Sady[Wieś Sady] Będę na ciebie czekała

Niewielka wioska leżąca z dala od dróg handlowych i dojazdowych do większych miast. Otaczają ją niskie pagórki i pola z drzewkami owocowymi, a w niedużej odległości od wioski znajduje się także las. Tutaj także ma swój dom alchemiczka Sanaya Tai.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

[Wieś Sady] Będę na ciebie czekała

Post autor: Sanaya »

        Podróż z Turmalii do Sadów była jedną z milszych, jakie Sanaya odbyła od momentu przeprowadzki. Oczywiście głównym tego powodem było to, że razem z nią wracał Fenrir, jej odnaleziony po nagłej rozłące ukochany. Cały czas wisiało nad nimi widmo jego gwałtownie zablokowanej przemiany, lecz jakoś rzadko wracali do tej kwestii - smokołak prawie natychmiast doszedł do wniosku jaka była przyczyna tego zjawiska i jak sobie z nim poradzi, nie było więc za wiele do powiedzenia. Zresztą, chyba oboje woleli odwlec moment ewentualnego dalszego planowania na chwilę, gdy będą sami, gdyż w małej karawanie, z którą się zabrali, nie było na to najmniejszych szans. Jako pasażerowie, nowe twarze w towarzystwie, które znało się już stanowczo zbyt długo, budzili ciekawość i chęć bliższego poznania się. Nawet w trakcie drogi to jeden to drugi ochroniarz podchodził, by zamienić kilka słów, zapytać skąd są i dokąd zmierzają, czym się zajmują, gdzie chcą wysiąść i dlaczego. Typowe rozmowy prowadzone na trakcie. Wieczorami zaś, gdy przychodziła pora na rozbicie obozu - trzy załadowane po brzegi wozy nie jechały specjalnie szybko, więc siłą rzeczy trzeba było zatrzymywać się na nocleg gdzie nadarzała się ku temu okazja - gdy wszyscy zbierali się przy ognisku, nie sposób było odgonić od siebie złaknionego nowinek towarzystwa. W trakcie postojów za prowadzenie rozmowy zabierali się Zyndu oraz Talar. Młody uczeń kupca sprawiał wrażenie bycia prawdziwą skarbnicą wiedzy bezużytecznej, gdyż zasypywał nowych znajomych milionami ciekawostek, które nie miały w sobie nic z pożyteczności. Wiedział na przykład czym Sanaya farbuje swoje włosy i dopytywał ją o inne receptury, chociaż od razu zastrzegł, że on nie zamierza zmieniać swojej fryzury. Po prostu był ciekawy. Fenrira zaś cały jeden wieczór męczył o jego zbroję oraz magiczny miecz i naszyjnik - chciał wiedzieć skąd pochodzą, jak zostały wykonane i jakie mają właściwości. Nie był przy tym aż tak męczący jak mogłoby się zdawać - jego zainteresowanie było raczej z tych, od których robiło się miło, a gdy widział, że rozmówca jest zmęczony, po prostu odpuszczał. Oprócz tego Fenrir mógł liczyć na zainteresowanie najemników, którzy proponowali mu małe sparingi “tak by się mięśnie nie zastały”. Sanayi nie zaczepiali, bo widzieli, że to dziewczyna smokołaka i na dodatek pacyfistka-intelektualistka, więc ktoś zupełnie nie z ich bajki. Jednak dzięki miłemu towarzystwu droga mijała całkiem przyjemnie i szybko.

        - Stąd już mamy naprawdę niedaleko, za tamtym zakrętem jest już moja wioska - wyjaśniła Sanaya, gdy rozstawali się z grupą Talara przed wąską drogą prowadzącą do Sadów.
        - W takim razie powodzenia, dziękuję za wspólną podróż, miło było was poznać - odpowiedział kurtuazyjnie kupiec.
        - Jeśli będziecie jeszcze kiedyś przejeżdżać w okolicy, zapraszam w odwiedziny. Każda osoba wskaże wam gdzie dokładnie mieszkam - zachęciła Sanaya.
        - Zapamiętam, dziękuję.
        Po wymianie grzeczności para mogła już spacerem udać się w stronę wioski. Pogoda była bardzo ku temu sprzyjająca, gdyż mimo stojącego wysoko słońca nie było parno, a to za sprawą lekkiego wiatru, który wraz z orzeźwieniem niósł zapach kwiatów i soczystej trawy z równin. Idąc brzegiem drogi Sanaya zrywała rosnące na poboczu bratki i koniczynę.
        - Wspominałeś, że byłeś tu gdy mnie szukałeś? - zagaiła. - Spotkałeś może Silasa? Z żoną spodziewają się kolejnego dziecka, Silas poważnie zastanawia się czy nie zrezygnować z polowań i zająć się czymś bezpieczniejszym i pewniejszym. Na pewno ucieszy się, gdy będzie mógł sam ci o wszystkim opowiedzieć, spodziewałabym się go jeszcze dzisiaj w odwiedzinach.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Podróż przebiegła miło i dość szybko. Towarzystwo Sanayi naprawdę podniosło go na duchu, chociaż zdawał sobie sprawę, że niedługo będzie musiał opuścić ją ponownie. Tym razem pożegna się z nią odpowiednio i zapewni, że wróci. Chociaż… nie będzie mógł powiedzieć, kiedy to się stanie, bo nie miał pojęcia, ile zajmie mu wyśledzenie tego człowieka, dostanie się do niego i zmuszenie do tego, aby on lub jego mag zdjął z jego umysłu blokadę, która uniemożliwia mu przemianę w smoka. Do pary często podchodził ktoś z karawany i zaczynam rozmowę, chcąc ich lepiej poznać. Na szczęście nikt nie był nachalny, dlatego też nie unikali odpowiedzi i nie ignorowali ich pytań. Wieczory i noce często spędzali przy ognisku, gdzie wszyscy rozmawiali ze wszystkimi, a Fenrir dość szybko poczuł się, jakby był częścią tej grupy od dawna.
Na początku nie chciał mówić o swoim ekwipunku, jednak uznał, że albo to, albo cały czas będzie słyszał pytania na ten temat. Powiedział, więc, iż to wszystko ma w sobie magię i podarował mu to jego opiekun, a naszyjnik sam w sobie może przechowywać w sobie jego zbroję. Sam proces, w którym się to odbywało, był krótki i znacznie szybszy niż ręczne ściąganie z siebie całego pancerza. Nie wiedział natomiast, skąd Voro wziął to wszystko i, z czego konkretnie było wykonane. Zgadzał się też na proponowane sparingi, jednak nie wyciągał swej broni z pochwy, nawet gdy robili to najemnicy. Na początku wydawało im się to głupie, jednak szybko zrozumieli, że Fenrir bez broni jest tak samo groźny, jak Fenrir z bronią. Zresztą… i tak z nimi wygrywał, nawet, gdy atakowali w liczbie większej niż jeden. Oni byli ludźmi, a on smokołakiem. Żył o wiele dłużej i miał też większe doświadczenie niż oni. Dobrze, że najemnicy nie byli z tych, którzy obrażają się, gdy nie uda im się wygrać. Zmiennokształtny też nie brał ich potyczek na poważnie, o czym także mogło poświadczyć to, że pojedynkował się z nimi bez broni.

W końcu dotarli w pobliże Sadów i musieli opuścić karawanę, co nie odbyło się bez pożegnania z każdym z osobna i podziękowaniem za podróż i pomoc w dotarciu tutaj. Znowu byli sami, a może, w końcu mogli być sami. Fenrir nie narzekał na towarzystwo Talara i jego ludzi, jednak zaczynało mu brakować tego, gdy jedynymi ludźmi w najbliższej okolicy był on i Sanaya.
         – Zaglądałem do nich, ale otworzyła mi jego żona i powiedziała, że Silas jest na polowaniu. Nie chciałem jej przeszkadzać, więc pożegnałem się i odszedłem – odpowiedział po chwili. Musiał przypomnieć sobie ostatnią wizytę w wiosce, gdy zaczął poszukiwania alchemiczki.
         – Myślę, że to dobry pomysł, aby zajął się czymś bezpieczniejszym – dodał po chwili. Sam nigdy nie miał dzieci i, jak na razie, nie planował ich mieć.
         – Wieści o naszym przybyciu pewnie szybko się rozejdą – powiedział po chwili. Przypomniał sobie, gdy trafił do wioski pierwszy raz, wtedy też w towarzystwie Sanayi. Pamiętał, że na następny dzień zostali odwiedzeni przez niektórych mieszkańców, którzy dowiedzieli się o kimś nowym w wiosce. Tym kimś był oczywiście on. Uśmiechnął się lekko, nie tylko na myśl o wspomnieniu, ale także dlatego, iż zobaczył San zrywającą kwiaty rosnące przy drodze.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        - W tej wsi WSZYSTKIE wieści szybko się rozchodzą - oświadczyła Sanaya z odpowiednim akcentem, ale raczej w ramach żartu niż wyrazu irytacji. - Chociaż chyba nie tylko w tej, ale w każdej. Wiadomo, mała społeczność, wszyscy się znają, z ostatniej chałupy widać pierwszą, więc niczego się na dobrą sprawę nie ukryje. To z jednej strony trochę męczące, a z drugiej przynajmniej można czuć się bezpiecznie, bo jak ktoś obcy zacznie się kręcić to zaraz się go zauważy.
        Podana argumentacja była solidną podstawą, na której Sanaya zbudowała swoje postanowienie o zamieszkaniu w Sadach - lubiła być częścią grupy, a nie samotną wśród tłumu. Oprócz tego był jeszcze jeden powód, dla którego padło na tę, a nie jakąkolwiek inną wioskę w pobliżu Menaos: w okolicy bardzo korzystnie układały się źródła magii, pozwalając na prowadzenie bardzo wielu różnych eksperymentów bez konieczności ruszania się z domu na kilka dni. To miejsce podsunął Sanayi znajomy alchemik-podróżnik, który przypadkiem tędy kiedyś przejeżdżał i nie był przy tym takim paranoikiem jak Miguel Saar, by nie dzielić się z nikim swymi odkryciami przed uzyskaniem na nie patentu.
        - Zresztą – zreflektowała się jeszcze panna Tai. - Na pewno będą się nas spodziewać, bo wiedzieli na ile wyjeżdżałam.
        Tak, Sanaya opuszczając Sady zawsze się meldowała kiedy orientacyjnie wróci. Było to podyktowane względami praktycznymi, gdyż ktoś musiał przychodzić podlewać jej kwiaty w domu, a i czasami niektórzy musieli wcześniej zaopatrzyć się u niej w jakieś specyfiki, by nie musieć płacić za nie majątku w Menaos. Dobrze mieć alchemiczkę za sąsiadkę.

        Do Sadów nie było daleko – tak jak zapowiedziała Sanaya, wyłoniły się zza zakrętu ledwo go minęli. Jej dom był pierwszym w wiosce, można było więc przy odrobinie szczęścia wejść do środka bez ściągania sobie na głowę serdecznych, ale czasami męczących mieszkańców wioski. Sanaya chętnie skorzystała z tej możliwości, nakazując Fenrirowi zachowanie bezwzględnej ciszy i ciągnąc go za sobą jak najbliżej linii drzew. Widać było jaka była przy tym zadowolona – zupełnie jakby płatała komuś figla. Już w drodze wyłuskała z kieszeni klucz do swego domu, by nie stać na widoku i nie przeszukiwać torby. Dzięki temu szybko otworzyła i wpuściła swego ukochanego do środka, po czym równie szybko zamknęła drzwi jeszcze upewniając się, że faktycznie nikt w tym momencie nie przechodził drogą.
        Wnętrze domu alchemiczki niewiele się zmieniło od ostatniego razu, gdy był tu Fenrir. Meble były z grubsza te same, niektóre bibeloty zmieniły swoje położenie, przybyło kilka nowych stosów papierów tu i ówdzie, a drzewko pomarańczowe w pracowni akurat kwitło, oszałamiając swoim zapachem. Atmosfera była trochę ciężka, bo do ładnej woni drzewka dochodziły jeszcze zapachy typowe dla pracowni alchemicznych, a na domiar złego powietrze w nieużywanym tygodniami domu było zastane. Należało tu wywietrzyć, nie było to jednak jakieś bardzo pilne zadanie.
        - Witaj w domu – odezwała się Sanaya bardzo zadowolonym tonem. Swoją wypchaną po brzegi torbę rzuciła gdzieś pod ścianę, po czym wspięła się na palce i objęła Fenrira za szyję. Pocałowała go z wielkim zaangażowaniem, a gdy się odsunęła widać było, że uczyniła to bardzo niechętnie.
        - Pewnie chcesz się wykąpać po podróży? - upewniła się.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

         – Tak, masz rację – zgodził się z nią. Po jego twarzy nawet przebiegł uśmiech, gdy to mówił. Wioski nie zajmowały dużej przestrzeni, tym samym nie tworzyło ich wiele budynków i nie mieszkało w nich wielu ludzi. Prawie zawsze było tak, że wszyscy członkowie społeczności zamieszkującej taki obszar, znali się ze sobą, już bez różnicy, czy była to znajomość związana z czymś pozytywnym, czy może z negatywnym. Mieszkanie w wiosce na pewno miało także inne plusy, niż mówienie do każdego po imieniu, ale istniały też minusy. Po prostu nie było czegoś, co miało wyłącznie pozytywy albo negatywny, zawsze musiało być jedno i drugie.
         – Ciebie mogą się spodziewać, ale mnie niekoniecznie. W końcu nie mogą wiedzieć, czy udało mi się ciebie odnaleźć, czy może nadal błąkam się po Alaranii i cię szukam – odezwał się i ponownie uśmiechnął. Tak, naprawdę cieszyło go to, że w miarę szybko trafił na Sanayę i to w tak… przypadkowym momencie. Oboje w ogóle nie spodziewali się takiego obrotu wydarzeń, które miały miejsce na plaży w pobliżu Turmalii.

Przyjrzał się Sadom, gdy wyłoniły się zza zakrętu, który minęli przed chwilą. Nie widział całej wioski, ale widział jej część. Wcześniej, gdy zajmował się poszukiwaniami alchemiczki, nie zwracał uwagi na wygląd domów składających się na Sady, na drzewa rosnące pomiędzy nimi albo wokół wioski i tak dalej. Teraz przyjrzał się uważniej i stwierdził, że nic się nie zmieniło, od kiedy przybył tu ostatnim razem, także razem z Sanayą.
Rozpoznał jej dom, i to nie tylko dlatego, że szli właśnie w jego kierunku. Po prostu pamiętał, jak wygląda, więc nie miał problemów z dostrzeżeniem go. Tym razem San miała klucz ze sobą. Weszli do środka, a smokołak szybko stwierdził, iż niewiele zmieniło się wewnątrz od ostatniego razu, gdy tu był. Pierwszym zapachem, jaki uderzył w jego nozdrza, był ten wydzielany przez kwitnące drzewko pomarańczowe. W powietrzu także było czuć specyficzną woń domu, którego wnętrza nie były wietrzone przez jakiś czas.
Spojrzał na alchemiczkę, gdy oficjalnie go przywitała i objął ją w talii, gdy wspięła się na palce i pocałowała go. Wreszcie byli naprawdę sami, na razie.
         – Ty pewnie też chciałabyś to zrobić, co? - zapytał, nie ukrywając uśmieszku, który mógł sugerować, że Fenrir coś kombinuje. Nie zabrał też dłoni z jej talii, przez co cały czas trzymał ją blisko siebie. Właściwie… właśnie to robił i już za chwilę Sanaya miała dowiedzieć się, co też chodzi mu po głowie.
         – Myślisz, że zmieścimy się oboje i będziemy mogli wziąć wspólną kąpiel? - zapytał jej. Chciał nie tylko wiedzieć, czy właśnie tak będzie, czy może będą musieli wykąpać się osobno, chciał też zobaczyć, co San sądzi na temat jego pomysłu. Popiera go i z chęcią przeszłaby do jego realizacji, czy może stanie się coś przeciwnego? Niedługo się przekona, wystarczyło tylko poczekać na to, aż alchemiczka się odezwie.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Sanaya błyszczącymi z podniecenia oczami patrzyła na Fenrira, gdy ten rozglądał się po okolicy. Zastanawiała się, czy zaczął uważać Sady za dom. A jeśli tak, to kiedy to nastąpiło. Czy teraz, gdy wrócił tam z nią po ponownym spotkaniu, czy już poprzednim razem, gdy zaproponowała mu, że zawsze może do niej wracać. A jeśli jednak nadal czuł się tu obco, to kiedy to się zmieni? Tak bardzo chciałaby poznać odpowiedź na to pytanie, ale nie zadała go na głos – wtedy straciłoby swój urok. Wiedziała, że kiedyś się o tym dowie i była w stanie poczekać. Teraz ważniejszy był dla niej sam Fenrir.
        Gdy smokołak obejmował alchemiczkę, ona sięgnęła za jego plecami do drzwi wejściowych i zamknęła je na zasuwkę, przeczuwając, że dość szybko nastąpi moment, w którym goście będą bardziej niż niepożądani. Zwłaszcza Silas, który jako naczelny plotkarz pewnie pierwszy zauważy jej powrót i przyleci posłuchać nowinek. Myśliwy już raz przerwał im intymny moment, więc lepiej, by się to nie powtórzyło. Jeszcze będzie miał czas, by zaspokoić swoją ciekawość i wyciągnąć smokołaka na polowanie.
        - Mmm, pytasz, a wiesz – odpowiedział ukochanemu, gdy próbował się droczyć. I nie była to wcale czcza zaczepka: obojgu im przydałaby się porządna kąpiel, by zmyć z siebie cały brud podróży i zmęczenie. No a że mogli dzięki temu spędzić miło razem czas... Chyba żadne z nich nie śmiało narzekać. Fenrir zdawał się być wręcz bardzo zapalony do tego pomysłu – inaczej nie zadawałby kolejnych pytań, które wywołały na twarzy alchemiczki odrobinę cwaniacki uśmiech. Przez moment udawała, że się zastanawia.
        - Może być troszeczkę ciasno, ale damy radę – zapewniła go w końcu. - Chyba nie przeszkadza ci, że będzie trochę... intymnie.
        Sanaya cmoknęła smokołaka w usta i wysmyknęła się z jego ramion. Szybko udała się do swojej pracowni, gdzie w kącie, skryty za regałami z księgami i stołami do eksperymentów, znajdował się dość prowizoryczny kącik kąpielowy – San nie potrzebowała niczego więcej, skoro mieszkała sama i nikt nie mógł jej podglądać. Balia, taboret, koszyk z kilkoma kosmetykami, więcej nie było trzeba. W letnim okresie to wszystko było wystawiane na ganek za domem i to właśnie tam panna Tai robiła sobie relaksujące kąpiele, bo i tak nikt nie mógł jej dojrzeć ani z drogi, ani ze strony wioski.
        - Rozbieraj się – zarządziła, uśmiechając się do Fenrira. Balia była pełna wody, gdyż Sanaya znając swoje upodobania zawsze napełniała ją przed podróżą. Teraz wrzuciła do niej mały odprysk marmuru słonecznego, który z sykiem rozpuścił się i jednocześnie podgrzał zawartość balii. Woda robiła się od niego odrobinę mętna i może picie jej byłoby średnio przyjemne, ale do kąpieli się nadawała jak najbardziej. Jeśli dodało się do niej jakiś aromatyczny olejek, robiło się wręcz bardzo przyjemnie i można było zignorować wątpliwą przejrzystość przygotowanej kąpieli.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Sady… właściwie, nie był do końca pewien, jak traktuje tę wioskę. Nie wiedział, gdzie się urodził, jednak później, kiedy zdarzył się wypadek, wskutek którego stracił pamięć, Voro znalazł go i przygarnął, a później opiekował się, jakby Fenrir był jego własnym synem. Szczerze mówiąc… ich relację, bez zastanowienia się, można było nazwać taką, która widoczna jest między synem i ojcem. Tak, smokołak traktował opiekuna, jak ojca i właśnie jego dom był domem Fenrira. Gdy poznał Sanayę, a ich znajomość ewoluowała i przerodziła się w coś, co zdecydowanie znajdowało się ponad przyjaźnią, powiedziała mu, iż Sady również może traktować jako swój dom. Zmiennokształtny pamiętał, gdy pierwszy raz przybył do wioski razem z alchemiczką. Szybko stał się kimś naprawdę ciekawym dla mieszkańców, w końcu był kimś nowym, kto pojawił się w ich wiosce. Wydawało mu się, że ze spokojem mógłby powiedzieć, iż Sady są jego drugim domem. Tym bardziej, że ma tu do kogo wrócić… albo z kim wrócić.
Dobrze, że San zamknęła drzwi na zasuwkę. Będą mieli więcej pewności, iż tym razem nikt im nie przeszkodzi.
         – Nie pytałbym, gdybym wiedział – odpowiedział jej, znowu się uśmiechając, tym razem nieco bardziej zaczepnie. Miał swoje przypuszczenia i liczył na to, że balia zmieści ich oboje. Na szczęście, jego domysły szybko zostały potwierdzone, a Fenrir zaczął odnosić wrażenie, iż nie będzie to zwykła kąpiel.
         – W ogóle nie będzie mi to przeszkadzać – odparł, ponownie posyłając jej uśmieszek. Już wcześniej zauważył, że zdarza mu się uśmiechać o wiele częściej, gdy przebywa w towarzystwie Sanayi.

Pozwolił jej uciec z jego ramion, w końcu trzeba było przygotować kąpiel. Ona poradzi sobie z tym najlepiej, w końcu był to jej dom i wiedział co i gdzie się znajduje.
Smokołak ruszył za alchemiczką do jej pracowni, jednak nie spieszył się, dlatego też dotarł tam dłuższą chwilę po niej. Przy okazji, pozbył się też zbroi, co zmusiło go do naprawdę krótkiego postoju, aby mógł skupić się na naszyjniki i na tym, żeby wchłonął tylko określone elementy jego pancerza, a nie wszystko to, co ma na sobie. W taki właśnie sposób pozbył się hełmu, napierśnika z naramiennikami i pancernej rękawicy. Zdjął też miecz z pleców, jednak nie sprawił, że broń także zniknęła. Nie chciał tego, chociaż wiedział, iż nic mu tu nie grozi.
Podszedł bliżej Sanayi i balii z wodą. Pochwę z mieczem pozostawił gdzieś niedaleko, żeby mieć ją na widoku. Przez chwilę przyglądał się wodzie, a później przeniósł wzrok na alchemiczkę, gdy usłyszał rozkaz.
         – Tak jest! - powiedział głośniej i sparodiował salut, uśmiechając się przy tym nieco szelmowsko.
         – Ale ty też masz zrobić to samo – dopowiedział szybko, nadal spoglądając na partnerkę.
         – Chyba że chcesz, żebym ci z tym pomógł – dodał na sam koniec. Poczekał na reakcję na jego słowa i, po chwili, przeszedł do wykonywania „rozkazu”. Najpierw zdjął koszulę i odłożył ją na bok, robił to nieco wolniej niż wcześniej. Całkiem możliwe, iż robił to specjalnie. Jeżeli dziewczyna zgodziła się z tym, że potrzebuje jego pomocy przy pozbyciu się swoich ubrań, pomógł jej. Dopiero po tym wrócił do zdejmowania swoich. Po koszuli zabrał się za buty, później spodnie i na koniec pozbył się bielizny. Był nagi. Całkowicie. Był też pewien, że Sanaya lubi sobie na niego popatrzeć tak, jak on na nią.
         – Z wejściem do balii też mam czekać na odpowiedni rozkaz? - zapytał po chwili, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej. Nie było sensu w zasłanianiu się, w końcu widzieli się nago więcej niż raz.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Sanaya była tak zaabsorbowana przygotowywaniem wszystkiego, że w pierwszej chwili w ogólnie nie zwróciła uwagi na ton, jakim mówiła do Fenrira - zastanawiała się później, czy to on był przyczyną jego wygłupów z salutami i tonem jakby była co najmniej kapralem. Szybko uznała jednak, że jest to całkiem zabawne i nie mogła powstrzymać śmiechu - zwłaszcza, gdy widziała jego rozbrajający uśmiech. Wiedziała, że przez ten uśmiech smokołak jeszcze niejedno w życiu będzie mógł na niej wymóc, bo miała do niego wyjątkową słabość.
        - Phi, warunki stawiasz - parsknęła dramatycznie, gdy Fenrir zastrzegł, że ona również ma się zacząć rozbierać. Oferta pomocy spotkała się z bardzo uważnym spojrzeniem, które trwało i trwało.
        - Poradzę sobie sama - oświadczyła w końcu alchemiczka, już trochę nieobecnym tonem, bo smokołak zaczął zdejmować z siebie odzież, czym zaabsorbował całą jej uwagę. Lubiła, uwielbiała wręcz na niego patrzeć, bo był tak niesamowicie zbudowany. Zdawała sobie przy tym sprawę, że zmiennokształtny specjalnie się przed nią popisuje, bo wyraźnie się guzdrał, prężąc przy tym mięśnie przy każdym ruchu, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Westchnęła w końcu, zupełnie urzeczona. W końcu jednak jakimś cudem się ocknęła i sama zaczęła zdejmować z siebie ubranie. Błyskawicznie pozbyła się góry swej odzieży, bo to była ta łatwiejsza część - gorzej było z dopasowanymi spodniami. Sanaya prawie straciła równowagę, gdy za szybko próbowała je zdjąć, oparła się więc plecami o ścianę i w tej pozycji dała radę rozebrać się do naga.
        - Jak chcesz, by ci woda wystygła... - odpowiedziała niewinnie na jego zaczepkę, wzruszając ramionami. Zaraz jednak zaśmiała się lekko. - Wchodź, póki woda jest ciepła. Zaraz dołączę.
        Sanaya musiała jeszcze zdjąć kolczyki i wahadełko, którego na razie wolała nie moczyć, póki nie przekona się o jego skuteczności. Później, gdy już nie miała na sobie absolutnie nic, dołączyła do Fenrira, przyciągając bliżej balii taboret, na którym stało kilka akcesoriów do kąpieli, w większości jej autorstwa.
        - Umyję ci włosy - zaproponowała Fenrirowi, już sięgając po mały kubełek, by móc nim nabierać wody do spłukiwania. - Odchyl głowę...
        Sanaya nie spieszyła się z myciem włosów swego ukochanego, z namaszczeniem masując mu skórę głowy i mocno spieniając alchemiczne płynne mydło o zapachu rozmarynu, bergamotki i gałki muszkatołowej. W milczeniu cieszyła się tą intymną chwilą, w końcu jednak musiała przerwać milczenie, by zadać te pytania, które nie dawały jej spokoju przez całą drogę z Turmalii do Sadów.
        - Wiesz już, gdzie zaczniesz poszukiwania? - zapytała. Jej głos drżał i był lekko napięty - widać było, że trochę stresuje się podejmowaniem tego tematu. Prędzej czy później i tak trzeba to było jednak zrobić.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Smokołak kiwnął głową, gdy Sanaya powiedziała, że sama poradzi sobie z ubraniem i wrócił do tego, co sam przerwał, czyli zdejmowania ubioru z siebie. Specjalnie robił to wolniej, niż normalnie, był świadom tego, iż alchemiczka lubiła patrzeć na jego ciało, mięśnie i budowę. Schlebiało mu to, że tak bardzo jej się podobał. Oczywiście, w drugą stronę działo się to samo i Fenrir, chyba, nie mógł doczekać się tego, aż ona też przejdzie do zdejmowania z siebie odzieży.
Teraz to on mógł się poprzyglądać i robił to, wodząc wzrokiem po odsłaniających się częściach ciała kobiety. Pewne części ciała zmiennokształnego, aż za bardzo dawały do zrozumienia, że widok naprawdę mu się podoba.
Uśmiechnął się, gdy usłyszał jej śmiech, a później wszedł do wody. Musiał trochę obrócić głowę, aby nadal mieć Sanayę w zasięgu wzroku i móc jej się przyglądać, więc zrobił to. W międzyczasie, zaczął oblewać swe ciało wodą, przestając, gdy alchemiczka w końcu do niego dołączyła.
Z pytaniem krążącym gdzieś w jego myślach, przyglądał się taboretowi i temu, co na nim stało. Już miał wypuścić je przez usta, jednak San powiedziała, że umyje mu włosy, a smokołak już domyślił się, czym, mniej więcej, były akcesoria, którym tak się przyglądał. Odchylił głowę do tyłu, gdy go o to poprosiła. Po chwili, na jego twarzy pojawił się uśmiech, który świadczył o tym, że Fenrir odczuwa przyjemność z tego, co z jego włosami i skórą głowy robi Sanaya. Zapach, który już wcześniej zaczął wyczuwać, także mu się podobał, chociaż wydawało mu się, że teraz czuje go dopiero pierwszy raz.

Usłyszał jej pytanie. Przerwało ono ciszę panującą w całym domu. Fenrir nie miał jej tego za zły, gdyby sama o to nie zapytała, na pewno powiedziałby jej o tym z własnej inicjatywy. Co prawda, najpewniej poczekałby z tym do jutra albo nawet do momentu, w którym już będzie przygotowywał się do drogi i opuszczenia Sadów, jednak na pewno by jej o tym powiedział.
         – Myślę, że od Równiny Maurat. Konkretniej, przejdę przez las, który oddziela ją od krain leżących poza Alaranią – odpowiedział, najpierw chwilę zastanawiając się nad tym.
         – Chcę zacząć właśnie tam, bo tamtędy dostałem się na teren Alaranii. Może poruszanie się tamtymi rejonami, pobudzi moją pamięć i przypomnę sobie drogę do miejsca, w którym byłem przetrzymywany – dopowiedział, tym samym wyjaśniając także, dlaczego właśnie tam chce zacząć poszukiwania osoby odpowiedzialnej za to, co go spotkało. Właściwie… nie czuł chęci zabicia tego mężczyzny, bo najbardziej zależało mu na tym, aby z powrotem odzyskać zdolność przemian. Z drugiej strony, jeżeli go zabije, będzie miał pewność, że nikogo więcej nie skrzywdzi i nie spowoduje, że inną osobą będzie mogło spotkać coś podobnego do tego, co spotkało jego samego. Poza tym… świat nie ucierpi, gdy ktoś zabije takiego osobnika.
         – Eh… Chciałbym ci powiedzieć, jak długo mnie nie będzie, jednak nie potrafię tego określić. Znaczy… mógłbym to zrobić, ale będą to zbyt duże ramy czasowe i będą wahać się od kilku dni do miesiąca – odezwał się po chwili. Jego głos świadczył o tym, że naprawdę chciałby móc określić, ile zajmą mu poszukiwania i odzyskanie „fragmentu duszy”.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Sanaya dostrzegła spojrzenie Fenrira utkwione w jej przyborach kosmetycznych - już kilkakrotnie widziała podobny wyraz twarz. Zawsze obserwowała go u mężczyzn, którzy stawali twarzą w twarz z nieznanymi sobie środkami do pielęgnacji, które należały do ich wybranek - jakby co najmniej obawiali się z czego to jest zrobione i do czego służy. Taka reakcja zawsze bawiła alchemiczkę, lecz nigdy nie zdecydowała się na to złośliwy komentarz albo zwykłe zwerbalizowanie swoich myśli. Zamiast tego z reguły poddawała się swojemu zwykłemu odruchowi, który kazał jej tłumaczyć wszystko, co związane z alchemią, a w szczególności to, co wyszło spod jej rąk. Teraz jednak po prostu milczała - atmosfera była zbyt unikatowa, by niszczyć ją jakimiś śmiesznymi rozmowami o mydle. Jeśli już chciała przerwać ciszę, musiała znaleźć sobie lepszy ku temu powód, a takowy siedział w jej głowie już od dawna i teraz w końcu został ubrany w słowa. "Ale chwila, jeszcze chwila... Na wszelkie arkana, jak on się pięknie uśmiecha. Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie, że cię mam, najdroższy...", zachwycała się w myślach nadal zapamiętale masując Fenrirowi głowę. Czas na pytania nadszedł znacznie później.

        Sanaya nie przerwała mycia włosów smokołakowi, gdy ten mówił, widać było jednak, że robi to znacznie delikatniej, by w razie jakiegoś nagłego ruchu głową mydliny nie wpadły mu do oka albo by przypadkiem nie dźgnąć go palcem. Nieznacznie kiwała głową, choć nie wiedziała co myśleć o zamiarach Fenrira.
        - No tak, logiczne - mruknęła w końcu. - To słuszna decyzja.
        Później na chwilę zamilkli - alchemiczka znowu sięgnęła po kubełek i zaczęła spłukiwać pianę z włosów swego ukochanego. Robiła to bardzo uważnie i pieczołowicie, z precyzją godną jej profesji - ani razu nie polała mu twarzy ani nie nalała wody do uszu, które zawsze przysłaniała dla pewności dłonią. Gdy w międzyczasie wyznał jej, że nie wie kiedy wróci, ona po prostu się uśmiechnęła i dalej kontynuowała wykonywanie zabiegi. Słyszała w jego głosie coś w rodzaju żalu - jednocześnie zrobiło jej się miło, że chciał być z nią taki szczery, lecz z drugiej strony przecież nie wymagała od niego, by jej się meldował. Nawet w o wiele bardziej trywialnej sytuacji nie rozliczałaby go co do minuty, bo wiedziała, że każdy potrzebuje odrobiny wolności. Zwłaszcza ktoś taki jak Fenrir - osoba, która prawie całe życie spędziła w podróży.
        - Skarbie... - zagaiła Sanaya, wylewając na dłonie olejek kąpielowy i zaczynając masować mu ramiona. - Czy będzie to dzień, miesiąc czy nawet rok, to nie ma znaczenia. Najważniejsze, byś odzyskał to, co ci odebrano. Ja będę na ciebie czekała bez względu na to jak długo to będzie.
        Alchemiczka uśmiechnęła się ciepło do Fenrira, a po chwili nachyliła się do niego i go pocałowała, by nadać mocy swym słowom.
        - Kocha to poczeka, prawda? - rzuciła dla rozluźnienia starym sloganem. - Będziesz potrzebował jakiś eliksirów, przygotować ci coś na drogę? Leki, coś na rany, może coś pobudzającego? Chociaż tak mogę ci pomóc, skoro nie mogę być przy tobie...
        W głosie Sanayi pobrzmiewała bardzo cicha nuta żalu. Wiedziała, że powinna zostać w domu, bo jej obecność będzie dla Fenrira raczej ciężarem niż realną pomocą. Nie była bardzo wytrzymała ani wojownicza, chociaż sporo podróżowała były to zawsze cywilizowane okolice, a w dzicz zapuszczała się tylko z większą grupą doświadczonych osób. To, że zostawała w Sadach było decyzją logiczną i nie zamierzała z tym dyskutować, mogła jednak zrobić chociaż jedną rzecz, na której się znała i która mogła okazać się przydatna - zawsze jakaś pociecha.
        - Żałuję, że ledwo się spotkaliśmy i znowu się rozstajemy - wyznała na głos, nie był to jednak wyrzut. - Będę tęskniła.
        Pocałowała go po raz kolejny, z ogromną czułością.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

To, co robiła Sanaya z jego włosami i skórą na głowie, było naprawdę przyjemne. Przeszło mu nawet przez myśl, żeby później zaproponować, że on zrobi coś podobnego, jednak dość szybko doszedł do wniosku, iż najpewniej nie wyszłoby mu to tak dobrze, jakby chciał. Dlatego też zrezygnował z tego pomysłu i nawet nie opuścił on jego głowy. Może lepiej, żeby San go nie usłyszała, bo jeszcze spróbowałaby go przekonać, aby zdecydował się na zrobienie tego… a on zgodzi się na to, głównie ze względu na nią. Wyrzucił ten temat z umysłu i postanowił skupić się na czymś innym. Teraz odzywali się czasem, prowadząc ze sobą dialog, którego główną tematyką były poszukiwania Fenrira. Musiał na nie wyruszyć. Ciężko mu było wyobrazić sobie dalsze życie bez możliwości zmiany postaci. Byłoby to możliwe, jednak na pewno brak tej zdolności zmieniłby go szybciej, niż mógłby przypuszczać.
         – Wiem, że będziesz tylko… Nie chcę, żebyś cały ten czas przesiedziała w Sadach – powiedział po chwili. Mówił szczerze. Naprawdę nie chciał być powodem, który zmuszałby Sanayę do spędzenia całego oczekiwania w jednym miejscu.
         – Tylko… może najpierw powiedz mi, gdzie mogłabyś się udać, żebym znowu nie musiał zwiedzić pół Alaranii, zanim bym cię odnalazł – dodał szybko, uśmiechem i nawet tonem głosu sugerując, że powinno to mieć żartobliwy wydźwięk, a nie brzmieć zbyt poważnie.

Zastanowił się chwilę nad propozycją alchemiczki. Rzadko korzystał z mikstur, bo przeważnie nie myślał o nich w kontekście pomocy w wyprawach i tak dalej. Całkiem możliwe, że było to złe podejście.
         – Coś na rany mogłoby być przydatne – odezwał się po czasie, w którym milczał, rozważając jej słowa.
         – Potrafiłabyś też stworzyć coś, co mogłoby zniwelować działanie trucizny? I… czy taka mikstura byłaby uniwersalna, czy może musiałabyś zrobić jedną przeciw słabszym truciznom, a drugą przeciw silniejszym? - zapytał. Nie przypuszczał, żeby zdarzyła mu się sytuacja, w której byłby zmuszony do zażycia takiego specyfiku, jednak wolał być na to przygotowany. Tym bardziej, że miał taką możliwość.
Może mógłby zabrać ją ze sobą, jednak… nie chciał tego zrobić. Nie chciał narażać jej na ewentualne niebezpieczeństwa związane z taką wyprawą. Wydawało mu się, że sama alchemiczka także pomyślała o tym w taki sposób i dlatego zdecydowała mu się pomóc poprzez mikstury, które mogłaby dla niego stworzyć.
         – Też nie jestem z tego powodu zadowolony – odpowiedział na jej kolejne słowa. Wydawało mu się, iż nie musiał dodawać, że także będzie tęsknił, bo w tym, co powiedział, wybrzmiewało to, aż zbyt wyraźnie. Później, nie powiedział już nic więcej, bo Sanaya pocałowała go, a on specjalnie przedłużył ten moment do chwili, w której obojgu zabrakło tchu.
         – Ale… mamy jeszcze trochę czasu na to, żeby nacieszyć się swoją obecnością… - specjalnie powiedział to szeptem, mając usta niemalże przy jej uchu. Po chwili pocałował ją w szyję, a później w usta. Długo. Namiętnie.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Sanaya uśmiechnęła się, gdy usłyszała odpowiedź Fenrira - to miłe, że pomyślał o niej i o tym, że ona również nie była osobą, która zbyt długo siedziała w jednym miejscu. Może gdyby zapewnił ją, że wróci za trzy miesiące, to wtedy ona nie ruszałaby się przez ten czas z domu, ale oboje wiedzieli, że takie deklaracje nie mają najmniejszego sensu. Zaproponowane przez niego rozwiązanie, chociaż rzucone półżartem, było jednak całkowicie sensowne i godne rozważenia. Alchemiczka chwilę zastanowiła się więc nad odpowiedzią.
        - Na pewno nie będziesz mnie musiał tym razem tak szukać - zapewniła go w końcu. - Sady, Menaos i Turmalia to miejsca, gdzie powinieneś mnie w razie czego szukać, dokładnie w tej kolejności, jednak raczej wątpię, bym w najbliższym czasie ruszała się z domu, mam nowe próbki, nowe badania i mam co robić. Tym razem jednak, skoro będę wiedziała, że możesz w każdej chwili wrócić i mnie szukać, w razie wyjazdu zostawię wszystkim wiadomość gdzie jestem, by ci ją przekazali. I klucze do domu też będą na ciebie czekały - dodała natychmiast. Z jakiegoś powodu cieszyło ją, że mogła to powiedzieć.

        - Yhm - zgodziła się natychmiast Sanaya, gdy Fenrir zdecydował się na pierwszy rodzaj mikstury, jaką mogłaby dla niego przygotować. To akurat była łatwizna: takich specyfików produkowała na pęczki, bo zawsze dobrze schodziły w mieście, gdzie poszukiwacze przygód i najemnicy uzupełniali swoje zapasy, a poza nimi również zwykli ludzie byli nimi zainteresowani, bo wiadomo: każdemu zdarza się skaleczyć albo zranić. Alchemiczka mogłaby dać smokołakowi jakąś gotową fiolkę, wolała jednak przygotować świeżą miksturę, by dłużej zachowała swoje właściwości.
        - Mogę stworzyć taką uniwersalną odtrutkę, tak. Jej moc zależałaby od przyjętej dawki, podzieliłabym ci ją więc na odpowiednie porcje.
        To już było trochę bardziej wymagające wyzwanie, bo chociaż Sanaya mówiła o specyfiku bardzo swobodnym tonem, był on dość trudny do wykonania i bajecznie drogi, gdyby chcieć go kupić w sklepie - cenę windowały przede wszystkim liczne przygotowania, bo same składniki były dość tanie. Dla Fenrira jednak mogłaby nawet stworzyć na kolanie czerwoną tynkturę i nawet przez moment się nie skarżyć.
        - Mogę przygotować jeszcze kwasy do powleczenia ostrza, co ty na to? - wyszła z inicjatywą, pamiętając jakie substancje zamawiali u niej różni poszukiwacze przygód. - I dam ci świetlika alchemicznego, to się zawsze przyda. To te małe latarenki, które świecą po potrząśnięciu i nie potrzebują ognia by świecić - wyjaśniła na wszelki wypadek. Świetliki były mniejszymi odmianami lamp, które miała w domu i zawsze bardzo przydawały się w podróży, gdy nie zdążyło się dotrzeć do miasta przed nocą.
        - Możesz wybrać sobie kolor - dodała żartobliwie, gdyż latarenki generowały światło we wszystkich możliwych barwach i stworzenie którejkolwiek z nich nie było trudniejsze od reszty.
        Poczynione szeptem wyznanie sprawiło, że Sanayę przeszedł miły dreszcz. Westchnęła przejmująco, gdy Fenrir pocałował ją w szyję - jego dotyk bardzo na nią działał. Objęła go mocno podczas pocałunku, zdawało jej się, że topnieje pod wpływem ciepła jego ciała i cała wręcz drżała z emocji. Chociaż od początku wiedziała jak to się skończy, teraz nie umiała nad sobą zapanować. Gdy skończyli pocałunek uniosła się lekko i przytuliła twarz Fenrira do swoich piersi, objęła jego biodra kolanami.
        - Kocham cię - szepnęła drżącym głosem.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

„Sady, Menaos i Turmalia...” – powtórzył w myśli smokołak, chociaż wydawało mu się, że nie musiał zapamiętywać dokładniej kolejności, w której Sanaya wymieniła te nazwy, gdyż później zapewniła go, iż ktoś z Sadów na pewno będzie wiedział, gdzie wyruszyła alchemiczka, jeśli Fenrir nie zastanie jej w domu. Na jego twarzy pojawił się nieduży uśmiech, gdy wspomniała o tym, że klucze od domu także będą na niego czekały.
         – Będę o tym pamiętał – powiedział do niej po chwili. Tak, teraz odszukanie Sanayi będzie o wiele łatwiejsze niż było ostatnim razem. Z drugiej strony, wtedy nie wiedziała, że jej szukał, nawet nie wiedziała, gdzie jest i myślała, że ją zostawił. Dobrze, że sobie to wyjaśnili i wszystko między nimi wróciło do normy.

         – Jeżeli nie będzie to dla ciebie problemem – odparł po chwili. Nie chciał, żeby wykorzystywała swoje zapasy na mikstury dla niego, tym bardziej, jeśli miałoby się okazać, że specyfik przeciw truciznom wymagałby czegoś, co jest trudno dostępne. Co prawda, nie powiedział tego na głos, a to dlatego, że Sanaya pewnie stwierdziłaby, że w ten sposób chce mu pomóc i nie musi myśleć o tym w ten sposób. Pozostawił więc te myśli dla siebie, a później już o tym nie myślał, gdyż sytuacja wymagała od niego zupełnie czegoś innego. Chciał i musiał zająć się alchemiczką, w końcu oboje chcieli nacieszyć się swoją obecnością. Później, gdy już do niej wróci, na pewno nadrobią sobie ten czas rozłąki, jednak teraz musieli pożegnać się w… odpowiedni sposób.
         – Myślę, że kwasy na ostrze nie będą mi potrzebne – stwierdził po chwili, dodatkowo kiwając głową. Najpewniej będzie walczył z ludźmi, jeśli dojdzie do jakichś potyczek, więc powinno wystarczyć mu ostrze bez dodatków.
         – A świetlik mi się przyda, na pewno – zgodził się z nią i uśmiechnął, gdy powiedziała, że może wybrać sobie kolor.
         – Masz może taki, który przypomina kolor twoich oczu? Przypomniałby mi o tobie, ilekroć oświetlałbym sobie nim drogę – odezwał się po chwili. Możliwe, że powiedział to specjalnie, bo domyślał się, że słowa te zostaną przyjęte przez alchemiczkę naprawdę dobrze.
         – Jeśli nie, to sama będziesz mogła wybrać kolor – dodał, zanim Sanaya zdążyła mu odpowiedzieć i uśmiechnął się do niej. Naprawdę liczył na to, że odpowie twierdząco na jego pytanie o kolor świetlika.

Później skończyli rozmawiać i przeszli do innych, naprawdę miłych, rzeczy. Na początku nie spodziewał się, że jego słowa i pocałunki na szyi zadziałają na nią, aż tak dobrze.
         – Ja… ciebie… też – powiedział, każde słowo przerywając pocałunkami, którymi wyznaczał ścieżkę w górę. Najpierw na piersiach, a później na obojczyki i znowu skończył na jej szyi, którą zaczął znaczyć kolejnymi pocałunkami. Jedną rękę położył na jej talii, a smoczą łapę zaczął przesuwać palcami wzdłuż jej pleców i kręgosłupa, podrażniając skórę dotykiem łuski.
         – Mam nadzieję, że na łóżko przeniesiemy się później, a nie teraz… - akurat zaistniała sytuacja sprawiła, iż ponownie wyszeptał jej słowa na ucho. Wrócił do szyi alchemiczki, zaznaczając na niej nowe ścieżki z pocałunków i czekając na jej odpowiedź. Później wspiął się wyżej, a ich usta ponownie się połączyły.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        - Gdyby to był problem, to bym nie proponowała - zapewniła smokołaka z uśmiechem. Nie wiedziała co też siedzi w głowie Fenrira, lecz gdyby wyraził swoje myśli na głos, alchemiczka na pewno by się z nim zgodziła. Gdy chodziło o niego, o jego komfort i bezpieczeństwo, nie liczył się żaden trud i żadna cena.
        - No dobrze - uznała tak po prostu, gdy jej zmiennokształtny ukochany odmówił przyjęcia kwasowych smarowideł. Wszak to on znał się lepiej na swoim fachu i wiedział co mu się przyda, ona nie zamierzała wciskać mu niczego na siłę, bo raz, że traciłaby czas na tworzenie bezużytecznych mikstur, a dwa: po co miała mu dokładać dodatkowe obciążenie? Fakt, że fiolki nie ważyły wiele, lecz gdy było ich dużo, zaczynały nabierać konkretnej wagi, a na dodatek każda z nich wymagała jakiegoś zabezpieczenia, co dodatkowo zajmowało miejsce w kieszeni czy plecaku...

        Czy istniał piękniejszy komplement niż ten, który właśnie powiedział Fenrir? Zdaje się, że nie. A na pewno nie w przekonaniu Sanayi. Gdy została poproszona o lampkę alchemiczną w kolorze swoich własnych oczu prawie popłakała się ze szczęścia i choć na ciemnej skórze trudno jest dostrzec rumieniec, w jej przypadku dało się zauważyć, jak pociemniały jej policzki.
        Smokołak nie zdołał dokończyć ostatniego zdania, gdy alchemiczka zasypała go ze szczęścia pocałunkami. Gdyby Sanaya malowała usta szminką, jej ukochany byłby cały pokryty czerwonymi śladami warg, szczególnie gęsto usianymi wokół jego własnych ust.
        - Oczywiście! - zapewniła go, a w jej głosie słychać było najprawdziwsze szczęście. Czule pogładziła go po twarzy i szyi. - Da się, tak. Można zrobić świetlik, który ma kolor złamanego złota, używa się do niego palonego nad żywym ogniem miodu lipowego... Och, kochany jesteś - zapewniła, w porę reflektując się, że zaraz zacznie się jej naukowy bełkot, który zepsuje całą miłą atmosferę. A ta robiła się z każdą chwilą tylko coraz milsza i coraz intymniejsza. Sanayi już nie były w głowie żadne jej wynalazki, eksperymenty ani świetliki, nawet te o barwie jej oczu.

        Alchemiczka cicho mruczała i wzdychała w ramionach swego ukochanego, mierzwiąc mu włosy palcami i ocierając się o jego ciało. Nie całowała go, nie miała póki co jak, po prostu więc mu się poddawała. Gdy jednak podniósł głowę wyżej i zaczął całować jej szyję, ona starała się sięgnąć ustami jego twarzy, dłoni.
        - Ych... Ja... Tak, później - westchnęła w końcu w odpowiedzi. Z początku trudno jej było skupić się na pytaniu, usłyszeć je, zrozumieć i sformułować na jego podstawie jakieś zdanie. Zastanawiała się tylko przez moment, czy to oznaczało, że na razie koniec pieszczot, czy po prostu będą się kochać w balii. Nie zadała tego pytania na głos, zdecydowała się raczej na to, że sprawdzi jego reakcje. Delikatnie położyła dłonie na jego ramionach i odsunęła go od siebie, by oparł się wygodnie plecami o brzeg balii. Zaraz zresztą sama za nim podążyła - położyła się na nim i przytuliła ciasno, objęła go za szyję, a na koniec długo, namiętnie pocałowała, jakby mogła tak pozostać do końca dnia.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Dobrze domyślił się, że jego prośba, jednocześnie będąca komplementem, spodoba się Sanayi. Światło nie było najlepsze do obserwowania twarzy drugiej osoby, poza tym ona sama miała taki kolor skóry, że nie było łatwo dostrzec na niej coś, co można by było nazwać rumieńcem, jednak Fenrirowi zaczęło wydawać się, iż skóra na policzkach alchemiczki stała się ciemniejsza niż zwykle. Zresztą, pocałunki, którymi zaczęła go obsypywać, były wystarczającym dowodem na to, że spodobało jej się to, co powiedział. Smokołak nawet uśmiechnął się, co oczywiście San mogła poczuć, w końcu cały czas całowała go w okolicy ust.
         – Złamanego złota? Jak dla mnie, miodowy brzmi o wiele lepiej – podzielił się z nią tym, co myśli na temat nazewnictwa koloru jej oczu. Pamiętał, gdy pierwszy raz nazwał je miodowymi, to także stało się w tym domu.
         – Dziękuję – odpowiedział na jej ostatnie słowa. Atmosfera robiła się coraz milsza i chyba oboje wiedzieli, jak skończy się wspólna kąpiel w momencie, w którym on sam zapytał o to, czy zarówno on, jak i ona zmieszczą się w balii. Jemu to nie przeszkadzało i wydawało mu się, że Sanayi tak samo, w końcu, gdyby było inaczej, raczej nie dopuściłaby go do siebie i przerywałaby mu, gdy ją całował i tak dalej. Tymczasem nic takiego się nie działo, na co nie mogli narzekać.

Odgłosy wydawane przez alchemiczkę sprawiły tylko, że Fenrir jeszcze bardziej zaangażował się w pocałunki, którymi sprawiał jej przyjemność. Czuł dotyk jej ciała na swoim i dłoń mierzwiącą jego włosy. Na początku zdziwił się nieco, że zdecydowała się go od siebie odsunąć, jednak po chwili zrozumiał jej postępowanie. Dlatego też nie opierał się i odsunął w tył, plecami opierając się o brzeg balii.
         – Co ty kombinujesz? - zapytał i uśmiechnął się do niej tym uśmiechem, który tak bardzo jej się podobał. Zrobił to krótką chwilę przed tym, jak Sanaya zdecydowała się położyć na nim i pocałować. Cóż, nie przeszkadzało mu to w zupełności, więc z chęcią odwzajemnił pocałunek. Zresztą, alchemiczka nie musiała odpowiadać na jego pytanie, zawsze mogła mu pokazać, co też ciekawego wymyśliła.
Zwyczajna dłoń Fenrira ponownie spoczęła na jej talii, jednak na tyle nisko, że placem lub dwoma już zahaczał o jej pośladek. Smocza łapa natomiast, ponownie znalazła się na plecach Tai, która chwilę później raz jeszcze mogła poczuć specyficzny dotyk łuski na swej skórze. Zmiennokształtny nie mógł zrobić nic więcej, w końcu pocałunek zaczęty przez San trwał nadal, a on naprawdę nie chciał go przerywać. Najpewniej ich usta odłączą się od siebie dopiero wtedy, gdy jednemu z nich zacznie powoli brakować tchu.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Sanaya usłyszała komentarz Fenrira na temat barwy swoich oczu, ale już się z nim nie wykłócała o takie detale. Chociaż faktycznie zrobiło jej się całkiem miło - tak jak on, tak i ona przypomniała sobie ten wieczór sprzed kilku miesięcy (a zdawało jej się, że było to znacznie, znacznie dawniej), gdy po raz pierwszy powiedział jej taki komplement. Wtedy ucieszyła ją jego kreatywność, teraz jednak miała tyle innych powodów do radości, że ten jeden konkretny prawie utonął wśród nich niezauważony. W końcu znowu byli razem…
        - Zobaczysz - odpowiedziała na jego pytanie, chociaż było ono raczej retoryczne. Uśmiechała się przy tym cwaniacko, ukazując w uśmiechu zęby. Widać było, że jest szczęśliwa, a co więcej w ciemno można było zakładać, że nie zamierza wywinąć Fenrirowi żadnego numeru i nie robi sobie z niego żartów. Po prostu… po co miała mówić rzeczy oczywiste? Smokołak był już dorosłym mężczyzną i wiedział, co się dzieje gdy dwoje dorosłych się kocha i lądują razem nago na ciasnej przestrzeni. Sam zresztą pewnie na to liczył, widziała to w jego oczach. I ani przez moment nie myślała protestować.
        Sanaya westchnęła z zadowoleniem, gdy Fenrir zaczął dotykać i drapać jej plecy. Widać zmiennokształtny już dawno nauczył się co sprawia jego dziewczynie przyjemność i teraz wykorzystywał to bez cienia skrupułów, nie bawiąc się w półśrodki. Ona nie pozostawała mu dłużna. W końcu oderwała się od jego ust i zasypywała jego ciało pocałunkami, dłońmi wodząc po tych wszystkich miejscach, co do których miała pewność, że są wyjątkowo wrażliwe. Długo całowała jego szyję - ze względu na krótką szczecinę jego zarostu, jaka drapała jej wargi, jej również sprawiało to przyjemność. Gdy jednak usta zaczęły ją już mrowić, przesunęła się dalej. Nie rozglądając się po omacku ujęła ludzką rękę Fenrira za nadgarstek i nakierowała ją na swoje biodro. To samo zrobiła po chwili z jego smoczą łapą i dopiero gdy smokołak trzymał ją oburącz, spojrzała mu w oczy. Nie musiała nic mówić, by Fenrir zrozumiał co jej chodzi po głowie. Zakwiliła przejmująco, gdy ich ciała się połączyły, mocno zacisnęła palce na jego ramionach...

        - Wychlapaliśmy połowę wody… - mruknęła niemrawo Sanaya, gdy już po wszystkim półprzytomna z nadmiaru doznań umościła się w ramionach smokołaka i zerknęła na kamienną posadzkę wokół balii, pokrytą konkretnych rozmiarów kałużami. W jej głosie słychać było jednak jasne wyznanie “nie żałuję!”. Jeszcze miała dreszcze z rozkoszy po tym, co przed chwilą robili.
        Ta reszta wody, która została w balii, była już raczej letnia niż ciepła. Część słoiczków i buteleczek, które stały na taborecie zbyt blisko dokazującej pary została strącona na ziemię. Coś się stłukło, bo Sanaya na pewno słyszała ten charakterystyczny dźwięk rozpadającego się szkła, ale tak jak wtedy się tym nie przejęła, tak i teraz nie zamierzała zawracać sobie tym głowy. Przecież to były olejki kąpielowe a nie kwasy do dezynfekcji naczyń laboratoryjnych.
        Alchemiczka podniosła rozmarzony wzrok na Fenrira i uśmiechnęła się do niego. Uniosła się odrobinę i pocałowała go w usta w niemym "Dziękuję. Kocham cię". Jeszcze nie zebrała w sobie sił by się ruszyć, dobrze jej było w jego ramionach.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Mruknął tylko coś w stylu „Mhm” i zastosował się do tego, co kazała mu zrobić Sanaya. Jego wcześniejsze pytanie było trochę zaczepne, bo przecież wiedział, do jakiej sytuacji doprowadzi ich wspólna kąpiel i nie miał nic przeciwko temu. Zresztą, ona przecież myślała podobnie, o czym mógł przekonać się patrząc na to, co robiła. Znajomymi gestami zaczęli sprawiać sobie przyjemność. Po jakimś czasie, obie jego dłonie spoczęły na biodrach alchemiczki i stało się to poprzez jej ingerencję. Później przeszli do kolejnej części wspólnej kąpieli…

         – Co jest, głównie, twoją zasługą – odpowiedział po chwili i uśmiechnął się lekko. Widać było po nim, że w ogóle nie żałował tego, co postanowili zrobić… a wylaną wodę można później posprzątać. Może nawet będzie trzeba to zrobić.
         – Poza tym, chyba, stłukliśmy też buteleczkę z olejkami, albo nawet kilka – dopowiedział, przypominając sobie odgłos tłuczonego szkła, którym w tamtym czasie w ogóle się nie przejął, bo inne, ciekawsze i przyjemniejsze rzeczy zaprzątały jego umysł i odbywały się wprost przed nim.
         – Będzie trzeba to wszystko posprzątać… ale to później – dodał na sam koniec. Jeśli Sanaya wcześniej starała się nie myśleć o tej kwestii, to właśnie jej o niej przypomniał, no trudno. On był w pełni świadom lekkiego bałaganu wokół balii, w której nadal siedzą i miał zamiar pomóc alchemiczce w posprzątaniu go, gdy już zdecydują się wyjść i ponownie stanąć na podłodze.
Bez oporów przyjął kolejny pocałunek San i nawet specjalnie przedłużył go, zupełnie jakby chciał zapamiętać smak jej ust. Co prawda, na pewno będzie miał jeszcze ku temu okazję, zanim wyruszy w podróż i znowu rozstaną się na jakiś czas. Przynajmniej teraz mógł być pewien, że do niej wróci, a także wiedział, gdzie jej szukać, jeśli zastanie pusty dom. Wtedy wystarczy, że zapuka w drzwi najbliższego sąsiada lub sąsiadki i zapyta o to, czy wie, gdzie udała się Sanaya. Następnie wyruszy w to miejsce, żeby móc się z nią spotkać.

Później jakiś czas przesiedział w ciszy, ewentualnie odpowiadając na słowa alchemiczki, jeśli jakieś padły z jej ust. Jego myśli krążyły przy wyprawie, której podejmie się już jutro. Pojawiało się kilka niewiadomych, zaczynając od tego, że poszukiwania mogą przedłużyć się, jeśli w pewnym momencie stwierdzi, że nie pamięta dalszej drogi i będzie musiał krążyć i kończyły się na tym, co będzie z nim, jeżeli nie da się odwrócić nałożonej na niego blokady i już nigdy nie będzie mógł zmienić się w smoka. To był zdecydowanie najczarniejszy ze scenariuszy i Fenrir naprawdę nie chciałby, żeby okazało się, iż tak właśnie jest, a mag, który rzucił to zaklęcie, powie mu, że nie może go cofnąć. Oczywiście, wtedy smokołak mógłby wyciągnąć z niego informacje na temat kogoś, kto dałby radę to zrobić albo odejść bez słowa i samemu poszukać takiej osoby. Po chwili pomyślał, że nie będzie się przedwcześnie zniechęcał i przestanie myśleć o tym, iż może już na zawsze utracił zdolność przemian.
         – Nie wiem, jak ty, ale ja mogę już wychodzić – odezwał się w końcu, możliwe, że tym samym przerywając ciszę. Postanowił też, że jeśli Sanaya będzie chciała jeszcze posiedzieć w balii, to umożliwi jej to i poczeka, aż sama zaproponuje, żeby wstali.
Zablokowany

Wróć do „Sady”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości