Dolina UmarłychNocna batalia, czyli "Jak dałem się w to wplątać ?!"

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        - Kogo me mściwe oczy widzą... Ach! Ellcohhhhha - zasyczała w ucho wiedźmy. -Mój błąd, mogłam się spodziewać, że mnie dostrzeżesz. Coś nie jestem dobra w kamuflowaniu się, ty zaś w kwestii tropienia mnie jesteś nieoceniona. Ellcohhha...- Ponowny syk, który zdawał się nie mieć końca. - Naucz mnie stać się niewidzialną, tylko czekam na twoje pouczenia... Ja, widać nie jestem w tym dobra.
        Aaliya pomyślała, że weźmie wiedźmę na przeczekanie. Mimo że czarownica bardzo ją rozwścieczyła, bardziej zła była na siebie, że nie udało jej się rozpuścić do końca z powietrzem.
        Gdy usłyszała krakanie Helgi, wydała z siebie przenikliwy, ostry jak brzytwa rechot. Była ciekawa, jak zareagują na to elfy, którzy zajęli się już sobą.
        - No to, Ellcohhha... Wykaż się teraz. Gdy słońce wzejdzie, twoja skóra pokryje się zmarszczkami, z pewnością to się nie spodoba tej trójce. Znikaj, odrażająca bestio, znikaj!
        Myślała, że po tych słowach wiedźma da za wygraną. Za nic w świecie nie zamierzała się tłumaczyć Ellcorze. Chciała mieć nad nią przewagę, chciała, by jej ustąpiła. Ponownie usiłowała stać się niewidzialną i chyba jej się to w końcu udało, nie ujrzała swojej dłoni, którą skierowała ku oczom. Była zadowolona, że trójka osób nie odkryła jej kryjówki. Całe szczęście!, uśmiechnęła się złowrogo i patrzyła na szybującego kruka zwiastującego kłopoty dla wiedźmy. Była tylko ciekawa, jak to się stało, że będąc uroczą szatynką, Ellcora i tak ją rozpoznała. Miała nadzieję, że elfom przypadnie do gustu jej ziemskie wcielenie. Wyprostowała się, rozsiadując wygodnie na wilgotnym kamieniu.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Nagle niebo zmieniło barwę na bardzo głęboką czerwień. Słońce zaszło chmurami, a świat pogrążył się w ciemności większej, niż w czasie ostatniej nocy. Na kresce horyzontu można było wyraźnie dostrzec znajomą sylwetkę postaci, która poprzedniego wieczoru usilnie próbowała zrównać towarzyszy z ziemią. Przez przestrzeń przebiegł mrożący krew w żyłach, skrzeczący śmiech, a ziemia zaczęła drżeć. I jak za wczorajszego wieczora podłoże rozpoczęło rozpaczliwą walkę z drganiami poprzez tworzenie pęknięć, z których znów wydobywał się gaz.

"Tylko nie teraz, tylko nie teraz!"

- Uciekamy! Bierz ją na ręce! - krzyknął Kai w stronę Rotohusa i wskazał na rudowłosą, która wciąż stała niczym zaklęta. Elf nie zwracał już uwagi na osoby, które znajdują się wśród kępy suchych krzewów, niech ratują się na własną rękę. Jedyna droga ucieczki prowadziła przez ogromną szczelinę, nad którą jeszcze niedawno rozegrała się tak niewiarygodna bitwa pomiędzy bohaterami, a hordami nieumarłych.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Wojownik otrząsnął się z chwilowego otępienia. Rzucił szybkie spojrzenie na Kaia łapiąc, jednocześnie dziewczynę.
- Biegnij i skacz! - Krzyknął Rotohus do osłoniętego już gęstą zasłoną oparów elfa. W czasie krótszym niż mrugnięcie na jego plecach pojawiły się ogromne skrzydła, którymi wykonał już pierwsze machnięcia.
- Łap się! - Rzucił do przyjaciela, wyciągając ku niemu wolną rękę. Wtedy właśnie postawili swoje ostatnie kroki. Potężnym skokiem upadły odbił się od skalnej krawędzi łapiąc w ostatniej chwili opadającego już Kaia. Te kilkadziesiąt uderzeń skrzydłami, z dodatkowym obciążeniem, mimo siły anioła były dla niego ogromną trudnością. Mimo wszystko doleciał do przeciwległego brzegu przepaści.
Puszczając elfa położył mu na ręce nieprzytomną kobietę mówiąc:
- Sprawdź co się z nią dzieje, muszę jeszcze coś sprawdzić. - Po tych słowach wzbił się ponownie w niebo kierując się w miejsce, z którego wcześniej usłyszał wrzaski. "Może mi się tylko zdawało? Myśl, że niewinni mogą przeze mnie zginąć... Nie da mi spokoju.". Podczas tych rozważań zbliżył się do porośniętego drobnymi drzewami wzniesienia i uważnie przyglądał się ich otoczeniu.
Awatar użytkownika
Ellcora
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Zielarz , Szaman , Żebrak
Kontakt:

Post autor: Ellcora »

        Ellcora uniosła głowę wysoko i spojrzała na pokusę, biorąc się pod boki. Milczała. Nie potrafiła zdobyć się na odpowiedź. Nawet nie sądziła, że nienawiść, którą odczuwała w stosunku do tej istoty, będzie tak silna. Najchętniej splunęłaby jej w twarz, ale wiedziała, że tym gestem udowodni, iż jest warta tyle samo, co Aaliya.
        - Cuchniesz tak bardzo, że nie mogłam cię nie dostrzec. Chwalisz się dokonaniami u Czarnego Pana, zbierając zasługi, jakie to przykre. Takie kreaury nie powinny nawet pełzać po tej ziemi, niczym jaszczurki...
        Nie zdążyła dokończyć. Ziemia zaczęła się trząść. Krwisto czerwone niebo przeraziło ją. Nie myślała, by ratować Aaliyę. Kiedyś Ellcora musiała radzić sobie całkiem sama. Nie czuła się odpowiedzialna za diablicę, przez którą naraziła życie i zdrowie. Do tej pory nie mogła przez nią zdobyć się na nieco potężniejsze rutuały. Drażniło ją, że nie potrafiła przywołać ducha tak złego, że zmiótłby pokusę w okamgnieniu z powierzchni ziemi.
        Wykorzystując zdolność teleportacji, usunęła się z groźnego terytorium i skierowała do swojej chaty. Kątem oka dostrzegla ciemną latającą postać zbliżającą się do miejsca, w którym obie przebywały.
        - To jeszcze nie koniec, Aaliyo. Jeszcze się spotkamy- rzuciła na odchodne, znikając.

Ciąg dalszy: Ellcora.
Ostatnio edytowane przez Ellcora 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Po słowach wypowiedzianych przez Ellcorę, Aaliya wściekła sie nie na żarty. Gdyby nie nagłe trzęsienie ziemi (zapewne spowodowane jej donośnym śmiechem), kobiety gryzłyby się zapamiętale tak długo, aż ich gardła zmieniłyby się w wysuszone pustynie.
Pokusa poczuła zagrożenie. Nie miała, gdzie się podziać. Tej to dobrze- zniknęła i zadowolona. Niech ją piekło pochłonie, pomyślała zdesperowana.
        W tym samym momencie spojrzała na latającego Rotohusa. Poczuła się tak, jakby kamień z gruchotem stoczył się z jej serca.
        - Ej! Ty w górze! Tutaj jestem! - zawołała tak głośno, że padła ogłuszona własnym dźwiękiem.
Aaliya nie była nierozsądna. Zrobiła się widzialna, mimo że jej, jeszcze do niedawna, gładkie i proste brązowe włosy zmieniły się w coś okropnego.
        Z nadzieją wypatrywała szybującą istotę swymi orzechowymi oczyma, które zalały się od łez.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Ziemia pękała już teraz na całej swojej długości, a towarzyszące temu trzaski zagłuszały wszystkie inne dźwięki i były zapewne słyszane bardzo daleko... Gęsta zielona mgła zasnuła całą ziemię tak, że widoczne pozostały jedynie najwyższe drzewa i fragmenty pofałdowanych skał. Upadły nie potrafił dojrzeć żadnej istoty. "Chyba tylko mi się wydawało." - pomyślał po czym postanowił wrócić. Gdy już zaczął się oddalać od owego miejsca, wśród bezustannych jęków łamanej ziemi usłyszał czyjeś wołanie.
- A jednak! - Rzekł do siebie, w duchu ciesząc się, że nie zostawił tej istoty na pastwę losu. Skierował się w stronę, krzyków które jako, że wydały mu się pełne rozpaczy, przyspieszyły jego lot i już po chwili kilka metrów pod nim ujrzał kolejną nieznajomą. Uznał, że nie jest ona zbyt niebezpieczna, w końcu to od niego zależy czy i jak wydostanie się z tego piekła. Po chwili wylądował niecały metr przed nią i nie zwracając uwagi na jej co najmniej dziwną fryzurę wyciągnął dłoń w jej stronę i spróbował przekrzyczeć wszechobecny hałas. Tonem stanowczym lecz łagodnym rzucił:
- Nie ma czasu! Chodź, później będzie czas na grzeczności. - Mimo kryzysu i wciąż zagęszczającej się mgły uśmiechnął się zachęcająco do kobiety i pośpieszył ją gestem dłoni.

Wśród oparów dało się słyszeć pierwsze jęki... "Nieumarli... Pośpiesz się dziewczyno!" - Błagał ją w myśli o szybką reakcję.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Upadły anioł poleciał w stronę zielonej mgły. Ziemia wydawała odgłosy niczym obudzony wulkan. Zewsząd słychać było coraz głośniejsze jęki i krzyki nieumarłych. Robiło się na prawdę niebezpiecznie, zwłaszcza, iż poza walką teraz Kai i Rotohus będą musieli bronić elfki, która - nadal niczym zaczarowana - straciła kontakt z otaczającym ją światem. Zielonooki, wraz z rudowłosą, stali przy samej krawędzi otchłani.
        Nagle coś złapało łucznika na kostkę i pociągnęło w dół przepaści. Długo-uszny stracił równowagę i byłby wpadł w ciemność żlebu, gdyby nie złapał się krawędzi. Za nogę trzymał go biały niczym śnieg szkielet. Wyszczerzył swe zęby i zaczął się wspinać po elfie z niesamowitą prędkością, jednocześnie wbijając kości w ciało Kaia i mocno go raniąc. Jednak łucznik nie pozostał mu dłużny i, poświęcając również własne ciało, rozbujał się i uderzył z całym impetem o skalną ścianę, na wskutek czego nieumarły spadł na dół. I gdy Kai spojrzał w stronę dna, ujrzał jak wiele innych nieumarłych również wspina się po ścianach żlebu. Sytuacja nie wyglądała różowo. Elf, mimo kilku rozcięć skóry i miejsc po wbitych kończynach szkieleta, szybko podciągnął się i złapał dziewczynę w pasie, podniósł ją jak niemowlę i zaczął biec w kierunku przeciwległym niż otchłań.

"Rotohus nas znajdzie..." - pocieszał się elf.

        Zewsząd wyłaniali się coraz to nowi nieumarli. Było ich znacznie więcej, niż poprzedniego wieczora, a bynajmniej takie wrażenie miał blondyn. Ponieważ nie mógł walczyć i jednocześnie bronić dziewczyny, salwował się ucieczką w stronę, gdzie było jakby mniej przeciwników. Jednak dość szybko napotkał skalną ścianę i zauważył, że jest przyparty do muru. Postawił elfkę na ziemi i zasłonił ją własnym ciałem, po czym zdjął Kastrala. Łuk jarzył się błękitem, co było spowodowane uczuciami jego właściciela. Kaia targało jednocześnie wiele uczuć: strach przed śmiercią swoją oraz osoby stojącej za nim, żądza walki do ostatniej kropli krwi, niczym nie spowodowana, bezwarunkowa wściekłość oraz... ukojenie. Nagle elf poczuł, jak spokój ogarnia jego duszę, a umysł zaczyna znacznie szybciej i bardziej racjonalnie myśleć. Nie było ani odwrotu, ani ratunku. Samemu dałby radę się wspiąć na klif, ale z towarzyszką nie miał na to najmniejszych szans, a przecież jej tu nie zostawi na śmierć. Chwycił swój łuk i napiął na raz aż dziesięć strzał. Gdy cięciwa, przed chwilą naciągnięta do granic możliwości, stanęła, dziewięciu nieumarłych upadało na grunt. Kolejne wydarzenia działy się zbyt szybko. Kolejne strzały przecinające powietrze, kolejne rany, które otrzymał Kai, wciąż narastająca ilość przeciwników. Kastral nie był już łukiem, a jednoręcznym ostrzem, które cięło wzdłuż i w szerz wszystko, co stanęło na jego drodze. Jednak to zielonooki przegrywał... Sytuacja była beznadziejna, a elf tracił sporo krwi z już wielu ran.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Nic nie potrafiłoby wyrazić strachu, który zawładnął pokusą. Czuła się tak, jakby za chwilę miała zginąć. Nie wiedziała, dokąd się podziać i jak się bronić przed niebezpiecznym, bezwzględnym żywiołem. Gdy Rotohus zbliżył się do diablicy, próżno było oczekiwać innej reakcji, niż wdzięczność i radość zalewającą serce pokusy tak bardzo, że nie była w stanie odpowiedzieć upadłemu. Z wyraźną rozpaczą, ostatkiem sił podała mu rękę i pozwoliła mu działać. Zaufała mu natychmiast, przecież nie miała innego wyboru. Była zła do szpiku kości- to fakt, tak został ukształtowany jej charakter w skutek obcowania z Czarnym Panem. A może tylko tak jej się zdawało? Może tylko to sobie wmawiała? Gdy tak stała w oczekiwaniu na rychłe unicestwienie, zdała sobie sprawę z kruchości życia, nawet jeśli dotyczy istoty tak niegodziwej, jak ona, która właściwie żyje ciągłym kamuflowaniem się. Czyż byt ograniczony do przywdziewania masek nie jest posępny i żałosny?
        Tego rodzaju filozofie przyszły na myśl Aaliyi. Nie zastanawiała się, kim jest napotkana istota- nie było na to faktycznie czasu. Poza tym, spotkanie stworzenia gorszego od niej graniczy z cudem.
        Trzymając się mocno ramion swojego wybawcy, pozwoliła płynąć łzom.
Ostatnio edytowane przez Aaliya 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

- Zawsze gonią mnie po miejscach takich, jak to. Cholera, czy choć raz nie mógłbym odzyskiwać skarbów z królewskich winnic? Czy tak trudno byłoby dostarczyć ważny list do komnat księżniczki? - Gersen mruczał pod nosem, pokonując bagniste tereny Doliny Umarłych. Dodatkowym problemem było to, że nie mógł skorzystać z żadnego wierzchowca.
- Grząskie tereny. W rzyć mnie pocałujcie z takim zadaniem! - Przekleństwa miały mu choć trochę złagodzić trudy podróży. Na szczęście, oprócz niewyszukanego słownictwa, miał też innego przyjaciela z dawnych lat- dzban w wiklinowym koszu. Jak zwykle wypełniony przepysznym trunkiem z własnej receptury Gersena. Palił gardło tak mocno, że natychmiast zapominało się o przemokniętym płaszczu! Tak też, z lekkim szumem w uszach i przyjemnym uczuciem wewnętrznego ciepła, przemierzał te wrogo nastawione krainy. Do czasu. Ziemia dookoła zatrzęsła się. Przy pierwszym wstrząsie, Arhe założył, iż nieco przesadził z samogonem, co doprowadziło go do wniosku, iż starość wreszcie go dopadła. Te przerażające myśli wybił mu z głowy drugi wstrząs, któremu akompaniował błysk Sjodrena. Miecz, choć pochodzenia co najmniej podejrzanego, potrafił być przydatny. Fioletowe światło żarzące się na klindze miecza oznaczało występowanie złej magii. Będąc w "Dolinie Umarłych", nie potrzeba było wielkiego geniuszu, by stwierdzić, iż za moment napotka hordę nieumarłych stworów z najgorszych koszmarów każdego dziecka. Tak też założył Gersen. Ostrożnie i z pełnym szacunkiem wsunął dzban do torby podróżnej. Z niej wyjął też obdarty kawał starej szmaty i ściągając miecz z pleców, owinął nią ametyst wkuty w Sjodrena,. Nawet, jeżeli on wie, że żywe trupy są tutaj, nie ma absolutnie żadnego powodu, by im dawać podobną wiedzę o nim samym. Przeciągnął ręką po chłodnym ostrzu swego miecza, jak gdyby dodając mu otuchy przed walką. Wszechobecna mgła skutecznie ograniczała zasięg jego wzroku, tak, że poczuł się jak gdyby wylądował w zupełnie innym wymiarze, gdzie prócz błota i zgnilizny nie widać było zupełnie nic. Każdy krok wymagał ostrożności i dokładnego przemyślenia. Jego nogi sunęły przez podmokłe tereny bardzo powoli.
- Parszywe truposze! - wyrzucił z siebie kolejne przekleństwo, zupełnie negując sens swego ostrożnego postępowania. Doskonale wiedział, jak głupie to było, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że żaden zgnilec nie będzie ograniczał jego wolności słowa. Kiedyś wiedział, iż istnieje nazwa na tę filozofię, lecz za nic nie mógł sobie jej przypomnieć wśród smrodu bagien. Te jakże głębokie przemyślenia miał czelność przerwać mu jeden z truposzy, chwytając stopę Gersena swymi szponami. Ostrze- podarunek od bardzo charakterystycznego, północnego plemienia, przebiło czaszkę szkieletu, krusząc ją w drobny mak. Paradoksalnie, truposz mógł uratować życie tego byłego już pirata, gdyż ten rozglądając się teraz, pod swoimi stopami zaobserwował urwisko skalne. Lewą ręką wydobył z torby dzban i pociągnął solidny łyk. Ręka niemalże automatycznie schowała cenny artefakt z powrotem do torby. Wytężając wzrok w dół przepaści, spodziewał się ujrzeć całe hordy nieumarłych, budzących się do życia. Zamiast tego, spostrzegł coś znacznie bardziej... cóż, żywego. Człowiek, a przynajmniej istota człekokształtna, szyjąca do nieumarłych z- jak to wyglądało- błyszczącego łuku. Niezbyt to mądre, jak zauważył Arhe, ale każda istota rozumna, w dodatku walcząca z tymi, których nawet zaświaty nie zechcą, znacznie zwiększy jego szanse na przeżycie. Mężczyzna ściągnął łańcuch, którym był obwiązany i zsunął go niżej, na skalną półkę. Była to rzecz najbliższa liny, jaką miał, a przynajmniej znacznie bardziej wytrzymała. Zagwizdał, zwracając na siebie zapewne uwagę niejednego obrzydlistwa, ale też- jak miał nadzieję- istoty na dole.
- Łańcuch, już! - Krzyknął zwięźle, mając nadzieje, iż informacja ta będzie wystarczającą i osoba poniżej właściwie wywnioskuje cóż takiego pan Gersen mógł mieć na myśli. Nadzieję miał także na to, iż zrobi to jak najszybciej, gdyż stanie tyłem do zupełnie zasłoniętego mgłą terenu, w dodatku z rękoma zajętymi trzymaniem łańcucha, nie czuł się bynajmniej komfortowo.
Ostatnio edytowane przez Gersen 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Gdy tylko chwycił dziewczynę natychmiast wzbił się w powietrze i skierował się w miejsce gdzie zostawił elfa. "Ciekawe kim ona jest..." - Pomyślał zerkając nieco na jej załzawioną ale też piękną twarz. Jej ciało emanowało dużą ilością ciepła co jeszcze bardziej zastanowiło ściskającego ją upadłego. "Te włosy... Co to jest?" - Zastanowił się przez chwilę ale zaraz później do jego uszu dobiegły świsty strzał i charakterystyczny dźwięk spuszczanej cięciwy łuku. Od razu przyspieszył by już po chwili zrozumieć co się stało. Miejsce, w którym ich zostawił było puste lecz ślady i odgłosy sprowadziły wojownika w odpowiedni obszar. Tuż pod skalną ścianą znajdował się jego przyjaciel, a wraz z nim nieznajoma. Zdziwiła go natomiast obecność kolejnej osoby. Istota stojąca na szczycie skalnej półki prawdopodobnie próbowała wciągnąć Kaia z pułapki. Z całej siły machając skrzydłami zbliżył się do tej postaci i delikatnie postawił przy niej trzymaną kobietę. Zaraz potem zleciał na dół i zasłaniając przyjaciela rzucił mu krótkie:
- Bierz ją i uciekaj! - Po czym chwycił swą halabardę i zaczął z wściekłością ciąć najbliższych przeciwników. Do odgłosów pękającej ziemi dołączył teraz drugi dźwięk, który mimo zagłuszającego hałasu był wyraźnie słyszalny. Trzaski łamanych kości i nieumarli padający pod stopami wojownika niczym ścięte drzewa, tworzyły coraz wyższą, kościaną barykadę zasłaniając częściowo przed ciosami. "Nie odwrócę się ale mam nadzieję, że już ich tam nie ma... Długo już nie wytrzymam." - Przemknęło mu przez myśl i właśnie w tym momencie otrzymał cięcie w lewe skrzydło.
- AAAARR! - Jego krzyk rozdarł powietrze, a zaciśnięta pięść zderzyła się z czaszką napastnika, która pod siłą uderzenia rozprysnęła się na setki odłamków.
Ostatnio edytowane przez Rotohus 12 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Kai opadał z sił wciąż odpędzając się od watahy nieumarłych, którzy atakowali go zewsząd. Jego rany obficie krwawiły i nie mógł utrzymać wrogów na odpowiedni dystans. Rudowłosa stała nadal za nim i nie reagowała na żadne bodźce z otoczenia. Szala zwycięstwa przechylała się na stronę trupów. Nagle Kai usłyszał gwizd. Część najbliżej strojących potworów odwróciła gnijące twarze w stronę szczytu skalnej ściany. Elf, nie wahając się, wykorzystał w pełni tę sytuację - z jeszcze większą siłą (co wymagało od niego nie małego poświęcenia) począł wymachiwać ostrzem we wszystkich kierunkach, dając sobie około 10 stóp przestrzeni. Jego pleców coś dotknęło. Elf gwałtownie się odwrócił i ujrzał łańcuch. Jej drugi koniec znikał za klifem u góry.
"Wszędzie jest lepiej niż tu" pomyślał.
        Nieumarli ponownie zainteresowali się blondynem i jego (nie)znajomą. Kai wciąż nie miał zamiaru zostawić elfki samej sobie. W tym momencie nadleciał Rotohus i zaczął wspomagać zielonookiego. Kai jedną ręką starał się utrzymać jak największy dystans, natomiast drugą przewiązywał rudowłosą w pasie. Niestety przeciwnicy szybko zbliżyli się do zielonookiego. Elf uznał, że nie przywiąże jej mocniej, więc będzie musiał ją podtrzymywać i, zdobywając się na nadelfi wysiłek, chwycił jedną ręką sznur. Tylko Prasmok wie, co znajduje się na szczycie klifu, ale teraz to było bez znaczenia. Lina zaczęła się powili unosić ku górze. Naprawdę ciężko było łucznikowi utrzymać swoje własne ciało na jednej dłoni i jednocześnie pilnować pięknego ciała nieobecnej w tej rzeczywistości elfki.
        Wtem za łydkę blondyna złapała się czyjaś zimna dłoń, a jej pazury wbiły się głęboko w jego ciało. Ból stawał się coraz bardziej nieznośny.
- Giń ty śmieciu gnijący! GIŃ!!! - krzyczał elf kopiąc z całej siły umarłego w pozostałości twarzy. Krzyk ten był pełen boleści i nienawiści, co zwróciło uwagę pozostałych umarlaków, którzy spojrzeli w górę, gdzie elf i jego znajoma znajdowali się jakieś sto stóp ponad gruntem. Wreszcie gnijące cielsko, które chwyciło się Kaia odpuściło i spadło uderzając z impetem w swoich pobratymców na dole. Śmiesznie wyglądało to wydarzenie, gdyż niektóre kościeje rozsypały się na części pierwsze w promieniu pięćdziesięciu łokci. Wyglądało to - conajmniej - komicznie, jednak łucznikowi nie było ani trochę do śmiechu. Adrenalina opadała i ból, który odczuwał pradawny, stawał się nie do zniesienia. Mimo swej ogromnej wytrzymałości, jego ludzka natura znów o sobie przypomniała. Kai tracił dużo krwi...
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Aayliya nie potrafiła ukryć zdumienia. Nadal milcząca, lecz wymowna twarz sugerowała co najmniej setkę emocji, które wówczas targały nieczystą duszą piekielnej. Z jednej strony obawiała się, że spadnie, z drugiej jednak, pomyślała: co będzie, to będzie. Nie sądziła, że będzie bać się śmierci, jednak czuła, że przy skrzydlatej istocie nie musi się bać niczego. To dodawało jej sił, stopniowo odzyskiwała dawny blask. Gdy byli już w połowie drogi, serce pokusy zalało się nietypowym spokojem, wręcz stagnacją i otępieniem. Żaden bodziec z zewnątrz nie docierał do niej. Nie słyszała krzyków, w wyniku silnych przeżyć. Wiedziała, czuła, że dzieje się coś niebezpiecznego, ale nie miała siły, by nawet odwrócić głowę i przyglądać się walce Kaia z nieumarłymi. Gdy podróż dobiegła końca, Aaliya była niepocieszona. Chciała tak latać przez cały czas i zasmuciło ją, że trwało to tak krótko.
        Jedyne, czego teraz chciała to zasnąć. Jej oczy powoli się zamykały... Straciła kontakt z rzeczywistością.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Mgła uparcie nie chciała się rozrzedzać, a Gersena wciąż trzymał się ten niepokój związany bez wątpienia z jego niewygodną pozycją. Już prawie miał porzucić myśl o wyciąganiu ludzi z dołu. W tym samym momencie łańcuch zdecydowanie się naprężył, co dało mu dość wiarygodną informację, że ludzie z dołu jednak odpowiadają na jego niewyszukane wezwanie, stają się bardziej wiarygodne. Początkowo sam zdziwił się wagą swego "towaru", przez co kilka razy poślizgnął się na zboczu. Błotniste podłoże wcale nie pomagało jego pracy, lecz trochę pomagała mu myśl, że ci na dole wciąż mają gorzej. Pomijając zagrożenie ze strony truposzy, woda, która od lat stała na tychże bagnach poczęła ściekać w dół urwiska, malując nieszczęśników w zapewne sposób daleki od przyjemnego. W końcu wzbierając w sobie siły, Gersen począł wciągać przesyłkę ku górze. Kątem oka dostrzegł wystający nieopodal konar drzewa. Nie zastanawiając się zbyt wiele, chwycił gałąź. Dopiero chłód i faktura kości uświadomiła piratowi, że ów drzewo jest szkieletem, wyciągającym po niego swe szponiaste pazury. Zdecydowanym ruchem pociągnął umarlaka tak, że ten teraz przeżywał- choć to nie jest najbardziej trafnym określeniem, lot w dół rozpadliny. Dalszy proces podciągania nieznajomych- bo bez wątpienia musiały to być dwie osoby, przebiegł bez nieprzewidywalnych zwrotów akcji. Kiedy ci wreszcie znaleźli się na szczycie, bezceremonialnie przeszedł do pytań.
- Jesteście w stanie chodzić? Nie ma czasu na żaden odpoczynek, nawet chwili. Pora wynieść się z tego przeklętego miejsca! - Choć z pewnością trudne do przełknięcia przez wymęczonych nowych towarzyszy Gersena, były całkowicie logiczne i trudno byłoby się z nimi nie zgodzić.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Upadły nie miał już sił. Walczył zaciekle i na każdy stracony przez niego centymetr gruntu przypadały dziesiątki trupów. Wciąż nie miał pewności czy Kai z nieznajomą są już na górze czy może wciąż wiszą nad urwiskiem. Drzewiec halabardy wrzynał mu się w dłonie i sprawił, że wojownik stracił czucie w całkiem rozkrwawionych palcach. Gruby wał z kości osłaniał go teraz od nieumarłych ale do skalnej ściany pozostało mu tylko kilka kroków. Otrzymał drugie cięcie. Zardzewiała szabla przecięła mu wzdłuż całe lewe ramie pozbawiając czucia w ręce. Z jękiem złapał on swoją broń w drugą rękę i z całej siły wrzucił ją na górę, po czym sięgnął pasa i wyszarpał z niego swój miecz - Zangetsu. Wiedząc, że elf jest już bezpieczny, a przynajmniej bardziej bezpieczny od niego postanowił zadbać również o swój ratunek. Zaparł się nogami o skałę i wyskoczył z całej siły na przeciwników. Tnąc jedną dłonią rozerwał szereg trupów na tyle by móc wzlecieć nieco w górę. Niestety otrzymał przy tym pchnięcie jakąś spróchniałą piką, której trzon ułamał się pozostawiając w barku Rotohusa żelazny grot. Z rany trysnęła krew. Była dość głęboka lecz mimo nasilającego się bólu w skrzydle i całym ciele, piekielny z uporem wznosił się na coraz większą wysokość, aż w końcu dotarł na szczyt i wspierając się na ostrzu, przyklęknął rozważając sytuację. "Na górze nie jesteśmy o wiele bezpieczniejsi..." - pomyślał, po czym spojrzał na leżącą, wciąż nieobecną duchem elfkę, krwawiącego wspierającego się na dłoni Kaia, piękną kobietę z dziwną fryzurą, która podobnie jak rudowłosa zdawała się popaść w otępienie. W końcu jego wzrok, padł też na nowego. Zapytał on czy mogą chodzić. "Leżeć na pewno nie będę..." - Przeszło mu przez myśl po czym podniósł się i wyszarpał metalową drzazgę z piersi. Warknął cicho po czym przypiął swój miecz, podniósł halabardę i rzekł do nieznajomego:
- Kimkolwiek jesteś dziękuję... Ale jeśli mamy przeżyć... Pomóż im. - Wskazał na tracącego przytomność elfa i jego nieświadomą towarzyszkę. Sam podpierając się halabardą podszedł do stojącej dziewczyny. "Już wiem skąd to ciepło. To piekielna... - Domyślił się. Potrząsnął nie lekko lecz nie widząc efektów, podniósł ją i przerzucił przez swój zdrowy bark. Cały czas podpierając się bronią podszedł do Kaia, podciągając go do góry i przytrzymując. Mimo odporności i żelaznej woli zaczął odczuwać ból...

- Ruszamy... - Wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Weź ją i pomóż mi z przyjacielem. - Wskazał podbródkiem na leżącą elfkę i słaniającego się na nogach Kaia...
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Kai, pomimo bólu i kołującego się w jego głowie świata, pozostawał przytomny, wciąż klęcząc przy rudowłosej elfce. Ta, nieustannie zahipnotyzowana, nie miała najmniejszego kontaktu z rzeczywistością.
- Nie potrzebuję pomocy, dam radę - wysyczał elf, a jego głos brzmiał niczym dochodzący z dołu, gdzie nieumarli zaczęli się wspinać na skalną ścianę, czasem spadając i strącając siebie nawzajem. Zielonooki powoli podniósł się, opierając cały ciężar ciała na prawej, zdrowej nodze. Lewa, która ucierpiała podczas ewakuacji, gdy trzymał się liny, była właściwie bezużyteczna.
        Gdy łucznik był prawie pewien swej równowagi, ponownie schylił się, pochwycił Kastrala i założył na ramię zmieniając go w swój ulubiony łuk, oraz wziął nieprzytomną elfkę na ramiona. Dopiero teraz miał okazję się jej dokładniej przyjrzeć. Złotorude włosy okalające piękną twarz. Wyglądała tak bezbronnie i słodko, kiedy spała.
- Myślę, że dam radę przejść jeszcze kawałek. Błagam, powiedz, że znasz alchemię i opatrzysz nam rany. - Kai odpowiedział swojemu wybawcy, jednocześnie patrząc na niego dziękczynnym wzrokiem, który wydobywał się spod mocno przymkniętych od boleści powiek. Rana na nodze sama się już zasklepiła, jednak nawet najmniejsze napięcie mięśnia spowoduje jej ponowne otwarcie. Niestety nie widział innej drogi i, idąc za słowami Rotohusa i nieznajomego z bagien, pierwszy ruszył w stronę przeciwną niż skalna ściana. Za nimi wciąż było coraz wyraźniej słychać odgłosy wspinaczki przeciwników.

"Zbliżają się..." - pomyślał elf i przyspieszył kroku, co nie było dobrym pomysłem

        Z nogi blondyna ponownie trysnęła krew. Ciepła ciesz rozlewała się po całej łydce i stopie pradawnego. Tak, ta bitwa sporo go kosztowała. Gdyby był sam, dałby radę... Ale nie! Ta kobieta musiała się pojawić znikąd i nagle stracić orientację. Czemu wszystkie kobiety tak się zachowują?! I czemu każdy facet traci głowę dla płci pięknej?! Te pytania elf zadawał sobie w głowie, co nie było zbyt racjonalne, zważywszy na ilość czerwonej posoki wypływającej z jego rany na tylniej części łydki w lewej nodze. Większość innych rozcięć, bruzd i ugryzień chyba powoli zaczynała się goić. Jeszcze trochę przejdą i będą mogli chwilę odpocząć. Kai wraz z rudowłosą na rękach nie przeszedł więcej niz sto stóp i upadł na kolana. Nie, to było ponad jego ludzkie możliwości. Ta ludzka część życia strasznie przeszkadzała zielonookiemu. Ograniczała go, powodowała niedogodności, i mimo iż nie było jej widać z zewnątrz, to on o wiele bardziej czuł ją w sobie. Klęcząc tak w bagnie odłożył ciało pięknej elfki i stracił przytomność upadając na bok. A słońce właśnie wychodziło spomiędzy chmur...
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Piekielna obudziła się, niesiona przez Rotohusa. Spojrzała w dół, na bagna, powycinane, wysuszone lasy, liczne cmentarzyska i tę ilość nieumarłych oblegających ich z każdej ze stron. Nim przeszedł ją dreszcz obrzydzenia, pomyślała, że powinna jakoś zaradzić tej niecodziennej sytuacji. Chciała, by to się już skończyło. Przyglądając się rozkładającym się zwłokom wspinającym się ku nim, przyszedł jej do głowy pewien diaboliczny plan. Magia Demonów! Tak! Muszę, zaraz, natychmiast, myślała w gorączce, wyrywając się z uściscku upadłego. Stanęła i chwiejnym krokiem zbliżyła się ku nieumarłym. Stwierdziła, iż ich aura nie jest wcale tak potężna, jak sądziła. To trupy. Większość aury skończyła się wraz z poprzednim żywotem, doszło do niej, gdy poczuła na sobie ich chłód. Nie było to dojmujące zimno, jak w przypadku istot o potężnej sile. Dam radę, orzekła i zdała się na swoją intuicję. Ku zgrai truposzy, wyciągnęła drżącą rękę. Zamknęła oczy. Zacisnęła wysuszone wargi. Półszeptem mówiła sobie rzeczy, które miały dodać jej pewności siebie. Odzyskała cechy przypisywane do jej rasy, mianowicie upór, konsekwencję i silną wolę. Jeśli mi się nie uda, nie mogę nazywać siebie pokusą. Chwilę potem spod ziemi wysunęły się demony stworzone przez Aaliyę kroczące w stronę nieumarłych. Sprawnym ruchem rozcięły kilka z nich swoimi ostrymi szponami. Cuchnęło od nich, Aaliya musiała się odsunąć na bezpieczną odległość. Patrzyła z pełną satysfakcją na łączące się z wiatrem potwory, które raz po raz pojękiwały, jakby się dusiły. Istoty utworzone w wyniku działania magii pokusy co i rusz zwiększały swoją liczebność, jednocześnie tworząc gęstą, odurzającą mgłę. Musiała chronić nos, by całkowicie nie stracić zmysłu powonienia. Czekała.
        Przedtem jednak do świadomości Aaliyi dotarły słowa Kaia:
"Myślę, że dam radę przejść jeszcze kawałek. Błagam, powiedz, że znasz alchemię i opatrzysz nam rany". W tym momencie pomyślała o nieobecnej Ellcorze, która na pewno sprawdziłaby się w tej roli. Zaklęła soczyście i wewnątrz siebie zaczęła gorąco przywoływać wiedźmę.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości