Mgliste BagnaŁza Demona - kolejne starcie z przeznaczeniem

Tajemnicza mroczna kraina, gdzie każdy Twój ruch jest obserwowany. Strzeż się każdego cienia i odgłosu bo możesz już nigdy stamtąd nie wrócić.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Łza Demona - kolejne starcie z przeznaczeniem

Post autor: Kai »

        Pokonał całą drogę w rekordowym czasie. Rankiem, tylko dwa dni po wydarzeniach z chatki wiedźmy, znalazł się na skraju bagien, zwanych Mglistymi. Szmer ciemnego wiatru, bulgotanie niebezpiecznych wód i... czyjeś kroki... rozdzierały beznamiętną ciszę. Więc poza Kaiem jest tu jeszcze ktoś! Przyjaciel czy wróg? Blondyn nie miał jednak żadnych wątpliwości - wejdzie w tę niebezpieczną przestrzeń, zmusi demona do płaczu i odnajdzie roślinę "Smoczą Grzeryłkę". Trudne i ryzykowne zadanie, jednak tylko w ten sposób może uratować Katherine. Czas płynie, nie może czekać. Kai postąpił krok w przód i nagle spowiła go zupełna cisza. Jakby świat poza Mglistymi Bagnami nie miał żadnego wpływu na ten tutaj.

        Kier został przy swoim przyjacielu, jednak nie był to dobry pomysł. Co chwilę wdeptywał w bulgoczącą maź. Jeden fałszywy krok i obaj zginą. Zielonooki jednak wciąż pospieszał siebie myślą o ukochanej i z każdym wahaniem przypominał sobie po co to robi, dzięki czemu przyspieszał kroku. Doskonale wiedział, o jaką roślinę chodzi, gdzie rośnie i jak ją przetransportować wciąż świeżą, tylko ledwo zerwana łodyga zielska ma właściwości lecznicze, przeciwzapalne i antyseptyczne.

        Kolejne kroki w głąb równiny pooranej licznymi jeziorkami ze stęchłą wodą, mułem i błotem, które pochłaniało nieuważnych wędrowców, poprzedzielanej pojedynczymi zeschłymi drzewami, przypominało Kaiowi brnięcie w czyjeś wnętrzności. Jakby zanurzał się w żołądek demona. Demona... Demona! To o to chodziło! Przecież demony nie płaczą! A skoro Mroczna Doliny to "Demon", Mgliste Bagna to "żołądek", tak więc łzy będą gdzieś, co może być "oczami" tego "demona"! Jedna zagadka rozwiązana, pozostaje odnaleźć "głowę" i miejsce, z którego zdobędzie domniemaną łzę. I oczywiście odnaleźć tę roślinę...

        Łucznik wytężył wzrok i zaczął rozglądać się dookoła siebie, przez co zapomniał patrzeć pod nogi i wdepnął w ohydną breję, która złapała go za nogę i nie zamierzała puścić zdobyczy.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

        Rozdarty wewnętrznie i wściekły Upadły pędził jak burza w kierunku Mrocznych Dolin. Bądź co bądź to właśnie tam po raz pierwszy spotkał... "Nie!" - wewnętrzny okrzyk rozdarł jego umysł na samą myśl o owej istocie. Chodź zewnętrznie nie wyglądał na opanowanego, jednakowoż w jego głowie wszystko było prawie idealnie poukładane. Starał się nie myśleć. Jeden cel wpełzł do jego świadomości i zdawał się rozlewać w niej niczym rozpalona skała z wnętrza ziemi, zadając ból i cierpienie. Celem tym było... "Zrobić porządek." - tak przynajmniej tłumaczył sobie to piekielny chociaż zdawało się to być tylko dobrym pretekstem do rozładowania gniewu. A przecież ile złego uczyni światu wysyłając kilku, kilkunastu... Setki nieumarłych na powrót na ten świat, z którego przybyli.

        Nigdy jeszcze nie leciał z taką prędkością. Nawet nie wiedział kiedy znalazł się na miejscu. Upewniła go w tym wyjątkowa woń roznosząca się niemal wyłącznie na tych terenach. Zgnilizna, rozpadające się kości, czarna magia... Taką mieszankę można było znaleźć tylko tu. Wyczuwalna była ona nawet pomimo ogromnej wysokości, na której się znajdował. "Tak... To tutaj." - pomyślał jednocześnie pochylając się w dół i niczym meteoryt rzucając się w otchłań pod sobą. Aby było ciekawiej wojownik chwycił oburącz halabardę i rozpalając ją do czerwoności wytworzył wokół siebie świetlistą łunę, która gdyby spojrzeć na nią wprost mogła dotkliwie poranić oczy. "Niech wiedzą, że tu jestem." - zaśmiał się złowrogo. Chwilę później z niemałym hukiem znalazł się na ziemi. Dawno nic go tak nie ucieszyło jak ten efektowny lot i lądowanie. "Zaraz się zacznie." - spoważniał i...

        Wyczuł aurę. Choć nie była bardzo mocna, Upadły wyczułby ją z ogromnej odległości. Wcześniejsze wzburzenie sprawiło, że nie zauważył jej od razu. "Kai... Czego on tutaj chce?" - dla Rotohusa było to pytanie retoryczne i podświadomość natychmiast podesłała mu odpowiedź: "Guza!" - piekielny uśmiechnął się i ruszył w stronę, z której najmocniej odczuwalna była aura przyjaciela.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Niebo rozświetliło się niczym za dnia na pustyni, co było nad wyraz niezwykłym zjawiskiem w Mrocznych Dolinach, gdzie "zawsze panuje mrok, a słońce nie wygląda zza chmur bojąc się konsekwencji". Kai szarpnął nogą, która ugrzęzła już po kolano w błocie, coś zabulgotało i elf wreszcie uwolnił swoją kończynę razem z zaciśniętą na kostce czyjąś dłonią. "Nieumarli... Już?!" przestraszył nie na żarty. Sam na sam z hordą zdechlaków, nie uśmiechała mu się ta wizja... Strzepnął przywłaszczoną dłoń, podniósł się z pomocą konia i ruszył w stronę, gdzie dostrzegł kontem oka meteoryt. Możliwe, że to ten artefakt.

        W miarę zbliżania się do domniemanego krateru coraz bardziej słyszalne stawały się czyjeś kroki, a mrok spomiędzy zeschniętych drzew i krzewów rozpraszał się przed krwisto-ognistą czerwienią nieznanego światła. Elf położył się w mule, a że był już mocno umorusany, miał pewność, iż nadchodząca istota go nie dojrzy. Kastral stał się na ten czas halabardą. Gdy odgłos grzęznących butów zbliżył się na najbliższą odległość, a przestrzeń wokoło zapłonęła słonecznym blaskiem, z bagna za zielonookim wyskoczył pierwszy trup atakując leżącego na brzuchu blondyna. Chłopak na szczęście w porę zdążył obrócić się i zablokować cios wyszczerbionym toporem, jednak zombie z impetem swojego zdechłego cielska docisnął łucznika do przemokłej gleby, która pod naciskiem dwóch ciał zabulgotała jakby z głodu

        Mocnym kopnięciem Kai przerzucił napastnika nad sobą za siebie, wprost pod nogi nowo przybyłego mężczyzny. W tej chwili ze wszystkich jam, jeziorek, grot, dziur, a nawet spod ziemi, po prostu zewsząd, zaczęły wyłazić niezliczone zastępy umarlaków. Długouszny zerwał się na równe nogi zamieniając niedawną nieprzydatną halabardę w swój ulubiony łuk. Szybkim spojrzeniem omiótł niespodziewanego gościa i krzyknął na powitanie do starego przyjaciela:
-Idioto, żar twojej cholernej broni ich zwabił! A ja chciałem po cichu zdobyć to rąbnięte zielsko! Tak trudno czasem nie przeszkadzać innym?! Cicho mi tam!!! - ostatni krzyk skierowany był do warczących nieumarłych, którzy bez skrupułów przeszkadzali elfowi w opierniczaniu znajomego Rotohusa za debilizm do potęgi.
Awatar użytkownika
Elyana
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Elyana »

Uniosła brew, gdy zauważyła w jakim bagnie się znalazła (dosłownie!!). Erydan nie był tym zachwycony, parskał cicho i tańczył w miejscu, nie chcąc iść dalej. Dziewczyna postanowiła się zlitować nad przyjacielem, więc zeskoczyła z jego grzbietu.
- Dobrze, zostań tu, sama pójdę. - Przywiązała konia do drzewa w najbardziej suchym miejscu, jakie znalazła, po czym ruszyła przed siebie, rozglądając się z nieukrywanym zaciekawieniem.
Co chwilę tonęła w błocie, a wydostanie się z niego z cudem graniczyło, tak więc musiała naprawdę uważać, by nie spotkać się z ohydną mazią... I żeby w niej nie utonąć, gdyż spotkanie to jeszcze nie problem.
Chodząc tak po tej dziczy nagle usłyszała dziwne wrzaski. Ludzie? A może nie ludzie... A może jednak oni? Nie, w takim miejscu? A co jeśli tak? Nie mogąc się powstrzymać, ruszyła w stronę głosów. Kiedy była dosyć blisko, do jej uszu dochodziły już bardziej zrozumiane słowa mężczyzny (poznała po głosie). Zaśmiała się, zasłaniając usta ręką, bojąc się, iż wybuchnie ze śmiechu. Zerknęła w górę. Się okazało, iże stoi obok dosyć sporego drzewa, wyglądającego na solidne, tak więc nie zastanawiając się ani chwili dłużej, weszła nań i poczęła obserwować dwóch mężczyzn z większej wysokości.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

        W duchu cieszył się, że znalazł tego szamoczącego się właśnie elfa. Innemu prawdopodobnie nie uszłoby to płazem lecz komicznie miotający się Kai, starający się go prawdopodobnie obrazić, zatlił w nim jakiś drobny promyk wesołości. Toteż nie zważając na gromadzących się w okół nieumarłych, wbił w ziemię swoją halabardę i opierając się na niej czekał aż gniew opuści jego przyjaciela. Od czasu do czasu strącał też celnym wymachem głowę zbyt blisko podchodzących stworów.
- Też się cieszę, że cię widzę. - Mówiąc to zaśmiał się gorzko. Było w tym śmiechu coś strasznego. Jego dźwięk przywodził na myśl odgłosy dzwonów, które bijąc oznajmiają koniec świata. Jakże okrutny byłby to koniec...
Cała złość, cały smutek, żal i inne targające piekielnym uczucia zdały się wypłynąć z głębi jego umysłu po to aby ukazać się na jego twarzy, czyniąc ją straszniejszą niż kiedykolwiek. W jednej chwili nadgarstek wojownika skręcił wbitą w ziemię broń i... Z każdej szczeliny, dołu, nory, zewsząd skąd tylko mogły wydobyć się kolejne żywe zwłoki wystrzelił słup ognia wyrzucając w powietrze mnóstwo kości i zgniłego mięsa popieląc je w trakcie tego długiego lotu. Z hordy stworów po chwili nie zostało nic prócz popiółu i pojedynczych dopalających się kości.

        Rotohus z zadowoleniem spojrzał na swoje dzieło. Dziś już po raz kolejny udało mu się w piękny sposób wprowadzić nieco zamętu.
- To mówisz, że co cię tu sprowadza? - Spojrzał na elfa wypatrując po nim jakichkolwiek oznak zaskoczenia, które mógł wzbudzić jego wyczyn. Znał Kaia i wiedział, że nie łatwo jest go zaskoczyć. Miał nadzieję, że tym razem mu się udało.

        Wpatrując się w przyjaciela piekielny wyczuł obecność nieznajomej sobie osoby. Nie potrafił wyczuć jej aury ale dzięki magii umysłu odczuł, że osoba ta ma nieprzeciętnie silną wolę. Nie była na tyle blisko aby mógł poznać jej myśli więc przezornie nie wspominając nic Kaiowi przygotował swój umysł do ewentualnej obrony, a ciało chociaż nawet się nie poruszyło uczynił gotowym do skoku w każdym momencie.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Mimo wyrzutów, które czynił piekielnemu doskonale wiedział, że teraz o wiele łatwiej znajdzie to, czego szuka. To jest jego przyjaciel. Trochę wytrącony z równowagi Kai po niedawnych wydarzeniach w chacie wiedźmy miał słabe nerwy i psychikę, był zmęczony i mało jadł. Normalne, że był drażliwy. Spokój Rotohusa natchnął troszeczkę elfa, który teraz mimowolnie lekko odetchnął z ulgą i nie zważając na stwory dookoła odpowiedział uśmiechem na przywitanie znajomego.

        Halabardnik zmiótł w pył zagrożenie w ciągu zaledwie kilku sekund, które trwały - wydawałoby się - w nieskończoność. W ciągu nich twarz skrzydlatego niezmiernie się zmieniła: stała się ciemna, ponura i przynosiła na myśl najgorsze koszmary. "Widzę, że nie tylko ja mam po dziurki w nosie problemów..." - pomyślał łucznik. Po chwili jednak oblicze upadłego znów wróciło do normalnej (jak na niego) postaci.

        Kai odwrócił się szukając wzrokiem czegoś przydatnego, jakże się zawiódł nie znalazłszy niczego.
- Słuchaj, mam problem. Muszę znaleźć jakiś cholerny artefakt nazywany "Łzą Demona" i jakieś zielsko. O ile domyślam się jak zdobyć ten pierwszy, o tyle nie mam pojęcia jak ta roślina wygląda. Pierwszy raz o niej słyszę. Pomożesz mi? - ten akt desperacji musiał zostać odebrany jako niemała słabość, jednak nie to było powodem. Kai po prostu czuł się wyczerpany i bezradny, na pewno sam by sobie nie poradził. W każdej chwili mogło się okazać, iż z wyczerpania, głodu i pragnienia osunie się delikatnie do niebezpiecznego błota.

        Oczekując odpowiedzi blondyn zaczął ponownie rozglądać się, jednak teraz skupiał się na roślinach. Wyobrażał sobie Smoczą Grzeryłkę jako małą roślinkę z trzema listkami. Miał nadzieję, że jego domniemane wizje nie są dalekie od prawdy i roślinka faktycznie tak wygląda. Między gałęziami jedynego drzewa w promieniu stu łokci coś zaszeleściło. Zielonooki wytężył słuch, jednak nic więcej nie usłyszał. Zaniepokoiło go to trochę, ponieważ liście zaszemrały mimo, iż chwilowo nawet wiatr zamarł w bezruchu.
- Idziemy? - zwrócił się ponownie do przyjaciela chcąc go ponaglić i oddalić się od tej przedziwnej rośliny, która poruszała się wbrew naturze nawet bez podmuchu.
Awatar użytkownika
Elyana
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Elyana »

O mało nie zleciała, gdy w powietrze wzbiły się słupy ognia.
- Te bagna zaczynają mnie przerażać - mruknęła pod nosem, łapiąc równowagę.
Upewniła się czy nadal ma torbę, wypchaną po brzegi "uroczymi stworzonkami", po czym, usłyszawszy słowa elfa "Idziemy?", zaczęła schodzić z drzewa, naprawdę starając się bardzo mocno, by nie wydać przy tym żadnego odgłosu. Jednak po chwili zorientowała się, iż nie może ruszyć dalej, ku upragnionej ziemi. Dlaczego? Niespodziewanie noga utknęła jej w... gałęzi. Dziewczyna miała zamiar na niej stanąć, a się okazało, że wniknęła w nią i teraz ani rusz z tego miejsca.
- Nie... - jęknęła. - Szlag by to trafił! - prawie krzyknęła, ale w porę się opamiętała i ściszyła głos.
Szarpała się z gałęzią dobre kilka minut, aż w końcu niezamierzenie wylądowała na ziemi, twarzą w błocie. Plując tą ohydną breją, dźwignęła się na nogi, a jej wzrok padł na mężczyzn, których wcześniej zauważyła. Można by rzec, iż zamarła w nabożnym zdumieniu, albowiem poruszenie jakąkolwiek kończyną w jej wykonaniu graniczyło z cudem.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

        Piekielny z uwagą wysłuchał słów elfa. W umyśle przyjaciela widział zamęt, zmęczenie i... Wciąż przewijała się przez niego pewna twarz. O ile domyślał się do kogo ona należy wcale nie miał zamiaru dać tego po sobie poznać. Nie chciał wtrącać się w nie swoje sprawy, lecz z drugiej strony właśnie to robił. Nie zostawi go przecież sam z owym problemem. Przestał więc lustrować jego głowę i licząc na to, że sam prędzej czy później opowie co kryje się za znalezieniem owych przedmiotów.
- Ruszajmy. - Odpowiedział stanowczo jednocześnie kierując swoje kroki ku najbliższym zaroślom. Kiedy wchodząc pomiędzy nie poczuł, że coś mocno ciągnie go za prawy bok odwrócił się i ponownie już nieco weselej się roześmiał. Jedna z grubszych gałęzi wbiła się w jego skrzydło i nie pozwalała na dalszy marsz... "Geniusz..." - pomyślał jednocześnie chowając je i pozbywając się w ten sposób problemu.

        Przyjaciele nie odeszli jednak zbyt daleko. Po chwili do uszu upadłego dotarł głośny trzask i odgłos zderzającego się z podłożem... "A to co znowu?" - z niechęcią ruszył ponownie w miejsce, w którym zaledwie przed chwilą stali. Już z daleka dostrzegł leżącą na ziemi, a konkretnie w błocie postać. Była to kobieta ale nic więcej nie dało się wywnioskować ze względu na to iż cała była owym błotem oblepiona. Szybkim krokiem ruszył w jej kierunku i rozpogadzając nieco swoją twarz rzekł do nie znajomej:
- Witaj. Czy aby nie potrzebujesz pomocy? - Jego pytanie zdało mu się retorycznym i kiedy jeszcze kończył zdanie wyciągnął rękę ku dziewczynie próbując wyciągnąć ją z kleistej kąpieli.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Gdy tylko usłyszał bezwładne uderzenie w podmokły grunt gwałtownie się odwrócił, dobywając w mgnieniu oka łuk, i natychmiast wystrzelił strzałę w unieruchomiony cel. Pocisk poszybował ze świstem koło prawego ucha Rotohusa i dosięgnął celu. Niestety przez zmęczenie fizyczne i psychiczne, Kai nie trafił śmiertelnie. Drzewiec wystawał z lewego barku kobiety w masce. Grot nie był zatruty, jednak nie było możliwości go wyjąć - zakleszczył się, ponieważ ostrze było ząbkowane. Broń nie przebiła ciała na wylot, więc dość długi odcinek drewna wystawał ponad skórę.
- Najpierw strzelaj, potem pytaj - odrzekł na pytający wzrok przyjaciela. - Ty mnie tego nauczyłeś - wzruszył ramionami w obronnym geście wskazując, że to co się stało to nie jego wina.

        Założył kolejną strzałę na cięciwę i podszedł na odległość kilku łokci do nieznajomej, która, mimo umorusania w błocie, wciąż wydawała się niebezpieczna. Przez źrenice zielonych oczy elfa przemykały iskierki złości wymieszane ze zmęczeniem. Przypomniał sobie o konającej Katherine. "Muszę się pospieszyć" pomyślał i odegnał od siebie wizję ukochanej ubranej w śnieżnobiałą suknię, leżącą pośród równie białych bukietów kwiatów w trumnie. Nie, to tylko zmęczenie, nic więcej. "Znajdę te cholerne ziółka i uratuję ją" próbował uspokoić swój przyspieszony rytm serca i oddech. Powoli wpadał w panikę.

        Odrzucił łuk ze strzałą na bok w błoto, odwrócił się i pędem pobiegł w najbliższe krzaki, gdzie usiadł na kolanach i schował twarz w dłonie. Do zmartwień i trosk doszły jeszcze wyrzuty sumienia. Otarł zwilgotniałe od łez oczy, lecz dopiero gdy minęło trochę czasu pozbierał się, wstał... i spostrzegł, że jest otoczony przez małą armię rycerzy w czarnych zbrojach. Spod przyłbic błyszczał szkarłatny blask, wycięcia przed oczami patrzyły czerwonym i nienawistnym wzrokiem na twarz blondyna. W powietrzu unosił się zapach, nie... smród zgnilizny, zatęchłej ziemi i krwi.

        "Zapach śmierci"

        Zielonooki sięgnął za bark po łuk, jednak pozostał on przy Rotohusie i nieznajomej kobiecie. Z przerażeniem stwierdził, iż jest bezbronny! Wyciągnął ręce w geście bezradności, a wszystkie rośliny dookoła zaczęły swój przerażający taniec chwytając przeciwników jeden po drugim i wciągając ich spowrotem tam, skąd przybyli - pod ziemię. Kai, dotąd nieświadomy tego, iż ma taką moc, pomyślał, iż to ta dziewczyna w masce uratowała mu życie. W następnej chwili doszło do niego jednak, iż to niemożliwe, przecież jeszcze jakiś czas temu sam ją zaatakował, więc to zupełnie niemożliwe, by ona teraz mu pomogła. "Muszę się nad tym zastanowić... Ale teraz nie ma na to czasu" - przemknęło mu przez myśl, gdy czarne jak noc, zbrojone rękawice jednego z rycerzy wynurzyły się z błota, a za nimi reszta ciała i kolejni oponenci.
-CHOLERA!!! - krzyknął z całych sił. Miał nadzieję, że Rot usłyszy go i przybiegnie z łukiem elfa nim reszta mrocznych, zakutych w zbroje umarlaków wydostanie się z pułapki bagna.
Awatar użytkownika
Elyana
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Elyana »

Popatrzyła na mężczyznę, oferującego jej pomoc. Jednak w jej oczach można było dostrzec tylko zgorszenie i oburzenie. Wstała o własnych siłach, otrzepała się i wytarła rękawem kaftana twarz z błota.
- Dzięki, ale nikomu nie ufam tak bardzo jak sobie. - Pochwyciła torbę i przełożyła ją przez ramię.
Nagle elf chwycił łuk, wyciągnął strzałę, a po chwili znalazła się ona w barku El.
- Aua! Odbiło ci, idioto?! - wydarła się, łapiąc za drzewiec z odruchu. - Nie masz innej zwierzyny do upolowania?!
Do czegoś takiego przyzwyczajona nie była, więc padła na kolana. Wymruczała kilka przekleństw, skierowanych do elfa, po czym zaczęła majstrować przy strzale, by wyciągnąć ją, nie rozszarpując przy tym połowy ciała. Jednak przegrała walkę po kilku minutach i kolejne obraźliwe słowa wypłynęły z jej ust.
Spojrzała spode łba na mężczyznę i spiorunowała go spojrzeniem bez najmniejszego powodu. Poczłapała do drzewa, które ją uprzednio zdradziło i oparła się plecami o pień. Gdy usłyszała wrzask elfa, odkrzyknęła:
- Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, geniuszu!!
W jej dłoni pojawiła się kulka ognia. Patrzyła na nią przez chwilę, a następnie zamachnęła się i owa kulka poleciała kilka metrów, lądując w krzakach. Dało się usłyszeć niegłośny wybuch, a na twarzy dziewczyny pojawił się wredny uśmieszek. Szczerze powiedziawszy, poczuła się znacznie lepiej, ale i tak syczała jadowicie z bólu.
- Psiakrew, a żeby go pokręciło!
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

        Upadłego nie zdziwiła ostrożność dziewczyny, a wręcz przeciwnie, szanował takie podejście. Lecz mimo wszystko nie mógł sobie przypomnieć lekcji, którą w teorii miał otrzymać od niego Kai. Niestety nie przemknęło mu nawet przez myśl, że elf może próbować zranić kobietę i nie zdołał uchronić jej przed strzałą. Ostrożny przyjaciel ponownie naciągnął cięciwę swojego łuku, lecz prawie natychmiast odrzucił go w błoto i pędem wpadł w najbliższe krzaki. "A tego gdzie licho niesie..." - pomyślał jednocześnie kierując się ku zranionej dziewczynie, która zdążyła się już oddalić. Przez cały ten czas zdołał już nieco zapoznać się z jej charakterem i naturą. Nie zdawała się stanowić zagrożenia i prawdopodobnie posiadała mocny charakter. Niestety jej siła woli stawiała dość mocny opór i wojownik nie miał pewności czy pod tym wszystkim nie kryje się nic więcej. Wiedział natomiast, że strzała przyjaciela nawet dla niego byłaby problemem i musi twardo podejść do sytuacji. Gdy był już kilka kroków od zranionej gwałtownie przyspieszył, przycisnął ją do drzewa, użył magii umysłu by zablokować jej ból i osłabić opór.
- Normalnie mogłoby zaboleć. - powiedział przybierając poważny wyraz twarzy i skupiając się jeszcze bardziej na blokowaniu cierpienia, wyrwał strzałę z jej barku. Z rany obficie popłynęła krew lecz piekielny natychmiast położył na niej swoją dłoń i począł szeptać najpotężniejsze znane sobie zaklęcia z magii życia. Z każdą chwilą krwawienie słabło aż w końcu ustało zupełnie. Rana zagoiła się powierzchownie choć wewnętrznie potrzebne będzie jeszcze dwie do trzech godzin. Mając nadzieję, że dziewczyna nie rzuci się na niego od razu przestał blokować jej wolę lecz ból wciąż powstrzymywał.

        Rotohus nie miał jednak okazji by sprawdzić jej reakcję. Z krzaków, w których zniknął jego przyjaciel dało się słyszeć głośne, pełne wściekłości i żalu przekleństwo. "Ciekawe co tym razem..." - szybka myśl nie przeszkodziła mu biegiem zbliżyć się do leżącego w błocie łuku. Usłyszał huk lecz nie miał czasu zastanawiać się czym był spowodowany. Z bronią elfa w jednej ręce i odpasaną już halabardą w drugiej, wpadł z furią w oczach pomiędzy krzaki. Niemal od razu zderzył się z czymś czarnym i dość wysokim. Po chwili owe "coś" gwałtownie zmniejszyło swoją wielkość i rozpadając się na dwie połowy odsłoniło mu przerażoną stojącą pomiędzy nieumarłymi rycerzami twarz Kaia. Cisnął łuk w jego kierunku i rzucił krótką komendę:
- BIJ! - po czym sam dopadł najbliższego stwora.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Łuk przeleciał nad barkiem elfa, która, aby go złapać, musiał szybko się obrócić i w ostatniej chwili chwycić umykającą broń. Gdy spowrotem spojrzał na stwora, który niedawno wydostał się z błota zaledwie parę stóp od Kaia, pięść przeciwnika wędrowała szybko w blondyna. Nie dążył uniknąć. Zaciśnięta dłoń dosięgnęła calu i trafiła łucznika w brzuch. Chłopak zgiął się w pół i splunął krwią. Dopiero po chwili zorientował się, że przez uderzenie wylądował w błocie, a oponent już do niego biegł dobywając miecz z pasa. Kai wystrzelił szybko strzałą, która poszybowała i odbiła się od przyłbicy umarlaka. Rycerz zaśmiał się, a śmiech ten brzmiał jak najstraszniejszy koszmar i odbił się echem po okolicy. Zielonookiego na ułamek sekundy zmroziło.

        Dobycie kolejnej strzały i wymierzenie w czarnego potrwało niecałą kolejną sekundę. O ponad sekundę za wolno! Mimo iż Kai puścił cięciwę i strzała wbiła się w otwór oka nieumarłego, to ostrze siłą rozpędu powędrowało dalej i wbiło się w bark pradawnego. Z prawego barku trysnęła krew, a ostrze wroga złamało się pozostawiając część żelastwa z ciele. Jednak zakuty w zbroję potwór nie upadł, tylko głośniej się zaśmiał. Rotohus chyba też właśnie zauważył (odcinając jednemu z duchów głowę, która upadła ukazując pustą przyłbicę i zbroję, a wróg wciąż stał i wymachiwał zardzewiałym mieczem) to samo co Kai: oni nie mają fizycznego ciała. Bronią ich nie zranią.

        Adrenalina szybko wypłynęła razem z krwią przez ranę. Szybki ubytek płynu osłabił elfa fizycznie, jednak ten nie chciał poddać się. Wyturlał się spod kolejnego, tym razem chybionego ataku, wstał i, szepcząc krótkie dwa słowa, wyciągnął wolną rękę przed siebie wskazując przeciwnika ze złamanym mieczem. Równolegle pozostali przeciwnicy zwrócili się w kierunku łucznika i zaczęli biec chcąc go zaatakować. Spod błota wyrósł ponad tuzin pnącz szybko obrastając zdumiałego rycerza, po czym ścisnęły go, a zbroja rozpadła się na części pierwsze. Trzy kolejne ostrza powędrowały ze świstem celując w głowę Kaia. Zniszczone części zbroi drgnęły i zaczęły same zmierzać w swoim kierunku i łącząc się ponownie w poirytowanego oponenta. Miecze wrogów niemal dosięgły celu. "Nie uniknę!" przemknęło przez myśl Kaiowi przygotowującemu się do przyjęcia niemiłosiernego bólu stokroć gorszego niż rana na barku.
Awatar użytkownika
Elyana
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Elyana »

Na szczęście nie bolało aż tak bardzo, jak się tego spodziewała. Gdy mężczyzna wyjął strzałę z jej barku... już nic ją nie bolało. Dziwne... - pomyślała, gdy mężczyzna ją puścił. Pierwszą reakcją miało być wytworzenie kuli i podarowanie mu jej, jednak po chwili zrezygnowała z tego, zauważywszy, iż pobiegł on w stronę, w którą uprzednio udał się elf. Uniosła brew, zaintrygowana. Ból po ranie do końca nie zniknął, ale na pewno zmniejszyła się jego siła niż przed leczeniem (logiczne). Gdy usłyszała krzyk "wybawiciela" (jeśli można było go tak nazwać) namawiający do pojedynku, zerwała się na równe nogi, jednak zamiast pobiec w tę samą stronę, co oni, El rzuciła się biegiem ku miejscu, gdzie zostawiła Erydana. Koń szamotał się, coraz bardziej zaplątując się w długie wodze, którymi był przywiązany do drzewa. Dziewczyna szybko go oswobodziła, wskoczyła na siodło i skierowała się ku odgłosom walki. Gdy zauważyła, co się tam wyprawia, zaklęła głośno, i to naprawdę bardzo nieładne słowo wypłynęło z jej ust.
Zauważywszy w ostatniej chwili lecące ku niej noże, krzyknęła krótko i odchyliła się tak bardzo, że jej plecy spotkały się z tylnym łękiem siodła, co wywołało u niej niewygodny ból.
- No żeż jasna cholera!
Po chwili rozległa się seria wybuchów, w powietrze wzniosły się kłęby dymu, zaś El z mordem w oczach traktowała kulkami ognia coraz to nowego rycerza. Oczywiście, nie obeszłoby się bez ran ciętych, bo przecież po co unikać ostrzy, nieprawdaż? El raz jeszcze potraktowała jednego z rycerzy ognistą kulką, a zaraz potem zorientowała się, że uratowała elfa od bliskiej śmierci. Niezamierzenie.
Powoli zaczynała tracić czucie w nodze, albowiem jeden z noży trafił ją w udo. Głupia, wyjęła go oczywiście, a teraz zmuszona była do walki nie tylko z dziwnymi osobnikami, ale także z wykrwawieniem się na śmierć.
Erydan potykał się co chwilę, co uniemożliwiało dziewczynie wytwarzanie kulek. Na ich nieszczęście, koń potknął się w taki sposób, że runął na ziemię, a El wyskoczyła z siodła i wylądowała... Właście, w czym? Ni to ciało, ni to powietrze... Co do jasnego pioruna?! Znajdowała się w czymś, co nie miało ciała, ale wyraźnie wyczuwała duszę. Przenikanie znów nie było po jej stronie, jakimś cudem znalazła się... w ciele ducha? Nie, to irracjonalne, duchy nie mają ciał, są niematerialną powłoką - tak El to zawsze sobie tłumaczyła. A teraz, kurna, jak z tego wyjść?!
Wykminiła, że skoro już się w tym czymś znajduje, to może warto spróbować pozbyć się kilku tych rycerzyków... Jednak już kiedy zrobiła pierwszy krok, wyrżnęła na ziemię jak długa.
- Moja głowa... - Chwyciła się za głowę, nie zwracając uwagi na całą tę wrzawę, która trwała dookoła niej.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Walka z nieumarłymi ostatecznie skończyła się szczęśliwie - jakimś zrządzeniem losu sama przyroda Mglistych Bagien ruszyła Kaiowi na pomoc, rozprawiając się z wrogami nad zwyczaj skutecznie. Co się działo dalej, elf pamiętał trochę jak przez mgłę.

Kiedy powrócił, zziajany, przed chatę, gdzie czekała jego chora ukochana, rzucił staruszce do stóp garść ziół i Łzę Demona.

- Ohooo - zawołała babuleńka na jego widok. - Widzę, synku, że przyniosłeś grzeryłkę... Zupełnie niepotrzebnie. Gdybym miała czekać na twój powrót z roślinką, twoja miła już dawno by zmarła. Na szczęście miałam zapas, a ciebie odesłałam tylko po to, żebyś nie przeszkadzał - oświadczyła z rozbrajającą szczerością. Więc po to tylko to całe uganianie się, błoto, mokradła, walka o każdą kroplę krwi z nieumarłymi i komarami? Tylko po to...?

Ależ nie. Była wszak jeszcze Łza Demona. Jak Kai ją zdobył? Teraz zaczynał sobie przypominać. Otóż, jak słusznie podejrzewał, na północ od Mglistych Bagien, za Doliną Umarłych, znajdowała się polana w kształcie oka. Gdzie bowiem szukać Łzy, jak nie w oku? Przywędrował tam niemal bez świadomości, zupełnie otępiały i wykończony, ale z przedziwną determinacją, która nie opuściła go nawet na chwilę. Wprawdzie elf nie miał najmniejszego pojęcia, czego właściwie poszukuje, lecz kiedy znalazł, wiedział doskonale, że to właśnie to i nic innego.

A był to kwiat, jedyny w swoim rodzaju. Czy kwiat można nazwać artefaktem...? Podobny do dzwonka leśnego, lecz większy, o szklistym, prawie że przezroczystym kielichu, ze szczytowymi listkami przebarwionymi na płomienną czerwień... A może nie były to wcale listki, lecz prawdziwe płomienie? Łza Demona... Może to była jedynie bujna fantazja Kaia, lecz w pewnym momencie, gdy zrywał ów kwiat, zdało mu się, że słyszy cichutki płacz, zawodzenie i pieśni żałobne.

- ...a za Łzę dziękuję, synku - dodała babcia, delikatnie ujmując osobliwą roślinę w swoje stare, pomarszczone dłonie. - Twoja ukochana czeka na ciebie w chacie, zupełnie zdrowa. Możecie ruszać w drogę. Tylko zjedz coś przed wyjazdem!
Zablokowany

Wróć do „Mgliste Bagna”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości