Mgliste BagnaPrzygód ciąg dalszy

Tajemnicza mroczna kraina, gdzie każdy Twój ruch jest obserwowany. Strzeż się każdego cienia i odgłosu bo możesz już nigdy stamtąd nie wrócić.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Kot, przestraszony przez feniksa, zjeżył się i wskoczył Samielowi na głowę. Zorientował się, iż to nie najlepsze miejsce, więc podbiegł do staruszki i miał nadzieję, że przy niej nic mu nie zagrozi. Luna patrzyła na futrzaka, chcąc go zamordować za to, iż przez niego omal jej uszy nie odpadły. Tylko Illuminata pogłaskała zwierzę i wzięła na ręce, jak gdyby nigdy nic. Niespodziewanie pojawił się pożar.

- NIEE! MOJA CHATKA! NIEEE! – krzyczała babunia.

Natomiast czarodziejka przyglądała się zaskoczona, ale spokojna. Chciała co prawda odpowiedzieć Hyji, ale ziewnęła w tym czasie przeciągle. Na szczęście zajął się tym Samiel, a także Lyris coś dopowiedziała.

- WSZYSCY BIEGIEM! – krzyknęła nieco szalona staruszka i pobiegła do przodu, wciąż trzymając Lucyfera. W takich sytuacjach lepiej nie stawać i pytać, o co biega, więc i Luna ruszyła, tyle że użyła swych skrzydeł, latanie to o wiele szybszy sposób do przemieszczania się. Jak się okazało, dobrze zrobiła, rosnące tu drzewo właśnie się łamało i lada chwila spadnie, kilka innych podobnie, ucieczka była jak najbardziej na miejscu. Zdaje się, że ktoś chciał się ich pozbyć.

- Mam nadzieję, że Samiel i Hyiaxinthe dadzą radę… - pomyślała pradawna, bo nie miała czasu, by się odwrócić i skontrolować sytuację. Nawet jakby dziewczynka potrzebowała pomocy, to cóż ona by zrobiła, nie jest ognioodporna tak jak przemieniony. No i oczywiście, co z Lyris? Po prostu frunęła przed siebie, unikając walących się drzew. Coś jednak ją zatrzymało. Dziwny ogień znikąd pojawił się przed nią i przed Illuminatą. Dym był okropny, duszący, wywoływał straszny kaszel. Luna ze wszystkich sił starała się uciec w miejsce ze świeżym powietrzem. Musiała wylądować, szkodliwy dym wznosił się do góry, przy ziemi było bezpiecznej. Dostrzegła resztę towarzyszy odgrodzonych gałęziami zwalonego drzewa. Z pomocą magii pustki sprawiła, iż przeszkoda zniknęła. Tuż za nią pojawił się portal. Nie wiadomo, dokąd prowadził, ale był idealną drogą ucieczki. Zawołała więc resztę, by poszli w jej ślady i przekroczyli portal.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Ktoś nieudolnie próbował im przeszkodzić. Nieudolnie, bowiem wciąż żyli, zaś płomienie, zamiast od razu pojawiać się tam, gdzie jest grupa, pojawiały się tam, gdzie wywoływały większy poziom dramatyzmu sytuacyjnego.

        Feniks, który jako pierwszy zaczął uciekać, nie osiągnął zbyt wielkiej szybkości. Pewnie właśnie dlatego zareagował tak szybko, by nadrobić brak możliwości wzniesienia się w powietrze. Iluminata, gdy ruszyła, przegoniła go bez trudu, tak samo zresztą Luna. I mimo tego, iż ptaszysko się starało, nic to nie dawało. Miało to dobre strony, bowiem drzewo, które odcięło Dziobowi drogę, nie spadło mu na głowę, a nieco bardziej przed nim.

        Ledwie zaskrzeczał feniks, a Luna magią pozbyła się kłody. Wokół był dym, a Luna krzyknęła coś o portalu, więc wybór był prosty. Wskoczył do magicznego przejścia, wierząc, iż dla Hyiaxinthe będzie to świetna zabawa, a zarazem zerowe zagrożenie.

        Kilka chwil, nim to się stało, młoda przemieniona, akurat teraz postanowiła robić to, co umie najlepiej - gadać, gadać i jeszcze raz, bez żadnej litości, gaaadaaaać.

- Magiczny? Ja umiem też robić magiczne ognie, ale one męczą, i nie są czarne? Czemu moje nie są czarne? A czemu skoro moje są magiczne i są dobre, to tamte magiczne są złe? Nie mogę ich przytulić, na pewno? A chociaż przywitać się? Nie będą smutne, jak się z nimi nie przywitamy? A czemu pierwszy raz taki na oczy widzisz? A na co jeszcze można widzieć? Na nogi? Na głowę? Na siurka? Widziałeś kiedyś coś na siurka? Ooo, czyli ile masz lat? Dwadzieścia? Dwadzieścia jeden? Dwadzieścia dwa? Dwadzieścia… e... co jest po dwa? A jakie rzeczy widziałeś, opowiesz mi? A opowiesz mi to tak, że będą rycerze i księżniczki i wkładanie nasionka przez rycerza w księżniczkę? A czemu chcesz to sprawdzić, a tego nie zrobisz? Wujcio mi mówił, że jak czegoś chcę, to wystarczy poprosić i jak się uzyska zgodę, to to można zrobić! Zapytaj wujka o zgodę, proooooooszę!

        Gdy Samiel przemówił, że lepiej po prostu iść dalej, zostawiła go w spokoju, lecz zamiast tego uczepiła się kobiety. Chociaż ona mówiła o wiele mniej, więc i dziewczynka nie pytała się tak dużo.

- A o jakich płomieniach pani… em… pani… Gluba Pulchwa mówi? Czy to miłe płomienie? Dają się przytulać? A są cieplusie? A czemu tam pani nigdy nie była, pani Głucha Mucho?

        Dochodząc już do miejsca, gdy Iluminata kazała im biec, Hyiaxinthe ruszyła, nie odstępując na krok Samiela. W tym też momencie temperatura powietrza powoli rosła, wskutek magicznych płomieni, które wytwarzały o wiele więcej ciepła niż te normalne. Z każdą chwilą działało to na Hyiaxinthe, która wprost kipiała energią. Jej błękitny płaszcz płomieni urósł jak ciasto na drożdżach, a ona sama zaczęła hopsać, a nie iść. I to hopsać na kilka metrów w górę. Przy jednym ze skoków uderzyła w grubą gałąź drzewa. Biedna gałąź pękła niczym zapałka, a czarodziejka opiekunka nie zauważyła nawet, skupiona tym, by przy hopsaniu nie wylądować na Samielu, ani też, by nie hopsać za daleko od niego. Ale że jest kim jest, to skończyła na głowie Samiela, albo w jego ramionach, zależnie od tego, jak szybką ma reakcję na spadające z nieba damy, to jest dzieci o ciałach dam.

-... Byłam tam, a jestem tu! Dziwne, czyż nie? - skomentowała dziewczynka.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Wyglądało na to, że będą musieli przejść przez portal, który zaprowadzi ich w nieznane, a może będą mieli szczęście i przeniesie ich w pobliże Gór Druidów, jedynym sposobem na sprawdzenie tego, było wejście w portal i to dość szybkie, bo czarny płomień był coraz bliżej.
- Jeśli będziemy mieli szczęście, to ten portal może przenieść nas w pobliże Gór Druidów. Mam dziwne przeczucie, że nie otworzył się przypadkowo, i to właśnie w tym momencie - powiedział do białowłosej, utrzymując z nią kontakt wzrokowy przez jakiś czas. Przerwał go w momencie, w którym Hyiaxinthe zaczęła zadawać pytania i spojrzał na przemienioną.
- Zaczyna się... - przeszło mu przez myśl, gdy słuchał potoku pytań, który wypłyną z ust dziewczyny.
- Czarny ogień jest inny niż ogień, który potrafisz stworzyć i nie mówię tu tylko o kolorze, bo podejrzewam, że czarny szybciej pożera to, co stoi na jego drodze i bez różnicy jest mu to, z jakiego materiału wykonana jest ta rzecz albo czy na jego drodze stoi osoba. Tak to przynajmniej wygląda. Ogień nie jest istotą żywą, więc nie posiada uczyć, a za tym idzie to, że nie będzie mu smutno, gdy nie przywitamy się z nim. Widzę go pierwszy raz na oczy, bo nigdy wcześniej nie widziałem takich płomieni, a "widzieć coś pierwszy raz na oczy" to takie powiedzenie i nie przekręca się go... - odpowiedział na kilka pytań, jednak przed nim kilka kolejnych, a czarne płomienie zbliżały się coraz bardziej.
- Trzy, po dwóch jest trzy. Ile mam lat? Wyobraź sobie, że mam dokładnie trzysta pięćdziesiąt jeden lat. Wiem, że na tyle nie wyglądam, ale to sprawka cechy mojego ciała, którą nazywa się długowiecznością. Nie będę ci opowiadał o tym, co widziałem, bo o niektórych rzeczach lepiej nie opowiadać... Nie będę nikogo pytał o zgodę, bo to ode mnie zależy, czy chcę coś zrobić, czy nie, a w kwestii czarnego ognia już podjąłem decyzję - odpowiedział na resztę pytań i ruszył w stronę portalu.

Zauważył, że Hyia zaczęła skakać tuż obok niego i zaczął podejrzewać, że to kwestia czasu, nim skoczy tak, że wyląduje na nim, więc postanowił, że wtedy złapie ją w ramiona. Od tego momentu zaczął być trochę bardziej czujny, żeby być przygotowanym na ewentualne łapanie płonących dziewczyn spadających z nieba. Nie pomylił się, bo już po chwili musiał odejść pół kroku w tył i złapać Hyię w ramiona, bo inaczej spadłaby prosto na niego.
- Gdybyś bardziej uważała na to, w jakim miejscu lądujesz, to pewnie dalej skakałabyś w stronę portalu - powiedział po chwili i ruszył w stronę portalu, nie patrząc na to, że Hyiaxinthe cały czas spoczywa w jego ramionach.
- Zobaczmy, gdzie nas to zaprowadzi... - odparł do dziewczyny i, razem z nią leżącą w jego ramionach, wszedł w portal.
Lyris
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lyris »

Zapałeczko, powiedz przecie, dlaczego gadasz jak najęta i zirytowałabyś nawet najstarszego mędrca śpiącego w smoczej kuwecie? Wystarczyło powiedzieć jedno słówko, nawet tylko w części, a nieprzerwany potok pytań lał się przez usta wyrośniętego tworu czarodziejkopodobnego z funkcją pieczenia kiełbasek. Nie mogli dopuścić, by umarła... bo uciszenie ducha to wyższa szkoła jazdy. Może powinni jej odciąć język i, o zgrozo, modlić się, by nie odrósł? Gdyby przypadkiem zaczął lewitować na większych wysokościach i w magiczny sposób nawijać o tym czynie, straciliby słuch albo umarli od tych tortur. To bolało! Dlaczego to zrobiliście właśnie tym nożem? A co to za nóż? Właściwie jak to się robi? A drogie to? Mogę potrzymać? A to brązowe jest! Dużo drewna potrzeba? Skąd się biorą drzewa? Też trzeba pocierać gałązkę?

Dobrze, że jedyny facet w tym towarzystwie wykazywał się cierpliwością, przykładny ojciec, i jakoś odpowiadał na te pytania, które mnożyły się... a co to jest mnożenie? A duże to to? Gdzie to można kupić...? Dzięki ci, szatanie, za bezpłodne dary, chociaż nie żeby tego potrzebowała, bo w skali pokusiastości, od jednego do dziesięciu, ma minus pięć. Jestem elfką... mam uszy!

Skoro wszyscy zaczęli przekraczać portal, to i jej by się zdało... nie, żeby nie doceniała kąpieli ognistych... nadmiar ciepła szkodził skórze. Wolała zostać rozgrzana w inny sposób... znaczy się nie! Źle! Nie chciała być rozgrzana! Ani spalona! Te geny ze strony matki, takie niekoniecznie elfickie, musiały się odezwać. Tu nie ma pokusy...

Teraz tylko ładnie wylądować po drugiej stronie... albo na kimś...

Ciąg dalszy: Lyris, Luna, Hyiaxinthe, Samiel
Zablokowany

Wróć do „Mgliste Bagna”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości