Strona 1 z 1

[Mała polana nad rzeką] Przygoda dopiero się zaczyna..

: Pon Lis 21, 2011 9:37 pm
autor: Narii
To powinno być dobre miejsce na odpoczynek.., pomyślałam rozglądając się wokoło. Znajdowałam się właśnie na małej polance z jednej strony otoczonej drzewami. Miejsce to znajdowało się u schyłku Rzeki Motyli, jednej z podobno najpiękniejszych rzek w całej Alaranii. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Priorytetem było teraz rozpalenie jakiegokolwiek ogniska, aby to nie zmarznąć w nocy i mieć minimalne źródło światła. Udałam się więc do lasu. Do miejsca swojego odpoczynku natargałam niezliczoną ilość gałązek oraz suchego drewna. Ten wysiłek zabrał mi nie mało energii, przez co coraz szybciej robiłam się głodna. Na moje nieszczęście skończył mi się cały mój prowiant. Znalazłszy jakimś cudem krzemień, potarłam go kilka razy o mały kamień, próbując uzyskać trochę iskier. Udało się za którymś z kolei razem. Spojrzałam na słońce. Już powoli znikało za horyzontem. Wyglądało na to, że dzisiejszej nocy będę głodować. Mówi się trudno. Jakoś specjalnie nie chciało mi się polować. Za dużo śmierci zwierzą ostatnio widziałam.
- Dobry wieczór, panienko. Czy dwójka włóczęg mogłaby się z tobą w tym pięknym miejscu osadzić? Albo nie.. Może od razu przejdźmy do konkretów.. – słowa mężczyzny odbiły się echem w moich uszach. Dobył on swego oręża, a zaraz po nim powtórzył tą czynność jego towarzysz. Dopiero po chwili dotarło do mnie do miał na myśli. Stałam się ich ofiarom. Przecież miałam przy sobie złoto, czego chcieć więcej.
- Tak łatwo nie będzie.. – warknęłam oschle w stronę napastników. Szybko dobyłam swego miecza i stanęłam na lekko ugiętych nogach. W takiej pozycji czekałam na atak przeciwników.
Czy dam im radę sama? Kto lub co przybędzie mi na pomoc?

Re: [Mała polana nad rzeką] Przygoda dopiero się zaczyna..

: Wto Lis 22, 2011 9:11 am
autor: Varlan
Zachód słońca już blisko, a więc czas na łowy, pomyślałem i pod postacią pantery zacząłem kroczyć ścieżką cieni. Wyczulone zmysły pozwalały mi na usłyszenie najmniejszego hałasu w lesie, jak i dokładnego obserwowania otaczającej mnie roślinności. Powoli bezszelestnym krokiem zbliżyłem się do wielkiego dębu, na który błyskawicznie się wdrapałem przy użyciu pazurów. Na samym szczycie starałem się dokonać obserwacji najbliższej okolicy, gdy moją uwagę przyciągnęło mocne światło, a o ile wzrok mnie nie mylił, a rzadko się to zdarzało musiało być to ognisko. Ale co mnie obchodzi jakieś ognisko? Spytałem sam siebie, po czym dalej kontynuowałem przegląd terenu. Po chwili spostrzegłem ruch spory kawałek od ogniska. Zwinnym ruchem zeskoczyłem z drzewa, jak to kot na cztery łapy. Szybszym już krokiem kroczyłem wśród cieni tak, aby nie stracić z oczu owej zwierzyny. Gdy byłem dość blisko, nie zważając na cienie, w jednej chwili wszedłem w sprint i rzuciłem się na ofiarę, oczywiście celując w szyję. Jeden jęk i po sprawie, jeleń nie żył, najpewniej nawet nie zobaczył co go zabija.. I dobrze nie lubiłem zabijać zwierząt, ale sytuacja tego wymagała, bowiem musiałem uzupełnić zapasy żywności bo nie wiadomo kiedy przyjdzie mi głodować. Skoro zwierzyna była już upolowana, stałem się na powrót człowiekiem i dzięki żelaznym szponom szybko przygotowałem zwierzynę i w pociętych kawałkach mięsa schowałem do swojej torby, obok resztek sucharów, wody i truskawkowego wina. Nagle przypomniało mi się ognisko, które zobaczyłem z korony drzewa, skoro jedno ognisko już w lesie jest, nie ma potrzeby rozpalać kolejnego. Żwawym krokiem ruszyłem w tamtą stronę, gdy do uszu doszły mi podniecone, męskie głosy i kobiecy, lecz nieustępliwy głosik, najwyraźniej sprzeciwu. Pomyślałem, że dobrze by na początku nie zwracać na siebie uwagi i po kilku sekundach znów byłem zwyczajną panterą. Spokojnym i na pozór luźnym krokiem podszedłem do jednego z większych kłębowisk drzew otaczających sporą polanę, gdzie znajdował się prowizoryczny obóz: ognisko, torba, przygotowane miejsce do spania. A w obozie dwóch mężczyzn i kobieta, cała trójka miała dobyte miecze i jak z obserwacji można było wywnioskować kobieta była sama na dwóch napastników. Chwila zastanowienia, czy mam postąpić jak któryś z tych nadętych książąt i uratować damę w opresji, czy może po prostu patrzeć jak ją grabią? Oczywiście zbyt dużego wyboru nie miałem, za wiele w swoim życiu naoglądałem się przedstawień teatralnych o podobnej tematyce, więc wiedziałem również, że za odwagę i męstwo czeka nagroda.. Chociażby tylko od damy uratowanej. Nie zastanawiając się dłużej przebiegłem krótki odcinek sprintem i skoczyłem z dzikim rykiem na dwóch mężczyzn, na których twarzach odbite było nie dowierzanie, przerażenie i zdumienie, przyznam, że byłą to wielce ciekawa kombinacja. Jak zwykle przy walce pantera kontra człowiek, łapami obaliłem jednego z nich i od razu wgryzłem się w gardło, jednak za bardzo przejąłem się większym z nich, bowiem drugi szybko otrząsnął się z szoku i wysadził mi kopniaka , tak że odleciałem ze trzy metry. Jednak i to choć było bolesne, nie zabiło mnie, co najwyżej pozostawi siniak, nic więcej. W jednej chwili znalazłem się na gałęzi drzewa, najbardziej wychodzącego na polane i już zaraz zbir leżał przygnieciony moim ciałem z kilkoma zadrapaniami na twarzy. Krzyczał z bólu tak okropnie, że chciałem mu tego oszczędzić i po prostu go zabić, jednak wiedziałem, ze ta młoda panna może chcieć mieć z nimi do pogadania, więc zostawiłem jej tego jednego, który wyglądał na nieco bardziej cywilizowanego, od tego barbarzyńcy z aktualnie rozszarpaną szyją. Spojrzałem wielkimi, kocimi oczami na "moją damę w opresji", potem na leżącego pode mną zbira i znów na nią, dając jej tym samym znak czy mam go wykończyć czy może ona ma z nim do pogadania. W każdym razie teraz już na twarzy dziewczyny nie malowało się poczucie strachu, lecz bardziej zdziwienia z zaistniałej sytuacji.

Re: [Mała polana nad rzeką] Przygoda dopiero się zaczyna..

: Wto Lis 22, 2011 10:16 am
autor: Narii
Nie musiałam nawet kiwnąć palcem, a już zostałam uratowana z opresji przez.. panterę. Nie zdziwiło mnie to jakoś specjalnie, jednak ledwo widoczne zaskoczenie malowało się na mojej twarzy. Przyglądałam się całej tej scenie z dziwnym spokojem. Na szczęście nie obudziły się moje cechy współczucia i nie rzuciłam się mężczyznom na ratunek. Przeciwnie.. Aż uśmiechałam się na widok wykrwawiających się bandytów, co nie jest do mnie podobne. Od zawsze brzydziłam się przemocy, a teraz? Mogłabym zabić z łatwością. Chyba zmieniłam się, od kiedy opuściłam mój kraj. Stałam się bardziej nieufna, rządna zemsty itd. Kiedy mój wybawca rozprawił się z łatwością z tym większym napastnikiem, dał mi do zrozumienia, że samodzielnie mogę rozprawić się z drugim. Nie schowawszy miecza, ze stoickim spokojem podeszłam do leżącego mężczyzny i kiwnęłam głową w kierunku pantery, że może go już puścić. Sama natomiast postawiłam stopę na klatce piersiowej złodzieja i przycisnęłam go mocno do ziemi. Pochyliłam się lekko nad jego głową i lekkim ruchem dłoni wsunęłam kosmyk włosów za prawe ucho.
- No to co.. Może przejdźmy do konkretów.. - mruknęłam mu do ucha, niczym dzika lwica, po czym jednym machnięciem, wbiłam ostrze prosto w serce bandyty. Z uśmiechem przyglądałam się jak wije się z bólu, jak krew sączy się z jego rany i ust, by po chwili oczy jego stały się puste. Umarł. Wyciągnęłam oręż z ciała mężczyzny i wsadziłam go z powrotem do pochwy na plecach. Wyprostowałam się i spojrzałam w dzikie oczy pantery.
- Dzięki za ratunek, ale dałabym sobie radę sama - puściłam do zwierzęcia oko. Coś podpowiadało mi, że to nie jest zwykłe zwierze. Miał na to zbyt mądre oczy. Z dziką ekscytacją czekałam na to, czy rzeczywiście pantera zmieni się w człowieka.
W międzyczasie przeszukałam zwłoki mężczyzn. Nie mieli przy sobie za dużo, jednak każdy z nich miał przy sobie małą sakiewkę z monetami. Zabrałam je z myślą, że już im się nie przydadzą, po czym nie czekając na to czy pantera mi pomoże, podniosłam ciało jednego z martwych napastników i wrzuciłam jego ciało do rzeki. Ręce miałam już całe w krwi, byłam coraz bardziej głodna, a raczej nie miałam w zamiarze jeść ludzi, więc lepiej chyba było po prostu pozbyć się ciał. Spojrzałam na panterę ciekawa jak postąpi?

Re: [Mała polana nad rzeką] Przygoda dopiero się zaczyna..

: Wto Lis 22, 2011 2:00 pm
autor: Varlan
Z lekkim zaciekawieniem przyglądałem się jak dziewczyna zabija z zimną krwią tego zbira. Dziwne, że tak młoda dziewczyna jest zdolna do czegoś takiego. Ale cóż zamiast tak się na nią gapić, postanowiłem się na coś przydać i pomogłem jej wynieść zwłoki do rzeki, chwytając zębami jednego z nich i ciągnąc do rzeki. Gdy już pozbyliśmy się zwłok, dogłębniej przyjrzałem się młodej kobiecie, która chyba jednak nie była tak młoda na jaką wygląda. Cóż była całkiem ładna, lecz nie poznał jej jeszcze za dobrze, aby oceniać charakter. W każdym razie postanowił póki co pozostać w postaci pantery i pomóc dziewczynie nie okazując swego prawdziwego ja. Spojrzałem jej w oczy i po chwili byłem już w lesie, gdzie panował już półmrok, więc tym lepiej dla mnie. Chwilę spacerowałem wokół obozu nastawiając uszu, na jakiekolwiek dziwne dźwięki. Tak, chrzęst i łamane gałęzie to jest to, a gdyby tego było mało pochrząkiwanie. Tak wiec, na kolacje dziś dziczyzna. Powolnym krokami przybliżałem się do ofiary, a gdy w końcu ją ujrzałem, okazał się ogromnym dzikiem. W jednej chwili znalazłem się na jego grzbiecie i pazurami przytrzymałem łeb, aby spokojnie móc wycelować w szyje kłami. Po lesie rozległ się dziki, nieokiełznany ryk, a po chwili cisza jak makiem zasiał. Zeskoczył z martwego dzika i chwyciłem go za gardło, tak aby już za chwilę znaleźć się z nim pod ogniskiem. Oparłem głowę na jego cielsku, uroczo zamiauczałem i spojrzałem na rudowłosą, wzrokiem który dawał znać, że jest to prezent dla niej. Zdjąłem z niego łeb i czekałem, aż dziewczyna przygotuje posiłek, w końcu nagroda za ratunek musi być..

Re: [Mała polana nad rzeką] Przygoda dopiero się zaczyna..

: Wto Lis 22, 2011 3:09 pm
autor: Narii
Pantera pomogła mi wynieść ciała do rzeki. To dało mi do myślenia, że to nie może być zwykła pantera. Prawdziwe zwierzęta się tak nie zachowują. Spojrzałam zwierzęciu w oczy, by po chwili te pobiegło prosto do lasu. Znów zostałam sama. Pech. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, ciesząc się, że trafiła mi się taka przygoda. Odwróciwszy się plecami do lasu, usiadłam obok rozpalonego ogniska. Głód powoli się nasilał, ale starałam się go ignorować, rozmyślając nad tym gdzie może być teraz mój ukochany. Ach.. Gdyby nie został bezmyślnie oskarżonym, zapewne siedziałabym teraz w jego objęciach i rozmawialibyśmy ze sobą, patrząc na mieniącą się tarczę księżyca. Czemu życie musi być takie okrutne?
Z zamyślenia wyrwał mnie przerażający ryk, który dochodził gdzieś z daleka. Rozpoznałam ten dźwięk z łatwością. Był to ryk cierpiącego dzika. Czyżby to moja bohaterska pantera zabiła to zwierzę? Oczywiście. Spojrzawszy na las, ujrzałam znaną mi panterę, targającą za sobą dużego odyńca. Uśmiechnęłam się lekko. Czyżbym jednak miała dzisiaj nie głodować? Rozpoznając jakie sygnały daje mi zwierzę, wyciągnęłam z pochwy na plecach swój miecz i rozcięłam ciało dzika na pół. Następnie wyciągnęłam z jego ciała wszystkie wnętrzności i odłożyłam je gdzieś na bok. Ostatnim krokiem było poćwiartowanie zwierzęcia na mniejsze części. W tym celu odcięłam jedną nogę, potem drugą i dwie kolejne, a resztę ciała zostawiłam na później. Uwolniłam mięso ze skóry i gotowe. Dziczyzna była już gotowa, teraz wystarczyło tylko ją upiec.
Schowawszy miecz z powrotem do pochwy, sięgnęłam po dwa blisko leżące kije i nadziałam na nie po jednej nodze.
- Serio.. możesz się już zamienić w człowieka. Gotować to ja dla ciebie nie będę..
Mruknęłam patrząc zwierzęciu w oczy, po czym położyłam przed nim na trawie jego kij, a sama wzięłam się za pieczenie swojego mięsa..

Re: [Mała polana nad rzeką] Przygoda dopiero się zaczyna..

: Wto Lis 22, 2011 3:33 pm
autor: Varlan
Przez chwilę przyglądałem się jak dziewczyna przygotowuje nam posiłek, jednak znudziło mnie to i zamknąłem oczy, zapadając tym samym w lekki sen. Obudził mnie głos rudowłosej, która twierdziła, że wie kim jestem.. Dziwne, rzadkością było, aby w tak krótkim czasie rozpoznać mnie jako zmiennokształtnego, no ale nic jeszcze chwile się z nią podroczę i się przeminie, pomyślałem i spojrzałem na patyk, który położyła mi przed nosem. Potem mój wzrok powędrował ku niej, a moja głowa przekręciła się lekko na bok, tak jakbym pytał: O co chodzi?. Następnie znów spojrzałem na patyk i zacząłem go gryźć kłami, aż w końcu był ostry, niczym igła, wziąłem go do paszczy i nadziałem nań kawał mięsa. Położyłem na ziemi i znów spojrzałem tymi swoimi wielkimi oczyma na rudowłosą, na której twarzy malowała się frustracja wymieszana z irytacją. Pomyślałem, że chyba dość ma mnie jako pantery, więc nie pozostało mi nic innego jak przemienić się w człowieka i czekać na swoją nagrodę. Tak też zrobiłem. Przez chwilę trwała transformacja, którą trudno jest opisać, a następnie przed dziewczyną siedziałem już ja, moje prawdziwe ja. Cóż nie wiem jak zareagowała na mój widok, który prezentował się następująco: rozczochrane włosy koloru piasku pustyni, koszuli brak, spodnie skórzane i czarne buty, wygodne do biegania, a moje ciało oczywiście pokrywał tatuaż. Z mimiki jej twarzy nie można było zbyt wiele wywnioskować, więc tylko niewinnie się uśmiechnąłem i puściłem jej oczko.
- Zadowolona? - powiedziałem z przekąsem, jednak oczywiście żartem - Cóż skoro ty wiesz kim ja jestem, to może ty też się ujawnisz? Bo wiem doskonale, że ani człowiekiem, ani elfem nie jesteś. - rzekłem i podparłem się rękoma o ziemie tuż obok mej torby. A po chwili, jakby olśniony pośpiesznie dodałem:
- Ach, gdzie moje maniery - powiedziałem i wstałem z ziemi. Chwyciłem dłoń rudowłosej i musnąłem ustami - Varlan, mnie zwą miła pani - rzekłem z jednym z najlepszych moich uśmiechów.

Re: [Mała polana nad rzeką] Przygoda dopiero się zaczyna..

: Wto Lis 22, 2011 4:40 pm
autor: Narii
No tak, pantera postanowiła się trochę ze mną podroczyć. Miło. Przyglądałam jej się z lekko rozbawioną miną. Kiedy zwierzę skończyło przedstawienie, nagle coś zaczęło się dziać. Pantera trochę dygotała, jej ciało zaczęło się przemieniać, by po chwili przede mną pojawił się całkiem przystojny chłopak o włosach koloru piasku pustyni. Nie miał na sobie koszulki przez co dało się zobaczyć jego umięśnioną klatę, oraz tatuaż wijący się wzdłuż jego ciała. Na moje szczęście przynajmniej miał na sobie spodnie. Odetchnęłam lekko z ulgą.
- Tak, bardzo zadowolona - mruknęłam, bez cienia uśmiechu na twarzy. - Wystarczy, że będziesz do mnie mówił Narii. - Spojrzałam przelotnie na piekącą się nogę dzika. Już powoli przybierała odpowiedni odcień, oraz od jej woni ślinka leciała mi z buzi. Oczywiście w przenośni.
- Oo.. kochany tak łatwo nie będzie. Tak od razu nie powiem Ci kim jestem, ale zgadłeś, że nie jestem ani człowiekiem ani elfem. W sumie moja rasa podobna jest do elfiej, jednak różnimy się od nich wieloma cechami. Zgaduj, może dane Ci będzie akurat trafić - tym razem to ja puściłam do chłopaka oko. No i akurat noga się już upiekła. Zdjęłam ją więc z ognia i nachyliłam do swojej twarzy. Podmuchałam lekko, a następnie przeniosłam kija do lewej dłoni, aby prawą móc odrywać kawałki mięsa.

Re: [Mała polana nad rzeką] Przygoda dopiero się zaczyna..

: Śro Lis 23, 2011 4:27 pm
autor: Varlan
Wysłuchałem przemówienia mojej tymczasowej towarzyszki, po czym szczerze się uśmiechnąłem, jednocześnie zastanawiając się kim może być. Skoro powiedziała, ze podobna jest do elfów, a elfy najczęściej pozwiązywane są z naturą, florą i fauną, więc wychodzi, że należy ona do którejś z ras Naturiańskich, driady, ani nimfy nie przypomina, a wiem to bardzo dobrze, bowiem trochę z owymi przebywałem. Więc pozostają Maie, Fallerianie, ewentualnie Centaury, Syreny lub inne podobne im, oczywiście zakładając, że posiada umiejętność przemiany. Lecz na razie wykluczmy ewentualności i pozostańmy przy Maiach i Fallerianach, lecz z resztą Fallerianie mają skrzydła, co również wymagało by odpowiedniej umiejętności do ich schowania, wiec wychodzi na to, że mam do czynienia z przedstawicielką Maii. Oczywiście zajęlo mi to dość sporo czasu, a podczas mych knowań zapadła niezręczna cisza. Trochę wkurzony sam na siebie spojrzałem Narii w oczy.
- Sporo się już o tobie dowiedziałem - zacząłem - Po pierwsze masz wyczulone zmysły w tym i magiczny, bowiem rozpoznałaś we mnie człowieka, gdy byłem panterą. Następną rzeczą jest to, że należysz do ras Naturianskich, a dokładniej, choć tego pewien nie jestem, do rasy Maii. Jesteś całkiem doświadczona, jak na kogoś o tak młodym wyglądzie, mówię wyglądzie, bowiem z pewnością nie masz tyle lat na ile wyglądasz.. Sama oprawiasz mięso, byłaś w stanie walczyć w pojedynkę z dwoma zbirami, a co najważniejsze podrożejesz całkiem sama, po dość niebezpieczynch okolicach - uśmiechnąłem sie chytrze, lecz nie groźnie - Skoro juz tak o sobie mówimy pomyśslałem, że to i owo możesz potwierdzić - powiedziałem i postawiłem swój kawał mięsa nadziany na kij nad ogniem i czekałem z głodnym spojrzeniem, aż dziczyzna będzie gotowa.

Re: [Mała polana nad rzeką] Przygoda dopiero się zaczyna..

: Śro Lis 23, 2011 10:00 pm
autor: Deian
Kilka dni temu Deian została napadnięta przez bandę zbirów. W sumie, sama się o to prosiła- jaka piękna, młoda kobieta przechadza się opuszczonymi uliczkami najgorszych dzielnic miasta, w środku nocy i bez towarzystwa? Ano właśnie. Niemniej jednak nasza bohaterka miała szczęście; okazało się, że jednego z bandytów zna (jak bardzo przydają nam się znajomości), więc panowie zamiast ją obrabować i zgwałcić, zaproponowali jej miejsce w swojej bandzie. I znowu: jaka dziewczyna by na takie coś przystała? Deian zgodziła się z ogromną radością.
Przemili panowie akurat mieli w planach przejazd przez tą jakże uroczą okolicę. W pewnej chwili dwóch mężczyzn odłączyło się od grupy- podobno coś usłyszeli i chcieli iść sprawdzić. Przywódca zbirów zgodził się wzruszeniem ramion; kiedy jednak bandziory nie wracały przez godzinę, cała grupa zaczęła się martwić ich losem.
Tak, cała. Nawet Deian. Wprawdzie była przeciwna mordowaniu niewinnych, gwałceniu przypadkowych panien i pobieraniu haraczy, ale wędrówka ze zbirami była w gruncie rzeczy świetną przygodą. Humor panów był co prawda wyjątkowo prymitywny, ale jakoś się dogadywali- a żaden wieczór nie był nudny! Nawet w środku lasu potrafili odnaleźć alkohol, znali mnóstwo ogniskowych pieśni, w ogóle, weseli chłopcy byli. Dlatego dziewczyna rozglądała się z niepokojem po pobliskich drzewach, w duchu wyrażając nadzieję, że panowie po prostu się zgubili, a nie, dajmy na to, zostali pożarci przez coś wyjątkowo paskudnego.
- Idziemy ich poszukać, zbierać się.- oznajmił po dłuższej chwili milczenia przywódca, wobec tego cała grupa szybko zebrała manatki i ruszyła śladem zagubionych. Deian wysforowała się na przód, idąc ramię w ramię z dwumetrowym i postawnym liderem grupy. Chciała mieć jako-taką kontrolę nad sytuacją. Miała przeczucie, że panów dzisiaj poniesie.
Jak sie okazuje, przeczucie było słuszne, ale o tym za chwilę. Pół godziny przedzierali się przez krzaczory, by wreszcie stanąć na ładniutkiej polance nad rzeką. Deian rozejrzała się z zachwytem dookoła, nabierając czystego, leśnego powietrza w płuca. Jasnoniebieskie oczka zaświeciły radosnym blaskiem, który przygasł, gdy spojrzenie maie spoczęło na znajdującej się nieopodal dwójce nieznajomych. Oho, kłopoty.
Przywódca nie potrzebował wyjaśnień- no cóż, zbiry nie mają zwyczaju pytać. Wystarczyła mu krew na rękach dziewczyny i kawałek kurtki jednego z towarzyszy, znaleziony niedawno na gałązce. Coś tu się stało i chociaż wydawało się mężczyźnie mało prawdopodobne, by ta para poradziła sobie z dwójką jego ludzi, to nie miał zamiaru im odpuszczać.
- Hej!- krzyknął niskim, zachrypłym głosem i wyciągnął z pochwy poszczerbiony miecz. Reszta bandy poszła jego śladem, tylko Deian wpatrzyła się w towarzystwo ze zmartwieniem, od czasu do czasu zerkając na nieznajomych. Proszę, żeby nie zaczęli się mordować, no ja ładnie proszę! Niech zaczną wspólnie piec mięsko nad ogniem i opowiadać sobie historie o duchach, niech się ominą i ruszą w swoje strony, tylko żadnego rozlewu krwi!
- Taka ładna panienka, czemu ma panienka łapki czerwone?- zapytał najpierw, ale bardziej dla samego odezwania się, niż dla odpowiedzi. Przecież i tak ładną panienkę przepołowi mieczem (no, tak mu się w tej chwili wydawało...).
- A panocek to nam tu zupełnie niepotrzebny. Gruby, Blizna, przytrzymajcie panocka.- wywołani mężczyźni natychmiast zareagowali, mocniej zaciskając palce na rękojeściach oręży i podchodząc do czarnowłosego. Stanęli po obu jego stronach i uśmiechnęli się niepokojąco, prezentując zachwycająco niepełne uzębienie. Inni panowie rozsądnie ustawili się po bokach, zamykając koło wokół dwójki nieznajomych.
Deian przegryzła w zdenerwowaniu wargę i postąpiła do przodu, stając pomiędzy kobietą i mężczyzną a linią zbirów. Na razie milczała, czekając na rozwój wydarzeń; ciągle miała nadzieję, ze sobie chłopcy odpuszczą. Posłała w stronę nieznajomych pocieszający uśmiech i pomimo tego, że sama nie była przekonana do wiarygodności przekazanych emocji, to trzeba przyznać, że uśmiech ładny.