Mgliste BagnaBłoto. Błoto. Błoto. Portal. Błoto... PORTAL?!

Tajemnicza mroczna kraina, gdzie każdy Twój ruch jest obserwowany. Strzeż się każdego cienia i odgłosu bo możesz już nigdy stamtąd nie wrócić.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Błoto. Błoto. Błoto. Portal. Błoto... PORTAL?!

Post autor: Akkarin »

Podróżowanie przez bagna okazało się jeszcze bardziej męczące niż zakładał. Otaczająca go zewsząd wilgoć, oraz zapach zgnilizny. Jakby nie brnięcie w błocie nie było dość upierdliwe, to co chwilę gubił ślad wielo-cienia. Mimo to nie poddawał się, ciągle brnąć przed siebie. Każdej nocy sypiał będąc niematerialnym. Raz nawet uratowało mu to życie, gdy wiwerna, próbowała go upolować w czasie snu. Gdy przeniknęła przez jego ciało, musiała uznać, że ma do czynienia z duchem i dała mu spokój. Za dnia wracał do materialnej postaci, choć było mu mu gorzej iść, czuł się w niej lepiej.

Podróżował tak już piąty dzień, gdy wyczuł nagły wzrost mocy przypominającej tą, która występowała wyłącznie w Otchłani. Dopiero po kwadransie jednak odszukał właściwy kierunek, tam gdzie magia stawała się silniejsza. Choć chciał, nie był w stanie przyspieszyć kroku. Czuł, że się zbliża do miejsca, którego szukał. I wcale mu się to nie podobało...
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        Urzędujący w forcie Megdara mistrz dziedziny przestrzeni przeniósł maie na tereny Bagnisk położonych tuż przy wylocie górskiego kanionu prowadzącego do Doliny Umarłych. Kiedy tylko dotknęła podeszwą grząskiej ziemi portal zamknął się za nią. Magini ognia chrząknęła i poprawiła odzież rozchełstaną przez krążące wewnątrz przejścia energetyczne wiry. Wyciągnęła z sakwy szczotkę do czyszczenia koni, która była wcześniej używana do pielęgnacji Akarda, i podsunęła pod dziób swojemu krukowi.
- Szukaj.
Czarnopióry ożywieniec usłuchał. Zerwał się do lotu i w kilku uderzeniach skrzydeł pomknął szukać wskazanego śladu, znikając w unoszącej się nad Bagniskami zawiesistej, brązowo-szarej mgle.Następnie kobieta podparła się pod boki i przyjrzała się znajdującej się przed nią drodze. Nie zamierzała stać tu bezczynnie, czekając na powrót jej kruka tropiącego.
Miała więc do przebycia wielokilometrową trasę, która w początkowym odcinku przebiegała między porośniętymi chwastami wzgórzami po jej lewej stronie, a podmokłą, gęstą ziemią z prawej.

***

        Minęło kilka godzi. Ile? Trudno zliczyć. Dość by światło słoneczne, ledwo przebijające się przez okalające te tereny gęstą zasłonę z wyziewów, przyblakło. Tak jak przypuszczała, po paru kilometrach z obu tron otaczały ją już tylko błota. Charakterystyczne dla Doliny Umarłych wzgórza systematycznie malały i malały, aż wreszcie zostały daleko w tyle. Gardenia poruszała się naprzód nie krocząc drogą ale lecąc jakieś pół metra nad nią. Wyżej nie chciała się unosić z powodu zasłony mgłowej, która znacznie utrudniała ogląd terenów w dole. Mogłaby przemknąć nad poszukiwanym przez nią celem nawet o tym nie wiedząc.
Trakt, nad którym leciała, otaczały zdradliwe trzęsawiska. Wypełniające je błoto co kilkanaście metrów wylewało się na drogę, przykrywając ją cuchnącą, lepką pierzynką. Czy pod spodem znajdował się jeszcze utwardzony grunt, czy już tylko kilkumetrowa dziura, wolała nie sprawdzać.

Bagnisko porastały krzaki, trzciny i sitowie. Rośliny tuż przy linii drogi rosły tworząc szerokie, zwarte pasmo, a te odleglejsze kępy. Wiejący w tej okolicy wicher trącał co jakiś czas wysokie łodygi pałek i bagiennych skrzypów, a do uszu magini dochodził cichy, podejrzany szelest. Gardenia wzdrygała się wtenczas i spoglądała w stronę gęsto powtykanej w bagnisko roślinności, czy aby faktycznie był to tylko wiatr, czy nie skrada się w jej stronę któryś z mieszkańców błot. Wiedziała, że o tej porze roku flora i fauna Mglistych Bagnisk stawała się bardzo niespokojna. Mało było odważnych decydujących się na podróż tą trasą. Utopce, ogniki, brzeginie, błędy, zmory i inne nienazwane jeszcze stwory odpowiadały błyskawicznie, gdy ktoś ingerował w panujący na mokradłach spokój.
Dlatego magini starała się zachowywać jak najciszej i nigdzie nie robić dłuższych postojów.

***

        Po kilkudniowej wędrówce teren znowu się zmienił. Trakt, którym do tej pory podążała, zupełnie zniknął pod powierzchnią mokradeł. Dookoła zrobiło się też znacznie ciemniej i bez wspomagania się zaklęciami nie dało się nic zobaczyć na odległość pół metra. Dwa tańczące nad jej ramionami płomyki wyłaniały z mroku splątane konary grubych, porośniętych mchem drzew. Wiekowe, smoliście czarne pnie wyrastały z wody wszędzie dookoła. Lecąca między nimi magini musiała uważać, by nie zahaczyć o nie skrzydłami.

Długi, rosnący w sile skowyt, ni to zwierzęcy, no to ludzki, wyrwał maie z zamyślenia. Mocno wystraszona zatrzymała się, kierując światła to w lewo, to w prawo.
- Halo? Jest tam kto?
Hałas powtórzył się. Przeraźliwy wrzask, dochodzący gdzieś z głębi trzęsawiska, przeszył jej duszę dreszczem. Tym razem dało się w nim wyczuć bardziej ludzką nutę. Ktoś wołał o pomoc.
- Już idę! – zerwała się z miejsca i poszybowała w kierunku, skąd dochodził niepokojący głos.
Ruchy skrzydeł przyśpieszyły a otoczenie wokół niej zaczęło się zlewać w jednolitą, ruchomą masę – ciemność, woda, drzewa, ciemność, woda, drzewa… Mijane przez nią groteskowo poskręcane konary wydawały się dybać tylko na okazję, by rozszarpać ją na kawałki, podobnymi do szponów gargulca, gałęziami.
- Gdzie jesteś?!
Trzeci z kolei krzyk, który do niej dotarł, był głośniejszy od dwóch pozostałych. Magini była już blisko. Patrząc w mrok na wszystkie strony, w stanie trwożnym i zdumionym, dostrzegła za krzakami jakąś postać. Kobieta w szarej, porwanej sukni, stojąca po kolana w trzęsawisku, zwrócona była do Gardenii tyłem.
- Nic pani nie jest? - zapytała maie ale nie doczekała się odpowiedzi. Zamiast tego nieznajoma podniosła obie dłonie do góry. Przyłożyła je do uszu i, wzbudzając delikatne fale na powierzchni bagniska, odwróciła się. Tym razem to Gardenia wrzasnęła, gdy w migotliwym świetle płomieni zobaczyła, że nieznajoma zdejmuje własną głowę z karku. Zanim do maie dotarło, co się właściwie działo, kobieta rzuciła zakrwawiony czerep w jej stronę. Jakimś cudem udało jej się go złapać zdrętwiałymi ze strachu palcami. Chciała krzyczeć, ile sił w płucach, ale głos utknął jej w gardle i wydała z siebie tylko ciche jęknięcie.
Będąc w niesłychanym już rozstroju zobaczyła jak głowa kobiety samoistnie przekręciła jej się w rękach, ustawiając twarzą do przodu.
- Pamiętaj! – wrzasnął na nią czerep. – Nigdy nie trać głowy dla mężczyzny!

        Tego była za dużo. Gardenia krzycząc w niebogłosy cofnęła ręce a makabryczna główka wypadła jej z dłoni. Wylądowała w błocie, zanosząc się wstrętnym, złośliwym rechotem. Magini desperacko szarpnęła się w tył, chcąc jak najszybciej oddalić się od kroczącego w jej stronę bezgłowego korpusu, i nie zauważyła nisko zawieszonej, grubej gałęzi.

        A potem Stwórca zgasił światło.

***

        I nastał nowy dzień na moczarach.
Od leżenia na wilgotnym podłożu ubranie Gardenii kompletnie przemokło. Siniak na głowie, powstały od uderzenia w gałąź, zdążył osiągnąć wielkość i barwę dorodnej śliwki węgierki.
Po upiornej, bezgłowej krzykaczce z wieczora poprzedniego nie było śladu. Rozpłynęła się w mętnym bagiennym powietrzu niczym zły sen a maie przeleżała całą noc nieprzytomna na splątanych konarach, wystających ponad powierzchnię trzęsawiska.
- Uhhh- huhh… - ostrożnie, by nie stracić równowagi na śliskiej korze, wstała na nogi. Od razu dostrzegła ruch na rosnących w pobliżu drzewach. Eteryczne, zwiewne postaci, tuzin, może trochę mniej, przeskakiwały z jednej gałęzi na drugą, zatrzymywały się i spoglądały na znajdującą się w dole maie. Chichotały przy tym równym chórkiem. Jedno spojrzenie wystarczyło, by kobieta domyśliła się z kim miała do czynienia i co właściwie się wczoraj wydarzyło.
- Słuchajcie, moje duszki... – popatrzyła surowo na znajdującą się najbliżej postać a jej oczy rozjarzyły się pomarańczowym blaskiem. - …czy wiecie jak pachną przypalane włosy?

Wiły, dalekie krewne rusałek, nimf, poniekąd również maie. Podobnie można było natknąć się na nie głównie w różnych środowiskach naturalnych – na pustyni, w górach, lasach i na wodzie. Ludziom ukazywały się rzadko, toteż narosło na ich temat wiele legend. Jedna z nich mówiła, że wiłą stawały się beztroskie i frywolne za życia kobiety oraz młode dziewczęta, która nie zdążyły nacieszyć się życiem. Magini wiedziała, że to bzdura. Wiły nie były żadnymi ożywieńcami, jeno pełną gębą naturiankami. Po prostu miały paskudny charakter i dość ekscentryczne poczucie humoru.

Te duszki wiedziały jak pachną przypalane włosy. Jedna po drugiej zaczęły znikać w obłoczku wirujących liści.
Nie niepokojona więcej przez iluzje i halucynacje Gardenia kontynuowała swoją wędrówkę przez ponury, bagienny lasek. A kiedy drzewa zaczęły się mocno przerzedzać zauważyła nadlatującego w jej stronę Stefana. Kruk zaskrzeczał. Najwyraźniej zwęszył trop namorianina.
Nie ociągając się dłużej poleciała za ożywieńcem.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Dźwięk rozdzieranej przestrzeni spłoszył stadko bagiennych żurawi. Ptaki wzniosły się w powietrze i wylądowały obok, obserwując wyłaniającego się znikąd jeźdźca. Elfka rozejrzała się zaniepokojona po okolicy.
Mgliste Bagna nie bez powodu tak się nazywały. Opary były tak gęste, że przysłaniały nawet najbliższą okolicę. Słodkawy i ciężki odór gnijących roślin wzbudzał dreszcze. Jeśli istniało bardziej obrzydliwe miejsce, to nikt z żywych by się tam nie zapędził. Bzura sprawdziła grunt przed sobą. Noga zapadła się jej prawie po nadgarstek.
~ Staraj się chodzić po kępach roślin. Ja postaram ci się pomóc - powiedziała jej elfka. Wyciągnęła z juków przy siodle butelkę z czerwonym płynem. Odkorkowała flakonik i powąchała zawartość. Pachniała ostrymi przyprawami i... dziegciem? Elfka wzruszyła ramionami i wypiła eliksir. Mikstura miała konsystencję gęstego kisielu, ale po kilku sekundach Aileen miała wrażenie, że wypiła żywy ogień. Zakrztusiła się, upuszczona buteleczka z chlupnięciem zapadła się w bagno. Po paru minutach wszystko wróciło do normy, było jej tylko trochę cieplej.
Bzura stąpała ostrożnie po bagnach, nierzadko zapadając się w nie i chlupocząc. Krajobraz Bagien nie należał do najprzyjemniejszych. Błędne ogniki, powykrzywiane drzewa z brodami z zielonkawych porostów, nadgniłe kępy badyli i wszechobecne błoto. Obie miały wrażenie, że zaraz zza kępy krzaków wyskoczy jakaś kreatura. Jednakże Aileen nie martwiły dzikie zwierzęta, nawet upiory - największy strach wzbudzał w niej wzrok Króla Licza. Weszła na jego ziemie, miała zabić jego sługi... i jedyną jej szansą było pozostanie niezauważoną jak najdłużej. Jeśli ją dostrzeże, będzie naprawdę źle. Aura elfki została przytłumiona praktycznie do zera, Bzura wydawała się zwyczajnym koniem. Aileen była czujna jak nigdy przedtem, a dzięki mocy diademu widziała teren daleko wokół siebie. Czuła też cel swojej wędrówki - demona, a konkretnie jego umysł.
Mijały godziny. Choć wyruszyła o świcie, tu nadal panował półmrok. Nieznaczna plama światła na niebie szczelnie przysłoniętym chmurami i mgłą, wskazywała słońce. Bzura dreptała ostrożnie po mokradłach, a tam gdzie grunt był bardziej stabilny, pozwalała sobie na lekki kłus. W którymś momencie z chrupotem wdepnęła w coś, co okazało się być ludzkim szkieletem. Następny zwisał smętnie z drzewa, przebity czymś, co przypominało dzidę. Elfka wzdrygnęła się i popędziła Bzurę. Nie zauważyła, jak szkielet zwisający z drzewa bezskutecznie starał się pozbyć przeszywającego go żelastwa.
~ Pospieszmy się - wyszeptała.
Wyraźnie czuła, że zbliża się do celu. Niepokoiło ją także to, że w pobliżu wyczuwała coś jeszcze. Nigdy nie spotkała podobnej mocy, wiedziała jednak, że nie czeka ją tam nic dobrego.
~ Gdyby sytuacja poszła nie po naszej myśli, będziesz musiała sama wrócić do elfów i powiedzieć im wszystko, co widziałaś - powiedziała w pewnej chwili Aileen ~ Jednak wymagam od ciebie bezwarunkowego posłuszeństwa. Jeśli każę ci uciekać i zostawić mnie, masz to zrobić bez wahania.
~ Aileen, proszę...
~ Nie. Tak jak ode mnie wymagają, bym była w stanie sama odebrać sobie życie, tak ja wymagam od ciebie tego, byś w razie potrzeby zostawiła mnie i uciekała. Wtedy twoim zadaniem będzie zawiadomienie elfów, że mi się nie udało.
~ Skoro tobie nie uda się przeżyć, jak ja mam to zrobić? - zarżała cicho, rozżalona.
~ Licz nie będzie ścigał konia. Pędź przed siebie tak szybko jak umiesz, wtedy ci się uda. - szepnęła. ~ Nie odzywaj się do nikogo, sprawiaj wrażenie zwykłego, tępego konia.
Podróżowały dalej. Dziwna energia tymczasem urosła w siłę, demon także wydawał się być już blisko. Aileen osłoniła swój umysł i po części także umysł Bzury. Ukryła swą aurę jak najlepiej umiała - liczyło się zaskoczenie. Zeskoczyła z grzbietu klaczy, trafiając na kępę trawy. Ruszyła przed siebie, zwinnie unikając grząskich bajor. Tuż za nią podążała Bzura.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        Maie stała na ziemi. Wpatrywała się w dół i z dziwną miną trącała stopą jakiś zanurzony w bagnisku obiekt.
Gdzieś ty mnie przyprowadził, kruku?
Nieumarły ptak natychmiast zawrócił do swojej właścicielki i przysiadł na jej ramieniu. Podrapał się w oko, po czym z nieudawanym zaciekawieniem zaczął przyglądać się działaniom magini. Z błota przed nimi wyłaniały się bowiem szczątki konia oraz jego jeźdźca. Gardenia czubkiem buta starała się podnieść wyżej czaszkę nieszczęśnika, by ocenić jej wygląd. Jakimś cudem w szczerbatej, rozwartej szczęce trupa zawieruszyły się lejce. Dlaczego nie trzymał ich rękami? Zaraz pod nimi znajdowało się coś, co odbijało jasne światło. Kobieta oparła się na wysuniętej do przodu nodze i pochyliła się nad truchłem.
- Złote zęby? To nie Akkarin. – wyprostowała się. Westchnęła. – Cokolwiek dopadło tego podróżnika nadeszło szybko i bez uprzedzenia. Nawet nie zdążył wyciągnąć miecza.
Czujnie rozejrzała się dookoła ale poza poruszanymi wiatrem trzcinami i paprociami w okolicy panował zupełny zastój. Było też wyjątkowo cicho. I strasznie.
Kobieta rozłożyła skrzydła. - To złe miejsce. Zabierajmy się stąd.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Choć okolica zdawała się być wciąż taka sama, coś było inaczej. Bagno jak śmierdziało, tak śmierdzi, widoczność nie poprawiła się, a może nawet wręcz przeciwnie. Zniknęło jednak uczucie ciągłej obecności mieszkańców Mglistych Bagien. Tak, jakby nawet oni bali się zbliżać do terenów objętych działaniem portalu...
Nemorianin pomimo obaw, na skutek coraz silniej wyczuwalnej aury demonicznego świata, konsekwentnie dążył w kierunku źródła zła. Świat wokół niego zdawał się ciemnieć, jakby coś pochłaniało światło dnia. Ostatni odcinek zajął mu około kwadransa. Otaczająca go mgła, w połączeniu z tą nienaturalną ciemnością, robiła przerażające wrażenie. Jakby czaić się w niej miało coś o wiele groźniejszego niż jakakolwiek istota żyjąca w Alarnii...

Ciemnowłosy demon stanął, wpatrując się w wibrujący potężną energią portal. Jego moc, zdawała się zagłuszać magię Teraz nie był tak przekonany, czy chce go zamykać - jedyną drogę do jego ojczyzny jaką znalazł.
- Można go tylko ukryć i zablokować. Kto wie czy kiedyś się nie przyda? - Nie wiedział, że jego rozmyślania nie potrwają długo, przerwane pojawieniem się żywej istoty. Istoty, której na pewno nie spodziewał się, tutaj spotkać...
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Aileen w ciszy podążała za demonem. Nie uszła jej uwadze zmiana, jaka zachodziła w otoczeniu w miarę posuwania się wprzód. Półmrok panujący na Bagnach dawał się wytłumaczyć - wilgoć, wyziewy trzęsawisk w znacznym stopniu ograniczały dopływ światła słonecznego. Jednakże z każdym krokiem, elfka i jej towarzyszka zagłębiały się coraz bardziej w nieprzenikniony mrok. Po chwili znikła nawet wyraźna plama słońca na niebie, jedynie kilka zabłąkanych promieni chroniło okolicę przed całkowitym zaciemnieniem. Gdyby nie świeży i wyraźny ślad, Aileen już dawno straciłaby orientację.
Nienaturalna cisza okolicy i ta dziwna moc, rosnąca z każdą chwilą w siłę wzbudzała strach. Elfka skupiona na poszukiwaniu tropów i chroniona przez swą magię opierała się temu uczuciu. Bzura jednak, której jedyną możliwością obrony od chwili urodzenia była szybka ucieczka, ledwo trzymała się na nogach. Jedyne co powstrzymywało ją przed ucieczką, to widok przyjaciółki, która z determinacją wciąż szła naprzód.
Elfka zatrzymała się nagle. Gęsta mgła przerzedziła się nieco, ukazując niewyraźny kształt, który mógł być demonem. Wyciągnęła sztylety przytroczone do pasa. Aileen miała plan, który z powodzeniem mógł zapewnić jej zwycięstwo. Wiedziała, co znajdowało się przed nią. Był to portal do Otchłani.

I właśnie wtedy cały misterny plan stał się bezużyteczny.

Przysłonięte ciemnością niebo odezwało się ponurym krakaniem. Szum skrzydeł przeniknął przez warstwę mgły. Aileen poczuła się wystawiona, osaczona... widoczna.
Zobaczył mnie.
Coś zbliżało się ku niej.
~ To... to właśnie ten czas, kiedy masz uciekać. - powiedziała w myślach do klaczki. Bzura stuliła uszy, ale nie ruszyła się z miejsca.

Chlupot. Szelest zarośli i niematerialny, nieludzki szept. Kilkanaście metrów od niej zza mgły wyłoniło się coś, co sprawiło, że serce Aileen zaczęło bić jak oszalałe.
Istota przypominała kobietę. Jednakże długie pazury i zwierzęcy wyraz tego, co teraz trudno było nazwać twarzą, upewniły elfkę, że widzi strzygę. Nie było wątpliwości, po kogo przyszła. Choć jeszcze ich nie widziała, Aileen czuła, że nie jest to jej jedyny przeciwnik.
~ UCIEKAJ!
Bzura nie dała sobie tego dwa razy powtarzać. Popędziła jak strzała w stronę przeciwną do strzygi. Przerażona i zrozpaczona, szybko straciła orientację. Wypadła z zarośli wprost na stojącego przez portalem Akkarina. Klacz zawyła ze strachu na widok demona, zatrzymała się prawie w miejscu i poślizgnęła na szlamie.

Elfka była w pułapce. Ostatnia iskra nadziei zgasła, pogrążając jej duszę w ciemności. Lecz kiedy znika nadzieja pojawia się ostatnie pragnienie, które zmusza do działania a strach i rozpacz zamienia w śmiercionośną broń. Aileen postanowiła jak najdrożej sprzedać swoje życie. Nie dbała już o ukrycie. Magia otoczyła ją jak lśniąca zbroja i zalśniła w jej oczach. Umysł zakryła bariera, blokując dostęp do jej myśli.
Martwą istotę zalała fala energii życia.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Gwałtownie wyrwany z zamyślenia demon zdążył tylko uskoczyć przed przerażoną klaczą. Serce zaczęło mu szybciej bić, zwierzę zdawało się bać go równie mocno jak tego przed czym musiało uciekać. W tych okolicach mogło to być tylko stworzenie z Otchłani... Uśmiechnął się do zwierzęcia, próbując je uspokoić. Nie udało mu się to jednak, śmiertelne przerażenie nie znikało z jogo oczu. Dopiero po krótkiej chwili zdał sobie sprawę, że skoro tu jest koń, to musi też być jeździec.
- Ruszaj się, na Otchłań! - Nie był pewny, czy stworzenie go rozumie miał nadzieję, że tak i nie ucieknie. Przypominało mu o Arkadzie, chyba tylko dla tego zdecydował się pomóc. Ruszył w stronę z której przybyło, nie mógł pozwolić, żeby potwory z zewnętrznego planu wałęsały się po Alarnii...

Nie musiał szukać długo. Magia elfki robiła z niej latarnię w tym mroku, jakby ta specjalnie chciała przywabić do siebie zagrożenie.
- Głupia. Nie powinno jej tutaj nawet być. - Gdy dostrzegł z czym walczyła, poczuł był w szoku. Jego teoria o niezapuszczaniu się tutaj istot nieumarłych upadła. Strzyga i kilka upiorów próbowali przebić się przez jej słabnącą obronę. Nie lubił nieumarłych, za elfami też nie przepadał. W innych okolicznościach obserwowałby tylko, klacz przeważyła jednak szalę...
Ciemność wokół strzygi zawirowała, jakby otrzymała nagle własne życie, gdy demon uwolnił magię. Czerpał moc zarówno z pierścienia jak i otaczającej go esencji, wydobywającej się z pobliskiego portalu. Mógł teraz korzystać w pełni z magii demonicznej i nie zamierzał tego zmarnować.

Mrok otoczył strzygę, całkowicie skrywając ją przed ich oczami. Po chwili upadła z głośnym chlupotem pod stopy elfki...
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        Magia demoniczna zawrzała wokół nieumarłej, przywierając do tworzącej ją energii. Pochłaniała ją kęs za kęsem, aż nie zostało nic. Puste, pozbawione świadomości szczątki strzygi zapadły się w sobie. Łeb poczwary położył się bokiem na trzęsawisku i stopniowo zaczął się w nim pogrążać. Pokryte bielmem oko trupa wpatrywało się jeszcze przez chwilę w elficką maginię póki nie znikło razem z resztą zwłok pod powierzchnią błota.
Towarzyszące strzydze upiory również dostały się w obszar działania zaklęcia. Ciemność utworzyła wir, który zaczął je wciągać. Niedługo czekać miał je podobny los.

        Gardenia machnęła ręką. Od jej palców oderwały się pomarańczowe wiązki płomieni, które pomknęły w stronę spowitych mrokiem sług licza. Zaklęty ogień natką się na opór obcej magii, wbił się w nią i zaczął systematycznie drążyć. Pod naporem płomieni lepka czerń, niczym warstwa brudu, zaczęła odpadać kawałkami od niematerialnych posłańców do momentu gdy cała piątka była wolna.
Maie obniżyła lot, zatrzymała się tuż nad powierzchnię bagna. Wykonała kolejny gest a gorejące wiązki cofnęły się i posłusznie oplotły jej przedramiona. Spojrzała na nemorianina.
- Nie sprzeciwiaj się woli Megdara, Akkarinie. – powiedziała stanowczo, acz spokojnie. Potrafiła zrozumieć, że demon kierował się potrzebą „obrony dziewic w potrzebie”. Tym razem jednak wybrał sobie na to zły czas i złą dziewicę. Dolina Umarłych szykowała się do wojny z Kryształowym Królestwem, więc siłą rzeczy każdy elf, nawet struchlały i wystraszony, był podejrzany. No może z wyjątkiem tych żyjących pod ziemią. Te powinna ucieszyć udręka swoich ziomków z powierzchni.
– Los tej elfki należy do licza, nie do ciebie.
Tymczasem upiory zdążyły już otoczyć nieznajomą. Rozpoczęły proces nasączania jej umysłu połączonymi zaklęciami pustki i przygotowywać do transportu.
- Zaraz zostaniesz przeniesiona na dwór władcy tych ziem. - Gardenia zwróciła się do magiczki.- Zanim jednak tak się stanie chcę się czegoś dowiedzieć. – wskazała palcem na portal prowadzący do wymiaru Otchłani. - Czy wiesz kto jest odpowiedzialny za stworzenie tego przejścia?
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Ku rozpaczy elfki, magia życia nie zdołała dostatecznie uszkodzić nieumarłych - wola Licza była zbyt silna. Walczyła jednak nadal. Pokazali się kolejni przeciwnicy w postaci upiorów.
Nagle usłyszała kroki i ku jej zdumieniu, zza krzaków wyskoczył Akkarin. Lecz nie zaatakował elfki - demoniczna magia uderzyła wprost w nieumarłych. Pierwsza poddała się strzyga, jej groteskowe cielsko zachwało się i upadło, pogrążając się w bagnie. Ciemność pochłonęła pozostałe upiory, elfka usłyszała ich wściekłe szepty. Wszystko stało się tak szybko, że Aileen nie zdążyła nawet zastanowić się, dlaczego Akkarin zaczął jej pomagać.
Upiory zaczynały słabnąć. Jednak w tym momencie, położenie elfki stało się jeszcze bardziej opłakane, niż było dotychczas. Wiązki płomieni, jak lśniące węże oplotły upiory i po chwili uwolniły je z zabójczej ciemności. Elfka uniosła głowę.
Przybyła maie.
- Nie sprzeciwiaj się woli Megdara, Akkarinie. - rzekła. Aileen straciła kontrolę nad sobą. Oswobodzone zjawy, choć osłabione przez atak demona, szybko otoczyły elfkę i przebiły się do jej umysłu. Elfka zadrżała, z jej ust uleciał rozpaczliwy jęk. Sączone wprost w jej myśli jadowite zaklęcia utrudniały jej jakikolwiek opór.
Nie pozwolę im wygrać, nie pozwolę... Nie pozwolę...
- Zaraz zostaniesz przeniesiona na dwór władcy tych ziem. - Gardenia zwróciła się do magiczki. Aileen nie przywiązywała wagi do jej dalszych słów. Walczyła z całych sił z zaklęciem zjaw, walczyła tak jak nigdy wcześniej. Zebrała w sobie wszystkie pozostałe w niej siły, zebrała swój strach i rozpacz i ślepą nienawiść upiorów. Nie wiedziała już gdzie sie znajduje, na czym stoi i co było przedtem - liczyła się tylko siła jej umysłu.
- PRECZ! - krzyknęła. Upiory zasyczały gniewnie, ich koncentracja zaburzyła się. Elfka odruchowo, jakby zamierzała to zrobić od dawna, pobiegła na oślep, byle dalej od zjaw. Nie uciekła zbyt daleko, upiory dogoniły ją i odcięły drogę. Pobiegła w stronę portalu, szukając wyjścia z matni. Maie i demon już na nią czekali. Odwrócila sie.
Za sobą miała portal, przed sobą rozwscieczone upiory i dwójkę magów. Natychmiast przypuściły atak. Elfka czuła, że nie będzie mogła zbyt długo się bronić. Do głowy przyszedł jej szalony pomysl.
Nie wykonała i z pewnością nie wykona swego zadania. Spojrzała w oczy Gardenii i Akkarinowi.
- Megdar nie dostanie mnie ani żywej, ani martwej. Nie dowie się ode mnie niczego. - powiedziała głośno. I skoczyła w portal.

Zza zarośli wybiegła, a właściwie wykuśtykała się szara klacz, ubłocona i podrapana. Jej przednia noga, zwichnięta lub złamana zwisała bezwładnie. Odtrąciła Gardenię, zignorowała upiory, które zdezorientowało nagłe zniknięcie celu. Zawahała się na chwilę, dysząc ciężko. A potem skoczyła za swoją najbliższą przyjaciółką w samo serce zła.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        Widząc ostatni, samobójczy zryw elfki oczy Gardenii zalśniły złośliwym zadowoleniem.
Usta utworzyły owal. - Uuuuuu…
Zamachała rękami markując zaskoczenie, po czym zaśmiała się głośno, z głębi trzewi.
- To było zwykłe zaproszenie na rozmowę, na litość Stwórcy. Czy te elfy zawsze muszą być takie dramatyczne w swoich działaniach? – posłała retoryczne pytanie prosto w stronę pęczniejącego energią portalu. Prychnęła. – Chociaż z drugiej strony, po zastanowieniu, to może być nawet przydatne. Pomyśl… - zwróciła się do demona. – Jeśli po wkroczeniu do ich stolicy wszystkie, w ramach protestu, nabiją się na własne miecze? Hmm? To może znacznie przyspieszyć obrót spraw.
Magini zachichotała powtórnie.
Tymczasem upiory wyszły z marazmu i systematycznie zaczęły sunąć ku przejściu międzyplonowemu, by kontynuować pościg za swoim celem.
- Stójcie. – maie zatrzymała je wyciągniętą ręką. – Szkoda czasu i energii. Dla przybysza nie znającego otoczenia i nie dysponującego pokaźną mocą, Otchłań to śmiertelny labirynt. Elfka jest już praktycznie martwa.

        Wylądowała w trzęsawisku i stanęła dokładnie naprzeciwko dzikiego portalu. Wyraz rozbawienia na jej twarzy zastąpiła koncentracja. Podniosła lewą rękę nad głowę a prawą skierowała ku dołowi. Przesuwając dłonie w przeciwnych kierunkach zaczęła nakreślać w powietrzu okrąg, który po chwili wypełnił się żywym, pulsującym ogniem. Poziom mocy przygotowywanego zaklęcia zwiększał się z każdą sekundą.
- Niedobry, niedobry szpieg. Upewnijmy się, że tędy już nie wrócisz.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon miał ochotę przekląć samego siebie w myślach, gdy dowiedział się, że nieumarli przybyli z rozkazu licza. Powinien pozwolić elfce umrzeć. Z drugiej jednak strony podziwiał jej odwagę, choć graniczącą z głupotą, która pozwoliła jej udać się do Otchłani. Wiedział, że długo tam nie przeżyje, Gardenia miała rację - Otchłań to śmiertelny labirynt... Bardziej jednak było mu żal klaczy niż, samej kobiety. Musiał je jakoś wyciągnąć, nie wiedział jednak jeszcze jak. Póki portal stał, zawsze mogły z niego skorzystać, mai płomienia planowała jednak go zniszczyć. Drogę ucieczki dla elfki i jego ewentualny plan ewakuacji z tego świata...
- Gardenio, nie. - Położył dłoń na jej ramieniu. Zaskoczył ją tym widocznie, gdyż rozproszyła zaklęcie i spojrzała na niego zdziwiona. - Zniszczenie portalu może mieć katastrofalne skutki. Nawet jeśli jakimś sposobem ja przeżyję moc jaką wyzwolisz, to zabije nas energia niszczonego portalu. Nie znasz magii demonów, pozwól mi się zająć tym problemem. Zapieczętuję portal, kiedyś może nam się przydać. - Uśmiechnął się, starając się ją przekonać - Kto wie czy nie przyda nam się pomoc bestii z Otchłani podczas działań wojennych? Otwieranie nowego portalu, jak również utrzymanie go oraz kontrola nad bestiami pochłonie zbyt wiele mocy. Wracaj do Megdara i zabierz upiory, gdy skończę spotkamy się tam za parę minut.

Stanął między Gardenią, a portalem przestając zwracać na kobietę większą uwagę. Musiał przygotować własne zaklęcie, mające zamknąć portal, zamiast go niszczyć.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        Akkarin skupił się na zaklinaniu, wchodząc w pewien rodzaj transu czy hipnozy, maie nie miała jednak wątpliwości, że nadal ją słyszy.

        Kiedy wcześniej nemorianin opowiadał o portalu prowadzącym do planu Otchłani czułe ucho maie wychwyciło w jego głosie szczery entuzjazm. Mogła się tylko domyślać, że chciałby skorzystać z przejścia do jego rodzinnych stron dla jakichś ukrywanych, osobistych celów. Kto wie, czy to naszła go nagle tęsknota, by odwiedzić porzuconą ojcowiznę? Albo znudziła mu się kuchnia tego planu? A może zostawił tam brzemienną żonę, tuż przed rozwiązaniem? Niewiadomo. Jako, że ciemnowłosy demon niewiele i niechętnie o sobie opowiadał istniała duża szansa, że Gardenia miała w ogóle się tego nie dowiedzieć.
- W porządku. Zrobimy to po twojemu. Na razie. – odpowiedziała, naciągając na ramiona płaszcz, który krzywo zsunął się podczas zderzenia z cwałującą na oślep kobyłką elfki. A może to był koń? Nie było czasu sprawdzić.
- Muszę przyznać, że perspektywa skorzystania z mocy, którejś z bestii Otchłani wydaje się co najmniej kusząca. Poinformuję o takiej możliwości kościanego lorda. Mam tylko prośbę. Postaraj się, by założone na przejście blokady były stabilne i wytrzymałe. Byłabym zawiedziona gdyby podczas naszej nieobecności wylazło z niego jakieś krwiożercze bydle i napadło na pobliskie wioski. – sięgnęła do sakwy i wyjęła pożółkły, zrolowany pergamin. – Dostałam od Megdara tą mapę. Przestudiuję ją dziś wieczorem pod kątem następnego zadania. Jutro, po południu, spotkamy się przy wejściu do Fortu i przekażę ci wtedy szczegóły.

Po tych słowach odesłała piątkę upiorów z powrotem do Fortu, a kiedy sługi Megdara otwarły portal przeszła razem z nimi.

Ciąg dalszy.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Gdy tylko Gardenia zniknęła, przerwał zaklęcie. Miał mało czasu, żeby pomóc elfce i przy okazji zdobyć jej zaufanie. Miał nadzieję, że propozycja wsparcia z Otchłani podbuduje jego nadszarpniętą lojalność. Będzie się jednak tym martwił potem, teraz musiał udać się do swojej ojczyzny. Miał nadzieję, ze kobieta wraz z klaczą nie odeszły daleko. Inaczej albo znalazłby je znacznie później, albo co gorsze - martwe.
Zastanawiając się nad tym co nowego wymyślił dla nich Megdar, wkroczył w portal.

Ciąg dalszy
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Zablokowany

Wróć do „Mgliste Bagna”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości