Wodospad SnówGraj doskonale. [Wodospad Snów]

Wodospad Snów położony jest na granicy Szepczącego Lasu, niedaleko miasta Menaos. Wodospad jest schronieniem dla leśnych zwierząt, a w skale pod nim znajduje się grota którą zamieszkuje ogromny, ale przyjazny biały smok Zora. Dolina wodospadu jest pełna potliwych chochlików i zwierząt, czasem zaglądają tu druidzi w poszukiwaniu szkarłatnych grzybów, które można znaleźć tylko tutaj.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Namir był bezwzględnie świadom działania własnych słów. Odnosił wrażenie, że wbił lisicy nóż prosto w mostek i z każdą chwilą szarpał by zagłębić ostrze w ciało dziewczyny. Umierała powoli na jego oczach i umierał powoli jej świat. Tak doskonały, tak idealnie wykreowany. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest nieświadoma całej idei kryjącej się za kurtyną posiadłości. Jego własne serce krwawiło, bo chyba miał nadzieję, że po tym co przeżyła przestała ślepo wierzyć w Arsena. Pomylił się całkowicie, tak samo jak w tedy, gdy wyznaczył błędny termin wolności lisicy.
        Nie miał jednak wyboru. Musiał w jakiś sposób naprawić błąd przeszłości, chociażby to miało oznaczać nienawiść do końca życia. Powoli ranił ją kolejnymi zdaniami udając, że nie dostrzega tragedii w jej oczach. Jakże ona cierpi…
        Zwrócił ku niej twarz, gdy kubek upadł miękko na ściółkę lasu. Podparł się na jednej ręce by wysunąć drugą w kierunku lisołaczki, ale nie zdołał uchwycić dziewczyny. A może nawet nie chciał? Wpatrywał się w nią nieco zagubiony. Kompletnie nie wiedział co o nim myśli, lecz ona niknęła we własnych analizach i dobijających ją powoli realiach. Mogła milczeć całe życie, ale nigdy by nie uwierzył, gdyby powiedziała mu, że przez te sześć lat nic się nie stało. On widział, że ten czas skradł część jej duszy.
        Powoli oddalała się od niego… od nich wszystkich. Widząc, że lisica stawia kolejne kroki w tył Verka odważył się wstać, choć ciało miał jak z ołowiu. Poczuł niemiłosierne obolałe mięśnie ud próbując przesunąć stopy do przodu, jednak miał wrażenie, że bezlitośnie zrywa źdźbła trawy. Chciał wydusić z siebie jakiekolwiek słowo, powtórzyć imię dziewczyny, jednak ciężki młot spoczywał na jego klatce piersiowej. Gniótł go, a bolesny ciężar narastał nieustannie.
        On sam rozpadał się na części. Wiedział, że to co robi jest słuszne i nie wiedzieć czemu szlachetność lisołaka tłumiło poczucie winy. Czuł się skończonym skurwielem, bezlitosnym skurwielem, a przecież taki nie był. W tej chwili zaczął wątpić we własne dobro. Kierował się tyloma złotymi ideami, a teraz widzi jak młody kwiat usycha w niebieskich oczach. Gdyby tylko mógł zebrać kawałek ziemi wraz z korzeniami rośliny, by pod jego opieką zakwitł jeszcze raz. Nigdy nie zapomniałby o wodzie, dbał o odpowiednią ilość słońca, a w bure dni okrywał cienkim kloszem by czasem mocny wiatr nie złamał cienkiej łodygi. Teraz tylko widzi, jak wichura zrywa wszystkie płatki, rwie listki i łamie łodygę w kilku punktach. Cierpi widząc rozpadlinę, której stał się przyczyną.
        Twarz Namira zalała cierpkość. Popadł w obezwładniający go stan nie wiedząc czy może powinien utrzymać dystans czy też może dotknąć Leilę, ale bał się tak bardzo złamać to cienkie szkło. Ostatecznie przecież to on był tym niechcianym lustrem przeszłości i prawdy, może lepiej byłoby gdyby nigdy się nie spotkali? Verka był w stanie dźwigać ciężar niewyjaśnionych spraw, a ona teraz łamała się nie posiadając żadnej możliwości obrony.
        Nagle uciekła i zniknęła w zaroślach. Trudno powiedzieć, co by zrobił, gdyby przy Leili nie było Samiela. Verka stał nieruchomo, jakby odebrano mu całą odwagę, ale w głębi duszy wiedział, że lisołaczka będzie czuła się bezpieczniej w znajomych ramionach mężczyzny. Lisołak zdawał się być już dla niej obcy.
        Temu wszystkiemu przyglądała się także zdruzgotana Filipie oraz dwaj elfowie. Artystka wstała, gdy tylko dostrzegła, że te biedne dziewczę ucieka w las. Osoby szukające schronienia w otchłaniach leśnej łuny oznaczały bezkresne cierpienie. Ileż opowieści wykorzystuje w końcu ten motyw w swoich historiach? Nie bez powodu jest to tak znany fakt, a przez to i trochę przereklamowany. Widząc tuż przed sobą ten rozpadający się świat w oczach Leili nie mogły zaistnieć żadne wątpliwości.
        Roc zwróciła się gwałtownie w stronę lisołaka zaciskając mocno pięści. Duil aż sam zaskoczony był, jak aktorka potrafi być wściekła, niemalże pieniła się na twarzy. Namir czując kolejny kamień na duszy zwrócił się ku niej, a ona zdzieliła go siarczystym liściem w twarz, jakby chciała uchronić honor Leili.
        - No coś ty narobił?! – wrzasnęła karcąco, ale Verka milczał spuszczając wzrok.
        Mógł teraz zebrać najgorsze baty. Lisowi obojętne było jaką karę mu ześlą, jeżeli to dawało mu szansę na przebaczenie ze strony Leili to nie umiał się niczemu sprzeciwić. Elfka podbiegła do Samiela doglądając i oczywiście dotykając czule rudowłosą.
        - Och malutka, wszystko będzie w porządku – powiedziała łagodnie i w ojczystym języku.
        Pytanie Samiela dodatkowo dobiło Namira wewnętrznie. Wstyd mu było się przyznać do własnego błędu przed całą grupą, ale kryjąc przeszłość nie mógł osiągnąć więcej. Gdzieś to wszystko cały czas trzymało go w miejscu i nie mógł ruszyć dalej. Teraz, po rozmowie z Leilą, pójdzie jakąkolwiek drogą. Był zdany na jej łaskę i nie mógł tego ukryć.
        Młodzieniec wyprostował się, chociaż wciąż nie odważył się w pełni podnieść wzroku. Wciąż walczył z własną porażką.
        - Wbiłem jej nóż w plecy – odparł nieco beznamiętnie, bo gdyby nie wdał się w rolę bezlitosnego samca to pękłby na oczach wszystkich.
        Filipie jeszcze mocniej wyostrzyła karcący wzrok na lisołaka. Postanowiła przełożyć sprawy ważniejsze od bezlitosnego Namira! Musieli zadbać o Leilę!
        - Połóżmy ją w wozie. Tam jest bardzo przytulnie! I bezpiecznie, można usiąść przy niej… Co byś tylko zechciał! Mnóstwo kocyków i poduszek, będzie jej niebywale przyjemnie gdy ocknie się u twojego boku!
        Och tak… U boku Samiela, ale także Filipie, która wgramoliła się do karawany szykując miejsce dla rudowłosej by było jej jak najwygodniej. Duil zajął się rozkładaniem wszelkich części, by w razie czego demon mógł przysiąść przy nieprzytomnej, a Verka stał gdzieś w tle. Nie sądził by Leila chciała go ujrzeć jako pierwszego, o ile w ogóle chce go jeszcze kiedykolwiek zobaczyć, ale on też nie mógł się tak całkowicie poddać. Musiał wiedzieć czy Leila jest bezpieczna, co o tym wszystkim sądzi, bo zależało mu na tym by mimo wszystko mu uwierzyła. Uderzył w nią nagle ścianą prawdy i teraz nie mógł jej tak po prostu zostawić. Czuł się odpowiedzialny za jej stan, bo przecież… Sam się do niego przyczynił. Niestety…
Ostatnio edytowane przez Namir 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Amani Haddad krążyła w milczeniu po sali, obserwując tańczące dziewczęta i nadając im rytm tamburynem, który obijała o biodro. Wszystkie lisice tańczyły ten sam układ, poruszając się niemal idealnie równo, lecz Leila wiedziała, że ich nauczycielce to nie wystarczy. Zawsze powtarzała, że gdyby wszystkie dobrze tańczyły, ruszałyby się jak jeden organizm, żadna by nie odstawała. A że w posiadłości nie przewidywano indywidualnego nauczania, grupa trenowała tak długo, aż jej najsłabsza jednostka osiągnęła perfekcję, lub.. wyleciała, gdyż i takie sytuacje się zdarzały, chociaż Leila nie widziała, co wówczas dzieje się z tymi dziewczętami. Może mają w tym czasie inne zajęcia?
        - Leila!
        Dziewczyna natychmiast podniosła wzrok, a panna Amani wskazała na nią dłonią, pobrzękując złotymi bransoletami na nadgarstku.
        - Podejdź proszę na przód i powtórzycie jeszcze raz cały układ. I patrzcie na koleżankę! – rzuciła w stronę grupy, gromiąc dziewczęta surowym wzrokiem, a rudowłosa lisołaczka przeszła na wskazane miejsce, spuszczając głowę by ukryć silny rumieniec na twarzy. Panna Amani jednak to dostrzegła i podeszła do niej, pochylając się nad dziewczyną.
        - Nigdy nie wstydź się tego, że jesteś w czymś najlepsza – mruknęła wyjątkowo ciepło do jej ucha i odsunęła się kilka kroków. Dała jej sygnał spojrzeniem i w tym samym momencie, gdy tamburyn zadzwonił po raz pierwszy, Leila była już w ruchu. Przechodziła płynnie do każdego kolejnego kroku, poruszając się miękko na nogach, kołysząc biodrami, jednak kontrolując wszystkie swoje mięśnie. Taniec wyglądał niezwykle lekko, lecz wymagał dużo siły i idealnego władztwa nad ciałem. Dziewczęta oprócz saggatów na palcach, miały podobne talerzyki przyczepione do wewnętrznej strony ud i kostek. Cała idea tańca polegała na odpowiednich ruchach, tak by odpowiednio uderzyć o siebie saggatami i wydobyć czysty dźwięk, nadający tańcu rytm. Jeden fałszywy krok i talerzyk zjeżdżał po swoim odpowiedniku na drugiej nodze, skrzypiąc nieprzyjemnie. Leila jednak nie miała takich wpadek. Poruszała się czysto i pewnie, idealnie oddając rytm uderzeniami saggatów, i wkrótce ten czysty dźwięk talerzyków stał się całym jej światem.
        Gdy otworzyła znów oczy, miała wrażenie, że minęły dni, nie minuty. Brzęk talerzyków i tamburyna ucichł, Panna Amani stała przed nią z szerokim uśmiechem na pełnych ustach, a obok niej stał Mistrz Arsen, równie zadowolony.
        - Pięknie Leilo – powiedział – zatańcz jeszcze raz.

        Obraz w jej umyśle rozwiał się nagle i po chwili poczuła, jak pulchne palce Dothra suną po jej udzie.
        - Zatańcz jeszcze raz..


        Ocknęła się nagle, w panice wciągając głęboko powietrze. Nad sobą zobaczyła jedwabny baldachim, a gdy poczuła, że leży na miękkich poduszkach jej oczy otworzyły się szeroko. Nadal tu była. To wszystko był tylko sen. Nie uciekła.
        - Nie! – krzyknęła zduszonym głosem, zrywając się do siadu i łapiąc się gwałtownie za obrożę na szyi, jednak jej palce nie napotkały oporu złotego metalu i wbiły się w miękką skórę. Zaskoczona zaczęła dotykać dłońmi swoją szyję dookoła, powoli się uspokajając i unosząc spojrzenie na dwie znajome twarze, wpatrujące się w nią wyczekująco. To znaczy właściwie jedna tak na nią spoglądała. Druga, poznaczona bliznami, wbijała w nią spokojne, można by wręcz odnieść wrażenie, że obojętne, spojrzenie żółto-pomarańczowych oczu.
        Odetchnęła z ulgą i poprawiła się na łóżku ostrożnie, z ciekawością rozglądając po miejscu, w którym się znalazła. Nie zadawała głupich pytań, wiedziała, że zemdlała, a związana z tym fala zawstydzenia dopiero nadejdzie. Teraz czuła niewysłowioną ulgę, że znajduje się tutaj z tymi ludźmi, że nikt nie trzyma jej na łańcuchu i że ostatnie kilka miesięcy nie były jednak trudnym, lecz pięknym snem o wolności. Domyśliła się, że znajduje się w środku tajemniczego wozu, przy którym ostatnio siedziała i z pewnością nie powiedziałaby wówczas, że tak będzie wyglądało jego wnętrze. Pomyliła je ze swoją klatką u Dothra, gdyż było podobnie urządzone – miękko, jedwabnie, kolorowo – jednym słowem luksusowo.
        - Jak się czujesz? – Felipie pochyliła się w jej stronę, a jej dłonie od razu powędrowały do bladych jeszcze policzków dziewczyny i zaraz do jej czoła, by sprawdzić temperaturę. Jak na zawołanie na licu Leili wykwitły rumieńce, które ukryła zaraz, chowając w twarz w dłoniach.
        - Zemdlałam.
        - Tak kwiecie, ale nie martw się, już jesteśmy przy tobie, jak się czujesz? – w głosie elfki słychać było troskę i ciekawość, jednak lisica spojrzała przez palce jedynie na Samiela, opuszczając po chwili dłonie na podołek i spuszczając wzrok.
        - Przepraszam – mruknęła cicho, a jej ramiona oklapły nieco. To wszystko było bez sensu. Nie mogła być zabójcą, jeśli wpada w panikę… nie. Słowa „bez powodu” nie mogły nawet przemknąć przez jej myśli. Odetchnęła głęboko, starając się opanować emocje, gdy jej umysł zalały ponownie słowa Namira, obijając się jej o czaszkę i niszcząc wszystko, co wiedziała. Teraz nie wiedziała już nic. Nie wiedziała kim jest, po co jest, co się w ogóle stało z jej życiem i… dlaczego on na to pozwolił. Chociaż z drugiej strony nie mogła go za to obwiniać. Przecież nie był jej nic winny. Przyjaźnili się, ale ten temat był o wiele cięższy i być może lisołak uznał, że nie są aż tak blisko, by wciągać dziewczynę w swoje plany. Musiała to zrozumieć. Nie chciała i prawdopodobnie nawet nie umiałaby go nienawidzić. Nie nienawidziła nawet Arsena, chociaż nadal nie ogarniała umysłem jego roli w tym wszystkim, tego wyrachowania, zakłamania.. to było jeszcze zbyt wiele, potrzebowała czasu, by poukładać sobie to wszystko w głowie.
        Mimo wszystko znowu dała plamę. Znowu pokazała, że do niczego się nie nadaje, a na pewno dała Samielowi kolejny powód, by zostawić ją gdzieś po drodze. Może nawet tutaj. Wszystko, co mu wcześniej obiecywała było nic nie warte. Ona była bezwartościowa. Wbrew wszelkiej logice i ku wyraźnemu zaskoczeniu elfki, Leila parsknęła gorzkim śmiechem. Uwaga! Przed państwem zabójczyni doskonała! Ledwo sztyletem macha, ale ma marzenia! Tylko proszę jej nie straszyć, bo może zemdleć i dupa ze zlecenia.. Żałosne. Była żałosna. Podwinęła nogi pod siebie i oplotła je ramionami, opierając czoło o kolana. Nie wiedziała, co mu powiedzieć. Ileż można przepraszać i w kółko popełniać te same błędy. Jest spaczona. Ma zepsuty umysł i nigdy nie będzie taka dobra jak on.
        - Przepraszam was za kłopot – powiedziała, podnosząc spojrzenie na towarzyszącą jej dwójkę. Nie wiedziała, jak długo tutaj z nią siedzieli, jak długo była nieprzytomna. Nie wiedziała, co ze sobą począć. Samiel pewnie uzna, że nic się nie stało, oczywiście zaraz po tym jak wygłosi reprymendę, ale elfka wyglądała na wybitnie przejętą i pewnie będzie domagała się odpowiedzi. Co jej przypomniało..
        - Gdzie jest Namir? – zapytała w końcu cicho, niepewnie. Coś się między nimi zmieniło i nie będzie już takie samo, ale.. chciała go zobaczyć. Nie wiedziała czemu, nie była pewna czy chce dalej kontynuować temat, czy po prostu z nim porozmawiać. Chociaż nie wiedziała, o czym innym mogliby teraz rozmawiać. Po prostu.. to było wszystko za trudne dla niej, za skomplikowane. Nie wiedziała, co powinna zrobić, jak się zachować. Cały jej świat odwrócił się do góry nogami, sprawiając, że miała wrażenie, jakby dopiero się urodziła. Nieświadoma niczego wokół siebie. Nie wiedziała co robić. Teraz. Jutro. W życiu.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Wydawało mu się na miejscu to, że zdecydował się pójść za Leilą, gdy, najwidoczniej, nikt inny nie wyraził takich chęci. Może wszyscy uważali, że najlepiej będzie, jeśli to właśnie on uda się za lisołaczką, a może zaproponował takie rozwiązanie jako pierwszy i nie chcieli mu się sprzeciwiać. W każdym razie, przemieniony wstał i zagłębił się w leśną gęstwinę dokładnie w tym samym miejscu, w którym niedawno zrobiła to zmiennokształtna. Udałoby mu się ją znaleźć, nawet gdyby była przytomna i cały czas szła do przodu. Utracona przez nią przytomność sprawiła tylko, iż trafił na nią szybciej. Szybko zdecydował się wrócić do obozu, mimo że coś kusiło go, aby zrobić inaczej.
Namir rozmawiał z nią, zanim zdarzyło się to, co się zdarzyło, więc naturalne było to, iż Samiel skierował swoje pytanie właśnie do niego. W odpowiedzi… kiwnął tylko głowę w geście zrozumienia. Zdawał sobie sprawę, że było to tylko metaforyczne wbicie noża w plecy lisołaczki, inaczej wyczułby ranę i krew z tyłu jej ciała. Mógłby porozmawiać sobie z nim dłużej, zapytać o to, co było tym nożem i tak dalej, jednak najpierw musiał odłożyć gdzieś Leilę, żeby nie musiała leżeć na ziemi lub w jego ramionach, chociaż to ostatnie możliwe, że nie przeszkadzałoby jej tak bardzo, jak mu się wydawało. Jednak on nie chciał tego, bo Filipie najpewniej zaczęłaby dopowiadać sobie pewne rzeczy, z których część niekoniecznie zachowałaby dla siebie. Na szczęście, w wozie znajdowało się miejsce, gdzie będzie mógł położyć nieprzytomną lisołaczkę. Samiel wszedł do środka, przepuszczając Felipie w wejściu, i schylając lekko głowę, żeby nie uderzyć czołem w futrynę.

Usiadł obok miejsca, w którym położył zmiennokształtną. Nie przeszkadzało mu, że tuż obok siedzi Filipie i cały czas wpatruje się w dziewczynę, najpewniej oczekując momentu, w którym ta odzyska przytomność i otworzy oczy.
Usiadł na tyle wygodnie, na ile mógł i lekko przymknął oczy. Wyglądał, jakby próbował uciąć sobie drzemkę, jednak on zdecydował się „stracić” zmysł wzroku, na potrzeby swoistej medytacji, i przyczynić się tym do tego, iż pozostałe zmysły stały się nieco bardziej wrażliwe. Nie wiedział, ile czasu spędził w takiej pozycji, jednak wyszedł nagle z tego stanu, gdy usłyszał krótki krzyk lisołaczki. Spojrzał na nią, spokojnie, bez większych emocji… czyli tak, jak przeważnie patrzył na wszystko i na wszystkich. Razem z przebudzeniem się rudowłosej, przypomniał sobie o tym, co stało się wcześniej i zaczęło ciekawić go to, o czym musieli rozmawiać i, jakie słowa spowodowały Namira spowodowały u niej taką reakcję. Owszem, mógł pytać i całkiem możliwe, że zrobi to niedługo, jednak nie oznaczało to, iż uzyska odpowiedzi, których by oczekiwał.
Elfka wyprzedziła go ze swoim pytaniem, bo chciał zadać podobne. Właściwie… to, że chciał to zrobić, nie musiało od razu oznaczać, iż na pewno by to zrobił. Nie wiedział, dlaczego przepraszała go za utratę przytomności, w końcu nie miał w tym żadnego udziału, ani nic z tych rzeczy. To ona powinna usłyszeć przeprosiny i to od Namira, chociaż nie był pewien, czy dziewczyna chce go widzieć i z nim rozmawiać.

         – Namir? Pewnie gdzieś na zewnątrz – odparł, spoglądając w stronę wyjścia.
         – Tam też będę ja. Powinnaś odpocząć – dodał po chwili i wstał z miejsca, w którym siedział. Skierował się w stronę, w którą wcześniej patrzył. Zdecydował się, iż wykorzysta sytuację i zapyta Namira o to, co się stało. Konkretnie. Odszukał go wzrokiem i podszedł do niego.
         – Ocknęła się i pytała o ciebie – odparł na początek. Zatrzymał go dłonią, jeżeli od razu chciał do niej pójść.
         – Chciałbym dowiedzieć się, co jej powiedziałeś, że wywołało to taką reakcję – powiedział, od razu przechodząc do tego, po co do niego podszedł. Wydawało mu się, iż wyraził się dość konkretnie, jednak spodziewał się, że Namir będzie próbował odpowiedzieć ogólnie albo wymijająco. Teraz stał przed nim i czekał na odpowiedź z jego strony. Zawsze istniała możliwość, że powie mu to, co chciałby usłyszeć, jednak Samiel miał dziwne wrażenie, iż tak nie będzie. Z drugiej strony, nie był nieomylny, więc jego przypuszczenia nie oznaczały tego, iż ma być właśnie tak, jak mu się wydaje i, jak układa się to w jego głowie.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Elfka cofnęła się gwałtownie do tyłu, gdy Leila zerwała się do siadu. Mrugnęła kilkakrotnie szukając gdzieś w wozie jakiegoś niebezpieczeństwa, ale przecież to był jej kochany, przytulny wóz z suknią z pajęczyny, o której jeszcze nie zdołała opowiedzieć nowym znajomym. Aczkolwiek kobieta szybko roztopiła się w trosce, a gdy lisica przepraszał ta cały czas głaskała czule rude włosy, by lisica mogła poczuć się bezpiecznie w obecnym otoczeniu.
        - Och, mój ty tlący się płomyczku! Nie masz za co przepraszać – zapewniła zaglądając na wciąż kryjącą się twarz dziewczyny.
        - Dobrze, że nie rozbiłaś sobie głowy! Głowę można zapić, ale nie obijać o kamienie i pnie! – doradzała kierując się własnymi ideami.
        - Nie wiem co ci ten paskud nagadał, lecz na całe szczęście nic ci się nie stało!... Bo nie stało prawda?!
        Zerwała się nagle Filipie i od razu zaczęła oglądać Leilę. Wymacała jej ręce, obejrzała twarz, pogłaskała ramiona, a na koniec, bez ostrzeżenia, obmacała piersi dziewczyny. Z kobiecym atutem było wszystko w porządku więc Roc odetchnęła z wyraźną ulgą przecierając czoło z potu. Oczywiście oględziny rozpoczęła po tym, gdy Samiel odszedł. Nie mógł być przy badaniu!
        - Uf! Słońce, nas nie masz za co przepraszać. Chyba prędzej Namir jest ci coś winny skoro doprowadził tak piękne dziecię do takiego stanu! Nim się nie martw, on jest kobyła to sobie poradzi! Znaczy, mężczyzna się mówi. Tak czy siak, jaja w spodniach ma to niech z nich korzysta, ale robi to chyba kiepsko… - rozmyślała w głos Filipie, która badawczym wzrokiem oblepiła Leilę. Była baaaardzo ciekawa właściwie o co w tym wszystkim chodzi. Nie znała grajka od tej gorszej strony, a wydawało się właściwie, że ich nie ma! Los lubi się odmienić, a karma zawsze wraca ze zdwojoną siłą!
        - Widzę, że jesteś odrobinę zagubiona… - szepnęła, a gestami dłoni zaprosiła dziewczynę do odpoczynku. – Połóż się nim stracimy cię drugi raz – dodała naprawdę zadziwiająco troskliwie, niczym rodzona matka Leili.
        - Nie wiem co takiego Namir ci powiedział, ale cokolwiek się zmieniło w twoim życiu to pamiętaj, że to ty nosisz w sobie prawdziwą siłę. Zapowiedziałam to na samym początku naszego spotkania i nadal podtrzymuję opinię. Jesteś pięknym darem tego świata i nic tego nie zmieni kwiatuszku…

        Tymczasem Namir stał z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Nie ruszył się chociażby o palec od kiedy Leilię ułożono w wozie. Gdyby trwał w postaci hybrydy zapewne można by było łatwo odczytać jego wciąż przeistaczający się stan emocjonalny. Uszy to raz oklapłyby z powodu pokory, a innym razem cofnęły w tył z nerwowości sytuacji. Podobnie ogon bujałby się na boki lub zwijał u samego końca, gdy tylko lis walczył z własnymi myślami. Teraz jednak stał niewzruszony ze wszczepionym wzrokiem tylko w jeden punkt przed sobą, a twarz wyrażała jedynie bezustanną trwogę.
        Priorytetem w głowie lisołaka stanowiło zdrowie lisicy. Okropnie bał się, że swoim wyznaniem mógł wprowadzić ją w paskudny stan psychiczny, z którego nie dałaby rady się wygrzebać. Zaczął żałować swoich słów, ale czy tak nie należało postąpić? Teraz doskonale wiedział, że powinien to zrobić już dawno temu, lecz nie mógł cofnąć czasu. Poczucie winy przebiło się do samego szpiku kości, czuł taki ból z powodu własnych, nieodpowiednich decyzji. Właściwie dlaczego w posiadłości jej o tym wszystkim nie powiedział? Miał ku temu wiele powodów, a mimo to żaden go nie tłumaczył. To tylko pogłębiało krwawiącą ranę. Verka przy każdej łamiącej go kolejnej chwili szybko zbierał się do kupy. Nie mógł pozwolić sobie na słabości, teraz to on musiał być silny. Wbrew wszystkiemu to właśnie Leila mobilizowała go do zebrania się do całości. Nie był w stanie pozostawić dziewczyny samej z myślami, choćby miała go pociąć sztyletami w jego planie nie było miejsca na wycofanie się z podjętej walki. Bądź co bądź, kości zostały rzucone. Starał się nie zastanawiać nad co mógł zrobić kiedyś a co dzieję się teraz. Przecież każdy błąd można w jakiś sposób naprawić… albo chociaż nie dopuścić do kolejnych tragicznych scen.
        Verka drgnął słysząc głos Samiela i spojrzał na niego przez ramię. Dopiero teraz dotarły do niego dźwięki cichej rozmowy dwóch artystów nieopodal. Był tak wyłączony z realiów, że nie pamiętał już, że Duil podszedł do niego klepiąc go po ramieniu w ramach wsparcia.
        Przyglądał się chwilę demonowi w milczeniu i jego rozmówca mógł zauważyć, że lisołak marszczy brwi, jakby skanował go na wszystkie możliwe sposoby. Ta gorycz w sercu, że to właśnie nieznajomy uratował Leilę dusiła zmiennokształtnego i wręcz go irytowała. Ponownie złapał się na „gdybaniu” i skarcił w myślach, ale był tak na siebie zły… Zły, że do tego dopuścił. Jednak najemnik przyszedł z całkiem zaskakującą informacją. Pytała o niego? Sens tych słów dotarł do lisołaka dopiero teraz, gdy już przełknął gniew, jaki wywoływał w nim Samiel, chociaż był on Prasmokowi ducha winny.
        Ponownie wpił wzrok, tym razem gdzieś w trawę. Szukał odpowiedniej odpowiedzi dla Samiela, ale żadna nie wydawała się dobra. Ach, i ta gorycz! Znowu do niego wraca! Szczególnie, gdy miał wrażenie, że jest na całkowicie straconej pozycji u Leili. Trudno było godzić się z porażką, ale Namir nie należał do mężczyzn którzy łatwo odpuszczają. Spartolił relację już kilka lat wcześniej, to fakt, jednak dlaczego miał rezygnować z walki o nią? Nie potrafił. Nie, gdy odnaleźli się po tak długim czasie.
        - Nie wiem kim dla siebie jesteście… - zaczął zwracając się ku mężczyźnie - …ale nie sądzę abym miał prawo do głoszenia tajemnic Leili. – Mówił bardzo pewnie, niskim tonem, wpatrując się w obliczę demona.
- Myślę, że powinieneś sam jej spytać – dodał pochylając delikatnie głowę bardziej w geście wyzwania niżeli skruchy, po czym ruszył w stronę wozu, a gdy mijał Samiela dopowiedział – Tylko w nieco bardziej odpowiedniej chwili.

        Zbliżył się do karawany obłożonej tkaninami. Filipie wydęła usta kryjąc się w cieniu tego ciasnego pomieszczenia, ale Namir odsunął na bok wszelkie nieprzyjemności z innych stron a skupił tylko na najważniejszym dla niego punkcie. Wypuścił powietrze nosem chcąc jeszcze raz zebrać odwagę. Ciało znowu stało się ciężkie i mimo bardzo napiętej atmosfery czuł się lżejszy na krwawiącym sercu. Przełknął ślinę, co poruszyło jabłko Adama na jego gardle, ale nie miał zamiaru uciekać. Kilka kroków dzieliło go od lisicy, nie było mowy o wycofaniu się.
        Verka pojawił się w zasięgu wzroku dziewczyny. Uśmiechnął bardzo delikatnie. Nie chciał zgrywać niewiniątka, lecz to był jedyny pomysł na gest jaki przyszedł mu do głowy. Chyba nie istniało odpowiednie pojawienie się w tak kiepskim położeniu.
        - Zanim cokolwiek powiesz… - wypalił nagle wstrzymując lisicę w pół ruchu uniesieniem ręki, o ile zechciała się tylko do niego zbliżyć bądź odsunąć.
        Verka niepewnie przysiadł na wozie. Mógł w tym momencie równie dobrze dostać w twarz, liczył się ze wszystkim więc pewnie brnął dalej nie chcąc utracić żadnej okazji. Patrzył na nią tak bezpośrednio, że aż wprowadzał w zakłopotanie, dlatego też jeżeli Leila uciekała od niego wzrokiem on skierował jej twarz ku sobie delikatnie prowadząc dłonią jej brodę. Gdy udało mu się przechwycić spojrzenie dziewczyny momentalnie przystąpił do mówienia.
        - Przepraszam.
        Wycofał swoją dłoń przerywając tym samym kontakt fizyczny z rudowłosą, ale zdawało się, że chyba zdobył całą jej uwagę. I oczywiście zaspokajał w tle ciekawość Filipie.
        - W tamtym momencie byłem za głupi na podjęcie odpowiedniej decyzji – przyznał bez owijania w bawełnę, ale nie jak zbity pies. Gdzieś z tyłu głowy pogodził się ze swoją przeszłością.
        - Gdybym był w stanie cofnąć czas dużo bym zmienił albo gdybym chociaż posiadał kilka lat temu taki rozum jak dziś, to wszystko zapewne potoczyłoby się inaczej. Byłem ci winny prawdę i nie istnieje żadne wytłumaczenia, które mogłoby mnie usprawiedliwić. Mogę powiedzieć wprost – stchórzyłem i za dużo zarazem chciałem. Byłaś mi w posiadłości najbliższą osobą, zamiast kryć się ze swoją wiedzą po kątach wystarczyło tylko powiedzieć. Nie wiem jakby wówczas wyglądało obecne dziś, lecz nie zmienię podjętych i swoją drogą kiepskich decyzji. Przekombinowałem i popełniłem niewybaczalny błąd, a jednak teraz siedzę i proszę cię o wybaczenie. Nie tak to powinno dziś wyglądać… - na chwilę zamilkł zbierając się do kolejnych słów.
        - Nie zachowałem się ani jak prawdziwy mężczyzna, ani tym bardziej jak przyjaciel. Jeżeli istnieje chociaż cień szansy byś mi wybaczyła… Mogę złożyć ci tysiące obietnic, ale ja już po prostu wiem, że nigdy nie postąpię w podobny sposób. Będziesz zawsze otrzymywała to na co zasługujesz, a… zasługujesz na bardzo wiele.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Chociaż kiedyś się z tym nie borykała, wskutek ostatnich kilku lat lisołaczka wykształciła sobie pewną przestrzeń osobistą, której naruszenie musiało być przez nią kontrolowane. To dlatego nie najlepiej znosiła przepychanie się w tłumie, przypadkowe dotknięcia czy, co gorsza, nieplanowane przytulania. I chociaż na początku obawiała się, że przy Felipie jej prywatność może zostać mocno naruszona przez wyraźną potrzebę fizyczności elfki, teraz jej nadmierne dotykanie nie wywoływało złego samopoczucia dziewczyny, a raczej jakieś dziwne ciepło na sercu, zwłaszcza gdy dotykowi miękkich palców kobiety towarzyszył przyjemny dla ucha i przesycony troską głos. Bez protestów pozwalała więc Felipie na wszystkie zabiegi, mające sprawdzić jej zdrowie, chociaż czuła się coraz lepiej. Fizycznie oczywiście, jej psychika nadal była w strzępach.
        Z lekkim zaskoczeniem spojrzała na podnoszącego się Zabójcę. Swoim pytaniem nie chciała go wyprosić, wręcz przeciwnie, myślała, że trochę z nią posiedzi. Ona nie ma po czym odpoczywać, zemdlała przecież, za karę nie powinna spać przez tydzień, a nie relaksować się w tym pięknym wozie! Nie śmiała jednak powiedzieć nic więcej, gdy Samiel zbierał się do wyjścia i jedynie smutnym wzrokiem odprowadziła plecy mężczyzny, zastanawiając się po raz kolejny, co też siedzi w jego głowie. Czasem umiała coś dostrzec w tych pustych na pozór oczach, jakiś błysk, być może przeznaczony nawet dla niej, zazwyczaj jednak miała wrażenie, że jest dla niego tak samo nieistotna, jak każda inna osoba. Kłóciło się to co prawda z tym, co powiedział jej wczoraj, ale może jakoś źle go zrozumiała? Dopowiedziała sobie zbyt wiele rzeczy? Ale przecież został z nią w mieście i wziął dalej w podróż ze sobą… chyba by tego nie robił, gdyby była mu obojętna? Och Losie, czemu to wszystko nie może być prostsze? Przecież nie pójdzie i nie zapyta go, czy..
        Zaskoczona spojrzała w dół, gdy jej walkę na linii serce-rozum przerwały dłonie elfki, obmacujące teraz z podejrzaną wprawą piersi lisołaczki. Leili ze zdziwienia odebrało głos, spokojnie poddała się więc badaniu, otwierając usta by zaprotestować dopiero, gdy monolog Felipie zszedł na… jaja Namira. Elfka na szczęście sama zmieniła temat, a troska w jej głosie znów zalała serce dziewczyny tym samym dziwnym ciepłem, które sprawiało, że chciała położyć głowę na kolanach kobiety i wszystko jej opowiedzieć. Porównanie do matki nawet nie przyszło jej do głowy, gdyż nikogo takiego nigdy nie miała, więc nie umiała odpowiednio zinterpretować pustki, którą czasem odczuwała. Arsen był jej jedynym rodzicem i do tej pory sądziła, że nie potrzebuje nikogo więcej, gdyż on będzie troszczył się o nią za dwoje. Tak się jednak nie stało. Tylko nieustępująca bladość na twarzy dziewczyny ratowała ją przed rumieńcem, gdy teraz praktycznie obca osoba wypowiadała się o niej z taką pewnością, prawdopodobnie mając więcej wiary w siły młodej lisicy niż ona sama. Lecz chociaż, gdy same namowy nic nie zdziałały, próbowała siłą położyć dziewczynę do łóżka, ta twardo podsunęła się na pościeli pod ścianę wozu i podkurczyła pod siebie nogi, a elfka w końcu poddała się, siadając gdzieś w głębi wozu.
        - Naprawdę nic mi nie jest – powiedziała cicho, starając się nieco udobruchać Felipie, jednak ta wpatrywała się już surowo w wejście do wozu.
        Leila odwróciła szybko głowę, pewna, że to Samiel jednak wrócił, lecz jej wzrok napotkał spojrzenie niebieskich oczu, jedynie trochę ciemniejszych niż jej własne. Nie odpowiedziała uśmiechem, gdy usta lisołaka wygięły delikatnie, a gdy przysiadł przy niej drgnęła lekko, jakby planowała się od niego odsunąć, jednak zamarła posłusznie, gdy uniósł rękę. Śledziła jednak czujnie każdy jego ruch, milcząc, gdyż nie miała mu chyba wiele do powiedzenia. Chociaż w jej głowie kotłowały się miliony myśli i jeszcze więcej pytań, nie wiedziała nawet od czego zacząć. Przyglądała się więc w milczeniu swojemu przyjacielowi z dzieciństwa, mając wrażenie, jakby widzi go pierwszy raz w życiu, tak obcy jej się wydawał. I chociaż znała dobrze te oczy, wpatrujące się w nią teraz, to jednak samo spojrzenie było dla niej zupełnie nowe, zbyt bezpośrednie i intensywne, by mogła je znieść, więc odwróciła czym prędzej wzrok, błądząc nim po drapowanych w wozie materiałach. Zaraz jednak szorstka dłoń Namira skierowała jej twarz spowrotem w swoją stronę, a zdziwione spojrzenie lisicy zawisło znów na chłopaku. Nie mogła odnaleźć się w tej sytuacji. Nie potrafiła zebrać myśli, zmieszana tym co czuła, czego się dowiedziała, pytaniami pozostawionymi wciąż bez odpowiedzi i wszystkim właściwie, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku godzin.
        Gdy przeprosił, jej wzrok załamał się, wyrażając w tym momencie cały ból, jaki czuła, cały żal, poczucie zdrady, smutek i niepewność. Wargi drgnęły, lecz nie przerwała mu gdy mówił, słuchając i starając się zrozumieć, mimo że każde kolejne słowo przygniatało ją jeszcze bardziej. Była mu najbliższą osobą? A jednak nic nie powiedział? Dlatego nic jej nie powiedział? Nic z tego nie rozumiała, to wszystko nie miało sensu. Uhh… ręce świerzbiły ją, by zacząć okładać chłopaka pięściami, jednak zbliżyła tylko na chwilę twarz w jego stronę, a w jej oczach błysnęła wojowniczość, by zgasnąć po chwili razem z zaciętym wyrazem twarzy, gdy Leila przycisnęła zaciśnięte pięści do czoła i odetchnęła bezgłośnie. Znów przełknęła słowa, które pragnęła wykrzyczeć Namirowi w twarz, jednocześnie bojąc się je usłyszeć ze swoich ust. Widać było, że niemal trzęsie się z tłumionych emocji, nie umiejąc sobie z nimi poradzić, ani ich wyciszyć, ani wyzbyć się ich w jakiś nieszkodliwy sposób. Nigdy nie nauczyła się radzenia sobie z nimi, zawsze dusiła wszystko w sobie, aż w końcu było tego zbyt wiele i kończyło się to takim atakiem, jaki zaprezentowała niedawno.
        - Po co ci moje wybaczenie, przecież to nic nie zmieni. Sam mówisz, że czasu nie cofniemy – mruknęła, podnosząc znów na niego zmęczone spojrzenie. – Nie zasługuję na nic więcej niż to, co dostaję – jej głos był przepełniony goryczą, lecz najwyraźniej w końcu zaczęła mówić, a słowa płynęły wartkim potokiem, przerywane jedynie przez łamiący się czasem głos.
        - Nie wiem co mam ci powiedzieć Namir, naprawdę nie wiem. Nie potrafię zupełnie postawić się w twojej sytuacji, bo nie rozumiem twoich argumentów, w ogóle nie mogę ich pojąć. Gdybym dowiedziała się tego, co ty wiedziałeś przez tyle czasu, powiedziałabym ci od razu. Nie rozumiem twojego wahania. Mówisz, że chciałeś mnie chronić, ale na czym miała polegać ta ochrona, skoro wiedziałeś, gdzie trafię? Byłeś moim najlepszym przyjacielem, ufałam ci, a ty mnie zostawiłeś! – niemal krzyknęła, milknąc zaraz, wystraszona własnym wybuchem. Wtedy też przypomniała sobie o obecności Felipie i rzuciła w nią spłoszonym spojrzeniem. Ta jednak siedziała w milczeniu, z szeroko otwartymi oczami, ustami i pewnie uszami, a w stronę Leili podsunęła jedynie w milczeniu kubek z winem, który dziewczyna przyjęła z wdzięcznością. Chciała mieć chociaż coś, czym mogłaby zająć dłonie, jednak po chwili skusił ją słodki zapach napoju i lisica schowała się za naczyniem, popijając wino w milczeniu, i kręcąc czasem głową sama do siebie.
        - Nic nie rozumiem – mruczała co chwilę pod nosem, a jej policzki nabierały koloru w miarę jak ubywało napoju w kubku. Jej umysł z kolei wskoczył na bardziej mroczne tory, gdy pod wpływem nowej wiedzy do lisołaczki zaczynało docierać, że mogła trafić jeszcze gorzej, chociaż wtedy wydawało jej się to niemożliwe. Zaczęła też myśleć o wszystkich swoich koleżankach, które zniknęły z posiadłości. Co się z nimi stało?
        - Ja też nic nie rozumiem! – wtrąciła się nagle Felipie, której chyba skończyła się cierpliwość, wyrywając rudowłosą z rozmyślań. – Co tu się w ogóle dzieje?
        Leila jednak nie odpowiedziała jej, spoglądając nagle Namirowi prosto w oczy.
        - Zabiłam go, wiesz? Zabiłam go i uciekłam. To pewnie dlatego Arsen mnie ściga… Więc nie winię cię, Namir. Zrobiłeś to, co wtedy uważałeś za słuszne, kim ja jestem, by mówić ci, czy to było właściwe czy nie? Nikim. Nie musisz mnie prosić o wybaczenie, możemy nadal być przyjaciółmi.. jeśli tego chcesz.. i jeśli obiecasz mi, że już nigdy więcej mnie nie okłamiesz. W końcu chyba nie po to się spotkaliśmy po tylu latach, żebym teraz znowu cię traciła – uśmiechnęła się do niego wyjątkowo słabo i zajrzała do swojego kubka, orientując się z rozczarowaniem, że jest już pusty.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Niby mógłby zostać przy niej, jednak wydawało mu się, że lisołaczce przyda się odpoczynek i, może, nie powinno przesiadywać przy niej zbyt dużo osób, aby nie poczuła się przytłoczona. Dlatego też poczekał na moment, w którym dziewczyna odzyska przytomność i opuścił wnętrze, pozostawiając w środku zmiennokształtną i elfkę.
Postanowił odszukać Namira i zapytać go o całą sytuację, może uzyska od niego jakieś informacje, które pomogą mu w zrozumieniu tego wszystkiego. Oczywiście, zdawał sobie sprawę z tego, że może mu się nie powieść i nie dowie się niczego nowego, jednak i tak postanowił spróbować. Przynajmniej później nie będzie miał do siebie pretensji o to, że nie próbował.

Znalazł Namira, wydawało mu się, iż nie ruszył się on z miejsca, od kiedy przemieniony przyniósł nieprzytomną Leilę i ułożył ją tam, gdzie właśnie odpoczywała. Podszedł do niego i od razu przeszedł do tego, o co chciał go zapytać. Nie bawił się w jakieś podchody czy krążenie przy temacie, aby powoli kierować tor rozmowy właśnie na to, o czym chciał mówić. Wolał być bezpośredni i od razu przejść do sedna. Czekał chwilę na to, aż Namir się odezwał. Wyglądało na to, że zastanawiał się nad odpowiedzią, chociaż Samielowi wydawało się, iż jego pytanie nie miał trudnej treści. W dodatku pytał o to, co zdarzyło się niedawno, więc chłopak nie powinien mieć problemów z przypomnieniem sobie tego, o czym rozmawiał z lisołaczką.
         – Będę musiał tak zrobić – odpowiedział mu po chwili. Nie poczuł żadnych negatywnych emocji związanych z tym, że Namir nie odpowiedział na jego pytania w sposób, w który od niego oczekiwał. W końcu, Samiel był gotowy na to, że ta krótka rozmowa może pójść nie po jego myśli i, w konsekwencji tego, nie dowie się niczego, czego by nie wiedział na temat tego, o czym mówili ze sobą Namir i Leila. Obejrzał się za chłopakiem, gdy ten ruszył w swoją stronę. Spodziewał się, że ten będzie chciał zobaczyć lisołaczkę i, może, porozmawiać z nią, w końcu przemieniony na samym początku wspomniał, iż dziewczyna pytała o niego. Nie pomylił się, tym razem, bo Namir skierował swe kroki właśnie tam, skąd demon, nie tak dawno, wyszedł.

Przemieniony usiadł na trawie, w niedużej odległości od wozu. Nie zrobił tego na środku polany, bo specjalnie wybrał miejsce znajdujące się nieco na uboczu i w cieniu drzew. Skrzyżował nogi, wyprostował plecy i przymknął oczy. Będąc w takim stanie, nie musiał polegać na zmyśle wzroku, więc mimowolnie wyostrzył słuch. Dlatego też usłyszał nieuważnie stawiane kroki, które łamały gałązki i szeleściły roślinami. Nie przeszkadzał w tym fakt, że nie nadejdą od strony, przy której siedzi. W ich stronę szła grupa ludzi, jednak nie był w stanie określić ich dokładnej liczebności. Nie wiedział też, jakie mają zamiary, jednak w jego głowie już pojawił się najbardziej prawdopodobny scenariusz. Samiel nie należał do osób, które myślały pozytywnie, więc pomyślał, że grupa idąca w ich stronę nie ma dobrych zamiarów i są to, albo kolejni łowcy, których przywódca ma list z rysopisem lisołaczki, albo zwykli bandyci mający kryjówkę gdzieś w tym lesie. W tym drugim przypadku musieliby mieć zwiadowców, którzy poruszaliby się po lesie i obserwowali miejsca, w których ktoś mógłby się zatrzymać.

         – Mówiłem ci, że jest ich tylko czwórka… Po co zabierałeś ze sobą, aż czternastu ludzi? - zapytał niski i młody zwiadowca, ze skórzanym kapturem na głowie.
         – To nie jest tak, że nie ufam twoim umiejętnościom zwiadowcy, Hert, po prostu wolę mieć ze sobą nadmiar ludzi, niż mieć ich za mało – odpowiedział wysoki brodacz, będący w średnim wieku. Chyba wszyscy zdawali sobie sprawę, że swym przemarszem robią sporo hałasu, jednak żaden z nich się tym nie przejmował – w końcu na polanie i tak była tylko czwórka ludzi, a oni byli już za blisko, aby udało im się uciec, nawet gdyby usłyszeli odgłosy ich marszu.
         – Eh… no dobra. Niech ci będzie – odpowiedział zwiadowca i skierował się na tyły, aby porozmawiać z kimś innym.

Samiel otworzył oczy i wstał. Rozejrzał się wokół. Leila, Namir i Filipie nadal siedzieli wewnątrz wozu. Podszedł do towarzyszy elfki, którzy zostali na zewnątrz.
         – Niedługo na polanę wpadnie grupa ludzi, najpewniej bandytów, i będą chcieli was zabić i obrabować. Pewnie z Filipie będą chcieli zrobić coś… nieprzyjemnego, zanim ją zabiją – powiedział do nich i nie dając im nawet najmniejszej szansy na przerwanie, kontynuował.
         – Jeśli umiecie walczyć, zapraszam, zawsze to ktoś do pomocy. Podejrzewam, że nie wiedzą o mojej obecności tutaj… inaczej poważnie zastanowiliby się o napaści – dodał i odruchowo spojrzał w miejsce, z którego mają wyłonić się przestępcy. Dobył też sztyletów, najpierw Myrkura i jeden z Piekielnych Kłów. Mocniej ścisnął ten pierwszy, przymknął na chwilę oczy i stał się niewidzialny.
         – Przygotujcie się, zaraz tu będą… Ja zastawię na nich małą pułapkę – powiedział do nich, całkowicie nie przejmując się tym, że go nie widzą. Ruszył przed siebie i wskoczył na drzewo, pod którym na pewno będą przechodzić bandyci. Ciągle trzymając Myrkura w dłoni, zdjął kuszę z pleców, z załadowanym już bełtem. Następnie sięgnął do kołczanu i wyciągnął zeń dwa kolejne, które wbił na gałęzi, na której siedział. Będzie to gwarantowane zabójstwo czterech przeciwników – trzech kuszą, a czwarty zginie od ostrza.

Pojawili się niedługo po tym, jak Samiel ustawił się na pozycji. Przechodzili dokładnie pod nim i prosto na polanę. Demon spoglądał na nich z góry i, przy okazji, liczył jednostki składające się na całą grupę.
         – Witam serdecznie, przyszliśmy was obrabować! - krzyknął jasnowłosy mężczyzna w średnim wieku, który najpewniej był przywódcą całej bandy. Przy jego pasie wisiał miecz i sztylet. Cała grupa bandytów wyszła już na polanę i było widać, że jest ich czternastu. Większość była uzbrojona w miecze i pałki, chociaż dało się tam dostrzec włócznika, kusznika i mężczyznę z szalonym wyrazem twarzy, który uzbrojony był w dwa, niewielkie toporki.
Samiel uśmiechnął się do siebie. Walka zdecydowanie mu się przyda. Wycelował w kusznika, który ustawił się na końcu grupy. Bełt pomknął w jego stronę i wbił się w czaszkę, od razu zabijając mężczyznę z kuszą. Kolejne dwa także pomknęły w cel, kładąc gościa z mieczem i drugiego z pałką. Pociski latały cicho, więc jeszcze nikt nie zorientował się, że zostało jedenastu przestępców, a nie czternastu. Przemieniony schował kuszę i zeskoczył w dół, lądując na włóczniku. Wydawało mu się, że go zabił, jednak, dla pewności, wbił mu ostrze w głowę. Stracił niewidzialność, przez co został zauważony. Od razu schował Myrkura i wyciągnął Piekielne Kły.

         – Nie stójcie tak! Bierzcie go! - krzyknął przywódca bandy. Większość pozostałych przy życiu, to jest sześciu, ruszyło w stronę demona. W tej grupie był także mężczyzna z toporkami. Jasnowłosy i trzech jego ludzi, uzbrojonych wyłącznie w drewniane pałki, ruszyli w stronę wozów, elfów, Namira i Leili.
         – Czas rozpocząć taniec – powiedział Samiel, chociaż nie wiedział, czy przeciwnicy go usłyszeli i próbowali zrozumieć, co miał na myśli. Bez problemu zszedł z drogi szarżującemu szaleńcowi z toporami i, cały czas będąc w obrocie, podciął gardło jednemu z przeciwników, którego popchnął też w stronę pozostałych. Nie rozpoznali go, czyli byli mało znaczącymi bandziorami, a to oznaczało też, że nie walczyli za dobrze. Jedynym zagrożeniem dla niego mógł być ten… Nord, który ruszył na niego w pierwszej kolejności.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Namir odbierał każdy cios z niezwykła otwartością, chociaż było to sprawa niełatwa. Psychicznie gotowy do przyjęcia wyrzuconych w jego stronę słów, okazało się niczym względem faktycznej rzeczywistości. Leila nie była tylko wściekła, rozżalona i pełna gniewu, ale przede wszystkim to uczucie niesprawiedliwości sprawiało, że nawet uniosła głos, co w jej przypadku było rzeczą raczej rzadką.
        Lisołak cofnął się na wykrzyczane zdanie, zupełnie jakby otrzymał strzałę w serce. „Zostawiłeś mnie” – odbijało się w jego głowie. „Nie…” zaprzeczał sam w myślach. To nie tak, on jej nie zostawił. Nie odstępował Leili właśnie ani na krok próbując osłonić ją pod szklaną pokrywą. Żyła w nieświadomości, ale nie dlatego, że chciał ją zostawić, lecz po to by nadmiernie ją chronić. Zrozumiał jednak, że w przeciągu miniętych lat była całkowicie sama w rękach parszywego gościa, który miał ją za nic. On jednak nigdy tak o niej nie myślał, nie potrafił, nie chciał, nie mógł. Przecież tyle dla niego znaczy.
        Lisica zorientowała się podniesionym głosem. Ja oblało zakłopotanie, ale Verka już zapomniał o istnieniu Filipie. Elfka podając kubek z winem gdzieś niknęła w tle wozu. Mężczyzna widział jedynie twarz w kształcie serca i nic poza tym. Nie potrafił ukryć strapienia, nie wiedział co odpowiedzieć w pierwszych chwilach. W tym momencie czuł, że czeka na wyrok, który okazał się definitywnie podcinający nogi.
         „Jesteś dla mnie całym światem…” pomyślał.
        - Nie muszę, lecz chcę – odparł nieostrożnie.
        - I dlatego, że znaczysz dla mnie bardzo wiele, mimo, że moje decyzje z przeszłości o tym nie świadczą – przeciągał dalej strunę. – Może kiedyś nadejdzie taki dzień, w którym faktycznie mi to wybaczysz – spauzował nabierając głębszego wdechu, jakby chciał na siłę rozluźnić ciało.
        - Już nigdy cię nie okłamię – obiecał omijając hasło „chcę się z tobą przyjaźnić”, bo to by oznaczało wówczas przeco kłamstwo…
        Pragnął powiedzieć coś więcej, ale jego nos przykuł nieznajome mu zapachy. Lisołak spojrzał przez ramię. Widział, że Japker zbierał się na równe nogi podciągając Duila, któremu policzki delikatnie zaróżowiały od alkoholu. Miał trochę czasu by sobie popić, zarówno w tedy, gdy Leila zemdlała jak i przez okres bezstresowego dnia, gdy na swej drodze spotkali Rimba essë. Lisołak prześledził wzrokiem okolicę szukając w odmętach lasu jakiś skrawków napastników. Z jego oczu zniknął także Samiel, a to już oznaczało prawdziwe niebezpieczeństwo.
        - Gada do mnie powietrze? – spytał nieco zdezorientowany Duilesgar poszukując wzrokiem dopiero co widocznego demona, a Japker tylko przewrócił oczami.
        Zmiennokształtny wyostrzył wzrok zbierając się z wozu. Stanął naprzeciw uzbrojonym zaskoczony ich obecnością. Wbrew wszystkiemu miał więcej szczęścia niż rozumu, nie tylko ogólnie w życiu, ale i przez ostatnie miesiące, gdy wędrował nietknięty po lasach. Więcej naskakał się w ucieczce przed strażą w miastach niż znokautował rzezimieszków na terenie łun leśny. Cóż, przyszedł czas rozprostować zastygłe kości.
        - Byleby nie z alkoholu – odparł zaczepnie Duil, a gdy jeden z bandy skoczył ku niemu on momentalnie cofnął się do wozu. Dosłownie wpadł na bok pojazdu i nieznacznie się pochylając sięgnął po krótki miecz. Verka nawet nie zorientował się kiedy z oczu zniknął Japker. To był dopiero gość zagadka. Nigdy się nie odzywał, nie było słychać jego kroków a w dodatku kamuflaż zawsze miał przedni.
        - Byleby nie moją suknię! – pisnęła w wozie Filipie obejmując zgrabnymi dłońmi policzki.
        Lisołak miał już doskoczyć do pomocy elfowi, ale ten doskonale radził sobie sam. Stracił na celności, ale zamachy miał bardzo silne, a przez to skuteczne. Jeden cios zdołał powalić przeciwnika śmiertelnie.
        - Szem tak nie gap tylko walcz! – odparł prowokacyjnie i niezgrabnie w stronę lisa, który przytaknął mu z uśmiechem na twarzy.
        Namir nie czekając na więcej zachęty ruszył w głąb tłumu u boku podchmielonego towarzysza. Nie był pewien czy nie będzie musiał czasem bardziej uważać na Duila niż na bandę z lasu, ale póki nie utnie mu łba to jest dobrze. Poza tym, liczył bardziej na swój refleks. Prędzej on sam uskoczy w bok nim Duilesgar zorientuje się co zrobił, a o dziwo robił więcej pożytecznego niż szkodliwego. Razem zdołali rozbić grupę na dwie części, gdyż sami wtargnęli w sam środek towarzystwa. Elf niewybitnie się przejmował czy kogoś powalił, a może zabił, albo zranił na tyle mocno by bandyta padł na ściółkę, co nie odzwierciedlało się w żaden sposób w ruchach Verki. Lisołak robił zdecydowanie więcej uników, a w planach miał tylko powalać do nieprzytomności by gość nie wstał przez kolejne kilka godzin. Ranił dla zmniejszenia niebezpieczeństwa oraz sprawności bandyty, ale nie zabijał. Omijając tego jednego najemnika, który przypadkiem nadział się na miecz elfa. Namir pochylił się mocno w przód czując na swoich plecach zamach orężem, a nieostrożny bandzior właśnie doskoczył do lisołaka by wyrównać rachunki, lecz wyszedł on ujemny.
        To dało szansę na dostrzeżenie przez zmiennokształtnego tego z toporami. Samiel był rywalem dla Verki w walce o serce Leili, ale to w żaden sposób nie wpływało na potyczkę w takich okolicznościach. Duilesgar pozostał w dobrych rękach, czwórka przeciwników została już powalona, a z jednym ten podpity elf da sobie rade, chociaż tym razem więcej zdawał się bawić niż faktycznie walczyć. Ku podsycenia humoru pomagał mu Japker, który posłał bełt gościowi w stopę, a później w dłoń z czego Duilesgar miał chyba niezły ubaw. Został podstawiony na pastwę losu tej dwójki, można by rzec biedak, gdyby nie fakt, że sam chciał urżnąć łeb komukolwiek podczas planu napaści.
        Tymczasem, w wozie Fui trzęsła się niczym słodka, stężała galaretka. Co więcej, wcale nie bała się o swoje zdrowie, ani o zdrowie innych. Tuż za jej plecami, za sprytnie kamuflującą płachtą, wisiała najdrogocenniejsza suknia w jej życiu. Nie liczyły się żadne kosztowności wokół. Nikt przecież nie odda artystce tysiąca pajęczyn, które uzbierała, nie wspominając już o tym, że czasem przebrnęła przez naprawdę trudne środowisko by uzyskać to czego pragnie.
        - Leila! – szepnęła krzykiem – tu chyba ktoś jest! Chyba byli tez jacyś ukryci! – wskazywała maniakalnie palcem w bok.
        Niech no diabli go, może skraść wszystko, nawet jej utracone dziewictwo, ale nie suknię!
        Verka szybko doskoczył w stronę demona. Jednym zamachem zranił tego z toporkami w plecy przecinając ich długość. To zdawało się nie podziałać wystarczająco na bandytę, gdyż wściekły i ośliniony zwrócił się ku lisołakowi. Namir aż zwątpił na krótką chwilę, ale nie zastanawiał się ani przez moment widząc szarżę ataków swoją stronę. Pochylił się w jeden bok, później w drugi, odchylił głęboko do tyłu ciało, a na koniec podskoczył, gdy ten zechciał w końcowej serii ściąć go po nogach. Zmiennokształtny zauważył brak wykwalifikowania w walce. To sprowadziło gościa niemalże do przewrotki, dlatego też zmiennokształtny chwycił go za fraki i popchnął dalej w przód by przeciągnąć taniec plączących się nóg. Przeciwnik zatrzymał się na wbitym w ziemi toporze. Odwrócił się gwałtownie w stronę zmiennokształtnego, który zaprosił go gestem dłoni do walki.
        - To dopiero początek zabawy – powiedział unosząc w uśmiechu jeden kącik ust.
        Krótka potyczka sprawiała przyjemność. Verka czuł się jak na treningu. Toporki stanowiły pewien rodzaj wyzwania. Lisołak już dawno powaliłby go do nieprzytomności, gdyby nie fakt, że dana broń stanowi przedłużenie rąk przeciwnika. Namir obecnie zaopatrzony był w krótkie sztylety więc musiał podejść bliżej, a przynajmniej szkoda mu było brudzić dłuższych oręży dostrzegając braki w walce swego napastnika. Przez kilka minut jawnie się nim bawił. Zmiennokształtny jako sprytny lisek lubił sobie powyginać ciało w celu rozgrzewki pokazując tym samym niedociągnięcia bandyty. Niecelny cios sprawił, że ręka gościa zawiesiła się w pół ruchu, co wykorzystał Verka, gdyż chwycił go za nadgarstek a następnie napatoczył na własne kolano rozbijając mu nos. Krew pozostała mu na spodniach, ale dokończył swoje dzieło uderzając łokciem w tył głowy najemnika, który padł nieprzytomny na ziemię. Lis otrzepał ręce dumny z roboty, ale nagle powietrze przecięła mu strzała jaka wbiła się w potylicę powalonego. Verka spojrzał w bok.
        - Upewniam się tylko – odparł cicho Japker.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Do przewidzenia było, że po krótkim czasie użalania się nad sobą, lisołaczkę zaleją wyrzuty sumienia, że tak wyrzuciła wszystko Namirowi w twarz. Bądźmy szczerzy, mogła powiedzieć o wiele więcej, jednak dziewczyna nie miała w zwyczaju ranić innych swoimi słowami, więc nawet te kilka drobnych wyrzutów skierowanych w stronę przyjaciela, z czego jeden wykrzyczany, ciążyły jej mocno na sercu. To, że lisołak nie protestował wcale, przyjmując wszystko na pierś, wcale nie pomagało. W głębi serca wiedziała przecież, że nigdy wcześniej jej nie zawiódł i zawsze mogła na niego liczyć, nawet gdy szukała jego obecności tylko by porozmawiać lub spędzić razem czas, a nie trenować. To jedno wydarzenie nie powinno w związku z tym rzucać cienia na całą ich znajomość. Był od niej kilka lat starszy i o wiele mądrzejszy, więc jeśli postanowił nie dzielić się z nią wtedy swoją wiedzą, na pewno miał ku temu powód.
        Wyjątkowo jednak zbiły ją z tropu kolejne słowa Namira, gdyż ani nie była przyzwyczajona do takiej wylewności z jego strony, ani w ogóle nie sądziła, że jest mu tak bliska. Ona może i traktowała go, jako najlepszego przyjaciela, ale brała pod uwagę fakt, że dla niego była jedynie śmieszną smarkulą, z którą czasami broił w posiadłości. Chciała więc przeprosić go za tą całą scenę, którą zniszczyła właściwie miłe popołudnie, jednak głowa lisołaka uniosła się nieznacznie, a nos poruszył się delikatnie. Leila znała ten gest jak własny, więc milczała, usiłując wychwycić tę woń, która tak zaniepokoiła mężczyznę, jednak on zawsze miał lepszy nos i dziewczyna złowiła nieznajomy zapach dopiero, gdy Namir już wypadł z wozu. Spojrzała przez ramię na Felipie.
        - Obcy. Dużo obcych – mruknęła oszczędnie, bardziej tłumacząc na wspólną mowę informację przyniesioną przez wiatr, niż przekazując konkretny komunikat. Nie zastanawiając się nawet chwili wyjęła sztylety i ruszyła w stronę wyjścia z wozu, gdy szczupłe palce złapały ją za koszulę, ciągnąc do tyłu z siłą, o którą by elfkę nie posądzono.
        - Nie wychodź tam płomyczku! Tam jest niebezpiecznie!
        - Przecież nie mogę ich zostawić.. – zaczęła, próbując wyszarpnąć się z kurczowego chwytu Felipie, jednak ta nie dawała za wygraną, jakimś magicznym sposobem nie wstając nawet ze swojego krzesełka.
        - Możesz bronić tutaj… - szepnęła, urywając nagle i puściwszy powoli koszulę dziewczyny, spoglądając pod jej ramieniem.

        - No proszę, kogo my tu mamy?
        Leila odwróciła się, słysząc niski, męski głos. W wejściu do wozu stał człowiek, którego przeżytych lat nie sposób było nawet określić, gdyż chociaż potężna muskulatura sugerowała młody wiek, poznaczona bliznami twarz postarzała go, sprawiając też, że widniejący na ustach uśmiech był jeszcze bardziej krzywy. Felipie pisnęła, ku radości bandyty, który zrobił krok do przodu, zatrzymując się nagle ze zdziwieniem, gdy zdał sobie sprawę, że rudowłosa dziewczyna przed nim nie tylko nie ucieka mu z drogi, ale przybiera postawę bojową, uginając miękko nogi w kolanach i unosząc dłonie, w których dzierżyła dwa sztylety.
        - Trochę za długie, jak na obieranie ziemniaków, nie sądzisz? – zaśmiał się, zadowolony ze swojego dowcipu, jednak uśmiech spłynął mu z twarzy, gdy zobaczył, że jego przeciwniczka spogląda na niego raczej nierozumiejącym wzrokiem, marszcząc lekko brwi.
        - No żart taki, nie kumasz? – prychnął, a lisołaczka przechyliła lekko głowę, jakby mówił w innym języku.
        - Jesteś kobietą, więc powinnaś być w kuchni, ziemniaki obierać, hehe.
        - Nie rozumiem, dlaczego?
        - Głupia jesteś, czy jak?
        - Nigdy nie obierałam ziemniaków…
        - Dobra, nieważne, odłóż zabawki smarkulo, bo się jeszcze skale…. Aaa, rrrwa mać! – wrzasnął, gdy Leila skoczyła w jego stronę, tnąc go przez pierś, a później drugim ostrzem przez rękę, którą zaczął się zasłaniać. Naiwnie sądząc, że pojedyncza kobieta nie będzie przysparzać mu problemów, a w wozie i tak się mieczem nie da machać, zostawił broń na zewnątrz, teraz plując sobie w brodę i unikając ciosów rudowłosej dziewczyny, która szła na niego bez lęku w oczach. Wkurwił się niesamowicie, gdy nie sparował ciosu wystarczająco szybko i młoda cięła go głęboko przez udo. Przy akompaniamencie pisków elfki z tyłu wozu, mężczyzna złapał w końcu za nadgarstki lisołaczki i zacisnął na nich palce, dokładnie tak, jak Samiel wcześniej, więc Leila mogła jedynie szamotać się w kleszczowym uścisku, gdy sztylety wypadły jej z dłoni, z brzdękiem opadając na podłogę.
        - No, tak lepiej – mruknął, wykopując ostrza poza wóz i odrzucając mocno dziewczynę na posłanie z boku. Z paskudnym uśmiechem na ustach skierował się w stronę Felipie, która zerwała się na równe nogi i w jakimś dziwnym odruchu zaczęła zasłaniać kotarę za sobą. Leila nie zastanawiała się zbyt długo nad tym, co tam jest takiego ważnego, tylko podkurczyła nogi, by po chwili sprzedać przechodzącemu obok mężczyźnie solidnego kopa w biodro. Jej ruch był jednak aż nadto przewidywalny, gdyż napastnik powarkując coś pod nosem, wyraźnie już zirytowany postępującymi trudnościami, złapał ją za kostki i pociągnął w swoją stronę, uwalając się na dziewczynie całym ciałem.
        - Chcesz być pierwsza, nie ma sprawy, mnie tam jest wszystko jedno – mamrotał, szarpiąc się z miotającą i piszczącą lisołaczką, urywając kilka guzików w jej koszuli, gdy ta nagle przestała się wiercić i objęła bandytę nogami w pasie. Spojrzał na nią zdziwiony, szukając w jej oczach jakiejś odpowiedzi, ale wyglądała na tak samo przestraszoną, jak wcześniej, tylko teraz już z nim nie walczyła.
        - Zmieniłaś zdanie mała? Prawidłowo, pokażę ci jak.. – urwał nagle, czując pod brodą ostrze. Leila bowiem specjalnie objęła go udami, by móc sięgnąć do prawego buta i wyjąć stamtąd Szpilę, jak nazwała swój trzeci, nietypowy sztylet. Mężczyzna przełknął ostrożnie ślinę, zamierając w bezruchu i zezując na zmianę, to na broń, przystawioną do jego podbródka, to na twarz dziewczyny pod nim, oceniając swoje szanse. Chwilę później podjął złą decyzję, próbując złapać dłoń lisołaczki, jednak minął się z nią, gdyż szczupłe palce zaciśnięte na rękojeści, powędrowały w górę, wbijając ostrze Szpili od spodu w jego brodę i zagłębiając je w czaszce do oporu. Twarz mężczyzny zamarła, pozostawiając po sobie jedynie rozdziawione w zdziwieniu usta i szeroko otwarte oczy.

        Felipie wrzasnęła. Kropla krwi wypłynęła z ust martwego rozbójnika i skapnęła na szyję lisołaczki. Ta, nauczona doświadczeniem, najpierw zrzuciła z siebie martwe cielsko, podążając za nim na ziemię i dopiero tam wyjęła broń z cichym mlaśnięciem, wycierając ją dokładnie z krwi o ubranie trupa. Nie podnosząc spojrzenia na elfkę, wyskoczyła z wozu, rozglądając się wokoło i szukając wzrokiem Samiela, Namira i dwóch towarzyszy Felipie. Spostrzegła ich wszystkich, całych i zdrowych, stojących pomiędzy ciałami martwych napastników, których był co najmniej tuzin, jeśli nie więcej. Pozbawionymi części guzików połami koszuli zasłoniła mniej więcej piersi i pozbierała swoje sztylety z trawy, chowając je do pochew przy pasie. Wciąż ściskając jednak w dłoni Szpilę, bez słowa podbiegła do Zabójcy i rzuciła mu się na szyję, obejmując go mocno, a dopiero po dłuższej chwili cofając się kawałek, by sprawdzić, czy na pewno jest cały. Chociaż nawet przez chwilę nie wątpiła, że nie dałby się im choćby zadrasnąć, i tak poczuła ulgę, że nic mu nie jest. Zaraz też odwróciła się w stronę Namira, zatrzymując się jednak przed nim niezręcznie. Mimo to uśmiechnęła się do przyjaciela lekko, dostrzegając sztylety w jego dłoniach, tak znajomy widok, przywołujący wspomnienia. Nagle ktoś złapał ją za ramię.
        - Felipie? – zapytał zduszonym głosem Duil, ale dziewczyna uśmiechnęła się do niego uspokajająco.
        - Chyba w szoku, ale cała i zdrowa – powiedziała, a elf skinął jedynie głową i popędził do wozu.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Samiel bardzo dobrze radził sobie w otwartej walce z wieloma przeciwnikami i to w dodatku z takimi, którzy potrafią zgrać się i nie atakować go pojedynczo. Jeżeli ktoś nie wierzyłby mu, gdyby powiedział na głos coś takiego, to wystarczyłoby, żeby zobaczył jego aktualną walkę, którą toczył z sześcioma przeciwnikami. Oczywiście, najlepszą częścią tej potyczki będzie moment, w którym zacznie wymieniać się ciosami z mężczyzną uzbrojonym w toporki. Był to też najgroźniejszy przeciwnik z grupki wysłanej w jego stronę, dlatego przemieniony postanowił, że nie zajmie się nim od razu.
Bez problemu uniknął pierwszego ataku, drugiego, trzeciego i szarży szaleńca z toporami, któremu też udało mu się podstawić nogę, przez co ten wywrócił się i wściekł jeszcze bardziej. Zabójca wykonał kolejny unik, który połączył z obrotem, a dzięki niemu dostał się za plecy jednego z bandytów i wbił jedno z ostrzy na wysokości serca przeciwnika, które oczywiście przebił. Wyszarpał broń z ciała i doskoczył do kolejnego, którego popchnął do przodu. Mężczyzna wpadł prosto pod cięcie innego bandyty, czego skutkiem była dość poważna rana boku. Samiel od razu doskoczył do niego i dobił go, a ciało popchnął w stronę innego, który stracił równowagę i upadł przygnieciony świeżym trupem.
Demon nawet nie przewidywał, że zdarzy się, iż jeden z nich będzie w stanie go zranić, bo był dla nich za szybko, a jego umiejętności były na poziomie, którego oni nigdy by nie osiągnęli. Przeturlał się po trawie, tuż pod ostrzem, które przecięło powietrze. Wbił ostrze w bok głowy przygniecionego złoczyńcy i zakończył jego żywot. Teraz chciał zająć się narwańcem z toporkami, jednak nie zauważył go w pobliżu.
Rozejrzał się, przy okazji odskakując w tył, aby na chwilę być poza zasięgiem broni bandytów, z którymi walczył. Szybko zauważył, iż brodaty nord zajęty jest walką z Namirem. Samiel westchnął, to miała być jego walka. Przecież świetnie sobie radził i nie potrzebował pomocy. Ci ludzie nawet nie byli w stanie być blisko sytuacji, w której jedno z ostrzy trafiłoby w ciało zabójcy, a nie w powietrze. Już lepiej byłoby, gdyby Namir zajął się mniejszą grupą, która ruszyła w głąb polany. Mimo wszystko, nie miał do niego pretensji, chociaż już wcześniej ułożył sobie w głowie cały plan tej walki i uwzględnił w niej także to, że to on zabije mężczyznę z toporami.
Dobra, mówi się trudno, chociaż Samiel oczekiwał jakiegoś wyzwania ze strony tej grupy. Z przykrością i odgłosem towarzyszącym wyrywaniu ostrza z ciała, musiał stwierdzić, że bandyci zawiedli jego oczekiwania. Został mu jeden, który chyba zrozumiał sytuację i zaczął niepewnie się rozglądać, szukając towarzyszy broni i dostrzegając, że leżą oni martwi na trawie.
         – Nawet nie myśl o ucieczce. Ona tylko wszystko pogorszy – odezwał się do niego Samiel, patrząc mu prosto w oczy. Mimowolnie użył mocy Smoczego Oka, dokładniej tej, która powodowała nieprzyjemne rzeczy u osoby, która w nie patrzyła.
         – Liczyłem na jakieś wyzwanie z waszej strony… Najwidoczniej się przeliczyłem – dopowiedział i błyskawicznie doskoczył do przeciwnika, nadziewając jego klatkę piersiową na ostrze jednego ze sztyletów i kończąc jego życie. To by było na tyle.

Kucnął przy jednym z ciał i wytarł ostrza z krwi, która na nich pozostała. Dopiero teraz rozejrzał się wokół siebie i zauważył, że jedyne ciała, które pokrywały polanę to te, należące do grupy bandytów. Głównie dla pewności, zaczął liczyć ciała, chciał sprawdzić, czy jest ich tyle, ilu wcześniej doliczył się mężczyzn, co zrobił na chwilę przed rozpoczęciem ataku. Liczba ciał zgadzała się, jednak i tak będzie musiał zrobić jeszcze jedną rzecz, gdy będzie pozbywał się ciał.
Już miał się odezwać i coś zaproponować, gdy niski i rudowłosy kształt podbiegł do niego i objął za szyję.
         – Przecież nic mi nie jest… - powiedział do niej po chwili, gdy już przestała go przytulać.
         – Za to tobie przydałaby się nowa koszula – dodał i uśmiechnął się lekko, niby ukradkiem kierując swój wzrok dokładnie na piersi dziewczyny. Co prawda, mogłoby spodobać mu się to, że koszula lisołaczki nie ma kompletu guzików, jednak nie byli tu sami, więc lepiej byłoby, gdyby ubranie miało wszystkie guziki.

         – Dobra… Trzeba pozbyć się ciał. Najlepiej będzie zabrać je kawałek dalej, w las, i zostawić. Las i zwierzęta żyjące w nim zajmą się resztą – powiedział na tyle głośno, aby każdy go usłyszał. Akurat był to dobry pomysł, przynajmniej według niego, bo gdyby zostawili ciała na skraju polany albo niedaleko miejsca, w którym obozują, to mogłoby przyciągnąć zwierzęta żywiące się mięsem i czekałaby ich kolejna walka, tym razem z wilkami lub czymś gorszym.
         – Możecie mi z tym pomóc, jeśli chcecie. Jeżeli nie… poradzę sobie sam – powiedział, zwracając się do mężczyzn, bo nawet nie oczekiwał tego, żeby Leila lub Filipie próbowały odciągać ciała w leśną gęstwinę. Nie chciał, żeby to robiły, bo to nie było zajęcie dla żadnej z nich.
         – Tylko upewnijcie się, że nie żyją – dodał i złapał dwa najbliższe ciała za ręce, a następnie zaczął ciągnąć je w stronę zarośli, w które wkroczył. Był naprawdę silnym mężczyzną, chociaż po jego budowie ciała nie można było tego stwierdzić, więc ciągnięcie dwóch ciał jednocześnie nie było dla niego wyzwaniem. Swoich zabójstw nie musiał sprawdzać, bo był pewien, że ci nie żyją. Odciągnął trupy kawałek od polany i wrócił się po kolejne, które zostawił w pobliżu tych pierwszych. Robił to machinalnie, w jednym tempie i bez żadnych emocji. Wydawać by się mogło, że stał się całkowicie obojętny. Widok martwych ciał i śmiertelnych ran już dawno przestał wywoływać w nim emocje, a to, co robił, było taką pracą, którą należało wykonać i ktoś musiał się za nią zabrać. Nawet nie zwracał uwagi na to, czy ktoś mu pomaga, czy nie.

W końcu, z pomocą innych, albo samodzielnie wykonując całość pracy, skończył. Jedynymi śladami po walce były tylko słabo widoczne i szkarłatne zabarwienia na trawie. Miał dziwne wrażenie, że ktoś z nowo poznanych może zacząć zadawać pytania, na które nie będzie chciał odpowiedzieć. Postanowił, iż będzie na to gotowy, dlatego też nie pozwolił tej myśli odpłynąć razem z innymi i trzymał ją w swojej głowie.
         – Zniszczyli coś oprócz trawy rosnącej na polanie? - zapytał w końcu, gdy cała grupa zebrała się w końcu w jednym miejscu. Cały czas gotowy był na te pytania, jednak szansa na to, że padną, była taka sama jak na to, że tak nie będzie.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Namir stał ze sztyletami w ręku przyjmując codzienną, delikatnie przygarbioną sylwetkę, która nadawała mu tyle „luzactwa”. Zacisnął palce na rękojeści próbując za wszelką cenę uniknąć sceny objęć pomiędzy Leilą a Samielem. Nie… Nie chciał nikogo zabić. Nawet szkoda mu było leżącego u jego nóg gościa z toporkami, ale… Najchętniej by wprowadził kilka zmian w otoczeniu.
        Spojrzał na sztylety. Nie lubił zabijać. Zapach krwi wyraźnie go drażnił. Płatki nosa Verki poruszały się co rusz, karmione wonią śmierci. Nie do końca rozumiał, co też wprawiało w nim takie zaciśnięcie w gardle, ale po utracie pamięci często czyścił sztylety. Nie wszystko miał w swojej głowie, ale znał siebie. Wiedział do czego mogą doprowadzić takie drażniące go bodźce. A może nie do końca wiedział?
        Lisołak podniósł wzrok łapiąc tym samym spojrzenie zmiennokształtnej.
        - Dałaś radę, Ruda – powiedział, gdy Duil odbiegł w stronę Filipie i uśmiechnął się w ramach pochwały.
        Namir nieznacznie wyprostował się wpadając w zakłopotanie. Oto stoi przed nim. Leila. Lisica o płonących włosach, szczupłym ciałem w za dużej koszuli z zakrwawionym sztyletem w ręku. Czy właśnie tego chciał, gdy uczył ją walczyć?
        Nagle przez głowę lisołaka przeszła fala krótkich, ale sensownych przemyśleń. Za cienką postacią lisicy stał mocno rozbudowany mężczyzna walczący sztyletami. Uwolnił ją, uratował. Był jej mentorem, to on uczył ją obcować z bronią. Kim był? Walczył tak doskonale nie zważając na to czy zabija… A właściwie to wręcz doprowadzał bezkrytycznie do śmierci tych bandytów. Nie miał ku temu skrupułów więc dla Verki powstały dwie idee – albo chłopak naprawdę miał na karku nieprzeliczoną ilość wiosen albo był doskonałym zleceniobiorcą do spraw „oczyszczających”, jak to mawiali w jego kręgu pracy. Świat nie jest czysty, ale przejrzysty już jak najbardziej, gdy ma się do czynienia z intrygami. Przecież sam wielokrotnie musiał dochodzić z kim ma do czynienia, a teraz oto stoi przed nim mentor Leili. Mentor bez skrupułów, ale czy bez uczuć? Skoro przygarnął pod swoje skrzydło tak piękną kobietę to nie był tak całkowicie pozbawiony przywiązania. W głowie widniały słowa Filipie, która w namacalny sposób opisywała nowych znajomych. Wspominała o lodowych górach, gdzie w ich wnętrzu płynie rzeka. Taki właśnie był Samiel w oczach artystki. Widział w tym ziarno prawdy, bo mimo, że Roc jest niepowtarzalną idealistką, to ma dobre przeczucia względem humanoidów. Wyglądała na głupią i beztroską, ale Verka wcale tak nie ufał temu wytworzonemu obrazkowi. Aktorka do szpiku kości, nawet udawała samą siebie i udawała życie, chociaż na tym polu zasiano wiele prawd. Elfce można wiele zarzucić, ale nie brak intuicji. Szczególnie, gdy sam na własnej skórze przekonał się, jak doskonale była w stanie go przeskanować. Chyba właściwie nie był pewien ile Fui o nim wie.
         „Czy kiedykolwiek jeszcze zatańczysz?” pytał się w myślach Namir nie odrywając wzroku od Leili. Uświadomił sobie, że przecież tego dla niej w życiu nie chciał. Kochała tańczyć, kochała tę myśl, że trafi do szkoły tańca, a on to wszystko zniszczył, o ile już wcześniej nie podjęła odrzucającej decyzji względem własnej pasji. Trzyma zakrwawioną szpilę w ręce. Nigdy nie spodziewał się takiego widoku. Czy ona naprawdę chce zabijać? Miał nadzieję, że to tylko okoliczności zmusiły ją do samoobrony.
        Lubił patrzeć jak tańczy. Sześć lat… Sześć lat minęło od kiedy ostatni raz widział jej rytmiczne poruszanie biodrem. W tym czasie nawet on nauczył się tego i owego. Przed zaśnięciem marzył, że to właśnie tej dziewczynie o płonących włosach ze snu kiedyś dotrzyma kroku. Obiecał to sobie bez względu na to, czy umiałaby się dobrze poruszać czy nie. Teraz ten obrazek nabrał rzeczywistości. Dobrze, że czasem przypadek zarządzi losem kilku istot Alarańkich.
        Nagle zdał sobie sprawę, że jego oczy wędrują śladem po odsłoniętej skórze lisicy. Odwrócił pośpiesznie głowę. Piersi dziewczyny niezdarnie chowały się pod luźną koszulą pobudzając męską wyobraźnię, ale Namir zignorował wszelkie wewnętrznie pragnienia przypominając sobie na siłę o zakrwawionych sztyletach. Musiał czymś zaprzątać myśli by nie sprowadzić się na niewłaściwy tor.
        - Tak, ciała… - bąknął rozglądając się po trupach.

        Filipie wypchnęła nogą Duilesgara z wozu, na którym wsparł się rękoma by zajrzeć do środka. Wyglądało to przekomicznie. Słychać było kolejny spór między dwojgiem.
        - Na całe szczęście nie odnalazł sukni!
        - Myślisz, że zależało mu na kiecce za kotarą kiedy mógł podwinąć twoją?
        - Moją mógł podwijać do woli! Wiesz, że nie mam z tym problemu
– odparła chowając zgrabną nóżkę, a siadając by wychylić głowę. Posłała artyście miażdżące spojrzenie.
        - Dobrze, że jesteś cała… Nie mówię tu o tym twoim „zbrukaniu”, ale mógł cię przecież zranić.
        - Muszę uprać materiały, są zaplamione krwią. Mógł ochlapać moją suknię, gdyby nie ta kotara! Dobrze, że była tutaj Leila… - mruknęła drapiąc się po podbródku w zmartwieniu. – Bo ciebie tu nie było! Idź mi stąd!
        Miała się właśnie ponownie schować, ale elf najwidoczniej uparcie chciał pognać za artystką więc ta, niczym pies obronny, ponownie niemalże pożarła go oczami.
        - Panie Duilesgar Zortwilkan, jest Pan pijany – zauważyła.
        - I nie tylko – zagaił zaczepnie.
        - Weź pozbieraj to ciało i mi się stąd wynoś! Chcę Japkera! – odsunęła elfa układając dłonie na jego klatce piersiowej. Ten zaś uśmiechnął się i sięgnął ręką jej twarzy. Pogłaskał czule policzek Fui i powiedział nim wziął się za targanie trupów:
- Cieszę się, że jesteś cała.

         „Tylko upewnijcie się, że nie żyją” – odbijały się słowa Samiela, gdy Namir stał nad gościem z toporkami. Chciał westchnąć, ale powstrzymał się przed ta słabością. „Ten na pewno nie żyje” pomyślał gorzko wyjmując bełt z części potylicznej czaszki zabitego. Nie lubił zabijać. Ewidentnie odrzucała go jakaś myśl od tego. Miał wrażenie, że nie chodzi tutaj tylko o dobre serce, bo nie miał wcale tak czystej kartoteki. To musiało być coś z jego przeszłości.
        Verka odrzucił na bok sztylety i wyciągnięte strzały z ciał. Lisołak musiał pozbyć się natręctwa własnych analiz, nie chciał ponownie nie zakopać się w niepotrzebne bagno. „Cokolwiek to było, to już przeszłość” starał się wmówić samemu sobie. Poprosił Japkera o jeszcze jedno wiaderko wody lub chociaż dodatkową miskę, bo elf został posłany przez Fui do rzeki. Nie złościła się ani trochę na nikogo z otoczenia, lecz na gościa, któremu zachciało się grozić akurat w wozie. Jakby nie mógł tego robić poza jej dobytkiem!
        Z Duila wciąż był pożytek, chociaż wciąż zagadywał Verkę, który z obojętnością przenosił ciała. Elf znalazł oczywiście czas na upicie kolejnego łyku wina, było go w końcu jeszcze tyle… A doskonale znał zapasy własnego powozu. Lis na wszelki wypadek jeszcze sam upewniał się co do żywotności przeniesionych przez artystę zabitych, ale był na tyle trzeźwy, że odróżniał trupa od żywego. W trójkę szybko uporali się z ciałami, ale czy Leila dawała sobie radę z Fui?

        Elfka zeszła z wozu ciągając za sobą ubrudzone materiały.
        - Bezczel – skarżyła się oceniając szkody w plamach.
        Na krótką chwilę zdawało się, że zapomniałą o istnieniu Leili. Powyciągała co trzeba, wygrzebała skądś szare mydło ustawiając powoli patyki do ogniska. Słońce chyliło się ku horyzontowi i nikt nie mógł poradzić nic na mijający czas. Musiała zagrzać odrobinę wody by lepiej dobrać plamy, były świeże więc raczej szybko upora się z zasychającą dopiero krwią.
        - Płomyczku rozpalimy ogień – uśmiechnęła się promiennie zapraszając do siebie Leilę.
        Nie zważając na jej nieśmiałość, jeżeli musiała, sama przyciągnęła dziewczynę do siebie. Czy potrafiła rozpalać ognisko? Żyła w posiadłości wraz z Namirem. Czego ich tam uczyli? Czy mówili jej jak być dobrą gospodynią? Chyba nie, bo w tej całej panice chronienia sukni usłyszała rozmowę o ziemniakach bandyty i Leili. Postanowiła, że nauczy ją pionierskich zadań! Była młoda, jeżeli kiedyś pójdzie jej żyć w lesie będzie czuła się bezpieczniej. „Wiedza sprawia, że czujemy się bezpiecznie” pomyślała pociesznie Fui dążąc oczywiście do ostatecznego stwierdzenia, że życie poznaje się przez doświadczenia.
        Elfka przykucnęła i miała właśnie dać wywód na temat układania drewna do ogniska, gdy spostrzegła się nieobecności kilku guzików.
        - Albo ty rozpalisz wszystkich dookoła – powiedziała unosząc badawczy wzrok ku lisicy.
        Wpatrywała się w nią bez słowa, aż wreszcie twarz Filipie zalała radość. Ta bardziej niebezpieczna radość.
        - Och, że też wcześniej nie pomyślałam – wyznała zbliżając się na klęczkach do lisicy i na siłę przyciągając ją do siebie, ale wciąż w ten sam magicznie, łagodny sposób.
        - Masz takie piersi bez stanika? Ja jestem płaska jak deska. Ilekroć plotkowali na temat mojego mostka i żeber! Że nie winna nosić sukienek z głębokim dekoltem, bo jeszcze jakiś pies uwiesi się na kości a nie na cycku! Ale wiesz, ja się ludźmi nie przejmuję. Lubię, jak o mnie mówią – wyznała jakby było to coś niezauważalnego. - A to jak mówią… To nie jest spowodowane tym, że są z natury źli.         Tylko zazdrośni, ale ja nie umiem się gniewać na takie istoty. Każdy jest przecież piękny, a szkoda mi tych, co nie w stanie docenić własnego piękna… - ściszyła głos wpatrując się w dekolt Leili.
        Filipie wyciągnęła dłoń w stronę rudowłosej. Nawet ten gest wydawał się hipnotyzujący, jakby miał zbić z tropu obserwatora. Wzrok Leili śledził ten ruch, ale z pewnością jego finał był zaskakujący, bowiem Fui włożyła zgrabny palec między piersi dziewczyny. Poruszyła nim delikatnie w górę i w dół.
        - To chyba miseczka na rękę pracowitego mężczyzny – stwierdziła niczym rasowy lekarz oddalając dłoń.
        - Będę mieć dla ciebie piękną sukienkę! Przecież nie możesz chodzić jak obdartus! Kwiatuszku!
        Nie widząc przekonania swojej towarzyszki posłała jej przemiły uśmiech, jakby wybaczający, ale Filipie miała ukryty motyw. Zdobywając ufne spojrzenie lisicy pociągnęła mocno odzienie dziewczyny wyrywając kolejne guziki.
        - Jutro przyszyję - obiecała dla wyjaśnienia.

        Namir jeszcze raz spojrzał na stertę ciał. Nie współczuł konkretnym jednostką, ale myśl o tym, że tego dnia z pewnością nie zginęło tylko około czternastu ludzi jakoś nadała ogrom całej sytuacji. Przyklęknął przy mężczyźnie z toporkami. Wzięło go na głębokie filozofie, a takie napady nie były przecież sprawą niecodzienną czy rzadko spotykaną. Czy oni też są tacy beznamiętni? Odsłonił twarz martwego spod nierozgarniętej grzywki. Od razu mu się polepszyło widząc grymas śmierci. Nie, z pewnością skradli chleb niejednemu biedakowi.
        Westchnął, z niewyjaśnioną ulgą spuścił wzrok. W tedy zauważył małą karteczkę wystająco z kieszeni spodni gościa. Namir wyostrzył ślepia i sięgnął po karteczkę. „Fuirrento” przeczytał w myślach, chociaż nie był pewien czy dobrze zrozumiał. To był dialekt elfów, ale zapis odrobinę różnił się od tego jakie dane było mu poznać.

        - Hej, hej! Chodźcie! – zapraszał Duil trzymając butelkę w ręce.
        O tak, tego mu było trzeba. Trochę się napić. Emocje czasem przerastają i samego Namira, a widząc dobry humor elfa jeszcze bardziej zapragnął się odrobinę podchmielić przed snem.
        - Nie… Zniszczyć nie zniszczyli. Jeżeli nie liczyć plam krwi, które według Fui pewnie wprowadziły początek apokalipsy – odpowiedział zaskakująco wyraźnie Japker.
        - Macie sprawne dłonie – zagaił do Samiela lisołak przenosząc na niego spojrzenie. – Blizny i sztylety… To zapewne wiele lat doświadczeń w zawodzie – powiedział odważnie lustrując demona, gdy tylko odpowiedź miała wypłynąć z jego ust.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        - No tak, oczywiście, że nie – uśmiechnęła się lekko do Zabójcy, szybko maskując rozczarowanie, że nie objął jej również. Odgarnęła włosy za okolczykowane ucho, spoglądając na mężczyznę tak długo, dopóki nie zwrócił uwagi na jej koszulę. Wówczas speszyła się nieco i czym prędzej poprawiła poły materiału, by zakrywały lepiej jej ciało. Nie miała na tyle odwagi ani pewności siebie, by umyślnie kusić Samiela, nawet jeśli chciałaby, żeby poświęcił jej więcej uwagi. Póki co starała się przede wszystkim nie wchodzić mu w drogę i korzystać z każdej chwili, jaką jej poświęcał, chociaż zaczynała odnosić wrażenie, że tych momentów było coraz mniej. Na razie winę zrzucała na okoliczności, wszak byli w towarzystwie, a ponadto dopiero co musieli uporać się z mnogością napastników. Swoją drogą interesujące, że tak duża grupa zainteresowała się ich obozem. Musieli być przekonani, że wóz artystów skrywa wiele kosztowności, inaczej dlaczego angażowali by tyle sił na grupę podróżnych? Nie mogli przecież wiedzieć, że jednym z nich jest profesjonalny skrytobójca, inaczej w ogóle by się tu nie zapuszczali, lub zabraliby co najmniej dwa razy więcej ludzi.
        Nie był to jednak czas na takie rozmyślania zwłaszcza, że obok stał uśmiechający się do niej Namir, na którego po chwili przeniosła uwagę. Jej buzia rozpromieniłaby się z pewnością na tę pochwałę, gdyby dziewczyna nie wpatrywała się tak uważnie w oczy przyjaciela, które wcale nie były tak rozbawione, jak ton jego głosu. Jej uśmiech więc był słaby i niepewny, gdy zajęta była dociekaniem, co takiego się stało, co zepsuło mu humor. Czy chodziło o tych napastników? Może był ranny? Zupełnie bezwiednie podeszła do chłopaka i pogłaskała go delikatnie opuszkami palców po napiętym przedramieniu, chcąc w jakiś sposób wywołać znów tę znajomą wesołość. On jednak wpatrywał się w nią bez słowa tak długo, że cofnęła dłoń, zaniepokojona zachowaniem przyjaciela. Nie mogła mieć pojęcia, jakie myśli kłębią się w jego głowie, lecz spoglądał na nią wciąż z taką intensywnością, że musiała wziąć pod uwagę to, że sama może być źródłem jego trosk. Wzrok Lisa jednak zsunął się po chwili z jej twarzy o wiele niżej, a zmieszana dziewczyna cofnęła się o krok, w tym samym momencie, w którym Namir odwrócił głowę, przez co wyglądali jak para spłoszonych nastolatków.

        Gdy mężczyźni zabrali się za sprzątanie ciał z polany, początkowo Leila kręciła się wokół nich, chcąc jakoś pomóc, lecz nie mogła dociągnąć za nogę nawet najmniejszego ze zbójów. Delikatnie powiedziano jej, że ma zobaczyć co z Felipie, a lisica szybko załapała aluzję i porzucając kończynę napastnika umknęła w kierunku wozu, zgrabnie omijając pozostałe ciała. Już z daleka usłyszała krzyki elfki, co o dziwo wywołało wesoły uśmiech na jej ustach, a do celu dobiegła już niemal w podskokach, mijając po drodze machającego jej Duila, który ciągnął za sobą zwłoki mężczyzny, którego zabiła. Zaczęła kręcić się niespokojnie wokół artystki, nie bardzo wiedząc jak jej pomóc, a chcąc coś zrobić, by nie być bezużyteczną. W końcu jednak Felipie zauważyła jej obecność i przywołała do siebie, a dziewczyna początkowo niezwykle chętna do pomocy, teraz zwątpiła nieco. Nie umiała rozpalać ognia. Elfka jednak pociągnęła już ją za rękę na trawę wokół paleniska, w tym samym czasie mówiąc coś, czego Leila od razu nie pojęła.
        - Słucham? – zapytała grzecznie, lecz kobieta jej nie odpowiedziała, tylko z niepokojącym uśmiechem zaczęła pełznąć na kolanach w jej stronę, jednocześnie przyciągając ją za koszulę do siebie. Ruda chcąc nie chcąc znalazła się na odległość palca od twarzy elfki, zachodząc w głowę, o co też może jej chodzić.
        Słuchała monologu artystki z niemałym zmieszaniem, mrugając dość często, jakby nie wierzyła własnym oczom, że czyjeś usta mogą poruszać się tak szybko i może wydobywać się z nich tyle słów. W przypadku Leili kwestia jej cielesności była dość specyficzna. Mimo młodego wieku była przyzwyczajona do eksponowania swoich wdzięków, ze względu na charakter jej niewoli. Wiedziała, że mężczyźni uznają jej ciało za bardzo atrakcyjne, zwłaszcza że od dziecka uczono jej takiego poruszania się, by nie tylko w tańcu jak najlepiej eksponować swoje kobiece atuty. Z drugiej strony robiła to w większości machinalnie, nie będąc na tyle samoświadomą, by specjalnie kusić swoim ciałem. Jednak odkąd wydostała się z zamku Dothra zaczęła traktować swoją nagość bardzo prywatnie i nawet dla Samiela musiała pokonać niewielką barierę wewnętrzną, by poczuć się przy nim swobodnie. Ze zderzenia tych dwóch światów powstała dziewczyna o nienagannie prostej sylwetce, której krok był równie kuszący, jak odznaczające się pod ubraniem kształty, a jednak trudno było złapać jej spojrzenie, utkwione zazwyczaj gdzieś w dole lub unikające wzroku rozmówcy, dokładnie tak jak w tej chwili.
        Prawdopodobnie tylko dlatego zobaczyła sunącą w stronę jej dekoltu szczupłą dłoń Felipie i dopiero wówczas podniosła na nią pytające spojrzenie, nie odsuwając się jednak, nawet gdy kobieta wsunęła palec między jej piersi, poruszając nim śmiało. Jeśli elfka spodziewała się zawstydzić dziewczynę, w ten sposób jej się nie udało, gdyż do takiego bezpardonowego badania ciała była przyzwyczajona, a wręcz parsknęła cichym śmiechem na uwagę na temat rozmiaru jej miseczki. Dopiero na wzmiankę o sukience, radosny grymas umknął w popłochu z jej ust, pozostawiając zbitą z tropu lisołaczkę samej sobie. Ale jak to sukienka? Musiała wyglądać na z mała przestraszoną, gdyż artystka zbliżyła się do niej z miłym uśmiechem, niemalże skutecznie usypiając czujność dziewczyny, która w podstępie zorientowała się dopiero, gdy reszta guzików strzeliła na boki.
        - Felipie! – pisnęła, zakrywając się szybko koszulą, którą elfka jej „otwierała”, by dokładniej się dziewczynie poprzyglądać. Leila nawet nie zorientowała się, kiedy ta szamotanina, doprawiona nieustannym paplaniem artystki sprawiła, że lisica zaczęła chichotać niepohamowanie, próbując wydostać się spoza zasięgu rąk kobiety. W końcu złapała poły koszuli i związała je w supeł na wysokości pępka, w ten sposób chociaż częściowo osłaniając się przed nadpobudliwą artystką.
        - Ja myślę! – mruknęła jeszcze buńczucznie, nie chcąc za bardzo się przyznawać, że jeśli elfka tego nie zrobi, to lisica zostanie bez koszuli, bo sama takich cudów nie umiała dokonać. Do tego chyba jakaś szpilka jest potrzebna, a ona ma tylko swoją dużą Szpilę w bucie.
        - Chodź płomyczku, szybciutko! – Fui zerwała się z ziemi, porzucając w zapomnieniu wszystko z czym przyszła, i pełna niepokojącego natchnienia zaciągnęła Leilę do wozu, sadzając ją na leżance i ruszając w stronę swojej skromnej garderoby.
        - Przymierz! – na twarzy lisołaczki wylądował jakiś delikatny materiał, który ściągnęła z siebie powoli, usiłując odnaleźć górę, wśród licznych frędzli. Trochę grała na zwłokę, jednak szybko okazało się, że jeśli sama szaty nie przymierzy, Felipie spróbuje ją na nią wciągnąć siłą, a tego chciała uniknąć. Przebrała się więc posłusznie i spojrzała w dół z ciekawością. Sukienka ku jej uldze była bardzo prosta, jeśli nie liczyć wszechobecnych frędzli oczywiście. Jasnoszara, zwężana w talii, sięgała Leili prawie do kolan, a na ramionach wiązana była na kokardki delikatnymi sznureczkami w tym samym kolorze. Wspomniane frędzelki bujały się wesoło przy dolnej części szaty z każdym krokiem dziewczyny. Właściwie.. nie była taka zła.
        - Idealna! – wzdychała elfka, po chwili przenosząc wzrok na stopy Leili, obute wciąż w czarne sznurowane buty – Och nie! Jeszcze sandałki!
        - Nie! – stanowczy głos Rudej zaskoczył chyba je obie, bo dziewczyna umilkła momentalnie, a Felipie zamarła ze zgrabnie uniesioną nogą, w połowie kroku. – To znaczy, nie dziękuję Felipie, sukienka to aż nadto, nie chcę nadużywać twojej gościnności.
        - Ale..
        - A poza tym nie mogę podróżować w sandałkach, zrozum proszę. No i mam ostrze w tym bucie, och losie, a gdzie ja schowam te dwa sztylety?
        - Ja wiem! – Fui klasnęła radośnie i popędziła znów do szafy, wyciągając z niej coś, najpierw obracając tym kilkukrotnie, by znaleźć górę, a później z dumą zaprezentować Leili poplątane czarne pasy. Dziewczyna przekręciła lekko głowę.
        - Co to jest?
        - No jak to co? To jest to! Do tego! Do przytrzymywania tych twoich no wiesz! – trajkotała, kucając przy dziewczynie i oplatając tajemniczymi przepaskami jej udo. – O! Zobacz! – zawołała zadowolona, zadzierając jej kieckę i pokazując przytroczone do ciała pasami dwie pochwy na sztylety, a lisołaczka rozpromieniła się po raz pierwszy od wejścia do wozu.
        - Ojej, to jest świetne, dziękuję! – powiedziała szczerze, ku jawnej dumie elfki, która odrzuciła włosy na plecy teatralnym gestem.
        - Wiesz kochana – zdradziła kuszącym szeptem, zbliżając się do Leili pod pozorem poprawienia sukienki – dziewczyna musi umieć o siebie zadbać, wiesz. Świat nie jest nam łaskawy, oczywiście docenia nasze piękno, lecz czasem bierze je sobie bez pytania, a wtedy musisz być gotowa – zakończyła zaciskając palce na ramionach błękitnookiej, która kiwała gorliwie głową z lekkim strachem w oczach.

        W tym czasie Duilesgar i Japker zdążyli już pomóc Namirowi i Samielowi w utylizowaniu ciał, a nawet rozdać wszystkim wino i po chwili cała czwórka siedziała przy ognisku, które ostatecznie rozpalił Zortwilkan. Do tego grona dobiegła Felipie, ciągnąc za sobą Leilę, która protestowała szeptem, oczywiście ignorowana.
        - Przed Państwem nowa wersja naszego płomyczka! W roli kostiumowca… ja!
        Artystka najpierw ukłoniła się wdzięcznie, zwłaszcza ku posłusznie klaszczącym elfom, a następnie wyprostowała się i zgrabnym gestem okręciła podśmiewującą się pod nosem Leilę, prezentując ją w pełnej okazałości.
        - Buty to też część kostiumu? – Japker najwyraźniej wypił wystarczająco dużo, by znieść mrożące krew w żyłach spojrzenie Fui.
        - Tak! – sarknęła, po czym nagle uśmiechnęła się olśniewająco. – To taka awangarda w modzie! Jest młoda, tak jej pasuje! Prawda, że ślicznie? Oj no nie szturchaj mnie tak kwiatuszku, już cię puszczam, idź wina się napij.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Właściwie… spodziewał się, że sam będzie musiał zająć się sprzątnięciem ciał z polany, jednak otrzymał pomoc, przez co cała praca poszła szybciej, niż gdyby robił to sam. Widział, że na początku nawet Leila chciała pomóc, ale szybko z tego zrezygnowała. Dobrze, bo to nie była robota dla kobiet.
Przez cały ten czas, w którym zajęty był noszeniem martwych bandytów i porzucaniem ich w pewnej odległości od obozu, nikt nie zagadywał go, więc przemieniony mógł trochę pomyć sam ze sobą i pomyśleć o niektórych sprawach. Na pewno będzie musiał znaleźć dłuższą chwilę, w której trakcie będzie mógł porozmawiać z Leilą w cztery oczy, bo naprawdę chciał wiedzieć, o czym wcześniej rozmawiała z Namirem i, jakie jego słowa doprowadziły ją do tego, że zaczęła uciekać w głąb leśnej gęstwiny. Chłopak nie chciał mu powiedzieć niczego na ten temat i zaproponował, aby zapytał o to lisołaczkę. Dlatego też Samiel liczył na to, iż ona będzie bardziej rozmowna i od niej usłyszy odpowiedzi na swoje pytania. Poza tym, miał też do niej inne pytania, jednak to, które wcześniej zadał Namirowi, wydawało mu się dziwnie najważniejsze i to właśnie je powinien zadać jako pierwsze.

Podszedł do elfa, który zawołał wszystkich zapraszającym gestem i otwartą butelką z alkoholem. Nawet uśmiechnął się do niego lekko. Nawet on sam uważał za dobry pomysł napicie się po tym, co niedawno stało się na tej polanie.
         – Krew wsiąknie w ziemię i niedługo nie będzie po niej śladu – odparł Samiel głosem osoby, która doskonale wie, o czym mówi i, że należy zaufać mu w tej kwestii. Przyjął od elfa naczynie, do którego ten wcześniej wlał wino, i usiadł przy ognisku. Gdy przyszedł, było ono już rozpalone, więc albo zajęła się nim Filipie i, może, Leila, albo zrobili to pozostali. Demon obejrzał się, wzrokiem szukając kobiet, jednak nie zauważył ich nigdzie na zewnątrz, więc uznał, iż pewnie siedzą w wozie, a Filipie naprawia koszulę lisołaczki albo coś takiego.

Spojrzał na Namira, gdy ten odezwał się do niego. Ze spojrzenia oczu o niespotykanym kolorze naprawdę trudno było wyczytać jakieś emocje, dlatego też, gdyby ktoś teraz w nie patrzył, zwyczajnie stwierdziłby, że ich tam nie ma.
         – Blizny nie są pamiątkami po walkach – odpowiedział krótko i tonem, który sugerował, że on sam nie ma zamiaru rozwijać tego tematu, bo jest to dla niego coś osobistego i coś, czym nie będzie dzielił się z osobą, którą zna zaledwie jeden dzień. Sposób, w jaki wypowiedział to zdanie sugerował też, że lepiej będzie, jeśli Namir nie będzie próbował drążyć tego tematu, bo i tak nie uzyska od niego odpowiedzi. Znaczy, najpewniej dostałby jakąś, jednak byłaby ona naprawdę wymijająca i nie dowiedziałby się niczego nowego. Blizny pozostawione na jego twarzy były pamiątką po dniu, w którym przestał być tym, kim się urodził i stał się nową osobą. Kimś, kogo można by było określić mianem wyrzutka. Zresztą, znaki na jego twarzy nie były jedynymi skutkami eksperymentów, które zostały na nim przeprowadzone, bo do tej grupy zaliczały się też włosy przemienionego, a raczej ich specyficzny kolor, i oczywiście oczy, których odcień stanowił mieszankę żółtego, pomarańczowego i złotego. Samiel sam nie pamiętał, jaki kolor miały jego oczy przed przemianą, jednak coś podpowiada mu, że na pewno nie taki, jaki mają teraz.
         – Tak, wiele lat doświadczenia w zawodzie. Można tak powiedzieć – dopowiedział, nadal mówiąc dość tajemniczo i nie zdradzając zbyt wiele na swój temat. Wiedział, że Namir mu się przygląda, jednak nie zwracał na to zbytniej uwagi. Nie przeszkadzało mu to, prawdę mówiąc, już wiele razy był obiektem spojrzeń różnorakich ludzi, którzy próbowali dowiedzieć się różnych rzeczy właśnie poprzez przyglądanie się mu, jego zachowaniu, posturze, ubraniu, uzbrojeniu i tak dalej.

Nie mylił się, gdy wcześniej stwierdził, iż Filipie i Leila siedziały w wozie, jednak nie spodziewał się, iż Ruda wyjdzie stamtąd w całkiem innym stroju. Co prawda, nadal miała na nogach swoje buty, jednak za dużą koszulę i spodnie zastąpiła teraz sukienka sięgająca jej, mniej więcej, do kolan. Była zwężana w talii i miała ładny, jasnoszary kolor, co naprawdę podobało się Samielowi. Jedyne, do czego mógłby się przyczepić to dziwne frędzle, które przyczepione były do dolnej części ubioru. Nie podobały mu się nie dlatego, że widział w nich niepraktyczne zastosowanie, czy coś, po prostu uważał, że bez nich sukienka wyglądałaby ładniej. Oczywiście, było to jego osobiste zdanie i pewnie tylko on będzie o nim wiedział, ale no… i tak chciał je wyrazić, nawet jeśli wyłącznie przed samym sobą.
         – Ładnie w niej wyglądasz, Leila – stwierdził po chwili przemieniony, gdy w końcu skończył mierzyć ją wzrokiem od góry do dołu, a później od dołu do góry, aby móc spojrzeć jej prosto w oczy, gdy wypowiadał te słowa. Cóż, chciał, żeby ona też patrzyła na niego i widziała, że mówi to szczerze, a nie tylko po to, aby dać jej znać, że zauważył zmianę w jej ubiorze.
Cóż… musiał stwierdzić, że rudowłosa była dziewczyną, której ciało przeznaczone było do noszenia różnych sukienek, a nie spodni i koszuli. Co prawda, skórzane spodnie podkreślały dolne partie jej ciała, jednak sukienka też to robiła, chociaż odnośnie do innych części, co i tak wyglądało o wiele lepiej. Samiel nawet nie myślał o tym, żeby później próbować namówić ją do tego, aby ponownie założyła to, co miała na sobie wcześniej. Nie mógł i nie chciał tego zrobić, a razem z sukienką pojawiło się też kilka nowych pytań i je także chciał jej zadać. Niby dotyczyły one czegoś, co można by było określić „praktycznym zastosowaniem sukienki”, jednak demon chciał zaspokoić ciekawość, w końcu Leila musiała gdzieś ukryć swoje sztylety. Wiedział, że Szpila spoczywa w jej bucie, jednak lisołaczka miała też parę innych ostrzy, których teraz przy niej nie widział. To oczywiście nie musiało oznaczać, że zostawiła je w wozie, bo zawsze mogła ukryć je gdzieś pod materiałem. Oczywiście, gdy już będą rozmawiać w cztery oczy, powie jej też parę rzeczy, których, może, teraz nie wypada mu mówić albo, po prostu, nie chce ich mówić. „Rzeczy” te można sprowadzić do tego, iż po prostu rozwinie komplement, którym obdarował ją przed chwilą i powie, dlaczego uznał, że ładnie wygląda w sukience, a nie zmienił ton na taki, którym mówią profesjonaliści i nie powiedział, iż koszula i spodnie mniej krępują ruchy i mają większą wartość bojową, albo coś innego, czym mógłby zepsuć humor Rudej.

         – Później musimy porozmawiać na osobności – powiedział cicho do lisołaczki, gdy ta usiadła obok niego. Tylko ona miała usłyszeć to zdanie. Musiał wspomnieć o tym, że później, a nie teraz, bo nie chciał, aby źle go zrozumiała. Samiel nie chciał tak nagle odchodzić od ogniska i towarzystwa innych, żeby móc z nią porozmawiać. Jego pytania nie były pilne i nie musiał od razu poznawać na nie odpowiedzi, więc mógł cierpliwie poczekać. A akurat cierpliwość była jedną z jego mocnych stron.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Namir na odpowiedź Samiela z pewnością zabujałby z irytacji ogonem. Cóż… Najwidoczniej był skory do rozmowy równie mocno, co sam lisołak. Oko za oko, ząb za ząb. Zmiennokształtny jednak czuł się w gorszym położeniu od najemnika. On mógł teraz swobodnie pytać Leilę o jego tajemnice, albo chociaż o kwestię dotyczące ich niedalekiej rozmowy, lecz Verka? Verka musiał zdać się na intuicję i po omacku odkrywać kolejne prawdy. Nie miał bowiem zamiaru tak łatwo odpuszczać mentorowi lisicy. Mógł ją sprowadzić na manowce i chociaż było to dziecinne, to w głębi duszy jakby tego po części chciał. Nie życzył Leili w żaden sposób źle, ale dziewczyna była w niego wpatrzona, jak w obrazek. Jakby widziała ów obraz z bliska, a przecież wiadomo, że dzieła sztuki ogląda się z daleka, by dojrzeć całe jestestwo piękna bądź też brzydoty dzieła.
        Lisołak ugryzł się karcąco w język. Na jaki tor schodzą jego myśli! Może wcale nie jest tak źle, jak mu się wydaje. Istnieje przecież duże prawdopodobieństwo, że Samiel to w porządku gość, który uratował dziewczę i teraz się nią opiekuje. Tylko pachnie tak dziwnie…
        STOP! Butelka.
        Zmiennokształtny przełknął ślinę przyglądając się trunkowi. Usiadł obok Duila przejmując alkohol i od razu upił łyk dla uspokojenia pędzących myśli, uprzednio oczywiście nalewając, co nieco, do kubka. Ach, ta nieufność do wszystkich mu obcych… A szczególnie tych blisko Leilii.
        Zwilżone gardło odrobinę pomogło. Wypił kolejny chełst i okazało się, że wina już brakuje w naczyniu. Skrzywił nieco usta. Stwierdził, że tej nocy musi koniecznie usnąć, a będzie to trudne po dniu pełnym wrażeń. Musi wypić więcej. Idąc za tą myślą dolał wina, po czym sięgnął po wodę odlaną do oddzielnej michy. Nieco niezgrabnej, poniszczonej oraz płaskiej, ale wystarczyła do czyszczenia broni. Ujął kawałek jakiejś szmatki, którą wygrzebał mu Japker, a następnie pieczołowicie czyścił ostrza oraz bełty. Dopiero wyczyszczoną broń mógł oddać lub też schować do pochew przy swoich pasach, ale nie spieszył się wybitnie.
        W tedy oczom wszystkich mężczyzn pojawiły się płci piękne całego towarzystwa. Namir uśmiechnął się pod nosem. Po sukience od razu było widać do kogo należy, ale uważał, że Leili jakoś w niej lepiej. I nie tylko dlatego, że miała większy biust. Nawet ciężkie buty dodawały lisicy uroku.
        Podniósł wyżej głowę szczerząc zęby w stronę rudowłosej.
        - Płomyczek zapłonął nowym ogniem – przyznał żartobliwie, a Filipie odebrała to jako komplement. No bo… Wzmożony ogień to gorrrrący szał dla serca!
        - Nie masz się czego wstydzić – dodał po chwili wciąż spoglądając na Leilę.
        Oderwał jednak wzrok by nie wprowadzać lisicy w nadmierne zakłopotanie. Wystarczyło, że wszyscy na nią spoglądali, Fui wprowadziła ją w zgrabny obrót więc z pewnością, znając Leilę, paliła się od środka z zawstydzenia.
        Artystka usiadła blisko Japkra i z zaskoczeniem zauważyła iż ten pije alkohol. Tancerz zaś od razu odparł by się nie martwiła zapewniając, że o niczym nie zapomniał. Fui wypytywała go w elfickim o masę ziół albo jakiś roztworów, ale nawet Namie miał problem z przetłumaczeniem wszystkich słów, tak szybko wypowiadanych. Ostatecznie Filipie uległa wciskając wszystkim na siłę alkohol, a jeżeli i trzeba było to i też jadło, bo ich wóz był wyraźnie zaopatrzony we wszystko, co do życia i wyglądu niezbędne. Czas znowu począł płynąć wolniej, chociaż im więcej płynów wlewało się w ciało tym szybciej uciekały minuty.
        - Jak mieszkałeś w posiadłości należącej do czarodzieja, a nie umiesz czarować, to co ty tam właściwie robiłeś? – spytał nagle Duilesgar, a Namira momentalnie zmroziło. Szybko jednak udało mu się rozluźnić ciało, po czym przeniósł pełny codzienności wzrok na swego rozmówcę.
        - Uczyłem się – odpowiedział krótko.
        - Na pewno nie elfickiego! – Duil pacnął towarzysza w ramię. – Mówisz gwarą lasu. Nie słychać ani odrobinę dworskiego akcentu. Tam pewnie począłeś grać, śpiewać i tańczyć? Znam cię tyle czasu a nic o tobie nie wiem!
        I lisołak wolał by tak zostało.
        Namir pochylił się ku szmatce i bełtowi. Docisnął palec do plamy, która uparcie trzymała się strzały. Alkohol trochę pomagał wędrować po grząskim temacie, ale i tak nie sprawiał, że było to wygodne.
        - A czy artyście już nie rodzą się z wrodzonymi talentami? – zażartował cicho.
        - Ale musza go szlifować – naciskał Duil, a Verka posłał mu wyraźniejsze spojrzenie. Detektyw Filipie zrodził się w duszy Zortwilkana? Lisoałk upił kolejny łyk wina.
        - Uczyłem się przede wszystkim życia – mruknął cicho, ale przede wszystkim ostro. Między mężczyznami narosło napięcie więc Duil stuknął kubkiem o kubek uśmiechając się pogodnie. – Chcesz mnie spić?
        - Nieeeee… - skłamał.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Gdy tylko dziewczyna wyrwała się z mocnego uchwytu szczupłej dłoni elfki, zatrzymała rękami wirującą ostatkiem suknię i czmychnęła z widoku wszystkich obecnych, zajmując miejsce koło Samiela. Odruchowo przysiadła bokiem, zginając złączone szczelnie nogi w kolanach i opierając się nieco o Zabójcę, nie na tyle by stanowić ciężar, lecz by chociaż chwilę pocieszyć się jego towarzystwem. Niepewny uśmiech, stanowiący mieszaninę zadowolenia, ale i lekkiego zażenowania, wciąż zdobił jej usta, gdy usłyszała oba komplementy. Chociaż słowa Namira skierowane były wyraźnie ku podniesieniu samozadowolenia Felipie z dobrze wykonanej pracy, to co powiedział Samiel sprawiło, że błękitne oczy od razu powędrowały w jego stronę.
        - Dziękuję – powiedziała nieco pewniej, ucieszona zarówno jego słowami, jak i przychylnym spojrzeniem, jakim obdarzył ją wcześniej. Może ta sukienka to wcale nie najgorszy pomysł? Z pewnością nie będzie w niej podróżować, byłoby to wielce niewygodne, jednak chociaż dzisiaj, na jeden wieczór, mogła wyglądać trochę ładniej. Kolejne słowa Przemienionego wywołały jednak delikatną zmarszczkę na jej czole.
        - Coś się stało? – zapytała, gdy powiedział, że chciałby z nią porozmawiać na osobności. – Nie możesz powiedzieć mi teraz? I tak nikt nie słucha – dodała, uśmiechając się znów lekko, na próbę, nieco by wybadać nastrój mężczyzny. Nie wydawało jej się, by mogła zrobić coś złego w międzyczasie, więc może chodziło o ich dalszą podróż. Ona sama, szczerze mówiąc, żadnych planów nie miała, gotowa pójść za Samielem gdziekolwiek ten nie ruszy. W końcu nie miała dokąd wracać, ani żadnego własnego celu, nie licząc oczywiście szkolenia się do nowo upodobanej profesji. Coś ukłuło ją nieprzyjemnie, gdy w myślach poruszyła temat odejścia, w końcu co z Namirem? Przecież nie pożegnają się tak po prostu i nie pójdą w swoją stronę, to byłoby... niewłaściwe. Dopiero się odnaleźli, nie miała zamiaru znów się z nim rozstawać. Nie, nie chciała teraz o tym myśleć, to bez sensu. Nie będzie psuła sobie wieczoru pesymistycznymi rozmyśleniami.
        Niezależnie od odpowiedzi Zabójcy, pozwoliła sobie na wsunięcie ręki pod jego ramię i tak pozostała, przyglądając się pozostałym. Odebrała wino, dziękując grzecznie, i machinalnie upiła kilka łyków, wciąż nie mogąc nadziwić się tak słodkiemu smakowi trunku. Było jej niezwykle przyjemnie, siedzieć sobie z Samielem, Namirem i jego znajomymi przy trzaskającym ogniu, pijąc wino i obserwując zmierzchające niebo. Czuła się jak bohaterka pieśni, których słuchała w zamku Dothra, wykonywanych przez innych niewolników, lub goszczących tam bardów. Ona sama nie miała wcześniej takich doświadczeń i zawsze śpiewała jedynie o swoich marzeniach i pragnieniach. Ale była w stanie wyobrazić sobie opiewane sceny i… wyglądały w jej umyśle dokładnie tak jak teraz. Coś prawdziwego, ulotnego, coś, co nigdy nie było jej dane, a co okazało się równie prawdziwe i szczere jak w utkanych melodiach. Mimo przeniesienia do rzeczywistości nie utraciło swojego czaru, a wręcz zyskało głębię, gdy na dźwięki nakładał się obraz, zapachy i czucie. Było.. idealnie. Beztrosko.
        Przysłuchiwała się rozmowom elfów i Namira, gryząc się w język, by nie ruszyć przyjacielowi na pomoc. Nie wiedziała jednak, czy to co powie nie pogrąży chłopaka jeszcze bardziej, więc krążyła jedynie spojrzeniem od jednego do drugiego, zastanawiając się ile znajomi lisołaka naprawdę o nim wiedzą. Nie mogła jednak tak po prostu przejść do porządku dziennego nad tym, że właśnie spotkała, po tylu latach, najbliższą jej osobę. Pochyliła się więc lekko w stronę mężczyzn, co Japker wykorzystał, by dolać jej wina.
        - Grasz, śpiewasz i tańczysz, Namir? – zapytała równie żartobliwie, ale jej oczy rozszerzyły się ze szczerego zdziwienia.
        Co prawda zawsze płynnie się poruszał, ale ze sztyletami w rękach. Nigdy nie widziała, by chociaż uchem zastrzygł do rytmu muzyki, mimo że ona sama wielokrotnie tańczyła w wygłupach, próbując go wciągnąć do zabawy. Jego grę słyszała z kolei pierwszy raz parę godzin temu, jeszcze zanim wiedziała, że on to.. on. A gdy śpiewał, jego głos był tak zupełnie różny od tego, który było słychać podczas mówienia, że nawet go nie poznała. Czyżby aż tak się zmienił przez te kilka lat? A czy ona się zmieniła? Phi, nawet nie wiedziała kim jest teraz, jak więc miała ocenić różnicę.
        - Gdy byliśmy w posiadłości, Namir był najlepszy w swoim roczniku i pobijał na głowę większość starszych chłopaków – powiedziała z nutą dumy w głosie. Nie mówiła co prawda, w czym był taki dobry, nie wiedziała, czy może, ale chciała pochwalić go przy jego znajomych i przy okazji utrzeć nosa Duilowi, niech już mu tak nie dokucza! Zaraz później napiła się wina i zwróciła już bezpośrednio do przyjaciela.
        - A teraz co właściwie robisz? Nadal nie powiedziałeś mi, co działo się z tobą te ostatnie lata – uśmiechnęła się lekko, starając się posłać w niepamięć ich wcześniejszą konfrontację. W końcu on przynajmniej wiedział, co się z nią działo, a ona nadal nie znała jego losów. Oparła głowę o ramię Samiela, słuchając.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 433
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Wyglądało na to, że rozmowa na temat jego przeszłości, a konkretniej blizn znajdujących się na twarzy, dobiegła końca. Wydawało mu się, że Namir oczekiwał całkiem innej odpowiedzi, może dłuższej i bardziej szczegółowej, jednak na pewno nie otrzymałby jej od Samiela, bo osobnik ten nie przywykł do rozmawiania o sobie i o tym, co już przeżył. Może kiedyś, gdyby zaczęło wydawać mu się, że może zaufać lisołakowi, powiedziałby mu historię związaną z bliznami. Z drugiej strony, wątpił w to, że spędzą w swoim towarzystwie tyle czasu, aby jego myśli zaczęły zmierzać właśnie w tym kierunku. Oczywiście, mógł się mylić, ale na razie, nic nie wskazywało na to, żeby tak było. Niby to samo dotyczyło rzeczy przeciwnej, a on brał pod uwagę każdy ze scenariuszy, jednak jakoś bardziej uważał, iż właśnie ta możliwość będzie tą, która się spełni.

Później jego myśli obrały całkiem inny tor, bo przed nim i resztą mężczyzn stanęła Felipie i Leila. Ta druga miała na sobie całkiem inny strój niż ostatnio, jednak Samiel nie widział w tym nic złego. Nawet skomentował to słowami, które były miłe dla dziewczyny. Lisołaczka usiadła obok niego i dopiero po tym zdecydowała się podziękować mu za to, co powiedział. Uśmiechnął się do niej lekko, ale ten wyraz twarzy szybko zniknął i zastąpił go ten, który gościł tam najczęściej. Taki, z którego ciężko odczytać jakieś emocje. Jego następne słowa wywołały u niej reakcję, której, właściwie, nie chciał, aby wywołały. Najwidoczniej za mało postarał się, żeby nie brzmiały za poważnie.
         – Nic się nie stało, naprawdę – zapewnił ją szczerze.
         – Wolałbym porozmawiać na osobności – dopowiedział. Chociaż jego słowa nie brzmiały poważnie, a uśmiech gdzieś tam błąkał się po twarzy, to i tak położył drobny nacisk na te słowa, aby dać jej do zrozumienia, że naprawdę wolałby porozmawiać w cztery oczy. Oczywiście, nie oznaczało to od razu, że mają teraz wstać, oddalić się i zacząć rozmowę, w końcu wcześniej powiedział jej, że zrobią to później, a nie w tym momencie.

Nikt nie próbował go zagadywać, więc zabójca wykorzystał to, żeby w ciszy popijać wino i przysłuchać się rozmowom toczonym w pobliżu. Właściwie, nawet nie przeszkadzało mu to, że nie był ich uczestnikiem. Mógł wykorzystać słuch do tego, aby z rozmów wyciągnąć jakieś przydatne informacje, mimo że reszta wiedziała o nim tyle samo, co on o nich, a może nawet mniej. Próbował to zrobić z tymi, w których wykorzystywali mowę wspólną, bo języka elfów nie znał. Może kiedyś miał okazję albo kilka na nauczenie się go, przynajmniej podstaw, ale, wyglądało na to, że nigdy z tego nie skorzystał. W końcu, gdyby było inaczej, teraz rozumiałby każdy dialog.
Jedynie Leila wiedziała o nim więcej, niż Namir i reszta, ale z nią łączyła go całkiem inna relacja i znali się dłużej. Dlatego też nie przeszkadzało mu to, iż cały czas czuł jej dłoń w okolicy ramienia, a później głowę, która się o nie opierała i burzę rudych włosów otaczających ją i spływających falami w dół. Kolor ten, w zestawieniu z odcieniem sukienki, dawał dość ciekawe połączenie. Samiel z chęcią zobaczyłyby całość raz jeszcze, do czego najpewniej będzie miał okazję, gdy pójdą porozmawiać na osobności. Chyba naprawdę podobała mu się ta sukienka, to, jak leżała na ciele lisołaczki i to, jak podkreślała poszczególne części jej ciała.

Dopiero po chwili zorientował się, że jego kubek jest pusty. Chciał zaczerpnąć z niego kolejny łyk wina, jednak do jego ust spłynęła jedynie pustka. Przemieniony spojrzał na Japkera, który nadal dzierżył pojemnik z winem.
         – Mógłbyś? - zapytał, wystawiając w jego stronę pusty kubek. Elf spojrzał na niego i z uśmiechem na ustach napełnił naczynie demona. Ten skinął mu głową w geście podziękowania i wrócił do wcześniejszego zajęcia, czyli przysłuchiwania się rozmowom i okazjonalnemu rozmyślaniu na temat różnych rzeczy i tego, co przyniesie los.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Lisołak z przepychanki słownej z Duilem, spiął się z zupełnie innego powodu. Jego sylwetka nieznacznie się wyprostowała w delikatnym geście skrępowania, by po chwili znowu puścić barki na boki. Nieco nerwowo podrapał się po brodzie. Pytań wokół nie było końca, ale rozumiał każde ich pojawienie się. Musiał wyjść z roli pomagiera niecnych planów i przejść na płaszczyznę czysto prywatną. Najbardziej w tym przeszkadzała mu obecność Samiela, na którego był wyczulony. Może to właśnie z powodu demona tak trudno było mu przejść do codzienności?
        - No tak… - zaśmiał się lekko na pierwsze pytanie Leilii. – Gram, śpiewam i… - zaciął się na moment. Nie zdawał sobie sprawy, jak było trudne wypowiedzenie ostatniego słowa. Wielokrotnie w posiadłości obserwował taniec dziewcząt i nie jeden raz chciał dołączyć do układu. Tylko w tedy to wszystko było dla niego śmiesznie i poniżające. Chłopcy przeco mogą jedynie tańczyć na królewskich dworach, a że nie był on ani księciem, ani choćby szlachcicem, to ta umiejętność była mu niepotrzebne. Poza tym, walce i sztywne kroki wcale go nie kręciły. Wolał klimaty bardziej teatralne, a nawet i do tego stylu było mu daleko. W wiosce wolnej od praw nałożonych przez ludzi, elfy czy czarodziei, taniec również był o wiele bardziej wyzwolony. Nie dziki i pustynny, lecz pojawiało się rytmiczne poruszanie biodrami, rękoma.. Zupełnie co innego niż sam mógłby się spodziewać wobec własnej pasji.
        - … i tańczyć – dokończył po pauzie.
        Namir uśmiechnął się do wspomnień, jakie teraz w spokojnym rytmie, ujawniły się w jego głowie. Zawsze tak skrupulatnie odmawiał tańca Leilii, a teraz sam mógł ją porwać w ramiona. Nawet brak muzyki by mu nie przeszkadzał.
        Mężczyzna speszył się odrobinę na pochwałę lisicy. Nie ukrywał iż specjalnie chwycił w ręce butelkę, której zaczął się przyglądać, jakby chciał uniknąć, mimo wszystko, tematu. Poczytał sobie ulotkę napisaną w jakimś dziwnym języku. Skład „Fuirrento”.
        Elf uśmiechnął się w stronę zmiennokształtnej. Verka miał nadzieję, że zostawi temat w spokoju, ale w grę weszła osoba jeszcze bardziej uparta i ciekawska niż ktokolwiek na świecie.
        - Najlepszy w swoim roczniku?! – zachwyciła się Filipie. – To co ty u diabła tutaj robisz?! Namirze, powinieneś już dawno skakać po deskach!
        - Źle zrozumiałaś, Fui. Nie w tańcu, śpiewie czy graniu byłem… Ach, czy byłem taki najlepszy – zastanowił się. Arsen zawsze mu dopiekał i wytykał braki.
         – Dziękuję Leilo – wybrnął w końcu lis. – Ale pamiętaj, że ty też nie byłaś dłużna w umiejętnościach – odpowiedział odruchowo, a dopiero po usłyszeniu własnych słów w głowie zdał sobie sprawę, jaką pożywkę będą teraz stanowić dla elfki.
        - Mamy tutaj dwóch orłów! – wzdychała zachwycona Fui. – A w jakiś dziedzinach osiągnęliście takie podium?
        Lisołak musiał bardzo ostrożnie spoglądać na własne słowa. Nie chciał wypowiadać się za Leilę, nie wiedział do końca, jak podchodzi sama do tematu tańca, po tym co przeżyła. Był w stanie wziąć na siebie cały potok ciekawości Filipie jeżeli ta zbyt mocno naciskałaby lisołaczkę.
        - Ach, trochę nauczyłem się walczyć – powiedział z nadmierną pewnością siebie i uśmiechnął się zadziornie do elfki. – Smoczych głów nie odcinałem, zabójcą na zlecenie nie jestem, ale chyba do wojaczki miałem kiedyś iść.
        - Tyyyyyy? Do wojska?! – parsknęła śmiechem artystka, do tego stopnia, że uroniła kilka łez.
        - Właśnie – w odpowiedzi zaśmiał się także Verka.
        - Proszę, proszę. Rzekłbym „artysta do szpiku kości”, a jednak nie błąkasz się jak bard i nie śpiewasz, ani do teatru nie trafiłeś – zauważył Duilesgar podłapując temat. Namir miał wrażenie, że niestety słowa Leili obróciły się przeciwko niemu. Zdawał sobie sprawę, że chciała ukierunkować rozmowę w zupełnie na inny tor, ale niestety tylko podjudziły żar ciekawości. Podpałki do ognia podrzuciły także następnie pytania lisicy i Namir wiedział, że już nie ma szans z ukryciem tożsamości. Wbrew wszystkiemu, to właśnie dzięki dziewczynie lisołak poczuł się swobodniej. Pod wpływem nacisku z kilku stron ostatecznie poddał się. Przestał walczyć z okryciem osoby, którą na siebie nałożył. Poczuł, że może przestać grać, a wreszcie czuć sobą.
        - Zadajecie tyle pytań, że chyba nie wiem od czego zacząć.
        Było kilka faktów, które… Chciał pominąć w towarzystwie. Utracił pamięć z własnej głupoty, po drodze wiele narozrabiał, był gościem od ciemnych interesów, chociaż teraz układał wszystko na nowo. Podobnie jak Leila… Ona także posiadała już inne życie. Życie na wolności. Tak samo jak on. Co prawda, blizna na jego twarzy stanowiła pewien rodzaj więzienia wobec tego, co miało miejsce kiedyś, ale z drugiej strony czyniła go kimś wolnym. Już się jednak nauczył, że przeszłość zawsze będzie jego częścią. Nauczył się układać teraźniejszość na własnym zasadach, nie dając się ściągnąć na drogę głupich decyzji.
        Przytoczył sobie jakiś mniejszy kołek by móc wygodnie się o niego podeprzeć. Skoro już miał opowiadać, to chociaż pozycję musiał przybrać luźną i swobodną. Nie chciał pokazać ile faktycznie przeżył. Czasu nie mógł cofnąć. „To już przeszłość” próbował się usprawiedliwiać, ale te słowa nie zsyłały błogiego ukojenia na wszystko, co zrobił po wydostaniu się z posiadłości. Nie ze wszystkiego był dumny, ale kręcił na to obojętnie nosem. Każdy jednak posiada w sobie własnego demona. On dorobił się kilku.
        - Tak naprawdę, i w wielkim skrócie, można to ująć w jednym zdaniu – „szlajałem się po świecie” – powiedział dosyć opornie. Już pierwsze zdanie zapowiadało, że Namir będzie czuć się jeszcze gorzej po swojej marnej opowieści, która będzie brzmiała jedynie prawdziwie w tonie jego głosu oraz luźnym reagowaniu jego ciała. Wydusi z siebie teraz z siebie najlepszą aktorską grę, znowu uda kogoś innego, ale nie chciał opowiadać o swoich prawdziwych przeżyciach przed całym towarzystwem. Miał nie kłamać…
        Zagryzł wargę. „Niech to szlag” pomyślał i od razu zadecydował, że będzie musiał to rozegrać zupełnie inaczej. Czuł się w potrzasku. Teraz miał być całkowicie szczery z Leilą i bardzo tego chciał, a jednak zadała mu to pytanie publicznie, pełni nieświadoma tego, że sam miał ręce brudne od paskudnych występków. Nie mógł całkowicie pominąć wszystkich zdarzeń.
        - Generalnie byłem w ciągłym ruchu, chociaż przyznać muszę, że większość czasu spędziłem w slumsach. Dla takich, jak ja , nie ma miejsca w wyższych sferach – spojrzał znacząco na Leilę.
        - Trafiłem na kilka miesięcy do „rodziny” – mówił nie chcąc bezpośrednio zdradzić się słowem „zmiennokształtnych”. Niech elfy tkwią w przekonaniu, że jest człowiekiem. – Mieszkałem wraz z nimi i tam też dopiero utwierdziłem się w myśli, że istnieje dla mnie inne rozwiązanie niż ciągłe życie na krawędzi. Mogłem wreszcie robić coś dla przyjemności, a okazały się nimi taniec czy śpiew. Poznałem tam mnóstwo przyjaciół, a jednak… Odszedłem. Kilka spraw ze „slumsów” ciągnęło się za mną w nieskończoność więc postanowiłem trochę to naprostować. Z tego powodu powstał bardzo duży konflikt, który nie pozwolił mi wrócić, ale… - machnął ręką by rozluźnić atmosferę. – Nie szkoda mi – dodał uśmiechając się szczerze. – Wyrwałem się w końcu z poprzedniego życia by zacząć nowe. Można rzec, że teraz chodzę i barduję – powiedział zaczepnie w stronę Duila.
        - Od, taka moja historia. Dopiero od jakiegoś czasu funkcjonuję w miarę zgodnie z prawem hehe.
        W trakcie krótkiej opowieści Japker poczęstował Samiela winem. Spoglądał na demona, jakby oczekiwał, że ten może w zamian opowie coś o sobie. W końcu oni własnej tożsamości nie ukrywali, bo nie mieli czego ukrywać. Mentor lisicy pozostał wciąż tą samą zagadką i tym razem wzbudził ukryty niepokój także w artyście. Dało się łatwo zauważyć, że ów elf nie wyraża zbyt wielu myśli na głos i wcale nie powoduje, że zdusza w sobie komentarze. Taki po prostu był. Spokojny, łagodny… Jego robotę w byciu bezpośrednim i tak już wykonywał Duil wraz z nieokiełznaną Filipie. I ona miała dopełnić tego czynu.
        - Musieliśmy was poznać, aby wreszcie Namir zaczął więcej o sobie opowiadać! – zaśmiała się Fui. – A ty Samielu? Jaka jest Twoja historia ?
Zablokowany

Wróć do „Wodospad Snów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości