Kamienny OłtarzInny świat

Gdzieś w głębi Szepczącego Lasu, pośrodku jedynego suchego miejsca tutaj wznosi się Kamienny Ołtarz, miejsce mocy, magi i... tajemnic. Niewielu trafia w to miejsce. Ścieżka tu wiodąca wije się, zakręca i potrafi nagle znikać spod stóp, a ponure, stare drzewa zdają się być "żywymi" strażnikami tego miejsca. Niewątpliwie miejsce niezwykłej mocy, używane od dawna do odprawiania tajemnych rytuałów. Pełne sekretów i tajemnic, z których większość nie została jeszcze poznana, lub wiedza o nich zapomniana została w mrokach dziejów.
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Inny świat

Post autor: Esmeralda »

Był piękny słoneczny dzień, samo południe. Słońce górowało na niebie. Było bardzo ciepło, środek lata. Nie było nawet najmniejszej chmurki. Las szumiał cicho, liście poruszały się leciutko na wietrze wiejącym z południa. Ten spokój niczym nie zmącony, nawet nie przerwany przez śpiew ptaków, szelest kroków dzikiego zwierzęcia był tak tajemniczy i nienormalny. Niebo ponad lasem pełne błękitu oświetlane słońcem i ta cisza.
Jednak w pewnym momencie, intrygujący kamienny ołtarz stojący od wieków w tym samym miejscu, pamiętający stare dzieje, poruszył się z lekka. Zaczęło bić od niego magiczne, niebieskie światło. Promień energii wystrzelił w niebo, które natychmiast się zachmurzyło i nadeszła burza. Zerwał się silny wiatr. Na ołtarzu ukazało się coś dziwnego. Portal, okrągły portal o niebieskozielonej barwie. Pioruny biły w portal jak oszalałe. Dzień przypominał teraz noc, straszna ciemność ogarnęła cały las. Nagle coś bardzo szybko wypadło z portalu, towarzyszył temu ogromny wybuch błękitnego światła który przeszedł przez całą Alaranię. Na trawie leżała postać, miała na sobie tylko mocno obdarte spodnie i skórzaną drobną torbę. Na odsłoniętych plecach były spore czarne anielskie skrzydła zakończone ostrym kolcem na szczycie. Czarne włosy sięgające do ramion były teraz mocno rozburzone. Leżała tak jakiś czas, nieprzytomna. Powoli wstała. Trawa w miejscu gdzie były jej kolana zabarwiła się na czerwono. Dziewczyna podniosła się całkowicie. Była ranna, ale kompletnie ignorowała krew spływającą z jej nóg. Spojrzała na niebo niebieskie jak jej oczy. Było czyste, ani śladu po burzy. Zauważając stratę górnej części garderoby trochę zirytowana rozejrzała się wokoło. Miała szczęście, znalazła pod drzewem fragment zbroi, który ubrała jak zwykłe ubranie. Uśmiechnęła się zadowolona, lecz tylko na chwilkę. Jej myśli zajęła inna sprawa.
- Gdzie ja jestem?-powiedziała, rozglądając się na boki. Po czym usiadła na kamienny ołtarz zastanawiając się skąd się tu wzięła.
Siedząc na kamiennym ołtarzu i rozmyślając, w pewnym momencie odkryła dziwne runy na okrągłym kamieniu. Przejechała po nich swą ręką w bliznach, które choć stare nadal opowiadały ból jaki musiała czuć przy zadaniu tych ran. Czuła że niektóre symbole już gdzieś musiała widzieć, były znajome. Pozostaje pytanie, czy tak było naprawdę czy to przez demona mieszkającego wewnątrz dziewczyny? Dziwne runy coraz bardziej ją intrygowały, dotykała je i przyglądała im się, jednocześnie nieświadomi wchodząc na środek ołtarza. Gdy weszła kamienna płyta poruszyła się, jednak ona była w pewnego rodzaju transie. Intrygujące ją znaczki zalśniły błękitem. I stało się coś nieoczekiwanego, wpadła do środka ołtarza, ponieważ płyta stała się niematerialna.
666, wszędzie ta liczba. Na ścianach w środku. 666 lat jak jeden dzień minęło.
Teraz mogła wyjść z pułapki.
Awatar użytkownika
Shadei
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniona (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shadei »

        Pogoda była zaiste wspaniała. Każdy promień słońca swobodnie muskał nieboskłon oraz to , co na jego powierzchni dryfowało. Ciała ptactwa wszelakiego rzucały cienie, które naśladowały z iście przepiękną precyzją każdy ruch tego co na górze, by odtworzyć to na dole, poprzez częściowo rozmazane smugi, pnące się po koronach drzew, by następnie opaść w mgnieniu oka na trawę i pełzać po niej bez żadnego problemu. Bez wątpienia, zarówno to , co szybowało po niebie, jak i cienie tworzyły wspaniałe przedstawienie, o dwóch stronach, zaś każda z nich była na swój sposób interesująca.
        Roślinność także była niezwykła. Wspaniała nawet, można by powiedzieć, ale to zależy już od samego obserwatora. Na pewno drzewa były charakterystyczne dla tej okolicy, a ich wygląd promieniował latem oraz zielenią, rzecz jasna. Co jakiś czas, pośród tej plątaniny żywych kolorów dostrzec można było zwierzęta, przechadzające się spokojnie. Przynajmniej dopóty okolica nie wypełniła się ciekawymi zjawiskami.
        Wpierw, tajemniczy promień, mający swe źródło w okolicach starego jak sam las, kamiennego ołtarza. Sprawił on, iż pogoda zwariowała. Deszcz, ciemne chmury oraz ogólna atmosfera godna kataklizmu. I choć brakowało tylko deszczu, to ten jeszcze nie spadł z nieba. Chociaż, deszcz po kilku chwilach też spadł na ziemię, z siłą godną wodospadu.

***

- Szybciej, śmiertelniku. Zapłaciłem ci sporo za pomoc w walce z tym plugastwem, które swym bytem hańbi nasz świat. To nie czas, byś teraz odpoczywał!
        W kierunku kaplicy, z której wystrzelił promień światła, biegł anioł w pełnym opancerzeniu. Jego potężne, wolne od skaz ciało było zakryte niemal całkowicie, nie licząc głowy, przez potężną warstę metalu. Z zbroi bił blask, który zamiast w oczy, zdawał się trafiać w serca osób, które miały zaszczyt ujrzeć niebianina. Poza tym, był dosyć typowy jak na swoją rasę. Posiadał blond włosy, sięgające do ramion, a jego skrzydła były potężne. Lecz nie korzystał z nich w tej chwili. Zamiast tego, biegł, w międzyczasie spoglądając na swojego towarzysza - mrocznego elfa, który był dosyć...Nietypowy.
- Staram się...ale przez te korzenie potknąłem się już dobre dwadzieścia razy! - Mroczny elf, jedyne co miał wspólnego ze swoją rasą to prawdopodobnie ciemny kolor skóry, brązowe włosy oraz mroczne, czerwone oczy. Był niesamowicie wysoki, o szerokości nie wspominając. Typowy brutal, nie licząc faktu, iż ten tutaj miał choć trochę oleju w głowie, gdyż nie działał bezmyślnie. Przynajmniej większość czasu. W swej prawej dłoni trzymał potężne ostrze, emanujące magią. Kolor jego był ciemny jak sama skóra elfa. - Zresztą sam widziałeś jak bardzo to...coś...się śpieszy. Prawie wcale, więc nie praw mi tutaj. Zapłaciłeś, ale nie będę się nadwyrężał bez powodu.
- Obyś miał rację. Inaczej, ucieknie, a ty pożałujesz przeszkadzania mi w mojej misji. - rzekł, gdy nagle przed nimi ujawnił się zarys litej skały wysokiej jak, a szerokiej niczym piętnastu leżących obok siebie ludzi. Skała układała się w wyraźne słowo, które nie sposób było nie odczytać...

***

“Przeszkoda...Przeszkoda!”
        Choć fałszywa bogini szła dostojnym krokiem, który w przypadku ucieczki był czymś bezsensownym, swoich prześladowców miała około dziesięć minut biegu stąd, nie mówiąc o tym, że nie gonili jej w linii prostej. Starała się, by skalne słowa, które były niczym innym jak celową materializacją jej myśli były ustawione w sposób, który zapewniał jej taktyczną przewagę. Sprawiała, iż biegli oni po skosie w jej kierunku. I choć wiedziała, że mogłaby po prostu uciec, to jednak miała ochotę zmarnować czas tych żałosnych istot, które od pewnego czasu podążają jej śladem.
“Trzeba w końcu im uświadomić, że nie zadziera się z kimś, kto jest istotą boską.”
        Ta myśl przyprawiła ją o drobny uśmiech, skryty pod chustą. Momentalnie przestała się przejmować tą całą sytuacją. Mimo iż pogoda była paskudna, ona znajdywała w niej ukojenie. Ciemności i lodowaty wiatr, właśnie to lubiła odczuwać swoimi zmysłami. Przeszły ją przyjemne dreszcze, ledwo wiatr zawiał mocniej. Z każdym krokiem jednak, pogoda zdawała się coraz bardziej odczuwalna, a las był coraz mniej gęsty. Zbliżała się do kamiennej kaplicy, co mogła zaobserwować swoim wzrokiem.
“Ciekawe...”
        W jej umyśle rozpalił się płomień ciekawości. I nie tylko w jej umyśle. Moc zawarta w jej ciele ukształtowała ową myśl z czystych płomieni i to tuż za jej plecami, powoli przyczyniając się do pożaru, mimo padającego deszczu. Shadei, zbyt zajęta przyglądaniem się kamiennej konstrukcji przed nią, nawet nie zauważyła co się dzieje. W końcu, kobieta znalazła się tuż przy ołtarzu. I zauważyła, że nie jest sama, przez co zamarła w bezruchu.
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

Esmeralda zauważając Shadei rzuciła jej nieufne spojrzenie. Wstała z kamiennego ołtarza powoli, nie wiedząc jakie zamiary ma nietypowa osoba. Lekko zamachnęła skrzydłami sprawdzając czy wszystko z nimi dobrze i w razie czego może na nie liczyć w walce. Wsadziła jedną rękę do swej torby, chcąc coś wyjąć, broń?
-"Co to za świat? Co to za istota?"- myślała Esmeralda lekko poddenerwowana.
Stała w gotowej do bitwy pozie, przed intrygującą ją istotą. I chodź czuła ból który sprawiały ją nieźle poobijane i poobdzierane nogi stała nieugięcie. Czekała na pierwszy ruch przeciwniczki za która uważała nieznajomą. Wiatr ustał, ptaki ucichły, wszystko stało się tajemnicze. Oczom Shadei ukazało się coś niepokojącego. Tuż za plecami Esmeraldy widać było dziwny cień, miał sylwetkę es jednak lekko różniącą się szczegółami.
-"Zabiiiij ją…pokaż swój gnieeew…" -dziwny cień szeptał do es telepatycznie.
Jednak dziewczyna nie posłuchała demona i stała czekając wciąż na pierwszy ruch obcej istoty.
Awatar użytkownika
Shadei
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniona (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shadei »

        Bez wątpienia, Shadei była zszokowana tym, co widziała. Tajemnicza postać, która wstała z ołtarza była czymś nad wyraz unikatowym. Czymś, gdyż już od pierwszego spojrzenia wiedziała, że to po prostu dosyć niezwykła śmiertelniczka. Odzienie nie dość, że poniszczone to na dodatek całkowicie kontrastujące ze sobą, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Sama postać wyglądała na przyzwyczajoną do hańbiącej pracy fizycznej. Chciała otwarcie wzgardzić nią, jednak czuła, że mimo wszystko ma do czynienia z wielką mocą. Tak, bez wątpienia jej zmysł magiczny pulsował jak oszalały podczas każdej sekundy przebywania tutaj.
        Jednak coś innego, ważniejszego według niej samej, skupiło jej uwagę po kilku chwilach - mianowicie “ To Coś” ważyło się patrzeć na jej śmiertelną powłokę, niczym na zwykłą, żywą istotę. Wtedy też zaskoczenie oraz instynkt przetrwania zdominowała wyuczona wyższość. Stanowczo, acz elegancko, obróciła się plecami do upadłej anielicy. Ruch ten był pełen wdzięku i gracji, a także sprawił, iż tylko jej długie, brązowe włosy, naramienniki oraz skrzydła były widoczne dla piekielnej. Jeśli już o skrzydłach mowa, to nadmienić trzeba, iż fałszywa bogini rozprostowała je, jakby chcąc ukazać swą wyższość nad istotą, którą dane jej było spotkać w chwili obecnej. Poza Shadei, jak zawsze, była nienagannie idealna, choć to już wcześniej można było, bez większego trudu, zauważyć.
        Stojąc tak, z wzrokiem wbitym w kierunek przeciwny niż kilka chwil temu, mogła ujrzeć co działo się przed nią. Poczuła jak fala ciepła zderza się raz po raz z jej nieokrytym ciałem, gdy płomienie rozrastały się, trawiąc kolejne drzewa. Zrozumiała, iż musiała przypadkiem zainicjować pożar, jednak nie przejmowała się tym, a wręcz przeciwnie. Obszar wokół ołtarza był na tyle pusty, by płomienie nie miały jak dosięgnąć jej, nie ważne jak bardzo potężne by były, choć i tak deszcz w dużej mierze je osłabiał.. Wiedziała też, że prędzej czy później płomienie rozprzestrzenią się wszędzie dookoła, tworząc ognisty mur wokół nich. A to oznacza, że osoby, które ją ścigają będą miały problem z przedostaniem się do niej.
“Doskonale. Nawet przypadek w moim wykonaniu potrafi przemienić się w pożyteczny obrót sytuacji.”
        Pod jej chustą był skryty uśmiech, gdy ta myśl przebiegła przez jej umysł. Emocje z tym związane były wystarczająco silne, by kilka metrów nad ciałem Shadei zaczęła formować się materia, Która czerpała z jej własnej, niemal bezgranicznej ilości magii.. Były to konkretnie krople czarnego płynu, przypominające smołę. Z każdą chwilą, substancji przybywało, jednocześnie była jej nadawana forma, która po kilku chwilach była czytelna dla upadłej.
- Doskonale - Taką treść przyjęła jej myśl, pod formą ciemnej cieczy, która była na swoim miejscu przez około minutę. Po tym czasie, zaczęła dosłownie znikać, co było oznaką, iż energia, która ukształtowała ten twór, wyczerpała się lub też przestała rozmyślać nad tą sprawą.
        W końcu jednak, wróciła myślami do śmiertelniczki, która ośmieliła się jeszcze stać, tam, gdzie stała. Obróciła delikatnie głowę w prawą stronę, tak, by jej czerwone oko mogło objąć wzrokiem postać kobiety. Postanowiła jej się przyjrzeć, gdyż w głębi duszy czuła, jak zżera ją ciekawość od środka. Skrzyżowała ręce na piersi, rozmyślając nad tajemniczym cieniem, który towarzyszył upadłej anielicy, a który nie dość, że emanował swego rodzaju magią, to był nienaturalny.
“Świat, ledwo wyszłam mu na przeciw, a już pokazuje mi swoje osobliwości, o których książkom nigdy nie dane było słyszeć.”
        Mimo tej myśli, przemieniona wiedziała, że to może źle się skończyć, jeżeli nie zadba o swoje bezpieczeństwo. Skupiła się, w myślach niczym mantrę powtarzając dwa konkretnie słowa.
“Nie...Podchodź”
        Z uśmiechem obserwowała, jak w powietrzu formują się materia. Była to konkretnie lawa, która posłusznie, choć powoli tworzyła się, jakby znikąd, by następnie uformować materialną formę jej myśli.
- Nie waż się podejść. - Choć była skupiona, treść zniekształciła się w bardziej agresywną wypowiedź, która niezbyt podobała się Shadei. Te cztery słowa wisiały w powietrzu, niczym bariera, mająca odgrodzić fałszywą boginię od niebezpieczeństwa.

***
        Anioł patrzył na rozszalałe płomienie z wściekłym wyrazem twarzy. Tuż obok niego stał mroczny elf, podrzucający swój miecz niczym patyk.
- Tak jak myślałem, monstum niszczy co tylko popadnie. Muszę to powstrzymać, nim coś innego ucierpi...
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

Esmeralde dość mocno zdziwiły słowa unoszące się nad Shadei. Odczytywanie ich nie sprawiało jej najmniejszego problemu. Nie wiedziała czy ma się do niej nie zbliżać bo intrygująca istota się boi czy też jeśli ona podejdzie stanie się coś naprawdę złego. Trwała tak chwile w zamyśleniu. Ale jej zdziwienie szybko zastąpiła obawa przed ogniem który je otaczał. Patrzyła jak płonął las, jak jedno drzewo w oddali przechyla się i jeszcze chwila a się przewróci. Te płomienie przypomniały jej kogoś bardzo ważnego. Nie mogła znieść widoku tego ognia, tęsknota była za mocna a nie chciała karmić demona. Wzniosła ręce do góry, lekko rozchylając swe czarne skrzydła. Zapewne chciała wywołać deszcz i udało jej się lecz nie do końca o taki efekt chodziło. Deszcz padał tylko i wyłącznie na nią i drugą przemienioną.
-Nie rozumiem, czemu moja moc nie działa tak jak wcześniej?-pomyślała zdziwiona i odruchowo spojrzała na swoje ręce.
-Jesteś słaba, w przeciwieństwie do mnieee…-wyszeptała drwiącym głosem Ira.
-Ira przestań!-krzyknęła w myślach, a jej źrenice lekko się zwęziły.
-Jesteś w obcym świecie, sama, twoje moce nie słuchają cię jak niegdyś. Czujesz żal. Gniew…-prowokowała ją Ira.
-IRA!!!-krzyknęła na głos niemal zapominając o dziwnej istocie stojącej niedaleko niej. W geście irytacji rozłożyła skrzydła na całą szerokość, jej pióra sprawiały wrażenie ostrych.
Esmeralda stała całkiem przemoczona przez deszcz, z jej skrzydeł kapała woda, oparła ręce na kolanach wpatrując się pustym wzrokiem w ziemie. Nie przejmowała się wielką plamą krwi na zdartym kolanie, ani tym że opatrunek dawno przestał skutecznie tamować krwotok i był cały czerwony. Teraz skupiona na wspomnieniach całkiem się wyłączyła. Stała tak jakiś czas. Bez ruchu. Ciężko nawet stwierdzić czy w ogóle oddychała czy też robiła to bardzo powoli. Negatywne uczucia ją przejmowały. Im Ira była bardziej najedzona gniewem i żalem Esmeraldy tym jej cień był dla Shadei coraz to wyraźniejszy. Widziała jak zaczyna on nieco przytłaczać błękitnooką. Wiatr się zerwał niebo się zachmurzyło. Temperatura gwałtownie spadła. W tym momencie zamyślona Es przypomniała sobie o ciemnoskórej postaci. Zebrała siły i wyprostowała się opuszczając świat swych wspomnień. Przyjrzała się jej, po czym powiedziała:
-Przypominasz mi moją przyjaciółkę.-Zapewne chciała to pomyśleć ale przez przypadek jej się wymsknęło. Skrzywiła się lekko że naprawdę to powiedziała.
Spojrzała na kamienny ołtarz, na las, na Shadei jak na dziwnego stwora, na pewno nie jak na boginie. W jej oczach kryła się nutka niepewności ale także ciekawości. Jednak nie było w niej cienia strachu.
Coś zaszeleściło w krzakach tuż za rosnącą tu parą jabłoni. Szybko wskoczyło na drzewo i obserwowało jak przyczajony drapieżnik kobiety. Skryte miedzy liśćmi, siedziało nieruchomo. Mimo silnego wiatru, mimo grzmotów zwiastujących nadciągająca burze.
Awatar użytkownika
Shadei
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniona (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shadei »

        Sytuacja, z każdą chwilą robiła się coraz bardziej...Dziwaczna. Innego słowa nie da się użyć, w obliczu takiego zwrotu wydarzeń. Istota, która dla Shadei była upadłym aniołem, co nie było prawdą, Była chodzącą zagadką, która wykonywała niespodziewane ruchy, w najmniej oczekiwanym momencie. Przykładem tego mogła być jej akcja, w której fałszywa bogini nie mogła, po prostu nie mogła, doszukać się jakiejkolwiek logiki.
        Mianowicie posiadaczka mrocznych skrzydeł rozłożyła ręce w górę, jakby szykując się do wywołania potężnego zjawiska magicznego, potężnego na tyle, by zatrząść Alaranią w posadach. Fałszywa bogini była częściowo niespokojna, bojąc się, iż to będzie bezlitosny atak, skierowany bezpośrednio na nią. Jednak strach znikł, gdy w powietrzu nie wyczuła ani jednej drobiny skumulowanej magii.
“Co ona chce osiągnąć?”
        Jej pytanie, niczym proch na wietrzę, rozwiało się w momencie, gdy zaczął padać deszcz. Ale nie zwykły deszcz, tylko coś , co nigdy, ale to nigdy nie powinno mieć prawa bytu samo z siebie. Krople wody opadały wyłącznie na przemienioną oraz tajemniczą kobietę. Uśmiechnęła się aż szeroko, widząc, iż to nie był zamiar jej rozmówczyni.
“Żałosne. Cokolwiek zrobiła, nie potrafi tego kontrolować. Śmiertelne istoty jednak są o wiele gorsze, niż się spodziewałam.”
        O dziwo jednak, ta akcja miała pewien efekt. Widząc, z jak marną osobą ma do czynienia, nie starała się nawet utrzymać swoich poprzednich myśli, przez co ściana lawy, która kształtowała litery między Shadei, a drugą kobietą, zanikła. Deszcz, tymczasem przemoczył doszczętnie całe ciało kompletnie nagiej kobiety, co szczególnie ta mogła odczuć przez włosy, które przesiąknięte wodą stały się o wiele cięższe niż zazwyczaj.
        Swym czerwonym okiem wciąż obserwowała Esmeraldę, pewna, iż nie grozi jej absolutnie nic z rąk kogoś takiego. Jednak ta pewność przerodziła się w czystą obawę o swe śmiertelne ciało, gdy osoba którą tak obserwowała, wybuchła gniewem, wymawiając, a raczej wykrzykując przy tym jakieś słowo. Serce przemienionej zaczęło bić jak szalone, szykując się do najgorszej z możliwych opcji. Jednak, jeszcze bardziej przeraziła ją postępująca przemiana cienia tejże istoty, która nie zapowiadała nic, a nic dobrego.
“Kto to jest…? Czym to jest?!”
        W jej oczach, jak i w całej reszcie ciała, zagościł strach, strach przed plugawym światem, w którym chodzi tylko o mordowanie. Jakiejkolwiek istoty, by nie spotkała, ta zawsze szuka ofiary, jakby nie było innej opcji. Na chwile obecną myślała, iż też stanie się taką ofiarą.
        Lecz wtedy, Ona przemówiła. Przemówiła spokojnym, łagodnym głosem, jakby to co miało miejsce kilka chwil temu, było tylko wytworem wyobraźni Shadei. Wszystko z każdą chwilą robiło się coraz bardziej skomplikowane. Jedyne, czego ciemnoskóra kobieta była pewna, to fakt, iż zarówno słowa, jak i spojrzenie nieznajomej, trafiły prosto w jej poczucie wyższości, które zostało naruszone przez ów czyn.
        W tej chwili wszelkie zagrożenie przestało być ważne. Wypełniało ją oburzenie, które musiała wyzwolić. Obróciła się przedtem do Esmeraldy, w jej oczach dostrzec można było gniew wobec zniewagi, jaka na nią padła. Ruszyła pewnym, wdzięcznym krokiem w jej stronę. Gdy była tuż obok, bez chwili namysłu, zamachnęła się, chcąc uderzyć rozłożoną ręką w policzek tej, która niegodnie się do niej odezwała
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

Esmeralda złapała rękę ciemnoskórej. I rzuciła jej gniewne spojrzenie.
-JAK ŚMIESZ?! JAM JEST STRAŻNICZKA ENERGII Z 2RP!-wypaliła zapominając, że to całkiem nowy świat.
Trzymając tak rękę Shadei spojrzała jej w oczy. Ta dziwna istota widziała jak źrenice Esmeraldy lekko się zwęziły, przypominały teraz smocze lub kocie oczy. Zaś jej czarne skrzydła zostały rozchylone jakby przygotowywała się do lotu. I tak też było. Wzbiła się w powietrze i rzuciła złowrogie spojrzenie obcej jej istocie. Użyła mocy, jednak nie, by skrzywdzić, acz nastraszyć. Tuż przy Shadei uderzyła błyskawica z ogromną mocą.
Tymczasem cichy obserwator wyskoczył zza krzaków prosto na nogi ciemnoskórej. To był kot o niezwykłej niebieskiej sierści. Podrapał jej delikatne ciało zostawiając krwawe rysy. Po czym przeciągnął się i rzucił na Es, która dopiero co wylądowała. Ucierpiała ona tak samo, jak nieznajoma.
-Skąd tu się wziąłeś….?!-krzyknęła na kota. Zwierzak się jej wystraszył i schował za Shadei.
Burza nadchodziła nieuchronnie. Słychać było grzmoty i widać w oddali błyskawice. Zrobiło się ponuro i ciemno. Nadciągała mgła, niepodobna do żadnej innej. Wytworzyła się w górach. I, kto znalazł się w niej znikał nie wiadomo gdzie nie wiadomo jak. Dziewczyny nieświadome niczego stały naprzeciw siebie, a pomiędzy nimi wyczuć się dało napiętą atmosferę. Zdaje się ze tylko kot, który zaczął podkulać ogon coś wyczuwał.
-Czemu jej nie zabiiiijesz?! Skoro już używasz mocy, to używaj właściwie!-zdenerwowała się Ira i krzyknęła do Es.
Shadei widziała jak cień złożył ręce w pięści w geście zdenerwowania, jednak nie słyszała mowy tej mrocznej istoty.
-Nie Iro, nie zabije jej. Przynajmniej na razie. Nie wiem jakie ma zamiary.- Wypowiadając na głos te słowa rzuciła ostrzegawcze spojrzenie ciemnoskórej.
Temperatura gwałtownie się obniżyła, dziewczynom zrobiło się bardzo zimno. Niebieski kotek miauczał cicho i łaził od jednej do drugiej osoby z podkulonym ogonem nie wiedząc co się dzieje.

Zaczynało się coś naprawdę złego…
Awatar użytkownika
Shadei
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniona (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shadei »

Postać, która chwyciła za jej dłoń była silna, a przy tym nieco brutalna. Shadei próbowała się z początku wyrwać, lecz szybko zrozumiała, że to się nie stanie. Strach przeszył ją znienacka, niczym włócznia, która sięgnęła swym grotem ku sercu swej ofiary. Była wystawiona na łaskę swej osoby, przez swoją własną decyzje. Ten świat był zbyt surowy, teraz była tego pewna. Deszcz wciąż padał na nią oraz jej przeciwniczke, choć nieco słabiej niż przedtem. Shadei czuła jak jej śmiertelna powłoka drży na wskutek lodowatej wody pokrywającej ją całkowicie oraz przez wiatr, który tylko pogarszał sprawę. Temperatura zdawała się spadać z sekundy na sekundę. Chciała krzyczeć, rozpłakać się, błagać, by puściła, lecz nim tego dokonała, przemyślała to na spokojnie, co było nie lada wyczynem.
“D...Dasz radę. Spokojnie. Ona to tylko śmiertelnik. Tylko. Masz inne zmartwienia, być może bardziej groźne od tej kobiety. Przemoknięte włosy oraz wilgotna skóra...przy tej pogodzie skończy się to chorobą. Najwyraźniej muszę cierpieć, w imię wyższego dobra. Tak, muszę wytrwać!”
Już miała zamiar się uśmiechnąć, w geście oznaczającym, iż nie boi się tajemniczej kobiety, lecz wtedy ta odezwała się. Głośno, wściekle i arogancko. Wymówiła jakiś tajemnicze, nieznane fałszywej bogini słowa. Lecz wtedy stało się najdziwniejsze - oczy Esmeraldy zmieniły się, w coś, co wkradło lęk w Shadei, która otworzyła szeroko oczy, w których malował się czysta panika.
I wtedy też to się stało. Dziwny kot...lub też cokolwiek to było, zaatakował najpierw tajemniczą kobietę, a później Shadei, przez to ta pierwsza przestała trzymać w swym uścisku jej rękę, a obie miały na nogach rany po pazurach, piekące i piekielnie nieprzyjemne. Skrzydła Shadei aż rozpostarły się, gdy ją wygięło z bólu. Już miała zapamiętać, by uznawać wszelkie kotowate za podłe stworzenia, gdy owa niebieska kreatura schowała się za nią, przestraszona głosu Esmeraldy.
“Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”
Shadei pomyślała o tym, patrząc prosto w oczy Esmeraldy, a jej myśli pojawiły się tuż za nią. Zmaterializowały się jako lite żelazo, co trochę zajęło. W międzyczasie Esmeralda przemówiła, zupełnie jakby rozmawiała z kimś innym. Shadei była ciekawska i przestraszona jednocześnie. Sama nie była pewna, które uczucie było potężniejsze, do mometu, żelazny napis spadł, w momencie, gdy zwierzak był tuż pod nim, co przemieniło niebieskiego kota w krwawą miazgę, przy akompaniamencie ciężkiego żelastwa łamiącego kości. Shadei zrozumiała co się stało, gdy poczuła jak krew ochlapuje jej włosy oraz nogi. Metaliczny napis zaczął powoli rozpływać się w powietrzu, gdy ciemnoskóra nie była wstanie się ruszyć. Przez przypadek zabiła, co nigdy wcześniej się jej nie zdarzyło. Wiedziała, że wszystko ma swój pierwszy raz, jednak i tak nie była na to gotowa.
Nieco otumaniona tym wydarzeniem, obróciła się w stronę dwóch postaci, które przedarły się przez ogień z pomocą potężnego czaru chroniącego przed temperaturą. Anioł oraz mroczny elf, oboje z orężem w dłoni oraz spojrzeniach, które były gotowe na każdą okoliczność. Choć w oczach elfa zamiast rozmyślania nad taktyką widać było chęć mordu. Niebianin przemówił rozkazującym tonem, wymierzając swój miecz w ich stronę.
- Widzę, że demon znalazł towarzyszkę w czynieniu zła. Poddajcie się łasce Pana, a wasze grzechy zostaną odkupione, wraz z waszą szybką śmiercią! W przeciwnym wypadku, światłość będzie kaleczyć wasze mroczne dusze na wieki wieków.
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

Esmeralda patrzyła nieco zdenerwowana na ciemnoskórą. Widziała lęk w jej oczach, domyśliła się że Ira ją przejmuje. Musiała się uspokoić. Mniej gniewu więcej opanowania. Tak, udało się, oczy strażniczki znów przybrały niebiańsko błękitny odcień i normalny wygląd.
Niespodziewanie wyskoczyło dziwaczne zwierzę o niebieskiej sierści.

-EJ!-krzyknęła na kota, podrapał ją akurat tam gdzie i tak już była ranna. Zdarł nieco prowizoryczny opatrunek i widać było iż otworzył powoli zasklepiającą się ranę. Musiało to naprawdę przeraźliwie zaboleć jednak dziewczyna zdawała się być tylko wściekła i nic więcej. Złość spotęgował napis który ujrzała nad Shadei.

-A więc wrogowie? Pożałujesz swojej decyzji - pomyślała.

-Tak, pożałujeee – odezwała się Ira w głowie Es.

-Zostaw moje myśli ty przeklęta demonico! – krzyknęła w głowie, zirytowana dziewczyna.

-Bo co? Nie możesz mi nic zrobić – zaśmiała się drwiąco na tyle głośno że ta obca istota stojąca naprzeciw mogła to usłyszeć, a nawet ujrzeć nie wyraźnie rysujący się cień za Esme, który sprawiał wrażenie jakby się śmiał.

-Przestań, przestań Iro! Nie, musze się uspokoić. Tak, spróbuje jakoś przyjaźnie zacząć znajomość z tą dziwną istotą...

Nagle dziwny kot został zabity przez Shadei, najwyraźniej przypadkowo, Es dopatrzyła się lekkiego przerażenia i zdziwienia w jej oczach. Natomiast niebieski sierściuch, okazało się że był to upiór, który został zmuszony do opuszczenia cielesnej powłoki. Całkowicie czarny, przypominał coś w rodzaju poszarpanego materiału o humanoidalnych kształtach. Twarzy nie było widać na pierwszy rzut oka, jednak znienacka odsłonił przeraźliwe, ostre jak brzytwa zęby i zdaje się że właśnie zaczął pobierać energie z otoczenia jakby z kamiennego ołtarzu by zrobić coś strasznego.
Jakby tego było mało, zjawiły się kolejne dwa stwory. Anioł? I coś o spiczastych uszach. I od razu było widać iż nie mają przyjaznych zamiarów zwłaszcza że skrzydlaty groził mieczem.

-Gdzie ja do licha trafiłam?!- pomyślała całkiem zdezorientowana.

Do jej uszu dotarły słowa niebianina. Nazwał tę ciemnoskórą demonem, a ją jej towarzyszką. Esmeralda aż chciała się roześmiać. Spotkała demona, w niebieskim kocie siedział upiór, który chce zrobić im coś złego, na dodatek jeszcze ta dwójka posądza ją że pomaga tej dziwnej dziewczynie szerzyć zło.

-Co tu się dzieje?! Gdzie ja jestem?! Kim WY WSZYSCY jesteście?!-krzyknęła już kompletnie nie wiedząc o co chodzi.
Awatar użytkownika
Shadei
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniona (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shadei »

        Anioł patrzył niepewnie na całą te scenerię, z każdą chwilą ściskając mocniej swoje ostrze w dłoni. Cała ta sytuacja wyglądała jak opowieść, którą czyta się młodym aniołom, by umierały ze śmiechu w łóżkach zamiast spać. On, w pełniej zbroi oraz świętym orężem przygotowanym do walki, stał u boku kogoś, kto pewnie z trudem zgaduje, która strona jego oręża służy do trzymania, a która do zadawania ran wrogowi. Choć przy krzepie tego mrocznego elfa, nawet rękojeść stałaby się bronią potężniejszą od wielu innych. To nic dziwnego w przypadku osoby, która ma gabaryty behemota.
        Tuż przed nim rysował się szkaradny widok. Wyliczając od jego prawej, była tam przedziwna kobieta. Odziana tak, jakby z zebrała swe odzienie z ziemi. Jej ciało same w sobie było przepiękne, choć pokryte wieloma oznakami walki. Nie miał jednak pewności, czy to tylko kobieta - Jej aura była przerażająca, a i miał przez chwilę wrażenie, iż siedzi w niej esencja zła samego w sobie. W dodatku wykrzyknęła coś nietypowego.
“Czyżby miała zanik pamięci…? Mogę to wykorzystać.”
Następna była ona - ucieleśnienie grzechu. Całkowicie obnażona, co obrzydzało anioła, a jej spojrzenie takie niewinne, przestraszone, choć miała na sobie krew...czegoś lub kogoś.
“Nie oszukasz mnie swoimi kłamstwami i sztuczkami, pomiocie zła”
        Doskonale pamiętał czego się dowiedział - to coś żyło pośród plugawych nieumarłych, a także bezkarnie próbowała wejść do miasta, tak jak natura, czy też raczej jak demony ją utworzyły. Mniejsza o to, nie miał czasu na tak głupie przemyślenia. To nad czym myślał, to jej potencjalne możliwości. Czuł w niej potężną ilość magii, jednak nie wiedział, czy jest ona w stanie ją wykorzystać, a jak już, to w jaki sposób?
Tuż obok leżały flaki, krew i ogólnie resztki jakiegoś zwierzęcia, które najwyraźniej coś zmiażdżyło żywcem.
“To ona na pewno. Muszę być ostrożny”
Anioł poprawił w dłoniach miecz, przenosząc wzrok na najnowszego gościa - tajemnicze monstrum duchowe, z gatunku tych, które zasługują na szybkie unicestwienie. Tak też postanowił postąpić.
- Brutalixie, przypilnuj te dwie, materialne. Ja zajmę się upiorem. - Przemówił pewnie w stronę mrocznego elfa, który przytrzymał rękojeść swojego magicznego, mrocznego ostrza, a z kieszeni swego ubrania wyciągnął łańcuchy.
- Tak długo jak mi płacisz, Mestirze, zrobię to.
        Elf, krokami tak ciężkimi, że podłoże pod nim zapadało się nieco, a obie kobiety czuły wibrację powodowane przez to. Shadei zaczęła drżeć, być może ze strachu, być może przez zimny wiatr, który taranował jej przemoknięte ciało bez litości, w każdym wypadku po chwili wzięła się w garść i rozprostowała swe skrzydła prowokacyjnie, patrząc spod byka w stronę elfa. Tymczasem anioł skierował swe kroki w stronę upiora, w prawej ręce trzymając miecz, a w lewej trzymając zaklęcie wygnania, które po rzuceniu odeśle demona do Otchlani.
- Nie wiesz co tu się dzieje? Odpowiem ci. Po twojej lewej stoi uosobienie zła. Ja jestem wysłannikiem najwyższego Pana, tego, który jest dobrem i naszym stwórcą. Ten elf to najemnik, pracuje dla mnie, więc, póki nie rozkaże, nie zrani cię. - Mówił przekonująco, lecz wciąż był ostrożny i czujny. - Jeśli jest w tobie choć cząstka dobra, pomóż mi pokonać ten nagi wybryk natury, a zostaniesz wynagrodzona przez Najwyższego.
        Shadei słysząc to, spojrzała na Esmeraldę, kiwając głową na nie, w międzyczasie zasłaniając swe kobiece atrybuty potężnymi rękawicami. Nadal patrzyła na nią nieco niczym władca na sługę, lecz w obliczu śmierci nie było to aż tak u niej widoczne tym razem. Krąg ognia wciąż szalał wokół nich, powietrze jakimś cudem było coraz bardziej chłodne, a pogoda próbowała być tak paskudna, jak nigdy dotąd.
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

Esmeralda patrzyła na to co się działo. Tego było za dużo. Ta ciemnoskóra to uosobienie zła, a anioł każe jej służyć Panu.

-Przecież służę Wielkiemu Dobremu, jestem główną strażniczką z 2RP – powiedziała do mężczyzny o białych skrzydłach.

-Zabij tego aniołeeeczka… - podszeptywała Ira.

-Nie, za wielu zginęło spod mojej ręki, to by było niepotrzebne – odpowiedziała w miarę spokojnie.
Jednakże nie mówiła tego pewnie, nie wiedziała po czyjej stronie stanąć, spoglądała to na niebianina, to na Shadei. Patrzyła na nią tak bardzo z góry, ale w ogóle jej nie znała. Właściwie nikogo nie znała, tego świata do którego trafiła. Teraz stał przed nią wybór, nieraz musiała dokonywać wyborów. Nie raz było podobnie, musiała wskazać kto przeżyje a kto umrze. Ciemnoskóra, nie lubiła takich ludzi, ale skojarzyła sobie swoją przyjaciółkę Neferoe. Jakże wiele wspólnych cech nagle zauważyła, ta komiczna królewska wyższość. Dla niektórych ciężko by było lubić kogoś takiego. Esmeralda spojrzała w dwukolorowe oczy Shadei. Ira natomiast wykrzykiwała coś, bardzo zdenerwowana że się ją ignoruje, fałszywa bogini mogła zaobserwować wściekle miotający się cień za dziewczyną o czarnych skrzydłach.

-Gdyby była wcieleniem zła prawdopodobnie już by mnie zaatakowała. Nie zrobiła tego. Anioł, który zabija, co to za anioł?! – spytała drwiąco.

Widząc strach w oczach tej kobiety postanowiła użyć mocy. Oczywiście zaczekała aż pozbędą się upiora. Gdy tylko się to stało Es przymknęła oczy. Zbierała siły, niebo pokryło się czarnymi chmurami i dało się słyszeć grzmoty w oddali. Powoli zaczęły ukazywać się błyskawice. Delikatnymi machnięciami swoich skrzydeł dziewczyna uniosła się lekko. Właśnie teraz skierowała naprawdę silną energie zgromadzoną z wywołanej burzy i skierowała ją w stronę anioła i elfa. Nie była pewna czy to przeżyli, wróciła na ziemie i spojrzała na Shadei, rozmyślając czy dobrze zrobiła. Mimo wszystko to wyładowanie przyniosło również dobry efekt. Ukazało się słońce a niebo powoli pokrywało się niezmąconym błękitem. Ciepłe promyki oświetliły teren dookoła.
Awatar użytkownika
Shadei
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniona (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shadei »

        W czasie, gdy Esmeralda przemówiła w stronę anioła, odnośnie tego, komu służy i kim on jest, ten nawet nie starając się słuchać tych bredni, rzucił czar wygnania w upiora, wykorzystując sporą część swojej energii. Niematerialną istotę oplotły łańcuchy świetliste, które zaczęły rozrywać demona, powoli odsyłając go, kawałek po kawałku, prosto w Otchłań. Bez wątpienia, był to bolesny proces. Gdy Anioł miał pewność, że czar jest stabilny, przemówił do kobiety z mrocznymi skrzydłami, która była o tyle tajemnicza, co niezrozumiała.
- Nie wiem, kim jest ten “Wielki Dobry”. Może mówisz o Najwyższym, w pewien pokręcony sposób, może nie. Nie wiem też, co to oznacza to...drugie...Er-Pe. - Spojrzał w jej stronę, niby niewzruszony, ale z miną, która błagała o odrobinę wyjaśnienia. - Jednak, jeśli ten, o którym mówisz, jest taki wielki i taki dobry, to ty zapewne też masz w sobie coś z niego. Zrozumiesz więc, że trzeba za wszelką cenę chronić niewinnych, przed takimi istotami, przesiąkniętymi złem wzdłuż i wszerz całej duszy, jak ten upiór, czy ona. Pomóż mi więc zakryć grzechy tej istoty jej własną krwią.
        W czasie tego monologu, mroczny elf uśmiechał się szeroko na myśl o przelaniu czyjejś krwi. Zaczął delikatnie trząść łańcuchem, który dzierżył w swej lewej dłoni, dzwoniąc nim dosyć głośno. Swój oręż zaś przyłożył bliżej twarzy Shadei, która odruchowo odsunęła się, by nie zostać tkniętą przez ostrze miecza. Nie patrzyła jednak na tego, który mógł w każdej chwili ją zabić, czyli na Brutalixa. Zamiast tego, wciąż patrzyła na Esmeraldę, prosto w jej oczy, które nie tak niedawno potrafiły zmienić swój kształt.
“Nie mam czasu na walkę, czy ucieczkę, wykorzystam ją. Widać, iż na prawdę kojarzy mnie z kimś bliskim. Zajmie walką niewiernych. A przy dobrych wiatrach, dowiem się o niej co nieco. To na pewno pomoże mi w miej chwalebnej misji.”
        Z wielkim trudem i skupieniem, lecz udało jej się powstrzymać zmaterializowanie tych niewygodnych myśli, co było trudne ze względu na fakt, iż jakiś bezmózg machał jej ostrym narzędziem tuż przy twarzy. Jednak czego się nie robi, by móc przeżyć w tej śmiertelnej powłoce.
        I wtedy też, strażniczka drugiego czegoś tam, jak to się sama określała, przemówiła w sposób, który nawet prowokacją ciężko nazwać, gdyż słowa te zagotowały krew w żyłach niebianina do poziomu, w którym przegryzł on swój język, a miecz zalśnił białym blaskiem, który był jego furią, przelaną na miecz.
- Ty ladacznico służąca złu! Jak śmiesz obrażać sługę Pana?! - Mestir obrócił się w jej stronę. Widać było, jak szykował jakieś zaklęcie w swej dłoni. - Myliłem się co do ciebie, jesteś ścierwem. Zniszczę cię, by oczyścić świat z twojego plugastwa!
        Elf słysząc te słowa, których nie spodziewał się po swym anielskim pracodawcy, po prostu stał jak wryty, wbijając wzrok w niego. Niebo zaczęło zajmować się ciemną masą chmur, które niczym złowieszcze fatum, spływało tuż nad kamienny ołtarz. Gdy Esmeralda zaczęła się unosić w powietrze powoli, niebianin w przypływie dzikiej, nieokiełznanej furii rzucił się na nią, Gdy mijał najemnika, kobieta o czarnych skrzydłach skierowała w ich stronę potężne wyładowanie elektryczne, które spadło z nieba niczym kataklizm. Coś jednak poszło nie tak - choć większość energii trafiło w to, w co miała trafić, sprawiając, iż serce mrocznego elfa zatrzymało się, a anioł padł na kolana, oszołomiony.
        Pewna część błyskawicy, której najwyraźniej nie dało się w pełni ujarzmić przy obecnym stanie mocy Esmeraldy, trafiła w Shadei. Fałszywa bogini padła na ziemię, trząsana przez nie kontrolowane skurcze mięśni oraz nieokiełznany dla niej ból. Jej ciało, wobec zagrożenia, zareagowało, sprawiając, iż czarna kobieta stała się pół eteryczna. Pod tą postacią ból oraz skurcze ustąpiły, lecz ona nadal nie mogła wstać, oddychając ciężko i nierówno.
- Czym… - Głos anioła przedarł ciszę, która nastąpiła po tym ataku. Pogoda rozjaśniła się, a słońce zaczęło obdarowywać ziemię swoimi promieniami. Temperatura wzrosła, a niebianim patrzył na Esmeraldę, nie rozumiejąc. - Rzuciłem czar, który powinien zakłócić jakąkolwiek próbę użycia magii. Lecz tak się nie stało. Czym ty mnie zaatakowałaś, istoto!?
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

Esmeralda zaskoczona patrzyła na Shadei, nawet ta moc nie działała prawidłowo. Nie chciała jej zranić. Podeszła powoli do ciemnoskórej.

-Nie mogłam nad tym zapanować, nie byłaś moim celem – powiedziała spokojnie.

Po tych słowach spojrzała na martwego elfa. Skrzywiła się nieco.

-Miałam już nie zabijać… - westchnęła w myślach.

-Taka jest twoja natura, nic z tym nie zrobisz. Możesz jedynie oddać się swemu wewnętrznemu złu –namawiała Ira.

-Ciebie brakowało, możesz wreszcie przymknąć jadaczkę?!- krzyknęła na głos łapiąc się za głowę.

Wzięła głęboki oddech i spojrzała na anioła, który zadał jej pytanie.

-Taka jest moja moc, może twe czary były za słabe? – patrzyła oburzona –Jeszcze jedno, myślałam że anioły nie wyrażają się tak brzydko niczym prostacy. Jeśli nie wiedziałeś jak mnie nazwać to jestem Esmeralda i nie rozumiem jak możesz być z nieba skoro już niemal widać ci rogi! – zaśmiała się drwiąco.

Cień demona Iry tuż za strażniczką dość widocznie miał niezły ubaw z tej rozmowy. Widać było jak łapie się za brzuch i bezgłośnie porusza ustami w geście śmiania się. Jednak słyszeć to mogła tylko opętana.
Znów spojrzała w stronę Shadei, podeszła do jej ciała. Dotknęła je swymi dłońmi, nie wiedząc że fałszywa boginie raczej nie będzie z tego powodu zadowolona. Ale Esme nie chciała skrzywdzić tylko pomóc, użyła magii dobra by choć trochę zniwelować ból. Udało jej się. Uśmiechnęła się przyjaźnie do ciemnoskórej.

-I tylko spróbuj coś nam zrobić znów użyje swych mocy aniołku z piekła rodem – powiedziała tylko czekając na wściekłą reakcje niebianina.

Mimo tego że tak pewnie wzięła stronę tej obcej kobiety to w rzeczywistości obawiała się czy nie popełniła błędu. To był obcy świat, pełen dziwnych istot i tajemnic. Jak widać tu magia czaiła się na każdym kroku, a magicznych kreatur było zdaje się więcej niż prostych zwyczajnych, ludzi. Strażniczką targały wątpliwości czy kiedykolwiek wróci na swoją ukochaną Ziemie? Do jej wymiaru, który miała pilnować. Teraz jej nie było, teraz tamten świat nie miał ochrony. Na dodatek Ira musiała się przenieść wraz z nią. Ale cóż. Mogło być gorzej.
Awatar użytkownika
Shadei
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniona (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shadei »

        Shadei nadal była w szoku. Uderzenie pioruna w jej stronę to akurat nie było coś, czego się spodziewała. Nie wspominając o tym, iż to był pierwszy raz, gdy przeżyła ten poziom bólu. Nie krzyknęła nawet z bólu, gdyż z trudem kontrolowała jakikolwiek mięsień swojego ciała na chwilę obecną. Nawet przemiana w formę eteryczną, choć nieco jej ulżyła, to nie pomogła wystarczająco. Z trudem rozumiała, co się w międzyczasie dzieje, gdyż nieco minie, nim dojdzie do siebie. Gdy Esmeralda próbowała ją dotknąć, jej ręka niczym przez powietrze przeniknęła przez ciało fałszywej Bogini. Jednak mimo tego, udało jej się użyć magii dobra.
- Jesteś...Szalona! - Anioł wykrztusił to z siebie, w przenośni i dosłownie. Gdy mówił, krew opuściła jego usta, zupełnie jakby miał zaraz wykaszleć swe wnętrzności. - Uosobienie chaosu. Ranisz, by powiedzieć, że nie chciałaś. A potem obrażasz mnie, za to co robię? Wykonuje rozkazy Pana, niewierna kobieto!
        Tuż po tych słowach, osłabiony, padł na ziemię, wciąż przytomny. Obserwował co robi strażniczka. Zresztą nie tylko on - Shadei patrzyła w jej stronę niepewnie, gdy czuła coraz mocniejsze, kojące uczucie, przenikające przez jej ciało. W jej oczach widać było zdziwienie i niepewność, a tuż nad jej głową zaczął się materializować napis, będący urzeczywistnieniem jej myśli.
“Czemu”
        Ów słowo powstało z czegoś, co przypominało ubite główki dmuchawców, puchate i delikatne, a styl, w jakim każda z liter była utworzona wyglądał, jakby ktoś pisał to z drżącą, niepewną ręką.
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

Es z politowaniem spojrzała na anioła, miał racje była chaosem z jednej strony zła z drugiej dobra. Tkwiła w dezorientacji. To wcale nie było dla niej łatwe wszystkie zdarzenia, nowy świat. Westchnęła cicho i spojrzała na delikatny napis nad głową Shadei.

-Nie wiem…może dlatego że jesteś podobna do kogoś kto był mi bliski, a może dlatego, bo czuje w tobie coś… - zamyśliła się dłuższą chwile – nie wiem jak to określić.

Mimowolnie uśmiechnęła się do Shadei.

-Powiedz, dlaczego oni cię ścigali? – zapytała ciekawsko.

Słońce powoli zachodziło, zbliżał się wieczór. Wiatr delikatnie poruszał liśćmi drzew. Niósł niezwykłe, przyjemne zapachy leśnych kwiatów. Es ich nie znała, były dla niej dziwne i obce. Ponadto dało się słyszeć nietypową acz spokojną melodie płynącą z oddali, a dokładniej z głębi lasu. Te harmonijne spokojne dźwięki zagłuszył tarcie kamieni. To stary ołtarz który tu był przekręcał się. W miarę jak cień padał na kamienną budowle ukazywały się na niej dziwne lśniące napisy. Ich blask był tym jaśniejszy im ciemnej robiło się wokoło. Do tego ponownie zerwał się wiatr o wiele silniejszy niż przedtem. Targał włosy i skrzydła dziewczyn.

- Na wszystkie bitwy świata! Co się dzieje?! – krzyknęła Es z trudem utrzymując się na nogach.

Pomiędzy drzewami stali jacyś ludzie, byli uzbrojeni we włócznie. Obserwowali wszystko co się dzieje stojąc na baczność. Nie wyglądali przyjaźnie. To wyglądało jak armia, gotowa zaatakować. No ale żeby całe wojsko na dwie dziewczyny? Coś tu nie pasowało.
Niespodziewanie, Esmeraldzie i Shadei, ukazała się nadzwyczajnie piękna istota. Miała długie do ziemi kruczoczarne włosy tak jak oczy. Nosiła na sobie białą delikatną sukienkę świetnie pasującą do tak idealnych kształtów tej kobiety.

- Witajcie – powiedziała czarnooka, jej głos był tak niesamowity jak melodia wcześniej słyszana – Widzę że udało wam się uruchomić wejście do podziemi. Jesteśmy niesamowicie wdzięczni – uśmiechnęła się. Jednak mimo to widać w niej było coś podejrzanego.

- Podziemi? Otworzyłyśmy? My? – Es zasypała ją szeregiem pytań, wciąż nie wierząc że ta kobieta dowodzi całą armią.

Obca kobieta uśmiechnęła się tajemniczo.

- Owszem, dzięki wam mam to czego szukałam od wielu lat.
Awatar użytkownika
Shadei
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniona (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shadei »

        W tym momencie, ustąpiła częściowa niematerialność, która spowijała ciało Shadei przez dłuższą chwilę. Napis wciąż wisiał w powietrzu, przynajmniej do momentu, w którym czarnoskóra nie wstała z ziemi, przez co uderzyła głową o słowo utworzone z dmuchawców, które pod wpływem tego rozpadły się, po czym znikły bez ostrzeżenia. Klęczała na ziemi, najwyraźniej z powodu tego, iż nie była pewna, czy aby nie przewróci się zaraz po tym. Z początku była obrócona przodem do Esmeraldy, nawet nie próbowała ukryć swego ciała przed nią, dzięki czemu doskonale widać było, iż Zbawicielka urodą grzeszy i to w znacznym stopniu. W promieniach zachodzącego słońca, które nie tak dawno wyszły zza burzowych chmur, metalowe części jej ciała lśniły i mieniły się, głównie ze względu na wodę, która je pokrywała. Te krople wody, które osiadły albo na jej ciemnej skórze albo na jej włosach, także załamywały światło, dzięki czemu można było ujrzeć przeróżne migoczące kolory.
        Patrzyła się na Esmeraldę w ciężki do zinterpretowania sposób. Jednak po dłuższej chwili można było zrozumieć, iż była zamyślona.
“Może mam przed sobą szansę na coś wielkiego. Przyda mi się ktoś, kto będzie u mojego boku towarzyszył w mym celu. Pomoże mi zrozumieć ten świat, choć sama zdaje się zagubiona. Jestem niemal pewna, że uda mi się ją wykorzy-”
        Jej monolog we wnętrzu jej umysłu został przerwany, przez słowa strażniczki. Ledwie usłyszała pierwsze słowa, a ze złości wbiła swoje palce, czy też raczej palce rękawic w ziemię, wyrywając trochę trawy. Bez namysłu wstała, nieco chwiejnie, ale wstała, by jak najszybciej obrócić się tyłem do czarnoskrzydłej, co było równoznaczne z schowaniem się za swoimi niesamowicie długimi, niezwykle gęstymi włosami. Niemal natychmiast, tuż przed strażniczką zaczęły materializować się niemal całkowicie czarne, cierniste pnącza, które po chwili utworzyły słowo.
“Jak śmiesz ponownie mnie obrażać i to w taki sam sposób jak poprzednio?”
        Kształt liter był ostry, wyraźnie kanciasty. Zupełnie jakby pisarz, trzymając pióro w dłoni, wykonywał ruchy mające odwzorować cięcie sztyletem. Ciernie zdawały się ociekać zieloną substancją, która raczej nie sprzyja zdrowiu. Na szczęście od napisu Esmeraldę dzielił jeden, porządny metr, więc nic jej nie groziło.
        Shadei już nie odpowiedziała na drugie pytanie, mając dość tej konwersacji na chwile obecną. Jej duma była zbyt delikatna, by wybaczyć taką zniewagę w kilka chwil. Po chwili jednak, coś dziwnego stało się z ołtarzem, czarnoskrzydła zaczęła coś krzyczeć, z lasu wyskoczyła zbrojna armia lub coś na kształt armii, a niemal znikąd pojawiła się niesamowicie piękna kobieta. Jednak to wszystko Shadei zignorowała. Przynajmniej próbowała. Była wściekła i miała ochotę stać tak, dopóki nie otrzyma przeprosin, lecz pokusiła się o spojrzenie kątem oka na tajemniczą kobietę, która budziła w niej niemniej ciekawości niż Esmeralda.
“Dziwne…”
        Ledwie ta myśl przeszła jej przez głowę, a coś poszło nie tak. Nad Shadei zaczął się materializować napis, “ulepiony” z jednolitej skały, którego treść jednak była nieco inna i nieco bardziej rozwinięta. Mianowicie, w powietrzu unosiły się cztery, sporej wielkości słowo, skierowane przodem do nowo przybyłej piękności, a które brzmiały “Cóż to za dziewka?”. Sam kształt napisów był ponownie ostry, nawet krawędzie liter zdawały się być niczym ostrze miecza. Najgorsze było jednak to, iż fałszywa bogini nic a nic nie zauważyła.
        Tymczasem, Anioł resztkami sił powstał na nogi, chwycił miecz w dłoń i zaszarżował na Esmeraldę, wykorzystując okazję. Zrobił to niemal ostatkiem swych sił życiowych, gdyż jego żywot gasł powoli, lecz bezboleśnie. Nie był to zbyt szybki atak, więc ktoś taki jak strażniczka bez problemu zareaguje, o ile zauważy to na czas.
Zablokowany

Wróć do „Kamienny Ołtarz”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości