Równiny Andurii[Równina] To inne zioło

Wielka równina ciągnąca się przez setki kilometrów. Z wyrastającym na środku miastem Valladon. Wielkim osiedlem ludzi. Pełna tajemnic, zamieszkana przez dzikie zwierzęta i niebezpieczne potwory, usiana niezwykłymi ziołami i lasami.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Bieganie za zwierzyną, choć zazwyczaj irytowało wampirzycę, tym razem pozwoliło jej wyładować swoją frustrację. Teraz, gdy się uspokoiła, uznała, że dopóki nie zrobi jakiegoś świństwa, szkoda było energii na wściekanie się na niego. Wracając krytycznie przyjrzała się swoim ramionom. Oparzeliny zaczynały się powoli goić. ”W tym tempie znikną dopiero jutro” – westchnęła – ”z ludzką krwią pewnie poszłoby szybciej."
Gdy wróciła, nie zastała żadnych zwłok ani dodatkowych pogorzelisk, z czego wywnioskowała, że żadnych nadprogramowych pojedynków nie było, kiedy się pożywiała. Wciąż od Regoli czuć było delikatny zapach krwi, ale teraz, gdy nie dręczyło ją pragnienie, było jedynie drażniące, jak komar latający koło ucha. Dodatkowo aromat pochodził już tylko z zakrwawionej tuniki, sadząc z tego, że czarodziejka dziarsko siedziała na koniu. Najwyraźniej pod nieobecność wampirzycy zadecydowano, że nie ma co marnować czasu i należy wyruszać w drogę. Z westchnieniem dołączyła do grupy. Miała nadzieję, że zanim dotrą do ludzkich siedzib, uda im się znaleźć jakieś miejsce gdzie obie kobiety będą mogły się w spokoju przebrać. Zakrwawione bok tuniki Regoli i dekolt sukienki Anat mogłyby przyciągnąć niechcianą uwagę.
Awatar użytkownika
Remus
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Remus »

Anat właśnie wróciła z, jak Remus się domyślał, posiłku. Obie najwyraźniej były gotowe do dalszej drogi.
- Jestem profesjonalistą i nie bierzcie tego za przechwałki. Nie jestem sadystą, jeśli o to ci chodziło - ton złodzieja nie wskazywał ani na obruszenie ani na ekscytację. - A nazywam się Remus. Nie jest to tajemnicą.
Obrócił się w stronę wampirzycy, która chyba miała ochotę zaprzeczyć jego słowom w niewybredny sposób. Cóż, ramiona musiały piec. Może i powinien przeprosić ją za to, ale to nie leżało w naturze złodzieja. Za to rudowłosa rzuciła mu gniewne spojrzenie. Chyba się nie polubimy. Ach, ironia. Nie do wiary, że potrafił jeszcze się na nią zdobyć.
- Twoje imię znam, czarodziejko. Za to nasza rudowłosa towarzyszka jeszcze mi się nie przedstawiła - zdanie to wypowiedział, patrząc głęboko w oczy wampirzycy. A jego wzrok do przyjemnych nie należał. - Więc mam was zaprowadzić do zleceniodawcy. Dobrze.
Remus ruszył w przypadkowo obranym kierunku. Więc teraz pobawimy się chowanego....
- Zlecenie otrzymałem w Valladonie. Tam również miałem się udać, po wykonaniu zadania. Po zapłatę rzecz jasna.
Do miasta nie było daleko. Kiedy zbliżali się pierwszych zabudowań, Remus zatrzymał wesołą kompanię. To co zrobił chwilę później wprawiło kobiety w lekkie osłupienie. Złodziej zdjął właśnie swoją tunikę i podając ją Regoli powiedział:
- Włóż to. Musisz pozostać nierozpoznawalna. Oficjalnie nie żyjesz.
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Valladon nie mówił zbyt wiele czarodziejce. Duże miasto na środku równiny, mógł tamtędy przejeżdżać każdy. Mnogość towarów skupiająca dzikie hordy kupców utrudniała podjęcie jakiegokolwiek tropu tajemniczego zleceniodawcy. Musiała zdać się na mordercę. Fantastycznie. Zatrzymali się w pobliżu pierwszych zabudowań miasta. Regola nie protestowała gdy Remus zaproponował jej swoje ubranie. To była idealna okazja by na chwilę udać się w pobliskie krzaki w samotności, a wzięcie ze sobą jednej z toreb nie wyglądało podejrzanie. Gdy tylko upewniła się, że nikt jej nie widzi, rzuciła się do kłębowiska swetrów w poszukiwaniu jaja. Wyjęła je delikatnie i objęła dłońmi. Nadal było niewiarygodnie gorące, ale nie czuła pod palcami żadnego ruchu. Przyjrzała się czy nie ma pęknięć w skorupce lub czy fioletowa łuska nie zaczęła odpadać. Miała wrażenie, że kolor od spodu jest lekko czerwony, ale być może to kwestia światła i zawsze tak było? Wiedźma zdjęła zakrwawioną koszulę z satysfakcją patrząc na zagojone rany i włożyła coś swojego, narzucając na to ubranie towarzysza. Pachniało krwią i mężczyzną. Następnie niezwykle ostrożnie umościła jajko na jego stałym miejscu i wróciła do kampanii.
- No i co? Wyglądam jak ty? - jej głos zagłuszył materiał, który zakrywał twarz aż po nos. Czuła, że odpowiedź może brzmieć wyłącznie nie. Rękawy były za długie, kaptur zbyt wielki, a jej biust i pupa zbyt wystające by mogła uchodzić za faceta. Jednakowoż strój zakrywał ją całą, a o to chodziło. Dalej postanowiła iść pieszo by mniej rzucać się w oczy. Interpido dreptał za nią .
- Jakby ktoś pytał to jestem Eliza Boliząb. - trąciła Anat łokciem. - A ty Baśka Świszczypała.
Uśmiechnęła się szeroko na widok miny wampirzycy.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Wampirzyca prze chwilę kontemplowała możliwość absolutnego zignorowania pseudo-pytania złodzieja. Uznała jednak, że wyjawienie swojego imienia będzie na dłuższą metę najmniej kłopotliwa opcją. Dlatego też na jego prowokacyjne spojrzenie jedynie uniosła powątpiewająco brew.
- Anat – rzuciła zwięźle.

Valladon, wbrew pozorom, okazał się znajdować całkiem blisko. Dotarli tam jeszcze zanim zaczęło się porządnie ściemniać. Przed samym miastem Remus się zatrzymał i zdjął z siebie płaszcz podając go Regoli. Coś w jego ruchach sprawiło, iż Anat odniosła wrażenie, że złodziej skrycie oczekiwał oklasków albo czegoś podobnego w odpowiedzi na ten gest. Zaraz po tym jak czarodziejka wróciła przebrana z krzaków, Anat również skorzystała z okazji do zmiany ubrania i przebrała się w swoją granatową suknię z długimi rękawami.
Na pomysły Regoli, co do imion wywróciła oczyma. Nie były zbyt poważne. Poza tym, wampirzyca nie była w nastroju do odgrywania scenek.
Gdy w końcu weszli do miasta, wampirzyca miała wrażenie, jakby weszła do większej i bardziej zatłoczonej wersji typowej wsi. Domy były głównie z drewna i kryte strzechą, zaś w powietrzu unosił się zapach towarzyszący zwierzętom gospodarskim. Ale wraz z tym jak oddalali się od bram miasta, drewno i słomę coraz częściej zastępowały kamień i dachówka a zwierzęca woń słabła. Także, im bliżej centrum się znajdowali, tym częściej można było zobaczyć mur okalający zamek oraz te części budowli, które ponad niego wystawały. Na wszystkich wieżach zamku powiewały chorągwie w kolorze, którego nie w sposób było określić przy takim świetle. Właściciele niezliczonych kramów, które mijali, już je zamykali, jakkolwiek kilkoro z nich znalazło jeszcze chwilkę, aby zachęcić ich do kupienia sera. Za to w oknach karczem już się paliły zapraszające światła. Co chwila ich drzwi się otwierały, witając nowych klientów. Z pewnością o tej porze przybytki tego typu miały największy urobek.
Awatar użytkownika
Remus
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Remus »

Kroczyli przez główną ulicę miasta. Noc zbliżała się wielkimi krokami, a Remus prowadził ich przed siebie. Nawet nie wiedział gdzie iść. Najlepszym miejscem do rozpoczęcia poszukiwań będzie chyba karczma, w której zlecenie dostał. Łatwo odnalazł do niej drogę. Nie był to jeden z tych bogatych przybytków, gdzie zatrzymywali się kupcy i przyjezdna szlachta. O nie. Obskurna izba główna, oświetlona przez kilka lichych świeczek, żadnej, nawet najmniejszej dekoracji, nie licząc zaschniętej plamy krwi w kącie. Karczmarz rzucił na nowo przybyłych okiem. Chyba nie był zbyt miły. Wydawałoby się, że Remusa rozpoznał. Regoli nie miał szans, gdyż kaptur dobrze zakrywał jej twarz. Za to widok Anat obudził zbitkę meneli, obdartusów, kryminalistów i resztę szerzej pojętego marginesu społecznego. Zaczęły się gwizdy, śmiechy. Padło nawet kilka śmiałych propozycji. Rudowłosa zdawało się, próbowała ignorować te wrzaski, ale widać było, że nie było jej tu przyjemnie.
- Tu dostałem zadanie. Jutro ma pojawić się zleceniodawca z pieniędzmi. Odprowadzę was do lepszej karczmy, a sam przenocuję tutaj. - Może i Remus był raczej obdarty z emocji, jednak wciąż był człowiekiem i domyślał się uczuć innych. - To nie jest odpowiednie miejsce dla kobiet, wierzcie mi.
- Te, ruda! Cho tu! Chodź mała, nie daj się prosić! - Jeden z nieźle już wstawionych klientów podniósł się z miejsca. Był większy od Remusa, ale tylko za sprawą wielkiego brzucha, który prędzej ograniczał mu ruchy, niźli dodawał siły. Złodziej rzucił mu tylko jedno ze swoich słynnych spojrzeń. Zupełnie wyprany z emocji wzrok, przeszywający ofiarę na wskroś. Nieraz porównywany do stanu przedśmiertnego. Do tego widok zoranego bliznami, idealnie wyrzeźbionego torsu, oraz dwóch sztyletów przytroczonych do pasa odpowiednio podziałał na pijaczynę, który tylko zrobił jakąś dziwną minę i wrócił na miejsce.
- W centrum jest znacznie lepsza karczma. Tam przenocujecie - zwrócił się do towarzyszek.
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Czarodziejce nie przeszkadzałby nocleg w tej karczmie, w której byli, ale nie chciała się odzywać. Być może ktoś ją tu znał i rozpoznałby po głosie. Szła potulnie za Remusem do lokalu o nieco lepszej renomie. Gdy złodziej odszedł, poprosiła o balię wody i mydło. W pokoiku wystarczyło rozłożyć ręce by dotknąć przeciwległych ścian, ale jakoś dało się umyć. Regola nie przejmowała się prywatnością. Wampirzyca i tak nie zwracała na nią uwagi, a jeśli nawet ktoś zobaczyłby ją przez okno, to widok gołej baby nie powinien być niczym nadzwyczajnym. Zdrapała z siebie zaschniętą krew i wyprała brudne ubrania. We włosach miała tyle kurzu, że po wyschnięciu okazały się być znacznie czarniejsze niż przedtem. Związała je na czubku głowy i w końcu, przebrana i pachnąca, mogła zająć się swoim nowym zwierzakiem. Jajo mimo swej temperatury najwidoczniej nie spieszyło się by pęknąć. Ach, gdybym chociaż wiedziała czym jesteś, myślała pocierając delikatnie łuskę szmatką zanurzoną w ciepłej wodzie.
- Puk puk, jest tam kto? Wyklułbyś się wreszcie.
Anat zasugerowała, że skoro jest to zwierzę to pewnie nie rozumie. Było to całkiem logiczne rozumowanie. Niestety czarodziejka nie znała mowy zwierząt. Z grymasem pomyślała, że teraz przydałby jej się niedoszły narzeczony. Zerknęła do swoich notatek z Klasztoru Mrocznych Sekretów, czy przypadkiem nie zapisała czegoś pomocnego w Mowie Ognia. Trudno mówić o opanowaniu języka, gdy zna się ledwie dwa zdania. Niestety, próżno było szukać słowa "wykluć", ale zawsze można było spróbować z "ukazać" lub "objawić się". Przez następne pół godziny Regola syczała i trzaskała językiem na wszystkie możliwe sposoby i choć w pewnych momentach wydawało jej się, że jajko zrobiło się cieplejsze, to równie dobrze mogło to być zmęczenie. Zrezygnowana poszła spać.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Wampirzyca obudziła się o świcie. Wstała i wyjrzała przez niewielkie okienko. Przez chwilę podziwiała, jak niebo powoli przybiera barwę złotego syropu. Chłodne poranne powietrze wpadające do pokoju przez uchylone skrzydło okienne zwiastowało zbliżającą się jesień. Anat poczekała kilka minut po czym bezlitośnie obudziła czarodziejkę. Regola nie miała specjalnej ochoty wstawać tak wcześnie, co nie dziwiło, biorąc pod uwagę, że siedziała do późna sycząc do jajka. Jednak wampirzyca niezbyt się tym przejęła, gdyż budzenie towarzyszki skoro świt sprawiało jej pewną złośliwą satysfakcję. W teorii, jeśli wampiry spały, to raczej od zarania do zmroku, tak wampirzyca robiła przez jakieś dwieście lat. Więc, skoro ona musiała funkcjonować na cyklu dobowym odwróconym do góry nogami, niezbyt jej się podobało, gdy czarodziejka połowę tego dnia przesypiała. Dlatego też Anat budziła towarzyszkę aż do skutku. Po drodze na dół spotkały zaspaną pracownicę karczmy, która po chwili marudzenia zorganizowała dla kobiet dwie miski owsianki. Następnie barmanka odczekała chwilę i upewniwszy się, że żaden z pozostałych gości nie zamierzał wstawać o tak nieludzkiej godzinie, powróciła do swojej izby.
Wampirzyca niepewnie spojrzała na miskę wetkniętą w jej ręce, gdy zajęły miejsce przy ławie w rogu. ”Przecież to nie tak, że mogę to zjeść. A jak się zostawi, to będzie podejrzane.” Jakby na zawołanie, między jej nogami pojawił się rudy kocur. Sądząc po tym, jak robił ósemki między ich nogami, od lat nie polował na myszy, a żywił się tym co udało mu się wyłudzić od ludzi. Sądząc po tuszy, prawdopodobnie był najczęściej odnoszącym sukcesy żebrakiem w mieście. Wzięła go na ręce. Kot zaczął mruczeć ignorując chłód bijący od jej dłoni i kolan, gdyż w zasięgu jego pyszczka pojawiła się owsianka. Zdążył poważnie uszczuplić zawartość miski, zanim uznał że jednak wszystkiego nie uda mu się zjeść. Następnie zwinął się w kłębek i zasnął.
- Zdumiewające, ile się może zmieścić w tak małym brzuszku – rzuciła głaszcząc łasucha po pyszczku. Przypomniała sobie o swoich kotach. W całym amoku związanym z Aleksiejem na śmierć o nich zapomniała. Uśmiechnęła się pod wpływem pewnego wspomnienia. – Salem pewnie od razu zacząłby narzekać na jakość owsianki. Właściwie, to ciekawe, gdzie się podział z Ksarą?
Nie umawiały się za żadną konkretną godzinę z Remusem, więc trochę czasu minęło zanim złodziej się zjawił. Ulice zdążył już opanować poranny zgiełk.
Awatar użytkownika
Remus
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Remus »

Remus odprowadził towarzyszki do odpowiedniej gospody, a sam ruszył na łowy. Przecież zlecona misja nie przeszkadza w dodatkowym zarobku. Poza tym mentalność złodzieja nie pozwalała Remusowi obojętnie przechodzić obok niestrzeżonych domów, od których dzieliły go zaledwie prowizoryczne zamki. Kieszenie napotkanych ludzi też bardzo kusiły. Przechadzał się więc uliczkami, szukając odpowiedniego celu. Jego pierwszą ofiarą był lekko podpity, ale bardzo dobrze ubrany jegomość, który powoli, zataczając się, zmierzał w tylko sobie znanym kierunku. Remus rozejrzał się i upewniwszy się, że nikt go nie widzi, podkradł się do mężczyzny i sprawnym ruchem odciął mu małą sakiewkę, zwisającą u pasa. W środku znalazł złoto. Całkiem sporo. Ofiara nawet niczego nie poczuła. Mogło to być spowodowane dodatkowo stanem upojenia. Remus nie czekał jednak na reakcję i szybko się oddalił. Lata w zawodzie sprawiły, że postrzegał otoczenie nieco inaczej niż "zwykli ludzie", to jest wszędzie widział okazje, szanse na włamanie. Tam, gdzie ktoś widział dom z balkonem i kilkoma oknami, Remus widział cel z kilkoma różnymi drogami dostępu. O tej porze na ulicy więcej było strażników niż cywili. A już zwłaszcza tych bogatszych, toteż pozostały tylko tradycyjne włamania. Wybrał nieduży domek, stojący raczej na uboczu, jakby właściciel chciał się odciąć od regularnego szeregu zabudowań. Wejście od frontu oczywiście odpadało, więc złodziej udał się na tył budynku, gdzie zobaczył mały balkon. Nie było żadnej drabiny, na szczęście posiadał swoją kotwiczkę z liną. Zakręcił nią parę razy i wyrzucił, celnie trafiając w balustradę. Ostrza zaczepiły się o drewno i zwisająca lina utworzyła idealną dla Remusa drogę. Wspięcie się na górę zajęło mu dosłownie kilka sekund. Tak samo uporanie się z dziecinnie prostym zamkiem. Właściciel domu był chyba zbyt pewny siebie. Złodziej już buszował w środku. Znajdował się na drugim piętrze i przeszukiwał wszystkie szafki, szuflady i skrzynki. Udało mu się na razie znaleźć trochę złota, kamyk, wyglądający jak nieoszlifowany rubin i parę złotych okularów. Schował to wszystko do małej torby, przypiętej do tuniki. Sprawdziwszy całe piętro, zszedł ostrożnie na dół. Okazało się, że jest jedyną osobą w domu, więc nieco się rozluźnił i skupił się bardziej na poszukiwaniach niż na nasłuchiwaniu, czy przypadkiem nikogo nie budzi. Na tym piętrze było znacznie lepiej. Mnóstwo obrazów, wyglądających na drogie, modele przeróżnych statków, ozdobione kamieniami szlachetnymi, gablotki z biżuterią. Właściciel musiał być bardzo bogaty. Dlaczego więc mieszkał w takim domu, zamiast kupić lepiej strzeżoną rezydencję? Nieważne. Remus zaczął po kolei otwierać gablotki i wrzucać wszystko co było coś warte do toreb i woreczków. Sztyletem sprawnie wydłubywał ozdoby z modeli, a obrazy wycinał z ram. Dobrze, że znalazł również średniej wielkości worek, toteż mógł zabrać więcej rzeczy, niż pozwalała na to pojemność jego kieszeni. Oczyścił chyba cały pokój, kiedy jego wzrok przykuł kanciasty kształt pod łóżkiem. To był sejf. I to nie byle jaki sejf. Remus parę razy miał do czynienia z tym sprzętem i wiedział, że otworzenie tego nie było łatwe. Ale który złodziej nie lubi wyzwań? Ochoczo więc zabrał się do pracy. Manewrował wytrychami, pokonując zapadki jedna po drugiej. Sejf miał dwa zamki, w każdym po pięć zapadek o nieregularnym kształcie. Ale i z tym udało mu się uporać. Kiedy w pierwszej chwili zobaczył co jest w środku, trochę się zdenerwował. Leżały tam jakieś papiery i kilka kopert. Z ciekawości jednak wziął je do ręki i zaczął przeglądać. W pierwszej chwili nie mógł w to uwierzyć. Wybierając pierwszy lepszy dom w całym mieście, udało mu się trafić na mieszkanie wspólnika, czy też pośrednika mężczyzny, który zlecił mu zabójstwo Regoli. Owymi papierami był list z instrukcjami co do zapłaty Remusa, akt własności jakiegoś miejsca i mapa z zaznaczonym krzyżykiem. Remus schował wszystko i opuścił dom tą samą drogą, którą tu wszedł. Na dzisiaj chyba wystarczy.. Złodziej ruszył w stronę karczmy, gdzie miał przenocować. Na szczęście po drodze nie spotkał żadnego wścibskiego strażnika, a i karczmarz pytań nie zadawał. Noc spędził spokojnie.

*******************************************************************************************************************************
Obudził się dość późno, ale bez pospiechu udał się na miejsce spotkania z kobietami. Wygląda na to, że chwilę już na niego czekały. Kupcy zaczynali rozstawiać swoje stragany, uliczni grajkowie zajmowali powoli swoje miejsca, racząc wszystkich muzyką, a ulice zaczynały wypełniać się zwykłymi mieszkańcami.
- Udało mi się natrafić na coś ciekawego. List od naszego znajomego i mapę, wskazującą jakieś miejsce - rozpoczął bez ceregieli. - Nie wiem czy tam go znajdziemy, ale warto się tam udać. Miejsce najprawdopodobniej nazywa się "Złota Rozkosz" i leży na północny-wschód od Valladonu. Muszę jeszcze załatwić pewną sprawę i możemy ruszać.
Remus był w tym mieście może ze dwa razy, ale zdążył poznać dobrego pasera, który potrafił sprzedać wszystko, toteż skupował jak najwięcej rzeczy. Oficjalnie był jubilerem i rzeczoznawcą, a jego sklep znajdował się w centrum. W zasadzie stali tuz przy nim. Remus nakazał towarzyszkom poczekać na zewnątrz, a sam zniknął w drzwiach budynku.
- Witam, cóż mogę uczynić dla klienta? - Za ladą pojawił się siwy mężczyzna, dobrze ubrany, z lekkim zarostem. Był zadbany i nic nie wskazywało na to, aby posiadał drugie, mniej legalne życie.
- Mam...trochę rzeczy na sprzedaż. - Złodziej powiedział to znaczącym tonem, na wypadek gdyby jubiler nie domyślił się, co może chcieć sprzedać podejrzany typ w kapturze.
- Ach tak tak. Proszę na zaplecze. Już dawno nie widziałem się w... drugą profesję. Miło, że ktoś jeszcze pamięta o starym Vylinie.
Remus opróżnił wszystkie torebki, woreczki oraz duży worek, układając wszystko na stole.
- Na bogów... czyś ty napadł na miejscowy skarbiec? W życiu nie widziałem tylu klejnotów i obrazów w jednym miejscu - ton pasera był raczej żartobliwy. - Masz szczęście chłopcze. Dysponuje właśnie sporą ilością gotówki i chętnie zainwestuje ją w owoce twoich umiejętności.
Staruszek na chwile zniknął w sąsiednim pokoju, by po chwili wrócić ze skrzynką wypełnioną gotówką. Odliczył część i wręczył Remusowi. Tak więc złodziejowi udało się spieniężyć cały łup z nocnej akcji. Poza jednym obrazem, przedstawiającym parę kochanków w nocnej scenerii, który zamierzał podarować Lorette. Opuścił sklep i skinął tylko na kobiety, kierując się od razu w stronę bramy głównej.
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Intensywnie turkusowy szalik powiewał na szyi czarodziejki gdy jechali konno przez równinę. Uparła się żeby go założyć choć nie pasował ani trochę do obecnego przebrania. Zimny wiatr zapowiadający niezłą ulewę nie pozostawił jej jednak wyboru. Remus wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. Jeszcze bardziej niż zwykle, co mogło budzić lekki niepokój. Regola domyślała się, że nie marnował nocy na spanie. Czy miała coś przeciwko kradzieży? Nie. Tak długo jak wyobrażała sobie brzuchatych jegomościów kolekcjonujących cenne klejnoty w swoich wystawnych rezydencjach, myśl o ich reakcji na zniknięcie kosztowności wywoływała uśmieszek satysfakcji. Jednak wolała nie przywoływać w pamięci zwykłych mieszkańców, dla których zawartość kieszeni jest jedynym, za co mogą ugotować obiad. Pamiętała aż za dobrze te chwile kiedy w domu, w Kryształowym Królestwie, Lil nie miała grosza oprócz jej czynszu za wynajem poddasza. Opowiedziała wtedy dzieciom bajkę o psotnej wróżce, która wlatywała przez okna w poszukiwaniu upominków, za które zostawiała na parapetach pieniądze. Po kilku dniach Reg miała całą kolekcję kasztanów, zasuszonych kwiatów, błyszczących guzików i kamyków, a kiedy jej przyjaciółka kręciła głową w oburzeniu, wzruszała tylko ramionami.
" - Nie mam z tym nic wspólnego, Lil.
- To plawda! To wróźka śmieciuszka!
- Nie udawaj, Reg. Dobrze wiem, że to twoja sprawka.
- A masz jakiś dowód?"
Z wesołych rozmyślań wyrwał ją widok celu podróży. Złota Rozkosz na pierwszy rzut oka nigdy złota nie widziała. Okna wysokiego domu były brudne i częściowo zasłonięte.
- Co to w ogóle za miejsce? Przypomina burdel - zauważyła z powątpiewaniem i już miała dorzucić coś śmiesznego, gdy jej wzrok napotkał na coś, co sprawiło, że serce podeszło jej do gardła. W jednym z okien, zza pożółkłej firanki wystawał wielki rybi szkielet. Widok był identyczny jak ten w wizji sprzed wielu dni. "To niemożliwe", pomyślała ze strachem Regola, "wtedy widziałam również miasto zasnute cieniem, a tutaj żadnego miasta nie ma".
- Cokolwiek to jest, to dobrze trafiliśmy - powiedziała już na głos.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Anat ze zirytowaniem odgarnęła kilka kosmyków, które wiatr wyrwał z warkocza, z twarzy i spojrzała na budynek. Zgodnie z logiką powinna być to gospoda, ale raczej wątpiła żeby wiele podróżnych decydowało się na postój w tak obskurnym miejscu. Nie, gdy miasto było już w zasięgu wzroku. Z braku mniej lub bardziej skomplikowanego planu działania, po chwili postanowili wejść do lokalu.
Wewnątrz lokal prezentował się jeszcze bardziej obskurnie niż na zewnątrz, o ile było to możliwe. Poprzez zmatowiałe od brudu szyby i pożółkłe firanki nie wpadało zbyt wiele światła, zaś nieliczne ławy miały poszczerbione brzegi. Dodatkowo unosiła się tam nieprzyjemna woń. Gdyby smród był silniejszy, wampirzyca stwierdziłaby, że coś wgramoliło się do jakiegoś zakamarka, zdechło i zaczęło się rozkładać. Nie zdziwiłoby jej, gdyby szczur miał im przebiec między nogami. Oczywiście, poza jej towarzyszami, w izbie nie było żywej duszy.
”Jedno jest pewne, z czegokolwiek się toto utrzymuje, nie jest to zapewnianie noclegu i strawy podróżnym” – pomyślała marszcząc z niesmakiem nos.
Po chwili pojawił mężczyzna, który zapewne był gospodarzem. Gruby jegomość w średnim wieku sprawiał równie przyjazne wrażenie, co lokal. Podejrzliwie przyjrzał się każdemu z osobna, poświęcając zakapturzonej Regoli odrobinę więcej uwagi. Jeżeli znalazł, to czego szukał, to nie dał po sobie tego poznać.
- Czego chcecie? - burknął.
Awatar użytkownika
Remus
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Remus »

Remus wyciągnął z kieszeni pogiętą kartkę i pokazał ją karczmarzowi. Ten najpierw uważnie jej się przyjrzał, potem ponownie obrzucił spojrzeniem całą trójkę, aż w końcu się odezwał.
- Dobrze. Proszę za mną. - I ruszył w stronę zaplecza, nie patrząc nawet czy goście idą za nim. Dziewczęta popatrzyły na Remusa pytająco.
- Zaproszenie, "coś" tu jest. - Można by pomyśleć, że jego ton powinien być w tym momencie tajemniczy, no ale złodziej wypowiedział to jak wszystko inne - nieemocjonalnie.
Karczmarz odsunął marną imitację obrazu na ścianie i pociągnął za ukryty tam łańcuch. Usłyszeli donośny zgrzyt i ich oczom ukazały się schody prowadzące na dół. Cała czwórka zeszła do piwnicy, gdzie siedziało trzech mężczyzn, wyglądających na najemników.
- Kogo prowadzisz, beczko? - drwiąco spytał jeden z nich.
- Mają ZAPROSZENIE. - Karczmarz położył szczególny nacisk na ostatnie słowo. Najemnicy od razu spoważnieli i otworzyli ciężkie, żeliwne drzwi.
- Pan Malakah was oczekuje. Witam w Złotej Rozkoszy.
Weszli do środka i to co zobaczyli, powinno chyba zaprzeć im dech w piersiach. Piękne, malowane ściany, ozdobne żyrandole, stoły z najlepszego drewna. Przy każdym z nich siedziało po kilka osób, grając w coś chyba. Zza kilku drzwi słychać było jęki i westchnienia.
- Witamy w "Złotej Rozkoszy" - powtórzył pod nosem Remus. Czyli w tamtym domu znalazł najwyraźniej zaproszenie jakiegoś vipa. Robi się coraz ciekawiej. Ciekawie kim jest ten Malakah....
-Nie każmy szefowi czekać. Za mną. - Karczmarz wciąż im towarzyszył. Prowadził ich w stronę obszernego pokoju, ozdobionego jeszcze bardziej niż poprzednia sala. Na ścianach wisiały obrazy malarskich mistrzów (albo ich doskonałe rekonstrukcje), a pośrodku stało pięknie rzeźbione biurko. Natomiast za biurkiem siedział już mniej piękny, acz wzbudzający szacunek już samym wyglądem mężczyzna.
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Czarodziejka spodziewała się wszystkiego. Twarzy starego wroga, osoby zupełnie obcej, zleceniodawcy niezadowolonego z usług czarodziejskich. Była gotowa zobaczyć tam nawet swoją najlepszą przyjaciółkę, ale widok mężczyzny za biurkiem przeraził ją. Nie znała go zupełnie. Mógł mieć około 50 lat, o czym świadczyły srebrne pasma w niegdyś czarnych włosach. Dodawały mu powagi, swego rodzaju godności seniora rodu. Jednak zmarszczek miał niewiele, a te które posiadał, najwidoczniej chciał podkreślić ciemnym dopasowanym strojem. Uśmiechał się lekko, z wyższością, a serce Reg zdawało się zamarzać powoli od jego spojrzenia. To właśnie jego oczy były tak straszne. Wielkie, zielone, znajome. Nie miała pojęcia gdzie je już widziała dopóki jegomość nie wstał i nie obszedł mebla. Wtedy poczuła ciężką, ponurą, smolistą magię sunącą w ślad za nim i przypomniała sobie.
- Orcio? - zapytała zdumiona.
Odpowiedział jej głęboki męski głos w niczym nie przypominający głosiku chłopca spotkanego w Ostatnim Bastionie, nie tak znowu dawno temu. Pradawni żyją nieprzyzwoicie długo, ale nawet jeśli Ortaniusz był Pradawnym, niemożliwym było by zmienił się tak drastycznie, w tak krótkim czasie.
- Podziwiam pamięć do szczegółów, panno Sangkap.
- Nigdy nie wypowiedziałam przy tobie mojego nazwiska.
Orcio zmarszczył brwi jakby usiłował coś sobie przypomieć.
- W istocie, nie. Musisz wybaczyć mi tę nieuprzejmość. - Tu skłonił się lekko w gentelmeńskim geście. - Nadzwyczaj często mylę myśli mego rozmówcy z jego wypowiedziami.
Choć to zaskakujące, jego mina wyrażała prawdziwą skruchę. Tak szczerą i uczciwą, że nie sposób było zwątpić w jego przeprosiny. Cóż za potworna umiejętność. Stokroć gorsza od czytania w myślach.
Regola zdjęła kaptur, skoro stał się niepotrzebny.
- Nie rozumiem - rzuciła pewnym głosem.
- Nie dziwi mnie to. Pozwolę sobie na złośliwość stwierdzając, że jak na przedstawicielkę rasy Pradawnej, nie cechuje cię wybitny umysł. Nie stwierdzam bynajmniej, iż brakuje ci inteligencji. To byłoby ujmą dla gatunku. Jednakowoż znam magów w większym stopniu oświeconych.
- Nie jestem cholernym żyrandolem, żeby mnie oświecać.
- Nadrabiasz braki humorem. Dzięki temu znajduję przyjemność w czytaniu twych myśli. Są... jakbyś to ujęła.. chwytliwe!
Uroczy uśmiech rozpromienił jego twarz wynurzając obraz chłopczyka spod fasady mężczyzny. Zaraz jednak zniknął. Zwrócił się do swoich podwładnych.
- Proszę by pannę Sangkap zamknąć w ciemni. Uroczą Anat odziać w srebro i umieścić w miejscu dla wampira najodpowiedniejszym, a pana Remusa... pozostawiam na pastwę waszej kreatywności.
Mężczyźni ruszyli ku nim. Wyglądali niepozornie. Szkoda tylko, że kłębiła się w nich potężna smolista magia.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Wampirzyca mogłaby przysiąc, że nigdy wcześniej mężczyzny nie widziała. Dlatego, gdy Regola nazwała go per "Orcio", Anat zrozumiała, o co jej chodziło, dopiero po chwili, w której mężczyzna zdążył potwierdzić podejrzenia czarodziejki.
"Orcio? Ten słodki chłopczyk z Ostatniego Bastionu? Ale to było dobrych kilka miesięcy temu, kiedy podróżował z nami Maeglin". Ale według wiadomości wampirzycy nie można było się postarzeć kilkadziesiąt lat w kilka miesięcy, więc Anat wpatrywała się z niedowierzaniem w "Orcia", dopóki nie wydał on rozkazu, aby ich wszystkich schwytać. Do niej podeszło dwóch jego podwładnych. Oczywiście nie miała najmniejszego zamiaru dać się pojmać. Ale oboje dorównywali a być może nawet przewyższali ją siłą. Dlatego jedynym efektem jaki udało jej się uzyskać podczas stawiania oporu była złamana ręka jednego ze sługusów. Ci podwładni "Orcia" byli podejrzanie potężni. Nie dość, że kompletnie ignorowali obrażenia, to jeszcze zdawali się być nieczuli na magiczne ataki Regoli. Koniec końców wampirzycę zakuto w srebrne kajdany i zakneblowano ją kawałkiem szmaty aż ociekającym wywarem z czosnku, powodując że Anat zaczęła się gwałtownie krztusić, parząc okolice jej ust. Zarówno Regola jak i Remus nie radzili sobie ze sługusami wcale lepiej. Wkrótce potem wyniesiono ją z sali i straciła z oczu swoich towarzyszy.

Wrzucono ją do niewielkiego, kwadratowego pomieszczenia. Wątpiła, żeby miało szerokość choćby sążnia. Na zewnątrz drzwi były drewniane, prawdopodobnie osinowe, na wszelki wypadek, ale od wewnątrz były obite srebrzoną blachą, tak samo jak podłoga i ściany pomieszczenia. Okien, na szczęście, nie było, ściany były lite bez najmniejszej szpary. Gdy usłyszała o "miejscu dla wampira najodpowiedniejszym" pomyślała, że zamierzają jej zabrać medalion i przykuć do jakiegoś słupa na dworze, aby spaliły ją promienie słoneczne. Srebrzone więzienie było o tyle lepsze, że nie oznaczało natychmiastowej śmierci.
Gdy drzwi zamknęły się z trzaskiem, spędziła jakiś czas wydłubując knebel z ust. Poparzyła sobie przy tym palce, ale było to lepsze niż smak czosnku w gardle. Następnie usadowiła się tak, aby jak najmniejszą powierzchnią skóry dotykać trujących ścian. Mijały godziny, być może nawet dni, drzwi nie otwierały się a jedynym wykładnikiem upływającego czasu było wzmagające się pragnienie. Niestety nawet na nim nie mogła polegać bo metal parzący jej skórę nienaturalnie je potęgował. Po jakimś czasie wpadła w rodzaj apatii, takiej samej, w którą popadła mieszkając w jaskini.
Awatar użytkownika
Remus
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Remus »

Złodziej autentycznie zdziwił się, gdy czarodziejka zwróciła się do mężczyzny, jakby znała go od lat. Ze wszystkich zleceń, musiałem trafić na to właśnie. Orcio, jak mężczyzna został nazwany prze Regolę, nie wydawał się jednak być specjalnie przyjaźnie do niej nastawiony, wręcz przeciwnie, rozkazał uwięzić całą trójkę. O ile czarodziejka i wampirzyca próbowały się bronić, tak Remus dokładnie skalkulował swoje położenie i sytuację. Bądźmy szczerzy, jest cieniem chowającym się po kątach, żeby skutecznie zaatakować w ułamku sekundy i zniknąć. W otwartej walce nie poradziłby sobie tak dobrze. Może zdołałby któregoś zabić, może nawet dwóch, ale za drzwiami czekało na nich kolejnych kilkudziesięciu. Kiedy więc sługusy Orcia podeszły do niego, ten posłusznie ruszył we "wskazanym" mu kierunku. Anat zamknął pewnie w jakiejś norze ze srebra, Regola może mieć najpewniej jeszcze kilka minut życia przed sobą. A ja? "Pozostawiam na pastwę waszej kreatywności"...Czyli pewnie potorturują mnie z kilka godzin, a później wyrzucą moje zwłoki do jakiegoś kanału, żeby kilka dni później wieśniak znalazł mnie w strumyku. Świetnie. Tortury mógłby wytrzymać. Nawet kilkugodzinne, ale kiedy im się znudzi po prostu go zabiją, a przecież jest tylko człowiekiem. Śmiertelną istotą.
- Otworzyć drzwi! - Z zamyślenia wyrwało go krótkie polecenie jednego ze sługusów. Mosiężne drzwi, przed którymi stali zaczęły powoli unosić się, odsłaniając najpaskudniejsze więzienie, jakie Remus miał przyjemność dotąd oglądać. - Właź tam!

Zamknęli go w jednej z cel. Ciemnej, małej i śmierdzącej. Aż mu się dzieciństwo przypomniało. Zdziwiło go jednak to, że skuli mu jedynie ręce, uprzednio oczywiście konfiskując cały ekwipunek i strój. Usiadł więc po ścianą, odziany jedynie w szorstką tunikę, poplamioną krwią i podartą w kilku miejscach. Rozejrzał się uważnie po celi. Żadnych okien, szczelin w ścianach. No ale czego można było spodziewać się po podziemnym więzieniu? Muszę się stąd wydostać. I to szybko. To było oczywistością. Równie oczywiste było, że jeśli chce otrzymać jakąkolwiek zapłatę, musi również uwolnić Regolę i pewnie Anat. Bez przyjaciółki pewnie stąd nie ucieknie.... To były właśnie słabości, których wyzbył się Remus. Prawie. Lorette. Dziewczyna siedzi pewnie teraz, schowana pod łóżkiem jakiegoś szlachcica i czeka, by wbić swój ulubiony, złoty i grawerowany nożyk w jego serce. Swoją drogą jest to prezent od Remusa z jednego z rajdów po willach opasłych bogaczy. Zawsze coś jej przynosił, więc jej komnata w siedzibie wręcz świeciła się od ozdób i błyskotek. Nie to co komnaty złodzieja. Zawsze ciemne, mroczne i zachęcające raczej do samobójstwa niźli mieszkania w nich...Samobójstwo! Dzięki Lorette. Remus miał już wstępny zarys planu. Musi po prostu zwabić jednego ze strażników, udając że umiera. Kiedy ten znajdzie się wystarczająco blisko, nie będzie żadnych problemów z obezwładnieniem go. Trzeba tylko czekać na odpowiednią chwilę. Wtem mosiężne drzwi znowu zaczęły się unosić. Czyżby teraz miał okazję? Nie. Do jego celi podeszło czterech mężczyzn, odzianych w jakieś fikuśne zbroje skórzane.
- To ten? Aleś ty brzydki. Chyba tylko oddamy światu przysługę. Jednego złodzieja i mordercy mniej, nie chłopaki? - Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem, nawet Remus się do nich przyłączył. Oj uwielbiał drażnić pewnych siebie zakapiorów, którzy często czuli nad nim wyższość. - Zamknij mordę, szaraku! Do sali tortur z nim!
Zbiry dosłownie wynosły Remusa z pomieszczenia więziennego i dopiero kilka izb dalej zrzucili go na ziemię. Długo jednak nie poleżał, bo po chwili przykuto go do stalowego stojaka, coś jakby krzyża. Zdarli z niego tunikę, odsłaniając wyrzeźbiony tors. Nosił on już ślady tortur, potyczek i tym podobnych. W zasadzie powoli zaczynało brakować tam miejsca na nowe blizny.
- Ty, Jorli... on to chyba ten jest... samokaleczący jakiś. - Mężczyzna, który się odezwał nie należał do bystrych ludzi, ale zwrócił tym zdaniem uwagę najprawdopodobniej kogoś w stylu komendanta całej grupy.
- Lubisz ból, pomiocie jeden? Zaraz zmienisz poglądy. Szczękołamacze, już! - Najcichszy z całej grupy chłopaczek, wyglądał na najwyżej 18 lat, podał Jorliemu skórzane rękawice ze stalowymi wstawkami w miejscu kostek. Gdy zbir tylko je nałożył, od razu rozpoczął znęcanie się nad Remusem. Może i nie bił go w jakimś szale, ale dokładnie wiedział gdzie zadawać ciosy, by przyniosły jak najwięcej bólu. Mięśnie oczywiście w minimalny sposób chroniły ciało złodzieja, ale do zbroi, nawet jego lekkiej tuniki, daleko im było. Nic dziwnego więc, kiedy usłyszał, chociaż on bardziej poczuł, jak pęka mu żebro. Nie, dwa. Na szczęście, komendant przeniósł się na brzuch i wykonywał serię uderzeń, powolnych, ale silnych. Na tyle silnych, że Remus na chwile stracił dech. Cała zabawa trwała może jakieś dziesięć minut. Złodziej chyba rozczarował swoich oprawców. Najpewniej spodziewali się krzyków rozpaczy i błagań. Ale on cały czas siedział cicho. Nie wydał z siebie nawet jęku bólu, mimo że połamane żebra bolały jak cholera. Odnieśli go z powrotem do celi i rzucili na ścianę.
- Do zobaczenia jutro, złodzieju! - To były ostatnie słowa, jakie usłyszał tego dnia.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Anat nie mogła stwierdzić, ile czasu spędziła w zamknięciu - pozbawiono ją wszelkich wyznaczników mijającego czasu i chyba po prostu o niej zapomniano. Chociaż przez drzwi czasami słyszała jakieś rozmowy czy kroki, nikt nie podchodził do jej celi i nawet nie sprawdzał, czy wampirzyca jeszcze żyje, czy też może już dawno zeszła z tego świata za sprawą wszechobecnego srebra albo w jakiś tajemniczy sposób nie uciekła. Najwyraźniej nie była najważniejszą z pojmanych osób.
        Kolejna rozmowa, która dotarła do uszu Anat, była głośna jak grzmot, jakby wcale nie przebijała się przez warstwę srebrnej blachy, drewna, czy mury, a była prowadzona tuż nad jej uchem.
        - Jesteś pewien, że wszystko dobrze zrobiłeś? - zapytał jakiś młodzieniec.
        - Tak, jasne, przecież wszystko tu było napisane, prawda? - odpowiedział mu niewiele starszy, męski głos.
        - No niby tak… Ale to dziwnie wygląda, na pewno tak powinno być?
        - Możesz przestać biadolić? Próbuję się skupić.
        Anat poczuła na plecach nagły podmuch powietrza, było ono chłodne i rześkie, stanowiło miłą odmianę w stosunku do zastałej, śmierdzącej czosnkiem atmosfery celi. Wampirzyca poczuła, jak coś musnęło jej ramię. Był to zwykły, jesienny liść. Nim zdążyła się obrócić i rozejrzeć, poczuła nagłe szarpnięcie do tyłu, jakby przyciągała ją jakaś niewidzialna siła. Cela zawirowała, na moment Anat spowiła mleczna biel, po czym nagle poczuła, jak coś z impetem uderzyło ją w plecy. Była to ubita ziemia. Wampirzyca wylądowała na wznak pośrodku kręgu czerwonych świec, nad sobą widziała gwiaździste niebo i księżyc w pełni.
        - Coś ty narobił?! - krzyknął jeden z mężczyzn, których Anat słyszała wcześniej.
        - Nie wiem! To nie tak miało wyglądać! Jasny gwint, wiejemy!
        Osoby, które przez przypadek przeteleportowały wampirzycę z jej więzienia na tę maleńka polanę w środku lasu, nie chciały najwyraźniej przekonać się, co dokładnie udało im się osiągnąć - w pośpiechu czmychnęli między krzaki i tylko po chwili dało się słyszeć pełne wyrzutu “Stary nas przez ciebie zabije!”. Wampirzyca była dzięki nim wolna, a jej oprawcy, o ile kiedyś otworzą celę, gdzie niedawno przebywała, znajdą w środku tylko kilka jesiennych liści.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Andurii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości