Dolina UmarłychNocna batalia, czyli "Jak dałem się w to wplątać ?!"

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Piekielna obudziła się, niesiona przez Rotohusa. Spojrzała w dół, na bagna, powycinane, wysuszone lasy, liczne cmentarzyska i tę ilość nieumarłych oblegających ich z każdej ze stron. Nim przeszedł ją dreszcz obrzydzenia, pomyślała, że powinna jakoś zaradzić tej niecodziennej sytuacji. Chciała, by to się już skończyło. Przyglądając się rozkładającym się zwłokom wspinającym się ku nim, przyszedł jej do głowy pewien diaboliczny plan. Magia Demonów! Tak! Muszę, zaraz, natychmiast, myślała w gorączce, wyrywając się z uściscku upadłego. Stanęła i chwiejnym krokiem zbliżyła się ku nieumarłym. Stwierdziła, iż ich aura nie jest wcale tak potężna, jak sądziła. To trupy. Większość aury skończyła się wraz z poprzednim żywotem, doszło do niej, gdy poczuła na sobie ich chłód. Nie było to dojmujące zimno, jak w przypadku istot o potężnej sile. Dam radę, orzekła i zdała się na swoją intuicję. Ku zgrai truposzy, wyciągnęła drżącą rękę. Zamknęła oczy. Zacisnęła wysuszone wargi. Półszeptem mówiła sobie rzeczy, które miały dodać jej pewności siebie. Odzyskała cechy przypisywane do jej rasy, mianowicie upór, konsekwencję i silną wolę. Jeśli mi się nie uda, nie mogę nazywać siebie pokusą. Chwilę potem spod ziemi wysunęły się demony stworzone przez Aaliyę kroczące w stronę nieumarłych. Sprawnym ruchem rozcięły kilka z nich swoimi ostrymi szponami. Cuchnęło od nich, Aaliya musiała się odsunąć na bezpieczną odległość. Patrzyła z pełną satysfakcją na łączące się z wiatrem potwory, które raz po raz pojękiwały, jakby się dusiły. Istoty utworzone w wyniku działania magii pokusy co i rusz zwiększały swoją liczebność, jednocześnie tworząc gęstą, odurzającą mgłę. Musiała chronić nos, by całkowicie nie stracić zmysłu powonienia. Czekała.
        Przedtem jednak do świadomości Aaliyi dotarły słowa Kaia:
"Myślę, że dam radę przejść jeszcze kawałek. Błagam, powiedz, że znasz alchemię i opatrzysz nam rany". W tym momencie pomyślała o nieobecnej Ellcorze, która na pewno sprawdziłaby się w tej roli. Zaklęła soczyście i wewnątrz siebie zaczęła gorąco przywoływać wiedźmę.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Dwójka wyciągnięta z rozpadliny okazała się być znacznie mniej przydatna niż Gersen od początku zakładał. Kobieta była nieprzytomna już od samego początku, a i chuderlawy elf okazał się być w słabej kondycji. Jak ta rasa w ogóle mogła tyle przetrwać, przy tak delikatnej naturze. Przyglądając się parze spod zmarszczonych brwi, Gersen westchnął nieprzyjemnie. Kai zapewniał Arhe, że jest w stanie iść; jego przyjaciółka była zupełnie nieprzydatna. Fakt ten Gersen postanowił od razu skomentować, by nie było nieporozumień. Zawijając łańcuch w poprzek klatki piersiowej, zaczął mówić do Elfa.
- Możesz mi mówić Gersen. Naszym głównym celem jest przetrwanie. Najlepiej byłoby zostawić dziewczynę tutaj, będzie utrudniała ucieczkę. Chociaż domyślam się, że tego nie zrobisz... - tutaj nieznajomy wbił mu się w słowo, pytając o opatrunek. Pirat podrapał się w głowę, wiedząc jak ciężka może okazać się ta przeprawa. Wspomógł się kolejnym łykiem z gąsiora i podsuwając go pod usta elfa, odpowiedział.
- Mam tylko środek znieczulający. - Jednak ten, próbując iść, upadł i stracił przytomność. Na domiar złego, nieopodal wiedźma przyzywała inne obrzydlistwa, które miały posłużyć jako zapora przed nadciągającą armią nieumarłych. Tego typu czary zawsze kończyły się źle, tym bardziej w miejscu tak przesiąkniętym złą energią, jak Dolina Śmierci. Arhe złapał się na ogromnym pesymizmie i dla kurażu łyknął jeszcze odrobinę bimbru. Powracający blask światła zwiększał ich szanse na przetrwanie kilkukrotnie, przynajmniej teraz widzi, w którą stronę powinien iść. Oczywiście, obrał kierunek południowy i jak tylko miał ruszyć, rzucił do pozostałych, którzy wykazali się większą odpornością.
- Mieliśmy współpracować, ale to nie będzie polegało na tym, że ciągnę za sobą dogorywających ludzi. Jeżeli są to wasi przyjaciele, możecie się nimi zaopiekować, nie dbam o to. Miejsce, pomimo tych jakże efektownych czarów i tak zapełni się truposzami. Kto wie, czy te rytuały nie okażą się być gorsze od pierwotnego zagrożenia. Wiedźma wygląda, jakby brakowało jej pewności siebie. - Po tym bardzo długim jak na charakter Gersena, ogłoszeniu, stał chwilę w całkowitym bezruchu, oczekując odpowiedzi nowych kompanów. Mogli uważać jego zachowanie jako bezduszne i oschłe, lecz łotr był absolutnym mistrzem w przetrwaniu i musieli zdawać sobie sprawę, że w jego słowach leży sporo racji.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Najpierw Kai wyrwał mu się i starał się nieść nową przyjaciółkę. Długo nie wytrzymał. Po chwil przewrócił się i zemdlał sto kroków dalej. Następnie nieznajoma obudziła się, zeskoczyła mu z ramienia i rozpoczęła... Swoje czary. Kilka demonów właśnie dokonywało rzezi wśród zastępów nieumarłych. Wtedy obcy wygłosił swoje oświadczenie. W Rotohusie coś zaczęło się rwać. Miał ochotę rzucić się na mówcę i rozszarpać go na kawałki. Opanował się jednak, gdy doszedł do wniosku, że sam by sobie nie poradził... "A może jednak..." - Na twarzy wymalowała mu się złość. Mimo wszystko nie pragnął rozlewu krwi nawet tak denerwującej go istoty. Po raz kolejny zaczął przeklinać w duszy propozycję, przez którą się tu znalazł... Ruszył w stronę omdlałego elfa. Mijając mężczyznę uderzył swoim barkiem jego, wytrącając go z równowagi. Po drodze spostrzegł, że większość jego ran się zagoiła, ale nie wszystkie... Pomimo, że odzyskał czucie w lewej ręce, a rana ciągnąca się od nadgarstka aż po bark przestała krwawić... Nie zamknęła się. Fragmenty skóry i poszarpanych mięśni tylko teoretycznie wróciły na miejsce nie przywracając jednak siły wojownika. Rana emanowała na brzegach dziwnym błękitem... "No jasne... To byłoby za proste. Organizm nie za szybko przetrawi truciznę." - Pomyślał oderwywając z dołu swojej peleryny spory kawałek materiału i owijając nim prawie całą rękę. Dotarł do elfa. Przyklęknął przy nim i wyszeptał pod nosem kilka zaklęć z magii życia. Rana przyjaciela zamknęła się. Nie mógł jednak przywrócić mu utraconej krwi. "Gdy elf się obudzi będzie wciąż osłabiony. O ile się obudzi..." - Postanowił przyspieszyć jego pobudkę i magią umysłu wtargnął do jego podświadomości.
- Oby to pomogło. - Rzekł zdejmując rękę z czoła Kaia. Zerknął na jego nie przytomną towarzyszkę... "Z tym swoim nieprzytomnym spojrzeniem aż się prosi żeby ją zostawić" - Zagroził jej w umyśle jednocześnie, dobrze wiedząc że za nic w świecie by tego nie spełnił. Wstał po czym prawie biegiem ruszył w kierunku kobiety wciąż przyzywającej zaklęciami nowe demony. Gdy stanął obok niej skierował wzrok na jej twarz i uznał, że może już nie mieć okazji na to co w końcu jej obiecał.
- Nazywam się Rotohus. Nie wiem kim jesteś... Ale miło Cię poznać. - Uśmiechnął się do dziewczyny chwytając ponownie halabardę w dłonie.
- Jeśli przeżyjemy... Mam nadzieję, że wtedy i ty podasz mi swoje imię. - Zastanowił się nad swoją wypowiedzią. "Idiota! Głupek! Idź lepiej ciąć trupy! Nie ma to jak zniechęcić do siebie kolejną istotę czczym gadaniem i rzewną gadką." - Zaczął przeklinać w duchu to że w ogóle się odezwał i napinając do granic możliwości wszystkie zdolne do tego mięśnie... Skoczył między demony, a nieumarłych rozpalając swoją broń do tego stopnia, że cała pokryła się żywym, krwawoczerwonym ogniem. Każde machnięcie rozlewało po szkieletach płomienie, a te miotając się zapalały następnych zmarłych. "To musi być koniec... Zniszczymy ich!" - Wspólnie z dziwnie zerkającymi na niego demonami zepchnęli ostatnie szkielety z przepaści. Mimo sukcesu wojownik wciąż doznawał wrażenia, że demony lada moment się na niego rzucą co było już chyba jednym oprócz poczucia odpowiedzialności za obecnych powodem, dla którego jeszcze utrzymywał się na nogach. "Oby panowała nad nimi na tyle by do tego nie dopuścić... Nasza wolność już niedaleko." - Zerkając na ośnieżone czubki gór w zachodniej części horyzontu. Mgła zaczęła się rozrzedzać ukazując zniżające się już słońce...
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Przymknęła oczy zbliżając swoje krwawiące opuszki palców do ust. To, czego dokonała z pewnością pozostawi jakiś ślad na jej psychice- nigdy dotąd nie utworzyła czegoś tak potężnego.
        Demony stworzone przez pokusę były obrzydliwe. Z ich cuchnących paszczy wydobyła się zielona ciecz, która przypominała wyglądem katar. Posiadały ogromną siłę, która nie śniła się nawet Aaliyi. To, co potrafiły zrobić swoimi długimi szponami przyprawia o dreszcze.
        Z satysfakcją obserwowała, jak jej twory rozcinają na pół nieumarłych. Zdawać by się mogło, że niebezpieczeństwo stopniowo od nich odchodzi.
        Nie spodziewała się, że Rotohus przedstawi się jej w takich okolicznościach, jednak spojrzała na niego z uwagą, odrywając się od swojej pracy. W jej spojrzeniu było coś niepokojącego- upadłemu aniołowi wydawało się, że orzechowe oczy ciskają w jego stronę żywe płomienie. Złudzenie przybrało na sile, Aaliya chrząknęła, wyprostowała się i wypuściła ze swych opuszków ostatnią część zombiaków.
        - Rotohus... Rotohus...- powtarzała, jak zaklęcie. - Kto cię tak nazwał, powiedz? -Spojrzała na niego ponownie. Nie widziała w nim niczego, co byłoby ją w stanie zaintersować na tyle, by go uwieść. A może nie chciała zobaczyć? Wiedziała jedno, upadły anioł budził w niej sprzeczne uczucia. Nienawidziła być ofiarą i odczuwać wdzięczność. Musiała przyznać, że ma wobec Rotohusa dług, który winna spłacić, gdy on znajdzie się w opałach. Do tego czasu są od siebie zależni. Nic nie mogła na to poradzić, że odczuwała w stosunku do anioła sympatię, a zarazem... respekt, dość niezwykłe uczucie, jak na pokusę.
        - Rotohusie, dziękuję - powiedziała z godnością.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Łucznik ocknął się leżąc w błocie. Czuł ból, jednak ten znacznie zmalał. Chwilę nie mógł zorientować się w sytuacji i otoczeniu. Poczuł, że ktoś nad nim używa magii... Magii... Magii?... Magia!!!
        Elf zerwał się na równe nogi chcąc powalić, jak mniemał, napastnika. Kopnął w twarz postać jeszcze przed chwilą klęczącą nad jego nieprzytomnym ciałem. Przeciwnik się obrócił i wylądował w bagnie. Dopiero po tym odruchu Kai nabrał trochę orientacji i dostrzegł, że wszyscy towarzysze wyprawy patrzą się na niego bardzo dziwnym wzrokiem... Jakby zaraz miał ich pozabijać. Zielonooki ponownie spojrzał na gramolącego się mężczyznę, któremu zadał przed chwilą cios. Dopiero teraz dostrzegł, że na ciele elfa prawie wszystkie rany były zamknięte, a co większe zasklepione i goiły się. "Już? Tak szybko? Ile ja byłem nieprzytomny?! Parę minut, czy tydzień?"! Wróg powoli podnoszący swoje cielsko z błota odwrócił się i Kai mógł przyuważyć jego twarz...

"O nie... No to koniec gry..." - pomyślał Kai z załamaniem psychicznym na twarzy. Agresorem okazał się... Rotohus. Piekielny splunął krwią na ziemię. Kopnięcie, pomimo niewielkiej siły pradawnego, był dobrze wymierzony i mógł spokojnie złamać szczękę.

- Przepraszam! - krzyknął ze szczerymi chęciami Kai pomagając wstać towarzyszowi.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Wojownik wrócił z nad przepaści ze miną wyrażającą... Nie za wiele. Znowu był pusty. Głęboka otchłań ponownie zaczęła otwierać się w jego duszy... Mijając dziewczynę zatrzymał się i rzekł:
- Ktoś tam wysoko w górze mnie tak nazwał... - Spojrzał nieco w niebo nie okazując przy tym żadnych uczuć.
- I jeszcze mi nie dziękuj. To nie koniec... - Dodał po chwili spoglądając ponownie na piekielną.
- Musimy ruszać... Chodź. - Machnięciem ręki i uśmiechem zachęcił ją do pójścia za nim. Czy to zrobiła... Nie sprawdził. Szybkim krokiem natomiast wrócił do Kaia. Patrząc na elfa pomyślał: "Miał być osłabiony... A zrobił mi więcej krzywdy niż te parszywe szkielety." - Myśląc, pomasował szczękę i rzekł do przyjaciela:
- Zamiast przepraszać trzeba było pomóc, a nie się wylegiwać i czekać aż skończymy... - Spojrzał na pradawnego gniewnym wzorkiem, jak gdyby chciał go wpędzić w poczucie winy po czym... Wybuchnął serdecznym śmiechem. Jego wesołość trwała krótko, jednak wystarczyło aby Kai zrozumiał, że wojownik się z niego nabija i nie ma mu niczego za złe. Uśmiech zniknął z twarzy upadłego gdy jego spojrzenie padło na nowego... "Gersen tak... Zobaczymy kto jest mistrzem przetrwania." - Myśląc tak otrzepał się z resztek pozostałego na pelerynie błota i powiedział do nieznajomego:
- Idziesz z nami, czy może wolisz jeszcze trochę tutaj zostać? - Zadał to pytanie z maksymalną dozą ironii. Nie szczędził jej obcemu i mimo, że nie czuł już wobec niego wrogości to wciąż nieznajomy odrzucał go swoją obojętnością i zachowaniem.
Po swojej wypowiedzi zorientował się, że już od jakiegoś czasu jego zachowanie staje się bardzo szorstkie. Za sprawą tego stało prawdopodobnie to, iż ból w zabandażowanej ręce powrócił i z siłą kilkunastu sztyletów począł drażnić i pozbawiać czucia rękę anioła. Rotohus przyklęknął spinając mięśnie by nie dać po sobie znać co odczuwa i ze spuszczoną głową oczekiwał reakcji zebranych.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Katherine nagle poczuła się dziwnie. Choć stała pewnie miała uczucie jakby ziemia usuwała się jej spod nóg. Głosy Rotohusa i Kaia dochodziły do niej zniekształcone, jakby z oddali. Ich twarze również oddalały się, rozpływały przed oczyma oszołomionej elfki, aż w końcu pochłonęła je ciemność jak wszystko dookoła niej.
- trochę tutaj zostać? - czyjś zirytowany głos wdarł się w mrok, w którym Katherine kołysała się łagodnie, przez nic nie niepokojona. Elfka cicho jęknęła i przewróciła się na bok, zwijając w kłębek. Ale mrok i tak odpłyną, zabierając ze sobą swój spokój a zostawiając zdezorientowanie i niepewność. Katherine gwałtownie usiadła, zachłystując się powietrzem i popatrzyła na całe zgromadzenie z wielkim, niekłamanym zdziwieniem. Zbyt jeszcze otumaniona, by się czegoś przestraszyć, poczuła jedynie lekkie zaniepokojenie na widok tylu osób. Automatycznym odruchem przysunęła się do tych, których w ogóle poznała, czyli do jasnowłosego elfa i jego ciemnookiego towarzysza. Oprócz nich był tu również brązowooki mężczyzna i bardzo ładna, co oceniła nie bez odrobiny kobiecej zazdrości, kobieta. Katherine, po chwili wodzenie wzrokiem od jednej osoby do drugiej zatrzymała w końcu wzrok na elfie.
- Co się stało? - zapytała go cicho, ale w miarę przytomnie. Jednak jej wzrok pokazywał, jak bardzo tą sytuacją była przestraszona, a nawet przerażona.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Kai, zbierając resztki Rotohusa z podłogi zauważył, że rudowłosa dziewczyna, która leżała zwinięta na boku powoli wstaje. Elf, wciąż ze strachem w oczach, oczekiwał ruchu przyjaciela, który serdecznie się zaśmiał. Łucznik znacząco się uspokoił. Jego rany, wciąż piekące, nie ograniczały jego sprawności fizycznej tak bardzo. Mógł swobodnie się poruszać.
        Demony, które dopiero teraz zauważył zielonooki, zmiotły z powierzchni gruntu prawie wszystkich nieumarłych. Pojedyncze jednostki salwowały się ucieczką. Liczebna przewaga przeciwnika upadła pod naporem tych olbrzymich bestii. Jednak demony jakby wcale nie chciały się rozstawać z tym światem, wyglądały, jakby miały chrapkę na towarzyszy.
        Gdy elfka zadała pytanie, Kai poczuł w sobie kolejny przypływ nie tylko siły i energii, ale również emocji. Pozytywnych emocji. Podszedł do niej powolnym krokiem, wciąż kulejąc na prawą nogę. Jego serdeczny uśmiech rozświetlał ciemności tego miejsca, które powoli opadały również pod wpływem promieni słonecznych. Nagle chciało się żyć!
- Oj, wiele piękna pani przegapiła! - zwrócił się elf do rudowłosej - Ostatni raz gdy miała pani kontakt z rzeczywistością, zapytaliśmy jak raczy brzmieć twe imię, lecz przerwał nam atak wskrzeszonych istot. Ratując ciebie zacząłem z tobą uciekać, jednak niedługo natrafiłem na pułapkę w postaci klifu. Byłbym zginął ratując pani skórę, jednak przyszedł mi z pomocą ten oto mężczyzna, który zwie się Gersen. Jego stalowy łańcuch, jak i stalowe nerwy i siła wyciągnęły nas z tamtego bagna... Hmm... W to bagno. Jednak to jest lepsze, niźli tamto. Ciężko ranny próbowałem kontynuować walkę, lecz przez liczne rany i ubytek sporej ilości krwi straciłem przytomność, a ocknąłem się niedawno. Ot, w skrócie, co działo się przez ostatnich kilka godzin. Jeżeli piękna pani uraczy nas swym imieniem, to jestem skory to zaproszenia pani do najbliższej karczmy na ciepłą strawę. Oczywiście, jak tylko uda nam się z tąd wydostać. - Kai dość szybko, lecz wyraźnie wyjawił niedawną przygodę. - Jednak nim opuścimy te okolice - mam tu sprawę do załatwienia. Sprawę, która mnie tu przygnała, jak również i Rotohusa, mojego towarzysza. Więc jeśli raczy pani towarzyszyć nam w najbliższej wyprawie, będę zobowiązany - Kai zakończył wywód kłaniając się nisko i całując rozmówczynie w zewnętrzną część jej prawej dłoni. Wypowiedź nie należała do krótkich, lecz była treściwa i nie zajęła wcale wiele czasu.
        Spomiędzy czarnych jak oczy Rotohusa chmur wreszcie ukazało swoje pełne oblicze słońce rozświetlając tereny bagna. Nie, ta wędrówka nie będzie należeć do przyjemnych, jednak muszą się pospieszyć. Kolejna fala nieumarłych zapewne będzie jeszcze silniejsza. Choć w tym gronie: z tak potężną kobietą, Rotohusem, mężczyzną od łańcucha i swoim łukiem czuł się znacznie pewniej. Zwłaszcza, że rudowłosa elfka nie była już nie przytomna i mogła również pomóc w walce. Kaia interesowało wciąż jedno: skąd się ona tu wzięła?
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        - O, księżniczka się obudziła, jak miło - Aaliya uśmiechnęła się z fałszywą dobrodusznością, podając rękę do niedawna nieprzytomnej dziewczyny. - Wybacz, każdemu się może zdarzyć, ale teraz weź się w garść, panienko, bo musimy stąd czym prędzej uciekać - poinformowała Katherine, potrząsając nią, jak lalką za ramiona i klepiąc za blade policzki. - Obudź się, obudź się. Słyszysz, mówię do ciebie. Już dobrze. Opowiem ci wszystko, gdy już napijesz się czegoś ciepłego. Nieopodal jest karczma.

        - A ty, kochanku, łapy precz od ... jak masz na imię? - Spojrzała raz po raz na Kaia i Katherine. - To nie czas na amory, najpierw się wykąp, bo cuchniesz błotem - mówiąc to, wydobyła z siebie serdeczny śmiech, popatrując na Kaia z politowaniem. - Straciliśmy już wystarczająco czasu przez twoją paplaninę, ale czy będziesz równie rozgadany, gdy nieumarli dobiorą ci się do gardła? Nie mam już energii magicznej, by produkować zombiaki na życzenie elfa - rzekła, nie bez złośliwości typowej dla pokus. Mimo że jej obiekt zaintresowania elfem wyraźnie zmalał w obliczu przygód, nadal miała zamiar czuć się panią sytuacji.
        Oczami poczęła szukać nieobecnego Rotohusa. To dziwne, ale martwiła się o niego i zastanawiała, co się stało.
        W efekcie zwróciła wreszcie uwagę na zobojętniałego Gersena. Nie podobał jej się jego stosunek do niej. Na jego twarzy malowała się bezgraniczna... nieufność. Postanowiła baczniej mu się przyglądać i, gdy będzie trzeba, zajrzeć mu do myśli.

Zobaczymy, ptaszku, co kryjesz pod swoją kiepełą.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Przykucając wojownik począł zastanawiać się nad zaistniałą sytuacją, oczekując wciąż na odpowiedź Gersena. Z zaciśniętymi zębami przyjmował kolejne fale bólu nękające jego ramię. Mimo obawy, że jego rana może ponownie się otworzyć zacisnął mocno obie pięści, podniósł się i schował w końcu skrzydła, o których już prawie zapomniał. Upadły przeniósł wzrok na Kaia i jego towarzyszkę.
- Skoro już wszystko ustaliłeś i naobiecywałeś... To może już ruszajmy. Miło byłoby w końcu usiąść spokojnie w Karczmie... - Przeniósł wzrok z elfa na piekielną.
- Domyślam się, że nie odmówisz nam swojego towarzystwa? - Uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Jego spojrzenie padło teraz na stojącego bez ruchu nowego. Nie zamierzał się powtarzać, ani też błagać go o to by im towarzyszył... Wręcz przeciwnie. Ból Rotohusa sprawiał, iż był gotów go tutaj zostawić. W zasadzie miał pewność, że nieznajomy sobie poradzi, bo skoro dotarł aż tutaj... Upadły odwrócił się w stronę gdzie powinni skierować swoje kroki. Z wciąż zaciśniętymi dłońmi przeszedł kilka pierwszych po czym odwrócił się do towarzyszy spoglądając na każdą twarz, zaglądając we wszystkie oczy, po czym rzekł:
- Może lepiej już chodźmy... Nie mam ochoty spędzić tu kolejnej nocy. - Wskazał zdrową dłonią na słońce, które już drugi raz podczas tej przygody miało wkrótce schować się za horyzontem.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Katherine z uwagą wysłuchała wypowiedzi Kaia, z której wywnioskowała kilka rzeczy. Po pierwsze, była, hmm, nieobecna przez kilka godzin. Po drugie, bez jej udziału odbywały się tu najwyraźniej ciężkie boje, w których ranny został Kai. I Rotohus, elfka nawet nie musiała się wysilić, by dostrzec, że zranione ramię najwyraźniej bardzo mu dokucza.
- Oczywiście, chętnie wam potowarzyszę. Jestem Katherine - odpowiedziała szybko, oblewając się głębokim rumieńcem po geście elfa. Był naprawdę bardzo miły i elfka jakoś go automatycznie polubiła. Uśmiechnęła się do niego lekko zakłopotania takimi objawami atencji. Kobieta była za to chyba bardzo niecierpliwa i energiczna, bo po uściśnięciu dłoni dynamicznie wzięła się za wybudzanie do końca elfki. Katherine nie była zachwycona talk bezceremonialnym zachowaniem, ale jej potrząsanie i klepanie przyniosło jednak odpowiedni skutek. Katherine otrząsnęła się z reszty oszołomienia i starając się nie robić min, odsunęła się z zasięgu jej dłoni. Nie przywykła by ktoś klepał ją po policzkach jak jakieś małe dziecko.
- Jestem w pełni przytomna, dziękuje za troskę - powiedziała, nie mogąc się powstrzymać od drobnej ironii w głosie. Dziewczyna była naprawdę bardzo pewna siebie i porywcza, żywo skomentowała zachowanie Kia.
- A może ty nam... mi się przedstawisz? - powiedziała, poprawiając się po drodze bo nie wiedziała, czy reszta zdążyła się już poznać. Po słowach Rotohusa przypomniała sobie o kim, o kim powinna przypomnieć sobie na samym początku. Rozejrzała się gwałtownie, chodząc nerwowo parę kroków we wszystkie strony.
- Była z wami Carmen? - zapytała głośno wszystkich. - Nie mogę jej tu zostawić - dodała tonem wyjaśnienia.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

- Przedstawiałem się w momencie naszego pierwszego spotkania. Nazywam się Kai Kanon. Czy mogę zwracać się do pani po imieniu? - zapytał lekko zakłopotany, a na jego twarzy dało się dojrzeć ledwo zauważalny rumieniec. Niestety, elf nie radził sobie zbyt dobrze w kontaktach z kobietami. Acz obecna tu rudowłosa była co najmniej pociągająca.

        Ruszyli w dalszą drogę przez mokradła. Podróż ta nie była ani trochę przyjemna, choć doskonale dobrane towarzystwo wróżyło interesujące rozmowy. Świat wydawał się budzić do życia po ostatnich wydarzeniach, lecz słońce w niedalekim czasie chciało zajść i chyliło się ku horyzontowi. Kai, samemu nieobyty w kontaktach z płcią przeciwną, starał się podtrzymać rozmowę:
- Więc powiesz mi, co sprowadza cię w tak odległe i niebezpieczne krainy? Twoja obecność tu zdziwiła mnie i Rotohusa, jednak była to na prawdę miła niespodzianka, zawsze chętnie zawieram nowe znajomości, zwłaszcza z osobami o tak niezwykłej i urzekającej urodzie. - łucznik włożył w swą wypowiedź ogromną ilość serca. Od momentu odzyskania przytomności przez Katherine czuł się, jakby kamień spadł mu z serca, nie tylko dzięki zmniejszonemu zmartwieniu o życie i zdrowie elfki, lecz również dlatego, iż okropnie obawiał się, czy aby właścicielka migdałowych oczu nie uległa jakiejś czarnej magii.

        Towarzysze maszerowali rozmawiając, śmiali się i coraz bardziej poznawali nawzajem. Tylko Kai spostrzegł mały szczegół...
- A gdzie podział się Gersen !?
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Szła przodem. Nie potrafiła ukryć oburzenia zachowaniem elfki, przez którą Kai został ranny. Gdyby była przytomna od samego początku, nie musiałby się zmagać z dźwiganiem jej. Drażniło ją, że nie wykazywała odrobiny podzięki wobec niej. Przecież to dzięki niej nieumarli zostali pokonani. Właściwie- dzięki zombiakom, które zostały przez nią wyprodukowane. To świadczyło tylko o tym, że Katherine nie miała zielonego pojęcia o tym, co się tutaj wydarzyło. Spojrzała na jej delikatne, wątłe ciało. Nic dziwnego, że jej śmiałe zachowanie mogło się elfce nie spodobać.

        Ech- te elfy, pomyślała ze zniecierpliwieniem. Zawsze były z nimi problemy. Ale może z Katherine będzie inaczej... Sprawia nieszkodliwe wrażenie, nie powinna zadawać pytań, zamyśliła się zbyt mocno i potknęła się o wystającą gałęź, klnąc soczyście. Ach, po co właściwie tutaj się znalazła? Chciała być u swoich- na dnie Piekła, zamiast włóczyć się po mokradłach z dopiero co poznaną elfką, pochodną elfa, który był na dodatek ranny i z... na wspomnienie Rotohusa i nadzwyczajnego lotu Aaliya nie mogła powstrzymać rumieńca. Podniosła się z brudnej ziemi, uśmiechając do Rotohusa z niewiadomych dla niej samej przyczyn.

        - Nie zdążyłam ci się przedstawić, mężny woju. Nazywam się Aaliya. Pochodzę ze skromnej wioski i chociaż tułam się po świecie... - Stop! Nie mogła aż tak kłamać. - Właściwie, to się nie tułam, ale jakie to ma znaczenie, nieprawdaż? - zachichotała jak młodociana nimfa. - Przepraszam, nie czuję się zbyt dobrze.

No nie czujesz się dobrze, bo jakbyś mogła się czuć dobrze, niemądra istoto, skoro spacerujesz sobie, jak gdyby nigdy nic po mokradłach z tą grupą? Wracaj do swoich, póki jeszcze czas!- stwierdziło jej zawsze czujne alter ego. Aaliya to zignorowała i spojrzała na Katherine i Kaia.

        Pomyślała, że powinna przedstawić się również dwójce rozmawiającej z tyłu.

        - Nazywam się Aaliya - powiedziała, podając umorusaną dłoń w kierunku Katherine, zaraz ją cofając. - Prze...przepraszam... dawno nie miałam kontaktu z wodą- stwierdziła jasnym głosem.

        Za wszelką cenę muszę ukryć swoją prawdziwą toższamość. Gdyby ktoś odkrył, kim jestem naprawdę... O, piekielni! Słyszycie mnie?!, niedługo potem pomyślała, że w ludzkim wcieleniu nie powinna, ba!, nie wolno jej zachowywać się, jak przystało na pokusę. Musiała zapomnieć o dawnych zwyczajach i postępować jak urodziwa czarodziejka, która przypadkowo znalazła się w Krainie Umarłych. W przeciwnym razie... nie, nie potrafiła wyobrazić sobie, co stanie się, gdy jej towarzysze dowiedzą się, że w rzeczywistości jest pokusą.

        W tym samym czasie zauważyła coś niepokojącego... szpony! Miała szpony. A to oznacza, że jeśli prędko nie ponowi swojego wcielenia, zamieni się w diablicę. Nie mogła na to pozwolić- nie teraz! Zbyt mało ich zna, za słabo ufa. Elf, jest tu elf, tylko nie to, myślała w gorączce.

        - Wybaczcie, muszę iść... za potrzebą. Poczekajcie, dobrze? - I pognała w kierunku zarośli. Gdyby coś poszło nie tak, była gotowa uciec. Uciec jak najdalej od nich.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Grupka piechurów posuwała się z mozołem naprzód. Bagnisty grunt utrudniał marsz lecz dobre tępo pozwoliło im dość szybko wyjść na bardziej ubitą ziemię. Ich nogi nie grzęzły już teraz w bagnie, co zapewne nie było przyjemne dla nikogo. Z przodu szła Aaliya. Hardo stawiała kolejne kroki. Z dużą dozą pewności siebie stale przemierzała kolejne fragmenty drogi. Gdy podała mu swoje imię skinął jej lekko głową i delikatnie się uśmiechnął, po czym zwolnił i znalazł się dość daleko z tyłu. Kilka metrów za nią szedł Kai, a tuż obok niego Katherine. Wciąż wyglądała na lekko spłoszoną mimo wszystko jednak pod bacznym okiem łucznika, bez marudzenia zwinnie stąpała przechodząc kolejne metry. Wojownik zamykał ich grupę. Do jego uszu dochodziły co chwilę elfie głosy. Zapewne rozmawiali lecz ciemnooki z nisko opuszczoną głową, nie widział nic poza kilkoma metrami przed sobą. Nie miał już zbyt wiele sił. Od bardzo wielu lat tak bardzo nie pragnął odpoczynku. Teoretycznie piekielnemu nie był on potrzebny. W praktyce upadły ledwie trzymał się na nogach. Jego ciało skupiło się głównie na przetrawieniu nękającej go trucizny, przez co nie miał jak regenerować swoich sił, a to powodowało wciąż narastające osłabienie. Do jego uszu dotarł nowy głos. Piękna piekielna postanowiła ponownie się odezwać. Rotohusowi wydało się, że przedstawia się zielonookiemu i jego towarzyszce. "Miło z jej strony." - Pomyślał jednocześnie skupiając się na jej osobie. Kim była. To pytanie najbardziej nurtowało anioła i już po chwili w jego umyśle rozgrywała się poważna dysputa. "Na pewno nie jest do końca złą istotą... Nie umie latać więc aniołem też raczej nie jest... Diablica? Ale czy wtedy by im pomagała?" - Setki pytań i stwierdzeń kłębiło mu się w czaszce jednak żadne do końca nie pasowało do tej dziwnej dziewczyny. Przebyli tak kilka kilometrów. Wtedy Aaliya po raz trzeci wypowiedziała kilka słów. Jednak ton, którego użyła, zwrócił uwagę wojownika na tyle by zerknął na nią, wypatrując jednocześnie powodu jej poddenerwowania. "Coś jest nie tak..." - Rotohus bał się o tą kobietę. Nie wiedział kim jest ani co się z nią dzieje ale właśnie brak tej wiedzy uczulał go aby został i sprawdził czy wszystko jest w porządku.
- Idźcie dalej. Dogonimy was. - Rzucił do Kaia. Po czym wolnym krokiem ruszył w kierunku, gdzie wśród zarośli zniknęła ich towarzyszka.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

Kai stale i nieprzerwanie rozmawiał z Katheriną. Elfka, jak niewiele kobiet, potrafiła słuchać rozmówcy, co bardzo podobało się zielonookiemu. Czuł się wreszcie doceniony. Gdy Aaliya i Rotohus zostali z tyłu, uznał, że nie będą na nich czekać, przecież piekielny spokojnie by dogonił ich, nawet z przyjaciółką na rękach, więc tylko przyspieszył kroku, a gdy zobaczył, że rudowłosa jest rozdarta między ruszeniem w dalszą podróż, a zostaniem i zaopiekowaniem się towarzyszami, wrócił, chwycił ją pewnie za rękę i pociągnął w przeciwnym kierunku mówiąc:
- Daj im trochę czasu dla siebie.
Słowa wywołały uśmiech na przepięknej twarzy kobiety o migdałowych oczach. Łucznik dawno nie czuł takiej euforii. Nagle zachciało mu się żyć, i wcale nie chował w sobie tego uczucia. Pomimo trudu wędrówki, czas mijał szybko i przyjemnie.

        Kai, wciąż kulejąc, nie mógł przestać patrzeć w oczy Katherine, które były czymś nadnaturalnym, przyciągały wzrok i wyglądały jak nie z tego świata - w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Z pewnością złotowłosa zauważyła maślane spojrzenie swojego wielbiciela i jego zachowanie, które w normalnej sytuacji byłoby niezręcznie dla obojga, jednak obecnie stawało się czymś umilającym rozmowę, a może nawet mogło się to jej podobać?
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Z przerażeniem pokonywała kolejne metry, co i rusz oglądając się za siebie. Nie było za nią nikogo. Znalazła się w ciemnym, gęstym lesie, pełnym dziwnych stworów. Nie mogła powiedzieć, że się ich bała, doskonale znała te istoty. Były to kuroliszki. Wprawdzie rzadko spotykało się je w Mrocznych Dolinach, jednak należały do pięknych, a zarazem, dziwnych zwierząt. Nie były groźne, można rzecz, że wobec istoty takiej jak ona, były nawet przychylne. Te nietypowe ptaki mają ciało kury, skrzydła nietoperza i ogon węża. Aaliya czytała o tych istotach z zaciekawieniem, słyszała też o nich dużo z ust wędrownych. Odżywiały się myszami, dżdżownicami i niektórymi owadami. Pokusa pomyślała sobie, że kiedyś założy hodowlę kuroliszek. Uśmiechnęła się, na chwilę zapominając o swoich długich na pięć centrymetrów paznokciach.
        Nagle usłyszała jakieś odgłosy z tyłu. Popędziła ku najbliższemu krzewu, chowając się przed nieproszonym gościem. Była wściekła, jej tajemnica nie mogła wyjść na jaw. Poczuła, że z kręgosłupa zaczynają jej wyrastać niewielkie czarne skrzydła, które wyglądem przypominały wachlarz. Nie chciała się oddać panice. Nieopodal dostrzegła głęboką grotę. Było ślisko, jednak postanowiła wejść do niej niepostrzeżenie, na czworakach. Nie wiedziała, co czeka ją wewnątrz niej, nie zadawała sobie tego pytania. Chciała przybrać postać ludzką, aczkolwiek możliwe, że jej cel się nie ziści w wyniku zużycia sporej ilości energii magicznej w skutek produkowania zombiaków. Ale nie poddawała się. Usiadła w kucki, opierając się o śliski kamień w głębi jaskini. Miała nadzieję, że postać, która za nią wyruszyła, nie spostrzeże, iż dostała się do tego miejsca. Skupiła się, używając mocy magicznej, w duchu odmawiając modlitwę, by się udało. Początkowo nic nie wskazywało, żeby jej misja się powiodła, wręcz przeciwnie. Gdzieś tam, za sobą słyszała kroki, jednak były one poza jaskinią. Nie przejmowała się nimi. Ponowiła zaklęcie w myślach i spostrzegła, że stopniowo przybiera ludzką postać. Odetchnęła z ulgą. Chciała czym prędzej wyjść z jaskini, sporo nasłuchała się od mieszkańców dna Piekła o przerażających ghulach. Powiadają, że ich ostatnie jednostki pojawiają się właśnie w Dolinie Umarłych. Mają ostre kły i pazury i, chociaż żywią się tylko padliną, budziły strach w Aaliyi. Nigdy dotąd ich nie spotkała, nie chciała, by właśnie dziś doszło do tego. Słyszała też o ich niewyobrażalnej agresji względem wszystkiego, co się rusza.
        Wychodząc z jaskini, nie spodziewała się nikogo. Sądziła, że mimo odgłosów, które słyszała, jest tutaj sama. Niestety, prawda okazała się być inna. Ujrzała Rotohusa, a gdy doszło do niej, że patrzy na nią, zakryła oczy dłonią.
Tylko nie on, nie teraz!
        Aaliya obawiała się, że zrobi coś gorszącego, upłynęło mało czasu od jej niedawnej przemiany w człowieka. Nie chciała okazać się bestią, którą w istocie była. Nie teraz, tylko nie teraz.
Łudziła się, że z tak dużej odległości, Rotohus nie dostrzeże pokusy. Spowrotem ukryła się. Podeszła do pobliskiego jeziora. Gdy zobaczyła swoje odbicie oraz kolor swoich oczu, więcej nie mogła się łudzić- upadły na pewno dostrzegł jej czarne, jak smoła ślepia.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości