Tymczasem Medard w najlepsze pędził żywot lokalnego władyki, wylegując się na mamucie. Słonisko posuwało się ociężale, uważając, by nie rozdeptać wlokących się na drodze ludzi, gadziookich i młodych wierzchowców obojga ras. Na szczęście nikt nie ucierpiał podczas owej wyprawy olbrzyma. Czas zabijano prostą obserwacją terenów wokół, zwaną przez gmin gapieniem się na bajoro tudzież liczeniem komarów.
Stan ów trwałby całą wieczność, gdyby nie Orpheus i jego odezwa. Z początku książę zdrowo ziewnął raz po raz, dając szlachcicowi i jego podkomendnym wyraźnie do zrozumienia, by skończyli przynudzać. Sytuację znał doskonale, chociaż wieści przysłane przez umyślnego nieco go zaskoczyły. Na wzmiankę o szykującej się bitwie i organizowanym wypadzie na twarzy arystokraty pojawił się cyniczny uśmieszek pokerowego szulera.
- kołatało się w umyśle Medarda, mówiąc głośno:- Jak pewnie wiecie, postój mamy za pięć godzin a nie za jedną, jak planowaliśmy. Będą przy tym dwie przerwy. Ale nie po to tu przybyłem, by was osobiście poinformować. Potrzebni mi ludzie, którzy umieją wyczuwać nieumarłych i ludzkie życia oraz paru bitnych zabijaków, którzy je usuną. Przez ta noc nikt nie może się dowiedzieć gdzie zmierzamy.
- Rusz tę tłustą rzyć, pora działać. Gnuśnienie nie jest wskazane - masz na to całą wieczność....
Książę wyjątkowo posłuchał się wewnętrznego głosu, doścignął Reventlowa i oznajmił:
- Salve! Ponoć organizujecie wyprawę mającą na celu zmieść siły szkieletorów, a przynajmniej odwieść ich od atakowania mieszkańców bagien i konwojów. Macie zatem ochotnika i to nie bele jakiego. Trzeba działać, nie siedzieć bezczynni z założonymi rękoma, oczekując nadejścia bardzo wielkiego zła. Zbierzmy jak najszybciej potrzebny oddział i na zdechlaków marsz!
Widząc zachowanie Medarda, niektórzy z bardziej bitnych gadziookich także przystąpili do odezwy szlachcica, a i ludzie do boju garnęli się niezgorzej. W mig uzbierał się pokaźny oddział zbrojnych, który aż kipiał chęcią strącenia kilku czerepów z karków czegoś, co od dawna powinno gnić w ziemi.