Dolina UmarłychKu bezpieczeństwu i szaleństwu

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Lena
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lena »

        Uśmiechnęła się łagodnie, czując jak młoda centaurzyca rozluźnia się w jej ramionach. Nie zmartwiła się cichym płaczem, w końcu to tylko organizm wyrzucał z siebie nagromadzone emocje. To zdrowe, oczyścić się z tego wszystkiego, uronić kilka łez i wziąć głębszy oddech. Wiladye nadal płakała, ale przynajmniej świat wokół niej się uspokajał i nie zagrażała już nikomu poza własną delikatną psychiką.
        Lena chcąc nie chcąc bardzo szybko wciągała się też w zaistniałą sytuację. Z tego, co zdołała zrozumieć przez te kilka chwil, dziewczyny były siostrami, które się odnalazły po latach? Nic dziwnego, że młodziutka gniada się tak rozemocjonowała, takie spotkanie to nie byle co. Zwłaszcza jeśli obie były przekonane, że ta druga nie żyje i, oceniając po słowach Wiladye, raczej nie z przyczyn naturalnych. Gdy jednak obie kopytne zaczęły się nieco składniej porozumiewać, Deneb poczuła się już trochę nieswojo i chciała wycofać nieco, by dziewczyny same wyjaśniły sobie swoje sprawy. Została jednak zamknięta w uścisku, co skomentowała lekkim rozbawieniem i powoli zaczęła wyplątywać się z dziewczęcych objęć, cofając się o kilka kroków. Aż ciężko uwierzyć, że poznała je zaledwie kilka chwil temu. Rozejrzała się, słysząc szczeknięcie, a po chwili spuściła wzrok na podskakującego do niej psiaka.
        - Och cześć – uśmiechnęła się wesoło i pochyliła, by poczochrać zwierzaka po łbie. W tym samym momencie spojrzała też lekko karcąco na Nessusa, który najwyraźniej nie przejął się specjalnie tym rzewnym spotkaniem sióstr. Zrozumiała jednak jego niepokój, gdy rozglądał się nieufnie dookoła. Ona sama wyczulona była na każde leśne szelesty, zupełnie nieprzyzwyczajona do takich dźwięków. Na pustyni istota podkradania się do kogoś była zupełnie bezsensowna, każdego wędrowca było widać już z daleka, chyba że akurat kryły go ruchy gorącego powietrza, rozmywając sylwetkę. Na zielonych ziemiach jednak wszędzie były jakieś lasy, krzewy, coś, co zdradzało obecność i przez co sama Lena regularnie uprzedzała wszystkich o swoim pojawieniu się, głośno roztrącając gałęzie.
        Potraktowała jednak poważnie ostrzeżenia mężczyzny, widząc, że aż złapał za broń. Zagoniła lekkim ruchem obie naturianki by nadrabiały zaległości już w marszu, pozostawiając Wiladye swój płaszcz, tak długo, jak będzie go potrzebowała i poprawiając juki na grzbiecie zrównała krok z Nessusem.
        - Halucynacje? – powtórzyła pytająco, zerkając na niego z delikatnie zmarszczonymi brwiami. – Dlaczego to miejsce miałoby wywoływać ułudy?
        Nie znała jeszcze dobrze tych terenów, ale z koncepcją fałszywych obrazów była zaznajomiona, nie jeden pustynny wędrowiec zginął wśród piasków, pędząc w stronę oazy, która stanowiła jedynie miraż, odciągając nieszczęśnika w zupełnie przeciwnym kierunku. Jednak tutaj panowały zupełnie inne warunki klimatyczne i jakoś nie umiała znaleźć wyjaśnienia, dlaczego coś miałoby ich tu zwieźć. Może jakaś roślinność toksyczna? Albo również fatamorgany, ale na innych zasadach? Z przezorności miała jednak zamiar mieć oczy i uszy szeroko otwarte, a kopyta stawiać ostrożnie. Nad grzbietem znajomego zerknęła też na towarzyszącą im kobietę, z wyraźnie niezadowolonym wyrazem twarzy, której wcześniej nie dostrzegła.
        - Poznałam już Nadeyę i Wiladye. Przedstaw mi jeszcze tą waszą koleżankę – powiedziała z lekkim uśmiechem do Nessusa. – Gdzie właściwie zmierzacie?
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

        Wiladye mogła godzinami przytulać odnalezioną siostrę. Świat w przeciągu kilku dni tak całkowicie się zmienił. Spotkała mężczyznę – centaura, właśnie dostrzegała, że obok niej jest jeszcze jedna przedstawicielka rodu oraz odnalazła swoją siostrę… Bała się, że trwa w jakiejś iluzji, że to wszystko jest snem, ale Nadeya była tak realna i namacalna. Uszata mogła poczuć, jak palce młodszej siostry intensywnie jej dotykają, jak wpija opuszki w jej skórę, jakby chciała stwierdzić, że jest całkiem żywa i normalna, chociaż ma uszy królika.
        - Ja… naprawdę myślałam, że nie żyjesz. Nawet nie jestem pewna czy nasze stado nadal istnieje… dużo braci i sióstr leżało, gdy mama mnie pociągnęła za sobą… i mama też… zniknęła… - zdradziła cichutko. To było tak dawno temu, ale wciąż nie chciała przypominać sobie szczegółów. Gdy Lena odeszła od dziewcząt Wiladye jeszcze raz wtuliła się w ramiona siostry. I tak też została…
        Gdy więc Nessus zadał pytanie o to, czy są gotowe ruszać dalej, brunetka od razu pomachała przecząco głową wpatrując się w Nadeyę niczym w boginię. Młódka jednak nie miała wyboru i musiała wstać, ruszyć w dalszą trasę z resztą towarzystwa, lecz nie odstępowała siostry ani o krok. Nie była wysublimowana, po prostu stała się pijawką na ciele Nadeyi… dosłownie, ponieważ nawet gdy obie dźwignęły się do góry to Wiladye wciąż przytulała centaurzycę. A i gdy szły nadal ją przytulała…i gdy tylko potknęły się o własne kopyta to Wil wciąż ją trzymała, jakby były teraz jednym ciałem.
        Młódka wtuliła głowę w ramię siostry i uśmiechnęła się miło.
        - Teraz już nam nic nie grozi – powiedziała aż za szczęśliwym tonem głosu. – Już cię nie zgubię, nigdy! – obiecała marszcząc nos i brwi, jeszcze mocniej dociskając Nadeyę.
        - I poznasz Korri. Korri jest podobna do nas… ale ma poroże… i nie ma tyłka konia, tylko jest takim… jelonkiem – uśmiechnęła się pogodnie wciąż kurczowo trzymając siostrę.
        - Znalazła mnie w lesie i się mną zaopiekowała… Tylko jest zbyt mocno przywiązana do swego terenu, a ja chciałam pójść do wioski… na przykład wioski elfów, a później nad rzeczkę, a później w góry… i tak szłam coraz dalej i dalej! I spotkałam ciebie! Och… na całe szczęście wyruszyłam w podróż!
        - Nadeya… - szepnęła Wiladye naciągając ucho siostry do swoich ust i delikatnie wykrzywiając uszatą. – Jak ona miała na imię? Nic nie pamiętam sprzed kilku chwil… - przyznała zagryzając nerwowo wargę.
        - I czy oni się znają?! – szepnęła jeszcze mocniej szarpiąc siostrą.
        Wiladye jeszcze przez chwilę bała się wtrącać w dyskusje „dorosłych”. Właściwie nie umiała odpowiedzieć na pytanie łaciatej. No bo… właściwie czemu to miejsce straszy? Bo jest straszne! Powyginane gałęzie, wszędzie ciemno i pełno cieni… Ale młódka była tym klimatem zafascynowana. Dodatkowe zagrożenia, jak na przykład halucynacje… O tak, to było coś! A o Elise wolała się nie wypowiadać… była z resztą ciekawa jak Nessus opiszę wampirzycę. Przecież pieściła jego włosy! Pewnie ją lubił!
        A teraz nagle jeszcze jedna ona. Ona, której chyba powinna podziękować. Wiladye pogłaskała się nerwowo po policzku. To właśnie ta łaciata ją okryła swoimi pięknymi włosami. I w ogóle była łądna, chociaż łaciata jak krówka. Ale ładna!
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Elisa westchnęła i przewróciła oczami. Nie miała ochoty na takie ckliwe widoczki i rwała się do drogi.

- W porządku, dajmy potworom czy jakimś mrocznym mocom więcej czasu, by mogły nas bez problemu podejść – uśmiechnęła się, ociekając sarkazmem.

Podobnie jak Nessus obserwowała to, co się dzieje i zmienia wokół, ale nawet dwie pary oczu nie zawsze wszystko wychwycą. Zresztą w tym miejscu ciężko było stwierdzić, co jest prawdziwe, a co nie. Wyglądała i zachowywała się, jakby coś widziała i niepewnie przypisywała to halucynacjom.
Tymczasem centaurze grono wciąż tkwiło w uścisku, który ledwo co pozwolił się z niego wydostać Lenie. Jednak jak tylko wyszła, to znów coś zagrodziło jej drogę. Łatek. Wesoło zaszczekał i wodził za ręką dziewczyny w celu jej polizania, tak długo aż w końcu dopiął swego.
Królikoucha również czuła coś, co przez lata myślała, że nie będzie jej dane ponownie odczuć. Siostrzaną miłość. Miała dla kogo żyć, kogo chronić i się opiekować. I już nawet te straszne wspomnienia z niewoli, z masowego mordu ich klanu nie wydawały się aż tak okropne, zostały jedynie niemiłym śladem w pamięci. Teraz miały siebie, a to napawało nadzieją na lepszy czas mimo wszelkich przeciwności.

- Ciii, nie myśl o tym teraz. Najważniejsze, że się odnalazłyśmy – uściskała ją mocniej, aż nie mogła powstrzymać potoku łez.

Wtem Nadeya usłyszawszy głos Nessusa spojrzała w jego stronę i pełna emocji skinęła głową z lekkim uśmiechem, otarła też łezkę spływającą po jej policzku. Jednak mina jej zrzedła, przeczuwała, że to, co mówił i to jak trzymał broń, dawało znać, iż nie są bezpieczni. Nie miała nic przeciwko temu, że u Wiladye wystąpił syndrom przylepy. Po tak długim czasie… Nawet jak potknęły się o własne kopytka, to nie zganiła jej, tylko uśmiechnęła się i cicho zachichotała.

- Już nic nas nie rozdzieli, nie bój się… Korri? Skoro się tobą zaopiekowała, to muszę ją poznać i jej podziękować – uśmiechnęła się, próbując sobie wyobrazić, jak owa kobieta wyglądała. – Tak? – naturianka początkowo nie zrozumiała, o kogo chodzi, ale po chwili załapała. – Lena… I tak, wygląda na to, że się znają… Tak czasem bywa, że niektóre emocje są tak silne, iż można zapomnieć, co się działo przed chwilą…

Gdy centaur objął dowodzenie, wampirzyca w formie nietoperza wleciała mu na plecy i tam wróciła do normalnej postaci. Nie zamierzała zejść, to było bardzo wygodne.

- A od kiedy to ty prowadzisz? – spytała, przeczesując palcami jego włosy ot, tak by zająć czymś ręce. – Jak najmniej albo jak najwięcej by móc rozpoznawać co jest czym… - dodała nieumarła.

Za nimi szła reszta dziewczyn.

- Elisa – uprzedziła Nessusa, sama umiała się przedstawić. – Zmierzamy do wyjścia z tej doliny… A właśnie Ness, jak wrócimy do poprzedniej ścieżki, skręć w lewo i tam będzie później rozwidlenie, to w prawo… - ziewnęła, a raczej udała, iż ziewa, bo wyraźnie się czegoś wystraszyła. – I jeśli można… przyśpieszcie kroku, te złociutka… Lena, tak? Pilnuj tamtej tulaśnej dwójki by za bardzo nie zostały w tyle, bo jeszcze co na nie wpadnie…

Wśród pobliskich drzew widać było jak coś przemyka jakby jakieś cieniste istoty o humanoidalnej sylwetce. Ich ślepia w ciemności niczym dwa ogniki lśniły złotym lub czerwonym blaskiem, który po chwili znikał i pojawiał się gdzie indziej. Jednakże za każdym razem były jakby bliżej. Nadeya w pewnym momencie to zauważyła i wraz z Wil uwieszoną na jej boku podeszła bliżej Nessusa.
Tymczasem w oddali na ścieżce ktoś stał, czarny kaptur krył jego twarz, ale czy to była halucynacja, czy rzeczywistość… Któż to wie?
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

W końcu, ruszyli dalej. On sam obrał rolę przewodnika, możliwe, że stało się to trochę mimowolnie i bardziej wynikło z sytuacji. Przez jakiś czas, który nie trwał długo, wydawało mu się, że tylko on zachował trzeźwość umysłu i właśnie wtedy zadecydował, że ruszą w dalszą drogę. Nawet nie przeszkadzało mu to, że wampirzyca znowu usiadła na jego plecach. Po prostu zignorował jej obecność właśnie w tamtym miejscu.
         – Nikt inny nie był chętny… Jeśli chcesz, możesz zejść z mojego grzbietu i iść jako pierwsza, tym samym to ty objęłabyś prowadzenie – odparł, a przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu. Wątpił, żeby Elisa przystała na taką propozycję, bo był całkiem pewien, że jest jej wygodnie tam, gdzie siedzi aktualnie. Zauważył też, że Wiladye nie patrzy na to przychylnie, jednak równie dobrze mogło mu się tylko wydawać, że tak jest. Nie zareagował też, gdy wampirzyca zaczęła przeczesywać jego włosy. Przez to sprawiał wrażenie osoby, która w ogóle nie czuła jej szczupłych palców na swych włosach.

Spojrzał na Lenę, gdy zadała pytanie. Zastanawiał się chwilę nad tym, jak jej to wytłumaczyć. Nie chciał używać słów, które znał, ale sam ledwo je rozumiał.
         – Chodzi o to, że cała Dolina Umarłych ma jakąś magiczną aurę, która wpływa na żywych przebywających na ich obszarze. Nie wiem, dlaczego… może gdzieś tutaj ukryty jest potężny artefakt, którego obecność objawia się właśnie w ten sposób, może jacyś magowie wykorzystali to miejsce do eksperymentów i ich skutkiem jest właśnie coś takiego… A może istnieje jeszcze jakiś inny powód – odpowiedział jej, przy okazji dzieląc się swoimi pomysłami związanymi z tym, dlaczego aura Doliny działa właśnie w ten sposób. Swoją drogą, to z ukrytym artefaktem było, według niego, dość ciekawe, bo to oznaczałoby też, że ktoś musiał organizować ekspedycje poszukiwacze i tak dalej. Jeśli sam centaur nadal będzie o tym pamiętał i wzbudzi to u niego jeszcze większe zainteresowanie, może poszuka jakichś informacji na temat, czy rzeczywiście odbywały się tu poszukiwania magicznych przedmiotów.
         – Elisa jest wampirzycą, która powiedziała, że pomoże nam w wydostaniu się z tego miejsca – odpowiedział, a właściwie rozwinął wypowiedź kobiety, która podała wyłącznie swoje imię.
         – Tak zrobię – powiedział do kobiety krótko po tym, jak powiedziała mu, gdzie ma iść. Cóż, to ona miała ich wyprowadzić z tego miejsca, więc najpewniej znała drogę.

Oczy Nessusa zaczęły poruszać się nagle i przemieszczać po pobliskich zaroślach, gdzie dało się zauważyć cienie albo przynajmniej coś, co wyglądało jak ciemne sylwetki ludzkie. Jego dłoń mocniej zacisnęła się na halabardzie. Zresztą, sam centaur zmienił też sposób, w który broń spoczywała przy jego ciele i było widać, że jest to pozycja, z której od razu można by było zadać cięcie. Śmiertelne cięcie.
         – Jeżeli wy też widzicie postać stojącą na ścieżce przed nami, to znaczy, że to nie jest halucynacja – powiedział cicho, jednak na tyle głośno, że wszystkie dziewczyny na pewno go usłyszały. Uważnie przyglądał się nieznajomej i zakapturzonej postaci. Nie wiedział, jakie ma zamiary, jednak spotkanie z tym kimś było nieuniknione i zbliżało się nieuchronnie. Nessus aktualnie był gotowy na walkę, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
         – Przygotujcie się na wszystko… Nie wiemy, jakie ma zamiary – odezwał się znów, zachowując ten sam ton głosu. Nie odwracał się do towarzyszek, bo o wiele lepszym wyborem było ciągłe przyglądanie się nieznajomemu. Wtedy będzie mógł od razu zauważyć jakąś zmianę w jego zachowaniu, a także dostrzec zamiary, jeśli będą one naprawdę dobrze widoczne.
Awatar użytkownika
Lena
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lena »

        Lena szła spokojnie stępa, nie do końca rozumiejąc, dlaczego miałoby być coś nie tak z otaczającym ich krajobrazem. Był piękny, na swój własny sposób. Co prawda pochmurne niebo jej nie odpowiadało, ale pozbawiony trawy piach pod nogami kojarzył się z domem, a gołe gałęzie drzew wyginały się pod pięknymi dla niej kątami, wijąc się niczym szczupłe palce, tęsknie sięgające do podróżnych. Podobało jej się to. Słowa Nessusa jednak nie wyjaśniły jej zbyt wiele.
        - Dziwne – odparła tylko. – Przyznam, że aura tego miejsca jest nietypowa, ale nie widziałam na razie niczego, czego nie powinnam. Tak sądzę – uśmiechnęła się do znajomego. – Ale będę uważać, jasne.
        Co jakiś czas obracała nieznacznie głowę w stronę szepczących sióstr, lecz same przyciszone rozmowy jej nie raziły, nie wiedziała nawet, że w towarzystwie nie powinno się szeptać. Po prostu szeleszcząca melodia słów, co jakiś czas zwracała jej uwagę, nim przenosiła wzrok z powrotem przed siebie. Później jednak jej spojrzenie coraz częściej uciekało w bok.
        Nie dosyć, że jedyna dwunożna istota w ich gronie była wampirzycą, o której to rasie słyszała do tej pory jedynie straszne historie (ciężko wszak spotkać wampira na pustyni), to na dodatek jechała właśnie na oklep na grzbiecie Nessusa. Lena bardzo starała się nie zachowywać, jak własny stryj, jednak jej oczy jasno wyrażały zszokowanie takim zwyczajem. Przyglądała się z lekko przechyloną głową, jak kobieta, która przedstawiła się, jako Elisa, siedzi na cenaturze swobodnie, jak na wyściełanym fotelu. Czy tutaj centaury wożą ludzi na grzbietach jak konie? Czy on się nie boi, że ona go ugryzie? Wampiry ponoć piją ludzką krew. Fascynujące.
        Lena skinęła głową, potwierdzając, że kobieta dobrze zapamiętała jej imię, a następnie spojrzała przez ramię, odruchowo chcąc skontrolować, czy siostry wciąż za nimi podążają. Jej wzrok zatrzymał się jednak na cieniu przemykającym przez zarośla i pomiędzy nagimi momentami gałęziami. Popłynęła za nim spojrzeniem z powrotem przed siebie i złapała się za nadgarstki, krzyżując nieco dłonie. Póki co mogło wyglądać to nieco dziwnie, lecz tylko jeden ruch dzielił ją od rozpięcia karwaszy, które rozwinęłyby się w łuk i kołczan ze strzałami.
        - Ja widzę, Elisa najwyraźniej również – odpowiedziała mężczyźnie i zerknęła na wampirzycę, a ta skinęła głową, nie wyglądając jednak na specjalnie przejętą. Srokata obserwowała, jak Nessus spina się cały koło niej i westchnęła lekko. Sama nie miała cierpliwości do walki na spojrzenia, więc poradziła sobie z nietypowym gościem tak, jak miała to zawsze w zwyczaju. Wprost.
        - Hej! – zawołała głośno, wyraźnie zwracając się do nieznajomego. – Dobre, czy złe intencje? – zapytała wprost, uśmiechając się lekko. Broń wciąż nie była rozłożona, miała postać zwykłych, startych nieco karwaszy, a szczupłe dłonie blondynki wyglądały po prostu jak uroczo przed sobą splecione. Zawołanie dziewczyny mogło wydawać się naiwne, ale z doświadczenia wiedziała, że sprawdzało się w większości przypadków. Nawet jeśli ktoś kłamał, to przynajmniej wchodził w interakcję, a od tego zawsze było łatwiej zacząć, niż wpatrując się w siebie jak para kogutów.
        Nieznajoma postać przechyliła lekko głowę, po czym zdjęła wolno kaptur, a oczom podróżników ukazał się najzwyczajniejszy mężczyzna w sile wieku. Na względnie przystojnej twarzy nie zagościł uśmiech, ale też przybysz nie dawał wrażenia niezadowolonego z konfrontacji. W końcu wszyscy podróżni zbliżyli się na tyle, by móc swobodnie porozmawiać.
        - Neutralne… tak sądzę – odparł niepewnie obcy, przyglądając się czwórce kopytnych i siedzącej na grzbiecie jednego z nich kobiecie. Ręce miał spuszczone wzdłuż ciała, nie dzierżył broni ani nie sięgał nerwowo w stronę przypasanego z boku miecza. Wyglądał na przygotowanego do ewentualnej walki, ale najwyraźniej sam nie miał zamiaru jej wszczynać. Ot, odwzajemniał czujne i podejrzliwie spojrzenia. W końcu to on był w mniejszości, więc w razie czego powinien brać nogi za pas, nim zaryzykuje starcie miecza z czterema kompletami kopyt i tą cholernie wielką halabardą. Był mężczyzną wysokim i postawnym, wciąż jednak nie był w stanie nawet dorównać wzrostem centaurom.
        - Nietypowe miejsce, by spotkać kogoś na szlaku. Przez moment sądziłem, że jesteście jedynie iluzją, wywołaną przez to wrogie terytorium. Błąkam się po nim już drugi dzień, a spotkanie tak, wybaczcie perfidię, nietypowych istot, skłoniło mnie ku pochopnym wnioskom.
        - Luzik – Lena wzruszyła ramionami, wciąż jednak spokojnie obejmując ukrytą broń. – Też wzięliśmy cię za omam, jesteśmy kwita.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

        Wiladye szczerze się ucieszyła na odpowiedź swojej siostry, która była chętna poznać Korri. Nadeya na całe szczęście różniła się charakterem od młódki, która miała jeszcze pstro w głowie, a zazdrość to niemalże drugie imię Wil. Najmłodsza w stadzie posiadała najbardziej wybuchowy charakter i chyba wewnątrz duszy szczerze cieszyła się, że Nadeya nie ma takiej zapasowej siostry, chociaż szkoda jej było tego co przeszła. Cyrk, niewola… Właśnie. Jej biedna Nadi! Uciekała przed tymi okropnymi ludźmi i nadal jej szukali. W głowie młodej centaurzycy zaczęły układać się obrazy pięknej przyszłości – znajdą miejsce dla siebie, może nawet u boku Korri albo jakiegoś stada. Skoro spotkały już dwa centaury to znaczyło, że jest ich więcej… Zarówno Nessus, jak i ta łaciata pochodzili z klanów, więc na pewno kogoś odnajdą!
        Nagle drużyna przystanęła, a mdły wzrok Wiladye gwałtownie się wyostrzył. Tym razem odpuściła odrobinę wampirzycy to siadanie na grzbiecie Nessusa. Póki nie wbijała swoich zębisk w jego szyję to nie było tak źle, chociaż i tak najbardziej drażniącym widokiem było przeczesywanie jego gładkich włosów przez szczupłe palce Elisy. Wil jeszcze nie miała okazji tego zrobić! Co za paskudna menda z tej krwiopijczyni!
        A na horyzoncie pojawiła się jeszcze Lena, która swoją odwagą i lekkością zaimponowała młodej. Tak po prostu zagaić do tego czegoś w krzewach? A gdyby to był jakiś potwór?! Chyba tego właśnie oczekiwała młódka, lecz jej pragnienia daleko minęły się z rzeczywistością.
        Grupa w napięciu czekała na odpowiedź. Wiladye jedynie mogła bronić się własnymi kopytami, ale uznała je za wystarczającą broń. Odruchowo postąpiła krok do przodu zasłaniając uszatą centaurzycę, jednak uparcie wciąż pilnowała siostry objęciem dłoni. Trzymała mocno Nadeyę, jakby bała się, że ta nagle się jej gdzieś wysmyknie. Poza tym, za wszelką cenę chciała ją chronić i miała na tym punkcie nadzwyczajnego bzika.
        - Nietypowe istoty? – prychnęła urażona Wiladye.
        - Jestem tak samo normalna co ty, dwunogu – odpyskowała zadzierając wysoko głowę. Młódka była w stanie obrócić się na kopytach i pójść własną drogą, ale była tą samą mniejszością w stadzie, co nieznajomy w ich towarzystwie.
        Ogólnie pewnie by zignorowała gościa, ale… to był przecież człowiek! Wiladye wyraźnie się spięła i rzuciła kilka krótkich spojrzeń to na Nadeyę, to na nieznajomego, by wyczytać z twarzy starszej siostry czy aby czasem go nie zna. Istniało wszak duże prawdopodobieństwo, że to jeden z tych łepków z cyrku, co jej poszukiwali. Znowu mogli ją porwać! I zrobić z jej pięknego, końskiego ogona króliczą puchatość, która byłaby odstającym, paskudnym dzyndzlem. Wystarczy, że biedaczka miała długaśne uszy. Koński grzbiet zakończony jakąś białą drzazgą byłby co najmniej przykry, już nie mówiąc o tym, że na Wiladye mogli zrobić podobne eksperymenty.
        Młódka spiekła się na twarzy. Puściła siostrę i niczym duch z twardym stępem znalazła się tuż na przodzie drużyny. Czmychnęła między dorosłymi na tyle szybko i na tyle gwałtownie, że nikt nie zdołał powstrzymać nieprzewidywalnej Wiladye przed podbiegnięciem do mężczyzny. Zdziwiony nieznajomy nabrał wdechu, a jego ręka uniosła się w pół ruchu by sięgnąć broni. Młoda pchnęła go kopytem prosto w mostek przypominając rozjuszonego konia. Obcy upadł próbując złapać powietrze w płuca, a gdy jego oczy przestały widzieć jedynie mroczki, dostrzegł jak Wiladye przygniata brzegi jego ubrań pod pachami własnymi kopytami by uniemożliwić mu ruch. Chciał się zerwać, ale agresywna centaurzyca złamała gruby badyl i dodatkowo przygniotła go nim do ziemi.
        - Błąkasz się tutaj drugi dzień, tak? – warknęła. – Skąd mam mieć pewność „kolego”? – zakpiła utrzymując na mężczyźnie gruby kij.
        - Gdybym słyszała to pierwszy raz, hah! Zaraz wyskoczy reszta łajdaków, albo nas sprowadzisz na manowce. Nie ma mowy!
        Wiladye pochyliła się w stronę nieznajomego, a jej warkocz wraz z kilkoma wolnymi pasmami objęły twarz nieznajomego, tak by oboje widzieli jedynie swoje spojrzenia.
        - Daj mi jakiś powód bym uwierzyła łotrzyku – rzuciła wyzywająco.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

- Oh, nie, nie. Jakby co to cię pokieruję, bo muszę przyznać strasznie wygodnie na tobie siedzieć – odetchnęła zrelaksowana. – Nawet jak można latać to i to bywa męczące… Ah, tyle lat minęło, odkąd ostatni raz jechałam na koniu… - zamyśliła się i zapomniała o triumfującym spojrzeniu w stronę Will.

Oczywiście centaur jej się nie podobał, chyba że tylko jako wierzchowiec, ale ta zazdrość w oczach młodej naturianki była wprost urocza, a jej podsycanie było naprawdę świetną zabawą. Poczuła jednak na sobie czyjś wzrok, a mianowicie Leny. Odwróciła głowę w jej stronę i uśmiechnęła się, prezentując parę lśniących kłów.

- A ja słyszałam pewną legendę o tym miejscu! – zakrzyknęła wyrwana nagle z zamyślenia wampirzyca. – Ponoć kiedyś to była piękna i żyzna ziemia, połacie zieleni pokrywały całą dolinę, a zwierzęta wesoło skubały źdźbła traw, drapieżniki miały w nich dobrą kryjówkę aż do czasu, gdy… Między parą nekromantów powstał spór i nastała przerażająca wojna, podczas której użyto magii tak złej i silnej, iż życie z tego miejsca uszło jak za dotknięciem magicznej różdżki. I tak dalej bla, bla, bla… A! No i ta magia wsiąkła w to miejsce i niby dlatego takie ten… więc ten.

Wampirzyca poczekała cierpliwie, aż Nessus dokładnie określi ją i jej cel, jakby nie mogła tego zrobić sama, przewróciła oczami. Po chwili sama jeszcze raz zwróciła się do Leny.

- Na niektórych aura tego miejsca wpływa mocniej, na innych słabiej, najwyraźniej należysz do tej drugiej grupy.

Tymczasem jasnowłosa cieszyła się rozmową z Wil. Miały tak wiele do nadrobienia, tak wiele do opowiedzenia! W pewnym momencie po prostu przytuliła ciemnowłosą. To było cudowne uczucie, znów mieć rodzinę, znów mieć dla kogo żyć, po tym wszystkim, co przeszła…
Nadeya widząc obcą postać skinęła głową w stronę Nessusa i również przygotowała się do możliwej konfrontacji. Oczywiście stała obok siostry, gotowa oddać za nią nawet życie, choć ledwo co się odnalazły. Okazało się, że zarówno jedna, jak i druga była na to gotowa.

- Nie narażaj się – szepnęła do niej, wszak to obowiązek starszej, by chronić młodszą.

Reakcja złotowłosej w tym momencie była wręcz niepoprawna, dziwna i zaskakująca. Musiała być strasznie naiwna. Jak można ot, tak pytać o dobre czy złe intencje? Zawsze przecież ten ktoś może skłamać! Nadeya zmartwiła się, czy aby to nie skończy się tragicznie.
Neutralne, więc wszystko zależało od rozwoju sytuacji… Królikoucha przyglądała się mężczyźnie, wysłuchała go, ale nie dowierzała, a wampirzyca ziewała znudzona całą sytuacją.

- A w sumie, co cię sprowadziło w te nieprzyjazne miejsce? – jasnowłosa spytała podejrzliwie, bo nikt… a przynajmniej niewiele osób zapuszcza się w tak niebezpieczne tereny, jak te z własnej i nieprzymuszonej woli.

Rozbawiło ją nieco oburzenie siostry. Dla nich to jakie są i jakie są ogólnie centaury, było normą. Nigdy natomiast nie mogła sobie wyobrazić, jak to jest tak chodzić na dwóch nogach i to jeszcze z paluchami! I to kompletnie bezużytecznymi no, chyba że ktoś by nie miał rąk, to może nie aż tak, ale to akurat nie było częste zjawisko. Rozumiała więc, że dla mężczyzny są nietypowi, aczkolwiek z ich strony to on był nietypowy. Cóż, młodsza naturianka najwyraźniej nie brała tego pod uwagę. Ta impulsywność i żywiołowość delikatnie rozrzedzała mgiełkę otaczającą wspomnienia z dawnych lat.
Nadeya nie była aż tak spięta, jak młódka, aczkolwiek na oazę spokoju również nie wyglądała. Nadal nie znali intencji przybysza, a ludzie z cyrku bardzo łatwo znajdywali sobie nowych współpracowników.

- WILADYE! – krzyknęła, próbując ją jeszcze złapać, ale nie zdążyła, podbiegła do niej, dopiero, gdy nieznajomy leżał już przygnieciony. – Nie przesadzaj! Przecież nas nie atakował! – starała się odciągnąć od biedaka swą narwaną siostrzyczkę.

Nagle przerwała i z przerażeniem stwierdziła, iż nie może ruszyć żadnym kopytkiem. Podobnie reszta centaurów. Elisa natomiast szybko gdzieś czmychnęła. Królikoucha zbladła jakby spojrzała w oczy samej śmierci, gdy tylko usłyszała to irytujące klaskanie pełne egoistycznej dumy.

- No, no, no. Kogo my tu mamy? – powiedział ciemnowłosy mężczyzna, o krwistoczerwonych oczach.

Łatek zaczął warczeć i szczekać, ale po chwili i on nie mógł poruszyć kończynami, ani nawet szczekać. Nadeya wiedziała, że gorzej trafić nie mogli, skoro szef sam brał sprawy w swoje ręce, to wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Nie przyszedł sam, nawet miał już gotowe wozy, te wstrętne zakratowane wozy. W nich czekały również łańcuchy, ciężkie, zimne i zardzewiałe. Nadey wciąż miała na swych końskich nóżkach blizny.
Żadna z centaurzyc, ani nawet Nessus ruszyli w stronę wozów, cztery. Musieli wciąż być pod obserwacją, ale w jakiś niebywale cichy sposób. Naturianka o króliczych uszach spróbowała użyć magii, kolejna blokada, byli bezsilni, czerwonooki wiedział kogo prosić o pomoc, gdy jego podwładni zawiedli. W klatkach na kółkach założono im łańcuchy i odebrano wszelką broń. Mogli się już ruszyć, ale możliwość użycia magii była jedynie złudną nadzieją.
Wozy ciągnęły konie i jechały w wiadomą Nadeyi stronę, widać ucieczka wcale nie była taka prosta. Nie jechali jednak do miejsca, gdzie cyrk rozbił się ostatnio, przynajmniej nie będą w plecy o kawał drogi, ale do okolicznego małego miasteczka, albo dużej wioski, jak kto woli. Cztery centaury, pewnie myślą, iż zarobią fortunę, jeśli tylko pochwalą się nowymi zdobyczami, gdzie się tylko da. Szlag by ich.
Nadeya tupnęła kopytkami w podłogę powozu, nadłamany przez to kawałek po chwili magicznie się naprawił, więc odpadało użycie siły. Westchnęła. Gdyby nie ona, tym centaurom i jej siostrze nic takiego by się nie przytrafiło, usiadła więc i zwiesiła głowę wraz z nietypowymi uszkami. Nie wiedziała co teraz z nią będzie, co będzie z nimi wszystkimi.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Nessus nawet nie zdążył zareagować na to, co się stało. W jednej chwili rozmawiali z nieznajomym, w drugiej pojawił się mężczyzna o oczach w kolorze czerwieni, a w trzeciej centaur spostrzegł, że jego ciało jest sparaliżowane i nie reaguje na próby poruszania się… zupełnie, jakby ktoś postawił mur między ciałem i umysłem, który blokuje te dwie rzeczy przed połączeniem. Chciał jakoś zareagować, może nawet zaatakować tajemniczego mężczyznę, jednak nie mógł tego zrobić. Był bezsilny, jak wszyscy zresztą. Poza tym, nigdzie nie widział wampirzycy, która ulotniła się w tym całym zamieszaniu i pewnie teraz gdzieś się ukrywa. Ciekawe, czy będzie ich obserwować i poczeka na odpowiedni moment, żeby wykorzystać cechy wampirzej rasy i jakoś pomóc im w tym wszystkim. Nie minęło wiele czasu, gdy pomocnicy czerwonookiego zabrali im całą broń i zapakowali do wozów, na których znajdowały się klatki. Wnioski były proste – musieli ich śledzić i jakoś maskować swoją obecność, żeby cały czas pozostać ukryci i móc pojawić się w dogodnym dla nich momencie. Nessus widział, że grupa, której przewodzi ten magicznie uzdolniony mężczyzna, składa się z mniejszej ilości ludzi. Pamiętał, że zabił ich kilku i to samo udałoby mu się z nim, gdyby nie to, że wcześniej okazał się wyłącznie iluzją.

Musiał się stąd wydostać. Wiedział, że może nie powinien tak myśleć, jednak gdyby nie spotkał Nadeyi i Wiladye, najpewniej teraz dalej podróżowałby w swoim kierunku, a nie siedział w klatce, jadąc w miejsce, które było mu nieznane. Eh, gdyby tylko znał jakiś sposób na komunikację ze swoim klanem… Może grupa wojowników przybyłaby mu na pomoc i raz wybiliby wszystkich, którzy stanowią zagrożenie. Niestety, musiał radzić sobie sam i, chyba, miał już pewien plan. Widział, jak Nadeya próbuje zniszczyć podłogę w wozie, jednak ta dość szybko naprawia się i nie pozwala na to, żeby stworzyć w niej otwór pozwalający na próbę ucieczki. Dlatego wiedział, że musi działać szybko. Spróbuje zniszczyć klatkę, aby później dostać się do miejsca ze swoją halabardą, przy okazji zabijając tych, którzy postanowią go zatrzymać. Wpadnięcie w szał będzie dobrym pomysłem, bo wzmocni tym całe swoje ciało, a także będzie silniej wyczuwał magiczną broń i od razu popędzi w jej stronę. Plan rozpoczynał się od tego, że aktywuje Szał i zniszczy klatkę jak najszybciej. Nie zależy mu na tym, żeby zostały z niej tylko kawałki – po prostu musi uszkodzić ją tak, żeby mógł się z niej wydostać. Tyle dobrze, że przy żadnym z wozów nie szli strażnicy. Najpewniej nie brali pod uwagę takiej możliwości, że ktoś spróbuje ucieczki i uda mu się wyjść na zewnątrz. Cóż… jeszcze nie poznali pełnych możliwości Nessusa.

Przymknął oczy, wziął głęboki wdech i otworzył je znów, teraz świeciły mieszanką brązu i pomarańczu. Wiedział, że później będzie zmęczony bardziej, niż po normalnej walce, jednak będzie to opłacalne, jeśli uda mu się stworzyć przejście pośród metalowych prętów. Ledwo udało mu się powstrzymać od okrzyku dziwnej radości i gniewu, który przeważnie towarzyszył momentowi wpadnięcia w Szał. Uderzył w pręt, a ten wgniótł się, aby przy drugim uderzeniu powtórzyć proces – trzecie uderzenie wyrwało metalową rurę. To samo stało się z kolejnymi, aż do momentu, w którym Nessus mógł wyskoczyć na ziemię, przy okazji uszkadzając drewniany dach klatki. Uśmiechnął się, od razu kierując się na tyły karawany, bo właśnie tam wyczuwał obecność halabardy. Po drodze minął dwie klatki, a za sobą słyszał męskie krzyki. Zorientowali się, że uciekł.
Wpadł na człowieka w ciężkiej zbroi i zmiażdżył go kopytami. Drugi, który także pilnował wozu z przedmiotami, dostał pięścią prosto w nieosłoniętą głowę, a siła ciosu odrzuciła go w bok. Kolejne uderzenie pięścią zniszczyło skrzynię, z której centaur od razu wyciągnął Krwawą Furię. Mógł zacząć uwalniać resztę, jednak walka była tak bardzo kusząca, że ciężko było mu z niej zrezygnować… a trójka wojowników jeszcze bardziej utrudniała mu decyzję. Naturianin ruszył na nich i od razu zaatakował. Ostrze broni bez problemu przecięło szyję jednego z przeciwników centaura i oddzieliło głowę od reszty ciała. Pozostali nie przestraszyli się, nawet nie przyglądali się śmierci towarzysza – od razu ruszyli na atakującego ich centaura. Nessus wpadł na jednego z nich z siłą, która powaliła go na ziemię, a później dobił kopytami. Ostatni został przecięty w pół, może nie udałoby się to, gdyby nosił jakąś zbroję, a nie skórzaną i cienką kamizelkę, którą nałożył bezpośrednio na ciało. Czuł, jak emocje w nim wzrastają. Chciał walczyć, zabijać… Jednak udawało mu się nad tym panować i podszedł do klatki na samym końcu, w której zauważył siedzącą Lenę. Dwa, szybie cięcia stworzyły jej otwór, którym mogła się wydostać, jeśli zrobi to wystarczająco szybko.
         – Ostatni wóz. Wyposażenie. Twoje pewnie też tam jest – powiedział do niej, patrząc świecącymi oczami prosto w jej normalne. Następnie odwrócił się w stronę nadchodzących wojowników, a także klatek, w których znajdowały się pozostałe centaury. Ruszył w ich stronę.
Awatar użytkownika
Lena
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lena »

        Skupiła uwagę na mówiącej do niej wampirzycy, jednocześnie obserwując ją z zainteresowaniem charakterystycznym dla kogoś, kto pierwszy raz spotyka się z przedstawicielem nowego dla siebie gatunku, jak również szczerze ciekawa opowiadanej historii. Z tego, co opowiadała Elisa, zrozumiała, że te ziemie wyglądały wcześniej jak każdy inny zalesiony kawałek Alaranii, jednak Lena nie uważała by miejsce było teraz pozbawione życia. Było inne, głębsze, ale nie mniej żywe. Po prostu nie było tak radosne, ale to przecież nic złego. Nauczona życiem na pustyni centaurzyca wiedziała bowiem, że nawet tam gdzie pozornie nie ma warunków dla jakiejkolwiek istoty, życie jest bogatsze niż można by się spodziewać. Zgodziła się jednak skinieniem głowy z wampirzycą, że aura tego miejsca jest nietypowa. I chociaż ona nie czuła na sobie jakiegoś negatywnego jej oddziaływania, była skłonna uwierzyć, że inni odbierają je inaczej.
        Gdy doszło do konfrontacji z nieznajomym Lena rozluźniła się lekko na jego spokojną odpowiedź, natomiast najmłodsza naturianka zareagowała zgoła odmiennie, z właściwą swojemu wiekowi żywiołowością. Deneb wywróciła lekko oczami słysząc agresywny ton głosu i spróbowała delikatnie załagodzić rodzący się konflikt.
        - Jesteśmy dla niego nietypowi, Wiladye, tak jak on dla nas – starała się wyjaśnić łagodnym głosem, ale poczuła tylko powiew na boku, gdy młódka wypadła zza niej w stronę mężczyzny. Lena jednym ruchem odpięła karwasze z nadgarstków, które rozwinęły się w kołczan ze strzałami i łuk. Ten pierwszy przerzuciła sobie przez pierś na plecy, wyciągając tylko jedną strzałę, którą złożyła na przygotowanym do strzału łuku.
        - Wiladye, zostaw go! – podniosła głos, tracąc na łagodności i mierząc chwilowo w nieznajomego, nim centaurzyca obaliła go na ziemię.
         „Co za furiatka!”, fuknęła w myślach, tupiąc z niezadowoleniem kopytem. Dlaczego niektóre centaury reagują na ludzi tak dziko? Chciała podejść do przodu, by przemówić nastolatce do rozumu, ale zachwiała się, niemal tracąc równowagę, gdy okazało się, że nie może ruszyć kopytami. Po chwili już nie mogła ruszyć nawet palcem u ręki, zamierając w nietypowej pozycji, z napiętą cięciwą łuku przy policzku, gdy usłyszała raczej wredny głos i zerknęła na nowo przybyłego. Nie podobały jej się ani jego czerwone oczy, ani pełen złośliwego zadowolenia uśmiech, ani zakratowane wozy za jego plecami.

        Nie odzywała się, gdy zabrano jej broń i załadowano do klatki, aczkolwiek spokój dziewczyny był raczej złudny. Nigdy jeszcze nie znalazła się w takiej sytuacji i była bardziej zdenerwowana niż przestraszona, zwłaszcza gdy zatrzaśnięto za nią kraty. Przebrała niespokojnie kopytami w miejscu, obserwując jak z jednej strony Nadeya usiłuje kopytami przebić podłogę wozu, a z drugiej Nessus kopie w kraty. O ile jednak działania kasztanki nie przyniosły rezultatu, o tyle gniady centaur po chwili był wolny.
        - Ale masz parę w kopytach – mruknęła z podziwem, łapiąc dłońmi pręty swojej klatki i zerkając przez nie za mężczyzną. Chociaż zawsze szczyciła się siłą własnych kopyt, o tyle teraz udało jej się tylko wygiąć kopniakiem kraty, ale te zaraz odkształciły się z powrotem, wywołując niezadowolone wierzganie dziewczyny. Przeklęta magia!
        Krążyła niespokojnie po swojej klatce, gdy w końcu szatyn wrócił i przeciął pręty w jej wozie. Wyskoczyła szybko na zewnątrz, stając na moment dęba z irytacji, ale zaraz opadła na cztery kopyta, przyglądając się uważnie Nessusowi. Przez moment chciała zapytać, co takiego stało mu się z oczami, ale teraz nie było na to czasu. Gdy centaur ruszył uwalniać pozostałe kopytne, ona skierowała się krótkim galopem do wskazanego wozu po swoje rzeczy. Po drodze napotkała tylko jednego z mężczyzn, którzy ich więzili, ale nawet nie zwolniła, momentalnie zwracając się przez bok i sprzedając facetowi takiego kopniaka w szczękę, że stracił przytomność zanim jeszcze upadł na ziemię. Gdy dobiegła w końcu do wozu zatrzymała się gwałtownie, widząc tam zakapturzonego mężczyznę, którego spotkali na swojej drodze. Zmarszczyła groźnie brwi, widząc w jego rękach swoją broń, ale ten wyciągnął ją zaraz w stronę ich właścicielki.
        - Pomagam! – rzucił szybko, a Lena tylko zmrużyła podejrzliwie oczy, odbierając łuk i kołczan. Mężczyzna podał jej jednak jeszcze pęk kluczy.
        - To do klatek, ty dobiegniesz tam szybciej niż ja – dodał, odwracając się w międzyczasie i tnąc jednego z napastników. Dopiero wówczas Deneb skinęła głową i ruszyła galopem w stronę Nessusa i dziewcząt.
        - Mam klucze – rzuciła, otwierając pozostałe dwie klatki i wypuszczając siostry na zewnątrz. – Uciekajcie! – rzuciła, naciągając łuk i strzelając przez pręty do biegnącego po drugiej stronie mężczyzny, który padł z głuchym jękiem.
        Wtedy jednak po raz kolejny wszystkie centaury zamarły sparaliżowane, a zza wozu wyszedł czerwonooki mężczyzna.
        - Bardzo ładnie, ale to nic nie da – mruknął marudnym tonem i machnął niedbale dłonią. Leżące do tej pory w wozach łańcuchy wypłynęły na zewnątrz i oplotły całe ciała kopytnych, po czym uniosły się razem z nimi i umieściły całą czwórkę z powrotem w klatkach. Te z kolei naprawiły się same z cichymi jękami, a halabarda Nessusa i łuk Leny wyleciały im z rąk, lądując w dłoniach czerwonookiego, który przekazał je jednemu ze swoich ludzi. Srokata wciąż nie mogła się ruszać, więc tylko strzeliła wściekłym spojrzeniem, a to padło nagle na leżącego przy wozie mężczyznę. Nieznajomy, który im pomagał skończył ze sztyletem w sercu, a wozy ruszyły znów ze szczękiem osi, jakby nic się nie stało.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

        Wiladye nie rozumiała podejścia reszty towarzyszy uważając, że przygniecenie nieznajomego kopytami to dobry patent na prawdomówność. Matko, jacy ci dorośli są naiwni! Jeszcze ta zdolna i piękna Lena na nią krzyczy! To tylko spowodowało iż młódka mocniej docisnęła mężczyznę do ziemi. Biedak miał pecha, że akurat w tym momencie jakiś inny gość postanowił zrobić psikusa tej kopytnej drużynie. Wil nie chciała go udusić! Odniosła wrażenie, że ktoś chyba chciał sobie z niej zakpić, bo kopyto posunęło się po ubraniu napadniętego mężczyzny i zbliżyło się do jego gardła. Centaurzyca próbowała oderwać kopyto od biedaka, ale ani rusz! W tedy spojrzała za siebie, połowicznie jeszcze mogąc kontrolować swoje ciało. Choć było bardzo oporne i drętwe, to mogła przyjrzeć się magowi. Nawet na chwilę do niej podszedł obdarowując ją kpiącym uśmieszkiem, a ta szarpała się na tyle, na ile mogła.
        - Prze-stań… - wydukała.
        Nagle nieznajomy chwycił ją za nadpięcie tracąc wdech, Wiladye przeniosła wzrok na leżącego. Kropla potu spłynęła po jej skroni, całą siłą swojej woli starała się zwalczyć te panującą nad nią siłę, aż w końcu coś ją puściło. Młódka zatoczyła się do tyłu, ale już nie zdołała przetrzeć twarzy, gdy tym razem znieruchomiała całkowicie… albo raczej poruszała się w określony i wymuszony sposób, choć nie można było ukryć ciągłej walki wewnętrznej młodszej siostry. Mag musiał poświęcić odrobinę uwagi tej młodej „klaczy”, bo była tak narwana i rozwścieczona, że nie zdołał powstrzymać drżenia powieki czy pojedynczych dygnięć, co musiało wyglądać zapewne dziwacznie, jakby doznała jakiegoś urazu na tle tkanki nerwowej. Jednak ostatecznie wtoczyli ją do klatki, założyli łańcuch, a strażnik, który się nią zajmował na chwilę zawiesił wzrok na nagim biuście dziewczyny. Miał szczęście, że wciąż była nie tak ruchoma jak zazwyczaj, bo zostałby dosłownie wykopany z jej klatki. Gość gapił się i gapił, a wściekłe spojrzenie dziewczyny jakoś go nie ruszało. WIladye zdołała przerazić się w momencie, gdy ręka ów strażnika zaczęła go świerzbieć i tylko głos maga wydobył go z amoku, w którym to mężczyzna zdecydował jednak nie wymacać dziewczyny. Zapewne sądził, że będzie miał ku temu inne okazje. Gdy tylko klatka została zamknięta i Wil zyskała władzę nad ciałem, od razu chwyciła się krat wrzeszcząc.
        - Niech no tylko się stąd wydostane gnoju! W tedy będzie mógł sobie popatrzeć… na moje kopyta od spodu!
        Strażnik tylko parsknął, a wóz gwałtownie ruszył przez co Wil prawie straciła równowagę. O ironio losu. Jej koński zadek wieziony przez inne końskie zadki. Aż ją zabolało, gdy lejce poszczuły wierzchowce.
        Przez chwilę stała bezradnie w swoim małym więzieniu. Obejmowała wzrokiem łańcuch, swoją własną klitkę, która zdecydowanie nie przypadła jej do gustu. Usłyszała trzask drewna i młódka od razu stała na baczności.
        - Nadeya… - szepnęła.
        - NADEYA! – wrzasnęła szarpiąc kraty. Szlag by to! Dlaczego jechała jako pierwsza?! Nie widziała nic poza innymi końmi, gdy tylko starała się jakoś starannie wychylić.
        Wiladye zakręciła się wokół własnej osi. Szarpanie krat nie pomagało, ale gdyby tak…
        Młódka poszła w ślady swojej siostry, dość intuicyjnie. Kopytami uderzała o podłogę. Jeden raz, drugi, trzeci… Aż w końcu deski złamały się.
        - Łołoł… - zdziwiła się Wiladye nie doceniając własnej siły, gdy prawie zmuszona była poruszać kopytem po podłożu bagnistego łuna. To co jednak okazało się jeszcze bardziej zaskakujące to odbudowywanie się wozu. Wil z przerażeniem spojrzała, jak deski zaczynają się łączyć i już miała się jakkolwiek podciągnąć na kratach, gdy nagle… znowu nie mogła się poruszyć, lecz tym razem nie z powodu magii tego przeklętego czarodzieja. Deski złączyły się dookoła jej nogi tworząc tylko bardzo szczelną, okalającą ją dziurę! Wiladye aż opuściła ramiona. Sama zapędziła się w jeszcze gorszą pułapkę!
        Młódka musiała uwolnić swoje kopytko. Wszak stanie w takiej pozycji było wielce niewygodne, a kto wie ile godzin będą się tak wlekli! Ani to stać, ani usiąść. Dziewczyna zaczęła więc kopać znowu, swoją wolną, tylną nogą. Była bardziej zmęczona tym kopaniem niż mogłaby się spodziewać, pewnie przez adrenalinę, która nią tak targała. I ponownie trzask, przyjemny dla jej ludzkich uszu! Ale sytuacja nie potoczyła się tak jak planowała…
        Druga noga wpadła w dziurę. Stało się to tak nagle, że Wil po raz kolejny niemądrze postąpiła nie chwytając się wcześniej krat. Uratowała się o tyle, że faktycznie swoim zadkiem usiadła na deskach, obiła się głową o sufit, lecz nie zdołała wyciągnąć całych nóg, gdy znowu została „zabudowana”. Jej kopyta wisiały swobodnie tuż pod podwoziem, a biedna Wiladye cisnęła się w swojej klatce zgarbiona, ale chociaż tym razem mogła siedzieć.
        - Jesteś wspaniałą bohaterką Wil… - burknęła, ale odzyskała odrobinę nadziei słysząc, że jeden z wozów został niemalże roztrzaskany.
        Dziewczyna szybko pochyliła się by wyjrzeć zza krat i szukając wzrokiem przyczyny.
         „Nessus!” pomyślała radośnie brunetka. Wozy się zatrzymały, a wściekły centaur zabijał z prawdziwą siłą. Wiladye maślanymi oczami spoglądała, jak jego kopyta gniotą się w czyjejś czaszce i zalewają krwią – jakie to było męskie! Dziewczyna wsparła głowę o kraty i westchnęła zauroczona. Ani odrobinę nie wydawało się jej niepokojące zachowanie rozszalałego mężczyzny. Może to tak z miłości? Dziewczyna miała okazje sobie pomarzyć, gdy zniknął gdzieś między tą całą ich „wycieczką”. Czekała niecierpliwie na swego wybawiciela. Słyszała, że ktoś się do niej zbliżał i Wiladye poczuła ekscytację. Jej serce biło, jak oszalałe. Nabrała wdechu i niczym stęskniona kochanka ułożyła dłonie na kratach. Cień sięgnął jej ciała, to było niesamowite!
        - Lena? – spytała zdruzgotana Wiladye, gdy nagle jej oczom pojawiła się łaciata centaurzyca. Tuż za nią stała Nadeya. Dźwięk kluczy wydawał się być głuchy. Krata opadła ciężko w dół, uderzając o jakiś kamień, a młódka patrzyła na Lenę, jakby co najmniej ktoś wylał na nią wiadro lodowatej wody.
        Dziewczyna nagle zdała sobie sprawę w jak niekorzystnej sytuacji właśnie się przedstawia przed tą silną i zdeterminowaną kobietą! Co za upokorzenie! Zmierzyła Lenę wściekłym wzrokiem, ale zaraz wyciągnęła ręce do Nadeyi ewidentnie ignorując łaciatą towarzyszkę.
        - Nadeya, utknęłam! – poskarżyła się młodsza siostra. Uszata postanowiła szybko reagować, gdy Lena naciągała cięciwę.
        - Tam, jest miecz! – wskazała Wiladye swojej siostrze, która szybko chwyciła pobliską broń jaka wypadła jednemu ze strażników, gdzieś zapewne został potrącony po drodze kopytem.
        Wiladye odchyliła się by siostra mogła wbić ostrze w deski. Młódce aż zakręciło się w głowie na ten widok, Nadeya ewidentnie nie obcowała nigdy z takimi narzędziami, nieważne! Wiladye ucisnęła rękojeść by podważyć deski i razem z siostrą udało się wyłamać kilka z nich. Dziewczyna odetchnęła z ulgą wyciągając kopyta (jakkolwiek to nie zabrzmi), jeszcze tylko łańcuch i… i będą wolne! Cały plan zmiótł ponownie mag z czerwonymi oczami, a oni znowu musieli wylądować w klatkach. Wil patrzyła za odchodzącą siostrą i niemo obiecała jej, że przecież wszystko będzie dobrze.
        Jechali już jakiś czas. Wiladye ułożyła się na miarę możliwości wygodnie w swojej klatce. Kołysało nią, czasem podbijało, ale nie zwracała na to uwagi przytłoczona własnymi myślami. Lena miała klucze, to ją najpierw uwolnił Nessus! Po jakiego grzyba się tutaj zjawiła?! To oczywiste, że był nią bardziej zainteresowany! Przeklęta łaciata krowa!
        Wiladye uderzyła pięścią o podłogę. „I ta głupia klatka!” dodała w myślach. Najpierw ta wampirzyca, a te… Chwila, chwila! Elisa, mogła się w końcu by pojawić. Jeżeli nie chciała im pomóc, to chociaż miała okazję się napoić, na przykład krwią czarodzieja. Ciekawe czy jak ma czerwone oczy to czy jego krew też jest bardziej czerwona… i na przykład smaczniejsza dla wampirzycy.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Nadeya siedziała w klatce, przygnębiona nie wiedząc co zrobić. Tętent kopyt, rozmowy strażników i koła klatek co rusz trafiające na jakieś kamienie zagłuszały krzyk jej młodszej siostry, ale czułe uszy blondynki coś jednak wyłapały.

- Jestem tu! Nie bój się! Będzie dobrze! – krzyczała, z przekonaniem, które w rzeczywistości było jedynie pozorem. Wiedziała jednak, że to by nie pomogło, a wręcz zaszkodziłoby, bo człowiek zdołowany i smutny to człowiek słaby i łatwy do pokonania. – Może powinnam poszukać jakichś pozytywów, znaleźć siłę na kolejną ucieczkę, raz mi się udało, czemu za drugim razem miałoby nie pójść, co nie Łatek? – myślała, równocześnie głaszcząc pieska.

Nagle usłyszała silne uderzenia kopyt o kraty. Od razu wiedziała, że to najpewniej Nessus był z nich zdecydowanie najsilniejszy, w końcu to mężczyzna. Miała dobre przeczucia, że mu się uda i tak też było. Był teraz ich jedyną nadzieją. Królikoucha cierpliwie czekała, aż będzie mogła jakkolwiek się przydać. Łatek siedział na jej grzbiecie, ale nawet nie szczekał, skomlał cicho wystraszony i podkulał ogonek pod siebie. Słychać było odgłosy solidnej walki, wychyliła się więc nieco by zobaczyć, jak wygląda sytuacja. Centaur miał już swoją broń i tak dzielnie pokonywał tych wstrętnych strażników, dobrze było go mieć po swojej stronie. Aczkolwiek zabijał naprawdę brutalnie jakby nieco z przesadą. Potem uwolnił Lenę jako pierwszą, nic w tym dziwnego, znali się pewnie już długo.
Na szczęście Lena w krótkim odstępie czasu przybiegła do nich z kluczami, Nadeya wyskoczyła jak oparzona z klatki. Zbyt wiele złych wspomnień z nią wiązała. Odetchnęła więc z ulgą, gdy jej kopyta stały na gołej ziemi.

- Oh… Wil – szybko podeszła do siostry, gdy zobaczyła ją w potrzasku, spojrzała na zasugerowany miecz, podniosła go, choć trochę ważył.

Postanowiła sobie odrobinkę pomóc magią przy niszczeniu desek, to był dobry plan, szybko poszło i było bezpieczniej, jeśli chodzi o przednie nogi brunetki. Królikoucha chyba pierwszy raz w życiu trzymała miecz i nie oszukując, mogło się to skończyć nie najlepiej.
Zawahała się, chciała uciekać gdzie pieprz rośnie, ale, jakoś tak nie potrafiła ich zostawić, chciała pomóc i żeby w czwórkę zwiali razem. Ta chwila, wszystko przesądziła, choć może, nawet gdyby nawet ruszyły z Wil od razu to też by je złapał w magiczny uścisk, który blokował ruchy.
Znów wylądowali w klatkach, z łańcuchami, a ten, co śmiał im pomóc, skończył martwy. Krolikoucha patrzyła na krew spływającą na trawę, na ostatnie tchnienie tego mężczyzny. Zamarła. Obrazy z przeszłości uderzyły ją, przypominając rześki poranek, początek dnia, w którym nastał koniec ich klanu. Jeszcze ten wstrętny uśmiech czerwonookiego, który z taką satysfakcją posłał jasnowłosej. Chciała, krzyczeć, płakać, nawet go zabić, wszystko, byle dostał za swoje.
Potem już nawet nie miała siły przeklinać w myślach albo pod nosem tych wszystkich ludzi, po prostu rozsiadła się w klatce i tuliła pieska. W końcu zasnęła, a szczeniaczek poszedł w jej ślady uznając grzbiet centaurzycy za wygodne legowisko.
Obudzili się dopiero znacznie później, konie stanęły, prawdopodobnie zrobili przerwę na sen. Widziała strażników stojących z bronią przy każdej klatce. Nagle zza widniejącego tu krzaku wyszła wampirzyca, uśmiechając się do strażników zalotnie.

- Zamknijcie oczka koniki – powiedziała w miarę cicho i spojrzała na całą czwórkę porozumiewawczo, po czym jej oczy zalśniły jeszcze bardziej intensywną czerwienią, a ludzie, którzy dostali za zadanie pilnować teraz stali wpatrzeni w nieumarłą niczym ożywieńcy w swego pana.
- Otwórzcie klatki, uwolnijcie je, szybko i cicho – powiedziała spokojnie – tak by nikogo nie zbudzić.

Zrobili to, ich oczy były puste i miały czerwoną poświatę, co pewnie było efektem hipnozy. Wykonali polecenie nieumarłej niesłychanie sprawnie i bezwolnie. Po czym zamarli gapiąc się na bladą kobietę.

- Spać, teraz – rozkazała, a ci niczym muchy popadali na ziemię i zasnęli. – No dalej koniki, wyskakujcie – nakazała i sprawdziła, czy wszyscy, aby na pewno śpią.

Nadeya wyskoczyła i odetchnęła z ulgą. Natychmiast podziękowała krwiopijczyni, jednak ta była zajęta czymś innym, rozglądała się nerwowo.

- To nie koniec, będziecie uciekać, a oni was łapać, potrzebujecie konkretnej kryjówki, bo was wyśledzą.
- Znasz takie miejsce? – spytała królikoucha.
- Zapomniane miasto.
- Huh?
- Nie mogę nic powiedzieć, zaprowadzę was – wskoczyła Nessusowi na grzbiet z uśmiechem. – Ruszajmy, galopem. O tam – wyciągnęła palec przed siebie.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Wszystko wydawało się iść dobrze. Udało mu się uwolnić, odzyskać broń, a także pomóc pozostałym w opuszczeniu klatek. Wszyscy byli gotowi do ucieczki i ewentualnej walki z przeciwnikami, którzy jeszcze żyją. Niestety, mag, który ich tak urządził, znowu wziął sprawy w swoje ręce i magią sprawił, że cała czwórka centaurów znów była unieruchomiona. Mężczyźni, którzy byli po stronie czerwonookiego, wsadzili całą grupę naturian z powrotem do klatek i ruszyli w dalszą drogę, gdy upewnili się, że Nessus i reszta nie podejmą drugiej próby ucieczki.
Centaur zaczął odczuwać zmęczenie, gdy jego szał przestał działać. Wcześniej, gdy był unieruchomiony, próbował się wyrwać, jednak uspokoił się po tym, jak piąta próba z rzędu okazała się nieudana, a on sam zrozumiał, że nie uda mu się poruszyć i spróbować zaatakować otaczających ich wrogów.

Gdy już znalazł się w klatce, szybko zasnął, żeby zregenerować utracone siły. Musiał wykorzystać specjalną cechę swojego plemienia, inaczej na pewno nie udałoby mu się uwolnić ich wszystkich, nawet jeśli ostatecznie i tak znaleźli się ponownie tam, gdzie tak nie chcieli być.
Odpoczywał… jakiś czas. Nie wiedział, jak długo to trwało, jednak obudził się, gdy konie nagle się zatrzymały, a strażnicy stali teraz przy każdej klatce. Przymknął na chwilę oczy, o co poprosiła ich wampirzyca, która zdecydowała się w końcu pojawić. Nessusa nie obchodziło, co kobieta zamierza zrobić ze strażnikami. Nie miał zbyt wielu informacji na temat wampirów, jednak wiedział, że posiadają one zdolności pozwalające na poddanie hipnozie jednej osoby albo całej grupy, jeśli krwiopijca wykorzysta odpowiednio swe umiejętności. Jeśli miałby zgadywać, to obstawiałby właśnie coś takiego. Zresztą, po chwili usłyszał głos wampirzycy, którym ta rozkazywała mężczyznom.
Nessus, gdy tylko opuścił klatkę, udał się w miejsce, w którym wcześniej odzyskał swą halabardę. Tam też znalazł ją ponownie i umieścił tam, gdzie było jej miejsce, czyli najpierw w swojej dłoni, a później na boku, na specjalnym stelażu. Zauważył, że pozostali także udają się w stronę wozu, przy którym stał i także zabierają stamtąd to, co należało do nich.

         – Nie lepiej będzie, jeśli pozbędziemy się ich teraz? - zapytał, proponując pewne rozwiązanie. Mężczyźni byli pod wpływem zdolności wampirzycy, więc najpewniej nawet nie kiwnęliby palcem, gdyby zaczęli zabijać ich towarzyszy. Może nawet udałoby się pozbyć tego maga o czerwonych oczach. Z drugiej strony, z nim mogłyby być pewne problemy, dlatego też całkiem możliwe by było, że człowiek ten opierałby się magii wampirzycy.
         – Wolałbym postąpić po swojemu… Prędzej czy później i tak będziemy musieli się z nimi zmierzyć. Albo wszyscy, albo sam to zrobię. Nie wiem, jak wy, ale ja nie mam zamiaru uciekać w nieskończoność – odparł. Całkiem możliwe, że był lekko zirytowany tym, że musi darować życie nieprzyjaciołom i uciekać, zamiast z nimi walczyć.
         – Dobra… Ruszajmy – odparł krótko, a później ruszył w stronę, którą wskazała im wampirzyca. Naprawdę nie przejmował się tym, że kobieta siedzi mu na grzbiecie.
         – A możesz nam powiedzieć cokolwiek o tym miejscu? Czy nie? - zapytał, gdy galopowali już dobrą chwilę. Właściwie, nie podobało mu się to, że prowadzi ich do miejsca, o którym nie wie żadne z nich, w dodatku jej samej też nie znali zbyt dobrze. Znaczy, wątpił w to, żeby prowadziła ich w jakąś pułapkę albo coś podobnego, jednak wolał nie zapominać o takiej możliwości po to, żeby być na nią przygotowanym.
Awatar użytkownika
Lena
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lena »

        Lena nie była tego absolutnie pewna, ale powoli zaczęła odnosić przejmujące wrażenie, że, z jakiegoś nieznanego jej powodu, Wildaye jej nie lubi. Delikatnie mówiąc. Mimo niezmiennie przyjaznego nastawienia pustynnej centaurzycy, gniada łypała na nią wściekle, jak na najgorszego wroga, nawet gdy Deneb pojawiła się przy jej klatce z kluczami, by młode dziewczę uwolnić. Ta jednak ratunku wołała od znajdującej się dalej Nadeyi, więc łaciata nie naciskała, pozwalając by siostry uratowały siebie nawzajem. Ona w tym czasie pruła strzałami w napastników, co ostatecznie jednak i tak nic nie dało.
        Po całkiem sprawnej akcji ratunkowej zainicjowanej przez Nessusa niemal udało im się uciec, ale teraz znów wylądowali w klatkach, a srokatej nawet nie chciało się podejmować kolejnych prób. Szybko uznała, że napastnicy mają nad nimi przewagę, nawet nie tyle liczebną czy siłową, co przewagę magii, a z tą jeszcze nigdy nie wygrała. Stanęła więc w miarę wygodnie w swojej klatce, opierając się o pręty z jednej strony dla utrzymania równowagi i smutnymi oczami obserwowała mijane krajobrazy. Tak ma skończyć się jej zwiedzanie nowego świata, tak fascynujących dla dziecka pustyni zielonych krain? W klatce? I co dalej? Chyba szczęściem w nieszczęściu były ubogie doświadczenia Deneb, bo wyobraźnia nie mogła podsunąć jej paskudnych scen, jakie potencjalnie mogły się rozegrać, jeśli oprawcy postanowią sprzedać ich do cyrku czy innego przybytku zarabiającego na cierpieniu niewinnych istot.
        Nie słyszała rozmów innych centaurów, nieświadoma tego, że wszyscy poza nią śpią. Ona jakoś nie mogła zasnąć i zmęczonym wzrokiem starała się śledzić drogę, którą podążają. Nadzieja znów zapłonęła w niej nieśmiało, gdy wozy zatrzymały się jeden po drugim, a strażnicy zaczęli przygotowywać sobie obozowisko. Przy ciemnych chmurach wiecznie zasnuwających niebo nad tą krainą ciężko było nawet odróżnić dzień od nocy, ale teraz zapanowały prawdziwe ciemności i Lena stwierdziła, że również powinna chociaż spróbować zmrużyć oczy. Będzie potrzebowała sił, by przy następnej nadarzającej się okazji uciec z lepszym skutkiem niż ostatnim razem.
        Okazało się jednak, że okazję do spoczynku przegapiła podczas trasy, bo teraz, podczas postoju pojawiła się nowa postać – znajoma już wampirzyca, którą Lena powitała wesołym uśmiechem. Na nieprzyjemne zazwyczaj określenie centaurów „konikami” nie zwróciła w tym momencie uwagi, wdzięczna za ratunek, którego nastąpienie podejrzewała i zamiast tego posłusznie zamknęła oczy, na wszelki wypadek zakrywając je dodatkowo dłońmi, niczym dziecko podczas zabawy w chowanego. Nie dostrzegła więc pobłysku czerwonych oczu nieumarłej i otworzyła oczy dopiero na wyraźne polecenie, zaraz też opuściła otwartą już klatkę, a właściwie to z niej wyskoczyła, radośnie drobiąc kopytami.
        - Dziękuję Eliso – powiedziała uprzejmie, z lekkim ukłonem w stronę kobiety, po czym zakręciła się w miejscu spoglądając na uśpionych strażników i skinęła głową, gdy zarządzono ewakuację. Wtedy jednak Nessus zaprotestował przeciwko takiemu rozwiązaniu, a Lena zmarszczyła brwi słysząc jego słowa.
        - Nie jestem morderczynią – stwierdziła w proteście. Może i była odpowiedzialna za śmierć jednego ze strażników, ale uczyniła to w obronie własnej. Zabijanie bezbronnych w tej chwili ludzi było jej zdaniem zwykłym zabójstwem, a tego nie pochwalała.
        - Jeśli pogalopujemy na przełaj nie będą w stanie nas dogonić powozami, więc być może unikniemy też ponownej konfrontacji. Nie widzę potrzeby zniżania się do ich poziomu – mruknęła, nieco rozczarowana postawą centaura, ale też nie oceniała go. Możliwe, że miał po prostu odmienne do niej doświadczenia, ale to nie zmieniało faktu, że bez wyraźnej konieczności Lena nie zmieniała własnych przekonań.
        Ostatecznie jednak Nessus zgodził się na ucieczkę, przewodząc najwyraźniej dwóm pozostałym centaurzycom i cała czwórka, wraz z wampirzycą siedzącą na grzbiecie bruneta, pognała w nieznanym im jeszcze kierunku. Leny nie trzeba było dwa razy namawiać do szybkiego tempa, puściła się dzikim galopem na samym przodzie, nie przysłuchując się nawet rozmowie znajomego z wampirzycą, tylko pędząc przed siebie i oglądając na Elisę tylko, gdy potrzebowała wskazania kierunku.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

        Ech, historia nie potoczyła się ze szczęśliwym zakończeniem. Znowu siedzieli w klatce, ale tym razem Wiladye nie narażała swoich nóg na drzazgi. Nie kopała, nie wierzgała się, a jej myśli przytłoczyły ostatecznie sny. Gdy się budziła to podpierała głowę na ręce święcie przekonana, że jej towarzysze również pogrążyli się w głębokim śnie. Wówczas okazywała swoją prawdziwą naturę nastolatki, która ślęcząca przy biurku nad księgami wpatruje się w okno rozmyślając i marząc. Jednak, jako że nie była urodzoną szlachcianką to obecnie tkwiła w klatce (ale wyobrażać nikt jej nie zabroni!). Wyglądała na znudzoną i nie zainteresowaną, całkowicie nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia jakie ją czekało, co nie oznaczało, że się nie wkurzała. Oczywiście, że była zła! Nie mogła biegać ani hasać, nie mogła przytulać siostry, ani też... ani też patrzeć na Nessusa!
        Gdy powozy się zatrzymały, ona akurat spała. Otworzyła oczy dostrzegając noc i ciemne kontury wygiętych drzew. W małym obozie zapanował spokój, strażnicy kroczyli z broniami w ręku, ale wokół panował absurdalny spokój. Jakby był to jedyny moment na godne traktowanie więźniów.
        Ku zaskoczeniu młódki, w polu widzenia ujawniła się wampirzyca. Wiladye od razu wstała, co zaniepokoiło jednego z pilnujących ich mężczyzn. Szybko zapomniał o swoim obowiązku, gdy uległ urokowi krwawo-czerwonych oczu wampirzycy. Dziewczyna spojrzała z zaciekawieniem na toczącą się akcję i z przytaknięciem uznała, że było to godne podziwu.
        - No nareszcie! Ile można było czekać? - szepnęła rozkapryszona Wiladye, która czuła, że powinna patrzeć wszędzie indziej byleby nie w oczy wampirzycy. Unikała wzroku kobiety za wszelką cenę, co w przypadku Wil było śmiertelnie trudne, bo lubiła pyskować komuś prosto w oczy.
        Gdy tylko klatka została otworzona, młódka wyskoczyła z niej prostując kości.
        - Ach... - westchnęła szykując paluszki do podebrania jakiegoś dobrego fanta.
        Dziewczyna zaczęła rozglądać się po strażnikach, a w międzyczasie dorośli ucięli sobie krótką pogawędkę o tym, co trzeba a co nie.
        „Nie jestem morderczynią” padło w momencie, gdy Wiladye podnosiła łeb strażnika za włosy i podrzynała mu gardło. Wówczas wzrok wszystkich spoczął na niej. Młódka zmarszczyła brwi spoglądając na tych, co patrzyli na nią.
        - No co? Oni by nie mieli skrupułów – skomentowała według niej całkiem sprawiedliwie i logicznie.
        - Skoro chcieli nas gdzieś wywieść i maltretować, to mogli też i zabić - dokończyła, po czym z błyskiem w oku podeszła do kolejnego z leżących, bo ten miał włócznie!
        Była ładna i wykonana cała z żelaza (chyba, Wiladye nie znała się za bardzo na broni). Miała też ozdóbkę, taki zabawny, ostry kołnierzyk wokół, znajdujący się mniej więcej jedną przyłożoną dłoń od samego ostrza. Gdyby wbito włócznie odpowiednio głęboko, a później cofnęło broń, to ów „kołnierzyk” rozerwałby wnętrzności. Idealny. Tylko uśpiony strażnik nie chciał jej oddać. Trwając w głębokim śnie mocno trzymał swoją broń. „Jaki przykładny, pfy” prychnęła Wiladye i zaraz także jemu poderżnęła gardło. Będzie mniej do zabijania później.
        Wzięła włócznię oraz pas zakładany na plecy, który ją mocował. Sprawdziła czy nie będzie przeszkadzać jej w biegu, ale póki co wszystko wydawało się być perfekcyjnie dopasowane.
        Cała grupa ruszyła galopem. W końcu odrobina wolności i małej rozrywki! Oczywiście, że musieli gnać ile sił w kopytach by tamci czasem ich nie dogonili. Wiladye zastanawiała się nad czarodziejem. Wydawał się być bardzo silny, skoro wyczarował takie okropne, odnawiające się klatki to mógł ich właściwie teraz śledzić, ale jakie miało to teraz znaczenie?
        Wiladye gnała prostując ręce i śmiejąc się nieco za głośno. Wszelkie uwagi jej zachowania były zbędne, bo zaraz łapała wzrokiem jakieś ciekawe punkty po drodze i uciszała się sama. Chciała przyjrzeć się temu miejscu, nawet w galopie. Mogła na przykład, między innym, patrzeć na Nessusa. Miał takie szerokie, rozbudowane ramiona i silne uda. Jego kopyta chyba najgłośniej uderzały o ziemię. Aiiiiiiiii!!!
        Wiladye zacisnęła dłonie w piąstki chwytając końcówki włosów z podekscytowania, lecz na samym przodzie była ona. Łaciata, szybka krowa. Czy Nessus na nią spoglądał? No ba! Jak nie miał, gdy kobieta niesamowicie pędziła i trzeba było ją śledzić wzrokiem. Czy mogła biec szybciej? Potrafiła?
        Wiladye zmobilizowała siły i zamiast oglądać się za centaurem postanowiła pokazać, że ona jest równie szybka... o ile nie szybsza! Z pełnym zdeterminowaniem nagle wystąpiła przed szereg przeganiając Nessusa a kątem oka dostrzegła zalotny i zadziorny uśmiech Elisy. No tak, zapomniała o wampirzycy, ale jej eliminacją zajmie się później.
        Lena musiała spojrzeć zaskoczona na młódkę, że nagle ktoś tak mocno wyrwał do przodu. Wiladye jednak dumnie zarzuciła włosy patrząc na swoją przypisaną rywalkę. Oczywiście, że wzrokiem rzuciła jej wyzwanie! Będzie ją gonić... Nie, nie gonić! Przeganiać choćby miała połamać nogi! Pokaże, że wygra!
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Elisa skrzywiła się, na słowa Nessusa, chciał walczyć w porządku, ale już dwa razy zostali pokonani, a przecież jej hipnoza nie będzie trwać wiecznie, dlatego tak nalegała na ucieczkę. Nadeya także chciała uciec stąd jak najszybciej, złe wspomnienia napływały z każdą chwilą spoglądania na te klatki i tych ludzi.

- Po co niepotrzebnie ryzykować? – spojrzała na centaura i rozłożyła ręce.

Wtem ku zszokowaniu jasnowłosej, nieumarłej oraz całej reszty, Wiladye właśnie kończyła podrzynać gardło jednemu mężczyźnie. Krwiopijczyni palnęła się ręka w czoło. Nie mogła po prostu uwierzyć, co za impulsywna baba.

- Wiladye, nie ma na to czasu… - powiedziała królikoucha, podeszła do niej i chwyciła za ramię próbując odciągnąć od tego, co chciała zrobić. Jednakże nie powstrzymała jej, niesforna siostrzyczka znów kogoś zabiła. Naturianka odniosła wrażenie, że w praktyce nie zna własnej siostry. Westchnęła. Trzeba będzie urządzić sobie długą rozmowę.

Na szczęście ostatecznie wyruszyli, Eli oczywiście musiała znów dosiąść jej ulubionego konika. To był niezwykle wygodny sposób podróżowania. W głowie miała słowa Leny, te całe morderstwa przywodziły jej na myśl jej młodszą siostrę i to jak zginęła, a na dodatek jeszcze niedawno musiała oglądać czułości Nadeyi i Wiladye, one miały więcej szczęścia.

- Na miejscu, tutaj jest zbyt wiele oczu – powiedziała do Nessusa i choć mogło to brzmieć dziwne, to po spojrzeniu w niemal każdy krzak, można było dostrzec podejrzany blask ślepi. Może to tylko złudzenie, ale równie dobrze mogli być to dzicy mieszkańcy doliny.

Tymczasem Nadeya po nieudanych próbach rozmowy z młodą, oddała się galopowi. Uśmiechnęła się do siebie, tętent kopyt, wiatr we włosach, Wiladye. Przez chwilę miała wrażenie, że nigdy nic się nie stało i właśnie galopują gdzieś wraz ze swym klanem. Ponadto wolność, po tak długim czasie mogła w spokoju biec, gdzie chciała i jak daleko tylko sobie zamarzyła.
Wtem ciemnowłosa wyrwała do przodu, wtedy też Nadeya zapragnęła zobaczyć na ile ją stać, ruszyła ile sił w nogach, nawet wyrównała galop z siostrą, jednakże tylko na krótką chwilę, młoda najwyraźniej miała większą parę w kopytkach, niestety później królikoucha znów została bardziej z tyłu bo nie zdołała przegonić Leny. Szybko więc wylądowała na wcześniejszej pozycji i obserwowała, dlaczego brunetka tak wyrwała do przodu.
W pewnym momencie pędząc, według wskazań nieumarłej trafili na wielką skałę na zwykłym pustkowiu. Elisa zeskoczyła z grzbietu mężczyzny i podeszła do niej, ale jakoś tak bardziej z boku, akurat tam, gdzie rosło, dość gęste skupisko cierni. Na skalnej ścianie zaś widniał gęsty, zielony dywanik z bluszczu.

- Okej, to tu, nabierzcie rozpędu, jak nie chcecie się pokłuć – powiedziała, po czym przybrała formę nietoperza i wleciała między linie bluszczu do ukrytego wejścia.
- Pójdę pierwsza – zaproponowała Nadeya i ustawiła się w dogodnym miejscu, aby nabrać wystarczającego rozpędu. Po chwili i ona skryła się w tajemniczej jaskini.

W środku płonęły pochodnie przytwierdzone do ścian, jedyną drogą były schody w dół, a gdy się nimi zeszło, ciężko było ogarnąć tak potężną przestrzeń skrytą pod ziemią, usianą setkami kolumn podtrzymującymi strop. Przy każdej znajdowało się ów źródło światła, emanowało delikatnie magią, jakby to właśnie ona pilnowała, by ogień nie gasł.
Na podłodze znajdowały się płyty, tu gdzie stali były gładkie, ale tam dalej było widać wyżłobione podobizny zwierząt. Echo było bardzo wyraźne przy najmniejszym nawet dźwięku, co nie powinno dziwić, bo było tu okropnie pusto. Owszem, z sufitu zwisały pajęczyny i wszędzie była gruba warstwa kurzu, ale w żadnym razie nie przypominało to miasta. Żadnych domów, rzeczy, tylko kolumny i te schody, którymi zeszli.

- To jest to całe „zapomniane miasto”?
- Tak – odpowiedziała Elisa.- I teraz jak już wszyscy jesteście, to słuchajcie. Jesteśmy jakby w… przedsionku, patrzcie pod nogi i nie dotykajcie niczego tak dla pewności. No i najważniejsze nie stawajcie na wizerunki węży, bo inaczej aktywujecie całą sieć pułapek, a wtedy po nas. No i taka uwaga dla magicznych, magia w tym miejscu z jakiegoś powodu nie działa.
- To miejsce jest opuszczone, czy możemy się kogoś spodziewać?
- W teorii nie powinno tu być nikogo, ale w praktyce… Cóż, niektórzy, znalazłszy to miejsce, chcieli się tu ukryć przed aurą doliny, niektórym to pomogło, innym cóż… - wskazała szkielet, obok którego przechodzili, leżał na ziemi w przerażającej pozie, jakby tuż przed śmiercią ujrzał coś niewyobrażalnego, a co z pewnością nie było przyjemne.
- Ouh… - skrzywiła się Nadeya i zerknęła do tyłu szybko, by przypadkiem nie stanąć na rysunek węża, schodów już nie było widać, a wszystko wyglądało tak samo. – Znasz drogę powrotną? Prawda?
- Hmm, to dość trudne pytanie w tym miejscu. Nie znam, ale w razie czego wyprowadzę nas bez problemu, chyba że ogarnie nas panika, wtedy możemy zacząć kopać dół.

Naturianka w pierwszej chwili się wystraszyła, jednak teraz już nic nie rozumiała, nie znała drogi, ale wiedziała jak wyjść? Może miała jakieś swoje wampirze metody, kto ją tam wie.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Nie wiedział, jak długo galopowali, aż dotarli do miejsca, które było wejściem do tego Zapomnianego Miasta. Nessus zaczynał odczuwać zmęczenie – to związane z używaniem cechy specjalnej jego klanu, w większości minęło w trakcie snu w klatce, jednak pojawiło się też to zwyczajne i to nie tylko fizyczne, ale także psychiczne. Dlatego też przez całą drogę patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem, tylko czasem rozglądając się, aby sprawdzić, gdzie są i, czy już nie dotarli do celu. Nawet nie przeszkadzało mu to, że wampirzyca znowu zajęła miejsce na jego grzbiecie – po prostu chciał być już na miejscu i odpocząć, przy okazji wiedząc, że będzie mógł spokojnie się przespać i nie zbudzi go jakieś zagrożenie.

Centaur wbiegł do jaskini jako ostatni. Przedtem ostatni raz upewnił się, czy na pewno nikt ich nie śledził. Dopiero po tym nabrał rozpędu i znalazł się w środku. Wcześniej jego pierwsza myśl była dziwna, patrząc na to, że przejście to było ukryte i zabezpieczone, no i właśnie takie powinno przecież zostać. A o czym pomyślał centaur? A no o tym, żeby chwycić za halabardę i wyciąć pnącza, które blokują wejście. Dopiero po chwili zrozumiał, że nie powinien tego robić i skarcił się też w myślach.
Nessus rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się teraz znalazł. Było ono większe, niż się spodziewał – widział wiele kolumn, które podtrzymywały sufit, a także pochodnie dające słabe światło. Pomyślał, że pochodnie muszą być magiczne, a jeśli nie… oznaczało to, że na stałe mieszka tu ktoś, kto o nie dba, a także o to, żeby nie zgasły. Wampirzyca odezwała się i właściwie dobrze, że to zrobiła, bo właśnie miał zadać jej pytanie, na które nie chciała odpowiadać wcześniej.
         – Będziemy mogli tam odpocząć i nie martwić się o to, że ktoś zaskoczy nas we śnie, prawda? - zapytał, ostrożnie podążając za nieumarłą. Co jakiś czas patrzył pod nogi i uważnie obserwował podłogę. Sprawdzał, gdzie znajdują się wizerunki węży, które mają aktywować śmiercionośne pułapki. Szczerze mówiąc, nadal nie do końca ufał wampirzycy, dlatego też te pułapki mogłyby być wyłącznie jej wymysłem, ale z drugiem strony… mogły też być prawdziwe. Dlatego też najlepiej będzie unikać tego, co ma je aktywować, tak na wszelki wypadek.
         – Poza tym, jak długo musimy tu zostać? Ogólnie, jakoś niezbyt podoba mi się to miejsce, jednak wygląda na dość dobrze schronienie… Tylko, że nie chcę przebywać tu dłużej, niż jest to konieczne – odezwał się znów. Słowa te oczywiście skierował do wampirzycy, pytanie zadane na początku także… jednak przecież nie będzie miał nic przeciwko, jeśli ktoś także się odezwie i wyrazi swoje zdanie na ten temat. Dobrze by było wiedzieć, co inni myślą o tym miejscu, a także o tym, co powiedział przed chwilą Nessus.
Szkielety, które mogli czasem zauważyć lub nawet przejść tuż obok jednego lub dwóch, w ogóle nie pomagały w zmianie zdanie centaura. Według Nessusa, ciała te oznaczały, że to całe Zapomniane Miasto może naprawdę okazać się niebezpiecznym miejscem.

W końcu wampirzyca przeprowadziła ich przez miejsce, które wcześniej nazwała przedsionkiem. Przeszli przez otwór, w którym kiedyś mogła znajdować się brama wejściowa, jednak teraz była to tylko dziura. Zostali też poinformowani, że pułapki znajdowały się wyłącznie we wcześniejszym pomieszczeniu, a później powiedziała im, że mają przed sobą Zapomniane Miasto.
Już na pierwszy rzut oka było widać, że kamienne budynki już dawno pozostawiły za sobą czasy, w których tętniły życiem i ktoś regularnie o nie dbał. Nieumarła mogła nie mylić się co do tego, że różne osoby szukają tu ucieczki przed aurą Doliny – widać było, że praktycznie każda budowla znajduje się w innym stadium rozpadu, a niektóre są nawet całe. Jeśli ktoś wybierał sobie konkretny budynek na ten, w którym miał się tymczasowo schronić, to mógł o niego dbać i sprawić, że rozpadał się on wolniej i później niż inne. Miasto także było oświetlone pochodniami, jednak były tu one rozmieszczone trochę rzadziej niż w przedsionku – chociaż nawet one niknęły w końcu w ciemności, a przez to wydawało się, że same ruiny miasta rozciągają się niemalże w nieskończoność… Kiedyś mogło to być naprawdę piękne miasto. Piękne i znajdujące się pod ziemią.
         – W pewnym sensie, wygląda to naprawdę ładnie – odezwał się, przerywając ciszę, chociaż brzmiało to tak, jakby mówił do siebie, a nie do towarzyszących mu kobiet.
         – Musimy poszukać jakiegoś miejsca, w którym będziemy mogli odpocząć – dopowiedział, tym razem głośniej.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości