Wodospad Snów[Las tuż obok] Ratunek

Wodospad Snów położony jest na granicy Szepczącego Lasu, niedaleko miasta Menaos. Wodospad jest schronieniem dla leśnych zwierząt, a w skale pod nim znajduje się grota którą zamieszkuje ogromny, ale przyjazny biały smok Zora. Dolina wodospadu jest pełna potliwych chochlików i zwierząt, czasem zaglądają tu druidzi w poszukiwaniu szkarłatnych grzybów, które można znaleźć tylko tutaj.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

[Las tuż obok] Ratunek

Post autor: Siobhan »

Sio znajdowała się w dość nieprzyjemnej sytuacji. Pięciu mężczyzn, otaczało ją. Nie miała praktyczne żadnych szans na wygraną, a widać było, że każdy z nich ma wielką ochotę na jej ciało. Jej trzeźwy umysł nakazał jej grać na zwłokę, dopóki gronostaj nie znajdzie jakiejś pomocy.
- To jak, chłopcy? Na pewno chcecie ze mną walczyć? - zapytała, swoim melodyjnym i śpiewnym głosikiem. Mówiła pewnie, idealnie modulując głosem, tak, aby do jej oprawców nie dotarł jej strach. Wiadomym było, że oto im chodzi. A Sio nie miała zamiaru dawać im jakiejkolwiek zabawy z tego spotkania. - Wiecie... nie jestem taką zwykłą elfką. Mam jakieś moce, jak każdy. Chyba o tym wiecie, prawda? - zapytała, dalej grając spokojną.
Odpowiedział jej śmiech jednego z nich. Był to rosły mężczyzna, który jednak w niczym nie przypominał pozostałych. Nie miał tępego wyrazu twarzy, a jego oczy bynajmniej nie były puste. One wręcz błyszczały inteligencją i arogancją. Mimo to, nie wydawał się posiadać jakichś specjalnych cech, poza właściwą chyba dla tej bandy, siłą. Jego aura, z tego, co wyczuwała, była całkowicie przeciętna, a z koloru wywnioskowała, że był złodziejem. Choć to można by zobaczyć w jego postawie.
- Myślisz, paniusiu, że nas zwiedziesz. Na kilometr widać, że jesteś słaba, jak trzcina na wietrze. - Zaśmiał się po raz kolejny, a do nosa Siobhan dotarł odór spoconego ciała, zgnilizny i zaschniętej krwi.
Zapach ten nasilił się jeszcze bardziej, kiedy oprawcy zbliżyli się do niej i jakby nigdy nic, wykręcili jej ręce do tyłu. Zaskoczona elfka niemal krzyknęła z bólu. Kompletnie nie spodziewała się, że zaatakują tak szybko.
- Puszczajcie mnie - warknęła cicho, wyrywając się.
Teraz w jej myślach było tylko nieme błaganie o to, żeby Kayakame zdążył kogoś znaleźć na czas. Krzyknęła jednak, kiedy palce tego przywódcy znalazły się pod jej tuniką.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Elf niedawno co przybył na te ziemie, a już czuł się tutaj, prawie, jak u siebie w domu. Odziany był w ciemnozielone spodnie wyprawione ze skóry pewnego zwierzęcia i pofarbowane na ten kolor, szata zaś jego była szeroka, tego samego koloru, zakończona wielkimi ptasimi piórami. Był to całkiem wysoki i dobrze zbudowany elf, z długimi ciemnymi włosami, które powiewały wraz z płaszczem za przyczyną wiatru, powodując, iż włosy i płaszcz jakby zlewały się ze sobą. Wyraźnie widać było zadrapanie pod jego okiem, na prawym policzku, które z czasem się zabliźniło. Nie wiedział właściwie dokąd idzie, nie dbał o to. Chcąc napić się wody doszedł do wniosku, iż bukłak jest pusty. Nie wywarło to na nim większego wrażenia, czuł że woda musi być gdzieś w pobliżu. Wskazywała na to, coraz to bardziej zagęszczająca się, roślinność, gleba się zmieniała, no i bardzo lekki szum wody, najprawdopodobniej jakiegoś wodospadu. Nie bez powodu został jednym z lepszych tropicieli. Wszedł więc między drzewa i ruszył ku kierunkowi północno-zachodniemu w poszukiwaniu wody. Dzień był całkiem pogodny, a i chmur było niewiele. Przez liście dużych drzew przenikały małe promienie słońca, które odbijały się na jego twarzy. Poprawił tylko nieznacznie swój miecz i począł obserwować otaczające go środowisko. Nie było tu aż tak dużo drzew jak u niego, w Elfath czy dziczy, w której spędził ponad sto lat, ale z drugiej strony... lepiej może nie być. Od kilku dni wędrował po obcym mu terenie i potrzebował gdzieś się wreszcie zadomowić. Te myśli ciągle krążyły mu po głowie. I jeszcze inne szepty... To był Medivh, jego kruk, który komunikował się ze swoim panem telepatycznie. Leciał wysoko nad ziemią, by zbadać okoliczne tereny, następnie zaś informował swojego pana o potencjalnym zagrożeniu, które może spotkać na swojej drodze. Airandill nakazał mu przeprowadzić zwiad na terenach w kierunku, w którym zmierzał, on sam zaś, zajął się swoim ekwipunkiem, by być przygotowanym na każdą ewentualność.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

"Pomoc! Znaleźć pomoc, zanim coś się jej stanie!" - krzyczały myśli małego, białego stworzonka, które teraz biegło co sił w małych łapkach, w stronę najbliższego przyjaznego umysłu. Nie było to jednak takie proste. Wciąż wychwytywało przerażone i rozbiegane myśli jego opiekunki, a to, w połączeniu z jednoznacznymi myślami jej oprawców, strasznie go dekoncentrowało. Musiał wybierać pomiędzy pomocą jej tam, a, wręcz niemożliwym, znalezieniem kogoś innego, bardziej odpowiedniego.
Gronostaj w pewnej chwili przystanął, czując jak w powietrzu unosi się zapach jakiegoś elfa. Ten na pewno był niedaleko, bo ślady były całkowicie świeże. "Może on pomoże" - przemknęło przez malutki umysł stworzonka, choć jego pesymizm mówił, że prędzej mu kaktus na łapie wyrośnie, niż tak się stanie. Jednak popędził w tamtą stronę. Jego maleńkie serduszko biło jeszcze szybciej niż zwykle, a równie malutkie płuca pracowały z zawrotną prędkością. Jeszcze nigdy jego łapki nie poruszały się tak szybko i z takim brakiem ostrożności. "Ale to dla Sio. Niech mnie zabiją, ale ona ma być bezpieczna." Przyśpieszył.
W pewnym momencie wypadł z zarośli i wylądował tuż przed jakimś elfem. Natychmiast, nie czekając na nic, spróbował połączyć się z nim umysłem, cały czas krzycząc w myślach: "Moja pani! Niebezpieczeństwo! Konieczna pomoc!"
Nie wiedział czy to coś da, ale postać wydawała się być raczej przyjazna. Więc istnieje szansa, że to się uda. Że on jej pomoże.

Tymczasem.

Sio była już na wyczerpaniu. Cały czas wierzgała, krzyczała coś w językach leśnych zwierząt, ale widocznie zapach jej oprawców był zbyt odstręczający, by któreś w pobliżu zostało.
- Przestań maleńka. Jak będziesz grzeczna, to i tobie będzie przyjemnie - powiedział szef bandy, przybliżając swoją ohydną mordę do jej ślicznej twarzyczki. Splunęła.
- Po moim trupie - warknęła. "Pośpiesz się, Kayakame!" - krzyknęła w myślach, kopiąc w krocze stojącego przed nią mężczyznę.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Czuł się coraz bardziej spragniony. Miał wielką ochotę wypić nawet cały bukłak wody, a do tego jeszcze słoneczna pogoda... Co chwilę patrzył w górę, wyczekując, aż jego kruk powróci z informacjami o potencjalnych "przeszkodach". Nagle pod jego nogi wpadł jakiś gronostaj. Zatrzymał się na moment, patrząc jak ten zwierz się zachowuje. Czegoś podobnego jeszcze nigdy nie widział, ale stwierdził, iż coś złego mu się mogło przytrafić, ale co? Podrapał się po głowie i nie mógł odgadnąć, o co mu właściwie chodzi. Wtem nadleciał jego kruk, Medivh, który usiadł mu na ramieniu i powiedział mu o pięciu bandytach i małej elfce, która wpadła w ręce niegodziwców i wołała o pomoc, krzycząc na wszystkie strony i, szamocąc się w rękach oprawców. Spojrzał na gronostaja, który dalej się wierzgał w kółko. Niewiele więc myśląc pochwycił zwierzątko w rękę i zaczął biec przez gąszcz roślinny i inne naturalne przeszkody. Kruk znów poszybował wysoko w górę, naprowadzając go prostu do celu. Biegł ile sił w nogach, starając się przy tym nie zmęczyć. Był bardzo zmęczony wędrówką, a teraz jeszcze czekała go najprawdopodobniej walka. Biegł tak przez moment, aż kruk zaczął latać w kółko, znakując, iż dotarł na miejsce. Z oddali dostrzegł wodospad i sześć postaci zbitych w jedną grupę. Wszyscy trzymali dziewczynę, jeden zaś leżał i trzymając się za "klejnoty" wił się z bólu. Zatrzymał się pod drzewem, posadził gronostaja obok, samemu zaś wyjął miecz i spokojnie, z mieczem ręku, zaczął podchodzić w kierunku bandy.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Ulga. To teraz było w sercu małego stworzonka, kiedy dzięki pomocy czarnego ptaka udało mu się przekazać wiadomość o tym, w jakiej sytuacji jest teraz mała Siobhan. Kiedy tamten złapał go i pobiegł w stronę zagrożenia, gronostaj wspiął się na jego ramię i pozwolił sobie na chwilowy odpoczynek. Bieg go wykończył, a zaraz będzie walczył. Wczepił się pazurkami i wyczekiwał w zniecierpliwieniu, kiedy dotrą do małej elfki. Cały czas wysyłał w przestrzeń informację o tym, że już idzie z pomocą.

Tymczasem elficzka patrzyła z satysfakcją na wijącego się szefa. Jednak jej chwila triumfu nie trwała zbyt długo, ponieważ jeden z pozostałej czwórki nabił jej plecy na swoje umięśnione kolano. Małe ciałko Sio wygięło się w łuk, wydając z siebie przeciągły jęk. "Jeszcze chwila. Zaraz się pojawią" - myślała, zmuszając się do penetrowania myślami przyszłości. Wszystko widziała jak przez mgłę, za sprawą bólu, jaki się roznosił po jej ciele.
"Zaraz to się skończy."
Usłyszała szelest. Reszta nie zwróciła na to uwagi, jednak ona miała zbyt dobry słuch. To on. Ten, o którym gronostaj cały czas wysyłał jej informację. Odetchnęła niezauważalnie. Znowu zaczęła się wić, starając się wyswobodzić, choć jedną rękę, z twardego jak skała uścisku rąk mężczyzny. Jej przyszły wybawiciel (o ile wszystko pójdzie zgodnie z jej planem) szedł teraz wolno w ich stronę. Robił to nienaturalnie cicho i bardzo pewnie. Jakby doskonale znał każdy kawałek tej ziemi.
Poczuła, jak ktoś wymierza jej policzek. Widocznie nie zauważyli nowo przybyłego. Jęknęła, odwracając twarz tak, że teraz nie widziała już towarzysza jej zwierzęcia.
- Jak śmiesz - warknęła tak nieprzyjemnie, tak pogardliwie, że zabrzmiało to jak najgorsza obelga. Nienaturalnie wręcz mieszało się to z jej melodyjnym i pięknym głosem, którego zazdrości nawet słowik. - Bluźnisz. Będziesz się za to w piekle smażyć, ty... bydlaku! - zawahała się przez chwilę, a później z dziką satysfakcją w oczach odwróciła się do tego, który ją uderzył. - Co ja mówię. Bydlak, to przy tobie arystokrata - dodała, ponownie spluwając, tym razem tamtemu w twarz.
- Ty mała suko! - Chciał jej wymierzyć zapewne kolejny cios, ale powstrzymała go ręka szefa.
- Mamy towarzystwo, chłopaki - powiedział, spoglądając wprost na nową postać. Sio nagle zrobiło się głupio. Przecież on wyglądał na zmęczonego, a teraz jeszcze będzie walczyć... jednak teraz odwrotu nie było.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

- Ładnie to tak? - krzyknął z daleka na zbirów, przyglądając się każdemu uważnie i, oceniając sytuację oraz czy ma jakieś szanse, by ich pokonać. Zaiste, bardzo zirytował go fakt, iż okrutnie się z nią teraz obeszli. Ręka na rękojeści miecza bardziej się zacisnęła, drugą zaś gestykulował, gdy przemawiał do "zgromadzenia."
- Nie wydaje mi się, by uderzenie kobiety w twarz mieściło się w granicach jakiejkolwiek etyki, a co dopiero kopniak w plecy... - mówił to, jakby widział całe zajście. W rzeczywistości było inaczej. Przeciwników było pięciu, każdy z nich z całą pewnością wie jak posługiwać się jego bronią. Na razie jedyne, co mu krążyło po głowie to, to, że byli zbyt blisko niej, a nie chciałby sytuacji, gdzie posłużą się nią jako zakładniczką. Nie zgrywał bohatera. Starał się też nie okazywać po sobie zmęczenia, chociaż to zmęczenie może być niezłym utrudnieniem przy większych zamachach mieczem oburęcznym, który to właśnie dzierżył. Miał przy sobie również pięć noży do rzucania. Dokładnie tyle, ilu było przeciwników. Co prawda nie rzucał nimi zawodowo, lecz noże te pozwalały mu na zdobycie większej przewagi. Dodatkowo, jego srebrny miecz odbijał oślepiający promień słoneczny, więc postanowił wykorzystać to w praktyce i możliwie jak najszybciej zakończyć tę potyczkę. Spojrzał również dyskretnie w górę na kruka, by tamci się nie zorientowali że nie jest sam, a przy tym Medivh zameldował gotowość do ataku w odpowiednim dla niego momencie. Nim cokolwiek miał zrobić, spróbował z nimi nawiązać rozmowę.
- Słuchajcie, panowie! Mam dla was ofertę nie do odrzucenia. - Spojrzał ukradkiem na elfkę i na bandytę, który kurczowo trzymał jej ręce, następnie kontynuował. - Jeśli oddacie mi tę elfkę, żywą i w jednym kawałku, wtedy pozwolę wam żyć. Co wy na to? - spytał nie licząc na tę pożądaną odpowiedź, tylko od razu naszykował noże do rzucania, odpinając pokrowce zamontowane na klacie.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Usłyszała głos elfa, który się właśnie pojawił, sprowadzony przez Kayakamę. "Dobrze" - pomyślała. "Dobrze zaczął. Może to będzie prostsze niż się wydaje..." Szczerze w to wątpiła, ale pomarzyć, dobra rzecz.
Dobrą stroną słów mężczyzny był jeszcze fakt, iż zdekoncentrowani oprawcy nie trzymali jej już tak pewnie. Zręcznie się wyrwała, ale jej obolałe ciało nie zdołało uniknąć ponownego złapania. Tym razem jednak uścisk był bardziej bolesny, a palce zaciskały się, nie tylko na jej nadgarstkach, ale też na włosach. Tego było już za wiele, ale w tej pozycji niewiele mogła zdziałać. W dodatku była zła na siebie za zmarnowaną okazję.
- Chyba kpisz sobie z nas, nędzny idioto. Jeśli myślisz, że przepuścimy takie ładniutkie ciałko, to się grubo mylisz! - krzyknął do elfa szef bandy, przyciągając tym samym uwagę Sio.
Mimo tego, że zapach unoszący się wokół był wręcz nie do zniesienia, to elficzka teraz starała się oddychać miarowo. Przeczesywała przyszłość. Widziała każdy najdrobniejszy ruch przeciwników i samego jej wybawiciela. Przekazywała obrazy Kayakame, mając nadzieję, że elf nie zamknie przed nim umysłu.
Kątem oka zaobserwowała, że "nowy" szykuje się do ataku. Tak. To był dobry moment, tyko gdyby jeszcze tego nie rozwalił. "Kayakame, przekaż mu, że ma być spokojny. Bez gwałtowności." - powiedziała w myślach do białego zwierzątka. Widziała też błysk miecza, a to oznaczało, że nie był on tak słabo uzbrojony, jak ona. Będzie musiała zainwestować w trucizny i jakieś sztyleciki. Jak na razie miała tylko jeden i łuk. Właśnie! Łuk. Gdyby tyko na chwilę, na sekundę, może mniej, ją puścili. Natychmiast by dobyła swej broni i już by było po nich. Podzieliła się tą myślą z gronostajem.
"Tyko, że oni cię nie puszczą" - zauważył pesymistycznie. Sio przygasła. Lubiła wyzwania, ale to ją chyba przerastało. Popatrzyła na nowego. Miała przepraszający wyraz oczu, a jej usta bezgłośnie mówiły o tym, że jak chce, może uciekać.
- Panowie. Lepiej go posłuchajcie. - Postanowiła dalej udawać niewzruszoną. - On wygląda na silnego. No i raczej uzdolnionego - dodała, mierząc elfa wzrokiem. Ogólnie nie był taki zły. I miał fajne włosy. Od razu przypadł jej do gustu.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Nie umknęła jego oczom próba ucieczki tej elfki z ich rąk. Dalej jednak zachowywał zimną krew i wiedział, że nie może teraz uzyskać pomocy bezpośrednio od niej. Robiło się nawet nieciekawie, a patrząc na sytuację z jego punktu widzenia, było wręcz beznadziejnie. Głód, pragnienie oraz zmęczenie nie dawały mu spokoju, mimo to nie zamierzał zostawiać jej samej na pastwę losu, o którym to losie miałaby decydować ta banda okrutników. Po odpowiedzi, jaką mu dał jeden z nich, nie liczył, że się z nimi dogada. Medivh krążył cały czas nad nimi, wyczekując dobrego momentu, by wreszcie uderzyć. W międzyczasie poinformował Airandilla, że będzie się starał zwrócić uwagę mężczyzny stojącego najbliżej elfki, by ta mogła się wymknąć i możliwie wspomóc go w walce. Zwrócił się więc do niej, zanim w ogóle miał przystąpić do ataku.
- Nie obawiaj się. Za chwilę twój koszmar minie, a te, godne pożałowania, łachudry zapłacą za to.
Nic więcej nie powiedział. Uchwycił swój miecz w obie ręce, a walka wisiała już w powietrzu i powolnym, acz stanowczym krokiem pomaszerował prosto w ich stronę.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Gronostaj szybko doskoczył ponownie do elfa, starając się znowu przekazać mu informację. "Zamierzają z niej zrobić zakładnika. Atakuj szefa, bez niego nic nie zrobią" - powtarzał piskliwy głosik jego umysłu. Sio wyraziła się jasno. Zdekoncentrować ich na chwilę, a zyskają przewagę. Jednak to takie proste nie będzie, a i sam plan był niedoskonały. Wciąż plątał się pomiędzy nogami nowego, z całych sił starając się przekazywać dane, jakie zdobyła Sio, przeczesując przyszłość.
Tymczasem ona sama dokładnie obserwowała, jak Elf powoli do nich podchodzi. Wcześniejsze jego słowa, o tym, że oni zaraz pożałują tego co robią, nie wiedzieć czemu, uspokoiły ją i pozwoliły na lepszą koncentrację. Miała teraz przed oczami całą tę scenę, widzianą z boku, jakby w zwolnionym tempie. Jak przez mgłę, widziała ruchy ratującego, co znaczyło, że on sam nie jest jeszcze zdecydowany. Jednak oprawcy wydawali się być tak tępi, że mieli wyuczone ruchy na każdą ewentualność.
"Z prawej, od góry. Od słońca." - powtarzała. Utrudniał jej to fakt, iż plany elfa, co rusz się zmieniały, więc i jej wizje były w ciągłej modyfikacji. Bolała ją od tego głowa.
Stanowczy krok tamtego przynosił ukojenie. Jej wizje nie przesłaniały obrazu, co bardzo ułatwiało obserwowanie sytuacji. Sprawiały wrażenie, jakby one rozgrywały się w innej części jej umysłu. Widziała obydwa obrazy tak sam ostro i dokładnie.
- W twoich snach. Prędzej ty pożałujesz, że nam przerwałeś tak świetną zabawę - zaśmiał się jeden z nich, ale Siobhan skupiła się na kroku elfa. "Pośpiesz się." - Ale skoro ci tak zależy. To może się z tobą podzielimy.
Dziewczynę zmroziło. W jednej chwili stała skupiona na przyszłości, a w drugiej niemal zachłysnęła się powietrzem, nie wiedząc co robić. Na ślepo zaufała nowo przybyłemu, nawet, nie badając aury tamtego. Na ślepo uwierzyła, że on chce pomóc, a może... Może on też będzie żądał od niej czego podobnego. Co jeśli... "Nie. Stop. Głupia. Jeżeli by chciał cię wykorzystać, to by się nie męczył. On jest na wyczerpaniu, a to oznacza, że nie jest taki zły" - uspokoiła się.
Przywołała magię ziemi. Próbowała odrobinę zatrząść gruntem pod stopami trzymającego, aby się jakoś wyswobodzić. Jednak to będzie trwało trochę dłużej niż sekundę.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Dziwny uśmiech odmalował się na twarzy elfa po usłyszeniu tychże słów wypowiedzianych przez jednego z bandytów. Już wiedział, z kim ma do czynienia. Kilku oprychów, których doświadczenie było dość mizerne, mało tego, unikali jakichkolwiek poważniejszych konfrontacji. Ale to były tylko przypuszczenia... W miarę, jak już był blisko, zatrzymał się na sekundę, chcąc odpowiedzieć tamtemu zbirowi.
- Hah, nie rozśmieszaj mnie... czyżbyś się bał? - spytał drwiącym głosem, acz nie zamierzał ich lekceważyć. Ciągle mieli ją w swoich rękach. Medivh się niecierpliwił i podpowiedział Elfowi, by ten nie marnował czasu tylko odbił tę biedną Elfkę, więc głównie to pchnęło go do szybkiego działania.
- Zaraz się przekonamy... - Uniósł miecz lekko w górę i gwałtownie wystartował, z miejsca szarżując na pierwszego lepszego, nie mogąc się zorientować jeszcze, który z nich jest szefem.
- Ish'na a lor do ra! - Co po elfiemu oznaczało tyle co "Do broni!", po czym rzucił się w wir walki.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Może i to było tylko kilku oprychów, których punkty intelektu można by podać w liczbie jednocyfrowej, ale byli silni. A Sio nieprzeciętnie słaba. Jak na elfa, to była wręcz chorobliwie delikatna i każdy z nich mógłby jednym ruchem złamać jej kręgosłup. Skupiona na magii przepływającej po jej drobnym ciałku, dziewczyna z oddali słyszała rozbawienie elfa. Westchnęła cichutko, pozwalając, aby moc przebiegła w stronę ziemi i trochę nią zatrzęsła. Nie była w tym dobra, ale to było proste zadanie, nie wymagające prawie żadnego doświadczenia. No a takowego nie mała gdzie zdobyć. To była jedna z jej pierwszych walk na poważnie.
- Znowu sobie żarty stroisz. Nie dość, że jest was mniej, to jeszcze ta mała ma tylko nędzny łuk - odpowiedział zbir, a w Sio zawrzało.
"Nędzny tak? Zaraz się przekonamy." Zaśmiała się cichutko, wyginając tak, że czubek jej broni dotknął ręki trzymającego ją oprycha. Już nie skupiała się na ziemi. Nie musiała. Osiłek odskoczył, krzycząc.
- Oparzyła mnie, suka jedna! - Sio tym razem nie czekała na nic. Doskoczyła do tego nowego, akurat w momencie, kiedy ten rzucił się w wir walki. Trafił w sedno. Akurat w szefuńcia.
Elfka dobyła swojego łuku, który w mgnieniu oka dopasował się do jej ręki i błyskawicznie wycelowała w nogę tego, który ją trzymał. W zasadzie nie zrobiła tego sama, pomógł jej łuk, bowiem dziewczyna nie bardzo radziła sobie z bronią.
- To za włosy - zaświergotała, kiedy strzała przebiła jego udo. Widziała kątem oka, jak jej wybawca sobie radzi. I szło mu całkiem nieźle, biorąc pod uwagę jego zmęczenie. "Będę musiała mu się odwdzięczyć."
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Skrzyżował miecze z jednym z oprychów, przywódcą grupy. Oczywiście nie walczył sam, gdyż dwóch kolejnych do niego dołączyło. Teraz to była walka trzech na jednego. Gdy jeden miał zamiar atakować go z tyłu, kolejny nacierał z boku. Wszystko działo się tak dynamicznie... na chwilę stracił elfkę z oczu, gdyż był zajęty walką z tamtymi. Zwinne jednak parowanie oraz pomoc kruka Medivha, który zleciał na dół i przymierzał się do wydłubania oczu jednego ze zbirów przechylały szalę zwycięstwa. Zaś, bezradny zbir, musiał pierzchać i biegał w kółko niczym opętany. Airandill zaś, wykonując kilka manewrów, oślepił przeciwnika za pomocą odbicia promieni słonecznych i zdołał jednym ruchem przeciąć aortę drugiego zbira, ten zaś padł na ziemię, ciężko jeszcze dysząc i obficie krwawiąc. Elf poczuł nagle jak coś go przecina. Z natury nie czuł bólu, lecz wiedział, iż właśnie doznał obrażeń. To przywódca bandy, uniósł swój miecz i zranił elfa w lewe ramię. Teraz o wiele trudniej będzie mu się bronić przed atakami, czego nie może powiedzieć o samym atakowaniu. Krew powoli zalewała jego rękę, aż do samych dłoni, skąd kapały krople krwi. Medivh był zajęty, nie przestawał atakować zbira, który rozpaczliwie wymachiwał mieczem na prawo i lewo, kruk zaś zgrabnie i z gracją unikał tych jakże dziecinnych ataków. Czyli dwóch z głowy. Rozejrzał się nieco po okolicy i zauważył, że elfka zdołała się jednak wywinąć z ich rąk. Uśmiechnął się wtedy pod nosem, wiedząc, że przewaga jest teraz po ich stronie.
- To jak, gronostajku? Umiesz walczyć? - spytał, nie wiedząc czy zwierzak go zrozumie. Trzymał się jeszcze jego pleców, ale sądził, że może się na coś przydać. Pokazał wtedy wzrokiem na bandytę, który był poparzony, najprawdopodobniej od ataku elfki, następnie spojrzał ponownie na gronostaja, by zachęcić go do jakiegokolwiek działania. Elfka stała już wtedy przy nim, naprzeciw nich stał ten osiłek. Jeszcze dwóch ludzi było za nim, a elf był już ranny, mimo to nie czuł bólu. Spojrzał jeszcze tylko krótko na dziewczynę, która widocznie była gotowa do działania.
- Zwą mnie Airandill. - I ruszył prosto na przywódcę bandy.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Uśmiech po zadaniu ran przeciwnikowi znikł tak szybko jak się pojawił, bowiem jej wzrok padł na ranę na ramieniu elfa. Przeraziła się, ale zachowała zimną krew, celując w innego. Nie chciała ich zranić śmiertelnie, jednak teraz miała wrażenie, że najchętniej zabiłaby każdego z osobna inaczej, ale równie okrutnie. Wściekła zmierzyła wzrokiem czwórkę jaka pozostała i natychmiast wystrzeliła w stronę pierwszego z brzegu. Miała te dziwne błyski w oczach. W tej chwili była raczej niebezpieczna.
Pomogła powalić jednego i następnego, kątem oka obserwując, jak dwójka całkowicie przeciwnych sobie zwierzaków współpracuje, żeby dobić tego poparzonego.
Usłyszała, jak elf wypowiada swoje imię. Odwróciła się na chwilę i posłała mu swój promienny i bardo rzadki uśmiech.
- Jestem Sio. Siobhan dokładniej - powiedziała i wycelowała strzałę w ostatniego ze zbirów. Zwierzaki już sobie poradziły, a elficzka zauważyła, że będzie trzeba "wyprać" gronostaja. Ale to tak mimochodem. Teraz bardziej skupiała się na swoim przeciwniku. Czuła się jak wtedy, kiedy niemal dorwała oprawców jej mentora. Nagle wzięły ją wyrzuty. Nie chciała go zabijać. Nie chciała mieć kogoś na sumieniu, a myśl, że może zadać ból była nie do zniesienia. Ręka jej zadrżała, co tamten idealnie wykorzystał. Rzucił w jej stronę sztyletem. Wszystko jakby zwolniło...
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Z pomocą Siobhan, uporanie się z kilkoma bandziorami poszło dosłownie "jak po maśle". Nawet zwierzęta spisały się nieźle, a w samym Airandillu pojawiła się chwilowa duma, jako że Medivh umiejętnie współpracował z tamtym gronostajem.
- "Tylko się nie przyzwyczajaj..." - parsknął Medivh, który według niego był zmuszony do takiego działania. I wszystko właściwie szło jednym słowem pięknie, ale starczyła chwila nieuwagi, a ostatni zbój leciał ze sztyletem prosto na Siobhan. Zdrowy rozsądek jakby opuścił ciało elfa, który pobiegł również w stronę elfki, by ta niepotrzebnie nie doznawała dużych obrażeń. On przynajmniej lepiej to zniesie... Te myśli pchnęły go do impulsywnego działania. Widział w jej oczach nie tyle przerażenie, co niewiedzę odnośnie tego, co może się za chwilę wydarzyć. Już był blisko... bandyta był jednak bliżej. Musiał chyba więc to zrobić...

Krótko to trwało, nim bandyta nadział się na jego miecz. Bez namysłu upadł, a sam elf patrzył na niego, spluwając przy tym w jego stronę. Opierał się tym razem na mieczu, czyżby z totalnego wycieńczenia? Odwrócił się w stronę elfki, w tors zaś miał wbity sztylet bandyty. Chciał coś powiedzieć, wyszeptać, ale nie mógł. Chciał podejść do niej, ale obraz mu się zamazywał przed oczyma. Ostatnie co zapamiętał, to krzyki jego kruka, Medivha:
- "Panie! Panie, nie umieraj! Nie opuszczaj mnie..." - po czym mężczyzna padł bez namysłu na ziemię.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Wszystko zawirowało i w jednej chwili nogi elfki odmówiły posłuszeństwa. Wrzasnęła, przerażona, a na jej twarzy rozbryzgała się krew dwójki. Patrzyła wprost na sztylet, który wystawał z piersi jej wybawiciela. Jak zaczarowana. Kompletnie przerażona i, nie wiedząca, co robić. Jednak kiedy Air spadał na ziemię, w ułamku sekundy znalazła się tuż za nim, tak że jego ciało opadło delikatnie na jej kolana.
Przeklinała siebie w myślach, nie wiedząc, co robić i jak zareagować.
- "Kayakame. Poproś tego kruka, żeby przyniósł jakieś bandaże tego elfa. Musiał coś mieć ze sobą". - poleciła w umyśle, starając się przeanalizować wszystko to, czego ją uczono. Niewiele umiała, ale Kayakame przeciwnie. Umiał całkiem sporo, a potrzebne mu były tylko jej ręce.
Ostrożnie położyła ciało mężczyzny na ziemi i błyskawicznie pobiegła po swój plecak. Był przemoczony, bo podczas walki leżał w rzeczce, ale coś może uda jej się zrobić. Może ma jakieś eliksiry na regenerację. Chwilę później zbierała już zioła lecznicze, które rosły przy potoku. W tym czasie wrócił kruk, niosąc w dziobie bandaże. Nie było ich dużo, ale te musiały wystarczyć.
Wyjęła ze swojego plecaka miseczkę i kamieniem zaczęła ugniatać maść z ziół, w tym czasie czekając aż jej bandaże wyschną nieco. To była walka z czasem, ale ona zawsze była szybka. Kiedy maść już przypominała maść, szybko obmyła rany elfa.
- "Żyj. Żyj proszę. Już cię lubię, więc żyć musisz" - powtarzała w myślach. Teraz zdała się całkowicie na instrukcję gronostaja. Obmyła ranę, wyjęła ciało obce, posmarowała wokół maścią, aby zdezynfekować i przyśpieszyć gojenie, i na koniec opatrzyła bandażami przyniesionymi przez ptaka. Jednak tych było trochę za mało. Sekunda namysłu i zdjęła swoją tunikę, aby z niej zrobić resztę potrzebnych opatrunków. Podarła na kawałki i dokończyła swoje dzieło. Nie wyglądało za ciekawie.
Teraz jednak pozostało tylko czekać, aż się obudzi, a w tym czasie rozpalić ognisko, co też uczyniła z ochotą, bowiem bandaż elastyczny na jej piersiach zbyt wiele ciepła nie dawał. Godzinę później siedziała z podkulonymi nogami, patrząc na twarz swojego wybawcy.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Wizje sprzed życia ukazały się jego oczom. Widział nawet siebie, kroczącego dumnie jako członka bractwa Nocnej Straży, patrolując znane mu tereny. Tak, to była kraina Elfath, z której pochodził. Widział kraj takim, jakim był tuż przed jego musowym opuszczeniem. Nawet swoją rodzinę... w komplecie. Ominął więc bramy, by zawitać do jego ukochanego domu, który zresztą był bardzo blisko. Z marmurowym poddaszem, zbudowany z mocnego dębu dom stał dumnie niedaleko bramy głównej. Wszedł więc w jego progi, ale dom był pusty. Nigdzie ani żywej duszy.
- Halo? Jesteście tu w ogóle? - zawołał na cały głos, lecz ten rozniósł się echem po korytarzach chatki. Drzwi otwarte, a nikogo w środku? Dla bezpieczeństwo wyjął swój miecz i ruszył przeszukiwać pokoje, zacząwszy od kuchni. Przeszukał prawie cały dom, tylko nie piwnicę, więc i ją musiał sprawdzić. Pamiętał, jak jedyną rzeczą na świecie, której się bał, było właśnie zejście do piwnicy. Sięgnął więc po drzwi, lecz te same się otworzyły. Zapalił pochodnię, gdyż światła nie działały i zszedł na sam dół piwnicy. W środku zauważył swojego ojca siedzącego na krześle, tyłem odwróconego do niego.
- Ojcze? Ojcze, czy to ty? - zawołał trochę uradowany i z niespokojnym głosem. Sięgnął po niego, lecz ten po prostu rozpłynął się w powietrzu. Nagle rozległ się głos, który jakby brzmiał mu w uszach.
- TO JESZCZE NIE KONIEC TWOJEJ DROGI... - Takie i inne słowa pojawiały mu się w głowie, aż zaczął powoli szaleć i nerwowo patrzeć dookoła. W życiu jeszcze nie doznał paniki... jak teraz. Jego oczom ukazała się rodzina... byli bladzi, jakby martwi. Wszyscy zgodnie, z wyciągniętymi rękoma nawoływali go, mówiąc:
- Chodź do nas. Chodź do domu...- I zbliżali się do niego powolnym krokiem, Elf zaś wręcz przeciwnie. Szukając wyjścia z sytuacji rozejrzał się i postanowił pobiec na górę. Drzwi niestety były zamknięte, a jego "rodzina" zbliżała się do niego nieubłaganie. Wtem usłyszał głos Meduvha:
- Airandill, żyjesz? - To ostatecznie pozwoliło mu się ocknąć z tego koszmaru i momentalnie znalazł się z Elfką przy ognisku w miejscu, gdzie niedawno walczyli.
Uspokoił się, lecz przez ten koszmar cały się spocił. Zwracając wzrok ku Elfce, jedyne co do niej powiedział to:
- ...Wody...wo-dy... - szeptał pod nosem w nadziei, że ta go zrozumie, wtem jego głowa upadła z powrotem na ziemię. Był poważnie osłabiony, lecz zauważył, iż zajęto się jego ranami.
Zablokowany

Wróć do „Wodospad Snów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości