Sady[Wieś Sady] Będę na ciebie czekała

Niewielka wioska leżąca z dala od dróg handlowych i dojazdowych do większych miast. Otaczają ją niskie pagórki i pola z drzewkami owocowymi, a w niedużej odległości od wioski znajduje się także las. Tutaj także ma swój dom alchemiczka Sanaya Tai.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Mruknął tylko coś w stylu „Mhm” i zastosował się do tego, co kazała mu zrobić Sanaya. Jego wcześniejsze pytanie było trochę zaczepne, bo przecież wiedział, do jakiej sytuacji doprowadzi ich wspólna kąpiel i nie miał nic przeciwko temu. Zresztą, ona przecież myślała podobnie, o czym mógł przekonać się patrząc na to, co robiła. Znajomymi gestami zaczęli sprawiać sobie przyjemność. Po jakimś czasie, obie jego dłonie spoczęły na biodrach alchemiczki i stało się to poprzez jej ingerencję. Później przeszli do kolejnej części wspólnej kąpieli…

         – Co jest, głównie, twoją zasługą – odpowiedział po chwili i uśmiechnął się lekko. Widać było po nim, że w ogóle nie żałował tego, co postanowili zrobić… a wylaną wodę można później posprzątać. Może nawet będzie trzeba to zrobić.
         – Poza tym, chyba, stłukliśmy też buteleczkę z olejkami, albo nawet kilka – dopowiedział, przypominając sobie odgłos tłuczonego szkła, którym w tamtym czasie w ogóle się nie przejął, bo inne, ciekawsze i przyjemniejsze rzeczy zaprzątały jego umysł i odbywały się wprost przed nim.
         – Będzie trzeba to wszystko posprzątać… ale to później – dodał na sam koniec. Jeśli Sanaya wcześniej starała się nie myśleć o tej kwestii, to właśnie jej o niej przypomniał, no trudno. On był w pełni świadom lekkiego bałaganu wokół balii, w której nadal siedzą i miał zamiar pomóc alchemiczce w posprzątaniu go, gdy już zdecydują się wyjść i ponownie stanąć na podłodze.
Bez oporów przyjął kolejny pocałunek San i nawet specjalnie przedłużył go, zupełnie jakby chciał zapamiętać smak jej ust. Co prawda, na pewno będzie miał jeszcze ku temu okazję, zanim wyruszy w podróż i znowu rozstaną się na jakiś czas. Przynajmniej teraz mógł być pewien, że do niej wróci, a także wiedział, gdzie jej szukać, jeśli zastanie pusty dom. Wtedy wystarczy, że zapuka w drzwi najbliższego sąsiada lub sąsiadki i zapyta o to, czy wie, gdzie udała się Sanaya. Następnie wyruszy w to miejsce, żeby móc się z nią spotkać.

Później jakiś czas przesiedział w ciszy, ewentualnie odpowiadając na słowa alchemiczki, jeśli jakieś padły z jej ust. Jego myśli krążyły przy wyprawie, której podejmie się już jutro. Pojawiało się kilka niewiadomych, zaczynając od tego, że poszukiwania mogą przedłużyć się, jeśli w pewnym momencie stwierdzi, że nie pamięta dalszej drogi i będzie musiał krążyć i kończyły się na tym, co będzie z nim, jeżeli nie da się odwrócić nałożonej na niego blokady i już nigdy nie będzie mógł zmienić się w smoka. To był zdecydowanie najczarniejszy ze scenariuszy i Fenrir naprawdę nie chciałby, żeby okazało się, iż tak właśnie jest, a mag, który rzucił to zaklęcie, powie mu, że nie może go cofnąć. Oczywiście, wtedy smokołak mógłby wyciągnąć z niego informacje na temat kogoś, kto dałby radę to zrobić albo odejść bez słowa i samemu poszukać takiej osoby. Po chwili pomyślał, że nie będzie się przedwcześnie zniechęcał i przestanie myśleć o tym, iż może już na zawsze utracił zdolność przemian.
         – Nie wiem, jak ty, ale ja mogę już wychodzić – odezwał się w końcu, możliwe, że tym samym przerywając ciszę. Postanowił też, że jeśli Sanaya będzie chciała jeszcze posiedzieć w balii, to umożliwi jej to i poczeka, aż sama zaproponuje, żeby wstali.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Gdy Fenrir wytknął Sanayi, że to ona rozlała połowę wody z balii, został obdarzony krótkim spojrzeniem pełnym udawanych dąsów, które minęły jak ręką odjął, gdy tylko zobaczyła jego uśmiechnięte oblicze. Zresztą, przecież się nie gniewała - bądź co bądź Fenrir powiedział prawdę. No i przede wszystkim nie było o czym mówić: to przecież tylko woda...
        - Oj tam - zbagatelizowała temat buteleczek. - Skoro jeszcze nie wybuchło to już raczej nie powinno się nic stać - dodała niby to poważnym tonem, ale patrzyła smokołakowi w oczy by sprawdzić, czy ten przypadkiem nie połknie przynęty. Chwilę później serdecznie się roześmiała i znowu się do niego przytuliła.
        - No wiesz co? - westchnęła z wyrzutem na wzmiankę o sprzątaniu. - Zupełnie zabiłeś tym klimat...
        Oczywiście powód był zbyt błahy, by Sanaya zaczęła stroić fochy, ale faktycznie w jej odczuciu atmosfera uległa nieznacznemu pogorszeniu. Wystarczyło wszak przyjrzeć się domowi alchemiczki by szybko spostrzec, że nie jest ona typem pedantki - część mieszkalna była u niej zawsze w lekkim nieładzie, zastawiona stosami papierów, pustych butelek i stert ubrań. Pracownia to zaś coś zupełnie innego - tam nieporządek wiązał się z o wiele dramatyczniejszymi konsekwencjami, więc Miguel już dobrze zadbał o to, by jego uczennica panowała nad chaosem chociaż tam. No ale z tego płynął prosty wniosek: balia nie stanowiła części roboczej domu, więc sprzątanie mogło poczekać...

        Sanaya dłuższą chwilę leżała z Fenrirem w stygnącej wodzie i po prostu odpoczywała po intensywnych doznaniach. Nie pytała o nic, czasami tylko cicho mruczała albo wzdychała. Gdy jednak w końcu serce zaczęło jej bić spokojniej i oddech się ustabilizował, zaczęła się trochę wiercić i w końcu wychyliła się przez brzeg balii, by pozbierać nierozbite buteleczki. Myślała, czy jeszcze czegoś nie użyć tak dla czystej przyjemności płynącej z aromaterapii, pomysł ten jednak porzuciła natychmiast gdy Fenrir zasugerował, by w końcu przestać się moczyć.
        - Uhm, ja też - zgodziła się z nim. Razem jakoś wygramolili się z balii, Sanaya ostrożnie stawiając kroki na mokrej posadzce zaraz sięgnęła po leżące niedaleko ręczniki i dwa wręczyła Fenrirowi. Sama zaczęła od wysuszenia włosów - gdy się na nią w tym momencie patrzyło, można było się domyślić, dlaczego jej fryzura wygląda jak wygląda. Alchemiczka po prostu położyła sobie ręcznik na głowie i intensywnie zaczęła ją nim pocierać, po czym zdjęła go i z takim nieładem wycierała się dalej. Chwilę później sięgnęła po jedną z leżących na ziemi butelek i zaczęła jeszcze wilgotną skórę nacierać olejkiem o zapachu słodkich migdałów.
        - Posmarujesz mi plecy? - zapytała, podając specyfik Fenrirowi. - A jak masz ochotę na sobie spróbować to nie krępuj się, to zmiękcza skórę - zaproponowała bez żadnej kpiny, absolutnie poważnie. - Nie myśl tylko, że coś ci insynuuję, to tak tylko, jakbyś był ciekawy... - wyjaśniła, spoglądając na ukochanego przez ramię.
        Gdy już było po kąpieli i zabiegach pielęgnacyjnych, Sanaya założyła na gołe ciało swój typowy szlafrok i poszła po coś, na co będzie mogła pozbierać odłamki szkła z rozbitej buteleczki, bo tym wolała zająć się za pamięci. Całą resztą: wylewaniem wody, ścieraniem podłogi, póki co się nie przejmowała. Pozbierała okruchy na szufelkę i tak je zostawiła gdzieś pod ścianą.
        - Napijmy się - zaproponowała Fenrirowi. - Mam ochotę na czerwone wino, co ty na to?
        Alchemiczka od razu skierowała swe kroki w stronę barku, chociaż smokołak miał jeszcze szansę negocjować z nią wybór innego trunku. Gdyby jednak miał ochotę na jakieś alchemiczne wynalazki swojej dziewczyny, trzeba by wyjść po nie do ziemianki za domem.
        - Fenrir - zwróciła się do niego Sanaya. - Chciałabym się zająć miksturami dla ciebie póki jest jasno, nie masz nic przeciwko, bym teraz trochę popracowała? - upewniła się.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Z racji tego, że to Sanaya leżała na nim, ona jako pierwsza wyszła z balii, a Fenrir pomógł jej, jeśli taka była potrzeba. Dopiero po tym wstał on sam i także wyszedł z wody, która dzisiaj nie posłużyła im wyłącznie do obmycia swych ciał. Także ostrożnie stawiał kroki na mokrej podłodze, bo nie dość, że jego stopy były mokre, to wokół balii także zebrała się woda. Nie chciał pośliznąć się, stracić równowagi i upaść, bo jeszcze mogłoby to przerodzić się w poważny wypadek, gdyby uderzył w coś głową i stracił przytomność. Może taka sytuacja mogłaby wydawać się mało prawdopodobna dla kogoś takiego, jak on, jednak prawdę mówiąc, miał taką samą szansę na tego typu wypadek, jak ktoś innej płci czy rasy. Główne znaczenie miały tu okoliczności, a nie cechy fizyczne jednostki.
Z wdzięcznością przyjął od niej dwa ręczniki i zaczął się wycierać, przy okazji przyglądając się Sanayi. Przynajmniej teraz wiedział, jak powstaje fryzura alchemiczki.

         – Nie ma problemu – odpowiedział jej, przyjmując specyfik i czekając na to, kiedy San odwróci się do niego plecami. Zastanowił się też nad jej propozycją.
         – Hmm… Może warto będzie spróbować. Wcześniej nigdy nie zdarzyło mi się używać olejków, ale zawsze musi być ten pierwszy raz – odpowiedział, chwilę po tym, jak zaczął nacierać skórę pleców Sanayi migdałowym olejkiem. Robił to normalną ręką, bo w smoczej łapie trzymał butelkę ze specyfikiem.
         – Ale to będzie oznaczało, że ty też będziesz musiała posmarować mi plecy – dopowiedział i nawet uśmiechnął się lekko, jednak ona nie mogła tego widzieć, w końcu była do niego odwrócona tyłem. Fenrir doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że podobało jej się jego ciało i na pewno nie będzie miała nic przeciwko dotykaniu mięśni jego pleców i nasmarowaniu ich olejkiem.
Gdy skończył zajmować się plecami dziewczyny, sam zaczął smarować swoje ciało tym samym olejkiem, jak wcześniej zaproponowała mu Sanaya. Po niedługiej chwili przekazał jej butelkę.
         – Teraz twoja kolej smarowania pleców – powiedział do niej, uśmiechnął się i odwrócił tak, żeby miała jego plecy przed oczami.

         – Czerwone wino? Pewnie – odparł na jej propozycję, gdy już skóra obojgu pachniała jak olejek, którym wcześniej się smarowali. Fenrir założył dolną część swojego ubioru, bo wolał chodzić z nagą klatką piersiową, niż całkowicie nago. Najwyżej Sanaya cały czas będzie mogła sobie oglądać jego mięśnie, co w ogóle mu nie przeszkadzało.
Smokołak poszedł za alchemiczką do barku, nie zaproponował innego trunku, więc od razu można było stwierdzić, że czerwone wino naprawdę mu odpowiada i nie zgodził się na nie tylko dlatego, że jego dziewczyna miała na nie ochotę.
         – Nie ma problemu. Ale, czy ty nie miałabyś nic przeciwko, gdybym patrzył, jak pracujesz? - zapytał od razu. Naprawdę chciał popatrzeć, jak alchemiczka będzie tworzyć mikstury, poza tym, sam znał się trochę na alchemii, więc chciał też zobaczyć, jakich składników będzie używać do tworzenia poszczególnych specyfików.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        - No to chyba oczywiste - zgodziła się, gdy Fenrir poczynił swoje zastrzeżenie. Tak naprawdę nie spodziewała się, że w ogóle usłyszy z jego strony zgodę na stosowanie jakiś dodatkowych specyfików: mężczyźni raczej od tego stronili, uznając zapewne, że to uwłacza ich godności. Widać Fenrir był jednym z tych nielicznych, którzy nie mieli z tym problemu. Ciekawe tylko, czy polubi takie zabiegi...
        - Yhm. Odwróć się - zachęciła go, wyciągając rękę po buteleczkę z olejkiem. Podeszła bliżej, rozcierając specyfik w dłoniach, po czym powoli i z namaszczeniem zaczęła nacierać nim plecy zmiennokształtnego. W jej ruchach było coś podobnego do masażu. Nie przeciągała jednak nadmiernie tej czynności - gdy już nawilżyła plecy swego ukochanego, wytarła dłonie i własne uda.
        - Gotowe - zakomunikowała. - Możesz się ubierać, nie ubrudzi ci koszuli i nie zostawi tłustych plam. To trochę wspomagany olejek - wyjaśniał z dumą w głosie, bo rozumiało się samo przez się, że te ulepszenia były jej dziełem. Zdawało się, że Sanaya czerpie ogromną przyjemność z ulepszania rzeczy codziennego użytku, chyba nawet większą, niż z zajmowania się swoją dziedziną alchemii - budowlaną. To miało swoje uzasadnienie: sprawienie, by olejek nie brudził ubrań stanowiło powtarzanie starych, sprawdzonych przed wiekami receptur, zaś te wszystkie izolujące alchemiczne materiały, niezniszczalne zaprawy schnące w wodzie i inne cuda stanowiły część jej rozwoju, coś, do czego musiała dojść sama, a nie przepisać jedynie gotowy wzór.

        - Proszę - odezwała się Sanaya, gdy już nalała rzeczonego wina do kieliszków i jeden z nich podała Fenrirowi. Był to jak zawsze bardzo dobry trunek, bo alchemiczka na winach akurat znała się całkiem dobrze, głównie przez to, że sama ich już trochę wytworzyła. To było czerwone i wytrawne, ale dość lekkie, idealne na tę porę roku i okoliczności.
        - Och? - Panna Tai zdawała się być szczerze zaskoczona tym, że Fenrir chce obserwować ją przy pracy. - Oczywiście, jeśli masz taką ochotę. Ale to nie będzie nic widowiskowego: póki jest jasno chciałam narysować kręgi, sam wiesz jaka to precyzyjna robota - wyjaśniła. - Ale jakbyś miał ochotę możesz pójść się zdrzemnąć albo przejść się...
        Sanaya go nie wyganiała: po prostu dawała wybór. Wybór, za który nie miała zamiaru się obrażać, co warto nadmienić. To nie było pełne wyrzutu "oczywiście, idź sobie do kolegów, a ja tu sobie zostanę i będę SAMA siedziała nad miksturami DLA CIEBIE". Ten typ pasywnej agresji niezmiernie ją irytował, gdyż była zwolenniczką szczerości w każdej dziedzinie życia.
        Gdy już alchemiczka upewniła się co do zamiarów Fenrira, poszła do pracowni, gdzie od razu odstawiła kieliszek na blat, przy którym zamierzała pracować. Po chwili do puli dołożyła stos kartek, kolorowe atramenty, pióra i stalówki, kilka ksiąg szczodrze przełożonych odręcznymi notatkami, oraz przyciski do papieru. Od razu w oczy rzucał się brak przyrządów kreślarskich, których Sanaya nie używała, bo tego nauczył ją Miguel - zbyt często poprzez przyłożenie linijki rozmazywało się narysowaną już część kręgu, zasłaniało istotną część rysunku albo robiło błędy wynikające ze zbytniego polegania na pomocy z zewnątrz. Panna Tai tygodniami uczyła się rysować odręcznie idealne okręgi i proste linie, oraz na oko wytyczać kąty w pozostałych figurach geometrycznych. Była w tym całkiem dobra.
        - Więc najpierw ta odrutka... - mruknęła sama do siebie, określając kolejność prac. Wybrała ten eliksir, gdyż był najtrudniejszy, wymagał więc najlepszych warunków pracy. Z tą myślą San sięgnęła po duży arkusz papieru i rozłożyła go przed sobą, po czym wybrała jedną z obszernych ksiąg, bo nie pamiętała receptury na wyrywki i musiała upewnić się co do kolejności uzupełniania kręgu. Gdy więc w końcu znalazła jego szkic, pokiwała do siebie z zadowoleniem głową. Jednak dobrze pamiętała ilość poziomów i kolejność ich wypełniania. Z zadowoleniem mogła zająć się przenoszeniem go na kartkę. Była bardzo skupiona na tym, co robiła, nawet jakby teraz Fenrir zaczął domagać się jej uwagi, nie uzyskałby jej. Liczyły się tylko stawiane na papierze symbole. Nie domknęła żadnego z nich, za to kilkakrotnie sięgała po słowniki znaków, by upewnić się czy prawidłowo je stosuje. Śmiało można było stwierdzić, że na tworzenie eliksirów zmarnotrawi czas aż do zapadnięcia zmroku, a i wtedy może nie skończyć.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Wzrokiem odszukał koszulę, gdy Sanaya powiedziała, że olejek nie będzie sprawiał żadnych problemów, jeżeli ją nałoży. Co prawda na początku planował tego nie robić, może nie tylko dlatego, że brał pod uwagę to, że jego koszula może zostać pobrudzona, jednak zmienił zdanie i podszedł do miejsca, w którym wypatrzył część swego ubioru. Szybko nałożył ją i dołączył do alchemiczki, która już rozlewała wino do kieliszków.

         – Dziękuję – odpowiedział i wziął kieliszek w dłoń. Postanowił od razu skosztować wina. Szczerze mówiąc, spodziewał się, że nie będzie to zwykłe, czerwone i wytrawne, bo myślał, iż San ulepszyła je nieco na swój sposób, żeby było lepsze czy coś. Tymczasem okazało się, że nic takiego się nie stało i Fenrir napił się właśnie zwykłego, czerwonego wina, chociaż było ono dobre w sposób, w jaki powinien być taki trunek. Cóż, jego wiedza dotycząca takiego alkoholu kończyła się na tym, że mniej więcej wiedział jak powinno smakować, żeby można je było nazwać dobrym i rozpoznać, iż ma dobry rocznik. Najwidoczniej wiedza jego dziewczyny była o wiele większa. Zresztą, nie tylko w tym, bo w alchemii także, jednak to było jej profesją, czego nie można było powiedzieć o nim, bo on zarabiał przy pomocy miecza.
         – Nawet jeśli, i tak chciałbym popatrzeć. Prawdę mówiąc, rzadko kiedy używam alchemii i tak samo rzadko mam okazję widzieć, jak używa jej ktoś inny – dopowiedział, może nawet tłumacząc się, dlaczego zadecydował, że będzie przyglądał się jej pracy. Poza tym, wydawało mu się też, że nawet on sam mógłby stworzyć mikstury, o których wcześniej rozmawiali, więc Sanaya nie będzie musiała mu nic tłumaczyć, bo zrozumie poszczególne symbole i procesy, a tym samym ona będzie mogła pracować w spokoju.

Ruszył za nią do pracowni i ustawił się tak, żeby mieć cały blat na widoku, aby móc obserwować poczynania alchemiczki i tak, żeby jego fizyczna obecność w ogóle jej nie przeszkadzała.
Smokołak nie odzywał się, nie rzucał niepotrzebnymi komentarzami i pytaniami, a także nie robił czegoś, co mogłoby spowodować niepotrzebny dźwięk i tym samym zniszczyłoby skupienie Sanayi. Po prostu w ciszy przyglądał się temu, co robiła San i, od czasu do czasu, popijał niewielki łyk wina. Szczerze, na początku, gdy jeszcze nie był pewien, czy chce obserwować jej pracę, miał wrażenie, że może mu się to szybko znudzić, jednak w ogóle tak nie było. Fenrir przyglądał się temu wszystkiemu z dziwną ciekawością i w ogóle nie czuł znużenia czy braku zainteresowania tym, co dzieje się przed jego oczami. Wydawało mu się, iż osoba, która to wszystko wykonuje, także ma jakiś wpływ na jego odczucia z tym związane i może dlatego chętniej się temu przygląda. Poza tym w ogóle nie był śpiący, więc nie dałby rady zmusić się do tego, żeby się zdrzemnąć do czasu, w którym alchemiczka skończy swą pracę.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Sanaya z początku jeszcze rejestrowała obecność Fenrira przy prowadzonych przez nią pracach, później jednak przestała go zauważać, tak była skupiona na rysowaniu kręgów. Czy też raczej jednego konkretnego kręgu: ten jeden na odtrutkę miał tak wiele elementów, że zajął jej większość czasu i wymagał absolutnego skupienia, jeśli alchemiczka nie chciała zaczynać całej pracy od początku przez jakiś głupi błąd. Szło jej więc powoli: dwa razy się upewniała, nim przyłożyła stalówkę do papieru, dokładnie zapamiętywała symbole, a jeśli jakiś był wyjątkowo trudny, najpierw ćwiczyła go na osobnej kartce, by w ostatecznym projekcie narysować go bezbłędnie. Krąg zakończyła rysując w jego środku bardzo małe, puste koło, które oczywiście nie domknęła.
        - Gotowe - sapnęła z satysfakcją, wspierając się pod boki. Z trzymanego między palcami pióra na jej szlafrok kapnęła kropla atramentu, zostawiając na nim niewielką plamę, która i tak ginęła wśród kwiatowego wzoru pokrywającego materiał. Alchemiczka nawet tego nie zauważyła. Odłożyła przyrząd do pisania na blat, a krąg posypała drobnym piaskiem do osuszania, po czym zdmuchnęła jego nadmiar i uniosła kartkę na wysokość oczu.
        - Taki dobry, że mogłabym go oprawić w ramki i powiesić w salonie - uznała z uśmiechem, po czym odłożyła kartkę na bok i wyjrzała przez okno, by sprawdzić ile jeszcze ma czasu, bo podczas tego rysowania straciła rachubę.
        - Jeszcze zdążę zrobić kilka rzeczy - uznała, nalewając wina do kieliszka sobie i Fenrirowi. Odeszła na moment od blatu i poszła do jednej z szafek znajdujących się w pracowni. Wyciągnęła z niej duszą puszkę z drewnianym wieczkiem i miskę. Naczynie postawiła przed smokołakiem, po czym przesypała do niej zawartość pojemnika: były to małe krążki chlebowego ciasta, wysuszone i posypane szczodrze przyprawami, wśród których dominowała suszona papryka i najprawdopodobniej oregano.
        - Są świetne do wina - zapewniła. - Sama piekłam. Częstuj się do woli, ale uważaj, bo strasznie uzależniają - ostrzegła żartem nim podjęła swoją pracę.
        Tym razem kręgi były prostsze, a Sanaya miała więcej czasu, by poświęcić uwagę Fenrirowi. Czasami prosiła go o pomoc: chodziło głównie o przyniesienie jakiegoś tekstu albo odłożenie książki na półkę, odnalezienie atramentu o konkretnym kolorze bądź dolanie wina do kieliszka. Jeśli on o coś zagajał, odpowiadała mu bez wahania i z reguły bez przerywania pracy, gdyż ta była już naprawdę lekka. Po chwili miała już gotowy kolejny krąg i kolejny. Na zewnątrz właśnie zaczynało świecić intensywne pomarańczowe światło zachodu. Sanaya jeszcze chwilę stała nad pustą kartką i zastanawiała się co robić dalej, ale nim zdążyła podjąć jakąś decyzję, ktoś załomotał do drzwi wejściowych jej domu.
        - Naya, wróciłaś?! - zawołał Silas z zewnątrz.
        - Jestem, wejdź!
        Łowcy nie trzeba było dwa razy powtarzać - nacisnął na klamkę nim Sanaya wypowiedziała zdanie do końca. Wyglądało na to, że był w świetnym humorze, mina mu jednak zrzedła, gdy zobaczył Fenrira. Chwilę później jednak serdecznie się roześmiał.
        - Kogo ja widzę! - zakrzyknął szybko przemierzając całą długość salonu i wchodząc do pracowni. - Kopę lat, dobrze cię widzieć! Żona mi mówiła, że pojawiłeś się tu kilka dni temu... Odnaleźliście się, to świetnie - uznał z zadowoleniem, ściskając na powitanie dłoń smokołaka. Później zaś jakby coś sobie przypomniał i podał alchemiczce koszyk, z którym przyszedł.
        - Moja upiekła dziś świeży chleb, odkroiła ci kawałek - wyjaśnił. - No i mleko, kawałek wędzonki, groszek, takie tam, co było pod ręką.
        - Dzięki, Silas - odpowiedziała z uśmiechem Sanaya, odbierając od myśliwego koszyk z wiktuałami. Gdy ona odeszła, by odstawić rzeczy na szafkę, on bez zaproszenia usiadł sobie na pierwszym lepszym wolnym miejscu.
        - Co się z tobą działo tyle czasu? - zagadał do Fenrira. - Na długo teraz wróciłeś, co? - zapytał zaczepnym tonem, szturchając smokołaka w ramię. Pewnie był przekonany, że w ten sposób zmusi zmiennokształtnego do wyjawienie czegoś na temat związku jego i Sanayi.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

W ogóle nie przeszkadzało mu to, że Sanaya bardziej skupiała się na pracy, a nie na nim. Dobrze, że właśnie tak było, w końcu to, że starał się zachowywać cicho i nie pytać ją o nic, chyba świadczyło o tym, iż chciał, żeby właśnie tak było. Dlatego też Fenrir ograniczył się do roli obserwatora.
Co prawda, cały czas przyglądał się jej pracy, jednak i tak, gdy zobaczył niemalże ukończony krąg i zaczął postrzegać go jako całość… wydawało mu się, że widzi coś zupełnie nowego, jakby pierwszy raz widział krąg alchemiczny.
Kiwnął głową, gdy Sanaya powiedziała, że jeszcze zdąży zrobić kilka rzeczy. Mógłby zaproponować swoją pomoc, jednak podejrzewał, że jeśli będzie ona potrzebna, alchemiczka sama o nią poprosi. Poza tym, nie chciał jej przeszkadzać, więc na razie nie zmienił swojego postanowienia i nadal miał zamiar ograniczyć się do obserwowania pracy dziewczyny. Poczęstunek przyjął z podziękowaniami. Krążki chlebowe wyglądały dobrze i pewnie jeszcze lepiej smakowały, Fenrir na pewno nie będzie miał obiekcji przed spróbowaniem ich.
         – Zapamiętam – odparł, na uwagę odnośnie do krążków. Najpewniej będzie jadł je i popijał winem, skoro jest to dobre połączenie.
Dobrze przewidział, iż Sanaya będzie prosiła go o pomoc, jeśli będzie to potrzebne. Oczywiście, pomagał jej, chociaż bardziej dotyczyło to podania jej jakiejś konkretnej rzeczy lub dolania wina. Nie narzekał na to, że nie prosiła go o to, żeby grzebał przy kręgach alchemicznych – lepiej było, jeśli ona w pojedynkę zajmowała się tą częścią.

Uśmiechnął się szczerze do Silasa, gdy ten zaśmiał się na jego widok. Uścisnął jego dłoń na powitanie.
         – Tak… Ostatnim razem, gdy tu byłem, nie zastałem cię w domu – odparł po chwili, przypominając sobie swe przybycie do Sadów i szukanie alchemiczki. Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią na pierwszy pytanie mężczyzny. Co prawda, lubił go, ale nie chciał mu zdradzać za wiele na temat tego, co działo się z nim w czasie, w którym Sanaya myślała, że ją opuścił i zostawił.
         – Byłem poza Alaranią, wbrew mojej woli – odpowiedział krótko. Wiedział, że taka odpowiedź pozostawia wiele do domyślenia się i, w konsekwencji, można wymyślić sobie jakieś niestworzone historie, ale trudno. Może powie coś więcej, jeśli Silas będzie drążył temat.
         – Niestety nie – odpowiedział na drugie pytanie. Naprawdę chciałby zostać tu na dłużej i dalej cieszyć się obecnością San, a także tym, że udało mu się ją odnaleźć, jednak musiał zrobić coś ważnego.
         – Jutro wyruszam w podróż. Ja… muszę odbyć ją samotnie, dlatego nie zabieram Sanayi ze sobą – dopowiedział. Po tych słowach, chyba, nie musiał już wspominać, że znowu czeka ich rozłąka. Tym razem, na szczęście, zaplanowana i później, gdy już upora się z problemem, będzie wiedział, gdzie może znaleźć dziewczynę.
         – A co u ciebie? - zapytał dość ogólnie. Nie chciał, żeby wyglądało to tak, że tylko Silas będzie zadawał mu pytania, a on będzie na nie odpowiadał i o nic nie pytał.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        - No właśnie moja mi mówiła - przyznał Silas, gdy Fenrir wspomniał o tym jak się rozminęli. - W sumie wróciłem jeszcze tego samego wieczora, więc jakbyś trochę u nas został to byśmy się spotkali, ale to tam nieważne, wiadomo, miałeś wtedy inne priorytety - zauważył myśliwy, mrugając konspiracyjnie do smokołaka i zerkając szybko na alchemiczkę, która już wracała do stołu z kieliszkiem dla gościa. Tai dyplomatycznie udawała, że nie słyszała jego słów i nie domyśliła się kontekstu. Z uśmiechem nalała Silasowi wina, chociaż tylko odrobinę, gdyż ten powstrzymał ją gestem i cichym pomrukiem "ja tylko na chwilę".
        - O żesz... - mruknął myśliwy na wzmiankę o tym, że Fenrir zniknął wbrew swojej woli. Wsparł łokcie na stole i wychylił się, jakby oczekiwał dłuższej i bardziej kwiecistej opowieści, ale skoro taka nie miała miejsca, to on nie naciskał i co więcej nawet nie wyglądał na zawiedzionego. Najwyraźniej wiedział, że o pewnych sytuacjach po prostu się nie mówi... Albo po prostu planował pociągnąć smokołaka za język w późniejszym czasie - był wszak jednym z największych plotkarzy w wiosce, zawsze doskonale zorientowanym w tym kto, z kim i dlaczego.
        - No co ty? - parsknął na wieść, że Fenrir nie zamierza zabawić u Sanayi zbyt długo. Wyglądał na szczerze zawiedzionego i wyraźnie świerzbił go język by zacząć przekonywać rozmówcę do dłuższego postoju, nim jednak to nastąpiło, pozwolił smokołakowi dokończyć jego wyjaśnienia. Jednak im więcej mówił zmiennokształtny, tym bardziej łowca wyglądał na niezadowolonego. Na wieść, że ma on po raz kolejny opuścić alchemiczkę, Silas spojrzał na Sanayę z mieszaniną oburzenia i żalu w oczach. Ona jedynie uśmiechnęła się niemrawo i wzruszyła ramionami, na razie nic nie mówiąc - jej ruch i tak wystarczył, by zrozumieć, że ona jest z tym pogodzona, chociaż może nie do końca zadowolona.
        - Nie patrz tak - upomniała myśliwego w końcu. - To naprawdę ważne, a ja poczekam. Teraz już wiem, że warto - dodała ciepłym tonem, przytulając się do Fenrira. Na widok tych czułości Silas odpuścił sobie prawienie morałów i jakby dopiero teraz zainteresował się pytaniem, jakie zadał mu smokołak.
        - Wkrótce urodzi nam się kolejne dziecko - oświadczył z dumą. - Ale to pewnie wiesz, bo moja ma już brzuch jak beczka. Twierdzi, że to będzie chłopiec, bo ma smaki na kwaszoną kapustę i takie inne kwaśne rzeczy, a jej przeczucia z reguły się sprawdzają, także ja się cieszę. W końcu drugi chłopak a nie same dziewczyny. No ale nad imieniem jeszcze nie myśleliśmy, nie chcę zapeszyć, bo się już nastawię na syna, a tu bach! i kolejna córka. Także prośmy Pana o pomyślność, by to jednak był chłopak - dodał, popijając wino podane mu przez Sanayę.
        - Niech to, szkoda, że jutro wyjeżdżasz, tak to bym cię gdzieś wyciągnął, ale jak jesteś tu tylko na jedną noc to pewnie wolisz zająć się przez ten czas swoją dziewczyną - zauważył po raz kolejny posyłając im znaczące spojrzenie. - To ja tylko dopiję wino, skoro już Naya mnie poczęstowała, i się zmywam. A właśnie, jak się udały wakacje? - zwrócił się do alchemiczki.
        - Jak zawsze dobrze - przyznała Tai podnosząc ręce by zaprezentować swoje nowe tatuaże. Myśliwy zagwizdał z uznaniem i przysunął się, by lepiej widzieć misterne wzory, które wyszły spod ręki Shana. Sanaya nie zaczynała żadnych opowieści o tym, co spotkało ich ostatniego dnia pobytu w Turmalii, bo wtedy na pewno nie pozbyłaby się Silasa aż do późnej nocy.
        - To co, Fenrir, gdzie teraz wyruszasz? - drążył łowca. - Cóż to wygania cię znowu w podróż? Ledwo znowu zszedłeś się z Sanayą, mógłbyś poświęcić jej więcej uwagi, bo ona młoda już nie jest... Ał! - oburzył się gdy został kopnięty przez obgadywaną kobietę. Za drugim razem również krzyknął z bólu, bo Tai musiała jeszcze poprawić by na pewno dobrze zapamiętał.
        - Nie wypominaj mi wieku! - oburzyła się, bo sama była doskonale świadoma tego, że jest już starą panną, a jej zegar biologiczny tyka szybciej niż by sobie tego życzyła, ale miała swoje powody, by jeszcze nie usidlać Fenrira.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

         – Spieszyłem się, chciałem odnaleźć Sanayę tak szybko, jak byłoby to możliwe – odpowiedział po chwili. Naprawdę tak było. Co prawda, jeszcze przed tym, najpierw musiał dostać się do Alaranii, a później odwiedzić „ojca” i dać mu znać, że nic mu nie jest, ale odnalezienie alchemiczki i tak było dla niego naprawdę ważne.
         – Bo widzisz… gdybym został u was na dłużej, wtedy nie spotkałbym jej na plaży niedaleko Turmalii – dopowiedział. Co prawda było to przypadkowe spotkanie, a oboje chyba na początku myśleli, że mają zwidy, jednak szybko przekonali się, że tak nie jest i są jak najbardziej realni. I naprawdę spotkali się w tym… przypadkowym miejscu. Powiedzieli sobie kilka rzeczy, które musiały być powiedziane, a później udali się do miasta, gdzie działy się pewne rzeczy, które powinno zachować się dla siebie.

Jego uwadze nie uszło to jak Silas pochyla się lekko w jego stronę i czeka na to, aż Fenrir rozwinie swoją wypowiedź. Jednak do tego nie doszło i smokołak miał ku temu pewnie powody. Miał nadzieję, iż myśliwy rozumie, że za tymi kilkoma i dość ogólnymi informacjami kryje się coś jeszcze, ale zmiennokształtny nie chce o tym mówić. Fenrir nie należał do osób, które opowiadają swoją historię każdemu, z kim rozmawiają i, chociaż, Silas nie był dla niego nieznajomym, to i tak czuł pewne obiekcje przed opowiedzeniem mu, gdzie spędził czas, w którym nie było go przy Sanayi.
Już chciał zacząć wyjaśnienia swych następnych słów, jednak alchemiczka przyszła mu z pomocą i myśliwy porzucił ten temat, tak mu się przynajmniej wydawało. A gdy zaczął odpowiadać na postawione mu pytanie, smokołak objął ramieniem przytuloną do niego San. Kiwnął tylko twierdząco głową, gdy mężczyzna powiedział, że Fenrir wolałby zająć się swoją dziewczynę w czasie nocy poprzedzającej rozstanie z nią, lecz także początek podróży, która, jak miał nadzieję, zakończy się tym, że znowu odzyska utracony „fragment duszy”.
         – Muszę udać się tam, gdzie wcześniej przebywałem wbrew swojej woli… Zostało mi tam odebrane coś naprawdę ważnego, co jednocześnie było częścią mojej natury – odpowiedział, dość tajemniczo i zagadkowo. Zamyślił się na chwilę, następnie westchnął cicho i krótko, podejmując pewną decyzję.
         – Powiem ci, jak to wygląda – oznajmił, kierując wzrok na Silasa. Widać było, że smokołak cały czas prowadzi wewnętrzną kłótnię.
         – Powodem wcześniejszej rozłąki mojej i Sanayi było to, że kilka miesięcy temu zostałem porwany przez ludzi pewnego człowieka, który chciał zrobić sobie kolekcję z „niezwykłych stworzeń”. Jego mag nałożył jakąś blokadę w moim umyśle i przez to nie mogę zmienić formy na inną. Chcę odzyskać tę możliwość, a Sanayi nie biorę ze sobą tylko dlatego, że może być to naprawdę niebezpieczne i nie chcę narażać jej życia – opowiedział pokrótce i znowu westchnął, jednak tym razem z ulgą, bo kłótnia w jego głowie dobiegła końca. Oczywiście, pominął kilka szczegółów i przez to wersja ta była o wiele krótsza niż ta, którą opowiedział alchemiczce, gdy się spotkali, jednak powinna ona wystarczyć Silasowi, aby zrozumiał, o co chodzi.

         – A ja uważam, że Sanaya jest piękna i młoda – odpowiedział i wzruszył ramionami w taki sposób, że dało się odnieść wrażenie, iż to, co powiedział, nie było niczym nowym, a tym bardziej żadnym kłamstwem. Zresztą… on naprawdę tak uważał, mimo że całkowicie zdawał sobie sprawę z wieku, do którego mogą dożyć ludzie i z wieku, który może osiągnąć jego rasa.
         – Jak już wrócę, swoją drogą nie mam pewności, kiedy może się to stać, wtedy na pewno zostanę w Sadach na dłużej niż jeden dzień – zapewnił Silasa. Pewnie wtedy jego dziecko już będzie na tym świecie, a mężczyzna będzie chciał pochwalić się mu nowym członkiem rodziny.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Silas tłumaczenia smokołaka przyjął z pobłażliwą miną, kiwając dłonią by ten odpuścił sobie dalsze mówienie.
        - Żartowałem - oświadczył, bo najwyraźniej smokołak uznał jego wyrzuty za poważniejszy niż w rzeczywistości był i pewnie przez to się tłumaczył. Na wzmiankę o spotkaniu na plaży łowca uśmiechnął się jednak miło, jakby udzieliła mu się atmosfera tego wspomnienia. Po prostu cieszył się na myśl, że tych dwoje było szczęśliwych i może w końcu Sanaya uchroni się od staropanieństwa, które dyszało jej w kark. A to, że spotkali się na plaży było wyjątkowo romantyczne - znacznie bardziej, niż jakby wpadli na siebie na ulicy. Oni byli chyba po prostu sobie przeznaczeni.

        Sanaya z przyjemnością wtuliła się w Fenrira nic sobie nie robiąc ze spojrzeń Silasa. Myśliwy w kwestiach damsko-męskich był gorszy niż większość kobiet, tak łapczywie łapał wszelkie przesłanki świadczące o tym, że jakaś para miała się ku sobie. Gdyby to było możliwe, pewnie przekwalifikowałby się na swatkę, niestety jednak żył w zbyt małej społeczności by miało to sens, a poza tym ludzie jakoś podświadomie kojarzyli ten zawód ze starymi kobietami i z mężczyzną jego pokroju pewnie nikt nie chciałby rozmawiać... A szkoda, bo miał do tego talent. "Ciekawe jak by zareagował, gdybym mu to powiedziała...", zastanowiła się przez chwilę alchemiczka i tak ją to rozbawiło, że mimowolnie się uśmiechnęła. Mężczyźni jednak chyba tego nie zauważyli.
        Silas wyglądał na trochę niezadowolonego tym, że Fenrir udzielał mu tak mętnych odpowiedzi. Wiadomo - chciał wiedzieć więcej, a takie słówka tylko wprawiały go w konsternację. Chyba wolałby usłyszeć jakieś rzucone na odczepnego "długo by gadać", "innym razem" albo nawet "i tak byś nie zrozumiał". Myśliwy był człowiekiem prosty i dla niego odzyskiwanie części natury brzmiało zbyt abstrakcyjnie. Uznał jednak, że najwyżej w akcie najwyższej desperacji pociągnie za język alchemiczkę już po tym, jak jej ukochany wyruszy.
        Całe szczęście jednak nie było takiej potrzeby - Fenrir w końcu sam zdecydował się mniej-więcej opowiedzieć Silasowi co się z nim stało w ostatnich miesiącach. To wystarczyło, by zaspokoić ciekawość myśliwego i by nie drążył tematu za głęboko.
        - To dobry z ciebie chłopak - ocenił z całkowitą powagą, jeszcze kiwając głową w ramach niemego uznania. - Pewnie, tak to powinno wyglądać: nawet jeśli dziewczyna sama się pcha w kłopoty jak nasza Naya, to w gestii jej mężczyzny jest dbanie o to, by jej to chociaż trochę uniemożliwić.
        Silas i Sanaya wymienili spojrzenia - on jakby szturchał ją kijem i sprawdzał kiedy straci cierpliwość, a ona jakby już bardzo niewiele jej brakowało. Najpierw wytknął jej staropanieństwo a teraz skłonność do pakowania się w kłopoty.
        - Twoje złośliwości wzajemnie się wykluczają - oświadczyła w końcu alchemiczka.
        - Ale ja nie powiedziałem nic złośliwego - odparł natychmiast myśliwy, dopijając wino jakie nalała mu Tai. - No, ja się będę zbierał, bo mnie zaraz twoja ukochana osobiście wyrzuci, Fenrir. Poważnie fajnie, że się odnaleźliście. Wracaj jak najszybciej to wtedy sobie pogadamy. Dobranoc wam!
        Silas szybko czmychnął w stronę drzwi, bardzo taktownie pozwalając parze spędzić ten wieczór we dwójkę.
        - Dobranoc i jeszcze raz dzięki! - zawołała za nim Sanaya mając na myśli przyniesione jej jedzenie. Gdy już zostali sami westchnęła cicho, masując dłonią udo Fenrira.
        - Nie przypominaj już, że nie wiesz ile to może potrwać - poprosiła. - Wolę o tym jak najmniej myśleć... Wtedy jakoś mi łatwiej - przyznała się. - Idziemy na górę? - zaproponowała, skoro już nie miała żadnej pracy do zrobienia.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Może to i dobrze, że Fenrir zdecydował się powiedzieć Silasowi co nieco o tym, dlaczego go nie było i, jaki ma powód, żeby wyruszać w samotną wyprawę, a także opuszczać Sanayę po tym, jak nie tak dawno udało im się zejść ze sobą. Nawet jeżeli nie podał mu zbyt wielu szczegółów, wyglądało na to, że udało mu się zaspokoić ciekawość myśliwego. Smokołak miał nadzieję, że mężczyzna jest świadom tego, iż obaj nie znają się na tyle dobrze, aby Fenrir mógł wyjawiać mu każdy szczegół swego życia. Alchemiczka była tu na całkiem innej pozycji, bo byli parą, więc nie musieli przed sobą niczego ukrywać i ufali sobie.
         – Tak… Nie chcę, żeby coś jej się stało – odpowiedział po chwili. Nie chciał o tym myśleć, jednak to przyszło samo z siebie… W jego głowie pojawiły się złe myśli. Gdyby to wszystko potoczyło się inaczej, a on nie widziałby żadnych przeszkód w tym, aby San mu towarzyszyła i w trakcie tej wyprawy zginęłaby albo została poważnie ranna, Fenrir na pewno obarczałby się winą przez naprawdę długi czas… albo nawet do końca swego życia. Z dziewczyną łączyły go już takie uczucia, iż wątpił, czy udałoby mu się pogodzić z jej śmiercią. Dlatego też samotna wędrówka wydaje się najlepszym rozwiązaniem, mimo że oznacza ona kolejne, tym razem zaplanowane, rozstanie.
Smokołak nie wtrącał się w drobną wymianę złośliwości między myśliwym, a alchemiczką, po prostu wolał siedzieć cicho. Tym bardziej, że nie było to nic poważnego i nawet same słowa nie wydawały się poważnie brzmieć. Zresztą, i tak szybko to zakończyli, a Silas dopił wina i pożegnał się z parą. Fenrir miał wrażenie, że myśliwy mógłby zostać dłużej i nadal z nimi rozmawiać, jednak nie chciał przeszkadzać i wolał zostawić ich samych, w końcu smokołak miał wyruszać już jutro, więc para musiała się sobą nacieszyć, póki mieli na to czas.
         – Na pewno cię odwiedzę, gdy wrócę – zapewnił zmiennokształtny, nawet uśmiechnął się lekko i kiwnął głową, jakby chciał jeszcze bardziej potwierdzić swe słowa.
         – Dobranoc – pożegnał się z Silasem, który prędko opuścił pomieszczenie i dom, a oni znowu zostali sami.

         – Przepraszam – powiedział do niej głosem, z którego biła szczerość tego jednego słowa.
         – Też nie jest mi łatwo o tym myśleć i opuszczać cię znowu – dopowiedział po chwili. Cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy, gdy usłyszał propozycję dziewczyny.
         – Pewnie – odpowiedział jej dość szybko. Poczekał, aż Sanaya wstanie jako pierwsza i dopiero później on także to zrobił. Złapał ją za rękę i poprowadził za sobą, kierując się, oczywiście, na górę. Nie chciał nic sugerować tym gestem, bo dobrze bawili się w balii. Jednak Fenrir nie obraziłby się na „drugą rundę”, która odbyłaby się w łóżku. W końcu muszą się sobą nacieszyć. Z drugiej strony, gdy Fenrir już wróci, na pewno nadrobią stracony czas.
Gdy byli już na górze, smokołak puścił jej rękę i od razu ściągnął koszulę. Tak było mu lepiej spać, ale Sanaya i tak już to wiedziała, w końcu nie będzie to pierwszy raz, gdy będą w jednym łóżku. Bez słowa podszedł do łóżka i usiadł na nim, po chwili odchylił się do tyłu, kładąc się na nim górną połową ciała. Z ust zmiennokształtnego wydobyło się ciche westchnięcie.
         – To źle, że jakaś część mojego umysłu mówi mi, żebym został tu z tobą i nie zawracał sobie głowy tym, co mi się stało? - zapytał cicho.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Poważny ton i sam dobór słów sprawiły, że Sanaya podniosła na Fenrira wzrok, w którymi widać było mieszaninę wdzięczności i troski jednocześnie. No bo owszem, smokołak nie brał jej ze sobą dla jej dobra i ze względu na jej bezpieczeństwo, ale jednocześnie on sam nie mógł go uniknąć... Tak, mógł walczyć i bronić się, ale to tylko minimalizowało ryzyko, nie niwelowało go zupełnie. San już czuła, że w najbliższych tygodniach często będzie się zamartwiała co się z nim dzieje i czy wszystko w porządku...

        - Nie musisz przepraszać - zapewniła z uśmiechem, a na znak, że się nie gniewa, pocałowała go w kącik ust, głaszcząc go dłonią po policzku. - Po prostu nie wracajmy do tego tematu aż do rana... Obojgu nam to dobrze zrobi - oświadczyła, jakby naprawdę w to wierzyła.
        Późniejszy entuzjazm Fenrira wystarczył by Sanaya przestała się przejmować tym co będzie. Zaraz poderwała się ze swojego miejsca, a gdy smokołak podał jej dłoń, ona za nią bez namysłu złapała. Podobało jej się to jak zdecydowanie poprowadził ją na górę, aż uśmiechała się pod nosem, gdy wchodzili po schodach. W połowie drogi przyszło jej do głowy, że chyba przed wyjazdem zostawiła tam straszny bałagan... Ale liczyła na to, że jej ukochanemu nie będzie to przeszkadzać, ba, że nawet tego nie zauważy. No bo faktycznie, gdy weszli na górę ich oczom ukazał się istny chaos - jakby ktoś włamał się do domu alchemiczki i przetrzepał jej wszystkie szafy, zawartość wyrzucając na zewnątrz, w poszukiwaniu jakiegoś skarbu, którego ostatecznie nie znalazł. Sanaya z tego co pamiętała bardzo chciała zabrać jedne konkretne spodnie na wyjazd do Turmalii i nie pamiętała gdzie je położyła - to był chyba efekt tego zapominalstwa.
        Fenrir jednak całe szczęście się tym nie przejął. Momentalnie zdjął z siebie koszulę i dorzucił ją do reszty tego chaosu, a potem po prostu położył się na łóżku, czemu towarzyszyło bardzo przyjemne dla ucha westchnięcie błogości. Sanaya aż się uśmiechnęła słysząc to, a jego kolejną uwagę przywitała wręcz śmiechem zadowolenia.
        - To chyba nie jest nic złego - zauważyła podchodząc do niego. - To chyba tylko świadczy o tym, że ci na mnie zależy... tak samo jak mnie zależy na tobie. Kocham cię - zapewniła po raz kolejny tego dnia. Usiadła w międzyczasie na jego udach i nachyliła się, by go pocałować. Pocałunek był długi, alchemiczka się nie spieszyła. Niemniej to ona pierwsza go przerwała.
        - Będę na ciebie czekała - zapewniła całując jego powieki. Miękko położyła się na jego torsie, jedną dłonią gładząc go po twarzy. - I nie będę cię namawiała, byś został... Gdybyś teraz został, za kilka lat żałowałbyś tej decyzji, oboje to wiemy. Ale miło by było, gdybyś posyłał mi czasami jakieś wieści z wyprawy - zasugerowała nieśmiało. - Bym wiedziała gdzie jesteś, jak ci idzie... Niestety pewnie nie będę mogła odpowiadać, bo będziesz w stałym ruchu...
        Sanaya spojrzała Fenrirowi w oczy wzrokiem pełnym nadziei, czekając niecierpliwie na jego odpowiedź. Wydawało jej się, że nie powinien jej odmówić, lecz nie znała wszystkich szczegółów - może wolałby nie zostawiać za sobą żadnych śladów, nie zdradzać tego, że gdzieś ktoś na niego czeka, nie ryzykować, że ktoś przechwycić wiadomość, w której pisałby o swoich planach. Nie wiedziała z jakim przeciwnikiem przyjdzie mu się mierzyć i o ile sprytniejszy od niego będzie musiał być.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

         – Może nie muszę, ale chciałem to zrobić – odparł, gdy powiedziała, że nie musiał przepraszać. Wcześniejsza sytuacja i jej słowa wywołały w nim kilka myśli, które ostatecznie i tak skupiły się na tym, żeby przeprosił ją za to, że niepotrzebnie wspomniał o tej niewiadomej, którą był jego powrót do Alaranii. Po prostu czuł, że powinien to zrobić, a przez to też chciał wypowiedzieć to jedno słowo.
         – Tak, masz rację – odparł na kolejne słowa wypowiedziane przez Sanayę. Zgodził się z nią, bo myślał podobnie, jak ona. Pewnie nawet przy pożegnaniu nie będzie wspominał o tym, ile może mu zająć to wszystko. Tak będzie lepiej.

Później poszli na górę. Fenrir, co prawda, szybko zdjął z siebie koszulę i rzucił ją gdzieś na bok, nawet nie patrząc, gdzie wylądowała. Niby położył się na łóżku, jednak od pasa w dół jego ciało nadal było poza nim i ubrane.
         – Nie potrzebuję takich myśli, żeby wiedzieć, że mi na tobie zależy – odpowiedział, a jej obecność na sobie przywitał z naprawdę miłym uśmiechem. Dokładnie takim, który tak bardzo jej się w nim podobał.
         – Wiem, że będziesz… - zapewnił ją. Możliwe, że chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak Sanaya zaczęła go całować, konkretniej jego powieki. Przez to jakoś nie zdecydował się na przerwanie milczenia. Zastanowił się chwilę nad propozycją alchemiczki. Wysyłanie listów było dość ciekawym pomysłem, jednak związanych z tym było kilka przeszkód i niewiadomych.
         – Nie wiem, czy sam będę miał jak wysłać ci taki list – odpowiedział. Jego wyprawa skupiała się głównie na ziemiach leżących poza granicami Alaranii i, z tego co pamiętał, natknął się tam tylko na jedną lub dwie wioski. Nie był pewien, czy będzie miał tam możliwość wysłania listu w jakiś sposób, nawet krótkiego, w którym napisałby, że wszystko w porządku i krótko opisał, jak idzie mu wyprawa i w jakim jej etapie jest.
         – Z drugiej strony, nie będę też pewien, gdzie mam wysłać taki list… W końcu podałaś mi trzy lokacje, w których mam cię szukać – odparł. Jego wyprawa nie była jakaś tajna czy coś, więc wydawało mu się, iż nie będzie problemy z tym, żeby wysłał kilka wiadomości, jeśli w ogóle będzie to możliwe.
         – Chociaż, wcześniej wspomniałaś, że zamierzasz przez jakiś czas zostać tutaj, więc listy będę przysyłał do Sadów – zapewnił ją. Najwyżej, jeśli Sanaya gdzieś wyruszy, przeczyta listy po swym powrocie. Nie chciał też, żeby cały czas siedziała w domu i tylko czekała na to, aż odwiedzi ją gołąb pocztowy albo kurier. Czułby się z tym dziwnie, bo, tak jakby, zmusiłby ją do siedzenia w jednym miejscu, a może San będzie chciała udać się do miasta, żeby tam coś załatwić, odwiedzić kogoś albo kupić rzecz lub rzeczy, których aktualnie jej brakuje.

Fenrir od początku miał przeczucia, że nacieszą się sobą, zanim pójdą spać. Chciał porozmawiać z Sanayą o tym, o czym mówili przed chwilą, jednak nie chciał też przeciągać czasu gadaniem, może nawet trochę niepotrzebnym. Podniósł się lekko, aby, mniej więcej, znaleźć się w pozycji siedzącej. Przeniósł dłoń normalnej ręki na jej udo i przesunął ją, nie robiąc sobie niczego z tego, że teraz znajduje się ona pod materiałem szlafroka. Swe usta natomiast przeniósł na szyję alchemiczki, aby stamtąd wytyczyć sobie drogę, która prowadziła także po policzku, a kończyła się na jej ustach. W usta pocałował ją namiętnie i naprawdę długo. Smoczą łapą zaczął, powoli, ściągać z niej szlafrok, zaczynając od rozwiązania go w pasie i lekkiego odchylenia materiału.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Sanaya uśmiechnęła się pod nosem. Jej umiłowanie do prowadzenia dyskusji sprawiło, że na końcu języka miała wytknięcie Fenrirowi, że to wcale nie działa w tę stronę - to nie z powodu myśli mu na niej zależy, lecz to przywiązanie wywołuje jego przemyślenia. A tego nie da się zatrzymać ani tak łatwo zanegować. Niemniej przekaz smokołaka był jasny, więc kwestie gramatyczne i filozoficzne mogły pozostać na dalszym planie - liczyły się przede wszystkim uczucia, jakie stały za słowami. I ten zniewalający uśmiech, którym zmiennokształtny obdarzył alchemiczkę. San również się uśmiechnęła, a w jej sercu zagościło przyjemne ciepło.

        - Rozumiem - przyznała, gdy Fenrir wspomniał o pewnych technicznych trudnościach z wysyłaniem do niej wiadomości z podróży. Brała tę okoliczność pod uwagę, dlatego czuła jedynie nikły żal na myśl, że jednak jej propozycja nie dojdzie do skutku. Nie wymyślała na siłę żadnych udoskonaleń i rozwiązań, bo nawet nie do końca wiedziała, gdzie zamierza udać się jej ukochany i już po części pogodziła się z porażką, gdy on jednak zaczął drążyć temat.
        - Ale przecież to nie problem... - bąknęła, gdy Fenrir wspomniał o tym, że nie będzie znał adresu. Chciała wyciągać argumenty świadczące o tym, że to nie jest żaden problem, lecz smokołak dalej mówił, dlatego ona zdecydowała się jeszcze przez moment milczeć. Zaproponowane przez niego rozwiązanie alchemiczka przyjęła z aprobatą, kiwając energicznie głową.
        - Nawet jakby mnie nie było to ktoś odbierze ten list - zapewniła. - A ja nie mam w planach długich podróży, tylko takie pojedyncze na odczyty, zakupy, w odwiedziny... Nie będę czekała na cotygodniowy raport, ale dobrze będzie wiedzieć, gdzie jest i jak ci idzie - powiedziała na koniec.

        Później Sanaya i Fenrir już niewiele rozmawiali - znowu skupili się na tym, by nacieszyć się intymnością, bliskością i dotykiem tej drugiej połowy nim nastąpi rozłąka. O pożegnaniu nawet nie wspominali, liczyło się tylko to co tu i teraz, a złe myśli zepchnęli na samo dno umysłu, by nie psuły tej chwili. Werbalnie i fizycznie zapewniali się o uczuciu, którym siebie nawzajem darzyli. W końcu wyczerpani zasnęli, a alchemiczka przez całą noc pozostała wtulona w swego ukochanego. Wbrew własnym zwyczajom nie spała wcale długo - obudziła się w godzinach porannych, lecz nie skoro świt. Czuła się jednak całkiem wypoczęta i nie próbowała ponownie zapadać w sen. Zdawało jej się, że Fenrir również śpi już dość płytko, ale nie zdecydowała się go budzić.
        - Idę do pracowni - szepnęła, bo mógł usłyszeć ją przez sen, po czym pocałowała go delikatnie i wysmyknęła się z jego ramion. Założyła na siebie ten sam szlafrok, w którym chodziła wczoraj, po czym zeszła na parter, w biegu związując się sznurem w pasie. Chciała szybko skończyć pracę, którą zaczęła poprzedniego dnia, jeszcze przed wizytą Silasa. Nie było tego dużo, ale i tak nie chciała marnować na pracę czasu, który mogłaby spędzić ze swoim ukochanym. Dlatego szybko przygotowała sobie stanowisko: zebrała na stole wszystkie odczynniki i narysowane dzień wcześniej kręgi. Gratulowała sobie, że tak zapobiegliwie zawsze miała zapas składników na wszelkie okazje - i te codzienne, jak i te zupełnie nietypowe. Gdyby nie była tak przygotowana, nie byłaby w stanie zrobić tej uniwersalnej odtrutki tak od ręki. Teraz wystarczyło jednak zmieszać wszystkie składniki razem i przeprowadzić energię przez krąg. Sanaya podeszła do tego z olbrzymim skupieniem - aż wstała by wszystko lepiej widzieć. Przygryzając lekko wargę obserwowała jak rozświetlają się kolejne znaki na papierze i jak zmienia się ciecz w zlewce. Gdy domknęła ostatni krąg, odtrutka gwałtownie się zapieniła, po czym ulotnił się z niej gęsty kłąb intensywnie niebieskiego dymu, który zatrzymał się pod niskim sufitem. To dobry znak - świadczył o tym, że reakcja przebiegła prawidłowo i odtrutka spełni swoją rolę. Zadowolona Sanaya wyciągnęła ją więc z kręgu alchemicznego, który zaraz zniszczyła po prostu drąc kartkę. Eliksir rozlała do malutkich fiolek, które stanowiły idealną porcję na jeden raz. Miała na nie przygotowany nawet specjalny skórzany futerał, dzięki czemu nie było szans, by potłukły się w drodze.
        Następne specyfiki zajęły doświadczonej alchemiczce znaczniej mniej czasu i nim Fenrir zszedł do niej na dół, ona miała już wszystko gotowe - na wyczyszczonym stole piętrzył się elegancki stosik mikstur, a Sanaya jakby nigdy nic stała w głębi pracowni i przygotowywała śniadanie.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Przez sen usłyszał pytanie Sanayi, znaczy… tak mu się wydawało, że to słyszy. Coś podpowiadało mu, że jeśli już chce odpowiedzieć na to pytanie, powinna to być odpowiedź twierdząca, więc Fenrir mruknął coś w stylu „Mhm”. Właściwie, nie było wiadome, czy naprawdę ją usłyszał, czy może śni mu się coś, co spowodowało, że wydał właśnie taki odgłos. W każdym razie, alchemiczka na pewno go nie zbudziła, o czym świadczyły nadal zamknięte oczy.
Zbudził się jakiś czas później i szybko zorientował się, że w łóżku leży tylko on. Smokołak przeciągnął się, a później przetarł oczy. Nie potrzebował dużo czasu, żeby domyślić się, iż San pewnie wstała wcześniej od niego i dokańcza teraz to, co zaczęła wczoraj. Poleżał jeszcze chwilę, żeby jego ciało mogło się rozbudzić. Poza tym, nie chciał niepotrzebnie przeszkadzać jej w pracy – to też było argumentem, który przesądził o tym, że poleży sobie jeszcze trochę dłużej. W tym czasie poszukał wzrokiem swoich ubrań, które nawet nie pamiętał, gdzie zostawił wczorajszej nocy. Znaczy… buty na pewno stały gdzieś blisko łóżka, jednak nie miał pewności co do miejsca, w którym leżą spodnie i koszula. Te pierwsze mogą znajdować się gdzieś na podłodze, to wydawało mu się najbardziej prawdopodobne, ale koszula… na pewno będzie musiał poświęcić troszkę czasu na to, żeby ją odnaleźć. Chociaż nawet gdyby jej nie znalazł, a na dół zszedłby bez niej, Sanaya na pewno nie narzekałaby na to.
Spodnie, tak jak przypuszczał, były na podłodze i to niedaleko butów. Fenrir wstał z łóżka, podszedł do dolnej części ubioru i założył go, po chwili to samo zrobił z butami i rozejrzał się po pomieszczeniu, aby zlokalizować górną część swej odzieży. Znalazł ją gdzieś w rogu pokoju, więc poszedł tam i założył ją. Tak ubrany postanowił zejść na dół.

Od razu udał się to pracowni, bo najpewniej właśnie tam znajdzie alchemiczkę. Jednak przedtem, zanim jeszcze zszedł po schodach, uśmiechnął się i zaczął stawiać kroki ostrożniej.
Skradał się do odwróconej do niego plecami dziewczyny. Poczuł, że coś ładnie pachnie i nawet chciał to oznajmić, jednak powstrzymał się w porę, przypominając sobie o planie, który na szybko wymyślił na górze. Najpierw ukradkiem zerknął jej przez ramię, aby sprawdzić, czy robić coś, z czego mogłaby wyniknąć niebezpieczna sytuacja, gdy przejdzie do ostatniego punktu planu. Fenrir wyprostował się, przechylił głowę w bok i złożył kilka pocałunków na szyi Sanayi, przy okazji obejmując ją w talii.
         – Dzień dobry – odparł cicho, niemalże szeptem. W końcu jego usta znajdowały się wtedy naprawdę blisko jej ucha. Jako dodatku do tych słów użył kolejnego pocałunku, jednak ten złożony został niemalże na policzku alchemiczki.
         – Śniadanie naprawdę ładnie pachnie… I pewnie smakuje jeszcze lepiej – powiedział po chwili. Przestał ją całować, jednak cały czas ją obejmował, a teraz stanął na tyle blisko, że San mogła poczuć, jak jej plecy opierają się o jego klatkę piersiową.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Antresola w domu Sanayi była bardzo solidnie zbudowana, na zasadach pełnowartościowego drugiego piętra, dlatego też alchemiczka nie słyszała, że Fenrir wstał i spaceruje wokół łóżka w poszukiwaniu swoich rzeczy - jego kroki zostały odpowiednio wytłumione. Nie wiedziała też, że schodzi po schodach - cały czas była odwrócona plecami do pokoju, bo była zajęta przygotowywaniem śniadania. Nie stanowiło też żadnej tajemnicy to, że panna Tai była trochę przygłucha, bo - jak sama częstokroć powtarzała - usłyszała w życiu o jeden wybuch za dużo. Na dodatek skupiała się w tym momencie przede wszystkim na gotowaniu i nawet przez myśl jej nie przeszło, że jej ukochany mógł się już obudzić. Planowała nawet, że zaniesie mu śniadanie do łóżka... Cóż, przeliczyła się. Ale jeszcze o tym nie wiedziała. W każdym razie zakradnięcie się do niej było łatwiejsze niż zabranie dziecku lizaka.

        Sanaya akurat odłożyła nóż i wycierała blat, gdy zaatakował ją Fenrir. Alchemiczka odruchowo skuliła ramiona i pisnęła - zupełnie nie spodziewała się takiego ataku, a wystraszyła się tym mocniej, że przez większość czasu mieszkała sama i jeszcze nie miała okazji przyzwyczaić się do tego, że ktoś tu oprócz niej jest. Spróbowała odskoczyć, ale przed sobą miała blat, a z boków obejmował ją silne ramiona zmiennokształtnego, więc tylko niemrawo się szarpnęła.
        - Wystraszyłeś mnie! - poskarżyła się, rzucając Fenrirowi w twarz ścierką, która całe szczęście jeszcze nie została wybrudzona, była co najwyżej lekko wilgotna po wycieraniu naczyń. Jej wyrzuty nie były specjalnie poważne, można było poznać to nie tylko po tonie jej głosu, ale również tym, że nie trzepnęła go tą szmatką mocniej. Zaraz zresztą przymiliła się do niego i umościła w ramionach, uśmiechają się od ucha do ucha.
        - Dzień dobry, kochanie - przywitała się, po czym zdjęła mu z twarzy ścierkę i nim zdążył cokolwiek powiedzieć dała mu buziaka na powitanie. - A co jakbym miała nóż w ręce? - zapytała rezolutnym tonem, chociaż chyba wiedziała jaka będzie odpowiedź. W końcu Fenrir znał ją na tyle dobrze by wiedzieć, że nawet uzbrojona nie byłaby w stanie się obronić.
        - Postaram się ze względu na ciebie - zapewniła, słysząc miłe słowa o apetycznym zapachy przygotowywanego przez nią śniadania. Z racji tego, że poprzedniego wieczoru Silas przyniósł jej solidny kawałek domowego chleba, Sanaya zdecydowała się na zrobienie z niego grzanek z ziołowym masłem i serem, do tego trochę wędlin, jajka, pomidory. Na płycie słonecznego marmuru właśnie kończyły się smażyć grube placki z twarogiem, bo alchemiczka od początku nosiła się z zamiarem zrobienia czegoś i na słono i na słodko. Chociaż tej kwestii akurat nie poruszali, spodziewała się, że Fenrir zamierza ruszyć zaraz po śniadaniu więc chciała, by posiłek był konkretny, obfity i dał mu dużo energii.
        - A, właśnie! - zreflektowała się nagle Sanaya. - Tam na stole są mikstury dla ciebie razem z instrukcją jak je używać, wszystkie już skończyłam i popakowałam je tak, że nie ma szans, by którakolwiek ci się stłukła - oświadczyła z niejaką dumą, wskazując stos skórzanych futerałów. - Siadaj do stołu, zaraz będzie śniadanie - dodała jeszcze, a na zachętę, by smokołak nie miał problemów z puszczeniem jej, dała mu kolejnego buziaka. Później zajęła się śniadaniem - zdjęła z marmuru placki oraz grzanki, rozkładając je na osobne talerze. To, co było do podania na zimno, miała już wcześniej gotowe, teraz wystarczyło więc tylko przestawić wszystko na stół, w czym smokołak mógł jej pomóc o ile miał taką ochotę.
        - Smacznego - zachęciła Fenrira, gdy już zasiedli do stołu. - Jak tam, wyspałeś się? Mam nadzieję, że nie obudziłam cię przedwcześnie tym, że tłukłam się tu na dole naczyniami?
Zablokowany

Wróć do „Sady”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości