Równiny Andurii[Las nieopodal Gór Druidów] Niepamięć

Wielka równina ciągnąca się przez setki kilometrów. Z wyrastającym na środku miastem Valladon. Wielkim osiedlem ludzi. Pełna tajemnic, zamieszkana przez dzikie zwierzęta i niebezpieczne potwory, usiana niezwykłymi ziołami i lasami.
Awatar użytkownika
Avellana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Zielarz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Avellana »

Milczała przez dłuższą chwilę, nie wiedząc co odpowiedzieć i jedynie przyglądając się mężczyźnie skonsternowana.

- Magnus, nie zrozum mnie źle, nie chciałam cię urazić. Ale sam chyba rozumiesz... wiem jakiej jestem rasy.

Potarła czoło w zamyśleniu próbując znaleźć odpowiednie słowa na to, co chce powiedzieć. O dziwo, najprostsze rzeczy zawsze tłumaczy się najtrudniej. Oczywiście, była ogromna część jej życia, której nie znała i prawdopodobnie posiadała nawet jakieś umiejętności, o których teraz nie wie, a nie miała okazji ich spróbować, by dowiedzieć się, że jednak sobie z nimi radzi. Jednak rasa? To tak jakby nie wiedziała jakiej jest płci. Słyszała w jego głosie, jak święcie jest przekonany o tym co widział, ale ona chyba też miała coś do powiedzenia prawda? Zwłaszcza, gdy ktoś usiłował wmówić jej, że ma skrzydła. Przecież to śmieszne… Widziała jednak, że poczuł się urażony jej reakcją, więc tym razem zachowała powagę i postanowiła odwołać się do racjonalnych argumentów.

- Zobacz. – Odwróciła się do niego lekko plecami i sięgnęła za siebie rękoma na ukos, jedną od góry, drugą od dołu, tak że splotła je razem między łopatkami, po czym pomachała nimi trochę. Czuła się nieco głupio, ale sytuację należało wyjaśnić.

- Przecież nawet gdybym miała skrzydła, a byłyby niewidoczne, to chyba nie mogłabym tak zrobić prawda? Twoje wyrastają z pleców, przecież czułabym gdybym miała tam coś takiego.

Zerknęła na niego i powróciła do swojej normalnej pozycji. Nie dodała, że miała okazję obejrzeć sobie jego skrzydła i że absolutnie fascynowała ją ich anatomia. Matko, przecież gdyby zapytała, czy może je sobie podotykać wziąłby ją za jakąś nawiedzoną. Może kiedyś będzie okazja. A jeśli nie to koniecznie musi znaleźć anioła! W końcu były ogromne, a teraz ich nie było wcale widać. Zdała sobie jednocześnie sprawę, że w myślach obaliła własny argument, bo przecież, gdy przewracała upadłego na plecy, skrzydła się schowały do tego stopnia, że w ogóle zniknęły. Na pewno jej to wytknie. Ale w takim razie jak działają? Magicznie przyczepione, jak na klej? Czy Powiązane z kręgosłupem, albo łopatkami? Teraz, gdy jej ciekawość została rozbudzona, bardzo ciężko będzie jej przejść nad tym do porządku dziennego. Zwłaszcza, że skrzydła mężczyzny w ogóle teraz zniknęły. Ech. Miała chyba teraz minę jak dziecko, któremu powiedziano, że nie zasłużyło na prezent. Czas wrócić do kwestii bieżących. O, na przykład jej rasy.

- Takie rzeczy jak to, czy jest się człowiekiem, czy aniołem chyba się wie, prawda? Może i straciłam pamięć, ale wymazany z umysłu mam jedynie swój nastoletni okres. Przez ostatnie kilka lat nie wydarzyło się nic, co wzbudziłoby moją wątpliwość – powiedziała, patrząc w ziemię.

Nie do końca było to prawdą. Zastanawiała się bowiem, czy to normalne u ludzi, że potrafią czasem sprawić, że coś się dzieje. Nie nazwałaby tego magią, w końcu nie umiała tym władać na życzenie. Ale czasami udało jej się... coś zrobić. Przypomniała sobie jak wiele razy jej zioła leczyły choroby, z którymi nie mogły poradzić sobie inne zielarki, zarzekając się jednak, że stosowały dokładnie ten sam specyfik. Avellana wówczas zazwyczaj wzruszała ramionami i zwalała „winę” na dawkowanie, ale wiedziała, że chodzi o coś więcej. Czuła energię, która wtedy z niej opadała, powodując nagłe zmęczenie u dziewczyny, a widoczną poprawę zdrowia u pacjenta. Nie wiedziała jednak, czy powinna zdradzać takie informacje nowo poznanej osobie, zwłaszcza że nie wiedziała na ile popularne w tej krainie jest posługiwanie się magią.

Uśmiech na jej twarz przywołało znów dopiero podejrzliwe spojrzenie, jakie Magnus posłał w kierunku naparu.

- Nie otruję cię przecież, po co bym cię wcześniej opatrywała? Nie żeby to się w ogóle przydało. – Wzruszyła ramionami i z zadowoleniem spostrzegła, że jednak się skusił na ziółka. I dobrze. Szybko pójdzie spać.

Złapała jeden z kijków leżących na stosiku opału, i trąciła nim płonące drewno, sprawiając że ognisko wypluło z siebie snop iskier, które wzleciały zaraz w powietrze. Śledziła je chwilę wzrokiem, po czym drgnęła wystraszona, gdy w lesie za nią coś zaszeleściło mocno. Po chwili jednak z koron drzew wzbił się zabłąkany nietoperz, odlatując gdzieś zaraz, a ona uśmiechnęła się pod nosem na własną reakcję.
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

Niemalże wywrócił oczami, gdy usłyszał jej odpowiedzieć. Na szczęście udało mu się przed tym powstrzymać, bo gdyby to zrobił, mogłaby to źle odebrać i nawet się obrazić. Chyba.
         – Wiesz, jakiej jesteś rasy? Nie byłbym tego taki pewien… Nie po tym, co przed chwilą widziałem – powiedział do niej. Cały czas trwał przy swoim zdaniu i nie zanosiło się na to, żeby je zmienił. Wyglądało na to, że był uparty. Należał do osób, których zdanie ciężko jest zmienić. Miało to swoje wady i zalety, jak wszystko zresztą.
Czyżby zastanawiała się nad jego słowami? Nawet gdyby to robiła, Malthael podejrzewał, że i tak w nie nie uwierzy i nadal będzie uważała, że jest człowiekiem. Natomiast rzeczywistość była inna, przynajmniej według niego i według tego, co widział przez chwilę. Naprawdę żałował, że nie zna sposobu na pokazanie jej tych obrazów albo na to, żeby mogła jakoś widzieć jego oczami, wtedy sama zobaczyłaby, że z jej pleców wyrastają skrzydła. W dodatku nie były one białe, więc Avellana nie mogła być aniołem światłości.

Przyglądał się temu, co robi dziewczyna. Starał się przy tym nie spoglądać w stronę jej piersi, których część była widoczna, w dodatku zostały wprawione w lekki ruch, gdy Avell ruszała ręką za plecami.
Po chwili, bez słowa, też odwrócił się do niej plecami i wykonał podobny gest. Wskazało to, że jego skrzydła są magicznie ukryte, a nie stały się niewidzialne.
         – Widzisz? Doskonale wiesz, że mam skrzydła, a i tak nie dotykam ich, gdy wykonuję gest podobny do twojego – powiedział, ponownie siadając przodem do niej.
         – Twoje skrzydła też mogą być tak ukryte, tylko że przez utratę pamięci możesz o tym nie wiedzieć – dodał szybko. Gdyby nie to, co zrobiła, całkiem możliwe, iż nie wpadłby mu do głowy taki argument, jednak tak się stało. Tym samym był to chyba najbardziej sensowny argument, który mógł zastosować w tej dyskusji, aby wskazać, że może mieć rację.
Właściwie… sam nie wiedział, w jaki konkretnie sposób działa to, że może panować nad tym, kiedy skrzydła mają się pojawić, a kiedy zniknąć. To była magiczna część jego ciała, jednak nadal miała z nim ciągłe połączenie, dlatego też mógł nad nimi panować. Może całkowite odzyskanie pamięci, bez różnicy, kiedy to się stanie, pomoże mu w dokładniejszym zrozumieniu ich działania.

         – Tak naprawdę, mogłabyś być tego pewna, jakbyś nie straciła pamięci – powiedział do niej, przedtem zastanawiając się nad czymś. Naprawdę tak uważał.
         – Nigdy nie wydawało ci się, że może jest sposób na odzyskanie utraconych wspomnień? Żeby dowiedzieć się prawdy o sobie? - zapytał. Wydawało mu się, że gdyby znalazł się w jej położeniu, na pewno szukałby sposobu na przywrócenie sobie pamięci, nawet jeśli okazałoby się, że nie da się przywrócić jej w całości, a da się to zrobić wyłącznie z fragmentami. Zgodziły się na taki zabieg magiczny, bo niewątpliwie byłoby trzeba użyć w jego trakcie magii. Dlaczego by to zrobił? Bo może nawet część wspomnień powiedziałaby mu więcej o nim samym i pomogła odpowiedzieć na pytanie „Kim jest?”.
         – Tak… Raz jeszcze przepraszam cię za to, że zmarnowałaś na mnie swoje leki – odezwał się i spojrzał gdzieś w bok. Na dokładnym poznaniu zdolności regeneracyjnych jego ciała również mu zależało i wydawało mu się, że Avellana też chciałaby je poznać. Inaczej, chyba, nie pytałaby go o to.
Napar od dziewczyny pił powoli, głównie dlatego, że jeszcze parował i ogólnie był dość gorący. Tymczasowo między nimi zapanowała cisza, jednak przecież nie musieli cały czas ze sobą rozmawiać.

Przypomniał sobie o swoich skrzydłach. Jeśli spadł, one także powinny być uszkodzone, poza tym, chyba, leżał na boku, więc mogłyby być też pokryte krwią. Przerwał picie naparu i spojrzał za siebie, w końcu musiał mieć trochę wolnej przestrzeni, skrzydła nie mogły być małe, jeśli miałyby unieść kogoś jego wagi i budowy ciała.
Nagle z jego pleców wyrosła para skrzydeł o czarnych piórach. Tylko, że teraz w ogóle nie przypomniały tych, które wcześniej widziała u niego Avellana. Przede wszystkim były czyste, a poszczególne pióra nie były pozlepiane przez krew, nie było też widać na nich żadnych uszkodzeń. Ogólnie, wyglądały tak, jakby w ogólne nic im się nie stało w wyniku wcześniejszych wydarzeń. Część piór, głównie te znajdujące się bliżej pleców upadłego, odbijała światło ogniska, przez co wydawały się połyskiwać. Malthael najpierw przyjrzał się swoim skrzydłom, patrzył na nie tak, jakby widział je pierwszy raz… i rzeczywiście tak było, w końcu nie widział ich po tym, jak stracił pamięć. Dopiero później spojrzał na towarzyszkę.
         – Chcesz obejrzeć je sobie z bliska? - zaproponował. Miał zamiar przez jakiś czas ich nie ukrywać, żeby ponownie móc poczuć ich znajomy ciężar.
Awatar użytkownika
Avellana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Zielarz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Avellana »

Avellana westchnęła. Ależ z niego uparciuch! Co za absurdalna dyskusja w ogóle, przecież jest człowiekiem z krwi i kości! Widziała jednak jego powątpiewające spojrzenie, gdy swoim machaniem rękami próbowała udowodnić swoją rację. Mężczyzna zaraz po niej jednak zrobił dokładnie to samo, mówiąc o tym, o czym ona sama wcześniej pomyślała. Dziewczyna zaklęła w duchu uświadamiając sobie, że na argumenty z tym facetem nie wygra. Ubzdurał sobie, że nie jest człowiekiem i nie pogadasz! Znużona przeczesała dłonią włosy, układając je na plecach. Była zmęczona i chciało jej się spać, ale mimo że nie podejrzewała Magnusa o jakieś złe zamiary, to chciała by jego pierwszego zmorzył sen. Sprawę ułatwiał fakt, że wiedziała, iż nastąpi to całkiem niedługo, dzięki jej ziołowej herbatce, chyba że anioły są na takie rzeczy odporne. Nie słyszała w sumie wcześniej o niczym takim, a poza tym napar nie nastawał na jego zdrowie, więc ta jego magiczna krew nie powinna ruszyć do ataku. Gdy temat zszedł na jej utracone wspomnienia, jej mina zrzedła nieco, a dziewczyna oparła się bardziej na ręce, opuszczając wzrok.

- Oczywiście, że szukałam takiego sposobu – odparła, ale w jej głosie nie było słychać urazy, lecz raczej rezygnację i pogodzenie się z losem.

- Wiesz, na początku w ogóle sądziłam, że wspomnienia wrócą same, po jakimś czasie. Jednak mijały dni, a ja nadal nie pamiętałam nawet jak mam na imię. To takie nieprzyjemne – powiedziała nagle i spojrzała na anioła. Zastanawiała się ile czasu minęło nim on przypomniał sobie własne imię. Dwa, trzy uderzenia serca od oprzytomnienia? U niej minęły lata.

- Oczywiście, że chciałabym wiedzieć kim jestem. Czuje taką pustkę w sobie, brakuje mi pewnej części mnie, zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie miałam jeszcze do tej pory okazji, by spróbować silniejszych środków. Próbowałam sama się trochę pobawić ziołami, ale nie przynosiło to żadnego rezultatu. Pewnie można by spróbować zdziałać coś magią, ale... – zawiesiła głos i o dziwo uśmiechnęła się lekko. – Po pierwsze nie mam na to pieniędzy, a po drugie... trochę się boję – przyznała się rozbawiona. Naprawdę miała pewne opory przed tym, by ktoś obcy majstrował z magią przy jej umyśle. Traktowała tę część swojej osoby bardzo poważnie, być może właśnie dlatego, że była tak uszkodzona. Zależało jej jednak bardzo na tym by odzyskać wspomnienia, więc szansa, że w końcu uda się do jakiegoś maga była coraz bardziej prawdopodobna.

Przez swoje zamyślenie nie zwróciła nawet uwagi na to, że zapadła między nimi cisza. Avellana lubiła spokojne wieczory i zazwyczaj większość z nich spędzała samotnie, więc przerwa w rozmowie nie przeszkadzała jej specjalnie. Trzeszczący ogień i szum wiatru stanowiły wystarczające tło dla dziewczyny, by rozmarzyć się i rozleniwić, w sam raz na sen. Nagle jednak zobaczyła, jak zza Magnusa wyrastają jego potężne skrzydła. Bez żadnego ostrzeżenia! Wyprostowała się od razu, poświęcając mu całą swoją uwagę i z lekko rozchylonymi w podziwie ustami obserwowała czarne pióra, w których odbijał się ogień, nadając im kolor i połysk gorącej smoły. Teraz nie były już pozlepiane od krwi i ściśnięte razem, lecz pięknie rozpostarte. Na pytanie Magnusa prychnęła ze śmiechem.

- No jasne, że chcę! – odparła wprost i przysunęła się zaraz do niego, siadając nieco za jego plecami, by dokładniej obejrzeć skrzydła.

- Niesamowite – mruknęła pod nosem, dotykając piór. Były o wiele twardsze i sztywniejsze niż się spodziewała. W niczym nie przypominały delikatnego ptasiego pierza, mimo że z daleka wyglądały na bardziej puszyste. Ale w sumie skoro mają unieść dorosłego mężczyznę muszą być mocne. Poza tym, w ten sposób stanowią świetną osłonę. Może nie przed strzałą czy innym bełtem, ale przed czymś na pewno. Dziewczyna przesunęła w zamyśleniu dłonią po olbrzymim skrzydle i nagle zamarła, jakby coś jej przyszło do głowy.

- Magnus, ty to czujesz? – zapytała nagle, zerkając na niego zza jego pleców. – Wiesz, nie chciałabym cię dotykać wbrew twojej woli – powiedziała, chowając uśmiech za skrzydłem. Niepoprawna z niej dziewucha, no ale cóż.

W samych piórach na pewno nie ma czucia, ale o, tutaj, ten łuk, jakby kość ramienna skrzydła, od której odchodzą wszystkie pióra. To chyba czuje. Potoczyła wzrokiem wzdłuż brzegu tej części ciała anioła, aż do jego pleców, hm, całkiem umięśnionych zresztą. Tym razem jednak darowała sobie komentarz, zaabsorbowana miejscem, w którym skrzydło wrastało w łopatkę anioła.

- Fascynujące – zamruczała, przysuwając twarz bliżej, by lepiej widzieć w ciemnościach.
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

Patrząc na minę Avellany, która pojawiła się, gdy zapytał o jej wspomnienia, w jego głowie pojawiła się myśl, że poruszył poważniejszy temat niż mógł początkowo przypuszczać. Trudno, rozpoczął to i nie ma już odwrotu. Stwierdzenie to można by było też zastosować w kwestii jego upadku, jednak nie wiedział, czy na pewno, w końcu jeszcze nie przypomniał sobie, co też musiało się zdarzyć, że zdecydował się na zrezygnowanie z bycia aniołem światłości, tym samym stając się upadłym aniołem. Cały czas wyczekiwał momentu, w którym to sobie przypomni. Zresztą, nie tylko to, bo według niego najlepiej byłoby, gdyby odzyskał całą pamięć ot tak, w ciągu jednej chwili. Malthael doskonale zdawał sobie sprawę, że tak się nie stanie, jednak i tak pewna część jego umysłu brała pod uwagę taką możliwość, a on sam odczuwał przez to chęć co do tego, aby takie wydarzenie rzeczywiście miało miejsce.
Nie wiedział, dlaczego w myślach przypuścił, że Avell nie szukała sposobu na odzyskanie pamięci, nawet sam stwierdził, że takie myśli są dziwne i niepoprawne, bo dziewczyna na pewno próbowała coś zrobić w tym kierunku. Jej późniejsze słowa tylko potwierdziły jego przypuszczenia. Te dotyczące, oczywiście, tego, że próbowała przywrócić sobie wspomnienia, a raczej szukać sposobu, żeby to zrobić.
         – Wiem jakie to uczucie – powiedział krótko.
         – …Możesz żywić do mnie jakieś negatywne uczucia w związku z tym, że moja pamięć powoli wraca, co nie stało się w twoim przypadku, jednak wiem, że niewiedza jest nieprzyjemna – dodał. Owszem, mogła zaprzeczyć temu co powiedział i od razu przyznać, iż tak nie jest i nie czuje czegoś, co można nazwać negatywnym w związku z tym, że on, powoli, odzyskuje pamięć, jednak Magnus i tak będzie twierdził coś innego. Nawet, jeśli na początku wydaje jej się, że tego nie czuje, gdzieś w głębi siebie na pewno coś takiego wyczuwa. Brał też pod uwagę możliwość, że jej zaprzeczenie byłoby prawdziwe. Brał pod uwagę wszystkie możliwości.

         – Pieniądze można zebrać, a strach przezwyciężyć – powiedział po chwili. Zdawał sobie sprawę, że może to nie brzmieć zbyt poważnie, jednak według niego była to dobra rada.
         – Nie zrozum mnie źle, ale wydaje mi się, że w twoim przypadku można pomóc wyłącznie magią – dodał. Chciał powiedzieć coś jeszcze i było to po nim widoczne, jednak w ostatniej chwili ugryzł się w język i to dosłownie, bo naprawdę poczuł język między swoimi zębami, a na jego twarzy zagościł ledwo widoczny grymas bólu, który i tak szybko się ulotnił. Takie ugryzienie naprawdę boli. Nad tym, co chciał dodać do swojej wypowiedzi, zastanowił się dwa razy i zdecydował, że teraz nie czas na takie propozycje. Stwierdził tak głównie ze względu na ich krótką znajomość.

Właściwie, nie spodziewał się, że jego skrzydła wywołają taką reakcję u Avellany. W dodatku wyraźnie ożywiła się, gdy zapytał ją, czy chce obejrzeć je z bliska.
Upadły anioł wyprostował się, cały czas siedząc i zaczął wpatrywać się w ogień, gdy ona oglądała jego skrzydła, nie wzbraniając się nawet przed tym, żeby ich dotykać. Spodziewał się, że najpierw go o to zapyta, jednak nie przeszkadzało mu to, bo, szczerze mówiąc, czucie czyjejś dłoni dotykającej jego skrzydła w ten sposób, było dziwnie przyjemne. Nawet przyłapał się na tym, że na jego twarzy pojawił się uśmiech, którego Avell nie mogła zobaczyć.
         – Czuję – znowu odpowiedział krótko, chociaż chciał coś dodać i znowu myślał przez chwilę nad tym, czy chce to powiedzieć, czy nie.
         – I jest to dziwnie przyjemne… Nie, żebym narzekał czy coś – zdecydował się jej o tym powiedzieć, jak już słychać. W tym momencie nie mógł już tego cofnąć i pozostało mu czekać na jej reakcję lub słowa z tym związane.
         – A czuję to, bo skrzydła są częścią mojego ciała tak samo, jak jest nią ręka lub noga. Oczywiście, są one magiczne, dzięki czemu mogą znikać i pojawiać się wtedy, kiedy chcę… jednak nadal są połączone z moim ciałem – mówił dalej. Właściwie, było to rozwinięcie odpowiedzi na jej wcześniejsze pytanie i mógł je powiedzieć wcześniej, przed tym swoim „wyznaniem”.

         – Poczekaj chwilę… Mam pewien pomysł – odezwał się i wstał, uważając, żeby nie uderzyć ją, przypadkowo, skrzydłem lub nie zahaczyć nim o nic. Zmienił pozycję. Usiadł plecami do ognia w taki sposób, że Avellana mogłaby usiąść obok niego albo za nim. Miała tym samym większe pole manewru i obserwacji. W dodatku pojedyncze pióra w kolorze czerni, jak i cała skrzydlata konstrukcja, którą tworzyły, wydawała się jeszcze piękniejsza, gdy pokrywał ją blask ognia.
         – Myślę, że teraz będzie ci się je lepiej oglądać – oświadczył, odwracając się do niej i spoglądając jej w oczy, w których teraz także odbijał się ogień. Były brązowe, jednak naprawdę ładne. Praktycznie pierwszy raz widział taki kolor oczu, w końcu stracił pamięć i nie pamiętał, czy znał lub widział osoby o podobnych oczach.
Poczuł, jak nagle zaczyna doskwierać mu senność. To było jej pierwsze uderzenie, dlatego było słabe i do wytrzymania. Pierwsze, ale nie ostatnie. Najpewniej niedługo będzie musiał się położyć i zaśnie.
         – W tym twoim naparze było też coś, co teraz sprawia, że czuję się senny, prawda? - zapytał, głównie dla upewnienia się, czy ma rację.
Awatar użytkownika
Avellana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Zielarz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Avellana »

Pokręciła zdecydowanie głową, słysząc jego założenie. Nie miała do niego żadnej urazy, nawet jej to nie przyszło do głowy. Dopiero teraz, gdy poruszył ten temat, dotarło do niej tylko, jak dziwne jest ich spotkanie, biorąc pod uwagę to, że oboje mają problemy z amnezją.

- Cieszę się, że odzyskujesz pamięć – powiedziała szczerze. – Dlaczego miałabym żywić do ciebie urazę tylko dlatego, że dane było tobie coś, czego mi brakuje? To nie ty mi odebrałeś wspomnienia, nie mam do ciebie o nic żalu. Taki jest już los, cieszę się, że chociaż tobie udało się przypomnieć kim jesteś.

Co do przezwyciężania strachu i gromadzenia pieniędzy, by ostatecznie udać się do kogoś, kto mógłby jej pomóc, Avellana nie skomentowała słów anioła. Środki gromadziła od dawna, przekazując je na swój rachunek w banku w Nowej Aerii. Zakładała bowiem, że zanim uzbiera potrzebną sumę, przezwycięży swoje opory przed magiczną ingerencją w swój umysł. Miasto może i nie należało do najuczciwszych, zrodzone z handlu i tylko z niego żyjące, jednak właśnie dzięki temu łatwo było niemal z każdego miasta w Alaranii przekazać monety na swój rachunek, bez konieczności zmierzania do samej siedziby banku. Co jak co, ale akurat w tej kwestii podchodzili poważnie do uczciwości, czego Avellana nie omieszkała dokładnie sprawdzić. Nie była to jednak informacja, którą dzieliła się z każdą nową poznaną osobą. Ważne było dla niej, by nie podróżować z pełnym mieszkiem i mieć przy sobie tylko to, co niezbędne.

Jej ręka zamarła nad jego skrzydłem, gdy powiedział, że czuje jej dotyk, a gdy dodał, że jest to całkiem przyjemne, uśmiechnęła się lekko pod nosem, nie komentując tego jednak. Poza tym w międzyczasie sama doszła do wniosku, że w końcu ciężko byłoby poruszać czymś, w czym się nie ma czucia. Słuchała jak jej tłumaczył mniej więcej jak to działa, kiwając lekko głową w zamyśleniu, czasem przekrzywiając ją na bok, gdy się nad czymś zastanawiała.

- Zawsze myślałam, że anioły po prostu składają skrzydła, gdy ich nie używają. Wiesz, jak ptaki – powiedziała niepewnie, zastanawiając się, czy aby nie obrazi się o to porównanie. Przyglądała mu się z lekko zmarszczonymi brwiami, gdy się przesiadał, zastanawiając się, do czego dąży. Zrozumiała gdy usiadł tyłem do ognia, rozkładając znów całe skrzydła. Zaśmiała się wesoło, niczym dziecko.

- Teraz to się popisujesz. – Szturchnęła go zaczepnie w plecy, próbując objąć wzrokiem całe to opierzone niebo, które rozpostarło się nagle przed nią. Rzeczywiście wyglądało to imponująco i Avell coś czuła, że Magnus doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

- Co do skrzydeł... skoro macie umiejętność magicznego ich chowania i ujawniania, czemu w ogóle ich używacie do latania? Czemu ten wasz pan nie obdarzył aniołów po prostu zdolnością latania? Chociaż skrzydła same w sobie uważam za przepiękne, na pewno musi być to czasem niewygodne.

Dziewczyna nie zastanowiła się dwa razy nad swoimi słowami, rzadko kiedy to robiła prawdę mówiąc. Nie chciała w żaden sposób urazić Magnusa, powiedziała po prostu to, co miała na myśli, a jako osoba zupełnie niereligijna pojęcie boga jako takiego było dla niej zupełnie abstrakcyjne. Kiedyś dla żartu powiedziała przy hrabinie, że gdyby go poznała, może byłoby inaczej. Ale wtedy dostała burę! Maria Lucia była osobą bardzo wierzącą i tego samego oczekiwała od otaczających ją osób. Avell nauczyła się więc nie wychylać ze swoim sceptycyzmem. Teraz tak jej się jakoś wymsknęło.

Pytanie mężczyzny ją zaskoczyło, ale nie zbiło z tropu, więc dziewczyna nie dała nic po sobie poznać. Jeśli chodzi o napary nasenne, ich wyczucie nie zależało od predyspozycji fizycznych czy magicznych osoby, która je spożywa, ale od inteligencji. Jeśli ktoś bez mrugnięcia okiem przyjmował fakt, że nagle jest bardzo senny, mimo że przed chwilą był trzeźwy jak świnia, to nie jej wina. Osoby bystrzejsze orientowały się zazwyczaj, że czymś je naszprycowano, właśnie ze względu na zmianę samopoczucia, a nie specyficzny smak czy zapach naparu, ten bowiem smakował jak zwykła ziołowa herbata. Dlatego jeśli Magnus już teraz się zauważył, że jego senność jest raczej niespodziewana, ona nie odwiedzie go od tej myśli, zwłaszcza gdy napar porządnie zacznie działać.

- Owszem – odparła i odsunęła się od niego nieco, mimo że raczej niewygodne byłoby dla niego sięgnięcie za plecy, by ją złapać. Wolała jednak mieć tą chwilę na wyjęcie sztyletów, gdyby upadły zdecydował się na głupi ruch zaatakowania jej.

- Nie miej mi tego za złe proszę, nic ci nie będzie. Powiedzmy, że jest to moje małe zabezpieczenie. Dziewczyna musi umieć o siebie zadbać – powiedziała szczerząc ząbki w wesołym uśmiechu. Naprawdę nie miała w stosunku do niego złych zamiarów, wręcz taki głęboki sen pomoże mu w regeneracji organizmu. Jeśli oczywiście jest jeszcze co uleczać. Lubiła go i nie miała zamiaru mu zrobić krzywdy, miała więc nadzieję, że nie zacznie się nagle miotać jak wściekły. Zwłaszcza, że teraz byłby mocno spowolniony w walce.
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

Gdy usłyszał jej odpowiedź i to, że nie żywi do niego urazy przez to, co dzieje się z nim, a nie stało się z nią, uznał, iż trochę źle ją ocenił w tej kwestii. Musiał przyznać, że po części najpierw pomyślał, co sam by zrobił i poczuł, dopiero później, może nieco nieświadomie, pomyślał, że ona mogłaby zachować się podobnie.
         – Właśnie dlatego, że jest mi dane coś, co tobie nie było… - odpowiedział. Chociaż teraz, jak już zdał sobie sprawę z tego, co powiedział wcześniej, jej odpowiedzi i słów, które wypowiedział przed chwilą, czuł się jakoś dziwnie głupio.
         – Przepraszam… Nie powinienem brać cię za taką osobę – dodał, chcąc się usprawiedliwić. Jak tak teraz o tym myślał, mógł inaczej dobrać słowa albo w ogóle nie poruszać tego tematu, ale stało się i już nie mógł tego zmienić. Na szczęście dość szybko zmienili temat rozmowy.

Pokazał skrzydła i pozwolił jej na oglądanie ich, co też ktoś mógłby uznać za jakąś formę przeprosin, jeżeli słyszałby ich wcześniejszą rozmowę. Sam zaproponował, żeby je sobie obejrzała z bliska, więc nie przeszkadzał mu jej dotyk. Właściwie, co już sam stwierdził i to na głos, było to całkiem przyjemne uczucie.
         – Tak też możemy robić, jednak czasami lepiej jest je po prostu schować przy pomocy magii – powiedział po chwili. Chciał dopowiedzieć coś jeszcze, jednak zamyślił się i skończyło się to tylko na tym, że otworzył usta i wydobył z nich pojedynczą literę, którą było „P”. Znowu sobie coś przypomniał.
         – Przypomniało mi się, że tam na górze anioły nie chowają swoich skrzydeł, a właśnie składają je za plecami, gdy ich nie używają. Nie muszą sprawiać, żeby stawały się one niewidzialne, w końcu przebywają tam pośród innych skrzydlatych – odezwał się po tym niedługim czasie, w którym milczał i niemalże zastygł w bezruchu, nawet jego serce zaczęło bić wolniej, jednak Avellana, raczej, nie mogła tego wyczuć.

         – Może… – odparł, uśmiechając się lekko. Wcześniej nie uważał tego co zrobił za coś, co można nazwać popisem, jednak teraz spojrzał na to właśnie z takiej perspektywy i stwierdził, że dziewczyna może mieć trochę racji.
         – Przy okazji sprawiłem też, że dalsza obserwacja moich skrzydeł będzie dla ciebie lepsza – dopowiedział. Blask ogniska podkreślał nie tylko jego skrzydła, bo robił to także z mięśniami pleców upadłego, a, jako że był dobrze umięśnionym osobnikiem… cóż, było na co popatrzeć.
         – Na te pytania, niestety, nie znam odpowiedzi… Znaczy, skrzydła nie są takie niewygodnie, jakie mogą się wydawać. Szybko idzie się do nich przyzwyczaić. Poza tym, także uważam, że są one naprawdę piękne – powiedział to, przenosząc swój wzrok z powrotem na skrzydła. Nie mógł obejrzeć ich w całości, w końcu jego szyja nie mogła pozwolić mu na taki obrót głowy.
         – Em… Oczywiście chodziło mi ogólnie o skrzydła, a nie wyłącznie o moje – poprawił się szybko. Z drugiej strony, musiałby skłamać, gdyby powiedział, że ma brzydkie skrzydła i nie podoba mu się ich kolor, wielkość lub ułożenie piór czy coś innego.

         – I tak przyda mi się sen. Myślę, że tobie on także się przyda – powiedział, w jego głosie nie było słuchać, że jest na nią zły za zawartość naparu.
Tymczasem noc robiła się coraz zimniejsza, co dało się wyczuć nawet mimo tego, że siedzieli blisko ognia, któremu daleko było do przygaśnięcia. Malthael postanowił, że jutro, już w dzień, spróbuje wyciągnąć swój miecz z ziemi. Miał nadzieję, że znajdzie już w sobie potrzebne siły do wykonania tego zadania. Będzie musiał także odszukać pochwę, bo najpewniej znajduje się ona gdzieś w pobliżu. Może nawet poprosi Avellanę o pomoc w poszukiwaniach.
         – Hmm… Noc zapowiada się na zimną… Masz może przy sobie coś, czym moglibyśmy albo mogłabyś się przykryć? - zapytał nagle. Odpowiednio rozłożony płaszcz mógłby ukryć przed zimnem zarówno jego, jak i ją. Brał pod uwagę także to, że dziewczyna może odebrać jego słowa nie tak, jakby chciał. Może też nie ufać mu na tyle, żeby zgodzić się na propozycję. A jeśli uznałaby, że odstąpi mu przykrycie… nie przyjmie go i powie, że wytrzyma i, żeby to ona się nim przykryła. Spoglądał na nią niepewnym wzrokiem, wyczekując na jakąkolwiek odpowiedź.
Awatar użytkownika
Avellana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Zielarz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Avellana »

Avellana, chociaż większość swojej uwagi poświęcała obserwacji skrzydeł anioła, przenosiła spojrzenie na jego twarz za każdym razem, gdy się odzywał. Jednak gdy temat zszedł na różnicę w odzyskiwaniu przez nich wspomnień, nie spuszczała wzroku z Magnusa jeszcze przez dłuższą chwilę, nie przerywając mu w tłumaczeniu się. Nie, żeby tego od niego wymagała, tylko widziała po prostu, że czuje potrzebę usprawiedliwienia swoich poprzednich słów. Nawet wówczas milczała jeszcze chwilę, analizując jego słowa. Była w o tyle bardziej korzystnej sytuacji, że siedziała za jego plecami, więc ona mogła obserwować reakcje upadłego z łatwością, on natomiast musiałby się za każdym razem odwracać.

- Nie przepraszaj, nie ma za co – odparła w końcu raczej beznamiętnym tonem. – Nie znasz mnie, to naturalne że często będziesz mylił się w ocenie moich zachowań. Każdy jest inny, równie dobrze rzeczywiście mogłabym mieć do ciebie o to pretensje, chociaż mi wydaje się to bezsensowne. Przecież nie ma twojej winy w tym, że nic nie pamiętam.

Spojrzała ponownie na jego skrzydła. Chociaż oglądała je już od dobrych kilku chwil, nadal nie mogła się napatrzeć. Było to dla niej coś tak odmiennego od szarej codzienności, do której przywykła. Potrzebowała właśnie tego elementu niesamowitości w świecie, czegoś tak wyjątkowego jak potężne skrzydła, umożliwiające zwykłemu człowiekowi (no dobra, aniołowi), wznieść się w powietrze niczym ptak. I chociaż jej pytania odnośnie wygody były szczere i wynikały z rzeczywistego zainteresowania, o tyle doskonale zdawała sobie sprawę, że gdyby sama miała wybór pomiędzy „zwykłym” unoszeniem się w powietrzu, a posługiwaniem się parą ogromnych skrzydeł, wybrałaby to drugie.

Uśmiechnęła się ledwie dostrzegalnie, gdy przypomniał sobie kolejną rzecz. Obserwacja tego procesu była jak oglądanie dziecka, które uczy się chodzić. Najpierw wstaje niepewnie, chwiejąc się na niewprawionych nogach i opiera się o coś, by nie upaść. Później stawia krok po kroku, często upadając po drodze, aż w końcu nie upada już więcej. Nim się człowiek obejrzy, ten mały berbeć biega wokół tak prędko, jak gdyby urodził się z tą umiejętnością. Gdy teraz to do niej dotarło, nie mogła zrozumieć, dlaczego wcześniej spodziewała się, że pamięć powróci niczym fala, zalewając umysł wszystkimi wspomnieniami i informacjami. Chociaż może i tak się zdarza. Magnus najwyraźniej należał jednak do pierwszej grupy i może nawet tak było lepiej. Nagły napływ wspomnień mógłby przecież okazać się wstrząsem i mieć całkiem spory wpływ na zdrowie psychiczne człowieka.

Powracając do tematu skrzydeł anioła, Avellana obrzuciła je ostatnim spojrzeniem i cofnęła się nieco na trawie, by upadły mógł je ponownie złożyć.

- Są piękne – przyznała ponownie, po czym przeniosła spojrzenie na plecy mężczyzny. Dla ich opisania użyłaby z kolei wyrażenia „cholernie imponujące”, lecz akurat tą opinią nie miała zamiaru się z nim dzielić. Niech za bardzo nie obrasta w piórka. Swoją drogą też bardzo miło ze strony ślepego losu, że zesłał jej na tymczasowego towarzysza sympatycznego i przystojnego faceta, a nie jakiegoś paskudnego oprycha. Taki na pewno zacząłby się miotać w szale na wieść o tym delikatnym uśpieniu, stanowiącym skutek działania naparu. Anioł natomiast utrzymał rezon za co należało mu się uznanie i takie mógł dostrzec w oczach dziewczyny. Prawdopodobnie to też było jedną z przyczyn, dla których zdecydowała się podzielić z nim okryciem.

- Mam płaszcz – powiedziała jedynie po krótkiej chwili milczenia i sięgnęła po swoją torbę, grzebiąc w niej ostrożnie, by nie powyrzucać przy okazji wszystkich swoich specyfików. Zwinięte w misterny rulonik okrycie leżało na samym dnie, nadając torbie kształt, chroniąc ewentualne fiolki przed stłuczeniem w razie upadku i sprawiając też, że materiał nie pogniótł się za mocno. Avellana ostrożnie wyjęła płaszcz i rozwinęła go. Okazało się wówczas, że jest wystarczająco długi, by po założeniu okryć całą jej postać, aż do stóp, oraz posiada dość duży kaptur i ozdobne zapięcie, by utrzymać go pod szyją. Broszkę dziewczyna włożyła z powrotem do bagażu, po czym spojrzała na Magnusa uważnie, powstrzymując lekki uśmiech z połowicznym sukcesem. Jakkolwiek jego naga pierś była widokiem zdecydowanie przyjemnym, to na pewno aniołowi będzie przez to zimno w nocy. Ona po pierwsze nie była aż taką samarytanką by zupełnie odstępować mu okrycie, a po drugie szczerze wątpiła w to, by mężczyzna na to przystał.

- No dobrze. Trochę robi się zimno i z pewnością zmarzniesz, a ja najwyraźniej mam za miękkie serce, by ci na to pozwolić. Śpimy więc pod płaszczem, jest dość duży, obejmie nas oboje – stwierdziła, po czym wycelowała nagle palcem w anioła.

- Ale wierz mi, jeśli chociaż raz poczuję twoją rękę nie tam, gdzie powinna się znajdować, sprawię, że będzie ci brakować czegoś znacznie cenniejszego niż wspomnienia, rozumiemy się? – zapytała z lekkim uśmiechem, nie mogąc już się powstrzymać. Miała jednak nadzieję, że potraktuje ją poważnie, gdyż zawsze spała uzbrojona, a jako że nie miała w zwyczaju rzucać słów na wiatr, byłaby wielka szkoda, gdyby zmarnował się taki materiał genetyczny.
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

Trochę żałował, że nie mógł widzieć ekspresji na twarzy Avellany, gdy rozmawiali, a ona siedziała za jego plecami. Jednak, z drugiej strony, mógł doświadczyć dotyku na swoich skrzydłach i już wcześniej przyznał, że jest to na swój sposób przyjemne. Może, w pewnym sensie, na jego ocenę miał wpływ też sposób, w jaki dziewczyna dotykała poszczególnych części skrzydeł.
         – Wolałem cię przeprosić, właśnie dlatego, że źle oceniłem twoje zachowanie – powiedział po chwili. Chciał nawet odwrócić się albo przynajmniej spróbować to zrobić, aby móc ją obserwować, jednak pomyślał, że może mu się to nie udać. Poza tym, Avell nadal oglądała jego skrzydła i wyglądało na to, że minie jeszcze trochę czasu, zanim jej się to znudzi. O ile jej się to znudzi.

Chciał ją o coś zapytać, bo właśnie przyszło mu to do głowy. Skoro pozwolił jej na oglądanie swoich skrzydeł, dlaczego nie pójść z tym dalej i nie zabrać jej w powietrze? Mogłaby zobaczyć, jak to jest latać i oglądać Alaranię z góry. Ostatecznie, z jego ust wydobyła się pojedyncza litera i nic więcej, w dodatku powiedział to na tyle głośno, że mogła to usłyszeć. Malthael zrezygnował z zadania jej pytania związanym z lataniem dlatego, że przypomniał sobie o wywarze, który dała mu wcześniej do wypicia, a także zdał sobie sprawę z tego, iż robi się śpiący. Poza tym była noc, więc, co prawda, uczucie latania byłoby to samo, jednak świat z góry ogląda się o wiele lepiej podczas dnia. Może zapyta ją o to jutro. Podejrzewał, że usłyszy odpowiedź twierdzącą.

Chyba mógł już schować skrzydła, bo ona wycofała się i przestała je oglądać. Najwidoczniej napatrzyła się już. Upadły anioł najpierw złożył swoje skrzydła, przez co, na chwilę, przyległy do jego pleców, aby krótko po tym zniknąć. Czuł jej wzrok na swoich plecach, które teraz były lepiej widoczne, w końcu nie były już zasłaniane przez czarne pióra. Najpewniej oceniała go w myślach, znaczy… budowę fizyczną jego pleców, a on, trochę mimowolnie uśmiechnął się, bo zdawał sobie sprawę z tego, jak jest zbudowany i że kobiety na pewno mają na co popatrzeć. W końcu, nie tylko mężczyźni lubili sobie popatrzeć na wdzięki kobiet, w przeciwną stronę działało to podobnie.
Swoją drogą, on zawsze mógł trafić na jakąś staruszkę lub dziewczynę brzydką albo całkowicie nie w jego typie przez co… w sumie też mogłaby wydawać mu się nieładna. Miał dziwne wrażenie, że babcia śliniłaby się jeszcze bardziej, gdyby zaczęła oglądać jego ciało. Aż wzdrygnął się tę myśl i od razu wyrzucił ją z głowy, żeby umysł nie podsunął mu całkowicie nieprzyjemnych obrazów. Wracając… Mal miał niebywałe szczęście, że trafił na piękną dziewczynę, w dodatku znającą się na medycynie i taką, której charakter kazał mu pomóc, a nie zostawić na pastwę losu albo okraść i dopiero wtedy zostawić go na tej polanie, żeby poradził sobie sam. Tak, wydawało mu się, że Avellana jest w jego typie. Chociaż… dziwnie było to stwierdzać, bo nie do końca przypomniał sobie, co, według niego, powinna mieć przedstawicielka płci pięknej, aby mógł stwierdzić, iż jest ona w jego typie.

Kiwnął głową, gdy powiedziała, że ma płaszcz. Zaczął przyglądać się, jak szuka go w swojej torbie. Rozwinęła płaszcz, a Malthael przyjrzał się materiałowi i jego wielkości. Wydawało mu się, że zmieszczą się pod nim oboje, jednak będą musieli położyć się bardzo blisko siebie. Chyba.
Podniósł dłonie w obronnym geście, gdy z jej ust padła groźba skierowana w jego stronę. Także się uśmiechnął, chociaż było to dość słabo widoczne, nawet biorąc pod uwagę fakt, że blask ogniska padał dokładnie na jego twarz.
         – Nie jestem takim typem… osoby. A patrząc na to, że płaszcz należy do ciebie, ja nie mogę rzucać w twoją stronę takimi groźbami – powiedział do niej po chwili. Uśmiech przerodził się w uśmieszek, jednak szybko znikł z twarzy skrzydlatego.
         – Nie mogę ci też zabronić oparcia głowy o moje ramię, jeżeli uznasz je za wygodne, skoro i tak wygląda na to, że będziemy musieli leżeć blisko siebie – dodał, a na jego twarzy znowu pojawił się uśmieszek. Niby mówił to żartem, jednak naprawdę nie przeszkadzałoby mu, gdyby Avellana skorzystała z takiej propozycji. Owszem, była to propozycja, jednak tak jakby ukryta pod żartobliwym brzmieniem zdania, które wypowiedział.
Upadły anioł sięgnął do sterty suchego drewna, obok której siedział i wrzucił kilka gałęzi do ognia. Przez chwilę wpatrywał się w płomienie zabierające się za drewno i zaczynające je trawić, aby później przenieść spojrzenie na nią.
         – Przed snem, dobrym pomysłem będzie dorzucenie do ogniska sporej liczby gałęzi, żeby nie zgasło przez noc – podzielił się z nią swoim pomysłem, chociaż wydawało się to dość oczywiste. Rozejrzał się wokół, jednak na polanie nie znajdowało się nic, co mogłoby posłużyć im za podparcie pod plecy. Nie musieliby wtedy leżeć na trawie, chociaż i tak była ona dość miękka.
Awatar użytkownika
Avellana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Zielarz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Avellana »

Z ust anioła znów wydobył się jakiś nieartykułowany dźwięk i teraz już Avellana uśmiechnęła się lekko, postanawiając jakoś zareagować. Był to bowiem kolejny raz, gdy zdawało jej się, że mężczyzna chce się odezwać i w ostatniej chwili gryzie się w język.

- Wiesz, odnoszę wrażenie, że za dużo myślisz – powiedziała dość rozbawiona. – Oczywiście mogę się mylić, ale wiesz, wolę uprzedzić... jak chciałbyś coś powiedzieć to się nie krępuj. Rozumiem, że możesz być nieco zdezorientowany, więc nie przejmuj się i pytaj.

- Też nie sądzę, żebyś był takim typem, ale wolę uniknąć ewentualnych nieporozumień. Z mojej strony nie masz się czego obawiać, tak sądzę – powiedziała też się uśmiechając. Już z natury była dość pogodną osobą, a do tego Magnus był jej zdaniem całkiem zabawny w swoim sposobie bycia. Na jego kolejne słowa zaśmiała się na głos, nie mogąc się powstrzymać, miała jedynie nadzieję, że nie poczuje się wskutek tego urażony.

- Przepraszam – powiedziała w końcu, zakrywając lekko usta palcami, po czym udała, że robi nagle bardzo poważną minę, jednocześnie odrzucając włosy na plecy teatralnym ruchem.

- Wypraszam sobie! Jestem porządną dziewczyną! – powiedziała, po czym znów się zaśmiała. Widać utrzymywanie poważnej miny nie wychodziło jej zbyt dobrze.

Wbrew jednak własnemu rozbawieniu jej słowa były prawdziwe. Te kilka lat, które spędziła na dworze hrabiny, obfitowały w liczne nauki dobrego zachowania i kultury. W praktyce polegało to na przykrywaniu beztroski i spontaniczności Avellany w kontaktach międzyludzkich płaszczem dobrych manier i wstrzemięźliwości. Sprawiło to, że dziewczyna odruchowo zachowywała się tak, jak tego od niej wymagano i tylko czasem spod tej maski wydobywała się jej prawdziwa, radosna i szczera natura. Maria Lucia niechybnie dostałaby zawału, gdyby dowiedziała się, że jej podopieczna ma zamiar spać w środku lasu, na trawie, przykryta jedynie płaszczem, w dodatku z mężczyzną, którego dopiero co poznała. Na tą myśl Av poczuła ukłucie tęsknoty za kobietą, która uratowała jej życie i dała schronienie. Nie chciała jednak dać się ponieść uczuciu melancholii w towarzystwie więc potrząsnęła lekko głową dla odzyskania rezonu i uśmiechnęła się lekko.

- Możesz śmiało dorzucić drwa, jeszcze trochę mamy w zapasie – powiedziała, po czym rozejrzała się w poszukiwaniu najlepszego miejsca na spoczynek. W końcu podeszła poza obręb korony drzewa, gdzie leżało mnóstwo małych gałązek, mogących uwierać w plecy. Przyklęknęła dość blisko ognia, by czuć jego ciepło w nocy i położyła się wprost na trawie, owijając wcześniej torbę jej paskiem i kładąc ją sobie pod głowę. Płaszcz rozpostarła najbardziej jak się dało, przykrywając się „swoją częścią” i pozostałą pozostawiając na trawie obok siebie. Jak się okazało rzeczywiście będą musieli leżeć dość blisko siebie, a gdy zorientowała się, że nieco ją to mimo wszystko peszy, uśmiechnęła się pod nosem z absurdalności sytuacji. Zerknęła w końcu na anioła, ze zdziwieniem konstatując, że Magnus wciąż jest przytomny, mimo że już dawno powinien zmorzyć go sen. W związku z tym będzie musiała jeszcze chwilę powstrzymać własny, by zasnąć dopiero po nim. Ot, środki ostrożności.
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

Zastanowił się chwilę nad słowami Avellany. Najwidoczniej zauważyła, że waha się nad powiedzeniem czegoś kolejny raz i, ostatecznie, rezygnuje z odezwania się do niej.
         – Czasami lepiej jest nie mówić pewnych rzeczy. Poza tym, jak zastanowię się nad tym, co chcę powiedzieć, będę miał pewność, że nie powiem nic głupiego – odpowiedział jej, jednak zapamiętał słowa dziewczyny.
         – Niczego się nie obawiam z twojej strony. Nie wyobrażaj sobie za dużo – powiedział, uśmiechając się, w jego głosie można było także usłyszeć żartobliwe tony, przez co od razu na myśl przychodziło to, że nie mówił poważnie. Z drugiej strony, naprawdę się jej nie bał, mimo że nie rozstawała się ze swoimi sztyletami i wiedział, że potrafi nimi walczyć. W dodatku przeczucie już wcześniej podpowiadało mu, że umiejętności Avellany związane z walką stoją na dość wysokim poziomie. Mimo tego wszystkiego podświadomie czuł, że walczy od niej o wiele lepiej i, gdy musieliby stoczyć ze sobą pojedynek, wygrałby go.
         – Nic się nie stało – odparł krótko, gdy odezwała się po tym, jak udało jej się opanować swój śmiech. Spodziewał się różnych reakcji na swoje słowa, więc jej śmiech nie uraził go w ogóle.
         – Tutaj nie miałbym takiej pewności – odezwał się, a przez to, że przyglądał się jej ubraniu, łatwo było stwierdzić, co też miał na myśli, kiedy wypowiadał te słowa. Wydawało mu się, że jeżeli Avell byłaby porządną dziewczyną, na pewno nie nosiłaby sukni, która odsłania tyle ciała. Nie patrzył się na nią za długo, nie chciał, żeby stwierdziła, iż gapi się na nią albo na te apetyczniejsze części jej ciała. Przeniósł wzrok na ogień i dorzucił kilka gałęzi.

Zaczął przyglądać się, jak jego towarzyszka układa się do snu. W międzyczasie dorzucił do ognia jeszcze więcej drewna. Właściwie, to wrzucił tam większość tego, co zebrali, jednak zrobił to tak, żeby nie przydusić tym ognia, bo wtedy mógłby go zgasić, a oni nawet nie wiedzieliby o tym.
Później podszedł do miejsca, w którym położyła się dziewczyna. Usiadł na trawie za nią i położył się, najpierw odkrywając część płaszcza, a później przykrywając się nim. Pozwolił na to, żeby to ona leżała bliżej ognia. Czuł narastającą senność. Położył się na lewym boku, mając widok albo na jej włosy i plecy, albo na jej twarz, zależne było to ot tego, jak położyła się ona.
         – To… dobranoc – powiedział i zamknął oczy. Zasnął szybko, głównie przez ten wywar, który mu wcześniej podała.

***************

Obudził się rankiem, gdy poczuł, że promienie słoneczne muskają skórę na jego policzku. Zupełnie jakby promienie słońca były dłońmi, a ich końcówki palcami, które teraz biegają po jego twarzy i tylko czekają na to, żeby otworzył oczy. Cóż… udało się, bo Malthael spojrzał właśnie na trawę, na której leżał. Spostrzegł, że leży na prawym boku, więc najpewniej odwrócił się w trakcie snu. Powoli przewrócił się na lewy, chcąc sprawdzić, czy Avellana też już się zbudziła. Chyba spała. Spała lub leżała, nie mógł powiedzieć, czy ma otwarte, czy zamknięte oczy, bo leżała do niego plecami. Nie chciał jej zbudzić, więc jeszcze raz powoli przewrócił się na bok, tym razem na prawy. Odkrył się i wstał. Zsunął tym fragment płaszcza ze śpiącej dziewczyny, więc szybko go poprawił. Nie chciał jej zbudzić.

Zauważył, że w ognisku pozostały jeszcze rozżarzone fragmenty drewna. Wyglądało na to, że udało mu się dorzucić do ognia tyle gałęzi, żeby paliły się całą noc. Przypomniał sobie też, że po przespanej nocy miał spróbować wyciągnąć miecz z ziemi. Miał zamiar zrobić to właśnie teraz. Najpierw wykonał kilka ćwiczeń rozciągających, już będąc w pobliżu oręża. Dopiero po tym złapał za jego rękojeść i pociągnął w górę. Poczuł, że ostrze poruszyło się, jednak niewiele. Spróbował raz jeszcze. Znowu to samo. Kolejna próba spowodowała, że ostrze wysunęło się o połowę jego części, która utknęła w gruncie. Wziął wdech, zamknął oczy i przywołał skrzydła.
W ogóle nie zaprzątał sobie głowy tym, że może być obserwowany przez Avellanę. Cóż, jeżeli tak jest, dziewczyna będzie miała ciekawe widowisko. Malthael mocniej złapał rękojeść miecza i zaparł się o ziemię. Pociągnął go w górę, w tym samym czasie odbił się od podłoża i wykorzystał siłę skrzydeł, żeby wznieść się na wysokość koron niektórych drzew.

Udało mu się wyciągnąć miecz. Upadły triumfalnie podniósł oręż w górę, a promienie słoneczne zaczęły się odbijać od lśniącego ostrza i niektórych piór składających się na jego skrzydła. Osoba obserwująca to mogłaby nawet odnieść wrażenie, że miecz trzymany przez skrzydlatego wydaje się płonąć, jednak było to tylko słońce odbijające się w jego ostrzu. W każdym razie, widok był naprawdę warty zobaczenia i zapamiętania, o ile Avell miała szczęście oglądać to wszystko. Po chwili wylądował na trawie i schował skrzydła. Następnie, już z bliska, zaczął oglądać swój oręż. Już nie miał wątpliwości co do tego, że miecz ten należy właśnie do niego.
Awatar użytkownika
Avellana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Zielarz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Avellana »

Cudem powstrzymała prychnięcie, gdy stwierdził, że nie ma się z jej strony czego obawiać. Mimo zranionej dumy nie odezwała się jednak uznając, że nawet lepiej dla niej, by nie doceniał jej bojowych umiejętności. W razie czego będzie łatwiej go pokonać, jeśli potraktuje ją z pobłażaniem, jak dziewczynkę ze zbyt ostrą bronią, jak większość mężczyzn ma to w zwyczaju. Podobnie nie skomentowała kolejnej uwagi, co do jej stroju, przyzwyczajając się powoli, że Magnus ma nieco bardziej konserwatywne podejście co do kobiecych ubrań niż ludzie z krainy Marii Lucii. Tam zwiewne suknie lub spodnie i bluzki były normalnym, codziennym odzieniem, a ona jakoś nie zwróciła uwagi, że w innych miejscach kobiety noszą się nieco skromniej. Było to z jej strony albo niedopatrzenie, albo najzwyczajniej w świecie się z tym nie liczyła w doborze stroju. Jej było tak wygodnie i już.

Leżała chwilę twarzą do ognia, słuchając jak anioł w końcu kładzie się za nią, okrywając się płaszczem.

- Dobranoc – odpowiedziała, jednak leżała jeszcze chwilę, nasłuchując jego oddechu i czekając aż stanie się bardziej miarowy, oznaczając że mężczyzna zapadł w sen.

Dźwięk trzaskającego ognia i cichy szum koron drzew działał jednak niezwykle kojąco i po chwili ona również zaczęła odczuwać znużenie. Obróciła się delikatnie, spoglądając przez ramię na swojego towarzysza, upewniając się, że śpi, po czym sama usnęła po chwili głęboko, nie śniąc o niczym.

***


Nie obudziło jej nic szczególnego, ot zwykła krzątanina, kroki Magnusa, promienie słońca na twarzy i śpiew ptaków, od dawna już zwiastujących nadejście poranka. Otworzyła oczy i przeciągnęła się lekko, po czym uniosła na łokciu, rozglądając się za upadłym. Dostrzegła go kawałek dalej, mocującego się z mieczem wbitym w ziemię. Nie odezwała się słowem, nie chcąc się zdradzać i dekoncentrować go lub po prostu nie chcąc się jeszcze zdradzać. Ostrze miecza musiało utknąć głęboko w ziemi, gdyż mężczyzna ewidentnie miał problem z wydostaniem go stamtąd, a na słabego nie wyglądał. Po chwili na jej oczach anioł znikąd rozwinął skrzydła, które z takim zainteresowaniem obserwowała wczoraj wieczorem, a które w świetle dnia prezentowały się równie okazale. Chociaż mimo wszystko, ze względu na to, że były czarne jak smoła, o wiele lepiej im było w nocy, w świetle ognia. Mimo wszystko sam widok upadłego wzbijającego się w powietrze można śmiało nazwać pięknym. Rozgrzebana ziemia wokół miecza rozwiała się na boki od uderzenia powietrza, gdy broń wystrzeliła razem z mężczyzną w górę. Na tryumfalne uniesienie miecza w stronę słońca dziewczyna uśmiechnęła się lekko, dodając Magnusowi kilka punktów za poczucie dramatyzmu, po czym zaczęła się powoli zbierać.

Podniosła się i wytrzepała mocno płaszcz z ziemi i trawy, która zdążyła go pokryć w nocy, tworząc przy tym wystarczający hałas, by anioł zorientował się, że dziewczyna już nie śpi. Zwinęła materiał w równie misterny rulonik, jakim był poprzednio i znów schowała go na dno torby, jako że dzień, mimo wczesnej godziny, już teraz zapowiadał się niezwykle upalnie. Co przypomniało jej również o tym, że nie mają już więcej wody. Spakowała z powrotem do torby wszystkie swoje rzeczy i zarzuciła ją sobie na ramię, podchodząc do mężczyzny, który stał już na ziemi ze złożonymi skrzydłami, w skupieniu oglądając swoją broń.

- Imponujący – powiedziała zbliżając się i spoglądając na miecz. Nie znała się może wielce na produkcji broni, są jednak czasem takie jej egzemplarze, u których nawet laik dostrzeże misterne wykonanie i drzemiącą w nich moc. Zwłaszcza, jeśli ktoś umie się dodatkowo tym orężem posługiwać.

- Nie mamy wody, trzeba znaleźć jakieś źródełko, bo może być krucho. Byłbyś tak dobry i zlokalizował z góry jakikolwiek punkt odniesienia? Przez ten nieszczęsny portal nie mam zielonego pojęcia gdzie się znajdujemy – powiedziała, rozglądając się po polanie.

Po fakcie dotarło do niej, że nawet jeśli Magnus dostrzeże coś z góry to nie ma pewności, że rozpozna dany punkt, w końcu nie wiadomo na ile wróciła mu pamięć, ani czy w ogóle przed jej utratą posiadał jakąkolwiek wiedzę na temat Alaranii. Mógł być tu przecież dopiero pierwszy raz, a ona nawet nie miała mapy, żeby dać mu ją do porównania. No cóż, najwyżej opisze jej co widział, a ona być może rozpozna któreś z tych miejsc. Na razie najważniejsze to znaleźć jakieś źródło słodkiej wody lub miasto albo chociaż wioskę. Tak prozaiczna rzecz jak pusty bukłak może się bowiem okazać tragiczna w skutkach, jeśli szybko nie dojdą do któregoś z tych miejsc.
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

Tak skupił się na próbach wyciągnięcia oręża z gruntu, że nawet nie zauważył, gdy Avellana obudziła się i zaczęła mu się przyglądać. Normalnie powinien poczuć jej wzrok na sobie, jednak teraz tak zaabsorbowało go to, co właśnie robił, że w ogóle nie zwracał uwagi na otaczający go świat. Najpewniej, nawet gdyby ktoś o złych zamiarach zaszedł go od frontu i chciał zranić czy coś podobnego, Mal zwróciłby na to uwagę dopiero w momencie, w którym poczułby ranę na ciele.
Gdy udało mu się w końcu wydobyć ostrze z ziemi, od razu pomyślał, że pomysł z użyciem skrzydeł był naprawdę dobry, bo w końcu dzięki temu odzyskał swój miecz. Możliwe, że trochę przesadził z tym wznoszeniem oręża w górę w triumfalnym geście i tak dalej, jednak musiał dać upust pozytywnym emocjom, a te pojawiły się w nim już krótką chwilę po zorientowaniu się, że jego plan zadziałał. Oczywiście, dalej nie zwrócił uwagi na to, że Avellana cały czas na niego patrzy i na pewno widziała całe zajście. Zresztą… teraz pochłonęło go coś innego. Zaczął przyglądać się broni, którą właśnie trzymał w ręku i przez długą chwilę nie mógł oderwać wzroku od ostrza i całej reszty. Z tego wszystkiego zapomniał schować skrzydła. Mniejsza z tym, niech trochę pobędą na widoku.

Nagle przeniósł zaskoczony wzrok na kobietę, gdy się odezwała. Wyglądał, jakby zdziwiło go to, że stoi obok niego. Potrząsnął głową i zaskoczenie zniknęło z jego oczu i twarzy.
         – Tak… Na pewno ma swoją nazwę, jednak nie pamiętam jaką. A może nie ma nazwy… Może miecz był ze mną tak bardzo związany, że jego też dotknęły zmiany związane z moim upadkiem… Znaczy, na pewno był ze mną jakoś magicznie związany, bo poczułem z nim „więź”, gdy udało mi się wyciągnąć go z ziemi – odezwał się po chwili. Mniej więcej w połowie swojej wypowiedzi przeniósł wzrok z powrotem na miecz.
         – Mniejsza z tym, może później przypomnę sobie coś związanego z tym mieczem – dodał, ponownie spoglądając na towarzyszkę. Wcześniej, gdy zdarzyło się to, że „widział inaczej”, wtedy widział też skrzydła Avellany, jednak jego oczom ukazał się też całkiem inny obraz miecza. Czuł od niego magiczną, potężną moc. Właściwie, teraz także czuł energię drzemiącą w broni. Wydawało mu się, że tylko czeka na to, aż ktoś ją obudzi i użyje, aby wydobyć prawdziwą moc przedmiotu, w którym jest ukryta.

         – Wiesz, że nie pamiętam nic na temat tej krainy, prawda? - zapytał. Powiedział to głosem takim, jakby sugerował, że ona naprawdę mogła o tym zapomnieć i widać to właśnie teraz w słowach przez nią wypowiedzianych.
         – Mam pomysł… Uprzedzam, że będzie on wymagał ode mnie dotykania cię, bo inaczej może stać ci się coś złego. Mianowicie, obejmę cię albo coś podobnego, żebyś nie spadła i użyjemy moich skrzydeł, żeby wznieść się ponad linię drzew. Może nawet uda ci się zorientować, w jakiej części Alaranii jesteśmy – zaproponował w końcu. Według niego był to bardzo dobry pomysł, bo mogliby rozejrzeć się za jakimś źródłem wody, to dodatkowo istniała możliwość, iż dowiedzieliby się, gdzie są. Poza tym… wydawało mu się, że kobieta nie odmówi mu, bo oznaczałoby to także zaprzepaszczenie szansy obejrzenia świata z pozycji, z której często oglądają go istoty posiadające skrzydła. Malthael miał też pewien pomysł związany z ich wzniesieniem się w górę, o ile Avellana się na to zgodzi, jednak nie miał zamiaru jej go wyjawiać. Może zrobi to później, jak już będą orientować się w terenie.
Awatar użytkownika
Avellana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Zielarz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Avellana »

Uśmiechnęła się przepraszająco, widząc, że zaskoczyła go swoim pojawieniem się. Sądziła, że usłyszał wcześniej, że już nie śpi, jednak najwyraźniej się pomyliła. Gdy zaczął mówić o mieczu przez jej twarz przebiegł wyraz zaskoczenia. Nie słyszała wcześniej o tym, by ktoś nazywał swój miecz, jednak prawdą było też, że niewiele osób taki temat poruszało. Ona była do swoich sztyletów bardzo przywiązana, jednak nie nadawała im żadnych nazw. Zrozumiała natomiast to, co mówił o magicznej więzi. Przytaknęła lekko głową, jednak nie chciała dzielić się z nim tym, że kilka razy zdarzyło jej się po utracie broni odnaleźć ją z powrotem na swoim miejscu, przypasaną rzemieniami do jej ud. Nie wiedziała, jak to się dzieje i chyba nieco obawiała się odpowiedzi a to pytanie. Magia może jej nie przerażała, ale stanowiła jednak zagadkę, której nie udało jej się jeszcze do końca rozwikłać. W każdym razie było to niezwykle wygodne, a ona nie narzekała.

Na przypomnienie jej, że Magnus nie pamięta nic z krainy w której się znajdują, jeśli to w ogóle była nadal Alarania, machnęła lekko dłonią, przytakując mu. Dotarło do niej to już wcześniej, jednak już po tym jak się odezwała. Z kolei gdy anioł zaczął powoli opowiadać swój pomysł, zaczynając od zaznaczenia, że będzie musiał jej dotknąć, uśmiechnęła się pobłażliwie. Najwyraźniej bardzo wziął sobie do serca jej wcześniejsze ostrzeżenia. Kiedy jednak skończył mówić, oczy błysnęły jej zachwytem, którego jednak nie starała się aż tak okazać. Milczała jednak przez chwilę, jakby upewniając się, że anioł nie żartuje.

- Mówisz poważnie? – zapytała nie powstrzymując już radosnego błysku w oku.

Najchętniej podskakiwałaby jak mała dziewczynka, której obiecano przejażdżkę na kucyku, ale usilnie starała się zachować ostatki zdrowego rozsądku. Ależ jakże można było dziwić się jej ekscytacji? Jak wielu ludzi ma okazję podziwiać świat z lotu ptaka? A Magnus ot tak proponuje jej „przejażdżkę”, jakby to było nic. W dworku Marii Lucii była jedna wieża, ptaszarnia – najwyższy punkt w zamku. Avellana często tam przebywała, gdyż roztaczał się stamtąd cudowny widok, obiecujący tak wiele, poza horyzontem widocznym na co dzień. Jednak nawet okno wieży znajdowało się raptem kilka sążni nad koronami drzew. A jak wysoko mógł wznieść się anioł? Jak wysoko chce na pewno, w końcu latali do Nieba, prawda?

– Oczywiście, że chcę polecieć! Kto by nie chciał? Lećmy! - Ze śmiechem podeszła bliżej do anioła, bez krępacji zarzucając mu ręce na szyję i splatając mu je na karku. Zaraz jednak zmarszczyła cienkie brwi, nagle zaniepokojona.

– A uniesiesz mnie w ogóle? Widziałam, że skrzydła masz ogromne, ja w sumie też ciężka nie jestem, ale mimo wszystko one są chyba przystosowane do noszenia jednej osoby. Skąd wiesz, że nie spadniemy?

Zadawała pytania z czystej ciekawości, gdyż prawdę mówiąc nawet gdyby okazało się, że Magnus nie jest zupełnie pewien czy sobie z tym poradzi, i tak by zaryzykowała. Obietnica nagrody w postaci podziwiania Alaranii z góry była zbyt kusząca by odpuścić z powodu małego ryzyka. Wiedziała, że robią to przede wszystkim dlatego, żeby zorientować się w okolicy i ocenić w jakim kierunku najlepiej się udać, by dotrzeć do jakiegoś źródła wody lub wioski. Jeśli jednak przy okazji będzie miała okazję zobaczyć, być może pierwszy i ostatni raz, świat z takiej perspektywy, dlaczego nie miała się tym cieszyć?
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

Dostrzegł zaskoczenie na jej twarzy, gdy zaczął mówić o mieczu i o tym, że może mieć on jakąś nazwę.
         – Nie spotkałaś się nigdy z tym, że czyjaś broń nie była nazwana po prostu „miecz” albo „topór”, a miała jakąś konkretną, niespotkaną wcześniej nazwę? - zapytał po chwili, chociaż już w tej chwili podejrzewał, jaką odpowiedź dostanie.
         – Artefakty i inne magiczne przedmioty dość często mają swoje specjalne nazwy – dodał krótko po tym, jak w jego umyśle pojawiła się właśnie ta informacja. Wyglądało na to, że znowu przypomniał sobie jakąś rzecz, chociaż tym razem nie było to szczególnie ważne. Cały czas czuł magię bijącą z miecza, który nadal trzymał w dłoni. Czuł też, jakby ta energia przechodziła z broni na jego rękę i oplatała ją niewidzialnymi nićmi, jakby przedmiot ponownie przywiązywał się do swojego właściciela. Przez myśl przeszło mu, że jeżeli będzie miał pewność co do swej więzi z orężem, może przypomni sobie wtedy wszystko to, co wiedział na jego temat. W sensie, jak wszedł w jego posiadanie, jakie miał właściwości, jak wcześniej był nazywany i tak dalej.

Niemalże uśmiechnął się na widok emocji, które mógł odczytać z oczu Avellany, gdy zaproponował, żeby wzbiła się w górę razem z nim. W jego ramionach.
         – Jak najbardziej – odpowiedział krótko, tym samym potwierdzając swoją propozycję. Nie miał zamiaru jej zmieniać, w końcu zabranie jej wyżej pozwoli na to, żeby rozejrzała się po okolicy, poszukała źródła wody i może dowiedzieliby się także, w jakiej części Alaranii aktualnie się znajduje.
Nie schował skrzydeł, więc teraz nie musiał przywoływać ich ponownie. Avellana zadbała o wszystko ze swojej strony. Podeszła do niego i bez skrępowania splotła mu ręce na karku. Już chciał wzbijać się w powietrze, jednak zauważył zmarszczone brwi towarzyszki i nie zrobił tego. Później usłyszał jej pytania i, zanim odpowiedział, odłożył miecz na trawę - w końcu nie miał pochwy, żeby go schować. Pokrowiec na broń upadłego anioła na pewno znajdował się gdzieś w pobliżu. Co prawda Malthael nie wiedział, jak konkretnie on wygląda, jednak powinien wiedzieć, jak ogólnie wyglądają takie rzeczy. Będzie musiał rozejrzeć się po okolicy, może uda mu się go znaleźć.
         – Uniosę cię, nie bój się o to – odpowiedział, uśmiechając się dodatkowo, żeby potwierdzić te słowa.
         – Jestem silny, moje skrzydła też takie są. Uniosą naszą dwójkę bez problemów – dodał, nadal się uśmiechając. Później, niepewnie, przeniósł ręce na jej plecy, dokładniej na wysokość talii, podtrzymując ją… i machnął skrzydłami, unosząc się razem z Avell.

Byli wysoko ponad koronami najwyższych drzew otaczających polanę, jednak nie na tyle wysoko, żeby chmury utrudniały obserwację okolicy. Oboje mogli zauważyć, że polana, na której się spotkali, była częścią niewielkiego lasu i znajdowała się, mniej więcej, w jego centralnej części. Malthael nie rozglądał się po okolicy. Zostawił to Avellanie, a sam zaczął przesuwać wzrokiem po każdym drzewie, może akurat na jednym z nich zawieszona będzie pochwa na jego miecz.
W końcu jego wzrok spoczął na jednym z drzew otaczających znajomą polanę. Świeciło słońce, więc upadły zauważył coś metalowego. Od tej rzeczy odbijały się promienie słoneczne, najpewniej dlatego udało mu się ją zauważyć. Przyjrzał się uważniej i wydawało mu się, że metalowy przedmiot jest tylko fragmentem całości podłużnego kształtu, który wydawał się wyglądać jak pochwa na jego broń. Nie miał co do tego pewności, bo znajdowali się dość wysoko. Najwyżej będzie musiał to sprawdzić później, gdy już z powrotem znajdą się na ziemi.
Awatar użytkownika
Avellana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Zielarz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Avellana »

        Wzruszyła lekko szczupłymi ramionami.
        - Broń to broń. Nie przyjdzie sama, jak ją zawołam, więc po co miałabym ją nazywać?
        Na informację o tym, że jest to jednak dość popularne zachowanie ponownie wzruszyła ramionami, jakby uznając temat za zamknięty. Jej uwaga była teraz w całości zajęta zupełnie czymś innym. Pełna przyjemnego oczekiwania przestąpiła z nogi na nogę, czekając aż grunt usunie się spod jej stóp, jednak chociaż Magnus nie wzbił się w powietrze gwałtownie i tak zachwiała się lekko, przytulając do niego mocniej i śmiejąc się radośnie.
        - Ale super! – pisnęła, tylko cudem powstrzymując się od zamajtania nogami w powietrzu, gdyż prawdopodobnie skończyłoby się to tylko pokopaniem anioła po łydkach.
        Obserwowała świat ponad jego ramieniem, opierając się w głównej mierze na własnych rękach, lekko podtrzymywana też przez Magnusa. Patrzyła, jak powoli wznoszą się na wysokość koron drzew, a później jeszcze wyżej i aż zachłysnęła się z wrażenia. Mężczyzna zawisł na pewnym pułapie, więc Avell skanowała wzrokiem wszystko dookoła tak szybko jak tylko mogła, bojąc się, że zaraz będą musieli wracać na ziemię, a ona czegoś nie zobaczy. Oczy dosłownie śmigały jej na wszystkie strony, a rozchylone usta z wrażenia ledwo pamiętały o nabieraniu powietrza. Przyjemnie było oglądać świat z tej perspektywy, nawet w połączeniu z lekkim kołysaniem, wywoływanym przez pracujące ciągle skrzydła anioła, które młóciły teraz powietrze tak, by mogli oboje utrzymać się w tym samym miejscu.
        Avell wyciągnęła szyję usiłując dojrzeć jak najwięcej, gdy przypomniała sobie, po co w ogóle się tu znajdują. Miała zorientować się w okolicy, a nie tylko podziwiać widoki. Ale tu było tak pięknie! Wydawało jej się to takie naturalne i wcale się nie bała. W ogóle nie była z natury strachliwa, ale teraz czuła nawet, że przyspieszone bicie serca jest dyktowane entuzjazmem, nie strachem. Przymknęła jedno oko, przywołując w myślach obraz mapy Alaranii, którą widziała w mieście. Może i nie była mistrzem kartografii, ale podstawowe punkty charakterystyczne krainy poznała. Musiała, jeśli nie chciała pół życia tułać się w tę i z powrotem odbijając się ślepo od tych samych miast. Dużo podróżowała, więc i nieco ziemi poznała. Swoją drogą, chyba czas sprawić sobie własną mapę, nawet jeśli to droga sprawa. W pewnym momencie odwróciła głowę i szczęka jej opadła.
        - O cholera – mruknęła i odruchowo zakryła usta dłonią. - Góry Druidów... ale mnie wywiało!
        Spojrzała przelotnie na swojego towarzysza, ale przypomniała sobie, że jemu to i tak nic nie mówi, więc powróciła do obserwacji krajobrazu. Morza nie było widać, zresztą, już na pierwszy rzut oka widać, że niedaleko im do samego podnóża gór. Zanim bowiem coś bezczelnie ją pochłonęło i wypluło, znajdowała się na Równinach Maurat, a teraz była po drugiej stronie krainy, u podnóża Gór Druidów. Portale... będzie musiała koniecznie dowiedzieć się więcej na ten temat, jak to się mogło stać, że w ułamku sekundy znalazła się tak daleko? Nagle jej spojrzenie zamarło, jak zwykle, gdy mózg pędził na najwyższych obrotach, jedna myśl goniła drugą, a oczy chciały jeszcze rejestrować piękne krajobrazy. A co jeśli to nie był ułamek sekundy? Ile w sumie trwała jej podróż? Nie była jakoś specjalnie głodna, więc na pewno krócej niż kilka dni… ale ile? Koniecznie będzie musiała zbadać temat. Tymczasem powróciła do spraw bieżących.
        Szukała wzrokiem miasta, które kojarzyła, że powinno się gdzieś nieopodal znajdować, ale nie dostrzegała go, więc być może zasłaniał je fragment skalnej grani. Okazało się zresztą, że polana, na której się znajdowali, była ostatnim takim przystankiem przed ostateczną linią drzew, kończącą las i rozpoczynającą ciągnące się po zasięg wzroku równiny. Równiny Andurii. To na nich w słońcu błyszczała cienka niebieska wstążka rzeki, ginąca nieopodal nich w lesie.
        - Znalazłam wodę – powiedziała w końcu do upadłego i puściła go jedną ręką, wskazując mu kierunek. Jeśli wyruszą teraz, powinni dotrzeć na równiny w przeciągu kilku godzin. Nie ma sensu szukać rzeki w lesie, bo łatwo mogą zgubić poczucie kierunku. Chociaż w sumie z takim regularnym wznoszeniem się Magnusa w powietrze nawet to nie stanowiłoby problemu. W sumie bycie aniołem musiało być spoko.
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

Przez twarz upadłego anioła przebiegł uśmiech, gdy usłyszał słowa wypowiedziane przez Avellanę.
         – Zdziwiłabyś się… – odparł krótko po tym, gdy wcześniejszy grymas zniknął. Brzmiał jak osoba, która wie o czym mówi. Właściwie… zdawał sobie sprawę, że artefakty są naprawdę różne i mogą być mniej lub bardziej potężne, a także posiadać jakieś moce, czasem unikalne wyłącznie dla jednego przedmiotu tego typu. Chyba przypomniał sobie kolejną cząstkę wiedzy przez niego posiadanej. Jego umysł, chyba, zaczął robić to podświadomie, nie dając mu nawet znać, że wie coś, czego jeszcze przed chwilą nie wiedział. Później nie mówił już nic więcej, po prostu pozwolił swym skrzydłom ponieść ich w górę, wysoko ponad korony drzew.

         – Nie chcę być niemiły, ale mogłabyś się tak nie ekscytować? Nie chcę, żebyśmy stracili równowagę podczas lotu albo, żebyś spadła w jakiś sposób – powiedział, starając się, żeby jego głos brzmiał normalnie i spokojnie, może nawet nieco prosząco. W końcu to co powiedział, było prośbą. W tym samym czasie objął ją mocniej i pewniej. Żadne z nich nie chciało, żeby Avell zaczęła spadać. Co prawda, Malthael pikowałby wtedy za nią i najpewniej uratowałby ją, jednak wolałby uniknąć takiej sytuacji.
Pozwolił jej na rozglądanie się po terenie i określeniu miejsca, w którym się znajdują. Sam cały czas spoglądał w dół, na drzewa, i szukał pochwy na miecz, który został na dole. Jego oręż tu był, więc pokrowiec nań także musi tu gdzieś być. Wiedział to. Czuł to. W końcu zauważył światło odbijające się od czegoś metalowego. Przeczucie podpowiadało mu, że jest to przedmiot, którego szuka, jednak będzie mógł się upewnić dopiero wtedy, gdy podleci do drzewa, na którym wisi. Stanie się to już po tym, jak zostawi towarzyszkę na ziemi. Wtedy też powie jej, o co chodzi. Wcześniej miał zamiar rzucić jej krótkie „Zaraz wracam” i odlecieć na chwilę, aby sprawdzić poszlakę w poszukiwaniach pojemnika na broń. Teraz postanowił, iż powie jej gdzie i po co leci, tak będzie lepiej, chyba. Zapamiętał drzewo, w którego gałęziach widział odbijający się promień i spojrzał w górę. Teraz, tak samo jak Avellana, rozglądał się po okolicy. Był to naprawdę ładny widok, nawet on to dostrzegał.
         – Góry Druidów… Jesteśmy blisko nich. Las z jednej strony niemalże na nie wchodzi – odezwał się po chwili.
         – Polana, na której się spotkaliśmy… Myślałem, że znajduje się gdzieś w środku lasu, a nie na jego obrzeżach – dodał, gdy najpierw spojrzał w dół, a później odbił wzrokiem do przodu, żeby napotkać niewielką linię drzew i miejsce, w którym gęsty las ustępuje równinie.
Podążył wzrokiem w miejsce wskazane przez kobietę i ujrzał tam niedużą rzekę. Woda cały czas płynęła, więc powinna być czystsza niż w miejscu, w którym stoi.
         – Możemy tam polecieć. Będzie szybciej niż pieszo – zaproponował. Taki lot na pewno będzie różnił się od lotu bezpośrednio w górę. Teren, roślinność i zwierzęta przemykające pod tobą są naprawdę niezapomnianym widokiem.
         – Teraz na dół – poinformował ją. Wydawało mu się, iż zebrali wszystkie informacje, których potrzebowali. Zaczął powoli zmniejszać odległość dzielącą ich od trawiastej powierzchni polany.

Postawił ją na ziemi, jednak sam nie wylądował. Chciał sprawdzić to, co widział wcześniej. Musiał to robić z każdą wskazówką lub podejrzeniem dotyczącym pochwy na broń.
         – Muszę coś sprawdzić, za chwilę do ciebie wrócę – powiedział do niej. Nie było to wszystko, co miał do powiedzenia.
         – Z góry szukałem pochwy mojej broni i wydaje mi się, że znalazłem ją wiszącą na jednym z drzew. Muszę to sprawdzić – dodał i wzniósł się, jednak wyłącznie na kilka łokci w górę. Spojrzał na nią i odleciał w sobie znanym kierunku. Nawet, jeżeli pomyślała o tym, że mógł ją okłamać i już nie wróci, wystarczyłoby, żeby spojrzała w bok, gdzie znajdował się miecz upadłego anioła. Ten widok od razu powinien wygonić takie myśli z jej głowy.

Malthael latał wokół drzewa na różnych wysokościach i szukał wzrokiem kształtu, który udało mu się zauważyć z góry. Zajęło mu to dłuższą chwilę, ale, w końcu, znalazł to czego szukał. Spomiędzy gałęzi i liści wydobył w końcu długi, czarny przedmiot stworzony ze skóry i pokryty pozłacanymi zdobieniami. Krawędzie znaleziska okute były metalem i to właśnie od niego odbijało się światło. Mal zmierzył wzrokiem pochwę i wydawało mu się, że wielkością pasuje ona do oręża, który tymczasowo zostawił pod „opieką” kobiety.
Wrócił na polanę i od razu wylądował, po chwili chowając skrzydła. W prawej dłoni trzymał pokrowiec kształtem przypominający ostrze należącego do niego miecza. Podszedł do broni i podniósł ją lewą dłonią.
         – Chyba ją znalazłem – oznajmił kobiecie i nawet uśmiechnął się do niej. Naprawdę zależało mu na odnalezieniu „drugiej części” artefaktu i liczył na to, iż światełko okaże się czymś większym. Tym razem jego przypuszczenia dokładnie się sprawdziły.
Nie chciał czekać ani chwili dłużej i spróbował włożyć miecz do pochwy. Udało mu się bez najmniejszych problemów, a to oznaczało, że jego poszukiwania okazały się owocne i można je uznać za zakończone.
         – To co? Lecimy po wodę? - zapytał, przekładając sobie pas połączony z pochwą przez ramię i na klatkę piersiową. Schowany miecz spoczął teraz za jego plecami, z rękojeścią wystającą ponad ramieniem anioła.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Andurii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości