Żelazna Twierdza[Żelazna Twierdza] Przyjaciółka sprzed lat.

Twierdza wznosząca się na wzgórzu górującym nad miastem Rododendronia. Jej ściany w przeciwieństwie do większości tego typu budowli zostały wykonane z żelaza i kamienia. Twierdza jest bardzo stara, a sposób jej powstania ginie w pomrokach dziejów. Legenda głosi, iż mury twierdzy pamiętają jeszcze czasy świetności Środkowego Królestwa.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

[Żelazna Twierdza] Przyjaciółka sprzed lat.

Post autor: Niara »

Wreszcie, po długiej i mroźnej zimie nadeszła wiosna. Jasnozielone pąki nieśmiało zaczęły pokazywać się na drzewach. Trawa w ogrodach powoli zmieniała swój kolor na piękny i soczysty. Spod stopniałego śniegu w ogrodach zaczęły wyłaniać swoje główki pierwsze przebiśniegi, krokusy i hiacynty, by już niedługo wystrzelić ku niebu i pokolorować świat w barwy tęczy. Już niedługo świat miał zapachnieć intensywną wonią pięknych kwiatów i ciepłego wiatru. Pogoda zmieniała się jednak dość powoli, ale z daleka było czuć, że w powietrzu unosi się wiosna.

Niara była w ostatnich miesiącach ciąży. Rodzić miała już za kilka tygodni, a jej brzuch był już sporych rozmiarów. Nie dało się go nie zauważyć. Cała garderoba królowej została wymieniona na nową. I nie było w niej ani jednego gorsetu, a jedynie odcinane pod biustem, rozkloszowane suknie we wszystkich barwach. Wbrew pozorom nie było jej ciężko, dziecko było spokojne i, choć czasem kopało, nie sprawiało swojej matce problemów. Niara nie miała też żadnych innych przykrych dolegliwości ciążowych jak spuchnięte stopy i dłonie, czy obolałe plecy. Początkowe miesiące ciąży znosiła dość kiepsko, ale z czasem wszystko się uspokoiło. Wiedziała, że już niedługo przyjdzie na świat jej potomek, ale mimo to nie zrezygnowała całkowicie z obowiązków królowej. Ellador był oczywiście przeciwny, nie chciał, by żona zajmowała się państwem w tym stanie, ale anielica była nieprzejednana. Raz w tygodniu przyjmowała poselstwa z różnych krain, a raz w miesiącu przez kilka godzin siedziała na tronie i przyjmowała poddanych. Niektórzy przynosili dary, inni gratulowali potomka i przynosili prezenty dla nowego dziedzica. Jeszcze inni przychodzili z problemami. Wcześniej, kiedy jeszcze nie wiedziano, że królowa jest przy nadziei, Niara uczestniczyła w sądach wraz ze swoim mężem, ale różnorakie spory możnowładców i szlachciców wysokich rangą były często zbyt intensywne, by ciężarna kobieta mogła w nich brać udział. Dobrowolnie zrezygnowała z uczestnictwa w tych spotkaniach. Ale zostawiła sobie możliwość obcowania z ludem. Rzecz jasna spacery po mieście nie wchodziły w grę, anielica już od kilku miesięcy przebywała wyłącznie w pałacu i jego obrębie. Nie odważyłaby się wyjść w tym stanie poza twierdzę, nawet z ochroną. Zresztą, gwardziści i tak pilnowali jej na każdym kroku. Mimo że od zamachu na jej życie minęło już sporo czasu, Ellador nie pozwalał sobie na zostawienie żony samej. Oczywiście towarzyszył jej także sztab dwórek, bez nich nie dało się już obejść.

Niara miała aż osiem dwórek, każda sprawowała inną funkcję. Dziewczyny było wyjątkowe z wielu powodów. Jednym z nich było ich pochodzenie. Tradycja mówiła, a wręcz nakazywała, by dwórki królowej pochodziły ze szlachty, jednak Niara zadecydowała inaczej. Kiedy przybyła do twierdzy, przydzielono jej służące, zwyczajne dziewczyny z ludu, proste służki pracujące w pałacu. W tamtej chwili nikt nie przyglądał się dokładnie tym kobietą, były proste, dobre, nie sprawiały problemów, a poza tym można było im zaufać. Były dyskretne i ciche. Po ślubie Niara miała wybrać sobie nowe dwórki -ze szlachty-, ale odmówiła. Nie chciała nikogo innego. Zaufała tym dziewczynom i nie chciała ich zmieniać. Co niestety spowodowało niechęć do królowej wśród szlachcianek, które liczyły, że zajmą się nią, a tym samym podwyższą swój status. Decyzja anielicy nie spodobała się więc w pałacu, za to dzięki niej Niara zyskała ogromny szacunek wśród ludu. Żadna inna królowa nie odważyłaby się zrobić dwórek ze zwykłych służących. Ellador się nie sprzeciwiał. Oczywiście kazał zbadać przeszłość każdej ze służek, by mieć pewność, że będą one dobre dla jego żony, ale poza tym nie zamierzał podważać decyzji królowej.

Przełożoną całej ósemki szybko stała się lady Anna Rochel. Piękna dwudziestosiedmioletnia, niezamężna dziewczyna, o cudownych kruczoczarnych, kręconych włosach i intensywnie niebieskich oczach. Anna od początku była bardzo dobrze rozeznana we wszystkim, co dzieje się w pałacu. Nie chodziło o to, że była plotkarą, bo to słowo zdecydowanie nie pasowało do jej osoby. Po prostu nosiła poselstwa już wcześniej i wiedziała co gdzie i kiedy należy zrobić. Wcześniej była służąca kasztelana. Ona i jej siostra Elena. Obie służyły kasztelanowi właśnie, a gdy Niara przybyła do twierdzy, przydzielono je jej jako godne zaufania. Rodzice Anny i Eleny zginęli w pożarze, a dziewczyny zostały same na świecie, na szczęście były już na tyle dorosłe, by móc zostać służkami. W ten sposób zostały w pałacu.

Elena, siostra Anny szybko zaskarbiła sobie zaufanie królowej. Troszkę nieśmiała, ale pogodna i dobroduszna dziewczyna w mgnieniu oka stała się powierniczką anielicy i jej przyjaciółką. Elena - niewysoka dziewczyna, o lśniących, kręconych, lecz rudych włosach. Posiadaczka niebieskich oczu, które są wręcz identyczne u jej siostry. Generalnie Elena miała zajmować się komnatami królowej, dbała o to by zawsze było w nich czysto, pościel była świeża, a na stolikach stały piękne kwiaty. Innymi słowy, Elena dbało o to, jak mieszkało się królowej. Poza tym, ze względu na to jak bardzo polubiła ją Niara, spędzała z nią czas haftując, grając w szachy, czy inne gry, spacerując po ogrodach czy czytając. Innymi słowy, rudowłosa stała się bardzo bliska królowej.

Oprócz Anny i Eleny, Niara miała jeszcze sześć innych dwórek. Lirie Iceberg - blondynkę o niebieskich oczach, skromną i delikatną dziewczynę. Sierotę, która na samym początku została wzięta z sierocińca jako pomoc kuchenna w zamku, ostatecznie odesłana do królewskiej szwalni, gdyż okazało się, że dziewczyna świetnie szyje i haftuje. A potem rzecz jasna oddelegowana do pomocy nowej królowej.

Aurelię Erinfell - zaledwie szesnastoletnią dziewczynkę, o ognistych włosach i fiołkowych oczach. Najstarszą ze swojego licznego rodzeństwa. Wyrzuconą z domu przez ojca, kiedy skończyła piętnaście lat. Jej rodzina była zbyt biedna, by nadal ją utrzymywać, dlatego kazano jej znaleźć sobie pracę. Przygarniętą przez starego królewskiego stajennego. Ostatecznie przyjętą na służbę do zamku, do stajni, jako służkę oporządzającą konie. Później ze względu na swój młody wiek i fakt, że jest kobietą, przeniesiono ją do wnętrza zamku jako służkę pracującą w kuchni. Tam też pracujące z nią kobiety odkryły, że dziewczyna umie splatać włosy w najróżniejsze konfiguracje. Dzięki swoim umiejętnością awansowała do pomocy przy jednej ze szlachcianek mieszkającej w zamku, u której zajmowała się głównie myciem i pielęgnacją włosów jej i jej czterech córek. A potem, ze względu na ten talent wysłaną do opieki nad królową właśnie.

Aurorę Aydendryil - dziewczynę cichą i niezwykle spokojną. Czasem wręcz bojaźliwą. Po Aurorze od razu widać, że mimo młodego wieku wiele przeszła. Nie pamięta za bardzo swojej przeszłości. Pamięta, że miała brata, lecz ten nie wyznał jej nigdy, co stało się z ich rodzicami. Kiedy miała siedemnaście lat, jej brat został zamordowany na ulicach Rododendronii. Przez jakiś czas pracowała w karczmie, tam została kilka razy zgwałcona. Ostatecznie pobito ją i zostawiono gdzieś w ciemnej uliczce. Znaleziona została przez Alaję, królewską medyczkę. Dzięki jej starannej opiece dziewczyna doszła do siebie i także dzięki Alaji została zatrudniona jako pomoc w szwalni królewskiej. Tam okazało się, że Aurora potrafi świetnie haftować, szybko więc przeniesiono ją do pozostałych szwaczek zajmujących się wykończeniami sukien dla dam dworu. Tam właśnie dziewczyna poznała lady Iceberg, z którą szybko się zaprzyjaźniła. Niara, mimo iż Aurora nie mówi prawie nic, darzy ją ogromną sympatią. Zna jej przeszłość, dlatego jest dla niej wyjątkowo delikatna i nigdy nie pozwala, by dziewczyna zostawała sam na sam z mężczyznami, których tak bardzo się boi.

Arianę Stern - najstarszą ze wszystkich dwórek, bo aż trzydziestoczteroletnią rudą i oszpeconą dziewczynę. Ojcem Ariany był mag skazany przez inkwizycję. Ona wraz z matką została z litości przygarnięta przez zamek, do pracy w ogrodzie. O ile jej matka znała się na roślinach, tak Ariana nie miała do tego drygu. Jednak dzięki staraniom i nauce matki nie została wyrzucona z zamku, a jedynie przeniesiona do służek, zajmujących się szyciem sukien. Toteż jednak okazało się dla niej zbyt trudne. Ostatecznie została odesłana do sprzątania królewskiej kuchni, gdzie zdobyła obie blizny. Jedną przechodzącą przez oko – wylany z góry wrzątek. Drugą na policzku – uderzenie z gorącego pogrzebacza przez jednego ze sług. Ostatecznie jednak Ariana została odesłana do usługiwania przy Lordzie Raibercie, ze względu na brak zainteresowania jej osobą z jego strony. Kto choć przez chwilę był na zamku wiedział bowiem, że lord Raibert był kobieciarzem, jakiego ze świecą szukać. Żadna ze służek nie chciała mu usługiwać, bo było wiadome, że prędzej czy później wylądują w łóżku. Pałac przymykał oko na wysoki lorda bardzo długo, aż w końcu znalazła się Ariana — dziewczyna, której nikt nie chciał. Mimo swojego położenia i oszpeconej twarzy, Ariana nie stroni od ludzi, nie jest też duszą towarzystwa, jednak potrafi bardzo ładnie się wysławiać i, jeśli jest taka potrzeba, przebywa w większym gronie. Nie wstydzi się siebie, wie jak wygląda i wie, że musi z tym żyć. Pewnego razu Niara zaproponowała jej, że zdejmie z niej brzmię tych blizn, że ją uleczy, ale Ariana odmówiła, mówiąc, że skoro jest oszpecona, tak właśnie musiało być. Niara nie nalegała, ale rzekła dziewczynie, że jeśli tylko zmieni zdanie to jej pomoże.

Oprócz tej gromady Niarze usługiwały też dwie inne dwórki, także siostry - Isanna i Laura. Ich ojciec był królewskim posłańcem. Ich matka zmarła przy porodzie. Siostry od początku wychowywały się w zamku. Od śmierci ojca, który został zabity gdzieś w drodze, służki zajmowały się Mistrzynią Dyplomacji — Lady Ais. To właśnie ona oddelegowała je do posługi królowej, ze względu na to, że darzyła je dużym zaufaniem.

Tak czy inaczej, Niara miała przy sobie zawsze którąś ze swoich dwórek. I tak też było tego dnia.

Dzień zapowiadał się wyjątkowo pięknie. Słońce świeciło, mocno ogrzewając ziemię. Leciutki wiatr poruszał gałęziami drzew, które dopiero co wypuszczały pączki. W powietrzu unosił się lekki zapach wilgoci. Żeby dostać się na audiencję u Niary, trzeba było spełnić pewne wymogi. Przede wszystkim przez cały miesiąc specjalna kancelaria czytała listy od poddanych i to oni wybierali tych, którzy mogli spotkać się z królową. Poza tym istniała też druga instytucja dla ludzi niepiśmiennych, którzy przychodzili na spotkanie najpierw ze specjalną komisją i tam byli oceniani, czy mogą zostać przedstawienie królowej. Niara najchętniej przyjęłaby wszystkich, ale wiedziała, że to niemożliwe. Gdyby tylko mogła sama wybierałaby kandydatów, ale zdawała sobie sprawę, że nie jest w stanie sama się tym zająć i musi polegać na innych. Nie dało się tego przeskoczyć. Będąc w stanie błogosławionym nie mogła przyjmować na przykład osób chorych, bo mimo iż posiadała magię, zawsze mogła zarazić się czymś, co było na magię odporne. I co wtedy? Dwór, ale przede wszystkim król nie zamierzał ryzykować zdrowiem żony. I tak poszedł na ustępstwo, pozwalając jej przyjmować lud raz w miesiącu. Według Niary to było zdecydowanie za mało, ale wiedziała, że mąż i dwór mają rację, nie mogła ryzykować bardziej niż to było konieczne. A według niej takie audiencje były koniecznością. Lud musiał wiedzieć, że królowa jest z nimi. Nawet będąc przy nadziei. Tak więc dwie komisje ustalały, kto może spotkać się z królową, a kto niestety nie. Kryteriów było wiele, ale na decyzję nie miał wpływu ani stan majątkowy, ani tytuł szlachecki. Można wręcz powiedzieć, że szlachciców przyjmowano nawet rzadziej niż zwykłych obywateli. Lud był dla Niary najważniejszy, był wielkim, oddychającym organizmem kraju. Należało go szanować i dbać o niego.

Królowa wstała wczesnym rankiem. Wiedziała, że zaraz po śniadaniu zajmie miejsce na tronie i zacznie się audiencja. Czuła się dobrze i rześko, choć obudziło ją kopanie maleństwa, które nosiła pod sercem. Dwórki pomogły jej się obmyć i ubrać. Jak każdego dnia ubieranie zajmowało jej sporo czasu. Wewnątrz twierdzy było chłodno, dlatego nadal palono w kominkach, a dworzanie ubierali się ciepło. Elena przygotowała dla królowej piękną, czerwoną suknię z aksamitu, haftowaną złotymi nićmi w ozdobne liście. Anielica była zadowolona z tego wyboru. Czerwień była królewskim kolorem, a złote zdobienia pasowały do jej długich, jasnych włosów. Poza tym suknia miała przyjemny krój. Była odcinana pod biustem i spływała łagodnie aż do ziemi przykrywając okrągły brzuch. Na co dzień Niara lubiła zaplatać warkocz, jeśli oczywiście nie miała żadnych oficjalnych spotkań, wtedy jej włosy mogły nie być idealne, a jedynie lekko splecione i związane na dole wstążką czy aksamitką. Ale na oficjalne wyjścia Aurelia upinała jej włosy w fantazyjne koki i tak też było tym razem. Rudowłosa dziewczyna upięła królowej przepiękny, lekki kok, pasujący do królewskiej biżuterii, jaką Niara miała założyć. Jako iż miała na sobie czerwoną suknię, wybrała także złotą koronę z rubinami i perłami. Okazałą, dużą i niewiarygodną ilością szczegółów. I niestety także dość ciężką. Do tego podobną kolię i długie, wiszące kolczyki. Na dłoniach miała oczywiście pierścienie - ten zaręczynowy, ślubny i koronacyjny. Gdy już zjadła śniadanie, ubrała się i uczesała, ruszyła wraz ze swoją świtą, to jest dwórkami i prywatną gwardią w stronę sali tronowej.

A sala tronowa znajdowała się po drugiej stronie twierdzy. Była komnatą ściśle przylegającą do sali balowej, ale miała osobne wejście, przez które mogli wchodzić ludzie bezpośrednio z dziedzińca znajdującego się przed zamkiem. By dostać się na audiencję u królowej, przechodziło się specjalne kontrole. Najpierw należało okazać wiadomość od kancelarii, że dana osoba została wybrana, później gwardziści obszukiwali taką osobę sprawdzając, czy nie ma broni. I trzeba było tu zaznaczyć, że sprawdzano wszystko, zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, wliczając w to nawet buty. Na spotkaniu z królową nie można było mieć także zbroi, a posiadacze magii mieli jeszcze bardziej utrudnione działanie. Czarodzieje z twierdzy byli kolejną barierą do pokonania. Swoimi zmysłami, czytając aury sprawdzali, czy ktoś aby nie jest posiadaczem magii czy magicznych przedmiotów. Wszelkie magiczne rzeczy należało pozostawić przed wejściem na dziedziniec. A co zaś się tyczyło samej magii... Magowie z zamku posiadali specjalne bransolety, które dezaktywowały wszelkie aspekty magiczne. Jeśli któryś z czekających władał magią zakładano mu taką bransoletę i zapinano na klucz. Nie było wyjątków. Niestety spotkanie z królową nie należało do najłatwiejszych, a mimo to w każdym miesiącu o takie spotkanie zabiegało setki chętnych. A wpuszczano zaledwie trzydziestu. Niara wiedziała, że była to kropla w morzu potrzeb...

Zasiadając na tronie, w jeszcze dość pustej sali Niara zastanawiała się co ją dzisiaj czeka. Każda taka audiencja była inna, każdy człowiek przychodził z innym problemem z innym zmartwieniem, z inną sprawą. Prywatni gwardziści królowej ustawili się niedaleko tronu. Pozostali strażnicy otoczyli salę, zewsząd patrzyły oczy rycerzy, wypatrując choćby najmniejszego zagrożenia. Anna i Elena również towarzyszyły anielicy, usiadły na długiej ławie przykrytej futrem, po lewej stronie sali. Niedługo potem w komnacie zjawiła się Mistrzyni Dyplomacji — Lady Ais, która zawsze towarzyszyła Niarze w tych audiencjach, a także lord Edgar — główny generał wojsk Rododendronii. Przyjmowanie poselstw zawsze wiązało się z niebezpieczeństwem, a Edgar nie zamierzał oddawać tej sprawy wyłącznie w ręce swoich podwładnych. Był też herold, który miał zapowiadać, kto właśnie staje przed tronem, i kilku urzędników, którzy zajmowali się wyborem kandydatów do przedstawienia królowej.

Kiedy wszyscy znajdowali się w sali tronowej, Niara skinęła ręką na jednego z urzędników, dając mu znać, że ma prosić pierwszą osobę czekającą w kolejce na dziedzińcu zamku.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

        Przekraczając próg Żelaznej twierdzy, Ilirinleath pomyślała, że ma dziś wyjątkowe szczęście. Dowiedziała się, że królowa Niara podejmuje gości tylko jeden raz w miesiącu i o dziwo ów termin przypadał właśnie teraz. Ten niezwykły zbieg okoliczności nie mógł być dziełem przypadku. Musiał coś oznaczać. Na przykład stanowić potwierdzenie tego, że odwiedziny po latach dawno niewidzianej przyjaciółki to dobry pomysł. Jednak sam widok wnętrza pałacu nieco podkopał pewność siebie elfki i nie chodziło to bynajmniej o fakt, iż strażniczka czuła się niezręcznie otoczona arystokratycznym przepychem. Cała ta majestatyczna architektura, duma, ogrom, bogactwo, nieco surowe, a jednocześnie w pełni oddające siłę i piękno wnętrza, sprawiające wrażenie jednej olbrzymiej maszynerii, instynktownie budziły w Ilii wątpliwości, czy ta, która stoi na czele tego wszystkiego, wciąż pozostała bezinteresowną, prostą i skromną nauczycielką, jaką pamiętała z leśnej chatki w Adrionie. Czy to możliwe, aby władza, potęga, polityka, dworskie intrygi i nadmiar obowiązków nie odcisnęły na Niarze swojego piętna? Wydawało się to naturalne, przez co Ilirinleath powątpiewała, czy w ogóle będzie w stanie rozpoznać przyjaciółkę. Z drugiej strony, jeśli elfka miałaby wskazać kogoś, kto mógłby oprzeć się takim pokusom, to bez wahania wskazałaby na Niebiankę. Poza tym audiencja dla prostego ludu wydawała się najlepszym dowodem na to, iż królowa niewiele zmieniła ze swojego charakteru.
        Niestety sprawdzenie powyższej tezy okazało się rzeczą nad wyraz karkołomną. Między Ilią a Niarą niespodziewanie pojawiła się bariera nie do przebycia, a mianowicie urzędowa administracja. Czy to ze względów bezpieczeństwa, czy też ze zwykłej dbałości o porządek i sprawne zarządzanie państwem, wszystko, co działo się wewnątrz twierdzy, miało swój przepis, procedurę, paragraf, porządek dnia, tryb postępowania i ściśle ustalony harmonogram. Prościej mówiąc, nie było mowy, by pierwsza lepsza osoba z zewnątrz zobaczyła się z królową tylko dlatego, iż wyrazi taką potrzebę. Po godzinie walki z tutejszą biurokracją kompletnie zdezorientowana elfka pozostała na palcu boju z tuzinem różnych dokumentów pod pachą.
        Próba oszukania tego systemu nie przyniosła żadnych rezultatów. Powołanie się na oficjalne poselstwo z Adrionu wcale nie zbliżała strażniczki do Niary, ponieważ, jak się okazało, władczyni nie zajmowała się wielką polityką, pozostawiając sobie jedynie przyjemność obcowania z własnym ludem. Równie nieskuteczne okazało się wspomnienie łączących je więzi. Ilirinleath szybko uświadomiono, iż tytułem „przyjaciółki” władczyni mogłaby tytułować co drugą osobę w państwie, wiec taka relacja nic nie znaczy. Elfka zaczęła się zastanawiać czy nie spróbować ukraść pozwolenia na audiencje. Gdyby była bardziej zamożna, być może spróbowałaby też przekupstwa. Nie wątpiła w to, że weryfikacja tych, którzy dostępują zaszczytu spotkania z monarchinią jest wolna od korupcji. Na przykład kupiec, który chce się poskarżyć na nieuczciwe praktyki swojego konkurenta, chętnie zapłaci, by zyskać takowy przywilej. Jednak Ilia gardziła podobnymi metodami, a i samej Niarze z pewnością nie przypadłyby one do gustu.
        Pozostawało jedynie nieskończone wypełnianie formularzy, które raz za razem jej odrzucano.
        - Cel wizyty – przeczytała ma głos Ilia, pochylając się nad pergaminem. – Niby co mam wpisać? Towarzyski – źle. Przekazanie wyrazów szacunku i próba odnowienia dawnych relacji – wciąż za mało precyzyjnie. Wygląda na to, iż należy tu zacytować słowo w słowo to, co zamierza się powiedzieć na audiencji.
        - Spokojnie panienko. W końcu się uda – powiedziała pulchna kobieta z chustą na głowie i olbrzymim koszykiem na kolanach, przysiadając się do elfki. W odróżnieniu od Ilirinleath, nieznajoma okazała się posiadaczką szczęśliwego numeru, która najwyraźniej postanowiła umilić sobie rozmową oczekiwanie w kolejce. – Sekret polega na tym, by nie koniecznie zdradzać tam swoje intencje.
        - Nie rozumiem.
        - Na przykład ja. Królowa potrzebuje mojej pomocy. No ale oczywiście, że nie mogłabym tak napisać.
        - Królowa Niara potrzebuje pomocy? – Zainteresowała się Ilia, pomimo iż słowa kobiety brzmiały nico groteskowo.
        - Oczywiście. Wkrótce jej dziecko przyjdzie na świat. A te wszystkie usługujące jej dziewczyny, są cudowne, miłe i w ogóle, ale żadna z nich nigdy nie wychowywała niemowlaka. Ja natomiast mam swoich siedmioro. Chyba nie muszę dodawać, czyje to rady mogą okazać się w tej sytuacji cenniejsze. – zasugerowała kobieta z przekonaniem. - Panienka ma jakieś doświadczenia z dziećmi?
        - Kiedyś uratowałam chłopca, który się zadławił. Ale on miał trzy lata więc podejrzewam, że nie o to chodzi.
        - To już nie dziecko a wyrabiacz ciasta. Panienka spojrzy. To wszystko wypieki moich pociech. A przy okazji produkty z najlepszej piekarni w Rododendroni. Przyniosłam je jako podarunek dla naszej wspaniałej królowej. I oczywiście rysunki. Każdy chciał narysować naszej monarchini coś miłego. Tu na przykład mój Darel w stroju rycerza, a to Gil na królewskim balu…
        Strażniczka Adrionu tylko udawała, że ogląda. Nagle przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Skoro te laurki miały trafić do Niary, to być może uda jej się w ten sposób przekazać wiadomość. Wykorzystując moment nieuwagi swojej rozmówczyni, elfka włożyła miedzy kartki własny liścik. „Droga Niaro. Próbuję się do Ciebie dostać, niestety biurokracja nie chce mnie puścić. Czy przyjmiesz dziś dodatkowego gościa? Ilirinleath z Wierzbowego Gaju.”
        - Więc co tak naprawdę wpisała pani we wniosku?
        - Moje dziatki ciężko pracują. Ja również wiec nie mam czasu kiedy zająć się ich edukacją. Pomyślałam zatem, że któryś z zamkowych skrybów mógłby poświecić im godzinę w tygodniu. Niestety żaden z nich nie zgodzi się pracować za codzienną dostawę ciepłego chleba. A ja nie dysponuje inną walutą – odpowiedziała nieznajoma.
        Po chwili odźwierny wywołał panią Buwril, a kobieta podniosła się z miejsca.
        - Powodzenia – powiedziała Ilia na pożegnanie.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Dzień był długi, a problemów do wysłuchania ogrom. Pewna kobieta przyszła na audiencję z bardzo ważną sprawą. Jej córkę zgwałcono na ulicach miasta, a ona zaszła w ciążę. Pałac nie mógł zajmować się każdym takim przypadkiem, ale Niara nie miała serca odesłać kobiety. Nie mogła wiele. Ale obiecała kobiecie, że w razie potrzeby pomoże. Do tego przypadku odesłała Alaję, królewską medyczkę, by ta doglądała dziewczyny. Poza tym sprawa została przekazana miejscowej straży, dziewczyna miała opowiedzieć im, jak wyglądał sprawca, oni mieli go odszukać. Jaka była szansa, że go odnajdą... cóż, tego nie wiedział nikt. Czasem takich zbirów odnajdywano od razu, a czasem nigdy. Podstawowym pytaniem było, czy to mieszkaniec miasta, czy też przejezdny. Niestety, jeśli był tylko w mieście przejazdem, odnalezienie go graniczyło z cudem. Tak czy inaczej Niara nie mogła zostawić tej sprawy obojętnie.

Bardzo długo rozmawiała z kobietą. Zresztą każdej osobie poświęcała maksimum czasu. Wysłuchiwała problemów, rozstrzygała sporne kwestie, przyjmowała gratulacje z powodu ciąży. Choć rozwiązanie było już blisko, to nadal znajdowali się ludzie, którzy przychodziliby pogratulować jej błogosławionego stanu. Audiencja trwała i trwała, ale Niara nie zdradzała objawów zmęczenia. Zobowiązała się do tego, by oddać swój czas ludziom, dlatego z każdym rozmawiała rześko i słuchała uważnie.

W końcu przyszła czas na pulchną kobietę, która stała na dziedzińcu z Ilią. Anielica powitała ją przyjaźnie i z uśmiechem. Podziękowała za przyniesione wypieki i spokojnie wysłuchała rad matki siedmiorga dzieci. Bardzo delikatnie wyjaśniła jej, że w twierdzy jest sztab kobiet, które zajmują się jej ciążą. Poza tym wokół niej znajdowały się także szlachcianki doświadczone w macierzyństwie. Kobieta była jednak nieprzejednana, dlatego blondwłosa wysłuchała wszystkich jej rad. Na koniec dostała od kobiety garść rysunków namalowanych węglem, przez jej pociechy. Anielica podziękowała jej z uśmiechem i obejrzała dokładnie wszystkie rysunki. Nagle spomiędzy kartek wypadła jedna nieco mniejsza. Anna zareagowała natychmiastowo i od razu podniosła karteczkę, podając ją królowej. Niara spojrzała na pustą stronę. Coś jednak podpowiedziało jej, że powinna ją odwrócić i tak właśnie zrobiła. Na odwrocie było napisane: "Droga Niaro. Próbuję się do Ciebie dostać, niestety biurokracja nie chce mnie puścić. Czy przyjmiesz dziś dodatkowego gościa? Ilirinleath z Wierzbowego Gaju.”

Anielica bardzo się zdziwiła.
- Kto dał ci tę kartkę? - spytała pulchnej kobiety.
- Nie wiem co to jest wasza wysokość-odparła mieszczanka.
- Nie rozmawiałaś z nikim przed przyjściem tutaj? - kontynuowała anielica.
- Rozmawiałam pani, rozmawiałam. Ale nie znam tej dziewczyny. Mówiła, że nie może się dostać na audiencję, ale to wszystko.
- Jak wyglądała?
- Nie przyglądałam się wasza miłość, jasnowłosa, o ładnej buzi.
- Mówiła coś więcej?
- Że uratowała chłopca wasza wysokość, zadławił się i go uratowała. Nic więcej.
- Rozpoznasz ją? - spytała królowa.
- Tak pani, myślę, że tak — odparła kobieta.

W tym momencie Niara przywołała do siebie lady Ais. Mistrzyni Dyplomacji schyliła się ku królowej, by jej wysłuchać.
- Zabierz czterech strażników na dziedziniec i niech pomogą ci odszukać jasnowłosej kobiety imieniem Ilirinleath — kiedy mówiła, pokazała kartkę mistrzyni.
- Ta kobieta wam pomoże, o ile to wszystko prawda. Powinniście odnaleźć elfkę o blond włosach, niezbyt wysoką. Wołają na nią Ilia. Jeśli ją odnajdziecie, zabierzcie ją do zamku pod strażą. Może być maginią, dlatego załóżcie jej bransoletę. Ale zabraniam wam traktować ją jak wroga. Zaproponujecie jej jedzenie i oznajmicie, że spotkam się z nią po tym, jak wszystkich przyjmę, ale pod strażą. Mam nadzieję, że to, co jest na kartce to prawda, ale nie mogę być tego pewna.
- Kim ona jest? - zapytała wprost Ais.
- Moją przyjaciółką z dawnych lat, o ile to wszystko prawda. Jeśli tak, to będzie to piękny dzień. Nie widziałam jej bardzo długo. Ale trzeba dmuchać na zimne i zakładać, że ktoś może się pod nią podszywać. Być może ma kłopoty. Zrób jak mówię — dodała jeszcze. Lady Ais ukłoniła się i wycofała, przywołała do siebie dwóch gwardzistów i ruszyła w stronę pulchnej kobiety. Mieszczanka pożegnała się z królową głębokim ukłonem, wcześniej została poinformowana, że jeden ze skrybów będzie przychodził do jej dziatwy raz w tygodniu, by nauczyć dzieci czytać i pisać.

Ais, gwardziści i kobieta ruszyli na dziedziniec. Pulchna mieszczanka od razu wypatrzyła w tłumie młodą elfkę. Ais, ubrana w suknię koloru indygo ze srebrnymi haftami, z włosami upiętymi w ciasny kok wyglądała bardzo elegancko, z resztą jak zawsze. Biła od niej aura przepełniona pewnością siebie. Ais właśnie taka była, twardo stąpała po ziemi i przepełniała ją pewność siebie.
- Panienka Ilirinleath? - spytała spokojnie.
- Pójdzie panienka z nami do zamku, zapraszamy na posiłek, ale pod pewnymi warunkami. Musi panienka oddać całą broń, jaką posiada i pozwolić założyć sobie bransoletę dezaktywującą magię. Królowa przyjmie panienkę po zakończeniu wszystkich audiencji. Czy zgadza się panienka na takie warunki?
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

        Ilirinleath pozostawało jedynie oczekiwanie i niewielka nadzieja, że jej pomysł przyniesie jakiekolwiek rezultaty. Szansa na to od początku była niewielka, a im dłużej elfka nad tym rozmyślała, tym do głowy przychodziło jej więcej możliwości, dla których Niara miałaby nie zareagować na przekazaną od niej wiadomość. Pomijając te najbardziej oczywiste, sugerujące, iż królowa mogła jej nie pamiętać, być zbyt zmęczoną lub zajętą, albo ze względów bezpieczeństwa odwlekać spotkanie w czasie, jednocześnie zlecając weryfikację jej tożsamości, istniały też bardziej prozaiczne przesłanki, przez które anielica mogła w ognie nie ujrzeć listu. Jeśli na przykład Niara przyjęła rysunki i odłożyła je na półkę bez przeglądania ich zawartości? Albo pulchna kobieta na widok monarchini nagle straciła język w gardle, z wrażenia nie będąc w stanie wydukać z siebie ni słowa, a o tym, że w ogóle nie przekazała rysunków, zorientuje się długo po wyjściu z sali audiencyjnej?
        Wszystkie te rozważania w żaden sposób nie poprawiały nastroju Ilirinleath, pchając strażniczkę do poszukiwania coraz to bardziej radyklanych rozwiązań, takich jak na przykład wdrapania się na mury Żelaznej Twierdzy i zaskoczenia Niary w jej własnych komnatach. Nawet jeśli ściany zamku wyglądały na wilgotne i śliskie, upadek z nich wydawał się wielce prawdopodobny, a jeżeli zostałaby na takiej próbie przyłapana, miałaby równie duże problemy, jak lecąc w przepaść, alternatywą było poddanie się i rezygnacja ze spotkania, a taka opcja na razie nie wchodziła w grę. Ilia czuła, że jeśli zbyt łatwo sobie odpuści, będzie żałowała swojej decyzji przynajmniej przez kilka najbliższych miesięcy. Fakt, że przybyła do Rododendroni tak późno, a nie zaraz po tym, jak Niara została królową czy zaszła w ciążę, elfka poczuwała sobie za wielki wstyd. Miała nadzieję, że prezent dla dziecka chociaż trochę zamaże ten nietakt.
        Łuczniczka była przekonana, że musi istnieć jakiś sposób nawiązania kontaktu z królową, a w chwili, gdy o tym pomyślała, owo rozwiązanie samo stanęło przed nią, materializując się w postaci chłodnej, stanowczej, nieprzejednanej kobiety, stojącej na czele komitetu powitalnego przysłanego przez Niare. Lady Ais każdym swoim gestem, spojrzeniem, mimiką twarzy czy tonem głosu, jasno sugerowała, kto tutaj trzyma wszystko twardą ręką. Ilia miała wrażenie, że ta kobieta czyta jej w myślach, a pierwszą rzeczą, jaką tam dojrzała, są plany włamania się do królewskich komnat. W wyobraźni elfki, swoja postawą Mistrzyni Dyplomacji ucieleśniała wszystkie te procedury i rozporządzenia, z którymi od kilku godzin bezskutecznie starała się mierzyć. Żelazna Twierdza musiała mieć Żelazną Zarządzającą. Ilirinleath od razu zrozumiała, że z tą kobietą nie powinna dyskutować, a jedynie spełniać jej polecenia. O jakimkolwiek luźno rzuconym żarcie w ogóle nie było mowy.
        - To ja – odpowiedziała najkrócej, jak tylko mogła, nie chcąc być posądzoną o marnowanie czasu tak ważnej persony. Nadzwyczajne środki bezpieczeństwa panujące w twierdzy nieco ją zaskoczyły, chociaż w jakiś sposób pasowały do rozdętej administracji. Dziewczyna z przerażeniem zaczęła się zastanawiać gdzie przeszukiwano takich jak pani Buwrill, chcąc się przekonać czy w swoim chlebie, kobieta nie przemyciła igły lub innego niebezpiecznego narzędzia. A może to dzień audiencji sprawiał, że wszystko tu stawało na głowie?
        - Pójdę z wami – kontynuowała łuczniczka, gdy zadano jej cały szereg pytań i pouczeń. – Broń nakazano mi zdać jeszcze przy zewnętrznych murach. Nie posiadam też żadnej magii, którą mogłabym wyrządzić komuś krzywdę, ale jak trzeba, to trzeba.
        Ilirinleath wyciągnęła przed siebie ręce w geście, iż zgadza się na założenie magicznych kajdan. Nieco zaniepokoiła się faktem, iż zamiast bezpośrednio do Niary, zaprowadzono ją do jednego z pokoi i kazano czekać. Nie wiedziała gdzie jest, ani jak długo ma trwać ten stan. Wcześniej w gospodzie zwanej „Przytulnym Zakątkiem” zdołała wypocząć, najeść się i odświeżyć, więc teraz nie miała żadnych potrzeb w tym zakresie, co z kolei sprawiało, iż ofiarowany jej nadmiar czasu musiała wypełnić sobie w inny sposób. Na przykład podziwiając wystrój wnętrza, a dokładniej rzecz ujmując, wpatrując się w olbrzymie lustro stojące w jednym z narożników.
        - A ty się dziwisz, że nie chcą cię wpuścić – ironicznie podsumowała Ilirinleath. Prosty skórzany strój podróżny z całą pewnością nie był odpowiedni na salony. Poza tym włosy elfki krzyczały o szczotkę. Elfka nie była pewna czy pozwolono jej w pełni korzystać z dobrodziejstw ofiarowanej komnaty i czy w związku z tym może bez skrępowania przeszukiwać zawartość szuflad, schowków i regałów, za to nie miała cienia wątpliwości, że jak ma się tak olbrzymie lustro, to gdzieś tu musi znajdować się cały arsenał rekwizytów do pielęgnacji urody. – I czemu się wahasz? Przecież robisz to, by nie wystraszyć królowej. W końcu to szczytny cel. Niarze niepotrzebne teraz silne emocje. – Uspokoiwszy sumienia, Ilia zabrała się za poszukiwanie szczotki i całej reszty tego, co strojne damy używają, by poprawić swą aparycję.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Ais była osobą bardzo konkretną i nieustępliwą. Musiała taka być i jako Mistrzyni Dyplomacji i jako szpieg. Oficjalnie zarządzała zamkiem, zajmowała się sprawami jego i poddanych w nim mieszkających. Jednych darzyła większą sympatią, innych mniejszą, ale dla wszystkich była chyba równie surowa. W głębi duszy Ais nie była zła, była dobrym człowiekiem, ale od dziecka wychowywano ją w sztywnej etykiecie, nauczyła się więc nie okazywać emocji. Poza tym nieoficjalnie podległa jej cała masa szpiegów z zamku i poza zamkiem. No może szpieg to duże słowo, ale jednak. Wiedziała wszystko i o wszystkich. A co się zaś tyczyło jasnowłosej elfki... zamierzała przy pomocy jednej z jej zaufanych służek wypytać pulchną kobietę, która przybyła do królowej o całą tą Ilirinleath. Nie było możliwości, by nic nie wiedziała o elfce. Ais doskonale znajdowała się w swojej roli. Była stanowcza i pewnie większości wydawała się dosyć chłodna, ale ona po prostu nie pozwalała sobie na nadmierne emocje. Między innymi dlatego nie chciała sformalizować swojego w związku z siostrzeńcem króla. Byli kochankami, długo utrzymywali to w tajemnicy. Ais nikomu się tym nie chwaliła, to było jej prywatne życie, ale z czasem jej kochanek zrobił się wylewny. Chciał brać z nią ślub, mieć dzieci, założyć rodzinę, ale Ais nie było to potrzebne do szczęścia. Jej wystarczyła namiastka uczuć. Nic poza tym. Przerwała ten romans, choć siostrzenic króla nadal o nią zabiega i to otwarcie. Choć Ais jest od niego dużo starsza. On człowiek, ona elfka — Ais uważa, że to nie może się udać na dłuższą metę.

Tak czy inaczej, ona i gwardziści doprowadzili Ilię do komnaty. Ais zostawiła ją samą, ale pod drzwiami zostawiła straż, ostrożności nigdy za wiele. Nie mogła przecież zostawić obcej kobiety w zamku. Owszem, na jej nadgarstku widniała bransoleta dezaktywująca magię, ale to było za mało by mieć pewność, że nic się nie stanie.

Komnata, do której zaprowadzono elfkę, była prześliczna. Zupełnie nie przypominała zewnętrznej, surowej twierdzy. Ściany były tu pokryte gładkim tynkiem, a u samej góry zdobione bogatą sztukaterią. Sama sztukateria była biała, ale ściany pomalowano na kolorowo. W tej naprzeciw drzwi widniał rząd wysokich okien, a wszystkie ściany pomalowano na śliczny, lekki, lawendowy kolor. Białe okna przykrywały cieniutkie, tiulowe firanki, a po bokach wisiały, grube, aksamitne zasłony w ciemnofioletowym kolorze. Mniej więcej na środku pokoju stała duża sofa obita fiołkowym aksamitem i cztery podobne jej fotele. Na jednej ze ścian stał rząd oszklonych regałów, a w nim książki obite w piękną, cienką skórę. Po drugiej stronie stała biała szafa i dwie komody, na których ustawiono wazony z kwiatami. W jednym z rogów natomiast znajdowało się wielkie lustro w złotej ramie. Wyglądało na to, że komnata ta była salonikiem, w którym przyjmowano gości.

Nagle do wielkich drzwi ze złotą klamką ktoś zapukał. Nie czekał jednak na odpowiedź, a odrzwia uchyliły się delikatnie. Stały w nich dwie służki. Jasnowłose, młodziutkie, z warkoczami na plecach.
- Dzień dobry — przywitała się jedna z nich z uśmiechem i weszła do pokoju. Druga, równie życzliwie przywitała się i po chwili obie stały już w komnacie. Pierwsza miała w dłoniach wiklinowy kosz, a druga naręcze ubrań.
- Przysyła nas lady Ais — wyjaśniła pierwsza.
- Jestem Josette, a to moja siostra Natalie — przedstawiły się.
- Mamy dla panienki wszystko, co może być potrzebne.
Natalie weszła w głąb komnaty i szybko znalazła się przy sofie. Zaczęła rozkładać na niej ubrania. Pierwsze były eleganckie, wąskie, granatowe spodnie i aksamitna tunika w kolorze indygo, a do tego ozdobny, złoty pasek, a także wysokie, skórzane buty. Dalej rozłożyła bardzo skromną, ciemnozieloną suknię z lekkimi srebrnymi haftami. Potem położyła znacznie bogatszą suknię z gorsetem w kolorze błękitnego nieba, zdobioną złotą nicią. Na stoliku, który znajdował się przed sofą Josette postawiła wiklinowy kosz.
- Mamy szczotki, pachnidła, ozdoby do włosów, pończochy i ciżemki, wszystko, co sobie panienka zażyczy. Zajmiemy się panienką, jeśli panienka oczywiście pozwoli. Lady Ais zasugerowała, że powinnyśmy przygotować panienkę na spotkanie z królową. Ale może panienka wybrać bardziej nieformalny strój — wskazała na spodnie leżące na kanapie.
- Więc czego panienka sobie życzy? - spytała Josette z uśmiechem.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

        Zaskoczona nagłym pojawieniem się służby, Ilirinleath błyskawicznie zamknęła jedną z przeszukiwanych szuflad i odwróciła się w stronę swoich gości, nerwowym uśmiechem maskując własne zakłopotanie. W myślach skarciła się za naiwność. Oczywistym było, że ta cała lady Ais nie pozostawi sprawy nowoprzybyłej elfki samej sobie. Do tej pory wierzono jej na słowo, nawet nie zadając sobie trudu, aby przeszukać łuczniczkę, gdy ta zapewniła, iż nie posiada innej broni, niż ta oddana przy zamkowej bramie. Za to przyniesione kreacje jasno pokazywały, że Mistrzynie Dyplomacji potrafi działać równie skutecznie, co subtelnie.
        - Dziękuję, chociaż właściwie niczego mi nie potrzeba – odpowiedziała Ilia, przyglądając się siostrom. Nie przywykła do tego, by ktokolwiek jej usługiwał, przez co nie bardzo wiedziała, jak powinna zachować się w danej sytuacji. Była przekonana, że obie dziewczyny lada moment opuszczą komnatę, jednak one ani drgnęły, wyraźnie wyczekując jakiejś instrukcji albo spodziewając się ze strony elfki określonego działania. W głowie Ilii od razu pojawiła się cyniczna myśl, że przecież potrafi ubrać się sama, wiec nie rozumie, czemu te dwie wciąż tu stoją, tak jakby uważały, że jest inaczej? Poirytowana łuczniczka nie mogła wyzbyć się własnej podejrzliwości. Przez chwilę w pomieszczeniu zapanowała krępująca cisza. Ilirinleath widząc, że gra na przeczekanie niewiele daje, spróbowała innej taktyki.
        - Czy wiecie może, kiedy królowa będzie mogła się ze mną zobaczyć? – spytała elfka. – Dostała moją wiadomość? A te audiencje, ile czasu trwają zazwyczaj?
        Dopiero po chwili do Ilii dotarło, że dwie jasnowłose panny cały czas spoglądają na przyniesione przez siebie rzeczy. Elfka nie miała innego wyjścia. Gdy tylko przekroczyła próg Żelaznej Twierdzy okazało się, że wewnątrz trzeba grać według zamkowych reguł. W przeciwnym razie, gdzie nie spojrzysz, wszędzie rzucą ci kłody pod nogi, aż w końcu przysypią cię nimi całą. Na szczęście dano jej odrobinę swobody i możliwość decydowania przynajmniej o tym, jak będzie wyglądać, stając przed obliczem królowej.
        - W porządku, wezmę tę – zdecydowała Ilirinleath sięgając po skromniejszą z dwójki zaprezentowanych jej sukien. W tej falbaniastej wyglądałaby jak zaplatana w zasłonę, a chodziłaby pewnie niczym kaczka, tymczasem ciemnozielony kolor od razu przypadł jej do gustu, przywołując wspomnienia z miejsca, gdzie się wychowała. Ilia potrafiła dostrzegać piękno w rzeczach najprostszych. Po chwili zastanowienia, elfka sięgnęła również po buty z pierwszego zestawu. Wyglądały nie tylko na eleganckie, ale również na wygodne i solidne, co jest niezwykle ważne dla kogoś, kto dużo podróżuje. Zwłaszcza pieszo. Kto wie, być może pozwolą zatrzymać je na dłużej.
        Josette i Natalie nie okazały odrobiny skrępowania nawet wówczas gdy Ilirinleath zaczęła się przed nimi przebierać, ściągając z siebie swoją skórzaną zbroję. Najwyraźniej takie właśnie były zwyczaje służby. Ilia wyraźnym gestem zasugerowała, że nie chce w tym celu żadnej pomocy, jednak okazało się, że w czasie gdy ona przeciskała głowę przez suknię, jej stare rzeczy zdążyły wylądować w koszu na pranie. Najwyraźniej dla obu dziewcząt to, co nie było jednoznacznie zabronione, okazało się dopuszczalne.
        - Zostawcie mi chociaż pasek i kaletkę. Mam tam nasiona Drzewa Opiekuna. Jedno z nich chciałabym posadzić razem z Niarą. Po to, aby czuwało nad jej dzieckiem – oznajmiła łuczniczka, nie przejmując się zbytnio faktem, iż szeroki pas z grubą klamrą nie specjalnie pasuje do delikatnej sukni. Najważniejsze, że tak było praktycznie. Poza tym i tak zrobiła wiele by przypodobać się tutejszym zwyczajom.
        Na szczęście tym razem dziewczyny ustąpiły. Wdzięczna przynajmniej za taki gest, Ilirinleath uznała, że sama również może nieco odpuścić ze swojego uporu.
        - Niech będzie. Jeśli chodzi o moje włosy, oddaję się w wasze ręce. Mam tylko nadzieję, że nie przyniosłyście z sobą bali z wodą? - zażartowała strażniczka z Adrionu, zajmując miejsce na jednym z foteli. Teraz gdy nerwy przestały wreszcie ściskać jej żołądek, mogła pozwolić sobie na spokojniejszą rozmowę. – Jak się czuje nasza królowa? To będzie chłopiec czy dziewczynka?
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Podobnie jak w przypadku Illi, tak i Ivo został uderzony milionem wniosków i podań, a czas wcale nie działał na jego korzyść. Patrząc na niemożliwie długą kolejkę petentów, cisnął papierami o ziemię i zdenerwowany podeptał je. Musiał się tam dostać. Co prawda mógł zwyczajnie poczekać na Illię, która zapewne ominęła całą biurokrację, ze względu na osobiste relacje z królową, ale ciekawość i niecierpliwość wygrały starcie. Może jeśli powołam się na Illię...
- Muszę zobaczyć się z królową. — Kowal podszedł do jednego ze strażników przy wrotach do komnaty głównej. - To sprawa życia i śmierci!
- Proszę wypełnić dokumenty i stanąć w kolejce.
- Nie rozumie pan, ja naprawdę muszę porozmawiać z królową!
- Jak wszyscy tutaj zebrani. Proszę wypełnić dokumenty i ustawić się w kolejce.
- Nie rozumie mnie pan, ja znam przyjaciółkę królowej i... - Ivo nie skończył, gdyż twarz strażnika momentalnie zmieniła wyraz w kpiąco-sarkastyczny uśmieszek

— Ach! To zmienia postać rzeczy, przyjaciele przyjaciół królowej mogą wypełnić te same papiery i stanąć w dokładnie tej samej kolejce co reszta ludu! - Strażnik pchnął Ivo w pierś. Zrobił to na tyle mocno, że chłopak przewrócił się na posadzkę, ku uciesze gawiedzi. Upokorzony kipiał ze złości i niewiele myśląc, skoczył do śmiejącego się gwardzisty. Nie trzeba tu myśliciela, żeby wiedzieć, jak zła była to decyzja. Może i prawy sierpowy dosięgnął jego szczęki, ale chwilę później chłopak na powrót leżał na ziemi, tym razem zakuty w kajdany i z kilkoma nowymi sińcami.
- Zabrać tego śmiecia! Do lochu z nim! - zakomenderował strażnik, masując obolałą twarz.
- Nie! Nie możecie! Ja muszę zobaczyć królową! Przepraszam... - Miotał się w uścisku wartowników.
- Nie bój się, zobaczysz. Na rozprawie! - warknął jeden z nich.

****

Po raz drugi, odkąd wyruszył z Illią w tę dość szaloną podróż, siedział skrępowany w lochach. Ostatnim razem nie skończyło się to za dobrze dla jego oprawców, ale tym razem było inaczej. Tym razem miał do czynienia z relatywnie dobrymi, chociaż może trochę zbyt narwanymi ludźmi. Bądź co bądź to Ivo uderzył tego strażnika, nawet jeśli był to wynik upokorzenia. Chłopak miał tylko nadzieję, że Pierwszy nie postanowi się nagle obudzić. Od czasu przybycia do Rododendroni siedział wyjątkowo cicho i jego pobudka w tak krytycznej sytuacji mogłaby być... krytyczna.
- Trzeba było czekać Illię... - sapnął. Szczęśliwym zrządzeniem losu, wartownik pilnujący więźniów był również jednym z tych, którzy wcześniej eskortowali elfkę do pałacu, na osobiste życzenie królowej. Otworzył małe drzwiczki, przez które podawano więźniom posiłki.
- Ej, narwańcu! Powtórz to imię.
- Eh? Illia?
- Tak, skąd je znasz?
- Ja... podróżowałem z nią. Mieliśmy spotkać się z królową i...
- Dobra, dobra, zamknij się. Jeśli kłamiesz, to srogo tego pożałujesz. — Zatrzasnął drzwiczki i oddalił się szybkim krokiem.
Cała sytuacja była dość dziwna. Czyżby Illia również została aresztowana? A może już spotkała się z królową, wyjaśniła sytuację i teraz była bardziej sławna, niż zapewne tego chciała? Mógł jedynie snuć teorie. Wszystko i tak miało się zaraz wyjaśnić.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

W Żelaznej Twierdzy panowała surowa etykieta. Tak już było na zamkach, trzeba było się do niej dostosować i nie było innego wyboru. Niara zrobiła to bardzo płynnie. Początkowo ubieranie, czesanie, kąpiele, wszystko było krępujące, ale w końcu przywykła, że o gram prywatności trzeba się bardzo starać. Nawet z mężem musiała się zachowywać odpowiednio, Chyba, że zostawali sami w komnacie. Po tylu miesiącach w zamku czasem zapominała się i nawet na osobności trzymała się sztywnych reguł. Czasem Ellador sam ją upominał. Ale cóż, nie była teraz uzdrowicielką z małej chatki, tylko królową wielkiego państwa. Mogła się tu zamęczyć, albo przystosować. Wybrała to drugie. Z resztą zawsze potrafiła się przystosować do warunków panujących wokoło.

***
- Och panienko, to bywa różnie - odezwała się Josette w stronę elfki.
- Zwykle audiencję trwają do wczesnego popołudnia. Królowa nie może się przemęczać.
- A czuje się już dobrze - wtrąciła się Natalie.
- Na początku było gorzej, ale teraz jest w porządku. Królowa jest aktywna na tyle na ile może sobie na to pozwolić. Mimo błogosławionego stanu nie porzuciła wszystkich obowiązków.
- Ale co my tam wiemy - tym razem odezwała się druga z sióstr.
- Królowa ma swoje dwórki, to one się nią opiekują. My widzimy ją co najwyżej na korytarzu, a i tak nie za bardzo wolno nam podnosić wzroku. Jesteśmy zwykłymi służkami, nic ponadto - wyjaśniła. Kiedy Ilia usiadła na fotelu Josette przystąpiła do rozczesywania jej jasnych włosów. Uznała, że nie ma sensu upinać ich w ciasny i elegancki kok. Elfka chyba by sobie tego nie życzyła. Zaplotła więc jej włosy w warkocz, który przyozdobiła u nasady delikatnym, srebrnym grzebieniem z niewielkim motylem. Nie chciała przesadzać, bo elfka wyglądała raczej na prostą i uczciwą.
- Nikt nie wie czy królowa urodzi chłopca, czy dziewczynkę. Podobno wie tylko sama ona i król, plotka głosi, że potrafi za pomocą magii wyczuć takie rzeczy. Nawet Alaja, nasza królewska medyczka nie wie. Ale to tylko takie plotki. Nawet jeśli Alaja by wiedziała, to jestem pewna, że i tak zatrzymałby to dla siebie.

Po tym jak Josette i Natalie zakończyły przygotowania Ilii do spotkania z królową przez chwilę zostały w komnacie i rozmawiały z elfką o różnych sprawach dworu. W końcu jednak opuściły pokój i zostawiły Ilię samą. Na szczęście audiencję tego dnia nie trwały tak długo. Niara oczywiście przyjęła wszystkich, którzy przybyli i dopuszczono ich do spotkania. Na szczęście rozmowy z poddanymi były tego dnia krótkie i zwięzłe. Niara nie mogła się jednak doczekać spotkania z przyjaciółką, o ile ta Ilia o której jej powiedziano właśnie nią była. Królowa nie miała takiej pewności, jedynym sposobem by to sprawdzić było spotkanie z podróżniczką. Po za kończonych spotkaniach udała się do komnaty, w której miała czekać na nią kobieta.

Drzwi do pokoju otwarły się i do środka weszło dwóch gwardzistów. Stanęli po obu stronach drzwi w zupełnym milczeniu. Zaraz za nimi weszła królowa. Ubrana w aksamitną, czerwoną suknię ze złotymi zdobieniami. Nie przebrała się, nie odpoczęła, nie zjadła obiadu, po prostu zjawiła się zaraz po audiencjach. Za nią do pokoju wkroczyły jej zaufane dwórki Anna i Elena, a za nimi kolejna straż. Ilia stała po drugiej stronie komnaty, ale Niara od razu ją poznała. To była jej, tak dawno niewidziana, przyjaciółka. Uśmiechnęła się serdecznie do kobiety i przeszła przez pokój, by móc przywitać się z dziewczyną.
- Ilia! - ucieszyła się - Jak miło cię widzieć! - rzekła podchodząc do elfki. Otwarła ramiona i przytuliła ją serdecznie na tyle, na ile pozwalał jej okrągły, ciążowy brzuch.
- Co tu robisz? Tak daleko od Adrionu? Czy coś się stało? - spytała od razu. W tym momencie do pokoju wkroczył jeszcze jeden strażnik. Podszedł do Anny i szepnął jej coś na ucho, a potem odszedł. Anna od razu wiedziała co ma robić.
- Pani... - odezwała się w stronę anielicy kłaniając się lekko, gdy Niara odwróciła się w jej stronę.
- Tak? - spytała królowa.
- Czy mogę podejść? - spytała dziewczyna, a królowa tylko siknęła głową. Anna podeszła więc i powiedziała Niarze coś po cichu. Królowa zrobiła zaskoczoną minę.
- Podróżujesz z kimś jeszcze? - anielica zwróciła się w stronę jasnowłosej elfki.
- Podobno na dziedzińcu wybuchła jakaś awantura, a jej prowodyr powołuje się na ciebie. Czy to prawda? Wiesz coś na ten temat? - spytała spokojnie.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

        Gdy obie służące opuściły komnatę, Ilirinleath z zaciekawieniem spojrzała w lustro, przyglądając się efektowi pracy Josette i Natalie. Musiała przyznać, że jej włosy dawno już nie prezentowały się tak dobrze. Ubiór zresztą też. Elfka nagle zdała sobie sprawę, iż powinna była podziękować dziewczynom, jednak na to było już za późno. Co gorsze, nawet ta fantastyczna kreacja, nie była w stanie rozwiać wątpliwości łuczniczki odnośnie czekającej ją audiencji. Krótki pobyt w Żelaznej Twierdzy uzmysłowił Ilii jak wielką wagę przywiązuje się to do etykiety i odpowiedniego zachowania. Pod tym względem nie pozostawiano sobie nawet marginesu błędu, a o jakiejkolwiek spontaniczności nie mogło być mowy. Elfka podejrzewała, że gdy tylko spróbuje ruszyć w kierunku królowej i wyciągnie ramiona by uściskać przyjaciółkę, niemal natychmiast zostanie sprowadzona do poziomu podłogi i obezwładniona przez któregoś z gwardzistów. Zresztą nie miała pewności czy Niara byłaby gotowa na taką bliskość. Nie wiedziały się od lat, co siłą rzeczy musiało zbudować miedzy nimi jakiś dystans.
        Ilia doszła do wniosku, że wobec tego zamiast rzucać się przyjaciółce na szyję, bardziej stosowny będzie elegancki ukłon. Takie dworskie dygnięcie. Z lekko ugiętym kolanem, spuszczonym wzrokiem i szeroko rozłożonymi rękoma. Mając przed sobą wielkie zwierciadło, elfka zaczęła ćwiczyć powitalną symbolikę. Po kilku próbach zaczęła zastanawiać się czy przy ukłonie nie powinna trzymać w dłoniach rąbka swojej sukni i delikatnie unieść go ku górze. A może lepsze byłoby wojskowe skinienie głowy w męskim stylu?
        Odgłos otwieranych drzwi przerwał te rozważania. Ilirinleath natychmiast się wyprostowała, nie chcąc zostać przyłapaną na prowadzonych próbach. W napięciu wyczekiwała na to co ma się teraz wydarzyć. Widok strażników nieco zbij ją z tropu. Nie spodziewała się aż tak oficjalnej wizyty. Za to gdy tylko w progu komnaty pojawiła się królowa Rododendroni, wszystkie wcześniejsze wątpliwości przestały mieć znaczenia. Uśmiechnięta twarz Niary sprawiła iż w sercu elfki zrobiło się cieplej. Ilia miała wrażenie jakby ona i anielica widziały się wczoraj. Rzecz jasna Niara wyglądała teraz nico inaczej, nie tylko za sprawą ciąży i otaczającego ją majestatu, ale przede wszystkim w skutek bijącego od niej optymizmu i pogody ducha. Na twarzy królowej nie było śladu wcześniejszych trosk i trudów dotychczasowego życia. Elfka cieszyła się z tej zmiany.
        - Wyglądasz cudownie. A Adrion również ma się świetnie. Od wieków panuje tam spokój i jestem przekonana, że tak też będzie przez następne tysiąc lat. – Zapewniła łuczniczka. – Jedynie jego obywatele wciąż mają problem z właściwym postrzeganiem czasu. Tak bardzo cię przepraszam. Powinnam zjawić się tu znacznie wcześniej i pogratulować ci twojego szczęścia. – Ilirinleath odwzajemniła uścisk, przynajmniej przez chwile nie myśląc o ewentualnych konsekwencjach.
        - Myślisz że mogę go dotknąć? – Wyszeptała do uszu przyjaciółki mając na myśli brzuch królowej. Na tym etapie ciąży ruchy dziecka na powinny być już wyczuwalne, a elfka chętnie poznała by malca, nawet w ten pośredni sposób.
        Niestety powitalną scenę szybko zakłóciły wieści jakie przyniósł kolejny strażnik wchodzący do pokoju. Ilia nie dowierzała własnym uszom. Ivo tutaj? Jak to możliwe. Przecież prosiła go by został w gospodzie i dał jej czas na rozeznanie sytuacji. Zresztą po tym jak przypadkowo przyuważyła go w objęciach kochanki, raczej nie spodziewała się aby w najbliższym czasie chłopak planował jakąkolwiek podróż, dłuższą niż pod sypialniany kredens i stojący na nim kieliszek wina. I czemu na leśne licho, kowal musiał wywoływać w pałacu awantury?
        Elfka pomyślała że gorzej być już nie mogło, gdy nagle do jej umysłu dotarło, co się stanie gdy jej towarzysz straci panowanie nad sobą. Prawdziwa katastrofa wisiała w powietrzu. Musiała ostrzec Niarę już teraz.
        - W drodze tutaj spotkałam młodego kowala, który zdecydował się wyruszyć razem ze mną. – Odpowiedziała łuczniczka – Ale gdy dotarliśmy do miasta Ivo postanowił zatrzymać się w gospodzie. Nie miałam pojęcia że zechce pojawić się w zamku. Przepraszam za zamieszanie. Ale… ale… Niaro powinnaś ostrzec swoich strażników. On nie potrafi panować nad sobą, a gdy wpada w gniew robi straszne rzeczy. Pozwól proszę, to może spróbuje go stąd wyprowadzić. Czasem udaje mi się przemówić mu do rozsądku. Obiecuję że później ci wszystko wyjaśnię.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Minęło może 10 minut, kiedy tym razem otworzyły się całe drzwi do celi chłopaka, a w środku pojawiło się dwóch strażników. Kiwnęli na Ivo, by ten szedł za nimi. W odróżnieniu od wielu innych gwardzistów, jakich Ivo spotkał, ci dwaj byli nader profesjonalni. Nie odzywali się ani słowem, nie szarpali więźnia, po prostu szli równo, jeden przed i jeden za kowalem. Poprowadzili go do niewielkiej i skromnej ale wciąż ładnej sali, w której stała ława i cztery krzesła. Prostym gestem nakazano chłopakowi usiąść na jednym z krzeseł.
- O co chodzi? Czemu tu jestem? Będziecie mnie przesłuchiwać? - Ivo aż głośno przełknął ślinę na wspomnienie przesłuchań w świątynnym lochu. Nie chciał zrobić krzywdy niewinnym ludziom, albo co gorsza samej królowej. - Powie mi ktoś co się dzieje?
- Za chwilę porozmawiasz z Jaśnie Panią, do tego czasu bądź cicho - odparł spokojnie gwardzista, nawet nie patrząc na więźnia.
Królowa? Do mnie? Chyba Illi rzeczywiście udało się do niej dotrzeć. Tylko co teraz? Przyjdą obie? Jeśli królowa mnie nie straci, to zapewne zrobi to Illia. Trzeba było tu nie przychodzić. Niech to szlag! Ciekawe jaka jest ta Niara? W sumie za wiele o niej nie słyszałem, poza tym, że spodziewa się dziecka...DZIECKO...na młot mistrza Bawrena, jeśli skrzywdzę dziecko królowej to nawet sam demon mnie nie uratuje.... Ku wyraźnej uldze chłopaka, Pierwszy wciąż pozostawał uśpiony i nie zapowiadało szybkiej pobudki. Mam nadzieję, że Illia przekona królową, żeby nie wtrącała mnie do locha...w ogóle to skąd elfia strażniczka z lasu zna królową? Może sama jest z jakiegoś szlacheckiego rodu...czy elfy mają szlacheckie rody? Może Illia jest jakąś hrab... Nie skończył myśli, gdyż usłyszał jakieś zamieszanie za drzwiami.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

To wszystko było bardzo dziwne. Pojawienie się Ilii i tego kowala. Co oni mieli ze sobą wspólnego? I dlaczego ów kowal zjawił się na zamku? Jaką sprawę miał mężczyzna by żądać widzenia z królową. Niara nie miała pojęcia. Musiał jednka wywołać niezłe zamieszanie, że wpuszczono go do środka. Na pytanie przyjaciółki, czy może dotknąć jej brzucha Niara skinęła głową. Oczywiście, że mogła go dotknąć, była bardzo bliska jej sercu i królowa nie wiedziała w tym nic złego. Niestety tą piękną scenę przerwało pojawienie straży.

W tym czasie do komnaty, w której siedział Ivo wszedł mężczyzna. Był stary, miał długa, siwą brodę i siwego, sumiastego wąsa. Jego półdługie włosy jakby splatały się z brodą. Jego twarz zdobiły zmarszczki. Miał na sobie szatę w morskim kolorze przewiązaną czerwonym pasem ze złotymi frędzlami na końcach. W dłoniach trzymał drewniane pudełko. Bez słowa przeszedł przez komnatę i położył szkatułę na stole. Zdjął zawieszony na szyi klucz i otworzył nim pudło. W środku znajdowała się metalowa obroża.
- Nie wyrywaj się - burknął starzec. Nie był zbyt miły, raczej szorstki i oschły.
- Inaczej nie zobaczysz się z królową. Nie można od tak sobie ładować się do zamku. Jakiekolwiek moce posiadasz ta obroża je stłumi. I nie mówię tu tylko o magii, ale o wszystkim co drzemie w twoim ciele. Jeśli znasz mowę zwierząt, to przestaniesz je rozumieć, a jeśli jesteś demonem, lub piekielnym na wierzch wyjdzie twoja prawdziwa postać - wyjaśnił starzec. W tym momencie do komnaty weszło czworo strażników.
- Oni cię przypilnują, albo zabiją, jeśli zajdzie taka konieczność - stary czarodziej nie przebierał w słowach, mówił wprost i bez ogródek.
- Nie wierć się - uprzedził podchodząc do mężczyzny z obrożą. Ivo nie był chętny do współpracy. Dwoje strażników podeszło do niego i przytrzymało za ramiona, a czarodziej założył mu na szyję metalową obrożę. Wyciągnął z kieszeni drugi klucz i zamknął nim obręcz, potem odsunął się i spojrzał na kowala. Nie przemienił się - to znaczy nie był piekielnym. Dwójka strażników odsunęła się.
- Przynajmniej wiemy, że już nie jesteś groźny - rzekł starzec i dosunął się. Razem ze strażnikami cofnęli się i stanęli przy drzwiach oczekując nadejścia królowej.

Niara nie zastanawiała się długo.
- Jeżeli twój przyjaciel ma jakieś moce, które mogłyby zagrażać komukolwiek, to bądź pewna, już je zneutralizowano. Wszyscy obcy są tutaj pieczętowani, żeby nie mogli używać swoich mocy. To nie Adrion kochana, w Rododendronii nie jest tak prosto jak tam. Tutaj każdy kto para się magią, czy ma jakieś moce musi zostać zarejestrowany. A obcy zawsze są izolowani od swoich zdolności specjalnych. Nic się nie stanie - wyjaśniła spokojnie.
- Chodźmy do twojego przyjaciela - oświadczyła i ruchem ręki wskazała drzwi, choć sama ruszyła przodem, wyprzedzili ją rzecz jasna strażnicy, którzy ją eskortowali. Tuż za królową szła Ilia, a cała świta z Anną na czela była kilka kroków za nimi. Komnata, w której zamknięto Ivo była dość daleko. Musieli przejść kilka korytarzy by do niej dotrzeć, ale w końcu znaleźli się pod odpowiednimi drzwiami. Strażnicy otworzyli je i królowa weszła do środka.
- Witaj - rzekła poważnie.
- Podobno chciałeś widzieć się z królową, oto jestem.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

        Ilia podążała za Niarą z ciekawością lustrując liczną świtę jaka towarzyszyła królowej. Zastanawiała się, czy oni zawsze przemieszczaj się w tak pokaźnym orszaku? Miała wrażenie, że odkąd spotkała się z przyjaciółką, nieustannie ktoś im asystuje, nadzoruje, pomaga, ochrania i tak dalej. Rzecz jasna elfka nie miała złudzeń co do tego, iż pozycja monarchini poza licznymi obowiązkami, pociąga za sobą również pewne niedogodności, ale zdecydowanie upierała się przy stwierdzeniu, że strażnicy anielicy mogliby być bardziej dyskretni. Biedna Niara musiała cierpieć z powodu braku czasu przeznaczanego wyłącznie dla samej siebie. Na przykład takiego w którym pozwolono by jej posiedzieć w ogrodzie, poczytać czy rozmyślać, bez konieczności nieustannego ocierania się o swoich doradców.
        Strażniczka zdała też sobie sprawę jak bardzo denerwuje się czekającym ich spotkaniem. Ivo był nieprzewidywalny, a ona w dalszym ciągu nie miała pojęcia co takiego sprawiło że chłopak zjawił się w Twierdzy i domagał widzenia z samą królową? Inni na jego miejscu musieli przebijać się przez zatwardziałą biurokratyczną machinę, gdy tymczasem jemu miało wystarczyć zrobienie awantury? W ogóle dlaczego kowal naciskał na spotkanie z Niarą, a nie z nią? Przecież mieli plan którego powinni się trzymać? Poza tym Ilirinleath była niemal pewna że Ivo palnie coś głupiego, czym obrazi królową, a w konsekwencji cała wina spadnie na nią. Być może źle zrobiła przyznając się do znajomości z chłopakiem? Niestety elfka nie miała już szansy by w jakikolwiek sposób uprzedzić przyjaciółkę odnośnie tego, czego ta może się spodziewać. Pozostawało jej zatem przybrać poważną minę i udawać że jest się obojętną na rewelacje kowala, tak aby w razie czego móc zdystansować się od jego wypowiedzi. Zapewnienia królowej o zachowaniu odpowiednich środków bezpieczeństwa, tylko w niewielkim stopniu uspokoiły elfkę. Za to w żaden sposób nie zagłuszały jej poczucia winy. Być może gdyby precyzyjniej spróbowała wyjaśnić naturę przemiany młodzieńca, zamiast ograniczać się do samej obroży, identycznej z tą jaką ona obecnie miała na sobie, straż królewska zdecydowałaby się na podjęcie dodatkowych kroków zapobiegawczych. Ilia żałowała że nie ma przy sobie żadnej broni, z pomocą której mogłaby ewentualnie wesprzeć gwardzistów. Zdecydowała, że w ostateczności po prostu spróbuje pociągnąć Niarę w kierunku wyjścia i zabarykaduje drzwi.
        Przekonana iż ma właściwy plan, strażniczka przekroczyła próg komnaty zaraz za Niarą, dyskretnie zerkając przez ramię królowej w stronę Ivo. Jej precyzyjnie opracowana strategia posypała się w drobne, gdy tylko wzrok Ilii skrzyżował się z spojrzeniem kowala. W jednej chwili wszystkie racjonalne rozważania zastały wypchnięte przez wspomnienie wydarzeń jakie rozegrały się w karczmie i sytuacji w której elfka przyłapała swojego towarzysza na miłosnych igraszkach z córką gospodarza. Dziewczyna miała wrażenia jakby cały czas stała w tamtym miejscu, wpatrując się w sylwetki kochanków i chłonąc ich uniesione głosy. Jej umysł działał w zaskakujący sposób. Była przekonana że wchodząc do piwnicy, zerknęła w niewłaściwym kierunku tylko przez moment. Raz, góra dwa razy. Nie powinna była pamiętać wszystkiego z tak drobnymi szczegółami. W ogóle nie powinna była pamiętać niczego z tego co tam się wydarzyło, a jeśli nawet to ważniejsze rzeczy powinny wymazać takie wspomnienia z jej głowy. Na twarzy Ilirinleath momentalnie pojawił się rumieniec zażenowania gdy uświadomiła sobie, że w obrazach jakie podsuwa jej wyobraźnia, ona sama zajmowała miejsce Ofelii.
        Gdyby nie świadomość że za swoimi plecami ma dwójkę strażników, elfka od razu wybiegłaby z komnaty, a tak mogła jedynie schować się za królową i mieć nadzieje że przyjaciółka nie dojrzy czerwieni na jej policzkach. Liczyła tez na to iż z względu na stan Niary, nie będzie to długie spotkanie, jako że z każdą sekundą coraz bardziej dokuczały jej liczne skurcze w żołądku. Biorąc głęboki wdech, Ilia spróbowała skupić się na tłumaczeniach kowala, chociaż dźwięk jego głosu w żaden sposób jej nie pomagał. Elfka mogła być wdzięczna za to że ją i Niarę oddzielały od Ivo złowrogie halabardy strażników, ponieważ pełna targających nią sprzeczności nie mogła się zdecydować czy ruszyć w kierunku chłopaka z zamiarem pocałowania jego szelmowskich ust, czy też nakopać draniowi na tyłek, za to iż w ogóle zdecydował się tu przyjść, że nigdy jej nie słucha, że przybłąkał się do jej wyprawy, prześladuje ją w myślach i w ogóle za sam fakt istnienia.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

W momencie nałożenia obroży Ivo poczuł...coś. Nie wiedział jak to opisać, wiedział natomiast że nie spodobało się to Pierwszemu, który począł jakby szczypać chłopaka w...duszę? Umysł? Nie teraz...proszę, nie teraz. Mimo że królowa niewątpliwie dysponowała potężną mocą, Ivo nie do końca wierzył w stu procentową skuteczność obroży. Na całe szczęście Pierwszy nie domagał się wypuszczenia, być może tylko drażnił chłopaka. Nagle drzwi rozwarły się, a w progu pojawiła się sama Królowa Niara wraz ze swą dworską świtą. Ivo momentalnie pochylił się, omal nie uderzając czołem o stół.
Podobno chciałeś widzieć się z królową, oto jestem - jej głos zdawał się być surowy, ale jednocześnie kojący.
Najjaśniejsza Pani, ja...ja...błagam o wybaczenie...ja… - historie o miłosnych podbojach wśród arystokracji co prawda nie były wyssane z palca (w większości), jednak osobistości pokroju królowej jeszcze nigdy osobiście nie spotkał. Młodzieniec starał się sformułować pełne zdanie, jąkając się przy tym nerwowo. Podniósł wzrok, mając nadzieję ujrzeć łagodny wzrok władczyni, ale spotkał tylko formalną powagę i obojętny chłód. Nie można było tego samego powiedzieć o Illi. Ivo nie myślał nawet, że dziewczyna się tutaj pojawi. Wystarczył jeden rzut okiem na jej piękną twarz, oblaną rumieńcami, żeby cała pewność siebie i gładkość osoby na powrót zagościła w kowalu.
Najjaśniejsza Pani, jestem Ivo z Grydanii, czeladnik na naukach u mistrza kowala Bawrena. Pokornie błagam o wybaczenie, w holu zamkowym emocje wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem i uderzyłem jednego z gwardzistów, choć co prawda pchnął mnie na ziemię.Powodem mojego przybycia w Twe progi, o najjaśniejsza, jest problem natury nadprzyrodzonej. Wszystko zaczęło się kiedy Illia przybyła do kuźni, w której pomagałem wioskowemu kowalowi. Przyniosła jakiś medalion i szukała kogoś, kto mógłby ów ozdobę naprawić. Z powodu pewnych spięć z mieszkańcami wioski musieliśmy się jednak szybko przenieść i za cel obraliśmy Rapsodię. Podczas naszego pobytu w mieście zaczepił mnie pewien starzec. Opowiedział mi skróconą wersję legendy o druidycznym klanie Płonących Jeleni, a potem stwierdził że jestem wcieleniem Pierwszego Druida. Od tamtego momentu zaczęły dziać się rzeczy straszne. W wyniku serii niefortunnych zdarzeń zostałem pojmany oraz torturowany, a z opresji wyciągnął mnie ów Pierwszy. Wygląda na to, że w stanach bliskich śmierci, albo w razie zagrożenia życia duch przejmuje nade mną kontrolę i morduje wszystkich, których napotka na swojej drodze. Starałem się go kontrolować, ale jestem na to za słaby, nie potrafię. Przez pewien czas udawało mi się go odrzucać, musiałem się jednak skupiać wtedy na... - zatrzymał się w pół zdania. “Na pupie Illi” raczej nie jest wyrażeniem, które wypadałoby wypowiedzieć przy królowej. No i samej Illi. - ...na innych rzeczach, ale w krytycznych sytuacjach i to zawodziło. W trakcie naszej dalszej wędrówki trafiliśmy do krasnoluda imieniem...Ada...Aga...Agavunvild, który to podjął się zdjęcia tego przekleństwa, jednak po opuszczeniu jego świątyni Pierwszy i tak się obudził. Od naszego przybycia do Rododendronii duch jakby się nie odzywał, chociaż...nie chcę budzić żadnej paniki i wierzę, że Jaśnie Pani posiada odpowiednie sposoby na to, ale...po założeniu tej obroży duch zaczął być trochę nerwowy. Zdaję sobie sprawę, że oczekujesz dziecka, o najjaśniejsza, ale pokornie błagam o pomoc w pozbyciu się tego potwora, jaki we mnie siedzi - wypowiadając ostatnie słowa, Ivo znowu pochylił się do przodu, kłaniając się na tyle na ile stół pozwalał.
Uśmiechnął się do siebie. Illia musi odchodzić od zmysłów. Najpierw awantura, teraz jego skrócona historia podróży. Celowo pomijał większość związanych z medalionem wydarzeń. Nie wiedział ile i czy cokolwiek dziewczyna opowiedziała królowej. Wyprostował się i oczekiwał na odpowiedź Niary, przechodząc wzrokiem z królowej na rumieniącą się elfkę i z powrotem.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Niara bardzo rzadko bywała sama ze sobą. Gdy siedziała w ogrodzie zawsze miała przy sobie dwórki, a w oddali stali jej strażnicy. Większość poselstw przyjmowała również z asystą. Tylko w prywatnych komnatach czasem miała okazje na samotność. Choć zwykle i tak towarzyszyła jej któraś z dwórek, chyba, że królowa wyraźnie ją odesłała. Czasem czytała książki leząc w łożu w ciągu dnia, ale tylko wtedy, gdy ciąża dawała jej się we znaki i musiała bezwzględnie odpoczywać. Od reguły był jeden wyjątek. Towarzystwo króla zapewniało jej spokój. Uważano bowiem, że król jest najodpowiedniejszym i najwyższym strażnikiem swojej żony. Z nim mogła przebywać sam na sam i robiła to tak często jak to było możliwe. Większość królewskich małżeństwa miała dwa osobne pokoje, jeden dla męża, drugi dla żony. I tak też było w tym przypadku. Niara miała kilka swoich prywatnych komnat. Sypialnię, salonik, łaźnię i jeszcze kilka pomniejszych pokoi. Król natomiast dysponował swoją prywatną sypialnią i resztą komnat pałacowych. Różnica jednak polegała na tym, że Niara bardzo rzadko sypiała w swojej sypialni. Nawet w ciąży król chciał mieć ją blisko siebie i najczęściej dzielili ze sobą łoże w jego komnacie. Oczywiście w dzień królowa kładła się do swojego łóżka i tam odpoczywała, ale w nocy wracała do króla.

Ale wracając do rzeczy obecnych. W komnacie do której weszli siedział mężczyzna. Młody, dość przystojny, choć jego ubranie było mocno sfatygowane, zapewne przez strażników. Niara patrzyła na niego wzrokiem pełnym powagi. Była na wskroś dobra, pełna miłości, czułości i troski o wszystkich, jednak trudy bycia królową nauczyły ją pewnej powściągliwości. Nie rzucała się już z pomocą do każdej napotkanej istoty. Teraz była władczynią i nie mogła tego robić. Poza tym, co ważniejsze, była przy nadziei i jej zachowanie, to co czyniła wpływało także na dziecko. Musiała uważać.

- Drogi Ivo - zaczęła patrząc na chłopaka spokojnie - chciałabym Ci pomóc, ale nie przyszedłeś do odpowiedniej osoby. Jestem królową tego kraju, nie mogę zajmować się wypędzaniem duchów z każdej istoty. Poza tym nie znam magii ducha, nie potrafię wypędzić z ciebie tego co w tobie drzemie. Jedyne co mogę zrobić to odesłać cię od kogoś, kto to potrafi. Jestem przekonana, że to co opowiedziałeś nam przed chwilą ma sens, ale wydaje mi się, że wydarzenia, jakie miały miejsce streściłeś nam w bardzo krótkiej opowieści. Nie jestem w stanie w tej chwili powiedzieć, który z moich magów będzie mógł ci pomóc, lecz twierdza dysponuje całym oddziałem czarodziejów władających różnymi arkanami. Pomogę ci, ale odsyłając do kogoś, kto zna się na dziedzinie duchów. Musisz jednak zrozumieć, że nie można tak po prostu wpadać do pałacu prosząc o audiencję z królową. Gdyby był tu mój mąż zostałbyś odesłany. Może jednak masz więcej szczęścia niż ci się wydaje - mówiła bardzo rzeczowo, a jej głos wydawał się niesamowicie opanowany. Nie podeszła jednak do kowala, cały czas dzieliło ich dobrych kilka metrów, a po jej bokach stali strażnicy, zdolni interweniować w każdej chwili.

- Xandorze - królowa zwróciła się do brodatego czarodzieja, który stał niedaleko, tego samego, który założył Ivo obrożę.
- Zdejmijcie mu to - rozkazała, choć ton jej głosu wskazywał bardziej na prośbę.
- Mojej przyjaciółce także, to nie będzie już potrzebne.
Stary czarodziej spojrzał z zaniepokojeniem na królową, ale nie zgłosił sprzeciwu. Podszedł do kowala i zdjął z niego metalowy przedmiot, a potem schował go do szkatuły. Następnie mijając strażników i kłaniając się królowe niepewnie podszedł do elfki. Bez słowa wyciągnął z kieszeni magiczny klucz i jej również zdjął metal. Cofając się pochylił się do przodu oddając w ten sposób honory królowej. Po czym wycofał się do najbliższej ściany.

- Zabierzesz naszego gościa Xandorze i pomożesz mu zdjąć czar, jeśli wam się to nie uda, wtedy przyjdź do mnie - oznajmiła, a potem lekko odwróciła się do Ilii.
- Ilio, chcesz coś powiedzieć swojemu przyjacielowi? - spytała delikatniej niż można się było tego spodziewać. Nie wiedziała nic o uczuciach przyjaciółki, ani o uczuciach kowala. Zapytała z grzeczności, wiedziała bowiem, że znów przyjdzie im się rozstać. Ivo musiał zostać odeskortowany do garnizonu magów, tutaj nie byli mu w stanie pomóc.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

        Ilirinleath słuchała wyjaśnień kowala, czując że z każdym kolejnym wypowiedzianym przez Ivo zdaniem krew odpływa jej z twarzy. Elfka nie miała wielkiego rozeznania jak chodzi o zwyczaje panujące na dworze, etykietę i zasady postępowania w czasie audiencji u królowej, podejrzewała jednak, że chłopak plecie głupoty, pogrążając nie tylko siebie ale również ją. Łuczniczka starała sobie przełożyć obecną sytuację na swój rodzinny Adrion. Wyobrażała sobie co by było, gdyby ktoś zupełnie obcy domagał się udostępnienia mu sekretnej wiedzy z Wielkiej Biblioteki w leśnym Królestwie? Prawdopodobnie bez względu na to jak piękną formą ów osobnik przedstawił by swoją prośbę i tak zostałaby ona odebrana jako niczym nie uzasadnione żądanie, a natręta natychmiast by przepędzono. Problem Ivo polegał na tym, iż nawet nie był on obywatelem Rododendronii, co stawiało go na końcu kolejki tych, w stosunku do których Niara miała jakiekolwiek obowiązki. Poza tym wcześniejszą awanturą chłopak na pewno sobie nie pomógł, a i samą prośbę mógł przestawić lepiej nie koncentrując się w niej na swojej osobie. W uszach Ilii brzmiało to mniej więcej tal „pomóż mi to przestanę zabijać”. Właśnie dlatego elfka chciała sama podjęć się mediacji.
        Jedyny plus tej całej przemowy był taki, iż kowal całą odpowiedzialność wziął na siebie, ani słowem nie wspominając o tym iż to Ilia zaproponowała pomoc Niary. Łuczniczka odetchnęła z ulgą. Nie musiała się tłumaczyć. Rzecz jasna była gotowa protestować. Po pierwsze jedynie zasugerowała możliwość że jej przyjaciółka może ich wesprzeć, a na pewno nie zrobiłaby tego wiedząc że Niara oczekuje narodzin dziecka, a po drugie chciała wszystko przeprowadzić znacznie bardziej dyskretnie i taktownie. To Ivo był tym który wszystko zepsuł. A przynajmniej jej zdaniem zepsuł wszystko, ponieważ chwilę później okazało się ze chłopak dostał to czego oczekiwał.
        Królowa okazała się nad wyraz łaskawa i wyrozumiała. Prawdopodobnie niewiele osób w komnacie rozumiało dlaczego chciała pomóc młodemu rzemieślnikowi. W każdym razie nikt nie zamierzał podważać tej decyzji, a Ilia z kolei nie miała wątpliwości że w Twierdzy znajdzie się ktoś kto rozwiąże problem istoty nękającej ciało kowala. Być może nie przepędzą tak zwanego Pierwszego, posyłając go na samo dno Otchłani, ale mogliby nauczyć Ivo kontrolować siebie oraz panować nad demonem, w przypadku gdyby ten spróbował zawładnąć ciałem chłopaka.
        Oczywiście nie oznaczało to wcale że elfka nie miała żadnych wątpliwości. Wręcz przeciwnie, miała ich dziesiątki. Interesowało ją czy czekające Ivo badanie będzie bezpieczne? Na czym będzie polegać? Co stanie się z duchem? Czy po wszystkim kowal będzie funkcjonował normalnie? Może wymażą mu pamięć? W ogóle czy cały ten zabieg będzie bolesny? Ile potrwa? Czy rzeczywiście chłopak musi być całkowicie izolowany? A może wywiozą go gdzieś daleko, to znaczy zabiorą od niej?
Eflka pytająco spojrzała na królową gdy uwalniano ją z pieczęci. Sama nie stanowiła zagrożenia. Z swoją mocą mogła co najwyżej uzdrowić kogoś kto sobie tego nie życzył. Ale Ivo? Przecież on w każdej chwili mógł wybuchnąć. Wywołana do odpowiedzi łuczniczka była gotowa wykrzyczeć wszystkie nurtujące ją pytania, jednak zamiast tego ograniczyła się do krótkiego stwierdzenia.
        - Zaufaj Niarze. Jeśli ona mówi że ci pomoże, to gwarantują iż tak właśnie będzie. Wiem że poprzednim razem gdy oferowano nam pomoc w tej sprawie, nie zakończyło się to dobrze, ale tym razem czuję że wszystko skończy się dobrze. W końcu zajmować będzie się tobą grono czcigodnych magów, a nie jakiś krasnoludzki szarlatan. No i … odwiedzę cię gdy już będzie po wszystkim. Znaczy się jak tylko mi pozwolą. – Zakończyła Ilia.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

W trakcie wypowiedzi królowej chłopak był istną karuzelą emocjonalną. Najpierw stwierdzenie, że ta nie potrafi mu pomóc. Potem odbicie w stronę nadwornych magów, śledzone zaraz zruganiem za zuchwałość. To prawda, Ivo miał ogromne szczęście. Zresztą nie pierwszy raz dostał to czego chciał, dzięki swojemu niebywałemu szczęściu. Ba! Nie pierwszy raz przeżył dzięki swojemu niebywałemu szczęściu.

Kiedy mężczyzna sięgnął do obroży Ivo, ten delikatnie zadrżał. Obawiał się, że Pierwszy momentalnie zawładnie jego ciałem i rozpocznie swój morderczy taniec. Nic takiego się jednak nie stało. Mało tego, irytujące szczypanie ze strony ducha również ustało, jakby ten chciał się odwdzięczyć. Kowal pogładził gardło i odchrząknął. Na słowa Illi uśmiechnął się szeroko i puścił jej oko. Miał ochotę ją również przytulić, ale w ostatniej chwili powstrzymał się. Nie wiedział jak odbiorą to inni. Na odchodne rzucił tylko swoim zwyczajowym tonem: “Tylko mnie nie zostaw” i ruszył za Xandorem.

Czarodziej w towarzystwie dwóch strażników wyprowadził Ivo z zamku i przecinając dziedziniec weszli do znacznie mniejszego, ale dużo ciekawszego budynku. Garnizon magów, chociaż bardziej pasowało do niego określenie “komnata tajemnic” był całkiem sporym zabudowaniem z zewnątrz podobnym stylistycznie do samego pałacu. W środku natomiast nie przypominał on niczego, co wcześniej dane było chłopakowi widzieć. Korytarze oświetlone były magicznymi błyskami, czy też kulami światła unoszącymi się w powietrzu. Poza blaskiem biło od nich również przyjemne, wręcz kojące ciepło. Prosty chłopak, wychowany na wsi nie mógł się napatrzeć, a kiedy odruchowo spojrzał w górę omal nie przyklęknął. Tam gdzie powinien znajdować się sufit unosiło się milion błyszczących punkcików wkomponowanych w granatowe sklepienie. Nieświadomie chłopak przystanął, tak że strażnik idący za nim wpadł na chłopaka
- Przepraszam, ale…- zająknął się młodzian.
- Robi wrażenie, co? Za każdym razem - odparł strażnik, niby tonem profesjonalnym, a jednak nieco przyjacielskim.
- Iluzja - Xandor machnął ręką i sufit wrócił na swoje miejsce, żeby za chwilę na powrót zmienić się w nieboskłon, tym razem jasny, błękitny. - Przyjemniejsza dla oka niż martwe cegły.
Po krótkim spacerze korytarzami garnizonu stanęli w końcu przed drzwiami. Zwykłymi, najzwyklejszymi drzwiami z drewna.
- Poczekaj w środku. Za chwilę przyjdzie do ciebie mój pomocnik z odzieniem zmiennym - odparł czarodziej i nie czekając na reakcję Ivo zawrócił na pięcie, żeby zaraz zniknąć za rogiem.
Pomieszczenie było skromne ale wyglądało jak zwyczajny pokój. Ivo odetchnął z ulgą, miał dość lochów i więzień. Usiadł na krześle i wciągnął głośno powietrze nosem. Próbował się rozluźnić, ale napięcie w jakim był trzymany było zbyt wielkie. Co oni chcą z nim zrobić? Czy wypędzą Pierwszego na zawsze? Co ważniejsze, czy Ivo na pewno chciał się pozbyć nieproszonego towarzysza. Bądź co bądź wielokrotnie go uratował, nawet jeśli robił to w sposób brutalny. Czy mógłby nad nim zapanować? Taka moc! Tyle możliwości! Mógłby pomagać miejscowym, a w kuźni pracowałby za pięciu. Ha! typowy Ivo. Nawet posiadając nadludzkie zdolności jego uwaga skupiała się na kuźni.
Jego rozmyślania przerwało nadejście zapowiedzianego pomocnika. Ów jegomość był mniej więcej w wieku Ivo, aczkolwiek nosił się jak starszy, dojrzały mężczyzna. Wyciągnął przed siebie złożoną w kostkę, białą szatę.
- Włóż to - odczekawszy kilka sekund nakazał Ivo iść za nim. - Zanim przystąpimy do działania, mistrz Einhart zada ci kilka pytań.
Ręką wskazał kolejne drzwi, które prowadziły do pomieszczenie podobnego do tego, w którym czekał kowal. Na środku stał drewniany stół, a po jego obu stronach dwa krzesła. na blacie leżał rozwinięty pergamin, pióro i kałamarz. Na jednym z krzeseł siedział starszy mężczyzna z długą siwą brodą, odziany w granatową szatę. Iście książkowy czarodziej.
- Witaj chłopcze. Nazywam się Remus Einhart. Specjalizuję się w magii związanej z duchami, duszami etcetera etcetera. Zadam ci szereg pytań, na które oczekuję szczerej i treściwej odpowiedzi. Skup się, gdyż od tego może zależeć twoje życie, z tego co się dowiedziałem.
Wywiad wyglądał podobnie jak ten prowadzony wcześniej przez krasnoludzkiego oszusta. Pytania była jednak bardziej treściwe, dokładniejsze, a starzec drążył każdą odpowiedź, aż nie uzyskał zadowalającej ilości informacji.
- Muszę przyznać, że jestem nawet zaskoczony. Słyszałem o Płonących Jeleniach, chociaż uważałem to raczej za ciekawostkę, niźli przydatną informację. Pozwól, że zaczerpnę trochę wiedzy z naszego księgozbioru. Idarze, przynieś mi proszę “Zapomniane plemiona Alaranii” - na pytający wzrok Ivo czarodziej uśmiechnął się tylko - Drogi Ivo, mamy księgi na każdy temat. To królewskie zbiory.
Pomocnik nazwany Idarem wrócił nad wyraz szybko, niosąc pod pachą grube tomiszcze oprawione w podniszczoną już skórę. Delikatnie ułożył ją przed Einhartem i otworzył na zaznaczonej zawczasu stronie.
- Pozwoliłem sobie przewertować ją po drodze.
- Dziękuję ci bardzo. Ah! Płonące Jelenie. Ciekawe swoją drogą, kto wymyśla te nazwy. Druidyczny klan, zamieszkujący północną część Alaranii. Jak to druidzi, żyjący w zgodzie z naturą, czczący jej siły i opiekujący się okolicznymi lasami. Znani byli z dobroci serca i szczerej chęci niesienia pomocy, jak to druidzi. Tu jest napisane, że ostatniego Płonącego widziano kilka dekad temu. - skierował wzrok na chłopaka i zmrużył oczy. - Nie bardzo pasujesz mi do opisu, ale czy to możliwe...taaak, to bardzo prawdopodobne. Ta sytuacja w lochach tego Bractwa. Możliwe, że jednak częściowo zdążyli zrobić to, co mieli w planach, cokolwiek to było. Wcześniej potrafiłem sterować, nie to za dużo powiedziane...komunikować się ze zwierzętami. Muzyką również wpłynąłeś na ludzi. Po sytuacji w lochach zmieniłeś się w krwiożerczą bestię, która na domiar złego próbuje cię wygryźć z własnego ciała. Być może to było planem nekromantów. Mnie z kolei wydaje się, że możemy ci pomóc. Pomóc oczyścić Pierwszego. Bądź co bądź, jako mistrz sztuk magicznych, oraz uczony byłbym bardziej niż szczęśliwy, mogąc przywrócić do życia niemal wymarły ród druidyczny. Ostateczna decyzja jednak należy do ciebie. Chcesz się pozbyć jegomościa, czy zapanować nad nim. Wchłonąć go i stać się jednością.
- Jak bardzo zmieniłoby to moje życie? Jestem tylko uczniem kowala i wolałbym nim pozostać.
- Nie wiem. Nie mogę ci niczego obiecać. Nie wydaje mi się, że z dnia na dzień musiałbyś zapuścić białą brodę i zamieszkać w lesie, ale czy wciąż byłbyś tym samym młodzianem co teraz? Tego nie wie nikt.

- Zgoda - odparł po krótkim namyśle. - Chcę zachować Pierwszego. Nie jestem wykształcony, ale od zawsze wiedziałem, że druid jest dobry. Poza tym, to co zrobiłem temu dzikowi...i strażnikom...to było magiczne, chcę tak móc robić.
- Zatem postanowione. Chodźmy przygotować rytuał. Idarze, powiadom proszę resztę zgromadzenia o oczyszczeniu, a ty Ivo chodź ze mną.
Einhart zachowywał się, jakby przeprowadzał taki rytuał codziennie, ale mina Idara mówiła wszystko. Nie było to raczej stałym punktem w rozkładzie dnia nadwornych magów.

Przygotowania polegały głównie na malowaniu dziwnych znaków na kamiennej posadzce oraz na ciele Ivo. Wszystko to wyglądało tak podobnie do wydarzeń z krasnoludzkiej świątyni, że przez chwilę chłopak zastanawiał się, czy jest ponownie oszukiwany. To nadworni magowie, raczej wiedzą co robią Nakazano mu położyć się na łożu, a jego kończyny przypięto grubymi pasami. Nałożono mu również knebel z drewnianego kołka
- Uwierz mi, będziesz tego potrzebował - odrzekł Idar, po czym odsunął się poza wyrysowany okrąg
Do środka natomiast weszło pięciu mężczyzn, wśród których znajdował się Einhart oraz Xandor. Stanęli w okręgu i rozpostarli ręce na boki. Z ich palców wystrzeliły błękitne iskierki, które po chwili zmieniły się w jeden ciąg wyładowań elektrycznych. Rytuał się zaczął. Czarodzieje mruczeli coś niezrozumiale, a z każdą wypowiedzianą mantrą iskry były coraz silniejsze. Nagle ciałem Ivo targnęły spazmy. Chłopak wgryzł się w drewniany knebel, jęcząc i krzycząc. Na wierzch powyłaziły wszystkie żyły, które teraz mieniły się na czerwono. Ból jaki przeszywał jego ciało był niewyobrażalny.
- Wzywamy cię, Pierwszy z Pierwszych! Wzywamy cię Płonący Jeleniu!
Oczy Ivo zaszły mgłą, a z jego ust wydobywał się czerwony dym, który uformował się w bliżej nieokreśloną istotę.
- Głupcy! Co wy robicie!? - głos istoty był szorstki i niejako przerażający. - Myślicie, że się mnie pozbędziecie!? Ha!
Demon zawirował i wypuścił z siebie dymną mackę, która z impetem uderzyła w jednego z magów. Na szczęście ci pomyśleli o zabezpieczeniu, gdyż mag jedynie zachwiał się, a lwią część ciosu przyjęła magiczna bariera.
- Przepadnij wstrętna kreaturo! Wypędzamy cię z ciała tego chłopaka!
W odpowiedzi demon wystrzelił ponownie z podobnym skutkiem. Widać było jednak, że z każdym kolejnym uderzeniem bariera słabła. Rytuał ciągną się już drugą godzinę, która upływała na nieustającej walce z demoniczną istotą. Obie strony powoli traciły siły, aż Einhart ponownie zakrzyknął
- Przybądź Pierwszy! Ten którego zwali Kay Niin Dooral! Przybądź i odzyskaj swego następcę!
O dziwo inkantacje Einharta przyniosły skutek. Demon jakby walczył ze sobą, miotając się na wszystkie strony i rozmywając, aż pozostało po nim błękitne światełko, unoszące się nad spokojnym już ciałem kowala.
Zablokowany

Wróć do „Żelazna Twierdza”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości