Rzeka MotyliNad rzeką

Rzeka wije się i przedziera przez najróżniejsze zakątki Andurii, Wypływa z gór i ciągnie się równiną, przepływając przez Valladon, oplatając lasy i pradawne kryjówki smoków. Odwiedza też miejsce gdzie mieszkają motyle, miejsce którego nikt nigdy nie widział a istnieje ono tylko w mitach... może Tobie uda się je odnaleźć.
Awatar użytkownika
Arannea
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arannea »

Arannea uważnie przyglądała się Gareanowi, gdy ten mówił. Nie dostrzegła w jego oczach, by ukrywał prawdę. Skinęła tylko głową, po czym wstała, po czym pogłaskała jeszcze jego wilczycę i ponownie ułożyła się na swoim miejscu, kładąc głowę na siodło. Obwinęła się ciaśniej kocykiem i jeszcze chwilę powierciła się w miejscu, zanim zamknęła oczy.
        - Dobranoc, Gareanie. Dobranoc Zehirze. Dobranoc Sirah/ - powiedziała ciepłym głosem. - Śpijcie dobrze.
Westchnęła głęboko, po czym zasnęła, czując na swojej twarzy ciepło bijące od ogniska.
Awatar użytkownika
Garean
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Garean »

- Śpij spokojnie, Arannea, śpij spokojnie - powiedział druid szepczącym głosem.
Tej nocy Garean nie spał. Kiedy tylko elfka oddała się snu w swoje objęcia, przestał grać na swojej starej okarynie. Spojrzał się na Sirah - i jej ślepia w końcu opadły ze zmęczenia. Druid spojrzał na powoli dogasające ognisko, rozejrzał się dookoła - świat w objęciach ciemności, w mocy księżyca i gwiazd. Po chwili powstał ze swojego miejsca przy ognisku i schował wszystkie swoje rzeczy do plecaka. Przez cały ten czas myślał o piosence którą zaśpiewała Arannea, kiedy zobaczyli się po raz pierwszy. Ta melodia przypominała mu dni w rodzinnej wiosce - spokojnej, na skraju lasu. Codziennie wybiegał z domu wcześnie rano i poszukiwał. Oglądał jak rolnicy w pocie czoła pracują na roli, jak kobiety tkają ubrania. Bawił się z innymi dzieciakami, obserwował udomowione zwierzęta. Wieczorem Akelaos zabierał go do lasu i opowiadał o tym czym jest życie, samej jego esencji. Uczył go, dlaczego nadrzędnym celem i obowiązkiem człowieka jest chronić życie. Wiele razy zaprowadzał go do gaju, gdzie rosnęły dwa bliźniacze dęby. Starzec zarzekał się, że mają pięć tysięcy lat, i to właśnie dzięki ich żołędziom wyrósł cały ten las. Kiedy więc pewnego dnia rozpętała się potężna burza, wielki piorun uderzył w jedno z tych drzew. Ogień strawił drzewo niemal doszczętnie, jednak stary Akelaos znalazł wśród liści znajomą gałąź. To było wszystko, co pozostało z niegdyś potężnego dębu. To właśnie z niego zrobił okarynę, którą na łożu śmierci przekazał swojemu uczniowi. Uważał, że to dusza starego dębu zaklęta w instrumencie sprawia, że gra on tak cudownie, że ludzie zapominają o swoich troskach, a konflikty uchodzą w niepamieć.

Nagle Garean zorientował się, że stoi tuż przy brzegi rzeki motyli. Woda powoli, lecz nieubłaganie płynęła ku swojemu przeznaczeniu, na spotkanie oceanowi. Nigdy się nie zastanawiał jaki będzie koniec jego podróży. Marzył o zdobyciu wiedzy, poznaniu arkan magii życia, znalezieniu mitycznego pałacu driad, spotkaniu ze wszechpotężnymi smokami i zobaczeniu legendarnych miast elfów.

Na chwilę odwrócił się za siebie. Zaledwie kilkanaście kroków dalej spali jego towarzysze.
- Stoję na straży życia - pomyślał. - ale już nigdy nie będę stał na niej samotnie.

I tak, czekał, aż słońce, jak każdego dnia, powróci na nieboskłon obdarowując ziemię życiodajną energią. Zawsze, kiedy na ziemię padły pierwsze promienie, ruszał w dalszą drogą. Ale nie tym razem. Cierpliwie czekał na moment, w którym Arannea przywita się z blaskiem dnia. Wtedy rozpocznie się nowy etap w jego dalszej wędrówce.
-
Na radzie olimpijskiej postanowiono oddać Heraklesa za karę na trzyletnią służbę
do królowej Omfali.
Dziwna to była osoba. Miała piękne państwo, wielki dwór i niezmierne bogactwa, lecz
wszystko u niej szło odmiennym porządkiem: kobiety harcowały na koniach i prowadziły
wojnę, a mężczyźni pełnili wszelkie domowe posługi. Herakles więc musiał zrzucić okrycie z
lwiej skóry i przywdziać szaty niewieście, a zamiast ukochanej maczugi dano mu kądziel do
ręki i posadzono przy krosnach. Była to niewola cięższa i bardziej haniebna niż u Eurysteusa.
Omfala przystroiła się w zbroję bohatera i na oczach całego dworu biła go pantoflem po
gębie.
Zablokowany

Wróć do „Rzeka Motyli”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości