Rzeka Motyli[Zarośla nad rzeką] Dziwne towarzystwo

Rzeka wije się i przedziera przez najróżniejsze zakątki Andurii, Wypływa z gór i ciągnie się równiną, przepływając przez Valladon, oplatając lasy i pradawne kryjówki smoków. Odwiedza też miejsce gdzie mieszkają motyle, miejsce którego nikt nigdy nie widział a istnieje ono tylko w mitach... może Tobie uda się je odnaleźć.
Zablokowany
Ventis
Rasa:
Profesje:

[Zarośla nad rzeką] Dziwne towarzystwo

Post autor: Ventis »

Gwałtowne oberwanie chmury, jak na realia Alaranii, nie było niczym szczególnym. Chwilę temu świeciło słońce i tylko kłęby chmur na horyzoncie ostrzegały przed burzą. Silny wiatr przywiał obłoki nadspodziewanie szybko, po czym z całą swą siłą uderzył na pobliski lasek, przyginając co mniejsze drzewka i łamiąc gałęzie. Obrośnięte trzcinami brzegi Rzeki Motyli zafalowały jak morze. Gdzieś daleko błyskały pioruny. Dźwięk, znacznie wolniejszy od światła, docierał z kilkusekundowym opóźnieniem, strasząc mniejszych mieszkańców równiny.
Lało tak, że nikt o zdrowych zmysłach nie sterczał na dworze.
Ventis nie była o zdrowych zmysłach. Demony zazwyczaj nie są, szczególnie te, które demonami być nie powinny.

Nad brzegiem rzeki stała samotna postać, obserwując swe niewyraźne odbicie we wzburzonej tafli wody. Lśniące skrzydła zwieszały się swobodnie z jej pleców i ciągnęły się po ziemi. Krople deszczu rozbryzgiwały się malowniczo na jej twarzy, wsiąkały w przemoczone włosy, w ubranie i spływały z błoniastych skrzydeł. Westchnęła cicho i zamknęła oczy, zwracając twarz ku niebu. Stanie na deszczu, dla większości osób nie do pomyślenia, jej sprawiało przyjemność. Chłodna woda odświeżała i niosła ulgę zmęczonym skrzydłom.

Uciekła z Mglistych Bagien, gdy tylko zdała sobie sprawę, ze nic tam po niej. Do Ekradonu dotarła bez przeszkód, odpoczęła na jego obrzeżach kilka dni, by skrzydło się zagoiło i odleciała w sobie tylko znanym kierunku. Po niemiłej przygodzie ze strzelcami została tylko biaława blizna na błonie. Choć była prawie niewidoczna, Ventis wyraźnie denerwowała ta "skaza". Każdy z czegoś jest dumny, a w jej przypadku obiektem dumy były skrzydła.
Przynajmniej miały jakiś kolor...

Otworzyła oczy, jej skrzydła prawie niezauważalnie drgnęły. Mogłaby przysiąc, że usłyszała kichnięcie, mniej więcej za nią. W następnej chwili skrzydła uniosły się i rozwinęły, rozpryskując na wszystkie strony wodę. Odwróciła się błyskawicznie, wokół niej zamigotała energetyczna bariera. Rozejrzała się podejrzliwie po okolicznych zaroślach, szukając intruza. Niczego się nie dopatrzyła, co ją zaniepokoiło. Znów rozległo się ciche kichnięcie, wyraźnie tłumione.

- Kto tu jest? - zapytała głosem, od którego ciarki przechodziły po plecach. Jej mina bezsprzecznie mówiła, że potencjalny agresor zostanie poczęstowany kulą plazmy. W ostateczności pożegna się z głową. Na jej pytanie odpowiedziała cisza.
- Pokaż się! - syknęła. W jej dłoni pojawiła się kula świecącej energii.

W następnej chwili, zszokowana aż otworzyła usta. Kula energii rozpłynęła się. Agresor okazał się być... wróżką. Zmokniętą i lekko przestraszoną, w dodatku.
Awatar użytkownika
Feltharis
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Feltharis »

Przedzieranie się przez gęstwinę traw, mocno szarpanych przez szalejący wiatr, było dla Feltharis bardzo uciążliwe. Cud, że w ogóle trzymała się ma nogach. Nie mogła niestety odlecieć do swojej tymczasowej kwatery - pięknie urządzonej dziupli w jednym z wielu drzew w tym lesie. Ciężkie krople deszczu wręcz przygważdżały jej delikatne skrzydełka tak, że nie nie mogła nimi wykonywać znaczniejszych ruchów. A ten dzień zapowiadał się tak przyjemnie. Wróżka, korzystając z ładnej pogody, wybrała się na dłuższą wyprawę. Ta okolica zachwycała ją obfitością dzikiej roślinności, w szczególności wielokolorowych kwiatów, które tak uwielbiała.

Szła już tak z dziesięć minut, szukając schronienia przed deszczem. Błyskające pioruny i głośno huczące grzmoty drażniły jej wyczulone zmysły. Niedługo też okazało się, że wróżka pomyliła kierunki, zamiast iść w głąb lasu, gdzie mogła by się gdzieś schronić, poszła nad brzeg rozszalałej Rzeki Motyli. Na widok zburzonych fal Feltharis przypomniało się pewien incydent, który miał miejsce kiedy jeszcze mieszkała w swojej rodzinnej wiosce. Była wtedy młoda i nieoświadczona. A zdarzyło to się podczas jednej z wycieczek nad pobliską rzeczkę. Podczas zabawy, niewiele myśląc, podleciała bardzo blisko powierzchni wody. Większa fala wciągnęła ją. Na szczęście jej koleżanki zdążyły w porę ją odratować. Od tego czasu stara się unikać wszelkiego rodzaju rzek, strumyków i innych płynących wód.

Lecz okazało się, że Feltharis nie jest tu sama. Nad brzegiem rzeki dostrzegła samotną postać. Wróżka podeszła bliżej, aby móc się jej lepiej przyjrzeć. Okazało się, że jest to kobieta, fellatanka, z placów wyrastały jej duże, piękne, zielone skrzydła. Felth na ich widok ukłuła zazdrość, jej własne były takie zwykłe, bezbarwne, jedynie rozpraszając białe światło, na ich powierzchni mieniły się jakieś kolory.

Przez chwilę przyglądała się napotkanej postaci, kiedy na skutek całkowitego przemoczenia dobyło się z niej ciche kichnięcie. Reakcja kobiety była natychmiastowa. Feltharis miała nadzieję, że jej nie zauważyła. Udało jej się stłumić następne kichnięcie, lecz i tak było ono słyszalne dla czułego ucha.nW ręku kobiety lśniła kula energii, co w połączeniu z jej groźnym głosem przestraszyło wróżkę.
Trzeba było widzieć jej minę, kiedy w końcu dostrzegła malutką istotkę, najwyraźniej nie spodziewała się spotkać wróżki, których zresztą nie widywało się zbyt często.
Feltharis nawet nie musiała udawać lęku przed nią, nie wiadomo czy kobieta nie zmieni zdania i nie poczęstuje jej solidną dawką energii.
- Proszę - powiedziała drżącym głosem - niech pani nie robi mi krzywdy.
Spojrzała na nieznajomą swoimi wielkimi oczyma, w kolorze intensywnego fioletu.
- Czy mogłaby pani wyczarować taką samą kulę, tylko że dającą ciepło? - spytała z nadzieją w głosie.
Było jej tak przeraźliwie zimno, potwierdziło to kolejne kichnięcie dobywające się z jej małych ustek.
Ventis
Rasa:
Profesje:

Post autor: Ventis »

Mówiąc pokrótce, Ventis zatkało. Spodziewała się tego, że stworzonko ucieknie nie oglądając się za siebie, a nie poprosi ją o pomoc... Najwyraźniej wróżka nie do końca wiedziała kim jest Ventis. Niby taki drobiazg, a sprawił, że dziewczynie zrobiło się naprawdę miło. Taka radosna odmiana po tym, jak niespełna tydzień temu chciano ją zestrzelić.
- Ależ nie, ja... Emm... - wyjąkała. Wróżka wzdrygnęła się, słysząc dokładnie ten sam nieludzki głos, który jej groził.
- Oj, przepraszam... - powiedziała zmieszana, widząc reakcję wróżki. Skrzydlata istotka zatrzęsła się i kichnęła raz jeszcze. Ventis co prawda nie była pewna, czy kula energii jest w stanie dać ciepło, ale już wcześniej zauważyła, że bariera odbija krople wody. Wróżkę otoczył półprzezroczysty klosz energii, jak wielka bańka mydlana.
Kula energii która ogrzewa? Warto spróbować.
Złożyła dłonie. Miniaturowa, błękitna kula plazmy rozkwitła jak jakiś egzotyczny kwiat, ale nie wydzielała więcej ciepła niż zwykle. W tym momencie przypomniała sobie o słońcu. Może coś w tym kierunku...
Błękit zamienił się w krwisty szkarłat. Rozkoszne ciepło, niczym ciepło ogniska, dotknęło jej rąk. Jednak w tym momencie z powierzchni kuli wystrzeliło kilkanaście krwistych macek. Chwilę potem eksplodowała z hukiem i znikła. Obie dziewczyny aż podskoczyły. Dobrze, że kula energii nie była większa od małego kamyka...
Wróżka przyglądała się jej ciekawie. Deszcz przestał moczyć jej skrzydełka a i ubranko powoli zaczynało wysychać.
Następna próba z małą kopią słońca wyszła już lepiej. W jej dłoni pojawiła się czerwona, ciepła kula energii. Tym razem odważyła się zrobić nieco większą.
- Chodź, ogrzej się - powiedziała cicho do wróżki.
Świetlisty, ciepły pulsar powoli uniósł się wyżej i poszybował w stronę stworzonka. Ventis uklękła, chcąc lepiej się przyjrzeć niespodziewanemu towarzystwu. Skrzydła rozłożyła, by dotykały ziemi. Wróżka przyglądała się nieufnie czerwonej "latarni". No tak, a jeśli i ta wybuchnie...?
- Jesteś otoczona barierą, nic ci się nie stanie - dodała.
Wróżka w oczach Ventis była po prostu śliczna. Malutka, w lesie mogłaby pomylić ją z kwiatkiem. Skrzydełka rozpraszały światło w podobny sposób, jak robi to błona na skrzydłach kolorowych ważek znad Kryształowego Jeziora. Nawet przemoczona do suchej nitki i wystraszona wyglądała uroczo. Fioletowe oczka, tak różne od tych pustych, czarnych oczu Ventis, wydawały się migotać jak drogie kamienie.
Jak opale.
- Nie bój się mnie. Nie zrobię ci krzywdy, przyrzekam - powiedziała po chwili. Miała wielką nadzieję, że choć odrobinę zdobędzie jej zaufanie. Od dłuższego czasu nie zdarzyło się, by tak ucieszyła się na widok kogoś innego. Skrzydlate stworzonko było malutkie, niewiele większe od jej dłoni. Raczej nie byłaby w stanie zrobić Ventis krzywdy, a fakt, że nie uciekła przed demonem był bardzo pocieszający.
Awatar użytkownika
Feltharis
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Feltharis »

Dziewczyna była naprawdę zdziwiona. Feltharis przyglądała się jej ciekawie. Dawno nie spotkała osoby władającej magią, częściej raczej widziała wojowników machających na prawo i na lewo mieczami, wyciąganymi z pochew przy byle okazji. Przeprosiny złożone przez nieznajomą nieco ją uspokoiły. Zaciekawiona przyglądała się działaniom podejmowanym przez kobietę. W miejsce lęku szybko wkradało się narastające w niej zaintrygowanie, ona nie potrafiła tworzyć tak ciekawych rzeczy. Jednak błękitna kula, którą została otoczona, nie przyniosła oczekiwanego efektu. Kiedy znikła, wróżka nadal była mokra.
Kolejna kula, a właściwie kuleczka, miała czerwony kolor, jednak ta eksplodowała gwałtownie. Sądząc po minie dziewczyny, nie było to zamierzone. Nieznajoma już szykowała następną. Feltharis spojrzała na nią nieco nieufnie. Co będzie, jeśli ta wybuchnie, tak jak ta pierwsza? Feltharis nie lubiła ryzykować, ale postanowiła zaufać w dobre chęci kobiety. Jej głos uspokoił ją, wyglądało na to, że naprawdę chce jej pomóc. Zbliżyła się do pulsującej światłem kuli. Przyjemne ciepło z niej bijące suszyło jej skrzydełka, włosy i ubranko. Zadowolona, poruszała lekko skrzydełkami, jej ciało wróciło już do prawidłowiej temperatury, tak że mogła się normalnie poruszać. Zaczęła regularnie nimi poruszać i po chwili uniosła się w powietrze. O tak, zdecydowanie bardziej wolała latać, niż chodzić.
Spostrzegła, że dziewczyna badawczo jej się przygląda. I ona pozwoliła sobie na przyjrzenie się swojej dobrodziejce. Spojrzała w jej oczy. Były całkowicie czarne, nie odbijała się w nich nawet odrobina koloru. Dziwne, przecież fellatanie mają najczęściej zielone oczy, z tego co pamiętała, włosy również mieli jaśniejsze.
- Dziękuję - powiedziała swoim dźwięcznym, wysokim głosikiem.
Dawno nie spotkała kogoś, z kim mogłaby porozmawiać. Dawno też nikt się o nią nie opiekował, nie lubiła zbyt długo przebywać sama.
- Widzi może pani jakieś miejsce, w którym mogłybyśmy się schronić? - spytała. Pomimo tego, że deszcz już na nią nie padał, trochę dziwnie się czuła, widząc krople rozpryskujące się na niewidzialnej barierze, również bliska obecność szalejącej rzeki nie działała na nią krzepiąco.
Ventis
Rasa:
Profesje:

Post autor: Ventis »

Magiczna ciepła kula szybko wysuszyła ubranie wróżki, która po chwili wzniosła się w powietrze. Maleńkie skrzydełka poruszały się bardzo szybko, a przy tym cichutko furkotały. Ventis poczuła lekkie ukłucie tęsknoty - nawet taka mała wróżka przypominała jej pobratymców. Gdyby była jej wzrostu, mogłyby być siostrami... kiedyś.

Wielkie krople deszczu po zetknięciu się z energetyczną kulą parowały z cichym sykiem i tworzyły niewielką mgiełkę. Dziewczyna spojrzała w niebo, szukając subtelnych znaków, że burza ma się ku końcowi. Wiatr zmienił kierunek i powoli przeganiał ciężkie chmury na północ, jednak wyglądało na to, że zawierucha potrwa jeszcze co najmniej godzinę.

- Widzi może pani jakieś miejsce, w którym mogłybyśmy się schronić? - zapytała cieniutkim głosikiem wróżka. Ledwo ją było słychać wśród tej ulewy. Ventis mruknęła coś niezrozumiałego i wstała. Osobiście nie miała nic przeciwko staniu tu i przeczekaniu burzy w spokoju, ale najwyraźniej wróżka czuła się tu dosyć zagubiona. Cóż, gdy się ma kilkadziesiąt centymetrów wzrostu, ma się do tego prawo. Dziewczyna rozejrzała się po okolicy, jednak krzaki, trzciny i inne chaszcze utrudniały zobaczenie czegokolwiek. Nie była w końcu zbyt wysoka. Rozłożyła skrzydła rozpryskując wokół wodę i wzniosła się na kilka metrów w górę. Teren wokół był płaski, jedynym co mogło służyć za tymczasowe schronienie były nieliczne kępy drzew wzdłuż rzeki. Gdzieś dalej był las, ale w taką pogodę nie sposób tam dolecieć...

Uderzenie wiatru poniosło Ventis kilka metrów w stronę rzeki. Pioruny nadal biły, a wiatr całkiem mocno szarpał za jej skrzydła. Chcąc nie chcąc, zwinęła je i wpadła po pas w wodę. I tak była już mokra. Wydostawszy się na piaszczysty brzeg podeszła do wróżki. Dopiero teraz spostrzegła, ze czerwona kula znikła, pewnie wtedy gdy zaskoczył ją wiatr. Chociaż tyle dobrze, że bariera którą otoczyła wróżkę utrzymała się i dzieweczka nie była znów mokra. Sprawiła że zielone skrzydła rozpłynęły się w powietrzu. Tak będzie bezpieczniej.

- Kępy drzew przy rzece. - poinformowała pokrótce. Dziwna rzecz, co takiego robiła wróżka z dala od lasu. Zawsze myślała, że istoty takie mieszkają głęboko w puszczach. Zamilkła, czekając na odpowiedź ze strony wróżki. Kiepsko szło jej podtrzymywanie rozmowy, miała nadzieję że jej nowa "koleżanka" jest bardziej towarzyska. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby przez jakiś czas podróżowały razem, ba, nawet po części tego pragnęła. Było to jednak mało prawdopodobne, przynajmniej z punktu widzenia Ventis. Wróżka prędzej czy później będzie musiała wrócić do lasu, a kiedy odkryje z kim ma do czynienia, te strzępki zaufania, jakimi obdarzyła fellariankę wyparują niczym krople rosy na słońcu. Wiatr znów zawiał silniej, przyginając trzciny do ziemi i targając za czarne włosy dziewczyny. Nie miała skrzydeł na plecach więc nie zwróciła na to uwagi... dopóki nie zdała sobie sprawy że bariera energetyczna, którą utworzyła nad wróżką przepuszcza powietrze. Niewiele brakowało, a wiatr zmiótłby ją do wody, mimowolny impuls magii powietrza zmienił kierunek "lotu" i sprawił, że wróżka wylądowała obok Ventis, na piaszczystym brzegu.
- Trzymaj się ziemi, bo stanie się nieszczęście - powiedziała zaniepokojona, znowu tym upiornie niepasującym do niej głosem - Albo chodź tutaj, będzie ci wygodniej - dodała, wyciągając rękę. - Jak się pospieszymy, w krótkim czasie dotrzemy do jednej z tych kęp drzew, wtedy będziesz bezpieczna.
Awatar użytkownika
Feltharis
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Feltharis »

Z niepokojem patrzyła, jak silny wiatr pchnął do rzeki jej nową znajomą. Na szczęście osłaniająca ją bariera nie znikła tak jak czerwona kula energii. Dla dziewczyny ta rzeka nie była głęboka, lecz dla malutkiej wróżki była ona ogromna.

- Kępy drzew przy rzece - dostała w odpowiedzi na swoje pytanie.
Feltharis cieszyła się nawet, że przez pewien czas będą podróżować razem. Gdyby kobieta wyraziła na to zgodę, mogłaby przyłączyć się do niej, brakowało jej bowiem towarzystwa. Co więcej, pomimo swojego dziwnego wyglądu, najprawdopodobniej można ją zaliczyć do grona naturian, a z nimi najlepiej jej się współżyje. To nie to co ludzie, ich w większości uważała za głupich i nie rozwiniętych. Są oni również tak podatni na jej wrodzony urok, co akurat jej odpowiada, więc jej opinia o nich jako rasie jest niezbyt przychylna. Z innych ras, wróżka lubi także mądrych i wykształconych elfów, lecz oni traktują ją lekko z góry, przekonani o wyższości swojej rasy, co w nadmiarze ją irytuje.

Z rozmyślań wyrwał ją nagły podmuch wiatru, który wdarł się do środka bariery, porywając ją ze sobą. Silny powiew gwałtownie pognał ją w stronę rzeki. Już miała wpaść w szalejące fale, lecz powietrze zmieniło kierunek lotu tak, że wylądowała z powrotem obok nieznajomej. Już drugi raz tego dnia miała jej za co dziękować.
- Dziękuję - powiedziała drżącym głosem, tym razem nie z zimna lecz ze strachu, który nie zdążył jej jeszcze opuścić.
Z ulgą weszła na jej wyciągniętą dłoń, po czym przytuliła się do niej lekko, tak na wszelki wypadek. Było jej tu wygodnie i przyjemnie, dawno nie czuła bliskości drugiej osoby.
- Chodźmy szybciej, bardzo nie lubię burz. - Miała nadzieję, że to naprawdę nie jest zbyt daleko, ona z racji swoich rozmiarów nieco inaczej oceniała odległości. Przez tę pogodę stała się niecierpliwa i roztrzęsiona, co powinno minąć jak znajdzie się w jakimś bezpiecznym i spokojnym miejscu.

Bez skrzydeł dziewczyna nie wyglądała już jak fellarianka, gdyby Feltharis zobaczyła ją w takiej postaci po raz pierwszy, na pewno by tak nie pomyślała. Zresztą to właśnie jej nietypowy wygląd tak intrygował wróżkę, lubiła ona nietypowe postacie, co zresztą wynikało z jej wszechstronnej ciekawości świata i zjawisk, które w nim występują.
Ventis
Rasa:
Profesje:

Post autor: Ventis »

Stworzonko przytuliło się do dłoni dziewczyny. Ventis uśmiechnęła się, nawet jej czarne oczy zamigotały z radości. O nie, teraz tak łatwo wróżka nie pozbędzie się fellarianki. Zgodnie z jej prośbą, udały się razem ku najbliższym drzewiastym zaroślom. Ventis szła pewnie wzdłuż brzegu, po piasku naniesionym przez nurt. Drugi brzeg był obrośnięty trzcinami i niedostępny. Mokra tunika oblepiała ciało dziewczyny, a przy tym nasiąknięta wodą tkanina zrobiła się znacznie cięższa. Ona też już powoli zaczynała mieć dosyć tej burzy - a konkretnie zimnego wiatru i grzmotów, woda przeszkadzała jej najmniej. Przyspieszyła kroku, starając się nie pośliznąć na nadgniłych badylach pokrywających gdzieniegdzie brzeg. Wróżka rozglądała się ciekawie po okolicy.

Po mniej więcej kwadransie dotarły do rosnących nad rzeką drzew. Szybko okazało się, że w rzeczywistości jest to tylko jedno drzewo - wierzba, lecz rosnąc na podmokłym gruncie, powykrzywiała się i porozrastała. Dodatkowo, wokół niej rosły jakieś wysokie, bagienne krzaki, nieznanych Ventis gatunków. Wszystko tworzyło gąszcz splątanych gałązek, wymarzony wręcz do ukrycia się przed wiatrem. Wymarzony dla wróżki; Ventis siadła sobie po prostu na jednym z pochyłych konarów wierzby. Obserwowała, jak malutka istotka mości się miedzy gałązkami i ociekającymi wodą liśćmi. Bariera, którą była otoczona, w kontakcie z roślinnością z cichym sykiem przenikała przez materię. Ventis oparła głowę o gałąź i patrzyła się w chmury. Deszcz powoli słabł, wiatr tracił siły a czas który mijał od błysku do grzmotu wydłużał się. Najgorszy atak burzy już minął. Gdzieś nad nimi przeleciało kilka kaczek uparcie walczących z podmuchem.
- Jak cię zwą, wróżko? - zapytała się po dłuższym milczeniu fellarianka. - Ja nazywam się Ventis. I... - zawahała się. - Co ty tu właściwie robisz?
Awatar użytkownika
Feltharis
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Feltharis »

Dotarły w końcu do drzewa i kępy różnorodnej bagiennej roślinności. Wróżka szczerze ucieszyła się na ten widok. Kiedy jej towarzyszka usadowiła się na jednym z konarów wierzby, Feltharis podleciała do plątaniny gałązek znajdującej się nieopodal i umościła sobie tam prowizoryczne posłanko. Wyciągnęła się w miarę wygodnie wśród liści, już lepsze to niż nic. Podczas wielokrotnych pobytach w różnych miastach dziewczynka stała się nieco bardziej wygodnicka. Ale teraz nie miało to większego znaczenia, teraz cieszyła się, że może gdziekolwiek wypocząć. Wędrówka przez chaszcze i zmagania z silnym wiatrem wyczerpały ją fizycznie. W tej chwili chciała wyłącznie odpocząć.

Wtem usłyszała pytanie zadane przez dziewczynę. Podniosła główkę, aby móc spojrzeć jej w oczy, potrząsając przy okazji swoimi kasztanowymi loczkami. O niesforne, czy one zawsze jej muszą wpadać w oczy?
- Jestem Feltharis. - przedstawiła się - Właściwie nic szczególnego, odpoczywam sobie na łonie natury. Może wyda ci się to dziwne, ale niedawno przez pewien czas gościłam w mieście, a dokładnie w Valladonie. Jest tam całkiem ciekawie, ale musiałam odpocząć od tej miejskiej atmosfery. W końcu jestem wróżką, a wróżki zazwyczaj siedzą w lesie. - zakończyła swój monolog uroczym uśmiechem.
O tak, Feltharis kiedy złapała jakiś temat robiła się bardzo gadatliwa.
Ventis
Rasa:
Profesje:

Post autor: Ventis »

Naturianie mają to do siebie, że najchętniej siedzą ukryci w głębokiej puszczy a nieproszonych gości lubią witać w bardzo niecodzienny sposób. Na przykład rojem strzał. Ewentualnie, przy bardziej pokojowych istotkach można liczyć na to, że nieproszony gość po prostu zgubi się w lesie i w końcu zdechnie. Przynajmniej taką opinię miała Ventis o driadach, nimfach, chochlikach i tym podobnych istotach. Fellarianie też nie lubili obcych. O wróżkach słyszała niewiele, tyle tylko że były raczej przyjazne, płochliwe i trzymały się lasów. Dlatego tak zdumiała ją wypowiedź Feltharis. Widać wyjątkowo odważna dzieweczka, skoro sama lata po mieście, gdzie byle kto może zrobić jej krzywdę. Istna mała driada ze skrzydełkami. Ventis, nawet mimo dość dużych zdolności magicznych najchętniej omijała miasta szerokim łukiem. Choć teraz odkryła, ze nawet poza miastami nie jest tak spokojnie, jak myślała. Częstsze spędzanie czasu na ziemi utwierdziło ją w przekonaniu, że łowcy przygód (i kobiet) nie próżnują i chętnie w imię [nazwa bóstwa] oczyszczają Alaranię z różnego plugastwa. Ventis bardzo dobrze mieściła się w kategorii "plugastwo", przez to kilku napastników wróciło poparzonych plazmowymi pociskami.
- Ciekawie w mieście? - mruknęła dziewczyna - Nie boisz się sama latać po świecie? Z tego co wiem o wróżkach, jesteście dosyć tchó... wybacz, mam na myśli, że raczej trzymacie się leśnych ostępów. - powiedziała lekko zmieszana. Nie powinna nazywać kogokolwiek tchórzem, gdy sama podrywała się na najmniejszy podejrzany dźwięk. Siadła sobie wygodniej na gałęzi i wycisnęła wodę z włosów. Popatrzyła na swoje czarne kosmyki a potem na burzę kasztanowych loczków na głowie wróżki. Westchnęła cicho i wróciła do obserwacji chmur, czekając na odpowiedź Feltharis.
Awatar użytkownika
Feltharis
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Feltharis »

Nie zdziwiła ją reakcja Ventis. Feltharis nie była bowiem typową przedstawicielką swojej rasy. Zawsze interesowało ją nieznane, dlatego często udawała się na dość nietypowe wyprawy.
- Jest tam tyle interesujących historii, sytuacji, ludzi. Zawsze dzieje się tam coś ciekawego. - odpowiedziała - Potrafię sama sobie radzić. I mam pewien sposób, by wtopić się w otoczenie. Tak, większość wróżek jest tchórzliwa, ale ja się do niech nie zaliczam. Ciągłe siedzenie w wiosce nudziło mnie, zawsze byłam ciekawa co jest poza granicą mojego rodzinnego lasu. Dlatego pewnego dnia się stamtąd wymknęłam i tak podróżuje sobie to tu to tam.
Poprawiła nieco swoje położenie, teraz leżała na brzuchu z głową podpartą na piąstkach. Burza nie była już tak intensywna, wyglądała na to, że najgorsze już miały za sobą. Nadal jednak było ciemno przez te grube chmury. Feltharis postanowiła więc nieco rozjaśnić otoczenie. I tak na gałęzi pomiędzy dziewczynami zaczął się tworzyć obraz latarenki, który z czasem stawał się coraz bardziej wyraźny. Wróżka skupiła się na swojej wizji i stopniowo acz stanowczo nadawała jej materialną postać. Kiedy już się z nią uporała, stworzyła w jej wnętrzu biały płomyczek skutecznie rozpraszający szarówkę wokół nich. Lecz nie był on podobny do energetycznej kuli Ventis, w przeciwieństwie do niej dawał on tylko światło.
- To może teraz ty opowiedz mi trochę o sobie. - poprosiła, choć wiedziała, że dziewczyna swą uwagę skupi teraz na jej tworze. Właściwie mogła poprosić Ventis, aby wyczarowała kulę światła, ale ona też chciała się wykazać, zaprezentować swe umiejętności.
Ventis
Rasa:
Profesje:

Post autor: Ventis »

Ventis uważnie słuchała opowieści wróżki. W pewnym sensie były do siebie podobne - obie lubiły podróżować. Jednakże, dziewczyna nadal była zaskoczona. Feltharis była wyjatkowo oryginalną wróżką. I, jak wcześniej zauważyła, wyjątkowo odważną. Jej aura nie była zbyt potężna, ale skoro umiała sobie poradzić, widać skrywała jakiś dar.
Skoro Feltharis nie miała wyraźnego celu i najwyraźniej nie zamierza zaraz po burzy wracać do lasu, wizja wspólnej podróży nie wydawała się aż tak nieprawdopodobna, jak wcześniej wydawało się Ventis. Może nawet zaakceptowałaby fakt, że jej towarzyszką jest przeklęta fellarianka, wygnana z rodzinnego miasta. Na razie jednak, dziewczyna postanowiła nie zdradzać się z tym "sekretem" - a nuż wróżka zlęknie się i zostawi ją? Wydawało się jednak, że szczęście jej sprzyja - jak na razie Feltharis słowem nie skomentowała jej dziwnego wyglądu, głosu ni też niespotykanej aury. Pewnie nigdy nie widziała fellarian. I oby w najbliższym czasie nie zobaczyła.
Poczuła magię kumulującą się na jednej z gałęzi pomiędzy nimi. Feltharis próbowała coś zrobić i szybko się okazało co. Jak z mgły wyłonił się obraz latarenki, stając się coraz bardziej rzeczywisty. Rozbłysł malutki płomyczek, rzucając rozedrgane światło na splątane chaszcze wokół.
Ventis umiała tworzyć iluzje, i to całkiem niezłe. Były praktycznie nieodróżnialne od pierwowzoru, a pojawiały się w mgnieniu oka. Ba, nawet wydawały się być materialne. Ta latarenka też wyglądała jak prawdziwa. Ale przecież... nie może być prawdziwa, to tylko iluzja. Ventis zaintrygowana zsunęła się z gałęzi i przyjrzała się światłu rzucanemu przez płomyczek. Iluzyjne światło tak nie wygląda. Dziewczyna wyciągnęła rękę i powoli zbliżyła ją do powierzchni lampki. Jakież było jej zdumienie, gdy poczuła opór. Była materialna, zupełnie jak prawdziwa. Ventis nie mogła tego pojąć - to tak jakby Feltharis stworzyła coś z niczego. Jeszcze raz musnęła palcami latarenkę. Płomyczek nie ogrzewał powietrza, rozświetlał tylko okolicę. I przeświecał przez ciało dziewczyny. Teraz to jej dłoń wydawała się mniej materialna od tworu Feltharis. Zabrała szybko rękę, spoglądając ukradkiem na wróżkę. Miała nadzieję, że nie zauważyła tego. Wróciła na "swoją" gałąź.
- To może teraz ty opowiedz mi trochę o sobie. - odezwała się. Ventis zająknęła się i próbowała zacząć, ale zupełnie nie wiedziała od czego zacząć i co o sobie powiedzieć. "Dawno temu dotknęłam świecidełka, przez które stałam się upiorem" - zaprawdę, urocza opowieść.
- Odkąd pamiętam latam po świecie i odwiedzam różne miejsca - zaczęła po dłuższej chwili - Ja z kolei omijam miasta, nie znoszę tłumów i hałasu. Lecę gdzie mnie wiatr poniesie, nie mam wyraźnego celu przed sobą. Mam dość nudne życie - to wszystko - powiedziała. Zerknęła na Feltharis - nie wydawała się przekonana jej wymijającą odpowiedzią. Widać wróżka nie dawała sobie w kaszę dmuchać, a Ventis nie doceniła jej bystrych oczu.
- Szukam czegoś co może mi pomóc pozbyć się pewnej... przypadłości - dodała po chwili - Osoby, artefaktu, czegokolwiek.
Skrzywiła się, oplotła rękami kolana i położyła na nich głowę. Mokre kosmyki zsunęły się z jej ramion, zakrywając twarz. Po kilku minutach podniosła się i poczęła wpatrywać się w drgający płomyczek w latarence.
Awatar użytkownika
Feltharis
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Feltharis »

Spojrzała na Ventis przyglądającą się jej tworowi. Bardzo ładnie jej wyszło. Latarenka była w kolorze srebra, pokryta gęstymi ornamentami przedstawiającymi winne pnącza. Feltharis pokręciła się trochę w poszukiwaniu wygodniejszej pozycji. Kątem oka dostrzegła coś dziwnego. Spojrzała na Ventis, która właśnie postanowiła sprawdzić prawdziwość jej "dzieła". Szybko jednak cofnęła rękę. Feltaharis zdążyła jednak dotrzeć jak światełko prześwietliło jej rękę. Dziewczynka miała dobry wzrok, ale w tym momencie nie była pewna czy to co zobaczyła było prawdą czy też figlem spłatanym jej przez wyobraźnię.
- Szukam czegoś co może mi pomóc pozbyć się pewnej... przypadłości - dostała w końcu konkretniejszą odpowiedz.
Na te słowa oczy Feltharis rozbłysły. Wróżka uwielbiała wszelkiego rodzaju tajemnicze i dziwne sprawy. Wszystko co dotychczas wiedziała o Ventis zaczęło jej się układać w jedną całość. W swoim życiu nie widziała zbyt dużo przedstawicieli fellarian, ale ci których spotkała wyglądali zupełnie inaczej niż jej nowa znajoma. Czarne, przepastne wręcz oczy, włosy w tym samym kolorze, przyprawiający o ciarki głos i do tego to dziwne, prześwitujące ciało. Feltharis była pewna, że za tym kryje się jakaś tajemnica. Co tym bardziej ją pociągało.
- Czy to ma jakiś związek z tym? - spytała, po czym stworzyła kolejny płomyczek, tym razem przy dłoni Ventis. Nie myliła się, i tym razem światło podświetliło ciało dziewczyny. Wróżce nasuwało się w głowie pytanie - Kim ona jest? O tak, teraz tak szybko jej nie odpuści.
Ventis
Rasa:
Profesje:

Post autor: Ventis »

Gdy kolejny płomyczek zmaterializował się tuż przy dłoni Ventis, dziewczyna syknęła i próbowała go odpędzić. Prawie spadła z gałęzi. Światełko zapadło się w sobie a potem eksplodowało. Ventis zesztywniała, chwytając się kurczowo gałęzi i wpatrując się tępo w dłoń, którą wcześniej oświetlił płomyczek. Milczała, tylko jej wytrzeszczone oczy dawały świadectwo, że z trudem nad sobą panuje.
Odejdę. Ucieknę, jak tylko przestanie wiać. Nie powinnam... nigdy... nigdy z nikim się zadawać. Z nikim dobrym. Jestem demonem, potworem, którego brzydzi się nawet śmierć... - szeptał głosik w jej głowie. Ventis zerknęła nieśmiało na wróżkę, czy ona nadal tam jest. Siedziała spokojnie między gałązkami, nie wyglądała ani na przerażoną ani na złą. Jej fiołkowe oczka ciągle wpatrywały się w dziewczynę, która przycupnęła na gałęzi, niczym wylęknione, przemoknięte ptaszysko. Ventis zadrżała, znów zwracając wzrok na swoją rękę. Zupełnie wbrew jej woli z czarnych oczu popłynęła łza, ściekając po policzku i mieszając się z kroplami deszczu. Zaraz potem następna i następna. Wróżka znów napotkała oczy fellarianki, tym razem mokre od łez.
Feltharis właśnie otrzymała odpowiedź.
Dziewczyna skuliła się na gałęzi i oparła głowę o kolana. Nie zamierzała się odezwać, zwłaszcza ze w tym momencie nie bardzo by jej to wyszło. Zachowała jeszcze resztki dumy, czekała więc na reakcję Feltharis. Łzy przestały płynąć. Teraz było jej całkowicie obojętne, co się wydarzy. Obojętnie jej było, czy wróżka odejdzie i zostawi ją samą, czy po prostu dalej będzie się w nią wgapiać jak sroka w gnat. Jak tylko pogoda się uspokoi, sama zamierzała odlecieć jak najszybciej. Dziwiła się, że w ogóle przyszło jej do głowy to, że demon może być odpowiednim towarzystwem dla małej wróżki.
Awatar użytkownika
Feltharis
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Feltharis »

Jej wścibskość ja kiedyś zgubi. Nie spodziewała się po Ventis takiej reakcji. Jak widać natura dziewczyny była dość drażliwym tematem. Feltharis postanowiła poczekać aż Ventis trochę się uspokoi. Jakoś nie widziała się w roli pocieszycielki, zresztą wolała się jej nie narzucać.
- Przepraszam... - zaczęła, po czym powtórzyła jeszcze raz, tyle że głośniej - Przepraszam, nie chciałam cię urazić.
Nie chciała, żeby dziewczyna zamknęła się w sobie. Feltharis brakowało towarzystwa, już dawno nie spotkała kogoś ciekawego, wyróżniającego się z pośród tych nudnych, szarych mas. Z tym dziwnym wyglądem Ventis mogła być uznana za upiora, co mogło by wystraszyć zwykłą wróżkę, ale Feltharis nie była zwykłą wróżka. Nietypowość dziewczyny przyciągała ją jak magnes. Nie mogłaby pozwolić jej tak po prostu odejść.
- A co do tego kogoś lub czegoś - zaczęła niepewnie - to czy mogłabym poszukać z tobą. Jestem wyczulona na wszelkiego rodzaju magię, co mogłoby ci się przydać w poszukiwaniach. Nie jestem jedną z tych lękliwych wróżek uciekających z błahego powodu. - powiedziała, z pewnością siebie w głosie.
Zawsze czuła się inna, wręcz lepsza od swoich pobratymców. Nie pasowała do nich, zupełnie jakby urodziła się wróżką przez przypadek. Potwierdzał to tak jakby dziwny fakt, że miała ona zdolność przemiany, co chyba nigdy się nie zdarzyło się żadnej wróżce.
Znudziło ją już siedzenie na gałęzi. Postanowiła więc trochę się rozruszać. Poleciała więc nad miejscem gdzie przed chwilą siedziała i zawisła w miejscu, szybko poruszając skrzydełkami.
Ventis
Rasa:
Profesje:

Post autor: Ventis »

Gdy usłyszała głos Feltharis, przemknęło jej przez głowę, że ma problemy ze słuchem. Jednak gdy powtórzyła przeprosiny, wiedziała już że o pomyłce nie było mowy. Naprawdę ją przepraszała. Uniosła głowę i omiotła wróżkę spojrzeniem pustych oczu. Nadal milczała, ciekawa tego, czy dziewczę powie coś więcej. Była chyba odrobinkę zmieszana jej brakiem reakcji na przeprosiny.
- A co do tego kogoś lub czegoś - zaczęła po chwili - to czy mogłabym poszukać z tobą. Jestem wyczulona na wszelkiego rodzaju magię, co mogłoby ci się przydać w poszukiwaniach. Nie jestem jedną z tych lękliwych wróżek uciekających z błahego powodu. - powiedziała, z pewnością siebie w głosie. Ventis prychnęła cicho, lecz tak naprawdę była zaskoczona. Nikt nigdy nie oferował jej pomocy (pomijając pomoc w pożegnaniu się z życiem) a filigranowa wróżka była ostatnią istotą, po jakiej się takiej oferty spodziewała. Feltharis wzleciała w powietrze, furkocząc skrzydełkami. Dziewczyna szybko zorientowała się, że zachowała się nie na miejscu - w fiołkowych oczkach rozbłysły iskierki złości, upodabniając wróżkę do zdenerwowanego szerszenia.
- Nie odrzucam twej propozycji - odpowiedziała szybko Ventis, lekko drżącym głosem. - Lecz ze mną nigdy nie będziesz bezpieczna. Polują na mnie jak na zwierzę, nawet jeśli ukrywam się jak mogę. W moim towarzystwie nie wejdziesz spokojnie do lasu czy do miasta. Zdajesz sobie z tego sprawę?
Wróżka spochmurniała nieco, ale jej oczy nadal lśniły niezdrowym (według Ventis) blaskiem. Skrzydełka cicho furkotały.
- Dostatecznie cię zniechęciłam? - rzekła Ventis, gdy Feltharis właśnie miała się odezwać. Dziewczyna uśmiechnęła się blado - Choć żyję na tym świecie długo, nikt dotąd nie oferował mi pomocy. Jesteś jedyną odważną, która to uczyniła. Jeżeli będziesz mi towarzyszyć... obiecuję cię chronić dopóki starczy mi sił, by walczyć. Nie pozwolę by stała ci się krzywda. Lubisz podróżować, prawda? Latam szybciej niż jakikolwiek ptak, cała Alarania stoi przed nami otworem.
Jak na jej możliwości, nagadała się za wszystkie czasy. Obie nawet nie spostrzegły, że wiatr ucichł i deszcz przestał padać. Nagle okolicę zalało słońce, oświetlając ociekające wodą szuwary. Niestety szybko znikło, zasłonięte przez gęste chmury wciąż pokrywające niebo. Jak na komendę spojrzały w niebo. Chmury powoli usuwały się na północ, a na południu widać już było czyste niebo. Burza przechodziła.
Zablokowany

Wróć do „Rzeka Motyli”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości