Dolina UmarłychPrzebudzenie Robaka.

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Razd
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Przebudzenie Robaka.

Post autor: Razd »

Gdzieś w zapomnianych tunelach...

- Zaraz stracę cierpliwość, Co tu się dzieję na brodę Thora...

Przysadzisty krasnolud w połyskującej kolczudze przeczesał swą długą brodę pulchnymi palcami. Spoglądał na kilku pobratymców umorusanych szarym pyłem. Od ponad dwóch miesięcy siedzieli w tym przeklętym tunelu, którego położenia nie potrafili ustalić na żadnej z map posiadanych przez ich klanowego kartografa.
Oczywiście wypad ten był stosunkowo niebezpieczny, drążenie w nieznanych miejscach zazwyczaj kończyło się źle dla kopiących. Jednak skuszeni bogactwami na jakie mogli natrafić przeważyła szalę nad zdrowy rozsądek.

- Orgalu, te przeklęte tunele ciągną się kilometrami. Spędziliśmy tu już sporo czasu a nie trafiliśmy jeszcze na nic co było by warte wyniesienia na powierzchnię.

Krasnolud zwracający się do przywódcy był nieco młodszy. Spod srebrnego hełmu ozdobionego czerwonymi gwiazdami wylewała się kaskada kasztanowych włosów, w tym momencie potarganych co było dość niespotykane u rasy oddającej niemal cześć swemu zarostowi. Górnik oprał się na swym kilofie przecierając twarz brudną chustką.
Orgal wiedział że morale jego ludzi z każdym dniem coraz bardziej spadały, już niedługo całkowicie straci nad nimi kontrole a to nie wróżyło niczym dobrym. Musiał mieć plan, musiał zachować się jak przystało na przywódcę jednego z najlepszych klanów górniczych, klanu który przeczesał prawię połowę tego królestwa. Wydobywając na światło dzienne zapomniane skarby których nie dane było oglądać innym rasom.

- Chłopcy jesteśmy już blisko czuję to w swoich starych kościach, jeszcze jeden dzień jeśli nic nie znajdziemy zabieramy się do domu i stawiam beczkę piwa każdemu z was drodzy przyjaciele. A po powrocie nikt nam nie powie że jesteśmy tchórzami, jeśli jednak ktoś się na to odważy osobiście obetnę jego kłamliwą brodę.

Dwunastu przysadzistych krasnali jak jeden mąż uniosło swe przyrządy górnicze wykrzykując imię swego przywódcy.
Orgal osiągnął to czego chciał, w swym dwustuletnim życiu wiedział jak sprawić by inni wykonywali jego polecenia. Jedyne o czym musiał pamiętać to by inni nigdy nie widzieli w jego oczach niepewności, musiał podejmować szybkie i jasne decyzję.

Przywódca złapał za wolny kilof po czym razem z innymi zabrał się do pracy, musieli coś znaleźć...

Stuk...Stuk...Stuk...

Kolejne godziny mijały przerywane jedynie odgłosem uderzania w litą skałę. Ciemność otaczająca pracujących, zimno i wilgoć dawała im się we znaki. Mimo swej naturalnej odporności nawet krasnoludy tęskniły za ciepłym łożem i strawą przed ogniskami strzelającymi snopem iskier ponad sufit. Orgal wspominał dzień w którym ich podziemne królestwo odwiedził szalony mag twierdząc że odnalazł miejsce gdzie spoczywa potężny magiczny przedmiot. Mimo całej swej nieufności w stosunku do kuglarzy i ich nienaturalnych sztuczek przywódca klanu wiedział ile taki artefakt jest wart, zdawał też sobie sprawę że jeśli on tego nie robi ktoś inny położy łapska na tym przedmiocie.
Jednak same słowa i mapa odrysowana drżącą dłonią przez szaleńca nie skłoniły reszty do wyprawy w nieznane rejony. Jak więc się tu znaleźli, co się zmieniło że już dwa dni później wraz z tuzinem swych najlepszych kopaczy brnęli przez ciemne korytarze zmierzając do miejsca które mogło sprowadzić na nich wszystkich śmierć...
Nagły huk rozwiał jego myśli o niedawnej przeszłości.
Krasnolud zasłonił usta ręką czekając aż pył który wzniósł się nagle w całej jaskini przesłaniając widok opadnie. Pozwalając mu dowiedzieć się co się stało.

- Chłopcy bądźcie gotowi nie wiadomo na co trafiliśmy.

Głos przywódcy był mocny i pewny. Musiał taki być, musiał być twardy...
Minuty mijały nieubłaganie, Orlan stał naprężony do skoku niczym pantera czającą się na swą zdobycz. Knykcie zbielały mu od ściskania kilofa. Jednak nic się nie działo, gdy kurz opadł wojownik zobaczył dwunastu towarzyszy tak samo jak on gotowych walczyć z zagrożeniem na jakie mogli trafić.

- No chłopcy chyba udało nam się trafić na nasz skarb, czuje w trzewiach działanie potężnej magi.

Wojownicy jak jeden mąż bez jakiegokolwiek rozkazu ustawili się w szeregu podążając za swym przywódcą przez dziurę zionącą w skale.
krok po kroku oświetlając sobie drogę pochodniami zanurzyli się w ogromnej jaskini... Krasnoludy nie raz trafiły na groty gdzie gnieździły się gobliny lub inne ścierwa pilnujące skarbów której mocy nawet nie pojmowali. Zazwyczaj kończyło się to rozlewem krwi, lecz ci bardziej bojaźliwi po prostu porzucali swe obozy uciekając przed rozszalałymi berserkami.
Orlan dobył topór do tej pory tkwiący przewieszony przez plecy prezent od klanowego kowala. Arcydzieło zagłady, wysadzane dwunastoma kamieniami szlachetnymi stworzone z adamantu najtwardszego metalu jaki do tej pory widziano na tym świecie.

- Wodzu spójrz pod nogi !

Wykrzyknął nagle jeden z wojowników idący na końcu procesji.
Orlan rozświetlił posadzkę groty zdając sobię sprawy że wybrzuszenia które do tej pory brał za ukształtowanie groty w istocie były ludzkimi zwłokami... Wojownik podszedł powoli do zwłok znajdujących się najbliżej starając się dowiedzieć z czym przyjdzie im walczyć. osoba leżąca na ziemi była na oko kilkunastoletnim chłopcem. czarna czupryna zasłaniała jego puste oczodoły, usta zszyte grubą nicią stłumiły jego ostatnie krzyki. prawa dłoń a raczej jej brak do samego przedramienia nosiła ślady ostrych zębów. Orlan uniósł się podzwaniając pierścieniami kolczugi.

- Przeklęta magia chłopcy, ktoś tutaj praktykuje jej zakazane odłamy...

Tuzin wojowników słysząc słowa przywódcy zaczęło rozglądać się ukradkiem po mrocznej jamie...

- Chłopcy idziemy dalej, jeśli znajdę tu przeklętego to będzie na prawdę udany dzień.

Orlan nienawidził magii, lecz jeszcze bardziej ludzi którzy parali się mrocznymi sztukami eksperymentując na innych cielesnych istotach. Odbierając życie w ten sposób było dla niego czymś plugawym, czymś co powinno na zawsze zniknąć z tego świata...
Jak gdyby w odpowiedzi na niezadane pytanie gdzie mógł przebywać sprawca tej makabry, człowiek odpowiedzialny a kilkadziesiąt martwych istot porzuconych w mrokach przeklętej groty, ujrzał nikłe światełko kilkadziesiąt metrów dalej blednące by zaraz na nowo rozświetlić się jasnym blaskiem.
Orlan unosząc topór najciszej jak potrafił poprowadził swych ludzi przez pobojowisko... Jedyne ciche oddechy towarzyszyły wielkiemu władcy w tej mrocznej przeprawie. Zewsząd ogarniająca ciemność otaczała ich śmiertelnym całunem. Grupa poszukiwaczy zbliżała się coraz bardziej. Gdy już tylko kilka kroków dzieliło ich od celu wojownicy ukryli się za skałami czekając na dalsze polecenia swego przywódcy.
Orlan chwycił topór oburącz czekając na odpowiednią chwilę aby stanąć z bestią twarzą w twarz, gdy nagle...

- Wejdź krasnoludzie.

Dreszcz strachu przeszył wodza gdy usłyszał ten cichy a zarazem pełen agresji głos należący do mężczyzny.
Musiał działać szybko, jego ludzie gotowi byli stanąć u boku swego władcy w walce z nieznanym magiem...
Jedno było pewne trzeba było wpierw rozpoznać teren aby wiedzieć kim jest gospodarz tego przeklętego miejsca. Brodacz ściskając mocniej broń przeszedł przez próg stając w siedlisku potwora.
Naturalna grota mniejsza poprzedniej oświetlona była blaskiem grubych świec stojących na drewnianym stole, wysokie półki z grubymi tomami przykrytymi warstwami kurzu otaczały pomieszczenie. W blasku świec Orlan ujrzał gospodarza, a raczej tyle ile mógł dostrzec.
Wysoka postać okryta szczelnie czarnym płaszczem przeszytym złotymi runami których krasnolud nie potrafił rozpoznać jeździła kościstym palcem po wielkiej księdze leżącej centralnie przed nim.

- A więc powiedz mi co sprowadza cię do siedliska robaków. Chciałbyś poznać odpowiedz ?

Wojownik spiął się gotowy w każdej chwili zatopić swe ostrze w ciele nieznajomego, z jego obserwacji jak do tej pory wywnioskował że wejście w którym stał było jedyną drogą ucieczki, więc jego pleców broniła dwunastka jego najlepiej wyszkolonych ludzi. Dziwna postać była jedynym przeciwnikiem, a jeśli tak to miał zamiar szybko to skończyć...

- Zanim cię zabije mam jedno pytanie... Kim są ludzie w tamtej sali.

Postać w czarnym płaszczu nawet nie spojrzała na swego przedmówce. Odpowiadając po chwili tym samym cichym głosem.

- To skutek...

Wojownik wiedział już z całą pewnością że mężczyzna był szaleńcem.

- Skutek czego ?

Mag powoli przełożył kartę księgi stukając połamanym paznokciem w pożółkłe stronice.

- Skutek złych decyzji...

W ten do jego uszu dobiegł cichy jęk, krasnolud odwrócił się instynktownie spoglądając w ciemność. w blasku porzuconych pochodni ujrzał mrowie ludzkich ciał stojących nad zwłokami towarzyszy krasnala. Kobiety, dzieci, elfy, gnomy, skupisko wielu ras i wielu pokoleń. W ciszy przypisanej jedynie najlepszym zabójcą tego świata pozbawili życia dwunastki najlepszych wojowników jakich nosił kiedykolwiek jego klan. Orlan z goryczą w oczach wiedział że tym razem kopali w złym miejscu.
Gdy odwrócił się w stronę maga miejsce przy stole było puste. A mroczna istota stała przed nim na wyciągnięcie ręki, odór jaki roztaczała była czymś nie do zniesienia gnijące mięso zmieszane ze swątem roślin których niektóre zapachy Orlan rozpoznawał. Nadworni alchemicy często roznosili podobne zapachy.

- A teraz bardzo mi przykro ale ta wizyta musi się zakończyć.

Jasnozielone światło rozbłysło a Orlan Młot Północy zamknął na wieki swe oczy. W ostatniej chwili myśląc że cała ta podróż była wielkim błędem.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości