ArrantalisKrólewskie sprawy

Arrantalis leży daleko na Oceanie Jadeitów, zajmuję dwie wyspy – Arrante i Talianis, których jedynym połączeniem jest kamienny most. Rządzi mim piękna anielica królowa Delia.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Królewskie sprawy

Post autor: Delia »

Ledwo słońce wzeszło i ledwo kogut zapiał, Delia od razu wstała z łóżka z uśmiechem od ucha do ucha. Miała dziś naprawdę dobry humor. Rozglądnęła się za swoimi zwierzakami. Piorun latał sobie na zewnątrz, Szmer oraz Eden smacznie spały. Natomiast Apokalips patrzyła na ozdobne firanki, w taki sposób jakby chciała się na nie rzucić.

- Nie Apokalipso, idź, pobaw się na dworze – powiedziała z uśmiechem do lwicy, która w odpowiedzi westchnęła cicho i wyszła.

Z korytarza słychać było krzyk jej doradcy, który zapewne został przewrócony, jak zazwyczaj. A także dźwięk tłuczonego szkła. Delia skrzywiła się, lecz po chwili zachichotała, mimo iż ta kocica była już duża nadal zachowywała się jak mały kociak. Zbudzony hałasem wstał Eden, połasił się do swej pani i wskoczył jej do łóżka, widząc, że anielica już nie śpi.

Delia poszła się przebrać, miała dziś trochę do roboty. Gdy była gotowa wyleciała przez okno do królewskiego ogrodu. Ogrodnicy pracowali już od rana, przycinali trawę i plewili niespotykane, egzotyczne kwiaty. Niebianka powitała każdego z osobna i pochwaliła ich robotę. Specjalna altanka na przybycie specjalnego gościa była już prawie gotowa. Dzisiejszego dnia było tak pięknie, niebo bezchmurne, delikatny wietrzyk i wesoło świecące słońce. Dlatego niebianka postanowiła, że ugości przybysza w swym pięknym ogrodzie.

Różnobarwne kwiaty niektóre wysokie niczym młode drzewa, trawnik usiany w błękitnych niezapominajkach, tu i ówdzie, między wysokimi krzakami rododendronów wybijały się różne rodzaje bromelii. Pod samym murem otaczającym cudowny ogród rosły miłorzęby. W cieniu zaś skrywały się storczyki, różowe, białe, czerwone nawet żółte. Nieco dalej, gdzieś przy końcu rosły juki, których gałęzie były wygięte i poskręcane w różne strony. Istniało tu również dość spore oczko wodne, w którym pływało wiele kolorowych rybek, sanseverie pełniły funkcje ogrodzenia dla tego zbiornika wodnego. Przy altance rosły dwie wysokie palmy dające przyjemny cień.

Anielica, póki trwały przygotowania wróciła na chwilę do swej komnaty i poprosiła Szmera, oraz Edena o nadzorowanie przygotować, oraz pilnowanie Apokalipsy. Sama zaś wraz z Piorunem poleciała do centrum Arranty, by skontrolować czy ktoś przypadkiem nie potrzebuje pomocy. Większość ludzi jeszcze spała, natomiast ci, co wyszli, tak jak Delia, mieli dobry humor. Królowa skierowała się więc do Talianis. Tam również było podobnie, tyle że więcej ludzi wciąż przewracało się na drugi bok.

- Chyba wszystko jest w porządku Piorunie, możemy wracać.

Orzeł kiwnął główką na to, że zrozumiał i wraz ze swoją panią skierowali się z powrotem w kierunku pałacu. Lecieli spokojnie i patrzyli na widoki w dole, fale były niewielkie, Arrantalis dopiero budziło się do życia. W pewnym momencie Delia ujrzała na kamiennym moście Apokalipsę, zrobiła wielkie oczy i od razu do niej podleciała.

- Co ty tu robisz? – spytała zdziwiona, okazało się, że duża kocica stęskniła się za swoją panią i ukradkiem wymknęła się, mimo czujnego wzroku Szmera i Edena. Teraz anielica musiała iść na piechotę, Apokalipsa mogłaby się jeszcze zgubić, łatwo było o to, by coś zawróciło jej uwagę na tyle, by zapomniała gdzie właściwie wędrowała.

Powrót do zamku trwał nieco dłużej, zwłaszcza że lwica odmawiała wejścia pod górę do pałacu i domagała się długich odpoczynków. W końcu jednak dotarli, było jeszcze przed południem, więc nie trwało to tak długo, jak się obawiała królowa. Gdy przekroczyli mury zamku, Apokalipsa odzyskała energię i pobiegła do Edena, rzucając się na niego w celu zabawy.
Delia usiadła na chwilę w altance i przyglądała się zabawom przerośniętych kociaków.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

Calisi przybyła do pałacu dwa dni wcześniej. Na szczęście dano jej czas na odpoczynek. Podróż statkiem była okropna. Co prawda Calisi nie miała choroby morskiej, ale to kołysanie i bujanie, a potem stanie na środku oceanu, kiedy taflę zdobi absolutna gładź, było niespotykanie nieprzyjemne. Arcyksiężna nie nudziła się, miała książki, swoje dwórki, które grały z nią w różne gry. Jedna z nich była bardzo wykształcona i potrafiła doskonale grać w szachy. Inne zaś zabawiały ją grą w karty. Poza tym półelfka zajmowała się też haftowaniem i pisaniem pamiętników. Nie, zdecydowanie nie było nudno. Jednakże, poczucie, że nie ma się gruntu pod nogami, a dookoła jest jedynie woda, było dla Calisi męczące. Stresowało ją też poczucie, że jeśli coś by się stało, nikt nigdy nie dowie się o tym.

Tak czy inaczej, w końcu jednak statek dobił do portu. Przepięknego, malowniczego portu, na równie cudownej i egzotycznej wyspie. Widząc zza burty palmy i egzotyczne kwiaty. Pachnące drzewa pomarańczy, kwitnące orchidee i rododendrony, Calisi odetchnęła z ulgą i po raz pierwszy od pięciu lat poczuła się jak w domu. Och, jakże było podobnie w jej zamku. Te krajobrazy, rośliny, widoki, fale oceanu rozbijające się o brzeg. Wszystko to, za czym tak tęskniła. Żałowała, że nie ma przy niej Eohaida, że musiała zostawić w Pałacu Dziewięciu Wież dzieci. Chciała, by mogli to zobaczyć. Na tej wyspie, której nigdy wcześniej nie widziała, naprawdę poczuła się jak w domu.

Gdy tylko dotarli do pałacu, Calisi opadła z sił. Mimo całego piękna tego miejsca podróż była tak wyczerpująca, że arcyksiężna od razu zasnęła. Następny dzień, spędziła w łaźni, odpoczywając. Po raz pierwszy od kilku miesięcy, bo tyle trwała podróż tutaj, miała okazję zanurzyć się w ciepłej wodzie, z olejkami i płatkami kwiatów. Towarzyszyły jej dwórki, które zajęły się masażami jej obolałych mięśni. Calisi nie miała takich luksusów w przeszłości. Dopiero kiedy została arcyksiężną Eohaid wybudował dla niej łaźnie. Był cudownym człowiekiem, choć czasem gburowatym. Mimo to Calisi go kochała i miała z nim czwórkę wspaniałych dzieci.

Tego dnia, półelfka wstała wraz ze świtem. Musiała się przygotować na spotkanie z królową. Mimo że na wyspie panowała bardzo ciepła pogoda, Calisi postanowiła założyć odświętne szaty pochodzące z Lirien, jej kraju. Była to czerwona, aksamitna suknia zdobiona złotymi nićmi. Miała ona długi rękaw, który rozszerzał się ku dołowi. Aksamit, choć ciepły był nową modą w Lirien. Tam takie suknie były jak najbardziej na miejscu, wiosny bywały chłodne, lato trwało krótko, a jesień przychodziła i przynosiła ze sobą deszcze i zimno. Tu jednak suknia była jedynie manifestacją pochodzenia arcyksiężnej. Ona sama z resztą zamierzała założyć ją tylko raz, a potem zmienić ubiór na lżejszy. Zresztą z okazji tej podróży, specjalnie dla półelfki uszyto mnóstwo nowych, lekkich, tiulowych i satynowych sukien.
Białe włosy władczyni zapleciona jak zwykle, po trzy warkoczyki po bokach, splecione na tyle głowy i przechodzące w jeden warkocz. Reszta jej falistych, długich włosów została rozpuszczona.

Wszystkie zabiegi nad urodą i strojami kobiety trwały dosyć długo, kiedy jednak była już gotowa zjadła śniadanie, po czym wraz ze swoim orszakiem ruszyła do ogrodu, gdzie jak ją poinformowano, miała czekać królowa Delia. Ogród był przepiękny, Calisi nie widywała takich miejsc w Lirien. U niej było inaczej, rośliny były zupełnie inne, zimnolubne. A tutaj, było jak w raju. Kobieta z wielka przyjemnością przeszła przez ogród. Prowadziły ją dwórki i kilku strażników lirieńskich. Z daleka już zobaczyła piękną królową siedzącą w altance. Kiedy dotarli dość blisko, Calisi, jako gość skłoniła się nisko.
- Pani - rzekła, powstając z ukłonu, witając się.
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Delia »

Delia słysząc głos gościa z daleka, natychmiast wstała i podeszła do kobiety. Uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Witaj, niezmiernie cieszę się z twego przybycia – odwzajemniła pokłon.

Apokalipsa, gdy tylko zwróciła uwagę na nowego gościa, ruszyła biegiem i prawie przewróciła elfkę swoim nachalnym łaszeniem się. Eden również zaczął domagać się pieszczot. Do towarzystwa dołączył również Szmer, starający się odgonić duże koty od kobiety. Natomiast orzeł patrzył sobie, siedząc na daszku altanki.

- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko zwierzętom. To moi przyjaciele, wilk Szmer, lwica Apokalipsa, tygrys Eden oraz orzeł piorun – wskazała na ptaka, który w odpowiedzi na to machnął skrzydłem w geście przywitania.

Duże koty nadal domagały się głaskania, prawie przewracając kobietę. Wilk w końcu wszedł pomiędzy nie, by Calisi mogła odetchnąć.

- Zechciałabyś się udać wraz ze mną do zamku czy też pozostać w tym ogrodzie mając na uwagę tę jakże przyjemną pogodę? – spytała Delia.

W ogrodzie po chwili pojawiła się dziewczyna w zwiewnej sukience niosąca tacę z ciasteczkami. Zaproponowała księżnej takowy poczęstunek. Była równie radosna, jak anielska królowa. Spoglądając na ogrodników i służbę tu obecną można stwierdzić, iż każdemu udzielał się nastrój Delii.

- A może zechciałabyś jednak udać się na spacer? Najważniejsze jest dla mnie byś się dobrze czuła w Arrantalis, rozmowy, jak dla mnie, możemy prowadzić w każdym miejscu – uśmiechnęła się wesoło.

Tymczasem Apokalipsa korzystając z nieuwagi Szmera podbiegła znów do Calisi i ponownie rozpoczęła uporczywa łaszenie się o nogi kobiety. Nie trzeba było dużo czasu, by sierść przeniosła się na gościa. Delia odciągnęła lwicę i przeprosiła. Lekko się zaczerwieniła, chyba właśnie nadszedł moment, gdy zaczęła się stresować. Zastanawiała się nawet czy nie kazać zwierzakom zostać w zamku jednakże one tak kochały bawić się na zewnątrz, nie mogłaby im tego zrobić. Natomiast na to, iż może nawet za bardzo polubiły kobietę, nie mogła nic poradzić. Mimo wszystko na jej twarzy wciąż gościł uśmiech.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

- Och... - Calisi początkowo trochę się przestraszyła. Nie widziała nigdy z bliska ani lwa, ani tygrysa. Jedynie, kiedy była w Cesarstwie Brawen widziała te wielkie koty z daleka, przy strażnikach pałacu. Wcześniej bała się ich, budziły w niej respekt, a tu nagle te ogromne stworzenia okazały się zupełnie przyjazne. Choć trochę przeszkadzało jej, że swoją siłą prawie ją przewracają, to nie było powodu, dla którego miałaby prosić królową o ich odesłanie. Pogłaskała trochę jednego kota, trochę drugiego. Miały miłe, miękkie futerka i były naprawdę bardzo przyjaźnie usposobione.
- Są piękne - odezwała się - nigdy nie widziałam, żeby takie stworzenia żyły w zgodzie z ludźmi. A na pewno nie widziałam, by byłą takie przyjazne. To naprawdę dumne i przepiękne stworzenia. Choć te wyglądają na bardzo młode, bawią się niczym kocięta - uśmiechnęła się, odwracają głowę w stronę anielicy.
- Sądzę, że spacer to doskonały pomysł Pani - zmieniła temat, by odpowiedzieć na pytanie kobiety.
- Pogoda tu jest zaiste piękna. W moim kraju o upały ciężko. To dosyć zimne ziemie. Jesienie są deszczowe i ponure, a zimy mroźne i długie. Za młodu mieszkałam w krainie nad Oceanem Jadeitów, gdzie morska bryza ochładzała gorące słońce, palmy kołysały się na wietrze, drzewa pomarańczy kwitły intensywnie, a zapach ich kwiatów niósł się daleko, daleko w głąb lądu. Tu, w Twoim kraju pani, jest tak jak w moim dzieciństwie. Powietrze przesycone jest zapachem kwiatów i owoców, a gorące promienie słońca, chłodzi słona, morska bryza.
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Delia »

- Dostałam je, gdy były jeszcze malutkie, sama zajmowałam się ich oswajaniem i wychowaniem, dlatego są przyzwyczajone do ludzi. Obdarzyłam je miłością od początku, więc one też chcą czynić to samo – Delia uśmiechnęła się odpowiadając Calisi – Tak, są dość młode, lecz nie sądzę by kiedyś przestały psocić, taki mają charakter, nigdy nie jest z nimi nudno – zaśmiała się, widząc, jak Apokalipsa poszła do ogrodnika i starała się mu zabrać łopatę. Gdy mężczyzna starał się odgonić lwicę, ta lizała jego rękę, na co on się lekko krzywił.

- Oh, proszę mów mi Delia, wolę by przyjaciele zwracali się do mnie w ten sposób – uśmiechnęła się, rozpoczynając przechadzkę po barwnym ogrodzie. Apokalipsa lekko dokuczała ogrodnikowi natomiast Eden, kryjąc się w krzakach, podążał za swoją panią. Mimo iż się starał, łatwo go było dojrzeć.

- Podziwiam tych, którzy żyją w miejscach o chłodnym klimacie, nie sądzę, bym dała radę żyć w takich warunkach, chyba zbytnio już przywykłam do upałów. Kraina nad Oceanem Jadeitów? Czyżby to była Alarania? Już dawno tam nie byłam – anielica zamyśliła się chwilę jakby starając sobie przypomnieć tamtą część świata –Niezmiernie się cieszę, że czujesz się tutaj tak dobrze – powiedziała uradowana, przerywając krótki ciąg rozmyślań.

- Uważam, iż dobrze by się stało, gdyby Arrantalis i Lirien zawiązały sojusz –anielica przeszła już do spraw czysto politycznych - W razie kłopotów moglibyśmy się wzajemnie wspomagać.

Mówiła przyjaznym, choć poważnym tonem. W oddali zaś słychać było śmiech ogrodnika, który w końcu się poddał i zaczął się bawić z Apokalipsą. Tygrys zaś dalej szpiegował anielice i elfkę.
W pewnym momencie ukazał się tez wilk, na którego grzbiecie jechał dzieciak, sądząc po zbyt dużym hełmie, był to syn jednego ze strażników. Gdy spostrzegł królową, ukłonił się i ruszył dalej, bawiąc się, że dosiada konia i jedzie pokonać jakiegoś potwora.

- Uwielbiam dzieci i patrzeć na ich rozkoszne zabawy dlatego też cieszę się, gdy moi podwładni czasem przyprowadzają tu swoje pociechy. – skomentowała niebianka.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

- Och, do wszystkiego da się przyzwyczaić. Pochodzę z krainy, która znajdowała się na granicy Alaranii. Mój ojciec miał swój zamek i ziemię oraz kilka wiosek. Niestety był to człowiek nieposiadający serca ani skrupułów. Kiedy przybyłam do Lirien pogoda przytłaczała mnie, mroźne zimy były nie do zniesienia. Dlatego odkąd zawarliśmy sojusz z Brawen najmroźniejsze miesiące spędzam w cesarstwie, tam gdzie panuje piękna, upalna pogoda, niebo rzadko przestaje być błękitne.

Na propozycje mówienia sobie po imieniu przystała bez większych protestów, choć nauczona była, że władcy zawsze chcieli szacunku i nigdy nie pozwalali mówić do siebie na ty. Miło było jednak poznać kogoś, kto nie dbał tak o konwenanse jak inni. Czasami wieczne przestrzeganie etykiety bywało bardzo męczące.

- Jak wiesz Lirien nie posiada dostępu do oceanu, nie mamy więc floty, jeżeli zostaniemy zaatakowani przez sąsiadujące z nami królestwo, którego linia brzegowa jest bardzo długa mamy możliwość tylko walki na lądzie. Gdybyśmy mieli sojusznika w Arrantalis w razie ataku Twoje państwo mogłoby zaatakować Królestwo Wilków od morza, a my walczylibyśmy na lądzie. Byłby to element zaskoczenia dla Królestwa Wilków. Na pewno nie spodziewają się, że Lirien chce zawrzeć sojusz z Arrantalis. W zamian proponujemy budowę dwóch garnizonów na teranie obu wysp, będą w nich stacjonować wojownicy Lirieńscy. Zapewne sława moich wojowników dotarła aż tutaj. Są mężni, rośli i słyną z wielkiej waleczności. Być może dotarły do Ciebie słuchy, że ciężko ich zdyscyplinować - to przeszłość. Odkąd stałam się arcyksiężną, poprzysięgli mi oddanie i złożyli mi hołd, od tamtej pory armia bardzo się zmieniła. Nie ma już niesubordynacji, a wojownicy bezwzględnie słuchają rozkazów. W razie niebezpieczeństwa będą bronić Arrantalis do ostatniej kropli krwi - mówiła poważnie i z dumą opowiadała o jej wojach. Bo tak właśnie było, była z nich dumna, odkąd złożyli jej pokłon, skończyły się nieposłuszeństwa. A Calisi mogła liczyć na każdego woja w arcyksięstwie.

Kiedy chłopiec przejechał niedaleko nich, Calisi uśmiechnęła się pogodnie.
- Tak - westchnęła - dzieci to sens naszego istnienia. Tylko one po nas pozostaną. Są światłem w ponure dni, radością o poranku, nadzieją, że ludzie mają w sercach dobro, bo przecież żadne dziecko nie rodzi się złe - westchnęła ponownie.
- Żałuję, że nie mogłam zabrać tu moich pociech, to jeszcze za daleka droga dla nich.
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Delia »

Delia słuchała opowieści Calisi o jej ojcu oraz przybyciu do Lirien. Gdy elfka mówiła o swym tacie jako o człowieku bez serca i skrupułów, anielica posmutniała lekko.

- Uważam, że w każdym można odnaleźć jakąś iskierkę dobroci, przecież człowiek nie rodzi się od razu zły – stwierdziła.

Następnie zamilkła uważnie słuchając wypowiedzi kobiety na temat sojuszu między ich krajami. Podobało jej się to, co proponowała w zamian elfka. Anielica chwilę się zamyśliła jakby zareagował na to lud Arrantalis. Arranta i Talianis były wrogo nastawione jedynie przeciw sobie, po zjednoczeniu wszystko zmieniło się na lepsze.

- Może kiedyś jak podrosną, odwiedzisz wraz z nimi moje królestwo. Jakże bym była rada z możliwości ich poznania – spytała wesoło.
Delia już chciała proponować, by podpisać sojusz, gdy nagle głośny huk przerwał ciszę. Kraty z małego okienka od lochów wyleciały, a z podziemi zamku wydobywał się dym. Niebianka natychmiast zajrzała, co tam się stało, z pomocą magii powietrza rozgoniła szare kłęby dymu uniemożliwiające widoczność. Ćwiczyli tam młodzi czarodzieje chcący dołączyć do Gwardii Magów. Najwyraźniej jakiś czar nie wyszedł za dobrze. Pradawni powoli przestawali kaszleć i gdy spostrzegli zatroskaną królową, stwierdzili jednogłośnie, że nic im nie jest i to jedynie mały wypadek przy lekcji alchemii. Źle dobrane składniki przez któregoś z uczniów spowodowały wybuch eliksiru. Po chwili wszyscy zaczęli się nawet z tego śmiać, Delii spadł kamień z serca.

- Oh… Tak się wystraszyłam – powiedziała na głos, co pomyślała, następnie skierowała wzrok na Calisi – Młodzi czarodzieje, którzy chcą dołączyć, do mego wojska, szkolą się w lochach zamku, szczerze mówiąc, proponowałam im inne miejsce do nauki, ale woleli to. Takie wypadki jak ten zdarzają się czasami, za każdym razem jestem śmiertelnie przerażona.

Królowa wzięła głęboki wdech, spojrzała jeszcze raz na magów oraz wokół. Po tym wróciła do rozmów na temat sojuszu.

- Moja flota w razie potrzeby wyruszyłaby natychmiast na pomoc Lirien. O Twoich wojownikach niedawno słyszałam, lecz zapewniam cię, że ten, który mi o nich opowiadał, nie wypowiedział ani jednego, złego słowa – uśmiechnęła się anielica.

Eden zaś nadal krył się w krzakach, gdy uspokoił się po niemiłosiernie głośnym jak dla niego wybuchu, przyjął pozycję jak do ataku. Po chwili wybiegł prosto na Delię. Stanął na tylnych łapach, widać był, że teraz jest wyższy od swej pani. Przednie łapki oparł o ramiona królowej, która z trudem utrzymywała równowagę. Wyciągnęła rękę i pogłaskała tygrysa w jednym miejscu, na co ten padł na trawę i zaczął się tarzać zupełnie jakby miał łaskotki.

- Odnośnie do sojuszu, oczywiście wchodziłaby w niego wzajemna pomoc w trudnych warunkach gospodarczych? – spytała, jakby nic się nie stało.

Apokalipsa widząc turlającego się tygrysa, przybiegła do niego i rozpoczęła się zabawa jak u małych kociaków z tą różnicą, że to były naprawdę duże koty. Szmer nadal bawił się z chłopcem. Jedynie Piorun pozostawał poważny i siedział na murze, obserwując Delię oraz Calisi niczym strażnik.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

- Ale staje się zły - odparła elfka.
- Czy ojciec, który wyrzeka się swojego dziecka, bije je i sprzedaje obcym ludziom, ma w sobie choć iskierkę dobra? Nie jestem aniołem, tak jak Ty pani, w wielu jednak potrafię zobaczyć dobro - myślała tu akurat o Ellestillu, rzeźniku z Północy, który zmienił swoje życie w każdym calu i stał się dobry - lecz w moim ojcu ostatnia cząstka dobra umarła dawno, dawno temu. Nawet moja przybrana siostra uciekła od niego, przez wiele miesięcy podróżowała, by dotrzeć do mnie, aby się od niego uwolnić. Nikt nie rodzi się zły, to prawda, ale każdy może się taki stać - mówiła chłodno, zasadniczo, bez emocji. Ale była przy tym stanowcza i wyraźnie nie uznawała w tym temacie sprzeciwu. Obrona jej ojca była najgorszą rzeczą, jaką królowa mogłaby zrobić.

Calisi wystraszyła się, słysząc wybuch. W jej kraju coś takiego oznaczało walki, zamieszki, albo wojnę. Jej straże przybiegły natychmiast. Otoczyli arcyksiężną gotowi do ataku. Gdyby spadł jej włos z głowy, Eohaid do spółki z Ellestillem kazałby ich wyrżnąć w pień. Tak, w Lirien życie arcyksiężnej było warte więcej niż życie tysięcy wojowników. Calisi nauczyła się z tym żyć, choć na początku wcale nie było jej z tym lekko. Gdy Delia wróciła i powiedziała, co się stało, Calisi ruchem dłoni odesłała strażników.
- Pani - odezwał się jeden z nich, przyklękając.
- Niech Aron i Breva zostaną z arcyksiężną - poprosił.
- Dobrze - odparła elfka, nie sprzeciwiając się, wiedziała, że musi im na to pozwolić i że jej strażnicy są na tyle dobrze wyszkoleni, by trzymać się na dystans, ale mieć królową na oku. Dalia i Calisi ruszyła dalej, przechadzając się pięknym ogrodem. Tymczasem Aron i Breva trzymali się za nimi, na tyle daleko by nie słyszeć rozmowy, a jednocześnie na tyle blisko by w razie czego zareagować.

Calisi była zdumiona panującymi tu zwyczajami. Królowa zachowywała się jak zwyczajna kobieta, w dodatku jej zwierzęcy przyjaciele byli niepohamowani. Czasem było to zabawne, a czasem lekko przerażało elfkę, ot takie rzucenie się zwierzęcia na królową. Aż Breva i Aron chcieli przybiec z pomocą, ale arcyksiężna znów powstrzymała ich gestem.

- Lirien dysponuje dużymi zapasami zbóż, owoców zimnolubnych, a także ziół, które są uprawiane na polach, a które nie rosną w ciepłym klimacie. Po stłumieniu powstania w górach, mamy też swobodny dostęp do minerałów.
- Jest jednak jeszcze jedna sprawa. Po zdobyciu gór zdobyliśmy niewielki fragment skalistego wybrzeża, chcielibyśmy postawić tam miasto, port z którego moglibyśmy mieć bazę wypadową do Arrantallis. Jednak warunki są bardzo trudne, a w Lirien brakuje inżynierów i ludzi wykształconych, proponujemy więc wybudowanie wspólnego miasta na terenie Lirien. W naszym porcie będą mogły stacjonować wasze statki handlowe i wojenne, ludzie z Arrantalis będą mogli tam mieszkać i pracować legalnie. W zamian za pomoc w budowie podzielimy się terytorium miasta.
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Delia »

Słysząc słowa elfki, mówiącej o swym ojcu wolała już niczego nie dodawać. Po co by jej było denerwować kobietę.
Widząc, iż po wybuchu przybiegli strażnicy Calisi cichutko westchnęła, również się wystraszyła, ale miała nadzieję, że to nie wpłynie zbyt negatywnie na sprawę sojuszu.
- Czy akurat teraz musiał zdarzyć się ten wybuch? – pomyślała.
Delia zauważyła reakcję strażników na Edena, który po prostu się na nią rzucił. Uśmiechnęła się lekko.

- Moje zwierzaki, głównie Eden i Apokalipsa czasem są trochę raptowne, jednakże zapewniam, iż nikomu krzywdy by nie zrobiły.
Elfka mówiła o wspólnym mieście, podobało się to Delii. Więc nietrudno się było domyślić, co odpowie.

- Naprawdę świetny pomysł – uradowała się – Moi ludzie z chęcią pomogą przy budowie.

Zrobiła małą pauzę, wiatr delikatnie zawiał, przynosząc ze sobą miły chłodek. Zanim przeszła do formalnej części sojuszu poczekała chwilę, by upewnić się, czy jej rozmówczyni dodała już wszystko.

- Może więc przejdziemy do kwestii podpisania sojuszu? – spojrzała na kobietę, po czym na zamek, miało to znaczyć, iż odbyłoby się to wewnątrz.

Eden i Apokalipsa po zabawie nieco zmachane ułożyli się obok siebie i zasnęli, wygrzewając się na słoneczku. Szmer już nie służył jako wierzchowiec dla dzieciaka, więc szedł obok swej pani jak wierny psiak. Wilk był znacznie bardziej poważny od dużych kotów. Ziewnął lekko i patrzył spokojnie na Calisi. Natomiast Piorun wolał się trzymać w górze i stamtąd obserwować.
Anielica cieszyła się, że lwica i tygrys poszły spać, teraz już nie będą niepokoić jej gościa. Orzeł nagle zamachnął się skrzydłami i poleciał do zamku w dość szybkim tempie. Delia na sekundkę się za nim obejrzała, nie wiedziała, czemu tak się zerwał. Po tym natychmiast zwróciła twarz w stronę rozmówczyni. Na twarzy królowej nadal gościł uśmiech, choć troszkę się martwiła, lecz nie dała po sobie tego poznać.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

- Myślę, że w kwestii sojuszu musimy odbyć jeszcze wiele narad, by ustalić szczegóły. A jest ich wiele, jak choćby granice miasta, liczba mieszkańców, liczba wojsk Lirieńskich stacjonujących w Arrantalis, liczba wojsk wspierających mój kraj z morza, jeśli zajdzie taka potrzeba. Warunki zerwania sojuszu. Ja jestem tu sama, nie przywiozłam doradców, a jedynie moich sekretarzy. Ty Pani - specjalnie użyła zwrotu grzecznościowego, by nie urazić królowej - masz tutaj swoich ministrów, doradców, sekretarzy, przyjaciół, możesz skonsultować z nimi warunki naszej umowy. Sądzę, że spisanie umowy sojuszu może potrwać nawet kilka tygodni. Należy dopracować każdy szczegół, tak by oba państwa czerpały maksimum korzyści z naszej przyjaźni - uśmiechnęła się łagodnie i skinęła głową w stronę królowej. Oczywiście nie chciała jej do niczego zmuszać, ale wiedziała, że taki sojusz to bardzo, bardzo poważna sprawa.

- Tymczasem - przystanęła na chwilę i odwróciła się w stronę królowej. Na jej twarzy wykwitł piękny, promienny uśmiech. Postanowiła zaryzykować, choć zwykle tego nie robiła, i chwyciła Delię za obie dłonie.
- Będziemy miały czas, żeby się poznać i zaprzyjaźnić. Myślę, że jesteśmy do siebie podobne droga Delio, warto więc byłoby zawiązać sojusz nie tylko między państwami, ale też między nami. Wiem, jak trudno jest rządzić krajem. Choć mój mąż, jest arcyksięciem, znam wszystkie bolączki królowej. Wiem jak to jest dźwigać na sobie decyzje, które wpływają na los tysięcy istnień. Dlatego myślę, że nam obu przyda się przyjaciel.
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Delia »

Delia słuchała Calisi i zdawała sobie sprawę, że ma dużo racji, anielica chciała to zrobić trochę za szybko. Jej myśli zaprzątnęło teraz pytanie, właściwie dlaczego? Nikt jej nie poganiał przecież, Arrantalis nie zagrażała żadna wojna, więc nie mogła zbytnio tego pojąć. Może to przez to zestresowanie tym wybuchem.

- Masz całkowitą rację – powiedziała łagodnym głosem.

Niespodziewanie elfka chwyciła ją za ręce, anielica lekko się zdziwiła. Każde słowo, które teraz wypowiadała kobieta, sprawiały, że na twarzy niebianki rósł uśmiech. Była tym zachwycona.

- Cieszy mnie to, co mówisz, również tego pragnę – uśmiechnęła się, wypowiadając te słowa.

Oczy Delii zalśniły jakby właśnie wpadła na jakiś genialny pomysł. Właściwie tak tez było. Anielica chciała pokazać Calisi całe państwo jednakże kroczenie ot, tak po ulicy nie było zbyt dobrym pomysłem. Chciała od razu zadać pytanie, jednak jej myśli przerwało coś, a raczej ktoś. W oddali, przy bramie do królewskiego ogrodu stała jakaś obca postać. Była ubrana w czarną pelerynę z kapturem, zasłaniającą twarz. Szmer od razu wyczuł niepokój swej pani i ruszył do bramy, która była zamknięta w prawdzie i na szczęście. Wilk uznał, że tajemniczy jegomość nie powinien się tu kręcić więc gdy stał praktycznie tuż obok niego, warczał tak długo, aż ten poszedł. Zwierzak usiadł wygodnie przy bramie i rozpoczął wartę, choć nikt go o to nie prosił. Apokalipsa i Eden nadal smacznie spali. Anielica wezwała swego orła. Kazała mu lecieć za ową osobą, na co ten wyruszył od razu.

***

Jakiś czas później Calisi i Delia podpisały traktat. Kobieta z Lirien postanowiła jednak spędzić trochę czasu w Arrantalis by poznać to królestwo. Królowa ugościła ją w jednej z najlepszych komnat w zamku. Pozwoliła jej tu pozostać tak długo jak ma na to ochotę. Niebianka zaś zajęła się swoimi sprawami.
Ostatnio edytowane przez Esmeralda 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: Wyjście z wątku
Zablokowany

Wróć do „Arrantalis”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości