Dolina Umarłych[Ruiny starego fortu] Siedziba Megdara III

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Całe zastępy rozkładających się zwłok, a w przewadze ludzkich i zwierzęcych szkieletów, ściągało zewsząd do fortu. Zaklęcie podziałało jak trzeba, a nawet lepiej. Oprócz dawno zmarłych mieszkańców tych ziem do armii Medgara dołączyła także i ogromna liczba padniętych zwierząt. Martwe konie, psy a nawet i dzikie zwierzęta zgodnie ciągnęły w stronę jego siedziby. Potęga jaką osiągnął dzięki Kamieniowi Mocy pozwalała na dużo więcej, ale czas na to jeszcze nie nadszedł. Wydał polecenia swoim oficerom, aby wprowadzili porządek w tej nadciągającej hałastrze, a sam wziął ręcznie odrysowany przez Gardenię plan grobowca do kościstej dłoni. Położył go przed sobą na starym stole alchemicznym i wodził palcem po nim. Skupił się na nim i chwilę analizował rozstawienie komnat grobowych i korytarzy.
"Piękna starodawna robota." Podszedł do centralnej części komnaty, gdzie na stojaku stał Kamień Mocy. Obie dłonie zawisły tuż nad jego powierzchnią, a oczodoły zapłonęły głębokim trupiozielonym światłem.

Chłonął wiedzę z zapisków i starożytnych manuskryptów o tym miejscu. Najbardziej interesowała go zaraza którą byli nosicielami jej "mieszkańcy". Opracował kilka zaklęć które miały pomóc jego ludziom wedrzeć się do wnętrza i posiąść pogrzebane tam ciała. Lecz najbardziej go intrygował sarkofag za metalowymi drzwiami. Ten drobiazg chciał mieć w całości. Nie miał żadnych wątpliwości co do tego komu ma powierzyć to zadanie. Jego generał Utor był właściwą osobą na właściwym miejscu. Pozbawiony uczuć, inteligentny i posłuszny do granic. Tak to on poprowadzi jego hufce do grobowca. Postanowił że całej robótki jednak przypilnuje kilku magów. Tak na wszelki wypadek gdyby zaszły niespodziewane wypadki. Wyznaczył 200 zeszkieletowanych konnych, uzbrojonych w łuki i broń ręczną oraz przydzielił dwóch najlepszych magów. Do wykonania brudnej części zadania przeznaczył 50 zombi jako tragarzy. Na sam koniec przodem wysłał na zwiad swoje kruki w wielkiej liczbie i kilka strzyg, których zadaniem było wyczyścić teren przed przybyciem oddziału Utora. Odszedł od okna wierzy dopierokiedy Generał ze swoim wojskiem zniknął na linni horyzontu.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        W pokoju miała szafkę, w której trzymała produkty pierwszej potrzeby. Spożywcze. Prawdopodobnie było to jedyne miejsce w całym Forcie, w którym można było znaleźć coś do jedzenia i nie dało się nim przybijać gwoździ. Kobieta miała ochotę strzelić sobie kieliszek krupniku ale w końcu tego nie zrobiła. Podczas rozmowy wolała być w pełni świadoma. A może jakąś małą przekąskę z chleba i suszonego mięsa, kiedy będzie układać w głowie co powie swojemu mocodawcy?
Ostatecznie nie zjadła niczego i nie wypiła niczego, nawet nie usiadła w swoim fotelu. Wydarzenia ostatnich dni uderzyły ją obuchem po głowie i bardzo podniosły ciśnienie. Chciała po prostu już pójść na górę wieży, zrobić to co miała do zrobienia i wyjść. Inaczej miała przeczucie, że niedługo przedmioty w jej otoczeniu zaczną płonąć, bo udzieli im się jej podminowanie. Gniew. Narzuciła na siebie kurtkę, opuściła pokój i zeszła na plac. Na dworze nie było za ciepło, nawet przy świecącym słońcu. Być może była to wina tych chmur na niebie, które przechwytywały najgorętsze promienie. Gardenii nie przeszkadzało to. Liczyła na to, że chłodne powietrze ją obudzi, postawi na nogi jej skołatany umysł. Potrzebowała tego. Miała też nadzieję, że długi marsz przez całą długość twierdzy, gdzie słychać tylko zawodzenie wiatru i szuranie jej stóp, trochę ją wyciszy. Bo wyciszona bynajmniej nie była. Serce tłukło się w piersi jak niespokojne zwierzątko, w uszach szumiało, napięty kark bolał niemożebnie. A do tego pozostawała ta nieznośna świadomość, że być może jest coś w jej głowie, fragment czegoś, co blokuje niektóre wspomnienia. Jak wiele zdarzeń nie pamiętała? Jak wiele? I co mogła z tym zrobić? Zastanawiała się nad tym nie raz, próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie i zawsze kończyło się to tym, że sięgała po kieliszek krupniku.
To nie pomagało.
Bez słowa minęła strażniczy szkielet przy wejściu, usłyszała jak skrzypnął krótko kością kręgosłupa, odwracając za nią czerep. Mało energicznym krokiem poczłapała schodami na piętro, gdzie znajdowała się Sala Tronowa. Ku jej zaskoczeniu wysiłek pokonywania stopni sprawił, że galopujący puls zwolnił nieco. Tego jej było teraz potrzeba. Nie trunku. Porządnie się zmęczyć. Spocić. Uspokoić.

        Przekroczyła próg sali, podeszła do tronu, który zwykle zajmował Megdar. Odszukała wzrokiem licza, skłoniła się.
- Tak jak opisałeś to w liście, Megdarze, Warownia jest pod panowaniem twoich wojsk. – przełknęła ślinę. Chrząknęła. Dziwne doznania z całego ciała zmniejszyły się ale nie znikły zupełnie. – Garnizon został rozbity. Liczył nie więcej niż stu ludzi, większość porzuciła broń i uciekła. Praktycznie poddali się bez walki. Trzydzieści szkieletów oraz dwójka magów została na miejscu i mogą w każdej chwili zająć się transportem zawartości tamtejszej Zbrojowni na teren Fortu.

Epizod z Davidem postanowiła zachować dla siebie. Nie miało to żadnego związku z planami ekspansji licza.
To był jej problem.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

- Dokładna i skuteczna jak zawsze. - Medgar powoli podniósł się z tronu i skierował do kamiennego stołu, na którym leżały sterty zwojów, księgi i stały różne naczynia alchemiczne. W centralnej części znajdowała się otwarta księga, a tuż obok mapa grobowca, którą podniósł i rozwinąwszy ją dźgnął w jej środek palcem.
- Akkarian wrócił do grobowca, przyprowadziwszy ze sobą tę elfkę. Zdaje się że próbują pomieszać mi szyki, lecz to co mnie interesuje jest za metalowymi drzwiami, a oni oboje właśnie wpadli w zastawioną przeze mnie pułapkę.
- Utor z moimi hufcami już powinien dotrzeć na miejsce. Ja za chwilę rzucę czar, który uniemożliwi im ucieczkę z grobowca przed czasem. Nad całym terenem unoszą się moje kruki, a kilka strzyg penetruje okolice grobowca. Ani żywa, ani martwa istota nie może stamtąd uciec. - Zamilkł na chwilę, unosząc lekko plan i dotykając palcem tajemniczej sali na planie grobowca, podsuwając ją pod oczy Gardenii. - Tu znajduje się sarkofag wykuty w kamieniu, a wewnątrz wyłożony srebrem. To ciało należy do nas i nie pozwolimy sobie jego odebrać. To broń... - zamilkł ponownie szukając najlepszego słowa. - ... masowej śmierci. Tyle że trzeba zabrać stamtąd cały sarkofag. A ich oboje zarazić, a potem niech idą gdzie chcą, choćby i do samej otchłani. - Medgar ujął jej dłoń i włożył w nią plan grobowca. - Gardenio, wiem że jesteś zmęczona... lecz oni nie będą czekać, aż my wypoczniemy. Utor i reszta jest gotowa na twoje rozkazy i, na ciemność, nie spieprz tego, Gardenio. - Puścił jej dłoń i zasiadł ponownie na tronie.
- I oczywiście dziękuję za fortecę, zaraz wyślę wozy i tragarzy.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        Zabrzmiało groźnie. I motywująco.
- Odpocznę gdy już będę w grobie. – Gardenia dopowiedziała w duchu. – Chociaż, znając Megdara, to też nie takie pewne.
- Odnajdę tę elfkę i Akkarina. Wiem jak demon działa. Nie pozwolę by opuścił teren grobowca z sarkofagiem.- Skłoniła się liczowi.
Wróciła na plac.
Miała nadzieję, że nemorianin będzie stawiał opór i da powód do utarczki. Aktualnie maie znajdowała się w tym szczególnym momencie przeżywania żałoby, gdzie centralną emocją był gniew. Na wszystko i na każdego. Potrzebowała pozbyć się trochę energii. Dużo. Całe hektolitry. Pokrywka na rondelku terkotała i pyrkotała, jego zawartość buzowała ale jeszcze utrzymywała się w środku, blisko krawędzi. Wyciągnęła fajkę i dodała do niej garść tytoniu, obsypując sobie ręce. Wcisnęła do główki zaklęcie zapalające, za mocne, fajka stanęła w płomieniach. Gardenia wypluła ją, zelżyła i rzuciła palenie.

Ciąg dalszy.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Licz śledził całą akcje w magicznej sferze. Utor sprawił się wyśmienicie i w mgnieniu oka grobowiec został otoczony przez jego siły. Strzygi dopadły dwóch ludzi, którzy kręcili się po okolicy, prawdopodobnie rabusiów grobowych. Ich ścierwa dołączyły do Utora. Chmura martwych kruków unosiła się nad okolicą, a truchła owadów dostały się do wejścia i tam rejestrowały wszystko. Spektakularne wejście Gardenii do grobowca oraz szybką akcję. Siedział na tronie bez ruchu do momentu kiedy Akkarin nie uwolnił zaklęcia. Zawalenie się grobowca wstrząsnęło jego jaźnią, a obraz kostura w dłoni elfki po prostu wstrząsnął jestestwem Megdara.
"Na bogów ciemności, ta elfka jest szalona tak jak jej sny."
Uspokoił się dopiero kiedy grupa zombie oczyściła z gruzu teren nad kryptą i odnalazła prawie nienaruszony sarkofag.
Następnego dnia Megdar wziąwszy kilku pomocników w sali tronowej otworzył trumnę z grobowca. Grube wieko z hurgotem opadło na posadzkę, ukazując swoją przerażającą zawartość. Licz z pieszczotą przejechał kościstymi palcami po bandażach mumii. "Jesteś nasz". Jego wzrok przebiegł po skromnych ozdobach nałożonych na bandaże, aż wreszcie zatrzymał się na niewielkim glinianym naczyniu w stopach zmarłego. Ciepły impuls zadowolenia przebiegł po myślach Megdara. Delikatnie uniósł zawoskowane naczynie na wysokość oczu i powoli odcyfrował napis na ściance naczynia. Z każdym znakiem napawał się niespotykaną dotąd u niego euforią.
- Dar al'Quadarskiej księżniczki. Swoją drogą, była niezłą żmiją za życia. - Postawił naczynie ostrożnie na stole, mroczną mocą podniósł mumię i nakazał jej strzec wejścia do komnaty, a sługom rozkazał oprzeć otwarty sarkofag o ścianę obok kamiennego stołu, gdzie stał piedestał z Kamieniem Mocy.
- Tak, to wniosło trochę życia do tego miejsca.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        Sala tronowa wyglądała jakoś inaczej. Niby ten sam stęchły zapach rozkładu, starych ksiąg i kurzu. Niby ten sam półmrok, potęgujący i tak już silną atmosferę strachu i przerażenia. Te same smoliście czarne kruki spoglądające do wnętrza komnaty przez dziury w spróchniałym dachu. Nawet pomarszczone i zmurszałe zwłoki władcy Doliny Umarłych był na swoim miejscu, spoglądające na nowo przybyłych parą gorejących jadowitą zielenią oczodołów.
Co się więc zmieniło?
W sali tronowej stała prawdziwa mumia. Gardenia przyglądała się jej wyraźnie zaciekawiona chwilę, po czym odwróciła się, wykonała kilka kroków i stanęła przed bladym obliczem licza.
W kilku słowach opowiedziała o swojej wizycie w Maurii, o zrekrutowaniu do swojej osobistej obstawy trójki wampirów oraz elfki. Następnie podprowadziła bliżej całą czwórkę i przedstawiła każdego po kolei z imienia i nazwiska.
- To zacni wojownicy. Jestem przekonana, że wspomogą nas w drodze ku zwycięstwu. – Z powagą kiwnęła głową.
Przedstawienie jej zespołu dobiegło końca, więc spokojnie czekała, zastanawiając się, czy król ma dla niej jakieś zlecenie.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Drgnął lekko, przenosząc wzrok z jednej osoby na drugą, w trakcie kiedy Gardenia ich przedstawiała. Dłuższą chwilę poświęcił elfce przedstawionej jako Comeda. - Witajcie, zacni. Widzę, Gardenio, że potrafisz jeszcze mnie zaskoczyć. Niestety, ostatnia akcja była porażką... Akkarian i ta elfka zdążyli unicestwić zwłoki zarażonych. To źle. - Oczy Megdara zapłonęły mocniej. - Ale to co nas nie zniszczy, to wzmacnia. - Poruszył się na tronie i uniósł lekko otwartą dłoń. - Komnaty pod nami są do waszej dyspozycji. Jutro o świcie będę chciał was wszystkich widzieć. Dziś wypocznijcie, aby dzień zastał was w pełni sił. - Ponownie zatrzymał wzrok na Comedzie. - Zechcesz coś powiedzieć o sobie? Jest coś, o czym powinienem wiedzieć?
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        - Oh… - powiedział szkielet na prawo.
- …nie – powiedział szkielet na lewo.
- Nie. To niemożliwe – zaskrzeczał kruk nad głowami zgromadzonych. – Przecież sześciu zmrożonych zarażonych wróciło razem z maie ognia przez portal. Jakże magia rebeliantów mogła na to wpłynąć?
- Mnie nie pytaj – wzruszyła ramionami mumia. – Jak dla mnie to się kupy nie trzyma.
- Ach, mniejsza z tym. – Gardenia przymrużyła powieki, zachichotała niewinnie i dziewczęco, wdzięcznie zakrywając usta dłonią. – Liczy się efekt końcowy.

- Zostawię was teraz, żebyście się mogli poznać. Ja zaś udam się pogonić strażników, by zajęli się przygotowaniem dla was pokoi. Dawno nikt tu nie nocował, więc komnaty wymagają delikatnego ogarnięcia. I odkurzenia. W razie problemów szkielety na placu wskażą wam drogę. Spotkamy się później, przedstawię wam dotychczasowy rozwój wypadków, żebyście się mogli rozeznać w sytuacji. Przyniosę też coś na ząb, mam w pokoju trochę zapasów. – Skłoniła się obecnym.
Tak jak zapowiedziała, zeszła z wieży i skierowała się w stronę budynku z kwaterami.
Awatar użytkownika
Comeda
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje:

Post autor: Comeda »

Tak więc w końcu nastał czas, w którym znalazła się w środku zrujnowanego fortu, opanowanego przez władcę umarłych. Cóż.. nie trzeba było umieć wyczuwać aur, aby stwierdzić, iż miejsce to jest przesycone pewnego rodzaju "śmiercią". Oczekując chwilę wraz z trójką wampirzych towarzyszy, Comeda została w końcu przedstawiona liczowi. Na widok dwóch wściekle zielonych ogników w miejscu pustych oczodołów mimowolnie zmrużyła oczy. Nie była pewna, czy to reakcja na strach, czy też pewnego rodzaju obrona - prawdę mówiąc w tej chwili nie myślała o tym. Starając się stać spokojnie, słuchała co miał do powiedzenia licz. Wyglądało na to, iż zostało nieco człowieczeństwa w tym worku kości, gdyż udostępnił im kilka komnat w gościnę. W ciągu następnego momentu wolała jednak odpowiedzieć w miarę szybko na jego pytanie, które zostało jej zadane. Opuszczając ręce w dół, rozpoczęła swą wypowiedź nie odchodząc wzrokiem od tych dwóch ogników, którym starała się w tej chwili dorównać, jednocześnie mówiąc spokojnie.
- Comeda, Górski elf. Łucznik długodystansowy. - Następnie w milczeniu przekazała jemu jestestwu myśl - adeptka arkan druidów - Na razie nie mając nic więcej do powiedzenia, czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        Gardenia kichnęła. I jeszcze raz. Platynowo-szara chmura pyłu zawisła w powietrzu. Trąc swędzący nos kobieta wyszła z komnaty, gdzie szóstka ożywieńców uwijała się jak w ukropie, przygotowując pomieszczenie do ponownego użytkowania. Trzepały dywany, pościel, zasłony, czyściły obicia mebli, ścierały kurz z gładkich powierzchni, zjadały lęgnące się po kątach i w ścianach szczury, pająki, i innych dzikich lokatorów, uzupełniały ubytki w tynku.
Kiedy towarzystwo sprzątajaco-deratyzujące skończyło przygotowania i przeniosło się do sali obok, magini ognia otwarła wszystkie okna na oścież, by dostarczyć do pokoju powiew świeżego powietrza. Następnie zapaliła świeczki na kandelabrach i również wyszła.
Te same zabiegi powtórzyły się we wszystkich czterech pokojach.

***

Porządki dobiegły końca. Maie wróciła więc do swojej komnaty i przeszukała szafki pod kątem jakichś produktów zdatnych do spożycia. Niestety, od ostatniej wizyty w Forcie nie zdążyła uzupełnić zapasów. Ostały się tylko krakersy, wędzony boczek i sok pomidorowy. W przypadku wampirów sytuacja była łatwiejsza. Jadłospis nieumarłych był mniej skomplikowany do przygotowania. Dostarczeniem drapieżnym gościom pożywnej przekąski zajęli się kościani wojownicy Megdara. Gardenia nie miała serca ganiać leśnych zwierząt. Nie czuła w sobie ducha myśliwego.
Jedzenie standardowe wylądowało na stole, jedzenie kopytne czekało na powrót wampirów, by zachować świeżość. Maie przysiadła w fotelu i zanurzyła się w rozmyślaniach na temat tego, jak najkrócej a jednocześnie najpełniej przedstawić gościom Fortu dotychczasowe dzieje kampanii wojennej licza.

***

        W międzyczasie odwiedził maie jeden z fortowych nekromantów. Przyniósł ze sobą zawiniątko, które kryło ciekawe znalezisko. Magini odwinęła szary materiał. W świetle bijącym od płomieni świec dostrzegła gładkie, stalowe ostrze.
- Jeden z moich ghuli wrócił dziś z tym tkwiącym w gardle. Pomyślałem, że może ci się przydać. Ja raczej nie używam tego typu narzędzi. – przeczesał palcami krótko ścięte włosy koloru siana. – To chyba nóż bojowy, nie?
Gardenia wzięła broń do ręki, obejrzała dokładnie ze wszystkich stron.
- Chyba nie – odpowiedziała po krótkim namyśle. – Za krótki. To myśliwski nóż. – uśmiechnęła się, po czym położyła go na stole i zaplotła palce obu dłoni. Popatrzyła na nekromantę spod podniesionych brwi. – Jak to się stało, że twój ghul miał go w gardle?
Mag zrobił zakłopotaną minę. – Gdzieś mi się zgubił podczas podróży portalem, a jak wrócił rano, to właśnie tak wyglądał – szyja przebita na wylot. – Wzruszył ramionami. – To jak, chcesz go?
Gardenia przytaknęła kiwnięciem głowy. – Tak, dziękuję. Znam jedną myśliwą, której może się przydać.
- Dobrze wiedzieć. W takim razie do zobaczenia. – Nekromanta opuścił pomieszczenie, zostawiając maie sam na sam z nożem myśliwskim oraz jego ponurą historią.

***

Licz Megdar ocenił nowych rekrutów, spoglądając na nich z wielu płaszczyzn poznania – fizycznego, magicznego, mentalnego i duchowego. A kiedy wyraził swoją milczącą aprobatę, maie wysłała po nich dwójkę nieumarłych, którzy przyprowadzili ich prosto do budynku kwater. Tam najpierw zapoznała gości z położeniem ich pokoi, a następnie zaprosiła na spotkanie połączone z kolacją, na którym krótko przedstawiła dotychczasowe dokonania wojenne Doliny Umarłych. Zajęło jej to niewiele czasu, zdawała sobie sprawę, że po kilkugodzinnej podróży rekruci zapewne pragną odpoczynku. Cóż, na pewno ich żyjąca część.
Spotkanie dobiegło końca, goście rozeszli się po swoich pokojach. Gardenia udała się do swojego, gdzie po niezbędnych zabiegach higieniczno-kosmetycznych wskoczyła pod kołdrę.

***

        Kolejna noc, podczas której Gardenia nie mogła zasnąć. Znowu czuła się niespokojna w czasie, w którym normalnie powinna być zmęczona i śpiąca. I nie chodziło tylko o skrzypiące na wietrze, drewniane okiennice. Piski dochodzące od nienaoliwionych zawiasów zbudziłyby smoka. A kiedy kobieta już zdążyła się do nich przyzwyczaić, piski zmieniały się na stukanie o parapet. I jak miałaby tu spać?
Magini podniosła się na łóżku do siadu, oparła plecami o drewniane wykończenie. Kogo chciała oszukać? Przecież tu w ogóle nie chodziło o okiennice. To przypomnienie spotkania z Twierdzy i zdarzeń, do których ono doprowadziło. To odzyskane wspomnienia wraz ze wszystkim tym, co ze sobą przyniosły i wszystkim, czego dotknęły.

Przenikliwy i ostry chłód, nadciągający z daleka. Z ciemnego wejścia do jaskini, z wilgotnych tuneli ciągnących się kilometrami w głąb, aż do serca ziemi. Powiew zbliżającego się huraganu, który potrząsa sędziwymi pniami i szeleści koronami drzew, pozostawiając po swoim przejściu burzę wirujących liści. Huczy i zawodzi przemierzając leśne trakty, stukocze raz po raz zderzając ze sobą kruche gałązki. Bez ustanku. Wdziera się na dziedziniec fortu, jest już wszędzie. Wzbudza poruszenie wśród obecnych tam strażników, ożywieńcy wyją i jazgoczą. Zawieja porzuca ten harmider, podlatuje pod samo okno komnaty Gardenii, unosi w powietrze ciężkie zasłony, wdziera się do pokoju. Niesie ze sobą słowa. Już pierwsze z nich pozbawiają maginię przytomności i zasnuwają umysł mgłą, która opada dopiero gdy kobieta budzi się rano.

Jak miałaby nazwać ów głos? Daleki; mocny; lepki; obcy; dziki; eteryczny? Jak mogłaby go określić?
Słowa były ostatnią rzeczą jaką wychwyciła osuwając się w ciemność. Dotarły do niej, gdy siedziała bez ruchu, obserwując szalejący za oknem żywioł, nadciągający daleko zza granic Doliny Umarłych, z cienistej kotliny otoczonej prastarymi wzgórzami. Głos płynął z najczarniejszych, bezdennych otchłani przeklętej, otwartej jaskini. Przynosił ze sobą fetor rozkładających się szczątków i widmowe cienie, prześlizgujące się pod bladą tarczą księżyca.
Jeden z nich powiedział:

- Wrócisz do nas.
Awatar użytkownika
Comeda
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje:

Post autor: Comeda »

Na szczęście nie było wiele do rozmowy. Comeda odczuła że spotkanie zakończyło się na tyle w porządku, aby móc czuć się względnie bezpiecznie. Gdy usłyszała iż nieumarli mieli za cel odprowadzenie jej do komnaty, poczuła się nieco głupio - zawsze traktowała nieumarłych jako bezmyślne kreatury, których trzeba się pozbyć. To prawda, nie widziała wcześniej żadnego z nich, lecz mimo wszystko tak je postrzegała.

W każdym bądź razie wraz z innymi została odprowadzona do swojej prywatnej komnaty, która została już odpowiednio dla niej przygotowana. Mimo wiadomego faktu iż był to opuszczony fort, pokój w którym przyszło jej spędzić noc był nawet schludnie zadbany. Tuż po zamknięciu za sobą ciężkich drzwi, Comeda rozejrzała się i oceniła wielkość komnaty. Była wystarczająco duża, nawet zbyt, jeśli chodzi o jej prywatne potrzeby. Mimo wszystko w końcu to był tylko nocleg, więc wolała czym prędzej ściągnąć z siebie zbroję, odświeżyć po trudach dnia i w ułożyć się do snu, który w tym miejscu może być nieco niespokojny.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Lekko zachmurzony poranek.

        Gardenia przeglądając się w zwierciadle spięła włosy w mocny kucyk. Następnie otwarła na oścież szafę, skąd zaczęła metodycznie wybierać potrzebną odzież.
Brązowe bryczesy ze skóry bydlęcej, białą, bawełnianą koszulę, szeroki pas, wysokie buty podróżne, długie rękawice bez palców. Całość dopełniał ciemnobłękitny płaszcz z kapturem, drobna biżuteria oraz sakwa. Gwizdnęła przez zęby w stronę okna, przywołując wiernego towarzysza – tropiącego kruka. Nieumarły ptak wylądował na wyciągniętym przedramieniu, zaczepiając się krótkimi pazurami o materiał rękawicy. Magini przesadziła go na lewe ramię, a następnie zapięła dokładnie płaszcz pod brodą.
Oparła się o parapet i wyjrzała na fortowy dziedziniec. Nocna zawierucha pozostawiła w zamku spory bałagan. Dzięki niestrudzonej pracy ożywieńców strażniczych maie mogła teraz oglądać jedynie jej niewielkie pozostałości – kilka wciąż nie uprzątniętych skrzynek, trochę cegieł i słomy.
- Przeklęta pogoda. - Ciemnowłosa zgarnęła do siebie ażurowe okiennice, zamykając je na głucho. – To przez nią mam te koszmary o jaskini? – Idąc w stronę drzwi zaśmiała się pod nosem. – Za dużo się zastanawiasz, kobieto. Przeszłość to przeszłość, było-minęło. Nie jest w stanie zrobić ci nic złego ani dobrego.
- I na pewno nie może namawiać cię do powrotu do Gór Sokolich – twardo wymamrotała pod nosem.
- Prawda?

***
Dziedziniec Fortu

        Odziane w zbroje szkielety zebrane w luźnym szyku krzątały się przy usuwaniu resztek przyniesionych przez wiatr śmieci. Kilku z nich skupionych wokół dwukołowego wózka kończyło ładować na niego cegły. Gdzieś w głębi tego nieumarłego zbiegowiska usłyszała chrapliwe ujadanie. Coś masywnego przedarło się przez zastęp zbrojnych, przybierając kształt dobermana. Wystartował w stronę kobiety.
- Siad – dobiegł Gardenię skądś z boku głos właścicielki zwierzaka, jednej z tutejszych wiedźm.
Czteronożny ożywieniec zadarł łeb słysząc komendę, sapnął, przyhamował i posłusznie przysiadł na swoim małym psim tyłku. Magii oderwała spojrzenie od rozdziawionego pyska zwierzaka, który wyglądał prawie jakby się uśmiechał, i ruszyła na przełaj placu, prosto do wieży. Po drodze wysłała czwórkę ożywieńców, by przyprowadzili nowych rekrutów prosto do sali tronowej, gdy tylko będą gotowi. Wampiry z klanu Ukrytego Namiotu oraz elfia myśliwa powinni wkrótce do niej dołączyć. Póki co wspięła się na piętro zajmowane przez króla Megdara i stanęła przed złowrogim jego obliczem, spokojnie czekając na audiencję.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Sala wyglądała tak jak dnia wczorajszego, z jednym wyjątkiem. Na środku komnaty stał stół i dwie przystawione do niego ławy. Licz stał u szczytu stołu, na którym była rozpostarta wielka mapa Alaranii. Wpatrywał się w mapę z założonymi rękami, w prawej dłoni trzymał długi sztylet, pokryty w jednakim stopniu rdzą i runami. Oczodoły tętniły złowieszczym zielonym światłem, a na głowie, lekko przechylona, znajdowała się złota, pokryta kurzem i śniedzią korona. Szata szczelnie okrywała jego nagie piszczele, a na piersiach wisiał ryngraf ze znakami Doliny Umarłych. Koło tronu zaś siedział mocno zmurszały, pokryty blachami pancerza w kolorze rudym od rdzy, szkielet wywerna. Bestia była nieruchoma i tylko zamiatanie końcówką ogona wskazywało na jego aktywność. Wejścia do sali pilnowało dwóch wartowników odzianych w podniszczone szkarłatne płaszcze i w miarę doczyszczone, prawie kompletne pancerze. Sala emanowała wprost majestatem. Kiedy Gardenia weszła do sali, Licz wskazał jej gestem miejsce na jednej z ław, to samo uczynił kiedy pojawiła się reszta. Kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsca, Medgar dźgnął sztyletem w mapę. Ostrze trafiło w Rodendronię, a potem w Rapsodię.
- Te dwa miasta muszą ogłosić swoją neutralność w nadciągającym konflikcie. Znajdują się na północy i są dość blisko naszych ziem. Mają dwie drogi... mogą się nie wtrącać lub się do nas dołączą w ten czy w inny sposób. - Dłoń Megdara uniosła broń i ponownie opadła na mapę, dźgając w Ostatni Bastion. - To miasto musi znaleźć się w naszych rękach jeszcze przed rozpoczęciem kampanii przeciw Kryształowemu Królestwu. Nie interesuje mnie to, czy sami się dołączą, czy pozostawię tę sprawę Utorowi i jego hufcom. Wspomożecie Utora, jeżeli nie będą chcieli po dobroci. - Pociągnął po mapie, aż czubek broni zatrzymał się na Nemerii. - Tu chcę mieć sojusz. Gardenio, zaraz po Ostatnim Bastionie zajmiesz się ta sprawą. - Ujął sztylet drugą dłonią za ostrze tocząc wzrokiem po zebranych, a potem ponownie po mapie. Wreszcie zatrzymał wzrok na Smoczej Przełęczy. - To tędy przejdą nasze legiony, i dlatego naciskam na doskonałe rozeznanie terenu i przygotowanie cywilów na przyjęcie naszej armii jako wybawców i wyzwolicieli spod jarzma Kryształowego Królestwa... Ekradon... - zamilkł na chwilę, wpatrując się w miejsce na mapie zaraz obok spoczywającego na niej czubka sztyletu. - Nasz pierwszy atak. Pierwsza prawdziwa bitwa, w której pokażemy wyższość naszego nigdy nie męczącego się żołnierza nad śmiertelnymi uzależnionymi od wody, żywności czy emocji. Właśnie w tym miejscu mam zamiar wykorzystać to... - upuścił sztylet i podszedł do stołu alchemicznego, z którego wziął gliniane naczynie zapieczętowane dokładnie. Wrócił i postawił je na stole bezpośrednio na mapie. - To jest nasza tajna broń. Niestety, żadne z was nie jest w stanie jej użyć. To co znajduje się wewnątrz zniszczy każdego, nawet was - wskazał kościstym paluchem na przybocznych Gardenii. - To zadanie pozostawię Niszronowi - wskazał palcem na szkielet wywerna, po czym powrócił wzrokiem do zebranych.
- Pytania?
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        Pytania? Oh, maie miała ich kilka. Czym jest owa tajemnicza broń? Dlaczego król trzymał wiadomości na jej temat w zupełnej tajemnicy? Czy można coś zrobić, by poprawić zapach Stefana? Czy jej kłopoty ze snem wynikały z ingerencji piekielnej istoty, czy tylko ze strachu? Jaki jest procent prawdopodobieństwa, że zgubi się podczas podróży portalem wykonanym przez fortowego adepta? Co porabiała jej ulubiona czarownica z zachodu? Ile trzeba poświecić mocy, by kontrolować tak dużego ożywieńca jak Niszron? Czy kampania wojenna skierowana jest na przemienienie wszystkich żywych mieszkańców Alaranii w nieumarłe sługi, czy tylko tych, którzy będą oponować? I co Megdar zamierza zrobić, gdy już osiągnie swój cel i zasiądzie na tronie Kryształowego Królestwa? Żadne z nich nie dotyczyło jednak bezpośrednio jej zadań, więc póki co zachowała je dla siebie.
Magini podniosła się z ławy i nachyliła nad mapą Alaranii. Plany wojenne władcy Doliny były ambitne, ale i możliwości wpływu miał niemałe. Teraz trzeba było rozsądnie rozplanować kolejność działań. Po chwili milczącego namysłu wyciągnęła rękę i wskazała wyprostowanym palcem na miasto w górnej części karty.

- Ostatni Bastion to miasto handlowe, nie posiada znaczących zasobów militarnych. Może poczekać. Rododendronia i Rapsodia. Tym zajmiemy się najpierw. – Wzięła głęboki oddech i wyprostowała się. Przeniosła wzrok na swoich towarzyszy. – Rododendronia nie przepada za magami. Mówiąc wprost, z samego faktu stosowania zaklęć traktują ich tam jak obywateli drugiej, a może i dalszej kategorii. Podejrzewają najgorsze zamiary i trzymają pod stałą obserwacją. Magów z zewnątrz prawie nigdy nie wpuszczają poza mury miasta. Nas pewnie też nie przyjmą zbyt przyjaźnie. Dlatego proponuję zacząć od Rapsodii i spotkania z tamtejszą radą szur…, ech, Dwunastu Czarodziejek. Jeśli uda się nam zawrzeć z nimi rozejm, to powinno pomóc w pertraktacjach z władzami Rododendronii. – Spojrzała na licza. – Każę natychmiast wysłać do Rapsodii posłańca z wiadomością o przybyciu delegacji Doliny Umarłych.
- To będzie boleć – pomyślała, spoglądają na maleńką ilustrację zamku, symbolizującą miejsce docelowe jej następnej wyprawy. – Ta rada dwunastu to zbiór skrajnych indywidualności. Lepiej będzie wcześniej zapoznać się z ich kartoteką, zanim spotkam się z nimi na żywo.
Odgarnęła luźny kosmyk za ucho. – Póki co udam się na śniadanie, przygotowują pieczonego prosiaka. Jacyś chętni? – wzruszyła brwiami i popatrzyła pytająco na swoich towarzyszy.
Następnie odmaszerowała w stronę schodów, a stamtąd do zamkowej jadalni.
Awatar użytkownika
Comeda
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje:

Post autor: Comeda »

- Ja mam pytanie - odezwała się w końcu Comeda, która przez cały ten czas milczała, słuchając ich rozmowy o broni nieznanego pochodzenia. Postanowiła spokojnie zaczekać na swą kolej, która nastąpiła w momencie opuszczenia głównej sali przez Gardenię. Wraz z powstaniem bladego świtu, była w pełni uzbrojona i mentalnie przygotowana na wyprawę, choć nie mogła dokładnie przewidzieć, czy jakakolwiek nastąpi. Mimo wszystko postanowiła po raz kolejny zaufać swej intuicji, aby wkrótce się przekonać, czy podjęła przewidzianą decyzję. W każdym bądź razie zaintrygowała ją pewna sprawa. Siedząc obok dwójki nieumarłych po chwili wstała, i zmrużywszy oczy, spojrzała się zimno w stronę Megdara, pytając:

- Chcę dowiedzieć się, w jakim celu prowadzona jest ta kampania. Jestem tu zaledwie od wczoraj, więc nie znam informacji o istotnych rzeczach. Jaki jest jej sens? Co chcecie osiągnąć, starając się nakłonić inne państwa do oddania wam władzy? I czemu Kryształowe Królestwo zostało wybrane jako pierwszy potencjalny wróg? Czemu jakiekolwiek inne państwo ma być wybierane? - Były to najistotniejsze pytania, których zadaniem było nakreślenie jej obrazu sytuacji, jaka się wokół niej przedstawia. Mówiła spokojnie, mimo iż treść pytań mogła nie być odebrana zbyt pozytywnie. Comeda stojąc nadal z obliczem skierowanym ku władcy ożywieńców, położyła dłonie na kamiennym stole i lekko uderzając w niego palcami, oczekiwała w końcu jakiegoś sensownego streszczenia faktów, które tym razem będą pochodzić z pierwszej ręki. Miała nadzieję że pozna sens tego wszystkiego, gdyż być może ma do zaoferowania kilka istotnych sugestii odnośnie aktualnych planów.

Cała komnata, jej styl i budowa, wywierała na niej równie dobre wrażenie, co charakter zabudowania miasta Maurii. W pewnym momencie, odchodząc nieco uwagą, przyjrzała się pogrążonemu w cieniu sklepieniu sali. Lubiła mroczne posesje. Czemu? Głównym powodem było chyba to, iż takie konstrukcję same w sobie oferowały wiele opcji wykorzystania. Zbrojownie, pokoje magiczne, biblioteki, prywatne sale, lochy, podziemia... Miała nadzieję, iż w ciągu swego życia będzie miała kiedyś możliwość posiadania równie zacnego fortu jak ten, mimo jego aktualnego zniszczenia. Cóż... Jacy cudzie, takie gusta. Zamyśliwszy się chwilę, powróciła ostatecznie do sprawy, która w chwili obecnej była zdecydowanie ważniejsza niż mroczna architektura.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        W trakcie trwania spotkania wiatr nawiał nad fort rzadkie, platynowe chmury, z których zaczął siąpić wiosenny deszcz. Zanim krople dosięgały gruntu, silne podmuchy rozbijały je na drobniejszą mgiełkę, która później uderzała w spacerujące po placu postaci. Gardenia wytarła twarz i naciągnęła kaptur, jednakowoż do zejścia do „jadalni” nie było daleko. Pierwotnie było to jeszcze jedno pomieszczenie militarne z kominkiem w kącie ale magini postanowiła przekształcić je na własną modłę. I tak „jadalnię” uzupełniono o stoły z krzesłami, a palenisko wzbogacono o solidny stojak do pieczenia. Plus jeszcze parę innych drobiazgów, pozwalających tu zjeść w spokoju i względnym komforcie. Ze względu na wątpliwe walory zapachowe pomniejsi ożywieńcy nie byli tu wpuszczani. Honory szefa kuchni sprawował jeden z adeptów, prywatnie amator owoców morza i kuchni znad Wybrzeża Cieni. Wraz z pomocnikami.

Do izby schodziło się po kilkunastu schodkach. Miała niskie sklepienie oraz niewiele źródeł napływu świeżego powietrza – drzwi wejściowe, zakratowane okienko piwniczne oraz wylot komina. Wszędzie było czuć dym, opary tłuszczu i pieczonego mięsa. Gardenia zasiadła przy drewnianym stole pod tylną ścianą. Masywne, kamienne schody prowadzące na powierzchnię zajmowały inną. Kobieta wzięła do rąk sztućce i odkroiła sobie pierwszy kawałek mięsa. Sięgnęła po wino.

        Po kilkunastu minutach do środka wszedł mężczyzna z naręczem papierów i mokrymi włosami. Znak, że na dworze ciągle siąpiło. Przysiadł na krześle obok i położył niesiony ładunek na blacie tuż przy kończącej właśnie posiłek maie.
- To wszystko co mamy o dwunastu czarodziejkach. Jest tego całkiem sporo, będziesz mieć czytania na cały dzień. – Uśmiechnął się i sięgnął po dzbanek. Kiedy nalewał sobie kielich, cześć trunku zachlapała powierzchnię stołu. Gardenia oszacowała z grubsza ilość papirusów, jaka znajdowała się w dostarczonej stercie, i przyznała wojownikowi rację. Było ich sporo.
- Dziękuję. Nieczęsto bywam w Rapsodii. Słyszałam, że rządzi tam cała rodzinna klika z królową na czele. – Wbiła nóż w ostatni kawałek mięsiwa i zaczęła energicznie piłować. - Podobno, że członkinie rady są dość ekscentryczne w obyciu? – zjadła soczystego prosiaka, po czym popatrzyła pytająco na zbrojnego siedzącego po drugiej stronie stołu. Ale ten nie odpowiedział, tylko parsknął śmiechem. Krótko. Głośno. Tubalnie. Potem opróżnił kielich do dna, pożegnał się i wyszedł. Co wywołało jego wesołość, nie wytłumaczył.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości