Lawendowy Dwór[Lawendowy Dwór]Do trzech razy sztuka.

Lawendowy Dwór położony zaledwie kilka godzin jazdy wierzchem od samej stolicy. Jego właścicielem jest Lord Tristan an Anlagorth. Posiadłoś otrzymał on w prezencie ślubnym do króla i królowej. Obecnie lord zamieszkuje go lord wraz z dziećmi synem Elowenem i córeczką Prim.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Ja mało pamiętam jak jechaliśmy z tatą, ale wiem, że było fajnie, jak w książkach. Jechaliśmy i jechaliśmy i jechaliśmy i widzieliśmy różne rzeczy - powiedział chłopiec. - Bo my nie jesteśmy stąd - dodał. Był już na tyle duży by rozumieć, że nie pochodził z Rododendronii. Wyjechali kilka lat temu, Elowen miał jakieś trzy, cztery lata i słabo pamiętał ojczyznę, ale wiedział, że kiedyś mieszkali daleko stąd.
- I nie pamiętam też skąd dokładnie przyjechaliśmy. Ale pamiętam, że jechaliśmy bardzo, bardzo długo. Ale nie mieliśmy aż takich przygód jak w książkach, ale było fajnie - rzekł spokojnie, powtarzając się, jak to dziecko, i może też z nutką pewnej nostalgii, która świadczyła o tęsknocie za przygodami jak z książek.
- Byłeś jeszcze mały, kiedy wyjechaliśmy, dlatego nie pamiętasz - wtrącił się Tristan.
- No taak... - powiedział przeciągle mały panicz. - Ale niektóre rzeczy pamiętam - dodał od razu.
- Tak? - zdziwił się ciemnowłosy - Co pamiętasz? - spytał.
- Jak spaliśmy na dworze.
Tristan uśmiechnął się. Wiele razy spali na zewnątrz, nie zawsze udawało się dotrzeć przed zmrokiem do jakiejś osady i wtedy rozbijali obóz gdzieś w lesie. Razem z Tristanem jechało wtedy dwóch najemnych przewodników i łowca, żeby w razie takich sytuacji był ktoś, kto upoluje jedzenie i rozbije obóz. Mieli ze sobą namioty, ale dla Elowena namiot był równoznaczny ze spaniem pod gołym niebem. Tristan nie był typowym szlachcicem. Był na wojnie i ona sprawiła, że właściwie nic nie było mu straszne. Widział takie rzeczy, że nie bał się snu pod chmurką.
- Spałem wtedy z tobą - rzekł chłopiec do ojca.
- Tak, spaliśmy na dworze i spałeś ze mną, dobrze pamiętasz - mówiąc przez większość czasu patrzył na syna, ale teraz odwrócił się w stronę swojej nowej towarzyszki.
- Kiedy jechaliśmy tu z Lirien nie zawsze udawało nam się dotrzeć do osady, dlatego spaliśmy w obozowisku. Głównie pod namiotami, ale zdarzało się też pod chmurką. Z mojego kraju droga jest bardzo długa, ale jak się okazało nasz Elowen zniósł tą podróż lepiej niż dorośli. Dla niego to była przygoda.
- Teraz też mógłbym gdzieś pojechać - wtrącił się chłopiec. - Ale czasem jeżdżę z tatą do miasta, to nie jest aż tak daleko. A mógłbym jechać dalej gdybym chciał. Tylko z tatą, bo sam jeszcze nie umiem jeździć. Tata mówi, że konie są jeszcze dla mnie za duże. Ale mam kucyka! - ucieszył się chłopiec. - Teodora. Jest taki brązowy, ale ma łaty takie jasne i grzywę. - Elowen wyraźnie się otworzył. Zwykle nie był gadułą przy obcych, ale Rael najwyraźniej uznał za swoją. Z Ais i Anastazją znał się już dość dobrze. Choć z tą pierwszą nie rozmawiał tak jak z niebianką. Ais była przyjazna, ale Elowen czuł do niej pewien dystans. Inaczej sprawa miała się z Aną i nianią, z nimi mieszkał więc siłą rzeczy także z nimi rozmawiał i zdążył się już w pewien sposób zaprzyjaźnić.
- Mogę pani pokazać - dodał lekko rozochocony.
- Ale już na pewno nie dzisiaj. Dziś jest już ciemno, ale może jutro - wtrącił się lord.
- Dziś już nie - jasnowłosy powtórzył jakby za ojcem.
- Ale nie martw się, jutro też jest dzień - dodał Tristan. Niania i Anastazją nie wtrącały się w tą uroczą rozmowę, ale obie miały na twarzach lekki uśmiech. Znały chłopca i wiedziały, że nieczęsto zdarza się, aby Elowen tak mocno wdawał się w rozmowy.
- A pani ma kucyka? Albo konia? - spytał chłopiec.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        - Tak, słyszałam, że pochodzicie z daleka! - zawtórowała Elowenowi Rael, zadowolona z tego, że chłopiec coraz chętniej jej o sobie opowiadał. Z tym większą przyjemnością słuchała jego historyjek, nie zważając na trochę kulejący sposób wysławiania się: przecież to było jeszcze dziecko, na dodatek w tym momencie dziecko rozentuzjazmowane, które mogło poopowiadać dorosłym o swoich przygodach, w takich sytuacjach nawet dojrzałym osobom zdarzało się powiedzieć coś nie tak. Nie upominała go i zauważyła, że nikt przy stole się do tego nie wyrywał - widać Elowen był wychowywany inaczej niż przeciętne dziecko arystokracji i nie wpajano mu od małego zasad dobrego wychowania. Był to zdecydowanie przyjemny widok, bo patrzyło się na chłopca, który miał okazję nacieszyć się dzieciństwem, a nie od razu przywdziewać maskę zgodną z jego pochodzeniem. Pewnie w przyszłości będzie za to wdzięczny ojcu…
        Panna Biennevanto wychyliła się z zainteresowaniem, gdy mowa była o spaniu na dworze. Podczas wyjaśnień Tristana patrzyła na niego z uwagą, podświadomie gładząc swój warkocz.
        - No tak, rozumiem - przytaknęła mu. - Dziecko śpiąc na dworze ekscytuje się, bo to coś nowego, a dorosły martwi się, by nie zmarzło… Ale to na pewno miłe wspomnienie dla was obu - zauważyła na koniec. Jej coś takiego się nie zdarzało, ojciec skrupulatnie planował podróż i nie pozwoliłby sobie na obozowanie w lesie. Obecność Rael w orszaku pewnie była jedną z głównych przyczyn, dla których się na to decydował i nie chodziło nawet o to, że mogłaby coś złapać podczas takiego noclegu w dziczy - troszczył się zapewne o jej bezpieczeństwo. Kto wie co lub kogo można spotkać w nocy w lesie…
        - Twój syn rośnie na małego poszukiwacza przygód - zauważyła Rael, zerkając z uśmiechem w stronę Tristana.
        I jak to w przypadku dzieci, temat szybko uległ zmianie - praktycznie w jednym zdaniu była mowa o podróżach, a w drugim nagle Elowen zaczął opowiadać o swoim kucyku. Rael uśmiechnęła się w tym momencie lekko, bo taki obrót spraw bardzo przypadł je do gustu. O zamiłowaniu syna Tristana do jazdy konnej już wiedziała, ale teraz miała okazję posłuchać o tym bardziej szczegółowo z ust samego zainteresowanego. Jak to dziecko, Elowena cechowała szczodrość i chęć do chwalenia się i dzielenia tym, co i jemu sprawiało radość - zaraz padła propozycja, by pójść poznać jego kucyka, którą jednak subtelnie skorygował Tristan.
        - Jutro z przyjemnością pójdę z tobą odwiedzić Teodora - zapewniła szczerze chłopca.
        - Nie mam swojego kucyka ani konia - odpowiedziała na pytanie, które pojawiło się chwilę później. Nie wnikała w to, że miała kuca kiedyś, gdy była jeszcze dzieckiem, liczyło się tu i teraz. - Z moim tatą podróżujemy powozem, ale czasami pozwala mi jechać obok wozu konno, z tym że to zawsze są pożyczone wierzchowce. Nie mam żadnych swoich pupili, za dużo jeździmy z miejsca na miejsce, ale w moim domu w Nandan-Ther było dużo zwierząt, mieliśmy na przykład pawie, które chodziły sobie po ogrodzie albo papugi w wielkiej wolierze. Ale widziałam, że u was też jest wiele zwierząt - zauważyła, dając chłopcu okazję, by sam się pochwalił swoimi czworonożnymi towarzyszami, bo najwyraźniej bardzo miał na to ochotę.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Rozmowa toczyła się wartko, a Elowen był bardzo otwarty, jak nigdy. Natomiast mała Prim siedziała na kolanach swojego ojca i powoli zaczynała marudzić. Zjadła już co miała zjeść i ewidentnie zaczęła robić się senna. W czasie gdy Tristan opiekował się córeczką, Mahiri miała czas zjeść kolację w spokoju. Anastazja i Ais też się już najadły i teraz tylko przysłuchiwały rozmowie. Zmęczona Prim przestała marudzić po dłuższej chwili i zaczęła przysypiać na ramieniu u Tristana.
- Chyba czas spać - wtrąciła się w rozmowę Mahiri widząc jak zmęczone dziecko zasypia w ramionach ojca.
- Nieee - powiedział przeciągle Elowen.
- Mahiri ma rację - rzekł Tristan. - Czas już do łóżek.
Elowen był wyraźnie niezadowolony z obrotu spraw.
- Nie chcę - powiedział.
- Wiem, że nie chcesz, nigdy nie chcesz, ale jest już późno - rzekł stanowczo, ale łagodnie lord. Elowen zrobił krzywą minę. W tym czasie Mahiri wstała i delikatnie wzięła na ręce półprzytomną dziewczynkę.
- Już czas spać - powtórzył się Tristan. Elowen zrozumiał, że nie ma negocjacji. Od stołu wstała również Anabella i ruszyła do chłopca.
- Chodź kochanie, czas się położyć.
Elowen był niezadowolony, ale grzecznie podziękował i wstał od stołu. Anabella chwyciła chłopca za rękę, pożegnała się, podziękowała za kolację i ruszyła do wyjścia. Podobnie uczyniła Prim. Ais również wstała i zwróciła się w stronę Rael.
- Odprowadzę cię do komnaty - rzekła.
- Nie trzeba - wtrącił się lord. - Któraś ze służek to zrobi - wyjaśnił.
- Nie, nie, Tristanie, ja sama z chęcią to zrobię - powiedziała Mistrzyni Dyplomacji dając do zrozumienia mężczyźnie, że chce zostać sam na sam z Rael. Tristan domyślił się, że zapewne chce z nią porozmawiać.
- Dobrze. W takim razie ja odprowadzę Anastazję.
- Och, ja sama trafię - rzekła starowinka, ale wiedziała, że Tristan i tak ją odprowadzi. Mężczyzna wstał od stołu. Pożegnał się z Rael pocałunkiem w dłoń, to samo czyniąc też wobec Ais i ruszył do niedowidzącej Anastazji.
- Chodźmy - rzekł opiekuńczo i pomógł staruszce wstać. Ta chwyciła go pod rękę. Tristan przepuścił przodem Ais i Rael, a potem jako ostatni opuścił jadalnie.

Ais szła wolnym krokiem szerokim korytarzem razem z Rael.
- I jak? - spytała wprost kiedy znalazły się same. - Co myślisz? O lordzie? O jego dzieciach? Jak się tutaj czujesz?
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael nawet nie zauważyła, gdy zrobiło się dość późno - przyjemnie jej się rozmawiało i czas leciał dzięki temu bardzo szybko. Może gdzieś po drodze zwróciła uwagę na zachowanie malutkiem Prim, ale nie wyrażała na głos swoich obserwacji, głęboko przekonana, że Tristan panuje nad sytuacją i jeśli na razie nie chciał kłaść małej spać, to się w to nie wtrącała. Przeczucie ją trochę myliło, bo to Mahiri zarządziła udanie się do łóżek, a lord jedynie przytaknął tej propozycji. Rael nie wtrącała się w negocjacje z Elowenem, jedynie przyglądała się im z podziwem, bo Tristan łagodnym acz stanowczym tonem bez problemu przekonał syna, by nie marudził i poszedł razem z opiekunką. Skoro więc wszyscy zaczęli wstawać od stołu, ona również wstała. Na propozycję, by wrócić razem z lady Ais, odpowiedział cichymi podziękowaniami i skinieniem głową i nawet wymiana słów z lordem nie dała jej do myślenia, że to może czemuś służyć - ot, po prostu chciała się z nią przejść, bo było po drodze.
        - Dobrej nocy, Tristanie, miłych snów - pożegnała się z lordem w drzwiach jadalni, a gdy wychodziły, obróciła się jeszcze krótko przez ramię by spojrzeć, jak mężczyzna oddalał się z Anastazją.

        Rael może odrobinę spodziewała się pytania Ais, ale i tak nie zdołała się na nie przygotować. Dlatego w pierwszej chwili jej odpowiedź ograniczyła się do delikatnego uśmiechu, który jednak wiele wyrażał - nie był szeroki i sztuczny, a raczej subtelny, jakby nie miała śmiałości przyznawać się do tego, co czuła. Zaraz zresztą spuściła wzrok, a gdy znów podniosła go na Ais, na twarzy miała swój typowy, uprzejmy wyraz.
        - Jest dobrze - powiedziała jak najogólniej. Mówiła cicho, by nikt postronny nie słyszał jej opinii. - Podoba mi się tu, mam dobre przeczucia. W posiadłości panuje bardzo przyjemna atmosfera, taka rodzinna, bez nadęcia czy robienia czegokolwiek na pokaz, tylko by zaimponować. A co do lorda Tristana zaś… To naprawdę godny zainteresowania mężczyzna. Jest bardzo uprzejmy i szarmancki, nie tylko względem równych sobie, ale również tych niżej postawionych w hierarchii, słabszych. Dobrze mi się z nim rozmawiało, miał wiele interesujących rzeczy do powiedzenia, ma trochę nietypowe poglądy na niektóre kwestie, ale nawet mi się to podoba. A jego dzieci są urocze, w ogóle razem we trójkę są tacy cudowni, tak przyjemnie się na nich patrzy, widać, że się kochają, a Tristan jest dobrym ojcem... Powiem szczerze, trochę obawiałam się czy dogadam się z Elowenem przez to jak zaczęła się nasza znajomość w ogrodzie, ale chyba teraz już jest w porządku… - oceniła, lecz po wznoszącej intonacji można było poznać, że nie da sobie za to głowy uciąć i jeśli Ais miała inne zdanie, mogła sprowadzić ją na ziemię. Widać było jednak, że z każdym kolejnym wypowiedzianym zdaniem rozkręcała się i mówiła coraz szczerzej, rezygnując ze zgodnej z etykietą powściągliwości.
        - Bardzo mi się tu podoba, ta rodzina jest wspaniała, tylko… chyba za wcześnie na wyrażanie absolutnych sądów - dokończyła, choć wcześniej chciała powiedzieć co innego, podzielić się z Ais swoimi wątpliwościami, czy aby na pewno będzie tu pasować i czy ją zaaprobują. Wstrzymała się, bo chyba mówienie o tym teraz byłoby zbyt pochopne. Może z czasem sama zmieni zdanie, w końcu minął raptem niecały dzień, a na dodatek mogła być zmęczona po podróży i przez te wszystkie emocje i przez to nie myślała racjonalnie.
        - Ais, ty znasz rodzinny język Tristana? - zapytała nagle, jakby właśnie w tym momencie coś przyszło jej do głowy.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Nie, nie znam lirieńskiego - odparła spokojnie Ais. - Z tego co wiem, to tylko Tristan go zna. Na razie nie uczył nawet dzieci. Elowen jest uczony we Wspólnej Mowie, choć Tristan wspominał, że być może zacznie przekazywać mu wiedzę o języku ojczystym. Z drugiej strony będzie to raczej trudne, gdyż nie zamierzają wracać do Lirien. To wiem na pewno. Tristan sam mówi, że jego miejsce jest teraz tutaj. Pisuje listy z rodziną, ale są one raczej formalne i powściągliwe. Wiem, że w Lirien nic go nie trzymało, ani rodzina, ani obowiązki. Po wojnie został oddalony do pracy z generałem, ale pełnił funkcję reprezentacyjne i zajmował się sprawami papierkowymi. Prawdę mówiąc tutaj zajmuje wyższą pozycję niż w swoich rodzinnym kraju. Udało mu się, to prawda. Miał szczęście i doświadczenie, a armia potrzebowała kogoś, kto zajmowałby się poważnymi sprawami. Obcokrajowiec nie może sobie wymarzyć wyższej pozycji w tym państwie. Jego przyjaźń z lordem Edgarem opłaciła się w każdym tego możliwym słowa znaczeniu.

Szły powoli korytarzami wspaniałego dworu. Było już ciemno, więc Ais po drodze zabrała świecę ze stolika. Nie spieszyła się, mimo mroku panującego wokoło. Powolutku wkroczyły na schody prowadzące na górę.
- Jestem zaskoczona zachowaniem Elowena - przyznała szczerze. - Jeszcze żadnej kobiety w tym domu nie zaakceptował w taki sposób. Mimo początków, przy kolacji zachowywał się zaskakująco otwarcie. Jestem szczerze zdumiona, bo zwykle nie jest rozmowny nawet przy mnie. Chyba w jakiś sposób go ośmieliłaś. Jest cię ciekawy, to widać. I to bardzo dobry znak, jeśli oczywiście zakładamy, że będziesz chciała tu zostać - dodała Ais.

- Tristan i jego rodzina nie tworzą zwyczajnej więzi. Nie mówię, że lord nie zna etykiety, bo byłaby to nieprawda, ale stara się w dworze stworzyć dom z prawdziwego zdarzenia, nie tylko udawaną więź. Co jest o tyle trudne, że jego rodzina raczej stosowała się do sztywnej etykiety, więc musi działać na wyczucie. Układa wszystko tak jak mu serce każe.

Ais nie żądała do Rael żadnych deklaracji, na to było zdecydowanie za wcześnie, po prostu chciała wiedzieć jak młoda niebianka zapatruje się na to co dziś zobaczyła. Póki co jej odpowiedzi wróżyły raczej dobrze. Było inaczej niż z Meredith, która zachowywała się jak wierzgająca klacz. Ais miała dobre przeczucia, ale nie była niczego pewna, po dwóch nieudanych próbach związania Tristana z kobietą, nie chciała kusić losu.

Dotarły w końcu pod drzwi pokoju Rael. Na stoliczku tuż przy nich stał duży świecznik. Ais zapaliła odpaliła świece od płomienia jej świecy, tak by Rael mogła wejść do pokoju z kandelabrem rozświetlającym mrok.

***
W tym samym czasie Tristan odprowadzał Anastazję do jej komnaty. Kobieta trzymała go pod rękę idąc powoli w półmroku. W wolnej ręce Tristan trzymał świecznik z trzema świecami, które rozświetlały im drogę.
- Wiesz, że umiem sama dotrzeć do swoich komnat - zaczepiła mężczyznę starowinka. - Powinieneś odprowadzać swoją damę.
- Ty jesteś moją damą - zażartował lord.
- Starą damą - odparła Anastazja podłapując żart.
- Wiesz, że wolę się upewnić, iż dotarłaś do siebie w spokoju. Jest ciemno, mogłabyś się potknąć i co wtedy?
- Nie powinieneś mnie tak traktować - powiedziała nagle Anastazja.
- Nie rozumiem... - rzekł Tristan zupełnie zmieszany.
- Byłam tylko zarządczynią majątku, nikim więcej, nie mam tytułu, jestem stara i położona w hierarchii równie nisko co zwykła służąca.
- Nie mów tak - przerwał jej mężczyzna. - Jesteś dla mnie jak matka, a dla moich dzieci jak babcia. Dałaś mi więcej miłości przez ten czas, który tu jestem, niż moja własna matka przez całe życie. Jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym. I nie obchodzi mnie status w hierarchii. Ja sam ustalam sobie własną hierarchię. Nie interesuje mnie co myślą inni. Kocham cię jak rodzinę i nie obchodzi mnie czy urodziłaś się służącą, czy księżną - rzekł spokojnie, ale stanowczo. Anastazja nie wiedziała co powiedzieć. Zatrzymała się przy drzwiach do jej komnaty i spojrzała na Tristana.
- Dziękuję ci, synku - rzekła głosem pełnym miłości. Zbliżyła się do mężczyzny, delikatnie chwyciła go za skronie, tak by pochylił głowę i ucałowała go w czoło.
- Śpij dobrze - dodała jeszcze. Tristan uchylił jej drzwi do pokoju i wpuścił do środka.
- Dobranoc - rzekł na pożegnanie.

***
Półtorej godziny później Tristan leżał w swoim łóżku i czytał książkę, ale zupełnie nie mógł skupić się na jej treści. Wcześniej zajrzał do dzieci. Prim już spała, ale Elowen domagał się czytania, a tego ojciec nigdy mu nie odmawiał. Usiadł przy łóżku syna i przeczytał mu kolejną opowieść z księgi baśni. Chłopiec usnął bardzo szybko. Tristan ucałował dzieci i udał się do swojego pokoju, gdzie przebrał się, umył i położył do łóżka.

W głowie miał mętlik. Rael była bardzo uprzejma, ale nie wiedział do końca co o niej myśleć. Jak na razie wydawała się jeszcze mocno zamknięta. Ale przecież nie mógł od niej wymagać pełnej otwartości. Była w obcym domu, w nowym towarzystwie, nie należało wymagać od niej za wiele.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael kiwnęła głową - szkoda, miała nadzieję, że może będzie miała szczęście i Ais ją czegoś nauczy… Ale istniało jeszcze kilka innych opcji, więc błogosławiona niespecjalnie się tym zmartwiła. Za to bardzo zaskoczyło ją to, co Mistrzyni Dyplomacji powiedziała o Elowenie - spojrzała na nią dużymi oczami, nie ukrywając swojego wrażenia. Myślała, że kogo jak kogo, ale elfkę chłopiec powinien znać i lubić, bo pewnie często się widywali, a Tristan i Ais byli przyjaciółmi - ona powinna być dla niego jak przyszywana ciocia. A jednak nie… Biennevanto nie wiedziała co o tym myśleć - czyżby miała aż takie szczęście. A może…
        - Może po prostu przypominam mu matkę - zauważyła cicho, jakby przez skromność chciała umniejszyć swoim dobrym kontaktom z Elowenem. - W końcu mnie do niej porównywał.
        Młoda arystokratka wzruszyła lekko ramionami, zbywając drążenie tego tematu. Ais najwyraźniej miała podobny plan na tę rozmowę, bo zaraz przeszła do metod wychowawczych Tristana. Gdy skończyła, Biennevanto nie mogła powstrzymać uśmiechu.
        - To tym lepiej o nim świadczy - zauważyła. - To znaczy, że ma bardzo kochające serce, skoro bez wzorców potrafił stworzyć taki dom. To imponujące - przyznała na koniec. Jakby tak się nad tym zastanowić, Tristan miał barwne, skomplikowane życie, które nie zawsze było łatwe, ale teraz chyba wszystko zmierzało ku dobremu.

        - Dobranoc, Ais - pożegnała się z nią Rael, nim weszła do swojej sypialni. Dygnęła przed nią lekko, choć okoliczności wcale tego nie wymagały, po czym zniknęła w pokoju. Gdy była już sama, lekko odetchnęła. Od razu odstawiła świecznik na stolik i ledwo zdążyła podejść do wyjścia na balkon, by popatrzeć na roztaczający się za nim widok, gdy do drzwi ktoś zapukał i chwilę potem odezwała się Mimi pytając, czy może wejść.
        - Proszę - odpowiedziała jej Rael.
        - Przyszłam pomóc panience w toalecie - wyjaśniła służąca wchodząc do środka, na co Biennevanto przystała, potakując głową. Nie miała jednak nastroju na rozmowy takie jak przed kolacją, usprawiedliwiła się, że jest zmęczona i chciałaby się szybko położyć. Mimi przyjęła jej wolę bez cienia skargi ani niezadowolenia i wręcz jakby starała się wykonywać swoją pracę jak najsprawniej, by nie przedłużać. A było co robić, jak to zawsze przy arystokratce - samo zdjęcie z Rael jej sukni było wymagającym i czasochłonnym zadaniem, a to był dopiero początek. Dziewczyny jednak dobrze ze sobą współpracowały i szło im całkiem sprawnie. Wkrótce Biennevanto była przebrana w sposób zupełnie nieoficjalny - włosy miała zaplecione w luźny warkocz, by nie poplątały się podczas snu, miała na sobie koszulę nocną i szlafrok. Jednakże komplet, który na siebie włożyła, w niektórych częściach Alaranii mógłby uchodzić nawet za dość swobodny strój codzienny; wykonana z niebieskiego jedwabiu koszula do kostek była obszyta o kilka tonów ciemniejszą taśmą z kwiecistym wzorem, ładnie wysmuklała szyję i ramiona dzięki dekoltowi na zakładkę, a dwuwarstwowy szlafrok - w którym spodnią niebieską warstwę obszyto zdobionym koronką woalem - miał nieziemsko szerokie rękawy i szeroki pas pod biustem, przez co Rael wyglądała w nim na jeszcze szczuplejszą, niż w rzeczywistości.
        - Dziękuję za pomoc, Mimi - błogosławiona zwróciła się do służki z uśmiechem. - Dobranoc - dodała na znak, że dziewczyna może już iść. Wkrótce niebianka została sama i zaraz położyła się do łóżka. Choć wcześniej mówiła prawdę i faktycznie była zmęczona, sen nie nadszedł specjalnie szybko. W gruncie rzeczy spodziewała się tego - miała za sobą emocjonujący dzień i czekał ją nocleg w zupełnie nowym miejscu, gdzie była zupełnie sama, nie miałą przy sobie nikogo bliskiego. No dobrze, Ais, ale i ją znała krótko - chodziło raczej o kogoś z rodziny. Nie, by to napawało ją niepokojem, bo w posiadłości Tristana czuła się bezpiecznie, lecz było to dla niej nowe doświadczenie - dopiero teraz dotarło do niej, że nawet gdy podróżowała, zawsze był przy niej ktoś z Biennevanto…
        Rael usiadła na łóżku. To było bezcelowe, nie umiała zmrużyć oka. Rozejrzała się po pokoju, by może znaleźć na to jakąś radę… W końcu jej wzrok przykuła papeteria. Pomyślała, że może gdyby spróbowała spisać to, co kołatało się w jej głowie, uspokoi myśli i łatwiej będzie jej zasnąć. Z tą myślą wstała z łóżka i podeszła do toaletki. Już odsunęła krzesło, by tam usiąść, lecz jedno spojrzenie na drzwi balkonowe sprawiło, że zmieniła zdanie - noc była tak ciepła, że przyjemnie byłoby wyjść na dwór. Zebrała więc potrzebne przybory do pisania, w drugą rękę wzięła świecznik z pojedynczą świecą, która w zupełności wystarczyła przy tak jasnej nocy, i z tym wszystkim wyszła na balkon. Nim zaczęła pisać, przez moment patrzyła na krajobraz przed sobą, który w nocy wydawał się wręcz magiczny. Zaraz też przypomniał jej się widok Tristana bawiącego się z Elowenem na trawniku - tak cudownie razem wyglądali, byli tak szczęśliwi… Rael uśmiechnęła się do tego wspomnienia i jakby pod jego wpływem zaczęła pisać. W planach miała list do siostry - nie była pewna, czy go wyśle i czy będzie on miał akurat taką formę, ale zawsze warto zacząć. Siriel wiedziała już, że Rael miała zostać przedstawiona swojemu potencjalnemu mężowi i choć nie odpisała jeszcze na ostatni list i nie wyraziła swojej opinii na ten temat, młodsza niebianka chciała podzielić się z nią pierwszymi wrażeniami z wizyty u Tristana. Słowa same wypływały spod jej pióra: opowiedziała o swoim przybyciu na dwór i o tym, jak wygląda posiadłość, jacy ludzie w niej przebywają. Nie poświęciła na to zbyt wiele miejsca, bo chociaż był to ważny, to jednak nie najważniejszy temat. Szybko przeszła do rozpisywania się o Tristanie. I tym razem pozwoliła, by myśli same przelewały się na papier. Zaczęła od jego wyglądu, bo to zawsze najbardziej interesowało Siriel, która mimo iż bezgranicznie kochała swojego męża, niejednokrotnie komentowała jak prezentuje się ten czy tamten młodzieniec, usprawiedliwiając się przy tym, że to jej estetyczna dusza przez nią przemawia. Rael bez żadnego ubarwiania opisała Tristana w prawie samych superlatywach, wspominając o wyjątkowo urokliwych oczach i lekko przyprószonych siwizną włosach, które nadawały mu powagi oraz pewnej szczególnej egzotyczności. Zaraz z tego przeszła do charakteru, opisując lorda jako dobrego i czułego człowieka, bardzo rodzinnego. Nawet nie zauważyła, gdy przelała na kartkę swoje wątpliwości, czy aby na pewno da radę i czy powinna wkraczać w życie tej trójki, by niczego nie zniszczyć. Zawahała się i przerwała pisanie. Powinna o tym wspominać? Może lepiej wykreślić to zdanie… Gdy jednak w końcu podjęła decyzję o tym, by usunąć ten fragment, nagły podmuch wiatru wyrwał jej kartkę spod ręki. Rael przestraszyła się i szybko spróbowała ją złapać, lecz papier przeleciał już przez barierkę i sfrunął na trawnik poniżej. Błogosławiona stała przez moment i patrzyła na ten biały prostokącik na ciemnozielonym tle, zasłaniając usta dłonią w wyrazie zaskoczenia. Co teraz? Mogła go tam zostawić i mieć nadzieję, że do rana nikt go nie znajdzie i będzie mogła go zabrać, mogła też udać się po niego od razu. Za nic w świecie nie chciałaby, aby treść tej wiadomości przeczytał ktokolwiek postronny, a już na pewno nie Tristan albo ktokolwiek z jego bliskich. Po tym co tam napisała… Niby nic obraźliwego, ale jednak byłoby to bardzo niezręczne. Szybko uznała, że nie może tak tego zostawić - zabrała świecznik, przy którym pisała, włożyła pantofle i wymknęła się z pokoju, by odzyskać list.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Zamknął książkę i zgasił świecę. Nie mógł się skupić na czytanym tekście. Nagle dotarło do niego, że się boi. Boi się kolejnej porażki. Zaczął zastanawiać się nad sobą. Może z nim było coś nie tak? Tylko co? Starał się być dobry dla innych. Jego dwór kwitł, ludzie w nim wydawali się być zadowoleni. Traktował wszystkich z szacunkiem, nawet zwykłych służących. Nie byli jego niewolnikami. Dostawali pensję, nikt nikogo nie trzymał tu na siłę. Anastazja i jej wnuczki były traktowane godnie. Nie musiał być dla nich tak dobry, ale był, bo uważał, że powinien, że zasłużyły na godne życie. Kochał dzieci, poświęcał im czas, czytał, bawił się, karmił jeśli było trzeba. Dlaczego więc kobiety go nie chciały?

Pomyślał o Annie. Zmuszona do małżeństwa z nim, oddała mu się, a on ją opuścił. Źle zrobił. Nie powinien był jej zostawiać, powinien przy niej być, ale nie potrafił, a ona umarła dając mu syna. Nie chciał tego. Gdyby mógł cofnąć czas zachowałby się inaczej. Całe życie kochał Tantris, ale ona jego nie. Zrobił wiele złych rzeczy, ale też wiele dobrych. Wziął ją za żonę, mimo iż była w ciąży z innym. Zaopiekował się nią, był dla niej dobry. Nie wymagał by go kochała, ale mimo to on starał się być dla niej jak najlepszym mężem. I ją też zabrali mu bogowie. Może kiedyś by go pokochała. Może z czasem coś by się zmieniło, ale los nie dał im tej szansy. Pokochał małą Prim jak swoje własne dziecko i choć nie był jej ojcem za nic w świecie by jej nie oddał. Choć wiedział, że to kłamstwo doszukiwał się w niej podobieństwa do siebie. Chciał dać dzieciom matkę, ale Meredith okazała się niezdecydowaną, młodą kobietą. Nie chciała go, potem chciała i znów nie. Czy zrobił coś źle? Czy czymś ją zraził? Nie wiedział. Nigdy mu tego nie wyjaśniła. Uciekła od niego. Być może coś usłyszała, być może przeraziło ją bycie matką. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nigdy się tego nie dowie, bo Meredith zniknęła z jego życia bezpowrotnie. A Mahiri? Cóż, tutaj nie mógł mieć żadnych pretensji. Nie zaiskrzyło z żadnej strony. Poza tym Mahiri była bardzo młoda duchem i choć polubiła Prim i Elowena to nie nadawała się jeszcze na matkę.

Cztery kobiety i cztery związki, które skończyły się źle. Dwie żony umarły w męczarniach wydające na świat dziecko. Dwie przyszłe żony, które okazały się być nietrafione. A teraz Rael... Czy mógł mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej? Czy jak to się mówiło: do trzech razy sztuka? Rael była miłą, elokwentną i inteligentną kobietą. Na pewno miała wady, ale w tej chwili Tristan ich nie znał. Mógł właściwie myśleć o niej w samych superlatywach. A jednak się bał. Bał się, że wszystko znów potoczy się nie w tą stronę, w którą powinno.

Przewracał się z boku na bok nie mogąc zasnąć. W końcu usiadł na łóżku i ponownie zapalił świecę. Westchnął głośno i rozejrzał się po pustym pokoju. W końcu wstał i wsunął na stopy lekkie pantofle. Jego szlafrok leżał przewieszony przez fotel stojący nieopodal. Był ciężki, uszyty z dwóch warstw materiału, w ciemnozielonym kolorze, z brązowymi wyłogami. Założył go na siebie i przewiązał się szerokim paskiem. Chwycił za świecę i ruszył do drzwi. Zamierzał udać się do biblioteki znajdującej się na najwyższym piętrze. Przeszedł długim korytarzem rozświetlając sobie mrok tylko małym ogarkiem świecy. Nie zastanawiał się za bardzo obok czyjego pokoju przechodzi. Miał wyznaczony cel - bibliotekę - i machinalnie właśnie tam zmierzał. Nagle drzwi od komnaty, obok której przechodził otwarły się wprost na niego. Zdążył uskoczyć w bok. Wosk ze świecy polał się na podłogę i wsiąknął w dywan wyłożony na korytarzu. Tristan spojrzał ze zdziwieniem na kobietę wychodzącą z pokoju. To była Rael. Ale co robiła o tej porze? Dokąd zmierzała? Przecież mogła zwiedzać dwór w dzień. Nie wiedział co powiedzieć, więc stał milcząc jak zaklęty licząc, że ona odezwie się pierwsza. To była niezręczna sytuacja. Oboje w strojach nocnych, sam na sam, w ciemnym korytarzu.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael krzątając się po swoim pokoju nie słyszała, by ktokolwiek był na zewnątrz, nawet gdy podeszła do drzwi nie dotarł do niej nawet najcichszy odgłos kroków. Cóż się dziwić, miękkie dywany były w stanie stłumić nawet stukot obcasów, a co dopiero gdy szło się po nich w miękkich kapciach…
        Po otwarciu drzwi Biennevanto wzdrygnęła się i odruchowo cofnęła o pół kroku, gdy zobaczyła przed sobą jakąś potężną sylwetkę. Nie krzyknęła, lecz wydała z siebie bardzo cichy jęk zaskoczenia. Później, gdy wielkimi z wrażenia oczami przyjrzała się temu, kto stał przed nią, odrobinę się rozluźniła. Rozpoznała Tristana, choć zupełnie nie spodziewała się spotkać go o tej porze. Z drugiej jednak strony on z pewnością również nie zakładał, że z kimkolwiek minie się na korytarzu w środku nocy. Patrzył na nią milczący, a rozedrgany płomień świecy malował na jego twarzy głębokie cienie, postarzając go i podkreślając zaskoczenie. Rael przez moment milczała wpatrując się w niego z konsternacją - sytuacja była niezręczna. Takie spotkanie, w nocy, bez świadków, a ona była jeszcze tak niestosownie ubrana… Te troski odeszły jednak na bok, gdy spostrzegła kapiący na dywan wosk.
        - Och, przepraszam, nie poparzyłeś się? - zatroskała się, natychmiast do niego podchodząc i wyciągając wolną rękę, jakby chciała obejrzeć jego dłoń. Cofnęła się po chwili, odruchowo poprawiając szlafrok. Zabawne było to, że teraz tak naprawdę odsłaniała znacznie mniej niż podczas kolacji, gdy miała całe nagie ramiona, ale sama świadomość, że miała na sobie tylko koszulę nocną i szlafrok odrobinę ją peszyły.
        I co teraz? Mogła bąknąć przeprosiny i zamknąć się w pokoju, a do rana obmyślić jakieś wiarygodne wytłumaczenie tego nietypowego spotkania, ale to by było w jej odczuciu dziecinne i nieuczciwe. Z drugiej jednak strony chciała zostać i się wytłumaczyć, ale nie powinna z Tristanem rozmawiać w tych okolicznościach, bo co by było, gdyby ktoś się o tym dowiedział? To stawiałoby ich w bardzo złym świetle, Ais mogłaby mieć o to pretensje, nie wspominając o Gallelu, który byłby gotów urządzić o to awanturę samej Rael albo również Tristanowi, zależnie od okoliczności - były kwestie, na które był szczególnie wyczulony, a stosowne prowadzenie się jego młodszej córki należało z pewnością do tej kategorii. Jednak Ais pewnie już dawno spała, a ojciec niczego się nie dowie, jeśli ona sama mu o tym nie powie, więc zamienienie kilku zdań nie było chyba aż tak niestosowne…
        - Przepraszam - zaczęła w końcu Rael, mówiąc szeptem. Stała w progu swojego pokoju, opierając się o jedno ze skrzydeł drzwi, jakby zaraz miała wrócić do środka. Świecę trzymała w wyciągniętej przed siebie ręce, a jej oczy spoglądały nad rozedrganym płomieniem na twarz Tristana.
        - Nie chciałam cię wystraszyć - zapewniła, dalej mówiąc cicho, by nie pobudzić reszty. - Nie spodziewałam się nawet, że kogokolwiek tu zastanę… Chciałam zejść do ogrodu. Wiem, brzmi to absurdalnie, ale po prostu siedziałam na balkonie i coś mi spadło, chciałam po to iść, bo do rana mogłabym zapomnieć.
        Rael nie widziała powodu, dla którego nie miałaby powiedzieć tego wszystkiego Tristanowi - nie było to nic niestosownego, a szczerość z reguły była najlepszym rozwiązaniem każdej sytuacji. Nie wyobrażałaby sobie zresztą tego jak miałaby zbudować z tym mężczyzną zdrową relację, już na samym początku go oszukując - nieważne czy kiedyś za niego wyjdzie czy też nie, to była kwestia szacunku i dobrego wychowania.
        - A ty... czemu nie śpisz o tej porze? - zapytała z ciekawości, samym tonem jednak sugerując, że jeśli nie chce, nie musi jej mówić.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Wosk kapał na szczęście tylko na podłogę, a nie na rękę Tristana. Choć kiedy mężczyzna zorientował się w sytuacji natychmiast przywrócił świecę do pionu.
- Nie, nic mi nie jest, nic się nie stało – powiedział od razu.
- Służba jutro się tym zajmie. – Spojrzał w dół na plamę z gorącego wosku. Wiedział, że biedne służące będą miały nie lada problem z pozbyciem się plamy, no ale cóż, stało się i nie było co płakać nad rozlanym mlekiem. Tristan słabo znał się na sprzątaniu, ale wiedział, że do pozbycia się wosku trzeba gorącego żelazka i najlepiej jakiegoś papieru, w który mógłby wsiąknąć. Skąd on to właściwie wiedział? W tej chwili nie pamiętał, ale musiał to gdzieś, kiedyś usłyszeć. Czasami w głowie zostawały zupełnie, wydawałoby się nieprzydatne rzeczy, a czasem wręcz odwrotnie. Cóż...

Przez kilka sekund patrzył na Rael, ale zaraz potem dotarło do niego jej pytanie.
- Nie mogłem spać – wyznał.
- Zwykle źle sypiam. No, może nie źle, po prostu mało. Czasem drzemię w dzień, ale w nocy jakoś nie mogę usnąć. Próbowałem, ale to tylko przewracanie się z boku na bok. Mam tak odkąd wróciłem z wojny. Nie to, że śnią mi się koszmary przeszłości, ale po prostu trudno mi jest odegnać męczące myśli. Zazwyczaj głowę zalewają mi bieżące sprawy, rachunki, wykazy, papiery. Nie chadzam w nocy jak cień po posiadłości, jeśli o to pytasz. Szedłem do biblioteki, żeby zająć myśli jakąś książką. Bo obecna, którą czytam, jakoś mnie nie wciągnęła. Poza tym w bibliotece siedzi mi się zdecydowanie lepiej niż w pustej sypialni. Wolę, kiedy otaczają mnie książki. – Jego wyjaśnienia były bardzo obszerne, ale konkretne i dawały Rael sporo informacji na temat samego Tristana.

- Cokolwiek zgubiłaś – zmienił temat. – Mogę ci to przynieść. Tylko powiedz czego mam szukać – dodał. Nie wypytywał Rael dlaczego dokładnie nie spała, a raczej co robiła w pokoju o tak późnej porze, jeśli będzie chciała to sama mu to powie, jeśli nie, to cóż... nie zamierzał naciskać. To znaczy wiedział, że szła po coś na zewnątrz, ale Tristan nie wiedział co to. Może jakiś kobiecy kosmetyk wypadł jej przez balkon albo jakaś ozdoba. Miał nadzieję, że zaraz się dowie i przyniesie jej zgubę.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Z początku odpowiedź Tristana zabrzmiała jak taka rzucona na odczepnego - Rael przeszło przez myśl, czy przypadkiem lord również nie jest skrępowany taką rozmową prowadzoną nocą na progu sypialni i zastanawiała się jak tu z gracją zakończyć to spotkanie, by nie wyglądało na to, że ucieka. Bardzo krótka cisza po pierwszej części wypowiedzi została jednak szybko przerwana i mężczyzna szerzej wyjaśnił swoje pobudki. Rael słuchała go z uwagą, a z początku nawet z troską wymalowaną na obliczu - problemy ze snem nie były przyjemne, wiedziała coś o tym. A jeszcze gdy wspomniał o wojnie… Biennevanto nie miała w rodzinie wojownika, który przeżyłby coś podobnego, słyszała jednak nieraz o nawracających koszmarach i wspomnienia z bitew, których nie dość, że nie chciało się w ogóle pamiętać, to tym bardziej śnić o nich w nocy. Tristan musiał dostrzec w jej obliczu troskę, bo zaraz wyjaśnił, że to nie kwestia tego. To ją trochę uspokoiło, rozluźniła się na tyle, że nawet uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o nocnych spacerach - odebrała ją jako lekką uwagę na rozluźnienie atmosfery, a jeśli lord wypowiedział ją z zamiarem uspokojenia jej, to teraz mógł być pewien, że nie niepokoiła jej wizja snującego się nocą korytarzami mężczyzny.
        W tej krótkiej wypowiedzi Tristan zawarł naprawdę dużo informacji o sobie. Przyznał się też do słabości - problemów ze snem - co na swój sposób imponowało Biennevanto. Podobało jej się, że nie próbował całej sytuacji zamieść pod dywan i był z nią szczery, bo skoro mieli się lepiej poznać, powinna znać nie tylko jego dobre strony - które na ten moment bardzo przeważały - ale również te gorsze.
        - To musi być bardzo męczące - zauważyła szeptem. - I tak każdej nocy?

        - Och… - Rael była wyraźnie zaskoczona propozycją pomocy w odnalezieniu zguby. Nie wiedziała co odpowiedzieć, bo każda opcja miała swoje plusy i minusy. Chętnie by się zgodziła, lecz jeśli Tristan zobaczyłby co napisała w tym liście… Nie podejrzewała co prawda by specjalnie go czytał, ale mogło mu wpaść w oko słowo czy dwa i wtedy mogłoby się zrobić niezręcznie. Z drugiej strony jeśli odmówi, będzie to wyglądało podejrzanie, a zaś idąc we dwójkę… Nocna schadzka jak malowana.
        - To kartka papieru, list do siostry - wyjaśniła w końcu. - Widzisz, również mam problemy ze snem, gdy jestem w nowym miejscu potrzebuję kilka dni by się przyzwyczaić i móc w miarę spokojnie zasypiać. A dzisiaj jeszcze tyle się wydarzyło, tyle emocji… Wyszłam na balkon by się przewietrzyć i zaczęłam pisać. Nie każdy list wysyłam, ale to pomaga mi oczyścić myśli. Wiatr wyrwał mi kartkę spod ręki - oświadczyła tonem sugerującym, że odebrała tę sytuację jako zabawną, choć może teraz było jej z tego powodu trochę wstyd. Później spojrzała na Tristana z wyraźną wdzięcznością. Zdecydowała się mu zaufać.
        - To nie byłby dla ciebie kłopot? - upewniła się, nadal wsparta o skrzydło drzwi. - Jakbyś mógł... Poszłabym z tobą, ale sam rozumiesz... - zaczęła, lecz nie skończyła. Nieśmiało spuściła wzrok, skubiąc palcami kitkę swojego warkocza.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan był niezwykle prawdomówny. Nie kręcił, nie udawał, nie szukał wymówek. W jego naturze nie leżały kłamstwa, nawet jeśli musiał przyznać się do słabości. Taki był, po prostu. Problemy ze snem miał od bardzo dawna. Służba i inni mieszkańcy dworu doskonale o tym wiedzieli. Tristan tego nie ukrywał. Owszem była to jakaś ułomność, ale nie zamierzał się jej wstydzić. Każdy miał jakieś słabości, on nie mógł spać. Było prawdą także, że raczej nie snuł się w nocy po posiadłości jak cień. Często zamiast kłaść się wcześnie spać przesiadywał w bibliotece czytając. Dopiero kiedy czuł wielkie zmęczenie udawał się do swojej komnaty. Dzisiejszy dzień był jednak dość wyczerpujący emocjonalnie, dlatego postanowił od razu się położyć. Jak się później okazało to nie był najlepszy pomysł, bo i tak nie mógł zasnąć.

- Prawie – odparł na zadane mu pytanie.
- Tak naprawdę normalnie zasypiam tylko po wyjazdach do Żelaznej Twierdzy. Jednak sprawdzanie wojsk, papierzyska, rekrutacja, spotkania z rycerzami, a przy okazji jakiś trening i powrót konno, sprawiają, że czuję się wystarczająco zmęczony by zasnąć w miarę normalnie. Jeśli jestem tutaj, w Lawendowym Dworze i nigdzie nie wyjeżdżam, przeważnie mój organizm nie zdąży się zmęczyć na tyle by przegnać kłębiące się myśli w mojej głowie. I tak jak już powiedziałem, treningi z mieczem w Rododendronii pomagają. Tutaj jednak nie mam nikogo z kim mógłbym poćwiczyć, a tym samym sprawić by ciało było wystarczająco zmęczone. Elowen jest jeszcze za mały na takie zabawy. No chyba, że na drewniane miecze. – Uśmiechnął się wspominając o zabawach z synem.

Kiedy skończył odpowiadać, Rael wyjaśniła mu co zgubiła i dlaczego. List był z pewnością czymś bardzo intymnym, to było naturalne, że niechętnie chciała się dzielić tą informacją, ale jednak to zrobiła. Tristan zrozumiał, że obdarzyła go sporym zaufaniem pozwalając odzyskać zgubę.

- Postaram się byś zaraz go odzyskała – rzekł.
- Zejdę na dól i ci go przyniosę – zapewnił. Nie mówił, że nie będzie go czytał, bo dla niego było to nader oczywiste. Skłonił się lekko przed Rael, po czym odwrócił się i ruszył korytarzem do schodów. W holu na dole stał trójramienny świecznik, Tristan odpalił świecę od płomienia, który niósł ze sobą. Jedna świeczka na zewnątrz to było jednak trochę mało, zwłaszcza, że musiał jeszcze czegoś szukać. Zostawił pojedynczą świecę w korytarzu, a na dwór zabrał ze sobą kandelabr. Wyszedł głównymi drzwiami. Na zewnątrz wiał lekki wiatr, nic dziwnego, że zdołał zwiać kartkę papieru. Balkon Rael znajdował się po drugiej stronie dworu. Tristan obszedł cicho budynek, aż w końcu znalazł się bezpośrednio pod pokojem kobiety. List leżał w krzakach róż rosnących pod balkonem. Mężczyzna schylił się i podniósł kartkę. Nawet nie spojrzał na napisany tekst. Nie składał go, po prostu wziął do ręki i ruszył z powrotem do dworu. Szybko znalazł się w środku i ruszył w górę schodami do komnaty kobiety. Nie było go zaledwie kilka minut. Nie wiedział jednak, czy Rael będzie na niego czekać, czy też zamknie się w pokoju. Ona jednak ciągle stała w drzwiach.
- Proszę. – Wyciągnął do niej rękę z listem. – Twoja zguba. – Uśmiechnął się lekko.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Uśmiech Tristana i na obliczu Rael wywołał uśmiech - podobały jej się emocje w nim zawarte, to ciepło i ojcowska troska. Gdzieś w tle zatliła się nieśmiało po raz kolejny wątpliwość, czy chce to naruszać, ale była ona łatwa do zignorowania przy natłoku innych emocji, że Biennevanto już nie zaprzątała sobie tym głowy.
        - Dziękuję - powiedziała z uśmiechem, odprowadzając wzrokiem Tristana, który już szedł korytarzem w stronę schodów na parter. Stała tak, aż nie zniknął jej z oczu, a gdy już nie widziała nawet łuny z jego świecy i nie słyszała najmniejszego szmeru, wróciła do pokoju. Nie chodziło o to, by nikt jej nie zobaczył, aż takiej paranoi nie miała - chciała jednak wyjrzeć i zobaczyć czy jej list dalej leżał wśród krzewów i czy Tristan go znajdzie. W ostateczności zawsze mogłaby nim trochę nawigować z góry i wskazać gdzie powinien szukać Nie wyszła jednak na balkon, stała przy oknie i zerkała przez szybę - wiatr na zewnątrz był już trochę chłodny i nie chciała na nim wystawać, zrobiło jej się wręcz głupio, że wygoniła lorda na dwór przez swoje lęki. Tym pilniej go więc wyglądała, zdawało się jednak, że jemu lekki wieczorny chłodek nie przeszkadzał. No tak, w końcu był krzepkim mężczyzną, nie pokonają go takie drobne przeciwności…
        Gdy Tristan odnalazł już list i zawrócił do posiadłości, Rael również wróciła pod drzwi swojego pokoju, by tam na niego poczekać. Zauważyła, że lord nawet nie zerknął na treść listu i była mu za to bardzo wdzięczna, choć chyba w głębi ducha spodziewała się, że tak będzie. To jednak bardzo poprawiło jej nastrój - niepotrzebnie miała wcześniej jakiekolwiek wątpliwości.
        Chwilę później, gdy lord Analgorth wrócił już pod drzwi panny Biennevanto, przywitał go pełen wdzięczności dziewczęcy uśmiech oświetlony żółtym płomieniem świecy. Rael przyjęła od niego list.
        - Bardzo ci dziękuję - powiedziała uradowana, nadal jednak mówiąc szeptem. Zerknęła przelotnie na treść by przekonać się, że tusz odrobinę się rozmazał, ale słowa nadal były czytelne, po czym odłożyła go na komodę obok drzwi.
        - Na zewnątrz zrobiło się już chłodno, nie jest ci zimno? - upewniła się, dotykając wierzchu jego dłoni. Jej ręka była przyjemnie ciepła i gładka, otuliła chłodne palce Tristana jak aksamitna chustka, lecz zaraz się cofnęła, bo gest był jednak zbyt poufały.
        - Jak mogłabym ci się odwdzięczyć? - zapytała szeptem, ośmielając się spojrzeć lordowi w oczy. To nie był wyświechtany frazes, tylko jak najbardziej szczera propozycja.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Dotyk Rael był zaskakujący i niespodziewany. Tristanowi wydawało się, że nie odważyłby się dotknąć jej dłoni, ale taki gest z jej strony nie był dla niego niczym niepokojącym. W końcu to kobiety powinny decydować, czy i kiedy można się do nich zbliżyć. Mężczyzna uśmiechnął się lekko na ten gest, jednak kobieta szybko odsunęła rękę. To było raczej oczywiste. Nie mogli się zbytnio spoufalać, w końcu była tu zaledwie jeden dzień. Co prawda omówili wiele ważnych kwestii, ale prawda była taka, że mieli sobie jeszcze wiele do opowiedzenia. Musieli się lepiej poznać. Choć wydawało się, że już darzą się ogromną sympatią.

Rael była kobietą piękną, mądrą i inteligentną, a także na swój sposób bardzo uroczą. Podobała się Tristanowi, tak fizycznie jak i mentalnie. Ładnie się wysławiała i była bardzo miła. Zarówno dla niego, jak i dla jego dzieci, a to było bardzo ważne.

- Nie trzeba - odparł, gdy powiedziała, że nie wie jak się mu odwdzięczyć.
- To nic wielkiego, naprawdę. - Uśmiechnął się. I nagle, wiedziony jakimiś nieznanymi dotąd uczuciami chwycił jej dłoń i pocałował łagodnie jej wierzch.
- Śpij dobrze - rzekł. Zaczekał, aż Rael zamknie drzwi, a kiedy to zrobiła odwrócił się i ruszył w stronę swojej komnaty. Gdzieś w połowie drogi jednak przypomniało mu się, że wcale nie powinien iść w tym kierunku, a w zupełnie przeciwnym, do biblioteki, znajdującej się na najwyższym piętrze dworu i to pod jego drugiej stronie. Westchnął głośno i odwrócił się na pięcie. Uszedł może dwa kroki i zatrzymał się. Ostatecznie znów się odwrócił i obrał zupełnie inny kurs.

Przeszedł korytarzem obok swojego pokoju i udał się do komnaty malutkiej Prim i Elowena. Wszedł cicho do środka. Mrok rozświetlały mu świece w kandelabrze. Podszedł do łóżka syna i uśmiechnął się na jego widok - Elowen jak zwykle cały był odkryty. Tristan postawił świecznik na komodzie, by mieć wolne ręce. Pochylił się nad synkiem i okrył go puchatą pierzyną, a potem pocałował w czoło. Prim spała po drugiej stronie pokoju w dużej, rzeźbionej kołysce. Leżała na pleckach i miała rozchyloną buźkę. Jej krótkie, czarne loczki rozsypane były po poduszce. Tristan odgarnął jej z czoła niesforny pukiel i przez długą chwilę po prostu stał i patrzył na śpiącą dziewczynkę. Kochał ją, bardzo. Teraz nawet przez myśl by mu nie przeszło, że mógłby jej nie mieć. Był jej ojcem. A to, że spłodził ją ktoś inny, nie miało znaczenia. Była jego oczkiem w głowie. Za nic w świecie nie pozwoliłby jej skrzywdzić. Kiedy tak stał i patrzył na ta małą kruszynkę, czuł jak jego serce rośnie. Czy można było tak bardzo kochać? Jego dzieci były całym jego światem. Elowen i Prim... Choć początkowo był zszokowany obecnością Elowena w jego życiu, choć nie potrafił na początku zrozumieć dlaczego poród odebrał mu Tantris, to teraz jego dzieci były dla niego najważniejsze na świecie. Dlatego tak bardzo chciał im stworzyć dom, pełny, kochający dom z cudowną matką. Miał przeczucie, że Rael mogłaby się nią stać.

Nie miał pojęcia ile tak stał, ale musiało minąć wiele minut. W końcu otrząsnął się z rozmyślań. Pogładził córeczkę po policzku i ruszył powoli w stronę drzwi, po drodze zabierając kandelabr ze świecami. Wymknął się cicho z pokoju i postanowił już nie iść do biblioteki - wrócił do swojego pokoju. Położył się. Zgasił świecę i uznał, że spróbuje zasnąć.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        W półmroku nocy jedne emocje potrafiły umknąć, inne zaś ukazać się, choć tak naprawdę nie istniały. Rael wydawało się jednak, że nie przewidziało jej się i Tristan dobrze zareagował na jej dotyk - nie wzdrygnął się i nie był spięty, może nawet troszkę… zadowolony? Mogłaby przysiąc, że się uśmiechnął. To na swój sposób ją cieszyło, choć czuła się, jakby to ją mocniej trzymała smycz konwenansów i dla niego takie gesty były łatwiejsze do zaakceptowania, z drugiej strony jednak wiedziała, że przez wzgląd na jej uczucia na pewno zachowa odpowiednie granice, nawet w tak intymnych okolicznościach, które pozwalałyby na rzucenie w kąt zasad.
        - Skoro tak mówisz - zgodziła się w odpowiedzi na zapewnienie z jego strony, że to nic wielkiego. Domyślała się, że nie była to jedynie grzeczność, a jego prawdziwe słowa. Pewnie gdyby poprosiła go przy innej okazji o coś znacznie bardziej skomplikowanego, uczyniłby to również nie oczekując niczego w zamian. Był bardzo troskliwym i dobry mężczyzną.
        Tym pocałunkiem w dłoń jednak ją zaskoczył. Mile, oczywiście, ale widać było, że nie spodziewała się takiego pożegnania. Nawet przy tak słabym świetle widać było rumieniec na jej licu i subtelny uśmiech, a blask w oczach nie był tylko odbitym blaskiem świecy…
        - Dobranoc, Tristanie. Jeszcze raz dziękuję za pomoc - odpowiedziała mu szeptem, nim wycofała się do swojego pokoju, zerkając na lorda nawet jeszcze wtedy, gdy drzwi już się między nimi zamykały. Gdy zaś została już sama, chwilę stała bez ruchu, z dłonią na klamce. Nasłuchiwała, chociaż nie wiedziała po co. Zdawało jej się, że słyszała jego oddalające się kroki, ale dywan tak skutecznie tłumił dźwięki, że mogła to być równie dobrze jej wyobraźnia. Odsunęła się więc szybko od drzwi, zabrała z komody odzyskany list i wróciła z nim na balkon. Odstawiła lampkę na stolik, przystawiając nim wiadomość dla siostry i zamiast pisać dalej, spojrzała na swoją dłoń - na miejsce, które ucałował Tristan. Nadal czuła na skórze jego szorstki zarost. Lord Anlagorth był bardzo szarmancki, miły… Rael przeniosła swoje spojrzenie na list, w którym wypisała jeszcze wiele innych zalet Tristana. Póki co praktycznie nie miał wad, bo drobne skazy, o których wspominał - takie jak bezsenność - nie sprawiały, by zdanie niebianki na jego temat uległo pogorszeniu. Jeszcze nie była w stanie podjąć żadnej decyzji… Ale może wkrótce. W końcu mieli czas.
        Biennevanto wstała od stolika i zdmuchnęła świece, jednocześnie sięgając po list. Podarła go wchodząc do sypialni, a powstałe w ten sposób skrawki papieru wrzuciła do zimnego paleniska, by spalić je przy najbliższej okazji - i tak nie zamierzała wysłać tej wiadomości, a poza tym uzyskała chyba odpowiedzi, na których jej zależało. Ze znacznie spokojnym sercem położyła się i spróbowała zasnąć. Sen nie przyszedł od razu, lecz i nie kazał na siebie zbyt długo czekać. Rael zasnęła spokojnie i spała bez żadnych problemów do samego rana. Nawet jeśli coś jej się śniło, nie pamiętała tego, czego trochę żałowała - nie pamiętała, by kiedykolwiek wcześniej tak dobrze wypoczęła pierwszej nocy, miły sen byłby więc ukoronowaniem jej zadowolenia, ale i bez tego czuła się świetnie. Z uśmiechem wstała, przeciągnęła się i wyszła na balkon, by zaczerpnąć świeżego powietrza, które całkowicie ją rozbudziło. Dopiero po chwili wezwała służącą, by ta pomogła jej się ubrać.
        - Dzień dobry - przywitała się z nią z uśmiechem. - Dzień zapowiada się pięknie, chyba lepiej bym założyła coś lekkiego… Może tę zieloną? - zaproponowała, wskazując odpowiednią kreację z rękawami i wierzchnią warstwą spódnicy wykonaną z organzy.
        - Nie będę się malować - zakomunikowała jeszcze, bo gdy była dobrze wyspana, jej naturalnie świetlista skóra wystarczyła za cały makijaż codzienny. - A jeśli chodzi o fryzurę, może prosty warkocz? Mamy w ogóle czas? - upewniła się jeszcze na koniec, bo może wstała jako ostatnia i już na nią czekano.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Mimi jak zawsze była wesoła i pomocna. Została na stałe przydzielona niebiance i to ona zjawiła się w progu, gdy tylko Rael poprosiła o służbę. Dziewczyna była gotowa do pracy. Ubrana jak zwykle skromnie, w prostą spódnicę i jasną bluzkę, a także w szary fartuszek i tak wyglądała ładnie i schludnie. Oczywiście daleko jej było do urody Rael, ale z uśmiechem na ustach i dwoma warkoczami wyglądała uroczo. Pomogła ubrać się niebiance w wyznaczoną przez nią suknię. Nie gadała jak najęta, ale starała się zabawić rozmową panienkę Biennevanto.
- Oczywiście panienko, mamy czas. Z tego co wiem lord zjadł śniadanie w swoim pokoju, tak jak pozostali. Śniadania rzadko jada się tu wspólnie. Każdy wstaje o tej porze, o której akurat się obudzi, dlatego nie ma wyznaczonej godziny pobudki. Lord zazwyczaj wstaje wczesnym rankiem i uważa, że niepotrzebnie jest budzić wszystkich tak wcześnie. Anabella i Mahiri jedzą razem, w saloniku, który przylega do ich pokoi. A lady Ais dostała jakiś list z samego rana i kazała sobie nie przeszkadzać, póki panienka nie wstanie. Powiedziała, że jeśli panienka będzie chciała zjeść z nią śniadanie, to może przyjść do jej pokoju albo do Lawendowego Salonu. Jeśli zaś chodzi o lorda, to z tego co wiem jest z dziećmi w bawialni - Mimi mówiła sporo, ale dzięki temu Rael mogła się rozeznać w funkcjonowaniu dworu i jego mieszkańców. Pomogła jasnowłosej przebrać się w suknię, a potem uczesała jej włosy. Sukienka była piękna, w jasnym, delikatnym odcieniu zieleni, z długimi rękawami. Przód i dekolt zdobiony był perłami, które układały się w kształt kwiatów. Dół sukni był haftowany nieco ciemniejszą nicią w fantazyjne wzory, przypominające liście. Delikatna sukienka pasowała do pogody, choć ranek był jeszcze dość chłodny. W związku z tym Mimi zaproponowała niebiance założenie na ramiona miękkiego, jasnozielonego szala.

***
Tristan jak zwykle obudził się wczesnym rankiem, kiedy słońce ledwo wychylało się za horyzontu. O dziwo był wyspany, choć spał zaledwie kilka godzin. Jego służba była już na nogach. Lord postanowił wziąć kąpiel i zjeść śniadanie w swojej komnacie. Przygotowanie balii z wodą chwilę trwało. W tym czasie Tristan siedział w szlafroku i czytał książkę. W końcu kąpiel była gotowa i mężczyzna zanurzył się w ciepłej wodzie. Spędził tam trochę czasu. Kiedy w końcu kąpiel dobiegła końca, zjadł śniadanie nadal nie ubierając się, tylko siedząc w szlafroku. Zwykle wstawał szybko, ubierał się i szedł do kancelarii, ale dzisiaj miał inne plany. Kiedy wreszcie się ubrał, zszedł na dół do bawialni.

Bawialnia była dużym pokojem, czymś w rodzaju saloniku, ale stały tu przedmioty typowo dziecięce. Dwa drewniane koniki na biegunach, jeden większy dla Elowena, drugi mniejszy dla Prim. Miniaturowy domek do zabawy. Duża skrzynia, która kryła w sobie drewniane, kolorowe klocki. Na jednej z komód siedziały szmaciane lalki w pięknych sukienkach. Natomiast na półce nad kominkiem stały lalki z porcelany, w strojach, których niejedna dama by pozazdrościła. Poza tym był tu regał z książkami dla dzieci i drugi z drewnianymi zabawkami. Konikami, rycerzami, smokami, jednorożcami, wilkami i wszelakiej maści zabawkami dla chłopców. Na ścianie wisiały piękne, rzeźbione, drewniane miecze. Cały pokój był typowo dziecięcy. Ściany pomalowano tutaj na błękitno, na środku komnaty leżał ogromny, złoto-niebieski dywan. Po lewej stronie stała kanapa, stolik i dwa fotele. Po drugiej bujany fotel, ewidentnie do trzymania na kolanach dziecka i czytania mu książek. Na podłodze leżały poduszki we wszelkich odcieniach niebieskiego, beżowego i złotego.

Tristan siedział na podłodze w rozkroku. Pomiędzy nogami siedziała mu Prim i bawiła się kolorowymi klockami. Mężczyzna był ubrany bardzo nieoficjalnie. Na stopach nie miał butów, a jedynie ciepłe, szare, robione na drutach skarpety. Czarne spodnie bez paska i beżowy sweter z wełny. Nie wyglądał jak lord, pan wielkiego dworu i pomoc generała, a jak zwykły ojciec bawiący się z dzieckiem. Elowen siedział niedaleko i z tych samych klocków budował wielki zamek. Na kanapie natomiast siedziała Anabella, w granatowej, skromnej sukni. Mahiri natomiast usiadła w fotelu z książką. Miała na sobie biało-różową sukienkę ozdobioną haftami w kształcie amarantowych róż. Od czasu do czasu spoglądała na małą Prim i Elowena, ale jak na razie maleńką dziewczynką sprawnie opiekował się jej ojciec.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        - Och? - Rael wyglądała na lekko zaskoczoną, gdy usłyszała, że Tristan zjadł śniadanie u siebie i na dodatek w tym domu nie kultywowało się wspólnych śniadań. Może nawet była trochę zawiedziona, ale nie dała tego po sobie za bardzo poznać - przymknęła oczy i pokręciła lekko głową.
        - Oj, przepraszam! - zreflektowała się, gdy dotarło do niej, żę przecież Mimi właśnie pomagała jej się czesać.
        - To… Rzadko spotykam się z takim zwyczajem - wyjaśniła swoje wcześniejsze zaskoczenie. - Zdawało mi się, że spotykanie się całą rodziną w porze posiłków jest dość powszechne… Ale rozumiem ten zwyczaj - zapewniła zupełnie szczerze. W jej domu zawsze jadało się wspólnie, zapraszając również gości, jeśli takowi przebywali w posiadłości… Czyli prawie zawsze, gdyż przez ich dom przewijały się tuziny osób: przyjaciele piątki rodzeństwa, ich rodziny, czasami będący w drodze dyplomaci, którzy składali nieformalne wizyty. Nikogo nie wykluczano, a wręcz gdy było to możliwe, pory posiłków starano się dostosować do gości, by czuli się dobrze traktowani. To jednak nie sprawiało, że Rael mogłaby czuć się urażona zwyczajami panującymi w domu Tristana, po prostu taki był jego sposób okazywania troski: pozwalał się wyspać, nie narzucał się, a że sam zaczynał dzień niezwykle wcześnie, nie było sensu by czekał. Rael zrobiło się go jednak trochę żal: za dużo przebywał sam.

        - Chętnie skorzystam z zaproszenia - przytaknęła z uśmiechem. - Zaprowadzisz mnie do Lawendowego Salonu, gdy już będę gotowa? Wiem, gdzie jest pokój lady Ais, ale w reszcie posiadłości jeszcze się nie orientuję - przyznała niebianka. Samą informację o tym, że Tristan w tym samym czasie przebywał z dziećmi, Biennevanto przyjęła do wiadomości, lecz nawet jeśli chciała, nie zamierzała do niego iść. Nie wypadało. To, że w nocy... Nie powinni się tak ze sobą spoufalać, a już na pewno nie na widoku.
        Gdy Mimi skończyła, Rael wstała z krzesła i wygładziła spódnicę swojej sukni. Przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze i po samym wyrazie jej twarzy widać było, że była zadowolona ze swojego aktualnego wyglądu - ładny, ale nie zanadto formalny, a przy tym bardzo wygodny.
        - Możemy iść, prowadź - zachęciła Mimi, wskazując by pierwsza wyszła z pokoju. Już na korytarzu odruchowo zerknęła w dół, na dywan, szukając na nim śladów wosku, który skapnął w nocy ze świecy Tristana. Nie wiedziała nawet po co to zrobiła - zupełnie jakby chciała się upewnić, że ich nocna rozmowa wydarzyła się naprawdę, a przecież i bez tego miała pewność. Lśniący ślad wosku na barwnej wykładzinie jedynie potwierdził to, co było oczywiste. Rael zaraz podniosła wzrok, by niczego Mimi nie sugerować. Poszła za nią do Salonu.

        - Dzień dobry, Ais - przywitała się z uśmiechem z Mistrzynią Dyplomacji. - Piękny dzień, nieprawdaż? Wymarzona pogoda na spacer.
        Rael usiadła razem z elfką, kulturalnie unikając pytania o wspomniany przez Mimi list, bo może akurat byłaby to korespondencja zbyt poufna, by o niej rozmawiać: bardzo prywatna albo wręcz przeciwnie, zbyt oficjalna. Jeśli Ais będzie chciała o tym mówić, to sama zacznie temat.
Zablokowany

Wróć do „Lawendowy Dwór”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości