Dolina UmarłychNocna batalia, czyli "Jak dałem się w to wplątać ?!"

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Nocna batalia, czyli "Jak dałem się w to wplątać ?!"

Post autor: Rotohus »

- Jak mogłem dać się w to wciągnąć!? - Donośny głos Rotohusa rozdarł wieczorne niebo Doliny Umarłych. Dwóch zbrojnych towarzyszy starało się przedostać przez piaszczyste obrzeża Wąwozu Liszy. Czułe zmysły wojownika starały się wychwycić najmniejszy dźwięk, najmniejszą magię lub chociaż najmniejszy ruch... Lecz jak na złość nic poza Kaiem nie wyczuwał. "Przeklęci nieumarli... - Zastanowił się przez moment nad swoją myślą... Przeklęci nieumarli... Tak, to brzmi wręcz komicznie. Słońce znajdowało się już blisko horyzontu i wkrótce miało całkiem schować się za jego grzbietem. "W sumie... Może być ciekawie. W końcu zrobię użytek ze swoich zastałych mięśni". Idąc tak w zamyśleniu przyjaciele dotarli do głębokiego żlebu, z którego można było dosłyszeć ciche zawodzenia umęczonych dusz zaklętych we własnych szczątkach.
- I co teraz? Masz ochotę się przelecieć? - Powiedział złośliwie się uśmiechając i zerkając jednocześnie na elfa.
Ostatnio edytowane przez Rotohus 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

Stali na skraju przepaści. Kai, dzięki swojemu wyostrzonemu słuchowi, wyraźnie słyszał jęki umęczonych istnień. Aż ciarki go przechodziły.
-Jeśli masz zamiar mnie kopnąć w cztery litery, żebym sobie polatał na samo dno tego krateru, to nie, dziękuję, obejdzie się. - odpowiedział z równie ironicznym głosem.
- Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nawet nie wiem czego, a może kogo, szukamy. Mam przeczucie, że to coś tu znajdę, a wtedy uzyskam odpowiedź na wszystkie pytania. Zresztą: ty też masz w tym swój interes. Prawdopodobnie ten sam przedmiot - lub istota - pomoże ci odnaleźć tę Anielicę, którą, podobno, dawno temu uratowałeś.

"Coś się zbliża ?!"

Przez myśl elfa przemknęła myśl jak błyskawica. Ponownie nie wiedział skąd, ale doskonale wyczuwał, że coś o nieprzyjaznych zamiarach nadciąga w ich kierunku.
- Wyczuwasz coś? Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu jakaś siła mnie tu prowadziła... - zagadał elf. W tym momencie, na tle zachodzącego słońca, na szczycie wydmy zaraz na horyzoncie, ujrzał dzięki swemu nadnaturalnemu wzrokowi człekokształtną postać, jednak jej nagie kości błyskały bielą w kierunku bohaterów. Zdecydowanie było to to stworzenie, które wywołało w nim to uczucie strachu, które równie szybko jak się pojawiło, zniknęło. Najważniejsze, że nie przedziera się przez te pustkowia samotnie.
"Skoro ja to wyczułem, jak mocno musiał poczuć to samo Rotohus..."
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Na chwilę jego ciało wstrzymało swoje działanie. Stanął w bez ruchu, niczym skała i wyciszył wszystkie swoje zmysły... Prócz jednego. Jego moc magiczna pracowała na pełnych obrotach. Patrzył nieobecnym wzrokiem na odległą postać i starał się wyczytać jej siłę i predyspozycje.
Po chwili ponownie zamrugał i odzyskał władanie nad swoim organizmem.
- Przeklęci nieumarli - Jego głos był pełen pogardy i jadu.
- Chciałeś to masz... I co teraz? Wyczuwam od niego średniej siły moc magiczną, być może tłumi ją zaklęciem, bo nie sądzę by istota tak przeciętnej mocy miała śmiałość się tutaj samotnie zapuszczać, także w razie czego trzymaj się na odległość i blisko mnie.
"Mam nadzieję, że to nie są wysłannicy Władcy Piekieł... Bo nie będzie łatwo, a Kai raczej sobie nie poradzi. Trochę szybko mnie znaleźli... Tak czy inaczej będzie zabawa" - Przemknęło przez myśl piekielnemu. Nie czuł strachu. Nie bał się śmierci, kar doczesnych ani niczego innego co mogło by go czekać gdy zakończy swój długi żywot. Jedynymi uczuciami. które nim teraz kierowały to chęć odkupienia win, znalezienia prawdy oraz osoby, której szukał. Chwilami do jego umysłu wkradała się również radość, którą czerpał z posyłania wrogów życia do diabła - czyli tam, gdzie ich miejsce.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Sylwetka na tle czerwonego jak krew, zachodzącego słońca nie wyglądała na taką, która miałaby ochotę zaprosić wędrowców do najbliższej karczmy. Wyraźnie widać było, że patrzy dokładnie w stronę Kaia i Rotohusa. Na tle chowającego się za horyzont słońca nie widać było żadnych szczegółów, postać wydawała się czarna jak noc.
- Nie wiń mnie za to. Ja wcale nie chciałem przychodzić tu z własnej woli... Zresztą: ty też masz wolną wolę i możesz się przecież wycofać. Nikt Cię tu nie trzyma. - odpowiedział elf najspokojniej jak umiał, a jego głos był pełen niewzruszenia. - Nie czas na gadanie, powinniśmy uciekać, czy raczej gonić?!
Słowa, które wypowiedział Pradawny były spóźnione o ułamek sekundy, gdyż koścista sylwetka na horyzoncie uniosła wysoko swoje ręce. Zielonooki zauważył, iż w jednej z nich trzyma coś na kształt kostura, albo laski magicznej. Sekundę później przez ciężkie jak krasnoludzkie młoty powietrze przebiegł mrożący krew w żyłach krzyk, brzmiał on jakby zebrać wszystkie umęczone dusze z całej Alaranii do jednego ciała, i dać im możliwość walki o swą wolność. Wydarzenia te działy się tak szybko... Ziemia zadrżała. Pomniejsze kamyczki zaczęły podskakiwać niczym wesołe pchełki. Jednak grunt pod stopami poruszał się coraz mocnej, aż urósł do miana niemałego trzęsienia ziemi. Z klifów spadały małe i większe głazy. W niektórych miejscach gleba rozstępowała się tworząc małe, acz sukcesywnie powiększające się, uskoki. Po chwili wszystko ustało, lecz ziemia, pełna tych małych rozcięć, wyglądała niczym twarz oszpecona mnóstwem blizn.
        Ze szczelin bliższych bohaterom buchał parzący w skórę i drażniący oczy i nos zielonkawy gaz, natomiast z tych bardziej oddalonych Piekielny i Łucznik dostrzegali wyłaniające się kościste, na wpół zgniłe szczątki ciał przeróżnych istot. Niektóre były jakby żywe, a inne to zwyczajne kupy kości, kościeje. Gdy cała zgraja przeciwników ustawiła się dookoła Kaia i Rotohusa, jedyna droga ucieczki prowadziła górą, ewentualnie można było próbować przebić się przez watahę nieumarłych, którzy otoczyli bohaterów.
- Taktycznie z powietrza, czy z maksymalną siłą, lecz pełni chaosu? - to pytanie retoryczne przeleciało ciche, gnijące, pełne odoru gazu i zgniłych ciał powietrze mimowolnie i nie wywołało reakcji ani jednego z przeciwników. Zupełnie jak maszyny. Nie słyszą, nie widzą, nie czują, istnieją wyłącznie by zabijać żywych.

"Ehh... To nie będzie przyjemny dzień..."

        W ręku elfa zmieniał się już Kastral w postać jakby dwusiecznego miecza połączonego z toporem. Niestety Blondyn nie potrafi nazbyt dobrze posługiwać się ciężką bronią dwuręczną. Na ich nieszczęście, nie mógł teraz atakować nieumarłych z odległości, gdyż miał może z 50 stóp z każdej strony do wroga. To nie za dobre położenie taktyczne... Z jednej strony szeroki na, nie mała, 500 stóp i nie wiadomo jak głęboki żleb, a z pozostałych trzech stron - nieumarli... Ciężko będzie przetrwać to, no nadejdzie w ciągu kilku najbliższych sekund.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

- O nic Cię nie winię. - Po wojowniku widać było, że traci wszelkie opory przed walką i już prawie każda komórka jego ciała pragnęła ciąć i łamać kości... Po tych słowach Rotohus znieruchomiał.

Stał spokojnie i patrzył na wciąż zacieśniający się krąg nieumarłych. Ponownie przypominał kamienny posąg. Skupił się i z zamkniętymi oczyma, lokalizował najsilniej emanujące magią cele - główne cele. Nie uchylając powiek powoli ruszył dłonią ku przypiętej do pasa halabardzie. Gdy jego prawa ręka mocno już ściskała drzewiec, otworzył oczy i łapiąc broń oburącz wbił ją jej dolnym krótkim ostrzem w ziemię. "Oby ten gaz nie był łatwopalny." - przeszło mu przez myśl.
Z miejsca w którym broń uderzyła w ziemie buchnął ogień i objął swoim krwistym blaskiem całą broń.
- Spójrz na to. - Odezwał się do Kaia, po czym przekręcił wciąż zagłębiony w ziemi trzon.
W tym momencie bohaterów otoczył krąg ognia zapalając jednocześnie najbliższy rząd stworzeń. Kolejna fala krzyków rozdarła powietrze.
- Może jednak będziesz strzelać? Możesz tu podpalać strzały. - Spojrzał na ogień u ich stóp.
- A ja w tym czasie zajmę się resztą. Z maksymalną siłą. - Uśmiechnął się złośliwie. Po czym wyrwał swoją halabardę z ziemi. Jej stalowe ostrze wyglądało jakby miało się za chwilę stopić. Zajął pozycję przed elfem, zasłaniając go nieco i gotując się na natarcie. "Nie myliłem się... Będzie zabawa".
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Sytuacja robiła się, dosłownie, gorąca. Kai ani myślał dłużej dzierżyć ciężkiej broni, szybką myślą przemienił ostrze w swój ulubiony łuk z drzewa wiśniowego i z cięciwą wykonaną ze splotu grzywy jednorożca i wąsów smoka. I już sekundę później pierwsza seria pocisków przecięła powietrze z głośnym świstem. Wszystkie pięć płonących strzał bez problemu dosięgły namierzonych celów, które znajdowały się przecież tak blisko, iż trzeba by było się nie mało natrudzić, aby chybić. I zaraz potem kolejna seria strzał szybowała rozświetlając płonącymi grotami atmosferę. Jęki i ryki umarłych nie były już przesiąknięte rządzą zemsty czy spokoju, a ogromnym bólem i cierpieniem. Rotohus bezprecedensowo i bez pardonu ciął tych w pierwszej linii ognia, a Kai osłaniał go, wciąż miarowo obracając się wokół własnej osi i wypuszczając kolejne groty. Wyglądało to tak, jakby centrum słońca bez przerwy wystrzeliwało swe promienie dookoła siebie. Elf kątem oka przyuważył, iż sylwetka na horyzoncie zniknęła. Wystraszyła się? A może schowała, aby zaatakować z zaskoczenia? Tak czy owak, szala zwycięstwa na razie chyliła się ku stronie żywych, czyli elfowi i piekielnemu.
- Dajmy im odpocząć! - Kai zażartował kierując swe słowa ku towarzyszowi i śmiejąc się głośno. Tak głośno, że echo jego śmiechu zagłuszało jęki przeciwników.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Wojownik w skupieniu wymachiwał swoją bronią. Bezbłędnie i wyjątkowo jak na niego precyzyjnie rozcinał przeciwników na połowy. Skok, cięcie, piruet, unik i tak bez końca. Walka zaczynała robić się monotonna mimo wszystko nie nudząc piekielnego. Ognie dookoła walczących zaczęły przygasać i wkrótce pozostał tylko ten jeden pod nogami Kaia.
- Wybacz ale póki co więcej nie utrzymam. - Mówiąc to przelał całą pozostałą mu magię ognia do swojej broni i do płomienia u stóp przyjaciela.
Przeciwników było coraz mniej. Dookoła walczących utworzył się dość spory mur z kości i rozkładających się ciał. Walka wydawała się dobiegać końca. Jednak ciągle coś było nie tak. W pewnym momencie ściany wąwozu pękły z obu stron i z kilkunastu powstałych pieczar, poczęły wypełzać kolejne stwory, potężniejsze od swoich poprzedników. Nie było wiele czasu. Rotohus spojrzał na odległość pomiędzy nim a nowo przybyłymi. "Teraz albo nigdy!" - szybka myśl przeleciała przez jego świadomość. Niezauważalnym ruchem wysunął swoje skrzydła i wzleciał wysoko nad nadchodzących nieumarłych. Gdy był już w odpowiednim miejscu, wykorzystał całą swoją siłę i uderzył w jedną ze skalnych ścian. Efekt był raczej mizerny. Kilka skalnych odłamków spadło na dół nieznacznie raniąc kilka stworzeń. Wtedy to zaczął okładać z całej siły kamienne bloki licząc na to, że któryś pociągnie za sobą większą lawinę. Po kilkunastu ciosach zrezygnowany miał odlecieć ale jego wzrok padł na średniej grubości skalny filar, na którym wspierała się większa część przeciwległej ściany. Z najszybszą możliwą prędkością podleciał do niego i ostatnim wysiłkiem... Uderzył. Wielki huk, zbliżony do setek uderzeń pioruna jednocześnie, zatrząsł całym kanionem, wypełniając go tonami skał i ziemi, zabijając i grzebiąc nadchodzące hordy zmarłych. Zasypaniu uległa też większość jaskiń i pęknięć, z których napływali przeciwnicy. Upadły zniżył lot i wrócił szybko do otoczonego już ciasnym kręgiem Kaia. Wspólnie wśród nocy wybili ostatnich przeciwników i zepchnęli ich ciała w przepaść za nimi.

- Znalazłeś coś ciekawego? - Rzucił do elfa przeszukującego szczątki. Wyrzucając ostatnie kości zbliżył się do ogniska, położył przy nim halabardę oraz znalezione przedmioty, wśród których można było dostrzec dwa stalowe, mocno wyszczerbione miecze, biały jak miesiąc łuk, wykonany prawdopodobnie ze smoczych kości oraz miedziany pierścień z dziwnie błyszczącym zielonym kamieniem.

"Ciekawe kim była ta postać na wzgórzu..."
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

- Nie znalazłem nic ciekawego, poza tą Mizerykordią. Reszta to tylko zbędne żelastwo. - odpowiedział Kai ukazując pięknie złocone, lśniące, pokryte przeróżnymi zdobieniami i runami ostrze. Było w nim coś mistycznego. Platynowa rękojeść błyszczała się w świetle miesiąca, było czuć od niej bijącą magię. Niestety elf nie miał czasu na sprawdzanie jej możliwości, szybko schował ją do torby.
"Później zrobię do niej uchwyt" pomyślał, po czym zauważył obok kolejnego ciała idealnie pasującą zdobieniami pochwę. "A jednak ! Jest komplet." - chwycił skórzany materiał z wyhaftowanymi runami, takimi samymi jak na ostrzu. Natychmiast zapiął go u prawej nogi i wepchnął do niego niewielki miecz.

        Księżyc był bardzo wysoko nad horyzontem. Zapewne zbliżała się północ. Cisza, która była wszechobecna w tym miejscu o tej porze, aż drażniła uszy. Samotne istoty zapewne by zwariowały. Nawet jęki dusz ucichły.
        Czas odpocząć. Nie spał od pobytu w Fargoth. Jego na wpół ludzki organizm wołał o odpoczynek, aczkolwiek jego elfia część wciąż chciała odnaleźć odpowiedzi.. Ognisko dawało kojące ciepło. Nagle Kai zatęsknił za Erianą... Dawno jej nie widział, a jego uczucia znów dały o sobie znać. Łucznik jednak szybko się otrząsną myślą, że już jej raczej nie zobaczy więcej. Nie można patrzeć w przeszłość. Liczy się tu i teraz. Muszę walczyć.
- Ja muszę kilka godzin się przespać. Jak mniemam, piekielni nie potrzebują snu do regeneracji sił, więc stań na warcie pierwszy. Obudź mnie za trzy lub cztery godziny, ruszymy w dalszą drogę, chyba, że ty również będziesz chciał się zdrzemnąć. Do rana - Kai zakończył dzisiejszy dzień krótkim sformułowaniem i dość szybko zasnął, jednak nie był to sen silny, a płytki i czujny.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

- Do rana. - Odrzucił Rotohus zasypiającemu przyjacielowi.

Piekielny nie potrzebował snu. Nie żeby wcześniejsze wydarzenia nie były męczące. Ale jak zawsze myśli nie pozwalały mu odpocząć. Masując nieco zdrętwiałą od halabardy rękę bohater zaczął zastanawiać się nad sensem ich wyprawy. "Kai szuka swojej znajomej i jeszcze sam nie wie czego. Ja jakiejś nieszczęsnej anielicy... W ogóle co się z nami dzieje? Czy wszystko musi dziać się przez kobiety?" myśli wojownika wciąż błądziły.
Wstał ze skały i rozejrzał się dookoła. Wszędzie pustka, cisza i spokój... "Trzeba będzie pokonać żleb górą." - pomyślał zerkając na zasypany wąwóz. Podczas przemyśleń doszedł nad brzeg rozpadliny. Przysiadł na jej kancie i zapatrzył się w nocne niebo. "Coś się tam na nas czai... Nie ma innej możliwości.". Uśmiechnął się na myśl o poprzedniej bitwie. W końcu rozprostował swoje już podstarzałe kości. Ze sporym zdziwieniem zauważył, że nie stracił zbyt wiele ze swojej dawnej szybkości, techniki ani kondycji. Może dzięki tej walce nauczył się czegoś nowego? Anioł ponownie rozejrzał się dookoła. "Cisza przed burzą..." domyślał się.

Zbłądził myślami do czasów w Piekle. Brrr... Na wspomnienie tego miejsca brało go obrzydzenie. Lecz to właśnie z tamtego miejsca wyniósł wiele swoich aktualnych umiejętności. A znalazł się tam przez... Przez nią. Jego myśli skupiły się na przypomnieniu sobie twarzy upadłej. Od tamtego czasu minęło prawie 600 lat... Pamiętał że miała długie czarne włosy i czerwono... "Czy na pewno?" Czerwono-błękitne oczy. Ta dziwna mieszanka działała wyjątkowo hipnotyzująco. Gdyby ujrzał twarz pewnie by sobie przypomniał. Ale tego spojrzenia nie zapomni nigdy. "Czy ona jeszcze żyje?" - zadał sobie pytanie, którego odpowiedzi domyślał się już od dawna...

Wojownik wstał. Rozejrzał się i ze zdziwieniem spostrzegł, złoto-czerwone pasy nieba na wschodzie... "Trzeba obudzić Kaia.". Myśląc o tym jednocześnie podniósł z ziemi niewielki kamień i cisnął nim prosto w głowę śpiącego.
- Pobudka śpiąca królewno. Pora ruszać. - Rzekł ze śmiechem.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Katherine, jak postanowiła, tak zrobiła. Odwiedziła miejsce, gdzie niegdyś ją zaatakowano, ale nie znalazła niczego ciekawego. Coś ciekawego wyczuła za to od strony Doliny Umarłych. Jakaś potyczka, czy coś. Katherine od czasu rozstania się z elfką przy Kryształowym Jeziorze nie spotkała nikogo, toteż tęskniła trochę za obecnością ludzi. W takich sytuacjach, kiedy wysłuchiwanie kpin Carmen stawało się nie do zniesienia, szczególnie pragnęła rozmowy z kimś, czy choćby czyjeś milczącej obecności. Poza tym, co tu kryć, była ciekawa, kto zapędził się w tak nieprzyjazne miejsce i dlaczego. Po krótkim wahaniu ruszyła szybko w stronę, z której wyczuwała czyjeś emocje. Wędrowała dość długo, bo do celu doszła dopiero na niedługo przed świtem. Długo stała w dużej odległości do obozu, schowana za kępą drzew i przyglądała się obu osobom. Jeden z nich spał, a drugi pewnie miał wartę, ale zatopiony w myślach jej nie zauważył. Nie słyszała, co powiedział ale domyśliła się, ze właśnie budzi drugiego. Jeszcze chwilę rozmyślała nad tym, że kiedyś ta ciekawość ja zgubi i nierozsądnie byłoby podchodzić do dwóch obcych facetów, nocujących w Dolinie Umarłych. Jak zwykle jednak zignorowała głos rozsądku i ostrzegawcze uwagi Carmen i cicho ruszyła w stronę ich obozu. Mimo, iż starała się nie zwracać na sobie uwagi, trudno ją było przegapić, rude włosy i zielona suknie rzucały się w oczy.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Patrząc na łapiącego się za głowę Kaia i jego niezdarne próby podniesienia się z posłania wojownik nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Nie był to jakiś głośny dźwięk lecz cisza panująca dookoła sprawiła, że rozniósł się on donośnym echem w dolinie. "Pora się zbierać." - pomyślał po czym podniósł z ziemi swoją broń i przypiął ją na miejsce. Jedną małą myślą zgasił też płonący do tej pory ogień i otrzepał odzienie z kurzu i pyłu z kości, który dopiero teraz przy wyraźniejszym świetle dostrzegł. W pewnym momencie wyczuł zbliżającą się z wolna istotę. Miała dość mocną aurę... Upadły nie bał się ataku lecz mając na względzie nierozbudzonego elfa odwrócił się w stronę, z której prawdopodobnie nadchodziła nieznana mu postać. Gdy już patrzył w odpowiednim kierunku prawie natychmiast dostrzegł burzę rudych, wręcz ognistych włosów i zieloną suknię... "Kobieta? Sama? Tutaj? O tej porze?" Zbliżająca się elfka, bo nią prawdopodobnie była, nie wydawała się stanowić zagrożenia. Ale historia nauczyła Rotohusa aby nie ufał nieznajomym. "Podstęp?" - Kolejne pytanie przemknęło przez myśl piekielnego.
- Długo jeszcze? - Lekkim szarpnięciem podniósł ledwo przytomnego elfa.
- Doprowadź się do porządku, a ja w tym czasie się przywitam. - Z uśmiechem ponownie odwrócił się w stronę przybyszki i ruszył wolnym krokiem w jej stronę.

- Witaj! - Krzyknął do niej gdy była jeszcze dość daleko.
- Kim jesteś i co Cię sprowadza na takie pustkowie? - Zapytał cały czas się uśmiechając mając się jednak na baczności.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

         A więc to tak teraz bawią się elfy, pomyślała na widok walczącego Kaia. Mimo jej niechęci do tych ohydnych stworzeń, postanowiła popatrzeć, w jaki sposób młodzieniec poradzi sobie z wyzwaniem. Z dumą obserwowała jego determinację i zawziętość. Ha! Toż to dopiero wyśmienity materiał na kochanka. Przystojny, odważny i honorowy. Próżno szukać takich wśród piekielnych. Sami tchórze. Tylko chwalić mięśniami się potrafią- ha, ha, ha. Gdy Kai zasnął, Aaliya poczuła się rozczarowana, że tak mężny wojownik w dość prozaiczny sposób kończy swoje ciemne porachunki. Gdyby była na jego miejscu, oczekiwałaby za swój czyn przynajmniej orderu. Ale to przez jej kobiecą próżność. Zdawała sobie sprawę, że blondyn za nic nie przyjąłby żadnego wynagrodzenia za jego szczere chęci do walki. Ale cóż, może przynajmniej zadowoli się jej pochwałą w postaci czarującego uśmiechu? Dość rozmyślań, stwierdziła i zaczęła obserwować scenkę rozgrywającą się obok niej. Kucnęła przy drzewie, by mogła bez przeszkód przemienić się w atrakcyjną szatynkę o orzechowych oczach i bujnych biodrach. Postanowiła, że będzie obserwować dalszy przebieg wydarzeń, będąc całkowicie niewidzialną dla oka. Wykorzystując swoją intuicję, stwierdziła, że lepiej będzie, jeśli nie ukaże się od razu, a postara się odnaleźć potok, w którym przejrzy swoje oblicze. Nie była pewna, czy wszystko poszło, jak trzeba, bowiem coś jej nie pasowało. Na widok szpon o długości dziesięciu centymetrów, prawie zawyła z rozpaczy. Wiedziała, czuła to. Nie może się zaprezentować z takim okropieństwem, wyglądała jak kotołak. Przeszła jakieś dwadzieścia metrów, lecz potoku nie znalazła. Nawet, gdyby udało jej się znaleźć, nie przejrzałaby się w nim z uwagi na późną porę. Liczyła na szczęście, może wędrowcy nie zauważą jej szpon? Och, nie, lepiej jeszcze trochę zaczekać i poobserwować. Gdy ten miły blondasek się obudzi, dopiero się ukażę. Tak, nie ma słów, które by mnie przekonały do tego czynu. Absolutnie się z tobą zgadzam, moja miła- rzekło w duchu jej alter ego. Przymknij się teraz, Lilibeth, myślę. Lilibeth- sama nie wiedziała dlaczego, ale nazywała swoją "drogą siebie" właśnie w ten sposób. Czasem czuła się samotna i potrzebowała powymieniać z kimś myśli. A że było to jej alter ego? Trudno. Mówienie do siebie jest całkiem przyjemne, gdy nie stoi obok ciebie przystojny elf i nie wychodzisz na nierozsądną dziewkę. Aaliya miała tylko nadzieję, że nie zdradzi swojej pozycji w skutek swojej nieroztropności. Musiała uważać i poruszać się bezszelestnie.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

Kai spał snem tak czujnym, aż nagle przyśniła mu się Eriana, z tego powodu elf nie starał się nawet wybudzić, ba! Chciał zagłębić się w ten sen. Niestety tak szybko, jak się pojawił, równie szybko zniknął. Zielonooki obudził się w guzem na skroni i w uścisku Rotohusa.
- Puszczaj mnie, już nie śpię! - krzyknął, jednocześnie się śmiejąc. Wylądował na ziemi, szybko się podniósł i otrzepał z kurzu. Jego towarzysz już sobie znalazł obiekt do flirtu. Właściwie co ta rudowłosa elfka, jak sądził po spiczastych uszach, robi na takim odludziu? Postanowił też się przywitać. Chwycił swój plecak, łuk oraz koc, i ruszył w stronę nowo przybyłej kobiety. Dotarł do jej osoby znacznie szybciej niż Rotohus, który zdziwiony szybką pobudką elfa, na chwilę się zatrzymał w drodze.
- Dzień dobry miłej pani - ukłonił się, jak mu nakazywało wychowanie. I choć elfka była naprawdę piękna, Kai nawet nie spostrzegł jej urody. Ciągle rozmyślał nad swoim snem, próbując przywołać twarz Eriany.
- Co panią sprowadza w tak nieprzyjazną okolicę, jeżeli mogę spytać? Przepraszam, gdzie moje maniery. Jestem Kai Kanon. Czy miła pani również uraczy nas swym imieniem?

"Co ona tu robi?! Może to kolejny podstęp istot zamieszkujących tą krainę? Trzeba się mieć na baczności"

Kai wciąż pamiętał o mizerykordii, którą niedawno znalazł. Ostateczna broń... Brzmi ciekawie. Trzeba jej nadać jakieś imię. Niech ona je wybierze, ale później. Nie daj Smok, a okaże się jeszcze wrogiem. Kastral był założony przez ramię, jako łuk trzymał się cięciwą niczym rzemieniem od torby. Słońce było nisko nad horyzontem, lecz już znacznie rozświetliło pobojowisko. Nie wszystkie "śmieci" zostały sprzątnięte przez towarzyszy. Lecz żleb wciąż wydawał się ogromny. I tylko on blokował możliwość dalszej wędrówki.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Nieco zbity z pantałyku przebiegającym obok niego elfem zatrzymał się na chwilę, kilkanaście metrów od nieznajomej podczas gdy Kai był tuż przed nią...
"Ale się szybko zerwał... No trudno. Jeśli to smok, to Ciebie pierwszego zje." - zaśmiał się w duchu na tą myśl. Zamiast dalej iść ku obcej, obrócił się na pięcie i może trochę speszony wrócił na miejsce obozu. Nie bał się niczego, kobiet też nie ale w głębi duszy o ile ją posiadał, odczuwał obawę przed ich bliższym poznaniem. Powróciwszy na miejsce spoczynku zaczął zacierać ślady ich bytności w tamtym miejscu. Najpierw zasypał ślady po ognisku. Nie było to trudne, gdyż jedynym co po nim pozostało był czarny pył na piasku i kilku kamieniach. Jedno potężne dmuchnięcie wzbiło tuman kurzu, załatwiając jednocześnie problem. Rotohus rozejrzał się. Kilka metrów przed sobą wypatrzył dwie wystające z ziemi kości. Z westchnieniem podszedł do nich i cisnął nimi w głąb przepaści. "To chyba wszystko" pomyślał ponownie rozglądając się w poszukiwaniu śladów po ich wizycie w tym konkretnym miejscu. Gdy już był pewien, że nie zostaną wytropieni, poprawił swoją pelerynę i sprawdził mocowanie miecza oraz halabardy i zbliżył się do przedstawiającego się Kaia. Wojownik stanął niepewnie kilka metrów za nim i uśmiechnął się do elfki.
- Na mnie wołają Rotohus. Rotohus Vauiet, a dla przyjaciół... Każdy wymyśla co innego. - Upadły uśmiechnął się szeroko... "Ona nam nie zagraża. - Wyczuł z jej nastawienia.

Nie chciał onieśmielić nieznajomej zadając po wtóry to samo pytanie, które w dodatku powtórzone przez jego przyjaciela mogło sprawić, iż rudowłosa ucieknie tak szybko jak się pojawiła. Toteż cały czas się uśmiechając odwrócił się w stronę wschodzącego słońca otoczonego krwistoczerwoną łuną i rozpoczynającego nowy dzień...
Ostatnio edytowane przez Rotohus 12 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Ellcora
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Zielarz , Szaman , Żebrak
Kontakt:

Post autor: Ellcora »

        Ellcora od razu zauważyła kucającą przy drzewie Aaliyę. Była zdziwiona tym spotkaniem. Zdziwiona tym bardziej, że nie spodziewała się ujrzeć pokusy właśnie w tym miejscu. Rozejrzała się. Wokół nie było żywego ducha. Prócz niewielkiej grupy osób rozmawiających ze sobą. Nie była w stanie stwierdzić, co było przedmiotem ich rozmów ze względu na słaby słuch. Był elf o jasnych włosach i zielonych oczach, była postać przypominająca jej coś dziwacznego, a zarazem intrygującego. Coś, jakby anioł, tyle że bez skrzydeł. Z czarną peleryną na grzbiecie. Jego oczy wyrażały coś niepokojącego, jakąś historię z jego życia, która sprawiła, że po wiedźmie przeszedł dreszcz. Zastanawiała się, czy podejść i poinformować grupę o obecności nieproszonego gościa. Nie czuła jednak, by to było potrzebne w tym momencie, przecież ona również była nieproszona. Dostrzegła także uroczą elfkę wzbudzającą realną sympatię swoim wdziękiem. Obawiała się, że Aaliya ją skrzywdzi swoją zapalczywością. Wiedziała, że pokusa nie przepada za elfami i nie wiedziała, skąd wzięła się w niej ta niechęć. Prawdopodobnie kiedyś, w przeszłości pokusy doszło do jakiegoś nieprzyjemnego wydarzenia związanego właśnie z obcowaniem z tymi stworzeniami, ale żeby od razu mieć uprzedzenia? Ellcorze nie mieściło się to w głowie i dlatego chciała uchronić Katherinę przed ostrym językiem piekielnej istoty. Coś w jej spojrzeniu mówiło jej jednak, że powinna zaczekać i że ona sama, w razie problemów się obroni. Nie była też pewna, co knuje przeklęta diablica.
        Ellcorze owa mroczna kraina wydała się być idealna do odprawienia niezbędnych rytuałów. Właśnie w tym dniu księżyc był w pełni. Chciała przywołać istoty zza światów, by odpowiedziały jej na to, co od dawna ją intrygowało. To wyśmienita okazja, by nieco się przyuczyć, a przy okazji, zaprezentować innym swoje umiejętności. Była wściekła, że nie dojdzie do tego, gdyż natknęła się na Aaliyę, a musiała się dowiedzieć, co też ta pokusa ma w zanadrzu.
- Aaliya, znowu się spotykamy. Jestem pewna, iż to nie przypadek, że chodzisz sobie, jak gdyby nigdy nic po lesie w czasie pełni. Mów mi i to zaraz, co knujesz, w przeciwnym razie, zdradzę twą kryjówkę.
Pomyślała zarazem, że nawet ma ochotę na krótką pogawędkę z tą trójką, zanim ucieknie w ciemnościach. Ale najpierw musi rozmówic się z Aaliyą.
        W tym samym momencie Helga zakrakała, czym zwróciła uwagę grupy osób rozmawiających ze sobą niepodal. Do diaska, nie!, pomyślała przerażona. Ale było już za późno.
        I nawet nie zauważyła, kiedy po pełni księżyca nie było już ani śladu.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        - Kogo me mściwe oczy widzą... Ach! Ellcohhhhha - zasyczała w ucho wiedźmy. -Mój błąd, mogłam się spodziewać, że mnie dostrzeżesz. Coś nie jestem dobra w kamuflowaniu się, ty zaś w kwestii tropienia mnie jesteś nieoceniona. Ellcohhha...- Ponowny syk, który zdawał się nie mieć końca. - Naucz mnie stać się niewidzialną, tylko czekam na twoje pouczenia... Ja, widać nie jestem w tym dobra.
        Aaliya pomyślała, że weźmie wiedźmę na przeczekanie. Mimo że czarownica bardzo ją rozwścieczyła, bardziej zła była na siebie, że nie udało jej się rozpuścić do końca z powietrzem.
        Gdy usłyszała krakanie Helgi, wydała z siebie przenikliwy, ostry jak brzytwa rechot. Była ciekawa, jak zareagują na to elfy, którzy zajęli się już sobą.
        - No to, Ellcohhha... Wykaż się teraz. Gdy słońce wzejdzie, twoja skóra pokryje się zmarszczkami, z pewnością to się nie spodoba tej trójce. Znikaj, odrażająca bestio, znikaj!
        Myślała, że po tych słowach wiedźma da za wygraną. Za nic w świecie nie zamierzała się tłumaczyć Ellcorze. Chciała mieć nad nią przewagę, chciała, by jej ustąpiła. Ponownie usiłowała stać się niewidzialną i chyba jej się to w końcu udało, nie ujrzała swojej dłoni, którą skierowała ku oczom. Była zadowolona, że trójka osób nie odkryła jej kryjówki. Całe szczęście!, uśmiechnęła się złowrogo i patrzyła na szybującego kruka zwiastującego kłopoty dla wiedźmy. Była tylko ciekawa, jak to się stało, że będąc uroczą szatynką, Ellcora i tak ją rozpoznała. Miała nadzieję, że elfom przypadnie do gustu jej ziemskie wcielenie. Wyprostowała się, rozsiadując wygodnie na wilgotnym kamieniu.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości