Równiny Andurii[Wieś Caedven] Prognoza pogody na dziś, mrok i krwawy deszcz

Wielka równina ciągnąca się przez setki kilometrów. Z wyrastającym na środku miastem Valladon. Wielkim osiedlem ludzi. Pełna tajemnic, zamieszkana przez dzikie zwierzęta i niebezpieczne potwory, usiana niezwykłymi ziołami i lasami.
Serana
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

[Wieś Caedven] Prognoza pogody na dziś, mrok i krwawy deszcz

Post autor: Serana »

Caedven, niewielka wioska leżąca na Równinie Andurii, miewała swoje gorsze chwile. Ta zwykle spokojna lokacja przeżywała właśnie gościnę wędrownej grupki najemników. Ludzka banda szlajająca się tu i ówdzie w poszukiwaniu zarobku, w razie suszy goszcząca na takich zadupiach jak to. Mało prawdopodobne, że ktoś ich szybko stąd wykurzy, więc mogą bezkarnie nażreć się i chlać przez kilka nocy. To samo z dziewkami, po dobroci albo siłą, bo po co płacić byle wieśniaczkom? Oporu nikt nie stawi bo jegomościa pobiją, w najlepszym razie i przypływie miłosierdzia. Teraz balowali w najlepsze w lokalnej tawernie, upijając się na koszt gospodarza po raz trzeci i nie ostatni. Nim wojska możnowładcy tu dotrą, trochę jeszcze minie, ktoś musiałby się wpierw bo niego pofatygować. Odgłosy imprezy słychać było z daleka.

Samo wnętrze karczmy nie wyróżniało się niczym szczególnym. Budynek w kształcie litery "L", gdzie wejście znajdowało się na środku dłuższego boku. Sporo stołów, ław i krzeseł które mogły pomieścić i mieściły sporą kompanię, ale i dla lokalnych oraz wędrowców miejsca zostawało dość sporo. Zejście do piwnicy i lada karczmarza znajdowała się w kącie, tak by mieć względny widok na całą salę. Ozdoby to głównie kwiaty, tarcze z herbem Valladonu i lokalne rękodzieła pokroju małych kukiełek, czegoż z warsztatu kowala lub garncarza, nic wartego rabunku.
Atmosfera... no cóż, banda chłopa pijącego na umór i nie najgorzej uzbrojona. Topory, miecze, kusze... a pancerze głównie skórzane, chodź czasem i kolczugi się trafiały. Gorzała, śpiewy, zakłady i przechwałki. Lokalni podobnie, nawaleni albo przerażeni, a kobiety robiły wszystko byleby tylko nie wpaść w czyjeś łapska. Puszysty karczmarz uwijał się jak wół z realizacją zamówień, a trio bardów robiło co mogło, by muzyka nie zniknęła w pijackiej nicości...

Ale czymże by był ten piękny wieczór z pełnią księżyca, gdyby nie obecność mrocznego jeźdźca, czyli Serany? Niczym widmo, jej przyjazd wzbudził wśród niektórych nutkę niepewności i przerażenie. Sam rumak to czarna i masywna bestia o czerwonych ślepiach, którego obecność niepokoiła pozostałe wierzchowce. Nawet go nie przywiązała, stał grzecznie w miejscu. Nie spojrzał nawet na owies ani wodę, i tak był martwy. Wspaniały twór nekromantyczny, ale mało kto zdawał sobie z tego sprawę.
Wkroczyła do lokalu, gdzie przez chwilę wszyscy ucichli, to pewnie jej zbroja... Zbliżyła się do karczmarza i gestykulacją pokazała, że trzyma butelkę i polewa do kieliszka. Tak, zamówienie alkoholu w nietypowej formie, bo po chwili hałas powrócił. Rzuciła kwotę na blat i zgarnęła zamówienie, siadając w kącie sali, sama. Nie była towarzyską osobą, delikatnie rzecz ujmując. Dopiero teraz zdjęła hełm, choć momentalnie miała na twarzy maskę. Starczyło ją delikatnie odchylić by się napić, ot co.

Tylko dlaczego miała wrażenie, że i tak prędzej czy później będą kłopoty... Mimo wszystko dobrze uzbrojona kobieta kusiła, a raczej to co miała pod blachami...
Ostatnio edytowane przez Serana 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Siedząc w jednym z kątów karczmy Tiw zobaczył nowo przybyłą postać w zbroi. Po chwili obserwacji zobaczył że to kobieta, zbroja którą nosiła była misternie wykończona oraz emanowała mroczną aurą.

"Hmm... Zbroja wydaje się być zaklęta." - pomyślał przyglądając się dalej tajemniczej kobiecie.

Grupa najemników siedzących w pośrodku karczmy coraz częściej oglądała się w jej stronę. Wyczuwając kłopoty podsunął sobie bliżej tarcze, a drugą oparł na swoim toporze.
Ostatnio edytowane przez Tiw 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Jakby komuś było na ten wieczór za mało mrocznych jeźdźców, na horyzoncie można było dostrzec postać zbliżającą się konno do wioski. Jechał powoli, z wyprostowaną postawą. Był wysoki i wyglądał dość dostojnie, pomijając fakt, że ujeżdżał lekko gnijącego już wierzchowca. Klacz, która otulona była tajemniczą poświatą wyróżniała się bladoniebieskimi oczyma, oraz tym, że nie wydawała żadnych odgłosów w trakcie galopu. Jeździec skrywał oblicze w głębokim kapturze, będącym częścią całkowicie czarnej peleryny, która swobodnie poddawała się ruchom powietrza, falując nieznacznie. Była ona bardzo prosta i praktyczna, co najważniejsze skrywała całe uzbrojenie wampira. Shasamo ubrany był w porządną zbroję z własnoręcznie wygarbowanych skór, posiadała ona liczne, stalowe wzmocnienia na stawy, jak i na inne, narażone na atak miejsca. Na plecach w dwóch pochwach chował bliźniacze miecze, osoby o bardziej wyczulonych zmysłach magicznych z pewnością wyczułyby, jak bardzo były one naszpikowane energią. Do pasa Yao miał przymocowany prosty i łatwo dostępny przybornik na medykamenty, bandaże, oraz inne przydatne różności. Jakoś na pół stai przed samą wioską zwolnił nieco, podziwiając okolicę...

Sam wieczór był nadzwyczaj pogodny. Wiatr pośpiesznie przeganiał zabłąkane obłoki z nocnego nieboskłonu, by ujawnić pełnię jego piękna, skrywającą się w tysiącach gwiazd i księżycowym blasku, który delikatnie okrywał krainę wręcz eteryczną poświatą światła. Od czasu do czasu na polu zakrakała wrona. Niewielka chmara kruków przeleciała nad wioską i zniknęła za pobliskim wzgórzem. Jedynymi słyszanymi przez zbliżającego się do wioski Yao odgłosami był cichutki szum wiatru i niezbyt przyjemna gra świerszczy, czy innych polnych żyjątek. Sama zaś postać wampira z daleka mogła przypominać cień, a jedynie jego oczy błyszczały lodowatym błękitem, wpatrzone w księżyc...

Był już wystarczająco blisko, by do jego uszu powoli zaczęły dobiegać odgłosy balangi w jaką wdali się najemnicy, sprawiając, że niemal cała wioska wydawała się porządnie balować. Cóż, Shasamo widocznie nie był w nastroju do zabawy, lub po prostu nie interesowały go zbytnio tutejsze klimaty. Mimo to postanowił zatrzymać się w okolicy na chwilę. Zsiadł z Kisereth na niewielkim wzgórzu, tuż przy zabudowach. Z ciekawością obserwował tawernę, wyczekując jak potoczą się sprawy tej nocy...
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Grupa najemników z każdą minutą była coraz bardziej pijana i nieokrzesana. Dwóch z nich prawie rzuciło się sobie do gardeł, ale powstrzymał ich jeden z kamratów. Nie był zbyt wysoki, ale potężnie zbudowany dzięki czemu był w stanie ich powstrzymać . Był jedynym trzeźwym w tej bandzie. Po jakimś czasie jeden z najemników wskazał głową Tiwa, siedzący obok niego towarzysz wstał i chwiejnym krokiem ruszył w jego stronę.

Gdy podszedł wystarczająco blisko odezwał się: - Chłopaki pytają się czy się nie dołączysz się do nas. Wyglądasz na kogoś kto zna ciekawe historie. Mamy dobre piwo i jadło. -
- A kto za to zapłaci? Wiem, że nie dacie złamanego kruka gospodarzowi za straty które poniesie. - odrzekł mu Tiw.
- Tak ci to przeszkadza. - I wyciągnął nóż i rzucił się na Tiwa. Tiw szybko zablokował cios tarczą i wbił topór wbił w bok napastnika. Kego towarzysze natychmiast chwycili za broń. "Jest ich prawie tuzin ale są pijani, z trzeźwym będzie najtrudniej."

Dwóch najsmuklejszych doskoczyli do niego. Jeden był uzbrojony w krótki miecz, drugi w dwa sztylety. Tiw zablokował cięcie miecza na wysokości swojej szyi, lecz sztylety trafiły go w pierś. Jednak nie zdołały się przebić jego kolczugi. Nie zwlekając wbił topór w szyje nożownika. Drugi napastnik rzucił się do ataku, lecz potknął się o stołek i wylądował twarzą pod nogami Tiw Który bił mu topór w plecy. "Dwóch leży, czas na resztę" - pomyślał Tiw i splunął.
Ostatnio edytowane przez Tiw 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Serana
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Serana »

Aktywność Serany ograniczała się do stopniowego opróżniania zakupionego alkoholu, bez zbędnego udziału szkła zwanego kieliszkiem. Nie znajdowała się na dworze możnowładcy ani w szlachetnym gronie, dlatego etykieta schodziła na dalszy plan. Wszędzie schlana, marna, ludzka egzystencja więc i powodów do ogłady nie miała. Dodatkowo nieco irytowały ją ich spojrzenia pełne różnorakich emocji, od zainteresowania, przez pożądanie, po podziw wobec braku popitki czy też zagryzki, zawsze też pozostawało nieobecne spojrzenie alkoholika. W szranki z krasnoludami mogła stanąć, choć raczej krótkodystansowo. Nie zwykła brać udziału w popijawach, ot była odporna na mocne trunki...
Nie uważała za interesującego absolutnie nikogo. Co aura to człowiek, i jeszcze jeden, i następny... samo bydło, które nadawało się jedynie na mięso armatnie i zaspokojenie głodu krwi. Tych których ceniła, mogła policzyć na palcach jednej ręki. Porządni żołnierze a nie obdartusy jak ci tutaj, zero dyscypliny. W grupie mocni wobec motłochu, w starciu z regularnym wojskiem, którego na tych ziemiach wiele nie dostrzegła, bez szans. W takich chwilach prawie tęskniła za domem, ale wrócić i tak nie mogła po... to jej interes, nikogo innego.
Na domiar złego, bardzo irytującego, trzech obszczymurków postanowiło zaszczycić ją swoim towarzystwem. Mogli wziąć przykład z lokalnych, którzy unikali choćby jej spojrzenia jak ognia, to by im wyszło na dobre. Zidiociałe osobowości, zero sensownych tematów, jedynie tani podryw. Alkohol dodaje odwagi, oni musieli wypić ze dwa transporty, skoro pozwalali sobie na takie zachowanie wobec niej. Ślepcy chyba nie widzieli, na kogo się porwali, sama zbroja stanowiła ostrzeżenie. Zaskakującym zrządzeniem losu, awantura między tą samą hałastrą zbiegła się z położeniem nogi jednego z podrywaczy na jej udo. Tłumacząc na wspólną mowę, wyrok śmierci.

Chwyciła amanta za łeb i uderzyła nim w stół, kilka razy nim reszta ekipy zdołała się zorientować w sytuacji, pijane umysły wolniej analizowały sytuację. Mężczyzna miał rozbitą głowę i pogruchotany nos, do tego krwawił całkiem nieźle. Jego towarzysz chwycił za broń, lecz refleks wampirzycy był ponad jego możliwości, jednym cięciem pozbawiła go nędznego żywota. Ostrze przecięło delikwenta, zatrzymując się dopiero przy mostku, a uderzenie nie należało do najmocniejszych, jakie mogła wykonać Serana. Trzeci mężczyzna poszedł po rozum do głowy, ale było już za późno, wyleciał przez okno, a raczej razem z nim. Starcie w budynku nie interesowało wampirzycy, to był ludzki dramat, nie rasy wyższej. Chwyciła jeszcze za hełm, który błyskawicznie zastąpił maskę, po czym wyskoczyła przez "wyrwę" za ostatnią ofiarą.
- Wygląda na to, że teraz twoja kolej na przejście na drugą stronę - rzuciła oschle, kiwając palcem, po czym wbiła ostrze w klatkę piersiową mężczyzny.

Odgłosy bitki zaalarmowały mieszkańców wioski, którzy przyglądali się z daleka. Do tego reszta kompanii, nie świętująca niczego tylko śpiąca i trzeźwa, właśnie rzucała się na pomoc kamratom w potrzebie. Widok "demona" w postaci wampirzycy był wystarczającym sygnałem do odsieczy. Trzydziestu chłopa w stanie lepszym niż ci w gospodzie.
- Ludzie... - mruknęła wręcz znudzona, dobywając drugiego miecza. "Oni się nigdy nie nauczą." W tej samej chwili oba ostrza stały się czerwieńsze. Pojęcie bloku lub też pancerza właśnie stawało się względne...
Serana ruszyła przed siebie z zamiarem wymordowania każdego kto stanie jej na drodze, a po paru sekundach kilku delikwentów leżało już martwych... ewentualnie rannych. Nawet lepiej, tortury też mają swoje zalety...
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Wydarzenia przy stole tajemniczej kobiety nie zostały zauważone przez Tiwa, był zbyt zajęty swoją walką, wciąż miał przed sobą kilku przeciwników. Kilku z grupy uciekło, gdy zobaczyło jak łatwo zostali pokonani przez długowłosego wojownika. Do ataku przystąpił najwyższy i najlepiej zbudowany z bandy. W rękach trzymał dwuręczny topór, który podniósł by wykonać zamach, lecz był zbyt wolny, gdy wykonał połową zamachu dostał tarczą prosto w klatkę piersiową co utrudniło mu oddychanie i wyprowadziło z równowagi. Topór Tiwa był znacznie mniejszy i szybki co pozwoliło mu trafić przeciwnika w udo co pozwoliło przeciąć jego tętnice. Po tym incydencie z całej grupy pozostał tylko jeden. Ten sam, który wcześniej powstrzymał bójkę w tej bandzie, wyglądał na ich przywódcę. Nosił skórzane spodnie i kurtkę, ale Tiw zobaczył błysk kolczugi, która znajdowała się pod spodem. W lewej ręce trzymał sztylet, a w prawej średniej długości jednoręczny miecz.

- Widzę, że wiesz jak posłużyć się tym toporem. Czemu nie przyłączysz się do mnie, reszta tej bandy to śmiecie i tchórze, które uciekają jak zobaczą, że ktoś jest lepszym wojownikiem od nich. Razem będziemy mogli zawładnąć nad tym terenem - powiedział najemnik.
- Nie, dziękuję, ale nie skorzystam z twojej oferty. Ja w przeciwieństwie do ciebie mam honor i nie okradam słabszych od siebie - odpowiedział mu Tiw.
- Więc muszę cię zabić - odpowiedział mu i rzucił się w jego stronę z niewiarygodną prędkością. Pierwszy cios wyprowadził z góry próbując trafić w szyję. Cios zablokowała tarcza, z której posypały się drzazgi, lecz nie udało mu się zablokować cięcia nożem z drugiej strony, który trafił go w przedramię przebijając się przez kolczugę i pozostawiając czerwoną szramę. Zablokowanie ciosu dało Tiwowi szansę na kontratak, gdy jego przeciwnik próbował wrócić do równowagi. Gwałtownym krokiem prawą nogą do przodu wykorzystał ciężar swojego ciała, aby włożyć większą siłę w swój cios, który wymierzył w lewy bok przeciwnika. Udało mu się trafić, lecz nie zadał zbyt dużych obrażeń ponieważ większość siły została wykorzystana na przebicie kolczugi. Jednak cios był na tyle silny, że zmusił najemnika do wycofania się w tył i wypuszczenia noża z ręki. Wiedząc, że jest w przegranej pozycji skoczył w stronę Tiwa mając nadzieje, że go zaskoczy, lecz nie udało mu się to. Zbyt dużo razy spotkał się z takim atakiem, żeby go nie przewidzieć. Szybkim półobrotem uniknął ataku i wbił topór w plecy przeciwnika.

Rana w przedramieniu pulsowała bólem, był do tego przyzwyczajony więc nie robiło to większej różnicy. Dopiero teraz zorientował się, że kobiety w zbroi nie ma w środku. Nagle usłyszał odgłosy walki na zewnątrz i szybko wybiegł zobaczyć co się dzieje.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Shasamo obserwując tak tę wynędzniałą wiochę nie wydawał się zbytnio zainteresowany. Jego myśli miejscami odbiegały znacznie od otaczającej go rzeczywistości. Był raczej w ponurym humorze, to też nie bardzo ciekawiła go sowicie zakrapiana alkoholami impreza, która właśnie toczyła się w najlepsze. Nie było wcale daleko, właściwie to jednym skokiem mógł znaleźć się na dachu jednego z budynków, później dzieliło go kilka susów od miejsca, z którego mógłby niemal zajrzeć w okno gospodarzowi. Jeszcze nie czas. Jego chłodny wzrok analizował każdy szczegół, a wyczulony słuch dostarczał informacji o ważniejszych ruchach z wewnątrz budynku. Banda go okupująca zdawała się być coraz śmielsza, Yao wciąż wyczekiwał. Przeciągnął się powolnie i leniwie, poczuł w tym momencie delikatny głód, a może to jego instynkt sugerował, że krwi będzie w okolicy tej nocy niemało?
Postanowił naostrzyć sztylety, bo cóż może być ciekawszego do roboty, kiedy ta banda chleje w opór, a jego nikt przecież nie zaprosił. Wyciągnął prowizoryczną ostrzałkę i zajął się ostrzami sztyletów. Marna stal była już nieco zużyta, jednak wciąż były dość ostre, by zabić, lub przebić lżejsze uzbrojenie. Wypolerowane powierzchnie noży odbijały księżycowy blask, a chłód w oczach wampira zdawał się emanować tajemniczą energią. Coś musiało się wydarzyć, spojrzał na tawernę...
W tym właśnie momencie jeden z najemników wyleciał z niej wraz z oknem. Shasamo uśmiechnął się pod nosem, ukazując bielutkie kły. "Zaczyna się" - pomyślał, po czym wstał. Jego postać na tle nocnego nieboskłonu wraz z całą tarczą księżyca wyglądała dość imponująco, ale to nie czas na popisy, te zostawmy bohaterom z ballad. Choć peleryna wampirka dumnie powiewała na wietrze, nie był on ani zbyt dobry, ani heroiczny i sprawiedliwy.
Chwilę później przez wyrwę wyskoczyła smukła kobieca postać. Po zabiciu jednego ze schlanych najemników dobyła drugiego miecza, oba zdawały się świecić delikatnie czerwienią. "Oho, będzie ciekawiej niż myślałem" - pomyślał zeskakując na dach budynku. Był cichy i wręcz niewidoczny, obserwował sytuację, przemieszczając się, po chwili był już wystarczająco blisko. Wampirzyca, mógł to poczuć większością swoich zmysłów, a jej emanujące czerwienią ślepia były co najmniej intrygujące. "Wampiry wymordowały całą wioskę na Równinach Andurii" - Cóż, dobra czy zła, sława jest sławą. Zaśmiał się cicho. Sztylety, które nosił w pasie na udzie uniosły się w powietrze. Yao posłał je gestem dłoni w walczących wieśniaków z zabójczą precyzją. Świst ostrzy przecinających powietrze ostrzegał niczego nieświadomych, niewinnych prostaków przed śmiercią, jednak żaden z nich nie miał szans temu zapobiec, gdyż zaraz po posłaniu ostrzy ranieni wydawali swe ostatnie tchnienia. Każdy sztylet trafił precyzyjnie, rozcinając tętnice nieosłanianych szyi mężczyzn. Shasamo stojąc tak na dachu budynku naprzeciw tawerny wyglądał jak zwiastun śmierci, a jego lodowato błękitne oczy skupione były na postaci wampirzycy, ciekawiła go i to cholernie. Dostrzegł wybiegającego z pijalni mężczyznę i odruchowo dobył bliźniaczych mieczy. Dopiero teraz ukazały one pełnię swojego tajemniczego piękna. Oba ostrza otaczała ciemnofioletowa poświata, jakby eteryczna mgła, zostawiająca smugi po każdym ruchu. Dobywszy ich uśmiechnął się pod nosem, głód narastał...
Serana
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Serana »

Starcie jednej osoby z całą gromadą zwykle kończyło się zgonem jednostki... ale nie w tym przypadku. Ostrza Serany bez najmniejszego problemu pozbawiały życia coraz to kolejnych przeciwników, wchodząc w nich jak noże w masło. Dzięki ingerencji magicznej, nawet kolczuga stanowiła niemalże zerową ochronę przed jej cięciami. Krew lała się wszędzie, a kończyny niekoniecznie chciały pozostawać razem z właścicielem, dlatego co jakiś czas dało się potknąć o czyjąś rękę lub nogę, okazyjnie durny łeb. Idealny materiał dla początkujących nekromantów, którzy mogli w spokoju zbudować swojego pierwszego, martwego pupila. Prawie jak klocki dla dzieci.
Co mądrzejsi i bardziej oddaleni od strefy śmierci, zarówno chłopi jak i najemnicy, dawali dyla. Nawet spite lub też skacowane umysły uruchomiły tryb ewakuacyjny, usiłując oddalić się jak najbardziej od tej przeklętej mieściny.
- Mówiłem, mówiłem kurwa, ruszajmy w drogę bo będzie nieszczęście! - dało się usłyszeć od jednego z uciekających.
- A mogło być tak pięknie, już prawie ją miałem... i jeszcze ten cholerny kuferek sołtysa... jak ja nie cierpię tych jeźdźców śmierci! - Ups, komuś popsuto szyki. Biedne złodziejaszki zostawił swój łup...
- Przynajmniej żyjeeeeee....! - Jednego jeszcze Serana dorwała za pomocą magii sił i dostarczyła bliżej siebie. Konkretniej to nabił się prosto na jej ostrza, po czym wykonała cięcia w obie strony, tym samym sprawiając, że kolejne litry krwi ochlapały ją i otoczenie. Jej zbroja mieniła się szkarłatem, bardzo piękny kolor.

- Więc, jeszcze tylko człowiek... i wampir - rzuciła, korygując pozycję tak, by mieć obu w mniej więcej tej samej odległości. Aura jasno mówiła, że ten drugi stanowiłby większe wyzwanie. Jak by to ująć i mu nie dosłodzić, był odrobinkę mocniejszy od niej. Jednak ilość drapieżników na metr była dość spora w tej wiosce. - To który pierwszy? - Brodacz mógł należeć do tamtej bandy, uzbrojenie podobne, za to czarnowłosy... no trochę inna historia.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Po wyjściu z gospody pierwsze co rzucało się w oczy to nie kobieta w zbroi, lecz to co leżało na ziemi dookoła niej. Ręce, nogi, głowy i torsy, do których niedawno te części ciała należały. Świeża krew skapywała z mieczy trzymanych przez kobietę. Widać, że to co tutaj się wydarzyło musi być jej dziełem. Nagle przemówiła:

- Więc, jeszcze tylko człowiek... i wampir. - Na chwile przerwała i zmieniła swoją pozycję.. - To który pierwszy?
Słowa przez nią wypowiedziane zdziwiły Tiwa. "Człowiek i wampir. Czyli poza naszą dwójką gdzieś chowa się wampir. Hmm... Musi być czarodziejką lub wampirem, skoro jest w stanie stwierdzić kim jest trzecia osoba, której nie widzę". Nie spuszczając oczu z kobiety przemówił:
- Wydaje mi się, że jesteśmy po tej samej stronie choć mogę się mylić. Jeśli uważasz, że jestem jednym z tej bandy, która była w środku, to bardzo się mylisz. Sam przed chwilą zabiłem ich przywódcę, lecz nie mogę ręczyć za wampira, o którym wspomniałaś. - Po wypowiedzeniu tych słów zacisnął rękę na trzonku topora i poprawił tarcze. Czekając na reakcje kobiety szybko rozejrzał się za wampirem o którym mówiła ale nie był w stanie go zauważyć.
Ostatnio edytowane przez Tiw 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Kilka chwil później Shasamo obserwując dzieło krwawej łaźni dokonane przez wampirzycę wychylił się. Znajdował się na dachu budynku naprzeciw karczmy, a ona pozostawała pomiędzy nim i mężczyzną, który stanął niedawno w progu pijalni. "Cholerna egoistka, nie zostawiła mi za dużo zabaweczek" - pomyślał. Wdanie się w bezpośrednią walkę teraz? Było ich trzech, a Yao nie przywykł brudzić sobie rąk, dopóki nie było takiej potrzeby, poza tym postać czerwonookiej go ciekawiła, wyczuwał jej moc, gdy ujrzał jej ślepia wiedział, że nie jest to ot kobieta przemieniona w wampirzycę. Uniósł wzrok, dokładnie lustrując mężczyznę z toporem. Fuknął cicho słysząc jego słowa - też nie chciał walczyć. Ciekawy był tylko reakcji Serany. Pewnie stał we w miarę bezpiecznej pozycji i odległości, otoczenie zrobiło się znacznie chłodniejsze. Nienaturalne, groźne zimno otoczyło okolicę. Yao wciąż miał lekko uniesione kąciki ust w cwanym uśmieszku. Oba jego ostrza emanowały już silną energią, zupełnie jakby łączyła je mocna więź z dzierżącym je wampirem, wzdłuż ostrzy rozwiewana na wietrze była mroczna, fioletowa mgła. Shasamo wymamrotał szeptem kilka słów, jeden z najemników posłusznie powstał i ruszył w kierunku Tiwa chwiejnym umarłym krokiem, trzymał jedynie długi miecz. Poza tym jedno z odciętych ramion zacisnęło palce dłoni na kostce mężczyzny. Ot takie specyficzne badanie oponenta. Czarnowłosa postać przeszywała pozostałych chłodnym wzrokiem, który nie wyrażał większych emocji, można było dostrzec jedynie wzgardę słabością i dosłownie odrobinkę respektu dla tych, którzy jeszcze pozostali żywi...
Serana
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Serana »

Brodaty człowiek najprawdopodobniej nie zdawał sobie sprawy, że w chwili wypowiadania swoich słów, wampirzyca czytała mu właśnie myśli w celu potwierdzenia. Z całego tego towarzystwa nie ufała nikomu, nawet sobie i jak dotąd wychodziła na tym całkiem nieźle. Zdarzało się, że wpadała na ekscentryczne i nie do końca zgodne z logiką idee, które nigdy nie kończyły się dobrze. Obecna sytuacja nie zasługiwała w ani jednej sekundzie na miano problemu, więc porównanie jakieś już jest. Wyrżnięcie bandy najemników to co innego niż tacy smoczy jeźdźcy, te gady bywały upierdliwe i zaskakująco żywotne.
- Masz rację, wydaje ci się - powiedziała jak zawsze bez emocji, ustawiając się w kierunku drugiego wampira w tej wiosce. - Ty reprezentujesz swoje interesy, ja swoje. - W tłumaczeniu oznaczało to mniej więcej "nie jesteśmy wrogami ale i tak się z tobą nie napiję, boś nie mój kompan". Krótko mówiąc, postawa neutralna.

Mimowolnie spojrzała na drobny czar nekromantyczny, po którym zwłoki zaczęły się poruszać. Nic przekraczającego jej możliwości, ale dość komiczna sprawa. Słowo honoru, że niemalże zachichotała, bo widok osobliwy. Była ciekawa reakcji przeciętnego zjadacza chleba na te sztuczki, z którymi raczej na co dzień się nie spotykał. Ale skoro czarnowłosy chciał dać popis cyrkowy, to i ona powinna. Magią sił uniosła jeden z leżących korpusów, pozbawionych rąk, i pchnęła prosto w jegomościa. Skoro tak lubił zwłoki, dostarczy mu ich próbkę, uczynna Serana.
- Na żarty mu się zebrało... - No tak, w końcu musiała skomentować jego poczynania. Pozostawała też kwestia chłodu, ale to normalna rzecz przy mrocznych typkach. Za "większego młodu" przywykła do tego typu doznań i strachu. Nadal jednak czterdziestka na karku nie czyniła z niej nikogo więcej jak młodocianej wampirzycy. - Mam nadzieję, że masz coś więcej niż psikusy na dzieci! - krzyknęła, obracając leniwie ostrza w dłoniach. Ciekawe jak wytrzymałe były jego...
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

W końcu odpowiedziała na słowa Tiwa:
- Masz rację, wydaje ci się. Ty reprezentujesz swoje interesy, ja swoje
"Hmm... Co to może oznaczać?", pomyślał dalej próbując znaleźć wampira, o którym mówiła. Wtedy zobaczył, że w jego stronę porusza się jeden z martwych najemników. Poczuł, że coś zacisnęło mu się na kostce. Szybkim cięciem swojej broni uwolnił nogę z chwytu martwej ręki. "Nekromancja. Pytanie czyja to sprawka, kobiety czy wampira, którego wciąż nie zlokalizowałem." Gdy bezduszne ciało podeszło wystarczająco blisko, uderzeniem tarczy pozbawił je broni, a szybkim cięciem z półobrotu, uginając kolana by ułatwiło mu to wykonanie mocniejszego uderzania, pozbawił trupa jego nóg.

Wtedy znowu wydarzyło się coś niezwykłego. Jeden z leżących trupów pozbawiony rąk zawisnął w powietrzu i poleciał w stronę dachu sąsiedniego budynku. Wtedy dopiero zauważył, że jest tam ledwo widoczny zarys postaci."Więc tam się chował ten cały czas.", pomyślał sobie Tiw.
- Na żarty mu się zebrało... - powiedziała. - Mam nadzieję, że masz coś więcej niż psikusy na dzieci! - krzyknęła obracając ostrza w dłoniach. "Wygląda na to, że chodzący trup i zaciskająca ręka to jego sprawka. Można było się spodziewać, że wampir będzie znał nekromancję." Mówiąc tak do siebie w głowie, cały czas obserwował to kobietę w zbroi, to wampira siedzącego na dachu czekając, aż ktoś z nich wykona ruch.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Atmosfera gęstniała, powietrze tężało od mroku, sugerując, że dzisiejszy wieczór będzie pełen wrażeń! Shasamo z początku dokładnie obserwował mężczyznę walczącego z ciałami, jednak po chwili nie przykładał już do niego zbytnie uwagi, ot człowiek nieco lepiej władający bronią od schlanych najemników. Przez chwilę chciał skonfrontować władającego toporem z kilkoma nieco mocniejszymi tworami nekromancji, ale odpuścił, to nie było warte zachodu. Cóż, może i go nie doceniał, ale był wampirem, zwykły człowiek jak ten tutaj mógł mu co najwyżej za lokaja w pałacyku robić. Był pewny siebie, tego odmówić mu nie można, ale z pewnością też nie był brawurowy, każdy swój ruch miał jakby zaplanowany i w pewnym sensie doskonały. Jego chłodny perfekcjonizm pozwolił mu bardzo dokładnie zorientować się w sytuacji. Wymienili między sobą dwa zdania, mało istotne, dopóki nie walczyli. Cholerna bierna postawa zaczynała go nudzić, przecież liczył na coś wartego uwagi, choć ten jeden raz. Miał przed sobą tę wampirzycę i jej iskrzące rubinową czerwienią ostrza. Kusiła go wizja pójścia z nią w szranki. Chwila, ona też go zauważyła, to na pewno nie był przypadek, posłała mu martwy tors w podarku, a wewnątrz chłodne, już wystygłe serduszko. Może chciała mu dość nietypowo okazać miłość? Z pomocą telekinezy zatrzymał tors jakieś kilka metrów przed sobą, ten zadrgał pod wpływem dwóch mocy, które wpływały na niego, każąc przemieszczać się w różnych kierunkach. W końcu Yao wyrzucił go po prostu w powietrze, a tam na górze rozsadził. Na okolice rozlała się krew i wnętrzności, zupełnie jakby podarunek wampirzycy był karnawałową zabawką. Prognozy były tym razem wyjątkowo trafne, gdyż właśnie mogli obserwować wyjątkowe zjawisko krwawego deszczu. Chłodna szkarłatna posoka poplamiła szaty i twarz Shasamo, który nie zwykł się powstrzymywać, więc wybuchnął cichym śmiechem. Miał wyjątkowo nietypowe poczucie humoru, sam czasem siebie pod tym względem zaskakiwał.
Jej zaczepka byłaby dobra na... serio? Sądziła, że tak prostackim tekstem sprowokuje wampira takiej klasy jak ten tutaj. Wyszczerzył kły w bojowym uśmieszku, gdy zeskoczył na jej poziom. Stali teraz naprzeciw sobie mierząc się wzrokiem. Jej szkarłatna głębia i jego chłodna otchłań. Wydaje się, że samymi spojrzeniami zdolni byli zabijać. Obie istoty dzierżyły dwa miecze, powoli zbliżając się do siebie lekkimi i wyważonymi krokami, pełni uwagi, skupienia i tajemniczej rywalizacji, którą Tiw mógł chyba aktualnie jedynie podziwiać. Darzyli się respektem na tyle, że nikt nie rzucił się bezmyślnie ku drugiej osobie, cóż, byłoby to niechybnie samobójstwem, gdyż mieliśmy do czynienia z pojedynkiem dwóch wybitnych szermierzy. Doszło do bezpośredniego kontaktu, a ich ostrze zeszły się ze sobą kilkukrotnie. Dźwięk uderzających o siebie mieczy był zupełnie inny od tego, jaki wydawałyby te zwykłe stalowe badziewia, leżące gdzieniegdzie wokół. Każdemu blokowi, odbiciu, czy wypadowi towarzyszył dość głośny szczęk, ale nie tylko fizyczny. Magia artefaktów niemal rozbłyskała jasno przy uderzeniach karmazynowej poświaty o miecze owiane mistycznym fioletem. Wyglądali obecnie niemal jak tancerze, z zabójczą precyzją i szybkością wykonując każdy ruch. Odskok, unik, blok i kontra. Odbij i powtórz. Shasamo nie czuł zmęczenia, a w walce znajdował nad wyraz sporo czasu na analizę ruchów i drobnych gestów oponentki. Sam przy jednym ze starć puścił jej oczko i wyszczerzył kły. Uwielbiał taki rodzaj potyczki, w którym jego zabójcza szybkość i umiejętności walki poddawane były próbie. Nikt z nich nie wyszedł jednak na konkretne prowadzenie, jedynie kilka cięć trafiło do celu, zacinając głęboko pancerz wampira po boku. Ten za to odwdzięczył się kilkoma zamachami, które Serana przyjęła na naramienniki. Uderzał pewnie, więc z pewnością odczuwała ona po dłuższej walce ból, przez co opuściła dzierżony w lewej dłoni miecz nieco niżej. Po jednym z dość brutalnych zwarć, gdy uderzyli w siebie ze znaczną siłą, Shasamo obrócił się tuż za nią. Stanął prosto, czubkiem ostrza dotykając segmentu jej zbroi odrobinę poniżej szyi.
- Nieźle - wyszeptał chłodny, ale jednak nieco zmęczonym głosem, mimo to męskim i dość szorstkim. - Całkiem nieźle. -
Opuścił broń i postąpił o krok w tył. Lustrując ją chłodnymi oczyma i wciąż będąc w całkowitej gotowości bojowej. Odetchnął cicho.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Martwe ciało, które rzuciła w stronę wampira na dachu nagle się zatrzymało i zaczęło poruszać się we wszystkie możliwe strony. Ostatecznie uleciało w górę i wybuchło powodując deszcze krwi i wnętrzności. "Wygląda na to, że znają się na telekinezie. To może być ciekawe, lepiej szybko skocze po wódkę." Szybko zerwał się i poszedł w stronę karczmy. Wskoczył przez okno i podszedł do miejsca, gdzie jeszcze niedawno siedział. Karczma była pusta, nie było nawet widać karczmarza. "Pewnie uciekł jak wszyscy. Nie dziwie mu się." Zabrał swoją torbę następnie poszedł za ladę i zabrał jedną butelkę gorzałki. Nagle jego uszu dobiegł odgłos walki. Zaczął biec w stronę okna, żeby przez nie wyskoczyć. Chciał jak najszybciej wyjść z budynku by zobaczyć to starcie.

Tiw rzucił swoją torbę na ziemie, położył na niej tarczę, także schował swój topór za pas i usiadł po lewej stronie swojego ekwipunku. Otworzył butelkę wódki i zaczął popijać oglądając ich starcie. Miecze z niesamowitą prędkością i impetem uderzały o siebie, lecz ich właściciele cały czas zachowywali równowagę. Każdy wykonany atak był parowany lub unikany i kontrowany. "Miło popatrzeć na dobrych szermierzy w starciu. Będzie o czym opowiadać w następnej karczmie, do której trafię", powiedział do siebie i nagle zauważył, że pojedynek zaczyna nieznacznie zwalniać. Wtedy wampir ruchem pełnym gracji obrócił się za kobietą i dotknął segmentu jej zbroi poniżej szyi. Wtedy pierwszy raz się odezwał.
- Nieźle - po chwili dodał. - Całkiem nieźle.

"A więc pojedynek skończony.", skomentował w swojej głowie i wstał.
- Muszę przyznać, że dawno nie widziałem tak pięknego pojedynku - powiedział donośnym głosem i po chwili dodał. - Jeżeli was w ogóle obchodzi was kim jestem to powiem tyle, że nazywam się Tiw Bearsar. Czy zdradzicie mi swoje imiona? - powiedział i czekał na jakąkolwiek odpowiedź.
Serana
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Serana »

Niby zastosowała bardzo tanią sztuczkę mającą sprowokować do ataku, tak mógłby KTOŚ pomyśleć. Niestety prawda była inna, dużo bardziej skomplikowana, z udziałem innych intencji. Otóż Serana to naprawdę miła wampirzyca, więc postanowiła podzielić się materiałem na trupiego sługę. Jej dobroć nie znała granic, dlatego zrobiła to przy pomocy magii, szybsza dostawa. Nie mogłaby znieść myśli, że biedaczyna oczekiwałaby na zabaweczkę w nieskończoność. Nawet więcej, podarowała mu serduszko, jednak nie swoje, bo te było jej co najmniej przydatne. Coś krew pompować musiało, dlatego posłużyła się cudzym organem. Niestety to, jak i reszta truchła, przeistoczyła się w krwawą mżawkę. Szkoda, wielka szkoda... Gdyby naprawdę czuła do niego cokolwiek innego poza obojętnością, prawdopodobnie i tak nic by się nie zmieniło, bo wulkanem pozytywnych emocji nie była. Takie wychowanie, jej zajęciem było pozbawianie życia, tak jak przed paroma chwilami.
Uśmiechnęła się iście złowieszczo, gdy tylko krwiopijca postanowił zejść na ziemię. Teraz byli na równym poziomie, no, prawie. Nie dość, że aura jasno wskazywała na to, kto miał większego kopa magicznego, to musiał być po prostu wyższy. Zawsze, absolutnie zawsze musiała natrafiać na wyższych przeciwników. Czyżby los chciał jej dać do zrozumienia, że może wśród nich spotka kogoś, kto przedrze się przez tę barierę chłodu z... trunkiem wysokiej jakości? Dobre, czerwone wino nigdy nie wadziło. I w ramach formalności, motłochu nie uznawała za oponenta, tylko mięso. Pospolite i bezwartościowe, niewarte uwagi. Kogoś pokroju obecnego tu brodacza może by trochę wywyższyła, w końcu poradził sobie z paroma chłystkami, a to już coś, niewiele, ale jednak.
Nie mówiła nic, jedynie powoli kroczyła ku czarnowłosemu, z ostrzami gotowymi poddać próbie te należące do wampira. Niczym ogień i woda, delikatnie naciągając i nawiązując do koloru ich ostrzy. Podobnie z oczami, z jednej strony błękit, z drugiej bursztyn, chodź czasami, słowo "honoru", miały zadatki na czerwień.
Zaczynamy - tyle dało się wyczytać z jej spojrzenia. Pomimo osłoniętych wizjerów, ślepia miały swój charakterystyczny blask.

Zwykle pojedynki w wykonaniu rycerstwa trwały krótko, jeśli nie uwzględniać pokazówek. Zwykle polegało to na wyścigu, kto prędzej trafi w słabszy punkt zbroi i tym samym dźgnie rywala, który padnie z powodu wykrwawienia się. Drugim rozwiązaniem było wyprowadzenie go z równowagi, a ten który upadł, praktycznie nie miał już szansy na przetrwanie. Trzecia opcja to kusza, z bliska śmiertelna zabawka, ale gdzie tu wtedy finezja?
Oni to co innego, tłukli się przez kilka minut, nie mogąc zdobyć żadnej większej przewagi. Mieli zgoła odmienne style: on stawiał na szybkość i finezję ataków, gdzie Serana stosowała brutalniejszą siłę, jednak zaliczyć to do bezmózgich cięć to nadużycie. Bez ładu i składu byłaby martwa już dawno temu, a w tym przypadku rozbrojona i poraniona. Nie zmienia to jednak faktu, że miała więcej kontaktu z żelastwem niż błękitnooki. Obił jej szczególnie mocno lewe ramię, przez co siła ciosów jednego miecza nieznacznie osłabła.
- Czyżby remis? - spytała, spoglądając na ostrze znajdujące się nieopodal jej szyi. Brzmiało więc dziwnie, ale wtedy delikatnie przycisnęła swoje, w okolicach żeber. Gdyby walczyli do ostatniej kropli krwi, w tej chwili znajdowałaby się w stanie agonalnym albo wręcz bez główki, ale w najgorszym razie ciężko raniłaby go prawie że w serce. W bardziej optymistycznym wariancie może zdołałaby wbić miecz wystarczająco głęboko, by dosięgnąć serduszka; obustronny zgon. Po krótkiej chwili opuściła broń, wycierając zakrwawione klingi o ubranie jednego z martwiaków. Dopiero wtedy schowała broń.
- Jak na panolka od truposzy, uznam że się starałeś. - Z jej ust brzmiało to jak komplement, chociaż różnie dało się to odebrać.

Przy pomocy telekinezy otworzyła drzwi do karczmy i sięgnęła po butelkę pierwszego trunku, który znalazł się w zasięgu wzroku. O dziwo było to czerwone wino, jeszcze nieotwierane. "A to ci niespodzianka." Zanim jednak podjęła dalszy dialog albo dokonała degustacji, ściągnęła hełm. Oczom dwóch panów ukazała się naprawdę młoda osobniczka gryzącej rasy. Blada niczym trup i z rysami ostrzejszymi od niejednego drapieżnika, o raczej drobnym nosku i pełnych ustach. Oczka zaś... tak jak wcześniej wspomniane, bursztynowe o bardzo intensywnej barwie, niemalże lśniące z powodu zapachu krwi. Mimo to niekoniecznie pasowała do wyobrażenia o jeźdźcy śmierci... za młoda i nieoszpecona.
- Serana - przedstawiła się. Jeśli ktokolwiek oczekiwał i nazwiska, mógł się zdziwić, bo go nie posiadała. Znaczy się jakieś miała, ale nie znała samej siebie... trochę to skomplikowane. Zaraz zabrała się za degustację zawartości butelki. Nie śmierdziało i wchodziło gładko... zdatne do spożycia! Oczywiście z gwinta, niewychowana pannica uderza ponownie! - Zwykle mało kto uchodzi żywy z pojedynku ze mną... - No i głód krwi narastał, sam zapach pobudzał apetyt...
- Za to dziwi mnie, że dałeś radę kilku ze swojego gatunku, człowieku. - To dopiero słowa uznania! - Spodziewałabym się, że skończysz jak zwykłe truchło, którego tu pełno. - Bitewny pył opadał, przyjdzie czas na zbiory tego co może się w przyszłości przydać... ale to za jakiś czas. Usadziła swój tyłeczek na ziemi, a co ma być to będzie...
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Nie odpowiedział, po krótkiej chwili oddech wrócił już do normalnego tempa. Schował ostrza, kłaniając się przy tym delikatnie, po czym można było wnioskować, że uznał ten wynik. Uśmiechnął się nieco pod nosem. Jego szaty powiewały na chłodnym wietrze.
- Jak na panolka od truposzy, uznam że się starałeś. - Dość ostre słowa, bo jakby nie patrzeć była przegraną w tej walce. Tak samo jak i on zresztą, ale był zadowolony z porządnego treningu. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie skusił się na słowne przekomarzanie.
- Tsa, próbowałem nie zasnąć przy twoich ciosach. - Wyszczerzył się, ale w żadnym wypadku nie była to niegrzeczna przechwałka, on po prostu lubił się droczyć. Właściwie to dopiero zdał sobie sprawę, że brodacz z karczmy siedzi przed nią i cały czas obserwował ich pojedynek, niechętnie zlustrował go wzrokiem. Poprawił artystycznie roztrzepane włosy przeczesując je dłonią, oparł się o mur.
Nawet oni bez manier... Już pili, kiedy on wciąż stał o suchym pysku. Mruknął coś pod nosem i pstryknął palcami. Choć w karczmie nie było żywego ducha, to coś wyrzuciło przez wybite okno kolejną butelkę wina. Ta trafiłaby pewnie kogoś z pozostałej dwójki, gdyby nie zatrzymał jej w powietrzu i nie przyciągnął do siebie. Odkorkował trunek i również uraczył się nim bez zbędnego szkła, w końcu nie znajdował się na dworze, ani żadnym uroczystym przyjęciu. Po okolicy roznosił się zapach stygnących ciał, a chmara kruków krążyła nad nimi wyczekująco.
- Shasamo Yao, pierwszy i jedyny tego rodu - rzekł chłodno i z dumą, chodź głębiej się wsłuchujący mogli dosłyszeć nutkę, która sugerowała, że mówił zupełnie od niechcenia. Właśnie galopem podbiegła do niego Kisereth, pogładził ją lekko po karku i zwrócił się do mężczyzny.
- Tiw, powiedz mi. Czemu ty właściwie jeszcze żyjesz? - Uśmiechnął się zadziornie, ukazując kły. Zapytał całkiem uprzejmie, mimo wszystko. Ot złośnik, uwielbiał dogryzać innym, taki wampirzy humorek. Chodź wyczekiwał od niego odpowiedzi, to jego wzrok spoczywał głównie na postaci kobiety, wcale tego nie ukrywał.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Andurii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości