Port ZachodniGoecja w złocie ceniona.

Port statków pasażerskich znajdujący się w zachodniej części Leoni. Gwar panuje tutaj praktycznie przez cały czas. Nawet w nocy po porcie krzątają się służący, którzy noszą kufry arystokratów, na wielkie statki pasażerskie. Poranki wypełnia tutaj szum przypływających statków. Wielomasztowe żaglowce, o kunsztownie wykonanych zdobieniach są tutaj na porządku dziennym. Wzdłuż portu natomiast ciągną się niezliczone sklepy i przybytki, począwszy od straganów z rybami, przez sklepy z drogimi kamieniami i biżuterią.
Zablokowany
Creed
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Goecja w złocie ceniona.

Post autor: Creed »

        Słońce już wisiało wysoko na niebie, oświetlając główną ulicę, stragany i malownicze żagle statków. W powietrzu unosiły się zapachy różnych dań z przewagą tych rybnych. Ludzie w swych domostwach przyrządzali obiady. Nathaniel był tu pierwszy raz, chociaż słyszał o tym miejscu i nawet kiedyś udało mu się rozmawiać z obywatelem tego miasta. Leonia różniła się od jego wersji, było tu o wiele tłoczniej niż przypuszczał, a domostwa nie świeciły się w blasku słońca tylko lekko mieniły się. Były brudne.

        Idąc w dół ulicy, prowadzącej do portu nawet nie zwracał uwagi na przechodzących mieszczan, za to oni na niego już tak. Nie był ani strażnikiem, ani ochroniarzem czy też kapitanem statku. Szczególnie, że straże patrolujące główne przejścia, wydawali się być bardziej najemnikami z wyglądu. Długie brody, poszarpane włosy i zmęczone twarze były tutaj standardem. Szkoda tylko, że całkowicie nie pasowali do pięknego widoku morza, który krył się za statkami. Mijając je i inne kutry czy łodzie, jedna z nich przykuła uwagę Nathaniela. Mała czerwona łódeczka o nazwie, która pieszczotliwie określiła jeden z żeńskich narządów. Naprzeciw niej, na statku o wyblakłym żaglu zebrała się niemała grupa osób.

        Ludzie i inni przedstawiciele różnych ras, po kolei schodzili z podkładu po długiej drewnianej desce, która skrzypiała i trzaskała jakby miała za chwilę się złamać. Niski i dosyć cherlawej krzepy krasnolud, przeraził się gdy deska trzasnęła pod jego stopą, momentalnie stracił równowagę i wpadł do wody. Widzowie parsknęli śmiechem, a Krasnolud krzyczał i przeklinał, co tylko wzmagało śmiech u innych.

        Dalej, już niknęły stragany a zaczynały się pojawiać tawerny, palarnie i małe sklepiki z zagryzkami. Prawdziwy kącik marynarza o niskich funduszach. Zabite deskami wybite okno u jednej z tawern tylko świadczyło, o imprezach organizowanych w tym przytułku. Marszcząc brwi wszedł do środka i wypytał właściciela o cel jego podróży. O człowieka, jasnej karnacji, kruczoczarnymi włosami, posiadający zestaw świecidełek, którymi się chełpi i próbuje je sprzedać za bezcen. Człowieka o imieniu Starvik. Obraz takiego człowieka nie jest zbyt wygórowany, a imię nie wzbudza zainteresowania. Jednak osoba ta jest niebezpieczna, a w szczególności towary, którymi operuje. Artefakty, relikty i biżuteria to tylko jedne z licznym przedmiotów na stanie Starvika. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie należały one do głównego celu Nathaniela. Nekromanty i Goety, szukającego sposobu eksperymentowania na niewinnych ludziach, wykorzystując ich jako naczynia do przyzywania demonów i innych zmor poprzez relikty, które wydał na sprzedaż swojemu słudze Starvikowi. Był on jedynym tropem prowadzącym do Goety, a Nathaniel był zdeterminowany by go dopaść. Taka była jego misja.

        Niestety nikt o kimś takim nie słyszał, ale jeśli jakaś osoba chce sprzedać trefny towar, z pewnością będzie musiał gadać z Nosaczem. Lichwiarzem i osobą, która zajmuje się czarnym rynkiem. Niestety nikt nie był w stanie podać jego lokacji. Ale jego ludzi widziano na Czerwonej Królowej. Statku, który zawitał kilka dni temu. Chyba nastał czas wykonać pierwszy krok ku pojmaniu tego, ''sprzedawczyka''.
Ostatnio edytowane przez Creed 6 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Lusilla
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Uczennica Palladynów (pół-elf/pó
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lusilla »

Lusilla wręcz nie mogła się doczekać, aż jej stopy ponownie spoczną na suchym lądzie. Nie przeszkadzało jej żeglowanie, w pewnym momencie nawet jej się spodobało, no może poza faktem iż nie mogła swobodnie przejść się chociażby na spacer. Leonia była już niedaleko i to było najważniejsze. Suchy ląd, o którym noc w noc śniła wsłuchana w szum morza.
Słońce powoli podążało już ku dołowi kiedy do uszu kobiety dotarł szorstki okrzyk kapitana. -Dalej! Towar sam się nie rozładuje!
Słysząc jego słowa Lusi niemal w mgnieniu oka pozbierała wszystkie swoje rzeczy i ruszyła w kierunku górnego pokładu. Kiedy już się tam znalazła załoga kończyła właśnie ustawiać pomost. Niemalże tanecznym krokiem z gracją której pozazdrościła by niejedna dama znalazła się na środku deski. Wykonawszy obrót w kierunku statku zwróciła się ku kapitanowi żegnając go ukłonem.

Chwilę później była już na ulicach portowych, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Powoli przemieszczała się do przodu próbując znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Napotkała wzrokiem mężczyznę różniącego się od pozostałych, wysoki, ubrany w zbroję z powiewającą na lekkim morski wietrze czerwoną peleryną. "On także nie jest miejscowym" pomyślała odruchowo kierując krok w jego stronę. Poruszała się już wolniej, skryta płaszczem który w pośpiechu narzuciła na ramiona. Nie chciała jednak kryć swojej obecności przed nieznajomym... Chociaż potrafiła poruszać się cicho niczym kot, tym razem pozwoliła, by echo jej kroków poniosło się do uszu obcego. Odważyła się nawet w ślad zanim wejść do jednej z obskurnych tawern. Trafiając na moment kiedy to wypytywał właściciela o niejakiego "Starvik'a". dopiero, kiedy stanęła niemal naprzeciw niego, odrzuciła kaptur w tył, ukazując długie blond włosy z których po oby stronach głowy wystawały elfie uszy.
Stała teraz przed nieznajomym jakby nigdy nic a jej błękitne lekko przymrużone oczy lustrowały jego twarz.
-Cześć, kogo szukasz? Chyba potrzebujesz pomocy? Wypaliła jakby znali się do dawien dawna...
Awatar użytkownika
Morgan
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgan »

Morgan mało się nie przewrócił, kiedy żwawo skoczył ku drzwiom tawerny. W połowie drogi jednak przystanął.
- Chłopcze...jak ci tam było...eeh...Słonko!...to trochę babskie...no! Sam okrętu nie odbiję! Hep! Chodź ze mną, zapłacę dwa razy tyle ile masz teraz...jak już zarobię trochę grosza.
- Sonko, kapitanie. I nie dostaję nic. Jestem ledwie kuchcikiem na łajbie - odparł chłopak.
- No to ci zapłacę...trochę! umiesz walczyć?
- Radzę sobie.
- Świetnie! Ruszamy odzyskać "Ślepą Kuternogę"!
I obaj wybiegli na ruchliwą drogę. Swe kroki skierowali do portu, gdzie cumowało od groma przeróżnych łajb, okrętów czy statków.
- Na oślizgłe macki Krakena! Jak my ją teraz znajdziemy!? Gdzie cumowali dwa dni temu?
- Dokładnie nie pamiętam. To było chyba w przystani numer 2, kapitanie.
- Do przystani numer 2 zatem! - jak zakrzyknął, tak też zrobił.
Maszerowali wzdłuż portu już chyba z godzinę. Odwiedzili przystań numer 2, 1, 3 i właśnie zbliżali się do numeru 4. Nigdzie jednak nie było nawet śladu po "Białej Mewie". Na szczęście po drodze napatoczył się portowy skryba, który spisywał wszystkie statki towarowe, jakie wpływały do Leonii.
- Hej, skrybo! Okrętu poszukujemy! "Ślepa...tfu! Znaczy się "Biała Mewa" się zowie! Hep! - Morgan nawet podczas rozmowy z urzędnikiem nie przestawał łykać rumu.
- Proszę się odsunąć...na dwa kroki..."Biała Mewa"..."Biała Mewa" - skryba kartkował swój dziennik. - Niestety, ale nie odnotowałem żadnego statku o nazwie "Biała Mewa".
- Psia mać! Słonko! Na pewno tak się nazywał? - starzec złapał chłopca za koszulinę.
- Tak, kapitanie! "Biała Mewa"!
- Jeśli mogę coś zasugerować - wtrącił urzędnik. - Jeżeli odrzucają panowie ewentualną pomyłkę co do nazwy, bądź lokacji okrętu, możliwe jest że na "Białej Mewie" urzędują teraz przemytnicy, bądź łowcy niewolników. Oni nigdy nie meldują się po zacumowaniu...ciekawe dlaczego...
- Łowcy niewolników?! Taak...to by pasowało do tych obesrańców...trzeba przepytać miejscowych! Dalej Słonko!
- Son...tak jest, kapitanie.
Weszli do przystani numer 4. Morgan bez skrępowania podszedł wielkiego marynarza, który w tym momencie ucinał sobie drzemkę. Kopnął go lekko.
- Hej! Śpiochu! Szukamy pewnego okrętu!
- Ach!...Co!? Śpię! Nie widać?! - wielkolud wyraźnie nie był zadowolony z takiej pobudki.
- A ja zadałem pytanie! nie słychać?!
- Słuchaj no, staruszku...masz pięć sekund, żeby zawrócić i mnie nie denerwować, albo ci przyp...
Morgan za nic miał rozmiary rozmówcy. Zamiast zastosować się do jego poleceń, kopnął go raz jeszcze, tym razem mocniej. To chyba rozzłościło marynarza, bo momentalnie podniósł się i posłał prawego sierpowego w stronę starca. Baltazara aż odrzuciło do tyłu i jak długi wyłożył się na deskach.
- Kapitanie!
- Ostrzegałem - rzucił spokojnie marynarz i wrócił do drzemania.
- Musiał pan akurat z nim rozmawiać? - zapytał Sonko, pomagając Morganowi wstać.
- Miał znak...tatuaż znaczy się...takie noszą łowcy niewolników. A swój do swego ciągnie...hep!...No nic, chodźmy dalej.
Kolejne godziny upłynęły dwojgu "śledczym" na przepytkach, jednak nikt, jakby się zmówili, nie słyszał ani nie widział "Białej Mewy". Zrezygnowany Morgan przysiadł na murku i wyciągnął butelkę rumu zza pazuchy. Pociągnął solidny łyk, osuszając naczynie i cisnął nim za siebie. Przymknął oczy, rozkoszując się alkoholem powoli spływającym po ściankach gardła. Powoli opuszczała go nadzieja na odzyskanie okrętu.
- Przykro mi, że nie znaleźliśmy "Kuternogi", kapitanie - powiedział smutno Sonko.
- Eeeh...dawno sie pogodziłem z tą stratą. A dzięki tobie zapijaczony starzec raz jeszcze mógł poczuć przypływ energii. Nic to, chłopcze. Nie mam okrętu, nie jestem kapitanem, więc nie możesz być moim marynarzem. Kiedyś ci zapłacę za dzisiejszy dzień, tylko przypomnij się jak znowu zawitasz do Leonii...
-...są na "Białej Mewie". Ponoć mają jakąś robotę i...
- Śśś! nie tak głośno. Jakiś staruch ponoć o nich wypytywał...
Ulicą szło dwóch mężczyzn, jeden z nich ubrany był typowo po marynarsku, drugi natomiast odziany był w skórzaną zbroję. Na szczęście nie zauważyli Morgana i Sonko, tylko przeszli obojętnie obok nich.
- Słyszał pan, kapitanie? Mówili o "Białej Mewie" - zaczął chłopiec.
- Moja "Kuternoga"...za mną chłopcze, jeszcze odbijemy tą krypę!
Ruszyli w ślad za mężczyznami. Słońce już dawno schowało się i teraz miasto oblane było czernią, gdzieniegdzie rozświetlaną przez słaby blask latarni i pochodni. Powoli oddalali się od portu, co nie bardzo podobało się Morganowi. Coraz głębiej za to wchodzili w dzielnicę targową. Stoiska, mimo że były już pozamykane, wciąż pachniały przeróżnymi przyprawami i mięsami. Brakowało jedynie kolorów tkanin i krzyków sprzedawców. Tajemniczy jegomoście skręcili w boczną alejkę, skąd weszli najbrudniejszego i najpodlejszego lokalu w mieście - "Rozochoconej Lochy".
- Psia krew...nawet ja tam nie bywam - zaklął pod nosem kapitan. - Nie mogę tam wejść. Jeżeli są tam członkowie mojej załogi, mogą mnie rozpoznać. Musisz iść sam.
- Co? Sam? A-ale mogą mnie skrzywdzić...
- Po prostu wejdź i usiądź gdzieś zboku. Nie zadawaj pytań, tylko słuchaj. jak dobrze pójdzie, to wyjdziesz stamtąd żywy.
- Dziękuję za pocieszenie.
Sonko sam nie wiedział czemu, ale poszedł. Pchnął drzwi speluny, starając się przy tym wyglądać na zdeterminowanego i pewnego siebie. Na szczęście jedynie karczmarz podniósł głowę, aby sprawdzić nowego gościa. Chłopak zrobił tak jak zalecił mu staruszek, przysiadł pod ścianą i zaczął nasłuchiwać. Za cel obrał największą grupę i trafił idealnie.
- Ponoć Maks znalazł nowego klienta. Nie chce mówić kto to, ale dużo płaci za towar.
- Nie podoba mi się to. Lubie wiedzieć dla kogo pracuję...
- A ja lubię baby z dużymi, ale zadowalam się każdą! Zresztą, pracujesz dla Maksa i tyle ci powinno starczyć.
- Takie teksty zachowaj dla świeżych!
- Hej! Spokój, panowie. Omawiamy tutaj biznesy - głos zabrał najwyraźniej ktoś pokroju herszta grupy. - Jutro w południe wypływamy "Mewą" na północ. Godzinę po nas płyniecie z Czujką "Hańbą". Oficjalnie wieziemy przyprawy i mięso.
- Gdzie jest Maks?
- A co cię to interesuje?
- Nie on powinien prowadzić to spotkanie?
- Maks wyznaczył mnie na szefa, i macie się mnie słuchać. A teraz marsz do pokoi, kajut i innych dziur, w których śpicie. Żadnego chlania czy panienek!
Towarzystwo rozeszło się szybko, część na górne piętra, część z powrotem do portu. Zaraz po nich wyszedł też Sonko i dołączył do siedzącego w krzakach Morgana.
- Chcąc wypłynąć jutro w południe na dwa statki. Mówili coś o tajemniczym kliencie i cennym towarze. Myśli pan, że chodzi o niewolników?
- O niewolników albo o kradzione towary. Tak czy inaczej odbiję "Kuternogę". Do portu, Słonko. Prześpimy się, a rano zaczniemy zabawę.
Creed
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Creed »

        Nathaniel odwrócił się w stronę kobiety, która stałą przed nim. Elfka? Nie znał żadnej. A zapytanie odnośnie pomocy, zaskoczyło paladyna na tyle, że uniósł brew i zmarszczył czoło. Przyjrzał się jej. Pierw zauważył miecz i tarczę. Były imponujące, w odróżnieniu do płaszcza, który skrywał części pancerza lub kolekcję garnków. Usłyszał metaliczny szczęk gdy przystanęła przy nim. To podpowiedziała Nathanielowi, że ma do czynienia z wojowniczką, lub z kimś podającym się za ową.
        - Kim jesteś? - zapytał tym razem zwracając uwagę na jej młodą aparycję.

        Niska, blond włosa dziewka o błękitnych oczach nie wyglądała groźnie, na pierwszy rzut oka. W końcu, trzeba mieć siłę, by unieść taki arsenał. Znając przypadki z historii i kronik bractwa, bywały elfy mające po trzy tysiące lat, zachowując wygląd nastolatka. Ale to były przypadki, wątpił by właśnie spotkał taki jeden.

        Gdy się przedstawiła Nathaniel ruszył przed siebie, chcąc uniknąć spojrzeń marynarzy, gapiących się co rusz na niego i na elfkę. Trzeba było przyznać, wyróżniali się, a to nie było zbyt pomocne w jego śledztwie. Dłonią posunął drzwi przed siebie i wyszedł na zewnątrz. Światło słoneczne oślepiło go na krótką chwilę, zaś przed nim jechała kareta o czterech koniach. Przystanął i spojrzał przez ramię na elfkę.
        - Imię Creed, Nathaniel Creed - przedstawił się poważnie - Do każdego podchodzisz wypytując czy możesz pomóc? Czy tylko ja, zostałem tym zaszczycony? - Jego głos zdradzał nutę humoru.
Awatar użytkownika
Lusilla
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Uczennica Palladynów (pół-elf/pó
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lusilla »

Przez chwilę stali twarzą w twarz ona i nieznajomy, najprawdopodobniej ba... na pewno zdziwił go fakt że od taki sobie odeszła i zaproponowała mu pomoc. No trudno po fakcie "mleko się rozlało" pomyślała, nieznajomy w tym czasie dokładnie lustrował ją wzrokiem, czuła to. Jaki był więc sens dalszego skrywania pancerza pod tą brudną szmatą. Pośpiesznie odczepiła płaszcz który samowolnie opadł na ziemię, ukazując część pancerza na którym widnieją elfie znaki.
Fakt iż mężczyzna w pewnej chwili po prostu ruszył w stronę drzwi nieco ją zdezorientował. "Czyżbym go czymś uraziła", dopiero po chwili zauważyła że wszystkie oczy skierowane były w ich stronę "Ahh... no i wszytko jasne".

Kiedy niejaki Creed odwrócił się w jej strony by się przedstawić, Elfka wyprostowała się wypinając lekko pierś do przodu.
- Miło mi cię poznać Nathanielu Creed. po czym zrobiła niewielki ukłon w jego stronę. - Lusilla Minaster-Talarien możesz mi mówić Lusi.

Doskoczyła do wyjścia z karczmy którym przed chwilą wyszedł jej rozmówca, wyślizgnęła się ze środka zanim drzwi zdążyły się jeszcze zamknąć. Przystanęła ramię w ramię z mężczyzną. -Nie, nie podchodzę tak do każdego. - Kątem oka spojrzała na jego twarz -Po prostu zauważyła że chodzisz po wszystkich i wypytujesz o kogoś, pomyślałam że mogłabym ci pomóc. Jeśli nie chcesz mojej pomocy wystarczyło powiedzieć.... Odwróciła się napięcie i ruszyła przed siebie.
Awatar użytkownika
Morgan
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgan »

Wracając do portu, Morgan wyobrażał sobie, jak odbija okręt i znów wypływa na otwarte morze. Powiew morskiej bryzy, kołysanie fal...marzenie każdego marynarza. Pociągnął łyk z butelki. Sonko dorównał mu kroku.
- Nie powinien pan tyle pić. To pana zabije, kapitanie.
- Aj...wiesz czemu piję? Powiem ci czemu piję...szczur lądowy może robić co zechce. Może założyć rodzinę, wstąpić do wojska, wyjechać na cholerna pustynie i lepić domki z piasku. Trzyma swój los we własnych rękach. Człowiek morza natomiast...ha...kiedy morze wzywa, trzeba usłuchać. A mnie wzywało przez kilka ostatnich lat. Pewnie, mógłbym się zaciągnąć na jakiś statek, pływać jako zwykły marynarz...ale to nie to samo chłopcze. Bez mojej "Kuternogi" wszystko jest inne. Dlatego zacząłem pić. No, zacząłem pić częściej i na umór.
- Jak odzyskamy pański okręt, to przestanie pan, kapitanie>
- To nie takie proste...masz gdzie spać?
- Nie, kapitanie. Miałem nocować na statku, ale myślę, że po całym dniu nieobecności nie mam po co tam wracać.
- Przenocujesz u mnie w pokoju. Szybciej, bo nas dzień zastanie.

Zdążyli już wejść do dzielnicy portowej i coraz bardziej zbliżali się do tawerny. Budynki oświetlały już tylko nikłe, ostatnie promyki słońca, które udawało się na spoczynek za horyzontem. Przed drzwiami przybytku stały dwie postaci. Morgan pewnie nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie ich wygląd. Wysoki mężczyzna odziany był w lśniąca zbroję, podobnie zresztą sprawa się miała z dużo niższą elfką. Najwyraźniej się o coś kłócili, ponieważ ostroucha odwróciła się do wojownika plecami i zaczęła iść w kierunku starego kapitana. Tak na prawdę to zupełnie go nie obchodził temat ich rozmowy. Kiedy mijali wojaka Sonko wypalił:
- Myśli pan, kapitanie, że damy rade we dwójkę pokonać cała załogę?
- Spokojnie, Słonko! Znam "Mewę" jak własną kieszeń.
Creed
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Creed »

        Nathaniel zdziwił się kiedy elfka zrzuciła swój płaszcz na ziemię, niczym żona przed mężem w nocy poślubnej. A jeszcze bardziej gdy zobaczył co ma na sobie.
        Odsłaniający większość ciała pancerz Lussile, nie zapewniał ochrony najważniejszym partiom ciała, a tylko eksponował piersi, biodra, uda i zmyślne tatuaże. Dla Nathaniela to wyglądało, jakby zwiewny strój erotycznej tancerki opancerzyć stalą, w niewiadomy mu powód. Nie było to praktyczne, więc musiał to być strój kulturowo-pokazowy. Albo się stawia na protekcję albo na negliż. Tutaj, nie było w pełni ani tego ani tego.
        Nic, nie mu było oceniać kto co nosi na sobie.

        Gdy kareta przejechała dalej, elfka w jakiś sposób się obruszyła. Typowa zagrywka kobiet, mająca na celu wabienie mężczyzn i pokazywanie swojej niezależności. Śmieszne. Szczególnie, że sam nie wyraził ni sprzeciwu, ni akceptacji chęci udzielenia mu pomocy przez elfkę. Nathaniel mógłby to zignorować i zajmować się swoimi sprawami, ale uznał, że co mu szkodzi, może zagrać w jej grę. Szczególnie, że nie wyjaśniła, na jakiej zasadzie ma polegać jej pomoc.
        - Panno Talarien! - powiedział głośniej tak by usłyszała. - Śmiem stwierdzić, że nasza rozmowa nie dobiegła końca - powiedział zbliżając się do Lusilli. - Proponuję ją przeprowadzić gdzie indziej, w miejscu o mniejszej ilości gapiów i nadstawionych uszu - wyjaśnił ciszej i zaprosił ją gestem dłoni do udania się przed siebie.
Awatar użytkownika
Lusilla
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Uczennica Palladynów (pół-elf/pó
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lusilla »

Tym razem to ona obróciła się spoglądając przez ramię na Creeda, wzrok jej wydawał się być obojętny. W gruncie rzeczy tak też było całą uwagę skupiła wszak na rozmowie dwójki nadchodzących mężczyzn. -A więc szykujecie się do ataku na statek "Mewę" -Powtórzyła w myślach. Czyżby to była ta sama Czerwona "Królowa" o którą wypytywał Creed.
-Ewidentnie nasza rozmowa dopiero się zaczyna. -Z przyjaznym uśmiechem którym od pewnego momentu nie znikał jej z twarzy. -Chyba naszą rozmowę dokończymy w nieco większym towarzystwie. -Kontynuowała, patrząc jak promienie słońca które ich oświetlały powoli zmniejszały swoją objętość, ukrywając twarze i cały port w ciemnościach. Kiedy to wszyscy czworo znaleźli się w miarę odpowiedniej odległość. Bez powodu nie było jej dane usłyszeć rozmowy tych dwojga. Jakiś znak to musiał być, co do tego nie miała żadnych wątpliwość.
-Kapitanie, czy nie szukacie przypadkiem statku noszącego nazwę "Czerwoną Królową".
-Jeśli się nie mylę tak właśnie jest, mój "przyjaciel" - dodała z nutą ironii. -Także poszukuje tego statku.
W jej głowie urodził się plan, plan w jej mniemaniu doskonały oczywiście jeśli wszyscy zechcą współpracować. Dlatego też postanowiła że postara się wyciągnąć jak najwięcej informacji z całe trójki.
-Wszyscy szukacie tego samego statku, mnie jednak nurtuje pytanie co w nim jest takiego nadzwyczajnego. Może bylibyśmy w stanie wzajemnie sobie pomóc... Jej wzrok kolejno wbijał się w mężczyzn jakby chcąc dać im coś do zrozumienia. W normalnych okolicznościach pewnie by odeszła. Jednak historia jaka mogła się rozegrać w najbliższym czasie zaczęła działać na nią jak afrodyzjak.
Mogła to być jednak z tych "niezapomnianych" historii, a takiej Elfka nie mogła sobie odmówić...
Piraci nerwowo wymieniali spojrzenia, sama elfka nie wydawał się problemem jednak stojący za jej plecami mężczyzna... Wydawał się być dobrym wojownikiem ale byli od niego szybsi, podbudowani faktem iż ich towarzysze także byli gdzieś w pobliży i słysząc dźwięki walki na pewno przybędą, wyciągnęli miecze. -Chyba nie znajdziecie swojego statku. - zawołał jeden z mężczyzn, wyprowadzając cios w stronę Lusi. Ostrze jednak na szczęście trafiło na naramiennik, wbijając się z niewielką siłą w ramię dziewczyny. Ta jednak nie zwracając chwilowo na to uwagi z całej siły uderzyła przeciwnika tarczą, zwalając go chwilowo z nóg...
Creed
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Creed »

        Creed zmarszczył czoło, usłyszawszy wzmiankę o byciu ''przyjacielem''. A zęby zacisnął, kiedy zobaczył z kim ona rozmawia. I jak otwarcie. Mężczyźni wyróżniali się pośród innych marynarzy. Ci nie byli ani tragarzami ani najmowali się do pomocy na statku. Sejmitary za pasem i spojrzenie mówiące ''Nie pogrywaj ze mną'' było oczywistym faktem dla Creeda, by z takimi nie wchodzić w kontakt. Nie publicznie. Na nieszczęście jego, bardziej elficy postanowili użyć owych mieczy. Zaatakowali.

        ''Idiotka'' - pomyślał Creed gdy dobiegł go metaliczny szczęk jej pancerza. Powinien się nie wtrącać, dać sobie spokój i odejść zajmując się swoją sprawą. Tak by postąpił paladyn. Zaprzysiągł strzec ludzi przed demonami, nie przed ich własną głupotą. Ale Creed nie chciał mieć na sumieniu jej życia, szczególnie, że po tych dwóch zjawi się kolejnych dwudziestu. A jeśli nawet ta przeżyje, to oni będą gryźć glebę. Creed nie chciał zbędnych problemów więc zareagował. Wkroczył szybkim krokiem pomiędzy elfkę a rozbójnika gdy ten przymierzał się do kolejnego ciosu. Nie zdążył bo Nathaniel uderzył go pięścią w twarz. Takie uderzenie, szczególnie stalową rękawicą, rzuciło mężczyznę na ścianę za nim, a później osunął się na ziemię.

        Paladyn spojrzał na drugiego mówiąc szorstko:
        - Spływajcie, albo niech twój następny cios będzie bardzo celny. Wybieraj - dodał zasłaniając Lusill.
Pierw ''pirat'' zamierzał zamachnąć się ale zauważył, że osoba przed nim jest opancerzona jak powóz zbrojeniowy. Albo trafi go za pierwszym razem w głowę, albo chybi, lub ten zablokuje cios i skończy jak jego przyjaciel. Schował swój sejmitar za pas i okrężną drogą podszedł do swojego kompana.
        - Wstawaj! - krzyknął głośno. - A wy! Jeszcze tego pożałujecie! - krzyknął raz jeszcze. Creed pozostawał niewzruszony, kiedy ci dwaj zbierali się mu sprzed nosa. Ale miał rację. Z pewnością tego pożałuje.

        Gdy ci dwaj zniknęli w uliczce Creed odwrócił się do Lusill.
        - Czy tobie całkiem odbiło? Czego nie rozumiesz w zdaniu: W miejscu o mniejszej ilości gapiów i nadstawionych uszu?! - Creed był wściekły. Na nią owszem, ale bardziej na siebie, że znowu łamie swoje zasady w imię czego? Dziewki paradującej w stalowym stroju kąpielowym, obwieszczającej całemu światu, że ktoś szuka tych, których się nie szuka.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Stary kapitan zdecydowanie miał zbyt wiele własnych problemów, by wdawać się teraz w znajomość z jasnowłosą elfką i towarzyszącym jej, uzbrojonym mężczyzną. Ktoś kto go obserwował wiedział o tym doskonale i postanowił znienacka zaingerować w losy tak jego jak i jego młodego towarzysza. Co prawda nie chciał burzyć ich wewnętrznego spokoju, ale nie miał w tej chwili na zbyciu żadnego w miarę normalnie wyglądającego środka, który mógłby nie wzbudzając niczyich podejrzeń odciągnąć Morgana od wojowników. Tak więc trzeba było sięgnąć po nieco bardziej widowiskowe, choć nader ciche metody.

Nim kapitan i Sonko zdołali się spostrzec ich ciała znieruchomiały, oczy zalała nieprzenikniona, czarna głębia, a umysły pozostały nie zdolne do wytworzenia choćby jednej, malutkiej myśli - chwilę potem obu ich pokryła jakby kryształowa powłoka, która zaraz zaczęła mienić się żywym turkusem na zmianę z dziczejącą zielenią, a gdy obie te barwy rozszalały się na dobre - mężczyźni zniknęli.

Ten, który ich przeniósł ledwie parę ulic dalej zadbał o to, by nie zapamiętali podróży przez wymiar, nad którym panował - obawiał się, że dla takiej dwójki mógłby być to zbyt duży szok. Nawet samo to, że w chwili, gdy na powrót pozwoli im się ruszać i odbierać świat wszystkimi zmysłami, zorientują się, że (w ich mniemaniu nagle) znaleźli się w innym miejscu wydało mu się niebezpieczne dla ich zdrowia psychicznego. Po namyśle więc, zanim uwolnił ich spod działania czaru zmienił nieco ich wspomnienia wymazując elfkę i czarodzieja, a dodając wyimaginowany spacerek przez alejki. Tym sposobem, kiedy zdejmie zaklęcie będą święcie przekonani, że sami tutaj przyszli - może co najwyżej nie będą zgadzali się co do szczegółów, ale czy w przypadku pijaczyny będzie to aż takie dziwne?

Zadowolony, puścił ich dalej, by sami zdecydowali jakie będą ich następne działania i dokąd skierują swe kroki.

Morgan - Ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Port Zachodni”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość