Słoneczna plażaKrew, zioła i dużo pecha

Słoneczna plaża wzięła swoja nazwę od koloru piasku, który przybiera tu barwę bardziej złotą niż gdziekolwiek indziej na Wybrzeżu Jadeitów. Turmalia może poszczycić się tak pięknym miejscem, dlatego objęła je ochroną. Nie znaczy to jednak, że jest ono niedostępne dla mieszkańców i podróżnych. Wręcz przeciwnie, jest to miejsce częstych spacerów arystokratów, ale też mieszczan i rzemieślników, którzy choć na chwilę chcą zapomnieć o ciężkiej pracy, jaką wykonują codziennie.
Awatar użytkownika
Bua
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Zmiennokształtny, niedźwiedzioła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bua »

        Jeszcze nigdy nie oglądał go w taki sposób żaden niewidomy, widomy zresztą też nie, Bua nie miał więc tak naprawdę pewności, czego może się spodziewać. Postarał się nie okazać jakiegokolwiek poruszenia - i doprowadził to do tego stopnia, że w momencie, w którym zaczęło się to przedziwne wydarzenie, automatycznie znieruchomiał, jakby tropił zwierzynę. Zatrzymał się prawie jak posąg naturalnych rozmiarów, a o tym, że faktycznie ciągle żyje świadczyła tylko unosząca się w powolnym oddechu pierś i utkwione prosto w twarzy Alii oczy.
        A mimo to drgnął wraz z chwilą, gdy delikatne palce zanurzyły się w gęstwinę jego brody - ale to był jedyny niepowstrzymany odruch, na jaki sobie pozwolił. Potem spiął się już nawet nie z własnej woli, tylko dlatego, że doświadczenie było tak nowe i obce. Należało się skupić. Gdy sięgnął pamięcią, to właściwie w ogóle nie pamiętał, kiedy ostatnio ktoś go dotykał. I nie chodziło tu tylko o dotyk, no cóż, poznawczy, ale taki ogólny. O cokolwiek, co nie byłoby zdzieleniem go przez łeb albo nieudolną próbą zapasów bez ocenienia siły przeciwnika. A tu, proszę bardzo. Sam dawno nie czuł tak wyraźnie swojej twarzy, jakie to było inne, jakie, hmm… przyjemne właściwie. Szybko zdążył zapamiętać się w tym wrażeniu, opuszki palców delikatne jak piórka wysyłały ciepłe impulsy. Ciepło, dawno nie było mu ciepło w ten sposób. Zmrużył oczy, jeszcze zanim kazano mu je zamknąć. I co najważniejsze - zdążył się przedtem dobrze przypatrzeć Alii.
        Kobita. Co to on pomyślał sobie wcześniej? Że z taką to i pacholęta nie wstyd byłoby mieć? Może ślepa, to trochę defekt, ale nadal miła oku, to raz. Dwa, że leczy. A trzy, to proszę bardzo, jaka czuła, rzadko kiedy sposób takiej czułości doświadczyć, a niechby ją. Nic się nawet nie dało poradzić na to, że zaraz oddech przyspieszał i robiło się tak, jakoś, żeby to nazwać… inaczej jakoś. Była tak blisko!
        Aż nagle wszystko się skończyło, chociaż nie gwałtownie - spokojnie, tak jak się zaczęło, sympatyczny moment odpłynął powolutku, pozostawiając po sobie jeszcze ślady w postaci tej drobnej, biały rączki opartej o jego silne ramię. Bua dopiero wtedy tak naprawdę otworzył oczy, spojrzał jeszcze raz prosto w twarz uzdrowicielki. Ona nie mogła go zobaczyć, ale jemu to nie przeszkadzało. Może nawet mogła w jakiś sposób poczuć, że wcale nie jest już taki spięty, jak zwykle, że nawet rozluźnił trochę mięśnie twarzy, przestał ściągać brwi. I po prostu wpatrywał się w nią tak, jakby pierwszy raz w życiu był spokojny…
        - Tak. Tak, czasami bywa ciężko - rzekł cicho. Dziwny odruch: nagle zastanowił się, czy to byłaby jakaś wielka szkoda, gdyby teraz to on podniósł dłoń, może nie tak delikatną, ale potężną i szorstką… ale przecież postarałby się o wyczucie… i sam dotknął twarzy Alii? Przecież nie chciałby jej wystraszyć. Przecież…
        Przecież nie byli tu sami.
        Ta przeklęta łasica pojawiła się znikąd, dokładnie gdzieś między myślą o gładkich licach panienki a jej samej kolejnym kaszlnięciem. I o ile na kaszel można znaleźć jeszcze jakieś metody - no przecież by ją objął nawet, no przytrzymał, toż by zaraz było po wszystkim, no - tak na futrzaną furię zwykle lepiej być przygotowanym. A Bua nie był.
        Zadziałał instynktownie.
        - Pójdziesz ty wreszcie?! - ryknął, a ryk ten brzmiał aż nazbyt podobnie do prawdziwie zdenerwowanego niedźwiedzia. Przez chwilę wiercił się jak opętany, próbując chwycić łasicę; pazurki zdawały się być już wszędzie i pewnie gdyby tylko mogły, to atakowałyby go bez cienia litości, ale przecież nie mógł na to pozwolić. Ucapił stworzonko to swojej głowie, kiedy zaplątało się w gęste włosy - i nie myślał teraz absolutnie. Jeśli problem był, to należało go zniwelować. Cień zdążył więc tylko napiszczeć się jeszcze trochę i podrapać do krwi pięść wojownika, gdy zrozumiał, że sam wpadł w pułapkę, ale potem, cóż - potem Bua zerwał się na nogi, wziął zamach, i tak jak stał, tak cisnął biedną łasicą w stronę morza. Cień śmignął w powietrzu, zatoczył piękny łuk, ale mimo wszystko nie zderzył się z powierzchnią wody, tylko zarył w miękki piach.
        Bua ponownie ryknął, tym razem tak po prostu, dla rozładowania frustracji albo jakby miał nadzieję, że w ten sposób zapobiegnie powrotowi szkodnika. Dopiero po dłuższej chwili opanował się na tyle, by spojrzeć na Alię, wyraźnie zagubioną w sytuacji.
        - Mały, butny nieprzyjaciel! - zawołał tak, jakby spróbował się usprawiedliwić. - Zaatakował mnie! Do ciebie nic nie mam, piękny kwiatku, ale tego drania zeżrę następnym razem, kiedy tylko się na mnie rzuci, rozszarpię, przysięgam na zielone bory!
        Zdał sobie jednak sprawę, że takimi słowami wcale nie pomaga, tylko raczej straszy jeszcze samą Alię. A tego przecież nie chciał. Zawahał się więc długo, sapnął pod nosem, pomyślał trochę i wreszcie ruszył ciężko w kierunku, w którym wyrzucił łasicę. Z początku trochę się zaniepokoił - ta leżała bowiem w piasku bez życia. Jeśli zamordował pomocnika dzieweczki, ta już nigdy nie spojrzy na niego tak samo. Znaczy się, przestanie mu być przychylna. Tak. Ale na całe szczęście, o ironio, łasica jednak żyła. Była tylko trochę poturbowana i zadziwiona, ale chyba wracała do przytomności. Bua podniósł ją za ogon, otrzepał z piasku i już wracał do Alii. Całe poprzednie rozluźnienie poszło w diabły.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

        Wyobraź sobie ciemność. Całkowitą, bez choćby delikatnej poświaty, blasku gwiazd, ciepłych iskier. Taką, w której nie możesz dostrzec czubka własnego nosa lub wyciągniętej przed siebie dłoni. Słyszysz delikatny szum fal w pewnym oddaleniu, szelest źdźbeł gdy cokolwiek w pobliżu poruszy się, dotykając ziemi. Drobiny piasku ledwie słyszalnie uderzają o siebie nawzajem i korę drzew, przesypują się za każdym razem, gdy na policzku czujesz choć minimalnie silniejsze poruszenie powietrza pachnącego solą i morskimi roślinami. Ogień szumi uspokajająco i ogrzewa skórę, tylko czasem cichutko trzaskają trawione przez niego gałęzie lub piszczą wysoko, gdy uwalnia się uwięziona w nich wilgoć. Gdzieś czasem zachroboczą ostre zęby gryzonia w starciu w twardym pożywieniem, pełnym skargi głosem odzywa się urażona mewa, gdy inny ptak skradnie jej smaczny kąsek. Na ramieniu czujesz znajome ciepło miękkiego, gładkiego futra przyjaciela, którego ostre ale drobne pazurki delikatnie przebijają materiał ubrania a ruchliwe wąsy łaskoczą w policzek. Dłoń opierasz o gorące ramię towarzysza, którego twarde mięśnie wydają się wreszcie lekko rozluźniać, co tylko podkreśla ogólny spokój. Nawet tępy ból ran nie jest w stanie zakłócić wypoczynku i tak potrzebnej równowagi. W osiągnięciu pełni szczęścia przeszkadza tylko drapiące uczucie w gardle i nagłe lekkie palenie w płucach wywołujące atak kaszlu.
        Dokładnie tak wyglądała sytuacja z perspektywy młodej druidki tuż przed tym, jak Cień odbił się od jej ramienia. Próbowała chwycić go lub odwołać, ale silny kaszel uniemożliwiał skuteczne działanie. Najgorszy był jednak niespodziewany ryk ogromnej bestii tuż obok niej. Już zaczynała normalnie oddychać, niemal mogła spróbować rozdzielić wielkiego wojownika i małą łasicę, gdy wystraszona klapnęła na ziemię i oparła się o pień drzewa, po omacku szukając leżącego poza zasięgiem rąk kostura.
        - Uważaj - szepnęła chrapliwie, próbując słuchem namierzyć kierunek, z którego mógłby nadbiec rozszalały niedźwiedź. Dopiero po chwili dotarło do niej, że pełne wściekłości słowa były wypowiedziane w języku ludzi, nie zwierząt. Do ruchu zmusiła ją dopiero dopiero zmiana w głosie Cienia. Zamiast atakować, bronił się. - Nie, proszę!
        Alia zareagowała odrobinę za późno. Przestała słyszeć Cienia, za to znów ogłuszył ją niedźwiedzi ryk. Skuliła się, zagubiona bez wsparcia łasicy i zwyczajnie przerażona. Otaczająca ją ciemność nagle zaczęła wydawać się znacznie głębsza i wroga. Każdy szelest mógł oznaczać zbliżającego się drapieżnika lub wrogo nastawionego człowieka. Na głos Buy podniosła głowę i wbiła w niego spojrzenie niewidomych oczu, ukazując pobladłą twarz. Wbrew pozorom jego słowa mię przeraziły jej jeszcze bardziej.
        - Następnym razem? Cień żyje - przemknęło przez myśl dziewczyny, w której rozbudziła się nadzieja. Nie miała tylko pojęcia, co zrobić z tą wiedzą. Obawiała się też wciąż znajdującego się zapewne gdzieś blisko niedźwiedzia. Olśnienie przyszło niespodziewanie, wraz z tak specyficznym sapnięciem. Wszystko zaczęło mieć sens. Większa niż zwykle agresja Cienia, jego słowo, ogromna sylwetka oraz siła Buy. Nawet jego gęste czarne włosy i oczy tego samego koloru pasowały. To nie rozsierdzony misiek ryczał w zagajniku, tylko zaatakowany wojownik. Gdy wszystkie elementy układanki wreszcie wpadły na swoje miejsce, Alia zerwała się z miejsca by popędzić za domniemanym zmiennokształtnym. W jej wykonaniu oznaczało to mozolne podciągnięcie się do pionu z wykorzystaniem chropowatej kory drzewa oraz kuśtykanie od pnia do pnia. Przy każdym zatrzymywała się i nasłuchiwała, aż dotarły do niej chrzeszczace na piasku ciężkie kroki oraz pełne urazy i coraz bardziej rozdrażnione fukanie łasicy. Zatrzymała się, opierając ciężko o wykrzywione wiatrem drzewko, podnosząc jedną dłoń, jakby chciała nakazać wielkoludowi zatrzymanie się.
        - Cień, przestań atakować większych od siebie tylko dlatego, że kogoś dotykam - rzuciła, próbując zachować spokój w głosie, choć można było usłyszeć delikatne drżenie i wciąż była blada ze strachu. Rasa jej nowego towarzysza nie słynęła z łagodności i stalowych nerwów, a ona właśnie zamierzała sprawdzić ich wytrzymałość dla dobra małego drapieżnika. - A co do ciebie… Cień broni mnie, bo uważa cię za zagrożenie. Nie chcesz, żeby atakował, nie dawaj mu powodów do takiego myślenia. Czy może ma rację? Jeśli ja czymś cię zdenerwuję, przemienisz się i mnie również rozszarpiesz, nieźdzwiedziu? Bo jesteś niedźwiedziołakiem, prawda, panie Bua?
        Alia bez uprzedzenia zastygła w jednej pozie, pochyliwszy niżej głowę i nadstawiwszy jednego ucha. Przez kilka uderzeń serca stała tak, poruszając bezdźwięcznie ustami. Gdy znów wlepiła bezużyteczne spojrzenie w okolice wojownika, dłoń obróciła wnętrzem do góry. Doskonale rozumiała niemrawe skarg wciąż zamroczonej łasicy. Dziewczyna z całych sił starała się panować nad własnym głosem i nie pociągać nosem, ale zupełnie zapomniała o tym, że inni swobodnie mogli dostrzec łzy spływające po jej policzkach i błyszczące w pokrytych bielmem oczach.
        - Daj mi go, proszę. Przecież nie chciałbyś, żeby to ciebie ktoś ciągnął za ogon! Jest wystraszony i obolały, chcę go uleczyć.
Awatar użytkownika
Bua
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Zmiennokształtny, niedźwiedzioła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bua »

        Oddał łasicę. Mały, popiskujący worek futra.
        A potem się nachmurzył. I po co mu to było? Stał tak teraz, co prawda tylko przed jedną panienką, którą nigdy w życiu nie powinien się przejmować, a jednak czuł się raczej jak przed obliczem wiejskiego sędziego. Jak wtedy, raz, kiedy był jeszcze młodym głuptakiem, nakradł jabłek z sadu i chcieli mu uciąć ręce. Dzika to była wioseczka, dobrze, że przerazili się wszyscy co do jednego, kiedy zmienił się podczas sądzenia w niedźwiedzia. Ale tak - teraz było podobnie. Podobny ciężar zalegający nagle gdzieś w piersi i podobne poczucie małości, nawet gdy cały czas jeszcze górował nad dziewczyną wzrostem i siłą. Ale właśnie, jego siła dotyczyła przecież zawsze mięśni - z jednym solidnym wyjątkiem. Bo uczeni powiadali przecież, że i serce jest takim mięśniem. Jak więc to było z tym wielkim, niedźwiedzim sercem Buy?
        Z początku nawet nie do końca rozumiał, a może i nie chciał zrozumieć. Dlaczego Alia płakała? Przecież zwierzak przeżył, ona była cała, nic jej nie groziło. Ale może nie wiedziała? Przecież właśnie go przejrzała. Właśnie zrozumiała, z kim tak naprawdę miała do czynienia, sam się jej zresztą podłożył. Więc może… może jednak coś jej groziło. Tak mogła myśleć. Należało z tym coś zrobić, tylko… tylko co? Ostatecznie i tak już zbyt długo tak stał, po części nadal nasrożony, a po części zaniepokojony. Co za dziwne uczucie. Błądzić wzrokiem od zapłakanej twarzy do wściekłego pyszczka i nie wiedzieć, co zrobić.
        Łatwo byłoby zrzucić raz jeszcze całą winę na pech, wszak prześladował go nieustannie! Ale nie. To chyba nie w tym leżała wina, nie tym razem.
        - Jestem - sapnął wreszcie. Brzmiało to zbyt aż podobnie do tego, jak wtedy, przed laty, przyznawał się: „zeżarłem jabłka”. Wielkie dłonie poruszyły się, zaciskając w pięści i rozluźniając, jakby sam nie wiedział, co ze sobą zrobić. Przecież wiedział, co myśli. Teraz tylko musiał to powiedzieć.
        Zrobił krok w stronę Alii, potem drugi, ale tu znowu się zatrzymał. I równie zatrzymywało się jego myślenie. Przecież to tylko jedna panienka, dużo takich było! Ale niechby przestała płakać! Nie rozumiał tego do końca, ale nie mógł znieść tych łez. I może o tym mógł powiedzieć?
        Odchrząknął.
        - Ale bo… Bo tobie nic nie zrobię - rzekł w końcu, zbierając w sobie siłę, by utkwić wzrok w jej twarzyczce i go już nie odwracać. - Bo ty jesteś inna. Ty nie atakujesz. I denerwuje mnie, że płaczesz, ale też… inaczej. Bo chcę, żebyś przestała płakać, ale nie chcę tego sprawić siłą, tylko po twojemu. Delikatnie.
        Umilkł znowu na moment, odwrócił wzrok mimo usilnego skupienia. I dodał już ciszej:
        - Lubię twoje „delikatnie”. Swojego nie mam.
        Co mu pozostawało? W innym razie, gdyby chodziło może o kogoś innego, kogoś mniej, odszedłby i więcej się nie przejmował. To było wszak całkiem u niego proste: zaraz większym problemem stałoby się to, że nie ma gdzie spać albo jest głodny, to i o takiej błahostce by nawet zapomniał. Ale teraz nie chciał uciekać. Wręcz przeciwnie. Chciał dać Alii dowód tego, że jej nie skrzywdziłby nigdy. I chociaż może ryzykował wiele, ujął ostrożnie jej dłoń, prawie jak wcześniej, wsunął jej palce w swoją grzywę - a potem przemienił się. Zdążył jeszcze pomyśleć, że może to dobrze, że ona sama tego nie widziała, nie chciałby znowu wystraszyć jej w taki sposób. Po prostu zaraz tam, gdzie Alia trzymała rękę, zamiast burzy ciemnych włosów pojawiła się burza futra, głowa ciężka od myśli zmieniła się w niedźwiedzi łeb. Sam niedźwiedź sapnął cicho, usiadł ociężale na piasku i zaraz wysunął nos na tyle, by dotknąć nim dłoni uzdrowicieli. Delikatnie. Ciepło. Tak samo, jak przytulał potem łeb do jej boku. I tylko jego oczy, podobne do dwóch czarnych paciorków, wpatrzone teraz były w łasicę i smutno-poważne dokładnie tak samo, jak zwykle w ludzkiej postaci.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

        Odzyskana łasica natychmiast została opiekuńczo przytulona do piersi druidki, której wyraźnie ulżyło. Odetchnęła głośno i zaczęła uspokajająco nucić pod nosem. Cień wydawał się za to skrajnie przerażony. Zaczął fukać i piszczeć, próbując desperacko wydostać się z delikatnego, ale pewnego uścisku, nie raniąc przy tym nadmiernie swojej pani. Gorące łzy nadal płynęły uparcie po twarzy dziewczyny, ale uśmiechała się też, przyciskając usta do rudego futerka. Wbrew logice poczuła się znacznie lepiej, gdy jej podejrzenia co do wielkiego wojownika potwierdziły się. Wiedza zawsze była lepsza od przypuszczeń, pozwalała podjąć konkretne działania. Kiwała lekko głową ze zrozumieniem, gdy Bua tłumaczył się tym swoim głębokim głosem, który teraz faktycznie przywodził na myśl kudłatego miśka.
        Alia drgnęła lekko, czując dotknięcie. Zaskoczona nadstawiła ucha i zmarszczyła w niezrozumieniu brwi, gdy jej dłoń została poprowadzona we włosy zabijaki. Odruchowo podrapała go lekko po potylicy.
        - Co się dzieje? Cień - szepnęła lekko wystraszona, ale zanim mały drapieżnik zdołał wyjaśnić dziwne zjawisko, poczuła zamiast ludzkich włosów gęstą sierść. Delikatny ruch palców wystarczył, aby trafić na miękkie ucho. Zaraz poczuła też chłodne coś na dłoni, co szybko rozpoznała jako nos. Nawet łasica uspokoiła się, węsząc czujnie. Uzdrowicielka usiadła ciężko na piasku, wykorzystując szeroki niedźwiedzi kark jako wsparcie przy tej czynności. Oparła plecy o drzewo i roześmiała się serdecznie. - Niedźwiedź. Ech, mały, było cię słuchać. Nie czuję złamań. Będzie szybko, spokojnie.
        Zmierzwiła lekko futro Buy, zanim zabrała rękę i chwyciła obiema ulubieńca. Ten znów zaczął się szarpać i patrzeć na większego drapieżnika, jakby szukał ratunku. Już po chwili Alia wydawała się jeszcze bardziej zmęczona, a z jej poluźnionego uścisku wyrwała się łasica pełna nowych sił. Druidka przymknęła oczy, bezwiednie wyciągając dłoń, by pogłaskać zmiennokształtnego po łbie.
        - Muszę go zawsze leczyć. Tylko on mnie chroni i prowadzi, wiesz? Nie lubi tego. Rozumie, jak działa mój dar - mruczała cicho, gestem palców przywołując pupila. Ten niechętnie wdrapał się na kolana dziewczyny, nieufnie zerkając na miśka. Był całkiem ogłupiały. Niby od człowieka czuć było futrem, ale zwierzęta nigdy celowo nie wykorzystywały jego pani, więc nie przepędzał ich tak zaciekle. Z drugiej strony istnienie w jednym ciele wielkiego wojownika i niedźwiedzia przerastało nieco jego pojmowanie. Widział wyraźnie futrzaka, który na dodatek nie wydawał się agresywny, fuknął więc tylko dla zasady i wspiął się na ramię dziewczyny, by przytulić do jej policzka. - Mały, znajdź mój kostur. Nic mi nie będzie. Leć, proszę. Zgubiłam go przy ogniu.
Cień zjeżył się lekko, ale po ponowieniu polecenia przelazł tak, aby dobrze widzieć pysk nowej postaci Buy. Zaburczał nisko, wskazując łbem dziewczynę i kłapnął kłami, ni to nakazując pilnowanie jej, ni grożąc. Następnie zeskoczył na ziemię i pognał między drzewa. Sama Alia zaczęła leniwie drapać towarzysza za jednym uchem i poprawiła się tak, by móc oprzeć policzek o kudłaty kark.
        - Chyba bardziej ufa ci w tej postaci. Ale nie myśl, że się boi. Teraz też futro masz czarne, prawda? Ech, ten dzień jest męczący. Przydałby się porządny posiłek. Dla ciebie ten chleb to pewno ledwie przekąska. Też muszę trochę więcej zjeść. Dużo dziś leczyłam. Za dużo. Noga ze dwa tygodnie się będzie zrastać, jeśli będę dobrze się odżywiać. Bua? Mogę mieć prośbę? Odprowadzisz nas kawałek?
        Cały czas zielarka mówiła cicho, jakby najchętniej zasnęła. Już obiema rękami drapała i obejmowała wielgachnego niedźwiedzia, czerpiąc z tej czynności spokój i tuląc się bezpardonowo. Zupełnie jakby dwie formy wojownika były dwiema różnymi istotami i mogła traktować je zupełnie inaczej. Nawet nie drgnęła, gdy po jej boku wdrapał się na ramię rudy kształt. Słyszała go z daleka, jak burczał niewyraźnie o znalezionym kosturze. W pyszczku niósł kilka drobnych zielonych gałązek, przypominających nieco miniaturowe paprotki. Alia powąchała je ostrożnie, zanim chwyciła w palce i zaczęła ogryzać.
        - Krwawnik. Dziękuję, Mały. Przyda mi się. To dobry prezent - w czasie gdy dziewczyna przeżuwała zioła, Cień przycupnął na jej ramieniu, jakby tylko czekał na pretekst do przepędzenia wielkiego kudłacza. Przecież ten w żaden sposób nie zasłużył na takie pieszczoty!
Awatar użytkownika
Bua
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Zmiennokształtny, niedźwiedzioła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bua »

        O ileż prostsze było życie w tej formie! Nikt go zadawał trudnych pytań, nie było się w ogóle nad czym zastanawiać. Można było robić znacznie więcej bez spodziewanych pretensji ze strony całego świata. Niedźwiedź pozostawał niedźwiedziem - na pewno dzikim i nieobliczalnym, więc jeśli zrobił coś głupiego, to zrzucano to na karb jego natury. Bez tłumaczeń i bez wielkiej moralności. Ludzie jednak lubili utrudniać sobie życie takimi głupotami, już nawet nie wspominając o całym szeregu nauk, do których przymuszali swoje szczenięta. Aż głowa boli, gdy o tym pomyśleć. A tymczasem - proszę bardzo. Można się było odprężyć. I może była to tylko kwestia zmęczenia, że Alia przylgnęła zaraz bardziej przyjaźnie do futra Buy, ale jemu się to spodobało. Zdecydowanie spodobało. Przymykał ślepia, kiedy drapano go po łbie i wsłuchiwał się w głos druidki. Pomyślał sobie nawet, że tak mogłoby być częściej. Wiadomo, żaden był z niego miś pokojowy, ale od czasu do czasu dobrze było pozwolić sobie i na taki luksus. Na taką oazę. Mógł teraz tylko przytakiwać, wydając z siebie ciche fuknięcia albo bucząc drżąco, zwłaszcza kiedy miał już dziewczynę jeszcze bliżej siebie, by mogła to poczuć. Na tę prośbę o odprowadzenie pokiwał nawet bardzo ludzko łbem. Wielka łapa z ostrymi pazurami w zupełnie niegroźny sposób trąciła Alię w udo na znak przyjaźni.
        Potem rozległ się czyjś głos. Długą chwilę zajęło Bule zrozumienie, co tak właściwie słyszy.
        - Kostur, kostur pani, niosę pani kostur! I ziele, niosę ziele! Zabieraj łapę, wielka bestio!
        Ach, no tak. Teraz rozumiał przecież więcej, teraz mógł się porozumiewać z innymi mieszkańcami swoich ukochanych lasów. Czemu o tym zapomniał? Cień brzmiał mu jakoś dziwnie, kiedy już go rozumiał. Mały, usłużny drań, dostał raz po głowie i chyba nadal był dosyć skonfundowany całym zajściem, ale trzymał się nieźle. Kiedy Alia dostała przyniesione przez niego zioła, przycupnął na jej ramieniu i nie spuszczał wzroku z pyska niedźwiedzia. Buę trochę to irytowało, gdy mógł obserwować go tylko jednym okiem, bo ciężko było aż tak przekręcić łeb. Ale, cóż. Teraz mogli porozmawiać. I gdyby chcieć przełożyć tę serię pisków i warknięć, która zaraz nastąpiła, na ludzki język, brzmiałoby to zapewne mniej więcej tak:
        - I czego się gapisz.
        Cień przez chwilę tylko kontynuował to gapienie, ruszając noskiem, ale w końcu się rozruszał.
        - Jesteś niedźwiedziem!
        - Jestem.
        - Niedźwiedzie są niebezpieczne!
        Tu ze strony Buy nastąpiło westchnięcie tak ludzkie, że aż dziwnie sprzeczne z jego masywną niedźwiedzią sylwetką.
        - Jestem niebezpieczny, kiedy trzeba.
        - Ale…
         - I nie skrzywdzę twojej pięknej pani!
        Tym razem to Cień zmrużył oczka, ale raczej nie z przyjemności, tylko w czysto podejrzliwy sposób. Bua ziewnął nagle, na co łasica pisnęła ostrzegawczo, ale potem absolutnie nie zaatakował - wręcz przeciwnie, położył się nagle na piasku. Lekko pacnął Alię w plecy tylną łapą.
        - Powiedz swojej pani, że może… może się zdrzemnąć - poprosił łagodnym sapnięciem, a potem utkwił wzrok już tylko w dziewczynie. Nie było się teraz dokąd spieszyć, mogła odpocząć chwilę przed dalszą drogą. Jak sama rzekła, to był długi dzień, długi i zapewne dla niej wyczerpujący. Wszystkim należała się chwila relaksu. Potem pomyśli się więcej o tym, co należało teraz zrobić. Dokąd pójść.
        Jak odzwyczaić się od tych delikatnych dłoni.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

        Przysypiająca druidka miała spore problemy z podsłuchiwaniem rozmowy dwóch zwierząt. Większość słów Cienia rozumiała, do jego pisków była przyzwyczajona. Ale z pomruków Buy mogła odczytać co najwyżej ogólny charakter czy tonację wypowiedzi.
        - Jak się zaczniecie żreć, obu na smycz wezmę - burknęła sennie. Wtuliła się przy tym wygodniej w szeroki kark, więc jej mamrotanie nie brzmiało zbyt groźnie. Podniosła głowę dopiero na wystraszony pisk łasicy, puszczając przy tym niedźwiedzia, ale wciąż opierając jedną dłoń między jego łopatkami. Gdy usłyszała ziewnięcie, wyciągnęła do ulubieńca rękę. - Nie przesadzaj. Myślę, że jednak nie chce mi nic odgryźć.
        Mimo pełnych rozbawienia zapewnień ze strony dziewczyny, Cień nie wydawał się przekonany. Chętnie wskoczył na dłoń swojej pani, skąd wdrapał się na jej ramię. Omal nie spadł, gdy dziewczyna zakołysała się pod wpływem uderzenia w plecy, które zapewne miało być delikatnym popchnięciem, jednak szczupła zielarka absolutnie się go nie spodziewała. Mały gryzoń warknął w proteście, a po kolejnym niedźwiedzim pomruku zeskoczył na piasek i najeżył się tuż przed jego pyskiem. Mogło wydawać się to głupie, ale w ten sposób miał w zasięgu ostrych pazurków delikatny nos.
        - Co? Bua, ciebie nie do końca rozumiem, ale… Cień, pilnuj języka! Nie, to nie był atak. Prawda, Bua? Mały! Nie możesz tak przezywać innych. Och… nawet, gdyby miał pchły, po takim czasie, jaki dryfował w morzu, nie miałby już ani jednej. Czego mi nie powiesz? Cień… oj, nie bocz się już! Chyba nie jesteś zazdrosny - Alia uśmiechnęła się lekko i przesunęła palcami po pysku niedźwiedziołaka, aż trafiła na siedzącego tuż przed jego kufą rudego uparciucha. Podniosła go delikatnie i zaczęła głaskać, opierając się plecami o większego z drapieżników. Chwilę jeszcze przekonywała naburmuszonego pupilka, zanim ten niechętnie powtórzył słowa zmiennokształtnego. Zielarka posadziła malucha na swojej piersi, jedną ręką drapiąc pod brodą, czy delikatnie masując jego ucho, a drugą podobnymi pieszczotami obdarzając wielgachnego futrzaka. - I to jest ten wielki sekret, którego nie chciałeś mi powiedzieć? Malutki…
        Łasicowy łepek został kilkukrotnie ucałowany, zanim dziewczyna ziewnęła i ułożyła się na piasku, niemal natychmiast zamykając oczy. Była piekielnie zmęczona i z coraz większym trudem zachowywała względną jasność umysłu. Właściwie Bua miał szczęście. Gdyby była w pełni sił, gdy przemienił się przy niej, pewnie byłaby nieco bardziej powściągliwa w zachowaniu, a tak po prostu cieszyła się ciepłą obecnością olbrzyma i nie ukrywała tego. Naciągnęła dokładniej płaszcz na ramiona, szeptem prosząc jeszcze ulubieńca o wskazanie przyciągniętego przez niego kostura. Zawsze zadziwiało ją, ile rzeczy pozornie przerastających jego możliwości potrafił zrobić tylko dzięki uporowi.
        - Dobranoc, chłopcy - mruknęła, po czym znów ucałowała pyszczek Cienia. - Zapomniałabym…
        Druidka podniosła górną połowę ciała, opierając się na jednej ręce. Drugą wsunęła w gęste niedźwiedzie futro i przesunęła powoli, aż trafiła na szeroką kufę. Wtedy podciągnęła się troszkę bardziej i cmoknęła delikatnie czarny nos. Bez dalszej zwłoki skuliła się w miarę wygodnie przy ciepłym boku, próbując ułożyć się jak najwygodniej, biorąc pod uwagę złamaną nogę. Nawet nie zwracała uwagi na oburzone pofukiwania Cienia, który zaczął obwiniać niedźwiedziołaka za całą sytuację, zasypiając niemal gdy tylko oparła głowę na przedramieniu.

        Po dobrych kilku godzinach, Alia przeciągnęła się powoli, na co natychmiast zza jej dekoltu wybiegła łasica i zaczęła ciągnąć ją za ucho, namawiając do wstania i jak najszybszego ruszenia w drogę.
        - Cień, przestań… zaraz wstanę, spokojnie. Ciepło mi, miło… och, dobrze już! Mały sadysta - ostatnie słowa wypowiedziała ze śmiechem, z niechęcią odrywając głowę od poduszki. Dopiero wtedy zorientowała się, że była ona wręcz podejrzanie gorąca, jak żywa istota. Dziewczyna usiadła gwałtownie, próbując przypomnieć sobie na czym zasnęła. Ostrożnie zaczęła jedną ręką badać swoje “posłanie”, a drugą kiwnęła na pupila, by ten podał jej kostur. Po kilku uderzeniach serca zielarka zaczęła przypominać sobie wydarzenia z poranka i zarumieniła się lekko, rozumiejąc kto też został niechcący jej poduszką. - Bua? To ty?
Awatar użytkownika
Bua
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Zmiennokształtny, niedźwiedzioła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bua »

        Kiedy przez większą część życia jest się jedną, ogromną kulą futra, pazurów i mięśni, można czasem zapomnieć o przeżywaniu jakichś głębszych uczuć. Ba, czasem można w ogóle zapomnieć, że takie istnieją. Rzeczy się lubi albo nie, zjada albo zostawia, czasem się śpi, a czasem łazi po nowych miejscach, najlepiej tam, gdzie ładnie pachnie. Nie trzeba za dużo myśleć ani zastanawiać się nad tym, co ktoś inny pomyśli. I potem, kiedy już pożyje się tak wyjątkowo długo, każde spadające z nieba przeżycie wydaje się o wiele bardziej wyraziste, niż w rzeczywistości jest.
        Chociaż ostatecznie takie sprawy zwykle nie spadają z nieba. Wręcz przeciwnie, są bardzo przyziemne, z nieba łatwiej może spaść pech i wtedy wiadomo przynajmniej, że to niczyja wina, tylko zrządzenie kosmosu. Tych świecących punkcików, tam wysoko na firmamencie, jak mówią poeci. A więc niespodzianki przychodziły z ziemi - i nawet jeśli były drobnostkami, to w wielkim sercu niedźwiedzia mogły wywołać równie wielkie poruszenie.
        Bua zamrugał ciemnymi ślepkami, których spojrzenie wbił w Alię. Nadal czuł na nosie bardzo delikatny dotyk jej ust. Wcześniej dotykała palcami jego ciała, teraz wplatała je w gęste futro, ale pozostawało to zupełnie nieporównywalne z tym… no właśnie, z tym pocałunkiem. Tak należało to nazwać. Ona mogła odprężyć się i zdrzemnąć, ale sam wielkolud nie potrafiłby teraz tak łatwo wpaść w podobny stan. W zwierzęcej formie jego emocje i tak pozostawały nieco przytłumione. A mimo to serce biło mu tak, że mógł tylko prosić w duchu, by druidka tego nie poczuła. By nie przerwało jej to snu. Była taka delikatna, taka dobra. Jak kwiat, który chce się wsadzić do donicy i postawić w szklarni, by bezpieczny rozwijał się w promieniach słońca, albo jak małe kocię, jedno z tych, które zwykle tak bawiły dzieci. Ta łasica, Cień, na pewno starał się bardzo, by ją chronić, ale przecież nie był ani wystarczająco duży, ani silny, by sprostać nieoczekiwanym zdarzeniom. Świat nie był bezpiecznym miejscem, nie dla takich istot. Tylko jak jej o tym powiedzieć? Jak powiedzieć jej o czymkolwiek?
        Teraz mógł leżeć tu i czuwać. Mógł pozwalać, by wtulała się w niego i odpoczywała. Gdyby był teraz w swojej ludzkiej formie, objąłby ją dodatkowo ramionami. Ot, dla jeszcze większego bezpieczeństwa.
        Ciekawe, jak pachniały jej włosy.
        Postarał się zachować czujność, ale kiedy już uspokoił się na tyle, by przestać zbyt wiele o tym wszystkim myśleć, zrobiło mu się tak ciepło od drugiego ciała i tak dobrze, że w którymś momencie po prostu zamknął oczy i przysnął. Ach, dobrze by było, żeby to była tylko drzemka! Usnął jak głaz, dopiero jakiś ruch w pobliżu zdołał go zbudzić. Zląkłszy się w pierwszej chwili, że to może być coś groźnego, przed czym szczególnie warto się obronić, poderwał łeb do góry i sapnął ciężko, wypuszczając powietrze nozdrzami. Rozejrzał się krótko, dotarło do niego, że to co słyszał przed chwilą, to po prostu śmiech Alii. Tym razem sapnął już w odpowiedzi na jej słowa. Skoro obudziła się i najwyraźniej nieco pokraśniała, można było wrócić do ludzkiej postaci. Było wtedy nieco przystępniej.
        Powoli więc wyczołgał się spod dziewczyny, odszedł nieco, by nie narobić szkód, i widowiskowo otrzepał się z piachu. A potem, po metamorfozie, której druidka może i na całe szczęście nie mogła oglądać, zamiast niedźwiedzia stanął ludzki Bua. Wielki, jak zwykle, zwalisty, i zasadniczo nagi. Strój, który zwykle nosił, tę miał zależność, że nie pękał i nie rozrywał się, bo i szwów nie było w nim za wiele, a tylko rozluźniał się i można było potem z powrotem weń wskoczyć.
        - Chwilę - poprosił, mogąc się już odzywać po ludzku. - Najlepiej zostań tam, gdzie siedzisz, Alio.
        Dla jej własnego dobra. Tak szybko jak mógł dotarł do swojego porzuconego odzienia, najpierw się w nie wcisnął, potem zapiął i buty, i pas, upewnił się co do bezpiecznego umieszczenia wszelkiej śmiercionośnej broni, i dopiero kiedy to było gotowe, wrócił do swojej druidki. To znaczy, po prostu do druidki. Nie była jego pod żadnym względem. Psia krew.
        Podał jej rękę, by mogła wstać równie elegancko, jak wcześniej spała. Jeszcze chwilę trzymał jej palce, nim nie zrobiło się to niezręczne. Wreszcie odchrząknął.
        - Zbliża się zmierzch - ocenił. - Odprowadzę was… dokąd tylko będziesz chciała. A potem… potem zobaczymy.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

        Podczas gdy niedźwiedź wstawał, policzki Alii pokrywały się coraz bardziej intensywnym rumieńcem. W jej mniemaniu zmęczenie nie dawało przywileju zasypiania na obcej istocie. Czym innym był Cień chętnie drzemiący na jej ramieniu, w sakiewce, kapturze czy pod materiałem białej sukienki. Znali się właściwie od zawsze i dbali o siebie wzajemnie. Myślała o nim jak o wiernym przyjacielu, a sama bezczelnie zrobiła sobie poduszkę z niebezpiecznego zmiennokształtnego, którego poznała tego samego dnia. Wymamrotała nieskładne przeprosiny za swoje zachowanie, czując podnoszące się obok niej potężne cielsko. Jednocześnie nie mogła pozbyć się myśli, że opowieści o niedźwiedziołakach musiały być mocno przesadzone lub też trafiła na wyjątkowo łagodny, przyjazny egzemplarz. Dopóki Bua był w jej zasięgu, wciąż dotykała jedną dłonią kudłatego boku. Zwyczajnie czuła się pewniej wiedząc, gdzie dokładnie znajdował się jej towarzysz.
        Zawstydzona swoim zachowaniem druidka siedziała z opuszczoną głową, pozwalając długim włosom zasłonić jej twarz i tylko to uchroniło ją przed drobinkami piasku, które gwałtownie strzepywał z siebie niedźwiedź. Cień natychmiastowo puścił dłoń swojej pani, która wcześniej nakierował na kostur i wybiegł przed nią, karcąc głośno brak roztropności u większego drapieżnika. Przecież mógł w ten sposób posłać drobne kamyczki prosto w jej oczy a Alia nawet nie widziałaby niebezpieczeństwa! Ta góra zapchlonego, kudłatego mięcha mogła skrzywdzić jego panią! Rudzielec wygrażał i ubliżał bezmyślnemu jego zdaniem mężczyźnie, aż ten nie przybrał ludzkiej formy. Wtedy wskoczył na kolana uzdrowicielki i zaczął informować ją o kolejnej bezczelności niedźwiedzia. Jako zwierzę mógł go jeszcze tolerować, ale wielki wojownik to była przesada.
        - Cień, spokojnie! Przecież to ta sama osoba. Nie zrobił mi krzywdy w żadnej swojej postaci. Tak, myślę, że można mu zaufać. Wcale nie jestem naiwna - Alia kłóciła się półgłosem z ulubieńcem, podsadziwszy go na swoje ramię. Wtedy odezwał się Bua, skupiając na sobie uwagę obojga. Niewidoma odruchowo podniosła głowę i skierowała spojrzenie pokrytych bielmem oczu w tamtą stronę. Oburzony Cień relacjonował każdy krok zawadiaki, przez co dziewczyna mogła poruszała lekko głową, jakby śledziła go wzrokiem. O jej ułomności mogło przypomnieć dopiero zignorowanie wyciągnięta w jej stronę dłoni.
        - Ma mnie nie dotykać? Co? Och! Dziękuję - zareagowała z opóźnieniem, dopiero po kilku uderzeniach serca rozumiejąc, że mężczyzna musiał próbować podać jej rękę. Zatoczyła w powietrzu krąg własną dłonią, aż nie natrafiła na ciepłą przeszkodę i z uśmiechem przyjęła pomoc. Musiała wspierać się przy wstawaniu kosturem, by nie urazić złamanej nogi. Burczenie Cienia skomentowała tylko ciężkim westchnięciem, a gdy Bua zabrał palce z jej uścisku, przesadziła ulubieńca na drugie ramię. Wiedziała doskonale, że ten niedługo obrazi się na nią i będzie udawał, że nic go nie obchodzi.
        - Już zmierzcha? Mam kiepskie poczucie czasu, często wędrujemy nocą, Cień tak lubi. Hm, dokąd? Dokąd - druidka mruknęła w zamyśleniu, wyciągając wolną dłoń w bok, aż zlokalizowała bark niedźwiedziołaka. Przesunęła palcami w dół, do łokcia po czym ujęła go pod rękę, przesuwając się ciut bliżej, jakby było to całkowicie normalne zachowanie. - Przecież pomożesz kulawemu ślepcowi, prawda? Będzie mi łatwiej iść, jeśli będę mogła wesprzeć się na tobie. Myślę, że na razie wystarczy jakaś wioska, gdzie za leczenie będziemy mogli z Cieniem przenocować kilka dni w jakiejś stodole. A potem powolutku pokuśtykamy chyba do Gór Druidów, mam tam przyjaciół, którzy pozwolą mi dojść w pełni do siebie. Przygotować zapasy medykamentów. Miasta wolałabym uniknąć, zbyt wielu potrzebujących, żebym mogła choć trochę zaleczyć nogę.
        Zgodnie z przewidywaniami łasica obraziła się za zignorowanie dobrych rad i ukryła pod włosami swojej pani, zerkając spod nich nieprzychylnie na wojownika.
        - Odpłacę za pomoc, jeśli tylko będę mogła. Mam dobre maści na rany. Lub zostanę twoją dłużniczką, a gdy tylko będziesz potrzebował uzdrowiciela, będziesz mógł na mnie liczyć. Zgoda?
Awatar użytkownika
Bua
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Zmiennokształtny, niedźwiedzioła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bua »

        Przedziwny jakiś traf sprawiał, że od teraz nawet jeśli Cień jeszcze coś tam sobie jęczał, to Bua nie zwracał na niego za bardzo uwagi. Wpatrzony był w dziewczynę. Ona nie mogła tego zobaczyć, on więc nie musiał się kryć, i swój zwykły, ponury wzrok utkwiony miał w jej twarzy. Czy to była ładna twarz? Nie znał się na tym za bardzo, ale jemu wydawała się ładna. Mogłaby uśmiechać się trochę częściej, wtedy na pewno byłaby piękna. Jak te całe orzeźwiające źródełka w lesie, albo jak cieplutki, pachnący bochen chleba spadający prosto z nieba. Tak. Byłaby piękna jak bochen chleba.
        Może jeszcze odrobinę pod wpływem swojej poprzedniej, czysto zwierzęcej natury, wielkolud sapnął w zaskoczonym zadowoleniu, kiedy Alia ujęła go pod ramię, ale absolutnie nie protestował. Wręcz przeciwnie, ku wyraźnemu niezadowoleniu Cienia pozwolił sobie przytrzymać jego panią jeszcze troszkę bliżej siebie, od tak, żeby miała zapewnioną stabilność i wygodę. Ten piach mógł być zdradliwy. Potrzebowała tyle wsparcia, ile tylko dało się zapewnić. Mógłby ją nawet ponieść - ale bał się to zaproponować. I tak dużo słów padło już dzisiaj z jego ust, wystarczająco dużo.
        Chwilkę jeszcze musiał się zastanowić. A może to była kwestia zasępienia?
        - Niedaleko stąd do dużych miast, gdyby iść brzegiem - rzekł w końcu i podniósł głowę, jakby spodziewał się, że patrząc w odpowiednią stronę dojrzy któreś ze wspomnianych.- Nie znam ich nazw, ale to ogromne porty. Pełne ludzi. Na pewno znajdziesz tam odpoczynek.
        I ponownie zamyślił się, pomagając Alii przejść już kilka kroków do przodu. Samą plażą niekorzystnie było iść, zwłaszcza w jej stanie, postarał się zatem, by dotarli do ścieżki biegnącej pod wydmami. Kiedy postawili na niej stopy, odezwał się ponownie, zgodnie ze słowami uzdrowicielki.
        - Żadnego długu - i zabrzmiało to wyjątkowo łagodnie, zważywszy na fakt, jak mało gramatyki ostało się w tych dwóch, surowych wyrazach. Sapnął cicho. - Tak robią… przyjaciele. Pomagają sobie.
        Ona pomogła jemu, on jej, i zdawało się, że póki co wszystko układa się dokładnie tak, jak powinno. Choćby śladu przeklętych, niefortunnych zdarzeń na horyzoncie, cisza i spokój kojące równie, co szum fal rozbijających się łagodnie o brzeg. Podobno takie zachody słońca nad morzem, jak ten właśnie, zwykły być przez ludzi uważane za wyjątkowo miłe w jakieś sposób. Za nastrojowe, o, to o ten zwrot chodziło. Tworzące rodzaj przyjemnej atmosfery. Może chodziło po prostu o sam fakt, że zaraz potem robiło się ciemno, a po ciemku można robić całe mnóstwo różnych rzeczy. Bua zerknął z ukosa na Alię. Dla niej zawsze było ciemno. Ciekawe, czy rodziło to jakieś możliwości.
        Wolał o tym jednak nie myśleć, nie chciałby jej przecież urazić. Poza tym, była teraz ranna. Rannych się nie przemęcza. Może innym razem, innym razem.
        Teraz więc pomyślał jeszcze o czymś innym, ach, łatwo było myśleć, kiedy szło się tak bez większego pośpiechu, spokojnie, ostrożnie stawiając kroki, żeby nie narobić więcej szkód, niż już powstałe. Bo może właśnie można to było skrócić. Całkowicie ryzykowna sprawa.
        - Alio - odezwał się więc po jakimś czasie, zatrzymując się nagle. Odchrząknął uroczyście. - Wpadłem na pomysł. Mogę przewieźć cię na swoim grzbiecie do tej najbliżej ludzkiej osady. Jeśli… jeśli chcesz.
        To może nie była najbardziej tradycyjna rzecz, jaką można robić po ciemku, ale nadal brzmiała przynajmniej trochę jak coś, co robić w świetle nie do końca przystoi. Zaoszczędziliby tyle czasu i trudu! Na pewno była to rozsądna decyzja!
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

        Alia cieszyła się z każdego ułatwienia, dzięki któremu mogła mniej obciążać słabszą nogę, choć nadal głównie skupiała się na ostrożnym podążaniu przed siebie i zamiast odpowiadać towarzyszowi, ściskała czasem mocniej jego ramię. Uśmiechała się wtedy delikatnie, jednym kącikiem ust. Nie chciała się do tego przyznawać, ale podobało jej się oparcie w drugiej osobie. Zbyt często musiała polegać na sobie samej i brakowało jej kontaktu z ludźmi, czy też przedstawicielami innych ras, którzy po prostu byli skłonni spędzić odrobinę czasu w jej towarzystwie. Często tylko leczyła kogoś i ich drogi rozchodziły się, bo nie mieli żadnego powodu podróżować wspólnie. Niektórych odrzucał jej nietypowy wygląd, inni bali się jej mocy. A wielu przesadnie przypominało jej o kalectwie próbując wyręczać ją we wszystkim, co było po prawdzie miłe, ale na dłuższą metę irytujące. Marsz u boku Buy, choć mimo wszystko męczący, był przyjemny. Mężczyzna nie próbował nieustannie trajkotać o każdym mijanym kamyczku, nie narzucał nadmiernego tempa, nie wlókł się, podpierając ją jak starą, niedołężną babuszkę. Po prostu szedł obok spokojnym krokiem, pozwalając jej wspierać się na nim. Bez wymuszonej służalczości, zwracając uwagę na jej ograniczone możliwości. Dopiero gwałtowne zatrzymanie się przerwało tą sielankę. Przez chwilę uzdrowicielka po prostu stała w miejscu, otwierając i zamykając usta, zanim zaczęła chichotać.
        - Ale... Ale to nie wypada! I wybacz, ale jakby to wyglądało, gdybyś zaczął nieść mnie... och! Zapomniałam - Alia przerwała nagle wesolutkie protesty, gdy Cień wymamrotał jej coś do ucha. Zaraz potem oparła czoło o ramię towarzysza, śmiejąc się jeszcze szczerzej. - Zapomniałam całkiem, że możesz się przemienić w niedźwiedzia i myślałam... myślałam, że chodziło o przeniesienie "na barana". Wybacz, proszę. Nie chciałabym, żebyś nadmiernie się przeze mnie przemęczał, ale to bardzo, bardzo miła propozycja. Nie chciałabym urazić Twojej godności dosiadając cię. Ale jeśli mówisz szczerze, chętnie skorzystam z tak szczodrej oferty... przyjaciela. Chwilę... powtórz, Cień.
        Młoda kobieta przekrzywiła głowę, prostując się, by lepiej słyszeć siedzącą na jej ramieniu łasicę. Z każdym uderzeniem serca i piskiem Cienia, usta druidki otwierały się coraz szerzej, a ona sama bladła wyraźnie. Podniosła nawet jedną dłoń do twarzy, jakby dopiero zdała sobie sprawę z czegoś przerażającego. Cofnęła się nawet o krok, puszczając ramię Buy i pochyliła mocno głowę, zawstydzona.
        - Na Najwyższego i Prasmoka! Wybacz, proszę! Nie chciałam, żeby to... tak zabrzmiało. Nie, żeby... Nie zrozum mnie źle! Na ile mogłam "zobaczyć" palcami i słowami Cienia, jesteś bardzo przystojnym mężczyzną i z pewnością masz ogromne powodzenie u kobiet. Silny, wysoki, umięśniony, rysy twarzy, twój spokój... Ja... palnęłam, naprawdę nie miałam na myśli nic zdrożnego! Nigdy w życiu bym nie... Ygh! To brzmi jeszcze gorzej - Alia odgarnęła jedną ręką włosy na tył głowy, przygryzając mocno dolną wargę i wspierając się ciężko na swoim kosturze. Odetchnęła głęboko kilka razy, zanim wyprostowała się ze swoją zwyczajową, spokojną miną. Tylko lekkie drżenie warg mogło tym razem zdradzać jakiekolwiek emocje skrywane pod ćwiczoną przez lata maską. - Przepraszam za moje niestosowne zachowanie. To rano, gdy spałam na tobie, również. Jestem doskonale świadoma, jak mogły zabrzmieć moje słowa. Rozumiem też, co zaproponowałeś i doprawdy, doceniam to. Wiem... Wiem, jak wyglądam. Widziałam to kiedyś oczami pewnego maga. Proszę tylko, odprowadź ślepca gdziekolwiek, gdzie nie ma wielu ludzi potrzebujących moich usług, a potem zrobisz co tylko uznasz za słuszne lub dogodne dla ciebie. Nie chciałam cię urazić żadnymi insynuacjami. Zdam się w pełni na ciebie i twój osąd, wojowniku.
        Druidka starała się ze wszystkich sił zachować spokój i nie dać poznać po sobie nerwów, czy wstydu, jaki mimo wszystko wkradał się na jej policzki w postaci rumieńców. Wyciągnęła delikatnie dłoń przed siebie, jak gdyby chciała w ten sposób badać teren, który dopiero miała pokonać. Choć w rzeczywistości miała nadzieję, że zamiast pustki poczuje pod palcami inną dłoń lub gęste futro. Byle znalazło się tam kojący gorąc znajomego ciała, o szczegółach którego wolała zbytnio nie myśleć.
Awatar użytkownika
Bua
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Zmiennokształtny, niedźwiedzioła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bua »

        - Bua nie zastanawia się, co wypada - rzekł zgodnie z prawdą Bua, i bogowie świadkiem, że nie drgnęła mu przy tym nawet powieka. Nawet nie próbował się zastanawiać. Skoro chciał przewieźć na sobie przyjazną uzdrowicielkę, to zrobi to - a pytał na wszelki wypadek przede wszystkim dlatego, że po prostu była mu miła i zdecydowanie nie chciał robić nic wbrew jej woli. Stąd więc mała poprawka: to mogłoby rzeczywiście nie wypadać. Gdyby wolała iść sama, a on siłą zmusiłby ją do, jak to sama rzekła, dosiadania go. Do niej nie pasowała siła. W końcu kwiatów też nie zrywa się, ciskając w nie kamieniami. Tak czy inaczej, dla samego Buy sprawa była dosyć prosta i zanim jeszcze usłyszał odpowiedź, miał już piękny plan, jak wziąć damę na swój szeroki, niedźwiedzi grzbiet i odwieźć ją prawie że w kierunku zachodzącego słońca.
        Ale coś musiało jednak pójść nie tak.
        Jej śmiech jeszcze przed chwilą był naprawdę miły, podobnie jak i sposób, w jaki dotykała czołem jego ramienia. Więc co się niby potem stało? Czy zrobił coś źle? Przecież patrzył, żeby nie nadepnąć jej na stopę albo nie wprowadzić w pokrzywy, teraz nawet rozejrzał się szybko, bo jej mina mogłaby świadczyć o zauważeniu czegoś wyjątkowo przerażającego… gdyby tylko widziała, no tak. Ale to wszystko okazało się wcale nie być kwestią zagrożenia zewnętrznego. Wręcz przeciwnie, tu chodziło o coś pochodzącego absolutnie ze środeczka, z wnętrza samej Alii, z jej serca zapewne. Dlatego też na kilka długich chwil Bua stanął jak wryty, nie potrafiąc tak szybko obliczyć, co miały na celu jej kolejne, zawstydzone słowa. I skąd to zmieszanie, po co przeprosiny!
        Wszystko musiał przetworzyć sobie jeszcze raz. Wsłuchać się uważniej, spróbować zobaczyć to z jej perspektywy. Przeanalizować ostatnie minuty. Nigdy nie był zbyt dobry w tak intensywnym myśleniu, może stąd ściągnął teraz brwi tak mocno i przymrużał oczy, żeby bardziej się skupić - ale wreszcie, gdy zdawało się już, że ta nastała, niepokojąca cisza zmiażdży wszystko, co zostało dziś od rana zbudowane, wielkiego woja nagle olśniło. I tym razem to on zadrżał, najpierw jakoś nieznacznie, w bardzo niepokojącym spazmie - a potem już całkiem otwarcie, wybuchając głośnym, nieokrzesanym, krótkim śmiechem.
        - Alia pomyślała, że by mnie to zraziło! - wyraził na głos swoje myśli i nadal tak ubawiony, jak rzadko kiedy, przygarnął ją po prostu do siebie i wyściskał jednym ramieniem, absolutnie nie zważając na piski Cienia. Trzeba się było nieco uspokoić. Doprawdy, skoro już rozumiał co zaszło, bawiło go to przednio, bo i od zawsze nie rozumiał w pełni, jaki ludzie mieli problem w tych konkretnych sprawach. Tak jak jedli jedno przy drugim i załatwiali swoje potrzeby, tak i kopulować przecież by mogli! W lesie nikt nie zwracał na to specjalnej uwagi, ach, w lesie było czasami tak łatwiej żyć! Ileż ludzie mieliby mniej problemu, gdyby porzucili czasem to swoje filozofowanie!
        - Jesteś piękną dzieweczką, Alio - odezwał się dalej Bua, wreszcie puszczając uzdrowicielkę. - Nikomu nie powinno przeszkadzać nawet to, gdybyś nosiła moje szczenięta, znaczy się, dzieci. Mi by nie przeszkadzało. Zawiozę cię, a ty uśmiechnij się znowu. A… a, no i będziesz musiała to potrzymać.
        Mówiąc „to”, miał Bua na myśli wszystkie swoje wyposażenie, a więc nie tylko groźne ostrza, ale i własne ubrania. Pomyślał o tym przez chwilę i doszedł do wniosku, że może zostawić to wszystko tutaj, a potem po to wrócić, ale kto wie, czy nie będzie tędy szła jaka grupa rabusiów. Wróciłby może i nie zastał niczego, choćby jednego buta! Trzeba to więc było zabrać ze sobą. Alia mogła zapłacić tę drobną cenę za przewóz. Może więc - skoro tyle w niej cnoty - powinna cieszyć się w tej chwili ze swej ślepoty, bo ktokolwiek spojrzałby teraz na ścieżkę biegnącą wzdłuż plaży, ujrzałby zadziwiający widok: oto wielki wojownik, zupełnie nagi, oddaje mniejszej od niego dzieweczce wszystko, co jeszcze pół klepsydry temu miał na sobie. Tylko do potrzymania oczywiście.
        - Przytrzymaj to mocno, gdy będziemy jechać - poprosił już swoim zwykłym, spokojnym tonem. I drugi raz tego dnia, na miejscu wojownika stał już zaraz wielki czarny niedźwiedź. Dwie potężne łapy zaryły miękko ścieżkę, a potem futrzasty obok otarł się o nogi Alii. Jeszcze tylko jedno niedźwiedzie mruknięcie i można było ruszać.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

        Alia nie zdążyła stosownie zareagować ani na przytulenie, ani późniejsze słowa Buy. Najpierw musiała powstrzymywać Cienia przed nierozważnym atakiem, a potem w jej ramionach wylądowało coś ciężkiego. Sapnęła zaskoczona i aż wypuściła z dłoni kostur, by obiema rękami przytrzymać przekazane jej przedmioty. Z pewnym trudem utrzymywała równowagę, próbując rozpoznać, co też takiego trzymała. Styliska broni wymacała dość łatwo, ale zaskoczyły ją kolejne porcje materiału. Trajkocząca łasica na jej ramieniu wcale nie ułatwiała sprawy.
        - Czy... czy ty się rozbierasz?! Bua, nie tutaj - rzuciła zszokowanym głosem, otwierając szerzej niewidome oczy. Przez chwilę stała jak wryta, nie mając pojęcia, co z sobą począć, aż drapieżnik na jej ramieniu nie zaczął relacjonować tego, co widział. - Ach, niedźwiedź! Dziękuję, mały. Zaczekaj chwilę, wojowniku. Nie dam rady ze złamaną nogą wspiąć się nawet na stołek z tym wszystkim tak po prostu rzuconym!
        Z cichym syknięciem klęknęła na ziemi i położyła cały dobytek zmiennokształtnego przed sobą. Jedną ręką podrapała giganta za uchem, jakby prosząc o cierpliwość, a drugą rozpięła prostą broszę utrzymującą na jej ramionach płaszcz. Powoli, ale z zaskakującą jak na ślepca dokładnością zaczęła składać ubrania Buy w drobną kostkę i układać na własnym okryciu. Zwinęła pas, ułożyła obok siebie pochwy z mieczami, starannie owijając rzemienie wokół rękojeści. Puginał, kolczuga, topory, naramienniki. Prasmoku, ileż żelastwa dźwigał! Gdy do spakowania zostały tylko buty, zostawiła je na wierzchu i zwinęła cały pakunek, który przewiązała wyciągniętym z którejś sakwy cienkim sznurkiem. Gdyby zawadiaka patrzył jej wtedy na ręce, dostrzegłby, że wybrała woreczek, przesuwając palcami po rzemieniu każdego i sprawdzając ilość oraz rodzaj znajdujących się na nich węzełków. Obuwie wielkoluda przywiązała na zewnątrz. Zanim zabrała się za zarzucanie bagażu na grzbiet towarzysza, wyciągnęła jedną rękę by zlokalizować jego łopatki. Dopiero wtedy z trudem zarzuciła pakunek i sama wdrapała się na jego plecy, co wcale nie było łatwiejsze. Szczególnie, że co chwilę musiała uspokajać i uciszać Cienia, który jak na złość miał mnóstwo do powiedzenia. Dobrą chwilę zajęło dziewczynie usadzenie się okrakiem na niedźwiedziu tak, by czuła się w miarę stabilnie i bezpiecznie. Na kolanach ułożyła sobie kostur oraz jego rzeczy, które trzymała jedną ręką, a drugą wplotła odruchowo w gęste futro na karku towarzysza. Nieco dziwnie czuła się z nogami odkrytymi po same biodra, ale miała wrażenie, że żaden napotkany człowiek nie spróbuje uraczyć głupim komentarzem druidki przemieszczającej się na grzbiecie ogromnego miśka.
        - Jesteś pewien, że nie będzie ci za ciężko? Mogę spróbować iść pieszo - rzuciła, delikatnie drapiąc kark towarzysza. Prawda była taka, że wcale nie chciała zsiadać. Po prawdzie nie potrafiła nawet jeździć konno, ale możliwość odciążenia złamanej nogi była dla niej wielką ulgą. Wielkie, gorące cielsko między udami oraz poruszające się przy każdym kroku mięśnie były nietypowym doświadczeniem, ale dopóki myślała o swoim środku transportu jako o niedźwiedziu, wszystko było w porządku. Problem pojawił się, gdy Cień zszedł na jej kolano i zaczął wyrażać swoje wątpliwości i wypytywać. - Co, Mały? Nie, nie mam żadnych szczeniąt, przestań pytać! Nie noszę ich. Och, pierwszy byś wiedział. Jak to, czemu? Nie mogłabym wtedy leczyć, żeby nie zagrozić ciąży. Musiałabym pewnie wrócić do naszej wioski i zamieszkać tam na jakiś czas. Chyba się przesłyszałam... Nie, Cień, nie mogę! Znaczy mogę, ale nie zamierzam, na pewno nie teraz. Wybacz, Bua, ten mały cwaniaczek ma dziwaczne pomysły. Sama nie wiem, skąd mu się wzięło to wypytywanie...
        Druidka nieustannie masowała niedźwiedzia za jednym uchem, drugą ręką przytrzymując powierzone jej pakunki. Z chęcią sprawdziłaby nawet, czy byłaby w stanie położyć się na jego grzbiecie i wtulić w gęste futro, ale wolała nie przekraczać pewnych granic. Na razie musiało wystarczyć jej poznawanie ruchu potężnych mięśni przy każdym kroku. W tym czasie samczyk łasicy oznajmił, że zamierza zejść na ziemię i dogoni parkę, co wcale nie zdziwiło uzdrowicielki. Często odbiegał od niej na kilka chwil. Ot, choćby w celu zapolowania. Tym razem jednak po zeskoczeniu natychmiast okrążył zmiennokształtnego i wskoczył na jego kark z drugiej strony, by dziewczyna nie mogła go dotknąć i dowiedzieć się za szybko o jego obecności. Przekradł się tuż obok ucha Buy i zaczął cichutko przedstawiać swój pomysł.
        - Ty! Zmieniasz się w człowieka, pani może mieć szczeniaki z ludźmi! Dasz pani młode? Nie będzie wtedy dotykać innych! Ty sobie pójdziesz, będę jej pilnował w legowisku. Ty pomyśl, a ja przyniosę pachnącą roślinę, pani lubi pachnące rośliny, dasz - Cień starał się trajkotać jak najciszej, ale i tak czuły słuch Alii sprawił, że zaczęła być podejrzliwa. Zeskoczył z karku niedźwiedzia, ledwie unikając przesuwającej się w jego stronę dłoni. Tym razem rzeczywiście odbiegł spory kawałek i zniknął w krzakach. - Wydawało mi się, że słyszałam tego małego wariata. Póki gdzieś polazł i nie słyszy... bardzo się cieszę, że cię poznałam. Szczerze mówiąc, myślałam, że niedźwiedziołaki są bardziej,.. nerwowe, nieokrzesane. A ty jesteś bardzo miłym mężczyzną. Niedźwiedziem też!
        Kobieta zaśmiała się, czochrając ciemne futro. W tym czasie na ścieżce przed nimi pojawił się mały, rudy kształt, ciągnąc za sobą wielki, w porównaniu z nim, biały kwiat. Ledwie powstrzymał się od radosnego piszczenia, zaczął tylko skakać w miejscu, by zwrócić na siebie uwagę zmiennokształtnego. Wszystko już sobie zaplanował. Sam był ojcem kilku miotów i normalne wydawało mu się, że samice samodzielnie wychowywały młode. Po prawdzie nie chciał, by ktokolwiek dotykał jego pani, ale był gotów jakoś to znieść, jeśli dzięki temu miała przez kilka miesięcy siedzieć bezpiecznie w Górach Druidów. Często widział, jak ludzcy mężczyźni dawali swoim kobietom kwiaty, czy inne drobiazgi i choć nie rozumiał tego w pełni, wiedział, że Alia bardzo lubiła dostawać te mocno pachnące. Należało więc wziąć sprawy we własne łapki i zadbać, aby wszystko poszło według planu, począwszy od dziwacznych rytuałów godowych ras dwunożnych.
Awatar użytkownika
Bua
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Zmiennokształtny, niedźwiedzioła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bua »

        Och, i po co było w ogóle kogokolwiek czarować - obojgu się to podobało i obojgu musiało być dobrze! Tak przynajmniej myślał sobie Bua, niedźwiedzio zadowolony ze swojego pomysłu tym bardziej, im częściej drapano go za uchem. Kroczył na tyle dostojnie, na ile mógł, i nie za szybko, żeby nie spowodować katastrofy. A skoro już mowa była o katastrofach, to mając w pamięć setki niefortunnych wypadków w swoim życiu, zaczął nawet uważniej patrzeć pod łapy. Co prawda poruszali się po wydeptanej, prawie oficjalnej ścieżce, ale kto mógł tak naprawdę wiedzieć, czy gdzieś tutaj nie ma pułapek, wilczych dołów czy Prasmok raczy wiedzieć czego jeszcze. Wszystko można było przynajmniej wywęszyć. Tak, w tej postaci było łatwiej…
        W żadnej jednak nie było aż tak łatwo skupiać się na dwóch rzeczach na raz, słowa Alii dotarły więc do Buy dopiero w momencie, kiedy usłyszał swoje imię. Jak zawołany zwierzak domowy podniósł wtedy nieco łeb, mruknął nisko, ale że chodziło tylko znowu o tę łasicę, to nawet nie przejął się za bardzo. Tę malutką znajomość spisał już praktycznie na straty - ale może niesłusznie?
        W pierwszej chwili wydał z siebie tylko kolejne warknięcie, tym razem niezadowolone, gdy poczuł jak mały intruz sobie po nim przebiega (łasica to w końcu nie dama!). Spróbował strzepnąć znowu łbem, ale niewiele to dało: zaraz miał ten rzep przyczepiony obok ucha i nawet jeśli chciał, to nie mógł go nie słuchać.
        Otworzył nagle szerzej ślepia.
        - Ty przeklęta, mała łasico! - ryknął trochę ciszej, niż potrafił - bo i tylko tyle zdążył! Zatrzymał się nagle jak wryty, zamiast przyspieszyć, bo rudego intryganta i tak nie dałoby się dogonić. Siedząca na jego grzbiecie Alia mogła przeżyć małe zawirowanie, chociaż nie przeszkodziło jej to wyraźnie w mówieniu, co jej tam leżało na sercu. Uch, musiał się skupić! Dokąd pobiegł ten wariat? Oby po drodze miał jeszcze szansę zmienić zdanie, a niech go! Nawet sam Bua dobrze wiedział, że jeśli już ludzie decydowali się na potomstwo, to raczej nienajlepiej widziane były samotne matki porzucone przez ojców. Zresztą, czy on mógłby ją zostawić? Jasne, robienie takich dzieciaków to sama przyjemność, ale ile to z tym potem zachodu! A znając jeszcze jego szczęście, to było prawie pewne, że szczenięta urodzą się jakieś nietrafione, poszkodowane przez los od samego początku, brzydkie jak noc albo głupie! Tak mu się przecież wcześniej po prostu powiedziało. Niech by to wszystko jasny szlag!
        Ale musiał iść dalej, teraz tylko rozglądał się nerwowo i węszył uważnie. Słowa Alii docierały do niego jakoś z opóźnieniem, ale kiedy już docierały, to nagle robiło mu się miło. Może miało to też związek z tymi nieustającym pieszczotami delikatnych rąk. W każdym razie teraz pozwolił sobie na długi, przyjemny pomruk, znaczący mniej więcej tyle co „Też cię lubię, piękna Alio, ale twój mały towarzysz to jak wrzód na zadzie”. I proszę bardzo - jakby wywołał wilka z lasu.
        Niedźwiedzie ślepia zmrużyły się groźnie na widok powracającego Cienia. A więc jednak, nadzieja przepadła. Mały drań nie porzucił swoich poronionych pomysłów, nie capnął go też tam w lesie żaden drapieżnik. I co niby było teraz robić? Co, przemieniać się z powrotem i wziąć ten piekielny kwiat? Ani na to był czas, ani miejsce, mógłby się ten dziki mały zwierz pokręcić czasem więcej między ludźmi, to by przynajmniej wiedział, jak ludzie działają! Ale nie - on zamiast tego przybiegał z jakimś pylącym jak sam diabeł kwiatem i zaczynał skakać dookoła, podtykając to zielsko prawie pod sam nos skonfundowanego Buy. A ten już planował mu wygarnąć, już był blisko ryku - już wciągał powietrze…! I wraz z powietrzem całą armię tego właśnie przeklętego pyłku.
        Zatrzymał się znowu. Chwilę mrugał, patrząc tępo w przestrzeń z rozchylonym pyskiem. A potem jak nie zaczął kichać! Z kichającymi niedźwiedziami żartów jest jeszcze mniej, niż z niedźwiedziami zagniewanymi: bo póki taki się gniewa, dopóty przynajmniej po części panuje nad swoim ciałem. A gdy przyjdzie mu na kichanie, wszelkie panowanie kończy się w zupełności. Pierwszy atak wstrząsnął tylko łbem Buy, ale kolejny spowodował już, że prawie cały podskoczył. I od tego momentu zaczął zachowywać się jak narowisty koń, czy tego chciał czy nie, kichając raz za razem i skacząc przy tym jak głupi, kręcąc łbem i nie patrząc w ogóle co się dzieje dookoła. Gdzieś przed sobą słyszał piski Cienia, ale nie docierało do niego ich znaczenie, za karkiem czuł mocniej chwytające się za futro palce Alii. Naprawdę próbował się powstrzymać, ale najbliższe chwile spędził jak taki kamyczek puszczony z wysokiej góry, toczący się bezładnie, podskakujący i robiący dużo hałasu. Gdy wreszcie udało mu się odzyskać chociaż część kontroli, pierwszym co zrobił było złapanie w zęby tego kwiatu i wyrzucenie go jak najdalej w las.
        A potem siadł na zadzie, jak stał, pośrodku drogi, i zaczął złorzeczyć Cieniowi jak nigdy przedtem, i odwracał tylko łeb, żeby się upewnić, czy Alii nic nie jest.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

        Z perspektywy Cienia wszystko wydawało się dziać zgodnie z planem. Znalazł duży kwiat pachnący tak intensywnie, że aż kręciło go w czułym nosku. Zdołał nawet zaciągnąć go na ścieżkę i nie zniszczyć przy tym zbytnio delikatnych płatków. Był pewny, że jego pani będzie zadowolona z takiego podarku. Niestety, durny niedźwiedź musiał wszystko zepsuć! Zamiast wręczyć druidce podarek, nawąchał się pyłku i zaczął kichać, omal nie zrzucając dziewczyny z grzbietu. Rudy maluch obserwował z rosnącym przerażeniem, jak Alia w pierwszej chwili znieruchomiała zaskoczona, szykując się do użycia swojego daru, by sprawdzić stan zdrowia zmiennokształtnego. Nie zdążyła jednak podjąć żadnych działań, bo już po chwili musiała przywrzeć całym ciałem do niedźwiedziołaka, by nie wylądować pod jego łapami.
        - Co się dzieje? - zawołała, z całej siły chwytając dłońmi szeroki kark. Choć nie potrafiła jeździć konno, odruchowo objęła mocniej nogami narowistego "wierzchowca". Była święcie przekonana, że stało się coś złego. Spodziewała się zagrożenia, jakiegoś ataku. Z każdym kolejnym wierzgnięciem Buy coraz mocniej wczepiała się w jego futro, chowając w nim twarz i coraz bardziej obawiała się upadku. Gdyby znalazła się na ziemi i wojownik w zwierzęcej postaci przypadkiem uderzył w nią łapami, z pewnością połamałby jej przynajmniej kilka żeber, jeśli nie rozerwałby ciała pazurami. Przy co gwałtowniejszych ruchach piszczała nawet w jego kark. Na szczęście wszystko skończyło się tak szybko, jak się zaczęło.
        Gdy niedźwiedź usiadł na ścieżce, Alia zwyczajnie zsunęła się z niego, blada ze strachu. Przez chwilę leżała całkiem bez ruchu i nie zareagowała nawet, gdy na jej pierś wskoczył Cień, sycząc na zmiennokszałtnego. Sama uzdrowicielka wyglądała na ledwie żywą. Biała na twarzy, z suknią zadartą do pół uda po jeździe okrakiem oraz rozrzuconymi bezwładnie kończynami. Zaczęła nagle hiperwentylować, po czym spróbowała odsunąć się jak najdalej od ścieżki. Czołganie się na plecach, gdy miała złamaną nogę oraz drżała na całym ciele nie było wcale proste. Szczególnie, że obciążał ją cały dobytek ogromnego wojownika. Dopiero po kilku minutach zrozumiała nieskładne oskarżenia rzucane przez jej ulubieńca. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła twarz dłonią, nieświadomie zostawiając na niej smugę ziemi.
        - Że co? Kichanie? Cień, wyjaśnij! Jaki kwiat? Najwyższy, daj mi cierpliwość - wymamrotała, po czym zepchnęła z siebie dobytek zabijaki i przysunęła się bliżej niego. Na próby protestu ze strony łasicy zareagowała wściekłym grymasem, odsłaniającym zęby. - Dość! Nie pozwalaj sobie. Ani na rozkazywanie mi, ani... Ani nie próbuj mnie z nikim swatać! Zapominasz się, łasico. Nie tak rozmawia się z druidem.
        Korzystając z kostura kobieta zlokalizowała niedźwiedziego towarzysza, po czym przysunęła się bliżej niego. Chwyciła go mocno za futro na karku, próbując zachować pozory i nie dać poznać po sobie zmęczenia, czy niedawnego przerażenia. Westchnęła ciężko i oparła czoło o jego łeb. Jedną dłonią głaskała powoli osowiałego Cienia. Chwilę zbierała się w sobie, zanim przyciągnęła do siebie tobołek z rzeczami Buy, cmoknęła go w bok kufy i wgramoliła się znów na jego grzbiet.
        - Ruszajmy. Teraz marzę tylko o gorącej kąpieli i solidnym posiłku. A wasza dwójka ma zakaz spiskowania. Dożywotni. Wytniecie mi jeszcze jeden taki numer i pójdę dalej sama. Żeby tylko w wiosce znalazł się życzliwy człowiek, który pomoże mi się umyć... sama sobie tylko tą nogę bardziej pokaleczę.
Awatar użytkownika
Bua
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Zmiennokształtny, niedźwiedzioła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bua »

        A więc Alii nic złego się nie stało. W ogóle pojawiało się tutaj dosyć szczególne pytanie, nie aż takie zaraz łatwe dla umysłu otumanionego w sposób podwójny, to jest przez bycie niedźwiedziem i dodatkowo przez przeklęte kichanie. Pytanie natomiast brzmiało: czy takiej damie w ogóle może dziać się cokolwiek złego, od czego trzeba by było ją chronić, kiedy ma tak zadartą suknię. Zadartą dosyć konkretnie, jakby nie patrzeć. A nie patrzeć też było teraz trudno. Jak to było? Bua nie zastanawia się, co wypada? Och, nie zastanawiał się ani chwili. Może w niedźwiedziej postaci było to nawet prostsze, siedzieć tak i gapić się po prostu tam, gdzie robiło się interesująco. To znaczy, wszędzie było interesująco. Ale nadal siedział. Nie zauważył nawet, kiedy na jej twarzy pojawiło się to zabrudzenie od kurzu, po prostu w którymś momencie zamrugał gwałtownie, podniósł łeb, zwrócił ślepia na cokolwiek w okolicy i brud już tam był. Gdyby nie zakończone pazurami łapy, to mógłby chociaż zaraz pomóc jej to zetrzeć, ale tak…
        Dużo się tu właśnie zadziało. Trochę za dużo. O czym to on wcześniej… a tak, wszystko wina przeklętej łasicy, Alia się z tym zresztą zgadzało, można było zapomnieć i ruszać dalej. Bądź wolny i przebaczaj, chyba tak mawiali niektórzy co bystrzejsi ludzie. Przebaczaj małym draniom próbującym aranżować rozpłód bez znajomości ludzkich zasad.
        Ale jeszcze zanim można było ruszyć, przyszła chwila intymności. Tak to sobie odebrał Bua, tak mu się podobało; intymny pocałunek, który w ludzkich warunkach otrzymałby zapewne po prostu w policzek, a przedtem to pewne chwycenie futra. Silne, śmiałe. Świadome. Śmiałość zawsze była w pewnych kwestiach wskazana. Czarny niedźwiedź fuknął cicho, mlasnął i zaraz grzecznie robił z powrotem za środek transportu. To był dobry układ, wystarczyło tylko, by przestał spotykać ich przeklęty pech. Czemu też wcześniej o tym nie pomyślał? Może to była jego wina, to znaczy - wina aury, jaką wokół siebie roztaczał, na nią wszakże nie miał wpływu. Trzeba było się więc pospieszyć, nim stanie się coś jeszcze bardziej nieprzyjemnego.
        Kąpiel i posiłek. To można było skwitować zadowolonym pół-rykiem i zacząć znowu przebierać łapami. Na spokojnie. W rozglądaniu się za ewentualnymi pułapkami czy uczulającymi kwiatami. Ani jednego, ani drugiego na szczęście nigdzie już nie było widać. Słońce zapadało za horyzont, rozśpiewywały się pierwsze dziwne, nadmorskie ptaki aktywne tylko nocą. Czasami w zaroślach coś przebiegło, ale poza tym - wraz ze zmierzchem na całą trójkę spłynął wyjątkowy spokój.

        Nie było sensu robić postoju - zwłaszcza, gdy jakiś cel stał się już widoczny na horyzoncie. Bua nie był pewien, czy Alia przypadkiem nie usnęła z powrotem na jego grzbiecie, wczuwają się w rytm łagodnych kroków i ruch silnego cielska pod nią, nie próbował jej więc w żaden sposób teraz informować o zauważonych światłach. Sama raczej nie była w stanie ich zobaczyć, no i chyba ten jej Cień też robił sobie czasami jakieś przerwy w życiu, mógłby od czasu do czasu, nadgorliwy drań. Tak czy inaczej - światła zwiastowały może nie od razu miasto, ale na pewno przynajmniej wioskę. Wioskę rybacką, jak miało się niebawem okazać, bo prędzej było ją właściwie czuć, niż widać. Ciągnęła rybami; i to nie tylko takimi śliskimi, łuskowatymi rybami prosto z wieczornego połowu, ale jak gdyby również takim rybim przysmakiem prosto z rusztu. Może z przyprawami, może nie. Pieczona ryba na pewno bardziej drażniła niedźwiedzi nos i nawet nie dało się niedługo ukryć burczenia w przepastnych brzuchu. Chleb spadający z nieba pozostawał już tylko bladym wspomnieniem.
        Potem pojawiły się proste chaty i wbite w ziemię pale, na których rozwieszano schnące sieci. Dalej w stronę morza ciągnął się pomost, gdzieś cumowało kilka łodzi. Z oddali widać było ludzi, ale może nie należało zaskakiwać ich widokiem damy jadącej na niedźwiedziu. W przypływie zdrowego rozsądku skręcił więc Bua w najbliższe zarośla i to tam przysiadł po raz drugi. Pozwolił, by Alia ostrożnie się z niego zsunęła, a potem zupełnie nagle po prostu przybrałem z powrotem swoją ludzką postać. I oto znowu siedział przed uzdrowicielką wielki wojownik, rozczochrany trochę bardziej, niż zwykle, obnażony i głodny. Szybko zwrócił się w jej stronę.
        - Jesteśmy w pobliżu osady ludzkich rybaków - oznajmił spokojnie… a potem sobie o czymś przypomniał. - Ubrudziłaś się.
        I wyciągnął rękę. Dziwnie mogłoby to wyglądać, gdyby ktoś postanowił ich teraz obserwować. Oto ten wielki mężczyzna siedział naprzeciwko zmęczonej dzieweczki, właśnie tu, w jakimś trzcinowym zagajniku, i z wyjątkową delikatnością ścierał brud z jej twarzyczki, dopóki nie uznał, że już jest wystarczająco piękna, by pokazać się między innymi ludźmi. Wiedział z doświadczenia, że niektórzy jednak zwracali dużą uwagę na wygląd. Należało o to zadbać. Kiedy jednak już zadbał, nagle nie wiedział, co zrobić dalej. Co powiedzieć. Z pewnym wahaniem cofnął rękę, zgarbił się trochę. Otworzył usta i z powrotem je zamknął. Było coś… czego się nie mówi. A więc milczał.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

        W jakiś sposób jazda na ogromnym niedźwiedziu, który przecież tak naprawdę niedźwiedziem wcale nie był, nie wydawała się druidce niczym dziwnym, czy niestosownym. Nie miała nawet jakiś wielkich wyrzutów sumienia z wykorzystywania jego siły. Przecież Bua był istotą rozumną i zaprotestowałby, dał jakoś znać lub zwyczajnie zatrzymał się i zmusił ją do zejścia na ziemię, gdyby zaczęła mu ciążyć, lub poczuł się zmęczony. Trzymany na kolanach dobytek zmiennokształtnego utwierdzał ją tylko w przekonaniu, że musiał być przyzwyczajony do dźwigania ciężarów, a w ludzkiej postaci z pewnością był słabszy. Tylko czy na pewno? Rankiem bez większych trudności niósł ją w ramionach i miała kilka okazji by przekonać się o twardości mięśni wojownika. Znów w wyobraźni dziewczyny pojawił się obraz ogromnego mężczyzny niosącego ją spory kawał metodą na barana i uśmiechnęła się, cichutkim kaszlem maskując śmiech. Po prawdzie była to bardzo niewyraźna wizja, ale kiedyś przecież widziała normalnie, więc wciąż potrafiła wykorzystać te wspomnienia. Chwilę później wplotła palce jednej ręki mocniej w futro na karku swojego tymczasowego wierzchowca, by przypomnieć samej sobie, że siedziała okrakiem na zwierzęciu. Wyobrażanie sobie Buy w ludzkiej postaci nie było najlepszym pomysłem, gdy przy każdym kroku czuła udami grę jego muskułów.
        Na początku podróży Cień co jakiś czas próbował cicho tłumaczyć się i upewniać, czy Alii nic się nie stało. Wreszcie kobieta nie wytrzymała jego trajkotania i zaczęła nucić kołysankę. O dziwo, po kilkunastu minutach odniosła ona oczekiwany skutek i łasica raczyła umilknąć, przysypiając na ramieniu swojej pani. Sama uzdrowicielka też po jakimś czasie zaczęła przysypiać, choć były to raczej płytkie drzemki. Niedźwiedziołak mógł wtedy poczuć, jak jej uścisk rozluźnia się i ciężar na jego grzbiecie przenosił się lekko w przód, wraz z pochyleniem ciała dziewczyny. Choć co kilka minut budziła się i prostowała, sam spokój wędrówki pozwalał jej odzyskać część sił, które z resztą dyskretnie przelewała małymi porcjami w towarzyszy. Nawet wymęczona nie potrafiła pozbyć się potrzeby pomagania innym. Szczególnie tym, którzy sami okazywali jej dobroć, łagodność i wyciągali pomocną dłoń lub łapę. Cień również budził się co jakiś czas i kontrolował sytuację lub opisywał cichutko mijany krajobraz, chociaż może powtarzane w kółko "drzewo, drzewo, krzak, drzewo" nie było najlepszą metodą na zwrócenie czyjejkolwiek uwagi. Gdy zaczynał się nudzić, buszował w dobytku Buy, by niedługo wrócić na ramię druidki i znów przespać kilkanaście minut.

        Alia nie zarejestrowała delikatnej zmiany kierunku. Nie miała też czułego nosa mieszkańca lasu, by wyczuć z takiej odległości zapachy rybackiej wioski. Jak na złość mały rudzielec spał twardo i nie mógł w porę poinformować ją o ludzkiej siedzibie. Ona sama przebudziła się z kolejnej drzemki, czy może wyrwała z zamyślenia, gdy niedźwiedź przysiadł. Ostrożnie zsunęła się i usiadła na ziemi, z pewną ulgą przyjmując możliwość złączenia kolan po dobrych paru godzinach siedzenia okrakiem. Uśmiechnęła się lekko, słysząc ludzką mowę i znajomy głos. Niemal zapomniała, w jakich okolicznościach smuga brudu znalazła się na jej twarzy. Nie zdążyła zastanowić się, jak należało podziękować, gdy poczuła szorstką dłoń na policzku. Zamknęła nawet oczy, by ułatwić towarzyszowi doprowadzenie jej do porządku. Absolutnie nie chodziło o to, że delikatny, niemal czuły dotyk był niezwykle przyjemny. I został przerwany nieco zbyt szybko. Uzdrowicielka natychmiast otworzyła oczy, choć nadal miała przed sobą identyczną ciemność. Milczenie przedłużało się o kolejne sekundy, gdy sama nie potrafiła wymyślić, co powiedzieć. Tyle dobrze, że nie słyszała, aby wojownik próbował wstać. Wreszcie przygryzła lekko wargę i uśmiechnęła się po chwili.
        - Dziękuję ci - szepnęła, nie precyzując, za co dokładnie. Wyciągnęła dłoń i już przy drugiej próbie udało jej się zlokalizować ramię towarzysza. Przemknęła po nim, by pogłaskać niedźwiedziołaka po policzku oraz w ramach żartu podrapać za uchem. W trakcie tej czynności już miała się ponownie odezwać, ale nagle zmarszczyła brwi, gdy dotarł do niej pewien szczegół. Aby się upewnić, przesunęła znów palce na bark towarzysza, wyglądając na coraz bardziej zdziwioną. Bez namysłu położyła obie ręce po bokach szyi zawadiaki i zaczęła poruszać nimi, próbując zrozumieć, co nie pasowało jej w całej sytuacji. Barki, obojczyki, masywna klatka piersiowa, gdzie złączyła palce na mostku, odruchowo próbując wyczuć bicie serca. Przesunęła dłonie niżej, dotykając skóry samymi opuszkami, śledząc linię każdej napotkanej blizny jednym palcem. Zatrzymała się dopiero tuż nad pępkiem, otwierając znacznie szerzej oczy i blednąc gwałtownie. Na własnych kolanach wciąż czuła ciężar dobytku Buy. Odchyliła się gwałtownie do tyłu, niemal padając na plecy, czym obudziła Cienia, wciąż wtulonego w jej szyję. Zasłoniła usta, a na jej policzki niespodziewane wypłynął tak głęboki rumieniec, jak gdyby nasmarowała twarz sokiem z buraka.
        - Na Prasmoka, przepraszam! Zapomniałam całkowicie, że... Najwyższy, nie chciałam! Wiem, jak to wyglądało, ale no... wybacz, proszę. Ja... nie pomyślałam, że po przemianie będziesz... nagi. Nie miałam na celu... Nie próbowałam korzystać z okazji i cię obmacać, żebyś sobie nie pomyślał! - wyrzuciła wreszcie z siebie, jeszcze bardziej czerwona na twarzy. Gdyby ktoś akurat postanowił przejść w pobliżu, zobaczyłby przecież raptem kilka sekund wcześniej obnażonego wojownika oraz młodą pannicę dotykającą jego piersi i brzucha. Czym innym byłoby, gdyby go leczyła. Ale coś takiego? Mógł sobie tyle pomyśleć! Choćby, że uznała jego pomoc i dobroć za zainteresowanie, które chciała bezczelnie wykorzystać i próbować nieudolnie uwieść go w lesie. Ślepa, cała w bliznach, z trudem poruszająca się o własnych siłach, w brudnych, zakrwawionych miejscami ubraniach... o tak, panienka na wydaniu jak się patrzy! A jaka taktowna i dobrze wychowana! - Ja... ten... pójdę. Dam ci trochę prywatności.
        Zielarka zepchnęła z kolan tobołek z rzeczami watażki, chwyciła swój wierny kostur i wstała ciężko. Syknęła cichutko, przez przypadek stanąwszy na złamanej nodze. Pogoniła Cienia tak ostro, że ten aż się zjeżył, po czym zeskoczył na ziemię i zaczął prowadzić dziewczynę, piszcząc coś w zdziwieniu. Po kilkunastu krokach ta zatrzymała się z resztą niepewnie, na co łasica zareagowała bardziej natarczywym dopytywaniem.
        - Nie chcę... Och, przestań! Widziałeś, co zrobiłam. Tak, będę tęsknić za nim. Dlatego się zatrzymałam, nic mnie nie boli. Co? No... nie! Jak miałabym? Tak po prostu? Daj spokój, pewnie już go uraziłam i sobie poszedł. Po co miałby? Cień... Dobrze! Przestaniesz marudzić? - dziewczyna westchnęła ciężko i obróciła się lekko, próbując zasłonić włosami wciąż obecny na jej twarzy rumieniec, który doskonale czuła. - Bua? Czy... Czy pozwolisz zaoferować sobie kolację, jeśli uda się kupić coś w tych domach? Cień mówi, że czuje jedzenie.
        Alia wołała niezbyt głośno. Z jednej strony miała nadzieję, że wojownik nie zdążył ruszyć się z miejsca i usłyszy ją bez problemu. Z drugiej była w pełni świadoma, że mógł wyruszyć gdy tylko wstała, w ludzkiej lub zwierzęcej postaci. W takim wypadku nie chciałaby go zatrzymywać. Po ostatnich wydarzeniach może lepiej byłoby, gdyby jej nie usłyszał? Diabli wiedzieli, co mógłby wtedy pomyśleć o jej desperacji. A tak istniała szansa, że jeśli jeszcze się spotkają, jej nietakt stanie się tylko zabawną, nieco wstydliwą anegdotką.
Zablokowany

Wróć do „Słoneczna plaża”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości