Silver już po kilku pierwszych krokach wyrwał się Aimee i, jako, że magik szedł trochę z tyłu, prowadząc konia za uzdę, poczekał aż zrównają się ze sobą.
- Zaczyna się ściemniać - zaczął, gdy starzec znalazł się na tyle blisko, by usłyszeć - O zmroku bramy miasta zostają zamknięte, więc jeśli się nie pośpieszymy będziemy musieli poczekać z wejściem aż do świtu. A, jak mniemam, nie przysłuży się to żadnemu z nas.
Chłopak postanowił zachować dla siebie jakże celną uwagę na temat starczych drzemek, kruchych kości i wygodnego łóżka, która zapewne ponownie wywołałaby kłótnię pomiędzy nim, a magikiem. Przez chwilę obserwował niebo, lecz po chwili konsternacji znów podjął temat:
- Jeśli wiesz do czego zmierzam, weź Aimee - tu podał rękę dziewczyny starcowi - I przebądźcie razem dalszą drogę, na końskim grzbiecie, rzecz jasna. Jednak szczerze wątpię, żeby dziewczyna potrafiła utrzymać się w siodle, twoja w tym głowa, starcze, żeby zeń nie spadła. Usiądź za nią, jedną ręką obejmij Aimee, a drugą chwyć uzdę.
Fellarianin, choć niechętnie, znów rozłożył skrzydła, a widząc, że zarówno dziewczyna, jak i starzec, najprawdopodobniej, chcą sprzeciwić się jego słowom, westchnął:
- Mógłbym oczywiście polecieć razem z Aimee na rękach, acz po prostu nie lubię latać w ten sposób, o ile łatwiej jest, żebyście pojechali? - jednak zauważywszy, że niespecjalnie przekonał ich do swych racji, dodał zniechęcony - Nie karzę wam się przytulać, bynajmniej, po prostu obejmij ją i przytrzymaj w siodle, a na przytulanie będziecie mieć nieco czasu później...
Ostatnie słowa wypowiedział z nieukrywaną satysfakcją i paskudnym uśmiechem na twarzy, a Apokalipsa, jakby chcąc wzmocnić je jeszcze wzmocnić i odpokutować fakt, że zmuszona była milczeć przez dłuższy, zbyt długi jak na nią, czas, samoistnie zagrała kilka podniosłych akordów.
- Dobrze - Silver nie dał kompanom dojść do słowa - Polecę przodem, postarajcie się nadążyć.
Chłopak poczekał jeszcze aż Aimee i magik dosiądą wierzchowca, po czym odwrócił się na pięcie i, wzbijając w powietrze nieco kurzu, wystrzelił w górę.
Silver, choć naprawdę się starał, nie zdążył dolecieć do miasta przed zamknięciem bram, więc, lądując uprzednio gdzieś w lesie, schował skrzydła i, stanąwszy na trakcie, oczekiwał pojawienia się Nigelusa i Aimee...
- Nie mógłbyś po prostu przelecieć przez bramę? - spytała Apokalipsa.
- I narazić się na łuczników? Wolę poczekać do świtu- odparł chłopak chłodno - Co ich zatrzymało? Powinni już tu być, nieprawdaż?
- Może chcą mieć trochę czasu tylko dla siebie? - spytała ironicznie lutnia.