Równiny Andurii[Bezkresne równiny] Spotkanie z Wampirem

Wielka równina ciągnąca się przez setki kilometrów. Z wyrastającym na środku miastem Valladon. Wielkim osiedlem ludzi. Pełna tajemnic, zamieszkana przez dzikie zwierzęta i niebezpieczne potwory, usiana niezwykłymi ziołami i lasami.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

         – No tak… Trwa to już tak długo, że nawet nie uważam tego za coś dziwnego. Widzisz, są grupy, które uważają, że wampiry nie powinny istnieć, a ludzie do nich należący są do nas naprawdę agresywnie nastawieni. Dlatego też organizują się i polują na przedstawicieli mojej rasy. Częściej im to nie wychodzi niż wychodzi, bo przeważnie nie doceniają potęgi wampira, na którego polują i całe grupy takich osób tracą życie w walce, w której ich „ofiara” nawet się nie spoci… Ale są wyprawy, które im się udają i dopadają wampira, a wtedy cieszą się, świętują, a niektórzy z nich nawet awansują w tej swojej hierarchii i rangach, które tam mają – odpowiedział. Od razu można było poznać, że nieumarły może mieć sporą wiedzę na ten temat i najpewniej już nie raz stanął naprzeciw łowców, którzy chcieli go zabić. Jego obecność tutaj jasno wskazywała, że z takich potyczek wychodził żywy, o ile można tak było powiedzieć o nieumarłym.
         – Wiecie… Większość istot zamieszkujących Alaranię już się do nas przyzwyczaiła. Co więcej, słyszałem o tym, że trafiają się osoby, które lubują się w byciu ugryzionym przez wampira i uwielbiają, gdy ktoś z mojej rasy pije ich krew – dopowiedział. Skoro były wampiry, które miały ulubioną krew do picia, mogły też żyć osoby, które lubią obcować z wampirami.

Mapa, którą spróbował stworzyć dla kotołaków, trafiła w ręce dwójki z nich, którzy zostali odesłani z powrotem do miasta, aby stamtąd nadali wiadomość. Nie była ona dokładna, a umiejętności Vergila w tym zakresie nie były szczególne dobre, o czym ostrzegł ich, bodajże, więcej niż raz, ale mapa i tak powinna być pomocna. Dzięki niej bez problemu trafią do miasta, a później w miejsce, w którym reszta, czyli także i on, będzie na nich czekać. Mimo wszystko, wydawało mu się, że kotołaki zachwycone są jego pamięcią i tym, że wszystko to rysował właśnie z niej. Cóż… żył już tak długo, że naprawdę miał w pamięci mapę Alaranii. Oczywiście, niektóre miejsca miały tam tylko przybliżoną lokację, a im częściej gdzieś bywał, tym lepiej pamiętał, gdzie znajduje się dane miasto lub obszar. Najpewniej zmiennokształtni poprawią później mapę, którą im naszkicował, jednak w ogóle mu to nie przeszkadzało.
Gdy już oddzieliła się od nich dwójka kotołaków, reszta grupy podróżowała do wieczora i dopiero wtedy mała zmiennokształtna oddzieliła się od nich. Co prawda, mogła wyruszyć dopiero następnego dnia, bo i tak planowali odpoczynek, a z nimi mogłaby być bezpieczniejsza, jednak Vergil nie miał zamiaru się wtrącać. Poza tym Mansun i reszta na pewno odwiedzą miejsce, w którym mieszka Kimi i jej babcia. Kapelusz na głowie wspomnianego kotołaka dość dobrze o tym świadczył. Krwiopijca nie wiedział, czy wtedy nadal będzie im towarzyszył. Nie był w stanie tego stwierdzić.
Koty zgodnie stwierdziły, że przyda im się odpoczynek i posiłek, więc wszyscy zatrzymali się i rozpalili ognisko. Vergil zauważył też, że kotołak rozpalający ognisko włada magią ognia. Najpewniej nie była ona u niego rozwinięta na wysokim poziomie, jednak znał ją na tyle dobrze, że bez problemu wzniecił ogień. Nie przeszkadzało mu to, iż nie mógł zjeść pokarmu, którym teraz dzielili się między sobą jego towarzysze. Już dawno się do tego przyzwyczaił.
         – Jest magiczna… Cenna najpewniej też jest – odpowiedział. Gdy spojrzał na kotołaka, od razu dostrzegł, że ten czeka na jakieś szczegóły z nią związane. Myślał krótką chwilę nad tym, czy mu je wyjawić, czy może nie. W końcu zdecydował, co chce zrobić. Decyzja ta na pewno spodoba się zmiennokształtnemu.
         – Oprócz tego, że ma magicznie wzmocnione właściwości, pozwala mi ona na przewidzenie ataku, który wyprowadzi przeciwnik i wzmacnia moje ciało, żebym mógł wyprowadzić druzgoczący kontratak. Znalazłem ją dzięki dziennikowi jednego z moich przodków – dopowiedział. Pod pojęciem „magicznie wzmocnionych właściwości” kryło się oczywiście to, że ciężko było ją zniszczyć, a także praktycznie nie wymagała ostrzenia. Miał nadzieję, że Mansun to wiedział. Jeśli nie i zapytał o to, Vergil zwyczajnie udzielił mu wyjaśnień.

Nagle wszyscy usłyszeli skwierczenie, zupełnie jakby ktoś zaczął wlewać wodę do ogniska i właśnie nad ich ogniskiem pojawił się znany już każdemu, a także denerwujący, jegomość. Pan Winorośl, bo to właśnie on się pojawił, spojrzał na każdą osobę siedzącą przy ognisku, a w jego oczach było widać oburzenie.
         – Co wy wszyscy robicie!? Swój cenny czas tracicie! - odezwał się… a w jego głosie także było słychać oburzenie całą sytuacją, a także tym, co robi grupa, którą obrał sobie do prześladowania.
         – Nie widzi mi się tak długie czekanie, dlatego zaraz wylądujecie na pewnej polanie! - wykrzyczał, a wcześniejsze emocje zajęły nowe, które teraz były bardziej typowe dla poziomu szaleństwa, na którym był Pan Winorośl.
Mag nie chciał być gołosłowny, więc uniósł obie dłonie, cały czas lewitując nad ogniskiem, a z każdego grubego palca wyleciała nieduża kulka, w której wirowały dwa kolory – biel i błękit. Każda z nich, mająca wielkość zbliżoną do gałki ocznej, z nieprawdopodobną prędkością uderzyła w sam środek czoła każdego z członków grupy. Od razu stracili przytomność, a w ostatnich chwilach świadomości słyszeli tylko maniakalny śmiech Pana Winorośli, a później grzmot, gdy ten szalony jegomość przeniósł się z powrotem do swojej kryjówki.

Ciąg dalszy: Vergil i Mansun (a także reszta grupy kotołaków)
Zablokowany

Wróć do „Równiny Andurii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości