Kamienny Ołtarz[Zagajnik w środku lasu]Drzewa mają uszy

Gdzieś w głębi Szepczącego Lasu, pośrodku jedynego suchego miejsca tutaj wznosi się Kamienny Ołtarz, miejsce mocy, magi i... tajemnic. Niewielu trafia w to miejsce. Ścieżka tu wiodąca wije się, zakręca i potrafi nagle znikać spod stóp, a ponure, stare drzewa zdają się być "żywymi" strażnikami tego miejsca. Niewątpliwie miejsce niezwykłej mocy, używane od dawna do odprawiania tajemnych rytuałów. Pełne sekretów i tajemnic, z których większość nie została jeszcze poznana, lub wiedza o nich zapomniana została w mrokach dziejów.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

[Zagajnik w środku lasu]Drzewa mają uszy

Post autor: Arios »

Następujące po wietrznych nocach dni w Szepczącym Lesie zawsze zaczynały się tak samo - od chóru tysiąca ptasich gardeł, rozrywających nieprzyjemną ciszę między wrzaskiem, a pierwszymi promieniami słońca, leniwie wypływającego zza linii horyzontu. Dodatkowo towarzyszyły im ryki przebudzonych jeleni czy nawet oznajmiające niezadowolenie prychnięcia jednorożców, zbierających się stadnie na polanie, by poskubać zroszoną poranną rosą trawę. Niebo nad lasem przybrało barwę jasnego błękitu, miejscami poprzecinanego białymi wstęgami chmur, informującymi o słonecznym i spokojnym dniu. Przyroda powoli budziła się do życia, zatrzymując na chwilę czas.
Niestety dla Ariosa płynął on nieprzerwanie, a sam dzień zaczął się jeszcze przed ptasimi trelami, kiedy elf zmieniał opatrunki śpiącej waderze, którą znalazł poprzedniego dnia w pułapce zastawionej przez myśliwych. Samica wręcz skamlała z bólu, kiedy dwie metalowe szczęki zatrzasnęły jej się na łapie. Całe szczęście, że mężczyzna był w pobliżu i mógł szybko udzielić jej pomocy. Teraz siedział obok śpiącej wilczycy, trzymając jej łapę na kolanach i zmieniając opatrunek stworzony z dużych liści.
- Spokojnie - przemówił do niej po wilczemu, kiedy ta się zbudziła i szarpnęła łapą.
Arios na całe szczęście wiedział jak jej pomóc, obrażenia z pułapek oglądał nie raz i nie dwa, gdyż gardził takim sposobem prowadzenia łowów. Sidła stosowali tylko słabi i niedoświadczeni łowcy, którzy lubowali się w zadawaniu okrucieństwa innym istotom.
Jego praca zakończyła się nad ranem, kiedy ciepłe promienie słońca wdarły się przez szpary w liściach małego szałasu, nakrapiając jego dłonie. Wtedy też Arios usłyszał niewyraźne tąpnięcie z głębi boru, jakby ktoś rąbał drzewo, ale siekiera złamała się w trakcie. Przywdziewając maskę z barwionej kory, Arios naciągnął na głowę kaptur i sprawdził ułożenie ostrzy. Rzadko z nich jednak korzystał, gdyż natura obdarzyła go chłonnym umysłem, który wykorzystał by powtarzać podpatrzone od zwierząt ruchy. Dzięki czemu nauczył się walczyć jak one. Mimo to ich obecność nad prawym barkiem była pokrzepiająca.
Nie wydając z siebie nawet najmniejszego dźwięku, wyślizgnął się z domu i pobiegł w stronę odgłosów, mając nadzieję, że to tylko drwale, których przegoni a nie łowcy nagród, z którymi znowu będzie musiał walczyć.
Ostatnio edytowane przez Tilia 6 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: uwaga: "nie" z przymiotnikami w stopniu równym i z przysłówkami odprzymiotnikowymi w st. równym - piszemy łącznie
Maradith
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maradith »

        Pierwszy krok Xian, został postawiony w Turmalii, kiedy zawitała do portu w jednym z statków. Nie mogła się nadziwić temu co widzi. Wszystko było... pozbawione duszy. Budowle, przyroda, sami ludzie i coś co chodziło na dwóch nogach a człowiekiem nie było. Tych ostatnich było grono. Co to za abominacje ludzi? Zastanawiała się Xian mijając kotołaków i mrocznych elfów. Oczywiście słyszała o tych stronach i o innych rasach, ale port przypominał jej jeden wielki pokaz z zoo. Wszędzie unosił się zapach ryb, a targ jaki się mieścił dalej był niewybaczalnie niekulturalny. Co rusz słyszała naganne słownictwo, do którego już się zdawała przyzwyczajać na statku. Opuściła to miejsce niezwłocznie.

        Dalej na swej drodze spotykała, wioski, małe miasteczka i jedno większe miasto wcale nie różniące się od poprzedniego. Co rusz pytała się o drogę: Do Andrion gdzi? - pytała się nieznanym nikomu akcentem. Odpowiedzi... były różne, zawiłe, czasami tylko całkowicie niezrozumiałe. Ale za to każdy wskazywał ten sam kierunek. W stronę lasu, który widziała z dala na swej drodze.

        Kilka dni później znalazła się w Szepczącym Lesie. Trzeba było przyznać, że lepiej się tutaj czuła niż w zgiełku. Tutaj natura żyła swoim życiem i nie trzeba oglądać miastowych ekscesów. Xian mogła w końcu oddychać pełną piersią i wsłuchiwać się w śpiew ptaków, czy owadów. Droga, którą podążała z czasem stawała się coraz węższa na na niej rozwidlenie. Dla Xian był to dylemat.
- Prawo czy lewo? - zastanawiała się patrząc na dwie różne drogi, prowadzące w głąb lasu. Nikt wcześniej o tym nie wspominał.
        Po dłuższym zastanowieniu wybrała drogę w prawo, zdawało się jej, że więcej osób wybiera ową drogę. A zbliżał się wieczór, musiała znaleźć odpowiednie miejsce na nocleg.

        Idąc dalej, znajdywała tylko kurhany i nory różnej wielkości, nie miała zamiaru w nich przebywać. Gdy księżyc zabłysnął na tle wysokich drzew Xian skapitulowała. Zboczyła z głównej drogi kilkanaście kroków, szukając kamieni, lub dołu, niestety nie znalazła nic z tych rzeczy i musiała się usadowić między dwoma drzewami. Swoją skórzaną torbę użyła jako poduszki, która była wypełniona rzeczami po brzegi. Było to niewygodne, ale lepsze niż kora drzewa. Początkowo miała problem z snem, ale w końcu zmęczenie dało o sobie znać, niosąc sen.

        Ze snu zbudziły ją głosy, dochodzące od strony drogi. I jakiś hałas. Xian pomyślała, że to może karawana zmierzająca do Adrion. Postanowiła to sprawdzić...
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Biegnąc po wytyczonych własnoręcznie ścieżkach, Arios z każdą kolejną minutą zbliżał się do źródła tajemniczego dźwięku. Dzień dopiero co wstawał i elf nie spodziewał się obcych na swoim terenie. Stał na straży Kamiennego Ołtarza i jego okolic od kilkudziesięciu lat, podczas których boleśnie zaszedł za skórę łowcom nagród, którzy nachodzili las, by polować na rzadkie stworzenia. Wychowany przez zwierzęta, czuł się za nie odpowiedzialny i obiecał im bronić ich wspólnego domu. Dlatego kiedy usłyszał wyrąb, bardzo się zaniepokoił i ruszył na spotkanie z zagrożeniem. Był jak duch, jego stopy prawie nie dotykały ziemii, a miękki mech zagłuszał kroki, dzięki czemu element zaskoczenia był po jego stronie.
Nagle migoczące na drodze drzewa zaczęły się przerzedzać, zmieniając las w łysiejącą łąkę, środkiem której biegł wydeptany przez konie i wozy trakt. Jego środkiem toczyła się nieduża kolumna jeźdźców, w liczbie nie przekraczającej tuzina. Jechali w szyku, ich miecze i tarcze lśniły w porannym słońcu, a konie prychały parą. Nie wyglądali na regularne wojsko, żaden z nich nie wyróżniał się aparycją dowódcy, za to wszystkich cechowały zakryte chustami twarze. Arios przyglądał im się przez chwilę, chcąc mieć pewność, że to zwykli żołdacy wracający do koszar.
Wtedy znad przeciwka znów rozległo się dziwne tąpnięcie, po którym na polanę z hukiem spadło jedno z drzew, zagradzając kawalerzystom dalszą drogę. Mężczyzna w masce przyglądał się jak spłoszone konie zrzucają swoich panów i rozbiegają się na boki, w tym samym momencie, kiedy drugi pień spada za ich plecami, zamykając wszystkich w potrzasku. Całą scenę przysłoniła chmura kurzu, a gdy opadła, z pomiędzy krzewów wyszło kilka uzbrojonych mężczyzn z zakrzywionymi nożami w rękach. Wyglądało to na zasadzkę, lecz Arios postanowił nie interweniować. Stanął tylko oparty o drzewo, czekając na dalszy rozwój wypadków.
Maradith
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maradith »

        Xian zbliżała się coraz bliżej do odgłosów. Spodziewała się karawany, lub pewnej grupki ludzi zmierzających w tym samym kierunku, jednak zastała pięciu, sześciu... dziewięciu jeźdźców? Nie widziała dokładnie, drzewa zasłaniały większą część pola widzenia.
        Zauważyła, że mają nałożone chusty na nos. Nie wiedziała w jakim celu, unikali zapachu liści czy skrywali twarz w bezludnym lesie? Nie wyglądali przyjemnie, mogli być zbójami, chociaż, ich broń błyszczała jak nowa. Bandyci nie od zwyczaj noszą taką broń. Najemnicy?
Przemyślenia Xian zostały przerwane, kiedy o ziemię uderzyło drzewo płosząc konie. Po chwili upadło drugie zza jeźdźcami. Jeźdźcy z przodu upadli na plecy, ktoś z nich przeklął, na tyłach kobiecy głos, rozkazującym tonem przemawiała.

        Zza drzew wyłoniła się druga grupa ludzi, w bardziej potarganych ubraniach, byli gorzej uzbrojeni, ale zdawało się, że posiadali przewagę liczebną. Jeden z koni spróbował zaszarżować przed siebie, ale potknął się kopytem o drzewo i upadł nieopodal bandytów.
        - Tu jest jeszcze jakaś! - Xian poczuła silny uścisk w żołądku. Odwróciła się a za nią był mężczyzna w brązowej kamizelce i o długim niechlujnym zaroście. Miał odkryte ramiona, prezentując liczne brzydkie tatuaże. Podszedł do Xian dzierżąc zakrzywiony sztylet, powiedział coś do niej niezrozumiale i chwycił ją za dłoń. Ścisnął ją, zbyt mocno. Xian spojrzała na jego dłoń, później na niego. Jednym zręcznym ruchem, chwyciła jego nadgarstek i wykręciła całą rękę, zmuszając go do ukłonu. Jego mięśnie się napięły, a wściekły wyraz twarzy powiedział Xian tylko jedno. Walcz.

        Uderzenie kolanem w brzuch i kopniak podeszwą z półobrotu w szczękę powalił na kolana mężczyznę. Chciał się podnieść. Wysunięcie ostrza z pochwy i zręczny ruch uderzył mężczyznę płaską częścią miecza w skroń. Stracił przytomność. Xian wycofała się, ale wpadła na kolejną dwójkę oprychów. Tym razem uzbrojonych w krótki miecz i w coś na zasadzie prowizorycznego cepa z kolcami.

Xian przyjęła obronna pozycję, unosząc miecz wysoko, na ukos. Czekała na ich ruch.
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Arios obserwował przebieg zasadzki ze swojej kryjówki, przekonany, że jego pancerz i maska dostatecznie maskują go na tle zarośli. Grupa kawalerzystów nie miała szans w starciu z gorzej uzbrojonymi bandytami. Na ich nie korzyść przemówiły ścięte drzewa, których upadek spłoszył konie, a ich właściciele pospadali na twardą ziemię. To wystarczyło aby ukryci w wysokiej trawie zbóje do nich doskoczyli i zaczęli zażynać ich jak prosiaki. W promieniach słońca błysnęły noże, a kilka sekund później krzyki konających wypełniły kotlinkę, w której rozgrywała się scena. Następnie mężczyźni zabrali się do uprzątnięcia ciał i odblokowania traktu, najwyraźniej spodziewając się przejazdu większego łupu niż kilku żołdaków w rdzewiejących blachach. Przyglądający się im w milczeniu elf nie zamierzał się do tego mieszać. Ci ludzie nie byli Łowcami Nagród, tego był pewien, więc nie było sensy interweniować.
Jednak kiedy wracał, Arios dostrzegł na uboczu nieprzytomnego mężczyznę w zakurzonej kurtce. W zaciśniętych kurczowo palcach wciąż trzymał nóż. Nieopodal stała kobieta w nieokreślonym wieku, która najwyraźniej tak samo jak on, była świadkiem zajścia, a idąca w jej stronę dwójka oprychów tylko to potwierdziła. Uzbrojeni i z szyderczym uśmieszkiem na twarzy nie mieli dobrych zamiarów. Zwłaszcza, że jeden z nich został przez dziewczynę obalony.
Widząc, że rozgrywa się to w znacznej odległości od bandy, Arios postanowił wkroczyć. Zbiegł w dół zbocza, bezszelestnie omijając drabów, aby znaleźć się za ich plecami. Dźwigane na barku ostrza dały o sobie znać, lecz elf nawet po nie nie sięgnął. Przykucnął tylko za łotrami i przykładając palec do ust, spojrzał na zdezorientowaną kobietę.
W jej oczach musiało coś wtedy błysnąć, bo jeden z napastników odwrócił się i natychmiast tego pożałował. Arios wystrzelił w jego stronę jak wąż, wpadając na niego barkiem i przyszpilając go do ziemi, stając mu na klatce piersiowej. Dostrzegając to, oprych z krótkim mieczem ciął na odlew, lecz Leśnik był już obok, zachodząc go od lewej jak wilk. Nie szedł wyprostowany, lecz w najlepszym wypadku jak zwierzę, niemal na czterech nogach z lekko ugiętymi kolanami, gotowymi w każdej chwili do skoku.
- Co to za dziwak, Hugo?! - zawołał ten leżący na ziemi, wskazując na elfa palcem. - Zabij go!
Wtedy to bandyta i elf skoczyli na siebie w tym samym momencie. Arios, wykorzystując nabrany już impet uderzył oponenta czołem w twarz, co zaskutkowało złamanym nosem i dolną szczęką. W końcu on nosił drewnianą maskę. Następnie leśny strażnik obskoczył go raz z prawej, raz z lewej i z całej siły wytrącił mu miecz z ręki. Widząc to, przewrócony przez niego bandzior powstał i miał zamiar gwizdnąć w palce po posiłki, kiedy sierpowate ostrze przecięło mu palce, a drab z niemym krzykiem padł na ziemię. Ostatnie co dostrzegł kątem oka to para rąk, zaciskających się na jego policzkach i przekręcających mu głowę o dziewiędziesiąt, a może nawet i więcej stopni w bok. Gdy upadł, Arios podniósł swoją broń i powolnym krokiem zbliżył się do bandyty, któremu rozstrzaskał twarz. Patrzył na niego długo, kompeltnie zapominając o dziewczynie stojącej nieopodal.
Maradith
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maradith »

        Gleba wchłaniała krew jak gąbka, niegdyś zielone liście, teraz połyskiwały czerwienią a kojący dla uszu śpiew ptactwa, umknął gdzieś w dal. Pokój i harmonia została zastąpiona przemocą i żądzą krwi. Zabij lub zgiń, wykorzystaj, lub bądź wykorzystany. Xian nie miała zamiaru poddać się temu precedensowi, ten pokaz bezsensownej rzezi był dowodem na to, że ta kraina, rządzi się właśnie takimi prawami. Prawami, których Xian nie będzie przestrzegać. Nie, kiedy jest inna droga.
        Xian stanęła z boku. Trzymała swój miecz w taki sposób, że zdawałoby się, że można ją łatwo rozbroić. Palce prawej dłoni delikatnie rozstawione na rękojeści, były gotowe do szybkiego i precyzyjnego ruchu. Leśny stwór odziany w szmatławy materiał i drewnianą maskę, mimo iż był humanoidem, sposób jego walki był dziki, zwierzęcy. Zabijanie z pewnością, było dla niego zabawą, hobby lub sposobem życia. Dla Xian była to konieczność, nie było mowy, by mogli się dogadać. Xian nie miała zamiaru umrzeć w lesie z rąk chorego stworzenia, nie dziś, nie jutro.
        Stopy Xian wykonały owalny ruch, ustawiając ją w pozycji obronnej. Jej ostrze błysnęło na świetle, wydobywającego się zza wysokich drzew. W jej lewej dłoni, pojawiła się iskierka magii. Czoło zmarszczone a wzrok bacznie obserwował jej oponenta.
        - Wyjdź! - krzyknęła przeświadczona, że kazała mu odejść.



Silny wiatr przemknął przez czubki drzew, niosąc ze sobą szum liści i delikatny powiew świeżego powietrza.
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Czas mijał wyjątkowo szybko. Jeszcze do niedawna zadawałoby się, że jest ranek, a słońce już informowało o zbliżającym się południu, skracając cienie drzew z kilku metrów do kilkudziesięciu centymetrów. Bandyci, którzy zorganizowali zasadzkę na grupę kolumnę konnych rycerzy zdążyli już zniknąć, zabierając ze sobą wszystko co cenne i przydatne oraz pozostawiając dwóch swoich kompanów na pastwę robactwa. O ile wogóle zorientowali się o ich nieobecności. Teraz leżeli martwi wśród kęp zielonej trawy, patrząc martwym wzrokiem w niebo, po którym płynęły pierwsze chmury. Arios przyglądał się poległym jeszcze przez dłuższą chwilę, aż z tego stanu wyrwało go pojedyncze skrzeczenie wrony, który usiadła na trawie obok zwłok. Wtedy to zamaskowany elf przeniósł wzrok swoich czarnych, wydrążonych w masce oczodołów na nieznajomą kobietę, celującą w niego sztychem miecza. Mężczyzna patrzył na nią długo, przekręcając głowę to w lewo to w prawo, jak ciekawski kot, ale nie wykonał żadnego ruchu. Dopiero kiedy to ona się odezwała, elf skoczył do przodu i chwycił ją za nadgarstek, zmuszając uściskiem do wypuszczenia broni. Był szybszy niż mogła to obecnie pojąć, a przy tym precyzyjny i wydawałoby się, że wykonując ten prosty ruch, nawet nie oderwał od niej wzroku. Następnie bez słowa zastąpił jej drogę do ostrza i przyjrzał się nieznajomej z bliska, niemal dotykając jej nosa swoją maską.
Tę komiczną scenę, przerwało nieoczekiwane pojawienie się stada wilków, które wyczuły żer na polanie i za nic nie chciały go sobie odpuścić. Widząc jednak Ariosa wszystkie osobniki stanęły w kręgu i bacznie obserwując Leśnika grzecznie zaczekały aż ten oddali się na bok wraz z nieznajomą, która chyba nie miała innego wyjścia.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Zdawałoby się, że kobieta i Arios będą mieli teraz chwilę, aby się sobie przyjrzeć, a może i zamienić ze sobą parę zdań. Ci, którzy stanowili zagrożenie już odeszli, bądź też zostali unieszkodliwieni. Jednak jak się okazało - nie wszyscy.
Wataha, która posłusznie czekała aż elf oddali się nieco wraz z nieznajomą, teraz poruszyła się nerwowo. Najpierw wyczuł to jeden, specjalizujący się w tym osobnik, by zaraz potem wiedziało o intruzach już całe stado. Zgodnie ze swoją naturą zamiast stać w miejscu zwierzęta wycofały się, by uniknąć konfrontacji i nie narażać się bez powodu.
Ich zachowanie dało Leśnikowi do myślenia. Najwyraźniej nie należało tracić czasu - puścił więc nadgarstek Xian i postanowił sprawdzić co się dzieje. Spojrzał na nią raz jeszcze, poprzez otwory w drewnianej masce, a następnie bezszelestnie zniknął w gęstwinie, zostawiając ją samej sobie, co właściwie mogło jej odpowiadać. Nie zrobił w końcu na niej najlepszego wrażenia tym w jaki sposób uporał się z bandytami. Lepiej, że zszedł jej z oczu.

Kiedy Arios nieco się oddalił, zaczął ostrożnie, choć niezwykle szybko biec, w kierunku przeciwnym niż zrobiły to wilki. Wykorzystując swój elfi słuch natrafił w końcu na dźwięk nie pasujący do leśnego otoczenia. Musiał znaleźć się nieco bliżej, by dotarło do niego, że jest to rozmowa dwóch mężczyzn, w których głosach unosiły się jakieś nieprzyjemne i wrogie nuty. Nie mógł być tego pewien od razu, ale wystarczyło, że przez chwilę z ukrycia nadsłuchiwał o czym wymieniali opinie; gdy zaś ich ujrzał nie było już żadnych wątpliwości - byli to łowcy nagród. Kierowali się najwyraźńiej w stronę miasta Menaos, leżącego na skraju Szepczącego Lasu.
Elf nie mógł pozwolić im tam dotrzeć...

Ciąg dalszy - Arios
Zablokowany

Wróć do „Kamienny Ołtarz”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości