Równiny Andurii[Niedaleko Valladonu] Polowanie na Sanginera.

Wielka równina ciągnąca się przez setki kilometrów. Z wyrastającym na środku miastem Valladon. Wielkim osiedlem ludzi. Pełna tajemnic, zamieszkana przez dzikie zwierzęta i niebezpieczne potwory, usiana niezwykłymi ziołami i lasami.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Cengreth
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pradawny - Sanginer
Profesje:

[Niedaleko Valladonu] Polowanie na Sanginera.

Post autor: Cengreth »

Było już późne popołudnie. Wysoki, barczysty mężczyzna, jak można było stwierdzić, z większej odległości. Zresztą nie mijało się to z prawdą, tylko tak było. Tylko jeden kruczek - z większej odległości, trudno byłoby go zauważyć, bo był w lesie. Co tam robił? Chował się. Tak - dobrze przeczytałeś, chował się. Przed kim? Zacznijmy od początku.
Sanginer, zdecydował się uzupełnić swoje zapasy, więc wjechał do Valladonu. Już sam widok jego ogromnej postaci, siedzącej na wielkim czarnym koniu, spowodował lekkie poruszenie w mieście. Były osoby, którym nawet jego obecność się w mieście nie spodobała, próbowali go zabić, i usunąć z miasta. Ale Cengreth, wprawiony w bojach, nie dał sobie wejść na głowę, poradził sobie z zabójcami, wynajmowanymi przez tajemniczych wrogów. Na jakiś czas był spokój. Warto też wspomnieć, iż, w potyczce z jednym zabójców, dostał poważniejszego urazu, bo i te się zdarzały podczas spotkań z nimi. Otóż został zaatakowany przez niższego, o jakieś dwie głowy młodego mężczyznę, uzbrojonego w tarczę i dość spory korbacz, czyli kula, na łańcuchu, przytwierdzonym do kija. Niestety młody mężczyzna, choć niższy, potrafił bardzo dobrze operować tego typu bronią. A do obchodzenia się z tą bronią, nie trzeba raczej ćwiczeń i umiejętności, tylko sporej siły, a on ją posiadał.
Jako że był to atak z zaskoczenia, przeciwnik Sanginera zaatakował pierwszy. Wymierzył potężny, miażdżący atak zza głowy. Cengreth, w ostatnim momencie zdążył odskoczyć do tyłu. Momentalnie dobył miecza. Tarczy nawet nie zdejmował, zresztą nie zdążył. Mężczyzna uzbrojony w korbacz już wymierzał następne uderzenie, tym razem z boku. To uderzenie trafiło Cengretha w lewe ramię. Nie było to mocne uderzenie, ale bolesne, i niebezpieczne. Kula u tego korbacza była wyposażona w kolce. Jeden z nich, wbił się w ramię Cengretha, który wydał stłumiony okrzyk bólu. Miecz trzymał w drugiej (czyt. prawej) ręce. Wymierzył potężny cios z boku. Walka wcale nie była długa, krótka wymiana uderzeń, i mężczyzna legł martwy. Ale Sanginer ucierpiał. Po tym wydarzeniu, Cengreth szybko odnalazł swojego wierzchowca, wdrapał się na jego grzbiet i opuścił miasto. I tak znalazł się w tym lesie. Odpoczywał, ściągnął zbroję i opatrywał ranę, opatrunkami wyciągniętymi ze swojego plecaka. Nie znał się za bardzo na tym, więc tylko polał ranę jakimś płynem z jakiejś fiolki i zabandażował ranę. Wtedy też usłyszał za sobą szelest. Nie jakiś głośny, ale też nie na tyle cichy, by go nie usłyszał. Po chwili, odwrócił się gwałtownie, i ujrzał wysokiego, barczystego mężczyznę z mieczem w ręce. Sanginer odruchowo chciał sięgnąć po miecz na plecach. Ale zostawił go metr dalej, oparty o drzewo. Ujrzał uśmiech na oczach mężczyzny. A ten uśmiech nie wróżył nic dobrego. Przeciwnik zbliżał się do niego powoli, robiąc małe, ostrożne kroki. W jednym momencie, Cengreth się zdecydował zaatakować przeciwnika. Jedną ręką, chwycił dłoń w której trzymał on miecz. A drugą wymierzył potężny cios w jego gębę. Na moment, jego przeciwnik poluzował uścisk dłoni na rękojeści miecza, co wykorzystał, wyrywając mu go z dłoni, odrzucił go na bok, i wymierzył kolejny cios w jego twarz. Mężczyznę aż zamroczyło na moment, jednak szybko się ogarnął i teraz on przystąpił do ataku, uderzył go jedną pięścią w brzuch, na co Cengreth zareagował głuchym stęknięciem i złapaniem się jedną dłonią za brzuch. Drugi cios był skierowany w glowę Sanginera. Też trafił. Zatoczył się do tyłu. Wtedy, wkroczył jego wierzchowiec, który był za plecami napastnika. Uniósł się na zadnich nogach, i uderzył kopytami w jego plecy. Cengreth momentalnie zareagował, szybko chwycił miecz przeciwnika, leżący nieopodal i wbił go w plecy leżącego twarzą do ziemi napastnika. Odetchnął głośno z ulgą. Poklepał swojego konia po pysku i rozejrzał się... Tutaj spostrzegł około dwudziestu mężczyzn z kuszami, wycelowanymi, właśnie w niego. Z szeregu wystąpił jeden mężczyzna z jakimś papierem, nie wyciągając broni, zbliżył się. Popatrzył na kartkę a następnie na twarz nic nie rozumiejącego Sanginera. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, jak gdyby nigdy nic, poklepał dłonią Sanginera po ramieniu. Odwrócił się i zrobił kilka kroków w stronę szeregu.Rzucił kilka słów, których Cengreth nie zrozumiał i w jednym momencie, wszyscy kusznicy wystrzelili. Wszystkie bełty trafiły prosto w pierś Sanginera. Wydał jakiś stłumiony odgłos i popatrzył na swoją pierś i na wbite bełty. Popatrzył nieprzytomnie na kuszników, którzy zdążyli nałożyć następny bełt. Widząc że Sanginer nie upadł, tylko patrzy się na nich, znowu wystrzelili. Tym razem nie musieli tego powtarzać. Cengreth runął na ziemię martwy. I tak skończył się żywot Sanginera. Którego i tak nikt nie znał.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Andurii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości