Mgliste Bagna[Brezena - Miasto i jego okolice] Oblężenie Brezeny

Tajemnicza mroczna kraina, gdzie każdy Twój ruch jest obserwowany. Strzeż się każdego cienia i odgłosu bo możesz już nigdy stamtąd nie wrócić.
Awatar użytkownika
Andrew
Senna Zjawa
Posty: 297
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Niedźwiedziołak
Profesje:

Post autor: Andrew »

Zdecydowawszy, że taka odpowiedź na razie mu wystarczy odszedł kawałek i usiadł na barykadzie żeby dokładniej zająć się swoimi ranami. Dziękował w duchu staremu nauczycielowi za te podstawy magii. Szybko też wyjaśnił Rudgerowi co się tutaj działo oraz, że powinni być wdzięczni Temu dziwnemu arystokracie za wytargowanie bezpieczeństwa dla grupki ludzi schronionej w kaplicy. W trakcie tłumaczenia zauważył łasicę kręcącą się wokół grupki ludzi prowadzonych przez wojskowych do kaplicy. Coś mu od nich pachniało chemikaliami strasznie. Zawołał łasicę, która na razie zaaferowana była dokładnym omijaniem kałuż krwi w bruku. Ta zdziwiona spojrzała na niego i od razu znalazła się tuż koło niego. Stęsknił się za "wolnymi" zwierzętami nie zniewolonymi do pracy przez tutejszych ludzi. Jakie było jego zdziwienie, gdy ta od razu zalała o chyba setką pytań. Ubawiony odparł ze śmiechem na kilka dotyczących tego skąd tu się wziął i kim jest. Jednak przez słowotok futrzaka nie udało mu się zadać prawie żadnego pytania. Kiedy ta uświadomiła sobie, że druid coraz bardziej naciska na nią pytaniami zawinęła ogonem i szybko pobiegła do nowego , który rozmawiał z arystokratą i jego znajomym. [Ale chwila... Przecież to kobieta] Dodał sobie w myślach po paru pociągnięciach nosem. [Dziwne rzeczy się tu dzieją].
Po czym dalej kończył gojenie ostatnich ran patrząc na dyndające zwłoki burmistrza oraz obserwując arystokratę, który nagle skierował swoje kroki w stronę ratusza.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...


Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Skinęła mężczyźnie niedbale głową, kiedy usłyszała jego pełne imię. Naturalnie je znała, ale nie chciała mu przerywać, coś takiego zazwyczaj źle wpływało na rozmówców. Z tym natomiast łączyła ją przynajmniej pewna część interesów, warto więc było zadbać o jako takie relacje. Przynajmniej powierzchownie.
- Naturalnie, nie wątpię w tą wszechstronność - zapewniła od razu, wskazując na Medarda lekkim ruchem głowy - Nasz znajomy lubi otaczać się niepospolitymi osobowościami.
Tymczasem dostała przekaz od łasicy mówiący jasno, że znalazła zabawnego człowieka i ma zamiar chwilę się z nim pobawić. Szybko odnalazła ją wzrokiem, tuż przy podziurawionym mężczyźnie. Cóż, on także nie wyglądał na pospolitego. Nawet ciekawa była, czego też zdoła się dowiedzieć to jej małe bydle.
Trochę nie za bardzo zaś odpowiadało jej ponowne wyjście poza teren barykady, nie zamierzała jednak dyskutować. Właściwie to może faktycznie będzie lepsze, bo choć uparcie nie chciała dać po sobie tego poznać, warunki pod kaplicą drażniły nawet jej tak przecież upośledzony od częstego siedzenia nad kociołkiem węch. Nie chciała myśleć, jak to odbierają inni, a już zwłaszcza książę który przecież posiadał zdecydowanie lepsze niż inni zmysły.
- Pójdźmy więc - zgodziła się, także wychodząc poza bezpieczną strefę barykady, od razu czujnie rozglądając się dookoła, nawet jeśli pozornie nie ruszała nawet specjalnie głową.
Tak też dotarli pod sam budynek, Yasmerin nie odzywała się zupełnie. Jej pytanie zostało zignorowane i nie była z tego powodu zbyt zadowolona. Postanowiła jednak poczekać i wyciągnąć trochę własnych wniosków, a na rozmowę przyjdzie jeszcze czas później. Albo i nie. Zatrzymała się tylko na chwilę, zdając sobie sprawę że Lisiczka została pod kaplicą. Gwizdnęła cicho, a futrzak dość szybko przybiegł za nią. Jeśli mieli iść na szaber, wypadało wykorzystać talenty tego stworzenia.
Pierwsze wrażenie po ujrzeniu wnętrza, to głęboka niechęć. Nie lubiła siedzib bogaczy. Nie pozostawało jednak nic innego, jak wejść do środka, co też i bez ociągania uczyniła. Łasica od razu dała nura w jakieś drzwi, za którymi też dziewczyna odnalazła zejście do piwnic. W jedną dłoń ujęła magiczną, świecącą zabawkę od Syrynaxa, w drugiej trzymała przygotowany na wszelkie nieprzyjemności sztylet.
Piwnica wydawała się zwyczajna. Zimna, wilgotna, a przy tym wypełniona ogromną ilością beczek, worków, słojów i dzbanów. Wino, zapas kaszy i innej żywności, jakaś oliwa. W jednym z kątów natknęła się na starą kuszę, była jednak nadłamana przy zamku i raczej nie do użytku. Prawdopodobnie Havvok ruszyłaby z powrotem na górę, gdyby Łasica nie odezwała się znowu w jej głowie.
Tutaj - dotarł do niej telepatyczny przekaz.
Zwierzątko po kolei podchodziło do każdej z beczek. Niuchało, stawało słupka, drapało drobnymi pazurkami o drewniane ścianki. Pofukało parę razy, zapiszczało cicho. Wreszcie zatrzymało się przy jednej z beczek i zaczęło krążyć przy niej, zerkając ze zniecierpliwieniem na swoją panią. O ile można było mówić o zniecierpliwieniu na zwierzęcej mordce.
Przez chwilę obawiała się, że przyjdzie jej przedzierać się przez wszystkie te beczki. Aż ją coś w piersi ściskało na myśl o zmarnowaniu tak ogromnych ilości przedniego wina. Z jedną beczką nie było jednak źle. Postukała w wieko, po czym wybiła je, siadając na jednym z worków. Szkarłatny płyn rozszedł się po kamiennej podłodze, wraz z nim wypłynęła dokładnie zabezpieczona woskiem, ciemna tuba. Uśmiechnęła się do siebie.
- Ciekawe, co też tu sobie burmajsterek przechowywał... - mruknęła, zgarniając pojemnik i chowając go pod obszernym kaftanem.
Nie było teraz czasu, musiała przejrzeć jeszcze parę miejsc. A to jej nie ucieknie. Wyszła z piwnicy i rozejrzała się, czy nie widać jej towarzyszy.
Ostatnio edytowane przez Yasmerin 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Podróżując za kobietą i jej zwierzchnikiem, ostatni znalazł się w przepełnionej fantazyjnymi ozdobieniami hacjendzie burmistrza. Będąc już wewnątrz, poczuł przyjemne uczucie chłodu i świeżości. Tak różne od tego, które znajdowało się na zewnątrz. Mimo, iż zafascynowany otaczającymi wrota płaskorzeźbami i ich symboliką, nie został przy nich długo. Ku nabytemu doświadczeniu, zamknął obydwa skrzydła drzwi do domu burmistrza. Delikatnie się ściemniło, a Gersen mógł wreszcie przyjrzeć się przestronnej posiadłości dokładniej. Nie był pewien, czego powinien szukać, lecz mógłby postawić głowę, że znajdzie to w biurze burmistrza. Biura natomiast miały skłonność do znajdywania się na piętrze. Spokojnie ruszył w kierunku szerokich, kamiennych schodów, rozglądając się badawczo. Mimo bogatego wystroju, wnętrze było zagospodarowane raczej jednolicie. Stonowane kolory, rzeźby i obrazy w podobnej stylistyce. Uwielbienie bogactwa i luksusów nie oznaczało dla burmistrza gustu i doświadczenia w aranżowaniu wnętrz. Szybko odegnał od siebie te rozpraszające myśli, gdy dotknął poręczy schodów, starannie wykończonej motywami roślinnymi. Miał już zniknąć gdzieś na górnych piętrach domostwa, gdy zatrzymał się i niejako kontrolnie krzyknął, w ogóle nie przejmując się manierami, ani nawet dyskrecją działania.
- Macie coś? Czego w ogóle powinniśmy szukać w tym grobowcu?
Uśmiechnął się nawet nieznacznie, gdyż uświadomił sobie, że takie wnętrza są właśnie wzorami dla historii o krwiopijcach, którzy siedząc w chłodnych dworzyszczach, dybią na życie spokojnych ludzi i niezawodnie na cnotę ich córek! Ciekawy był, co o sytuacji myśli sam wampir Medard.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Ledwie przestąpił próg dworzyszcza, a zobaczył przedmioty nagromadzone przez włodarzy miasteczka nieudolnie rozrzucone, bo ułożeniem tego stanu nazwać nie mógł, to tu, to tam bez ładu i składu.
- Co za bajzel! Takiego syfu dawno nie widziałem, ten burmistrz nie miał za grosz wyczucia dobrego smaku, gustu i czego tam jeszcze. Czas zebrać co cenniejsze fanty z tej meliny pijaka. - rzucił i podrałował na piętro, gdy Gersen gmyrał w papierzyskach gabinetu. Zawędrował aż do ostatniego pomieszczenia na tej kondygnacji, solidnym kopniakiem otworzył dębowe drzwi zamknięte na klucz, a jego oczom ukazał się znajomy motyw wilczego łba - tym razem widniał on na dziwnym przedmiocie przypominającym wydłużone berło lub laskę maga. podszedł do artefaktu, ostrożnie zbadał, czy nie posiada jakichś zabezpieczeń, co w przypadku rabusiów i satrapów było wątpliwym przypadkiem, a następnie chwycił go w lewą dłoń i zaczął wywijać. Kilka chwil później zebrał do plecaka szkatułę z kosztownościami i ciekawy amulet w kształcie nietoperza. Dokładniejsze przebadanie jego własności może zająć całe wieki...
W pokoju nie było więcej ciekawych bądź osobliwych łupów, toteż książę udał się na dalsze poszukiwania w inne rejony gmaszyska.
~Gersen zagłębił się w gabinecie, co on tam tak długo robi? Czyżby natrafił na coś ciekawego? - zastanowił się.
- Oprócz dziwnego amuletu i bojowego ni to kija, ni to berła - nic. Szczególnie ten ostatni wygląda ciekawie.
Właśnie wtedy zauważył Yasmerin opartą o poręcz i jakby czekającą na jakiś ruch ze strony innych członków drużyny.
- Stało się coś? - spytał.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Tak jak się spodziewała, w hallu nie zastała już nikogo. Stała przez chwilę, czekając aż Lisiczka złapie nowy trop. W tym czasie zdążyła pozbyć się najobszerniejszej z koszul jaką miała na sobie, nareszcie też zaczęła wyglądać jak kobieta. Od razu zrobiło jej się przyjemniej, chociaż to niby nic istotnego. Zbędny teraz element odzieży zawiązała sobie wokół bioder akurat w momencie, kiedy z góry rozległ się krzyk Gersena.
- Dużo wina! - zakrzyknęła zaraz za Medardem nie bez rozbawienia w głosie, pomijając tubę spoczywającą teraz w jednej z jej kieszeni - Jak twoje poszukiwania?
Na dźwięk głosu wampira szybko uniosła głowę, ruszyła się też z miejsca. Przesunęła dłonią po zdobionym oparciu przy schodach, przyglądając się wszystkiemu dookoła bez entuzjazmu. Naprawdę nie lubiła takiego przepychu. Wszystko na sobie, zabałaganione, ciężko trafić do sedna czegokolwiek. Ciężko znaleźć coś naprawdę wartościowego w całym tym stosie śmieci. Lisiczka pomknęła w jeden z korytarzy i zniknęła obojgu z oczu. Czy raczej trójce, bo Yasmerin dostrzegła po chwili także Gersena.
- Hm.. tak. Wiesz co - mruknęła w stronę Medarda, jakimś takim nieco dziwnym głosem.
Wyciągnęła z szaty tubę, którą wcześniej znalazła w piwnicy. Pokazała ją gestem, po czym podeszła z nią do Gersena. Wydawała się odrobinę rozkojarzona.
- Możesz to otworzyć...? - zapytała nieco ciszej, po czym spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się - Ja... Mam pewien problem.
Wsunęła mu tubę w dłonie, jednocześnie je zajmując, po czym nie ociągając się, ręką przesunęła po jego ramieniu, potem zaś karku. Wyciągnęła się też błyskawicznie na palcach, a mężczyzna mógł poczuć jej ciepły oddech na szyi. Oraz zęby, które póki co dopiero jeździły po skórze, nie wbijając się jeszcze do pulsującej w żyłach Gersena krwi.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Wygodnie rozłożony na używanym niegdyś przez miejscowego burmistrza krześle, Gersen przeglądał wszelkie dokumenty, które mógł znaleźć. W większości były to aktu notarialne, księgi majątkowe, spisy ludności. Niektóre z kart, które wpadły mu w łapę, z pewnością przydałyby się na procesie oskarżającym burmistrza. Po procesie połączonym z egzekucją, wykonanym przez gadziookich, także te karty były już bezużyteczne. Jedyną wartą wzmianki rzeczą, którą zdążył znaleźć, były akty własności ziem leżących wewnątrz muru okalającego Brezenę, jak i także tych poza osadą. Akty zostały spisane na okaziciela. Gersen wiedział, iż często takie działanie oznacza brudne interesy, wymuszenia i szantaż, ale mimo wszystko wyglądały na oryginalne. Mężczyzna zwinął je w rulon, związał znalezionym w jednej z szuflad, sznurkiem i zszedł schodami na dół, gdzie czekali już jego kompani. Bez słowa podszedł do nich i wymownie wręczył wampirowi związane czarnym sznurkiem akty. Natychmiast została mu wciśnięta dziwna tuba, którą Yasmerin, agentka Karnsteinu wyjęła niespodziewanie. Wysłuchał jej uważnie, po czym został świadkiem dziwnego, delikatnie przerażającego procederu, który odgrywała właścicielka zagubionej łasiczki. Wykręcając głowę w drugą stronę i wycofując się kilka kroków w tył, oswobodził się z tej jakże niewygodnej pozycji. Rozeźlony, a jeszcze bardziej zdezorientowany, odburknął.
- W co tutaj gramy?
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Jego reakcja jakby ją trochę otrzeźwiła. Odsunęła się o kroczek, przymknęła oczy. Dwa razy otworzyła i zamknęła usta. Niby nie miała kłów typowych dla wampirów, jednak zdecydowanie wystawały bardziej niż u przeciętnego człowieka. Cecha mieszkańca Karnsteinu, młody wampir, a może coś zgoła jeszcze innego... ?
- Przepraszam - powiedziała po chwili, jak już się nieco ogarnęła - Ja... jeszcze nad tym nie panuję. Możesz otworzyć? W środku może być coś delikatnego, obawiam się naruszenia zawartości...
Wskazała na tubę, która byłą zabezpieczona przed wilgocią grubą warstwą wosku. Nie zdecydowała się spojrzeć w stronę Medarda, z wielu bardzo różnych powodów. W ogóle coraz bardziej chciało jej się śmiać, choć okoliczności w ogóle nie sprzyjały jakiemukolwiek rozbawieniu.
Zerknęła jeszcze na Gersena. No szlag, co też jej odbiło? Miała wrażenie, że sytuacja ta dostarczy jej tak parę korzyści, jak i nieprzyjemności. Preferowałaby jednak przewagę tych pierwszych.
- Hm, obiecuję się pilnować. Byłoby mi miło, gdybyś mógł puścić tę sytuację w niepamięć - dodała jeszcze, po czym wymówiła już w mowie kindredu, języku wampirów - Przepraszam. To było silniejsze ode mnie...
Ostatnie słowa wypowiedziała oczywiście pod adresem Medarda.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Przekrzywił głowę w prawo i przyglądał się Yasmerine z zaciekawieniem. Medard, książę Karnsteinu, nawet bez przedstawiania się miał wypisane na twarzy czysto wampirze cechy. Co prawda, nie rozpoznałby tego dawniej, lecz teraz wyraźnie takie rzeczy zauważał. Kobieta natomiast była dla Gersena wielką niewiadomą. Mogła pracować z Medardem nie tylko dla żołdu, jako agent. Powody mogły być także dużo bardziej... mistyczne. Przeczuwając, że dobrowolnie niczego mu nie powiedzą, a ciągnięcie za język pogorszy tylko sytuację. Postanowił przemilczeć i zostawić swoje przemyślenia wyłącznie dla siebie. Wydawało mu się to najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Wsunął do ręki jeden z zestawu stalowych sztyletów i zabrał się do ostrożnego rozpieczętowywania podanej mu tuby.
- Nie jestem pamiętliwy. Specjalnie bojaźliwy także, więc spokojnie mogę przejść z tym dalej. Koniec końców, nic się nie stało. Prawda?
Odparł z wymuszonym uśmiechem, Niezmiernie ciekawiła go natura tego zjawiska, historia i sens całej akcji. Ciekawość świata i ludzi była jednym z jego przekleństw. Jak zdołał się wielokrotnie upewnić, mógł trafić gorzej...
Tuba syknęła cicho, gdy odpowiednio potraktowana, otwarła się w rękach mężczyzny. Wytarł dłonie z wosku, który nieco go irytował. Zauważył, jak wiele rzeczy zaczyna go irytować. Robi się już za stary. Obejrzał pudło, które dała mu agentka Medarda i już otwarte zwrócił ową tubę właśnie jej. Już nie łudził się, że zrozumie o co toczy się afera w Brezenie, lecz miał nadzieję dowiedzieć się jakichś ciekawostek...
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard wiele przeżył -jeśli chodzi o ilość zdarzeń pojmowaną przez pryzmat krótkiego życia śmiertelnika, bo czym że jest te osiemdziesiąt lat dla żyjącego kilka mileniów wampira- i równie dużo oglądały jego wrażliwe oczy, ale takie coś zdarzyło się po raz pierwszy. Oparty o framugę mahoniowych drzwi bawił się trofiejnym kijem bojowym czy rodzajem długiego berła i studiowaniem papierzysk przekazanych przez pirata, gdy spostrzegł Yasmerin zachowującą się dość nietypowo. Dziewczyna podstępem zwabiła Gersena niby to dla dostania się do wnętrza jakiegoś pakunku, celowo skrępowała ręce mężczyzny i .... w co z początku trudno było mu uwierzyć, usiłowała dobrać się do krwi pirata. Dziwnym trafem Gers odskoczył i zdębiały a oszołomiony nieco spytał, co co tu chodzi. Po odpowiedzi Yasmerin książę stanął jak wryty, a po chwili z ledwością tłumił w sobie pokłady dzikiego, demonicznego śmiechu.
~Lepsze niż cyrk, turnieje rycerskie i polowania na wilkołaki. Ciekawe, co z tego wyniknie... - pomyślał, patrząc na przedstawienie.
Usłyszawszy tłumaczenia dziewczyny, najpierw niedoszłej ofierze, a potem popis umiejętności językowych, odrzekł w kindredzie:
- Nic się nie stało, ale na Taennesa Szczurożłopa, nie możesz gryźć kogo popadnie, a już na pewno nie sprzymierzeńca i potencjalnego sojusznika.
Tuż po tym starał się udobruchać pirata:
- Nie mogłem przewidzieć, że instynkty wezmą górę. Wybacz jej, jest jeszcze młoda.
Chcąc, nie chcąc pozostawał stroną w tej cudacznej grze Yasmerin, lecz świetnie się bawił. Pozwolił śmiertelniczce na kontynuowanie tego cyrku, ponownie używając kindredu:
- Przez ciebie kiedyś zejdę na zawał, wierz mi, jest to możliwe albo pęknę ze śmiechu. To był majstersztyk komizmu, popis trefnisia godzien. Ciekaw jestem, co będzie dalej.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Przyglądając się Gersenowi doszła do wniosku, że nie jest chyba specjalnie zły ani przestraszony. Rzeczywiście, nerwy to on miał. W oczach Yasmerin mógł dostrzec coś na kształt cichego uznania, nie zdecydowała się go bowiem wyrazić.
- Jesteś zatem wielkim człowiekiem, Gersenie. Cóż, nie powiem by mnie to nie cieszyło. I faktycznie, zupełnie nic. Nawet śladu nie zostawiłam…
Czy w jej głosie słychać było nutkę żalu? Nawet jeśli, teraz wyraźnie stała dwa kroki od pirata i nie próbowała nawet zmniejszać tej odległości. Przewróciła oczami, słysząc komentarz Medarda. Liczyła na coś ciekawszego, lepsze to jednak niż gdyby miał wpaść w gniew. Wtedy zapewne jej życie naprawdę nabrałoby nowego wymiaru… Dopiero jego ostatnie słowa wywołały uśmiech na twarzy kobiety, poczuła się mile połechtana.
- Zapewne nic – kontynuowała w kindredzie – Powiedział, iż zapomni. Zobaczymy…
Ucięła tą pogawędkę, gdyż nie chciała niepotrzebnie irytować Gersena, którego cierpliwość już i tak przeszła bardzo ciężką próbę. Przyjęła z jego rąk tubę, podziękowała skinieniem głowy.
W środku znalazła kilka starych pergaminów, zapisanych alfabetem którego nigdy wcześniej chyba na oczy nie widziała. A także bezkształtna bryłka nieznanego jej masy, prawdopodobnie zlepiona z wielu różnych substancji. Fakt, iż nie potrafiła tego zidentyfikować, zaskoczył ją i zafascynował. Zamknęła wszystko i schowała z powrotem do kieszeni. Kiedy podniosła spojrzenie na obu mężczyzn, w oczach tańczyły jej gwiazdy.
- No... to jak teraz? Szukamy jeszcze czegoś, czy zbieramy się z powrotem do naszej oazy ludzkości? - zapytała, nawet perspektywa wdychania tamtych smrodów jej teraz nie przerażała - Gdy wyjdziemy, chciałabym na chwilę wyjść za bramę. Zostawiłam tam plecak, a przydałoby mi się parę sprzętów z jego wnętrza...
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Odrzucające, zimne i urządzone bez polotu wnętrze, znudziło się Gersenowi. Gdy tylko pojawiła się możliwość opuszczenia dworzyszcza, natychmiast ochoczo przytaknął pokręcając głową. Nie czekał nawet na potwierdzenie trzeciego członka zespołu, swobodnie się odwrócił i ruszył w kierunku dwudrzwiowych wrót. Chciał wpuścić do wnętrza nieco światła. Efektem ubocznym tego ruchu byłby smród towarzyszący pobitewnej atmosferze. Już odwrócony, zdążył rzucić kilka słów kompanom.
- Arystokracja i władza. Nikt nie wpoił krwiopijcy, że mówienie w języku obcym jest ogromnym nietaktem? W towarzystwie przecież ja go nie znałem.
Równie dobrze wampir mógł się namawiać z podkomendną, by upuścić nieco krwi z marnej istoty ludzkiej. Będąc niemal pewnym, iż gdyby to miało nastąpić, już leżałby w kącie dogorywając, więc czuł się nieco pewniej. Pomimo tego i zapewnienia, że nie będzie sobie zaprzątał głowy incydentem sprzed chwili... zdał sobie sprawę, że musi być bardziej czujny w obecności tej dwójki. Skoro w takim momencie odezwały się w Yasmerin te... instynkty, przy drobnym zadrapaniu nawet gotowa się na niego rzucić. Pociągnął mocno za uchwyty wrót przedstawiające głowy węży z wysuniętym, rozdwojonym językiem i kłami. Kolejne kły- pomyślał- świat ma na ich punkcie jakąś chorą obsesję.
- Resztę, myślę, możemy omówić już w drodze poza palisadę? Czy tylko ja jestem ciekaw, czym teraz zajęli się gadzi nomadowie? I w końcu, czy tylko ja mam ochotę przejść w nieco bardziej przyjemne miejsce?
Gersenowi zamarzyło się południowe wybrzeże. Pełne elfów i naturalnie elfek. Ciepły piach pomiędzy palcami stóp... palmy. Być może mały okręt bujający się na falach oceanu. I towarzyszące temu dźwięki wydawane przez ludzi uczulonych na pływy...
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard nadal zastanawiał się , co miało oznaczać wydarzenie, którego przed chwilą był świadkiem. Jaki demon podkusił Yasmerin do tego typu zagrywek?! Zaatakować człowieka ot tak sobie niby jakiś wampir, i to w dodatku albo dopiero obudzony, albo mający niedorobionego mistrza. Musiał przyznać, że dziewczynie udał się przedni dowcip, ale odczucia pirata były zgoła przeciwne. Świadczyły o tym słowa dobiegające z zewnątrz - coś tam o kulturze i obcych językach - kto myśli o konwenansach, gdy takie rzeczy się dzieją, choć po części pirat miał rację. Arystokrata odpowiedział:
- W rzeczy samej, tylko nie było czasu na analizowanie czegokolwiek. Pewne sprawy są ponad konwenansami, jeszcze raz przepraszam za Yasmerin, nie wiem, co ją napadło. Do tej pory się tak nie zachowywała, byłem nawet zaskoczony tą całą akcją. Nie sprawiała aż takich problemów, mam nadzieję, że tego typu incydenty się więcej nie powtórzą.
W drodze powrotnej zawinął jeszcze interesujące kuriozum, jakieś dawne dzieło traktujące o wampirach, napisane chyba przez jakiegoś nieobytego z tematem człowieka. Z nudów zaczął kartkować. Na początku nudy, ogromne zamczysko, gradobicie z piorunami dookoła budowli fruwają nietoperze...
~Co za kretyn to napisał?! Jakim cudem te gacki omijają gradziny, przecież ich skrzydła by tego nie wytrzymały. Kto pozwolił na ukazanie się takich bredni. Ludzie to dziwna rasa... - złorzeczył w głębi umysłu, opuszczając gmach burmistrza.
Wtedy usłyszał wołanie Yasmerin, odparł więc:
- Wychodzimy, zabierz szczura, czas wracać do domu.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Budynek miał jedną zaletę - naprawdę dało się tutaj zapomnieć o pobojowisku, jakie zostawili za sobą przechodząc jego progi. Gdy Gersen ponownie otworzył wrota, dziewczyna aż na moment stanęła w miejscu, odraza wymalowała się na jej twarzy. Zmusiła się jednak by ruszyć dalej i nie zwracać uwagi na wszechobecną śmierć. W głowie powtarzała sobie jedną myśl - to normalne, to normalne, to normalne... To normalne, że ludzie i nieludzie się ze sobą zabijają. To normalne, że zostają po tym trupy i kałuże krwi. To normalne, że mieszając się w politykę, musi oglądać takie widoki.
Tylko jakoś uparcie jej umysł nie przyjmował tego za normalne. I chciało jej się płakać.
Zebrała się w sobie, nie chciała by ktokolwiek się zorientował. Jak lunatyczka opuściła siedzibę burmistrza i podążała za Gersenem, nie patrząc nawet pod nogi. Łasiczka biegała przy jej nogach i wyśmiewała się telepatycznie. Głupie zwierzę.
Dopiero po chwili dotarło do niej dokładnie, co powiedział Medard.
- Do domu? Planujesz teraz podróż do Karnsteinu? - zapytała, obracając się by popatrzeć mu w oczy, po czym wzruszyła ramionami - Właściwie, całkiem to typowe dla ciebie. Jeśli sądzisz, że tutaj sprawy Karnsteinu już się kończą, to ja już nie mam nic do dodania.
Omal nie przewróciła się o rękę jakiegoś trupa, więc znowu zaczęła patrzeć przed siebie. Idący przed nią Gersen zdawał się trzymać bardziej na dystans niż wcześniej. No cóż, miał powody. Uśmiechnęła się blado, choć wcale też i nie było jej specjalnie do śmiechu.
- A ty, Gersenie, dokąd zamierzasz pokierować teraz swoje kroki? - zapytała, kiedy powoli przemierzali zniszczone uliczki Brezeny z powrotem w stronę kaplicy, gdzie wypadało chociaż zamienić dwa słowa przed wyjazdem - W Karnsteinie z pewnością będziesz mógł wypocząć po tym, czego tutaj doświadczyłeś.
Gdy dotarli pod barykadę, Yasmerin specjalnie się nie udzielała. Stanęła nieco z boku, patrząc jak łasica przymila się do niedźwiedziowatego kolesia. Ona sama marzyła przede wszystkim, by opuścić nareszcie to przeklęte miejsce. Całkiem pozbyła się już kaptura z głowy, w wolnym czasie rozpuściła włosy. Jak wszystko tutaj, przeszły już zapachem śmierci. Skrzywiła się nieznacznie. Kiedyś pewnie przejdzie z tym wszystkim do porządku dziennego, wypadało więc chyba cieszyć się resztkami niewinności, jakie teraz w niej krzyczały.
- Chwilo trwaj... - szepnęła ponuro, popatrując na zgliszcza i rozrzucone wśród nich, martwe ciała.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Andrew
Senna Zjawa
Posty: 297
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Niedźwiedziołak
Profesje:

Post autor: Andrew »

Skończył już goić swoje rany i stwierdził, ze najwyższa pora na pożegnanie z tą mieściną. Po dokładnych ustaleniach z nowym kowalem dotyczących co się dalej z miastem stanie pożegnał się. Zdecydował się ruszyć za dziwną gromadą. Kiedy wchodził na prowizoryczną zaporę dookoła kaplicy tamci akurat wychodzili z posiadłości burmistrza. Łasica dość szybko odnalazła go z powrotem. Usłyszawszy jej wyznanie o tym, że kobieta ( Cha, wiedziałem. ) wychowała ją od dziecka oraz, że podróżują i zabłądziły postanowił się dołączyć. Chociaż fragment o zabłądzeniu był dość nieprawdopodobny biorąc pod uwagę, że w takim wypadku kobieta poszła sama z dwoma nieznajomymi do opuszczonej posiadłości.
Kiedy zbliżył się do nich postawił zwierzę na ziemi, które szybko wróciło do właścicielki i zwrócił się najpierw do arystokraty.
-Proszę o wybaczenie za moje wcześniejsze zachowanie, szybciej działam niż przemyślę co robię. Mam nadzieję, że nie nadepnąłem Państwu za bardzo na odciski ? Chciałbym również dołączyć się do Was, gdyż już nic mnie nie trzyma w tej mieścinie. Pracodawców moich już nie ma więc mogę wrócić do dalszego podróżowania. Niepokoi mnie również los obecnej tu niewiasty, która jak słyszałem zbłądziła na niedalekich bagnach.- wyrzucił z siebie potok słów.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...


Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Ledwie wyszli z gmaszyska, a na spotkanie ni stąd, ni zowąd wylazł ów niedźwiedziowaty wielkolud, który jeszcze nie tak dawno walczył z mamutem bojowym dziwnych nomadów. Od razu, nie wiedzieć czemu, zaatakował Medarda pytaniami. Cóż - może niedźwiedziołaki tak mają?
- Nie gniewamy się i nie mamy ci za złe, drogi wojowniku,żeś do machania mieczem był szkolony, nie zaś wykwintnych konwersacji przy winku. Propozycję twą przyjmujemy i zapraszamy do miejmy nadzieję udanej podróży. Yasmerin wcale nie zabłądziła na bagnach, coś ją zatrzymało, więc nie mogła do nas dołączyć wcześniej, zresztą, może sama ci o tym opowie. - odpowiedział książę.
W wolnym czasie obserwował to, co gadzioocy wyczyniają z niedawnymi jeszcze pozostałościami zrujnowanego miasta - odbudowa szła im niesamowicie szybko - chyba mieli na podorędziu jakowychś inżynierów. Medard, zaniepokojony z deka wcześniejszym wybrykiem towarzyszki szepnął:
- Yas, nie próbuj tego numeru na misiu. To nie jest bezbronny człowiek, nie wiadomo jak zareaguje.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Andrew
Senna Zjawa
Posty: 297
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Niedźwiedziołak
Profesje:

Post autor: Andrew »

Ucieszyło go, że arystokrata nie ma mu za złe wcześniejszych zachowań. Po czym skinął głową każdemu z Nich
-Andrew jestem. Lykantrop. - Wiatr rozwiewał powoli zapachy pobojowiska. Woń unosząca się od Arystokraty stawała coraz bardziej wyczuwalna. Spotkał się już kiedyś z tym zapachem jednak ni kija nie mógł sobie przypomnieć kiedy. Zwrócił się w końcu do Kobiety. -Widzę, że nie przywykłaś do panujących tu zapachów. trzeba albo przywyknąć, albo spuścić trochę z żołądka. Niektórym to pomaga. - Usiłował się uśmiechnąć, jednak wciąż niezbyt dobrze wychodziło mu wyrażanie emocji za pomocą mimiki swojej ludzkiej twarzy.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...


Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Zablokowany

Wróć do „Mgliste Bagna”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości