Dolina Umarłych[Dolina Umarłych] Wędrówka dnia i nocy

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Dolina Umarłych] Wędrówka dnia i nocy

Post autor: Dorian »

Dorian pierwszy odzyskał przytomność. Gdy uchylił powieki, ujrzał przed sobą ciało nekromanty Froksendh'a. Całe szczęście nadal tutaj był. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała, a więc żył.
Ile godzin mogło minąć od eksplozji?
Nagle chłopak ze strachem spojrzał na swoje ręce, a chwilę później, ciało. Wyglądało normalnie, więc z pewnością jeszcze nie doszło do przemiany. Ożywieńcy mieli pogniłe ciała, z których wystawały kości i ścięgna... Jego skóra nadal była delikatna, gładka i mlecznobiała, może nieco brudniejsza niż przedtem, ale wciąż przyjemnie ciepła i ludzka.

Dorian podniósł się do siadu i rozejrzał w poszukiwaniu pozostałej dwójki. Wokół nie było jednak nikogo prócz nich. Złowróżbnie wyglądające chmury zawisły nad nimi niczym ogromny, rozciągający się nad całą doliną, podziurawiony, szary koc. Wydawały się być tak nisko, że można byłoby dotknąć ich ręką. Wiatr wplatał lodowate palce w kosmyki jego włosów i dotykał nieprzyjemnym chłodem nagie części jego ciała.

Gdy chłopak się podniósł, lekko zakręciło mu się w głowie, a ból w nodze wywołał na jego skroni kropelki potu. Dostrzegł leżący nieopodal kostur nekromanty, więc bez wahania dokuśtykał do niego, podnosząc go z ziemi. Była to jedyna sensowna broń w promieniu stu metrów. Dalej mgła była zbyt gęsta, by cokolwiek zza niej dojrzeć.

Dorian lekko pchnął ciało nekromanty końcem kostura.
- Zbudź się - nakazał. Był przygotowany na to, że jeśli Froksendh spróbuje go zaatakować, użyje jego własnej broni jak zwykłego kija. Bo tym był przecież kostur w rękach osoby, która nie trudniła się magią.
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Eksplozja. Niespodziewane wyładowanie energetyczne zaskoczyło nekromantę tak mocno, że praktycznie zemdlał przed samym uderzeniem energetycznej fali. We śnie unosił się w pustce, zimnej i mrocznej. Przed oczami majaczyły mu cienie rożnych postaci. Byli tam jego rodzice, najbardziej lubiani profesorowie i przyjaciele z akademii. Ale dojrzał też tam Medarda o zakrwawionych ustach, małą Frigg uśmiechającą się złośliwie, straszliwego Dariusa o okrutnie poparzonej twarzy i Virag niszczącą jego bariery i powoli palącą jego wątłe ciało. Nagle to wszystko ustało. Ustało, gdy pojawił się Dorian. Chłopak uśmiechnął się do niego łagodnie i położył dłoń na ramieniu. Dotyk jego skóry był oszałamiający i przyjemny. Rzeczywistość nie przedstawiała się tak kolorowo.

Obudziło go dźgnięcie drewnianego sztychu, wyprowadzone w jego żebra. Gwałtownie zerwał się na nogi, zanim jeszcze otworzył oczy. Ujrzał zdezorientowanego Doriana kurczowo ściskającego jego kostur. " To jego głos mnie obudził" uświadomił sobie nekromanta i gorączkowo przełknął ślinę. Dopiero, gdy zorientował się, że nigdzie w pobliżu nie wyczuwa aury Virag i Dariusa, rozejrzał się wokół siebie.

Byli w Dolinie. Czuł otaczającą go zewsząd moc śmierci. Uśmiechnął się powoli i wyciągnął rękę w kierunku chłopaka:
- Posłuchaj... Wiem, że mocno cię skrzywdziłem. Ale było to potrzebne. Ta wiedźma była zbyt groźna, a moja moc jej nie dorównywała. Jednak teraz, gdy jesteśmy sami... Mógłbym zostawić Trupi Jad w tobie i patrzeć jak cierpisz, zmieniając się w nieumarłego. Jednak obiecałem, że tak się nie stanie... jeśli tylko za mną pójdziesz. Bez pomocy nekromanty, zginąłbyś w Dolinie, nim zabiłby cię mój jad. Zanim więc wyruszymy, oddaj mi mój kostur, proszę i zdejmij górną część odzienia, jeśli łaska. Nie patrz tak na mnie. Muszę sprawdzić, jak szybko jad się rozprzestrzenia i powstrzymać go. Na parę godzin. Usunę go dopiero, gdy opuścimy dolinę. Na co czekasz? - Widząc trzęsącego się z zimna chłopaka, obiecał sobie, że po badaniu, odda mu swój płaszcz.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Gdy nekromanta niespodziewanie dźwignął się na równe nogi, chłopak odskoczył od niego jak oparzony i wyciągnął przed siebie kostur, by w razie potrzeby móc zaatakować.

- Nie próbuj na mnie swoich sztuczek... Widziałem co potrafisz. Widziałem... - Przerwał, jakby słowa nie chciały mu przejść przez gardło. - Dlaczego miałbym ci zaufać? - zapytał.

- "Bo nikomu innemu nie możesz teraz ufać. Jeśli go zostawisz, zginiesz. Jesteś ranny i słaby. Potrzebujesz przewodnika..." - przeszło mu przez myśl, choć ciało mimowolnie drgnęło i cofnęło się jeszcze o krok.

- Usuń go od razu... - poprosił go Dorian, zachowując dystans między nimi za pomocą kostura, który niebezpiecznie drżał w jego dłoni. W każdej chwili mógł go nim uderzyć. Właściwie nawet wyglądał, jakby miał taki zamiar, ale zaraz odwrócił kostur i podał go Froksendh'owi.
Lodowaty wiatr zaciskał na nim coraz mocniej swoje mroźne ramiona. Ściągnięcie choć połowy ubrania było ogromnym wyzwaniem w taką pogodę.
Mimo wszystko chłopak postanowił go posłuchać. Nie miał wyboru.
Klęknął na ziemi, rozchylając poły swego odzienia, które opadając, odsłoniło połowę jasnego, delikatnego ciała, zatrzymując się w miejscu, które przewiązane było białym, lśniącym pasem.

- Pospiesz się, strasznie tu zimno... - ponaglił go, łapiąc się za przedramiona.
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Uśmiechnął się lekko, gdy chłopak zdecydował oddać mu jego kostur. Chwycił drewniany trzon i oparł się nim o ziemię, przez chwilę delektując się rozchodzącym się po jego ciele ciepłe mocy. Ból w ramieniu już mu tak mocno nie doskwierał, a jego dawne moce zaczęły wracać. Uśmiechając się jeszcze szerzej powoli podszedł do chłopaka, stukając kosturem.
- Niestety muszę odmówić twej słodkiej prośbie. Trupi Jad jest moim jedynym zapewnieniem, że nie zginę podczas snu. Obiecałem, że go usunę, gdy zadowolony opuszczę Dolinę. To co ty zrobisz to twoja sprawa, która mnie nie obchodzi. W zamian za moją dobroć i zainteresowanie mógłbyś coś o sobie opowiedzieć. W końcu mamy spędzić tu parę dni...
Stanął za chłopakiem i przez chwilę trwał w bezruchu, zbierając magiczną energię. Nie zajęło mu to długo. Nakreślił wokół nich energetyczny krąg i położył dłonie na nagich ramionach Doriana. Przy pomocy rozchodzącej się po ciele chłopaka energii, badał jego stan.
- Mimo osłabienia i wyziębienia, masz silny organizm. Trupi Jad rozprzestrzenia się niezwykle wolno. - Przesunął palce na jego pierś i zatrzymał je w miejscu serca. - Dopóki mój jad nie dotrze do serca, nie mamy się co martwić. - Chwycił go mocno za rękę i wyszeptał parę słów inkantacji. - Spowolniłem działanie jadu na paręnaście godzin. Czasem mogą tylko wystąpić bóle w twej ręce, ale tym się nie martw. Przeżyjesz - powiedział szorstko na koniec badania i usunął krąg. Widząc, jak chłopak coraz bardziej trzęsie się z zimna, cicho westchnął i odpiął swój czarny płaszcz, zarzucając go na ramiona Doriana. Poprawił swoją niebieską koszule i mocniej przycisnął cienką tunikę pasem. Po chwili zastanowienia, dał chłopakowi również swój nóż.
- Niej jesteś tu niewolnikiem, więc w każdej chwili możesz odejść. Droga wolna...
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Słysząc słowa nekromanty, Dorian zrozumiał, że są na siebie skazani, póki nie przejdą całej Doliny Umarłych. Z jednej strony zrozumiał, czemu tak postąpił i właściwie logicznie rzecz biorąc, postąpił całkiem słusznie. Gdyby pozbył się z jego ciała trupiego jadu, chłopak oczywiście próbowałby go zabić.

Chłód coraz mocniej mu doskwierał, choć starał się nie trząść z zimna, jego ciało go nie słuchało. Zadrżał mocniej gdy jego skóry dotknęły kościste, zimne dłonie Froksendh'a. Ale na szczęście nie trwało to długo.
Po wszystkim otrzymał od niego nawet płaszcz. Jego ciepło szybko sprawiło, że drgawki ustały.

- Dziękuję - odparł, opatulając się szczelniej czarną tkaniną w której było mu całkiem do twarzy. Podniósł się z klęczek i otrzepał pobieżnie swoje kolana. Froksendh mógł dostrzec jego zaskoczenie, kiedy podarował mu swój nóż. Teraz miał czym się bronić. Czuł się o wiele pewniej. Żałował tylko, że stracił swój miecz.

- Wolę... Zostać. Z tobą - mruknął pod nosem, może nie do końca szczerze. W końcu widział w tym mężczyźnie prawdziwie okrutnego człowieka, pana ożywieńców, który zakaził jego ciało trupim jadem i pozwolił by zombie zjadły zrzędliwego woźnicę, który wiózł go do miasta... Gdyby chciał odejść pewnie zginąłby szybciej, niż straciłby Froksendh'a z oczu. Dlatego właśnie taka była jego decyzja. Ale nie był do końca pewien, czy jest słuszna. Z drugiej strony mężczyzna wcale nie musiał spowalniać działania jadu, a tym bardziej nie musiał oddawać mu swojego płaszcza ani noża. Chłopak nie wiedział co do końca ma o nim myśleć.

- Mam na imię Dorian, niczego więcej nie musisz wiedzieć. Czy możemy już iść?
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Uśmiechnął się, może nie pogardliwie, ale z lekką kpiną i uprzejmie skłonił głowę. Odwrócił się do chłopaka plecami i powoli zaczął iść wgłąb Doliny, lekko stukając kosturem o twardą ziemię. Dookoła zewsząd otaczała go mroczna energia Śmierci, która tylko czekała by ją przejąć.
Froksendh nie był do końca pewien, co powinien zrobić z chłopakiem, gdy już opuszcą Dolinę, a on będzie miał już swych nieumarłych.
Mężczyzna zatrzymał się na chwilę i odwrócił w kierunku Doriana, by sprawdzić czy chłopak za nim podąża.

"W sumie, mógłbym go zabrać ze sobą. Tylko czy pożytek, który mógłbym z niego mieć, będzie wart ryzyka?".
Froksendh nonszalancko oparł się o kostur i wbił spojrzenie w Doriana, jeżdżąc nim od zakrytych jego płaszczem ramion do bosych stóp.
Nekromanta uśmiechnął się sztucznie:
- Do twarzy ci w tym płaszczu. Może gdybyś nie był taki wrażliwy, to mógłbyś zostać nekromantą, ha! - Czarnoksiężnik zaśmiał się krótko i dalej obserwował chłopaka.

Nad Doliną zapadała noc. Długie, mroczne cienie powoli pogrążały Dolinę w ciemności. Mimo to, Froksendh szedł dalej, ciekaw, czy Dorian sam poprosi o postój. Ogień nie zwabi wielu umarłych, zwłaszcza jeśli wyczują przy nim kogoś, kto mógłby pozbawić ich wolności.
Choć właśnie na taką sytuację w duchu liczył nekromanta. Jeśli zdobędzie paru nieumarłych, sam będzie mógł skupić się na chłopaku.
Idąc dalej, mijali właśnie zmasakrowane ciała dwóch zbrojnych. Froksendh z zainteresowaniem podszedł do zwłok.
Sięgnął do pasa umarłego i z sykiem wyciągnął ostrze prawie niezardzewiałego, krótkiego miecza.
Odwrócił się za siebie i przenikliwie spojrzał na chłopaka, wciąż zastanawiając się, czy poprosi o postój.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Kroczył tuż za nim, w ogóle się nie ociągając, nawet ze względu na ból w nodze. Jeśli coś sobie postanowił, a tym bardziej jeśli duma mu na to nie pozwalała, nie zwracał uwagi na ból.
Nie zatrzymywali się, lecz choć w głębi duszy naprawdę pragnął postoju, nie odezwał się ani słowem na ten temat. Zupełnie niespodziewanie nekromanta zatrzymał się, by na niego spojrzeć. Chłopak wyglądał na zmęczonego i lekko przestraszonego, na co wskazywał jego senny wzrok i mocny uścisk dłoni na nożu. Wolną ręką ściskał poły płaszcza, dzięki któremu nie było mu już tak zimno.
Przemilczał jego słowa, nie chcąc go przypadkowo obrazić, mimo wszystko.

Gdy ponownie ruszyli, nie wiedział jeszcze, że czeka ich tak długa droga.
Wkrótce zapadła noc.

Wokół zrobiło się ciemno i o wiele chłodniej niż za dnia. Sceneria rodem z największego koszmaru sprawiła, że przestał mieć jakąkolwiek ochotę na odpoczynek. Byle szybciej znaleźć wyjście z doliny.
Dorian nie zdawał sobie sprawy, że będzie to takie ciężkie. Serce waliło mu w piersi, a każdy szelest sprawiał, że czuł się nieswojo i zaciskał mocniej palce na rękojeści noża. Czuł się niepewnie, jakby ktoś ciągle ich obserwował. Słyszał czyjeś niezrozumiałe szepty odbijające się echem w jego głowie, albo było to tylko złudzenie. Mimo wszystko nie widział dotąd mroczniejszego miejsca od Doliny Umarłych.

Widząc czym tak nagle zainteresował się nekromanta, chłopak przetarł nerwowo twarz.

- Chyba nie chcesz ich ożywić? - zapytał, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę niepewności i niechęci. Nie zniesie towarzystwa żywych trupów, ich pomruków i pustego spojrzenia. Nie wspomniał jednak o postoju. Nie przywykł do narzekania i opóźniania swych towarzyszy.
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Widząc stan chłopaka, prychnął cicho i uśmiechnął się pokrzepiająco, a przynajmniej miał nadzieję, że tak to wyglądało.
Zamocował pochwę z mieczem u skorzanego pasa i podszedł bliżej Doriana.
- Nie ukrywaj zmęczenia, chłopcze. Nie lubię kłamców i naiwnych bohaterów, którzy przekonani są o swej nieśmiertelności. Jako nekromanta, wiem, że nieśmiertelność to największy dar i klątwa jednocześnie.- Skierował swe kroki w kierunku zwłok. Chwycił je za poszarpane poły ubrań i pociągnął na jedną ze skarp, gdzie oparł je o kamienne zbocze. Obłożył zwłoki suchymi gałęziami i wyschniętymi liśćmi, po czym uderzył w nie kosturem. Iskry, które wydobyli się z laski szybko roznieciły ogień. Wkrótce powietrze wypełniło się zapachem palonego mięsa. Nekromanta uniósł lekko rękę i wyszeptał parę słów. Zapach zaczął znikać.

- Chodź do ognia, Dorian. Nie będziemy się wlec przecież przez Dolinę całą noc. Dobry Nekromanta nie wykorzystuje pierwszych, lepszych zwłok do ożywienia. Potrzebuję kompetentnych służących.- Nekromanta nie usiadł przy ogniu, tylko odszedł kawałek dalej, mamrocząc jakieś inktantacje i stukając kosturem o skały. Po zakończeniu kreślenia kręgu, podszedł do ognia.
- Zresztą, po co marnować moc na ożywianie, skoro dookoła tyle dzikich jednostek, które łatwo można sobie podporządkować- Uśmiechnął się złowieszczo.- Nie martw się jednak. Przy mnie możesz czuć się... Bezpieczny.- Uśmiechnął się dwuznacznie i cicho zachichotał.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Dorian przez chwilę patrzył na swojego towarzysza w milczeniu, jakby nie wiedział, co mu odpowiedzieć. Faktycznie, często robił coś ponad swoje możliwości, duma nie pozwalała mu się skarżyć czy narzekać i prosić o postój... Teraz tylko cicho westchnął.
Podszedł do ognia, tak jak poprosił go Froksendh. W tym ciepłym świetle bijącym od niego, nekromanta wyglądał o dziwo o wiele łagodniej, niż za dnia, mimo, że rysy jego twarzy były nieco bardziej wyostrzone. Chłopak wodził za nim wzrokiem, jakby zastanawiał się, co on robi. Mężczyzna trudnił się przecież w magii, a takich ludzi nigdy do końca nie zrozumie.
On nie miał żadnego wyjątkowego talentu. Spojrzał na swoje brudne dłonie, które umiały tylko dzierżyć miecz i zabijać. Z jego ust ponownie wydostało się ciche westchnienie. Ogień ogrzał trochę jego zmarznięte ciało, w parze z peleryną Froksendha.

- Bezpieczny? - zapytał, jakby nie dowierzał temu co mówił, a jednocześnie czuł dziwny, wewnętrzny spokój po raz pierwszy od opuszczenia swojego wcześniejszego towarzysza.

- Froksendh, powiedz szczerze... Jesteś aż tak bardzo samotnym człowiekiem? Czy nekromanci nie mają przyjaciół?

To pytanie od dłuższego czasu dźwięczało mu w głowie. Z początku przyglądał się cicho trzaskającym płomieniom, jednak po chwili przeniósł swój wzrok prosto na jego oczy.

- Gdyby było inaczej nie ciągnąłbyś mnie za sobą. W obecnym stanie nie przydam ci się za bardzo do walki, stąd mój wniosek... - Dorian wziął do ręki patyk leżący obok ogniska i lekko je przegrzebał, aby lepiej się paliło.
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Nie wiedział dlaczego, ale słowa chłopaka rozgniewały go i zasmuciły go jednocześnie. Miał ochotę zdzielić chłopaka w twarz, jednak tylko usiadł bliżej niego. Ręką delikatnie przejechał po swoich włosach i rownież pozwolił sobie na ciche westchnienie.
- Prawda jest taka, że Nekromanci, Demonolododzy i Czarnoksiężnicy odstraszają wszystkich dookoła. Podobnie jak wszyscy parający się czarną magią. Jedyni, którzy lubią nasze towarzystwo to nieumarli, plugawe demony, czy najgorsi z ludzi. Taka jest już dola nas, potępieńców.- Froksendh westchnął cicho i wstał:
- Co do Ciebie... Nekromanta to jednak wciąż człowiek. Słaby i głupi człowiek. Każdy z ludzi ma słabości. Osoby jak Ty... Są moją.

Zarumienił się. Było to dziwne uczucie. Ostatni raz rumienił się, gdy pierwsza osoba którą wziął do łoża, szczerze, bez przymusu go pocałowała. Froksendh ponownie usiadł przy chłopaku i wpatrywał się w jego twarz.
- Rano wyruszymy w dalszą drogę. Radzę Ci nie opuszczać obozu beze mnie. Otoczyłem nas magiczną barierą, nie do przekroczenia zarówno dla żywych, jak i umarłych.- Zamilkł i zbliżył się o wiele za blisko.- Miałem kiedyś przyjaciół. Jednak okazali się dwulicowi i postanowiłem zapewnić sobie ich wierność na dłużej. Jednak nie byli już tak rozmowni.- Nachylił się do jego ucha i wyszeptał:
- Boisz się śmierci? A mnie? Chcesz przeżyć? Bo ja... Chcę żebyś żył.-.
Nekromanta był wściekły sam na siebie.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Dorian słuchał Jego słów w milczeniu, ogrzewając ręce nad ogniskiem i przyglądając się tańczącym w nim płomykom ognia z których, od czasu do czasu leciały iskry. Jedna z nich spadła mu na dłoń, więc momentalnie ją wycofał. Nie wiadomo, czy spowodowane to było delikatnym oparzeniem, czy też zaskoczeniem, wywołanym kolejnymi słowami mężczyzny.

Chłopak uniósł wzrok, dostrzegając jego rumieńce. Na co dzień Froksendh wyglądał zupełnie jakby nie płynęła w jego ciele ani kropla krwi. Rumieniec mocno więc kontrastował z tą urzekającą, bądź co bądź, bladością jego twarzy.

- Możesz być pewien, że się stąd nie ruszę... - zapewnił. Gdy Froksendh zbliżał się do niego coraz bardziej, Dorian nie poruszał się, choć dyskretnie chwycił nóż, który od niego dostał.
Nie, nie zabiłby go. Nie był głupcem, bo kto by go wówczas ochronił przed trupim jadem i nieumarłymi błąkającymi się po dolinie? A może miał też inny powód? Tak czy inaczej czuł się bezpieczniej, mając pod ręką broń. Zwłaszcza jeśli sytuacja była łudząco podobna do czegoś, co przeżył już w przeszłości.
Zamknął oczy, czując miękki, wywołujący dreszcze szept, tuż przy uchu.

- Nigdy nie myślałem na ten temat... Rozmyślanie na temat życia i śmierci nie ma większego znaczenia, ponieważ nie mamy wpływu na to ile nasze życie potrwa. Jednak jeśli miałbym wybierać... Wybrałbym... - chłopak niespodziewanie uniósł wzrok i spojrzał mężczyźnie w oczy. - ...Życie.
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Na jego twarzy pojawił się dość krzywy uśmiech. Odsunął się nieco od chłopaka i jeszcze raz spojrzał w ognisko. Zwłoki, które do niego wykorzystał, spłonęły już prawie w całości. Magiczny ogień wywołany przez iskry z kostura zaczął spopielać rownież kości człowieka, który nie miał tyle szczęścia co Dorian, czy Froksendh. Nekromanta wziął do ręki kolejną suchą gałąź i cisnął ją w płomienie, oczywiście nie ze wściekłości na chłopaka, a raczej z powodu swej żałosnej bezradności wobec własnych uczuć. Nie mógł znieść faktu, że znowu czuje to uczucie, to nieznośne uczucie, którego miał nadzieję pozbyć się już dawno temu.

-Życie...- Zaczął powoli mowić, jakby nie mógł dobrać słów.- W Twoim przypadku, Dorianie, życie to ja. A życie bywa kapryśne.- Pierwszy raz tej nocy, a właściwie, pierwszy raz od parunastu lat, Froksendh roześmiał się szczerym, czystym głosem. Rumieniec nie znikał z jego policzka.
Wtem, tuż za prymitywnym obozowiskiem, coś jakby się poruszyło. Do ich uszu dotarło szorstkie, przerywane sapanie, nieraz połączone z warczeniem i mlaskaniem. Z cieni wyłonił się wychudły ożywieniec, o pustych oczach. Praktycznie przypominał bardziej zmumifikowane zwłoki, aniżeli świeżo zmarłego człowieka. Jego pazury delikatnie haczyły o ziemię, a długie kły, z których ściekał Trupi Jad, uderzyły o siebie, gdy kłapnąl swą niegdyś ludzką paszczą. Był sam.
Stwór zaczął obwąchiwać tereny wokół obozowiska, więć najwyraźniej był ślepy. Nagle naprężył się i skoczył z pazurami w kierunku Doriana...
Jednak jakaś tajemnicza siła zatrzymała go w powietrzu. Moc magicznej bariery odrzuciła truposza do tyłu. Froksendh zauważył że praktycznie całą skórę miał spaloną. Po chwili jego ciało zaczęło się rozpadać.
- Ciekawe przeżycie prawda?- Spytał z uśmiechem, znów siadając bardzo blisko chłopaka.- Musiał być głodny, skoro nie wyczuł bariery.-
Chłopak cały drżał na ciele. To nieznośne uczucie przebiło się przez "zbroję zimna" Nekromanty. Froksendh wsunął swe ręce pod swój własny płaszcz i przyciągnął do siebie Doriana, mocno go przytulając.
- Do czego tacy jak Ty, zmuszają sługów śmierci. Masz szczęście...- Nie mógł się powstrzymać od komentarza.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Wówczas nagle dotarły do jego uszu dziwne, niepokojące dźwięki. Gdy się odwrócił, momentalnie podniósł się z miejsca i wyciągnął przed siebie nóż. Zupełnie zapomniał o barierze stworzonej przez nekromantę, dlatego mimo, że krzyknął, osłaniając się ręką, zaraz strach, którego ostatnimi czasy jakoś nie potrafił ukryć, zmienił się w ogromne zaskoczenie. Jakkolwiek to brzmi, po zetknięciu z magiczną barierą Froksendha, ożywieniec zginął.

Chłopak objął rękami swoje ramiona i niezbyt pewnie powrócił na swoje miejsce, rozglądając się przez chwilę wokół siebie. Wolałby nie przeżywać czegoś takiego po raz drugi. Mimo wszystko, widok żądnego mięsa ożywieńca, rzucającego się w jego kierunku, był dla Doriana przerażający i byłby taki dla każdego, na chwilę obecną dosyć bezbronnego, człowieka.
Chłopak milczał jakby wstydząc się swojej reakcji sprzed chwili. Nie czuł się ani trochę pewnie w tym miejscu, wręcz przeciwnie. Zewsząd zalewała go niepewność i strach przed tym, co kryją ciemności Doliny Umarłych.
Mimo największych chęci, nie potrafił opanować drżenia ciała, co nie umknęło najwidoczniej nekromancie.
Nie spodziewał się jednak, że ten go przytuli. W sekundzie cofnął swoje ręce bliżej ciała, nie dotykając go.

- To prawda. Mój były towarzysz nie przejechałby ze mną przez tą dolinę cało. Zesłano mi ciebie, panie, z niebios... - odparł słodkim, przymilnym tonem z którego za żadne skarby nie można było wyczytać, czy jest szczery, czy stanowi wyłącznie pokrętną grę Doriana mającą ocalić jego skórę. Młodzieniec dostrzegł, że przy nim nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Z powoli budzącą się do życia ufnością, oparł swoją głowę o jego ramię, przymykając oczy.
Ogień z ogniska w parze z płaszczem mężczyzny i jego ciałem, stanowił przyjemne źródło kojącego ciepła.
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Uśmiechnął się lekko i wyjął jedną rękę spod płaszcza, zaczynając nią głaskać Doriana po głowie. Starał się jednak robić to niezwykle delikatnie. Drugą ręką mocniej przytulił chłopca do siebie. Nie mógł jednak powstrzymać się od cichego śmiechu w reakcji na jego słowa.
- Z niebios? Chyba raczej z piekieł. Tak, najpewniej przysłano mnie z piekieł by zatruwać żywot wszystkich śmiertelnych, zarówno moich rodziców, moich byłych przyjaciół, a nawet twój, to raczej ty jesteś aniołem, Dorian. Jesteś tu po to by mnie zbawić od samotności i ciemności... Syzyfowa praca. Nawet takie niewinne anioły powinny mieć się na baczności w towarzystwie nekromanty, nawet jeśli ten ma wobec nich dobre chęci, a nawet żywi jakieś głębsze uczucia... Wybacz mi. - Delikatnie puścił chłopaka i wstał, przy okazji podrzucając trochę drewna do ogniska. - Nie chciałbym, byś pomyślał, że jestem dla ciebie warunkiem przeżycia w tej Dolinie. Nie wymagam byś coś poczuł... Idź spać, jeżeli potrafisz. Jutro przed zmierzchem raczej rzadko będziemy się zatrzymywać. Jakbyś czegoś potrzebował, daj znać. Jutro postaram się znaleźć jakieś jedzenie. - Mówiąc to Froksendh cicho przystanął tuż przed skrajem bariery.

Rozmyślał. "Otrułem anioła... Prawie zabiłem swe wybawienie..." Ramiona mężczyzny zaczęły lekko drzeć pod wpływem zimna i nadchodzącego smutku. Po policzkach zaczęły mu spływać słone łzy, których smak tak dawno zapomniał. Nie mógł tak dłużej...
Szybkim krokiem podszedł do Doriana i wbrew jego protestom zdjął z niego swój płaszcz i górną cześć jego ubrania. Na chwilę zatrzymał się, obserwując jego półnagie ciągle. Chwycił go za nadgarstek i cicho wyszeptał odpowiednie inkantacje.
Do dłoni chłopaka napłynęło magiczne ciepło, a rana po nożu zasklepiła się.
- Proszę... Proszę, jesteś wolny... Od mojego Jadu. Od jadu demona. Zabij mnie... No, na co czekasz? Wiem, że na to czekałeś! Zabij swojego prześladowcę! Zrobiłem błąd... Wiele błędów... Chcę to skończyć...
Jego ramiona zaczęły drżeć od chłodu, gdy ognisko zaczęło dogasać.
W jego klatce piersiowej pojawił się ból, jak zawsze w wyniku mieszanki negatywnych emocji i używania magii.
Upadł na jedno kolano i zaczął kaszleć. Po chwili powstał ponownie i wrócił do wzmacniania bariery, nie patrząc na chłopaka.
Nie chciał, by Dorian dostrzegł jego łzy.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Coś odróżniało tego mężczyznę od reszty, którzy odurzeni byli jego urokiem osobistym. Mężczyzna był delikatny i czuły pomimo tego w czym się trudnił. Mężczyźni, którzy byli czuli i delikatni dla swoich żon, Doriana traktowali jak przedmiot służący do jednego, bardzo nieprzyjemnego dla niego aktu. Nie dbali o jego samopoczucie, mimo, że byli bardziej przewidywalni niż nekromanta z którym teraz miał do czynienia.

- Czy uratowanie życia można nazwać jego zatruwaniem? Dla kogoś, kto pragnie śmierci, może i tak jest, lecz ja pragnę żyć... - chłopak uśmiechnął się lekko i uroczo, choć w jego głowie wciąż dźwięczały słowa Froksendh'a: "głębsze uczucia", które sprawiały, że odczuwał lekki niepokój. Nie przywykł do tego typu wyznań. Wszyscy inni mówili: "Dorianie, jesteś piękny", tylko po to by za kilka godzin znaleźć się z nim w opuszczonej uliczce, stodole czy w koszarach straży pod jej nieobecność. Każde miejsce było wyjątkowo wstrętne do uprawiania miłości, której nie było między dwojgiem ludzi.

Dorian miał mętlik w głowie. Spojrzał na plecy stojącego przodem do bariery, nekromanty. Co siedziało w tym człowieku? Czy naprawdę aż tak był samotny?
Z zamyślenia wyrwał go sam nekromanta, który podszedł do niego tak szybko, że sam Dorian cofnął się, ile tylko zdążył, choć mężczyzna i tak go "dopadł".
Nabrał w usta łapczywie powietrza, nie zdążając zareagować na zdjęcie płaszcza, choć walczył z nim przez chwilę, przed zdjęciem górnej części ubrania.

- Proszę, niech pan przestanie! - wyrwało mu się jak nigdy. Może chciał uwierzyć, że istnieje na tym świecie osoba, która nie pragnie tylko jednego... Wkrótce zrozumiał, że... Nie pomylił się.
O dziwo na ściągnięciu górnej części odzienia się skończyło. Chłód znów zalał jego ciało, a w głowie pojawił się chaos. Dlaczego to robił?
Chłopak wyglądał na mocno zaskoczonego. Palcami dotknął rany, którą przed chwilą miał na ręce, jakby nie dowierzając, że go uwolnił.
Założył swoje ubranie, którym mocno się otulił.

- "Właśnie tak... Dziękuję ci. W dzień łatwiej znaleźć transport. Jeździ tędy pełno wozów. O świcie... Pożegnamy się." - pomyślał, choć na głos nie wypowiedział ani jednego słowa. Obserwował jego reakcje w milczeniu.

Kiedy mężczyzna stał do niego tyłem, chłopak podszedł i niespodziewanie objął go ciasno w pasie, mówiąc cicho, do ucha.
- Chyba czas się położyć, panie Froksendh. Przed nami długa droga...
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Był mocno zdziwiony, gdy poczuł delikatne ramiona w okolicach swego pasa. Dorian sam do niego przyszedł. Znowu miał ochotę go uderzyć, jednak, jak poprzednio, powstrzymał się. Nie można uderzyć anioła. Położył dłonie na ramionach Doriana i delikatnie się z nich wyzwolił.
- Oczywiście, masz rację. Tylko ja w takiej sytuacji nie mogę sobie pozwolić na zwykły sen śmiertelnego człowieka. Rano będzie łatwiej. Większość groźnych nieumarłych boi się światła dziennego. O resztę bym się jednak nie martwił. Na noc muszę jednak zapaść w magiczny trans, by podtrzymać barierę. To zapewni na bezpieczeństwo na noc. A rano... Rano zrobisz co chcesz. Jak już mówiłem, to był błąd. Próbowałem Cię zniewolić. Najpierw śmiercią, potem siłą i słowami. Błędy. Zaslugujesz by żyć i to na pewno nie przy mojej mrocznej postaci która skazana jest na mroczny loch rozpaczy.- Nie ukrywał już łez przed Dorianem. Usiadł w ze skrzyżowanymi nogami, tuż przy ognisku. Kostur położył sobie na nogach.

Pod nosem zaczął śpiewać melodyjne inkantacje, które barwą może były i piękne, ale wyrażone zostały w słowach Mowy Umarłych. Nekromanta powoli zapadł w trans snu, a bariera rozbłysła zimnym, niebieskawym światłem.
Froksendh zamknął oczy, po raz ostatni tej nocy napawając się widokiem Anioła. Był rozdarty.
Wiedział, że załamie się jeśli chłopak odejdzie lub zniknie nad ranem, gdy on będzie wybudzał się z transu. Z drugiej strony, tak byłoby lepiej dla Doriana. Głownie dla niego.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości