Równiny AnduriiStal, krew i lament

Wielka równina ciągnąca się przez setki kilometrów. Z wyrastającym na środku miastem Valladon. Wielkim osiedlem ludzi. Pełna tajemnic, zamieszkana przez dzikie zwierzęta i niebezpieczne potwory, usiana niezwykłymi ziołami i lasami.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Aiza
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:

Stal, krew i lament

Post autor: Aiza »

        Z chmur czarnych, co zasłoniły niebo, lało się wody bez opamiętania, aż jeziora wylały, a trakty przemieniły się w potoki błota. Wiatr, który w tej porze przybrał na sile, zacinał wszystkie pnie i niedomknięte furtki. Co chwila jego potężniejszy podmuch przewracał i topił w błocie jednego z licznych nieszczęśników, którzy nie zdołali znaleźć w odpowiednim czasie schronienia.
        Kogo jednak obchodził los nieszczęśników miotanych okrutnie przez żywioł, kiedy to wygodnie siedząc w zajeździe, skrapiało się usta złotobursztynowym trunkiem? Na pewno nie tych, co wznosili gniewne krzyki na otwierające się drzwi przybytku, bo przeciąg wyrywał zgromadzone w izbie ciepło, a kolejny gość błocił buciorami podłogę z krzywych desek. Tak, Gospoda Ywelina tego wieczoru była pełna gości przyzwyczajonych do wygody. Na traktach nigdy nie było miejskich pijaków, lecz same wędrowne profesje, wśród których najliczniejsze grono stanowili kupcy. Nie brakło też obieżyświatów, bardów i zwykłych zjadaczy chleba, którzy w drodze do rodziny, zostali zmuszeni się zatrzymać. Słowem, był tłok, a żon i młodych pannic w tym towarzystwie nie brakowało. Czasem, to właśnie one, posiadały większy bagaż doświadczeń niż mężowie.
        W tym zaduchu siedziała najemniczka o charakterystycznej barwie włosów. Siedząc po turecku naprzeciw paleniska, wbiła swoje stalowe oczy w migoczący płomień, zaglądając w głąb swej duszy. Wszystkie jej zmysły nasłuchiwały wnętrza, całkowicie zamykając się na grę bardów, śmiech z lubieżnych i niepoprawnych żartów oraz wołania o alkohol, którego nie mogło zabraknąć w takim miejscu.
Awatar użytkownika
Rosh
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek-Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rosh »

Tego dnia była burza, ale nie byle jaka. Wiało, padało, nawet drzewa łamało. Cóż, i w tej burzy po trakcie jechał samotnie na klaczy Rosh. Musiał jak najszybciej znaleźć schronienie, bowiem wiatr zaczął już przewyższać nawet Płotkę. Powoli zaczynało jej już brakować sił, zresztą najemnikowi też, który z całych sił trzymał się towarzysza. Nagle jego oczom ukazała się jakaś gospoda. Przyśpieszył trochę, aby czym prędzej się tam znaleźć. Gdy był już obok, najpierw zajął się klaczą. Zaprowadził ją za uzdę do stajni, po czym wszedł do środka karczmy. Przeważnie jak ktoś otwierał drzwi w takie dni, wszyscy krzyczeli, aby jak najszybciej zamykał. Jednak nie było tego tym razem. Rosh wszedł powolnym krokiem do sali. Najwidoczniej ludzie się go przestraszyli. Ubrany był w swoją skórzaną zbroję wzmacnianą kawałkami żelaza. Do pasa po lewej stronie miał przypiętą pochwę z mieczem, cóż, i tak tego nie było widać, bowiem na tym wszystkim miał długą aż po ziemię pelerynę z kapturem, którą opatulił się cały. Wszyscy przez około pięć minut nie odrywali od niego wzroku. Sam zaś podszedł do lady i zamówił zimne piwo. Następnie skierował się do samotnego stolika w rogu niedaleko kominka. Jego uwagę przykuła osoba siedząca naprzeciwko paleniska po turecku. Wyglądała na najemniczkę, ale niczego nie był pewien. Miał, też nadzieję, że uda mu się znaleźć tu jakieś zlecenie.
Awatar użytkownika
Aiza
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Aiza »

- Zlecenie, jakie zlecenie panie? – odpowiedział zapytany karczmarz, – Wszystko, co rosło w ziemi, to pływa w błocie na traktach, a co żyło na ziemi, to wiatr tym rzuca po zniszczonych polach. – Karczmarz nalał i podał zamówiony trunek. – Idź i zabij, to takiej roboty pan tu nie znajdziesz. W jaskiniach coś się tli, mroczna siła jaka, że ludzie zmysły i rozum tracą. Alchemicy, durni ludzie, coś w tych grotach na bagnach widzą. Skarby alchemii, czy jakoś tak. Sami w niebezpieczne ciemności nie zejdą, tylko ludzi na bagna posyłają. Bagna upiorne, a po takim deszczu się wybrać to pewna śmierć. Albo się utopisz, albo wpieprzy cię jaki poczwar, których po deszczu będzie urodzaj.
        Wewnątrz izby, jedna z odważniejszych białogłowych nakazała głośnio zgromadzonej gościnie, by zabrali ze środka stoły, by uczynić miejsce do tańczenia. Jedyny elf na sali burknął niezadowolony, że zabawa w tak niegodziwą pogodę jest nie na miejscu, jednak weselszego grona było więcej. Kiedy jeszcze szuranie stołami trwało, jeden z młodszych obieżyświatów wpadł na dziewczynę przy palenisku. Wyrwana ze swojego zewnętrznego świata, zachowała zdrowy spokój i przyjęła przeprosiny od razu, mówiąc, iż każdemu może się zdarzyć drobna wpadka.
        Zabrzmiały instrumenty artystycznej zgrai, prowizoryczny parkiet wypełnili ludzie tańczący w rytm biesiadnej muzyki, reszta gości zaczęła klaskać. Zrobiło się głośnio i radośnie. Zawirowały długie spódnice młodych pannic różnych stanów, które zainteresowały jeszcze młodych chłopaków.
- Jak jesteście głupi czy ciekawie panie – kontynuował karczmarz. – To pytajcie się pannicy w spodniach, co dla mistrza alchemii, tego nadętego gbura Baldrona, wybrała się przedwczoraj do tejże jaskiń. Nie wiem jaki czart ją tam zaniósł, ani jaki ją wyciągną, ale jak wróciła, to coś podejrzanie się zachowuje.
        Stary Baldron grał z młodymi kupcami w karty, zręcznie je podmieniając za pomocą kościstodługich palców, na swoich bladych dłoniach. Twarz miał szczupłą, pełną arystokratycznych, ostrych rys. Oczy pełne chłodnej logiki, głęboko umiejscowione, że ciężko dostrzec ich królewski błękit. Wciągnięty w pokera, nie raczył się choć raz obrócić na rozbawione towarzystwo. Natomiast najemniczka została zaproszona tańca przez młodzieńca, co na nią przypadkiem wpadł. Szybko znalazła się na parkiecie i odrzucając ostatnie troski, szybko na jej twarzy pojawiła się radość. Wirowała i skakała, trzymając za dłoń swojego tanecznego partnera, a kiedy patrzyła mu w oczy, a spojrzenie się przeciągało, jej lico zapłonęło przyjemnym rumieńcem.
- To ten, i ta – wskazał karczmarz niedyskretnie palcem, jednak żadna ze wskazywanych osób nie spostrzegła tego gestu.
Awatar użytkownika
Rosh
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek-Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rosh »

Siedział popijając piwo, później zamówił jeszcze coś do jedzenia. Karczmarz przyniósł ziemniaki do tego jakąś surówkę i mięso z kurczaka. Zajadając smacznie usłyszał jakiegoś człowieka, który pytał się gospodarza o pracę. Przestał, wtedy na chwilę słuchając dokładnie ich rozmowy. Nagle towarzystwo w karczmie postanowiło zrobić sobie małą potańcówkę. Ze środa zniknęły stoły, a grajkowie grali co im dusza kazała. Trochę przeszkadzało to w podsłuchiwaniu, ale dało radę. Cóż, a więc na bagnach są bestie i alchemicy chcą coś z tamtego miejsca, lecz boją się tam iść? Interesujące. Nawet nie zauważył jak najemniczka spod paleniska zniknęła. Po chwili jednak szukał jej już wzrokiem, bowiem usłyszał o niej, że wróciła z jaskini, a ponoć nikt nie wracał z wyprawy tam. I znalazł, widział ją tańczącą na parkiecie z jakimś chłystkiem. Postanowił, że z nią porozmawia po tańcach. A, więc naprawdę można ją wynająć do różnych zadań. Potańcówki skończyły się około pół godziny później, przynajmniej dla osoby, która go interesowała. Z kapturem na głowie podszedł do niej, po czym powiedział donośnym tonem:
- Witam panią. Słyszałem, iż wróciłaś z jakiejś jaskini na bagnach, czy gdzieś, a nikt stamtąd nie wracał. Możesz mi powiedzieć, kto dał ci takowe zlecenie? Byłbym niezmiernie wdzięczny.
Awatar użytkownika
Aiza
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Aiza »

        Zaskoczona nagłym pytaniem zmarszczyła brwi i cofnęła lewą nogę, by stanąć lekkim bokiem do zakapturzonego mężczyzny. Gdyby podniosła ręce, byłaby gotowa do bójki. Mężczyzna wizerunkiem wzbudzał niepewność, kiedy wszyscy dookoła mieli odsłonięte lica, on pod kapturem i tonem głosu usiłował coś skryć.
- To nie jest żadna tajemnica. Moim zleceniodawcą jest ten człowiek. Nazywają go Beldronem – odpowiedziała pewnie i wskazała na alchemika, który spojrzał w ich kierunku. – Na pewno przyjmie do roboty kogoś takiego jak ty.
        Spragniona po tańcach wyminęła zręcznie mężczyznę, po skrócie oglądając jego ekwipunek. Sama nie czuła potrzeby dłuższej rozmowy z nim, więc udała się do lady i zamówiła wino.
        Od krasnoludzkiej braci dało się wyraźnie słyszeć wyniosłe obelgi w ich szorstkiej mowie. Wyzywali się wzajemnie, aż urażony rudy przywalił z pięści łysemu. Chwilę później wszyscy goście w karczmie mogli oglądać zapasy nieludzi, którzy kwasili sobie nosy o podłogę. W tym samym czasie, Baldron z trupiopiekielnym uśmieszkiem i z rozradowanym błyskiem w zapadniętych oczach, szedł do lady i w majestatycznym geście, podrzucał pokaźną sakwę z wygraną z pokera.
- Znajomy? – spytał obrzydliwie ochrypłym głosem alchemik, który przysiadł się do dziewczyny.
- Raczej nie – odpowiedziała.
Awatar użytkownika
Rosh
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek-Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rosh »

Nieznajoma odpowiedziała mu krótko i zwięźle, zresztą niczego więcej nie wymagał, ona sama nie bardzo go obchodziła. Chociaż była całkiem ładna. Można by było ją chędożyć. Gdy o tym pomyślał, lekki uśmiech zawitał na jego twarzy. Później o tym pomyślisz, teraz czas zarobić trochę grosza na dalsze przeżycie następnych kilku dni. Skierował się w stronę alchemika imieniem Beldronem. Jednak piękna dziewka, która z nim wcześniej rozmawiała, była tam pierwsza. Zauważył, że coś do siebie powiedzieli, lecz była to krótka wymiana. Teraz nadszedł czas, aby on zamienił z nim słówko. Pewnym krokiem, oczywiście nadal w kapturze i pelerynie, podszedł do starszego człowieka. Stanął przy nim i mroczny głosem zapytał:
- Witaj, słyszałem, że można u ciebie się wynająć do pracy przy zabijaniu. Właśnie stoi przed tobą jedna z takich osób.
Tamten na niego spojrzał z ukosa, ogarnął go wzrokiem, po czym powiedział:
- Nie chwal się. Wyglądasz rasowo, zabijać potrafisz. W nagrodę za usługi wolisz alchemię wspomagającą, alchemię użytkową, nauki o alchemii, czy noc z dziewkami? Zawsze możesz dostać złoto i samemu je sobie wydać. To jak?
Rosh lekko opuścił prawą nogę zginając ją w kolanie i rzekł:
- A nie mógłbym wybrać dziewek i złota? A teraz do rzeczy, co mam dokładnie przynieść z tych bagien i czy ktoś mógłby być przewodnikiem? - Uśmiechnął się, ale nie było tego widać jakoś szczególnie .
Na twarzy zleceniodawcy także pojawił się uśmiech od ucha do ucha.
- Co ja chcę od ciebie... Co ja chcę od was. W jaskini powinien się znajdować kwiat. Lilia, wiecie jak wygląda lilia? Nie, to macie problem. Kwiat, przy którym rośnie krwawa, gruba i najeżona trującymi kolcami winorośl. Macie ją wziąć i mi przynieść. A co do przewodnika, to już go znalazłem. Aiza, bezimienny w kapturze, poznajcie się.
Ah, więc, będę musiał pracować z tą kobietą, a może nawet dobrze.
- Więc wyruszamy jutro.
Awatar użytkownika
Aiza
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Aiza »

        Nastał wczesny poranek, przez otwarte okiennice całą izbę wypełnił przyjemny zapach deszczu. Ludzie jedli śniadanie lub szykowali się do podróży, handlarze narzekali na straty wynikające z przymusowego postoju i utraty dóbr, które zostały pochłonięte przez niepogodę. Na szczęście wina, piwa i jadła w karczmie nie zabrakło, więc rozmowa przy alkoholu pozwoliła złagodzić stratę i cieszyć się z tego, co udało się zachować.
        Pogoda na zewnątrz była bajeczna. Pełnobarwna i szeroka jak most tęcza, pod którą przepływały skromnie białe obłoczki. Wiatr, który w nocy się wyszalał, tego dnia pozwolił sobie i ludziom odpocząć. Widok nie był przyjemny, kiedy patrzyło się przed siebie. Wszędzie głębokie błoto, przewrócone drzewa, wyrwane gałęzie, drzwi z domostwa, które zostało najpewniej zniszczone dwie wioski dalej. Unoszące się na powierzchni skrawki mieczy, zabawek i zmoczonego chleba. Najmniej przyjemnym widokiem były blade dłonie, nogi, a nawet twarze, osób utopionych przez burzę.
- Nie chcesz się rozmyślić, najemniku w kapturze, człowieku bez imienia? – spytała Aiza, gotowa do wymarszu.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Andurii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość