Shari[Shari i okolice] W poszukiwaniu Najwyższego

Shari jest jedynym królestwem rządzonym od pokoleń wyłącznie przez kobiety. Jego potęga tkwi w rozległych terenach rolniczych na zachodzie. Dzięki dobremu gospodarowaniu żyznych ziem, Shari ciągle przeżywa rozkwit ekonomiczny. Do tej pory królowe stawiały główny nacisk na gospodarkę, jednak obecna królowa zajmuje się również kwestią militarną królestwa - rozpoczęła rozbudowę muru obronnego wokół miasta i fosy wokół dworu. Rozpoczęto również ulepszanie armii, stawiając nie tylko na jej liczebność, ale na poszerzenie jej specjalizacji.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

[Shari i okolice] W poszukiwaniu Najwyższego

Post autor: Selim »

        Kolejny zachód słońca nastąpił w zachodniej części Alaranii, w rolniczym mieście gdzie to kobiety silną ręką sprawowały najwyższą władzę. Wraz z kończącym się dniem, kończyła się również ostatnia msza w niewielkiej świątyni ku czci Najwyższego, gdzie mieszkańcy mogli oddać się dziękczynnej modlitwie lub prosić go o łaskę bądź błogosławieństwo w nadchodzących dniach. Dla Selima przyglądającego się z boku ostatnim obrządkom niezrozumiałym było, dlaczego praktycznie większość tych ludzi z równą miłością i oddaniem wysławiali Matkę Naturę, do której wznosili modły praktycznie w każdej dziedzinie życia, a tu pojawiali się tylko gdy kogoś z ich rodzin rozłożyła choroba, bądź brali ślub. Co prawda kapłan Hoen tłumaczył to ich przyzwyczajeniami i rolniczym rzemiosłem, jednakże niebianinowi wciąż trudno było przyjąć do wiadomości, że ktoś mógłby jednocześnie wyznawać dwie religie. Z resztą i tak nie miał na to żadnego wpływu i niepotrzebnie zaśmiecał swój umysł takim myśleniem. Póki Najwyższy nie da mu jasnego polecenia związanego z tą sprawą, on nie miał żadnych możliwości zajęcia się tą sprawą. Chociaż... Pan już od dłuższego czasu nie wydawał mu żadnych poleceń, nawet podczas codziennych modlitw i medytacji, a do miasta z Mrocznych Dolin ściągało coraz więcej różnego rodzaju tałatajstwa reprezentującego herezję i ciemne siły.

        - Dziś też wychodzisz na polowanie? - Wyrwał go z zamyślenia ciepły głos starszego mężczyzny, niosący się echem po całkowicie już pustym wnętrzu świątyni. Mimo łagodnej prezencji i otaczającej go aurze, po której jeszcze bardziej było się przekonanym, że ten kapłan nawet muchy by nie skrzywdził, było słychać w jego głosie smutek i zwątpienie. A może rozczarowanie? Bez znaczenia. Selim już to przerabiał niejednokrotnie od dłuższego czasu i wiedział już co się święci lub raczej do czego prowadziła ta rozmowa.
        - Spełniam tylko wolę Najwyższego - odpowiedział bez jakichkolwiek emocji czy choćby szczerego poczucia obowiązku. Był po prostu jałowy w całej swojej okazałości i choć kapłan Hoen słyszał to tłumaczenie średnio trzydzieści razy dziennie, z każdym kolejnym miał wrażenie jakby niebianin stawał się tylko coraz bardziej martwy pod względem emocjonalnym i duchowym. Starzec, mimo że tego głośno nie mówił, znał co prawda garstkę kilkuset letnich nieumarłych, ale nie miał wątpliwości, że oni bez większego trudu byli w stanie na okazanie choć małej cząstki tego co naprawdę czują. Nawet jeśli na ich trupich twarzach nie mógł się już wymalować żaden emocjonalny grymas.

        Nie zdążył jednak nic odpowiedzieć, gdy zza ciężkich, żelaznych drzwi prowadzących na zewnątrz, zaczął dochodzić płacz dziecka i zdenerwowany krzyk jakiegoś mężczyzny. Hoen od razu postanowił sprawdzić co się dzieje u progu świątyni, siedzącemu mu na głowie niebianinowi jeszcze nie raz będzie mógł wygłosić kazanie na temat moralności, przebaczenia, łaski i konieczności okazywania uczuć. Starzec niemal od razu znalazł się przy sierocie i stojącym nad nią z kijem piekarzowi, któremu płacząca ośmiolatka o płomiennych włosach najpewniej ukradła chleb albo kilka bułek. Natomiast anioł bez pośpiechu i pozbawiony choć najdrobniejszej oznaki współczucia dla dziecka, czy gniewu na jego kata, pokonywał odległość dzielącą go od zamieszania. Zerknął zimnym spojrzeniem swoich srebrnych oczu na dziewczynkę i niemal od razu poczuł jak skóra na plecach zaczyna go delikatnie palić, a po kilku uderzeniach serca unosił się już lekko w powietrzu, uderzając od czasu do czasu potężnymi skrzydłami. Wciąż znajdował się w świątyni, ale i tak go to nie powstrzyma przed wypuszczeniem strzały, którą miał już naciągniętą i wycelowaną w sam środek czoła płaczącej przybłędy. Co prawda mieszkańcy Shari wiedzieli kim Selim w rzeczywistości był i myśleli, że ma ich tylko bronić ode złego, jednakże nie wszyscy godzili się z jego obecnością tutaj, a prawie każdy bez wyjątku i tak starał się unikać bezwzględnego anioła, którego złośliwi nazywali Aniołem Śmierci. Dlatego też nikogo nie powinno dziwić, że piekarz postanowił wziąć od razu nogi za pas.

        - Giń duchu przeklęty - mruknął i tylko mgnienie oka, a raczej jego brak, powstrzymały go od wypuszczenia pocisku prosto w serce kapłana, który zasłonił sobą dziecko.

        - Oszalałeś?! To przecież dziecko! Selim, synu, w imię wszystkiego co dobre, skończ z tym szaleństwem i przejrzyj w końcu na oczy. Jesteś wolnym człowiekiem odkąd tu przybyłeś. Najwyższy nie ma już nad tobą żadnej władzy, a to że nie czujesz jego obecności tylko to potwierdza! - Nie ważne jak bardzo kapłan się starał przemówić mu do rozumu, do niebianina i tak nic nie docierało. Doskonale widział przed sobą piekielną istotę z wyjątkowo paskudną aurą. Prawdopodobnie pokusa, której ogon właśnie miał przeszyć ciało niczego nieświadomego starca i użyć go jako żywej tarczy przed śmiercionośnymi strzałami anioła. Tak to przynajmniej wyglądało z perspektywy Selima, który widział pełzający po ziemi fragment ogona. Na szczęście cały plan piekielnej został udaremniony, gdy ten właśnie fragment został przybity pociskiem do ziemi. Rozległ się mrożący krew w żyłach krzyk dziewczynki, a raczej diablej kobiety i kapłan odskoczył od niej jak oparzony. Białowłosemu więcej nie było trzeba do "szczęścia" i od razu posłał w stronę niedoszłej zabójczyni trzy kolejne strzały, po których nie został z niej już nawet pył.

        - To była... Z-Zaraz, c-co ty wyprawiasz?! - Jąkał przerażony Hoen, gdy spostrzegł, że jego dotychczasowy pomocnik, towarzysz, współlokator i anioł stróż, właśnie celuje w jego stronę, choć już nikogo innego w okolicy nie było.
        - Chroniąc piekielnej dopuściłeś się zdrady Najwyższego, a obawiając się śmierci z mojej ręki i spotkania z nim, tylko dowodzisz temu, że nie jesteś taki święty jakiego zgrywasz. - Tym razem nie zwlekał z oddaniem strzału, który zaraz przeszył ciało zlęknionego kapłana i wbił się w bruk za nim, po czym zniknął. Mężczyźnie absolutnie nic się nie stało, a z nerwów i szoku opadł na kolana nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie stało. Selim opuścił łuk i z powrotem stanął na ziemi. Oręż podobnie jak skrzydła, niemal od razu zniknęły, a niebianin wyminął starca i ruszył przez miasto.

        - Na twoim miejscu spędziłbym całą noc na wychwalaniu i dziękowaniu Najwyższemu - rzucił na odchodnym i zostawił za sobą człowieka, który dał mu nie tak dawno dach nad głową. A wszystko to za sprawą rozkazu Pana, albo raczej rozkazów, które zmieniały się praktycznie co chwila, niczym pogoda w górach. Obecnie miał nową misję obarczoną priorytetem - znaleźć pewną czarodziejkę, uwolnić ją od sił ciemności i ją nawrócić. Miał się stać jej aniołem stróżem.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Ogromne ludzkie masy przeciskały się między budynkami i kramami, na głównej ulicy Shari. Zachodzące słońce utrzymywało ciepło wieczoru i zachwycało swym ognistym blaskiem. Ludzie kupowali i sprzedawali, przychodzili i odchodzili, jednym słowem zajęci byli swoimi codziennymi, zwyczajnymi sprawami. Wszak było już po wieczornej mszy i świątynia pozostała niemal opustoszała. Jednak coraz większy strumień człowieczych istot z powrotem począł wylewać się dookoła niej. Większość nie dojrzała wystarczająco dużo i mieli wrażenie, że bezwzględny anioł, który miał ich chronić, zabija bez skrupułów, nawet biedne dzieci. Kobiety szeptały między sobą, o tym co mają zrobić te sierotki. Przecież nikt nie dał im domu, jedzenia, miłości, nikt ich porządnie nie wychował. Zostawione same sobie musiały jakoś przeżyć w bezwzględnym świecie.

Nagle jednak ich uwagę przyciągnęło coś innego. Głośny huk rozległ się najwyżej kilkanaście sążni stąd... Ciekawskie i wydające pochopne sądy, współczujące kobietki, na czele niewielkiego tłumu skierowały się w miejsce hałasu...

To był niewielki zaułek. Od słońca odgradzał go murek o wysokości parteru i połowy piętra, stojącego obok budynku. W cieniu szarej ściany, nagle pojawiła się niewielka, turkusowa iskierka. Przechadzający się kot, gdy tylko ją ujrzał, kilkoma susami przemierzył przestrzeń między nim, a swoją zdobyczą. Pacnął iskrę łapą i natychmiast został odrzucony kilka łokci w tył. Kocisko nie zamierzało ustąpić i szykowało się do następnego skoku, kiedy... Iskra wybuchła. Przestrzeń dookoła skąpana była w błękitnym świetle. Na ziemi rozbłysł okrąg w tym samym kolorze. Na jego środku błyszczała pięcioramienna gwiazda, a zewnętrzną stronę pokrywały runy i inne magiczne symbole. Koło roztaczało zapach mięty i róży, jeden z najpiękniejszych zapachów, jakie wąchała większość mieszczan. Wtem w okręgu pojawiło się coś. Z początku przypominało bezwładną i bezkształtną masę, delikatnie obracającą się wokół własnej osi. Momentalnie zaczęła kształtować się sylwetka, później istotniejsze części ciała, potem detale. Tak oto do Shari przybyła Eterna Zenith.

Czarodziejka nie była zbytnio uradowana przybyciem na nowe i nieznane jej ziemie. Chciała zostać z Eliae, Azalią i Ariosem, mimo tego, iż on był tylko milczącym straszydłem. W końcu mogła mieć przyjaciół, ale nie. Te przeklęte Kości musiały wyrzucić ją tutaj. Była gotowa zrobić wszystko byle się ich pozbyć. Przeklinała w myślach wampira, który chciał wypić jej krew. To przez niego je stworzyła. Jednak nie posłuchały jej rozkazów. I właśnie to nie pozwalało jej być jedną z potężniejszych istot w Alaranii. Przyzywając demony na pstryknięcie palcami, wysysając siły życiowe z wrogów. Jednak Eterna gdzieś w głębi duszy wiedziała, że to jest niegodne mocy, którą jej powierzono. To nie jest to, co ona chce robić. Tak generalnie to za pomocą chaosu i demonów sprowadziła na siebie kłopoty, a jej moc wymknęła się spod jej kontroli... Ale gdyby nie to, nigdy nie poznałaby Irmy. Na wspomnienie o przyjaciółce, dotknęła związanych nad łokciem, tęczowych włosów przyjaciółki, które jak zwykle były czyste. Niestety piękny myślowy monolog został brutalnie przerwany przez spieszący w tę stronę tłum. Eterna wciąż miała na policzkach dowody swojego smutku w postaci łez. Nagle zaczęła drżeć. Ludzie posuwali się w jej kierunku. Zenith przestraszyła się. Nie lubiła, bała się dużych grup ludzi, szczególnie takich, którzy ciągle na nią patrzą. A co jeśli będą chcieli jej coś zrobić?

Tłum był coraz bliżej. Jako pierwsza szła naczelna plotkara Shari. Zwana była również Marią. Szybko znalazła miejsce huku i ciągnęła tam za sobą przyjaciółki, a za nimi zebrało się mnóstwo ludzi. Cóż to będzie za sensacja. Maria szybkim krokiem skierowała się w zaułek, a widząc młodą dziewczynę owianą ciemnym, aczkolwiek bardzo pachnącym i kuszącym dymem, zdziwiła się. Nakazała ludziom za sobą nie wchodzić dalej. Czuła, że musi załatwić to sama. Kto wie kim była brunetka z błękitną różą we włosach...?

Zenith skuliła się w rogu między murem, a budynkiem. Miała nadzieję, że jej nie zauważą lub wezmą za niegodną uwagi sierotę. Podeszła do niej jedna kobieta. Wyglądała na miłą staruszkę. Przedstawiła się jako pani Maria. Zenith jąkając się powiedziała, że ma na imię Eterna. Później stara (choć patrząc na prawdziwy wiek Zenith można by powiedzieć, że Maria to młoda pani) kobieta wypytywała czarodziejkę o wybuch i towarzyszące mu okoliczności. Pradawna wyjaśniła, że przypadkiem przeniosła się w to miejsce, choć nie chciała i bardzo pragnie wrócić, choć nie ma pojęcia jak.
- Za pomocą magii?! Mam nadzieję, że nie tej złej. W przeciwnym razie możesz podpaść naszemu obrońcy, zesłanego przez Pana. Tępi każdy grzech, a wraz z nim zabiera życia. Dziękuje ci dziecko za rozmowę - Maria chętnie zaprosiłaby tą biedaczkę do siebie, ale dom miała niewielki, a ten anioł mógł tam wpaść i posądzić ją o ukrywanie szatańskiego pomiotu. Lepiej było trzymać się z dala. Przepędziła tłum i skusiła ich gdzie indziej, opowiadając co nieco o magicznej dziewczynie. Zwracała jednak uwagę, aby nie przechodzić zbyt blisko anioła śmierci.

Zenith natomiast nie mając siły choćby się podnieść, zasnęła pod murem, opierając głowę o swoją podróżną torbę. Mogła mieć tylko nadzieję, że jest tu bezpieczna. W tym obcym mieście, noszącym nazwę Shari.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Wszyscy schodzili mu z drogi, albo go unikali, gdy snuł się ulicami miasta i nawet w najmniejszym stopniu mu to nie przeszkadzało. Miał ważną misję do wykonania i żadnej chęci by tracić czas na szarych obywateli Shari. Musiał szybko znaleźć tę dziewczynę i dowiedzieć się jaki miała związek z demonami, a na końcu pozbyć się tego kłopotu. Wszystko ładnie wyglądało we wstępnym planowaniu, jednakże problemem był fakt, że miał zadbać o jej duszę i jednocześnie zniszczyć ciemne moce owijające wokół niej swoje cierniste macki. To wszystko komplikowało i nie wróżyło szybkiego zakończenia jego zadania. W przeciwnej sytuacji po prostu naszpikowałby taką osobę swoimi strzałami i jeśli Najwyższy nic nie do niej nie miał, a śmierć nie upominała się o jej duszę, przeżyłaby, a zmory zatruwające jej serce zwyczajnie by zniknęły. Ich drogi mogłyby się rozejść i Selim znów tułałby się bez celu po świecie zabijając demony i piekielnych, broniąc ludzi przed innymi nieczystymi istotami i zasiewając ziarenko wiary w ciemnym motłochu. A przynajmniej do momentu aż nie dostałby konkretnego zadania od Pana. Nie narzekał na takie życie bo nawet nie miał prawa skoro żył z Jego woli i dla Jego woli.

        Wtem rozległ się głośny huk, jakby od uderzenia pioruna, a po jego prawej stronie nad dachami domów wzniosła się błękitna poświata. Zaraz też ze wszystkich stron zaczęli tam podążać mieszkańcy Shari, zaciekawieni owym zjawiskiem i nikogo obecnie nie obchodziło zbliżenie się i narażenie niebianinowi. Ten natomiast obecnie stał na środku rozchodzących się uliczek i starał się z tej odległości rozeznać w sytuacji analizując zanikającą emanację, która przykuła uwagę chyba wszystkich. Niestety z tej odległości nie wiele mógł wywnioskować na temat źródła tego "wybuchu" oprócz tego, że było to aż przesycone magią. Z doświadczenia jednak wiedział, że błękit nie jest kolorem jego wrogów i nigdy nie zdarzyło mu się spotkać z kimś, kto choćby jako zasłony dla własnej aury, używałby takiej barwy. Oczywiście mógł się mylić, ale nie stanowiło to dla niego problemu. Pozbyłby się zagrożenia zapewne szybciej niżby to zorientowało się kim Selim jest w rzeczywistości. Choć z drugiej strony nie po to został wyszkolony w Niebiosach by teraz się mylić i popełniać błędy.

        Bez najmniejszego sprzeciwu dał się porwać tłumowi i z wolna pokonywać dzielącą go odległość od miejsca zdarzenia. Gdy wszyscy się zatrzymali, a w powietrzu z łatwością zdało się wyczuć odczuwany przez większość niepokój, niebianin zaczął przepychać się na przód gawiedzi. Zdążył niemal w ostatniej chwili na koniec przemówienia największej plotkary w całym mieście i właśnie z racji jej statusu w społeczeństwie, nie wierzył słowom starszej kobiety. Nie potrzebował również niepotrzebnych gapiów, więc poczekał aż ludzie się rozejdą, albo pójdą za Marią, przeganiając samą swoją obecnością, tych, którzy jednak chcieli sprawdzić co siedzi w zaułku, w większości próbowali jedynie młokosi chcący zyskać uznanie w swojej grupie, albo popisać się przed towarzyszami. Głupota ludzka nigdy nie znała granic. W końcu, gdy wszystko ucichło, Selim zajrzał w ślepą uliczkę, a następnie do niej wszedł. Już po chwili dostrzegł skuloną w kącie dziewczynę, niewyróżniającą się niczym od innych sierot czy żebraków, więc dość szybko chciał zostawić ją w spokoju, jednakże to co dostrzegł w jej aurze go przed tym powstrzymało. Zrozumiał również, że prawdopodobnie znalazł właśnie tą, której dotyczyło jego zadanie. Wychodziło więc na to, że Najwyższy wciąż pilnował jednego ze swoich wojowników i marionetek, wbrew temu co sądził Hoen. Kanon wierzył, że podążenie za tłumem, a następnie zignorowanie słów starszej kobiety było właśnie pokierowane przez Pana, a nie jego samego.

        - Zbudź się. - Przykucnął przy nieznajomej i kładąc jej dłoń na ramieniu, lekko ją szturchnął. Nie dobywał łuku, bo obecnie miał przed sobą jedynie wystraszoną i zagubioną niewiastę, choć jednocześnie starał się zachować ostrożność przez słabą nutę demoniczności i chaosu w jej aurze. Wyglądało to tak jakby dziewczyna chciała uciec od tej złej mocy, albo chciała ją jedynie zatuszować by pozostać niewykryta i móc wciąż zabijać niewinnych. Niebianin prosił w myślach Najwyższego, aby ten dał mu dalsze wskazówki co w tej sytuacji uczynić, jednakże nie doczekał się żadnej odpowiedzi.

        Nie mogąc jej dobudzić, rozpostarł swoje skrzydła i wziął na ręce, aby dać jej odpocząć, a później wypytać w bardziej przyzwoitych warunkach. Poleciał w stronę świątyni, z której tu przyszedł i najpierw przekroczył jej próg dla sprawdzenia, czy dziewczyna w jego objęciach faktycznie nie jest żadną siłą nieczystą. Nawet dla pewności skropił jej skórę delikatnie wodą święconą i zawiesił na szyi wisior z dwunastoramienną gwiazdą - symbolem najwyższego. Dopiero po skończeniu tych czynności i przekonaniu się o jej "nieszkodliwości", wniósł ją do wybudowanego nieopodal domu kapłana, gdzie położył ją na skromnym, wyłożonym słomą stelażu na poddaszu, gdzie do tej pory niebianin spał od momentu swojego przybycia na te ziemie. Schował skrzydła i poszedł po Hoena, aby ten sprawdził stan nieznajomej. Nie martwił się o jej zdrowie czy życie, chciał jedynie by się jak najszybciej obudziła, aby on mógł z nią porozmawiać o swojej misji.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

W jej śnie ponownie pojawiła się wizja anioła, który spada z nieba. Poprzednim razem oznaczała upadłego anioła, który uciekł, kiedy Zenith uwięziona była w krysztale. Kiedy odzyskała wystarczająco świadomości by myśleć (jednak nie na tyle by wstać), pomyślała o tym, że być może ten strażnik Shari, zwany aniołem śmierci, nie jest tym za kogo się podaje i może też upadł, przez co tak łatwo przychodzi mu zabieranie żyć, jak to powiedziała Maria. Staruszka wyglądała na świetnie orientującą się w temacie miejskich plotek. Czarodziejka mogła się też spodziewać, że niedługo sama może być miejską legendą. Nie spała, lecz trwała w sennych, głębokich rozważaniach moralnych i wspomnieniowych, co oznaczało, że za nic w świecie nic by jej nie obudziło, aż do odpowiedniego czasu.

Kiedy spadła na nią kropla święconej wody, której chłód normalnie obudziłby niemal każdą istotę, ona poczuła coś innego. Ciecz jakby rozlała się po jej czole, tworząc smużki przypominające żyły, wchłonęła się w skórę i jednocześnie umysł. We śnie zobaczyła światło, rozlewające się po jej duszy. Ujrzała nad sobą puchaty obłok, zakrywający światło o zbyt wielkiej mocy rażenia, by ona mogła je dojrzeć. Wtem usłyszała głos :
- Wróc do mnie, moje dziecko...
- Kim jesteś? - spytała czarodziejka, lecz nie otrzymała odpowiedzi. Obraz zaczął się zamazywać, a Eterna obudziła się.

Otworzyła oczy i znalazła się w kolejnym nieznanym sobie miejscu. Przez chwilę pomyślała, że dalej śni. Poczuła jednak ból kręgosłupa, informujący o tym, że spanie w pozycji siedząco-skulonej jest niewskazane. Podniosła się delikatnie i zobaczyła, że jest w niewielkiej, drewnianej izbie, a sama leży w skromnej wersji łoża. Światło wpadające przez niewielkie okna, nie wskazywało na żadną, konkretną porę dnia. Patrząc przez szybę, kobieta dostrzegła świątynie Najwyższego i niewielu ludzi krzątających się dookoła. W końcu jednak jej umysł odzyskał całkowitą jasność i zasypał ją milionem pytań. Gdzie była? Dlaczego nie jest pod murem gdzie zasnęła? Kto ją tu przyniósł? Dlaczego się nie obudziła? Skąd wziął się ten dziwny wisior na jej szyi? Gdzie jest jej torba?

Na to ostatnie odpowiedziała sobie szybko. Rzeczony przedmiot leżał spokojnie koło stelaża. Miała zamiar w końcu wstać z posłania i do niej sięgnąć, kiedy usłyszała głosy. Szybko przeanalizowała dostępne wyjścia. Okna były małe, a poza tym znajdowały się wysoko. Nawet jeśli udałoby się jej przecisnąć, to wciąż była zmęczona i nie wiedziała, czy da radę bez problemów opuścić się w jednym kawałku na ziemię. Mogłaby się schować... Tylko gdzie? W skromnym pokoiku naprawdę nie było wielu kryjówek i na pewno by ją odszukali w ekspresowym tempie. A może by tak... Eterna cicho wypowiedziała inkantację i drzwi, przez które można było tu wejść zostały zablokowane polem energetycznym. Ta ściana powinna zatrzymać intruzów. Chociaż... Może to mieszkańcy tego domu... Ludzie, którzy z dobrej woli ją tu przynieśli i pozwolili wypocząć. Cudowna wizja. Kroki rozległy się na schodach. Drzwi otworzyły się niemal normalnie, choć otwierający pewnie włożył w to więcej siły. Panna Zenith podkuliła błyskawicznie nogi i niemal odskoczyła do rogu posłania, który jednocześnie był otoczony ścianami z tyłu oraz lewej strony kobiety. Szybko mrucząc zaklęcie, utworzyła wokół siebie zaporę. Włożyła w nią tyle sił, ile miała. Przyspieszonym, drżącym ze strachu głosem powiedziała :
- Nie wiem kim jesteś i czego chcesz, ale nie zbliżaj się do mnie. - Widząc, że intruzem jest staruszek o sympatycznym wyrazie twarzy dodała szybko: - Proszę.

Tymczasem Maria miała w planach wrócić do domu lub pójść do przyjaciółki, opowiedzieć jej o swoim spotkaniu z dziwną małolatą i o tajemniczym wybuchu. Jednak kiedy niedaleko od miejsca zdarzenia, po raz kolejny opowiadała swoją historię, dostrzegła anioła śmierci, którego bardzo starała się unikać. Kiedy dostrzegła, że wynosi tą dziewczynę, w pierwszej chwili do głowy przyszły jej strasznie nieodpowiednie myśli. Po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że ich obrońca zabije nowo przybyłą. Streściła dalszy ciąg historii i nie odpowiadając na pytania, obiecała, że niedługo dowie się więcej. Następnie zniknęła w tłumie i trzymając się w pewnej odległości, śledziła mężczyznę. Widziała co robił z dziewczyną i to jak wrócił po starszawego kapłana. Hoen... Maria była nim zauroczona... Odkąd została wdową, myślała tylko o nim. Nie rezygnując jednak ze swojej misji, zakradła się pod dom kleryka, z nadzieją, że uda jej się podsłuchać coś ważnego.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Po wejściu do domu, Selim minął zaskoczoną postać kapłana w przedsionku, nie przejawiając nawet najmniejszej oznaki zwrócenia na gospodarza uwagi. Zaraz się jednak zreflektował i zerknął na niego ponad swoim ramieniem.
        - Zajmij się nią - rzucił, jak zwykle bez zbędnych według niego wyjaśnień, czy chociażby jakiegoś zwrotu grzecznościowego okazującego szacunek swojemu rozmówcy.
        - Myślałem, że już cię tu więcej nie zobaczę - odparł oszołomiony starzec, mając w głowie prawdziwy mętlik. Szczerze, nie chciał mieć z aniołem nic wspólnego, bez znaczenia czy był wysłannikiem Niebios czy nie. Mieszkańcy się go obawiali, a on w końcu przejrzał na oczy i zrozumiał podstawy ich strachu. Przecież ten niebianin bez mrugnięcia okiem, a tym bardziej najmniejszego wahania, wypuścił w jego stronę niebiańską strzałę. Selim chciał go zabić! I to praktycznie bezpodstawnie! Hoen również zaczynał się bać tego mężczyzny, według niego anioł po prostu postradał zmysły po strąceniu na ziemię, jednakże takie podejrzenia wynikały jedynie z niewiedzy starca odnośnie celu jaki przede wszystkim Najwyższy chciał osiągnąć, cały czas trzymając Kanona w roli anioła stróża.
        - Mało ważne. Obudź ją. - I bez dłuższego marnowania czasu, zaniósł śpiącą dziewczynę do zajmowanego przez siebie poddasza. Nie powinno być wielkim zdziwieniem, że cały dom Hoena prezentował się bardzo skromnie, ale strych był niemal idealnym przedstawieniem znaczenia tego słowa w praktyce. Drewniana podłoga praktycznie sama z siebie skrzypiała, o belki podpierające dach można było sobie roztrzaskać głowę w narastającym tu półmroku zwiastującym nadejście nocy, a jedynym wyposażeniem wnętrza była stara, rozwalająca się komoda z grubą świeczką na świeczniku z niską stópką i właśnie wspomniane wcześniej łóżko ze słomą, przeżartym w kilku miejscach przez mole kocem i poduszką, bez której człowiek wyspałby się o wiele bardziej. Dla żyjących w imię Pana i dla Pana takie warunki i tak były niemal szlacheckie, gdyż niektórzy kapłani potrafili wieść pustelnicze życie w jakimś szałasie z gałęzi, albo jako żebrak i wśród żebraków. Dlatego żadnemu z mieszkających tu mężczyzn taki stan rzeczy nie przeszkadzał, a Selim bez sprzeciwu przyjął oferowany do użytku własnego strych.

        Kapłan westchnął ciężko z rezygnacją i usłuchał polecenia niebianina. Nie było najmniejszego sensu, aby się z nim kłócić i dopytywać o bardziej szczegółowe informacje, które streściłby do niemal przez niego nadużywanego: "Bo Najwyższy tak chciał." Był całkowicie bezsilny w relacji z niebiańskim towarzyszem, nie ważne jak bardzo by się starał to zmienić, musiał się mu podporządkować. Z drugiej strony Selim i tak się nigdy z nikim nie liczył, robił co uważał za słuszne według Pana i chodził własnymi ścieżkami, a każde jego wytłumaczenie zawierało w sobie obowiązkowo słowo "Najwyższy" lub "Pan". Obaj milczeli, a staruszek przyglądał się jak anioł układa nieznajomą na swoim łóżku, przykrywa kocem, a następnie wychodzi. Ruszył za nim nieśpiesznym krokiem, pełen obaw, że niebianin i ją prędzej czy później zabije, a on znów będzie się musiał temu wszystkiemu bezczynnie przyglądać. Zamknął za sobą drzwi i przeszedł korytarzem jeszcze kawałek, jednakże zgubił mężczyznę, który prawdopodobnie zszedł już na niższe piętro. Ponownie westchnął i wrócił do pokoju, acz nie z taką łatwością jaką można podejrzewać, ponieważ niedawno oliwione drzwi ciężko mu było otworzyć. Było to o tyle zaskakującym zjawiskiem, gdyż jak do tej pory otwierały się stosunkowo łatwo, a teraz coś takiego. Rozwikłał tę zagadkę, zaraz po ponownym znalezieniu się na poddaszu, gdzie najpierw dotarły do niego słowa, a następnie widok siedzącej, przerażonej dziewczyny.

        - Spokojnie moje dziecko, nic ci tu nie grozi... - powiedział bez uważniejszego przemyślenia swoich słów. Przecież właśnie jej groziło ogromne niebezpieczeństwo i chyba najgorsze ze wszystkich jeśli tu zostanie, a Selim posądzi ją o herezję albo konszachty z diabłami. - Jestem Hoen, kapłan i opiekun tutejszej świątyni Najwyższego. Nie musisz się mnie obawiać - dodał już bardziej pewnie, uśmiechając się do niej łagodnie, ale nie zmniejszając dzielącej go od niej odległości. Po prostu dalej stał przy drzwiach, aby jej jeszcze bardziej nie niepokoić.

        Po niedługim czasie przyszedł też Selim z wodą do picia dla nieznajomej, choć on w przeciwieństwie do kapłana nic sobie nie zrobił z jej strachu i po prostu podszedł do łózka stawiając na komodzie napełnione naczynie dla niej. W ostatniej chwili dostrzegł barierę, którą się otoczyła, dlatego nie próbował wręczyć jej napoju do rąk.
        - Co tu robisz? - zapytał prosto z mostu choć przez brak skonkretyzowania pytania można było je zrozumieć różnie i różne odpowiedzi traktować za prawidłowe.
        - Selim, daj jej spokój. Nie widzisz, że bidulka aż się cała trzęsie ze strachu? Daj jej trochę przestrzeni osobistej i czasu na odpoczynek, a nie będziesz ją od razu katował pytaniami - zbeształ anioła, który zaraz na niego spojrzał.
        - Dziękuję ci, możesz już stąd wyjść - odparł krótko, przestając już zwracać jakąkolwiek uwagę na kapłana. - Co cię wiąże z demonami i chaosem? - Rzucił kolejnym pytaniem nie czekając ani na reakcję dziewczyny, ani kapłana. Niebianin miał swoje obowiązki do wykonania i zamierzał się z nich od razu wywiązać, aby jak najszybciej zająć się ochroną niewiasty przed siłami ciemności i uniknąć ewentualnych ofiar.
        Kleryk znów westchnął głośno i bezsilny w tej sprawie, odwrócił się w stronę drzwi, aby wyjść ze strychu.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Staruszek - Kapłan Hoen, wzbudził zaufanie Zenith. Przez chwilę naprawdę pomyślała, że jest bezpieczna. Wpatrywała się w brodę kleryka i jego oczy. Nie było to spojrzenie kłamcy. Jednak stało się. Wszedł tu. Ten, którego czarodziejka obawiała się najbardziej, a jednocześnie miała wrażenie, że jest przygotowana do rozmowy z nim. Oto stał przed nią anioł śmierci, ten, którego wszyscy się bali, a który został wysłany by chronić. Przez krótką chwilę przyglądała mu się w milczeniu. Pozwoliła sobie na zbadanie wzrokiem każdego widocznego elementu ciała i ubioru, a także wyszukiwała u niego oznak wskazujących jakiekolwiek ze znanych jej uczuć. Mimo wybitnie rozwiniętej inteligencji, nie znalazła śladów niczego. Mężczyzna miał nienaganną postawę, ale był jak kukła, czy manekin - nie wyrażał żadnych emocji. Eternie napłynęły łzy do oczu. Myślała właśnie o tym, jak niebiańskie istoty, umiłowane przez Najwyższego, mogą być tak chłodne. Nie zwróciła uwagi na niemal wciągającą ją aurę. Niewidzącym wzrokiem patrzyła w jego oczy i drżącym szeptem oznajmiła :
- Znam cię. Spadłeś z nieba...
Te słowa wymknęły jej się z ust całkiem nieświadomie, w oparciu o sen. Gdyby ją zapytał, mogłaby co najwyżej powtórzyć, ale na ten temat nie powiedziałaby nic więcej. Pokręciłaby głową i zasłoniła się włosami. Sprawę swojej wizji Najwyższego zostawiła dla siebie, przynajmniej do chwili kiedy okazałoby się, że niebianin nie zamierza jej zabić. Wtedy być może by się przed nim otworzyła. Gdyby mu zaufała...

Pytanie wyrwało ją z letargu, otarła wierzchem dłoni łzy, które bez jej wiedzy opuściły oczy.
- Jestem Kassandra Khardar, w połowie czarodziejka - odpowiedziała cicho. Wcale nie podała nieprawdziwych danych, tylko takie, którymi się zazwyczaj nie posługiwała. Kassandra to jej trzecie imię, choć może przydomek awansujący do rangi imienia, a Khardar to nazwisko po matce. Osoby, które znały ją dawniej, mówiły na nią inaczej, ale wątpiła, żeby któraś z nich pojawiła się w Shari i znalazła ją w tłumie. Szczególnie w obecności tego pana. Taki zbieg okoliczności był wysoce nieprawdopodobny.

Pradawna opuściła osłonę, aby wziąć naczynie pełne wody. Łapczywie się napiła, czując swoje dawno nie odzywające się pragnienie. W ostatniej chwili zdała sobie sprawę z tego, że rozmyślając nad aniołem, pomyliła zadane przez niego pytanie "Co tu robisz?", z pytaniem które chciała mu zadać, aby upewnić się, co do jego tożsamości ("Kim jesteś?"). Otworzyła usta i chciała skorygować swoją poprawkę, kiedy usłyszała, jak kapłan staje w jej obronie, a mężczyzna go ucisza. Uśmiechnęła się blado do staruszka.
- Bardzo dziękuje za troskę, ale czuję, że sobie poradzę - powiedziała cicho, nie wkładając w to ani odrobiny złości, czy dumy, choć mogło by to tak zabrzmieć, gdyby powiedziała to innym tonem.

Ponownie spojrzała na anioła, kiedy usłyszała, że przesłuchanie trwa nadal. Poczuła niepokój kiedy zapytał ją o chaos i demony. Teraz rozumiała, że domeny te są całkowicie złe. Chociaż za pomocą chaosu można było przywołać deszcz na pustynię, co nie było złe. Co do demonów nie mogła się usprawiedliwiać. Musiała tylko jakoś ukryć przed aniołem to, co mógł wziąć za jej winę. Tylko co jego zdaniem mogło być przewinieniem? Prawdopodobnie posługiwanie się tymi domenami. Mogłaby wprawdzie zrzucić wszystko na Kości, ale co jeśli on zapyta o ich pochodzenie? Co mu powie? Nie ma więcej czasu, żeby się zastanawiać. Musi to zrobić. Postanowiła zadziałać według metody, której nauczył ją jej opiekun - bibliotekarz Irdamir. W niezręcznej sytuacji mówić zawsze prawdę, inaczej trzeba będzie tonąć w oceanie kłamstw, gdyż jedno niesie drugie. Po jej policzkach znów spłynęły łzy. Elf był jej bardzo bliski, a umarł obdarowując ją misją strzeżenia alfabetu... Alfabet! Nie musiała mówić całej prawdy.
- Dawno temu, kiedy byłam jeszcze bardzo młoda, poznałam magię chaosu. Nauczyłam się nią posługiwać, ale nie wiedziałam o tym, jak bardzo jest zła. Chciałam sprowadzać deszcze na pustynie i w ten sposób pomagać mieszkającym tam istotom. To dlatego widzisz we mnie chaos. Czujesz go z jeszcze jednego powodu... Pozwól, że sięgnę... - schyliła się do swojej torby, gdzie wedle jej oczekiwań leżały Kości Losu.- To są artefakty magii chaosu... Przez przypadek związałam się z nimi kilka miesięcy temu... Przynoszą nieszczęście oraz kataklizmy na moją osobę. Bardzo chciałabym się od nich uwolnić i od klątw, które przywiały na moją duszę. Jestem w stanie zrobić wszystko, by to osiągnąć. Pytałeś również o demony i tu odpowiedź znów skryta jest za przedmiotem - pogrzebała w torbie i wyjęła skórzany woreczek i wyciągnęła przypadkową literę. Pozioma kreska w magiczny sposób przytrzymywała otaczający ją (lecz nie dotykający jej) okrąg. Jestem z nimi związana i stałam się ich strażniczką, kiedy poprzedni właściciel wykonał na mnie rytuał i nakazał ich strzec. Stworzono je bardzo dawno temu, miały służyć zabiciu Natury i jej tworów. Odkąd zabrano je złym stworom, bibliotekarze i ich wybrańcy z pokolenia na pokolenie przekazują sobie tą misję i strzegą ich przed złymi mocami, choć symbole same w sobie są demoniczne.

Miała nadzieję na to, że jej wyjaśnienia są wystarczające, w końcu to sama prawda, a poza tym wystarczająco się przy nich odsłoniła. Czekała na dalszą część przesłuchania, mając nadzieję że anioł nie postanowi jej uśmiercić.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Chwilę po tym jak Selim wkroczył do pokoju, nieznajoma znów się zaniepokoiła i to było widać, a przecież Hoen tak się starał, żeby pokonać jej obawy i zyskać jej sympatię. Gdy do tego dostrzegł jeszcze, że w blasku świec błysnęły łzy w oczach dziewczyny, nie mógł od tak pozwolić okrutnemu, według większości tutejszych mieszkańców, aniołowi na podjęcie przez niego działań. Z hardym grymasem na twarzy był gotów podejść do nich i nawet za cenę własnego życia odciągnąć mężczyznę od nieznajomej, lecz jej słowa go zamurowały. Spojrzał z obawą i zaskoczeniem na współlokatora, zastanawiając się czy mógł być przy pierwszym spotkaniu przez niego oszukany i czy Selim faktycznie jest aniołem stróżem, a nie Upadłym.
        Takie sformułowanie zdania również i dla niebianina nie mogło pozostać obojętne i widać było jakąś niebezpieczną zmianę w jego oczach, choć ciało ani twarz, czy chociaż głos były pozbawione emocji jakie zawładnęłyby w tej chwili wszystkimi innymi niebianami. Zwłaszcza innymi aniołami. W końcu na jego miejscu nie jeden wysłannik Pana zdenerwowałby się po usłyszeniu czegoś takiego pod swoim adresem, nawet jeśli w interesie dziewczyny nie leżało obrażenie Selima i zrobiła to nieświadomie, przez przypadek dobierając nieodpowiednie słowa. Nie wątpliwie każdy poczułby się dotknięty, gdyby ktoś obcy stwierdził, że najwierniejszy sługa Najwyższego jest jakimś tam żałosnym Upadłym. Każdy też zapewne wybuchnąłby gniewem, jednakże Selim nie był jak każdy i jedyną zmianę jaką można było w nim dostrzec była właśnie ta w oczach. Nie zwracając uwagi na kapłana, w niemej odpowiedzi pokręcił czarodziejce głową, zaprzeczając jej słowom.
        - Nie spadłem, zesłano mnie tu - poprawił ją jałowym tonem anielskiego głosu i przyjrzał się jej uważniej. Nie wiedział skąd niewiasta mogła mieć takie informacje, ani też gdzie mogła go wcześniej spotkać. Co prawda imiona wszystkich osób, z którymi miał styczność były regularnie wyrzucane z jego pamięci jako zbędne informacje, ale był pewien, że dopiero pierwszy raz w życiu widział jej aurę, a tej przecież nie sposób zmienić z dnia na dzień.

        Hoen nigdy nie spotkał się z kłamstwem ze strony swojego Stróża, ale jak do tej pory nawet nie pomyślał, że mógłby być w rzeczywistości Upadłym, a to wiele by wyjaśniało z jego zachowania. Chociaż z drugiej strony, co jeśli od samego początku był przez niego okłamywany? Wystarczyło jedno nierozważnie wypowiedziane zdanie ze strony całkowicie obcej sobie osoby, aby w głowie kapłana zapanował mętlik i by ten zwątpił we wszystko co miało do tej pory związek ze współlokatorem. Ale czy piekielni czasem nie są wrażliwi na wodę święconą, błogosławieństwa albo uświęcone przez Najwyższego miejsca? Na własne oczy widział jak Selim potrafił cztery razy dziennie oddawać się długotrwałym modłom i krótkim dziękczynnym przed i po każdym posiłku. Nim wychodził na "polowanie" również się modlił, po czym prosił Hoena o pobłogosławienie przed obliczem Najwyższego. Poza tym niemal przez cały dzień pomagał kapłanowi podczas odprawianych mszy. Właśnie przez to wszystko starzec nie wiedział już kompletnie kim jest mężczyzna, którego kilka miesięcy temu wziął pod swój dach. Nie było jednak czasu się dłużej nad tym zastanawiać, gdyż srebrnooki zaczął właśnie swoje przesłuchanie, które nim kapłan przerwał, wysłuchał zaskakującej odpowiedzi czarodziejki na pytanie anioła odnośnie celu jej wizyty w tym mieście. Starzec już nie raz widział pracę towarzysza i dlatego nie trudno było mu dostrzec, że niepokojąco się bardziej wyprostował, a mięśnie mu się delikatnie napięły pod poszarzałą, lnianą koszulą, którą Selim miał obecnie na sobie. Hoen nie mógł się już dłużej wahać i musiał zainterweniować, inaczej dojdzie do nieszczęścia.

        Choć duchowny bardzo się martwił o Kassandrę, nie mógł się narzucać ze swoją kapłańską troską skoro dziewczyna powiedziała, że sama sobie poradzi. Już nawet nie chodziło o sprzeciwianie się Selimowi, acz wolał uniknąć najdłużej jak to możliwe widoku jak ten ponownie mierzy i wystrzeliwuje w jego stronę swój świetlisty pocisk zabijający na miejscu tych, którzy stracili łaskę Najwyższego.
        - Niech Najwyższy ma cię w swej opiece, dziecino - powiedział ze szczerym zmartwieniem na twarzy, po czym wyszedł zostawiając ich samych. Zszedł na dół mając nadzieję, że nic złego się nie stanie młódce na jego poddaszu i żeby zająć czymś myśli postanowił przygotować przygotować dla wszystkich kolację. W między czasie dostrzegł również czającą się pod domem Marię i postanowił zaprosić ją do środka.

        Selim cierpliwie czekał na jej odpowiedź od nośnie wyczuwanych od niej domen i zastanawiał się czy i to pytanie zrozumie inaczej niż powinna. Na szczęście tym razem oboje się zrozumieli i mężczyzna wysłuchiwał uważnie odpowiedzi dziewczyny, zostawiając dla siebie uwagi, że zamiast magii chaosu lepiej było się nauczyć tej z dziedziny wody, ale nawet wtedy takie wytłumaczenie podlegałoby u niego pod te błędne i całkowicie nie do przyjęcia. Pan był tylko jeden i tylko on miał siłę sprawczą do manipulowania pogodą, aby pomagać swoim wyznawcom, albo karać tych, którzy się od niego odwrócili. A skoro na pustyniach nie padał deszcz, oznaczało to dla anioła tylko tyle, że Najwyższy tak chciał, a jego decyzja miała na celu właśnie ukaranie grzeszników i heretyków. Przynajmniej tak powinno być, ale mężczyzna nie urodził się wczoraj, wiedział, że coraz więcej istot na tych ziemiach posiada niezwykłe zdolności naginające prawa przyrody, sprzeciwiające się woli Pana, albo nawet zbliżające posiadaczy do Najwyższego. Coś takiego było nie do przyjęcia i gdyby tylko Selim mógł, tępiłby takie osoby z równym zapałem i pasją co piekielnych. Dalsza część wywodu Kassandry była równie interesująca, gdyż wychodziło na to, że demony się jej trzymają bez jej ingerencji, więc ostatecznie faktycznie był powód, aby chronić niewiastę, a nie wysyłać ją przed oblicze Najwyższego na sąd ostateczny.
        - Opowiedz więcej o tych symbolach. - To nie była prośba, tylko jawne żądanie, dające jasno do zrozumienia, że największą uwagę niebianina przykuł własne woreczek z tajemniczymi, magicznymi literami tak bardzo pożądanymi przez demony. Teraz rozumiał dlaczego miał ją chronić choć w jej aurze wyczuwalne były te dwie nieprzyjazne Najwyższemu domeny.

        Ani na moment nie odrywał od niej swojego "bezwzględnego" spojrzenia, którym wrzynał się nieznośnie w jej ciało jakby chciał przejrzeć nie ją, ale jej duszę i to na wylot. Kolejnym niepocieszającym zapewne Kassandry faktem było widmo zapowiadające, że ta noc szybko się nie skończy, a anioł nie zostawi dziewczyny w spokoju dopóki nie wydobędzie z niej wszystkich najważniejszych dla jego zadania informacji.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Na szczęście anioł nie zamierzał jej zabijać. Może faktycznie uwierzył w jej wersję. A może po prostu czekał, aż uzyska wszystkie możliwe informacje? Cóż, Zenith była pewna, że ten typ się zdziwi. Bo czarodziejka akurat należała do grona osób, które są w stanie gadać i gadać, i tak bez końca. Niestety na zadany temat nie wiedziała wiele, głównie to co było w zapiskach poprzedniego bibliotekarza, który alfabetu nie używał.
- No więc... Tak właściwie to nie wiem o nich dużo... Nakazano mi ich strzec. Każda część powstała w ten sam sposób. Jedna istota poświęca swoje życie, wzmacniając magiczną rudę metalu swoją energią witalną, następnie jedno z bóstw błogosławi je, zawierając w niej cząstkę swojej mocy. Działają na różne sposoby... Inna litera równa się innemu efektowi oraz innemu skutkowi negatywnemu na użytkowniku. Na przykład możesz spopielić wroga, po czym całkowicie oślepnąć - wyrecytowała to co udało jej się zapamiętać z dziennika Irmandira. - Generalnie te skutki schodzą same, po jakimś czasie, ale proszę nie każ mi ich używać. - W myślach lub gdyby nalegał, miała odpowiedź: "Wątpię, żebyś chciał mieć mnie tu ślepą, głuchą, niemą i krwawiącą".
Postanowiła jednak zrobić małą przerwę i niewinnym głosikiem spytała:
- Od wczorajszego wieczoru nic nie jadłam... Czy byłbyś tak uprzejmy i przyniósł mi coś?
Zastanawiała się w międzyczasie, czy warto uciekać? Czy łatwo byłoby to zrobić? Czy anioł by ją ścigał? A co gdyby ją dopadł? Czy dalej byłoby tak "miło"? Czy warto spróbować? Może jak pójdzie, kiedy wyjdzie, ona zostanie tu sama, może się uda. A może on chce dla niej dobrze? Postawiła na wielką naiwność i postanowiła zostać w tym miejscu i nie uciekać. W końcu nie zabił jej od razu. Zenith wyjrzała przez okno. Na fioletowym niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Zapadała noc. Według intuicji czarodziejki, bardzo długa noc.

Podczas przesłuchania, Maria nie mogła nic dosłyszeć, mimo tego, że obeszła cały dom dookoła. Wdrapała się nawet kilka stóp nad ziemię, po murach, z których na tyłach domów wystawały kamienie. To nic nie dało! Plotkara wiedziała, że jest tylko jeden sposób na to by dowiedzieć się prawdy - trzeba pójść do jej ukochanego Hoenka, który nie odwzajemniał jej uczuć i wypytać go o wszystko. Najpierw zajrzała w okno, aby upewnić się, że śmierć nie czyha na nią na dole. Widziała tylko kapłana. Delikatnie, cichutko zapukała do drzwi. Po chwili zmartwiła się, że kleryk może nie usłyszeć, więc zapukała nieco głośniej, wciąż jednak na tyle cicho, żeby Śmierć się nie zorientowała, Marii było życie miłe. Kiedy w drzwiach stanął Hoen, staruszka najpierw zarumieniła się, a następnie cichutko zaczęła :
- Witaj Hoenie, mam do ciebie jedno pytanie. Ważne, więc nie waż się zamykać drzwi - dodała szybko i przeszła do konkretów - Co jest z tą młodą dziewczyną, która tu dziś przybyła? Widziałam z nią twojego współlokatora, więc się nie wymigasz. Powiedz... On nie zamierza jej... No wiesz... - wykonała charakterystyczny gest, przypominający ucinanie głowy. Marii naprawdę nie przywiała tu tylko żądza nowych plotek. Martwiła się o przybyłą, która w pierwszy dzień swojego pobytu w Shari, przeżywa spotkanie oko w oko ze śmiercią, dosłownie i w przenośni. Z jednej strony jeśli by nie przeżyła, staruszka miała materiał do plotek na następne miesiące, z drugiej, jeśli by przeżyła, to dziewczyna mogła opowiadać podkoloryzowaną wersję razem z Marią. To było jeszcze lepsze. Tak więc poczucie moralności i chęć popularności nakazała jej zadbać o to, by tamta dziewczyna była w stanie żywym. Resztę mogła załatwić sama. Następnie czekała na odpowiedź, a gdyby kleryk chciał dyskretnie opuścić ten temat, potrafiła postawić na swoim. Pilnowała, żeby nie zmieniał tematu, a także żeby nie zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Uważała też, żeby nie zaskoczyła jej Śmierć. Kobieta wielofunkcyjną musi być.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Podczas, gdy na górze trwało przesłuchanie, Hoen na dole zajmował się przygotowaniem iście kapłańskiej kolacji - miód, mleko i chleb - czegóż więcej chcieć? W pewnym momencie jednak musiał przerwać swoją pracę, gdyż usłyszał pukanie do drzwi. Co prawda dość często zdarzało mu się udzielać noclegu przejezdnym bez grosza na pokój w karczmie, albo kilku miejscowych żebraków, w mrozy, albo gdy pogoda nie dopisywała, jednakże odkąd zamieszkał z nim niebianin, ilość i częstość takich wizyt znacznie się zmniejszyła. A obecnie, mówiąc krótko, w ogóle nie spodziewał się żadnych odwiedzin o tej porze. Poszedł więc otworzyć drzwi i wpuścić do środka Marię, która za nimi stała z ważną sprawą do omówienia, jak sama stwierdziła. Wysłuchał spokojnie jej rozgorączkowanego głosu, częstując przy okazji również kolacją, a gdy tylko dostał chwilę na odpowiedź od razu się odezwał, równie zmartwiony co ona.
        - Nazywa się Kassandra i jest pół czarodziejką, więcej niestety nie wiem, bo ON mnie odprawił. - Westchnął ciężko, naciskając na to jedno słowo, by dać jasno do zrozumienia o kogo mu chodziło. - Na razie z nią rozmawia, co chyba powinno być odebrane jako dobry znak, bo zazwyczaj strzela bez zastanowienia, ale i tak się o nią martwię. Zwłaszcza, że zasugerowała jakoby Selim spadł z nieba i nie wiem co o tym myśleć. Tym bardziej, że jeszcze nie tak dawno strzelił do mnie ze swojego łuku. - Zadrżał z niepokojem na wspomnienie tego incydentu i przeprosił na moment swoją rozmówczynie, aby zanieść dziewczynie na górę jedzenie.

***
        - Jedno z bóstw... - powtórzył pod nosem, przeciągając to drugie słowo stanowczo zbyt długo, co powinno być raczej złym znakiem, choć nie było po nim widać co naprawdę o tym myślał. Aczkolwiek raczej nie trudno było się domyślić skoro był mocno oddany Najwyższemu i za jego rozkazem był w stanie zrobić dosłownie wszystko. Co prawda wiedział, że nie wszyscy oddają cześć jego Panu i tępiłby takich ludzi na równi z diabłami, jednakże to, że ona wierzyła w takie brednie o istnieniu wielu bóstw, kategorycznie przesądzało na jej niekorzyść. Fakt, że ten jeden grzeszek, mógł nie zmienić decyzji Najwyższego o zachowaniu jej przy życiu, ale Selim był gotów poczekać i zebrać jeszcze więcej powodów, dla których najlepiej byłoby się pozbyć demonolożki, bo tym dla niego była pomimo swoich słów i sugerowanej niewinności w tej sprawie.
        - Czyli demony chcą ci to odebrać, tak? - zapytał dla pewności. A nóż przy okazji odpowiedzi na to, dziewczyna by się odsłoniła i powiedziałaby coś co chciała przed nim zataić. Nie powinno być to trudne i może nawet zrobiłaby to nieświadomie, skoro, jak już zdążył zauważyć, była straszną gadułą. Dobrze, że przynajmniej trzymała się mniej więcej tematu, nie wiadomo czy dalej pozostałby taki "miły", gdyby zaczęła z niego zbaczać i opowiadać o czymś całkowicie nie związanym ze sprawą.

        Gdy kończyła opowiadać o Alfabecie, anioł znowu się wyprostował i napiął jak struna, wpatrując się w nią niemal brutalnie swoimi zmętniałymi przez brak wolnej woli oczami. Znów na nią patrzył tym niebezpiecznym spojrzeniem, jak w momencie gdy stwierdziła, że spadł z nieba. Zapewne i tym razem nie była świadoma tego co powiedziała, nieopatrznie sugerując, że to on jest tym złym. Tak jak chwilę temu, tak i teraz, gdyby na jego miejscu obecnie siedział i słuchał tego wszystkiego jakiś inny niebianin, szczególnie anioł, prawdopodobnie by wybuchnął gniewem, nawet jeśli czarodziejka nie miała na celu nikogo urazić ani ubliżyć. Po prostu nie do końca myślała o tym co mówi.
        - Nie w mojej naturze jest krzywdzenie niewinnych - odpowiedział cicho, przeszywając ją swoim ostrym spojrzeniem.
        - Godzina, czy dwie zwłoki nie powinny ci zrobić różnicy. Wytrzymasz. - Najbardziej frustrujące w jego postaci było to, że nie sposób było odgadnąć czy mówił tak przez to, że był na nią zły, czy po prostu zawsze najpierw wykonywał swoje obowiązki, a dopiero po nich oddawał się przyjemnością, w tym wypadku możliwości posilenia się i napełnienia żołądka. Wiadomo, że osoby, które można powiedzieć, znają go najlepiej, bo regularnie widują niebianina, albo jak Hoen z nim mieszkają, wiedzą, że Selim po prostu taki jest i nie kieruje się w rozmowie emocjami, tylko swoją pracą, ale Kassandra praktycznie go pierwszy raz spotkała i nie mogła wiedzieć, że anioł wcale nie mówił tego przez gniew czy okrucieństwo.

        - Selim! - rozległ się w drzwiach karcący głos kapłana. Jasnowłosy mężczyzna odwrócił na niego swój wzrok od czarodziejki, ale nie ruszył się nawet z miejsca. - Wystarczy na dziś, daj jej odpocząć. Czasami się zastanawiam, czy ty w ogóle masz serce - dodał rozgniewany, po czym zbliżył się do rozmawiających z drewnianą tacką, na której był w kilku miejscach wyszczerbiony puchar, dzbanek mleka, niewielki słoik miodu i kawałki chleba, a którą postawił na komodzie, tak jak wcześniej Selim zostawił wodę.
        - Jeśli jest służką piekielnych mocy, a ty jej pomagasz, marny będzie los twojej duszy, starcze - mruknął złowrogo niebianin, a atmosfera jakby się zagęściła i znacząco ochłodziła. Zwłaszcza kiedy Selim wstał, prawie że o głowę przewyższając poczciwego staruszka, w którego oczach połyskiwała obawa: a co jeśli anioł znów postanowi strzelić do niego ze swojego łuku? Co jeśli wtedy Najwyższy faktycznie "zdejmie" z kleryka swoją ochronę?
        - Nie możesz mi nic zrobić, jesteś moim stróżem - wyjąkał z przerażeniem starzec, gdy spostrzegł, że srebrnooki idzie w jego stronę. Hoen nie miał gdzie uciec, a gdy młodszy wyglądem mężczyzna się z nim zrównał, poczuł na swoim ramieniu jego dłoń i słowa, które w jego odczuciu powiały grozą:
        - Już nie. Teraz jestem jej stróżem. Uważaj na siebie, Hoen. - Po czym anioł wyszedł z pokoju na poddaszu znów zostawiając kapłana z dziewczyną.
        Zszedł po schodach i jedynie chłodno omiótł spojrzeniem zostawioną na dole Marię, a następnie wyszedł z kamienicy. Nie musiał się przewietrzyć, bo nie był nawet w najmniejszym stopniu poruszony tą sprzeczką z kapłanem, po prostu dostał informację z góry, że w okolicy panoszy się jakieś diablisko, którym Selim miał się zająć.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Maria siłą woli powstrzymywała się przed przerwaniem wypowiedzi kleryka, w miejscach, które szczególnie ją interesowały. Na wszelki wypadek zaczęła jeść chleb. Nie odezwałaby się przecież z pełnymi ustami. Dowiedziała się kilku przydatnych informacji o nieznajomej, ale też i o aniele. Przecież dziewczyna o zdolnościach czarodziejskich na pewno potrafi prześwietlić kogo tylko chce. Anioł śmierci. Śmierć jest zła. Piekło też jest złe. Selim jest bezlitosny. Wszystko układa się w jedną całość. Wizja gnębiącego ludzi anioła, który został wyrzucony z nieba, była aż tak prawdopodobna, że miała już pytać kapłana o obrządek egzorcystyczny. Ale przecież jeśli byłby piekielnym, to nie byłby w stanie uczęszczać do świątyni. Sprawa wydawała się bardziej skomplikowana, a jako zawodowa detektyw-plotkara, Maria była najbardziej kompetentną. W końcu uzyskiwanie informacji nie jest dla niej problemem. Gdy Hoen skończył swoją wypowiedź, kobieta bez zastanowienia wypaliła :
- Odprawił cię?! Z twojego własnego domu, do którego masz pełne prawo?! Jak to cię zastrzelił?! Co on sobie w ogóle wyobraża, żeby tak traktować starszych ludzi? Gdzie jest szacunek? Czyż Najwyższy przez swych wybranków nie mówił, aby okazywać szacunek swoim pracodawcom i nauczycielom?
Gdy była wystarczająco usatysfakcjonowana, kleryk grzecznie ją przeprosił i poszedł do Kassandry. Maria jednak wiedziała, że to jeszcze nie koniec rozmowy, a kapłan musi zejść na dół. Może wtedy dopyta go o coś jeszcze? Oparła się o ścianę i cierpliwie czekała...

Tymczasem rozmowa na górze w dalszym ciągu się toczyła. Gdy anioł dość dziwnym tonem wypowiedział słowa, które dopiero co powiedziała, zaniepokoiła się. Wiedziała, że był bardzo oddany swojemu bóstwu, które prawdopodobnie było potężniejsze niż wiele innych, które znała, ale żeby od razu wykluczać istnienie pozostałych? Chciała go zapytać, co sądzi o jednej z potężniejszych bogiń, czyli Naturze. Zenith doskonale wiedziała, że ona istnieje, a dowodem na to była rasa maie. Tak samo dowodem na istnienie bóstwa, które czcił Selim, był on sam - anioł. Prawda jest taka, że w Alaranii istnieje wiele kultów i większość z nich na pewno jest prawdziwa. Bo jeśli żyją obok siebie dwa tak potężne byty, to mogło ich być więcej. Eterna przyglądała się niektórym rytuałom, a także śledziła ich zapisy. To nie była magia jaka jest znana Alarańczykom. To było coś, co nie pochodziło z tej łuski. I to mogli być tylko bogowie, ewentualnie wyjątkowo potężne demony, które poznały zapomniane techniki magii i specjalizowały się w jednej z nich. Tamte pozostawiały wątpliwości, ale Natura i Najwyższy musieli być prawdziwi, gdyż mieli własne twory, które są w stanie się z nimi kontaktować.

- Chcą... I chcą zabić Naturę i wszystkie jej twory. Znikną syreny i latający ludzie. Zginą wszyscy strażnicy lasów, wód i gór. Demony to potworne stworzenia. Niektóre z nich dążą do neutralności i nie mieszają się w losy naszego świata, ale dawno temu poznałam takie, które chciały zawładnąć mną i całym światem. Przestrzeń dookoła mnie wybuchała. Byłam przerażona. Spotkałam wtedy człowieka, który nauczył mnie kontroli. Dzięki niemu jeszcze żyje... Nie mogę pozwolić by te symbole wpadły w ich ręce, za żadną cenę.

Kiedy wbił w nią swój wzrok, zadrżała. Prawie ją bolał. Cała zesztywniała. Czuła jak jej ciało zostaje przeszywane, a on patrzy w sam środek jej duszy. Sama też na to patrzyła. Nie wiedziała, czy to wyobraźnia, czy wizja zesłana przez kogoś innego, ale zobaczyła niewielką powierzchnię z polerowanego srebra. To była jej dusza. Potem zaczęła ciemnieć... Ciężka gałąź oplotła ją od prawej strony. To było uwięzienie duszy, które nie pozwalało jej lśnić.

Dziewczyna wyrwała się z wizji i spojrzała w oczy anioła.
- Czy ty... Czy ty też to widziałeś? Czy to była moja dusza?
W odpowiedzi na jego niekrzywdzenie niewinnych bardzo chciała milczeć lub się uśmiechnąć. Coś jednak nakazywało jej powiedzieć ukryte w podświadomości słowa :
- Ale ja nie jestem niewinna, prawda? Widzę to w twoich oczach.
Następna wypowiedź anioła ponownie zdziwiła Eternę swoim chłodem. Mówienie zabierało dużo energii, szczególnie tak szczegółowe gadanie. A gdyby tak zemdlała w środku jakiejś łapiącej za serce opowieści? A czy w przypadku tego osobnika było za co łapać? I dlaczego wszystko co mówił, wywoływało taką burzę w jej głowie?

Zdarzenia dzisiejszego dnia dawały czarodziejce wiele do myślenia. Szczególnie, że właśnie dziś pojawiły się te wizje, które wzywały ją do światła, dziś pojawił się Anioł, dziś pojawiła się w Shari.

Następnie niebianin wyszedł, nie uprzedzając czy to koniec przesłuchania, czy dopiero koniec początku. Kapłan przyniósł jej kolację, a ona jadła tak szybko jak pozwalała na to przyzwoitość. Nie zaczepiała starca, miała dość jakichkolwiek rozmów. Po posiłku opadła na poduszki i zapadła w spokojny sen.

Maria stała spokojnie oparta o ścianę i zastanawiała się nad pytaniami, które musi zadać Hoenowi. Wtem jednak z góry zeszła Śmierć. Przerażona staruszka jeszcze bardziej stopiła się ze ścianą, ale anioł wyszedł i tyle go było widać. Nieco spokojniejsza kobieta, wróciła do swoich rozmyślań.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Na pytanie odnośnie swojej duszy, kiwnął tylko głową, nie za specjalnie interesując się tym skąd wiedziała jak wygląda jej dusza.
        - Nie mnie to oceniać - odrzekł i uciekł spojrzeniem na pobliskie okno, choć nie wiedział czemu tak zareagował. Po tym zjawił się Hoen ze swoją reprymendą i anioł dostał zadanie od Pana, za które zaraz postanowił się zabrać.

        Idąc ulicami miasta Selim był skupiony niemal do granic możliwości, używając całej swojej siły, aby wykryć ukrywającego się w mieście demona, którego miał zabić. W ogóle nie przejmował się rzucanymi w jego stronę, krzywymi spojrzeniami innych mieszkańców, ani też szeptanymi pod nosem przekleństwami i obelgami pod jego adresem. Nic to nie miało dla niego znaczenia, choć jego praca polegała na zapewnianiu tym słabym śmiertelnikom ochrony, sam niebianin nie robił tego dla nich, tylko przez zwykły rozkaz Najwyższego. Nie kazano by mu zabijać demonów i piekielnych - nie zabijałby ich. Nie miałby rozkazu, by chronić ludzi albo jedną osobę - nie chroniłby. Każde jego działanie było silnie związane z wolą Najwyższego, więc można się pokusić o stwierdzenie, że anioł był jego naczyniem, wcieleniem bądź nawet awatarą. Tak przynajmniej mogą twierdzić zwykli, nieświadomi niczego ludzie, gdyż w rzeczywistości Selim może mieć swoje uczucia, ale czy to się nie wykluczało czasem z brakiem wolnej woli? Szczególnie, że sam podejmował jakieś decyzje, gdy Pan milczał i nie dawał mu żadnych wskazówek.

        Nagle coś anioła tknęło i zatrzymał się gwałtownie w miejscu, żeby jeszcze intensywniej nad czymś pomyśleć, aż wreszcie przybrał swoją niebiańską formę i ile sił w skrzydłach zawrócił do domu Hoena.

        Kleryk odprowadził anioła zaniepokojonym wzrokiem, aż nie rozległ się odgłos zamykanych drzwi, a po tym spojrzał zmartwiony na dziewczynę i przysunął sobie krzesło, siadając przy jej łóżku.
        - Wybacz mi za niego. Jest taki od samego początku naszej znajomości, choć... jeśli ktoś jest jego celem, nie bawi się w takie przesłuchania jak z tobą. Więc w sumie powinnaś się cieszyć, bo naprawdę był w stosunku do ciebie miły, o ile można to tak nazwać, acz nie bronię go. Zwłaszcza, że właśnie widziałaś jak mnie traktuje. - Westchnął ciężko i powędrował wzrokiem z jedzącej dziewczyny, na leżący obok niej mieszek.
        - Śpij spokojnie moje dziecko. Nie pozwolę by ten okrutny anioł zrobił ci krzywdę - powiedział, obserwując jak dziewczyna usypia zmorzona zmęczeniem. Z ojcowską troską okrył ją szczelniej grubym kocem i pogładził lekko po głowie, a gdy miał pewność, że dziewczyna już śpi, sięgnął po mieszek z demonicznym alfabetem.

        Selim jak błyskawica wbiegł z powrotem do domostwa, składając ciasno w drzwiach swoje białe skrzydła i biegnąc na górę jak na złamanie karku. W drodze znów minął Marię ale tym razem nie uraczył jej spojrzeniem, ściągając z pleców swój łuk i od razu dobywając z kołczanu jedną ze świetlistych strzał, którą na schodach naciągnął już na cięciwę.
        - Tym razem mnie nie oszukasz, sukkubie - mruknął zaraz po tym jak otworzył kopnięciem drzwi na poddasze. Wycelował broń prosto w Hoena.
        Starzec westchnął z poddaniem podnosząc ręce do góry i odsuwając się od czarodziejki. Jednakże zaraz uśmiechnął się podstępnie. Za nim pojawił się zakończony ostrym grotem piekielny ogon, falujący na boki jak u znudzonego kota, aż nie nakierował się w stronę śpiącej dziewczyny, by przeszyć ją na wylot. Skrzydła Selima rozpostarły się na taką szerokość, na jaką tylko mogły w skromnym, raczej niskim pomieszczeniu, jakby anioł szykował się do skoku, lecz zaraz je z powrotem złożył, opuszczając broń.
        - Grzeczny chłopiec, a teraz postoisz tam sobie i nawet się nie ruszysz, dopóki ja stąd nie zniknę, inaczej ona zginie - wysyczał Hoen, a raczej to coś co ubrało się w jego postać.
        - Sprytnie wtedy zagrałeś pod świątynią. Skąd wiedziałeś, że wtedy już zamieniłam się z Hoenem ciałami? - zapytała diablica udająca kleryka.
        - Nie wiedziałem - odparł krótko i wzruszył ramionami, a piekielnej szerzej otworzyły się oczy na to wyznanie anioła. Była zaskoczona jego słowami, których wcale się nie spodziewała.
        - Chciałeś ot tak zabić swojego przyjaciela? - Zadała pytanie, choć nie było takiej potrzeby, skoro działania Selima były aż nad to czytelne.
        - To bez znaczenia - odparł spokojnie, ale gdy spojrzał ostrzej na piekielną, ta jedynie zdołała zrobić unik przed jego nagłym atakiem i to z zaskoczenia.

        Niestety przez to ani nie zdołała zabić czarodziejki, ani nie udało jej się ukraść sakiewki z demonicznymi symbolami. Syknęła z niezadowoleniem i zastrzegając, że to jeszcze nie koniec, zniknęła w obłokach dymu i siarki zostawiając po sobie jedynie martwe ciało kleryka. Selim schował skrzydła i zdezaktywował swój niebiański oręż, po czym zbliżył się do Kassandy i niezbyt delikatnie potrząsnął jej ramieniem, aby się zbudziła.
        - Nie możemy tu dłużej zostać - powiedział, a jako przyczynę jego nagłego pośpiechu i chęci ucieczki, zwrócił swoje spojrzenie w stronę martwego starca.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Zenith powoli usypiała, kojona ciepłym głosem kapłana. W międzyczasie jej myśli znów przerzuciły się na głębokie rozważania. Przez ostatni czas ten anioł wywoływał ich u niej zdecydowanie za dużo. Miły? Zenith określiłaby go jako : szorstki, zimny, nieczuły. Chociaż widziała cienie uczuć w jego mętnych oczach. Szczególnie wtedy, kiedy mówiła coś, o czym nawet nie myślała. Czy on jest upadłym? Czy wciąż chce ją zabić? Jeśli tak, dlaczego powiedział, że jest jej stróżem? Wszystko wzajemnie się wyklucza, sprawa coraz bardziej się komplikuje. W jej głowie, nawet po zapadnięciu w sen, krążyły niepokojące słowa "Pozwolę... Okrutny... Krzywdę... Zdrada..."
W rzeczywistości mogły to być słowa kleryka lub wizja, którą po raz kolejny postanowiono nawiedzić czarodziejkę.

Z odpoczynku wyrwał ją dotyk niebianina. Kiedy otworzyła oczy i zobaczyła go tak blisko siebie, z trudem powstrzymała odruch, by nie odsunąć się i nie wcisnąć w kąt. Od razu zaczęła kaszleć, krztusząc się dymem. Jej magia roztaczała różę lub mięte i błyszczała błękitem. Teraz jednak wyczuwała zagrożenie i siarkę. Coś było na rzeczy. Musieli uciekać i... Chwila! Martwe ciało Hoena leżało na podłodze, obok stał Selim, a wokół roztaczał się nieprzyjemny dym. Jej teorie potwierdzały się. Może mężczyzna faktycznie jest upadłym. Zabił wrogiego kapłana, ten zapach. Nie miała sił, żeby przebadać jego aurę, w celu wykrycia wrogiego otoczenia. Musiała zaufać instynktowi albo... Jemu. Nie zabił jej od razu i nie zwędził sakiewki, czyli musiało mu zależeć nad czymś innym. Złapała go za rękę i szepnęła :
- Prowadź.
Zeszli na dół. Eterna dała prowadzić się aniołowi. Nie zwracała uwagi na nic. Minęli Marię i wyszli z domu, nie zatrzymując się. Czarodziejka nie nadążała za nim, więc poprosiła Selima, aby nieco zwolnili. Chciała dotrzeć do celu, przespać się trochę, wypytać o wszystko anioła. Kim on jest? Jaki jest jego cel i co ona ma z tym wspólnego? I co stało się na poddaszu kiedy ona spała? On musi jej wszystko wyjaśnić.

Maria tymczasem zauważając szybki powrót Śmierci, zaczęła zastanawiać się, co takiego się dzieje. Atmosfera zgęstniała, z góry było słychać przytłumione głosy. Staruszka przypomniała sobie, że anioł wszedł po schodach, dzierżąc łuk. Po chwili rozległ się huk. Zauważyła niebianina z czarodziejką. Została minięta po raz kolejny. Całkowite lekceważenie, no jak oni śmią?

Kiedy kapłan nie schodził już dłuższą chwilę, Marię ogarnął niepokój. Weszła po drewnianych schodach na górę. Uchyliła drzwi i powoli zajrzała do środka. Przez to, co zobaczyła w środku, niemal spadła ze schodów. Jej ukochany zamordowany. Jeszcze tyle mieli przed sobą. Wyczuła specyficzny zapach i doskonale wiedziała co on oznacza. Oznacza piekielnych. Czy to oznacza, że biedna sierotka miała rację? Wszystko na to wskazywało. Kobieta nie wchodziła głębiej do pomieszczenia. Opuściła dom ile sił w nogach, które nie grzeszyły nadmierną sprawnością, czy wytrzymałością. Dopiero w ostatniej chwili plotkara przypomniała sobie o tym, że anioł wyciągnął z budynku czarodziejkę, która wyglądała na nie do końca przytomną.
- Ratunku! Mordują! Świętokradztwo! - wykrzykiwała staruszka, wychodząc z chatki, wciąż złorzecząc na Śmierć, który w brutalny sposób zniszczył jej plany matrymonialne. Już ona mu pokaże. Jak go tylko spotka. Będzie urządzać polowania z widłami i pochodniami. A ważnych informacji do przekazywania innym miała chyba do końca życia. Zebrała tłum wieśniaków, kilkunastu rosłych chłopa. Opowiedziała im całą historię, wskazała na dom, do którego udało się pięciu mężczyzn, aby sprawdzić ślady. Po chwili wyszli, kiwając głupio głowami. Jeden z nich odezwał się :
- Ano pewnie jaki strzyg albo takie cosik z zębami.
- To był ten nasz piep... zesłany z nieba znaczy się... Strażnik! Od początku było z nim coś nie tak. Łapcie go! Chcecie, żeby morderstwa uchodziły mu na sucho, tylko dlatego, że podaje się za niebiańskiego wysłannika? Czuliście to na górze? To smród Piekieł. Powiadam wam, on jest przesiąknięty złem i trzeba go upolować, wbić kołek w serce, odciąć głowę, a resztę spalić, co by się nie pałętał! No, kto jest ze mną?! - Maria charyzmatycznie zachęcała zgromadzonych, do jak najszybszego spełnienia jej woli. Chłopi wydali waleczne okrzyki i podnieśli swoje narzędzia pracy do góry. Łopaty i grabie pomiędzy widłami. Wyglądało to jak bukiet żelaznych kwiatów. Staruszka natomiast miała inne zadanie - postawić na nogi całe miasto, a przynajmniej spróbować.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

Nie mógł pozwolić uciec tej piekielnej, ale też nie mądrze byłoby zostawiać Kassandrę samą z ciałem martwego kleryka w jednym pomieszczeniu. Gdyby zobaczył to ktoś z zewnątrz, a anioła by przy tym nie było, zapewne ciemni chłopi jednoznacznie posądziliby o to morderstwo młodą czarodziejkę i najpewniej spaliliby ją na stosie. Głupie praktyki, głupiego ludu, ale na ich brak inteligencji i błyskotliwości nie mógł nic poradzić. Szczególnie, że teraz miał ważniejsze sprawy na głowie. Musiał zabrać stąd czarodziejkę i to szybko, nim sukkub zaatakuje ponownie wraz ze wsparciem. Do tego nie mógł dłużej tu zostać przez swój brak popularności w tym mieście i martwe zwłoki Hoena. Mógłby się założyć o niemały pieniądz, że winą za śmierć starca obarczą jego skromną osobę. Zwłaszcza, że jedynym świadkiem była Maria, a ta wiedziała tylko o obecności dziewczyny i księdza na poddaszu i widziała w pośpiechu wbiegającego tam anioła dzierżącego swój łuk. Nie będzie miał teraz łatwego zadania, oj nie.

Złapał Kassandrę za rękę i pociągnął za sobą zbiegając po schodach. Znów bez najmniejszego cienia uwagi minął starą plotkarę i wybiegł z nowo poznaną na pogrążoną w mroku ulicę miasta. Zmierzając do bram ani na moment nie zwolnił, co skończyło się późniejszą prośbą o zmniejszenie tempa, do której anioł ani myślał się dostosować. Ba, nawet przyśpieszył, z tym że rozpostarł swoje skrzydła i bez słowa wziął czarodziejkę na ręce. Gwałtownie wzbił się z nią w powietrze i wyleciał z miasta w głąb otaczającego je lasu, kierując się na zachód.

Lot nie był długi, gdyż wylądowali dwie staje od Shari. Selim od razu postawił dziewczynę , by resztę drogi pokonała na własnych nogach. Nic nie mówił, gdy podejmował się wędrówki, podczas której odwracał się co jakiś czas, aby sprawdzić czy Kassandra idzie za nim. Przedzierali się przez gęstwinę, a po dziesięciu minutach znaleźli się przed samotnie wyrastającym z ziemi pagórkiem, którego szczyt obrośnięty był kilkoma drzewami i gęstymi krzewami. Anioł obszedł wtapiające się w okoliczny krajobraz wzniesienie i rozgarniając gałęzie wierzby, skutecznie zasłaniające sobą wejście do jaskini, zaprosił ją do środka.

Wnętrze groty nie było zapuszczone i nosiło ślady tego, że ktoś z niej korzystał, co prawda kilka miesięcy temu, ale nie miało to znaczenia, gdyż sterta drewna przygotowanego na opał wciąż była sucha, bez nawet drobinki pleśni, a zwierzęce skóry wyściełające wnękę na końcu niedużej jaskini w ogóle nie naruszone czy to przez owady, czy inne zwierzęta. Selim po rozpaleniu ogniska, podszedł do tego miejsca i przetarł dłonią ścianę nad miejscem do spania, odsłaniając starannie wyciosany w skale i pociągnięty węglem symbol Najwyższego, który teraz raz jeszcze poprawiał jednym z nadpalonych kawałków drewna. Dzięki temu znakowi miejsce to zapewniało całkowite bezpieczeństwo przed złymi mocami, jednakże nie przed ludźmi, czy ich zwierzętami. Kwestią więc czasu było, że oburzeni mieszkańcy Shari ich tu znajdą, ale zanim to nastąpi zdążą odpocząć.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Czarodziejkę oszołomił dotyk anioła. Jego ciepło. Kiedy wziął ją na ręce, odruchowo przycisnęła się do niego i trzymała tak mocno jak była w stanie. Wiedziała, że Selimowi nie było w interesach wypuszczenie jej na jakiejś dużej wysokości, w sumie i tak uratowałaby się za pomocą magii. Chociaż na magię, to akurat nie liczyłaby aż tak bardzo. Mimo, że nie używała jej ostatnio wiele, to od dziwnej, chaotycznej, a co najważniejsze nieprzewidzianej teleportacji, musiała odpocząć i to solidnie, inaczej jej zaklęcia mogą być niezbyt silne, czy przydatne. Ponadto mogłyby mieć jakieś efekty uboczne.

Pogrążona w myślach, została nagle przywrócona na ziemię. Dopiero wtedy poczuła dziwne uczucie w brzuchu, które powinna czuć podczas lotu, a później zniżania się. Zauważyła też, że skrzydła Selima są białe, czyli niebiańskie, a nie piekielne. Była zdana na własne nogi. Własne, czyli nieprzyzwyczajone do pieszych wędrówek (zwłaszcza tych o szybkim tempie). Już po raz drugi przyszło jej podróżować z mężczyzną o szybkim chodzie. Tym razem jednak nie miała do dyspozycji lewitacji, która wydawała się tu czarodziejce, jak najbardziej na miejscu. "Dlaczego on jest taki silny i wytrzymały, a ja nie? To niesprawiedliwe!", myślała. Pełna ciekawości rozejrzała się, kiedy tylko wyszli na bardziej otwartą przestrzeń. Krajobraz był przepiękny, a nocne niebo upstrzone było białymi punktami gwiazd. Gałęzie rosnących w pobliżu drzew (których pradawna nie rozpoznała, ku swemu wielkiemu niezadowoleniu) w idealny sposób nachodziły na siebie, tworząc zieloną kurtynę. Niebianin rozsunął je, ukazując wnętrze jaskini. Co robiła jaskinia w takim miejscu? Czy to nie jest zbyt idealne? Weszła za nim, uważnie się rozglądając i badając wzrokiem każdą rzecz, która rzuciła jej się w oczy. Nie wiedziała, czy może zająć posłanie, czy też anioł sam będzie z niego korzystał. Czemu ona w ogóle tu za nim przyszła, zamiast uciekać, kiedy była okazja? Widząc, że Śmierć robi coś ze ścianą, zainteresowała się i przyglądała z dala, aby nie przeszkadzać, czy nie zrobić czegoś głupiego. Bała się choćby poruszyć, czy odezwać. Czarodziejka miała ogromną ochotę skomentować symbol. Był jednocześnie dziwny i pełen symetrii i harmonii. Skupiła się i wyczuła zastosowanie obronne znaku. Postanowiła w końcu się odezwać :
- Jeśli chcesz, mogę wzmocnić zaporę.
Po tych słowach natychmiast umilkła. A co jeśli powiedziała coś nie tak? Przestraszyła się, bo przecież jej moc nie jest nawet odpowiednio zregenerowana. Chociaż... Otworzyła się na doznania pozazmysłowe i odczuła silny punkt energetyczny, który znajdował się... Tu, w jaskini... Prawdopodobnie zaraz za dwunastoramienną gwiazdą. Energia nie pochodziła z boskiego symbolu, ale emanowała przez ściany. Wtedy Eterna nie zważając na towarzysza, rozłożyła ręce i wzniosła je do góry. Wypowiedziała inkantację i zaczęła się ładować. Niebieskie strużki energii wpływały do jej dłoni i wnikały w jej wnętrze. Brązowe włosy odzyskiwały blask i twardość, Eterna czuła jakby jej organizm pokrywała nowa warstwa. Znowu była gotowa i mogła tkać zaklęcia. Miała wrażenie jakby dopiero co obudziła się z wielkiego snu, który odnowił jej rezerwy. Wtedy też pochłonęła ją aura Selima. Skupiła się na wyczuciu rasy, a potem na tym, żeby emanacja się od niej odsunęła.
- Teraz ja chcę zadawać pytania. Jaka jest twoja misja? Co to wszystko ma do mnie? I... Czym były te czarne korzenie, które oplatały moją duszę?
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Kiedy złapała się go, po tym jak wziął ją na ręce, kompletnie znieruchomiał na kilka uderzeń serca, a jego mięśnie mimowolnie się napięły. Powstrzymał się by nie rzucić jej groźnego spojrzenia i zmusił się do zignorowania tego. Nie lubił być dotykany, a już szczególnie nie przez zdradzieckie nasienie jakim były kobiety. Jednakże gdyby Kassandra się go nie trzymała, mogłaby wypaść mu z rąk podczas lotu, z którego nie mógł zrezygnować w obecnej sytuacji, w końcu tak szybciej uciekną i będą mogli się schować. Nie miał więc innego wyboru jak tylko cierpliwie to wytrzymać i skupić się przede wszystkim na własnym zadaniu.

        Dość długi czas nie było go w tej jaskini, a mimo to całe otoczenie wydawało się nienaruszone przez upływ tego czasu, jakby anioł ostatnim razem był tu najwyżej wczoraj. Nie zamieszkał tu żaden futrzak czy bezdomny, w kątach mniejszych lub większych groty nie zadomowił się żaden pająk, a zdjęte z upolowanych zwierząt skóry nadal były zadbane i świeże. Przez cały ten czas nie zwracał na towarzyszkę najmniejszej uwagi, jakby całkowicie o niej zapomniał. Gdy cisza została przerwana propozycją dziewczyny, Selim odwrócił się do niej od poprawianego symbolu i przyjrzał się uważnie, jakby pierwszy raz ją na oczy widział.
        - Rób jak uważasz. - Wzruszył ramionami i po odświeżeniu znaku Najwyższego i wzmocnieniu ochrony tego miejsca, zajął się rozpalaniem ognia.

        Sprawnie sobie radził ze wszystkimi czynnościami niezbędnymi do bezpiecznego i komfortowego spędzenia nocy pod, tak zwaną chmurką. Widać było, że miał w tym niemałą wprawę, a przy wskrzeszaniu ognia, nawet nie posiłkował się magią. Znów przestał zwracać na młódkę (na pierwszy rzut oka) uwagę, lecz nie był w stanie zignorować tego, co stało się chwilę później. Wyczuł silną energię magiczną i instynktownie złapał za łuk, dopiero po kilku uderzeniach serca skupiając się na tej, która spowodowała owe nagłe wyładowanie. Opuścił gotową do wystrzelenia broń i obserwował uważnie czarodziejkę wchłaniającą magię tego miejsca, odzyskując przy tym własne siły. Anioł pierwszy raz spotkał się z czymś takim, lecz mimo to niczego nie był w stanie po sobie pokazać, jego twarz wciąż była pogrążona w tym kamiennym, chłodnym wyrazie pozbawionym jakichkolwiek emocji. Gdy atmosfera się z powrotem unormowała, dorzucił do trzaskającego już w najlepsze paleniska kilka suchych, grubszych kawałków drewna i wstał, otrzepując o siebie dłonie z piachu, drobinek kory i sadzy.
        - Masz zamiar stać tak całą noc? Siadaj, albo się połóż, jak wolisz - mruknął jałowo ruchem głowy wskazując jej wnękę ze skórami, by albo się tam położyła jeśli chce, albo żeby sobie przysunęła do ogniska któreś z futer i na nim sobie usiadła.
Słysząc jej żądanie, powstrzymał się od zripostowania go uwagą o tym jaka jeszcze nie tak dawno była zmęczona, ale na zadane pytania i tak postanowił odpowiedzieć, w końcu nie miały, zwłaszcza dla niego, szczególnego znaczenia.
        - Wyplenić wszelkie zło na świecie, chronić ludzi, spełniać wolę Pana - odparł machinalnie, jakby nie był człowiekiem, tylko jakimś krasnoludzkim wynalazkiem, mającym go imitować. - Mniej lub bardziej świadomie sprawiasz, że zło przedostaje się do tego świata i skaża to o co Pan tak bardzo stara się dbać - rzucił w odpowiedzi na drugie pytanie, bez większego entuzjazmu czy najmniejszego poruszenia. - To zło, które może ją pochłonąć i zastąpić, albo zniszczyć - wyjaśnił, a raczej podał jej od niechcenia. Nie wyglądało na to, jakby chciał to rozwijać, a nawet sugerowało, że dyskusja dobiegła końca i znów pochłonie ich niemal bolesna cisza. Bolesna prawdopodobnie dla niej, bo on nie miałby z tym żadnego problemu.
        - Zostań, zaraz wrócę - powiedział jak do psa, znów pozostawiając swoje słowa bez wyjaśnienia, wziął jedynie swój łuk i wyszedł z jaskini, znikając zaraz za kurtyną z wierzbowych gałęzi.

        Nie musiał długo i daleko szukać zwierzyny do upolowania na kolację, nawet za specjalnie się nie wysilał z tropieniem, gdyż od razu skierował swoje kroki w stronę pobliskiego źródła, będącego jednym z najczęściej odwiedzanych przez zwierzęta wodopojem w okolicy. Przyczaił się w krzakach i powoli zaczął zajmować najbardziej dogodną pozycję do oddania strzału. Musiał przyznać, że Najwyższy mu sprzyjał, gdyż nie odszedł zbyt daleko od jaskini, kiedy dostrzegł spacerującego miedzy drzewami jelenia. Teraz tylko musiał chwilę poczekać, aż zwierze zwróci głowę w bok i... Las rozdarł pełen boleści ryk rogatego, wijącego się na ziemi w agonalnych odruchach i już po chwili zdobycz była gotowa do zatargania jej do groty, gdzie on i Kassandra mieliby mięso na kilka dni. Anioł przewiesił łyk przez ramię i zbliżył się do upolowanego zwierzęcia, gdy z gęstwiny wypadły na niego trzy wilki, najwidoczniej chcące sobie przywłaszczyć martwego rogacza. Niebianin nie miał na nie czasu, ale nie chciał też stracić tego, który poświęcił na znalezienie i uśmiercenie kopytnego, dlatego podjął walkę z drapieżnikami o swoją zdobycz. Wynik tej batalii był oczywiście z góry przesądzony z korzyścią dla Selima, ale nawet minotaur nie wyszedłby z potyczki z trzema wilkami bez najmniejszego zadrapania. Niebianin miał w kilku miejscach podartą i zakrwawioną koszulę oraz rozszarpane ramię wraz z przedramieniem, ale nic to dla niego nie znaczyło.

        Związał nogi rogacza zabraną z sobą liną i zaczął ciągnąć po ziemi w stronę groty. Pod pachą niósł również truchło jednego z wilków, któremu skręcił kark, aby zdjąć z niego skórę. Nie wiedział ile im przyjdzie spędzić czasu w tych stronach, a z dnia na dzień robiło się coraz zimniej. Słyszał za sobą co rusz szelest zarośli, albo łamanie suchych gałązek na ziemi, ale za specjalnie się tym nie przejmował. Wiedział, że jeśli to reszta stada, nie powinny się na niego rzucić tak jak tamte. Tym bardziej po tym co spotkało poprzednią grupę drapieżników.

        Wszedł do jaskini, spojrzał przelotnie na Kassandrę, a po tym upuścił na ziemię przy ognisku martwego wilka i odwiązał nogi jelenia, którego grzbiet był lekko poobgryzany i z kawałkami zwisającej luźno skóry. Selim wpatrzył się w to miejsce przez dłuższą chwilę i zacisnął pięść jednej dłoni. Liczył na to, że i ze skóry tego zwierzęcia zrobi użytek, ale ktoś najwidoczniej był przeciwny jego planowi. Długo nie musiał czekać na rozwikłanie tej zagadki, gdyż zaraz do jaskini zaczęły niepewnie zaglądać małe pyszczki, wąchając ostrożnie ziemię i co jakiś czas zlizując języczkiem ślady krwi, która jeszcze nie przestała sączyć się z ran na ręce niebianina, acz powoli się regenerowały. Anioł chwycił swój łuk i jednocześnie załadował trzy strzały, celując w trzy szczeniaki wchodzące jedno po drugim do jaskini, miały na oko dziewięć, dziesięć tygodni, a przywędrowały tu, bo najprawdopodobniej zaraz przy ognisku leżała ich martwa matka. Nie zamierzał się tym przejmować, skoro to tylko zwierzęta.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Gdy przeszywał ją wzrokiem, czarodziejka zadrżała. Miała wrażenie, że powiedziała coś nie tak, ale wypowiedź mężczyzny brzmiała jak aprobata, choć w tym przypadku dość ciężko było się domyślić. Nie mniej jednak postanowiła wnieść swój wkład w zabezpieczenie ich nowej siedziby. Podeszła do ściany i stanęła tuż obok Selima. Przyłożyła ręce do ściany. Za nią wciąż drzemały ogromne pokłady magicznej energii. Nie miała pojęcia, jak takie pokłady mogły pozostać niewykryte. Pradawna przymknęła oczy i mrucząc inkantacje, zaczęła przesuwać swoje blade dłonie po skale. W powietrzu rozbrzmiało bzyczenie, jakby setki pszczół latało w jaskini. Niebieskie iskry przeskakiwały między dłońmi Eterny i płynęły niebieskimi smugami po liniach, które wytyczyła palcami. Dlaczego akurat ten kolor? Zastanawiała się kiedyś nad tym, choć nigdy nie znalazła odpowiedzi... Jej aura nosi w sobie inne kolory, ale błękit od zawsze pojawiał się w jej czarach. Czy była w stanie zmienić ten kolor? Nie wiedziała. Nagle szafirowe rzeki zgasły, a iskry w rękach czarodziejki rozbłysły i powędrowały we wszystkich kierunkach, tworząc zaporę dookoła pagórka.

Obserwowała jak mięśnie anioła napinają się. Po raz pierwszy pomyślała, że tak naprawdę, to jest on całkiem przystojny. Nie zamierzała się z nim wiązać, jego styl bycia i życia był stanowczo odpychający. Słysząc go, uświadomiła sobie, że cały czas sztywno stoi. Podeszła do ognia, przetarła ziemię przed nim i usiadła. Nie kłopotała się z noszeniem skór, czy choćby przenoszeniem ich. Czekała ich długa noc, a w ciepłej i miękkiej skórze zasnęłaby natychmiast. Mogłaby magicznie odganiać zmęczenie, ale raczej nie wyszłoby jej to na dobre. Przynajmniej na dłuższą metę. Kiedy uzyskała interesujące ją odpowiedzi, długo się nad nimi zastanawiała. Cisza, która doprowadziłaby ją w normalnych warunkach do szaleństwa, teraz pomagała jej się skoncentrować. Najpierw przeanalizowała pierwszy fragment odpowiedzi i otrzymała informację o swoim rozmówcy, o ile można go tak nazwać. Wniosek był prosty - ten typek miał wypaczony obraz świata. Nie można było wyplenić całego zła. Pierwszym powodem był fakt, że nikt nie jest ani do końca zły, ani dobry. Nie można być bez kompletnie żadnego grzechu, to nie jest możliwe. Drugim zaś była zasada równowagi. Nie istniało światło bez ciemności. Dobro nie istnieje bez zła, biel bez czerni. A pomiędzy nimi są setki odcieni szarości.

Następna informacja - chronić ludzi. Z tego co było Kassandrze wiadome, to on mordował ludzi, a nie ochraniał. Następna wypowiedź była ciosem, którego nie była w stanie odparować. Uderzył w sam środek. Nie mogła się tego wyprzeć. Najpierw świadomie przyzywała demony, a następnie stworzyła artefakt, który robi to za nią. Podczas odpowiedzi na następne pytanie, czarodziejka przypomniała sobie tajemniczą wizję duszy. To było zło, które ją zniszczy. Tafla zacznie matowieć. Pociemnieje niczym wody jeziora, następnie stanie się bezdenną dziurą, aż w końcu, gdy przyjdzie światło, zniknie jak cień przeszłości. Tylko skąd ona to wiedziała? Czym były te wizje, które otrzymywała? Kto je nadawał? Co one znaczą?

Później niebianin wyszedł. Dzięki temu powtórzyła, przyswoiła i utrwaliła informacje. Im więcej wiedziała, tym więcej pojawiało się pytań. Było to jak błądzenie we mgle, a każda następna wiadomość jednocześnie przybliża i oddala od celu. Tylko czym on jest i jak długo jeszcze musi iść? Kiedy Selim wrócił, ona dalej siedziała wpatrzona w ogień. Kończyła rozmyślania. Gdy zobaczyła go we krwi, przestraszyła się. Już pierwsze spojrzenie pozwoliło jej określić, że czerwony płyn należy do niego. Nie tylko, ale jednak. Zdziwiła się trochę widząc upolowanego wilka. Jelenia mogłaby się spodziewać, ale... To?! Wtem do jaskini wbiegły pocieszne wilczątka. Zenith z wielką chęcią wytarmosiłaby je, podrapała za uszami, czy pogłaskała po brzuszku. Srebrna sierść błyszczała, a szafirowe oczy pełne były ciekawości. To jednak był zły ruch. Ich kres nadszedł szybko. Strzały przerwały nici ich życia.
- Dlaczego to zrobiłeś? Czy taka jest wola twego pana? Czy jego wolą jest destrukcja i śmierć?

Prawdopodobnie po raz kolejny, tego długiego dnia, Kassandra przemówiła w dość niekontrolowany sposób. Ten, od którego niebianin doznawał zmiany. Jego oczy wydawały się wtedy inne. Czy to pierwsze oznaki emocji? Czy można ponownie nauczyć się czuć?
Zablokowany

Wróć do „Shari”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość