Równiny Andurii[Uczęszczany trakt] Nicnierobienie

Wielka równina ciągnąca się przez setki kilometrów. Z wyrastającym na środku miastem Valladon. Wielkim osiedlem ludzi. Pełna tajemnic, zamieszkana przez dzikie zwierzęta i niebezpieczne potwory, usiana niezwykłymi ziołami i lasami.
Awatar użytkownika
Dianna
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dianna »

Diana spoglądała na dziewczynę z lekkim uśmiechem. Wydać było wyraźnie, że żadna ze stron nie posiada wrogich zamiarów w stosunku do drugiej, co skutkowało tym, iż obie poczuły się pewniej w swoim towarzystwie. Diana, po usłyszeniu odpowiedzi na pytanie dotyczące natury Efharis, zdziwiła się, lecz widząc, że skrzydlata raczej niechętnie wspomina o swoim pochodzeniu, postanowiła nie drążyć nieprzyjemnego tematu. Nagle, niedaleko rudzielca, w powietrzu uniosła się jeszcze jedna, drobna postać, która zmierzyła Dianę pewnym spojrzeniem hebanowych oczu.

- Witaj Mab – odparła Diana, uśmiechając się szerzej. Rozpoznała w małej postaci wróżkę, z której obrazkiem miała okazję spotykać się często w pięknie ilustrowanych księgach bądź na malowidłach. Mab wyglądem była ucieleśnieniem wszystkich bajek opowiadanych dzieciom, w których owe niezwykłe istotki miały okazję wystąpić. Choć niewątpliwie w owym momencie, spoglądając na rudą srogo i z hardą miną, mogła przyprawić o mimowolne dreszcze.

Diana już otwierała usta, by wznowić rozmowę na temat stanu zdrowia Efharis, gdy z oddali zaczęły dochodzić do niej co najmniej niepokojące odgłosy.
Awatar użytkownika
Gabriel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gabriel »

Gabriel, gwiżdżąc pod nosem, rozejrzał się wokół. Skoncentrował się na aurze, a raczej jej śladach, wydzielanej przez jego bukłak. Wyczuł ją, bardzo słabą, na pasącym się w pobliżu wierzchowcu. Powoli, aby go nie wystraszyć, zbliżył się i wyciągnął w jego stronę dłoń. Ogier parsknął i cofnął się, lecz mężczyzna nie przejął się tym, dalej gwiżdżąc cichą, hipnotyzującą melodyjkę. Jednocześnie starał się wpłynąć na stworzenie magią, nieco je rozluźnić. W końcu zwierzę stało w miarę spokojnie, a Gabriel głaskał je po pysku i poklepywał po szyi.
- Piękna bestia - wyszeptał do siebie. - No, przyjacielu, przywołajmy tu twojego pana. Chciałbym go poznać.

Znowu poklepał konia po szyi, tym samym przesyłając mu pewne impulsy magiczne, a ten nagle wierzgnął i zarżał głośno. Potem jeszcze raz, nieco ciszej, aż w końcu wrócił do spokojnego pasania się. Gabriel uśmiechnął się szeroko i zmierzwił zwierzęciu grzywę.
- Świetnie się spisałeś. Obym nie musiał długo czekać.

Zerknął w stronę ogniska, wypatrując, czy może kobieta znowu się nie pojawi, jednak już na pewno jej nie było. Odetchnął głęboko, po części z ulgą, a po części z zawiedzeniem.
Awatar użytkownika
Efharis
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Efharis »

Widząc rozdziawione usta Diany, przekrzywiła głowę i spojrzała na nią badawczo.
- Wszystko w porządku? – zapytała nie ukrywając w głosie zaniepokojenia. Mab uciekła sprzed nieznajomej wystraszona, że ta czuje jakieś czyhające na nią niebezpieczeństwo, a w takim wypadku o wiele lepiej jest się od takiej osoby odsunąć. Z kolei przysunęła się obecnie do Efharis i w zadumie stwierdziła, że ta kompanka też nie należy do najbezpieczniejszych i nie wie co jej do łba strzeliło by się do niej dołączyć. Efharis za to miała w pełni czyste zamiary i z dalszą troską wypatrywała jakiegokolwiek zbliżającego się nieszczęścia. Wpierw wyciągnęła ręce, które ukazywały chęć złapania Diany, jeśli okazałoby się, że ta zasłabła czy, nie daj Panie, coś innego jej się stało na ciele lub umyśle. Po upewnieniu się, że nic nie jest, jedną dłonią chwyciła za rękojeść miecza przy pasie, a drugą chwyciła u nasady pochwę, by miecz swobodniej wyślizgnął się ze swego ukrycia.
Awatar użytkownika
Dianna
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dianna »

Do jej uszu dobiegło rżenie konia, niemrawe i dość ciche, lecz ciągle w miarę dobrze słyszalne. Dopiero w tym momencie zdała sobie sprawę, jak daleko zapuściła się w gęstwinę. Z niepokojem poczuła, jak jej serce zaczyna bić coraz szybciej. Eru nie miał w zwyczaju rżeć bez powodu, a już na pewno nie w taki sposób. Gdy jednak nie usłyszała zwierzęcia ponownie, uspokoiła się nieznacznie, wiedząc, iż jej kary towarzysz jest bezpieczny. Nie miała jednak pewności, czy w grupie nad ogniskiem nie wybuchła bójka, lub nie miała miejsca jakaś drobna potyczka. Dla spokoju serca postanowiła sprawdzić, czy niedawno spotkani ludzie są całkowicie bezpieczni.

- Przepraszam, ale muszę cię na chwilę opuścić - powiedziała, spoglądając na Efharis. Z lekkim niepokojem odnotowała fakt, że dziewczyna pochwyciła już broń, gotowa do ataku. W oczach skrzydlatej zauważyła jednak niepokój i troskę, co wywołało lekki uśmiech na twarzy Diany. - Nie wyciągaj miecza, nic mi nie jest. Wrócę za chwilę.

Po tych słowach odwróciła się lekko i pobiegła w stronę ogniska. Ku swojemu zdziwieniu nie biegła jednak zbyt długo i już po chwili znalazła się na łące, na której wcześniej pozostawiła Eru, pasącego się teraz spokojnie. Odetchnęła z ulgą i podbiegła jeszcze kawałek. Zatrzymała się nagle, wbijając obcasy butów w miękką ziemię. Niedaleko jej towarzysza przyuważyła postać mężczyzny.
Diana poczuła mocne ukłucie niepokoju, jakiego nie miała okazji doświadczyć od bardzo dawna.
Awatar użytkownika
Gabriel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gabriel »

Gabriel cały czas poklepywał konia po szyi, nucąc pod nosem coś, co brzmiało jak hymn bojowy. Na upartego można uznać, iż melodia grana na lutniach przez ludzi przy ognisku służy mu jako podkład muzyczny. Po części żałował, że nigdy nie dane mu było nauczyć się mowy zwierząt, od zawsze wiedział, iż nie ma ku temu predyspozycji, aczkolwiek miło by było móc porozmawiać sobie z wierzchowcem, jako że na rozmowę z ludźmi chęci nie przejawiał.

Usłyszał szmer traw i suchych liści ze strony lasu. Uśmiechnął się nieznacznie i powoli odwrócił w tamtym kierunku. Ten, kto się tam pojawił, zaskoczył go, lecz Gabriel nie dał tego po sobie poznać. Po raz ostatni poklepał wierzchowca po grzbiecie, po czym spokojnym, acz drapieżnym krokiem, ruszył w stronę dziewczyny. Przyjrzał jej się z zaciekawieniem. W sumie szkoda byłoby zabijać takie niepozorne stworzenie, nawet jeśli ukradła mu bukłak. Powinno wystarczyć, jeśli ją postraszy, ona odda mu jego własność i będą mogli rozejść się w swoje strony. Usatysfakcjonowany takim planem uśmiechnął się w taki sposób, że brakowało tylko wyostrzonych kłów.
- Twój przyjaciel był niezwykle rozmowny - powiedział nieco zachrypniętym głosem. - Dowiedziałem się na przykład, że niedawno przywłaszczyłaś sobie coś, co nie należy do ciebie. Nie lubię złodziejstwa, zawsze uważałem, że powinno się za nie karać odcięciem dłoni. A więc, dziecino? Którą rączkę mam najpierw odrąbać? - Usta wykrzywił mu iście szatański uśmiech.

Był już na tyle blisko, że wyczuwał na tej drobnej istotce aurę swego ukochanego bukłaka... a raczej jej ślady. Zmarszczył brwi i zatrzymał się nieco zdezorientowany.
- Gdzie on jest? - zapytał z pewną groźną, niepokojącą nutą w głosie. Błyskawicznym ruchem wyciągnął zza pasa niewielki nóż i przystawił jej go do gardła. Oczy rozbłysły zimnych, stalowym błyskiem. - Co z nim zrobiłaś?

Rzadko kiedy przeżywał tak gwałtowne zmiany nastroju. Zazwyczaj nie wróżyło to dobrze, sam nie cierpiał tego stanu. Ale w takich chwilach był jeszcze bardziej nieobliczalny niż normalnie, co oznaczało, iż przypadkowi przechodnie powinni natychmiast zejść mu z drogi, zanim nie najdzie go kaprys na dezintegrację czegoś lub kogoś w ich otoczeniu.

Mimo więc, iż nie było to proste, postanowił się opanować, nim nie zrobi czegoś głupiego. Ciągle trzymał ostrze przy szyi dziewczyny, ale był już bliżej schowania go za pas, niż przyciśnięcia.
Awatar użytkownika
Efharis
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Efharis »

Nie do końca zaufała dziewczęciu. Spoglądała za odchodzącą jeszcze przez chwilę, gdy ta znikła gdzieś pomiędzy listowiem. Mab podleciała na wysokość jej twarzy. Spojrzała to na nią, to za jej wzrokiem wetkniętym za odchodzącą. Dobrze znała Efharis i chyba jej jedyną słabość psychiczną – strach przed nie uświadczeniem pomocy osobie, która jej potrzebuje i spowodowanie czyjejś śmierci lub jeszcze gorzej – nie podołaniu przeciwności postawionych podczas wykonywania niesienia pomocy. Zalążek tego zawsze tkwił gdzieś w jej podświadomości i tylko mała wróżka wiedziała, że większość jej czynów z dobrego serca jest tym, w pewnym sensie egoizmem, trochę podszyte. Wywróciła oczami, podparła się pod boki i westchnęła z dezaprobatą.
- Och dajże spokój! Co może się jej stać? Słyszałaś to rżenie? To pewno jej koń tylko – Efharis rozluźniła się wraz z zapewnieniami przyjaciółki. Przez chwilę tylko spoglądała na nią nieufnie, lecz w końcu się poddała jej słowom i pozwoliła sobie ponownie opaść na ściółkę leśną z głośnym westchnięciem. Spojrzała w niebo oglądając jak pomiędzy liśćmi przebija trochę nieba z leniwymi chmurami. Mab za to powróciła do przyspieszania leczenia najpoważniejszego obicia Efharis, gdyż pomniejsze i tak regenerowały się dość szybko po prostu same z siebie.
Awatar użytkownika
Dianna
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dianna »

Widząc zbliżającego się w jej stronę mężczyznę, zrozumiała w jak duże kłopoty wpakowała się tym razem. Początkowo rzeczywiście nie miała pojęcia kim jest, ani o czym mówi owy osobnik, lecz gdy podszedł do niej na tyle blisko, że była w stanie dostrzec dokładnie twarz i malującą się na niej wrogość, przypomniał jej się drzemiący pod drzewem mężczyzna, którego wcześniej ogołociła z… Bukłaku? Zdenerwowała się nie na żarty, kiedy usłyszała zachrypnięty głos, lecz oczywiście, jak to zazwyczaj w jej przypadku bywa, zamiast przeprosić, oddać własność i błagać o przebaczenie, spojrzała hardo w stalowoszare oczy. Zapobiegawczo odsunęła się jednak parę kroków od mężczyzny.

- Z całym szacunkiem, ale wolałabym zachować obie ręce – odparła, starając ciągle skupić się na jego twarzy, co nie było nader łatwą sztuką, gdyż z każdą sekundą spojrzenie oraz uśmiech mężczyzny stawały się coraz bardziej przerażające i przytłaczające. Diana zdziwiła się, że komuś może aż tak zależeć na zwykłym naczyniu, lecz doszła do wniosku, że wspomnienia oraz przywiązanie często sprawiają, że nie potrafimy oderwać się od nawet najbardziej pospolitych rzeczy. Oraz, że w sumie szkoda byłoby zginąć za bukłak, którego nawet nie miało się okazji otworzyć.

Szybka zmiana nastroju mężczyzny, który wcześniej zachowywał jako taki dystans w stosunku do jej osoby, a teraz przystawiał nóż do szyi, wytrąciła ją lekko z równowagi.

- Z łaski swojej, zabierz to żelastwo z dala od mojego gardła – wysyczała przez zaciśnięte zęby. – Przyniosę ci ten twój bukłak, ale pod jednym warunkiem – przeniosła wzrok na grupę nad ogniskiem i z trudem przełknęła ślinę. – Gdy już ci go zwrócę, nie ważysz się nawet pomyśleć o tknięciu tamtych ludzi.

Nie czekając na odpowiedź cofnęła się nieznacznie, aczkolwiek trochę nazbyt gwałtownie.
Awatar użytkownika
Gabriel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gabriel »

Kiedy się cofnęła, nawet nie drgnął. Już bardziej opanowany, spokojnie schował nóż. Można powiedzieć, że czuł pewne zażenowanie swym zachowaniem, niewielkie bo niewielkie, acz był nieco zakłopotany. Doprawdy, zachowywał się prawie jak kobieta podążająca za księżycem, a to świadczyło bardzo źle. Starzejesz się - odezwał się nieproszony, słaby głosik w jego głowie.
- Czegoś tutaj nie rozumiesz - powiedział cichym, jakby zmęczonym głosem. - Nie będziesz mi dyktować warunków. Znajdziesz to, a może się zastanowię, czy oszczędzić ciebie, tych ludzi i konia. Nie znajdziesz, cóż, jestem dzisiaj w nieco nieprzyjemnym nastroju, więc możliwe, że stracę nad sobą panowanie. Radzę się pospieszyć - uśmiechnął się prawie przyjaźnie. - A póki będziesz tego szukać, ja sobie posiedzę koło twojego wierzchowca.

Jeszcze raz wyszczerzył zęby szeroko, jak drapieżnik, po czym, pogwizdując pod nosem jakąś dziwnie złowieszczą melodyjkę, odwrócił się i usiadł kawałek dalej, opierając się o spory kamień znajdujący się kilka stóp od konia. Obserwował dziewczynę, najwyraźniej przestraszoną, uśmiechając się ponaglająco. Wyciągnął nóż, podniósł leżącą nieopodal gałąź i wprawnym ruchem dłoni zaczął coś z niej strugać.
Awatar użytkownika
Efharis
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Efharis »

Ziewnęła przeciągle rozwierając usta. W kąciku zaciśniętych podczas tej czynności oczu zamajaczyły łezki. Mab ciągle zajmowała się jej skrzydłem. Delikatna poświata wydobywająca się z jej dłoni była niezwykle przyjemna. Ciężko ją do czegokolwiek porównać, lecz zdawało się, że jest chłodna tam, gdzie akurat takie ukojenie było potrzebne, a zarazem niczym gorąca woda rozluźniała mięśnie. Uśmiechnęła się obserwując jej prace i ciesząc się jej towarzystwem prawie od początku jej pobytu na ziemi. Wróżka zauważyła dziwaczny uśmieszek na jej twarzy, lecz całkowicie nie wiedziała co oznacza.
- Patrzysz na mnie jakbym była jakimś słodkim przysmakiem – mruknęła ocierając delikatnie czoło po skończonej właśnie pracy. Teraz i ona przymknęła oczy, lecz poczuła, że Efharis chwyta ją za sukienkę i ciągnie gdzieś w sobie znanym kierunku. Odruchowo przytrzymała odzienie by nie odkryło przypadkowo jej ciała. Pod nogami ujrzała gardziel anielicy.
- Aaa! – krzyknęła zaskoczona. Zaczęła się wiercić z całych sił i wymachiwać rękami. Anielica poczęła rechotać i opuściła przyjaciółkę na trawę. Ta spojrzała na nią gniewnie i zacisnęła lewą pięść podczas, gdy prawej dłoni palec wskazujący wycelował w twarz psotnicy.
- Nawet tak nie żartuj! – ni to ostrzegła, ni to prosiła.
Efharis poczęła delikatnie ruszać skrzydłem by sprawdzić czy dalej boli. Zdawało się, że nie. Uśmiechnęła się wesoło do Mab.
- Dobra robota!
Awatar użytkownika
Dianna
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dianna »

Diana zacisnęła usta, tłumiąc przemożną chęć skwitowania swojej obecnej pozycji jakimś niewybrednym przekleństwem, i wydała z siebie jedynie cichy syk. Nie patrząc nawet na mężczyznę, ruszyła dość żwawym krokiem w stronę zgromadzonej nad ogniskiem grupy, przecierając nerwowo skronie. Choć powinna być przerażona, nie była w stanie skupić się na odnalezieniu tego przeklętego bukłaku, od środka zżerała ją ciekawość, kimże był ów człowiek, że po tylu godzinach i przebytych kilometrach był w stanie dokładnie określić, kto, gdzie i kiedy przywłaszczył sobie jego własność. Przypuszczała, że mógł być czarodziejem bądź magiem, lub po prostu jakimkolwiek innym stworzeniem o zdolnościach magicznych. Przez głowę przeleciała jej prędko myśl, czy Efharis ciągle siedzi w środku lasu i czeka na jej powrót, czy postanowiła się może jednak pozbierać?
Pokręciła energicznie głową. Teraz musi skoncentrować się na czymś zupełnie innym.
***
Nerwowo przerzucała swoje, nieliczne zresztą, rzeczy, nie mogąc uwierzyć, że straciła naczynie z oczu. Miała ochotę zacząć walić głową w pobliskie drzewo, ale opanowała się w ostatniej chwili i, z ciężkim westchnieniem, ruszyła na dalsze poszukiwania.
***
-Masz - z nieukrywaną niechęcią rzuciła bukłak w stronę mężczyzny, nie racząc go nawet jednym spojrzeniem, i zmęczona oparła się plecami o konia, zapierając rękoma o siodło. - Nie było łatwo, ale zwróciłam ci to, co do ciebie należało. Teraz możemy rozejść się w swoje strony i zapomnieć o całej sprawie.
Diana wyprostowała się, chwyciła w dłonie wodze i wolnym, zmęczonym krokiem zaczęła zmierzać w kierunku lasu, ciągnąc ze sobą na wszelki wypadek Eru.
Awatar użytkownika
Gabriel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gabriel »

Zdążył (po raz kolejny) zapaść w przyjemną i długą, acz płytką drzemkę. Obudził się na chwilę przed tym, jak to niepozorne, piegowate stworzenie przyniosło mu bukłak. Złapał go z niemalże nabożną czcią, uspokojony, iż nic mu się nie stało. Natychmiast, w ramach przywitania, napił się zeń. Zachwycony znajomym smakiem pociągnął kilka potężnych łyków. Poza tym był strasznie spragniony

Zgodził się ze słowami piegowatego stworzenia i już zaczął się do nich stosować. Podniósł się, poprawił pas, którym przewiązał miecz przez plecy, po czym ruszył w dalszą drogę traktem. Co prawda było już ciemno, lecz wykorzystał limit snu na ten dzień i był pełen energii. Mijając ognisko po raz ostatni próbował wypatrzeć znajomą sylwetkę, na szczęście (a może jednak nieszczęście), wszystko wyglądało do bólu normalnie. Odwrócił więc wzrok i od tego momentu patrzył prosto przed siebie.

***


Nie zaszedł jednak daleko, gdy coś usłyszał, a raczej wyczuł. Do jego nozdrzy dotarł zapach zgnilizny, rozkładu. Gabriel natychmiast się zatrzymał, trawiony nieprzyjemnym uczuciem. Odwrócił się i jego oczom ukazał się zaskakujący, groteskowy widok. W stronę ogniska zmierzała grupa ożywieńców, z których większość była jedynie szkieletami, z kawałkami zgniłego mięsa trzymającymi się kości. Poruszali się powoli, acz nieubłaganie, na pierwszy rzut oka było ich może dwa tuziny, acz upadły nie mógł być całkowicie pewien.

Ktoś z kręgu przy ognisku w końcu zauważył wrogów. Kobiety zaczęły krzyczeć, mężczyźni powyciągali w najlepszym wypadku broń lub kostury, w najgorszym zaś zostali z samymi lutniami. Nieumarli mieli zaraz rozpocząć na tych ludziach rzeź.

Gabriel nie ruszył się z miejsca. Skoncentrował się i spróbował wyczuć aury hipotetycznych innych grup, lecz tylko przez króciutką chwilę wydawało mu się, że z przeciwnej strony nadchodzi inny oddział. Szacował, że napastników może być około kopy, nie był jednak całkowicie pewien. Upadły znajdował się już około trzystu metrów od ogniska, musiał więc ruszyć biegiem i po drodze wyciągnąć z pochwy miecz. Przez cały czas nurtowało go głęboko w podświadomości jedno pytanie: co ożywieńcy robią tak daleko od Mrocznych Dolin?
Awatar użytkownika
Wiatr
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Wiatr »

Zachuczało, zagrzmiało, posypały się iskry i Wiatr została wypluta w ciemne nocne niebo. Tak, dokładnie tak było.
Smoczyca przez chwilę leciała w dół jak kamień, jednak po pewnej chwili rozwinęła skrzydła i korkociągiem zniżała lot, zbliżając się do ziemi.
Można powiedzieć, że czuła się dosyć dziwnie. Była trochę zmęczona i znużona. Została przed chwilą przeteleportowana przez jakieś demoniczne, magiczne draństwo z wyspy na Błyszczącym Jeziorze... na Równiny Andurii? Na to by wyglądało.
Smoczyca leciała szybko. Gdy była już tylko kilkanaście metrów ponad koronami drzew do jej uszu zaczęły docierać niepokojące dźwięki czegoś poważniejszego od bijatyki. Nie chciała się do tego mieszać, więc stwierdziła, że poleci w przeciwnym kierunku od źródła hałasu. Wypatrzyła sobie jaśniejszą plamę wśród ciemnego lasu, którą zinterpretowała jako jakąś polankę. Zaczęła skręcać, gdy niespodziewanie zasłabła. Opadła trochę w dół, nieszczęśliwie zaczepiając łapami i końcami skrzydeł o wysokie drzewa. Straciła równowagę i fiknęła koziołka, spadając na drzewa. Jej obecna duża, czarna i zdecydowanie o dziwnej, nieznanej naturze smocza forma była o wiele masywniejsza od jej poprzedniej, o czym smoczyca się przekonała, łamiąc duży fragment lasu do połowy wysokości drzew.
I teraz możecie się śmiać, ale prawdą jest to co powiem: Wiatr się sama siebie przestraszyła. Jak nie podskoczyła, wzbijając metrowe drzazgi w powietrze, poleciała na oślep, na przód, w niebo. I znowu szczęście jej nie dopisało. Noga zaklinowała jej się wśród drzew, tak że ponownie upadła, czyniąc na szczęście mniejsze szkody niż poprzednio, niemniej generując wiele hałasu. Ale nagle zorientowała się, że nie tylko ona była źródłem hałasu. Wylądowała na granicy lasu, widziała przed sobą ognisko, umarlaki i jakiś krzyczących ludzi. Czyli była w środku głośnego zamieszania, którego chciała uniknąć.
Awatar użytkownika
Dianna
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dianna »

Diana odprowadziła mężczyznę spojrzeniem intensywnie zielonych oczu i przez krótką chwilę zapatrzyła się w ciemność, która pochłonęła owego dziwnego człeka. Zatoczyła leniwie barkami, pstryknęła palcami i ponownie rozpoczęła swoją wędrówkę w stronę chaszczy. Gdy znajdowała się już niedaleko drzew, oznajmujących początek lasu, usłyszała dobiegające zza pleców odgłosy zgiełku i zawieruchy. Odwróciła się gwałtownie, by ujrzeć grupę szturmujących szkieletów, przedziwnych stworów, które poruszały się z prędkością godną rozjuszonego ślimaka. Zwisające z pożółkłych kości strzępy przegniłego mięsa wyglądały, jakby miały zaraz odpaść. Diana powstrzymała podchodzącą do gardła żółć i zbladła okrutnie. Wysiliła się nie bez trudu i ruszyła, najpierw dość wolnym, lecz z każdym krokiem zwiększającym się, tempem. Gdy znalazła się już dostatecznie blisko, sięgnęła po miecz i zamachnęła się na kostuchę atakującą złotowłose dziewczę o dużych, błękitnych oczach. Odłączona od kręgosłupa czaszka upadła z cichym trzaskiem na trawę, zatoczyła się i zatrzymała niedaleko przerażonej złotowłosej dziewczyny, która wrzasnęła rozdzierająco i poczęła uciekać w stronę lasu. Reszta „ciała” stwora utworzyła stosik mniejszych i większych kości tuż pod jej stopami. Diana kątem oka dostrzegła majaczącą niedaleko znajomą sylwetkę.
- A więc – rzuciła przed siebie, rozcinając kolejny szkielet w dolnych partiach odcinka piersiowego kręgosłupa. – Bogowie nie pozwolili nam rozstać się na długo.
Mrugnęła porozumiewawczo w stronę upadłego anioła.
Awatar użytkownika
Gabriel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gabriel »

Wreszcie dopadł pierwszego ożywieńca. Nim tamten choćby zdążył się obrócić, był już pozbawiony głowy. Gabriel ledwo machnął mieczem, a następny nieumarły na wieki wieków pożegnał się ze światem. Cóż, dwa z sześćdziesięciu z głowy. Wtedy dostrzegł niepozorne, piegowate stworzenie przeprowadzające dekapitację na jakimś szkielecie. Uśmiechnął się do dziewczyny przelotnie, po czym ruszył dalej w wir walki. Kopiąc w oblepione zatęchłym mięsem żebra kolejnego napastnika zastanawiał się, dlaczego po prostu nie uciekła, gdy tylko zobaczyła chodzące trupy. Przebijając czaszkę jednego z nich rozmyślał, czemu sam się nie oddalił. Pytanie irytująco obijało mu się potem przez umysł praktycznie do końca bitwy.

Ludzie, którzy wcześniej tak świetnie się bawili przy tym ognisku, teraz uciekali we wszystkich kierunkach. Niektórzy jednak walczyli zaciekle i wcale umiejętnie, używając kijów, niewielkich noży, a nawet instrumentów muzycznych. Przynajmniej dwudziestu napastników poległo z rąk grupy artystów. Z drugiej strony, jeden z wierszokletów został powalony ze zmiażdżoną czaszką niedaleko piegowatego stworzenia, a innego staranowała grupa uciekających wraz z goniącymi ich nieumarłymi. Jednego mężczyznę udało mu się ocalić, w ostatniej chwili odcinając łeb ożywieńcowi, ale wielu nie miało tyle szczęścia.

Wtedy pojawił się smok. Wielki, majestatyczny... przynajmniej dopóki nie spadł i nie połamał paru drzew, fikając przy tym kilku koziołków. Zjawienie się bestii doprowadziło do zastoju w bitwie. Na kilka sekund wszyscy, ludzie i nieumarli, jakby zamarli, zaskoczeni i skonfundowani, w końcu jednak wrócili walki. Gabriel przez chwilę miał wrażenie, że skądś kojarzy tego gada, ale zaraz o tym zapomniał, za pomocą magii dezintegrując trzech ożywieńców naraz. Roześmiał się radośnie, czując ten znajomy przepływ mocy przez ciało, tak samo silny, jak zawsze. Teraz walczył nie tylko mieczem.

Otarł krew z rozbitej wargi, która niemalże natychmiast się zagoiła. Uśmiechnął się z satysfakcją, patrząc na kupki kości pozostałe po martwych już nieumarłych. Schował miecz z powrotem do pochwy, po czym usiadł na jakimś pieńku, wcześniej używanym przez któregoś z artystów.

Rozglądał się po polu bitwy, już bez uśmiechu. Po pierwsze nie podobało mu się, że nieumarli znaleźli się tak daleko od Maurii. Miał nadzieję, że to po prostu jednorazowy wypad zbuntowanej jednostki. Po drugie, wreszcie pozwolił sobie odpowiedzieć na pytanie, które kołatało mu się po głowie przez całą walkę. Dlaczego nie uciekł? Mógł to wszystko rzucić w cholerę, jak zdarzyło się już nie raz i nie dwa. Może to był nagły przypływ altruizmu, może obudziło się w nim sumienie, może zwyczajnie się starzeje. Wiedział, że wszystkie te czynniki skumulowały się, ale to nie był prawdziwy powód. Tak naprawdę to wszystko przez Kendrę, której cień bezczelnie pojawił się wcześniej w ognisku. Nie chciał jej zawieść, nawet jeśli teraz była tylko duchem czy zjawą.

Westchnął ciężko, zaklął pod nosem i napił się z bukłaka. Spojrzał na artystów, opłakujących teraz ciała ofiar. Współczuł im, ale nie zrobiłby nic poza pozbyciem się ożywieńców. Zauważył, że kilku mężczyzn podchodzi do niego powoli.
- Dziękujemy ci, panie, za pomoc - powiedział jeden z nich, skłaniając nisko głowę. - Gdyby nie twa pomoc, najpewniej nie wyszlibyśmy z tego cali. Wielu z nas zginęło... - Tu głos mu się załamał. Musiał przełknąć ślinę, by mówić dalej. - Ale ofiar i tak mogło być więcej. Niestety, nie mamy nic do podarowania w podzięce...
- Nie szkodzi - przerwał mu Gabriel. - Nie walczyłem z nieumarłymi w pogoni za nagrodą, toteż teraz takowej nie oczekuję. Mam do was tylko jedną prośbę. Nie zwlekajcie ze spaleniem ciał. Kto wie, jakie plugastwo przenosili ożywieńcy. Poza tym, powinniście jeszcze podziękować innym, którzy walczyli - rzucił spojrzenie na piegusa.
Mężczyźni jeszcze raz się pokłonili, podziękowali, po czym udali się w stronę dziewczyny.

Upadły musiał przyznać, że miło było od czasu do czasu usłyszeć zwykłe podziękowanie.
Awatar użytkownika
Dianna
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dianna »

Diana zamachnęła się ponownie i z impetem ruszyła na wroga. Biegnąc, nie zauważyła stojącego na drodze niewielkiego kamienia, o który zahaczyła stopą i zachwiała się. Musiała mocno spocząć na prawej nodze, by całkowicie nie stracić równowagi. W ostatniej chwili odparowała cios z lewej i machnęła mieczem, wciąż niezbyt pewnie stojąc na nogach.
Chybiła.
Cholera.
Ostre narzędzie przejechało wzdłuż jej klatki piersiowej, zatrzymując się mniej więcej tam, gdzie kończył się mostek. W ostatniej chwili odskoczyła w bok, unikając wepchnięcia miecza w ciało. Upadła na kolana i zamaszystym ruchem podcięła nieumarłego, po czym wstała na równe nogi i z impetem kopnęła czaszkę żywego trupa, odrywając ją od kręgosłupa. Wykonała półpiruet i, nim zdążyła się zorientować, już walczyła z kolejnym przeciwnikiem.
***
Usiadła na starym, wysuszonym pniu i odetchnęła głęboko. Rana nie była poważna, lecz piekła i bolała niemiłosiernie. Dziewczynie przez głowę przemknęła myśl, że przerdzewiała broń nieumarłego mogła być zatruta; co sprawiło, że poczuła się jeszcze gorzej. Pilnie potrzebowała medyka.
Zmrużyła oczy i osowiale podniosła głowę, rozglądając się niepewnie po tłumie. Kilkoro ludzi podeszło do mężczyzny, najprawdopodobniej z zamiarem podziękowania, co ten skwitował słabym ruchem głowy. Po tym grupka zaczęła zmierzać w jej stronę. Zdążyła wyłapać krótkie spojrzenie szarych oczu, skierowane w swoją stronę, lecz nie miała siły, by wstać i podejść. Zerknęła na zaplamioną i rozciętą koszulę, po czym wydała z siebie ciche jęknięcie. Przed jej oczyma zatańczyły białe i czarne gwiazdki, które z czasem przemieniły się w plamy, by po chwili rozpłynąć się w zupełnej ciemności.
Awatar użytkownika
Gabriel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gabriel »

Gabriel, gdyby nie długie drzemki w ciągu dnia, najpewniej ze zmęczenia padłby na twarz, na szczęście jednak zostało mu jeszcze stosunkowo sporo sił i energii do wykorzystania. Patrząc nieobecnym wzrokiem za grupką odchodzących ludzi zastanawiał się, w którą stronę dalej zmierzać. O ile się orientował, najbliższym miastem, w którym mógłby odpocząć i odnowić zapasy, była Rubidia. Szybko podjął decyzję i już miał ruszyć w drogę, kiedy jego uwagę przykuło niewielkie zamieszanie wokół małego, piegowatego stworzenia. Trochę z ciekawości, trochę z jakichś szlachetnych pobudek, podszedł tam. Leżała nieprzytomna na pniu, z rany na brzuchu nieprzerwanie krwawiło.
- Panie, panie! - krzyczał jakiś lutnista. - Ona potrzebuje medyka!
Gabriel westchnął ciężko widząc, iż właśnie został wrobiony w zajęcie się dziewczyną.
- Przyprowadźcie mi jej konia. Powinien być gdzieś niedaleko.

Natychmiast kilku chłopaków rzuciło się w poszukiwaniu wierzchowca. Mimo że nie zajęło im to wiele czasu, Gabriel zdążył założyć dziewczynie prowizoryczny opatrunek. Miał nadzieję, że zdąży dowieźć ją na czas do jakiegoś medyka, bo chociaż póki co rana nie wyglądała nazbyt poważnie, nie wiedział, jak może się to rozwinąć.

Ostrożnie posadził dziewczynę na wierzchowcu, by zaraz zająć miejsce za nią. Starał się ją trzymać na tyle stabilnie, na ile to było możliwe. Grupa muzyków życzyła mu powodzenia, skinął im głową, po czym koń ruszył w stronę Rubidii.

Ciąg Dalszy
Zablokowany

Wróć do „Równiny Andurii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości