Dolina Umarłych[Zachodnie zbocza doliny] Przeznaczony przypadek

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Gdyby Mantus mógł działać wedle poprzedniego planu, po prostu napuściłby na licha duchy głodu, bardzo niebezpieczna to rzecz dla maga cienia gdyż jakiekolwiek osłabienie skutkowało, że owe istoty rzucały się na przyzywającego. Po to była mu sarna, słabe stworzenie jeszcze bliżej końca niż kuglarz wykupiłoby mu czas na ich odesłanie. Lecz musiała ocaleć, śmieszne bywały sądy srebrnej reguły, życie licha za życie sarny aby pijana sprawiedliwość zasady dostała zadośćuczynienia. Ciemność przestała narastać.
Kiedy spoglądało się w ciemność ona również spoglądała w nas. Tej podstawowej zasady Mantus nauczył się już dawno podczas swej praktyki. Teraz gdy ciemność urosła do jednego poziomu, a granica pomiędzy fizyczną rzeczywistością i krainą przestała istnieć w swej pierwotnej formie, rozpłynęła się zanegowana wolą sztukmistrza. Teraz oddzielenie światów nie tylko zależało ale i było czystą kwintesencją woli Mantusa. Było tak stałe jak on. I czuł ciemność, jej nacisk na swoje jestestwo, obrazy oczyma duszy nienazwane – gdyż zbrodnia bloby nazwać dzikie, roztańczone kształty szaleństwa – a z drugiej strony fizyczność naciskała na niego chcąc odrzucić, bronić się przed upadkiem. Lecz granica jeszcze trwała.
W pierwszym szoku uderzenia kiedy przyjął na swój umysł władze zachwiał się, chwyt między palcami osłabł, kielich upadł na ziemię, woda się wylała. W następnej chwili ciemność zadrżała, wszyci mogli poczuć na ciele jak gładki po skórze, wkrada się, szepce mantrę końca. Dopiero w trzecim momencie Mantus zapanował nad tym, wyprostował się z uśmiechem. Było zimno i nieprzyjemnie. Czuł jak po drugiej stronie gromadzą się duchy i stare moce. Ręce trzymał wzdłuż tułowia. Pamiętał naukę swego mistrza. Prawda ręka – zwiąż. Lewa ręka – rozwiąż. Ty tańcz na ostrzu noża.
- Gotowe – odpowiedział beznamiętnie, w głosie znać było pogłos – jak zresztą we wszystkich dźwiękach w tym momencie. Nie przejmował się nową istotą, nie czuł zbyt dużego jej związku nad przeznaczeniem. Serce Mantusa biło powoli, zawsze się tak działo gdy stawał się granicą. Odchylenie w stronę rzeczywistości – serce pęka, w stronę cienia – staje.
- Ty jesteś lich Quaquer – nie chcial aby dalsze słowa brzmiały jako oskarżenie bo nie z kary, a dla naturalnego biegu rzeczy to czynił – i przyczyniasz się do zatrzymania przeznaczenia. Do cierpienia, wypaczenia i odbierasz najbardziej naturalne prawo światu, jego przemijanie. Więc jestem tutaj aby pomóc ci w ostatnim dziele twego żywota – stwierdził prosto, zrobił przerwę na kilka chwil. Drętwiała mu lewa ręka.
- Mogę pomóc ci zakończyć wszelakie strapienia,m bólu i nudy. Na zawsze, poza ładem piekła, nieba ale i poza błąkaniem się na granicy światów. Po to tutaj jestem, temu mnie spotkałeś i to uczynię. Jestem tylko aby ci pomóc. Lecz prawo każdej istoty brzmi aby odrzucić przeznaczenie i je złamać. W takich wypadkach – uśmiechnął się nieznacznie – również pojawiam się ja.
Ciemność napierała na ciało i duszę wszystkich istot w okolicy tych żywych i nie.
Awatar użytkownika
Quaquer
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quaquer »

Quaquer po raz pierwszy spotkał się z czymś takim. Nie była to żadna sztuczka piekielnych, tego był pewien. Oni pomimo swej mocy i przebiegłości nie potrafili robić takich rzeczy. Lich zrozumiał o co chodzi. Przez te wszystkie lata swojego bytowania nauczył się, by nie odrzucać od razu czegoś, czego na pierwszy rzut oka nie mógłby pojąć.
- Jesteś jakąś nieznaną siłą przeznaczenia. Nie wiedziałem o tym. Jednak teraz gdy to wiem, mam pewność że magia nie kończy się wyłącznie na tych kilku dziedzinach o których słyszałem, istnieje znacznie więcej wymiarów, niż te które poznałem. - Nieumarły wyprostował się i ogłosił tryumfalnie:
- Teraz już wiem, że znam zaledwie cząstkę tego, co można było poznać. Przed chwilą jeszcze myślałem, że znam cały świat i że dalsza egzystencja to nuda, jednak paradoksalnie teraz uświadomiłeś mi, że moja egzystencja nadal ma cel. - Jego oczy zabłyszczały złowieszczo gdy to mówił, w jego głosie czuć było coś, czego dawno nie było: ekscytację. Nagle dłonie licha zapłonęły ogniem jakby miał zamiar cisnąć płonącą kulą w Mantusa. Jednak on skierował swój wzrok na wciąż jeszcze żywą sarnę.
- Dlaczego jej nie zabiłeś kuglarzu? Wytłumacz mi wszystko, przekonaj mnie, że najlepszym rozwiązaniem jest całkowita śmierć ciała i duszy. Rozważę to, gdyż nie zamierzam gnić w Piekle, ale widzę też, że nie odkryłem jeszcze wszystkich tajemnic świata. Sam nie wiem, jestem rozdarty... ten kielich i sarna, one nie były potrzebne? Czy może gdy przelejesz jej krew, ja będę mógł opuścić ten świat? - Nieumarły miał w głowie tyle pytań i na każde chciał znać odpowiedź, lecz nagle coś w nim drgnęło. Jak długo można gonić za wiedzą? Po co to wszystko? Cała wiedza nie miała już dla niego znaczenia. Lich wyrzekł się ciekawości świata, ostatniej rzeczy, która trzymała go wśród żywych.
- Bałem się śmierci i dlatego przeciągałem jej nadejście wmawiając sobie, że muszę poznać wszystko co nas otacza. Jednak poznanie i wiedza nie mają żadnego wyższego celu, one jedynie pomagają żywym rozwijać się lepiej na chwałę Natury. Dla mnie jedynie były wymówką, wygodną wymówką by pozostać tutaj. Bo czy jest możliwe osiągnięcie całej Prawdy? - Lich wiedział już co musi zrobić.
- Pragnę by me ciało uwolniło duszę, a dusza przestała istnieć w tym i w każdym innym świecie. Pragnę całkowicie UMRZEĆ.

Gdy Quaquer wymówił te słowa zobaczył jeszcze jak ktoś wybiega zza krzaków. Rozpoznał tego człowieka i prawdopodobnie on również rozpoznał nieumarłego. Osobnik ubrany w szaty maga i trzymający dziwny kostur zakończony metalowym księżycem spojrzał na licha i na jego twarzy wymalował się wyraz obłędu. Wyciągnął kostur, który wycelował w licha i uśmiechnął się jakby łagodnie, ale było w tym coś niepokojącego. Quaquer zdążył jedynie powiedzieć jedno "hmm" po czym osunął się bezwładnie na ziemię.

Przybysz podszedł do leżącej na ziemi, dobrze zakonserwowanej mumii, która jeszcze przed chwilą była siedliskiem duszy prawdopodobnie najbardziej niebezpiecznej, chaotycznej i okrutnej istoty w Alaranii.
- Tak oto odchodzi Quaquer Diuretix. Pokonany przeze mnie Quazara Potężnego. - Dziwny mag wypowiedział te słowa nienaturalnie spokojnym głosem, wręcz przyjaznym i jednocześnie melodyjnym. Jego spojrzenie było odległe, na twarzy malował się uśmiech. Człowiek wydawał się nieco "inny", by nie powiedzieć obłąkany. Chwycił zwłoki licha i przełożył je ostrożnie na plecy. Szedł z nimi w ciemny las i zdawało się, że nie zauważył znajdującego się nieopodal Mantusa, jednak po kilku krokach przystanął i odwrócił się w stronę kuglarza.
- Użyłem Czystej Magii, on już nie wstanie. Nie musisz mi dziękować, ale twoja sarenka jest chora. Zabierz ją z tego miejsca. Możesz iść ze mną jeśli chcesz. Jam jest Quazar jeden z Pradawnych. Zwą nas Czarodziejami.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Mantus bez wysiłku skierował delikatne prądy entropii na licha. Było to tylko muśnięcie, ostateczną pieczęci nad istotą pogodzoną ze swym losem. Potem tylko skupił się i przywrócił naturalną granicę między światami. Nie odpowiedział przybyłemu, bez cienia zdziwienia przyklęknął nad sarną. Przeznaczenie... Czuł teraz klarowanie. Kiedyś ta najsłabsza sztuka w stadzie stanie się ratunkiem i pożywieniem strudzonego wędrowca. Życie za śmierć poprzez żucie i śmierć. Wszystko odbywało niczym dobrze ułożona sonata. W okolicy pojaśniało.
Cień warczał w umysłpłaszczyźnie, wyrzekał i kusił w niewybredny sposób. Krzyczał, że chce walki. Chwały, ogłosić się zwycięzcą, odebrać zasłużona chwalę. Czysty strumień odrzuconej dawno świadomości wdzierał się w głąb jaźni Mantusa. Pokusa? Tak. Czuł jak cień chce zamordować tego człowieka, był gniewny. Widział oczyma duszy jak pęka jego czaszka rozłupana o skały, jak ciało drga konwulsyjnie. Gniew była poza Mantusem lecz pycha stanowiła prawdziwą pokusę. Lecz zarazem wdzierała się świadomość, nie było to nic chwalebnego. Tylko pomoc, dłoń podana nieszczęsnej istocie. Nie było krzyków, wielkich słów i legendarnych. Wszystko minęło w ciszy, spokoju, nic wielkiego i nadzwyczajnego. Pozwolił sobie na drobny uśmiech i uklęknął przez przybyszem.
- Bądź pozdrowiony potężny pogromco Quaquera.

Ciąg dalszy: Mantus
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości