Strona 1 z 3

(Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smoka...

: Nie Mar 22, 2015 9:53 pm
autor: Charlotte
        Szum wody...
        Śpiew ptaków...
        Wszelkie odgłosy docierały do niej jakby z opóźnieniem. Zupełnie, gdyby ona sama siedziała na dnie głębokiej studni. Tylko gdzie się znajdowała? Ogarniała ją ciemność, dopóki na jej miejsce nie pojawił się szkarłat tak intensywny, że skojarzył się jej od razu z kolorek posoki. Dopiero po chwili zrozumiała, że to promienie słońca padają na jej twarz, w efekcie czego taki odcień powstawał pod jej zamkniętymi powiekami. Cicho jęknęła wyraźnie niezadowolona z tego faktu, lecz przecież nie mogła leżeń w nieskończoność. Otwarcie oczu okazało się tak wielkim wyzwaniem, że udało się dopiero za którymś razem.
        Szum wody, które teraz był na tyle wyraźny, by mogła go rozpoznać, okazał się tak naprawdę hukiem wodospadu. Krople wody unosiły się w powietrzu tworząc delikatną mgłę tuż nad powierzchnią stawu. To właśnie z niego odchodził niewielki strumyk ciągnący się na południe, a co ważniejsze, to w nim leżała ledwo przytomna Charlotte. Jej włosy falowały niesione przez spokojny nurt, a sama woda przemywała jej zasklepione już rany. Ale jak się tutaj znalazła?
        Mobilizując wszystkie swoje siły udało jej się wyczołgać na brzeg. Dlaczego wszystko ją bolało? Miała wrażenie, jakby ktoś jej co najmniej złoił skórę cepem. Co też robiła jej nocna postać, że teraz się tak czuła? Jęknęła łapiąc się za głowę, by kolejny raz opaść bezsilnie, tym razem na trawie. Wodospad. Szepczący las. Znajdowała się gdzieś w okolicy niedawno, lecz nie pamiętała, żeby zachodziła tak daleko. W ogóle mało pamiętała. Zmarszczyła brwi ogarnięta dziwnym wrażeniem, że ktoś na nią czekał. Dziwne, bo przecież była całkiem sama, a jej jedynym towarzystwem był las.
        - To chyba wina tego dzika, którego jadłam dwa dni temu... to na pewno przez to. - mruknęła zrezygnowana. Niby nie czuła żadnych problemów związanych z żołądkiem, lecz na coś musiała zwalić swój dziwny stan, prawda? Westchnęła spoglądając na niebo, a kiedy to zrobiła zerwała się gwałtownie do siadu. Czerwona barwa, która wcześniej wydała jej się tak intensywna wcale nie zniknęła po otwarciu oczu! Całe niebo było szkarłatne! Jakim cudem mogła przespać cały dzień aż do zachodu słońca?! Przecież zawsze budziła się późnym rankiem! Miała tak mało czasu, żeby znaleźć schronienie! Musiała uciekać, musiała...! - Cholera! Czemu tak mnie pieką plecy? - Syknęła przeciągle, po czym nagle coś sobie uświadomiła. Runa! Odkąd poznała Quirrito minął już miesiąc, a to znaczyło, że dzisiejszej nocy powinna być pełnia. Delikatne mrowienie pod skórą w miejscu, w którym przebiegały smoliście czarne linie, tylko ją w tym upewniało. Dzisiejszej nocy miała pozostać człowiekiem.
        No, ale mimo wszystko przydałoby się nieco ogarnąć. Jej mokre ciało błyszczało w świetle zachodzącego słońca, a srebrzyste blizny pokrywające ciało dziewczyny wystawione były na widok publiczny. No tak, jej ubrania spoczywały na drugim końcu lasu wraz z łukiem i torbą, w której trzymała zioła i swoje noże. Teraz na sobie miała jedynie poszarpaną koszulę, chociaż to i tak było za dużo powiedziane. Porwana w wielu miejscach szmata sięgała jej do połowy bioder, a pod nią szerokie pasma materiału zawinięcie na piersiach i na jej intymnych miejscach miały zastępować bieliznę. Obecnie wszystko mokre kleiło się do jej ciała, a kiedy dosięgnął ją podmuch wiatru aż zadrżała.
        - Ogień... potrzebuję rozpalić ognisko... - wyszeptała sama do siebie i rozejrzała się. Najpierw musiała zebrać trochę chrustu, potem dopiero będzie martwić się o to, jak rozniecić płomień, który da jej ciepło i odgoni ewentualne stworzenia zamieszkujące pobliskie tereny. Jak pomyślała tak zrobiła i już niedługo na polance zebrał się już niemały stosik gałązek, ściółki i mniejszych drewienek.

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Czw Kwi 16, 2015 8:04 pm
autor: Ognaruks
Daleko w dole wiał wiatr na tyle silny, aby niepokoić zwykłych ludzi. Leżący dwadzieścia tysięcy stóp wyżej Ognaruks potężnymi machnięciami skrzydeł starał się pokonać potężną wichurę, z którą od kilku godzin toczył morderczą walkę. Odkąd opuścił góry Dasso, z każdą chwilą starcie robiło się coraz trudniejsze. Olbrzymi smok musiał łapą przytrzymywać niewielkiego Agnira, który rozpaczliwie starał się nie spaść i dać porwać przez zawieruchę.
~To jakieś szaleństwo ~ odezwał się niewielki smok. ~ Robi się coraz gorzej, w dodatku ciemniej. Mnie nie obchodzi, co się ze mną stanie, ale wolałbym, abyś nie utracił Liry. No i własnego życia.
~Trochę przesadzasz, Agnir ~ odpowiedział przemieniony. ~ Najwyżej nas stąd wyrzuci, jakieś dziesięć tysięcy stóp nad ziemią dam radę wyrównać lot. Nie jest tak źle.
        W tej chwili potężne dmuchnięcie wiatru rzuciło olbrzymim smokiem na bok tak bardzo, że Agnir aż pisnął z przerażenia.
~No dobra, jednak masz rację ~ powiedział Ognaruks. ~ Lepiej wylądujmy gdzieś nieopodal.
        Przemieniony spojrzał w dół i potoczył spojrzeniem po wielkich drzewach porastających Szepczący Las. Nigdzie dobrego miejsca do lądowania. Smok mógł co prawda powalić kilkadziesiąt roślin, ale wolał tego nie robić, zazwyczaj nie było to niczym przyjemnym. Obniżył lot i zaczął powoli opadać na coraz mniejszą wysokość. W odległości jakiegoś tysiąca stóp nad ziemią wyrównał i po raz kolejny przyjrzał się lasowi. Na jego szczęście było już na tyle ciemno, aby czarny smok, nawet tak wielki, bez problemu wtopił się w niebo. Zauważył wodospad. Zamrugał ze zdziwienia, kiedy zorientował się, jak dawno już niczego nie pił. Straszliwie suszyło go w gardle. ”Dobra, kilka drzew to niewielki koszt.”
        Wylądował blisko pół stai od wodospadu, kładąc na ziemię całą okoliczną roślinność oraz lekko wstrząsając ziemią. Agnir odetchnął i wygrzebał się spod wielkiego smoka, po czym zatrzymał się kilkadziesiąt stóp od niego. Ognaruks z uśmiechem spojrzał na smoczka, a następnie zamknął oczy. Po chwili na ziemi stał już mężczyzna, pośrodku wielkiej dziury w gęstwinie leśnej. Podszedł do Agnira, który posłusznie wręczył mu ubrania oraz jego rzeczy. Smok nałożył na siebie ciemny płaszcz, idealnie kamuflujący go w lesie w nocy, zapiął miecz przy pasie i podniósł Lirę.
- Wracaj do środka – powiedział do czerwonego smoka.
        Agnir skinął głową, a po chwili stał się przezroczysty, następnie zmienił się w chmurę czerwonego, świecącego pyłu, który pognał stronę Liry i zniknął w jej wnętrzu. Ognaruks schował Lirę i wciągnął haust powietrza. Spojrzał tam, gdzie powinien znajdować się wodospad, po czym ruszył w tamtym kierunku.
        Niedługo potem dotarł na miejsce. Potoczył spojrzeniem po okolicy i z uśmiechem przyjrzał się wielkiej ilości spadającej wody. W tym miejscu była równowaga. Chaos i harmonia współistniały ze sobą w postaci urywającej się rzeki. Huk wodospadu oraz cisza jeziora – w tym było coś, co Ognaruksowi brakowało od dawna. Poczuł, że ból w jego ciele staje się wyjątkowo słaby. ”Muszę zapamiętać to miejsce. Niezwykle relaksujące.
        Nagle zauważył jakiś ruch. Natychmiast zwiększył czujność i spojrzał w kierunku, w którym dostrzegł poruszenie. Ze zdziwieniem zauważył kobietę przed wielkim stosem gałęzi. Uważniej jej się przyjrzał, ale w ciemności nie widział jej najlepiej. Miała długie, czarne włosy oraz idealne, kobiece ciało. Smok spostrzegł jednak, że jej skórę pokrywają liczne rany i blizny. ”Kogoś takiego nie spodziewałem się tutaj spotkać. Tak właściwie, to w każdym miejscu taki widok zaskoczyłby mnie.”
        Ognaruks wyszedł spośród drzew i ruszył w stronę nieznajomej.
- Przepraszam, że zakłócam spokój – odezwał się, starając się możliwie jak najbardziej umoralnić swój niski głos. - Mimo woli musiałem udać się w to miejsce, niespodziewanie noc zastała mnie w trakcie podróży. Jeżeli przeszkadzam, to mogę stąd odejść.
        Sam nie był pewien, czy rzeczywiście by to zrobił, to miejsce bardzo mu się podobało. Ale póki co należało zastosować się do zwyczajowych form grzecznościowych, Ognaruksa zaintrygowała nieznajoma, co nie zdarzało się nazbyt często.

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Czw Kwi 23, 2015 10:37 pm
autor: Charlotte
        O ile nazbieranie drwa na opał nie należało wcale do rzeczy trudnych, tak tym razem pojawiło się przed nią inne wyzwanie. Zazwyczaj podczas rozniecania ognia wytwarzała iskry za pomocą dwóch ostrzy, które nosiła przy sobie. Brak własnych rzeczy dawał jej się poważnie we znaki, jednak starała się tym nie przejmować. Wiedziała gdzie są i kiedy tylko zaśnie świtać następnego ranka ruszy przez, żeby je odzyskać. Teraz, kiedy zmierzchało, wolała ograniczyć jakiekolwiek podróżowanie po lesie. Zwierzęta wyczuwały w niej drapieżnika, którego powinno się unikać. Nie znaczyło to jednak, że jej nie zaatakują kiedy zbytnio się zbliży.
        Zrezygnowana w końcu dała za wygraną. Pocieranie patyka o patyk może i przy odpowiedniej metodzie skutkowało, ona jednak trzęsąc się z zimna nie mogła się skupić. A może to wina jej drżących rąk? Na całym ciele miała gęsią skórkę.
        - Cholera... Jak tak dalej pójdzie to zamarznę przez noc. - No ale co mogła zrobić? Jeśli dopisze jej troszkę szczęścia piorun walnie w pobliskie drzewo i wtedy dopiero będzie miała duże ognisko! - Jasne, mogę sobie pomarzyć...
        Nie no, nie mogła się poddać. Chwyciwszy kolejny raz dwa patyczki zaczęła nimi kręcić nad suchą ściółką, lecz tak jak poprzednio nie przyniosło to większych efektów. I tutaj się nie zdenerwować? Zaklęła pod nosem w sposób, który z pewnością zgorszyłby dobrze ułożone szlachcianki jedzące posiłki z serwetką na kolanach oraz pijących herbatę z filiżanek odrywając jednocześnie mały palec. Ale czego z drugiej strony można oczekiwać od dziewczyny, która mieszka w lesie odrzucona przez "cywilizowane" społeczeństwo?
        Wtem jej uwagę zwróciło przybycie mężczyzny. Jak to się stało, że zauważyła go dopiero, kiedy się odezwał?! Zazwyczaj była bardziej uważna. Poderwała się automatycznie na nogi ręką sięgając do tyłu na wysokość pasa, gdzie zwykle miała zaczepiony kołczan ze strzałami. Teraz go jednak nie było, a ona zupełnie bezbronna miała przed sobą obcego faceta. Pięknie! Noc zapowiada się idealnie...
        - Ta ziemia nie należy do mnie, więc nie musisz pytać o pozwolenie na pozostanie tutaj... - jej głos był niepewny, dało się w nim wyczuć dystans do nowo przybyłego. Czy było to jednak dziwne? Sama jej osoba przedstawiała dość niespotykany obraz, więc podejrzliwość wobec obcych wpasowywała się jak ulał.
        Słońce zaszło za horyzontem, przez co dostrzeżenie większej ilości szczegółów dotyczących wyglądy mężczyzny nie było wcale takie łatwe. Zmarszczyła brwi nieco, a kiedy jej oczy dostosowały się zarówno do odległości jak i małej ilości światła obraz przybysza zaczął układać się w całość. Mężczyzna w średnim wieku, na pewno starszy od niej, jednak zdawałoby się, że w pełni sił. Rysy jego twarzy oraz żelazne mięśnie odznaczające się nawet pod ubraniem z pewnością zapierały dech w piersiach pannom na arystokratycznych dworach. Nawet blizna, która naturalnie rzucała się w oczy nie była w stanie zaburzyć wcześniejszego odbioru. W przypadku Charlotte wzbudziło to jednak większe obawy. Czego on tu szuka? Zatrzymała spojrzenie przez dłuższą chwilę na mieczu przytwierdzonym przy pasie mężczyzny, on wcale nie wyglądał jak zwyczajny podróżnik!
        - Czyżby uciekł Ci wierzchowiec... Panie? Niewiele osób decyduje się na pieszą przeprawę przez Szepczący Las, a tym bardziej tak daleko od szlaków handlowych. - Tytułowanie nieznajomych nie było czymś, co często czyniła. Ba! Prawie nigdy tego nie robiła! W jakiś sposób czuła jednak respekt przed stojącym nieopodal niej mężczyzną, zaś wewnętrzny lęk i złe przeczucie nie opuszczały jej ani na chwilę. Nie potrafiła odczytywać aur, lecz zwierzęce instynkty obudzone w niej przez klątwę jasno mówiły, kogo ma przed sobą. Niemal każda komórka jej ciała krzyczała głośno jedno słowo, "drapieżnik". Poza tym wcale nie wyglądało, żeby był od dłuższego czasu w drodze! Stan jego ubrań był zdecydowanie zbyt schludny, zaś idealnie przystrzyżony zarost... bądźmy szczerzy, kto mógł to zrobić w lesie bez lustra i odpowiednio ostrej brzytwy?
        Jej rozmyślenia przerwał przejmujący podmuch wiatru. Zimno opłynęło całe jej ciało nadal nieco wilgotne po wcześniejszym obudzeniu się w rzece, czego efektem był niemal natychmiastowy dreszcz. Objęła się ramionami mocno mając nadzieję, że chociaż w niewielkim stopniu jej to pomoże.
        - Czy umiesz może Panie rozniecić ogień? - Skoro już przyszedł, to warto było zapytać, prawda?
        Z resztą nie mogła go tak oceniać, skoro sama nie była lepsza. Zdawała sobie sprawę, że w tym momencie sprawia wrażenie zagubionej i bezbronnej panny, która dziwnym cudem znalazła się nie tam, gdzie powinna. Fakt, że była zaniedbana jeszcze bardziej potęgowało myśl, iż od dłuższego błąka się po pobliskich terenach w niewiadomym celu. Porwane szczątkowe odzienie, liście we włosach oraz liczne szramy zdobiące skórę dziewczęcia... ona z pewnością nie wyglądała jak szanująca się mieszkanka miasta. Biorąc pod uwagę to wszystko przybysz nie powinien się dziwić, że jest tak niepewna w stosunku do obcych. Wyglądało, jakby przed czymś uciekała.

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Sob Kwi 25, 2015 6:07 pm
autor: Ognaruks
Nieznajomą bardzo zaskoczyło pojawienie się Ognaruksa, zresztą nie było się zbytnio czego dziwić. Smok dostrzegł, jak ręka kobiety wędruje do pasa i lekko podniósł brwi. Sam miał podobne odruchy, choć często udawało mu się nad nimi zapanować, wiedział, że kobieta musiała być bardzo przyzwyczajona do noszenia i wyciągania broni. A zwykłe osoby zbyt często broni nie nosiły. Umocnił się w przekonaniu, że spotkał kogoś bardzo interesującego.
- Wątpię, aby ta ziemia do kogokolwiek należała, a więc prawo do niej ma ten, który był tu pierwszy – odpowiedział na słowa nieznajomej. Smok posiadał dosyć typowe dla drapieżników pojęcie posiadania terenu, ziemia należy do tego, który potrafi ją utrzymać. No chyba, że jest się czyimś gościem, wtedy wygląda to trochę inaczej. Ognaruks mógł posiąść na władanie niemal każdy teren, więc nie czuł potrzeby posiadania jednego domu, skoro mógł po mieć wszędzie.
        Wydawało mu się, że kobieta się go boi. A przynajmniej zachowuje się ostrożnie. Znał już takie zachowanie, było typowe dla większości istot, gdy przebywał w swojej prawdziwej postaci. Czyżby nieznajoma w jakiś sposób wyczuwała w nim niebezpieczeństwo? Wyglądała... cóż, Ognaruks musiał przyznać, że wyglądała na dosyć dziką. ”Czyżby była tak obyta z dziczą, aby posiadać tak rozwinięty instynkt? Czy może po prostu obawia się nieznajomych?”
        Smoka zdziwiło pytanie o wierzchowca. Nie mniej niż nazwanie go per „pan”. Zaskoczenie przez chwilę było aż nadto widoczne na jego twarzy. Szybko jednak zdołał nad nią zapanować i przyjął dawny wyraz.
- Tylko jedna osoba może mnie tytułować „panie”, a ty nią nie jesteś - powiedział, myśląc o Agnirze. Mały smok rzadko kiedy się tak do niego zwracał w ten sposób, albowiem za każdym razem denerwowało to Ognaruksa. - Nie przywykłem do używania wierzchowców, wolę polegać na własnych mięśniach, niźli jakiegoś zwierzaka.
        ”Który nadaje się bardziej do zjedzenia go, niż jeżdżenia na nim”, dodał w swoich myślach. Wątpił, aby nieznajoma dobrze przyjęłaby, gdyby powiedział to głośno. Niektórzy ludzie
dziwnie przyjmowali fakt, że Ognaruks z wielką chęcią zjadłby ich konia, o ile rzecz jasna był w dobrej formie. Inne bywały zbyt małe, aby smok chociaż poczuł ich smak.
        Nagle wiatr dmuchnął wyjątkowo mocno, przez co nieznajoma się wzdrygnęła i objęła rękami. Ognaruks podniósł brwi. Dla niego był on ledwie lekkim powiewem w porównaniu do tego, co działo się na niebie, a jego krew była zbyt gorąca, aby mógł odczuć nawet lekkie zimno. Wyglądało jednak na to, że kobieta ma z tym problem, czego w sumie nie można się było zdziwić. Ludzie zazwyczaj nie byli tak skromnie odziani.
- Rozpalić ogień? - Powstrzymał się od parsknięciem śmiechem. - Oczywiście, że potrafię. Przestań mnie nazywać panem, a z chęcią rozpalę to ognisko.
        Nie czekając na odpowiedź, podszedł do wielkiego stosu drewna i podniósł z ziemi dwie gałązki. Przyjrzał się im i przyklęknął, po czym zaczął trzeć nimi o siebie. Przez chwilę udawał, że rzeczywiście chce rozpalić ogień w ten sposób, ale po chwili skupił wolę na drewnie i wyczarował niewielki płomień, który szybko zaczął się rozprzestrzeniać. Rzucił gałązkami w stos, który niemal natychmiast zapłonął w całości. Ognaruks jeszcze przez chwilę przyglądał się rozpalonemu ogniskowi. ”Szybko się rozpaliło, ale będzie będzie strasznie długo płonąć. No i dobrze, normalnie takie patyki szybko by spłonęły. Chaos czasami robi wszystko za mnie, nawet nie muszę o tym myśleć. Miło z jego strony.” Obrócił się w stronę kobiety i lekko się uśmiechnął.
- Proszę, gotowe. Mam nadzieję, że to wystarczy.
        Rozejrzał się. Wodospad wyglądał na dobre miejsce na noc. Lecieć dalej nie mógł, a nawet nie chciał próbować przebyć ten olbrzymi dystans pieszo. Odpiął pas z zawieszoną na nim pochwą miecza i położył go na ziemi. Sądził, że powinno trochę uspokoić to nieznajomą. Niby trochę ryzykował, ale kobieta także nie miała przy sobie broni, a był pewien, że jest od niej silniejszy. Zresztą nie wyglądała na kogoś, kto chciałby mu zrobić krzywdę.
- Nazywam się Ognaruks – przedstawił się i usiadł na ziemi. Ognisko dawało przyjemne ciepło, smok nie był pewien, czy naturalnie, czy też za sprawą mieszanki magii chaosu. - Wędruję po Alaranii w poszukiwaniu rzeczy, które dawno temu mi ukradziono. Żyją tu w okolicy jakieś większe zwierzęta? Można by coś upiec na tym ognisku.

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Sob Kwi 25, 2015 9:51 pm
autor: Charlotte
        Zmarszczyła nieco brwi, kiedy mężczyzna się odezwał. Trzeba mu było przyznać, że raczej nie był jak większość ludzi, których znała. Co z tego, że było ich niewielu? Najdziwniejszy był fakt, że nie wykazywał zbytniej chęci posiadania. Człowiek z natury był chciwy i pazerny, a jeśli mógł przywłaszczyć coś sobie bez najmniejszego wysiłku, jak chociażby ziemię, czynił to bez żadnych skrupułów. Nieznajomy nie wykazując tego rodzaju popędu zyskał jej minimalny szacunek.
        - Z doświadczenia wiem, że przeważnie to reguła silniejszego bardziej sprawdza się w takich przypadkach. Uznajmy więc po prostu, że miejsca jest wystarczająco, żebyśmy oboje mogli przeczekać tu noc. - Dosyć logiczne rozwiązanie, prawda? Co prawda nie podobała jej się perspektywa dłuższego towarzystwa obcej osoby, ale na pewno nie zamierzała uciekać w las. Z dwojga złego wolała nieznajomego niż wygłodniałą zwierzynę. Swoją drogą... sama była bardzo głodna.
        Cały czas nie opuszczało jej jednak przeczucie, że powinna bardzo uważać na mężczyznę. Po pierwsze wiadomo, jak jego płeć reaguje na spotkane w lesie, półnagie kobiety. Po drugie był od niej zdecydowanie silniejszy, więc gdyby postanowił coś zrobić miałaby poważny problem z obronieniem się do przyszłej nocy zakładając, że przeżyłaby do tego czasu. No i w przeciwieństwie do niego nie miała broni! Tkwiący w niej ratakar podpowiadał jej jednak, że prawdziwe drapieżniki wcale nie potrzebują broni, żeby być niebezpieczne. Ona była idealnym przykładem mając mnóstwo niewinnej krwi na swoich rękach.
        Ale chwila...! Czy on jej właśnie mówił, że nie jest warta nazywania go "panem"? A to... ktoś! Ona starała się być miła, kulturalna i nie wyskoczyć do niego ze swoim niewyparzonym językiem od razu na wstępie, ale ten zamiast wykazać się chociaż odrobiną wdzięczności za jej chęci, wyskakuje z czymś takim! Czyżby miała do czynienia z arystokratą, którego ego jest większe od jego przyrodzenia? Prychnęła pod nosem podirytowana. Nie, żeby chciała być jego podwładną, ale on uniżał jej wartość takimi stwierdzeniami!
        - I bardzo dobrze, ledwo mi to przechodziło przez gardło. - Niemal wypluła z siebie te słowa przywdziewając na twarz jedną ze swoich masek, których zadaniem było zniechęcić kogoś do siebie. Niech po prostu rozpali ten ogień i da jej spokój! - Koń przydaje się o tyle, że kiedy wylądujesz na pustkowiu zawsze go możesz upiec i zjeść - oznajmiła wzruszając ramionami.
        No co? Ona by tak zrobiła! Tak jak wcześniej powiedziała zasada silniejszego znajdywała zastosowanie niemal w każdej dziedzinie życia. Poza tym jeśli musiałaby już wybierać wolała bezboleśnie pozbawić rumaka życia niż samej zginąć śmiercią głodową. Humanitaryzm przede wszystkim! Pomijamy tutaj fakt, że w swojej nocnej postaci i tak jadła wszystko, co jej się pod pysk nawinie.
        Swoją drogą naprawdę było jej zimno. Gdyby miała swoją pelerynę mogłaby chociażby ściągnąć mokre rzeczy i zakryć ciało szczelnym materiałem, który nie dość, że zasłoniłby nagie ciało, to jeszcze uchroniłby ją od wiatru. To właśnie dlatego, kiedy tylko mężczyzna podszedł do niej (naturalnym odruchem dziewczyny było odsunięcie się) w myślach popędzała go, żeby rozniecił szybko te płomienie. Potrzebowała ogniska, żeby nie zamarznąć czy się nie rozchorować. Chociaż... noszenie mokrych szmat, które ciężko było nazwać ubraniami, z pewnością nie należało do najmądrzejszych decyzji dziewczyny.
        Kiedy nieznajomy chwycił patyki, z którymi wcześniej się męczyła spojrzała na niego sceptycznie. Próbowała to zrobić wielokrotnie, aż miała serdecznie dosyć, więc czemu on sądzi, że mu się... Jakim cudem mu się to udało?! Otworzyła z niedowierzaniem oczy szeroko, kiedy płomień nie dość, że zdecydowanie za szybko się pojawił, to jeszcze w nienaturalny sposób pochłonął drwa. Zbyt często sama rozpalała ogniska by wiedzieć, w ten sposób to się z pewnością nie dzieje.
        - Dziękuję... - Nadal niepewna w stosunku do mężczyzny zbliżyła się, zachodząc jednak z drugiej strony ogniska i siadając na ziemi. Można by powiedzieć, że była tak spragniona ciepła jak wędrująca przez pustynię syrena pożądająca wody. Szkoda tylko, że tego rodzaju ciepło nie było w stanie zaspokoić pustki, którą gdzieś w sobie miała. Wyciągnęła ręce przed siebie, żeby móc się ogrzać, a kiedy mężczyzna w końcu się przestawił pierwszy raz od ich spotkania delikatnie się uśmiechnęła. Warto jednak wspomnieć, że gest ten nie obejmował jej oczu.
        - Możesz nazywać mnie Charlo... - nie dokończyła, bo w tym momencie słońce całkiem zaszło za horyzontem. W chwili, kiedy ostatnie jego promienie przestały rozświetlać niebo dziewczyna zgięła się w pół z głuchym okrzykiem bólu, zaś runa na jej plecach zajarzyła się srebrzystobłękitną energią. Klątwa z całej siły starała się ogarnąć ciało Charlotte, lecz pomimo całej nienawiści, która była zawarta w zaklęciu nie dała rady pokonać mocy zawartej w runie. Kumulująca się w niej przez cały miesiąc energia księżyca miała się skończyć wraz z nastaniem świtu, lecz póki była pełnia ona mogła pozostać człowiekiem. Po krótkiej chwili smoliście czarny znak na plecach dziewczęcia przestał się świecić, a ona leżała na ziemi ciężko dysząc i dochodząc do siebie. Dwie magiczne siły toczyły zacięty bój w jej ciele, istny Chaos.

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Pon Kwi 27, 2015 5:49 pm
autor: Ognaruks
Ognaruksa zaskoczyła nieco reakcja kobiety na jego słowa. Była to jednak miła niespodzianka, aż uśmiechnął się pod nosem, wysłuchując nieznajomej. ”O, jednak ma charakterek. Jak to miło, już się obawiałem, że nic ciekawego od niej nie usłyszę. Wygląda jednak na to, że ta noc może być interesująca. Bo jak to przyjemność rozmawiać z zastraszoną ofiarą?” Kiedy usłyszał jej opinię, na temat koni, zdziwił się jeszcze bardziej. I tym razem pozytywnie. ”To nie jest zwykły człowiek, ale to przecież widać na pierwszy rzut oka. Czyli kto?” Wszedł w świat aur i uważnie przyjrzał się tej emitowanej przez kobietę. Ku swojemu zdziwieniu poczuł dziwny zapach, który nie kojarzył mu się zbytnio z żadnym stworzeniem. Zmarszczył brwi i wytężył węch. Był pewien, że to zapach jakiegoś zwierzaka, automatycznie rozpoznawał woń wszystkiego, co się ruszało. Tylko jakiego? Był przekonany, że musi to być zwierzak, którego rzadko kiedy mógł spotkać. ”Coś nietypowego. To chyba zapach jakiegoś gryzonia, nigdy zbytnio się nimi nie interesowałem, są po prostu za małe. Tak, rozpoznaję po tym dziwnym uczuciu na języku, to zdecydowanie gryzoń. Tylko... co do jasnej cholery oznacza ten zapach? Nie słyszałem nigdy o żadnym szczurolaku, choć pewnie byłby to dosyć zabawny widok. W ten sposób raczej nie wyciągnę z niej tego, kim jest. Pozostaje więc zwykła rozmowa. Czemu by nie? I tak mam całą noc. Trzy, cztery godziny snu w pełni mi wystarczą. Choć w sumie przydałoby się coś zjeść.”
        Kobieta już miała się przedstawić, kiedy nagle stało się coś, na co Ognaruks natychmiast poderwał się na nogi. Ostatnie promienie słońca zniknęły i jedynym źródłem światła było teraz ognisko, w którego blasku smok ujrzał zgiętą wpół kobietę, na której plecach pobłyskiwał dziwny znak. Nie było wątpliwości, że w tej chwili w nieznajomą uderzyła potężna dawka bólu. Ognaruks się skrzywił. O ile nie wahał się rozszarpać na kawałki... cóż, niemal każdego, o tyle widok cierpiącej kobiety nigdy nie sprawiał mu przyjemności. Jednocześnie poczuł, że coś szarpie go za ubranie. Ze zdziwieniem dostrzegł, że Lira drży, co naprawdę obudziło jego czujność. Prawdziwa natura artefaktu była niczym Chaos. Nie dało się jej w pełni poznać, zawsze mogła czymś zaskoczyć. Smok zauważył, że Lira ostrzega go niekiedy przed... różnymi rzeczami. Problem w tym, jak te rzeczy zdefiniować. Kiedyś ostrzegła go przed strażą tuż przed tym, gdy miał rozpocząć bójkę w karczmie, kiedy indziej na artefakcie, który chciał właśnie podnieść nałożona była potężna klątwa. Różnie bywało, raz ostrzegł go nawet przed wyjątkowo gorącym napojem. Należało zachować lekką ostrożność.
        Ognaruks zbliżył się do leżącej na ziemi kobiety. Ta z trudem oddychała, wyglądała na wyczerpaną. Smok po raz pierwszy od wielu tygodni poczuł, że jego wewnętrzny ból zaczyna dawać się we znaki. ”Doskonale rozumiem, jak to jest dostać takiego ataku cierpienia.”
- Wszystko w porządku? - spytał, delikatnie kładąc dłoń na jej ramieniu.
        Nie chciał być zbyt natarczywy, w końcu kobieta w tak skromnym ubraniu w lesie mogła się spodziewać po obcym mężczyźnie wszystkiego, ale... współczuł po prostu kobiecie, która nie zdążyła mu się przedstawić. W dodatku jej nagła reakcja na zachód słońca zainteresował go. Jeszcze bardziej reakcja Liry. Z niebezpieczeństwem zawsze wiązało się coś ciekawego, a w tej sytuacji Ognaruks gotów był zaryzykować. ”Zresztą... nie wiem nawet, czy za każdym razem Lira wskazuje zagrożenie. Czasami nic się nie stało po tym, jak zadrżała. Kto tam ją wie? Może Agnir? Ale jego tutaj teraz nie przywołam.

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Pon Kwi 27, 2015 9:39 pm
autor: Charlotte
        Przekrzywiła lekko głowę, a uśmiech na jej twarzy przybrał tym razem nieco ironicznego, psotnego charakteru. Pierwsze wrażenie ułożonej damy, jakie chciała wywrzeć od razu zniknęło, zastąpione przez pyskatą dziewuchę. Przejście było tak płynne, że aż nienaturalne. Zupełnie, jakby już wielokrotnie ćwiczyła takie zagranie, by móc szybko zaskoczyć rozmówcę oraz zyskać na czasie. Co też mógł sobie o niej pomyśleć towarzysz, skoro nie wiadomo kiedy była szczera? Nauczona oszukiwać samą siebie dawno zgubiła się gdzieś we własnym labiryncie kłamstw.
        Zauważyła jednak, że ten inaczej na nią patrzył. Jakby z... uznaniem? Zadowoleniem? Zaskoczyła go wytrącając z tej arystokratycznej pozy, co znajdowało odzwierciedlenie w oczach mężczyzny. Może i żyła w dziczy, lecz wbrew pozorom była całkiem bystrą istotką, a jej oczy widziały więcej, niż by się zdawało. Nie była w stanie dostrzec aur otaczających ją istot, na magii też się nie znała, lecz nawet taka groteskowa podróbka człowieka jak ona potrafiła znaleźć swoje własne sposoby na zdobycie informacji. Wnikliwa obserwacja była tutaj kluczowa. Sztuka polegała jednak na tym, żeby mężczyzna nie zorientował się jak mu się przygląda. On widać o tym nie wiedział.
        - Patrzysz się na mnie jakbym była wyjątkowo soczystym kawałkiem steku w szanowanej gospodzie. Mam się polać dodatkowo mięsnym sosem? - Przekorność w jej głosie mogła być nawet zabawna patrząc na fakt, że gabarytami nie grzeszyła. Wręcz przeciwnie, wychudzona dziewczyna raczej nie stanowiła łakomego kąska co tylko podkreślało jak ciężko jest przeżyć samotnej osobie odizolowanej od społeczeństwa. Blizny na jej ciele świadczyły o tym, że jej się ta sztuka jednak udała, chociaż opłaciła to łzami, potem i krwią.
        Póki co tyle było na razie z ich konwersacji. Fala bólu, która ją zalała przypominała rozgrzaną do białości magmę płynącą w jej żyłach. Całe jej ciało było nad wyraz wrażliwe, a nawet najdrobniejszy bodziec jak chociażby dotyk ubrań na jej skórze sprawiał, że chciało jej się wyć. Krzyk bólu, jaki z siebie w pewnym momencie wydała nie przypominał żadnego znanego odgłosu. Była to krzyżówka zwierzęcego ryku z ludzkim wrzaskiem, tylko bardziej gardłowe. Zupełnie, jakby w tej krótkiej chwili jej ciało zmieniło się pod powierzchnią skóry na krótki moment i zaraz wróciło do normy. W tym czasie jednak Ognaruks mógł zauważyć, że jej zapach gwałtownie się zmienił i z typowo ludzkiej dziewczyny przybrała woń drapieżnika. Uleciała ona jednak wraz z najbliższym podmuchem wiatru, a gdy runa w miarę się ustabilizowała dopiero ból zaczął przechodzić. Było to na tyle uciążliwe, że przez dłuższy moment nadal nie mogła się ruszyć i jedynie udało jej się otrzeć łzy, które nie wiadomo kiedy popłynęły jej po policzkach.
        - Żyję... - wychrypiała ledwo, bo wcześniejszy ryk skutecznie podrażnił krtań dziewczyny. Kiedy jednak poczuła na ramieniu dłoń mężczyzny zadrżała i to bynajmniej nie z zimna czy radości z kontaktu fizycznego. Nie była przyzwyczajona do dotyku, a jedyna jego forma jaką od wielu lat znała polegała na walce oraz zdobywaniu kolejnych blizn. Niezbyt przyjemne, prawda? Jej reakcja jasno świadczyła, że spodziewała się ataku w jej stronę i jedynie wymuszone opanowanie powstrzymało ją od odepchnięcia mężczyzny. Opanowanie oraz słabość, która ją ogarnęła po tym ataku. Z trudem udało jej się podnieść na rękach, chociaż bez trudu można było zaobserwować, ile wysiłku to wymagało.
        - Nie chciałam, żebyś to oglądał... - W domyśle było "żeby ktokolwiek to oglądał", ale cóż poradzić? Nie wiedziała jak się teraz powinna zachować. Udawać, że nic się nie stało? Wyszłaby na idiotkę! Zaklęła cicho pod nosem w sposób, który z pewnością nie przystoi dobrze wychowanym panienkom z wyższych sfer. - Jestem Charlotte. - Przecież w końcu mu się nie przedstawiła, a tyle kultury jeszcze w sobie miała.
        Nie ważne jednak jakby nie spojrzeć na nią, dziewczyna w takim stanie nie stanowiła żadnego zagrożenia. Nawet siedzenie prosto o własnych siłach zdawało się być dla niej dużym wyzwaniem, podczas każdego oddechu paliły ją płuca, więc co tu mówić o próbie zabójstwa o wiele silniejszego od niej mężczyzny?

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Wto Kwi 28, 2015 7:46 am
autor: Ognaruks
Ognaruks parsknął, kiedy czarnowłosa przyrównała się do kawałka steku, w dodatku zrobił to tak głośno i otwarcie, że ta bez żadnego problemu mogła to dostrzec. Nie mógł się po prostu powstrzymać. Wyobrażenie sobie, że miałby zjeść tę osobę… ”To już wychudzony koń po długiej wędrówce na pustyni byłby bardziej syczący. Chociaż ten sos mógłby być nawet całkiem smaczny.”
- Nie musisz się obawiać, nie jadam ludzi – powiedział, starając powstrzymać chichotanie, co nie wychodziło mu najlepiej. – A nawet jeśli, to wybrałbym kogoś większego i tłustszego, żeby nie jeść tylko dla smaku.
        Gdy kobieta upadła na ziemię, Ognaruks poczuł w powietrzu dziwny zapach, dostatecznie dobrze mu znajomy i sympatyczny. Fakty zaczęły się na siebie nakładać. Najpierw dziwny zapach jej aury, teraz jeszcze woń typowa dla myśliwych… Smok był przekonany, że stoi przed kimś, kto w dosyć dużym stopniu utożsamia się z naturą, tą prawdziwą naturą, w której mógł przetrwać tylko silniejszy, a nie tej wysławianej przez druidów i naturian, gdzie wszystko było takie piękne i bajeczne. Póki co mógł wywnioskować tylko tyle. Zresztą z o wiele większą przyjemnością wysłuchałby całej historii od nieznajomej, snucie domysłów, które w dość dużej dozie prawdopodobieństwa nie były
        Kiedy Ognaruks dostrzegł, że jego dotyk wyraźnie nie podoba się kobiecie, cofnął dłoń. Wyglądało jednak na to, że z czarnowłosa wyliże się z tego, choć zapewnienie, że żyje nieco zaniepokoiło smoka. ”Czyli co, oznacza to, że mogła tego nie przeżyć? Hm, chyba będzie mi musiała tutaj dużo wyjaśnić.”
- Każdy z nas ma jakieś sekrety – powiedział ciepło Ognaruks i uśmiechnął się lekko. Sięgnął jedną dłonią pod płaszcz i dotknął Liry.
~Agnir?
~Tak, panie? ~ odpowiedział siedzący wewnątrz smok.
~Dasz radę pozostać w tej niematerialnej postaci przez dłuższy czas i wymknąć się z tej polany tak, żeby nikt cię nie zauważył? ~ spytał Ognaruks.
~Żaden problem. Co mam zrobić?
~Mógłbyś upolować jakąś większą zwierzynę?
~Z wielką przyjemnością.
        Ognaruks delikatnie szarpnął struny Liry, a za nim pojawił się czerwony obłok powietrza, który odleciał w stronę ogniska, chowając się w jego blasku. Smok usiadł naprzeciwko czarnowłosej.
- To jak, wyjaśnisz mi, co się przed chwilą stało, czy mam zgadywać? – spytał, powstrzymując się od radosnego tonu. Wydawało się, że Charlotte z trudem utrzymywała się prosto, zbytnia wesołość w takim momencie mogłaby jej się nie spodobać.
- Czy może będziemy na zmianę coś o sobie opowiadać i tak minie nam ta noc?
        Owszem, bardzo interesowało go to, czym tak właściwie była kobieta, ale w sumie nie miał żadnego prawa, aby żądać odpowiedzi na swoje pytania. A on sam też mógłby co nieco o sobie odpowiedzieć, trochę z pychy, trochę dlatego, że podejrzewał, iż akurat ta osoba nie przerazi się na myśl, że jest rządną krwi bestią z legend. Przynajmniej nie tak bardzo, jak zwykli ludzie, w końcu sama zaproponowała zostanie jego przekąską, nie miała takiego dystansu, jak inni.

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Wto Kwi 28, 2015 10:07 pm
autor: Charlotte
        Z pewnością nie można było zarzucić dziewczynie, że nie ma poczucia humoru. Szkoda tylko, że nie wiedziała z kim ma do czynienia. Dobre tyle, że smok nie był zainteresowany konsumpcją chudzinki i zdawał sobie sprawę z dość specyficznych żartów w jej wydaniu. Ciekawe, czy gdyby Charlotte zdawała sobie sprawę z tożsamości swojego towarzysza, to czy też by się tak zachowywała? Musiała mieć jednak dystans do siebie, skoro żyła w taki a nie inny sposób.
        - Za to założę się, że szarlotki lubisz. - Czy mężczyzna zauważy aluzję do jej imienia? Skoro dania mięsne nie podziałały to może na łakocie się skusi! Uwaga nieznajomego sprawiła jednak, że na twarzy przeklętej pojawił się bliżej nieokreślony wyraz. - I tym się różnimy.
        Wróciły do niej wspomnienia chwili, gdy wraz z pierwszymi promieniami słońca odzyskiwała świadomość nad wpół pożartymi zwłokami małego dziecka, a w ustach czuła jego krew. Tego typu traumatycznych przeżyć miała jeszcze wiele i aż dziw bierze, że kompletnie nie oszalała. Jej czyny nie były w żadnym stopniu ludzkie, a życie ze świadomością swoich czynów nie było w żadnym stopniu wystarczającą pokutą. Ognaruks wyczuł w niej drapieżcę, lecz sama dziewczyna uważała się za mordercę.
        Sekrety? Owszem, tutaj mogła się z nim zgodzić.
        - Twoim jest chociażby znajomość magii ognia? - Pytanie było niby niewinne, lecz czujne spojrzenie, jakim go obdarzyła jasno świadczyło o tym, że była pewna swego spostrzeżenia. Ciekawiło ją za to co jeszcze potrafił mężczyzna, który zjawił się w środku lasu bez wierzchowca lub jakiegokolwiek ekwipunku wskazującego, że faktycznie jest wędrowcem. Miecz przytwierdzony do pasa, dobry stan odzieży... "Cholera, przecież również dobrze może być Łowcą, który poszukuje ratakara! Nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś w końcu takowego wynajął." Szrama na jego twarzy jasno świadczyła, że już wielokrotnie brał udział w różnych potyczkach. Czy na pewno mogła mu wyznać prawdę o sobie?
        - Hmmmm... może na przykład oblazły mnie czerwone mrówki kiedy nie patrzyłam i szczodrze podzieliły się ze mnie swoim kwasem powodując gwałtowne wypalenie na skórze bliżej nieokreślonego wzoru, a gdy rzuciłam się na ziemię jak wykwalifikowani zabójcy ninja czmychnęły w trawę w poszukiwaniu kolejnej ofiary? - Wzruszyła ramionami. Przesunęła się nieco na ziemi, by oprzeć się plecami o pobliski głaz, lecz zaraz tego pożałowała. Efektem było głośne syknięcie bólu oraz grymas na jej twarzy, co wręcz wręcz niemal komicznie zgrało się razem z burczeniem w jej brzuchu. No tak, przecież już dawno nic nie jadła...
        - Dlaczego zakładasz, że zależy mi na dowiedzeniu się czegoś o Tobie? Im mniej wiem tym lepiej śpię. - Nie powiedziała jednak, że przeszkadzałoby słuchanie jego historii. Rzadko kiedy miewała okazje do rozmowy. Jej uwaga była też nieco sprzeczna z wcześniejszym pytaniem o magię ognia, którą się posłużył, o ile nie była w błędzie.
        - Nie zawsze to, na co patrzysz jest tym, na co wygląda... - Szkoda, że nie wiedziała jak jej uwaga była trafna w odniesieniu do mężczyzny. Smok w ludzkim ciele niewiele się wyróżniał od przeciętnych zjadaczy chleba, a że dziewczę nie potrafiło zagłębić się w świat aur nie miała żadnych podstaw by sądzić, iż jej rozmówca nie jest człowiekiem. Jakże naiwne, skoro sama była tego najlepszym przykładem.

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Śro Kwi 29, 2015 7:44 am
autor: Ognaruks
Ognaruks podniósł lekko jedną brew, gdy Charlotte powiedziała o magii ognia. W sumie nie miał się czemu dziwić, ognisko paliło się zdecydowanie zbyt nienaturalnie, chaos zadbał o to, aby nie udało mu się ukryć tej magii. ”Całkiem bystra jest, choć jak na kogoś, kto przed chwilą padł na ziemię w nagłym przypływie bólu, trochę zbyt wygadana.”
- To akurat żaden sekret – mruknął smok. – Ukrywałem go tylko przed tobą, nie chciałem, abyś się przestraszyła, ale jak widzę nie robi to na tobie większego wrażenia. Cieszy mnie to, na swojej drodze spotykałem wielu ludzi, którzy na samą wzmiankę o magii chwytali za widły. Zresztą w moim przypadku dosyć trafnie reagowali. Nigdy nie miałem przyjemności spróbować szarlotki, choć podejrzewam, że w tym wypadku mógłbym się skusić. – Smok uśmiechnął się.
        Dostrzegł spojrzenie kobiety i już wiedział, że nie za bardzo mu ufa. Zresztą czemu by się dziwić, on sam też póki co nie miał żadnych podstaw do tego poza jedną – nie sądził, aby wiedza przekazana Charlotte w jakikolwiek mogłaby wpłynąć na jego bezpieczeństwo. W razie zagrożenia mógł po prostu spalić wszystko wokół, już od dawna nie spotkał nikogo, kto mógłby choć w niewielkim stopniu mu dorównać.
- Znam te mrówki – powiedział Ognaruks, ukrywając zdziwienie i lekkie zdenerwowanie. – Raz zżarły mi kolację, sępy jedne. Ten kwas musiał być naprawdę silny, skoro aż tak to bolało, że aż rzuciło tobą na ziemię. Kiedyś nie były aż tak niebezpieczne, pewnie ta wiwerna była bardziej jadowita, niż myślałem. Że też te insekty dotarły tak daleko… Jakie się rzeczy na świecie dzieją…
        Kiedy kobieta oparła się o głaz, Ognaruks usłyszał kolejny jęk bólu, a jednocześnie dość głośne burczenie w brzuchu. ”Proszę, proszę, ktoś tutaj chyba jest głodny. Tak się składa, że im szybciej mi coś o sobie opowie, tym szybciej będziemy mogli przejść do jedzenia. O ile tylko Agnir upoluje coś…” W tej chwili rozległ się agonalny ryk jakiegoś zwierza, bardzo daleko od nich. Smok uśmiechnął się. ”No, no, no, to rzeczywiście musiała być jakaś większa zwierzyna. Dobra robota, Agnir.”
- Nie zawsze to, na co patrzysz jest tym, na co wygląda – powtórzył Ognaruks. – Mi tego nie musisz mówić, pachniesz aż nadto jakimś gryzoniem, tylko nie mam pojęcia, co to może oznaczać. Polecałbym ci samej stosować się do tej zasady, bo póki co kompletnie ją ignorujesz.
        Ognaruks zastanowił się przez chwilę. ”Powiedzieć czy nie powiedzieć? Byłby to chyba zadowalający argument, dlaczego powinna dowiedzieć się o mnie czegoś więcej. Choć z drugiej strony to mój as z rękawa, trochę głupio byłoby od razu go użyć.”
- To może w takim razie ja zacznę naszą rozmowę na nasz temat? – spytał wesoło. – Liczę na to, że odpowie na twoje pytanie, dlaczego miałbym cię zainteresować. Otóż może z tej skromnej przyczyny, że jestem tak naprawdę olbrzymią, latającą, ziejącą ogniem jaszczurką, która przeżyje znacznie dłużej od każdego człowieka? I nie, to nie jest żart, choć może tak brzmieć.
        Z zainteresowaniem przyglądał się Charlotte, czekając na jej reakcję. Czy wyśmieje go, czy też się przerazi? Tak zazwyczaj reagowali ludzie, którym mówił prawdę o sobie, a było ostatnio takich ze trzech. Tyle, że ta osoba zdecydowanie nie była podobna do żadnego z nich. ”Mam nadzieję, że nie ucieknie. Chętnie podzielę się z nim tym, co przyniesie Agnir."

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Pią Maj 01, 2015 3:58 pm
autor: Charlotte
        Czyżby przez swój niewyparzony język powoli zdobywała sympatię swojego towarzysza? Nie było to co prawda jej zamiarem, lecz sam fakt, że nie brał do siebie na pozór bezczelnych uwag dziewczyny sprawił, że Charlotte zaczęła żywić do niego nieco cieplejsze uczucia. Wbrew swemu zachowaniu naprawdę cieszyła się z możliwości prowadzenia luźnej rozmowy z kimś, kto nie chce jej sponiewierać, okraść, czy zabić. Prawie, jakby znowu przez krótki moment mogła pobyć człowiekiem. "I to jego zasługa..."
        - Może i wyglądam jak dzikuska, jednak wbrew pozorom wiem więcej na ten temat niż bym chciała. Magia mnie nie przeraża chociaż znam zarówno jej dobre, jak i niebezpieczne aspekty. - Jej ton zdawał się być zupełnie obojętny, jak gdyby mówiła o pogodzie jutrzejszego dnia, lecz gdzieś pod tym wszystkim krył się cień własnych traumatycznych doświadczeń.
        Słysząc uwagę mężczyzny na temat mrówek roześmiała się. Nie sądziła, że jej uwierzy w to wyraźne kłamstewko! A może po prostu podchwycił żart ciągnąc go chwilę dłużej, niż sama pierwotnie planowała? Ognaruks mógł za to stwierdzić, że w chwili radości pomimo swego nietypowego wyglądu czy zachowania, kwaskowy smak jej aury staje się nieco wyraźniejszy, zaś szmaragdowa poświata na krótki moment rozbłyska z nową siłą. Pomimo wielu lat życia obarczonego ciężarem klątwy prawdziwe przymioty dziewczęcia nie zaginęły do końca, chociaż ta sama sobie nie zdawała z tego sprawy.
        - To... to był żart...! - wyznała nadal rozbawiona ocierając łzę, która w odróżnieniu do swoich poprzedniczek nie była oznaką cierpienia. - Nie podejrzewałam, że w to uwierzysz. Nie ma tu takich mrówek.
        Uśmiech zdawał się nieco rozświetlać jej twarz, co w połączeniu z blaskiem ogniska mogło tworzyć dość groteskową scenerię zważywszy na wszechobecne blizny zdobiące nawet jej twarz. Zaraz jednak z zaskoczeniem zamrugała oczami przyglądając się towarzyszowi.
        - Jak to pachnę gryzoniem? - Uniosła ramię nieco, a kiedy powąchała własną skórę zmarszczyła nos. Zaraz ją jednak olśniło, a samej dziewczynie zrobiło się głupio. - Nie miałeś na myśli zwykłego zapachu, prawda? - Faktycznie powinna zacząć stosować się do własnej zasady.
        Wtem jednak gdzieś w oddali usłyszała ryk stworzenia, który znała aż za dobrze. To właśnie taki dźwięk wydawały zwierzęta, kiedy ich życie kończyło się przedwcześnie najczęściej za prawą innego, silniejszego drapieżcy. Momentalnie spoważniała utkwiwszy swój wzrok w ciemnej ścianie lasu.
        - Chyba nie jesteśmy tutaj tak bezpieczni, jak podejrzewałam wcześniej... - Po raz kolejny wykonała ręką ruch, jakby chciała sięgnąć po broń zapominając, że przecież jej nie posiada. "Ogień powinien raczej odstraszyć większość zwierzyny. Do wodopoju o tej porze dnia też zwykle się nie schodzą, ale nie mogę mieć co do tego wątpliwości. Gdybym miała tylko swój łuk z kołczanem, oraz chociaż sztylet...!"
        Zaraz jednak usłyszała to, co mężczyzna miał jej przekazania. Przez moment sądziła, że zwyczajnie się przesłyszała, albo ten postanowił wyciąć jej żart, lecz nie ważne jak się starała znaleźć w jego spojrzeniu rozbawienia, to nie była w stanie. Patrzył na nią poważnie i nic nie wskazywało na to, że kłamie.
        - Masz na myśli... smoka? Jesteś nim? - Niedowierzanie w jej głosie i wzroku było wręcz namacalne, dopóki nie spojrzała na ognisko. "Magia ognia, tak? Do tego nawet nie zareagował na dźwięki dochodzące z lasu. Jeśli faktycznie jest tą mityczna bestią nie ma najmniejszego powodu do obaw ani z mojej strony ani ze strony zwierząt. Do tego wyczuł ode mnie gryzonia chociaż jestem w ludzkiej postaci..."
        - Wierzę Ci... Chociaż nie wiedziałam, że smoki nadal istnieją czy potrafią zmieniać się w ludzi. - On jej wyjawił swój sekret. Czy też powinna? W końcu westchnęła, odwróciła się do niego plecami i ściągnęła koszulę, pod którą miała jedynie pasy materiału w strategicznych miejscach, skórę oraz... - Ta runa aktywuje się jedynie podczas pełni księżyca. Zrobił mi ją czarodziej, żeby choć w małym stopniu zneutralizować klątwę, która na mnie ciąży. Każdej nocy, kiedy słońce zniknie za horyzontem zmieniam się w ratakara, szczurołaka jak kto woli. Nie panuję nad swoim ciałem, zachowuję się jak zwierzę i o ile przed zyskaniem runy nawet nie pamiętałam swoich nocnych dokonań, tak teraz jestem całkowicie świadoma co robi moje ciało, nad którym i tak nie mam kontroli. Jedynie kiedy księżyc jest w pełni mogę zachować ludzką postać, lecz runa nie działa tak, jak powinna. Rytuał, podczas którego ją dostałam, został przerwany w najważniejszym momencie. Za każdym razem ten ból jest coraz gorszy, jednak i tak warty do zniesienia. Gdyby nie to nie rozmawialibyśmy teraz, a ja najpewniej polowałabym teraz w lesie.
        Czarny jak smoła znak pokrywający niemal całe plecy dziewczyny żarzył się ukrytą w sobie energią księżyca otoczony całą małą srebrzystych szram. Charlotte nie wiedziała, dlaczego wyznała mu swój sekret. Wielokrotnie pragnęła podzielić się z kimś tym ciężarem, lecz zawsze trzymała buzię na kłódkę. A teraz? "Kiedyś i tak umrę, co za różnica czy zabiją mnie wieśniacy, klątwa czy smok?" Założyła z powrotem koszulę, lecz nie spojrzała już na mężczyznę. Czy żałowała, że powiedziała mu prawdę o sobie? Owszem, trochę...

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Pią Maj 01, 2015 7:47 pm
autor: Ognaruks
- Z doświadczenia wiem, że niezwykli ludzie wiedzą więcej od zwykłych na temat niezwykłych rzeczy – odpowiedział z uśmiechem Ognaruks. ”Bardziej bym się dziwił, gdyby ktoś wyglądający na zwykłą mieszczankę bał się magii, niźli dzikuska. Warto wspomnieć chociażby druidów. Świry jakich mało, a na magii całkiem, całkiem się znają. – I co jest złego w tym, że wyglądasz jak dzikuska? Jak dla mnie dworska panna wydaje się być mniej obeznana z magią niż ty. I o wiele mniej interesująca.
        Charlotte się roześmiała, gdy tylko opowiedział jej o mrówkach. Jej śmiech był czymś nowym dla Ognaruksa, zdecydowanie był o wiele milszy dla ucha niż krzyk bólu. Wyczuł też, że coś się dzieje z jej aurą, staje się jakby... bardziej intensywna? Nie potrafił tego do końca zrozumieć, już prawie w ogóle jej nie widział, czuł, słyszał, smakował... i co tam jeszcze się z aurą robiło. Bardziej teraz go interesowało to, co dzieje się w zwyczajnym świecie niźli w świecie aur.
- Ależ nie! - powiedział smok z tonem tak przejmującym, że nie mógł naprawdę wyrażać tej emocji, bez najmniejszego problemu dało się w nim rozpoznać aż nadto wyraźny sarkazm. - Uwierz mi, sam widziałem te mrówki! Raz były maleńkie, a raz wielkie niczym... niczym smoki! Jeżeli cię ugryzły, to marny twój los!
        Kobieta na chwilę się uśmiechnęła, a Ognaruks nie zdołał powstrzymać się od tego samego. Oświetlana przez światło ogniska twarz może nie wyglądała zbyt normalnie, ale smok już się takich twarzy naoglądał aż nadto. Charlotte nawet pod tym względem była niezwykła. ”Inni nazwaliby ją odmieńcem, zresztą mnie pewnie też, bo i jestem odmieńcem, nie tylko wśród ludzi. Ciągnie swój do swego, co? Ludzie czasami jak coś powiedzą, to aż dziw bierze, że sami to wymyślili.”
- Tak to – powiedział, gdy kobieta ze zdziwieniem się powąchała. ”Tak, zdecydowanie nie jest to żadna dworska pani.” – Nie, miałem na myśli zapach bardziej... wewnętrzny. Każdy taki ma, czy tego chce czy nie.
        Czarnowłosą przestraszył ryk stworzenia zabitego przez Agnira, czego Ognaruks powinien się raczej spodziewać. Grasujący w pobliżu drapieżnik powinien wzbudzać obawy, choć w tym przypadku było inaczej.
- Jesteśmy tu o wiele bezpieczniejsi, niż mogłabyś podejrzewać – poprawił ją smok, gdy po raz kolejny odruchowo sięgnęła po broń.
        Charlotte zareagowała na jego słowa tak, jak podejrzewał. Najpierw było niedowierzanie i poszukiwanie jakiegoś innego wyjaśnienia jego słów, Ognaruks widział to po jej spojrzeniu. W końcu doszła do pytania, na co smok czekał.
- Tak, jestem nim – powiedział i lekko się uśmiechnął. Nie mógł się powstrzymać. - Bo w Alaranii jest mnóstwo innych, latających jaszczurek, w dodatku ziejących ogniem. Rozumiem, że możesz mieć trudności z rozpoznaniem tego jednego rodzaju.
        Ku jego zaskoczeniu uwierzyła mu. Tak po prostu mu uwierzyła. ”W sumie cały czas nie próbuję nawet ukrywać, że nie jestem człowiekiem, nie powinienem się niczemu dziwić. W dodatku chyba doszła do wniosku, że coś z tą moją magią ognia śmierdzi.”
- Dlatego nie wiedziałaś, że istniejemy – powiedział Ognaruks. - Możemy przyjąć każdą formę, wtopić się w tłum bez większego problemu, więc większość ludzi ma nas za stworzenia z legend. A te sobie tak po prostu żyją wśród nich, jakby byli zwykłymi ludźmi, niczym się nie różnili. Och, wybacz.
        Trochę go chyba poniosło. Charlotte nosiła na sobie znaki tego, jak ludzie reagowali na jej odmienność. Nie chciał sprawić jej przykrości, jakoś tak po prostu wyszło. A mówienie o tym, jak to smoki ukrywają to, przez co Charlotte cierpiała mogło nie być najlepszą rzeczą.
        Gdy odwróciła się do niego plecami i zdjęła koszulę, lekko podniósł brew. ”Ja rozumiem, że ciągnie... ach, chodzi jej o tę runę.” Smok z wielkim zaciekawieniem przysłuchiwał się słowom czarnowłosej, jednocześnie powstrzymując się od dotknięcia runy. Już wcześniej źle zareagowała na jego dotyk, nie chciał jej dać kolejnego powodu do... do czego tak właściwie? Do obrażenia się?
- Rytuały mają to do siebie, że są zazwyczaj przerywane w najważniejszych momentach – powiedział Ognaruks. - A to ponoć ja jestem osobą jedyną w swoim rodzaju... całe życie w kłamstwie, jak ja teraz zdołam to przeżyć?
        Choć brzmiał jakby żartował, to jednak rzeczywiście w tych słowach coś było. Kobieta założyła z powrotem koszulę i odwróciła się w jego stronę, na co ten się zmartwił.
- Wszystko w porządku?
        ”Wytrzymaj jeszcze chwilę, jeszcze trochę i będziesz miała tutaj ucztę jakiej mało. O ile Agnir znowu czegoś nie spartaczył, raczej marny z niego łowca. Lira ma straszne poczucie humoru, aby odebrać najgroźniejszemu drapieżnikowi w Alaranii dar łowiecki. ”

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Sob Maj 02, 2015 9:53 pm
autor: Charlotte
        Na jej ustach rozkwitł delikatny, nieśmiały uśmiech. Dziwnie się czuła, kiedy ktoś określał ją mianem niezwykłej, lecz jednocześnie jej ledwo dogorywające ego było mile połechtane. Szczególnie, że w stwierdzeniu smoka nie doszukała się ani ironii ani sarkazmu. Ot, zwykły komplement czy luźne stwierdzenie tak różne od komentarzy, do których przywykła. Zupełnie, jakby w jego oczach stawała się kimś naprawdę wyjątkowym.
        - W takim razie musiałeś spotkać w swoim życiu wiele niezwykłych osobistości, Ognaruksie. Powinnam teraz dygnąć z wdziękiem w podziękowaniu za komplement, ale jestem zbyt leniwa, żeby się podnieść. - Tu puściła do niego psotne oczko poprawiając się nieco. Plecy już ją mniej bolały, więc zaryzykowała kolejny raz oprzeć się o głaz za nią, a kiedy tym razem nie zalała ją fala cierpienia uznała to za dobry znak. - A czy ktoś powiedział, że przeszkadza mi wygląd dzikuski? Jestem niezależna, nie muszę męczyć się w całej masie tiulu i falban oraz nikt nie mówi mi jak się mam zachowywać. A z magią niestety do czynienia miałam dwa razy w życiu, przy czym ani razy nie skończyło się to dla mnie dobrze. No... teraz jest trzeci raz.
        Zaskakujące, że w towarzystwie nieznajomego miała tak dobry nastrój. Nawet wcześniejszej obawy jak przeżyje tą noc zniknęły odgonione blaskiem ogniska. Ogarnęła niesforne poplątane kosmyki z twarzy próbując opanować rozbawienie.
        - No bardzo śmieszne. Chociaż szczerze nawet gdyby istniały, to wolałabym takowych nie spotkać. Spostrzegłyby taki łakomy kąsek i już by było po mnie! I dla Ciebie nic by nie zostało! - Nie żeby chciała, żeby zeżarł ją smok, ale z braku laku... przynajmniej miałaby ciekawe widoki przed śmiercią.
        - Kolejna magiczna sztuczka? W sumie chyba kiedyś słyszałam, że w jakiś dziwny sposób można poznać człowieka tylko na niego patrząc... o to Ci chodzi? - Przekrzywiła delikatnie głowę, kiedy kolejny raz zaburczało jej w brzuchu. Nie pamiętała co robiła przed zjawieniem się przy wodospadzie, ale z pewnością nie było to jedzenie. Miała wrażenie, jakby nie zatopiła zębów w niczym od dłuższego czasu! Speszona położyła dłoń na brzuchu starając się zagłuszyć wstydliwe dźwięki. Gdyby zmieniła się w szczura to przynajmniej szybko by coś upolowała, a tak zmuszona była czekać do rana, by ruszyć na poszukiwanie swojej broni i dopiero mogła czynić przygotowania do zdobywania pożywienia.
        Spotkanie ze smokiem... nadal miała wątpliwości, czy mężczyzna nie robi sobie z niej żartów, ale to wyjaśnienie idealnie pasowało do tego, co wcześniej wobec niego czuła. To wewnętrzne przekonanie, że ma przed sobą groźnego drapieżnika, przez co musi uważać na każdy gest i słowo. Swoim zachowaniem Ognaruks zdołał wydobyć z niej jednak prawdziwą osobowość zagłuszając na chwile jakże zwierzęce instynkty.
        - Każdą formę? A Twoja prawdziwa postać, ta przerośnięta jaszczurka jak sam to określiłeś... duży jesteś? - Niby powinna być przerażona, lecz zamiast tego obudziła się w niej ciekawość, zaś wyraz jej oczu przywodził na myśl małą dziewczynkę, która bawiła się w odkrywanie skarbów. Mężczyzna już się mógł domyślić, jak bardzo jego towarzyszka chciałaby zobaczyć chociaż namiastkę jego mistycznego jestemstwa, które skrywał pod ludzką powłoką. Ciekawe, bo chyba normalny człowiek uciekałby gdzie pieprz rośnie.
        - Gdybym to wtedy wiedziała przygotowałabym się porządniej. Problem polegał tylko na tym, że czas miałam do zachodu słońca, bo inaczej czarodziej miałby duże kłopoty przeze mnie... I tak byłam zdziwiona, że zgodził mi się pomóc nie oczekując żadnej zapłaty z mojej strony. Do tamtej pory sądziłam, że wszyscy magowie są zepsuci do szpiku kości. - Quirrito wspominała bardzo dobrze, lecz pamiętając o jego problemach z ludzkim prawem wolała nie wymawiać ani jego imienia ani zdradzać zbyt wielu szczegółów. Mag Dźwięku jakby nie patrzeć podarował jej możliwość spędzenia przynajmniej jednej nocy w miesiącu jako człowiek. - Tak, jak najbardziej. Po prostu... Nie przywykłam do wyjawiania komuś swojej tajemnicy. Mam na rękach za dużo krwi niewinnych, żeby ludzie pozostawili mnie samej sobie. Do tej pory wszyscy poszukują leśnej bestii i nie zwracają uwagi na obdartuskę, ale gdyby jakimś cudem się dowiedzieli... - "...nie pożyłabym długo". Sam mężczyzna mógł zauważyć, że w swojej prawdziwej postaci była niezwykle delikatna.
        Nie chcąc jednak o tym myśleć dziewczyna oparła się wygodniej o kamień i uniosła wzrok ku niebu. Nad ich głowami nieskończona ilość konstelacji migotała srebrzystym blaskiem, a księżyc zdawał się pełnić pieczę nad wszystkim dookoła. W oddali spadająca gwiazda przeszywała nieboskłon wolno nawet od pojedynczych chmur.
        - Prawie zapomniałam jak piękne potrafią być gwiazdy... - Z tęsknotą podziwiała nocną scenerię. Woda spadająca z hukiem z dużej wysokości tworzyła delikatną mgłę tuż nad powierzchnią jeziorka, a odbijający się w niej wyraźny okrąg księżyca nadawał temu miejscu iście magiczny charakter. Prawie, jakby na krótką chwilę senne marzenia mogły tutaj istnieć na jawie. Żeby nie pozwolić swoim myślom zbyt swobodnie płynąć, bo kto wie co by z tego wynikło, postanowiła skupić swoją uwagę na towarzyszu.
        - Czy jako smok porywasz piękne damy, dziewice przywiązane do pala w podarku od ludzkości, który ma uspokoić Twój gniew i powstrzymać Cię od zjadania bydła? - Żart wyraźnie się jej trzymał, chociaż odpowiedzi na to pytanie była akurat szczerze ciekawa.

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Nie Maj 03, 2015 4:23 pm
autor: Ognaruks
- Trochę już żyje na tym świecie, więc niejedno widziałem – odparł Ognaruks. Był zadowolony widząc, że jego słowa odniosły zamierzony rezultat. Przy okazji musiał powstrzymać się od roześmiania. - Cóż, nie dziwię się, sam nie chciałbym wstawać z tak wygodnej pozycji. I nie, absolutnie nie chodziło mi o to, że przeszkadza ci ten wygląd. Po prostu... w żaden sposób nie wskazuje on na to, że nie powinnaś niczego wiedzieć o magii, a powiedziałaś to tak, jakby robił. Zresztą doskonale cię rozumiem. Sam nie dałbym się wcisnąć w żaden z tych ciasnych strojów wieczorowych jest to po prostu jakieś... nienaturalne.
        Jako smok nie miał na sobie żadnego ubrania, było to dla niego czymś normalnym. To, że musi nosić materiał ograniczający jego ruchy niezbyt mu się podobało, a ten póki co był dosyć luźny i swobodny. Pod tym względem doskonale rozumiał Charlotte, przecież on sam był dziką bestią, niby jeszcze większym dzikusem od niej. Zdziwiło go natomiast to, że kobieta natknęła się na magię dopiero trzeci raz.
- Wiesz, ja już dawno przestałem liczyć, ile razy spotkałem magię – powiedział. - W pewnym sensie sam jestem istotą magiczną. Pomijając już sam fakt bycia smokiem.
        ”Noszę w sobie tyle magii chaosu, że można mnie aż z nią pomylić. W dodatku mam przy sobie jeszcze Lirę... Jestem po prostu niczym latarnia dla każdego lepszego magika. I dobrze, przynajmniej wiedzą, że lepiej ze mną nie zadzierać. Ale jeżeli jeszcze jeden spyta się, czy mógłby dokonać sekcji moich zwłok...”
- Przecież nie dałbym jakimś mrówkom tak po prostu cię zjeść. - Smok uśmiechnął się. - I już mówiłem, że nie jem ludzi, chyba że sami się o to proszą. Zazwyczaj są to jacyś dzielni rycerze, którzy nie zdzierżą, aby jakiekolwiek stworzenie było odmienne od nich. Choć unikam ich jedzenia, te ich zbroje trudno potem wyciągnąć spomiędzy zębów.
        Kolejny uśmiech wpełzł na jego usta, gdy czarnowłosej zaburczało w brzuchu. Wyglądała na dosyć zawstydzoną, czego smok nie za bardzo rozumiał. ”Przecież to całkowicie normalne, po prostu jest głodna i nic nie poradzi na to, że jej ciało reaguje jak reaguje."
- Patrząc, wąchając, smakując, dotykając i słysząc – powiedział Ognaruks. - Zwie się to czytaniem aur, choć jak dla mnie ta nazwa nie jest zbyt adekwatna. Aury się nie czyta, je się czuje całym sobą, wszystkimi swoimi zmysłami poznaje się osobę. Nie za często z tego korzystam, jak dla mnie bardziej interesujące jest poznać człowieka standardowymi metodami, ale w tym przypadku... cóż, trochę mnie zaskoczyłaś tym zjadaniem konia. Który zresztą zazwyczaj jest strasznie włóknisty.
        Kolejne pytanie dotyczyło jego prawdziwej formy, czego Ognaruks się prędzej czy później spodziewał, aczkolwiek jego treść zdziwiła go. Charlotte pytała o jego rozmiar. ”No proszę, tego nie przewidziałem. Tylko jak dosyć obrazowo to określić? Hm... nie ważne jak to opisuję, ludzie i tak są w szoku, kiedy sami to widzą.”
- Powiedzmy... tak z dwie spore stodoły jedna na drugiej – odpowiedział w końcu. - I lepiej sprecyzuję to „każdą formę”. W każde stworzenie, które wcześniej zjadłem, poznałem jego anatomię i budowę.
        Jej słowa dotyczące rytuału zastanowiły go.
- Magowie są różni, tak samo jak zwykli ludzie. Niektórzy są mili, a niektórzy tylko się takimi wydają – powiedział dosyć posępnie, ale szybko przypomniał sobie, że nie powinien się takimi sprawami zajmować. - Wybacz, jestem starym, zgorzkniałym gadem, czasem mówię od rzeczy.
        Kiedy poznał powód nietypowego zachowania się kobiety, zrozumiał. Zrozumiał także, jak wielkim zaufaniem go obdarzyła. ”Nie powiedziałem jej jeszcze ani o tym, że jestem demonem, ani o Lirze. Ale to nie tak, że nie chcę o tym mówić, po prostu mam za dużo rzeczy do powiedzenia, żeby sobie z nimi poradzić tak raz dwa.”
- Nie musisz się obawiać, twój sekret jest u mnie bezpieczny.
        Podążył za jej spojrzeniem i spojrzał na niebo. Owszem, gwiazdy wyglądały pięknie, lecz przy płonącym ognisku jedynie ich część była widoczna, w dodatku nie aż tak bardzo, jak smok przywykł.
- Te tutaj są co najwyżej ładne – odezwał się. - Gdy wyleci się ponad chmury dostrzega się ich prawdziwe piękno. Otaczają cię z prawie wszystkich stron, tak jasne, jak tylko być mogą. Naprawdę niezwykły widok.
        Kolejne pytanie Charlotte kompletnie go zaskoczyło. Spodziewał się chyba wszystkiego, oprócz tego.
- Jeśli mam być szczery, to jeszcze nikt mnie o to nie zapytał. - Lekko się uśmiechnął. - Niestety jeszcze nikomu nie przyszło do głowy, aby ofiarować mi swoją córkę w zamian za bezpieczeństwo trzody. Może to i dlatego, że nigdzie zbyt długo nie zostawałem? Tak właściwie, to taka dziewica miałaby zdecydowanie ciekawsze życie od nudnych lat na wsi. Może tylko tęskniłaby za rodzicami. ... - Spojrzał na Charlotte. - Ale z drugiej strony czy ty tęskniłabyś za kimś, kto sprzedał cię smokowi w zamian za kilka wołów? - Zmarszczył brwi. - Tak właściwie, to skąd to pytanie? Obawiałaś się, że mógłbym cię porwać i odlecieć?

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Wto Maj 05, 2015 9:49 pm
autor: Charlotte
        Wzruszyła ramionami na całą jego wypowiedź. Może i próbowała grać teraz osobę, która nic sobie nie robi ze swojej sytuacji, lecz jaka dziewczyna nie byłaby smutno z powodu takiego trybu życia? Była młoda, ledwie skończyła nieco ponad dwadzieścia lat, a na swoich barkach miała więcej doświadczenia, niż stuletni dziadkowie. Stroje wieczorowe? Nigdy nie miała takowych na sobie, ale suknie pełne falban, koronek czy perłach misternie wszytych w materiał były jej dziecięcym marzeniem. Dawno przestała się przejmować tym, jak wygląda. Pokraczne ciało oszpecone bliznami nie pasowało do delikatnego jedwabiu czy tiulu, który miałby zdobić jej suknie.
        - Fakt, kto chciałby w tym chodzić. - Przecież to byłoby takie... ludzkie.
        Westchnęła cicho odganiając zbędne myśli, po czym stwierdziła, że skoro i tak nie ma co robić, to chociaż spróbuje ogarnąć swoje włosy. Przesunąwszy dłonią po paskach zaczęła wybierać wszelkie listki i patyczki, które nieopacznie znalazły tam schronienie. Jeszcze tylko brakowało, żeby zalęgło się jej na głowie jakieś robactwo!
        - Fakt bycia gadem na pewno bardzo ułatwia życie, co? Jesteś wielki i silny, nie musisz się niczego obawiać. Nikt nie jest w stanie Ci zagrozić i nie martwisz się wcale ile lasu zamieszka w Twoich włosach. A nawet jeśli to użyjesz magii i pozbędziesz się wszystkiego na swojej drodze jeśli będzie to konieczne. Całkiem miła perspektywa... - W ogóle po co to mówiła? Rozmyślanie o innym życiu nigdy nie przyniosło jej niczego dobrego, więc dlaczego teraz postanowiła kolejny raz rozdrapywać stare rany?
        - Mówisz, że stanąłbyś w mojej obronie? Jakie to urocze! A myślałam, że to rycerze w lśniących zbrojach ratują dziewki z opresji. - Roześmiała się głośno, chociaż brakowało w tym wewnętrznej radości. Kiedy ktoś ostatni raz wstawił się za nią? Tego typu przypadki mogła wyliczyć na palcach jednej ręki a nadal sporo by zostało. "Ciekawe jakby to było mieć smoka za sprzymierzeńca?"
        Kiedy zauważyła szeroki uśmiech na twarzy mężczyzny udała, że się lekko obruszyła.
        - No tak! Nie dość, że śmiejesz się z mojej niedoli to jeszcze mówisz o smakowaniu czegoś niematerialnego! Kiedy kobieta i mężczyzna spotykają się późnym wieczorem przy ognisku, otoczeni światłem gwiazd w tak magicznej atmosferze, zwykle całości towarzyszy piknik! A Ty narobiłeś mi ochoty na jedzenie wzmianką o koniach... - No, nie przez mężczyznę była głodna, lecz faktycznie pusty żołądek coraz bardziej jej doskwierał. "A gdyby tak...?" - Pożyczysz mi swój miecz? Poszłabym do lasu może coś upolować... - Jak bardzo głupio musiało brzmieć to z perspektywy smoka? On był naturalnym drapieżnikiem stojącym na szczycie łańcucha pokarmowego i oto przed nim pojawia się wątła, szczuplutka dziewczyna, która z powodu skrajnego niedożywienia gotowa była ruszyć w leśny gąszcz w samym środku nocy, byle tylko móc czymś zaspokoić swoją potrzebę.
        Słysząc odpowiedź mężczyzny na temat wielkości i form nieco uniosła brew do góry. "Może zamienić się w każde stworzenie, które kiedykolwiek zjadł, a teraz przebywa w postaci człowieka zarzekając się jednocześnie, że żadnego nigdy nie połknął?"
        - Ludzkie mięso smakuje jak... no sama nie wiem w jaki sposób powinnam to określić. Kobiety na pewno mają delikatniejsze mięso, rycerze oraz chłopi z kolei posiadają bardziej włókniste mięśnie i chociaż niby mają je bardziej rozbudowane, to nie są tak smaczne. - Mimo, że pożywianie się własnym gatunkiem było dla niej iście traumatyczne, to jednak była w stanie określić powyższe zależności i wyrobić sobie własne zdanie na ten temat. Ile zostało w niej jeszcze człowieczeństwa, skoro była w stanie rozmawiać o smaku ludzkiego mięsa na pozór bez żadnego problemu?
        - Nie ma "miłych" ludzi, jak to powiedziałeś. Każdy czegoś chce nie ważne jak bardzo by się tego wypierał. Jeżeli czegoś komuś brak zrobi wszystko, żeby to zdobyć nawet kosztem innych istot. Żyjąc w lesie nauczyłam się pewnej zależności. Śmierć jednej istoty nigdy nie jest bezwartościowa, bo to dzięki niej drapieżnik będzie mógł przetrwać. Walka o ziemię wśród zwierząt czy przywództwo... tutaj wszystko ma swój brutalny porządek. Ludzie? Zabijają tego, czego nie rozumieją i nie znają. Coś co wzbudza ich strach od razu musi zostać wyeliminowane. Morderstwa z chęci samego wzbogacenia się czy niechęci do drugiej osoby... Zabawne skoro to mówię samej będąc człowiekiem, prawda? - Krzywy uśmiech wcale nie był przyjemny. - Wychodzi na to, że nie tylko Ty jesteś zgorzkniały.
        Miała już serdecznie dość rzeczywistości, w której przyszło jej żyć. Nie zależało jej już tak bardzo na akceptacji innych czy powrocie do rodzinnej wsi, gdzie się wychowała. Chciała jedynie móc w spokoju wieść życie pustelnika bez klątwy, która tak bardzo wpływała na każdy kolejny dzień. Mieć miejsce, do którego mogła wracać, które należałoby jedynie do niej. Czy to tak wiele? Gdyby smok komuś wyjawił prawdę o ciążącym na niej zaklęciu pewnie nigdy to by się nie ziściło. A teraz? Na wieść, że nikomu nie zdradzi sekretu dziewczyny skinęła mu głową w niemej podzięce. Nie było sensu się nad tym rozwodzić.
        - Chciałabym to kiedyś zobaczyć... Móc uciec od wszystkich trosk, spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy... - Nie patrzyła na niego, wzrok utkwiła w nieboskłonie, które migotało tysiącem gwiazd. Nie znała innego widoku, lecz mimo tego nawet teraz zapierało jej dech w piersiach. Mogła oglądać nocne niebo jedynie raz w miesiącu, dopóki źle założona runa nie odebrała jeszcze jej życia. Nie miała jak znaleźć Quirrita, żeby ten poprawił swoje zaklęcie, a spotkania z innymi magami wolała uniknąć. Czy więc nie lepiej cieszyć się z tego co ma, żyjąc tak długo, ile los jej na to pozwoli? Rozmarzywszy się lekko całkiem zapomniała o głodzie i polowaniu, na które przecież zamierzała się zaraz udać.

Re: (Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smok

: Śro Maj 06, 2015 6:14 pm
autor: Ognaruks
Ognaruks lekko przekrzywił brew, kiedy Charlotte odpowiedziała mu wzruszeniem ramion, po czym niby przyznała smokowi rację, ale ten czuł, że coś jest nie tak. Wyczuwał to instynktownie, podejrzewał, że kobiecie coś nie spodobało się z jego słów. ”Tylko o co chodzi?” Kiedy jednak czarnowłosa wypowiedziała się dłużej, zmarszczył czoło.
- Owszem, nie ukrywam, że jestem silny nawet jak na smoka – odpowiedział, wpatrując się w płonące ognisko. - Tylko czasem się zastanawiam, czy rzeczywiście warto posiadać taką potęgę? Czasami dochodzę do wniosku, że wolałbym nie posiadać tego wszystkiego, bo zapłaciłem za to cenę, która momentami jest przerażająca. A jeżeli chodzi o magię, to jej najbardziej się obawiam. Nigdy nie mogę użyć jej pewien, że nic nie zniszczę, nikogo nie zabiję. Przy większym wysiłku wystarczy tylko lekkie rozkojarzenie, aby doprowadzić do katastrofy, którą nie potrafi sobie wyobrazić żadne rozumne stworzenie. Jeszcze nigdy nic takiego mi się nie przydarzyło, ale... kiedyś musi być ten pierwszy raz. Mam się kogo obawiać, Chalotte.
        Nie powiedział Charlotte, jaką tak naprawdę cenę przyszło mu zapłacić za tę siłę. Obawiał się, że gdyby zaczął mówić, mógłby stracić nad sobą panowanie. Naprawdę nie chciał się teraz załamać. Nie przy niej. Jeszcze chyba nigdy nie powiedział nikomu, co tak naprawdę sprawia, że nie może żyć jak inne smoki, nie wiedział, w jaki sposób mógłby on sam zareagować.
- W okolicy raczej nie ma żadnego rycerza. - Ognaruks wzruszył ramionami. Śmiech kobiety wydał mu się jakiś wymuszony. - A ja chętnie zastąpiłbym jednego z nich, takie ironie losu bywają ciekawe. Czemu smok nie może kogoś ratować?
        Nieco go zdziwiła wzmianka o pikniku i magicznej atmosferze, ale bynajmniej nie negatywnie. Gdy jednak spytała o to, czy mogłaby pożyczyć jego miecz, zmarszczył brwi i spojrzał w kierunku leżącej na ziemi broni. Gdyby ktoś inny zadałby mu takie pytanie, jego odpowiedź byłaby dość gwałtowna i jednoznaczna, ale w tym przypadku... jako drapieżnik rozumiał, że Charlotte jest głodna i chce zapolować, a brak broni uniemożliwiał jej to. Zresztą... przecież by jej nie uderzył.
- Przykro mi, ale ta broń... bywa niebezpieczna – odpowiedział tak łagodnie, jak tylko potrafił. - Poza tym zostaw wszystko mi, zobaczysz, że zdołam zaspokoić twój głód, skoro jestem winien jego powstania.
        Charlotte uraczyła opowiedzieć mu o smaku ludzkiego mięsa. Ognaruks słuchał tego, choć nie dowiedział się niczego nowego. Znał ten smak, potrafił go sobie wyobrazić pomimo tego, że nie pamiętał nigdy, żeby tego jadł. Zresztą wielu rzeczy nie pamiętał. Nawet nie pamiętał, ilu...
        Jej następna wypowiedź natomiast nie wzbudziła w nim zbyt pozytywnych emocji.
- Mylisz się – powiedział nieco zbyt chłodno, niżby chciał. Mimowolnie zacisnął jedną dłoń na skrzydle Liry. - Widziałem bezwartościową śmierć, śmierć, która nie przyniosła niczego, a zbyt wiele zabrała i o której dziś tylko ja pamiętam. W naturze nic się nie dzieje bez przyczyny, tylko i wyłącznie tam.
        Większość z tego, co mówiła o ludziach, było dla niego aż nazbyt wiadome. Ale udało jej się trochę go rozchmurzyć.
- Wygląda na to, że zgorzknienie jest zaraźliwe.
        Wyglądało na to, że kobieta zapatrzyła się na gwiazdy. Ognaruks rzucił na nie jeszcze raz spojrzeniem. Dla niego były one o wiele zbyt... płaskie? Jednowymiarowe? Ale tak już było, że jeżeli dostrzegło się coś piękniejszego, to coś musiało przestać być piękne. Zastanowił się. ”Wiatr rzecz jasna już nie wieje. Leć przez kilka godzin w huraganie, wyląduj, a wszystko ucichnie. Jakby chciał, abym poznał Charlotte...”
- Czemu by nie? - powiedział. - Taka okazja szybko się nie powtórzy, dlaczego by z niej nie skorzystać? Co byś powiedziała na to, abyś na mnie wsiadła, a ja zabrałbym cię ponad chmury?
        Nawet nie wiedział, dlaczego coś takiego zaproponował. Może dlatego, że latanie przynosiło rozkosz, którą ciężko byłoby do czegokolwiek porównać? ”No, może jedynie do spełnienia.” Zawsze trochę mu żal było innych ras, które nigdy czegoś takiego nie doświadczyły. Zresztą, skoro Charlotte miała jedną noc na miesiąc, to taka okazja rzeczywiście była bardzo rzadka.
        Nagle krzaki zaszeleściły, na co Ognaruks natychmiast się podniósł. Uspokoił się jednak, kiedy ujrzał znajomą sylwetkę. Czerwony smok szedł tyłem, ciągnąć coś o wiele większego od niego. Gdy wyszedł na polanę, Ognaruks wysoko podniósł brwi. ”Kto by się spodziewał, że ten maluch zdoła upolować niedźwiedzia. Chyba wystarczy, aby Charlotte się najadła.”
- Dobra robota – powiedział na głos.
~ Dziękuję ~ odpowiedział Agnir. ~ Sam się na mnie rzucił, to chapnąłem go w gardło. Taki duży, a tak szybko padł!
        Smok powiedział o czymś, co bardzo śmieszyło Ognaruksa. Chociaż Agnir nie potrafił polować, to nie musiał. Był na tyle mały, aby drapieżniki same się na niego rzucały, nie doceniając przeciwnika, w którym kryła się bardzo wielka siła.
        Ognaruks spojrzał na Charlotte i uśmiechnął się lekko.
- Przedstawiam ci Agnira, który chociaż bardzo chciałby się z tobą przywitać, to nie może nic mówić. Agnir, oto Charlotte.
~ Powiedz jej, że bardzo wielką przyjemność sprawia mi to spotkanie, zwłaszcza kogoś tak pięknego i dzikiego jak ona, kogoś, kto wręcz wydaje się być upadłą anielicą z Niebiańskich Planów, którą srodzy aniołowie surowo ukarali za nieposłuszeństwo za pomocą ostrzy, kogoś, kto jest tak idealnym partnerem dla mojego pana.
        Ognaruks przekrzywił brew i spojrzał na Agnira, który tylko wzruszył skrzydłami, co wyglądało wręcz przekomicznie. Następnie z powrotem przeniósł spojrzenie na Charlotte.
- Mówi, że miło mu cię poznać.
~ Hej!
- Jak widzisz, upolował ci twój piknik. - Ognaruks uśmiechnął się. - Czy cię zadowoli?