Dolina Umarłych[Środek Doliny Umarłych] Poszukiwania szczątków smoka

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Kiedy ostatni z ożywieńców upadł bezwładnie na błotnistą ziemię Gardenia odwróciła się rozbawiona w stronę Dumuziego, po czym dygnęła z gracją. - Jesteś nadzwyczaj łaskaw, smoku.
Przerwała kontrolę nad wydobywającą się wciąż na powierzchnię lawą, pozwalając jej spłynąć z powrotem do wnętrza ziemi. Ta, którą posłużyła się do zagrodzenia drogi przeciwnikom, zaczynała powoli stygnąć i twardnieć. Maie zmarszczyła z obrzydzeniem nos i zakryła go ręką, kiedy smród zaczął mieszać się z intensywną, przyprawiającą o mdłości wonią palonych ciał.
I właśnie wtedy coś jej się przypomniało.
- Zanim spotkaliśmy się w karczmie brałam udział w jednej wyprawie wojennej. Chodziło o obronę siedzisk ludzkich i elfich przed najazdami armii nieumarłych, będących pod władzą licza. Najemnikami kierowała elfka. Nazywała się... - zamilkła, starając sobie przypomnieć imię - Tenissa. Możliwe, że to ten sam nekromanta, który porwał szczątki smoka i nasłał na nas szkielety.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Dumuziego przytkał na moment okropny smród wyrywając go z namysłu. Spojrzał na Gardenię uważnie, odrobinę zamyślenie, a odrobinę walcząc z odruchem wymiotnym.
- Znasz go, powiadasz? Kiedy tu przybywałem, wyczułem obecność silnego nieumarłego, lecz daleko, w pobliżu nas nie było niebezpieczeństwa. Wiesz coś o nim, jego imię, inne informacje?
Jeśli Dumuzi będzie miał wiadomości, to może spróbuje zajrzeć do tego, który uczynił się wrogiem smoka – taki podjął zamiar. W tej chwili szukał w torbie manierki z wodą.
- Potrafisz spreparować nasz ślad energetyczny? Zaraz pewnie będę chciał jakoś się połączyć z tym nieumarłym i go... Przeprosić zapowiadając nasz odwrót. Ślad oraz iluzje winny go zwieść. Uczynię nas niedostrzegalnych, niczym niepokojeni przyjdziemy jak złodziej. Masz uwagi co do takiego działania?
Znalazł, uczynił wiele łyków wody, nim manierka ponownie wylądowała w torbie.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Nie, ten plan ma szanse powodzenia. - powoli pokiwała głową - Chcesz stworzyć iluzje naszych postaci i opatrzyć je energią imitującą magiczne zdolności, tak? Zrobię to, jednak nie mogę zagwarantować, że uda nam się zwodzić w ten sposób Licza zbyt długo. W końcu przejrzy nasz podstęp i może zacząć nas ścigać ze zdwojoną zaciętością. - spojrzała gdzieś w przestrzeń i zastanowiła się przez chwilę. - Chociaż z drugiej strony...niekoniecznie. Sądząc po pospiechu z jakim nekromanta wzywał do siebie szkielet smoka chyba ma ważniejsze sprawy na głowie. Z jakichś powodów bardzo mu zależy, żeby mieć za sługę nieumarłęgo Pradawnego. Czy chce go użyć do walki z mieszkańcami tamtych osad?
Gardenia popatrzyła na Dumuziego i stęknęła strapiona. Sytuacja ludzkich i elfickich obrońców nie wyglądała różowo.
- Przywołaj iluzje. Nałożę na nie energetyczne ślady jak najlepiej imitujące nasze.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

- Dokładnie jak mówisz. Odnośnie wykorzystania zwłok mego brata przez tego psubrata, to postąpił nierozważnie. Owszem, większość smoków bywa sobie wilkiem, lecz głupotą byłoby sądzić, że nikogo takie czyny pójdzie w niepamięć.
Mówił chłodno, prawdę mówiąc znał bardzo dumne i rodzinne smoki w ludzkim znaczeniu, lecz i wiedział jaki był jego ród, bracia walczący o względy ojca, podstępny i prastary smok spoglądający między wiekami letargu na swych kolejnych synów, jak padają w świecie i sami się mordują. Znamienne pozostało, że najstarszych synów, na własnych leżach, posiadał we wszystkich światach ledwo siedmiu. Specjalnej vendetty by to nie wywołało, szturmu i podobnych. Lecz na pewno nie omieszkanie wyrządzenia szkody opryszkowi. Lecz on miał cel w kościach swego brata.
- Potrzebuję trochę czasu. Nie przejmuj się pomniejszymi fenomenami.
Dumuzi miał zamiar stworzyć iluzje perfekcyjne. Aby dokonać tego naprawdę silnym zaklęciem i nie tracąc sił, po raz kolejny uciekł się do medytacji. Stanął prosto jak struna, zamknął oczy, ręce skrzyżował na piersi, natychmiastowo wyrównał oddech. Pierwszą dziedziną, której użył, była pustka. Najpierw podszedł do niej powoli, zagłębiając się w umysłem w niebyt. Ja i nie ja, brak braku, doskonała próżnia otulała jestestwo. Jego oddech nabrał tempa, oczy śmigały pod zamkniętymi powiekami, a w pobliżu na skraju oka zaczęły migać nieokreślone, półprzezroczyste kształty. Trwało to dobrych parę chwil, smoka poczęły otaczać ciemności. On sam w tej chwili nie myślał. Chciał dzieła perfekcyjnego, godnego jego przeciwnika. Wypuścił powietrze z płuc i został na bezdechu.
Akt woli, siła, moc, wyznanie rzucone Pustce! Dumuzi uderzył swą niebywała wolą w Pustkę jak mieczem, uderzył, zaśpiewał, opowiedział marzenia, raz jeszcze uderzył kiedy nie posłuchała. Pomiędzy Pradawnym, a Gardenią pojawiły się dwie postacie, jego i jej, idealne kopie. Iluzja-Dumuzi zapadła się w błoto, czy może raczej jego pozorne oddziaływanie z rzeczywistością pozostało efektem kolejnej iluzji symulującym akcje w imię tego kunsztu.
- Jeszcze nie skończyłem.
Wyszeptał przez zaciśnięte zęby. Znowu w ciszy medytował, tym razem sięgając ja i umysłu. Słowo do słowa, bo od słów pochodził intelekt. I te słowa, ta mowa pogrzmiewały wkoło efektem ubocznym skupienia. Pasma skupianej mocy poddane jarzmu dziedziny umysłu szeptały w językach, rozmawiały i śpiewały na pograniczu słuchu. Sum wody w głowie. Znowu oczekiwanie, nieco dłuższe. Iluzje podeszły do smoka, on zacisnął wargi i ich dotknął. Cała nienaturalna mowa w otoczeniu jakby wsiąknęła w niematerialne ciała. Ostatni czar, wykonał już z otwartym, pewnym wzrokiem. Pasma magii już rozchodziły się na boki, już mocy nie kumulował. Spojrzał tylko na twory w celu zawiązania nikłej więzi aby miał na nie oko. Wola zechciała, taki miał naturalny styl. Pomyślał – stań się! I stało się.
- Skończyłem. - Powiedział nadzwyczaj rześko. Ten typ czynienia magii go wcale nie męczył. Wymagał czasu lecz mając go można było uzyskać piękne efekty. - Te iluzje mają pchniętą cząstkę świadomości która odpowiada za ich działania i o pewnego stopnia powierzchowność umysłów, nie naszą bo naszych nie zna. Jak zauważyłaś, wszystko widać jakby działały na świat. Chociaż wchodząc do karczmy przenikną przez drzwi, to każdy zobaczy, że je otwierają. Mogę nawet w ten sposób się bronić. I umierać jeśli zajdzie potrzeba.
Czy był dumny? Nie bardzo, iluzje to nic odkrywczego, zastosował stare zaklęcia i fortele, stare jak świat używający magii. Ale był zadowolony co objawiało się odrobinę pogodniejszym i serdecznym wyrazem twarzy.
- Teraz wystarczy je energetyzować. Wraz z umysłowością powinno to również wytworzyć wokół nich aury, proszę bardzo towarzyszko.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Stała obok ciemnowłosego i w skupieniu śledziła jego skomplikowane manipulacje mocą. Przez cały proces nie odezwała się ani słowem, nie chcąc przerwać skupienia smokowi. Sądząc po sposobie w jaki nakładał na siebie kolejne warstwy zaklęcia dążył do tego, by twory będące ich duplikatami jak najwierniej oddawały ich wygląd i zachowanie. Przeciwnik, z którym być może przyjdzie im się zmierzyć, był wymagający więc i obrona przed nim musiała być na odpowiednim poziomie.
Kiedy Smok skończył podeszła do postaci, która wyglądała zupełnie jak ona i drugiej przypominającej Pradawnego. Przymknęła lekko powieki i skoncentrowała swoją uwagę na odczytywaniu bodźców odbieranych przez jej zmysł magiczny. Wkrótce udało jej się dostrzec tętniące mocą energetyczne nici, z których utkane były obie iluzje. Dokładne przejrzenie misternych węzłów i splotów zabrało jej trochę czasu ale w końcu znalazła odpowiednie miejsce, w którym mogła zastosować swoją dziedzinę. Zaklęcia, jedno po drugim, zaczęły przenikać do iluzorycznego tworu i łączyć się z energią smoka. Nie śpieszyła się by strumień kierowanej mocy nie okazał się zbyt silny i nie zaburzył konstrukcji obu iluzji.
W końcu odetchnęła z ulgą i otwarła oczy.
- Już.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Zapadła zupełna cisza. W powietrzy pomiędzy strugami powoli ustającego deszczu krążyły martwe kruki. Niebo powoli pokazywało gwiazdy a lekki wietrzyk rozganiał ostatki chmur. Budząca się magia dała o sobie znać. Jeden z kruków spikował w dół i zasiadł na martwym drzewie. W pewnym momencie dało słyszeć się głos dobiegający od martwego ptaka.
"Naprawdę miło mi was unicestwić. Doceniam was jako przeciwników. Śmierć wasza będzie szybka i lekka gdyż zaimponowaliście mi oboje."
Zapadła dziwna cisza. Ptaki które do tej pory krążyły po niebie odleciały na południe, pozostał tylko jeden który siedział wciąż na martwym drzewie. Dumuzi i Gardenia tchnięci złym przeczuciem unieśli oboje oczy ku niebu na którym z dużą prędkością rósł ognisty punkt pozostawiając za sobą smugę światła. Dotarł do nich cichy pomruk kiedy meteor przekroczył prędkość krytyczną i atmosfera zaczęła wyrywać z niego masę w postaci rozpalonych drobnych cząstek. Pocisk leciał w sam środek Doliny Umarłych. Czas uciekał w zastraszającym tempie.
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Dumuzi właśnie szykował się do ostatniego zaklęcia uczynienia ich niewidocznymi przed posłaniem kopii na śmierć. Lecz musiał przerwać czynienie tej mocy, widząc nadciągający obiekt, aby skupić swe siły na reakcje. Ich przeciwnik okazał się istotą potężną, słuszne okazały się założenia braku pogoni. Jeszcze optymistyczny, nawet w porównaniu z czekającą zagładą, okazał się głos. Dał on smokowi kotwicę do wroga. Podjął decyzje. Dokończył zaklęcie czyniąc ich niewidocznymi, jak fale pustki, tylko dla siebie, od których się odwraca wzrok, a patrząc, nie widzi. Nawet nie brał opcji, że im się nie uda. Ich niedawno stworzone iluzje umrą za nich. Czas upływał w zatrważającym tempie. Za duży obszar rażenia, aby uciekać drogą powietrzną. Nawet on, jako smok bardzo zwinny, szybki i mający skrzydła w smoczych gabarytach, raczej nie zdążyłby ich zabrać, wielkie odłamki poczyniłyby im szkodę. Żar, żar uderzył Pradawnego w twarz.
- Nie znam pełni twoich sił. Czy ty używasz energii i mocy aby nas ochronić i ja ciebie wspomagam, czy też...
Na dłoni smoka pojawiła się jedna, mała smoliście czarna kulka, zasysała jakby do siebie rzeczywistość coraz bardziej się rozjaśniając.
- Użyjemy pustki. Lecz trzeba to ochłodzić i zapewnić mi energię. Dużo. Jeśli zamknę nas w kuli pustki, to przelecimy przez niego jak bełt z kuszy.
Mówił pośpiesznie, acz na jego twarzy nie widać było strachu. Były dwie smocze prawdy. Pierwszej było podstęp, a drugiej – gdy chcą cię połknąć, wyjdź na przeciw, wejść do paszczy, wejść w oczy, wejdź w niego. Zabić go. Iluzje dwójki, które ich teraz zastępowały, udawały własne przygotowania magiczne.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Maie ledwo słyszała smoka. Zamiast tego patrzyła szeroko otwartymi oczami, niczym zaczarowana, na płonącą, oślepiająco jasną kulę, mknąca ku niej po niebie. Wyglądała jak mityczny, ognisty ptak. Feniks. Symbol Słońca oraz wiecznego odradzania się życia. Kobieta podziwiała z niemym zachwytem niesamowitą kombinację wysokopoziomowych zaklęć z dziedziny ognia oraz czystej siły natury, splecionych w jednym, spektakularnym, nierozerwalnym uścisku. Z każdą chwilą temperatura powietrza wokół niej i ciemnowłosego rosła. Pierwsza kropla potu kapnęła z czubka jej nosa.
- Prawdziwa moc...chcę ją mieć...
Gardenia wyciągnęła dłoń w kierunku komety, jakby chciała ją chwycić. Czy to z wzruszenia, czy z powodu ciągle postępującego żaru, do jej oczu napłynęły łzy.
- Jakież to...Piękne.
Nagle ocknęła się. Syknęła z frustracji i zacisnęła zęby.
- Muszę poznać formułę tego zaklęcia, Dumuzi - powiedziała pewnie i spokojnie, odwracając się przodem do Pradawnego - Za wszelką cenę.
Stanęła tuż obok smoka i skupiła całą uwagę na przepływie energii w miejscu, w którym stali oraz najbliższym otoczeniu. Przymknęła lekko powieki, żeby ograniczyć dopływ innych bodźców. Było to o tyle trudne, że widok meteoru przyciągał ją jak magnes.
- Jest potężne. - mimowolnie uśmiechnęła się - Jeszcze się z takim nie spotkałam. - wiedziała, że najrozsądniej byłoby się teleportować stąd jak najszybciej ale wyglądało na to, że jej towarzysz potrzebował na wyprowadzenie takiego czaru więcej czasu niż mieli. - Otoczę nas ochronna warstwą energii, powinna złagodzić impakt uderzenia. Dziedziną ognia postaram się obniżać skutki, jakie wytworzy fala cieplna. - nie była pewna, czy to wystarczy ale postanowiła zaryzykować.
- Ty rób swoje.
Gdyby stało się najgorsze będzie musiała ratować się zejściem głęboko pod powierzchnię ziemi. Mogła jednak ukryć w ten sposób tylko siebie.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Tuż przed tym co nieuniknione zapadła martwa cisza zmieciona nagłym rykiem obiektu, zbliżającego się w ich stronę. Martwy kruk siedział bez ruchu i nawet nie drgnął kiedy podmuch powietrza zachwiał drzewem. Siedział i patrzył na to co miało nastąpić. Wizg i temperatura zgodnie przybrały na sile tuż przed uderzeniem. Dosłownie kilka sekund po tym ogromna kula płonącego materiału krzyknęła potwornym hukiem. Okolicą targnął wiatr fali uderzeniowej zmiatającej wszystko po drodze. Temperatura spaliła natychmiast wszystkich umarłych którzy jeszcze pozostali na miejscu, spłonęło również martwe drzewo, można powiedzieć rozpadło się w popiół rozwiany podmuchem. Fala uderzeniowa pognała do przodu niszcząc wszystko w okolicy a jej podmuchy dotarły aż do fortecy Licza. Dopiero ułamek sekundy później doszedł tam grzmot wybuchu. Długo jeszcze ziemia będzie się gotowała w powstałym po meteorze kraterze. Temperatura spadła nieznacznie lecz nie miało to większego znaczenia dla zniszczonej już okolicy. Dumuzi i Gardenia przestali istnieć pozostawiając w pędzącym powietrzu swoje popioły. Tymczasem prawdziwy Dumuzi i Gardenia .... .
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Kiedy nadeszło pierwsze uderzenie Gardenia krzyknęła z zaskoczenia. Siła nacisku na jej energetyczną barierę była potężna. Huk uderzenia ogłuszył ją. Gdyby nie dodatkowa bariera, jaką stanowiła otaczająca ich sfera pustki ciemnowłosego, zostaliby zmieceni z powierzchni gruntu niczym pyłek na drodze huraganu. Tylko połączenie obu zaklęć powaliło im pozostać w jednym kawałku im ustać w miejscu. Krzyknęła znowu i zaparła się nogami z całych sił. Ich przeciwnik musiał dysponować mocą przewyższającą zarówno jej, jak i i Pradawnego, bo mimo podwójnej bariery impakt uderzenia zaczął wciskać ją w ziemię.
Potem nadeszła fala cieplna.
Nie był to naturalny, żywy ogień z jakim zwykle miała do czynienia i jakim przyzwyczaiła się operować. Płomienie jakie zalały dolinę przesycone były obcą, mroczną energią, nie mającą nic wspólnego z naturalnym żywiołem, który tak dobrze znała. Był jej zupełnie obcy. Wypaczony.
Zły.
Pod jego naporem ziemia pod ich stopami zaczęła się topić i prawie natychmiast wyparowywać. Usuwanie skutków promieniowania cieplnego z obszaru, w którym stali pożerało ogromne ilości energii Maie. W pewnym momencie poczuła, że słabnie. Bolesne ukłucie na lewym nadgarstku oznajmiło jej, że zaczyna się zbliżać do swojego limitu i niedługo zacznie czerpać z zapasów energii witalnej.
Na szczęście siła zaklęcia również słabła. W końcu wszystko się skończyło. Zapanowała klująca w uszy cisza. Ostrożnie otwarła oczy. To co kiedyś było doliną teraz przypominało spaloną dziurę w ziemi. Teren bagniska zamienił się w żarzące się i skwierczące pogorzelisko. Z nieba zaczęły padać szaro-czarne płatki popiołu, pokrywając okolicę grubą warstwą pyłu.
Gardenia usiadła ciężko na ziemi i spuściła głowę. Już dawno niebyła zmuszona zużyć tak dużej ilości mocy w tak krótkim czasie. W uszach jej dzwoniło a przed oczami tańczyły maleńkie błyski. Była wyczerpana.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Twarz Pradawnego zdradzała prawdziwe skupienie. Na tyle potężne, że niemal nie słyszał swej towarzyszki. Należał on do istot które nawet śmierć taką metodą przyjąłby z godnością. Zapewne szybką śmierć. Widząc tarczę jaką uczyniła jego towarzyszka, zamknął dłoń niszcząc dezintegrującą kulę. Albo...
...wspomnienia. W chwilach takich jak ta, ułamków sekund starcia z potężną siłą nieznajomego, naprawdę potężną mocą. Smoka zawsze wtedy nachodziły wspomnienia jak teraz, pierwszego lotu. Ognia. Pazurów zatopionych w bestii, otrzymania swego oręża czy ciemności. Nie nazwałby jej zwykła ciemnością, raczej antyświatłem, antybytem, antytrwałością. I teraz na niej, nie na nadciągającym żarze się skupił, nie nad huku, nie na tarczy swej towarzyszki. Lecz na pustce. Kiedy to jego towarzyszka ich chroniła, on zamanifestował tę niszcząca siłę przez nimi. Czarna, zmieniająca się jak tafla wody, a mimo wszystko w niepokojący sposób przejrzysta tafla pustki manelą obszarem, rozdwajała się, łączyła, plwała smolistymi kulami. Inny słowy przy dotyku dezintegrowała metodyk, ogień, uderzenie i wszystko inne. Niekiedy dawała za wygraną, szarzała i zmieniała się w biel żaru, a wtedy zabójcze siły zatrzymywały się na tarczy jego towarzyszki. Bez wątpienia nie dałby sam rady. Pewnie i ten wniosek dotarł do niego z chwilą kiedy było już po wszystkim. W czasie tej katastrofy w ogniu i ziemi wytężał swą wolę na czym innym, aż cisza pochłonęła łapczywie dźwięki doń dochodzące. Rozejrzał się. Obszar rażony wybuchem wydawał się większy niżeli powinien, cześć materii metodyku pod wpływem pożerającej pustki rozpadła się na drobniejsze kruszyny i chociaż główna pieść trafiła na nich, wokół leżały mniejsze głazy.
- Pięknie.
Stwierdził krótko, jakoby w obawie czy znowu powrócą do świata dźwięki, barwy, uczucia i wszystko to, przed czym broniła go pustka kiedy to jaźń unurzały się w niej aby zmusić do działania. Zmęczony? Tak, był zmęczony psychicznie. Lecz mimo to raz jeszcze wzmocnił zaklęcie chroniące ich dwójkę przed nierozważnym wzrokiem. Podszedł do Gardenii z wysiłkiem, nie fizycznym lecz woli, która chwilę jeszcze niedomagała, jakby wynurzyła się przed chwilą z niebywale depresyjnego obszaru. Pocił się.
- Potrzeba ci czegoś?
Spoglądał tak mętnie, a dłoń sprzeciwiła się właścicielowi. Sama popełzła ku rękojeści miecza. Właściciel wiedział, że w tej chwili hart ducha jego doznał ran i nie może odpowiedzieć wystarczająco bolesną kontrą dla tak potężnego przeciwnika. Wiedział też, że nie powinni się ujawniać. Mieli zginąć. Lecz co rozum mówił, to smocza natura z rykiem zanosiła w protest.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Zakaszlała kilka razy, kiedy drobinki popiołu dostały jej się do nosa i gardła. Zamrugała, chrząknęła i odzyskała oddech. Następnie spojrzała na smoka i aż się wystraszyła. Ruchy ciemnowłosego były powolne i wymuszone a skóra straszliwie blada. Wyglądał jak śmierć na chorągwi. Odpieranie szkodliwych skutków czaru musiało kosztować go co najmniej tyle samo wysiłku co ją.
Słysząc pytanie Dumuziego pokiwała powoli głową.
- Tak. Potrzebuję kilka godzin odpoczynku, żeby zregenerować siły ale nie możemy zostać w tym miejscu.- Gardenia podniosła się niepewnie na nogi, bo wciąż odczuwała zawroty głowy. Sięgnęła do sakwy po manierkę. - Mimo, że naszą obecność ukrywa twoje zaklęcie przeciwnik może w końcu przejrzeć nasz plan. Nie możemy zapominać, ze dysponuje potężną mocą. - odkorkowała naczynie z przyjemnym dla ucha mlaśnięciem i wzięła solidnego łyka. Strasznie zaschło jej w gardle - Wynośmy się stąd.
Likier z aaronki był paskudnie ciepły. Zapewne na skutek ogrzania powietrza podczas uderzenia meteorytu.
W końcu Gardenia odessała się od butelki i wyciągnęła ją w stronę Dumuziego. Etykieta nakazywała częstować najpierw ale Maie wiedziała, że gdyby nie napiła się teraz zasłabłaby w przeciągu kilku sekund. Brakowało jej mocy. Okolica, w której się znajdowali była martwa. Każde potencjalne źródło energii, z którego mogła zaczerpnąć, przestało istnieć w chwili wybuchu. Nalewka pozwoliła jej odzyskać niewielki fragment energii, akurat wystarczający do niespiesznego marszu.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

- Tak, trzeba nam iść. Trzeba pozostawać w ruchu. Kiedy chcą cię pożreć, trzeba pożreć ich. Otwierają paszczę, idź w nią! On wchodzi do twojego domu? Idź w jego dom! Szuka nas? Chodźmy do niego. Trzeba nam iść.
Smok mówił ociągając się trochę, powoli, acz mocno akcentując poszczególne słowa, wyjawił płomienistej pokrótce sposób wojny, za którym był całą duszą. Cały skąpany w podstępie, bo taki styl był Dumuziego, jak inny smok wolałby mając armię czy podobne, otoczą zależała od stosującego. Lecz rdzeń pozostawał ten sam. Wyjście naprzeciw, brak strachu, wejście, aż on się przerazi. Wielkie gady przetrwały już długo, stosując podobne rozwiązania. Dumuzi do tej pory pamięta, jak długo bronił się przed samym wejściem Nemorian do umysłu, jeszcze nawet nie zaczynając batalii mentalnej. Oni chcieli do niego? On wchodził do nich.
- Trzeba nam iść.
Podał swej towarzyszce rękę. Jego zawodziła wola, zapewne przegrałby w tej chwili każda wymianę ripost i dyskusję, a i mięśniom z trudem wydawał rozkazy, lecz jego ciało było sprawne, jej wiotczał byt, mogła być słaba fizycznie, a to nie było mu korzystne. Ruszyli powoli w kierunku fortecy, nie za prędko, aby zatrzymać się docelowo w połowie drogi.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Smok pałał rządzą zemsty i chciał jak najszybciej przejść do kontrofensywy. Wędrując przez wymarłe tereny, na których niedawno znajdowało się rozległe bagnisko, jej towarzysz snuł misterny, acz niezwykle ryzykowny plan ataku na wrogiego im maga. Gardenia starała się słuchać uważnie, ale wciąż w uszach jej dzwoniło i ogólnie była w kiepskiej formie. Dumuzi nie chciał się poczęstować nalewką, więc wychyliła manierkę do góry dnem i wlała do gardła resztę jej zawartości.
Krok za krokiem oddalali się poza obszar upadku meteorytu. Zerknęła za siebie. Patrzyła przez chwilę jak obraz leja po wybuchu maleje w oczach.
- Z początku myślałam, że ta wyprawa wojenna elfów i ludzi ma szansę powodzenia, że wszystko jest kwestią zebrania odpowiedniej ilości zbrojnych wojsk i magicznego wsparcia. Jednak patrząc na to… - Pokazała gestem dłoni pokryte grubą warstwą popiołu pogorzelisko. Uśmiechnęła się smutno i pokręciła głową – To samobójstwo. Nie mają z nim żadnych szans.
Nie wspominając o tym, że teraz nekromanta miał na swoich usługach szkielet potężnego Pradawnego. Włożyła ręce do kieszeni. Spochmurniała. Pomyślała o władającej lodem zwierzołaczce i elfiej wojowniczce. Miała nadzieję, że obie trzymały się od tej sprawy z daleka.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Dumuzi zatrzymał się. Byli w połowie drogi do siedziby przeciwnika, trzeba było się zatrzymać. Zebrać siły. Zatrzymał się, skutki uderzenia metodyku były odczuwalne nawet tutaj, a krajobraz zmienił się.
- Bo chcą walczyć wprost, a tego zazwyczaj nie powinno się czynić z przeciwnikiem równym nam.
Westchnął, jego ruchy odzyskały część wigoru w swych zachowaniach. Chwilę zastanawiał się, spoglądając wzrokiem w dal, daleko i daleko.
- W tej chwili nie ma sensu podejmować typowej walki. Natomiast wiem, co mogę zrobić. Jeśli zlokalizujemy źródło jego potęgi, będę mógł je uszkodzić. Nawet odkroić muszę część mocy. Oczywiście, powróci, ale winno to go osłabić. Problemem są zabezpieczenia siedziby. Ciekawi mnie, czy jest on równie potężny na gruncie innym, niż żywiołów. Wiesz coś o tym?
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Gardenia również się zatrzymała i położyła na ziemi. Stęknęła kiedy małe, ostre kamienie wbiły jej się w plecy. Sięgnęła po nie, wyciągnęła i odrzuciła gdzieś daleko do przodu. Kamyk podskoczył kilka razy na piaszczystym podłożu, żeby zupełnie znieruchomieć pod koniec.
- Teraz nie możemy go zaatakować - powiedziała patrząc w niebo. - Nawet nie możemy swobodnie się poruszać, bo w każdej chwili możemy być zdemaskowani i zaatakowani kolejnym meteorytem. Będziesz w stanie odeprzeć kolejny taki atak? Bo ja nie. Ani teraz, ani jutro. Za to mogę się założyć, że dla naszego lisza nie będzie stanowiło problemu zawiązanie kolejnego takiego zaklęcia. - Podniosła się na łokciu i popatrzyła na Dumuziego. - Jeżeli naprawdę chcesz zaatakować tego nekromantę, będziesz potrzebował większej pomocy niż moja. Po pierwsze, nasz przeciwnik jest najprawdopodobniej Arcy-Magiem. Po drugie, otacza go armia nieumarłych. Po trzecie, ostatnio dołączył do niej smok. - Położyła się z powrotem na ziemi i podrapała po nosie - Gdziekolwiek znajduje się źródło jego magii, z pewnością obwarowane jest wieloma potężnymi zabezpieczeniami. Zginiesz zanim zdążysz się do niego zbliżyć. - Utworzyła w powietrzu dwie małe kulki ognia i jedną większą. Maie wskazywała kolejno na każdą z nich. - Gdyby udało nam się dołączyć do tego zbrojnego ruchu oporu przeciwko nekromancie, mielibyśmy większe szanse. Kiedy ludzie i elfy zdecydują się uderzyć na główną siedzibę lisza, z pewonścią zwrócą tym jego uwagę i skoncentrują na sobie główne siły nieumarłych. Moglibyśmy wtedy skorzystać z zamieszania i zakraść się "od kuchni".
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości