- Nie zaglądaj, nie patrz na niego, panienko. - Zwrócił się do niej brodaty mężczyzna idący z lewej strony. Miał twarz pooraną zmarszczkami, szary odcień skóry i ciemne worki pod oczami. Wyglądał, jakby nie spał przez wiele dni, albo żył w podziemiach przez długi czas. Amanda spojrzała na niego przelotem, ale chwyciła w dwa palce za materiał i spojrzała na znajdujące się pod nim ciało. Mężczyzna był cały w krwistych ranach, bez włosów na głowie. Wyglądał, jakby go wyciągnięto z dna piekła. Szybko zakryła go, by nikt go nie zobaczył.
- Żyje. - Wtrącił krótko mężczyzna po prawej stronie. Był bardzo podobny do tego, po lewej. Można by przysiąc, że to ojciec i syn.
- Gdzie go zabieracie? - spytała Piekielna zwracając się do młodzieńca.
- Tam, gdzie jego miejsce. Niewiele zostało mu czasu. Przygotujemy go do pochówku. W tym czasie na pewno wyzionie ducha.
- Gdzie mogę was znaleźć?
- Przy północnej baszcie. Jest tam mało budynków, znajdzie nas pani.
Dziewczyna podziękowała i ruszyła. Miała plan, jak pozbyć się go raz na zawsze ale potrzebowała czegoś, co sprawi, że wszyscy uwierzą, że to on jest winny śmierci Menhoro. Wiedziała, gdzie mieszka. Szybko zjawiła się przed pięknymi, dębowymi drzwiami i zastukała mosiężną kołatką. Otworzyła jej młoda dziewczyna, która wyglądała, jakby na nią czekała od dawna....
Kobieta, która miała zająć się rannym Kotołakiem była tym wniebowzięta. Później jednak okazało się, że wcale nie jest to taka prosta sprawa. Musiała zorganizować miejsce, wygrać starannie odpowiednie zioła i mikstury. Chwile jej zajęło zorganizowanie sobie miejsca pracy. Na szczęście miała przy sobie pomocnicę.
- Uporamy się z nim i możesz znikać do Elspeth. - powiedziała szybko do kobiety, która właśnie przyniosła wiadro wody, by nagrzać ją w kociołku. Na początku nie zwróciła uwagi, kogo będą leczyć. Każdy czasem potrzebuje pomocy. A to drwal uszkodził się siekierą, a to kowal poparzył, a to młody rekrut był nieuważny podczas ćwiczeń. Zwykle trafiali tu mężczyźni. Oni zwykle są mniej ostrożni od kobiet, które bardziej dbały o siebie. Choć z drugiej strony to mężczyźni biorą się za niebezpieczne prace. A kobiety? Stoją w kuchni, przy krośnie lub kołowrotku. Siedzą z igłą w ręku lub przy dziecięcej kołysce. Słyszał kto o kobiecie z mieczem czy przy miechu?
- Cieszę się. Nie chcę, by długo była sama. Jeszcze nie złapali tego bandyty i... - odwróciła się w stronę stołu, spojrzała nań i otworzywszy szeroko oczy z jej ust wydobył się krzyk, a z rąk wyleciała porcelanowa misa pełna oliwkowej maci. - To... to... to... - nie mogła wydobyć z sobie słowa.
- No tak, jakiś Kot czy inne stworzenie. Pełno się tu kręci takich, nie widziałaś?
- To... on... - i drżącą ręką zaczęła wskazywać na niego. - To on to zrobił?
- Co z robił? Oszalałaś? Wybuchł pożar w karczmie, stanęła w płomieniach jak pochodnia. Zapłacono mi za niego sporą sumę. Nie wygłupiaj się tylko zabieraj się do roboty. - I wtedy zobaczyła długi nóż w dłoni kobiety. Ostrze miała wycelowane w Kotołaka, a mord miała w oczach. Płomienie paliły jej oczy, a zęby zacisnęły się tak mocno, że aż ją bolały. Cecylia - bo tak miała na imię jej pracodawczyni - złapała ją za ramiona i próbowała złapać jej dłoń, która dzierżyła broń. Na próżno. Gdy zorientowała się, że nie da rady zabić go z bliska, postanowiła rzucić nożem, zrobić cokolwiek, by choć musnąć, otrzeć go o śmierć. I nóż był blisko, ale ten tylko wbił się w ucho pokrzywdzonego. Sięgnęła po drugi i najpierw zraniła Cecylię w przedramię a następnie skierowała się ku lezącemu Bernardowi. Tym razem tylko straszliwy pech sprawi, że nie trafi w sam środek klatki piersiowej.