Dolina UmarłychKu bezpieczeństwu i szaleństwu

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

        Wiladye biegła i biegła, coraz szybciej i szybciej, wypluwała dosłownie płuca by dogonić Lenę, ale...! Nie udało się.
        Jak to możliwe, że jest taka szybka?! Wiladye odniosła totalną klęskę. Gdy wszyscy dotarli do gęstych cierni, ta pochyliła się i wsparła o koński tułów oddychając równie głośno, co otwieranie zardzewiały drzwi. Włosy młódki kleiły się do jej ciała, cała się spociła i chociaż bardzo starała się trzymać fason, to nie potrafiła. Gardło miała suche na wiór przez te wyścigi, ale jakoś nie myślała o tym, by się napić. Właśnie ciężkie chmury zbierały się nad jej życiem, Lena okazała się lepsza.
        - Tak, tak... rozpędu – odpowiedziała Wil olewając sytuację, a wciąż pogrążając się w myślach o klęsce.
        „Okropna jest!”- myślała rozwścieczona centaurzyca. Oczywiście, że nie było opcji, aby choć na chwilę została krok za drużyną. Musiała więc brnąć za nimi, nie próbując nawet pytać o chwilę wypoczynku. Da sobie radę!
        Dziewczyna nie miała odwagi spojrzeć na Nessusa. Pogłaskała się po ramionach wykrzywiając usta, gdy na ten krótki moment zostali sami. Nie potrafiła zagaić rozmowy albo jakkolwiek przedłużyć intymnej chwili, a przecież byli sam na sam! Wil była bardzo rozgoryczona, wściekła i zrozpaczona. Nie wyprzedziła tej krowy, więc nie było szans, by centaur na nią spojrzał, czemu by z resztą miał? Nie zaimponowała mu. Och, tragedia!
        Dziewczyna ustawiła się w odpowiedniej odległości. Czuła jak mięśnie nóg jej drżą. Wciąż zagłuszała swoje wątpliwości, czy aby na pewno da radę. Wiladye zmarszczyła brwi, nie ma innych opcji, ani innego wyjścia – musi się udać.
        Ruszyła z impetem i wybiła się w górę, lecz zabrakło jej sił, by obyło się bez zadrapań. Ciernie zahaczyły o okolice nadpęć i centaurzyca z wielkimi oczami wylądowała po drugiej stronie. Zagryzła wargę, ale nawet nie spojrzała w dół. Po prostu ruszyła przed siebie zagryzając każde „au”, jakby były to tylko małe draśnięcia. Z trudem omijała węże, a szkielety czy pajęczyny ani odrobinę jej nie przeraziły. Bardziej była przejętą swoją porażką niż faktem, że goni ich jakiś mag, przebiegają przez ciernie i kroczą wśród umarłych. Jakby ich mało na tym świecie było!
        W pewnym momencie jednak zwolniła, by przyjrzeć się oblepionej robakami czaszce. Ciekawe czy zginął z powodu tych robaków, co go tak oblazły...
        W ten sposób Wil na krótki moment stanęła w tyle, gdzieś na uboczu drużyny. Nikt nie dojrzał, jak kopyto młódki omsknęło się o jeden kafelek z wyrzeźbionym wężem. Centaurzyca spięła się wyraźnie, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. Rozejrzała się dookoła. Nic. Żadne zawalenie sufitu, żadne trzęsienie ziemi.
        Nagle poczuła, że coś obślizgłego owinęło jej kopyto. Dwa kiełki dziabnęły ją w nogę i Wil z jękiem odsunęła się od ściany. Panicznie rozejrzała się po podłodze, ale niczego nie było. Zaraz jednak wyprostowała się dumnie, jakby wcale niczego się nie przestraszyła! I znów ruszyła dalej.
        Ani myślała, by cokolwiek komukolwiek powiedzieć!
        Dotarli do ogromnej bramy. Ta część Alaranii była wyjątkowa na swój mroczny sposób. Mech porastał obłupane kamienie, żadna z budowli nie uchroniła się przed erozją. Rozpadliny utrzymywały wrośnięte gałęzie i tylko matka natura wydawała się opiekować tym miejscem.
        Wiladye miała ochotę zaprzeczyć łaciatej, jedynie by zrobić na złość Lenie, nie chciała przyznać jej racji, ale z kolei Nessus myślał podobnie. Agh!
        - O tak, to miejsce z pewnością coś w sobie kryje... - mruknęła na doczepkę Wil.
        Rozpoczęło się szukanie dobrego kąta na wypoczynek. Wiladye oczywiście w pewnym momencie ruszyła własną ścieżką zaciekawiona jedną z budowli. Weszła do jej środka, a później dalej i tak też przechodząc do kolejnego budynku. Czuła jak nogi ledwo trzymają jej wielkie, końskie cielsko. W dodatku, że anormalna z budowy to jeszcze gruba!
        - Woda... - ucieszyła się cichutko i zaraz podbiegła do małej fontanny z kamienia. Ujęła w ręce ciecz i upiła łyka. Odetchnęła z ulgą... a gdy otworzyła oczy, wszystko stało się takie niewyraźne i rozmazane.
        Wiladye zakotłowała się na własnych kopytach i nagle padła nieprzytomna na ziemię. Później jedyne, co zapamiętała to szorstkie kafelki na jej ciele. Ktoś ciągnął ją za włosy taszcząc po posadzce. Kilka lin mocowało jej nogi, miała knebel w ustach. Chciała coś powiedzieć, ale szybko zapomniała co. Słyszała jedynie szepty obiecujące jej spełnienie, że zdobędzie siłę, że może osiągnąć wszystko, a Wiladye bardzo chciała wszystko osiągnąć.
Miasto już od pierwszy chwil okazało się mniej opustoszałe dla młódki, niż głosiła sama nazwa.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Wampirzyca wygodnie siedziała na grzbiecie Nessusa, nawet powoli przymykała oczy, ale uszy rejestrowały to, co mówiły koniki. Uśmiechnęła się, słysząc pytanie centaura.

- Niby tak… - powiedziała jakby od niechcenia. – Aczkolwiek w dzisiejszych czasach ciężko być czegoś całkiem pewnym. Czasem nawet ludziom o najczystszych sercach może odebrać życie jakiś psychol, co wpadnie niespodziewanie nocą. – Zachichotała. – Tyle ile trzeba będzie, a miejsce spodoba się wam, każdy znajduje w nim coś fajnego, zawsze tak jest, więc o to się nie martw. To, że jeszcze nie znalazłeś tego czegoś tutaj, nie znaczy, że w ogóle tego nie ma.

Przedsionek w końcu ukazał swój koniec, spora dziura w ścianie, a za nią ich cel, Zapomniane Miasto. Nadeya rozdziawiła usta, przyglądając się budynkom. To wyglądała jak zebranie wielu lat historii w jednym miejscu, każdy budynek z innego czasu, każdy w innym stylu. Przez pochodnie przypominało to zwyczajne miasto w nocy, a przynajmniej takie sprawiało wrażenie.

- Chwileczkę… - Wampirzyca zeskoczyła na ziemię i podeszła do przodu niepewnie. – Ciemno…
- Jesteśmy pod ziemią w końcu… - stwierdziła Nadeya.
- Nie, w sensie tak, ale… tu nie powinno… Nieważne. Bądźcie przez chwilę cicho. – Nieumarła zaczęła wygwizdywać jakąś dziwną melodię.

W miarę jak jej echo niosło się po mieście, cała gromadka mogła spostrzec drobinki, były tak lekkie i małe, że z łatwością dryfowały w powietrzu. Emitowały delikatne światło, ale wciąż ich przybywało i przybywało, że zaczęło się wszystko rozjaśniać, jakby nagle nastał dzień. Królikoucha zafascynowana dziwnym zjawiskiem spróbowała dotknąć jednego z tych maleństw, ale było to niematerialne niczym jakaś iluzja. Nieumarla zaś wydawała się czymś podejrzanie podenerwowana.

- Chodźcie koniki, musimy znaleźć jakieś w miarę dobre lokum… No szybciej, no – poganiała.

Szli, szukając odpowiedniego budynku i to w dość szybkim tempie, nawet nie zauważyli, gdy Wiladye im zniknęła, może dlatego, że nerwy Elisy były tak bardzo niepokojące i zwracały na siebie większą część uwagi.

- Może tutaj? – Nadeya wskazała domek na lekkim wzniesieniu, prowadziło do niego trochę schodków, ale jego drzwi były bardzo szerokie i wysokie, idealne dla centaurów, a w dodatku wyglądał na dość nowy i zadbany, jeszcze zbytnio nienadszczerbiony zębem czasu.
- Dobrze, tylko coś sprawdzę! – pobiegła do drzwi i wzięła palącą się obok pochodnie, otworzyła je niepewnie trzymając ogień tak, jakby miała się bronić.
- Tu chyba nie jest tak bezpiecznie, jak mówiła… - stwierdziła Nadeya. – Chodźcie, trzeba się z nią rozmówić, co nie Wil… WIl?! – naturiance zmroziło krew w żyłach. Jej siostra zniknęła. Niedawno ją odnalazła, a ona zniknęła! Wyrzuty sumienia, strach i stres sprawiły, że zaczęła latać w lewo i prawo, ostatecznie krążąc w kółko i nawołując siostrę. Gdy nikt jej nie odpowiedział, ruszyła jak strzała do wampirzycy i powaliła ją na ziemię, pochodnia wypadła jej z rąk, a pod wpływem, aż tak gwałtownego ruchu i uderzenia o kamienne schodki, całkiem zgasła. – GADAJ! O CO TU CHODZI?! CO Z MOJĄ SIOSTRĄ?!
- Aj, daj mi… złapać… oddech! – wykrztusiła zaskoczona nieumarła. – W środku, wszyscy do środka! – krzyknęła podczas wygramolenia się spod królikouchej. – Agresja nie rozwiązuje wszystkich problemów – prychnęła, otrzepując się z kurzu.

Zaczęła mówić, dopiero gdy Nessus i Lena weszli do środka wraz z Nadeyą, co ją strasznie irytowało, przecież każda sekunda była cenna. Życie jej siostry było w niebezpieczeństwie!

- Dobra, przyznaję, że nie wszystko poszło tak, jak myślałam, spróbuje się streścić, ale żadnego przerywania, pytania na koniec! – Wzięła głęboki oddech i wydech, po czym zaczęła mówić. – Otóż jak wiadomo, Zapomniane Miasto zawsze było kryjówką dla potrzebujących i zawsze ktoś tu był, choćby jedna osoba strzegła miasta, pilnując, by świecidełka były aktywne, czyli te świetliste drobinki - przerwała na chwilę, nie wiedząc jak ubrać to w słowa. – Chodzi o to, że zanim ktoś wpadł na pomysł tego oświetlenia, niektórzy zwariowali i zdziczeli, nie mogąc sobie poradzić z wszechobecną ciemnością. Światło, przez którego brak oszaleli, stało się ich wrogiem gorszym niż słońce dla wampirów, dlatego tu zawsze było bezpiecznie, ale… Teraz nie ma tu nikogo, żadnego strażnika.
- Do cholery, jacyś szaleńcy porwali mi siostrę? To na co my do licha czekamy?! Musimy szukać mojej siostry! – Potrząsnęła wampirzycą.
- Ty nie rozumiesz, to już nie są ludzie, wiesz jakie to ryzyko?!
- To moja siostra!
- Ehh… No dobra – westchnęła wampirzyca. – Po prostu nie chciałabym, byście skończyli jak… - zadrżała i szybko wyszła z domku, by tam zaczekać na centaury i odetchnąć chwilkę.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Przez chwilę przyglądał się temu, jak wampirzyca przywoływała niewielkie źródła światła – robiła to gwizdaniem konkretnej melodii, a światełka zaczęły pojawiać się dosłownie wszędzie. Centaur musiał przyznać, że zainteresowało go to tym bardziej, że nieumarłą widocznie zaniepokoiło to, że te światełka nie były aktywne. Postanowił, że później spróbuje wyciągnąć z niej jakieś informacje na ten temat, chociaż wiedział, że niczego się nie dowie, jeśli kobieta nie będzie chciała mu tego powiedzieć.
         – Tak, poszukajmy miejsca na odpoczynek – odparł, zgadzając się z tym, co zaproponowała Elisa. Musieli odpocząć, wykorzystując przy tym ten czas względnego spokoju, gdy nie są przez nikogo ścigani.
Centaury potrzebowały budynku, do którego będą mogli wejść bez problemu. Musi on być też w dość dobrym stanie, aby nie zawalił im się na głowy, gdy będą odpoczywać. Nawet przeciętny centaur był przeważnie wyższy od wysokich ludzi -wyższy i… szerszy – dlatego też nie dość, że musieli szukać budynku w dobrym stanie to jeszcze takiego, do którego wejdą wszyscy i jeszcze zmieszczą się w nim tak, że nie będą musieli leżeć obok siebie. Były to wymagania, które musiało spełniać ich schronienie – Nessus wiedział, że przez to poszukiwania mogą się przedłużyć, jednak był pewien, że znajdą tu coś, co spełni wszystko to, co wymienił w myślach przed chwilą.

W końcu Nadeya znalazła budynek z odpowiednimi drzwiami i wyglądający także na zachowany dość dobrze, chociaż prowadziły do niego schody, które mogą sprawić trochę problemów. Nie wiedział, co też wampirzyca chciała sprawdzić w środku, jednak wydawało mu się, że było to jakoś powiązane z tym, że „świetliki” nie latały w powietrzu i dopiero ona musiała je wezwać. Zresztą, Wiladye zniknęła gdzieś w czasie, w którym szukali schronienia i dopiero teraz to spostrzegli. Oczywiście, królikoucha zdenerwowała się tym od razu i zaszarżowała w stronę Elisy, powalając ją na ziemię.
Nessus natychmiast do nich podbiegł do nich, odciągając jedną od drugiej – w tym przypadku złapał Nadeyę i odciągnął ją od wampirzycy, która i tak już wydostała się spod naturianki. Znaczy… to nie było tak, że stawał po stronie krwiopijczyni, po prostu łatwiej było odciągnąć tą, która przytrzymywała drugą przy ziemi i zadawała jej pytania zdenerwowanym głosem. Elisa od razu powiedziała im, żeby schronili się w środku, obiecując też, że o wszystkim im powie. Nessus zamknął nawet za sobą spore drzwi, gdy już wszedł do budynku.
Wysłuchał tego, co ma im do powiedzenia wampirza towarzyszka, jednak zanim zdążył ją o coś zapytać, ta wyszła już na zewnątrz. Dlatego też centaur podążył za nią i zaczął mówić dopiero wtedy, gdy znalazł się obok niej.
         – Czyli, wystarczy, żebyśmy mieli przy sobie jakieś źródło światła, gdy będziemy wchodzić lub zaglądać do budynków, szukając Wiladye, tak? - zapytał centaur, gdy mógł dojść do głosu. Właściwie, to zadał to pytanie głównie po to, żeby się upewnić, czy ma rację. Poza tym, to tłumaczyło też, dlaczego wampirzyca wzięła ze sobą pochodnię, gdy wcześniej sprawdzała „coś” wewnątrz budynku.
         – I… jak możemy stać się tacy, jak oni? To jest jakaś choroba, którą mogą zarazić ci, którzy żyją w ciemności? Czy może chodziło ci o to, że gdybyśmy dalej poruszali się tu w ciemności i odpoczywali w niej, to w końcu oszalelibyśmy i stalibyśmy się tacy, jak oni? - zadawał kolejne pytania. To… było dość ważne, a przynajmniej tak mu się wydawało. Musieli usłyszeć odpowiedzi, żeby wiedzieć, jak zachować się w przypadku spotkania z tymi „istotami”. Znaczy, wiedzieli, że światło jest dla nich czymś naprawdę groźnym i logiczne, że będą przed nim uciekali, ale… mogą zdarzyć się sytuacje, w których on, Nadeya albo Lena mogą stracić dostęp do swojej pochodni, albo ta zgaśnie – wtedy muszą wiedzieć, jak walczyć z żyjącymi w ciemności. Mają trzymać ich na dystans czy może nie bać się tego, że jakieś ich płyny wejdą w kontakt z ich ciałem?

         – Miejsce to jest potencjalnie niebezpieczne, więc nie ma co rozdzielać się na cztery i poruszać się tu samotnie… Proponuję, żebyśmy podzielili się na dwie pary – w ten sposób przeszukamy więcej terenu niż wtedy, gdybyśmy to mieli robić jedną grupą, a także nie będziemy poruszać się samotnie – odezwał się po chwili namysłu. Jemu, właściwie, było bez różnicy to, z którą z nich będzie w parze… Jednak należało dobrać się tak, żeby jedna osoba uzupełniała braki tej drugiej.
         – Ja pójdę z Leną, a Elisa i Nadeya będą stanowić drugą parę… Chyba, że chcecie zmienić to ustawienie – odparł, składając im propozycję. Powinny mieć na uwadze to, że to wyłącznie propozycja. Poza tym, dał im też możliwość zmiany pary, jeśli ktoś chciałby to zrobić. Najbardziej chodziło mu o to, żeby znaleźć się w parze z kimś, kto może walczyć na dystans. Lenę znał bardziej niż dwie pozostałe, dlatego też uważał, że może lepiej będzie im się działało właśnie w takiej parze.
Gdy już w końcu wszelkie zmiany – albo ich brak – zostały wprowadzone i wszyscy zaakceptowali to, z kim będą szukać Wiladye, w końcu mogli ruszyć, aby przejść do kolejnej części planu, czyli właśnie poszukiwań.
         – My pójdziemy w lewo, a wy w prawo… Niech ten budynek będzie naszym punktem zbiórki, przy którym także spotkamy się po poszukiwaniach – zaproponował, oczywiście mając na myśli budowlę, w której później będą mogli odpocząć.
Nessus, od razu zaczął się rozglądać, w poszukiwaniu jakichś śladów obecności zaginionej dziewczyny. Przy sobie miał też pochodnię, której na razie nie odpalał, bo na zewnątrz budynków, to magiczne światełka zapewniały im ochronę przed istotami żyjącymi w ciemności. Niestety, nie dostrzegł niczego, co mogłoby mu podpowiedzieć, gdzie zniknęła naturianka. Jednak nie należało tracić nadziei, w końcu dopiero przed chwilą zaczęli poszukiwania.
         – Co jakiś czas powinniśmy też wołać ją po imieniu. Jeśli nie będzie mogła się ruszać albo coś, to może przynajmniej odpowie na wołanie i będziemy mogli ją odnaleźć w ten sposób – odparł, a po chwili zawołał Wiladye. Zupełnie, jakby chciał zaprezentować, w jaki sposób należy to zrobić.
Awatar użytkownika
Lena
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lena »

        Lena nie wiedziała, gdzie ma podziać oczy. Sunęła zachwyconym spojrzeniem od budynku do budynku, po kolejnych fasadach, tworzących się alejach, skalistych ścianach i niedosięgnionym sklepieniu, zachwycona aż po kopyta, którymi mało co, a przebierałaby z zadowolenia. Czegoś takiego jeszcze nie widziała! Tu było tak cudownie! Tyle czasu była w zielonych krainach, a wciąż ją zaskakiwały! Mroczne Doliny zdecydowanie przypadły jej do gustu ze względu na swój niepowtarzalny klimat, ale to miejsce… to miejsce było magiczne. Przesiąknięte minionym czasem do takiego stopnia, że centaurzyca czuła się tutaj wręcz jak intruz, nachodząc niepokojone nawet przez światło słońca miejsce. Tak puste, tak ciemne, tak ciche.
        Uciszona przez Elisię nawet nie protestowała, wciąż zajęta rozglądaniem się wokoło i przenosząc uwagę na wampirzycę dopiero, gdy usłyszała w jej głosie niepokój. Czyżby zapowiadało się, że wpadli z deszczu pod rynnę? Cicho gwizdana melodia niosła w sobie magię, za którą podążyły drobne świetliki rozjaśniające okolicę, a za nimi spojrzenie centaurzycy. Prawdopodobnie i z tego wynikała jej pokora, że czuła się tak nieważka w obliczu majestatu podziemnego miasta oraz w towarzystwie istoty, która wie o tym miejscu zdecydowanie więcej. Więc chociaż nie bardzo właściwie widziała sens w szukaniu schronienia w tym miejscu, bo pogoda przecież nie była im tu straszna, pakowanie się pod kolejne zadaszenie zbędne, a ograniczanie czterema ścianami raczej nierozsądne, jeśli rzeczywiście coś mogło im grozić, ruszyła stępa za wampirzycą. Poza tym być może chodzi zwyczajnie o zejście z widoku.
        Została nieco z tyłu, wciąż rozglądając się po okolicy. Bardziej jednak skupiała się na tak obcej jej architekturze i, co tu dużo mówić – fascynującym zjawisku pogrzebanego pod górą miasta, niż swoich towarzyszach, których uderzenia kopyt wciąż słyszała. To, że zginęły jej odgłosy dwóch par nóg niestety jej umknęło i otrząsnęła się z zamyślenia dopiero słysząc rejwach przed wejściem do jednego z domostw. Oczy rozszerzyły jej się w zdziwieniu, gdy zobaczyła Elisię na ziemi i unoszącą nad nią kopyta Nadeyę. Obraz zbyt wymowny i wzbudzający wspomnienia, by mógł pozostać w jej oczach obojętny. Ruszyła w ich stronę krótkim galopem, zatrzymując się gwałtownie, gdy zaczęły docierać do niej fragmenty słów.
        - Wil zginęła? – zapytała, rozglądając się odruchowo za małolatą. Takie to wrzaskliwe i energiczne przez cały czas, a teraz zniknęło jak kamfora!
        Poganiana przez Elisię i poniekąd też przez spanikowaną Nadeyę, z niezadowoleniem wcisnęła się do domostwa, pochylając przy przechodzeniu przez szerokie, ale wciąż niekomfortowe przejście. Serce pchało do natychmiastowych poszukiwań, ale widziała, że wampirzyca powstrzymuje się z wyjaśnieniami, aż wszyscy znajdą się w środku. Na jej twarzy malowała się powaga, która przekonywała do tego, by poświęcić jej tą chwilę.
        Wyjaśnień słuchała ze zmarszczonymi lekko brwiami, biorąc wszystkie słowa wampirzycy wyjątkowo poważnie. Nie do końca rozumiała o czym mówiła, bo nieznane były jej legendy o tym miejscu, ale najważniejsze informacje pojęła – nie jest tu bezpiecznie. Światło było marną ochroną przeciwko nieznanemu, ale w tej chwili nie miała lepszego pomysłu, więc tylko przyjęła ten fakt do wiadomości.
        - Tak chyba będzie najlepiej. Nie powinniśmy polegać wyłącznie na tych świetlikach, skoro nie umiemy ich kontrolować – odpowiedziała na słowa Nessusa.
        Dalsze wątpliwości mogła rozwiać jedynie Elisia, a prawdę mówiąc Lenie nie zależało aż tak bardzo na tym, by usłyszeć, w jaki sposób może zginąć; było ich wystarczająco wiele już teraz i dodawanie do nich przemiany w jakieś ciemnolubne stworzenie niespecjalnie przypadało jej do gustu. Znaleźć smarkulę i utłuc tych, którzy będą próbowali przeszkadzać. Plan prosty, ale trudny w realizacji i bez dodawania mu nadnaturalnych elementów, z którymi będą musieli się zmierzyć. Lena w myślach stwierdziła złośliwie, że już samo opanowanie Wiladye jest zadaniem wymagającym współpracy czterech osób i to gdy nikt dziewczyny nie przetrzymuje, ale ugryzła się w język. Samej nie mając rodzeństwa mogła się tylko domyślać, jakie poczucie straty wywołuje taka rozłąka i zagrożenie, więc zamierzała pomóc im, jak tylko będzie w stanie. Gdy Nessus zaproponował podział na grupy, skinęła zgodnie głową i splotła przed sobą dłonie w znajomym geście dobywania broni z przeciwnych nadgarstków. Pojawiający się nagle kołczan przerzuciła sobie na plecy, poprawiając na piersi przytrzymujący go pas. W ręku zaś dzierżyła długi łuk.
        - Ruszajmy więc. Spotkamy się tu mniej więcej za godzinę – dodała i złapała Nadeyę za dłoń w pocieszającym geście. – Nie martw się, na pewno ją znajdziemy – szepnęła jeszcze i wyszła za Nessusem z domostwa, kierując się w lewo.
        Przez chwilę szła w milczeniu u boku centaura, skinąwszy głową na jego propozycję, lecz gdy on nawoływał młódkę, Lena szła wciąż pochylona, szukając na posadzce śladów kopyt. Warstwa kurzu nie była tak gruba by tłumić ich odgłos, ale jednak zostawali w niej jakieś ślady, a tym samym może po nich znajdą Wiladye.
        Szli już tak dłuższy czas, szczęśliwie wspierani niezmienną obecnością połyskujących w ciemności świetlików, jednak nigdzie nie było śladu centaurzycy, ani odzewów na zawołania mężczyzny. Momentami słyszała jednak, jak przez rozlaną wokół ciszę przedzierają się podobne okrzyki Nadeyi i dopiero wtedy dotarło do niej jak bardzo się już od siebie oddalili. A nigdzie nie było widać gniadej.
        - Nessus! – zatrzymała go nagle szeptem, a gestem wskazała na coś przed sobą. Były to ślady na ziemi, ale nie ślady kopyt. Długa i szeroka smuga przecinała jedną z alei, sugerując, że jeszcze nie tak dawno ciągnięto tędy coś dużego i ciężkiego. Blondynka spojrzała porozumiewawczo na swojego kompana i zacisnęła usta, w milczeniu sięgając za plecy i wyciągając z kołczana strzałę, którą wsparła na nienaciągniętym jeszcze łuku. Powoli ruszyła dalej, grotem pocisku niezmiennie wskazując sobie drogę, gdyby coś miało ich zaskoczyć.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

        - Ouuu... - jęknęła Wiladye przesuwając głowę po zimnej posadzce.
        Otwierając oczy widziała tylko delikatnie migoczące, ciepłe światła pochodni, oddalonych od siebie w sporych odstępach. Jednak te najbliższe otaczały ją kręgiem, a ona unosząc się na łokciach dostrzegła, że leży na kamieniu w kształcie koła. Przesunęła dłonią po podłożu, a gdy ją uniosła na palcach pozostała biała kreda. Młódka zmrużyła oczy, rozejrzała się a już po chwili zrozumiała, że zaraz skończy w jakimś i czyimś wymyślonym piekle, czyli wyjdą z niej dobre kopytka.
        Dziewczyna zlękła się i podwinęła nogi. W panice rozejrzała się za włócznią, ale znów została goła i wesoła, bez niczego. Nawet jej włosy rozpuścili, jakby warkoczyki stanowiły jeden z grzechów głównych. Goły centaur na kamieniu to dopiero grzech!
        Wiladye jęknęła widząc jak postać wyłania się z ciemności. Sama nie wiedziała kim dokładnie był. Wysoki mężczyzna z mocno zgarbioną sylwetką, gdyby stanęli obok siebie to by przewyższał nie tylko ją, ale i Nessusa. Miał niebieską skórę, pióropusz i był obładowany zwierzęcymi skórami stanowiącymi pewien rodzaj pancerzu. Wil patrzyła wielkimi oczami na nieznajomego, szczególnie na ów skórę, która nie tylko miała nietypową barwę, ale z pewnością była dużo grubsza, poskładana z fałdów, chociaż z drugiej strony nie był on gruby. Wyglądał staro, ale mocno trzymał kostur, jak młody mężczyzna i nie miał siwych włosów. Gdy dziewczyna przyglądała się ciemnemu tłu, dostrzegła o wiele więcej osób. Wszyscy byli podobni, pofałdowani, niebiescy, tylko z różnymi, prymitywnymi broniami. Starość określały tu jedyne siwe włosy, a chyba tylko jeden z nich miał ich zaledwie kilka na krzyż.
        Plemię zbliżyło się do niej o kolejny krok. Sroga twarz domyślnie nazwanego szamana, miała nabrać jeszcze bardziej przeraźliwego wyrazu, a z ust miał wydobyć się potężny głos, ale Wiladye ucięła te strachliwą aurę własnym wzburzeniem.
        - Gdzie moja włócznia? - zapytała zezłoszczona.
        Wszyscy wyraźnie przystanęli w miejscu, a postać z kosturem nieco się zdziwiła. Ich twarze były doprawdy dziwne, nawet oczy po części zakrywał goły fałd skóry. Byli bez brwi!
        Nieznajomi spojrzeli po sobie, ale szaman otrząsnął się i wykonał kolejny krok do przodu.
        - Zadałam pytanie – wzburzyła się młódka.
        - Och, to nie ja powinnam się bać, a wy! – Wiladye zadarła głowę prychając. Zapadło milczenie.
        - Czemuż to? - spytał w końcu zdziwiony szaman.
        - Chcecie sprowadzić na siebie gniew bogów?
        Centaurzyca usłyszała jęk przerażenia. Uderzyła w sedno.
        - Jestem córką Jasnego Boga, mam namiastkę tej krainy. Spójrz jeżeli nie wierzysz. – Wiladye wskazała na ranną od ugryzienia węża nogę.
        Szaman pochylił się w milczeniu, a jego fałd nad oczami delikatnie się uniósł.
        - Zabarwiona fioletem...
        Dziewczyna spojrzała na swoją nogę ukrywając przerażenie. Serce centaurzycy zabiło mocniej. Ktoś z tych debili musiał wyssać jej jad i to w miarę szybko. Na pewno jeszcze przed jej śmiercią.
        - Nie fioletem, a ciemnością! – Wil poprawiła gniewnie szamana. - To namiastka tegoż ogromnego miasta, zostało opuszczone przez bogów. O tak... Kiedyś tu mieszkaliśmy, ale walczyliśmy o wasze słońce nad powierzchnią, a wy... Coście uczynili z tym miejscem?! Nazwaliście je Zapomnianym Miastem, jakbyśmy już nie mieli nigdy tu wrócić. A ojciec mój powiadał, że tak się stanie, że mrok, który obciążył moje ciało zapowiada mrok Miasta Bogów.
        Mieszkańcy Zapomnianego Miasta skulili się i wycofali. Wiladye wstała i z godnością wypięła pierś do przodu. Przybrała dumną postawę rozglądając się z zadartą głową swemu ludowi.
        - Mieszkacie, jak lisy pochowane w norach. Nie bez powodu los sprowadził mnie do tego miejsca. Było mi to przeznaczone, ja byłam wam przeznaczona. Doprowadzimy tę ruinę do potęgi, ale najpierw oddajcie mi moją włócznię.

        Wiladye wzdychała z ulgą, gdy została sam na sam w jakimś ciemnym pomieszczeniu z mdłym światłem. Żyje, a to już pierwszy krok do tego by przetrwać. Z początku była przerażona tym miejscem, tymi dziwnymi ludźmi, a szczególnie własną historią o bogach. Nie wiedziała jak się z tego wywinąć. Obgryzała paznokcie u rąk, bo to miejsce było więcej niż nieznane. Jakaś banda pióropuszy ugotuje ją, gdy tylko odkryje kłamstwo. Serce łomotało jej w klatce piersiowej. Czoło przecierała z potu. Zdecydowanie nie radziła sobie z długotrwałym stresem. Wolała dużo nie myśleć, a od razu działać i rozwiązywać problem, a nie zagłębiać się w jakieś zawiłe historie, które trzeba dokładnie kontrolować.
        W końcu ktoś po nią przyszedł. Otworzył ciężkie drzwi i prowadził wąskim korytarzem. Wiladye była święcie przekonana, że na jego końcu czeka szubienica i to przy dobrych wiatrach. Niech umrze szybko!
        Jednak zamiast tego...
        Czekała ją sala tronowa.
        Wysoki sufit, bardzo wiele ostrych i spiczastych zasieków przy ścianach. Na nich mogli wisieć nieposłuszni, ci co sobie nie zasłużyli na godne traktowanie, ale tuż za nimi czekała wąska dróżka, daleka od niebezpiecznych ścian, prowadząca do kamiennego tronu. Obdarowano ją pióropuszem, berłem oraz otoczono wieloma świecami, które po części były wypalone. Dziewczyna ze zdziwieniem przyglądała się szerokiemu siedzisku, jakby specjalnie przygotowane na kogoś takiego jak ona – centaura. Narzucili na nią czerwony płaszcz. Nieważne, że trochę obdarty i zakurzony, był jej. Tak samo jak wszystko wokół. Obok ustawili wyczyszczoną od krwi włócznię, którą przywłaszczyła sobie po zabiciu strażnika. Młódka uśmiechnęła się w zadowoleniu. O tak, to było jej miejsce.
        I było tu całkiem... wygodnie.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

- Zostaw mnie! – Nadeya próbowała się wyrwać Nessusowi, naprawdę była wściekła. Ta krwiopijczyni miała ich zaprowadzić w bezpieczne miejsce, a już na wstępnie zgubili Wiladye!

Niestety korzystając z okazji Elisa wydostała się spod kopyt centaurzycy i weszła do środka. Jasnowłosa prychnęła na nią gniewnie, ale pragnąc odpowiedzi również, już nieco spokojniej, weszła za wampirzycą do budynku.

- Tak, raczej tak… - odpowiedziała Nessusowi.
- Raczej?!
- Chyba że coś się zmieniło, nie było mnie tu od jakiegoś czasu, dlatego raczej, ale hej… Lepsze to niż nic, nie?
- Ghhh… - mruknęła królikoucha.
- To… Nie bez powodu to miejsce jest odporne na aurę doliny, chroni je pewnego rodzaju magia, przed której złym oddziaływaniem chroni światło… Długotrwałe ciemności tutaj są bardzo szkodliwe. Jeśli będziemy zbyt długo błąkać się po omacku, to w najlepszym wypadku nas zabiją, w najgorszym skończymy jak oni przez ciemność albo… No najlepiej nie mieć kontaktu z krwią tych istot – westchnęła.

Nadeya zgodziła się na taki podział. Choć najchętniej w ogóle by się nie rozdzielała, to się zwykle źle kończy, no ale dzięki temu mieli większą szansę szybciej odnaleźć Wiladye.

- Dobrze – zgodziła się blondynka, patrząc na ów budynek, gdy nagle Lena złapała ją za rękę, to co powiedziała, nieco ją pokrzepiło, nawet się lekko uśmiechnęła.
- Ruszajmy więc – oznajmiła Elisa, która o dziwo postanowiła iść na własnych nogach, a nie na grzbiecie naturianki.

Rozpoczęli poszukiwania. Nadeya szła, rozglądając się i nawołując, a Elisa z każdym okrzykiem centaurzycy obserwowała otoczenie wnikliwiej, jakby wiedziała, że hałas może wywabić te stwory. Zwłaszcza, że im dalej szli, tym ilość świetlików się zmniejszała. Nieumarła mocno trzymała swoją pochodnie.

- WILADYE! GDZIE JESTEŚ?
- Może tamci będą mieć więcej szczęścia…

Jasnowłosa zwiesiła głowę i królicze uszy. Już raz straciła siostrę, a teraz nawet nie mogła jej upilnować i znowu to się stało, nie było jej. Poza tym może to samolubne, ale chciała sama ją znaleźć, to w końcu jej młodsza siostrzyczka. Jeśli pierwsi znajdą ją Nessus i Lena to zawiedzie, po raz kolejny.

- Nie martw się Nadeya, wciąż jest dla niej szansa…
- Co ty tam wiesz… - prychnęła, przerywając rozmowę kolejnym wołaniem.
- Też miałam siostrę.
- Wampiry mają rodzeństwo? – zdziwiła się jasnowłosa.
- Nie zawsze byłam wampirem, kiedyś tak jak wy czterokopytni zawędrowałam w te okolice z moją… bliźniaczką.
- Bliźniaczką? Co się stało?
- Nie miałyśmy lekko, mieszkałyśmy z ojcem, który pił i nas bił… Uciekłyśmy w te tereny, gdy tylko usłyszałyśmy o Zapomnianym mieście. Miało być naszym wybawieniem. Niestety po drodze zaatakował nas wampir, zawsze byłam tą odważniejszą, więc musiałam bronić siostry. Udało mi się, ale zostałam ugryziona…
- Ojej…
- To nic, przebolałam. Dotarłyśmy do Zapomnianego Miasta i zamieszkałyśmy… Tylko ona była taka ciekawska… Kiedyś zapuściła się w ciemność…
- Została jedną z nich?
- Nie… Oni…

Wtem rozległ się przerażający skrzek dobiegający z ciemności. Elisa pogrążona we wspomnieniach nie zauważyła, gdy weszły do strefy, gdzie jedynym światłem była ich pochodnia. Nieumarła wyciągnęła ją jak najwyżej, by ona i Nadeya były oświetlone.

- Czy to…
- Tak, to oni…
- Na Matkę Naturę. – Centaurzyca zakryła usta z przerażeniem, oby WIladye była bliżej Nessusa i Leny, teraz miała w nosie kto ją znajdzie, byle młódka była bezpieczna.

Elisa wgramoliła się na grzbiet centaurzycy, miała stąd lepszą widoczność i chyba widziała jakieś sylwetki skrywające się między budynkami. Trzeba było się szybko wycofać, obie to wiedziały i tak też zrobiły, ale te istoty nie zamierzały odpuścić. Podążały za nimi jak cienie, od czasu do czasu wydając ten dziwny skrzek, w którym nic ludzkiego już nie było.

- Co to znaczy Elisa?
- Hyh… Zwołują innych…
- Niedobrze, trzeba przyśpieszyć!
- Nie, Nadeya! Lepiej nie ryzykować zgaszenia pochodni!

Naturianka już miała przytaknąć, gdy nagle, dziwny podmuch zgasił ogień. Słychać było tysiące uderzeń… pazurów od kamienny chodnik, teraz musiały się stąd ulotnić jak najszybciej. Jasnowłosa zaczęła galopować przed siebie z wyciągniętymi do przodu rękami, mając nadzieję, że w nic nie uderzy. Wampirzyca próbowała gwizdaniem przywołać świetliki, ale w tej części podziemnego miasta z jakiegoś powodu to nie działało.

- AHHH! – krzyknęła Nadeya o mały włos się nie wywracając, coś właśnie ją drasnęło po tylnej nodze.
- Nie zatrzymuj się! Biegnij!

W końcu dotarły do pierwszych świetlików, jeden ze stworów przerażony blaskiem wpadł centaurzycy pod kopyta, tym razem nie dała rady utrzymać równowagi i upadła wraz z nieumarłą.
Przez chwilę tylko widziała to stworzenie. Było białe jak śnieg, łyse na całym ciele. Wydłużone ręce i nogi, zakończone ostrymi, zakrzywionymi pazurami. Małe oczy, jedno z nich spowijała biała mgiełka. Ten osobnik był najwyraźniej w połowie ślepy. Zaskrzeczał nienaturalnie, ukazując rząd zębów przypominających igiełki, machnął krótkim ogonem i zwiał. Nadeya nim całkiem znikł, zdążyła zobaczyć, jak na jego skórze powstają pęcherze od oparzeń, najwyraźniej tak działa na nie światło.

- Wróćmy do punktu zbiórki, trzeba cię opatrzyć – zarządziła Elisa.
- Ale potem znajdziemy Nessusa i Lenę… - wydusiła, ta rana była koszmarna, strasznie ją piekła i bolała. – Nie zostanę jedną z nich, prawda? – spytała nagle spanikowana.
- Raczej nie, tylko cię drasnął – uspokoiła centaurzyce, choć sama nie była taka pewna. – Mam nadzieję – dodała w myślach.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Przyjrzał się śladowi na podłożu. Tak… możliwe, że wcześniej ktoś lub coś, a może kilka takich osób lub stworzeń, ciągnęło tędy centaurzycę. Jeśli się nie myli, to prawdopodobnie wystarczy im, że będą podążać za tym śladem, a w końcu trafią do miejsca, w którym powinni znaleźć Wiladye.
         – Idziemy – powiedział krótko i zaczął podążać jedynym tropem, jaki aktualnie mieli.
Szli tak przez jakiś czas, Nessus pierwszy raz znajdował się w takim miejscu, więc nie wiedział, w jakiej części miasta znajdują się teraz… ale wydawało mu się, że odeszli dość daleko od miejsca, w którym zaczęli poszukiwania. W końcu ślad ten doprowadził ich do dość dużego budynku, który wyglądał jak opuszczony magazyn. Akurat teraz stali przed dużymi, drzwiami złożonymi z dwóch części – możliwe, że kiedyś wnosiłoby się tam duże rzeczy lub wprowadzało wozy, ale teraz najpewniej zamieszkiwały go istoty, które bały się światła. Ze środka nie dało się słyszeć żadnych dźwięków, ale to nie oznaczało, że wewnątrz jest pusto.
         – Wchodzimy – odezwał się znowu, jednak tym razem ciszej. Podejrzewał, że jeśli ktoś znajdujący się wewnątrz miał dowiedzieć się, że czają się przed budynkiem… to raczej już to wie – mógł jego lub ich ostrzec przed nimi odgłos kopyt uderzających o twarde podłoże.

Nessus pchnął drzwi, które otworzyły się zaskakująco łatwo. To tylko oznaczało, że ktoś regularnie je sprawdzał i oliwił zawiasy, a to z kolei znaczyło, że budynek na pewno nie jest opuszczony. Drzwi zamknęły się same, a może pomógł im ktoś, kto krył się w cieniu…? W każdym razie, podmuch sprawił, że pochodnia Nessusa niemalże zgasła. W tym samym momencie, coś pociągnęło centaura do przodu, niesiona przez niego pochodnia upadła na podłogę - nie przestając przy tym świecić - a on pogrążył się w ciemności i czuł na sobie naprawdę wiele oczu. Odwrócił się od razu i widział towarzyszkę, nawet zaczął w jej stronę iść… jednak wysoka postać stanęła przed nim i zagrodziła mu drogę do światła. Nessus mocniej zacisnął dłonie na halabardzie i zamachnął się nią od razu, tnąc poziomo. Wewnątrz panowała taka cisza, że bez problemu dało się usłyszeć, jak ostrze wbija się w ciało, przechodzi przez nie i wychodzi z drugiej strony. Później… ciszę przerwał odgłos ciała padającego na podłoże.
Bose stopy szybko uderzające o podłogę. Bieg. Po chwili kolejne cięcie i kolejne ciało uderzające o ziemię. Stukot kopyt. Bieg i warkot, a następnie ostrze przecinające powietrze. Kopyta znowu zastukały o podłoże, a później czyjeś ciało zostało trafione ostrzem i padło bez życia na kamienną posadzkę magazynu… Aż w końcu z ciemności przed Leną wyłonił się Nessus – na ostrzu halabardy znajdowały się ślady krwi tych kilku istot, które zabił w ciemności. Podniósł wcześniej upuszczoną pochodnię, a halabardę trzymał teraz w jednej dłoni.
         – Przynajmniej wiemy, że nie jesteśmy tu sami – powiedział do niej cicho i nawet uśmiechnął się lekko.
         – Jest nas tu o wiele więcej niż was, poddajcie się, a zabierzemy was do naszej Królowej i to ona zdecyduje, co z wami zrobić – usłyszeli męski głos dobiegający z ciemności.
         – W każdej chwili możemy zgasić ogień, w którego blasku się chronicie… ale wtedy nie będziecie mieli wyboru, który dostaliście teraz – dopowiedział ten sam głos.
         – Może jakoś dogadamy się z ich przywódczynią… Powiem, że pójdziemy za nimi – odezwał się cicho centaur. Tak, żeby tylko Lena go słyszała.
         – Zgadzamy się na to, ale zostawimy pochodnię niezgaszoną – powiedział to głośniej, normalnym tonem głosu, jednak dołożył tam też nacisk i pewność siebie.
         – Dobrze… Ale jeśli czegoś spróbujecie… Pamiętajcie, że otaczająca was ciemność ukrywa nas w sobie – dodał na sam koniec i powiedział im jeszcze, żeby szli przed siebie.

Po jakimś czasie takiego kroczenia, w końcu dotarli pod nieco mniejsze – lecz także dwuczęściowe – drzwi, które otworzyły się chwilę później. Znaleźli się w mniejszym pomieszczeniu, w którym znajdowały się także zasieki, a za nimi niewielka droga. Zostali poprowadzeni w tamtą stronę i poproszeni o to, żeby iść dalej drogą. Poszli i dotarli do niedużego pomieszczenia, gdzie pod przeciwległą ścianą stało coś, co wyglądało jak tron, a na nim… siedziała Wiladye. Po obu jej stronach, w ciemności, stali też ukrywający się w cieniu – dwóch po lewej i dwóch po prawej – zupełnie, jakby byli jej strażnikami.
         – Jesteś ich Królową? - zapytał, gdy tylko ich spojrzenia się spotkały. Nessus zdecydowanie chciał usłyszeć wyjaśnienia.
Awatar użytkownika
Lena
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lena »

        Ślady nie pozostawiały zbyt wiele wątpliwości, a tym samym możliwych opcji. Lena skinęła głową i ruszyła z Nessusem, kierując się tropem wyraźnej smugi, naruszającej idealną warstwę kurzu podłoża. Nie sposób było nawet stwierdzić co takiego wlokło tędy centaurzycę (co do tego, że była to Wiladye, Deneb nie miała już wątpliwości), bo wszelkie ślady istoty zatarte były przez pasmo większej od niej ofiary.
        Rozglądali się uważnie, oboje mając za wskazówkę tylko ten jeden ślad, i podążali tak cicho, tak było to możliwe w przypadku czteronożnych istot. Nawet na tak grubej warstwie pyłu stukot ich kopyt niósł się echem w zupełnej ciszy, ale nic nie mogli na to poradzić. Trop doprowadził ich do budynku wyróżniającego się spośród otaczających ich lepianek przede wszystkim rozmiarem, ale też charakterystyczną budową, pozbawioną okien i mającą potężne wejście, wyraźnie służące wtaczaniu tędy wozów. Pozostałość jakiegoś magazynu, spichlerza może? Lena ponownie skinęła głową, w ciszy przytakując towarzyszowi, ale tym razem napięła już łuk, wkraczając w ciemności budynku.
        Później wydarzenia potoczyły się szybciej, burząc dotychczasowy mroczny spokój tego miejsca. Płomień pochodni zadrżał, gdy drzwi za nimi zatrzasnęły się gładko, spowijając ich jeszcze większą ciemnością, a Nessus nagle wyrwał do przodu. Nie, coś go porwało! Lena wypuściła pierwszą strzałę, a miękki odgłos, gdy pocisk sięgnął celu, powiedział jej, że trafiła. Pochodnia upadła jednak na ziemię, a Deneb, mając w pamięci pouczenia wampirzycy, nie oddalała się od jej blasku, krążąc wokół niespokojnie.
        - Nessus! – zawołała, nie dbając już o zachowanie milczenia, ale odpowiedziały jej tylko odgłosy walki.
        Nie mogła zresztą poświęcić pełni uwagi znajomemu, gdy i wokół niej zatańczyły obce sylwetki. Nie strzelała na ślepo, ostrożnie mierząc i próbując wzrokiem przebić ciemność. Pociski docierały sprawnie do celu dopiero, gdy któraś z istot próbowała ją zaatakować, ryzykując zbliżenie się w stronę światła. Nie poświęciła wiele uwagi upadającym wokół niej sylwetkom, wciąż próbując dostrzec znajomego, ale ten po chwili powrócił do niej, podnosząc pochodnię.
        - Jesteś cały? – zapytała, zerkając na niego tylko na moment, nim wróciła uwagą do otoczenia.
        Widziała jednak ślady krwi na halabardzie. To znaczyło, że czymkolwiek byli ich przeciwnicy, krwawili. A to co krwawi można zabić. Nie wiedzieli zbyt wiele o tych istotach, opis Elisii był dość skromny – czy to umyślnie, czy wampirzyca zwyczajnie nie wiedziała zbyt wiele o nowych mieszkańcach tego miejsca. Najważniejsze było jednak, że ze światłem mieli jako taką przewagę, a te istoty można było zranić. Ta wiedza mogła wystarczyć, by walką udało im się wydostać z tego pięknego, ale najwyraźniej przeklętego miejsca. Musieli jeszcze tylko znaleźć Wiladye.
        - Gdyby chcieli nas zabić, już by to zrobili – odpowiedziała szeptem, wahając się nad propozycją Nessusa.
        Przywódczyni tego ludu mogła wręcz kazać ich sobie przyprowadzić, albo przeciwnie – nie mieć pojęcia, co wyrabiają jej podwładni. W końcu skoro mieli ich przyprowadzić, dlaczego zaatakowali? Z drugiej strony, jeśli faktycznie tylko wykonują polecenia, to ta cała przywódczyni może chcieć mieć ich żywych. Wtedy zaś, jeśli teraz zaryzykują ucieczkę to istoty będą ich gonić, ale nie powinny ich zabijać. Prawdę mówiąc nie mieli jednak wyboru, musieli znaleźć Wiladye, więc Lena tylko spojrzała na centaura, skinąwszy zgodnie głową.

        Chwilę szli w milczeniu. Jedynymi dźwiękami był pokrzepiający trzask płonącej pochodni i stukot kopyt na posadzce, tutaj już gładkiej i twardej, niosącej echo po opustoszałym budynku. Lena po drodze wyjęła z ciał kilka swoich strzał, chowając je do kołczanu, ale nie udało jej się odzyskać wszystkich, gdy poganiani zostali otoczeni przez istoty, eskortujące ich do tej całej przywódczyni. Była jedną z nich? Czy może kimś… żywym? Blondynka łuk miała już opuszczony i nienapięty, ale wciąż trzymała go obiema rękoma przed sobą, gotowa w każdej chwili unieść broń do strzału. Dziwiło ją, że nie odebrano im broni, ale nie miała zamiaru się o to upominać… Podejrzewała, że Tamtym niespecjalnie się to uśmiecha, ale też nie mogli się do nich zbliżyć, by odebrać im ją siłą, więc niech się gonią. Już teraz zachowywali dystans, towarzysząc im idealnie po okręgu, kawałek poza granicą światła, jakie rzucała pochodnia.
        Później zaś otworzyły się kolejne drzwi i Lena rozejrzała się z zainteresowaniem po pomieszczeniu. Udało jej się wyłapać jednak tylko ogólniki, gdy jej spojrzenie padło na tron, na którym siedziała…
        - Wiladye – mruknęła zirytowana centaurzyca.
        Zdała sobie sprawę, że nawet nie jest zaskoczona, a wręcz niewiele dzieli ją od gniewu. Ta młódka już od jakiegoś czasu działała jej na nerwy swoim zupełnym brakiem rozsądku i niekontrolowanymi działaniami, więc widok jej, siedzącej na tronie miasta umarłych z karminowym płaszczem zarzuconym na ramiona i zad jedynie ją rozjuszył. Nie wyglądała, jak więzień.
        - Co tu się do cholery dzieje? – zapytała, razem z Nessusem zbliżając się do znajomej.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

        Wiladye spojrzała na kawałek srebrnej, niegdyś na pewno drogiej tacy, na której spoczywała dziwna, ziemista paciaja. Strąki odstawały krzywymi załamaniami, odstraszając nawet sam cień, ale z pewnością nie zlękły się robale. Kilka z nich, i to jeszcze żywych, przechadzało się po grudce pożywienia, reszta zaś towarzystwa wetknięta była w szarą masę połowicznymi częściami tułowia, jakby miały zaprosić do stołu. Młódka spojrzała przeciągle na przyniesiony jej podarunek, śledząc wzrokiem wydeptane ścieżki karaluchów. Przeniosła spojrzenie na stwora, który krył się w cieniu i drżącą ręką wysuwał w jej stronę ów tacę. Później jeszcze raz, dla pewności, wlepiła wzrok w przyniesione jej pożywienie.
        - Naprawdę się tym posilacie? - spytała, mając nadzieję, że to żart.
        Nim jednak sługa dostał zawału na samą myśl, że zaraz „Bogini” poszczuje go światłem, oboje usłyszeli jak drzwi otwierają się do sali tronowej. Wiladye machnęła ręką odsyłając „kucharza” i szybko poprawiła płaszcz, chciała wyglądać godnie, wręcz bezbłędnie! Uniosła głowę, by nieco zadrzeć podbródek, tak to się chyba robiło. Tak chyba wyglądali królowie. Nigdy żadnego nie widziała.
Wtedy jej oczom ujawniły się dwa centaury. Oczy Wiladye zabłyszczały, gdy dostrzegła Nessusa. Uśmiechnęła się szeroko i niemalże zerwała z tronu, ale zaraz się otrząsnęła. Przecież nie może pozwolić sobie na takie zrywy! Poza tym, tuż obok stała Lena, która mierzyła ją wzrokiem. To skutecznie utrzymało młodą dziewczynę w miejscu i blask radości zastąpiło niezadowolenie. Pewnie zaraz ją skrytykuje za postępowanie, jakby łaciata miała najlepsze na świecie pomysły. Tylko teraz to ona siedzi na tronie... mimo że podsuwają jej robaki do zjedzenia. Ciekawe, że jeżeli jest to ich „najlepsze” danie to jak wygląda to „najgorsze”? Wil miała ochotę nim poczęstować Lenę, nieważne co by to nie było.
        Jednak wszystkie zachcianki zastąpił rozsądek.
        O ile można tak nazwać kłamanie plemienia, że jest się ich bogiem.
        Musiała grać dalej. Nie chciała skończyć nabita na jakiś pobliski pal, z drugiej strony trochę jej szkoda było tych dziwaków, że muszą jeść robale, aby przeżyć. I tak już mają przekichane, więc po co wyżynać cały lud, skoro wystarczy wyjść na zewnątrz, gdzie powinno jeszcze świecić słońce. Można się stąd polubownie wycofać, może kiedyś w końcu przestać uciekać przed magiem, co zrobił sobie cyrk. Właśnie, gdzie Nadeya? Serce Wil zabiło mocniej, ale nie traciła kamiennej twarzy.
        - Królową – prychnęła Wiladye, gestykulując dłonią. - Nie żartuj sobie – uśmiechnęła się pogodnie, po czym zgrabne wstała i zeszła schodkami z tronu zbliżając się do dwójki. Robiła to bardzo wolno, noga zaczęła ją boleć od ugryzienia, ale czerwony płaszczyk idealnie maskował ten drobny mankament. Nastolatka krótko spojrzała na dwójkę towarzyszy. Czy byli z tego faktu zadowoleni, czy tez nie, ona miała zamiar to przeciągnąć dalej.
        - Moi drodzy – rozpoczęła bardzo łagodnie. - Ta dwójka przybyła krok za mną. Oto Nessus, bóg śmierci i wojen. Jego ostrze jest nie do pokonania, nigdy się nie tępi, przetnie ciało każdego śmiertelnika. Lepiej go nie denerwujcie, bo gdy wpadnie w szał, nie oszczędzi żadnego z was. Wraz z nim Lena, bogini łowów o wzroku tak dalekim, że na wskroś przeszywa wasze dusze, bowiem widzi więcej niż ja czy Nessus. Była z nami również bogini harmonii i natury. Nadeya. Ma długie uszy, słyszała każdą waszą prośbę stąd tez przybyliśmy. Zapewne wędruje po waszej krainie wylewając łzy nad obumarłą ziemią. – Wiladye spojrzała znacząco na „bogów”.
„Gdzie jest Nadeya?!” - myślała rozpaczliwie, ale jej twarz nie przyprawił żaden grymas paniki.
        - O bogowie! - krzyknął jeden ze strażników odrzucając broń i padając ku kopytom centaurów. - Łaska na nas spłynęła! Legenda mówi, że ziemia jałowa, bo bóg próżności pragnie wszystko zgarnąć dla siebie!
        - Bóg próżności? - zdziwiła się Wil.
        - O tak, pochłania światło i życie, ponieważ sam chce żyć wiecznością. Nie byle jaką, bo młodą i piękną. Zabija nas, by sam mógł tu przebywać. Chce nas zniszczyć! Jego poddani skrzeczą okrutnie i mają ostre pazury, jedzą nas... żywcem – jęknął strażnik, za to Wiladye śmiertelnie pobladła. Nadeya... sama z tą ładną wampirzycą ze zgrają krwiożerczych bestii?!
        - Oh nie! - zadrżała Wiladye, ale dumnie wypięła pierś, aby szybko zamaskować lęk. - W takim razie wy opowiecie nam więcej podczas wędrówki na zewnątrz. Wytępimy ich! W końcu to wasza ziemia pozostawiona dla was przez bogów, więc macie o nią walczyć! - nakazała Wiladye patrząc srogo na wszystkich mieszkańców Zapomnianego Miasta.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Nadeya i Elisa w końcu dostały się do punktu zbiórki i wampirzyca zerwała kawałek swojej nogawki i zaczęła opatrywać ranę na nodze naturianki, nic lepszego nie miała. Woń krwi wodziła ją za nos, ale powstrzymywała się, jeszcze nie musiała pić, to była tylko żądza, którą potrafiła mieć pod kontrolą. Tyle lat jest już wampirem, nie jest jak kiedyś, gdy nie mogła pohamować najgorszych instynktów.

- Mogłabym się uleczyć z pomocą magii…
- Lepiej oszczędzaj siły, to nie jest tak niebezpieczne, żebyś od razu zaczynała odstawiać czary-mary.
- Może masz rację…
- Dobrze, chyba już możemy iść, prawda? – spytała nieumarła, a centaurzyca kiwnęła głową i lekko utykając, ruszyła. Po drodze jeszcze chwyciły dwie pochodnie, na wszelki wypadek.

Udały się teraz w stronę, w którą miała iść Lena z Nessusem. Po drodze widziały ślady kopyt odciśnięte w kurzu i pyle pokrywającym ścieżki. Wkrótce odkryły dziwny ślad, sugerujący, że ktoś kogoś ciągnął.

- Wiladye… - Królikoucha była bliska paniki, wiedziała, że to pewnie ktoś coś zrobił jej siostrze. Biedna, pewnie jest gdzieś tam sama i przerażona, a jeśli Nessus i Lena też wpadli na tego kogoś, kto zdołał powalić centaurzycę? Łzy popłynęły po jej policzkach.
- Ehh… Nie płacz koniku, to tylko ślad, idźmy za nim i zobaczymy co dalej – westchnęła krwiopijczyni.

Szły więc dalej, podążając za jedynym tropem, jaki miały. Naturianka z czasem coraz bardziej przyśpieszała kroku, mając w głowie same czarne myśli, a wampirzyca nie mogąc nadążyć, usiadła jej na grzbiet, mogłaby się zmienić w nietoperza i lecieć, ale to było znacznie wygodniejsze.
Ślad prowadził do sporego, opuszczonego budynku, zatrzymały się przed nim niepewne co dalej. Nie można było jednak stać tak w nieskończoność. Jasnowłosa ostrożnie uchyliła drzwi, rozświetlając ciemności pochodnią i weszła wraz z towarzyszką na swym grzbiecie.

- Bogini harmonii i natury... – Dało się nagle słyszeć szepty.
- Huh? – Królikoucha zaczęła rozświetlać ciemne kąty pomieszczenia, kątem oka jedynie rejestrowała jakiś ruch.
- Wasza miłościwość pozwoli, że zaprowadzimy ją do naszej królowej.
- Królowej?
- O co chodzi? – spytała jeszcze bardziej zdezorientowana nieumarła.
- Demon! Demon cię atakuje o pani! – Po chwili tuż przed nosem Elisy przeleciała dzida.
- Ej, wypraszam sobie, nie jestem demonem!
- Nie, nie, przestańcie! To… Bogini… mądrości! – powiedziała, obawiając się, że jeśli czegoś nie zrobi, może być nieciekawie.
- Bogini mądrości? – szepnęła wampirzyca.
- Skoro mnie nazwali boginią i nic nie zrobili… - próbowała się po cichutku wytłumaczyć.
- No dobra już… Niech ci będzie – stwierdziła, po czym głośno dodała: – Prowadźcie nas do waszej królowej pókim dobra, bo ten atak zostanie w mej pamięci na długie lata!

Nadeya zapewne chichotałaby pod nosem z koleżanki, która momentalnie wciągnęła się w tę całą szopkę, ale teraz była za bardzo zmartwiona, by móc się cieszyć. Przynajmniej ci ciemnolubni wystraszeni znieważeniem „bogini” bardzo posłusznie i w pokorze prowadzili je do swej władczyni. To było całkiem ciekawe, zwłaszcza, że nadal nie wiedziały, jak dziwne istoty wyglądają, bo bardzo zręcznie unikały światła.

- Chyba słyszę głos…to… Wiladye! – zakrzyknęła naturianka ruszając galopem, ignorując ból nogi oraz pozory, pewnie i tak nie zwrócili uwagi na ten wybuch, w końcu to „bogini”, a bogów niekoniecznie trzeba rozumieć.
- Hej, spokojnie! Bo zaraz spadnę! – Nieumarła ledwo co trzymała się na grzbiecie jasnowłosej.

Obie wpadły do sali tronowej, jakby co najmniej się waliło i paliło. Był tu Nessus, Lena i… Wiladye! Tylko… Ona jest królową?

- WILADYE?! – podbiegła do niej, a Elisa przybrała formę nietoperza i wylądowała na grzbiecie Leny, bo czemu nie? Na niej chyba najmniej siedziała, a w tej chwili miała kompletnie dość ostrej jazdy, aż się jej kręciło w głowie.

Nadeya patrzyła na młodszą siostrę z ogromną mieszaniną emocji na twarzy. Była szczęśliwa, że nic brunetce nie jest, była na nią wściekła, że tak zniknęła i została sobie, bagatela, królową! Równocześnie żądała też odpowiedzi, dlaczego to zrobiła, a jeszcze z innej strony chciała płakać, by wyrzucić z siebie wcześniejsze czarne myśli. Nie mogła nic powiedzieć, po prostu ją przytuliła.
Po chwili, gdy już przerwała uścisk i nieco ochłonęła, rzuciła jej bardzo gniewne spojrzenie, teraz była pewna, że nie odpuści jej tego napędzenia wszystkim stracha!

- Wiladye! Myślałam, że umrę ze strachu, tak się bałam o ciebie! Co ty tu do cholery wyczyniasz? Bawisz się w królową? Podczas gdy wszyscy cię szukamy? Jak możesz być taka nierozsądna?! Idziemy stąd, natychmiast! – Chwyciła siostrę za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę wyjścia.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

On… nie chciał brać udziału w tej szopce (bo inaczej nie mógł tego nazwać), jednak dość szybko został w to wciągnięty i to wbrew własnej woli. Właśnie przez to stał się „bogiem” śmierci i wojny, a Wiladye wykorzystała jego zdolność wpadania w szał i powiedziała, że jest niepowstrzymany. Nie wiedział, co ma o tym myśleć i jak się zachować – właśnie dlatego stał w miejscu, a jego twarz nie ujawniała żadnych emocji. Zresztą, pozostali też zostali w to wplątani i tak Lena stała się boginią łowów o wzroku mogącym dostrzec wszystko, a Nadeya została boginią harmonii i natury, która to miała ich przyprowadzić w to miejsce, bo usłyszała prośby tych… stworzeń. Z jednej strony, był nawet zaskoczony tym, że dziewczyna na to wszystko wpadała, a z drugiej… nadal nie chciał brać w tym udziału. Niestety, nie wszystko działo się po jego myśli.
Niedługo po tym wszystkim w pomieszczeniu dołączyła do nich królikoucha, a także wampirzyca, którą Nessus usłyszał, że tamci nazywają boginią mądrości, tłumacząc też jej obecność. „Bogini natury” przywitała się z „królową” tak, jak siostry robią to po rozstaniu… Chociaż akurat to konkretne nie trwało przecież długo. Mniejsza z tym, bo skoro byli w komplecie, będą mogli stąd wyjść. Chyba. Najpierw będą musieli coś wymyślić, żeby ci żyjący w ciemności nie podejrzewali ich o inne zamiary i o to, że może ich okłamują. Właściwie, Nessus miał już nawet jakiś pomysł, który przynajmniej w jego głowie brzmiał dość dobrze i wiarygodnie.
         – A gdy już wam pomożemy, będziemy musieli was opuścić i… znaleźć pozostałych bogów. Wasza królowa znów będzie musiała nam w tym pomóc – odezwał się centaur. Jego słowa sprawiły, że naturianie mogli usłyszeć szepty dobiegające z ciemności, aż w końcu ktoś odważny zapytał ich o więcej informacji na temat pozostałych bogów i tego, dlaczego muszą ich odnaleźć.
         – Mogę powiedzieć tylko tyle, że bóg próżności odszukał naszą siedzibę i wdarł się tam razem ze swoimi sługami. Rozdzielił nas, a teraz musimy się zjednoczyć, żeby raz na zawsze go pokonać – dopowiedział, uważnie dobierając słowa. Żyjący w ciemności nie byli głupi i, może nie wszyscy, ale część mogłaby się domyślić, że ich okłamują, gdyby to wyczuli.
         – Nie musicie nam towarzyszyć w przeszukiwaniu Miasta i eliminacji poddanych boga próżności, dla was może to być zbyt niebezpieczne – odezwał się znowu. Dla nich był jednym z bogów – kimś, kto był istotą stojącą ponad nimi… dlatego też wydawało mu się, że go posłuchają. Poza tym, był bogiem wojny, więc to oznaczałoby też, że znał się na walce, taktyce i innych rzeczach, które były z tym związane. Centaury usłyszały kolejne szepty, z których dało się wyłapać słowa i zdania świadczące o tym, że rzeczywiście zgodzili się z tym, co powiedział i wspólnie ustalili to, że Nessus ma rację.

Znowu znaleźli się w Zapomnianym Mieście. Nessus nie myślał o tym, żeby okłamać tamtych ludzi i po prostu udać się do magazynu, który znaleźli wcześniej, aby się w nim przespać. Dla wiarygodności tego wszystkiego muszą przejść się po mieście i, może, zabić stworzenia, o których tamci mówią, że są sługami boga próżności… Oczywiście, jeżeli w ogóle spotkają je na swojej drodze. Może dopiero po tym będą mogli odpocząć albo w ogóle wynieść się z tego Miasta. Nessus nie spodziewał się, że stanie się coś takiego – na początku myślał, że po prostu odpoczną tu chwilę i ruszą dalej, wcześniej nie przeszkadzając nikomu. Tymczasem przez Wiladye stali się bogami dla mieszkańców tego miejsca i zostali wplątani w ich walkę z innymi, którzy raczej są nastawieni agresywnie do kogoś, kto nie jest tej samej rasy.
         – Proponuję, żebyśmy wynieśli się stąd jak najszybciej – odezwał się cicho, gdy wiedział, że nie są obserwowani i podsłuchiwani. Miał nadzieję, że pozostali zgodzą się z nim i będą mogli zostawić Miasto za sobą.
         – Znaczy, najpierw pokręćmy się trochę po okolicy. Może zabijmy kilku agresywnych mieszkańców tego miejsca, jeśli się na nich natkniemy i nas zaatakują… A później wyjdźmy na powierzchnię – dopowiedział, nieco zmieniając propozycję dotyczącą sposobu, w jaki mogą tu działać. Tak, teraz też miał nadzieję, że naturianki i wampirzyca zgodzą się na taką propozycję. Później… cóż, pozostaje im mieć nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z tym, co sobie zaplanowali.
Awatar użytkownika
Lena
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lena »

        Odpowiedź młodziutkiej centaurzycy chwilowo była jeszcze zbyt enigmatyczna, by w ogóle traktować ją w tej kategorii. Przynajmniej jednak Wiladye podniosła w końcu zad i ruszyła w ich stronę, a Lena od razu przeniosła spojrzenie na jej tylne nogi. Skrywał je płaszcz, wiec nie widziała, co dokładnie się stało, ale jakkolwiek gniada nie próbowała zachować formy, widocznie utykała. Gdy zatrzymała się przed nimi, Lena była już gotowa capnąć centaurzycę i znikać stąd, nim dziwadła wokoło zorientują się, że ich „królowa” jest tak naprawdę obcą smarkulą, która całkiem sprytnie, acz chwilowo, przedłużyła sobie żywocik. Wtedy jednak dziewczyna zaskoczyła ją po raz kolejny i brwi blondynki wystrzeliły ku górze.
        Opanowała się na tyle, by nie spojrzeć zaskoczona na Nessusa ani nie walnąć szatynki przez łeb. Jakkolwiek absurdalna była ta historia, zdawała się wystarczająco wiarygodna dla strażników zamieszkujących ciemności miasta, widziała to w ich pełnych respektu spojrzeniach, padających najpierw na Nessusa i jego halabardę, później na nią samą i jej łuk. Widząc więc znaczące spojrzenie Wildaye tylko przymknęła lekko oczy w milczącym uznaniu jej wersji. Bogini łowów, cóż… mogła trafić gorzej. Zaraz też opuściła oczy na padające jej do kopyt postaci i uniosła jedną brew, starając się mimowolnie nie odsunąć. Pojęcia nie miała, że wygląda teraz bardziej na boginię, niż gdyby w ogóle próbowała. Pohamowała cisnące się na usta westchnienie i pokusę, by gnać, ile sił w nogach. Chwilowo byli otoczeni i, pożałuje, że o tym w ogóle pomyślała, ale plan Wildaye mógł się udać. W milczeniu słuchała więc opowieści o jakimś bogu próżności, niespecjalnie wczuwając się w sytuację. Ile ona się o wierzeniach nasłuchała, a nigdy nie widziała żadnego z tych, których niby czczono. Kolejne bzdury, ot co.
        Trwała jednak dzielnie w swojej roli, zgrzytając tylko ukradkiem zębami, gdy Wil oferowała swoją pomoc. Jeszcze jakieś kilka godzin temu poderżnęła gardło jakiemuś nieszczęśnikowi, a teraz jej się zachciało ratować świat! Nie no, ona nie wytrzyma…
        Po chwili jednak dwuskrzydłowe wrota na powrót rozwarły się szeroko, wpuszczając do środka pędzącą galopem Nadeyę i Elisię, która jednak niezwłocznie poderwała się do lotu, jako nietoperz. Lena spięła się, czując, że przemieniona wampirzyca ląduje jej na grzbiecie, ale powstrzymała się od wierzgnięcia. Nie miała nic przeciwko, chwilowo, więc zwalczyła naturalny odruch, stuknąwszy tylko kopytem w posadzkę. Obserwowała, jak kasztanka tuli siostrę, a później ruga ją bezceremonialnie przy wszystkich, co z jednej strony ją nieco usatysfakcjonowało, ale z drugiej strony zaniepokoiło, że zaraz cała ich bajeczka pójdzie się paść na pole. Skoro powiedzieli A, trzeba było powiedzieć i B. Na szczęście Nessus szybko podłapał wersję Wildaye i spojrzenia stworów, do tej pory skaczące z roztargnieniem pomiędzy centaurami, na stałe spoczęły na bogu wojny. No tak, wszak kto inny, jak nie on miał im pomóc uporać się z wrogiem?
        Przez chwilę wrzało, gdy otaczające ich stwory usiłowały ustalić wspólną wersję, jednak nie trwało to długo. Kto chciałby sprzeciwiać się bogom? Lena wciąż się nie odzywała, bardzo starając się nic nie palnąć, bo takie szopki nie były jej mocną stroną i mogłaby „przez przypadek” odpyskować coś zupełnie nie w klimacie. Wycofywała się więc razem z pozostałymi centaurami, ostentacyjnie szykując łuk i nakładając na niego strzałę, jakby rzeczywiście szykowała się do walki, a jednocześnie w niemym ostrzeżeniu, by nikt nie próbował za nimi iść, dla ich własnego dobra oczywiście. Odezwała się dopiero, gdy zatrzasnęły się za nimi ostatnie drzwi, a sylwetki strażników Wildaye zostały daleko za nimi.
        - Co za cyrk! – prychnęła, nie opuszczając jednak broni, i to wcale nie dla zachowania pozorów. Spojrzała na Nessusa, słysząc jego plan i skrzywiła się lekko.
        - No nie wiem, moim zdaniem powinniśmy stąd zwiewać póki mamy na czym. Nadeya, ty też kulejesz? – spytała, spoglądając zmartwiona na centaurzycę i przeniosła znów wzrok na mężczyznę. – Zachowanie pozorów będzie miało sens tylko, jeśli ujdziemy stąd cało. Wildaye i Nadeya niedługo zaczną mocno nas spowalniać, powinniśmy oddalić się najdalej jak możemy, póki chodzą i je opatrzyć już na zewnątrz. Och, po co w ogóle tu wchodziliśmy – mruknęła, nagle przestając doceniać uroki podziemnego miasta. Niech je piekło pochłonie.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

        Gdy mieszkańcy podziemi wpuściły do sali uszatą centaurzycę, na twarzy Wiladye ujawnił się szeroki uśmiech, a w oczach zapłonęła czysta radość. Zapewne rzuciłaby się na siostrę z ogłuszającym piskiem, ale teraz była królową! Nie mogła wyjść z roli!
        - Nadeya! - uradowała się młódka rozkładając ręce na boki, jakby chciała przywitać się z dobrą znajomą, z którą nie widziała się dobre parę lat. Miło, naprawdę miło było ją przytulić, lecz... niestety. Siostra najwidoczniej nie zrozumiała intencji rozgrywki toczącej się wokół trupów nabitych na pal. Doprawdy, te powyginane mordy wyrażające (co najmniej) cierpienie nie rzucały pewnych aluzji?!
Wiladye zrzedła mina. Czuła jak spojrzenia mieszkańców się wyostrzają, jak mierzą ich wzrokiem, ale zaskoczenie młodej dziewczyny zaburzył jej nagły wybuch śmiechu.
        - Oh, Nadi – Wiladye uwolniła się z uścisku starszej siostry, by na chwilę przystanąć w miejscu. - Jesteś taka zabawna – dodała beztrosko chrząkając dwuznacznie do uszatej.
        - Ładnie to nazywasz, ZABAWA W KRÓLOWĄ! Haha! Masz rację. Czym są królowie u podnóża samych bogów? - odpowiedziała nieco jadowicie.
        Wtedy do rozmowy wkroczył Nessus. Na całe szczęście! Kto wie, czy po kolejnej wypowiedzi Nadeyi wyszliby z tego cało. Co prawda młódka nie zgadzała się ze zdaniem mężczyzny. Mieli wrócić do tego piekielnego miasta bez żywego mięsa? Według niej poświęcenie kilku podwładnych nie było tak ekhm... grzeszne. Jakie mieli szanse w piątkę na terenie, którego całkowicie nie znali? Wiladye była w stanie ciągnąć ten cały cyrk do moment, w którym zauważyłaby wątpliwości mieszkańców Zapomnianego Miasta, lecz klamka zapadła. Jakkolwiek uważał swój własny plan za doskonały, postanowiła nie brnąć naprzeciw własnym sprzymierzeńcom i tylko przytakiwała z podziwem bogu wojny.

        Byli już daleko od lepkich uszu tych dziwnych istot. Wiladye mogła odetchnąć, choć trochę żal jej było utracenia roli samej królowej, nawet dzikiego plemienia. Chociaż raz w nią ktoś wierzył całkowicie. Nikt nie snuł wątpliwości, szanowano ją i mogli wysłuchiwać jej godzinami albo kierować się jej zdaniem. Teraz ponownie zeszła do roli nierozgarniętej nastolatki, co bardzo jej nie pasowało. Poczynając od tego, że siostra zrugała ja przy jej poddanych! Poprzez niezgodność zdań z Nessusem na sali, której nie mogła się przecież sprzeciwić, a kończąc na prychaniu tej łaciatej krowy!
        Wiladye skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej, gdy dorośli ponownie zaczęli snuć plany. Czuła się urażona tą sytuacją i zapewne młódka przełknęłaby własną dumę, gdyby nie zarzuty w jej stronę dotyczące spowalniania drużyny. Oczy dziewczyny momentalnie zrobiły się okrągłe niczym doszlifowane złote gryfy. Co za... Co za... Co za plamiasta, zarozumiała lafirynda! Obraża ją i jej siostrę! Nieważne, że ranną!
        Rozwścieczona Wil zmarszczyła czoło, a jej brwi ściągnęły się głęboko ku dołowi. Niech ona sobie stąd idzie! Tylko przeszkadza! Jej i... i wszystkim, o!
        I pierwszy raz w swoim życiu Wiladye (jeszcze) nie wybuchnęła gamą przekleństw czy plugawym monologiem. Przełknęła ogromną gulę w gardle zduszając tym samym krzyk, a łomoczące serce przestało dudnić w klatce piersiowej. Wiladye wreszcie wyrosła z krzyków i dorosła do intryg!
        - Hah! - zakpiła Wil. - Może gdybyś spędziła minutę dłużej wśród tych dziwaków, to byś wiedziała, że ich plemiona są rozsiane po całej tej rozpadlinie – odpowiedziała pewnym siebie głosem młódka zadzierając głowę do góry.
        - To nie tak, że są ostatnimi tu żyjącymi i myślącymi potworami. Mają sojuszników, jeżeli oni usłyszeli o bogach to możesz być pewna, że za kilka godzin wszyscy będą o nich wiedzieć – wyjaśniła dość agresywnym tonem nastolatka.
        - Dlatego popieram plan Nessusa. Wybijmy kilka tworów zrodzonych z ciemności, rzućmy im dowodem na środku jakiegoś ich głupiego, rytualnego kręgu i powiedzmy, że gdy złożą ich w ofierze nadejdzie światłość, czy coś. Bez różnicy – stwierdziła przez zaciśnięte zęby.
        - Nie musisz od razu wyśmiewać każdego mojego planu ani posunięcia – wypomniała niegrzecznie. - Cyrk cyrkiem, ale ma koła i ujedzie kawałek. Żyję, a ja sama chyba miałabym z całym stadem dzikusów niewielkie szansę, a poza tym... Wypraszam sobie porównywanie sytuacji do cyrku. To rani moją siostrę – stwierdziła na koniec obracając się plecami do Leny i przyciągając do siebie Nadeyę.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Nadeya w duchu pragnęła już opuścić to miasto i znaleźć się jak najdalej tej całej mrocznej krainy. Nie miała jednak chwilowo wyboru, musiała udawać kogoś, kim nie była, na szczęście, gdy choć trochę przeszła jej złość na siostrę, opamiętała się i zaczęła grać. Nieraz musiała występować w cyrku, więc nie było jej to całkiem obce, jednakże w takiej sytuacji jak ta była po raz pierwszy w życiu.

- Dokładnie, Bóg Próżności słynął ze swego okrucieństwa nawet wśród nas, bogów. Dlatego zostało nas tak niewielu, reszta poległa. – Starała się mówić na tyle przekonująco, by jednak żaden śmiałek się nie pojawił.

Po tym, bezpiecznie, przynajmniej na razie, znów byli w Zapomnianym Mieście.

- Popieram – powiedziała do Nessusa. I lekko się skrzywiła, słysząc słowa Leny, przypomniało jej to, że nadal mogą ich ścigać, a ona tak bardzo nie chciała znów być więźniem, dziwadłem, które było wytykane palcami.
- Kręcić się po okolicy? Teraz to lepiej stąd spieprzać gdzie pieprz rośnie! – zirytowała się wampirzyca. – Póki nie wiedzą o tym, przekręcie i… A co jeśli ten cały Bóg Próżności to nie jest tylko wymysł? W takich miejscach wszystko jest możliwe – powiedziała, z lekkim niepokojem rozglądając się wokoło.

Wtem znowu przemówiła srokata, blondynka już chciała jej odpowiedzieć, choć bardziej jej uwagę zwróciło słowo „też”. Ubiegła ją jednak nieumarła.

- Nareszcie ktoś mówi z sensem! – Przy kwestii odnośnie do powodu wejścia tutaj wampirzyca spuściła głowę. – Ehh, myślałam, że tu będzie tak jak kiedyś, bezpiecznie…
- Mogę użyć magii i nas podleczyć.
- Nie lepiej to zrobić na zewnątrz?
- Elisa, im gorzej będzie, tym ciężej będzie to wyleczyć… Dlaczego ciągle mnie przed tym powstrzymujesz? – Spojrzała podejrzliwie na nieumarłą.
- Umm…

W tym momencie Wiladye postanowiła ją przytulić i obronić przed bezpośredniością łuczniczki. To było miłe, ale trochę nie w porę, przerwała jej rozmowę z krwiopijczynią, która teraz jako nietoperz gdzieś się ulotniła.

- Dzięki Will… Ale gdzie jest Elisa? Elisa?! – zawołała. – Ugh, czy ona właśnie ot tak sobie uciekła przed zwykłym pytaniem? W każdym razie pokaż tę nogę – powiedziała do ciemnowłosej.

Swoją również wysunęła tak, aby widzieć obie, przyjrzała się im dokładnie, po czym zamknęła oczy, a rany powoli się zasklepiały, w końcu pozostał po nich jedynie niegroźny strupek, na pozbycie się i jego królikoucha już nie miała czasu. Dało się słyszeć metaliczny stukot. Z ciemności, czyli stamtąd gdzie nie latały świetliki, wyszedł potężnie zbudowany mężczyzna, wyglądający jak potwór, miał jedno oko całkowicie ślepe, sądząc po pionowej i głębokiej bliźnie, jakaś dawna rana musiała to spowodować. Miał całkiem łysą głowę z mnóstwem blizn przedstawiającymi jakieś runy. Nosił do tego starą, brudną i częściowo podartą szatę. Jedną ręką trzymał kostur, a druga wystająca z rękawa nie wyglądała na ludzką, raczej na gadzią. Dodatkowo miał długi, szczurzy ogon. Kto wie jakie jeszcze dziwne cuda skrywał pod ubraniem.
Tuż obok niego ze zwieszoną głową stała Elisa.

- Całkiem niezłe stadko mi tu przyprowadziłaś – zaśmiał się złowrogo. – Idealne obiekty do moich badań.

Nadeya chciała już czym prędzej uciekać, nawet nie miała czasu myśleć nad zdradą Elisy. Jednakże wszelkie drogi zablokowali im ci tubylcy, sądząc po tych wszystkich dzidach wyłaniających się z mroku i to z każdej strony.

- Wreszcie będę miał nad czym pracować. – Podszedł do Leny i oparł się o jej koński grzbiet. – A gdyby tak przerobić centaura na satyra… Albo połączyć dwa osobniki… - Spojrzał teraz na Will i Nadeyę, a gdy spostrzegł królicze uszy pstryknął w jedno palcami i zamyślił się moment, po czym skupił uwagę na Nessusie. – A ty byś się nadał do reprodukcji.

Odszedł kawałek, w dramatyczny sposób odwracając się do nich plecami. Elisa wciąż nic nie mówiła.

- Sama sobie to zrobiłaś, czy ktoś? Uszata? – spytał, nie odwracając się i gładząc swoją krótką brodę.
- Sama… - odpowiedziała niechętnie, bo wciąż patrzyła z rozczarowaniem na wampirzycę.
- Nie miej dziewczynie za złe, czego się nie robi dla siostry, prawda? – Odwrócił lekko głowę w jej stronę. – Za mną – rzucił i zaczął prowadzić ich w stronę budynków, które zobaczyli na samym początku.

Jak się okazało, nie miał zamiaru wchodzić do żadnego z nich, jednak pozwolił sobie na użyczenie schodów prowadzących do jaskini u góry, niemal przy sklepieniu, z której był cudowny widok na Zapomniane Miasto, a raczej na oświetlone dzielnice. Gdy wszyscy weszli, on nie zamknął ich w żaden sposób ani nie uwięził, całkowicie polegał na tej swojej dzikiej armii z podziemia. Nadeya spojrzała na tubylców, którym królowała przez ostatnie chwile jej młodsza siostra. Nie gadali ze sobą, nie szeptali, byli jak marionetki opętane magią umysłu.

- Witam w moich skromnych progach… I przy okazji, jestem Bóg Próżności. – Ukłonił się nieco. - Elisę już znacie, czyż nie? - zachichotał. - No to póki odpoczywam to sobie pogadajcie, a ja popatrzę. - Wyszczerzył zęby najwyraźniej ręcznie spiłowane tak, by przypominały te u rekina.

Wewnątrz groty były pochodnie, a ich światło padało na całkiem niezły zbiór złotych monet i kosztowności, na których dziwak usiadł sobie niczym na fotelu i wpatrywał się w centaury i nieumarłą, zacierając ręce.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Chciał już opuścić to Miasto, dlatego też zaczął rozglądać się ciągle i szukać czegoś, co mogą zabić i, co będzie wrogo nastawione wobec nich. Nawet nie skupiał się już na rozmowach, które toczyły się tuż obok niego. Miał tylko nadzieję, że rozmowa między Leną i Wiladye nie zmieni się w kłótnię między nimi. Wydawało mu się, że dziewczyny od samego początku niezbyt się polubiły, może później przyjdzie czas, żeby to sobie wyjaśnić i może dowie się, o co może tutaj chodzić. Zatrzymali się na chwilę, a w tym czasie Nadeya uleczyła ranę swoją i swojej siostry. Tylko, że wtedy Elisa zdecydowała się ulotnić i zostawiła ich, wykorzystując chwilę, w której właściwie nikt na nią nie patrzył.
Zresztą, chwilę później dowiedzieli się, dlaczego wampirzyca ich zostawiła – pojawiła się tuż obok jednookiego mężczyzny, który wyszedł w ich stronę z cienia. Co prawda, teraz bardziej przypomniał jakiegoś potwora niż człowieka, jednak na pewno kiedyś był właśnie tym drugim. Wyglądał tak, jakby sam był odpowiedzialny za swój wygląd i specjalnie ogolił głowę, aby wyryć na niej krwawe znaki, które później zmienią się w blizny przedstawiające runy. Miał też szczurzy ogon, a jedna z jego rąk wyglądała, jakby należała do jakiegoś przerośniętego gada. Wyglądało na to, że wampirzyca cały czas chciała przyprowadzić ich właśnie do tego miasta i także do tego… „człowieka”, żeby mógł przeprowadzać na nich jakieś chore eksperymenty. Nessus chciał zaatakować go od razu, jednak nie zrobił tego i nie wiedział dlaczego. Może chciał kumulować w sobie wściekłość i później dać jej upust, aby wykorzystać Szał Berserkera i podnieść swoje możliwości fizyczne i bojowe. Poza tym, wokół nich wystawało sporo włóczni, które były skierowane ostrzami w ich stronę – najpewniej byli to zwolennicy tego osobnika i byliby gotowi ich zaatakować, jeśli oni spróbowaliby walczyć. Może centaur to także wziął pod uwagę i postanowił poczekać na to, aż będą mieli większą szansę na to, że uda im się stąd uciec.

„Bóg Próżności” zaprowadził ich do miejsca, w którym prawdopodobnie mieszkał. Wcześniej szli po schodach, tyle dobrze, że stopnie były dość szerokie i kopyta każdego z centaurów mieściły się na nich. Naturianin przez jakiś czas spoglądał na całe Zapomniane Miasto z góry, jednak nie zamierzał podziwiać widoków – z miejsca, w którym stał, mógł bez problemu wytyczyć drogę spod jaskini tego stwora aż do miejsca, w którym powinni znaleźć wyjście z Miasta. W stronę Boga Próżności odwrócił się dopiero po tym, jak to zrobił i wiedział już, którymi ulicami powinni się poruszać, aby dotrzeć do wyjścia jak najszybciej.
         – Musimy się stąd wydostać. Ten idiota tak bardzo polega na tych kilku mężczyznach, którzy niby nas pilnują, że nie zabrał nam broni. To był jego pierwszy i ostatni błąd – powiedział cicho Nessus, gdy już zbliżył się do towarzyszek. Mówił tak, żeby tylko one go słyszały.
         – Zajmijcie się jego sługusami, a ja zabiję samego „Boga Próżności”. Gdy to zrobię, pomogę wam z tymi, których nie zabiłyście i wszystkie pójdziecie za mną. Wyrobię nam drogę przez mieszkańców tego przeklętego miasta, jeśli będą próbowali nas zatrzymać – dopowiedział, przedstawiając im przy okazji swój plan. Właściwie, nawet jeśli naturianki nie będą współpracować, to on i tak zaatakuje „gospodarza” i zabije go, najwyżej jego sługusy skupiłyby się na nim i zaatakowałyby go.
         – Gotowe? - zapytał w końcu. W jednej chwili dobył halabardy, przymknął oczy i mocno zacisnął dłonie – tak, że żyły na nich zaczęły być bardziej widoczne pod skórą. Gdy otworzył oczy, świeciły one lekko na pomarańczowo i brązowo. Nessus już od samego początku miał zamiar użyć Szału, tak będzie szybciej i łatwiej.

Centaur zaszarżował w stronę Boga Próżności, już w biegu szykując swą broń do zadania cięcia. Chciał to skończyć jednym ruchem, ucinając głowę mężczyźnie, jednak nie mógł być pewien, że mu się uda. Znaczy… wiedział, że zabije tego gościa, jednak nie wiedział, ile czasu mu to zajmie. Został zauważony, nawet przez osobę, w której stronę szarżował. Tylko, że Bóg Próżności nie zdążył zareagować i przez to zginął od razu, a jego głowa została oddzielona od ciała i upadła na podłogę jaskini. Cięcie było czyste i wzmocnione Szałem, więc ostrze halabardy przeszło przez szyję prawie nie napotykając oporu.
         – Nie wtrącaj się, jeśli nie chcesz zginąć – odezwał się do wampirzycy, która patrzyła na niego przerażona. Wcześniej była tak pewna siebie i tego, że nie są w stanie jej zabić… teraz na pewno nie wyglądała na taką osobę. Wydawało mu się, że kiwnęła głową i zgodziła się na jego propozycję, jednak nie był tego pewien, bo od razu odwrócił się i ruszył w stronę centaurzyc, aby pomóc im ze sługusami Boga Próżności. Sposób, w który się ich pozbywał, zmienił się, gdy był w Szale – stał się bardziej brutalny i liczyło się dla niego tylko to, żeby pozbyć się zagrożenia. W końcu, z tych, którzy niekoniecznie byli po ich stronie, przy życiu pozostała tylko Elisa, która ciągle tkwiła w jednym miejscu i przyglądała się całej sytuacji.
         – Za mną – odparł krótko centaur i ruszył w dół. Musiały mu zaufać w kwestii wydostania stąd całej grupy. Na powierzchni będą mogli chwilę odpocząć, chociaż to pewnie też dopiero po tym, jak oddalą się od wejścia do Zapomnianego Miasta. Na dół udało im się dotrzeć bez oporu ze strony sługusów Boga Próżności, jednak gdy tylko wyszli na ulice miasta, mogli na sobie poczuć ich wzrok. Nessus cały czas podtrzymywał gniew i Szał, zresztą miał zamiar to robić do momentu, w którym w końcu zobaczy nad głową niebo, a nie skalne sklepienie… Ciekawy, czy tamci zdecydują się zaatakować ich, czy może będą woleli zachować życia i przepuścić grupę centaurów? Już zaraz się przekonają.
         – Nie zatrzymujcie się i starajcie się dotrzymać mi kroku – powiedział do towarzyszek i ruszył przed siebie. Był gotowy do bronienia siebie i ich, jeśli sługusy jednak zdecydują się na atak.
Awatar użytkownika
Lena
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lena »

        Lena przez moment spoglądała na swoich towarzyszy w skupieniu, jakby zastanawiała się, czy wiedzą coś, czego ona nie wie, że chcą się jeszcze snuć po tym mieście, zamiast brać kopyta za pas i spieprzać stąd, póki żyją. Na wybuch Wiladye aż stąpnęła nogami spłoszona, odwracając się w stronę młódki i unosząc brwi.
        - Nie wiedziałam, mogłaś nam to powiedzieć wcześniej – mruknęła zaskoczona i lekko rozczarowana postawą młódki. Skąd w niej tyle złości? I czemu na los, cała jest ufiksowana na niej? Jakaś sroczka dała jej kiedyś popalić, czy o co chodzi? W końcu machnęła ręką.
        - Dobra, zabijmy paru, byle szybko – mruknęła, ale po chwili znowu spojrzała zaskoczona na gniadą. – Nie wyśmiewam, po prostu przedstawiam inną opcję – stwierdziła powoli, jakby jednocześnie analizowała co z tą dziewczyną jest nie tak. – Martwię się o was po prostu, jesteście ranne i nie chcę, żeby wam się coś stało – powiedziała absolutnie szczerze, co było słychać w jej głosie i widać w wyrazie twarzy.
        Ewidentnie nie miała za złe młódce jej słów, a coraz bardziej zaczynała się o nią niepokoić. Może coś było w tym jadzie, że teraz Wil odbija? Halucynacje ma może jakieś? Tym bardziej trzeba się stąd szybko wynieść i znaleźć medyka. Bezradna już srokata westchnęła i uniosła ręce do głowy, w zamyśleniu przeczesując złote włosy. W porządku, chcą robić jakieś rytualne kręgi to im pomoże. Mimo wszystko bezpieczniejsi są w grupie niż pojedynczo… nawet jeśli "niektórzy" jej członkowie są niespełna rozumu. Wychowana w klanie Lena nie tak szybko wyzbędzie się naiwnych przekonań, w stylu jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Opuściła więc dłonie i znów sięgnęła po łuk, szykując go przed sobą.
        Przydał się szybciej niż myślała. Zbliżająca się postać sprawiła, że Lena na moment zadarła głowę, próbując objąć sylwetkę spojrzeniem, ale wówczas zobaczyła obok Elisię i jej brwi ściągnęły się gniewnie.
        - Ty zdradziecka… - syknęła, unosząc napięty łuk, ale strzała poleciała gdzieś w bok, gdy jeden z tubylców szarpnął jej broń, wyrywając ją w końcu Lenie z rąk i jednocześnie otrzymując solidny prawy sierpowy, od którego nos będzie bolał go tak samo, jak dłoń Deneb, którą teraz obejmowała z zaciętą miną. Auć! Jak faceci to robią, to nie wygląda tak boleśnie…
        - Hej, won z łapami! – prychnęła, wierzgając, gdy mężczyzna oparł się o jej grzbiet. Kopyta zastukały gniewnie, gdy srokata brykała pod ciężarem. Bóg, nie bóg, nie będzie się panoszył, a już na pewno nie robił z niej podpórki! Swoją godność miała.
        Mimo to nie pozostawało jej wiele możliwości manewru i chcąc nie chcąc, poganiana ostrzami wielu włóczni, ruszyła za jednookim do jego lokum. Centaury mimowolnie zbiły się w grupę i Lena pochyliła lekko głowę, zakładając włosy za ucho, gdy usłyszała szept Nessusa. Cichego prychnięcia nie udało jej się powstrzymać.
        - Chyba tobie – mruknęła rozczarowana, kątem oka dostrzegając jednego z tubylców, machającego jej łukiem, jak dziecko kijkiem. Zacisnęła usta. – Ale w porządku, poradzę sobie z nim. Zrobimy jak mówisz.
        Na pytanie czy są gotowe skinęła głową i podczas gdy Nessus ruszył na Boga Próżności, Lena jednym susem dopadła do biedaka trzymającego jej łuk. Górująca nad nim centaurzyca wytrąciła go z pewności siebie na moment wystarczająco długi, by mogła wyszarpnąć mu broń i zdzielić z niej w pysk.
        - Nie dotyka się kobiecej broni – parsknęła i sięgając do strzał z kołczanu na plecach, na zmianę szyła do tubylców z broni i przywalała im łukiem, co okazało się zaskakująco skuteczne. Później razem z pozostałymi wystrzeliła na zewnątrz, gnając ile sił w kopytach. Nie mogła powstrzymać wesołego śmiechu, gdy usłyszała Nessusa.
        - Dotrzymać ci kroku? – zawołała i przyspieszyła. – Spróbuj nie zostać za bardzo w tyle, kochany! – krzyknęła rozbawiona.
        Puściła się jak błyskawica w przód, a huk powodowany uderzeniami jej kopyt paraliżował stojące im na drodze istoty na tyle długo, by srokata odstrzeliła je z łuku, lub zwyczajnie stratowała. Ataku nie przerwały, ale trafienie czymś gnającej centaurzycy było nie lada wyczynem, a rzucenie się na nią, zwykłym samobójstwem. Mimo wszystko odcinała jak największą ilość tych stojących najbliżej, by nie zaatakowali grupy za nią. Ogon leciał za nią niemal poziomo, gdy radośnie gnała do wyjścia, a zbliżając się do znajomej kurtyny z zarośli, jednym ruchem zaczepiła łuk i kołczan na powrót w skórzane karwasze. Później już z dzikim okrzykiem wyskoczyła na zewnątrz, znikając między zielonymi pnączami, a tętent kopyt ucichł nagle, gdy Lena wylądowała miękko na murawie.
        Niebo nigdy nie było tak niebieskie, a trawa tak zielona. Srokata oddychając ciężko, odkłusowała kilka kroków na bok, by jej towarzysze mieli gdzie lądować, a gdy pojawili się już wszyscy, nie mogła się powstrzymać i uściskała ich mocno, wszystkich po kolei, nawet tą pyskatą smarkulę.
        - Cieszę się, że nic wam nie jest – uśmiechnęła się, cofając o krok i odgarniając włosy z twarzy. Mimo wszystko polubiła całą trójkę, mimo że nie znali się długo, ani nie łączyło ich nic więcej. Dłużej znała tylko Nessusa i to jedynie z nim chętnie by jeszcze porozmawiała. Niestety tak jak skończyła się ich przygoda, tak Lena poczuła, że czas i na nią, by ruszyla w swoją stronę. Centaury spotkała przypadkiem i była z tego niezmiernie rada, jednak zielone krainy wciąż kryły przed sobą wiele tajemnic, a ona chciała je odkryć. I chociaż na pewno milej byłoby przmierzać staje w towarzystwie innych czterokopytnych, w tym gronie pojawiła się niespodziewanie i nie powinna dłużej ciążyć im swoją obecnością. Zwłaszcza Wildaye z pewnością uraduje się z jej odejścia, co o dziwo wcale nie budziło w Lenie urazy, a raczej lekkie, tkliwe rozbawienie.
        - Na mnie już czas - powiedziała więc, spoglądając na każdego z osobna i dłużej wzrok zatrzymując na Nessusie. - Los pozwolił nam spotkać się znów niespodziewanie po tylu latach! Nie wątpię więc, że nasze ścieżki niedługo znów się splotą. Będę tego wyczekiwać - uśmiechnęła się i spojrzała na siostry.
        - Było mi naprawdę miło was poznać. Życzę wam wszystkiego dobrego i uważajcie na siebie - powiedziała ze szczerą sympatią i odruchowo wykonała gest pożegnania i błogosławieństwa podróży z jej klanu. Drobna dłoń zatoczyła krąg przed centaurzycą, by spocząć na jej piersi. - Żegnajcie.
Później odwróciła się i ruszyła zaraz galopem, a tentent jej kopyt było słychać jeszcze długo po tym, jak centaurzyca zniknęła za wzgórzem.

Dalsze przygody Leny
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości