Dolina Umarłych[Zachodnie zbocza doliny] Przeznaczony przypadek

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Quaquer
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quaquer »

Quaquer nagle zdał sobie sprawę jakim nietypowym jest lichem. Większość istot jego pokroju wręcz obwiesza się złotem, tymczasem on całkowicie nie zaprzątał sobie tym szlachetnym metalem swojej nieumarłej głowy.
- Hmm, złoty puchar. Tak, powinienem taki mieć, właściwie powinienem mieć takich dużo. - Quaquer na chwilę zamyślił się jakby próbował sobie coś przypomnieć, po czym odparł krótko:
- Ale nie mam. - Posiadanie całej masy bezwartościowych jego zdaniem przedmiotów, nie było mocnym atutem tego licha. Właściwie większość rzeczy, które nie dawały żadnych magicznych efektów po prostu porzucał. Wioski, które niszczył również nie nadawały się do szukania w nich złota. W końcu co cennego mogli mieć wieśniacy? Jednak słyszał o pewnym osobniku, który lubił błyskotki i tak się składało, że miał swoją siedzibę całkiem niedaleko.
- Megdar - odparł bez namysłu. - On pewnie ma z tysiąc takich rzeczy. Jednak on potrafi kontrolować nieumarłych nieco lepiej ode mnie. Gdyby się o nas dowiedział, mogłoby zrobić się nieco bardziej ciekawie, niż można sobie wyobrazić. - Quaquer nie chciał mimo wszystko walczyć z drugim lichem o jakiś marny kielich.
- Zawsze możemy spróbować zataić naszą obecność i poszperać w należących do niego katakumbach. Mógłbym nieco przygasić swoją aurę. To nieco ograniczy moje moce, ale przynajmniej reszta truposzy weźmie mnie za jednego z nich. Z tobą może być gorzej boś żywy, ale może uda mi się to jakoś zamaskować stosując Magię Chaosu. - Lich jeszcze raz wyciągnął Kostur Spaczenia.
- Może uda się skazić twoją aurę i zmienić chwilowo jej naturę. Może coś poczujesz, może nie. To jak? Zgadzasz się na taki plan, czy może masz lepszy? Ja oczywiście jestem otwarty na wszelkie pomysły.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Daleki był od mówienia o staniej rzeczy która by zrobił, a jednak pozwolenie grzebania przy swym jestestwie temu nieumarłemu należało do ostatnich rzeczy na jakie Mantus pozwoliłby sobie. Już pomijając fakt, że aury były czymś nieobecnym w jego ojczystym świecie i co prawda poświęcił czas aby zaznajomić się z ich teorią – jednak nie na tyle aby je czytać – wciąż nie był pewien możliwych konsekwencji dla swego ciała, ducha i umysłu. Zresztą, podróżowanie wśród umarłych należało do pewnych umiejętności które rozwinął w sobie jako zbiór zasad postępowania – które stosował już podczas wędrówki doliną – oraz naturalnego odrzucania jego osoby poprzez okoliczną rzeczywistość. W katakumbach było ciemno. Nie, wytropienia się zupełnie nie bał.
- Nie sądzę aby niespokojni zwracali na mą osobę większą uwagę niżeli to konieczne – odparł gładko. Sprawdził w torbie jak wyglądają zapasy niektórych ziół i mikstur gdyż niechybnie część z nich zmuszony został zużyć. - Posiadam odpowiednie zioła – celowo nie wspomniał o preparatach chemicznych. - Ile dni drogi nas czeka?
Awatar użytkownika
Quaquer
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quaquer »

- W zasadzie podróż powinna trwać krócej niż dzień. To na pewno dobra wiadomość dla kogoś, kto musi jeść, pić i odpoczywać. - dodał lich od niechcenia. Średnio pasowało mu, że Mantus nie przyjął jego propozycji zniekształcenia aury. Może gdyby w niej nieco pogrzebał, to dowiedziałby się czegoś ciekawego. Jeszcze bardziej nie podobało mu się, że żywy człowiek, jakkolwiek by nie był tajemniczy, uważa, że tak po prostu nieumarli nie poczują jego obecności. Jednak Quaquer nie czuł złości, ani żalu. Cała ta sytuacja była mu bardzo na rękę, gdyż dawno nie odkrywał niczego nowego.

Lich, kuglarz i jego cień wędrowali przez jałowe pustkowia jakieś kilka godzin. Całe otoczenie zdawało się niemieć barw, a gdzieniegdzie walały się trupy. Roślinność była uboga, a wszelkie drzewa i krzewy były poczerniałe i ogołocone z liści. Z gleby wyrastały czarne pędy przypominające raczej korzenie, niż części nadziemne. Magia Śmierci panująca w tym miejscu dotknęła każdą formę życia. Flora tego miejsca nie była naturalna, wydawała się martwa, lecz nie była taka do końca. Prawdopodobnie to samo tyczyło się licznych zwierzęcych zwłok występujących na tym obszarze. Wszystko to świadczyło o tym, że niegdyś było to miejsce pełne życia, a zagłada nastąpiła nagle, lub nadchodziła stopniowo w sposób niezauważalny. W przeciwnym wypadku zwierzęta szybko opuściłyby ten teren.

Pomimo panującej ciemności bezksiężycowej nocy, lich widział wszystko bardzo dokładnie. Jego oczy już nie działały, właściwie były nieumarłemu zbędne, ale pozostawił je dla dekoracji. Całe ciało Quaquera pełniło jedynie funkcję pojemnika na duszę, która była spętana silną magią ze światem żywych. Gdyby zmumifikowane zwłoki w których przebywała uległy zniszczeniu, lich stałby się po prostu wyjątkowo uzdolnioną magicznie zjawą. Jednak Quaquer bardzo lubił materię i nie chciał się rozstawać z czymś, co posiadał od zawsze. Złoto i przedmioty to inna sprawa, ale ciało, jego ciało, było dla niego swego rodzaju konikiem. Uwielbiał stosować różnorakie metody balsamowania i usuwania robactwa, które żywiło się ścierwem. Wielu tych, którzy stali się lichami, gromadziło różnorodne skarby zaniedbując swoją powłokę. W efekcie procesy gnicia upodabniały ich do zombie, a ostatecznie do szkieletów. Po pewnym czasie siły entropii zniszczą także i to. Wszakże kości z biegiem lat kruszeją i stają się coraz bardziej podatne na złamania. Quaquer czytał opowieści o czarnoksiężnikach, którzy zamykali swoją duszę jedynie we własnej czaszce, a kontrolę nad otoczeniem sprawowali za pomocą Magii Sił. Nazywano ich demilichami, jednak on wolał po prostu mówić o nich jako o ascetach wśród lichów. Nigdy nikogo z nich nie spotkał i sam nie przywiązywał szczególnej wagi do tych opowieści.

Teren po pewnym czasie wędrówki zaczął się powoli zmieniać. Stopniowo ogarniała wędrowców ciemna mgła, a cała ziemia pokryta była obrzydliwą, szkarłatną substancją podobną do krwi. Roślin było coraz mniej, a zamiast nich gdzieniegdzie wznosiły się ogromne, czarne kopce, porozrzucane po całym terenie. Dziwna, krwawa maź przylepiała się do stóp podróżujących. Powietrze było przesiąknięte jeszcze intensywniejszym zapachem zgnilizny. Nagle Quaquer zatrzymał się i odezwał do Mantusa:
- Jeśli posiadasz węch i reakcje obronne twojego organizmu są właściwe dla przeciętnego człowieka, lub co gorsza bardziej wyczulone, a nawet jeśli mniej, hmm, tak właściwie chciałem powiedzieć żebyś jakoś zabezpieczył nos. Bo wiesz, mój jest bezpiecznie schowany w kieszeni. - dodał, siląc się na żart. Nie wiadomo, czy nie mówił nawet prawdy, gdyż dolną część twarzy zakrywała mu chusta.
- Istnieje wiele emocji. Radość, smutek, strach, czy gniew. Uczucia takie jak miłość i nienawiść niejednego doprowadziły do obłędu. O zakochanych bardowie tworzą pieśni, czasem powstają utwory mające wzbudzić żal. Wściekłość niejednokrotnie była przyczyną zbrodni. Jednak z tych wszystkich wrażeń wpływających na nasze zachowanie i postrzeganie świata w danej chwili o jednym mało się mówi. - Lich podniósł z ziemi gnijącą rękę jakiegoś nieszczęśnika, zauważył na niej coś żywego. Były to larwy jakiegoś owada i nie tknęła ich magia wypaczająca to miejsce, widocznie przetrwały niekorzystne warunki. Po chwili nieumarły kontynuował:
- Chodzi mi o wstręt. Działa podobnie jak strach, chroni i odrzuca od pewnych miejsc i rzeczy. Między innymi dzięki niemu żyjesz. Jednak nie pozwoli ci dalej iść, możesz pokonywać go siłą woli, ale po wkroczeniu do pewnego miejsca wyrzucisz wszystko ze swego wnętrza, hmm, dosłownie. Aczkolwiek nie chodzi tylko o to, on ma cię chronić. Dalsza wędrówka grozi zatruciem, kiedy byłem tu ostatnim razem zwłoki tak nie gniły, robactwo nie zdążyło się rozmnożyć i nie było tu takiego morowego powietrza. - Lich użył swojej mocy i wytworzył bańkę powietrza, którą otoczył Mantusa.
- Kolejna przydatna dziedzina magii, którą władam. Trzymaj się blisko mnie, gdyż kilka oddechów poza tą sferą ochronną może cię zwyczajnie zabić.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Co do osób wędrówki lich miał tylko częściową racje. Pies przez pewien czas biegał wokół nich, jego rozmyty kształt jawił się w mrokach. Lecz przy końcu drogi zniknął. Gdyby mieli ze sobą światło dałoby się dostrzec, że Mantus ponownie rzuca cień. Zastanawiające było jak na to zareaguje nieumarły? Czy zapomni, zignoruje, zacznie drążyć sprawęc zy może jego umysł podda się naciskowi rzeczywistości która wołała, że nie było wtedy żadnego psa i rozpaczliwie racjonalizowała świat. Może wszystko jednocześnie?
Mantus tylko raz poprosił o krótki przystanek podczas którego pozwolił sobie się napić oraz zeskrobać z głazu trochę mchu ku korzyści przyszłej. Również podróżował bez światła. Nie znaczy to, że wiedział w ciemności. Lecz mimo to poruszał się w niej swobodnie, czuł o wiele lepiej niż w jasnym światłem dnia. Ciemność była nie tylko symbolem i odwiecznym pierwiastkiem. Pod nocnym niebem nic nie miało prawa być oczywiste, nic określone i jednoznacznym. Kiedy Quaquer odezwał się do kuglarza i przystanęli, zbliżał się świt. Mężczyzna z powagą wysłuchał uwag nieumarłego maga na temat grobowych trucizn. Sam miał odrobinę inne zdanie poparte pewnymi niemiłymi doświadczeniami. Trupie gazy, zaraza i robactwo dojrzewające na powierzchni śmierdziało najgorzej. Od niego zaczynały się epidemie – lecz silny lub odpowiednio przygotowany mąż mógł wyjść z ich objęć cało płacąc za wszystko tylko kilkudniową gorącą lub nawet jej brakiem. Naprawdę niewiele znał przypadków natychmiastowej śmierci. Bać trzeba było się zamkniętych pomieszczeń, one były zdecydowanie niebezpieczniejsze. Ile razy wiedział gdy cała załoga umierała ledwo dzień po tym jak otwierali kryptę? Tam nie było woni rozkładu, tylko stęchły, suchy wiatr, ani jednego robra, oddychało się ciężko lecz smrodu nie było. I to w oczach Mantusa było największe niebezpieczeństwo, rozkład w zamkniętych lochach. Już dawno wysnuł hipotezę, iż wpływać na to musi dostęp do świeżego powietrze i wymiana gazów z otoczeniem. Pozwolił sobie nie komentować.
Wygrzebał z torby maść. Całkowite jej działanie opierało się na zwykłej mieszance zmielonych ziół lecz z dodatkiem kilku specyfików mieszanina w tej formie nadawała się dłuższy czas do użycia. Czymże to było? Mieszanina startych składników roślin używana ongiś przez kuglarza gdy jako grabarz odpędzał ghule od cmentarza. Jak łatwo się domyśleć płoszyła nieumarłych. Nie znaczyło to, że czyniła im krzywdę ani też, iż kryła się za tym wielka moc, o to co nie. Gdy wcierał maść w kark oraz pewne kluczowe miejsca w ubraniu zostawiając niechciane, tłuste plamy przypominał sobie. I podzielił się tą wiedzą z nieumarłym. Raczej dla własnego bezpieczeństwa.
- To dość pospolita mieszanina ziół gdzie kluczem do jej pozyskania są odpowiednie fazy księżyca przy zbiorach. Jeśli za zombi nie stoi bezpośrednia wola nekromanty, a tylko prymitywna świadomość to raczej będzie wolał się trzymać daleko. W przypadku rozumniejszych istot jak ghule działa to podobnie acz niesamowity głód może je zmusić do kontaktu z substancją, wtedy zwykle wyją rozkopując grób, ostatni zdesperowani osobnicy przyciągając uwagę. Mało jest takich – przerwał i pochylił się wcierając maść w łydkę pod spodniami. Było wtedy też widać część tatuaży na ciele Mantusa. - Silniejsi nieumarli nawet jej nie czują, to samo tyczy się rozumniejszych. Z tego co wiem bez dodatku alchemicznego srebra nie ma wpływu na wampiry. W przypadku bezpośrednio kontrolowanych tropów zioła są na nic.
Kończąc wyjaśnienia począł szukać w torbie kawałka materiału na przesłonę ust. Owszem, bariera z powietrza w pewien sposób niepokoiła Mantusa lecz uznał, że w katakumbach wystarczy iskra aby nieumarły go zabił - więc teraz nie ma sensu o to dbać. Jednak musiał przyznać, że zaklęcie licha było niebywale pożyteczne. Skrawek materiału namoczył w preparatach których używał do odkażania wody – chociaż i tak mimo tego posiadała wstrętny smak – i owinął dolną część twarz z ustami i nosem. Czy on czuł wstręt? Od zawsze był estetą lecz to co ludzie określają mianem człowieczeństwa zostało dawno już w Mantusie złamane. Dalej był człowiekiem lecz jak można być całkowicie ludzkim nie mogąc kochać? Walcząc z gniewem? Pielęgnując pokorę? Lecz był ludzki – mimo tego wszystkiego. Kiedyś w krainie duchy śpiewały mu swe jadowite pieśni lecz w jadzie brzmiało zdanie, iż nie chcą kogoś z nich. Chcą krwi i kości. Chcą człowieka.
- Możemy ruszać. Powiedz mi lichu - zawiesił moment głos – czym się teraz zajmujesz? Bo jak mniemam, nie gromadzeniem skarbów ani tworzeniem armii.
Awatar użytkownika
Quaquer
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quaquer »

- Ostatnio zajmowałem się tworzeniem życia. Tak dokładnie to chodzi mi o nowe formy, jednak nie udało mi się. Wszystko co próbowałem wytworzyć natychmiast ginęło. Magia Śmierci nie nadaje się do takich rzeczy, chyba że mówimy o golemach. Imp o którym już wspominałem nie jest niestety niczym nowym w Alaranii. - Lich przerwał na chwilę myśląc czy powinien mówić o wszystkim, czym się zajmował. Stwierdził, że i tak nie zależy mu na niczym, a oburzenie Mantusa mogłoby być ciekawym widokiem, więc postanowił kontynuować.
- No i nudziło mi się, to zabijałem wieśniaków na różne, wymyślne sposoby. Podpalenie to podstawa, jednak ciekawie wywołuje się szok termiczny na zmianę zabierając i gromadząc ciepło w ich ciałach. Magią Ognia i Powietrza można wywoływać wyładowania elektryczne i sprawdzać jak reagują na to chłopi. Efektem jest zwykle usmażenie, czasem dochodzi do paraliżu, a niektórzy przeżywają bez szwanku. Można też zatrzasnąć ich w pułapce ziemnej, sprawdzić jak długo wytrzymają bez pożywienia i wody. Pomimo bycia niby cywilizowanymi, to w odpowiednich warunkach zmieniają się w bestie i zjadają nawzajem. - Quaquer spojrzał na wielki, czarny kopiec. Następnie schylił się i zamoczył kościsty palec w czerwonej mazi po której stąpali. Przypatrzył się substancji, a potem ponownie skierował wzrok na dziwny pagórek. Wiedział, że tak naprawdę był to stos złożony z czegoś cuchnącego i gnijącego. To coś, to jak można się domyślić były oczywiście...
- Trupy. Setki, a może raczej tysiące trupów, biorąc pod uwagę ilość tych śmiesznych górek, które nas otaczają. Tak, mamy szczęście, bo najwidoczniej twoja maź działa. Inaczej musielibyśmy się fatygować, żeby z nimi walczyć. No, mógłbym przejąć nad częścią z nich kontrolę, ale to jednak i tak byłaby mała garstka w porównaniu z resztą. Krypta ze skarbami powinna być gdzieś w pobliżu. O jest! - Lich wskazał na wejście do najprawdopodobniej bardzo mrocznych katakumb.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Może kiedyś pojawiłoby się na twarzy Mantusa oburzenie, gdy był jeszcze młodym szlachcicem. Z biegiem dziwnych lat jednak przyzwyczaił się do okrucieństw świata. Być może kiedyś lich ujrzałby i gniew na twarzy kuglarza, w dziwnych latach początku cienistej posługi Mantusa. Wtedy świat wydawał się mu prosty. Myślał, że służba polega na świętym, słusznym gniewie na krzyku, wielkich słowach i wielkiej mocy. Dopiero potem przychodziła mądrość, że gniew to stroma ścieżka w dół, że cały świat i tak już krzyczy i w ciszy dojrzewają stare prawdy. Wreszcie, że siła nie była tylko jego własnością lecz również nie powinien jej pragnąć.
Więc teraz, dzisiaj nieumarły nie dostrzegł wzburzenia, dziwienia czy jakiejkolwiek nagłej emocji na twarzy sztukmistrza. Bezsensowny mord zawsze budził u Mantusa odrazę lecz nie mól jej okazać w takim towarzystwie. Lecz w głębi duszy tlił się gniew, bujała miłość i kiełkowała pycha. Wszak to z tych trzech przywar, w głównej mierze składał się osobisty cień kuglarza teraz posłusznie kopiujący jego ruchy jak na cień przystało, zupełnie zwyczajny.
- Więc nie masz celu. Puste dni wypełniasz płochymi rozrywkami które przynoszą chwilą ulgę w monotonii dni, coraz mniejsza za każdym razem. - Skwitował w słowach prostych i pewnych, teraz nie bał się gniewu licha. Wszak tylko podsumował jego słowa. Lecz z doświadczenia wiedział, że usłyszenie własnych opinii z cudzych ust, stanowczo i spokojnie przynosiło skutek po dwakroć większy od własnych przemyśleń. Utwierdza je i fundamentuje. Albo dale na to nadzieję.
Wejście przypominało grobowiec w pełnym tego słowa znaczeniu – bramy wyrastały ze zbocza doliny na kształt sztolni tylko mimo wszystko bardziej zadbanej. Kamień był w dotyku gładki i zimny, barwy ciemnej. Nie wiedział ile lat mają katakumby lecz wejście oparło się wlewowi czasu, w szczelinę między kamieniami nie dało się włożyć monety. Lecz nie były zamknięte. Na moment przystanął przed wejściem.
- Słyszałem kiedyś o samozwańczym bogu-królu. Zjedli go poddani. - Wierzył w silę intelektu licha. Czy dostrzeże analogię w swych ofiarach? Wszak niezależnie gdzie duchy dręczonych przez niego trafiły, kiedyś wywrą pomstę. Nawet w Piekle lich nie tyle diabłów, co oddartych przez niego z człowieczeństwa powinien się obawiać,niespokojnych duchów... Ale on zapewne o tym wiedział. I nie bał się. Giganci nie patrzyli pod stopy.
Mantus przepuścił wybiegającego z katakumb szczura. Więc jednak nie było tam tak źle. Uczynił pierwszy krok w ciemności.
Awatar użytkownika
Quaquer
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quaquer »

- O! Żywy szczur! To może jednak nie jest tak źle. - niemal wykrzyczał Quaquer. Wiedział, że nieumarłych nie przebudzą żadne dźwięki wydawane przez licha. Na słowa Mantusa o samozwańczym bogu-królu, którego zjedli poddani odrzekł sarkastycznie:
- No to mędrzec z niego nadzwyczajny. Czyż zapomniał, żeby nie pchać się tam, gdzie go nienawidzą? - Quaquer nie przejmował się duszami zabitych wieśniaków. Jeśli trafi kiedyś do Piekła, to zapomną o nim. Czas zawsze grał na jego korzyść, a on miał na tyle dobrą pamięć, że wiedział kogo się wystrzegać w przeciwieństwie do tępych jego zdaniem chłopów. Jeśli ta aluzja zawierała przestrogę, to całkiem możliwe, że w głębi duszy kuglarza mogło tlić się choć niewielkie wzburzenie, mimo, że skrzętnie ukrywał swoje emocje.

Nagle lich uderzył niespodziewanie kosturem w ziemię, nie wydarzyło się jednak nic nadzwyczajnego. Nieumarły jednak ponownie zrobił to samo i wciąż nie dawało to specjalnych efektów.
- Hmm, pies, hmm. Pamiętam, on był wcześniej z nami. Ja tak łatwo nie zapominam, pałęta się pod twymi nogami, ten cień. Hmm, a może to zwykły cień? Nie wiem co to, ale pewnie mi się zdawało. Powiedz mi, czy był wcześniej z nami jakiś pies? - Lich wiedział, że tak, ale przez dość długi czas kompletnie o tym zapomniał. Jednak było w tym coś dziwnego, gdyż magia utrzymująca świadomość i umysł Quaquera, była tak potężna, że pamiętał nawet najdrobniejsze szczegóły z czasów gdy był jeszcze żywy. Czyżby Kostur Spaczenia zaburzył zaklęcie wpływające na umysł licha? Takie rzeczy nigdy się nie działy, a jednak przez chwilę mógł uwierzyć, że Mantus jest zupełnie przeciętnym rytualistą. Na szczęście nieumarły wciąż nasłuchiwał nietypowych dźwięków aury kuglarza. To w tym celu właśnie tu był, chciał dowiedzieć się co to za nowa forma magii.

Wewnątrz krypty znajdował się grobowiec wypełniony kosztownościami. Zamiast trupów, wnętrze wypełniały liczne bogactwa jak kamienie szlachetne oraz złote i srebrne przedmioty. Quaquera jednak nie interesowało to wszystko, szukał wyłącznie kielicha ze złota. Puchar taki błyszczał wśród innych świecidełek.
- Hmm, może być taki? - Lich chwycił przedmiot nie zwracając uwagi na nieumarłych, którzy momentalnie wpadli do krypty. Jednak poza tym, że się "przebudzili" i chodzili wokoło, nie stanowili żadnego zagrożenia. Widocznie nie potrafili wyczuć ani licha, ani kuglarza.
- Słabe zabezpieczenia. Mógłbym sobie tutaj wchodzić, albo wysyłać kilku takich co niby teraz pilnują i powykradać stąd wszystko. Ojej, żywi są tacy straszni. Brońmy się przed żywymi, bo nam wezmą niezwykle przydatne, świecące zabawki. - powiedział ironicznym głosem.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Zastanowił się chwilę. Kiepski oszust zapewne obejrzałby puchar ze wszystkich stron, pogrymasił na hermetyczne kwestie, wyrzucił pogardliwie kielich, a następnie począłby szukać następnego baziowaty porównując znalezione okazy. Mantus jednak nie popadał w przesadę. Odebrał od licha kielich, sprawdził tylko proporcjonalność otworu do własnej dłoni oraz policzył ilość skupisk niechybnych wgnieceń na złocie. Oraz sprawdził nożem u podstawy jakość złota. Po tych trzech, błyskawicznych i wprawnych zabiegach wrzucił kielich do torby razem z dwoma klejnotami ze skarbca. Nigdy nie przykładał wielkiej wagi do dóbr materialnych. Wychował się w dobrobycie, w życiu też nie zdarzyło się tak aby poprzez głód musiał zaprzestawać swej misji. Pieniądz były, raz ich nie było. Być może spencery klejnoty, a być może jakiś wieśniak dostanie wspaniały prezent.
- Prawda, fałsz? - Zaśmiał się serdecznie przytaczając swoje ulubione powiedzenie. Moneta zakołysała się na kciuku Mantusa, zawirowała i... Zniknęła. Nie miał zamiaru wyjaśniać akurat tego nieumarłemu magowi. Prawda, fałsz... Może wszystko. Może nic.
Spojrzałna nieumarłych, o ile można było mówić o spojrzeniu w całkowitych ciemnościach. W takich mijscach był wdzięczny, że nie musiał wchodzić do krainy, ani że nawet kawałkiem swego jestestwa nie wyostrzał se w jej kierunku. Od zawodzeń trupów na pewno rozbolałaby go głowa. Chwycił swój kij i po prostu przeszedł przez umarłych wychodząc na powierzchnie. Być może była to zasługa maści lecz lich mógłby przysiąc, że nie tylko. Iż na niewyrażających niczego obliczach zwłok jawiły się szczątki szacunku. Tylko on wiedział, że nic na umarłych twarzach nie drgnęło. Prawda, fałsz? Na powierzchni było już całkiem jasno co nie podobało się za bardzo Mantusowi.
- Kiedy wyjdziemy z tego wyklętego obszaru będę chciał się przespać, potem możemy poszukać zwierząt – spauzował, być może chciał powiedzieć coś jeszcze lecz przestał.
Co jak co ale zwierzęta przydadzą się ku rzeczom faktycznym. Wędrując Mantus obracał między palcami monetę.
Awatar użytkownika
Quaquer
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quaquer »

Quaquer i Mantus opuścili kryptę. Postanowili z powrotem wrócić do miejsca w którym się spotkali. Dziwnym trafem nieumarli wcale nie zwracali na nich uwagi, a cała podróż przebiegała bez większych problemów. Jedyną różnicą było to, że teraz zamiast kopców ze zwłokami mogli dostrzec jedynie hordy wałęsających się bez powodu trupów. Kradzież kielicha przebudziła ich wszystkich, lecz dopiero dobrze wyczuwalna obecność żywej istoty była w stanie sprowokować ich do ataku.

W końcu dotarli do miejsca z którego rozpoczęli swoją wędrówkę. Lich usiadł na kamieniu i przemówił do kuglarza:
- Teraz możesz odpocząć. Gdy już się wyśpisz, poszukamy jakiś zwierząt, a następnie pokażesz mi jak działa ten rytuał. - Quaquer był ciekawy, ale rozumiał, że żywi mają swoje potrzeby. Gdy sytuacja tego wymagała potrafił być bardzo cierpliwy. Jako nieumarły nie musiał spać, nie posiadał żadnych potrzeb fizjologicznych, a jego emocje i uczucia słabły z dnia na dzień. Trwało to jednak na tyle wolno, że zachował do tego czasu wiele pragnień, a największe z nich: pragnienie zdobywania wiedzy, pozwalało mu na jakiekolwiek działania. Inaczej po prostu nie różniłby się od zwykłego nieboszczyka. Lich wielokrotnie od pewnego już czasu tracił cel dla jakiego robił cokolwiek, wtedy zapadał w dziwny letarg podczas którego był praktycznie martwy. Nie był to jednak sen, a efekt zwykłego braku pomysłów na spędzanie swojego czasu. Tym razem postanowił jednak pilnować Mantusa, gdy ten będzie spał. Miał nadzieję, że gdy się już przebudzi, pokaże mu nową dziedzinę magii.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Dzisiaj Mantus nie mól usnąć. Było to tym dziwniejsze, że nie tylko był zmęczony ale i zazwyczaj usypiał szybko, nie mając problemów w odsypaniu brakujących godzin w najdziwniejszych okolicznościach. Fakt, sen miał do tego dość lekki.
Częściowo musiała za ten fakt odpowiadać niesamowicie potężna obecność nieumarłego maga. Im dłużej z nim przebywał kuglarz tym było mu gorzej. Zimno, sucho w ustach, czasem duszności. Wiedział, iż nie było to nic co mogło mu trwale zaszkodzić jednak dyskomfort pozostawał. Wiedział, że w momencie ukazania lichowi magii będzie to musiał być koniec nieumarłego. Nie sądził by nieumarły mag miał skrupuły przed wyciągnięciem torturami wiedzy której nie można się nauczyć. Współczuł w sercu Quaquerowi.
Przeradzając się na drugi bok jego myśli błąkały się wokół rachunku strat. Nie miał za wiele przeciwko zadawaniu śmierci. Sam czynił to często, tak samo jak stosował przemoc. Lecz to wszystko było celowe. Szanował życie swoje i cudze lecz i wojny były naturalnym porządkiem rzeczy. Jednak śmierć mająca nieść tych płochą rozrywkę, do tego przyprawiona cierpieniem – zupełnie pomijając to co nekromanci robili z ciałami – była godna reakcji maga cienia. Z taką to myślą oddał się w objęcia snu, siostry śmierci. Był to sen przerywany i niespokojny.
***

Kuglarzowi śnił się krwawy krąg. Oczyma duszy wiedział go już wiele razy. Zawsze taki sam. Jedno, regularne koło ciemnej krwi wylanej pośród pustyni która zdawała się pustynniej piasku lecz zmielonych czasem kości, ubrań, przedmiotów, budowli. C€l obojętny, nieopisany zapach dla którego ciągle nie mógł znaleźć nazwy.
Srebrna dama korzyła po krwi naga, miała skrzydła, a na ich powierzchni wypisano słowa na które nawet nie ważył się spojrzeć. Oblicze miała jak rzeźba, oczy zamknięte. Mantus klęczał. Trwało to wieczność snu – bo w snach czas jest kolejnym pyłem – nim dźwięczny, stanowczy głos strażniczki dobiegł zewsząd w lodowatym wichrze.
- On musi wiedzieć, że zbliży się koniec, że przybyłeś po niego.
- Czułem to... Ale po co?
- Są prawdy skryte nie tylko przed twymi oczyma ale i przed moimi. Są kłamstwa skryte przed...
- Słyszałem to już zbyt wiele razy.
- Nie używaj Apshana przy tym. Nie jego czas.
***

Chciał jeszcze pytać gdy wybudził się, chciał pytać czemu, jaki był tego cel. Lecz tym razem strażnicza srebrnego ostrza ograniczyła się do podania woli i nic poza tym. Wstał, pusta wściekłość buzowała buzowała mu we krwi. Lecz tylko moment, krótki moment jak narkotyk którego nie używał od lat. Spakował swe posłanie. Słonce zachodziło.
- Dzisiejsza noc będzie dobra. Twoja magia przyda się w łapaniu zwierzyny czy mam nastawiać wnyków?
Awatar użytkownika
Quaquer
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quaquer »

- Szczerze powiedziawszy mogę uśmiercić zwierzę na odległość korzystając z któregoś z żywiołów, lub czystą magią śmierci. - Lich przyglądał się Mantusowi. Zauważył, że podczas snu kuglarz był niespokojny.
- Oczywiście jeśli chcesz możesz pokazać mi jak rozstawiasz pułapki. Nie sądzę jednak, by było to konieczne. Mogę wyczuć każdą żywą istotę ze sporej odległości i osłabić magią na tyle, by utraciła przytomność, jeśli jest słaba. Powiedz mi, czy coś ci się śniło? Ja nie miewam snów od bardzo dawna. Widziałem jak miałeś trudności gdy spałeś.

Quaquer skupił się, by wyczuć zwierzęta żyjące w Dolinie Umarłych. Nie było ich wiele, jednak poczuł że całkiem niedaleko znajdowała się sarna, która odłączyła się od stada. Rozpoznał słabą aurę zwierzęcia.
- Hmm, mam coś. Czy wystarczy do tego rytuału jedna sarenka? - Lich miał nadzieję, że złapią zwierzę i ujrzy w końcu magię Mantusa w działaniu. Nie chciało mu się już dłużej czekać. Cała ta wycieczka po kielich i zwierzynę była jego zdaniem zbyt czasochłonna jak na rzucenie jednego zaklęcia. To dlatego nie przepadał za magią opartą na rytuałach. Wolał zwykłe, dzikie rzucanie zaklęć.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

- To nie był sen – wysilił się na najniebezpieczniejszy w tym momencie bo i wyjątkowo jadowity uśmiech za który mógł zapłacić wysoko. - Czasami miewam wizje. Lecz porozmawiamy o tym potem. Może być sarna, co prawda marne to zwierze to i marna siła rytuału.
Dalsze losy potoczyły się szybko. W krótkim czasie – mieli szczęście – dotarli do rażonej mocą nieumarłego maga sarny. Właściwie nazwać to zwierzę sarną byłoby nieporumienieniem. Była to istota młoda, słaba jakby w okrutnym żarcie pozwolono przeżyć samotnie nie dość że młódce to jeszcze wbrew jej słabości pokonać trudności tych ziem. Spała niespokojnie.
”Ufam, że jesteś wytrzymalsza niżeli wyglądasz.” – przyjrzał się sarence z zastanowieniem. Czy szansa zawsze musiała być tak marna? Bez słowa wziął ją na ręce, poruszyła się niespokojnie, wierzgała przez sen lecz... Wszystko to ucichło. Porwity wiatr zaczął gładzić twarz kuglarza. Szukał on sporego miejsca wśród drzew. Noc królowała w dolinie lecz on chciał miejsca jeszcze ciemniejszego. Trzymał w dłoniach kruche zwycięstwo. Teraz, mając w dłoniach biedne zwierze czuł jak blisko była śmierci. Ona niemal ślizgała się na nieokreślonej granicy życia i śmierci, nigdy nie odskakiwała w stronę trwania lecz i łakomy niebyt jej nie powstrzymał. Czuł pod palcami jak pulsuje delikatnie krew która mokłaby zostać przelana wczorajszej nocy. Jeśli przeznaczenie miało poczucie humoru to dzisiejszy żart musiał się wyjątkowo udać. Skrzywił się niechętnie kontynuując poszukiwania w ciemności. Cień plątał się pod nogami Mantusa jak pijany.
- Chciałbym wiedzieć czy zrozumiałeś wreszcie w jakim celu tutaj jestem. Podobno nieumarli bywają mistrzami zagadek - składam gładko. Zamilkł, przystanął. Teraz wiatr kołysał niezdrowymi gałęziami tutejszych drzew.
- Ile wiesz o srebrze – i mówiąc te słowa na moment zakasał reklamy ukazując lunargentowe nadgarstniki, z początku barwy ciemnego grantu, ciemnej nocy lecz potem coraz bardziej srebrzyste. Ton miał ostrożny, natychmiast potem zakrył rękawy. Miało to na celu dwie rzeczy, przekierowanie uwagi licha z kluczowej zwierzyny na nic nie znaczące przedmioty oraz nakierować na Właście tory rozmowę.
Awatar użytkownika
Quaquer
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quaquer »

- Nie mam pojęcia kim jesteś. Najprawdopodobniej jakimś pogromcą nieumarłych, albo agentem piekieł. Musiałeś mocno się przygotowywać na nasze spotkanie. - Odparł lich jak gdyby od niechcenia. - Może jesteś jasnowidzem, albo przybyszem z innego wymiaru. Nie wyglądasz na demona, ale kto wie. Możesz być także przedstawicielem jakiejś nieznanej mi rasy podszywającej się pod ludzi. - Quaquer nie wiedział, kim tak naprawdę był Mantus.
- Jeśliś jest kuglarzem, nie powiesz mi prawdy. Srebro to metal, mniej wart od złota, jednak posiada pewne ciekawe właściwości, gdyż szkodzi wampirom. Pewnie przydaje się też w rytuałach, ale nie zamierzasz chyba nagle szukać jakiegoś srebrnego kielicha? Ledwo co zdobyliśmy złoty. - Nieumarły spojrzał na sarnę. Była osłabiona i zaledwie krok od śmierci.
- Rozpocznij rytuał, pokaż jak działa twoja magia. Muszę to zobaczyć. - Lich miał już dość czekania i gadania. Oto za chwilę przekona się, czy ma do czynienia z nową formą magii, czy został oszukany. Jeśli okaże się, że to drugie, to z pewnością sam dowie się z kim ma do czynienia, rozkładając ciało, aurę i całe jestestwo Mantusa na czynniki pierwsze.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

- Masz racje lichu, niestety jestem w twej niewoli – z niechęciom Mantus rozwiał wszystkie subtelności swego stanu i jakiejkolwiek wolności działań wobec licha. Lecz jednocześnie skłamał, ciągłe był wolny. Tak oto jawił się niemal magiczny tanieć cieni gdzie prawdy i fałszu nie było. Musiał jednak przyznać, że przymioty rozumu nieumarłego były nieprzeciętne. Nie tylko nie zwątpił w swe myśli lecz również wystosował bardziej trafne porównania – do łowcy nieumarłych – niżeli zwykł się spotykać. Oczywiście nie była to prawda lecz mag nie mógł poznać całości. Jednak Quaquer przynajmniej nie przyrównał Mantusa do iluzjonisty, czarnoksiężnika czy nekromanty, trzech najcienistszych domniemań, z czego dwa czasem prowadziły na stos. Były również obraźliwe w pewien sposób.
- Więc patrz przyjacielu. - Wypowiadając te słowa przystanął na granicy gęstego skupiska drzew które przy dobrej woli można nazwać lasem oraz zbocza doliny. Było ciemno, wilgotno i zimno. Powietrze stało, nie przynosząc więcej smrodu. Tutaj miało się dokonać, położył zwierzę pod nogami. Sarna oddychała płytko, spojrzał na nią jeszcze raz, w dłoni miał monetę, w prawej. Była lekka, stanowczo zbyt lekka. To odmieniało postać rzeczy, nie miał wykorzystać nawet jej w czynieniu magii. Wyjął kielich i udając przygotowania do rytuału uderzał wielokroć nim o metalowe nadgarstniki z uwagą szukając odpowiednich tonów jakby rzeczywiście stroił instrumenty wielkiej magii.
***

Nie było magii cienia bez woli. Sztuka bezlitośnie odkrywała wszystkie słabości, wobec niej wszyscy byli nadzy i marni. Nie można było czegokolwiek żądać lecz proszenie przynosiło większą karę entropicznych prądów pustosząc ciało i umysł. Mantus wiedział o tym. Trzeba było rozumieć ją, mag i sztuka stonowali jedno i dopiero wtedy zaczynał się taniec podczas którego albo magia zostanie nagięta do woli Mantusa lub padnie jak wielu przed nim i wielu za nim. Lecz biorac poprawkę na wolę kuglarza i jego wprawę w sztukach uczynił pierwszy krok naturalnie, stopniowo i swobodnie.
***

Wokół pociemniało. Był to stanowczo za mały przejaw magii aby wyczuć jej zawirowania lecz pewne efekty mogły o tym świadczyć. Wszak człowiek nie odróżnia czerni od czerni, czarnego kształtu na czarnym. Jednak tak było – mrok zgęstniał, stał się ciemniejszy bardziej złowrogi, powoli poczęły się w nim mienić obce kształty proces był stopniowy, Mantus starał się na moment odwrócić uwagę licha. Nalewał z namaszczeniem wody do kielicha do pewnego poziomu i z trudem układał na powierzchni wody monetę, używaną w starej kuglarskiej sztuce – unosiła się na wodzie. Przez chwilę zdawało się, że na niebie pojawiły się obce gwiazdy lecz po chwili wszystko wróciło do normy. Potrzebował jeszcze kilkunastu sekund zanim będzie gotowy.
Awatar użytkownika
Quaquer
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quaquer »

Lich przyglądał się z zaciekawieniem rytuałowi, gdy nagle poczuł, że całkiem nieopodal znajdował się jakiś człowiek. Jego aura była słaba, nie wydawała żadnego dźwięku co znaczyło, że osoba ta nie znała żadnej dziedziny magii, ot taki przeciętniak. Jednak ku zdziwieniu Quaquera poczuł on, że ta sama niemagiczna aura wydziela woń charakterystyczną dla magów. Czyżby kolejny mag, który używa nieznanej nieumarłemu dziedziny, a może po prostu ukrywa swą prawdziwą naturę przychodząc do tak niegościnnego miejsca? Lich nie mógł tego jeszcze dobrze zbadać, gdyż człowiek znajdował się daleko, jednak aura nieco stawała się łatwiej wyczuwalna, co znaczyło że się zbliżał.
- Ktoś tu idzie, ale nie zaprzątaj sobie nim głowy, kontynuuj kuglarzu. - Quaquer był rad, że Mantus w końcu zaczął coś robić, bardzo chciał zobaczyć na czym polega ta nieznana dziedzina.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Gdyby Mantus mógł działać wedle poprzedniego planu, po prostu napuściłby na licha duchy głodu, bardzo niebezpieczna to rzecz dla maga cienia gdyż jakiekolwiek osłabienie skutkowało, że owe istoty rzucały się na przyzywającego. Po to była mu sarna, słabe stworzenie jeszcze bliżej końca niż kuglarz wykupiłoby mu czas na ich odesłanie. Lecz musiała ocaleć, śmieszne bywały sądy srebrnej reguły, życie licha za życie sarny aby pijana sprawiedliwość zasady dostała zadośćuczynienia. Ciemność przestała narastać.
Kiedy spoglądało się w ciemność ona również spoglądała w nas. Tej podstawowej zasady Mantus nauczył się już dawno podczas swej praktyki. Teraz gdy ciemność urosła do jednego poziomu, a granica pomiędzy fizyczną rzeczywistością i krainą przestała istnieć w swej pierwotnej formie, rozpłynęła się zanegowana wolą sztukmistrza. Teraz oddzielenie światów nie tylko zależało ale i było czystą kwintesencją woli Mantusa. Było tak stałe jak on. I czuł ciemność, jej nacisk na swoje jestestwo, obrazy oczyma duszy nienazwane – gdyż zbrodnia bloby nazwać dzikie, roztańczone kształty szaleństwa – a z drugiej strony fizyczność naciskała na niego chcąc odrzucić, bronić się przed upadkiem. Lecz granica jeszcze trwała.
W pierwszym szoku uderzenia kiedy przyjął na swój umysł władze zachwiał się, chwyt między palcami osłabł, kielich upadł na ziemię, woda się wylała. W następnej chwili ciemność zadrżała, wszyci mogli poczuć na ciele jak gładki po skórze, wkrada się, szepce mantrę końca. Dopiero w trzecim momencie Mantus zapanował nad tym, wyprostował się z uśmiechem. Było zimno i nieprzyjemnie. Czuł jak po drugiej stronie gromadzą się duchy i stare moce. Ręce trzymał wzdłuż tułowia. Pamiętał naukę swego mistrza. Prawda ręka – zwiąż. Lewa ręka – rozwiąż. Ty tańcz na ostrzu noża.
- Gotowe – odpowiedział beznamiętnie, w głosie znać było pogłos – jak zresztą we wszystkich dźwiękach w tym momencie. Nie przejmował się nową istotą, nie czuł zbyt dużego jej związku nad przeznaczeniem. Serce Mantusa biło powoli, zawsze się tak działo gdy stawał się granicą. Odchylenie w stronę rzeczywistości – serce pęka, w stronę cienia – staje.
- Ty jesteś lich Quaquer – nie chcial aby dalsze słowa brzmiały jako oskarżenie bo nie z kary, a dla naturalnego biegu rzeczy to czynił – i przyczyniasz się do zatrzymania przeznaczenia. Do cierpienia, wypaczenia i odbierasz najbardziej naturalne prawo światu, jego przemijanie. Więc jestem tutaj aby pomóc ci w ostatnim dziele twego żywota – stwierdził prosto, zrobił przerwę na kilka chwil. Drętwiała mu lewa ręka.
- Mogę pomóc ci zakończyć wszelakie strapienia,m bólu i nudy. Na zawsze, poza ładem piekła, nieba ale i poza błąkaniem się na granicy światów. Po to tutaj jestem, temu mnie spotkałeś i to uczynię. Jestem tylko aby ci pomóc. Lecz prawo każdej istoty brzmi aby odrzucić przeznaczenie i je złamać. W takich wypadkach – uśmiechnął się nieznacznie – również pojawiam się ja.
Ciemność napierała na ciało i duszę wszystkich istot w okolicy tych żywych i nie.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości