Dolina UmarłychNocna batalia, czyli "Jak dałem się w to wplątać ?!"

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Kai, zachęcony poczynaniami towarzyski, również zdjął koszulę i spodnie, aby pozostać w samej bieliźnie. "A może jednak...?" - elfem targały mieszane uczucia: z jednej strony chciał rozluźnić atmosferę, może liczył na coś więcej, z drugiej przecież nie wypada paradować bez ubrania przy damie. Łucznik uznał, iż poczeka na ruch elfki, więc przewiesił swoje łachmany przez tę samą gałąź i odwrócił się. Tam, gdzie się spodziewał, nie zobaczył Katherine. Najpierw uznał to za wygłupy ze strony dziewczyny i począł się rozglądać.
        -Katherine! H-e-e-j! - zielonooki zaczął powoli panikować. Wciąż rozglądał się dookoła, na nieszczęście nic nie dostrzegając. Przypomniała mu się sytuacja w Mealią, która również nagle zniknęła... Z tą różnicą, że wtedy długouszny czuł czystą magię, a tutaj? Nic! Może to ten Głos...?

        Blondyn zauważył na tafli jeziorka bąbelki. "Nie!!!" - krzyknął w myślach i skoczył w tamto miejsce, akurat aby wydobyć z wody zwiotczałe ciało. Tak szybko, na ile pozwalał mu opór wody, wybiegł na brzeg z dziewczyną w rękach, położył ją na piasku i oglądał, co się stało. Czyżby grunt się pod jej nogami osunął i utopiła się ? Nie chciał, aby tak bliska mu osoba nagle odeszła równie szybko, jak się pojawiła. Ciało go ograniczało, niestety nie miał już siły na użycie magii. Tak właściwie, zapewne nic by to nie dało. Kai był zmuszony do bardzo szybkiego myślenia. Po chwili dezorientacji przyszła determinacja.

        Niedoszły pływak pochylił się nad twarzą ukochanej, połączył swoje usta z jej i używając całego powietrza w swych płucach wykonał wdech tego żywiołu w ciało nieprzytomnej kobiety. Powtórzył tę czynność trzykrotnie, po czym położył dłonie pomiędzy jej piersi i, sukcesywnie uciskając, modlił się. Całą kombinację powtórzył kilkukrotnie. Zaczął tracić nadzieję. Sekundy tak szybko upływały, a z każdą z nich szanse na ratunek spadały.
- Proszę, obudź się! Wstawaj! Będzie dobrze! Słyszysz ?! Proszę! OCKNIJ SIĘ!!! - ostatnie słowa Kai wykrzyczał przez łzy. Niecodzienny widok: płaczący elf...

        Katherine kaszlnęła dławiąc się wodą z jeziora. Zielonooki natychmiast podniósł ją do pozycji siedzącej i oparł o własne ciało.
- Spokojnie, spokojnie, nic ci nie jest. - tymi słowami skierowanymi do topielicy bardziej uspokajał siebie, niż ją. Wreszcie. Skąpo ubrana elfka odzyskała przytomność i wykaszlała pozostałości cieczy ze zbiornika z płuc.

"Chyba nic jej nie będzie..."
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Rumieniec, który pojawił się na podłużnej twarzy pokusy został momentalnie zauważony przez Rotohusa, zaś pocałunek... pocałunek był dla niej prawdziwym przeżyciem, jedynym w swoim rodzaju doświadczeniem, dla którego mogłaby poświęcić całą siebie.
Cóż za paradoks. Do tej pory to ja uwodziłam i z powodzeniem zostawałam moje ofiary na pastwę niegodziwego losu. A teraz? Teraz czuję, jak mi łomoce serce z emocji i namiętnych podszeptów natury fizjologicznej, na tę myśl zachichotała prawie niewinnie, z udawaną pruderią i spojrzała nieśmiało na swego towarzysza, dotykając jego brudnych policzków i gładząc je długimi palcami.
        - Słuchaj. Właściwie... - zaczęła, nieco niepewna i zbita z tropu dwuznacznym "Mogę?" Rotohusa. - Tak naprawdę, nic o sobie nie wiemy. Pora to zmienić, jeśli... chcemy się bliżej poznać. - Ponowny uśmiech, tym razem z zaciśniętymi ustami, już bez rumieńca. - Nie zrozum mnie źle. Nie chcę przechodzić od razu do czynów. Chcę jakiejś odskoczni, chcę wiedzieć, że to, co do siebie poczuliśmy znaczy dużo więcej, niż fizyczny pociąg. Gotowy- spytała z iskierką w oku. W tym samym momencie z ziemi wyłoniła się dziwna postać, podobna posturą i karnacją do Aaliyi, z tym, że z ciemnymi włosami, czarnymi jak węgiel. - Rotohusie, oto moja wierna kompanka- Wena. Wena jest pokusą, podobnie jak ja. Chciałabym ci pokazać, gdzie mieszkam i czym się tak naprawdę zajmuję, nim zdecydujemy się na coś poważniejszego. - Po tych słowach, trójka osób stanęła w kole, łapiąc się za ręce. Niedługo później, ich poświadomość zabrała towarzyszy w podróż astralną, której Rotohus nigdy się nie spodziewał.
        Trafili do mrocznej, osobliwej i pełnej grozy krainy, która słońca nie znała. Nie rosła tu żadna roślinność, prócz karłowatych wierzb, najwyraźniej zasmuconych tym, gdzie musiały rosnąć. Czuć było silne opary kręcącego w nozdrzach dymu.
        - W tym miejscu chciałabym ci opowiedzieć moją historię - rzekła Aaliya, spojrzawszy na Wenę. - Możesz się srogo zdziwić tym, co usłyszysz z moich i Weny ust. Ale liczę, że zrozumiesz, iż tak po prostu musiało być - powiedziała, wskazując miejsce, w którym mogą usiąść. Była to spruchniała, niewygodna ława kuchenna, blisko buchającego kotła. - Przepraszam, nie mamy nic innego.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Po wykrztuszeniu z płuc wody pierwsze, co poczuła to wdzięczność i zimno. Wdzięczność względem elfa oczywiście , a zimno, no cóż, siedziała na zimnej ziemi, po wyjściu z zimniej wody i była przemoczona do suchej nitki. Kai również był mokry, ale za to ciepły i Katherine, trzęsąc się jeszcze z zimna i trochę ze strachu, wtuliła się w niego.
- Wiesz, chyba Gersen miał racje co do mnie - powiedziała cichym, zachrypniętym i drżącym głosem, przypominając sobie, jak opowiadała o tym Carmen - utrudniam ci ucieczkę - stwierdziła podłamana. Trudno się było z tym nie zgodzić. W ciągu tych kilku godzin elfka raz straciła kontakt z otoczeniem, raz zemdlała i raz podtopiła. To, że dostał w tedy ostrzem tez było jej winą. Stanął przecież w jej obronie."Lepiej by było, gdybym mu się nie pokazała, ciągle na prze ze mnie kłopoty" przypłynęła ciężka i trudna do zaakceptowania myśl. Elfka nawet nie próbowała jej negować. Kolejne były jeszcze gorsze. "Przynoszę mu pecha", szeptały, "będzie bezpieczniejszy z dala ode mnie "Katherine pod ich naporem stwierdziła wreszcie, że lepiej będzie, gdy się trochę zdystansuje, może w tedy będzie mniej ryzyka, że przy następnym wypadku coś mu się stanie. Było to niezwykle bolesne, jeszcze bardziej niż ból fizyczny zaczął dokuczał jej psychiczny. Wyplątała się z objęć elfa i podeszła do gałęzi, skąd wzięła suknię i włożyła ją.
- Może lepiej będzie, jeśli ruszymy - powiedziała cicho. Jej zachowanie zmieniło się. Nie śmiała się, nie uśmiechała, a z oczu wydzierał smutek i ból. - Nie wiadomo jakie pułapki jeszcze tu są, im szybciej ruszymy tym lepiej. - kontynuowała. Nie brzmiało to zapewne zbyt przekonująco, mówiła zbyt cicho i słabo, bez entuzjazmu. Wilgotne włosy skręciły się w pukle i otaczały jej twarz dzikim tornadem, jeszcze bardziej podkreślając, jaka jest blada. Mimo to, była zdecydowana ruszać w drogę. Im szybciej stąd wyruszą, tym będą bezpieczniejsi. A gdy będą już bezpieczni, z dala od tego przeklętego miejsca, to zapewne... "Nie chcę o tym myśleć, nie teraz" pomyślała, odwracając się od postaci Kaia, by nie zobaczył, jak błyszczą się jej oczy od łez. Gwałtownym gestem starła je z policzków i zagryzając wewnętrzną stronę policzka aż do krwi, skupiła się na opanowaniu płaczu. Udała się jej ta sztuka, po chwili nie było śladów po łzach.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Elf został zbity z tropu. Przed chwilą pływali sobie beztrosko, nagle Katherine nałykała się wody i Kai ją uratował, a teraz ta zachowuje się, jakby nic się nigdy nie stało. Czyżby dziewczyna jednak nie odwzajemniała uczucia blondyna? Zielonooki szybko się ubrał.
- Ależ to nieprawda! Gdyby nie ty nie miałbym sił na dalszą walkę, gdyby nie ty po tamtym ciosie - spojrzał na swój lewy, wciąż obolały bark - zapewne bym zginął! Jeśli nie byłoby ciebie w pobliżu brakłoby mi motywacji do dalszej wędrówki i poddałbym się śmierci z rąk tamtych umarłych! Tylko dzięki tobie żyję, lecz nie chcę żyć bez ciebie! - Kai zebrał w sobie wszystkie uczucia z ostatnich kilku dni i wyraził je w tych słowach, wylewając całą swoją miłość i pokazując jak bardzo zależy mu na niej. Kiedy Katherine się odwróciła, zobaczył w jej prześlicznych oczach ból i smutek, cierpienie i troskę. Wyraźnie powstrzymywała się od płaczu. Nagle łucznik sam przeraził się swych słów, które powiedział jeszcze przed sekundą. Jednak jeszcze bardziej przeraziły go słowa, które wypowiedział mimowolnie i nie mógł ich powstrzymać:
- Kocham cię, więc proszę, nie odtrącaj mej pomocy i troski, a zwłaszcza uczucia.

        Kai podszedł do niebywale zatroskanej rudowłosej. Już nie dbał o to, co czyni, ani o to, co mówi. Bynajmniej gorzej być już nie może... Objął ją i mocno przytulił do siebie.
- Wszystko będzie dobrze, uciekniemy z tego piekła. Uspokój się...
Miał wrażenie, że elfka wcale nie poczuła się lepiej. Dla zielonookiego czas się zatrzymał. Czekał na odpowiedź, a każda sekunda była niczym wieczność. Obawiał się najgorszego: braku odwzajemnienia jego uczucia. Widział w tych błękitnych, migdałowych oczach coś, czego nie potrafił rozszyfrować, jednocześnie pociągało to go, jak i przerażało. Nie wiedział, co ma robić.

        Nim Katherine zdążyła odpowiedzieć, czerwone niebo nagle wróciło do względnej normalności. Słońce zachodziło jednocześnie otulając się pierzyną z kłębiących się chmur. Nie zanosiło się na deszczową pogodę, acz najjaśniejsza gwiazda dzienna sugerowała, iż noc będzie dość chłodna.

"Szkoda, że nie ma Rotohusa, rozpaliłby ognień..."

        Kai zdjął swój płaszcz i narzucił na ramiona Katherine. Wiedział, że robi się zimno, a jego towarzyszka była jeszcze mokra od niedawnej kąpieli w jeziorze. Tak właściwie to zbiornik ten wyglądał na wodopój pobliskich grup zwierzyny, więc nie powinni tu spać. Bynajmniej nie bez wartownika... Kiwnął głową na słowa bliskiej sercu osoby zgadzając się na podjęcie marszu. Wyruszyli na zachód w momencie, gdy nad ziemią ukazał swe oblicze blady jak kości i skóra nieumarłych miesiąc, zaś tarcza słoneczna zasnęła snem głębokim poza kreską widnokręgu.
- Apsik! - kichnął pradawny.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Kręciła powoli głową. Głos w niej szeptem przypomniał jej, że to wszystko jej wina. Popatrzyła na ramię elfa. To prawda, uleczyła je, ale... No właśnie, to ale. Przecież może by nawet nie został trafiony gdyby nie zasłonił elfki.
- Gdyby nie staną w tedy w twojej obronie, nie zostałby ranny. Gdyby cie w tedy nie było, nie musiałby cie ratować, nie miałby ciężaru, dałby sobie radę lepiej. - wyszeptał Głos-W-Głowie. Katherine bolały jego słowa, paliły niemal żywym ogniem w jej duszy. Nienawidziła go, a równocześnie wierzyła, że to co mówi jest prawdą. Zdumiał ją wybuch Kaia, jego nagłe wyznanie. Objęła jego również, ciepło, choć coś ją zabolało w sercu. Nie wiedziała, co powiedzieć, więc po prostu dała mu krótkiego i słodkiego buziaka i uśmiech, w który włożyła wiele pracy, i o którego utrzymanie toczyła walkę w duszy. Niebo straciło swoją czerwoną barwę, a słonce zaszło. Niedługo zrobi się chłodno. Z wdzięcznością wzięła płaszcz elfa, otuliła się nim. Po chwili marszu zrobiło się jej jednak ciepło, a nawet zbyt ciepło. Na policzki wystąpiły jej wypieki. Kiedy tylko kichną, w pierwszym momencie zachichotała, ale śmiech zamarł jej na ustach, bo Głos się odezwał. "Teraz przez to, że dał ci swój płaszcz i wskoczył za tobą do jeziora może być chory." Katherine zdjęła płaszcz i otuliła nimi ramiona elfa.
- Tobie przyda się bardziej - powiedziała, kładąc mu palec na ustach i nie dopuszczając do protestów. Zastanowiła się chwile i wyjęła z czeluści torby kilka listków i manierkę. Pokruszyła liście i wsypała do manierki. Podała ją elfowi.
- Do dna! - zakomenderowała i uśmiechnęła się lekko - Jest gorzkie, ale się nie przeziębisz dzięki nim. - wyjaśniła i poczekała, aż elf wypije. Schowała pojemnik na wodę z powrotem i wzięła za rękę Kaia. Zdziwiła się, czując jaka jest chłodna. A może jej jest rozpalona? Nieważne, ważne, że teraz nie będzie chory.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Wojownik opadł z sił. Po pocałunku nie miał ochoty już na nic. Zamknął oczy i złożył głowę na kolanach Pokusy, wsłuchując się w jej przyspieszony oddech i czując na twarzy delikatny dotyk. Zachichotała. Zaciekawiony tym, podniósł powieki, a po chwili dziewczyna niepewnym głosem poczęła mówić. W duchu upadły przyznał jej rację, bo też każde powiedziane przez nią słowo było prawdą. Co poradzić... Pojawienie się trzeciej postaci lekko zbiło go z tropu. W pierwszym odruchu chciał zerwać się na nogi i osłonić Aaliye, jednak przecenił swoje siły. Gdy tylko się podniósł, natychmiast padł na pobliski pień drzewa. Piekielna wyjaśniła mu kim jest nowo przybyła i co ją tutaj sprowadziło. Obie kobiety złapały go za dłonie i... Przenieśli się? "Co to było?" - Zdziwienie anioła było ogromne. Miejsce, w którym się znaleźli przypominało mu to, z którego tak wiele lat uciekał. Rotohus nie wiedział co o tym myśleć. Wtedy jego towarzyszka ponownie zabrała głos. Nakazała mu usiąść. "Przeklęty węch!" - Wyostrzony zmysł mężczyzny przeżywał prawdziwe męczarnie. Usiadł, po czym rozejrzał się dookoła, by w końcu ostatecznie spojrzeć na postaci przed sobą. Nigdy nie czuł się na tyle... Zdezorientowany? Bezbronny? To chyba najlepsze określenie sytuacji, w której się znalazł. Pierwszy raz jego los nie był zależny tylko od niego. Ufał im. Nie wiedział czy dobrze robi ale nie bał się. Czy będzie tego żałował?
- Słucham. - Rzekł przytakując i uśmiechając się niepewnie.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        - Aaliya, chyba lepiej będzie, jak zabierzemy go w inne miejsce. Nie będzie się dusił, biedaczek - zabrała głos Wena, patrząc z troską na wojownika. Aaliya spojrzała na Wenę i potakującym ruchem głową, wzięły go pod ramię i zaprowadziły w miejsce, gdzie poczuje się lepiej. Nie szli wcale tak długo, jak się wydawało zdezorientowanemu upadłemu- komnata Aaliyi znajdowała się zaledwie dwadzieścia metrów od miejsca, w którym byli poprzednio. Smród smoły i dymu pochodzący z kotła stopniowo słabnął. Wena weszła pierwsza do pokoju, rozsiadając się na zdobionym, pozłacanym fotelu.
        Aaliya zachęciła ruchem ręki upadłego, by zajął miejsce na fotelu na przeciwko Weny, sama natomiast podeszła do okiennicy i poczęła obserwować prace kowali.
        Wena poczęła bacznie obserwować Rotohusa, co sprawiło, że zatracił się w sobie. Zaraz potem uśmiechnęła się do niego i powiedziała, że nie ma się tego bać. Wtem zabrała głos Aaliya:
        - Witam w moim pokoju, Rotohusie. Jak ci się podoba? - Jej czarne oczy rozbłysły w ekstazie, po czym zwróciła się do przyjaciółki, żeby tak się nie rozsiadała, bo jeszcze zarwie jej ulubiony fotel.
        Pokój w ogóle nie przypominał pokoju diablicy. Wyglądał jak zwykły, niczym nie wyróżniający się pokój. Był wielki, lecz nie aż tak- nie przypominał sali balowej, raczej salę gabinetową. Dookoła wisiało pełno obrazów (później miało się okazać, że są własnością matki Aaliyi, która potrafiła pięknie malować i szyć). Pokój był oświetlony ze wszystkich stron, jednak dało się zauważyć ciężkie kotary we wszystkich okiennicach. Rotohus zachwycił się wyglądem komnaty i pomyślał, że trafił do najpiękniejszego miejsca na ziemi. Parę chwil później stało się coś nieoczekiwanego: pokój zmienił wygląd. Przypominał teraz samą pieczarę Czarnego Pana. Kotary automatycznie zasłoniły okiennice. Dziwnym trafem dało się usłyszeć przeróżne przerażające dźwięki- krakanie, szumienie, syczenie czy niespodziewany, donośny rechot.
        - Niespodzianka - zasyczała Aaliya wbijając paznokcie w obolałe ramię Rotohusa. - Ten pokój jest zaczarowany...
        - Aaliya, dość wygłupów! - przyuczyła Wena. - Nie widzisz, jaki jest zmęczony? Nie popisuj się i daj mu zasnąć - powiedziała i szybkim, posuwistym ruchem obie zniknęły nagle za drzwiami pokoju, przedostając się na korytarz, z którego przyszli.
         - Dobranoc - odparła jeszcze Aaliya posyłając Rotohusowi pożądliwe spojrzenie przyczajonego tygrysa.
Ostatnio edytowane przez Aaliya 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Spojrzał na Katherinę nieubłaganym wzrokiem, gdy ta oddawała mu płaszcz. Jednak mimo to nie protestował - faktycznie zrobiło mu się dosyć chłodno... Żeby nie było i jej zimno objął ją mocno i przytulił do siebie. Może przynajmniej tak jej pomoże... Słońce zdążyło już zajść rozpościerając tuż nad horyzontem niesamowitą łunę koloru purpury. Już nie przejmował się Rotohusem i Aaliyą, oni są silniejsi w pojedynkę niż elfy razem wzięte. Noc była bardzo nieprzyjemna, a uczucie niskiej temperatury wzmagała bagienna okolica i powietrze przesycone wilgocią i zgnilizną. Na szczęście powoli opuszczali Dolinę Umarłych, co sprawiało, iż łucznik przestawał być nader czujny. I ta pewność go zgubiła...

        Niedaleko miejsca, gdzie Dolina graniczyła z Mglistymi Bagnami stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewał.

"Ostatnia próba..." odbiło się echem zielonookiemu w głowie.

Grom z jasnego nieba uderzył dosłownie kilka stóp od pary. Od huku i fali uderzeniowej oboje zostali odrzuceni. W locie Kai zakrył ponownie własnym ciałem Katherinę tak, iż trzymał ją przed sobą. Uderzyli z ogromnym impetem w grunt, Kai zbroczył w głębokim błocie plecami i, trzymając towarzyszkę, nie pozwolił jej zrobić sobie krzywdę - wylądowała na jego klatce piersiowej. Hałas, który powstał podczas pioruna, ogłuszył elfów. Czułe uszy obojga niemiłosiernie kuły i bolały. Blondyn pomógł szybko złotowłosej i sam się wygramolił z zimnego i nieprzyjemnego miejsca, w którym leżał.
- Nic ci nie jest? - zapytał z powagą i zamartwieniem w spojrzeniu. Prawdopodobnie tego nie usłyszała, wciąż oszołomiona. Ba! Nawet Kai nie słyszał własnych słów! Miał już dość wydarzeń z ostatnich kilkudziesięciu godzin. Razem z Katherine wyruszył w stronę Opuszczonego Królestwa. Kai zagwizdał, a dźwięk ten rozszedł się głośno po całej okolicy, aby po chwili zakochani mogli usłyszeć tętent kopyt. Kier przybywa! Koń zatrzymał się kilka łokci od elfa i wymienił z nim porozumiewawcze spojrzenie.
- Mówiłem, żebyś na siebie uważał... Wskakuj, pojedziemy gdzieś, odpoczniesz ze... swoją przyjaciółką? - zdziwiony zwierzak spojrzał na dziewczynę. Kai rozumiał mowę grzywacza, gdyż potrafił porozumiewać się ze zwierzętami już od urodzenia. Nie wiedział, czy właścicielka migdałowych oczu również ma taką zdolność.
- Dziękuję ci, przyjacielu. W drogę! - przekazał w myślał Kierowi. Pomógł długousznej wskoczyć na siodło, a następnie sam usiadł za nią, objął ją i ponownie pocałował.
-Zaraz będziemy bezpieczni...


Ciąg dalszy: Kai i Kier
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Częściowo ucieszył się, że Wena zwróciła uwagę na jego cierpienie. Nie wiedział jednak czy nie wolałby zostać na swoim miejscu, to jest, po środku niczego. Jałowej, czarnej, płonącej żywym ogniem pustyni. Czuł się lepiej gdy miał za sobą otwartą przestrzeń, mimo że jej czystość mogła być tylko złudzeniem, a wszędzie prawdopodobnie czaiły się piekielne ogary. Siły powoli poczynały wypełniać jego zmaltretowane ciało lecz nie miał jeszcze ochoty na kolejną batalię. Posłusznie więc dał się zaprowadzić do komnaty, która jak się okazało była pokojem Aaliyi.

Wojownik rozejrzał się po jego wnętrzu. "Ciekawe miejsce..." - Pomyślał z nutą niepewności, wyczuwając emanującą ze ścian, sali magię. Jego wzrok przykuły obrazy, którym przyglądał się dłuższy czas. "Gdyby to było prawdziwe... Byłoby najpiękniejszym miejscem jakie widziałem... Ale w to akurat nie wierzę." - Umysł podpowiadał mu, że nie powinien się tutaj znajdować. Ale... Kto by go słuchał w takim momencie? Zachęcony gestem dziewczyny usiadł na wskazanym fotelu, naprzeciw Weny. Pokusa wpatrywała się w niego intensywnie. Nie było to zwykłe spojrzenie. Coś w nim nie pasowało upadłemu, ale nie musiał reagować. Jego żelazna wola sama oprała się zaklęciu lub mocy, której być może był poddawany. "A może to złudzenie?" - Kolejne pytanie bez odpowiedzi. Kobieta z dziwnym wyrazem twarzy, w którym Rotohusowi zdawało się że wypatrzył zdumienie i szacunek, uspokoiła go zwyczajowym "Nie ma się czego bać". "Jasne... Sam... Nie wiadomo gdzie... Z hordą piekielnych za drzwiami... Przyzwyczaiłem się. - Anioł na wspomnienie starych czasów poczuł chroniczne zmęczenie. Aaliya zapytała, jakie wrażenia wizualne wywołał u niego wystrój komnaty. Długo nie myśląc, piekielny odparł:
- Prawdopodobnie jest piękna. - Szczególny nacisk wywierając na pierwsze słowo.

W pewnym momencie, w strukturze pomieszczenia coś zaczęło się zmieniać. Wyglądało to na czarną magię, ale czym było naprawdę? Jeszcze nie wiedział. Po chwili gabinet prawie całkowicie zmienił swój wystrój, a w dodatku ciężkie okienne zasłony, zakryły i tak niewielki strumień światła docierający z zewnątrz. "No jasne..." - Ukłucie w ramieniu i drapieżny, przypominający syk, głos Pokusy upewniły go w jego przekonaniach. Czarnooki był prawie pewien, że to w czym tkwi to pułapka lub... Próba? Jego bystry umysł szybko kojarzył fakty i w ciągu sekundy nakreślił kilkanaście mniej i bardziej możliwych scenariuszy. Wniosek był jeden. Wena zdawała się być mu bardziej życzliwą, przy czym Aaliya stała się z cichej i nieśmiałej, co najmniej dziwną postacią. Gdy jego uszu doszły słowa mówiące o zmęczeniu i śnie, uśmiechnął się zarówno w duchu jak i w najoczywistszym tego słowa znaczeniu. Nie był to jednakże gest szczery. Czuć było od niego przytłaczającą wręcz ilość ironii, połączonej nierozerwalnie, niczym stop metali ze złośliwością i zaintrygowaniem. Mógł wstać i ruszyć za kobietami w stronę drzwi. Nie musiał wcale siedzieć w oczekiwaniu aż zamkną się one, a ostatnim co usłyszy będzie głuche "Dobranoc". Jednakże zaciekawiony, nie zmienił swojej pozycji i niczym skalna figura zamarł w oczekiwaniu na to co ma nadejść. Wszystko wokół wypełniła cisza, a jedynym co ją mąciło była wojna myśli, która kolejnymi wystrzałami i cięciami raniła umysł wojownika, wciąż wytykając mu jego bezsilność i pozostałe słabości. Upadły nie miał nic do stracenia. W jego życiu nie było miejsca na szczęście, tylko ból i cierpienie wciąż smagały go biczem nienawiści tworząc nad nim niewidzialną skorupę chroniącą jego psychikę. Teraz jednak pojawia się na niej coraz więcej rys... "Będzie ciekawie..." - Z uśmiechem przywołał najczęściej towarzyszącą mu podczas tej przygody myśl. Ostatnią rzeczą, którą w tej chwili uczyni będzie sen...


Ciąg dalszy: Szklane Pustkowie
Ostatnio edytowane przez Rotohus 11 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Podczas gdy Aaliya krzątała się po kuchni, Wena poszła zabawiać gości w karczmie. Panowała tam wesoła i niczym nie skrępowana atmosfera. Większość ludzi było pijanych, dlatego należało uważać na co silniejszych mężczyzn, by nie przyszły im do głowy igraszki. Wena z uśmiechem obsługiwała gości, podając im jadła i zabawiając frywolną rozmową. Śpiewano biesiadne piosnki, ucztowano i wymieniano się poglądami na temat polityki. Niektórzy spokojnie zajmowali się strawą, inni woleli zaczepiać dziewki. Aaliya z uśmiechem na ustach przypominała sobie minę Rotohusa. Była pewna, że wpadła mu w oko, nie wiedziała tylko, jak się przekonać co do uczuć wojownika. Szykowała dla niego coś specjalnego- posiłek. Była pewna, że Rotohus umiera z głodu. Jej matka za życia powiadała, że jeśli chce się zdobyć mężczyznę, należy być dobrą gospodynią. Przyrządziła smakowitą pieczeń, przyprawiła ją niezbyt ostrymi przyprawami i posypała ziołami. Dwie godziny po tym, jak upadły anioł został sam w jej pokoju nieśmiało zapukała do drzwi własnego pokoju, nie chcąc go przerazić.
        - Rotohusie? To ja, Aaliya. Pomyślałam, że jesteś głodny - zaczęła swym melodyjnym głosem, który nie był do niej podobny. Walczyły w niej dwie osobowości. Jedna- bardziej ludzka, uczuciowa, druga zaś- demoniczna, knąbrna i nieokrzesana. Wiedziała, że nie przekona Rotohusa do siebie natarczywością czy zbytnią pewnością siebie. Gdy tak czekała na reakcję Rotohusa, zapukała raz jeszcze dla pewności, czy usłyszał. Coś jej jednak podpowiadało, że wybrała sobie niewłaściwy moment na schadzkę. Postanowiła, że przeniesie się w inne miejsce, jeśli nie doczeka odpowiedzi upadłego anioła. Obawiała się, że wojownika może już nie być za drzwiami...
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Drzwi otworzyły się gwałtownie. Aaliya ujrzała w nich wysoką, szczupłą postać. To na pewno nie był Rotohus. Musiał zwiać, cóż by innego? Peleryna nieznajomego zaszeleściła lekko, gdy postąpił kroków w jej stronę. Uśmiechnęła się lekko, próbując opanować narastające w niej przerażenie. Postać ta budziła w niej bowiem paniczny strach, którego Pokusa nijak nie mogła się pozbyć.
Ujrzała lecącą w jej stronę błękitną kulę magii, która uderzyła ją w pierś. Nie zdążyła nawet uczynić niczego, cofnąć się, ukryć, stać na chwilę niewidzialną, gdyż wskutek magii straciła przytomność i osunęła się na ziemię.
Mężczyzna przykucnął nad nią, po czym wziął ostrożnie na ręce i wyniósł z karczmy, nie ściągając na siebie niczyjej uwagi. Zabrał dziewczynę na podmuchu wiatru het, het daleko, by pozostawić ją w jakiś zapomnianych ruinach zamku i odejść, zostawiając po sobie jedynie mgliste wspomnienie i bursztynowy wisiorek w zaciśniętej dłoni Pokusy.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości