Menaos ⇒ [Wnętrze karczmy] "Nienawidzę ludzi..."
- Aredor
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 67
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Podczas gdy elfka zbierała swoje rzeczy, on spokojnie przypatrywał się jej zachowaniu. Jak widać przemęczenie zaczęło jej niezmiernie doskwierać, że zdecydowała się odejść. Można by rzec, że przez nią zapomniał o swoim zmęczeniu, skupił się na zabawie do takiego stopnia, iż wyczerpał swoje rezerwy siły. Był padnięty, długa podróż, biesiada w karczmie, tańce i zabawy, wszystko zmieszane razem spowodowało, że nie czuł już nóg. Postępując podobnie co Sylwana podszedł do karczmarza i zapytał go o pokój.
- Karczmarzu, czy znalazło by się miejsce dla znużonego wędrowca ?
W odpowiedzi dostał chrapliwe - Nie...
- Jak to, nie ma choćby małego pokoiku ? za wszystko sowicie zapłacę.
Oberżysta zamyślił się, po czym dodał lekko niepewnym głosem
- No, więc.... Jest jedno miejsce, tylko, że pokój już jest zajęty. A ty musiałbyś znosić zachowanie sąsiada.
- Niestety nie mam innego wyjścia /odpowiedział nieco zawiedzionym głosem, liczył, że osoba która będzie przebywała razem z nim w pokoju, nie jest jakimś figlarnym głupcem. Który nie pozwoli mu wyspać się w spokoju, ani choćby zrelaksować.
Właściciel karczmy wciągnął szybko spod lady klucz, który z równie wielką szybkością przekazał wojownikowi.
- Hehe.... Oby wam się dobrze mieszkało
Po przekazaniu klucza, zaśmiał się, najwyraźniej śmieszyło go towarzystwo mężczyzny, jakie miał zastać w pokoju.
Aredor nie wiedząc o co właściwie chodzi udał się do swej izby. Po drodze nie zastał jakichkolwiek niespodzianek. Nawet moment w którym otworzył drzwi nie zaskoczył wędrowca, szybko wbiegł go pokoju i obalił się na łóżko. Właśnie w tej chwili doszło do niego, że nie jest sam. Jego doskonały wzrok niespodziewanie go zawiódł, na łóżku znajdującym się nieopodal spostrzegł Sylwanę.
- Karczmarzu, czy znalazło by się miejsce dla znużonego wędrowca ?
W odpowiedzi dostał chrapliwe - Nie...
- Jak to, nie ma choćby małego pokoiku ? za wszystko sowicie zapłacę.
Oberżysta zamyślił się, po czym dodał lekko niepewnym głosem
- No, więc.... Jest jedno miejsce, tylko, że pokój już jest zajęty. A ty musiałbyś znosić zachowanie sąsiada.
- Niestety nie mam innego wyjścia /odpowiedział nieco zawiedzionym głosem, liczył, że osoba która będzie przebywała razem z nim w pokoju, nie jest jakimś figlarnym głupcem. Który nie pozwoli mu wyspać się w spokoju, ani choćby zrelaksować.
Właściciel karczmy wciągnął szybko spod lady klucz, który z równie wielką szybkością przekazał wojownikowi.
- Hehe.... Oby wam się dobrze mieszkało
Po przekazaniu klucza, zaśmiał się, najwyraźniej śmieszyło go towarzystwo mężczyzny, jakie miał zastać w pokoju.
Aredor nie wiedząc o co właściwie chodzi udał się do swej izby. Po drodze nie zastał jakichkolwiek niespodzianek. Nawet moment w którym otworzył drzwi nie zaskoczył wędrowca, szybko wbiegł go pokoju i obalił się na łóżko. Właśnie w tej chwili doszło do niego, że nie jest sam. Jego doskonały wzrok niespodziewanie go zawiódł, na łóżku znajdującym się nieopodal spostrzegł Sylwanę.
- Sylwana
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 63
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Półelf
- Profesje:
- Kontakt:
Łotrzyca zdążyła doczłapać do pokoju, z westchnieniem otworzyła drzwi, weszła i szczelnie je zamknęła. W pokoju były dwa łóżka, dwie szafki i stara, drewniana toaletka. Półelfka położyła plecak na komodzie,odpięła pas ze sztyletami, który z brzdękiem upadł na podłogę, po czym wpełzła pod kołdrę. Zza materiału wystawały zaledwie końcówki jej płomiennorudych włosów. Skuliła się i przymknęła oczy wdychając zapach świeżej pościeli. Materac nie należał do najwygodniejszych, jednak był w miarę miękki, a pierzyna otulała ją przyjemnym ciepłem.
Drzwi zaskrzypiały, ktoś wszedł do środka. Jej ciało momentalnie zesztywniało z przestrachu. Broń leżała na podłodze, dziewczyna musiałaby się po nią schylić, a na tę czynność zmarnowałaby kilka dobrych sekund. Każda jest na wagę złota. Ostrożnie podniosła kołdrę. Wpatrywały się w nią piwne oczy Aredora. Dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Co Ty tu robisz? - nie kryła niezadowolenia. Chciała wyglądać na złą i groźną jednak cały wizerunek legł w gruzach, gdy ziewnęła przeciągle wyciągając się na łóżku.
Co on tu robi? Kolejny człowiek, który zdobywa zaufanie, aby...
Jej dłoń powędrowała w stronę srebra. Wciągnęła pas pod kołdrę, który zwinął się tuż przy jej udach. Delikatnie, tak aby nie narobić hałasu wyjęła jeden ze sztyletów, wciąż nie odwracając wzroku od mężczyzny.
Przez moment trwała cisza, gdy dziewczyna zastanawiała się co dalej począć. W końcu pewnym ruchem ręki zdjęła pierzynę, która znalazła się na podłodze, w dwóch susach doskoczyła do wojownika przygważdżając go i unieruchamiając jednym kolanem. Ostrze noża niemal dotykało skóry na jego szyi.
W głowie Sylwany zakręciło się od tak nagłych ruchów. Przez chwilkę spojrzenie zaszło jej mgłą, jednak zdołała otrzeźwieć. Przycisnęła sztylet do gardła mężczyzny.
Drzwi zaskrzypiały, ktoś wszedł do środka. Jej ciało momentalnie zesztywniało z przestrachu. Broń leżała na podłodze, dziewczyna musiałaby się po nią schylić, a na tę czynność zmarnowałaby kilka dobrych sekund. Każda jest na wagę złota. Ostrożnie podniosła kołdrę. Wpatrywały się w nią piwne oczy Aredora. Dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Co Ty tu robisz? - nie kryła niezadowolenia. Chciała wyglądać na złą i groźną jednak cały wizerunek legł w gruzach, gdy ziewnęła przeciągle wyciągając się na łóżku.
Co on tu robi? Kolejny człowiek, który zdobywa zaufanie, aby...
Jej dłoń powędrowała w stronę srebra. Wciągnęła pas pod kołdrę, który zwinął się tuż przy jej udach. Delikatnie, tak aby nie narobić hałasu wyjęła jeden ze sztyletów, wciąż nie odwracając wzroku od mężczyzny.
Przez moment trwała cisza, gdy dziewczyna zastanawiała się co dalej począć. W końcu pewnym ruchem ręki zdjęła pierzynę, która znalazła się na podłodze, w dwóch susach doskoczyła do wojownika przygważdżając go i unieruchamiając jednym kolanem. Ostrze noża niemal dotykało skóry na jego szyi.
W głowie Sylwany zakręciło się od tak nagłych ruchów. Przez chwilkę spojrzenie zaszło jej mgłą, jednak zdołała otrzeźwieć. Przycisnęła sztylet do gardła mężczyzny.
- Aredor
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 67
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Reakcja elfki rozgniewała wojownika, kiedy ktoś bez najmniejszego powodu rzuca się na niego i przykłada mu ostrze do twarzy, próbując go zastraszyć. Coś w nim wybucha staje się dość ostry i gwałtowny, jednak sytuacja w której właśnie się znajdował dawała mu wiele możliwości manewru. Od dziecka uczony był jak reagować na takowe ataki, bez najmniejszego problemu był w stanie wybrnąć z tej nie komfortowej sytuacji. Co też zrobił, wcisnął się nieco mocniej w "odmęty" materaca, a następnie szybkim ruchem ręki sparował sztylet kobiety, uderzenie było na tyle silne, że wytrąciło ostrze z rąk Sylwany. Teraz zajął się unieruchomieniem kobiety, co prawda bez broni nie była już większym zagrożeniem, jednak wolał przejąć całkowicie kontrolę. Obrócił kobietę na plecy na sam przycisnął ją rękami, tak by unieruchomić jej dłonie. Całe wydarzenie wyglądało dość niecodziennie, rzadko zdarza się by kobieta, w dodatku piękna rzucała się na mężczyznę, szczególnie takiego który właśnie leżał w łóżku. Zastosował opanowane chwyty poprawnie, lecz nie użył w nie nadmiernej ilości siły, tak by nie zrobić krzywdy elfce.
- A więc to ty
Zaśmiał się wymawiając te słowa, nie spodziewał się obecności nowo poznanej kobiety. Mimo że dojrzał ją już wcześniej, nie był gotów, że zaatakuje go wtedy, kiedy leżał w łóżku.
- No, cóż. Według karczmarza to jedyny dostępny pokój. Ja również muszę odpocząć.
Zatrzymał się na chwilę, popuszczając nieco chwyt.
- Puszczę Cię jeśli zagwarantujesz, że mogę spać bezpiecznie.
Słowa które właśnie wymówił grzmiały w jego głowie dość śmiesznie, nie chciał jednak zastać niemiłej niespodzianki kiedy to leżał by z poderżniętym gardłem i wykrwawiał się na podłogę. Ostatecznie uwolnił Sylwanę ze swej sztuczki, przysiadł na łóżku oczekując rozwoju wydarzeń.
- Jesteś skazana, że tu zostanę.
Uśmiechnął się, starając opanować ziewanie.
- A więc to ty
Zaśmiał się wymawiając te słowa, nie spodziewał się obecności nowo poznanej kobiety. Mimo że dojrzał ją już wcześniej, nie był gotów, że zaatakuje go wtedy, kiedy leżał w łóżku.
- No, cóż. Według karczmarza to jedyny dostępny pokój. Ja również muszę odpocząć.
Zatrzymał się na chwilę, popuszczając nieco chwyt.
- Puszczę Cię jeśli zagwarantujesz, że mogę spać bezpiecznie.
Słowa które właśnie wymówił grzmiały w jego głowie dość śmiesznie, nie chciał jednak zastać niemiłej niespodzianki kiedy to leżał by z poderżniętym gardłem i wykrwawiał się na podłogę. Ostatecznie uwolnił Sylwanę ze swej sztuczki, przysiadł na łóżku oczekując rozwoju wydarzeń.
- Jesteś skazana, że tu zostanę.
Uśmiechnął się, starając opanować ziewanie.
- Sylwana
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 63
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Półelf
- Profesje:
- Kontakt:
Jestem przypierana da łóżka przez człowieka, cudnie. - pomyślała niezadowolona, gdy Aredor zdołał wyjść z uścisku i przekonstruować sytuację na swoją korzyść. Nie patrzyła mu w oczy, zerkała na ścianę, wpatrując się w brudne deski. W końcu uścisk zelżał i mogła usiąść na łóżku obok wojownika rozcierając nadgarstki. Mimo, iż mężczyzna nie trzymał ich zbyt mocno, na skórze zostały czerwone plamy, tego było za wiele. Gwałtownie, niewiele myśląc wstała z materaca, zamachnęła się i wymierzyła mu policzek. Wpatrywała się w niego przez moment, dopiero po chwili dotarło do niej co zrobiła.
-Przepraszam! - pisnęła. To zaskakujące jak szybko nastroje w niej transmutowały. Mogła być wściekła, po chwili skakać z radości, by wreszcie zalać się łzami. Ale nie tutaj...nigdy nie będzie w stanie lać łez w czyimś towarzystwie.
Opadła na kolana, przekręciła głowę mężczyzny i spojrzała na mocno czerwony pręgowany ślad.
-Przepraszam, przepraszam... - powtórzyła kilka razy po czym zaczęła dmuchać na zaczerwienienie, mając nadzieję, że szybko zniknie. Z doświadczenia wiedziała, że takiego typu uderzenia bolą, dlatego teraz starała się udobruchać wojownika. Był silny, czego przykładem są czerwone znaki na jej rękach, jednak nie wierzyła, aby zrobił je umyślnie.
Spojrzała mu w oczy - zwróciła uwagę jak przenikliwe i bystre są to piwne spojrzenie.
-Przepraszam! - pisnęła. To zaskakujące jak szybko nastroje w niej transmutowały. Mogła być wściekła, po chwili skakać z radości, by wreszcie zalać się łzami. Ale nie tutaj...nigdy nie będzie w stanie lać łez w czyimś towarzystwie.
Opadła na kolana, przekręciła głowę mężczyzny i spojrzała na mocno czerwony pręgowany ślad.
-Przepraszam, przepraszam... - powtórzyła kilka razy po czym zaczęła dmuchać na zaczerwienienie, mając nadzieję, że szybko zniknie. Z doświadczenia wiedziała, że takiego typu uderzenia bolą, dlatego teraz starała się udobruchać wojownika. Był silny, czego przykładem są czerwone znaki na jej rękach, jednak nie wierzyła, aby zrobił je umyślnie.
Spojrzała mu w oczy - zwróciła uwagę jak przenikliwe i bystre są to piwne spojrzenie.
- Aredor
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 67
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Aredor znalazł się dość blisko elfki, szczególnie teraz gdy ta dmuchała w jego policzek próbując załagodzić atak. Jednak nie doskwierał mu ból, już nie raz zdarzyło mu się oberwać mieczem po plecach, czy też połamać wszystkie kości. Widząc kobietę żałującą tego co właśnie zrobiła, poczuł radość na sercu. Ta która z początku uważała go za nie przyjaciela. Teraz siedziała u jego boku, starając się naprawić swój błąd. Przybliżył się nieco bliżej, na tyle blisko by złożyć pocałunek na jej ustach. W ostatniej chwili się powstrzymał lecz nie wycofał, trwał tak z twarzą niemalże stykającą się z twarzą kobiety. Chciał by to ona zdecydowała co zrobić, nie chciał jej do niczego zmuszać. Jeśli czuła to samo co on, sama podejmie decyzję o on ją uszanuje. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, jaki dzielił ich od poznania wydarzyło się tak wiele. Czuł, że ją zna i rozumie. Na tym nie chciał się zatrzymać, chciał wiedzieć więcej, chciał poznać sekrety, odczucia. Interesowało go to najbardziej, taką bliskość spotkał wcześniej tylko podczas pobytu z wiedźmą, Mioryą. Czuł się wtedy podobnie, niemalże jednakowo.
- Nie masz za co przepraszać
Wyszeptał wpatrując się w jej bajeczną twarz. Myśli które jeszcze przed chwilą go trapiły nagle prysnęły. Znał siebie, wiedział kim jest. Nie chciał tego zrobić elfce, nie chciał sprawić jej przykrości. Coś go jednak trzymało na tyle, by zapomnieć o własnym charakterze. Zdał się na los, na czyny kobiety. Wiedział jedno, nie postąpi źle czy też niehonorowo. Chodź pewność nawet co do tego zaczęła się kruszyć.
- Nie masz za co przepraszać
Wyszeptał wpatrując się w jej bajeczną twarz. Myśli które jeszcze przed chwilą go trapiły nagle prysnęły. Znał siebie, wiedział kim jest. Nie chciał tego zrobić elfce, nie chciał sprawić jej przykrości. Coś go jednak trzymało na tyle, by zapomnieć o własnym charakterze. Zdał się na los, na czyny kobiety. Wiedział jedno, nie postąpi źle czy też niehonorowo. Chodź pewność nawet co do tego zaczęła się kruszyć.
Na korytarzu coś gruchnęło, jakby ktoś coś ciężkiego rzucił na podłogę, a chwilę później coś trochę mniejszego. Nastąpiła chwila ciszy, przerwana przez toczącego się po deskach przedmiocie.
Pośrodku leżała, jak długa, nieprzytomna, czarnowłosa elfka. Dookoła niej walały się przedmioty takie jak kałamarz, opatrunki, z których jeden się rozwinął, pozostawiają do połowy długości pomieszczenia materiałową wstęgę, metalowe pudełeczko, pergamin czy inne, zwykłe i niezwykłe rzeczy na pierwszy rzut oka przeciętnego zjadacza chleba. W ręku trzymała mocno ściśnięty łuk. Na korytarz wystawiło głowy kilku gości. Jedni spojrzeli na nią przecierają oczy i zaraz zamknęli drzwi z powrotem, drudzy z ciekawość patrzyli na nią lub na jej ekwipunek.
Oszołomieni byli nieco tym zajściem. Wielu podejrzewało, że elfka się po prostu przewróciła, choć elf fajtłapa to był niecodzienny widok.
Pośrodku leżała, jak długa, nieprzytomna, czarnowłosa elfka. Dookoła niej walały się przedmioty takie jak kałamarz, opatrunki, z których jeden się rozwinął, pozostawiają do połowy długości pomieszczenia materiałową wstęgę, metalowe pudełeczko, pergamin czy inne, zwykłe i niezwykłe rzeczy na pierwszy rzut oka przeciętnego zjadacza chleba. W ręku trzymała mocno ściśnięty łuk. Na korytarz wystawiło głowy kilku gości. Jedni spojrzeli na nią przecierają oczy i zaraz zamknęli drzwi z powrotem, drudzy z ciekawość patrzyli na nią lub na jej ekwipunek.
Oszołomieni byli nieco tym zajściem. Wielu podejrzewało, że elfka się po prostu przewróciła, choć elf fajtłapa to był niecodzienny widok.
- Sylwana
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 63
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Półelf
- Profesje:
- Kontakt:
Sylwana niemal czuła oddech Aredora na twarzy. Speszyła ją ta sytuacja, poznała tego mężczyznę niemal godzinę temu, a już ich usta niebezpiecznie się do siebie zbliżyły. Bojący od niego zapach dobrze wyprawionej skóry był teraz niesamowicie intensywny, półelfkę o wyostrzonym węchu, wręcz zakręciło w nosie. Wzięła płytki oddech po czym kichnęła, zasłaniając niezdarnie twarz dłonią. Dziękowała Bogu za to wyjście z sytuacji. Zrobiło się niezręcznie, jednak los sprzyjał dziewczynie i po chwili usłyszała specyficzny huk na korytarzu. Momentalnie odskoczyła od wojownika, złapała leżący w oddali sztylet, porwała pas z pościeli, gdy już wszystko znajdowało się na swoim miejscu otworzyła drzwi. Na środku korytarzyka leżała nieprzytomna elfka. Łotrzyca zmrużyła czujne oczy, oczekując, aż kobieta się podniesie. Ta, jednak nie ruszyła się z miejsca, więc rudowłosa postanowiła wykonać pierwszy krok. Ufała swoim pobratymcom, nie uważała, aby groziło jej jakieś zagrożenie ze strony nieznajomej. Ukucnęła przy niej i delikatnie dźgnęła ją palcem w bok czekając na reakcję.
- Aredor
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 67
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Aredor nie liczył na takie zakończenie tej chwili, sądził, że zakończy się on całkowicie inaczej. Wzrosła w nim większa chęć by rozkochać w sobie elfkę. Co prawda lepiej, że ta sytuacja się zakończyła niż ponownie miałby zostać spoliczkowany. Oparł się na ścianę, siedząc na nadal miękkim łóżku. Gdy kobieta wybiegła z pokoju odczekał chwilę starając się zrelaksować choćby jeszcze przez chwilę. Gdyby nie Sylwana zapewne spał by już od paru godzin, zmęczenie coraz bardziej się nasilało. Niemalże przymykał oczy gdy tylko miał możliwość położenia się w przytulnym i ciepłym posłaniu. Marzył o zakryciu się kołdrą i przespaniu paru godzin w spokoju. Nie było to możliwe, z korytarza słychać było huki i odgłosy zabawy. Powoli przechylał się w stronę poduszki starając się usnąć. Myślał o śnie, o przyjemności jaką daje możliwość wyspania. Kiedy jego głowa niemalże dotknęła poduszki zerwał się jak poparzony. - Nie teraz Aredor ! można by rzec, że krzyknął sam do siebie w myślach.
Wyszedł na korytarz by osobiście zobaczyć całe zdarzenie. Ujrzał kobietę rozłożoną na podłodze. Która akurat leżała nieopodal drzwi ich pokoju, przypadek ?
- Nieprzytomna elfka, znajdująca się w karczmie. Nic niezwykłego, pewnie się spiła.
Dialog zakończył przeciągliwym ziewnięciem. Znajdowali się przecież w gospodzie, picie na umór to coś normalnego, szczególnie wtedy kiedy trwa akurat zabawa. Jednak, że Sylwana była zainteresowana owym wydarzeniem oparł się o ramę drzwi by dotrzymać jej towarzystwa.
Wyszedł na korytarz by osobiście zobaczyć całe zdarzenie. Ujrzał kobietę rozłożoną na podłodze. Która akurat leżała nieopodal drzwi ich pokoju, przypadek ?
- Nieprzytomna elfka, znajdująca się w karczmie. Nic niezwykłego, pewnie się spiła.
Dialog zakończył przeciągliwym ziewnięciem. Znajdowali się przecież w gospodzie, picie na umór to coś normalnego, szczególnie wtedy kiedy trwa akurat zabawa. Jednak, że Sylwana była zainteresowana owym wydarzeniem oparł się o ramę drzwi by dotrzymać jej towarzystwa.
Wyczuła, że ktoś ją szturcha. Była oszołomiona, lekko kręciło się jej w głowie. Podniosła się i powoli usiadła. Obraz był jeszcze nieostry, ale już wszystko dobrze słyszała - w tym to, że jest pijana.
- Uważaj, żeby moja noga nie trafiła pomiędzy twoje nogi, z odpowiednim przyśpieszeniem, abyś mógł się przekonać jak bardzo trzeźwa jestem - syknęła ze złością. Rozejrzała się dookoła. Jeszcze chwile temu była na pustyni, polowała... A teraz? Spojrzała na rudowłosą elfkę.
- Gdzie ja, do cholery jasnej, jestem? - zapytała ni to siebie, ni to rudowłosą. Jedną ręką podniosła torbę i zaczęła wrzucać do środka to co było niej najbliżej. Metalową puszkę przyciągnęła jednak do siebie i otworzyła ją. W jej wnętrzu znajdowały się różnorodne flakoniki z płynami i proszkami. Wyjmowała każdą z osobna i badała, czy aby nie ma żadnych pęknięć.
- Uważaj, żeby moja noga nie trafiła pomiędzy twoje nogi, z odpowiednim przyśpieszeniem, abyś mógł się przekonać jak bardzo trzeźwa jestem - syknęła ze złością. Rozejrzała się dookoła. Jeszcze chwile temu była na pustyni, polowała... A teraz? Spojrzała na rudowłosą elfkę.
- Gdzie ja, do cholery jasnej, jestem? - zapytała ni to siebie, ni to rudowłosą. Jedną ręką podniosła torbę i zaczęła wrzucać do środka to co było niej najbliżej. Metalową puszkę przyciągnęła jednak do siebie i otworzyła ją. W jej wnętrzu znajdowały się różnorodne flakoniki z płynami i proszkami. Wyjmowała każdą z osobna i badała, czy aby nie ma żadnych pęknięć.
- Sylwana
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 63
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Półelf
- Profesje:
- Kontakt:
Sylwana westchnęła głęboko i powoli wstała z kucek.
-Jednak żyje. - szepnęła do siebie, dostatecznie głośno, aby słowa dotarły do siedzącej na podłodze elfki. - Jesteś do cholery w Menaosie, a gdzie miałabyś być?
Odwróciła się do stojącego w drzwiach Aredora, zmarszczyła brwi. Nie, nie podobało jej się to ani trochę. Jeden pokój dzielony z mężczyzną, niezbyt sympatyczne powitanie siostry krwi, unoszący się w powietrzu zapach piwa i pieczonej jagnięciny. Wszystkie te bodźce mieszkały się z lekkim bólem głowy powodując coraz gorszy humor półelfki. Sytuacja stawała się nie do zniesienia dla stroniącej od ludzi kobiety. Przez chwilę miała ochotę wbiec do pokoju, złapać plecak i wyruszyć w dalszą podróż. Założyła jednak ręce na piersi, spoglądając to na nowoprzybyłą, to na swojego tymczasowego towarzysza. Nerwowo zaciskała dłonie w pięści, pod nosem mamrotała przekleństwa na karczmarza, chłopaka, który poprosił ją do tańca, Aredora i dziewczynę, której imienia nie znała. Dobre samopoczucie spowodowane przedawkowaniem korzennego naparu zniknęło tak szybko jak się pojawiło.
-Jednak żyje. - szepnęła do siebie, dostatecznie głośno, aby słowa dotarły do siedzącej na podłodze elfki. - Jesteś do cholery w Menaosie, a gdzie miałabyś być?
Odwróciła się do stojącego w drzwiach Aredora, zmarszczyła brwi. Nie, nie podobało jej się to ani trochę. Jeden pokój dzielony z mężczyzną, niezbyt sympatyczne powitanie siostry krwi, unoszący się w powietrzu zapach piwa i pieczonej jagnięciny. Wszystkie te bodźce mieszkały się z lekkim bólem głowy powodując coraz gorszy humor półelfki. Sytuacja stawała się nie do zniesienia dla stroniącej od ludzi kobiety. Przez chwilę miała ochotę wbiec do pokoju, złapać plecak i wyruszyć w dalszą podróż. Założyła jednak ręce na piersi, spoglądając to na nowoprzybyłą, to na swojego tymczasowego towarzysza. Nerwowo zaciskała dłonie w pięści, pod nosem mamrotała przekleństwa na karczmarza, chłopaka, który poprosił ją do tańca, Aredora i dziewczynę, której imienia nie znała. Dobre samopoczucie spowodowane przedawkowaniem korzennego naparu zniknęło tak szybko jak się pojawiło.
- Aredor
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 67
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Słuchając słów Roranny, na myśl przyszło mu jedno stwierdzenie - jest dość agresywna. Wiele razy spotkało go coś niezwykłego i zarazem wręcz niemożliwego, widok leżącej elfki potraktował jako kolejną przygodę która rozpoczęła się w karczmie. Dlatego też nie przejął się zanadto, takie widoki widywał dość często, na tyle, że stały się dla niego normalne. Podobnie traktował wszelakie zjawiska magiczne, mityczne. Teleportacje, transformacje i tym podobne. Kiedy to Sylwana spojrzała w jego oczy, był w stanie wyczytać jej emocje, niechęć do obecnego stanu rzeczy i swego rodzaju gniew spowodowany obecnym stanem rzeczy. Nie mógł to nic poradzić, każdy jest odmienny inaczej reaguje na dane bodźce, zachowania, wydarzenia. Życie, wychowanie nauczyło go podchodzić do wszystkiego na spokojnie, bez względnych nerwów czy też grymasów. Skoro trafiał na takie przypadki musiał w tym mieć jakiś większy sens, najwyraźniej przypisane mu było spotkać owe dwie elfki. Jedną rozpoznawał jako samotniczkę nie przepadającą za towarzystwem, druga zaś z pozoru wydawała się wybuchowa i w pewnym stopniu dokuczliwa. - Co ma być to będzie, pomyślał wpatrując się w obydwie kobiety. - Skoro los tak chciał, nie mogę tego zaprzeczyć. Nadal oparty o próg zwrócił się w stronę leżącej elfki.
- Zapraszam do środka, nazywam się Aredor
Po wypowiedzeniu słów wskazał ręką pokój zachęcając nieznajomą do wizyty. Ponownie obrócił się w stronę Sylwany i klepnął ją po ramieniu.
- Ciebie również zapraszam
Dodał z uśmiechem, przechodzącym w śmiech.
- Zapraszam do środka, nazywam się Aredor
Po wypowiedzeniu słów wskazał ręką pokój zachęcając nieznajomą do wizyty. Ponownie obrócił się w stronę Sylwany i klepnął ją po ramieniu.
- Ciebie również zapraszam
Dodał z uśmiechem, przechodzącym w śmiech.
Zapakowała metalowe pudełko i ruszyła zbierać resztę rzeczy.
- Nie wiem. Jeszcze chwilę temu polowałam w oazie na pustyni Nanher - rzuciła tylko spojrzenie elfce. W jej głosie nie było już słychać żadnych negatywnych emocji. - Jeżeli mi nie wierzycie mogę wam to udowodnić, o ile któreś z was zna się chociaż trochę na roślinach.
Pozbierawszy wszystko, spojrzała nieco podejrzliwie na nieznajomego.
- Roraana. - rzuciła krótko. - Jeżeli nie masz nic przeciwko...
Wstała, ukradkiem chowając do kieszeni jedną z mniejszych butelek do kieszeni. Wolała być ubezpieczona. W ciągu całego swojego ponad stuletniego życia zetknęła się z różnymi osobnikami. Jedni naprawdę, ze szczerych chęci chcieli jej pomóc, inni zaś szukali okazji by tylko ją (i zresztą nie tylko) wykorzystać. Bogowie jedni raczyli wiedzieć jakie motywy kierowały tym mężczyzną. Chociaż i oni pewnie wszystkiego nie mogli przewidzieć. Mogła też podziękować, ale w tej chwili za bardzo nie wiedziała co z sobą począć.
Weszła za nim powoli rozglądając się z ciekawości. Pokój wydawał się standardowy, jak na tego typu miejsca.
- Nie wiem. Jeszcze chwilę temu polowałam w oazie na pustyni Nanher - rzuciła tylko spojrzenie elfce. W jej głosie nie było już słychać żadnych negatywnych emocji. - Jeżeli mi nie wierzycie mogę wam to udowodnić, o ile któreś z was zna się chociaż trochę na roślinach.
Pozbierawszy wszystko, spojrzała nieco podejrzliwie na nieznajomego.
- Roraana. - rzuciła krótko. - Jeżeli nie masz nic przeciwko...
Wstała, ukradkiem chowając do kieszeni jedną z mniejszych butelek do kieszeni. Wolała być ubezpieczona. W ciągu całego swojego ponad stuletniego życia zetknęła się z różnymi osobnikami. Jedni naprawdę, ze szczerych chęci chcieli jej pomóc, inni zaś szukali okazji by tylko ją (i zresztą nie tylko) wykorzystać. Bogowie jedni raczyli wiedzieć jakie motywy kierowały tym mężczyzną. Chociaż i oni pewnie wszystkiego nie mogli przewidzieć. Mogła też podziękować, ale w tej chwili za bardzo nie wiedziała co z sobą począć.
Weszła za nim powoli rozglądając się z ciekawości. Pokój wydawał się standardowy, jak na tego typu miejsca.
- Sylwana
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 63
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Półelf
- Profesje:
- Kontakt:
Sylwana widząc jak Aredor zaprasza nieznajomą poczuła jak krew w niej wrze. Miała ochotę rzucić się na mężczyznę, jej dłoń po raz trzeci już dzisiejszego wieczora powędrował do sztyletów. Zastanowiła się chwilę - nie, nie chce mieć kłopotów w karczmie.
-Zapraszasz mnie, do mojego pokoju? - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Mimo wszystko weszła do środka obrzucając elfkę niechętnym spojrzeniem. - Nie będzie potrzeby niczego udowadniać. - normalnie z całą pewnością byłaby ciekawa, skąd wzięła się nieznajoma, jednak teraz było jej wszystko jedno. Nieraz słyszała o portalach magicznych, czy innych niekonwencjonalnych środkach transportu, które były dosyć powszechne w całej Alaranii. Porwała z komody plecak sprawdzając dokładnie jego zawartość. Na szczęście wszystko pozostało na swoim miejscu. Koronkowa rękawiczka leżała na samym dnie, dotknęła jej z czułością po czym ścisnęła sznurek zamykając plecaczek najszczelniej jak potrafiła. Nie mogła zmusić się do zostania tu ani chwili dłużej, wściekłość wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem i mimo delikatnego bólu zwróciła się ku wyjściu. W mieście z pewnością jest nie jedna karczma, znajdzie jakąś cichą i wreszcie będzie miała spokój.
"Ciebie również zapraszam" - co on sobie myślał?!
-Na mnie czas. Miłej zabawy. - rzuciła idąc w stronę progu.
Szybko pokonała schody i wyszła na dwór. Noc naznaczyła niebo jasno świecącymi gwiazdami. Przez chwilę zadzierała głowę do góry, aby obserwować ten świetlny pokaz. Mimo wszystko - wśród zabudowań nie wyglądał on tak spektakularnie jak na otwartej przestrzeni. Westchnęła głęboko, naszła ją ochota na ucieczkę nie tylko z tego konkretnego budynku, ale również z miasta. Zerknęła w prawo, potem w lewo. Gdzie do licha, jest brama miasta? Przez uliczkę przeszedł pijany mężczyzna, zataczając się stanął i spojrzał zadowolony na rudowłosą, widząc jednak sztylety przy jej pasie pokręcił głową zniechęcony, ruszył w dalszą drogę.
Półelfka zacisnęła wargi ze zdenerwowania, mimo wszystko podążyła ulicą. W końcu musi dotrzeć do wyjścia.
Ciąg dalszy: Sylwana
-Zapraszasz mnie, do mojego pokoju? - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Mimo wszystko weszła do środka obrzucając elfkę niechętnym spojrzeniem. - Nie będzie potrzeby niczego udowadniać. - normalnie z całą pewnością byłaby ciekawa, skąd wzięła się nieznajoma, jednak teraz było jej wszystko jedno. Nieraz słyszała o portalach magicznych, czy innych niekonwencjonalnych środkach transportu, które były dosyć powszechne w całej Alaranii. Porwała z komody plecak sprawdzając dokładnie jego zawartość. Na szczęście wszystko pozostało na swoim miejscu. Koronkowa rękawiczka leżała na samym dnie, dotknęła jej z czułością po czym ścisnęła sznurek zamykając plecaczek najszczelniej jak potrafiła. Nie mogła zmusić się do zostania tu ani chwili dłużej, wściekłość wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem i mimo delikatnego bólu zwróciła się ku wyjściu. W mieście z pewnością jest nie jedna karczma, znajdzie jakąś cichą i wreszcie będzie miała spokój.
"Ciebie również zapraszam" - co on sobie myślał?!
-Na mnie czas. Miłej zabawy. - rzuciła idąc w stronę progu.
Szybko pokonała schody i wyszła na dwór. Noc naznaczyła niebo jasno świecącymi gwiazdami. Przez chwilę zadzierała głowę do góry, aby obserwować ten świetlny pokaz. Mimo wszystko - wśród zabudowań nie wyglądał on tak spektakularnie jak na otwartej przestrzeni. Westchnęła głęboko, naszła ją ochota na ucieczkę nie tylko z tego konkretnego budynku, ale również z miasta. Zerknęła w prawo, potem w lewo. Gdzie do licha, jest brama miasta? Przez uliczkę przeszedł pijany mężczyzna, zataczając się stanął i spojrzał zadowolony na rudowłosą, widząc jednak sztylety przy jej pasie pokręcił głową zniechęcony, ruszył w dalszą drogę.
Półelfka zacisnęła wargi ze zdenerwowania, mimo wszystko podążyła ulicą. W końcu musi dotrzeć do wyjścia.
Ciąg dalszy: Sylwana
Elfka spojrzała tylko na mężczyznę, a potem na wybiegającą kobietę. Zrobiła kwaśną minę. Widocznie pojawiła się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Przeszkodziła w czymś ważnym - nie zgadywała czy było to coś miłego czy wręcz odwrotnie. Czuła teraz, że jej osoba nie jest tutaj mile widziana, nawet mimo życzliwości mężczyzny.
- Może jednak podziękuję i znajdę sobie jakiś kąt - uśmiechnęła się przyjaźnie do mężczyzny na odchodne i ruszyła schodami w dół. Na dole zastała znajomy widok biesiadujących ludzi, jednak przeszła obojętnie obok, kierując się do wyjścia i nie za bardzo wiedząc co z sobą począć. Będzie co ma być.
- Może jednak podziękuję i znajdę sobie jakiś kąt - uśmiechnęła się przyjaźnie do mężczyzny na odchodne i ruszyła schodami w dół. Na dole zastała znajomy widok biesiadujących ludzi, jednak przeszła obojętnie obok, kierując się do wyjścia i nie za bardzo wiedząc co z sobą począć. Będzie co ma być.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości