Mgliste BagnaKurhany

Tajemnicza mroczna kraina, gdzie każdy Twój ruch jest obserwowany. Strzeż się każdego cienia i odgłosu bo możesz już nigdy stamtąd nie wrócić.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Naturianin odłożył swoją broń na pobliski stolik. W odpowiedzi na słowa niebianki tylko uśmiechnął się cierpko. Mięśniak, z którym stanął w szranki może i był głupi, ale miał sporo siły, a Veril? No cóż, może zostawmy to bez komentarza.
- W porządku, jakoś przeżyję. - odparł widząc autentyczną troskę w oczach Carey. Chrząknął i zebrał swoje obolałe kości z ziemi. Następnie otrzepał się i poprawił trochę swoje ubranie. Zdziwił się gdyż nawet sama wróżka pomogła mu w tej czynności, czego normalnie nie czyniła.
- Na pewno nic ci nie jest? Wyglądasz niewyraźnie. - Aeris śmigała dookoła jego twarzy sprawdzając czy nie ma jakichś pęknięć w czaszce, co oczywiście nie mogło się jej udać gdyż z każdej strony napotykała kurtynę białych włosów.
- Yyy, jakoś dziwnie się zachowujesz. - wybąkał. Dopiero po chwili dotarło do niego, że swoim wcześniejszym zachowaniem musiał zaimponować niejednemu. On! Zwykły, wędrowny grajek stanął w obronie uciśnionej niewiasty! Niczym lśniący rycerz w końskiej zbroi... Koński rycerz na lśniącym koniu? Albo jakoś tak...

Z rozmyślań wyrwał go gwar, który ponownie podniósł się na sali. Wszyscy wrócili do swoich spraw gdy widowisko się skończyło. Jedyne co nie dawało Verilowi spokoju to świdrujący wzrok karczmarza, który tylko czekał na okazje by wrobić go w małżeństwo z jego córką. Naturianina ciarki przeszły po plecach na samą myśl o ożenku. Słyszał opowieści wielu mężów... Może powinien jeszcze zapytać drugiej strony? Nieważne!
- Mówiłam! Masz pewnie jakiś wstrząs! - zakrzyknęła wróżka widząc stojącego sztywno grajka.
- Nie, nie, nie... To nic. Chodźmy już stąd, chyba jeszcze ktoś czyha na moją osobę. - drugą część zdania powiedział ciszej, niemal szeptem. Słyszał słowa karczmarza: "Dobry chłopak, odważny i wychowany...". O nie! Tego było za wiele. Veril był pewien, że jego dziąsła nie wytrzymają tego małżeństwa...
Czym prędzej czmychnął do wyjścia rzucając tylko za siebie:
- Zaczekam na zewnątrz... Muszę się... Ekhm, przewietrzyć.
Awatar użytkownika
Khardan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Khardan »

Lekko zabłąkany diabeł z chęcią dałby teraz faktycznie komuś w łeb, a najlepiej przy użyciu młotka. Nie było jednak ani młotka, ani posępnego czerepu. Była za to zupka, która musiała wystarczyć jego rogatej mości. Łyżka momentalnie osuszyła michę, a frustracja Khardana lekko osłabła.
- Chyba już ktoś podjął za nas tą decyzję. Chodźmy, bo się jeszcze zgubi.
Diabeł rzucił kilka moniaków na blat, złapał anielicę za rękę, po czym ruszył do wyjścia. Krok jego był szybki, chciał dogonić chłopaka i wróżkę, zanim wpadną na kolejnego dużego kolesia, co ich będzie przestawiał.
Careylissa
Senna Zjawa
Posty: 253
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Careylissa »

Anielica zmartwiła się zachowaniem zarówno Khardana jak i Verila, ale w przypadku tego drugiego, sprawa bardziej tyczyła się jego zdrowia. Carey bardzo chciała zadbać o człowieka, który wyratował ją z opresji, ale ten czmychnął tylko, nawet nie siadając przy stoliku. Niebianka spojrzała za nim, zmartwionym wzrokiem, a potem odwróciła wzrok do Piekielnego, który bardzo szybko i odrobinę zachłannie wcinał swoją zupę. Według Carey było to spowodowane raczej emocjami niż głodem.
Wtem Diabeł zrobił coś co ją zaskoczyło. Poderwał się po jedzeniu i zabrał jej rękę, by pociągnąć za sobą. Plusem było to, że Veril będzie na oku ich obojga w razie czego, a minusem to w jaki sposób Khardan ciągnął za sobą Anielicę.
- Uważaj, zaraz się przewrócę. – powiedziała z nijakim wyrzutem, kiedy przepadła przez kogoś leżącego na ziemi, widocznie zbyt bardzo upitego by cokolwiek poczuć.
- Nie musiałeś być taki nieostrożny. – odezwała się znowu, kiedy znaleźli się za drzwiami Karczmy. Świeże powietrze od razu sprawiło, że Careylissa poczuła się znacznie lepiej, a będąc poza ścianami tego przybytku – całkiem bezpiecznie.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Veril wreszcie dopchał się na zewnątrz. Odetchnął z ulgą gdy tylko odkleił się od śmierdzącego piwem tłumu. Cieszył się, że sytuacja w karczmie skończyła się tak jak się skończyła. Ba! Nawet udało mu się zrobić dobre wrażenie! To już było coś. Tym bardziej zadowolony z siebie naturianin zaczął się szczerzyć sam do siebie. "Biały rycerz na lśniącym koniu...".
Humor nieco psuł mu fakt, że strasznie bolały go plecy. Postanowił następnym razem upaść na brzuch, a przynajmniej spróbować. No i może od razu powinien zacząć od chochli...
Po chwili dołączyli do niego towarzysze.
- To gdzie idziemy teraz? - zapytał.
Awatar użytkownika
Khardan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Khardan »

Wychodząc, Khardan z grzeczności rzucił
- Wybacz, Carey.
Nie brzmiała w tam skrucha, bo i to mała krzywda, jak i rzecz małej wagi. Niby można uznać, że zdrowie towarzyszki było ważne, jednak wątpił, by nigdy siniaka sobie nie nabiła w dzieciństwie.

Świeże powietrze uderzyło lekko ospały umysł rogatego, W takich warunkach i lepiej się myśli jak i lepiej się rozmawia.
- Mi jakoś przeszła ochota na alkohol w jakiejkolwiek postaci. Może wym macie interesujący koncept? No i nie rozmawiajmy w drzwiach, ludzie chcą wejść.
Po tych słowach, postąpił parę kroków w bok.
Careylissa
Senna Zjawa
Posty: 253
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Careylissa »

Carey spojrzała na Khardana i posłała mu miły uśmiech.
- Dobrze, nic się nie stało. Przeżyłam tę drogę na zewnątrz. – zaśmiała się cicho i spojrzała na Verila.
- Na pewno wszystko dobrze? – podeszła do niego i położyła dłoń na jego ramieniu. Spojrzała troskliwie na mężczyznę, a cała ta sytuacja mogła wyglądać jakby naprawdę Anielica martwiła się o zdrowie towarzysza. Oczywiście, tak w istocie było, ale gest, który wykonała miał na celu możliwość wykorzystania odrobiny magii , która była odpowiedzialna za leczenie. W tym wypadku Carey nie do końca wiedziała co mogłaby wyleczyć, więc skupiła się na czymś przeciwbólowym.
- Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej. – dziewczyna puściła oczko do Verila, uśmiechając się weselej i spojrzała na małą towarzyszkę grajka.
- Dzielnie się spisałaś. – powiedziała i spojrzała na Piekielnego, po czym przyciągnęła go do nich.
- Uszy do góry, już po kłopotach. Skoro alkohol odpada, to może wmieszajmy się tłum i rozerwijmy trochę. – wzruszyła ramionami i pociągnęła mężczyzn za sobą, by czasem nie mieli okazji, żeby jej odmówić.
- Festyn trwa w najlepsze, wszelkie istoty zapewne bawią się, więc i my skorzystajmy. – powiedziała tak wesoło, jakby wcześniej żadna zła sytuacja nie miała miejsca.
- O! Spójrzcie! – krzyknęła gdy znaleźli się na głównym miejscu, gdzie odbywał się festyn. Grajkowie nie szczędzili instrumentów i zabawiali biesiadników skoczną muzyką, która również na Carey miała zbawienny wpływ. Ruszając się lekko w rytm muzyki, Anielica zaciągnęła towarzyszy na pokaz trupy tanecznej, która wykorzystywała do swojej sztuki nawet ogień.
- Coś dla Ciebie Khardanie. – zerknęła na Rogatego i zabawnie zmrużyła oczy.
Taniec trupy trwał jeszcze jakiś czas, ale gdy wybrzmiały ostatnie nuty skocznej muzyki, rozbrzmiał głos – Carey uznała, że to jakiś szef- mężczyzny, który był przebrany w jakiś kolorowy strój.
- A teraz zapraszamy wszystkich do tańca! – te słowa zostały przywitane westchnięciem radości, a niektórzy już rwali się do tego, by pobawić się przy wesołej muzyce.
- Bawcie się i radujcie w ten cudowny czas festynu! A po tańcach czekają na was konkursy, loterie i mnóstwo atrakcji! – mężczyzna mówił zachęcająco, po czym skłonił się i dał znak grajkom, by zaczęli grać. Pierwsze osoby wyłamały się z tłumy i zaczęły tańczyć wspólnie.
Carey stała uśmiechnięta i patrzyła na muzyków oraz pierwsze wirujące pary.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Veril lekko się zjeżył czując najpierw dotyk Careylissy, a potem magię płynącą przez jego ciało. Od razu poczuł jak ból w plecach znika i chociaż uważał to za zbędne, bo przecież sam mógł sobie pomóc to jednak czuł wdzięczność. By być całkiem szczerym, zwyczajnie zapomniał o tym, że też zna się na magii. Przebywając między ludźmi przecież zawsze udawał zwykłego śmiertelnika, do bólu zwykłego. Prawdę powiedziawszy naturianin był znudzony udawaniem. Od bardzo dawna podróżował pod postacią wędrownego grajka, a przecież mógł się zmienić w kogokolwiek by chciał. A może taka była jego prawdziwa natura?
Aeris była za to zadowolona, chyba po raz pierwszy od dawna. Dygnęła w powietrzu w odpowiedzi na słowa dziewczyny.
Nagły wybuch radości i tańców odpędził od niego te myśli. Jednocześnie podsunęło mu to świetny, a zarazem szatański pomysł. Nie mógł wszak zignorować wyrazu twarzy Carey gdy ta zobaczyła tańczące pary do których wkrótce dołączyły kolejne. Zastanawiał się tylko czy Khardan potrafi tańczyć? Niemniej lepiej by to on tam poszedł, bo grajek mógłby z tej przygody nie wyjść z życiem tak jak do tej pory.
- Powinniście zatańczyć. - zaproponował z uśmiechem i nim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć wcisnął anielicę w diaboliczne, khardańskie objęcia. Ulotnił się zanim ktokolwiek wytknął mu ten odważny manewr.

Schował się za grupką tańczących par, gdzieś w pobliżu jednego ze straganów z różnościami. Zaśmiał się cicho. Jak zwykle przebiegłość naturianina pozwoliła mu zrobić to co trzeba i wyjść ze sprawy obronną ręką.
Jednakże to co potem zobaczył zmroziło mu krew w żyłach. Zobaczył karczmarza prowadzącego swoją córkę! W dodatku najwyraźniej szukał grajka co nie było takie trudne gdyż ten odstawał od tłumu i wystarczyło zapytać pierwszą lepszą osobę o białowłosego cudaka. W sytuacji bez wyjścia Veril musiał działać szybko zanim go zauważą. Zrobił zatem to co robił zwykle w takich sytuacjach... Zmienił się w małego, białego kotka. Uzyskawszy status incognito przebiegł pod straganami i przycupnął gdzieś na skraju drewnianych budek. Miauknął z ulgą gdy stwierdził, że nikt go nie zauważył. W dodatku ze swojej kryjówki miał świetny widok na Khardana i Carey.
Awatar użytkownika
Khardan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Khardan »

Zwyczaje Alarańskie, szczególnie ich zabawy były poniekąd kuriozalne. Niemniej wydawało się, że wszystko zdawało egzamin, bo rozglądając się po tłumie, panował generalnie dobry nastrój. Nie jemu było kwestionować tego zgiełku, zwłaszcza, że przypominało mu niemalże piekielną codzienność, choć na pewno w bardziej... łagodnej formie. Tak, "łagodnej" to dobre słowo.
Przez zgiełk co i rusz przebijał się jakiś grajek, który, choć grał adekwatne kawałki do sytuacji, Verilowi w umiejętnościach wyraźnie ustępował. Gdyby tylko białowłosy wiedział, jakiej muzyki słucha się po karczmach... Musi kiedyś chyba go zapytać o jakieś skoczniejsze melodie.

Nagle na Diabła spłynął lodowaty strach. Przecież on nie umiał tańczyć! Zrobi jej krzywdę i wtedy grajek jej nie pomoże. A może pomoże, nieważne! Co zrobić?
Stał tak krótką chwilę, przez jego umysł przewinęły się liczne możliwości. Te zabawne, poważne, głupie i wreszcie jakieś rozsądne. Westchnął rozluźniając ciało, po czym stanął bezpośrednio przed Carey, lekko się pochylił i wyciągnął otwartą dłoń przed siebie, drugą chowając za plecami.
- Może nie posiadam niezbędnych ku temu zdolności, jednak mam nadzieję, że zaszczycisz mnie tańcem.
"Całkiem zgrabnie. Dobra robota, Khardan.", pomyślał rogaty. Nigdy przecież wcześniej tego nie robił. A już na pewno nie robił tego w taki sposób, choć na pewno potrafił być grzeczny. Inna mentalność mieszkańców piekła. Ciekawe jakaż była wśród niebian?
Careylissa
Senna Zjawa
Posty: 253
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Careylissa »

Carey przez jakąś chwilę stała sobie i wesoło podrygiwała w rytm radosnych dźwięków. Co jakiś czas zerkała na towarzyszy co by mieć ich na oku, problemów mieli już dość, a teraz był czas na odpoczynek w nieco inny sposób niż zazwyczaj. W pewnej chwili poczuła jak Veril wpycha ją w ramiona Khardana, sugerując, że powinni zatańczyć.
Carey otworzyła usta by odezwać się do mężczyzny, którego wcześniej lekko uzdrowiła, ale ten zwinął się z miejsca zdarzenia, śmiejąc się pod nosem. Anielica również zaśmiała się rozbawiona zachowaniem Verila, które było poniekąd urocze.
Potem jednak uświadomiła sobie co właściwie teraz się dzieje… spojrzała na Khardana i uśmiechnęła się niepewnie, choć jej wzrok był rozbawiony. Diabeł w końcu zdecydował się zachować jak mężczyzna i poprosił Carey do tańca. Niebianka mimowolnie uśmiechnęła się i skinęła grzecznie głową.
- Z miłą chęcią zatańczę z Tobą. – powiedziała z uśmiechem i podała mu swoją dłoń.
Tymczasem kryjówka Verila była całkiem wygodna, ale mężczyzna nie przewidział jednego. Nie zobaczył, że Karczmarz posyła jakiegoś pachołka do szefa całej trupy grającej. Jako, że karczmarz cieszył się choć minimalnie większym poważaniem, niż przeciętny mieszkaniec tego miejsca, wkrótce biesiadnicy usłyszeli melodię zupełnie inną niż wcześniej.
Z instrumentów popłynęły nuty pieśni, którą najczęściej grało się w momencie, gdy mężczyzna ma prosić o rękę swojej wybranki.
Carey nie znała tego zwyczaju, więc uśmiechnęła się lekko słysząc zmianę nastroju, ale mimo to nie miała zamiaru rezygnować z tańców, szczególnie, ze potem na pewno muzyka wróci na bardziej zabawowe tory.
Inaczej miała się sprawa z Verilem, ten zapewne też nie wiedział o co chodzi z tą muzyką, ale z drugiej strony istniała szansa, że w swoim muzykalnym życiu słyszał niejedno.
Podpowiedzią dla zwierzaka mógł być fakt, że Karczmarz wraz z córką stanęli obok grajków. Gospodarz stał dumnie oczekując, aż wybranek dla jej córki raczy pojawić się w miejscu gdzie jest oczekiwany, a córka karczmarza stała ze spuszczoną głową i wielkim rumieńcem na policzkach.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Verilowi aż zjeżyło się futerko. Faktycznie w pierwszym momencie nie skojarzył o co chodzi z tą muzyką, ale już po chwili ciężkie, zardzewiałe trybiki jego umysłu zaczęły trawić pomalutku niewygodne dla grajka informacje. Karczmarzowi chyba bardzo zależało na wydaniu za mąż swojej córki, chwalebne! Z drugiej strony Verilowi bardzo zależało na tym by się jednak nie żenić. Cóż czynić w takiej sytuacji? Czy nasz bohater odnajdzie w sobie odwagę by stanąć naprzeciw tej trudnej sytuacji i rozwiąże problem? Prawdopodobnie nie...
Zdecydowanie wolał zostać w swojej obecnej kryjówce, całkowicie bezpieczny i odporny na zaręczyny. Przecież kto by chciał za męża kota?
Przyczajony w swojej kryjówce czekał dalej i cały czas nachodziły go coraz to nowe wątpliwości. Jedyne co przemawiało przeciw wyjściu i skonfrontowaniu się z problemem to jego doświadczenie, które jasno mówiło mu co w takich sytuacjach robić. Często wystarczyło unikać problemu dostatecznie długo by ten się rozwiązał. Niestety tym razem problemy przybyły do naturianina.
Nagle poczuł jak coś odrywa go od ziemi, zdążył tylko zamachać nieporadnie łapkami i miauknąć.
- Mamo, mamo! Patrz jaki śliczny kotek! - krzyczała dziewczynka wymachując w powietrzu Verilem. - Mogę go zabrać?
W tym momencie Veril zwyczajnie nie wytrzymał. Ktoś po raz drugi wycinał mu taki numer, ale nie zamierzał znowu dać się wrobić. W oka mgnieniu kotek zamienił się w śnieżnobiałą sowę, która wyślizgnęła się z rąk małej i odfrunęła.
Naturianin starał się nie zwracać uwagi na nawoływania przerażonej matki dziewczynki podnoszącej niemały raban.
- Demon! Diabeł! - krzyczała.
- Kotecek odfrunął... - mruknęła zasmucona dziewczynka.

Tymczasem Veril miał nadzieję, że na dachach znajdzie trochę spokoju i nie zostanie dosięgnięty przez żadne dziecko ani karczmarza z córką na wydaniu. Niestety znowu namieszał, wśród bawiących się ludzi już krążyły plotki o kocim demonie. Podawana z ust do ust plotka urosła do potężnych rozmiarów i tak oto owy koci demon miał być w istocie potężnym tygrysem z wielkimi pazurami i kłami. Co kto woli...
Awatar użytkownika
Khardan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Khardan »

Khardan tańczył. Nieumiejętnie, ale jednak. Bardzo często jednak zerkał w dół, próbując wykoncypować, czy aby stopy Careylissy nie zbliżały się za bardzo do strefy zgniotu. Szło mu coraz lepiej, ale muzyka się zmieniła gwałtownie. Podobnie jak improwizacja Verila.
- Czy wszystkie grajki z tej krainy mają w zwyczaju zmieniać melodię tak nagle?
W głosie diabła słychać było lekkie podenerwowanie, zaczynał powoli łapać, o co w tym tańcu chodzi. Tylko tym razem ani trochę mu melodia nie pasowała. Potem zauważył karczmarza z podlotkiem i wszystko stało się jasne.

- Ej, wy tam! Piękna Pani z Zakapturzonym Towarzyszem! Gdzież jest wasz przyjaciel, flecista?
Cała uwaga skupiła się na nieporadnie gibiącym się Khardanie i anielicy. Rogaty zwrócił się ku scenie, po czym odkrzyknął.
- Niestety dobry człowieku, zgubiliśmy go, nim wyszliśmy z karczmy!
To, z jaką Zakapturzony Towarzysz skłamał w żywe oczy, mogłaby wzbudzić podziw nawet u doświadczonego aktora. Płynność z jaką nieprawda opuściła płuca diabła, rozstawienie rąk, pokazując, że niby nie ma nic do ukrycia...
Dlaczego kłamał, można się domyślić. Veril nie opuścił karczmy ze względu na zawartość łyżki, choć to był dobry argument. "Ja? Żenić? Nie!", albo jakoś podobnie. W takiej sytuacji lepiej było sprawić, by białowłosy oficjalnie wyparował. Musiał powiedzieć, że nie do końca kłamanie było mu w smak, uważał, że chłopak powinien sam stawić czoła swoim problemom i nie mieszać w to innych. Dlaczego więc to robił? Doskonale rozumiał, co czuł. Strach to jest coś, na czym diabły znają się doskonale. Nie współczuł mu, ale też nie osądzał go za to, co zrobił. Wiedział za to, że przesadna uwaga skierowana ku niemu i Carey skrępuje ich ruchy i wtedy na pewno go nie odnajdą. A to, czy należałoby go skłonić do stawienia tej sytuacji czoła, może pozostawić Careylissie.
- Masz jakiś sposób, aby odnaleźć naszego znajomka?
Spytał półszeptem anioła obok.
Nim dobrze dokończył to zdanie, rozległ się krzyk przerażenia i pomstowanie na diabły. Khardan dość gwałtownie obrócił wzrok ku zamieszaniu, widząc jednak tylko wzlatującą sowę.
Careylissa
Senna Zjawa
Posty: 253
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Careylissa »

Carey nie narzekała na taniec z Khardanem, choć wyczuła, że chłopak na początku miał z tym niewielkie problemy. Mimo wszystko szybko się uczył i wkrótce całkiem dobrze sobie radził. Niestety miła chwila została przerwana zaręczynowymi wydarzeniami.

- Odnoszę dziwne wrażenie, że to sprawka zdesperowanego karczmarza. – zerknęła w stronę grajków, gdzie stał już Karczmarz ze swoją córką.
- Nie wygląda to za ciekawie. – Carey spojrzała na Khardana, ale w jej oczach było lekki e rozbawienie całą tą sytuacją. Nie spodziewała się, że ludzie są zdolni do takiego czegoś, czy Karczmarz nie bał się wstydu? Do tego wystawił córkę na niemałe pośmiewisko, bo nie wyglądało na to, by Veril palił się od ślubu z nią.
Rozmyślania Anielicy zostały przerwane przez sprawcę całego zamieszania. Karczmarz zapamiętał ich dwójkę, więc szybko skojarzył, że powinni wiedzieć co dzieje się z przyszłym panem młodym. Anielica na całe szczęście nie musiała odzywać się w tej sytuacji, bo Khardan szybko odpowiedział Gospodarzowi. Carey nie drgnęła nawet, słysząc jak łatwo przyszło Rogatemu takie kłamstwo. Czego miała się w sumie spodziewać? To przecież piekielny, ale tym razem skłamał, by ratować czyjąś skórę. Carey pokiwała szybko głową, potwierdzając w pewnym sensie słowa Khardana. Gospodarz spojrzał na swoją córkę, a potem rozejrzał się mrużąc w złości swoje oczy, które i bez tego nie wyglądały szczególnie miło.
Diabeł wybrnął chwilowo z sytuacji, ale oboje musieli szybko znaleźć Verila , bo jeszcze naprawdę się zgubi i co wtedy…
- Coś mam przeczucie, że nie będzie to ciężkie… - Carey patrzyła za odlatującą sową, po tym jak Khardan szepnął pytanie.
- Niedługo będziemy mieć kłopoty… zobaczysz…- spojrzała na Rogatego i pokręciła głową. Krzyki wydobywające się z tłumu nie były zbyt miłe, a wkrótce dołączył do nich golony krzyk i płacz córki Karczmarza.
- Znowu sowa! To Zły znak! – wrzeszczała niedoszła panna młoda, trzymając się za głowę i płacząc w głos, po czym niczym się nie przejmując, po prostu uciekła do domu. Karczmarz natomiast rozzłościł się jeszcze bardziej i cisnął paroma siarczystymi przekleństwami. Potem zdenerwowany zwrócił się znowu w stronę tańczących towarzyszy Verila.
- To wasza wina! – wrzasnął i pokazał na nich palcem. – Od początku byliście podejrzani! Sprowadziliście tutaj demona! – wrzeszczał jeszcze głośniej, a spojrzenia biesiadników zwracały się ku nim.
- I właśnie o tym mówiłam… - Carey westchnęła bezradnie zerkając przy tym na Diabła.
- Ludzie! To ich wina! – wrzasnął najgłośniej jak mógł, podchodząc w stronę Carey i Khardana. – Ratujcie swoje dzieci, bo jeszcze rzucą na nie klątwy i uroki, tak jak na moją córkę! – krzyknął i splunął na bruk.
- My nie mamy z tym nic wspólnego. – Carey odezwała się spokojnie, przysuwając się do Piekielnego. Teraz faktycznie mieli problem, biorąc pod uwagę przesądność niektórych.
- Chodźmy stąd… - szepnęła do swojego towarzysza i pociągnęła go lekko by odejść od tego tłumu i znaleźć Verila.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Oto co Veril dostawał w podzięce za swoją bohaterską postawę! Wystarczyło, że nie zgodził się na ożenek z córką karczmarza i już cały wizerunek obrońcy uciśnionych niewiast prysnął jak bańka mydlana. Można by to przeżyć gdyby nie fakt, że z bohatera stał się teraz dosłownie demonem, a przynajmniej tak wyglądał w oczach mieszczan. Z drugiej strony wątpił by ktoś ze stuprocentową pewnością rozpoznał w jego sowiej postaci skromnego grajka z karczmy.
Na tym etapie nie miało to większego znaczenia. Zawsze czymś się zdradzał, im dłużej przebywał wśród ludzi tym bardziej wzrastało niebezpieczeństwo, że jego człowieczeństwo zostanie podważone. Zdarzały się już wyzwiska od demonów, biesów czy innych okropieństw, niemniej tygrysi demon to było dla niego coś nowego. W takiej sytuacji miał tylko jedną możliwość, mianowicie uciekać gdzie pieprz rośnie i spróbować szczęścia w innym mieście przynajmniej do czasu aż tutaj sytuacja nie przycichnie. Poderwał się do lotu i przefrunął chyżo nad kilkoma ulicami gdy coś sobie uświadomił... A co z jego towarzyszami?
Niezbyt zadowolony z siebie zawrócił i zanurkował w miejsce gdzie zauważył znajomą dwójkę. Sytuacja wyglądała kiepsko, wszyscy winili Khardana i Carey za całe nieporozumienie, które nie miało pewnie poważniejszych konsekwencji niż zepsucie zabawy paru mieszkańcom. Niemniej prawdziwym winowajcą był właśnie naturianin, którego niezwykłym talentem było przyciąganie kłopotów niczym magnes. Veril doskonale zdawał sobie z tego sprawę i już obmyślił skuteczny plan wyciągnięcia przyjaciół z opresji.
Jeszcze podczas lotu sowa przeobraziła się w potężnego, białego orła. Tenże majestatyczny ptak zatoczył nad zgromadzonymi szerokie koło strącając zebranym nakrycia z głów. I chociaż wiele osób wciąż zachowało kaptury na głowach to Veril nie ryzykował kolejnego przelotu gdyż w jego stronę zaczęły się sypać kamienie.
- Precz z ptaszyskiem! - krzyczał ktoś z mieszczan.
Veril był niebywale zręczny, a jego szybkość i zwinność stała na iście legendarnym poziomie. Pozwoliło mu to na uniknięcie nieomal dwóch pocisków! Pozostałe dziesięć było szczęśliwymi trafieniami...
Tak oto wspaniały król przestworzy spłynął na ziemię w akompaniamencie wrzasków i świszczących treli rzucanych kamieni. Albo jak to określił, któryś z rzucających:
- Ptaszysko walnęło o ziemię! Też mi z niego demon!
Półprzytomny i już nie na żarty wściekły Veril zebrał się nieporadnie z ziemi i ryknął w odpowiedzi:
- Jam jest demon, bójcie się mnie śmiertelni! Albo... Albo zjem wasze serca, o!
No i stało się. Rozzłoszczony tłum uciekł w popłochu. Zdziwiony naturianin zastanawiał się czy to jego ultimatum wywarło takie wrażenie i prawdę powiedziawszy miał wątpliwości. Dopiero obróciwszy się zauważył prawdziwy powód przerażenia mieszczan. Pozbawiona kaptura Khardanowa głowa prezentowała teraz w całej okazałości masywne rogi, co w zestawieniu z czerwoną jak ogień skórą nadawało mu iście piekielnego wyglądu...
- Aaaa, demon! - wrzasnął ptak po czym nieporadnie podrygując zaczął się oddalać. Dopiero po chwili naszła go refleksja nad zaistniałym faktem. Dlaczego niby Carey nie uciekała?
Na "twarzy" ptaka pojawił się dziwny grymas. Postanowił na chwilę zaprzestać manewru uciekania i zbadać sprawę dokładniej.
- Ekhm... Ty nie uciekasz? - zapytał Carey przekrzywiając głowę.
Awatar użytkownika
Khardan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Khardan »

Sytuacja robiła się ciekawa, ludzie agresywni, a za Khardanem chodziła jakaś mała rozróba. Raczej nie mógł sobie na nią pozwolić, przynajmniej tak długo, jak miał anielicę u boku. Dla niej sytuacja wyglądała całkowicie nieciekawie. Zapewne miała rację, nie była przecież "Tą złą". To był jeden z plusów bycia diabłem. I tak twoja reputacja jest tragiczna, więc czym się przejmować? Na swój sposób było to nawet zabawne, bo w czasie swoich wypadów na Alaranię, wielokrotnie sama jego postać przemieniała hardych, narwanych osiłków w przerażone dzieci.
Szczególnie, jak koło uszu robiło mu się przewiewnie. Tak jak teraz. Na jego twarzy gościł ironiczny uśmiech, jednocześnie był jednak lekko cierpki. Choć z perspektywy osoby trzeciej mógł być to uśmiech psychopaty, chcącego spalić wszystkich i wszystko. Naprawdę nie chciał nikomu psuć zabawy, a nawet chciał sam się przy okazji zabawić.

Miejsce pustoszało w zadziwiającym tempie.
Khardan zaś myślał, ile czasu mają, zanim będzie trzeba opuszczać miasto w trybie pośpiesznym. Duży odpływ oznaczał dużą falę. Gdyby się nie ukrywał, to i tak zepsułby wszystkim zabawę, ale przynajmniej nie wzbudziłby paniki.
Pytanie brzmiało: co teraz?
Careylissa
Senna Zjawa
Posty: 253
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Careylissa »

Tłum stawał się trochę napastliwy, a Carey i Kardan nie odeszli zbyt daleko, ponieważ szybko zostali otoczeni. Biesiadnicy z rozkoszą chcieliby pozbyć się źródła wszelkiego zła, choć to miasto przecież widziało już wiele. Najwidoczniej brakowało tutaj rozrób. Carey spojrzała na Piekielnego, ale on był niewzruszony cała sytuacja. Czegóż innego mogła się spodziewać? To przecież Diabeł we własnej, rogatej osobie, a dla niego takie coś to chleb powszedni.
Dziewczyna nie bardzo wiedząc co robić, rozejrzała się w poszukiwaniu Verila, by po prostu uciec stąd jak najszybciej, zanim naprawdę nie stanie się coś strasznego. Wtem nad głowami zgromadzonych przefruną ptak, robiąc spore zamieszanie. Tłum jeszcze gwałtowniej zareagował, bo ptak nie patyczkował się z nim. W ruch poszły kamienie, które w większości celnie trafiały w zwierzę.
- Zostawcie go! – wrzasnęła Carey, martwiąc się o niewinne stworzenie.
Ptak spadł i uderzył mocno o bruk. Wyglądało to nieciekawie, ale wkrótce stworzenie wstało i..
- Czy to nie Veril? – Carey zdziwiona spojrzała na Piekielnego, ale jej oczy stały się jeszcze większe, a potem szybko spojrzała na tłum, korty po prostu uciekł… Ale nie była to wina tego, że Khardan nie miał kaptura i cała jego diaboliczna osoba była na widoku.
- No tak… Ciebie to mało co wzruszy. – zaśmiała się cicho i spojrzała na Verila, który, jakby nie było, uratował im skórę.
Carey chciała się odezwać do ptasiego grajka, który przedstawił siebie jako demona, ale teraz zaczął uciekać na widok Piekielnego.
- Ve…Veril.. – Anielica odezwała się, bo w jej oczach sytuacja wyglądała nieco komicznie.
- Nie ma przed kim uciekać, Veril. – powiedziała spokojnie, gdy ich towarzysz zapytał czy Varey nie ma zamiaru uciec.
- Khardan może wygląda inaczej, ale nie jest taki straszny jak myślisz. – Uśmiechnęła się anielsko i podeszła do niego.
- Dobrze się czujesz? Oberwałeś trochę. – odezwała się do niego z troską.
- Uratowałeś nam skórę. – zaśmiała się cicho.
- I chyba masz spokój jeśli chodzi o ożenek. Ciekawe czy przed każdą kobietą tak się bronisz. – zaśmiała się wesoło i odwróciła w stronę Rogatego.
- Powinniśmy stąd odejść. – powiedziała spokojnie. – Nie czeka nas tutaj nic dobrego, kiedy mają nas za źródło wszelkiego zła. – wzruszyła lekko ramionami, bo to jedyny pomysł jaki przyszedł jej do głowy.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Poobijany ptak, gdyby tylko posiadał jakąkolwiek zdolności mimiczne to zrobiłby najdziwniejszy wyraz twarzy na jaki go stać. Niestety żaden skrzydlaty zwierz nie ma ani twarzy, ani mięśni mimicznych, więc o tym można zapomnieć.
Przekrzywił tylko głowę i zatrzepotał skrzydłami, Carey oczywiście znowu się o niego martwiła i wprowadziła go w jeszcze większe zakłopotanie niż wcześniej. Zmarszczył dziób i położył po sobie skrzydła. W dodatku już się domyśliła jego tożsamości! Jak to możliwe, że każdy kogo spotyka jest w stanie przejrzeć jego doskonały kamuflaż? Popatrzył się po sobie, nie było ani śladu ludzkich kończyn czy innych niedoróbek przy przemianie, więc jak!?
- Taaa... - prychnął zirytowany ptak. W jednym przynajmniej anielica miała rację, uniknął niewygodnej sytuacji, w której musiałby się żenić z nieznaną sobie kobietą. Oczywiście robiąc przy okazji tyle rabanu ile tylko było możliwe.
Przemienił się na powrót w swoją ludzką postać. Na skórze miał liczne siniaki i zadrapania, ale oprócz tego nie wyglądało na to by coś mu dolegało. Prawdę mówiąc gorsze było poklepywanie karczmarza.
- Nic mi nie jest, ale przydałoby się wykombinować jakiś sposób na opuszczenie tego miasta, bo chyba nie jesteśmy tu mile widziani... - powiedział trochę obojętnie. - A pomyśleć, że niespełna godzinę temu byłem bohaterem.
Drugą część dodał już nieco stłamszonym głosem, pełnym teatralnego smutku.
- Zawsze mogę się zmienić w jakiegoś konia czy coś i uciekniemy... - w tym momencie w głowie pojawił mu się obraz upchanych na jego grzbiecie Khardana i Carey. Wzdrygnął się i dodał pospiesznie:
- Chociaż to jednak kiepski pomysł. Może Khardan coś wymyśli? Ostatecznie to jego się boj... Boją.
Zablokowany

Wróć do „Mgliste Bagna”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości