Strona 1 z 3

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Śro Sie 02, 2017 11:19 pm
autor: Varii
- Tak chyba będzie najrozsądniej - odpowiedziała Fenrirowi, opierając podbródek na kolanach podkulonych nóg. Następnie jedną ręką otuliła swoje łydki, a drugą, trzymając w niej kijek, dźgała w rozpadający się w płomieniach pieniek. - Przez karczmy przewija się czasami więcej podróżnych, niż żebraków przez zasnute śmierdzącą mgłą rynsztoki. Jeśli szukasz twierdzy na wzgórzu, to któryś z gości musiał ją widzieć lub przejeżdżać obok. Innej opcji nie ma. Chyba, że stała się niewidzialna, w co szczerzę wątpię. Kiedyś śniłam o pięknych zamkach, ale ten był jak wyjęty z koszmaru. Szare i zimne ściany, pajęczyny, skowyt psów w korytarzach i zawodzenie jeńców. Gdyby nie te wszystkie eksperymenty do dziś byłabym przekonana, że śniłam na jawie. Dlatego śmiem przypuszczać, że to nie był wymysł. Ten twój zamek istnieje.
Następnie elfka odrzuciła na bok płonący kij, który zgasł nim dotknął ziemi i ułożyła się na gołej ziemi, zwijając w sporych rozmiarów kłębek. Jej ubranie syknęło z przeciągiem, skórzane paski przyległy do ciała jak mokra bluzka, podkreślając wszystko, co było w jej sylwetce najlepsze.
- Mówię tylko to, co wiem - dodała, układając dłonie pod głową. - Biegłam przez las w środku nocy. Myślisz, że miałam ochotę spoglądać za siebie, żeby zobaczyć czy ktoś postanowił mnie gonić? Chciałam jak najszybciej stamtąd zniknąć. Pamiętam jedynie, że dwa razy przecięłam jakiś strumyk i przebiegłam po omszałym mostku, który mógł zbudować równie dobrze człowiek, co troll. Sądzę jednak, że wschód do właściwy kierunek.
Jego przechwałki o doświadczeniu w spotkaniach z wilkami Varii puściła mimo uszu, lecz na słowa o śnie i bezpieczeństwie lekko się rozluźniła i popatrzyła na niego badawczo.
- A czy ja mogę zaufać tobie, mając nadzieję, że nie wykorzystasz mnie gdy będę śnić? - odbiła piłeczkę w stronę smokołaka, a następnie zamknęła oczy i jakby nigdy nic zasnęła.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Nie Sie 06, 2017 11:18 pm
autor: Fenrir
Westchnął cicho, na chwilę skupiając swoją uwagę na płomieniach trawiących drewno. Nie odciął się od otoczenia, więc dobrze słyszał, co mówi do niego Varii i mógł jej coś odpowiedzieć, mimo że nie patrzył dokładnie na nią.
         – Wiem, że istnieje, w końcu uciekłem z tej twierdzy – odezwał się, nadal patrząc w ognisko. Zupełnie, jakby chciał tam dojrzeć coś, co mógłby widzieć wyłącznie on.
         – Może, jednak będzie to dobrym rozwiązaniem… Wejść do karczmy i zapytać o to, czy ktoś wie, gdzie znajduje się ten konkretny zamek – dopowiedział. Nie wspomniał już o tym, że najpewniej wiązałoby się to z tym, że musiałby dać coś w zamian. Możliwe, że nawet nie chodziłoby o pieniądze, a o kupienie jakiegoś napitku lub czegoś podobnego. Rueny nie byłyby wtedy na pierwszym miejscu, nie w budynku, którym jest karczma. Tam wizja napicia się za darmo i, może, zjedzenie czegoś także za bezcen była dla większości o wiele lepsza, niż zwykłe pieniądze.
         – Te informacje i tak mogą być przydatne, zawsze to jakieś punkty, którymi można się sugerować przy poszukiwaniach – odpowiedział szczerze, zapamiętał też to, o czym powiedziała elfka. Strumyk, który przecięła dwa razy, a także most pokryty mchem i kierunek na wschód. Nawet, jeśli w karczmie nie uda mu się uzyskać jakichś nowych informacji, nadal będzie mógł szukać twierdzy na podstawie tego, co wie aktualnie.

Zaśmiał się lekko i cicho, gdy usłyszał to, co powiedziała Varii. Jednak szybko umilkł i się opanował, gdy przypomniał sobie, że nie wspominał jej nic o Sanayi. Niby elfka poruszała już temat ważnych osób w ich życiach, jednak oboje ograniczyli się do krótkiej rozmowy na temat krasnoluda, którego ona chce odszukać, a on może jej w tym pomóc w ramach odwdzięczenia się za przysługę.
         – Jesteś ładna, to prawda, ale nie musisz martwić się o to, że cię wykorzystam w ten sposób – odpowiedział jej, dopiero teraz przenosząc wzrok na dziewczynę.
         – Widzisz, mam już w swoim życiu kobietę, którą kocham i, która mnie zaakceptowała… Nie mam zamiaru jej zdradzić i tym samym stracić ją na zawsze – dopowiedział, po części wyjaśniając też swe wcześniejsze zachowanie. Poważny ton głosu tylko sugerował, iż Fenrir mówi prawdę, a kobieta, o której wspomina… jest dla niego naprawdę ważna.
         – Ty już masz pewność, że nic ci się nie stanie, gdy będziesz spać. Mogę mieć to samo i wiedzieć, że moje rzeczy nie znikną, gdy się obudzę? - zapytał, opierając się plecami o pień zniszczonego drzewa, pod którym siedział. Widać było po nim, iż sen naprawdę by mu się przydał, a jego ciało, powoli, robiło się zmęczone dzisiejszą wędrówką.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Śro Sie 09, 2017 8:12 am
autor: Varii
- Dziękuję - zaśmiała się elfka, kiedy nowy towarzysz rzucił w nią komplementem, a następnie sprowadził na ziemię. On również nie był brzydki, a jedynie surowy, co podkreślały ostre rysy twarzy, skryte w cieniu kaptura. Mimo to noc na trakcie z nieznajomym nie była pocieszającą myślą, nawet jeśli miałoby między nimi do czegoś dojść. Varii, choć w formalnym związku, lubiła bawić się mężczyznami, rozmawiać, flirtować, a nawet chodzić do łóżka, ku wybuchom zazdrości jej ukochanego, który zawsze odnajdywał jej "zabawkę" i łamał mu to i owo. Krasnolud nie lubił dzielić się elfką, ale wiedział też, że ona, gdyby ją prosił, skończyłaby z tym dla niego na zawsze. Pytanie tylko czemu wciąż tego nie zrobił.

- Ale czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal - dodała, przeciągając się na zakończenie, po czym odwróciła się plecami w stronę ogniska, by to przyjemnie ją grzało.
Zaraz jednak Fenrir powtórzył swoje obawy względem jej zaufania, na co elfka odpowiedziała uśmiechem, którego już ten nie mógł zauważyć.
- Jeśli aż tak ci zależy to mnie zwiąż - zaśmiała się. - Ostrzegam tylko, że paznokcie nie służą tylko do ozdoby. Nie masz się czym martwić, nie okradnę cię i nie zwieję. Po pierwsze obiecałam ci pomóc, a po drugie aż taka zepsuta nie jestem.
To ostatnie dodała ciszej, po czym zasnęła, śniąc o nieprzyzwoitych rzeczach.

Kiedy słońce postanowiło w końcu wyjść zza horyzontu i oblać swoim blaskiem wędrowców, Varii była już na nogach i zrzucając z siebie skórzane paski, gimnastykowała się przy cienkiej smużce dymu z dogasającego ogniska. Biała koszula trzepotała na lekkim wietrze, przyklejając i odklejając się od jej smukłego ciała, a obcisłe spodnie napinały się do granic możliwości, kiedy elfka robiła szpagat. To, czego cyrkowe dziewczyny uczyły się latami, jej przychodziło naturalnie. Jednocześnie miała ogromną ochotę rozebrać się i wskoczyć do zimnego strumyka, ale niestety nie znała okolicy, a szumu rzek nie było słychać.

Kończąc rozgrzewkę, mimowolnie spojrzała na śpiącego Fenrira i mając w pamięci swoje i jego słowa, podeszła bliżej, by trącić go obcasem, skoro świt.
- Długo zamierzasz spać? - zapytała z łobuziarskim uśmiechem.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Nie Sie 13, 2017 8:44 pm
autor: Fenrir
        Wzruszył ramionami, gdy wspomniała, że mógłby zdradzić Sanayę, jeśli kobieta by tego nie widziała. Posłał jej też gniewne spojrzenie, które wskazywało, że nawet przez myśl nie przeszło mu sypianie z inną kobietą. To, że ona by o tym nie widziała, nie oznaczało, że on sam nie czułby się z tym źle. Szybko mrugnął, a negatywne uczucia w jego oczach zniknęły tak szybko, jak się pojawiły.
         – Nie przepadam za tą „zasadą” - odpowiedział po chwili, wpatrując się w ogień. Po chwili sięgnął obok siebie, gdzie także spojrzał, a po chwili wyciągnął stamtąd garść gałęzi, które wrzucił do ognia.
         – Nie chciałbym być zmuszony tego robić – odparł na uwagę o związaniu elfki. Nie była jego więźniem czy coś takiego, więc musiałoby się wydarzyć coś naprawdę złego, żeby zdecydował się na ograniczenie jej ruchów jakimś sznurem albo czymś innym.
         – Dobrze… To dobranoc – odpowiedział, dorzucając do ognia jeszcze więcej drewna. Smokołak sam zaczął układać się wygodniej w miejscu, w którym siedział. Postanowił nie rezygnować z posiadania broni dosłownie na wyciągnięcie ręki. Torba podróżna także leżała obok niego. Upewnił się jeszcze, że ognisko nie zgaśnie, gdy on będzie spał i spróbował zasnąć.

Sen dopadł go w miarę szybko, więc Fenrir nie mógł narzekać na jego brak. Nie pamiętał, co mu się śniło, jednak był niemalże pewien, że szturchnięcie Varii przerwało sen w jakimś ważnym lub kulminacyjnym momencie. Przekręcił się na plecy i najpierw otworzył jedno oko, a później drugie. Przetarł je, jednak w dalszym ciągu czaiła się w nich senność, co było jak najbardziej normalne dla osób, które przed chwilą się obudziły albo zostały przez kogoś zbudzone.
         – Gdybyś obudziła mnie chwilę później, może udałoby mi się zapamiętać to, o czym śniłem – odparł, jeszcze raz przecierając oczy. Już nie można było po nich stwierdzić, że Fenrir jeszcze przed chwilą spał. Zupełnie, jakby wytarł sobie senność z oczu.
         – Teraz wiem tylko tyle, że obudziłaś mnie w jakimś ważnym momencie we śnie… Znaczy, mam tylko przeczucie, że właśnie tak było – dopowiedział, przeciągając się, aż kości jego pleców wydały z siebie charakterystyczny dźwięk.
         – Nie przeszkadza ci jedzenie w trakcie marszu? - zapytał, podnosząc się do pozycji stojącej. Jemu nie robiło to różnicy, więc jeśli Varii chciałaby zjeść na spokojnie, mogliby posiedzieć tu jeszcze chwilę i spożyć jakieś śniadanie. W każdym razie, smokołak zaczął się powoli zbierać. Narzucił na plecy płaszcz, a także miecz. Podróż z mieczem przewieszonym na plecach była wygodniejsza, poza tym, zmiennokształtny już dawno opanował sztuczkę, dzięki której mógł go wyciągnąć z pochwy tak samo szybko, jak wtedy, gdyby miał go przy pasie.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Śro Sie 16, 2017 7:38 am
autor: Varii
- Przepraszam - powiedziała nieszczerze, a następnie uśmiechnęła się w kącikach ust i zaczęła pomagać smokołakowi w zwinięciu obozu. Na szczęście nie było tego dużo, Varii nie przepadała za pracą, a wszelkie obowiązki odkładała na później, ale zasypanie ogniska piaskiem wykonała z radością, napawając się dźwiękiem gasnącego z sykiem drewna.
- Będziesz miał dużo czasu, żeby sobie przypomnieć - dodała, poklepując go po plecach, na których w następnej chwili pojawił się płaszcz i miecz. Elfka popatrzyła na niego kilka minut, tak samo jak na właściciela i westchnęła w duchu, poprawiając dekolt. W ten sposób podróżowali głównie zbójcy, wychodząc naprzeciw wojskowym zasadom, iż broń ma zawsze zwisać przy lewym biodrze. Przynajmniej tak mówił jej ukochany, kiedy w podróży przyłączył się do nich pewien chłopak z maczetą na plecach. Od samego początku rozmowy Varii czuła do niego wyraźną nie chęć i obawy, które krasnolud brał za pewność i nim chłopak zdążył wskazać kierunek, dostał przez łeb ciężką, nordycką pięścią, zwalając się z siodła. Z zasadzki bandytów nic nie wyszło, gdyż ci, nie widząc z parą swojego człowieka nawet nie zaatakowali. Od tamtej pory elfka zachowywała ostrożność, jednak jeśli jej towarzysz uważał, że tak jest lepiej to nie komentowała.
- Możemy iść - potwierdziła to skinieniem głowy i brzdęknięciem obcasów, które zadzwoniły o powierzchnię jednego z kamulców, otaczających ognisko. - A głodna nie jestem - zapewniła. - Po za tym idziemy do karczmy, więc tam znajdziemy czas, żeby coś przekąsić. I może się czegoś napić.
Droga, którą szli, okazała się zadbanym i równo wydeptanym traktem, z pasem zieleni po środku i koleinami po bokach. Wozu musiały tędy często jeździć, a sądząc po wgłębieniach - lekkie nie były. Zapewne były pełne towarów, których właściciele pojechali szukać szczęścia w Alaranii.
Varii szła przed Fenrirem, czesząc swoje białe włosy i zmysłowo kręcąc biodrami. Kompletnie nie widziała się w roli przewodniczki, ale też nie chciała wyglądać jak niewolnica, idąca za panem.
- A co zrobisz, jeśli czarownik nie będzie w stanie zwrócić ci tej mocy? - zagaiła, by podróż nie zrobiła się monotonna, ale zrobiła to w takiej formie, że jej towarzysz mógł mieć wątpliwości, czy kręgosłup elfki nie został złamany. Kobieta wygięła się bowiem do tyłu, ręce przykładając do ziemii i wykonując tak kilka kroków w przód, zachichotała, kiedy czubki włosów zamiotły trakt.
- Zabijesz go, czy oślepiony gniewem będziesz zmuszał do pracy i prób, by zwrócił ci moc nie patrząc na konsekwencje? - dodała, już w normalnej pozie, zwalniając kroku, by zrównać się ze smokołakiem.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Czw Sie 17, 2017 6:44 pm
autor: Fenrir
Zabrali się za zasypywanie ogniska, które nawet nie zdążyło jeszcze całkowicie wygasnąć. Chociaż i tak, to on wykonał większą część pracy z tym związanej.
Wzruszył lekko ramionami, gdy elfka wspomniała jeszcze o tym, o czym rozmawiali wcześniej.
         – Wątpię, żebym go sobie przypomniał. Nie pamiętam nawet jego najmniejszej części, więc niespecjalnie zależy mi na tym, żebym przypomniał sobie ten niedokończony sen – odpowiedział, przy okazji zakładając brakujące części ubioru. Docisnął też trochę pasek pochwy, w której na plecach smokołaka spoczywał teraz miecz.

         – To idziemy – odpowiedział, a po chwili byli już w drodze. Co prawda, Fenrir na początku myślał, żeby po prostu wyciągnąć z torby jakieś jedzenie i zacząć je jeść, jednak ostatecznie nie zrobił tego. To, że niedługo i tak dotrą do karczmy i tam będą mogli coś zjeść, było dość dobrym argumentem, żeby zmiennokształtny się z tym zgodził. Swoje zapasy zawsze może zachować na później poza tym, tak naprawdę, nie był aż tak głodny, jak mu się na początku wydawało. Był pewien, że spokojnie wytrzyma do momentu, w którym oboje wkroczą do gospody i będzie mógł coś sobie zamówić.
Spodziewał się, że droga będzie wyglądała na mało uczęszczaną, a nawet jeśli, to ludzie poruszali się nią pieszo. Tymczasem, na ubitej ziemi wyraźnie odznaczały się koleiny, które były pozostałością po ciężkich wozach, najpewniej handlowych. Varii zdecydowała się pełnić funkcję przewodnika, patrząc na to, że szła kilka kroków przed nim. Owszem, zauważył ruchy jej bioder, jednak temu widokowi poświęcił jedynie naprawdę krótką chwilę. Później znowu zaczął obserwować szlak, i to nie tylko to, co jest przed nimi, bo tyle samo uwagi poświęcał poboczu.

Spojrzał na elfkę, gdy ta odezwała się, a przez jego twarz przebiegł wyraz zaskoczenia. To, co zrobiła ze swoim ciałem, było naprawdę dziwne. Dobrze, że kolejne zdania wypowiadała już w normalnej pozycji. Nawet zrównała się z nim tak, że teraz szli obok siebie.
         – Jestem pewien, że będzie w stanie zwrócić mi to, co sam mi zabrał – odpowiedział, chwilę wcześniej zastanawiając się nad tym, co chciałby powiedzieć i w jaki sposób chciałby to zrobić.
         – Jeśli nie będzie chciał mi pomóc… Zabiję go. Mógłbym się z kimś założyć, że zabicie go także zwróci mi moją własność i najpewniej wygrałbym ten zakład – dopowiedział. Nawet w jego słowach dało się wyczuć pewność, o której wcześniej wspomniał on sam.
         – I wiesz, że nie musisz iść przede mną, prawda? Może i znasz drogę do karczmy i tak dalej, ale to nie znaczy, że masz iść z przodu – powiedział do niej. Na początku nie był pewien, czy chce to powiedzieć, bo dziewczyna mogłaby to odebrać nie w ten sposób, w jaki chciałby, żeby odebrała. Ostatecznie, jak widać, zdecydował się odezwać. Pozostało mu tylko czekać na to, co też zdecyduje się odpowiedzieć i przyjąć te słowa, bez względu na to, jakie będą.
         – Tylko, na początku nie chcę od razu uciekać się do walki z nim i zabijania go. Jeśli on nie będzie idiotą, także będzie chciał uniknąć potyczki – dodał, nawiązując do tego, co powiedział wcześniej. Chciał jeszcze dopowiedzieć, że „mag będzie wiedział, iż przegra”, ale wolał zostawić to wyłącznie dla siebie. Varii mogłaby uznać to za przechwałki ze strony Fenrira, a on na pewno nie należał do osób, które lubią mówić o sobie, jaki to on nie jest i czego to on nie umie.
         – Nie obawiasz się, że ktoś rozpozna cię w tej karczmie i przez to może zrobić się nieprzyjemnie? - zapytał, przypominając sobie wczorajszą sytuację przy ognisku, gdy elfka opowiedziała mu o swojej pierwszej wizycie w budynku.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Nie Sie 20, 2017 7:00 pm
autor: Varii
- W takim razie nic straconego - podsumowała elfka, ruszając przed siebie.
Podczas wędrówki rozglądała się uważnie na boki, starając się przypomnieć sobie dokładny kierunek, z którego przyszła, by nie szukać karczmy do kolejnego wieczora. Dość już miała spania na zimnej ziemi otoczona drzewami i przepełniona lękiem, aby tylko nie spadł deszcz. Tęskniła za ciepłym łóżkiem, posiłkami, wygodą w podróży i wolnością, z której czerpała jak najwięcej korzyści. Dając słowo Fenrirowi, Varii czuła, że jest w ten sposób związana i nie może się uwolnić. Przypuszczała, że wyprawa smokołaka nie zakończy się dobrze, ale jednocześnie była ciekawa najbliższych dni.
- Jesteś tak pewny swego, że chyba nie będę cię wyprowadzać z błędu, a jedynie przytakiwać i pochlebiać - powiedziała i zrównała się z towarzyszem.
- Wiem, ale nie zamierzam iść też kilka metrów za tobą jak służąca - odparła i poprawiła włosy, wyrzucając je w tył, by kaskadą opadły na plecy i ramiona. - Po za tym jeszcze ktoś pomyśli, że jesteśmy parą i co wtedy? Napad murowany. Tak więc pozwól mi iść przodem i rozglądaj się za wszelkimi zasadzkami. Patrzenia na mnie ci chyba wystarczy - dodała, chichocząc.
Wiedziała, że Fenrir nie należy do wyjątków i prędzej czy później, jak każdy facet, obejrzy się na nią i jej atuty. Varii była w pełni świadoma swojej urody, jako elfka żyła znacznie dłużej niż ludzkie kobiety, a młody wygląd potrafiła zachować jeszcze na długo po pojawieniu się prawnucząt. Oczywiście gdyby zastanawiała się nad założeniem rodziny. Obecnie nie chciała się tym przejmować.
- Jakoś nie - odpowiedziała. - Co prawda pożegnałam się z jednym kupcem dość oschle, ale nie sądzę, żeby tam dalej siedział. Jedynie właściciel może mnie kojarzyć, ale poradzę sobie z nim. Mam doświadczenie wychodzenia z podobnych sytuacji.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Czw Sie 24, 2017 10:32 pm
autor: Fenrir
         – Skoro tak uważasz… - odparł, mówiąc nieco nieobecnym głosem. W tym czasie, już rozglądał się uważnie po okolicy, wypatrując jakiegoś zagrożenia. Właściwie, nie było wysokiej szansy na to, że zostaną napadnięci czy stanie się coś, co okaże się niebezpieczne i przeszkodzi w dalszej wędrówce, jednak przezorny zawsze ubezpieczony. Mimowolnie, jego myśli uciekły do wcześniejszych wydarzeń, a także do Sanayi, gdy okazało się, że smokołak, najzwyczajniej w świecie, za nią tęskni. Z jednej strony, chciał zabrać ją ze sobą, żeby nie musieli rozstawać się ponownie po tym, jak nie tak dawno udało mu się ją znaleźć, ale z drugiej strony, nie chciał narażać jej na niebezpieczeństwa związane z tą wyprawą. Wiedział, jaki charakter ma alchemiczka i lepszym rozwiązaniem było wyruszenie na poszukiwania w pojedynkę. Podejrzewał, że ona także chciała z nim iść, jednak podobne argumenty przekonały ją do pozostania w domu.

         – Tu nie chodzi wyłącznie o pewność siebie. Wiem, mniej więcej, jak to wszystko działa i wiem, że mag odpowiedzialny za to, co mi się stało, na pewno będzie wiedział, jak się tego pozbyć – odparł po chwili, myślami powracając do tego, co działo się tu i teraz, a także do elfki, która aktualnie z nim podróżowała.
Westchnął, słysząc kolejne słowa dziewczyny. To chyba wystarczyło, żeby domyśliła się, że ma na ten temat całkiem inne zdania, którym zresztą zaraz się z nią podzieli.
         – Przecież to, że będziemy szli obok siebie nie musi od razu oznaczać, że jesteśmy parą. Przecież nie będziemy trzymać się za ręce czy coś takiego… Towarzysze podróży często idą obok siebie, żeby móc rozmawiać i tak dalej, a nie są z miejsca uznawani za parę – odezwał się po krótkiej chwili. Jemu nie przeszkadzało to, że szliby tym samym tempem, a nie tak, że jedna osoba szłaby z tyłu, a druga przodem. Jednak to było jego zdanie, a Varii mogła myśleć inaczej i postępować właśnie wedle tego, co pojawiło się w jej myślach.
         – A teraz to sobie trochę za dużo wyobrażasz – dopowiedział, uśmiechając się lekko. To prawda, że rzucił okiem na tył ciała dziewczyny, jednak nie gapił się na nią wzrokiem, który na pewno miałoby wielu mężczyzn. Pewnie nawet ci, którzy byli zajęci przez inne kobiety. Cóż… on należał do tych, którzy byli wyjątkami i byli wierni swoim wybrankom.
         – No dobrze – zgodził się z nią. Nie wiedział, jak wyglądała ta sytuacja w karczmie, więc mógł tylko polegać na domysłach i na tym, co powiedziała my Varii. Skoro uważała, że sobie poradzi, on także zaczął tak myśleć i postanowił jej to zostawić.

Szli jeszcze jakiś czas, chociaż rozmowa urwała się i oboje milczeli. Las przerzedzał się, co jasno dało do zrozumienia, że się kończy. Gdy wyszli zza zakrętu, w oddali dało się zauważyć budynek.
         – To jest ta karczma, o której wcześniej mówiłaś. Prawda? - zapytał, głównie dla pewności. Kiwnięciem głowy wskazał też kierunek, w którym powinna patrzeć, żeby zobaczyć budynek, o który zapytał. Chociaż podejrzewał, że Varii i tak go zauważyła, w końcu wystarczyło patrzeć przed siebie.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Pon Sie 28, 2017 8:22 pm
autor: Varii
- Jak tam sobie chcesz - powiedziała, podsumowując wszystkie poruszane podczas rozmowy tematy i zrównała się z towarzyszem, dziarsko pokonując kolejne metry wydeptanego szlaku. Varii nie sądziła, że smokołak okaże się tak czuły na jej docinki i słowne gierki, ale nie zamierzała z nich w żaden sposób rezygnować, gdyż wtedy przestanie być sobą. A do tego nie można było dopuścić. Tak więc przez resztę dnia elfka szła u boku Fenrira w milczeniu, bawiąc się po drodze fryzurą, sztyletem, poprawiając paski na ciele lub kopiąc drobne kamyki. W ostatniej czynności zachowywała szczególną ostrożność, gdyż jej buty nie miały obić na palcach i śródstopiu - ot zwykła metalowa wkładka pod stopę z kółkiem robiącym za obcas.
Nie minęła jednak godzina marszu, a przed nimi wyrosła skryta w cieniu drzew karczma z wysokim kominem, z którego unoszący się dym pachniał pieczonym jadłem.
- Tak, to ona - potwierdziła Varii i ruszyła przed siebie, nie patrząc nawet na towarzysza. Zatrzymała się jednak pod drzwiami i dopiero wtedy odwróciła wzrok. Za cienką warstwą brzozowych desek rozbrzmiewały głębokie basy jakiś mężczyzn. Zapewne żołdaków lub strażników prawa z jakiejś okolicznej wioski.
- Ty wejdź pierwszy - zaproponowała i schowała się za plecami Fenrira.
Jednak zamiast zgrywać wystraszoną dziewczynkę, jak mógł pomyśleć smokołak, Varii sięgnęła po sztylet i zaczepiła go tuż pod linią biustu, by łatwo i szybko po niego sięgnąć. Wiedziała, że bez tego może się nie obejść, a zważywszy, że co drugi gość będzie patrzeć jej w piersi, nikt nie powinien zauważyć pod nimi broni.
- Najciemniej jest pod latarnią - powiedziała słodko, poklepując towarzysza po ramieniu. - Wiem, bo kiedyś stałam. - Dokończyła, uśmiechając się szeroko i popychając Fenrira w próg karczmy.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Sob Wrz 09, 2017 7:55 pm
autor: Fenrir
Karczma od zewnątrz nie wyróżniała się niczym szczególnym, chociaż sam fakt tego, że stała tu, na środku szlaku, już wystarczył, żeby dostrzec ją na tle krajobrazu. Takie przedsięwzięcia nie były szczególnie rzadkie, bo miejsce, gdzie można zjeść i odpocząć, będąc w trakcie podróży, naprawdę się przydaje. Z drugiej strony, człowiek, który decyduje się na taki budynek, musi też wziąć pod uwagę to, że jego karczma może być celem dla bandytów ukrywających się w pobliżu. Dlatego też karczmarz albo sam musi wiedzieć, jak walczyć, i to przynajmniej dwoma typami broni – jedną białą i jedną dystansową, albo mieć od tego ludzi… Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby połączyć jedno z drugim i mieć jeszcze większą pewność, że karczma ocaleje albo, jeśli już zostanie napadnięta, to odniesione szkody będą mniejsze.
W każdym razie, zbliżali się do budynku i już zaraz mieli wejść do środka. Fenrir nie miałby nic przeciwko, żeby zjeść tam coś ciepłego. W środku na pewno byli jacyś klienci, o czym poświadczył głośny śmiech, który usłyszeli.
         – Niech ci będzie – odparł, odwracając się na chwilę do Varii. Chciał sprawdzić, co też dziewczyna robi, skoro to on miał wejść do karczmy jak pierwszy. Później spojrzał przed siebie, a smocza łapa popchnęła drzwi, otwierając tej dwójce możliwość wkroczenia pod dach budynku.

Smokołak wszedł do środka jako pierwszy, więc to on najpierw przyciągnął spojrzenia tych kilku klientów, którzy aktualnie zajmowali jeden ze stolików. Wszyscy, bez wyjątków, ze zdziwieniem przyglądali się jego prawej ręce, która w całości pokryta była łuską. Nawet karczmarz nie starał się ukrywać emocji, które pojawiły się na jego twarzy. Później cała grupa spojrzała na Varii i zareagowali różnie, jak to mężczyźni, którzy zauważyli piękną kobietę. Jednak szybko opamiętali się, gdy przypomnieli sobie, kto wszedł przed nią i połączyli fakty.
         – Widzisz tu tego mężczyznę, o którym wspomniałaś wcześniej? - zapytał Fenrir, gdy prowadził ją w stronę jednego z wolnych stolików. W budynku znajdowało się ich zaledwie kilka, jednak tylko jeden był zajęty. Przy drewnianej ladzie również można było dostrzec siedzenia, które ustawione były na całej jej długości – nie wszystkie były wolne, ale tutaj także większość stanowiły właśnie one. Kilka krzeseł było zajęte przez klientów, może jedną z tych osób jest właśnie pijak, o którym wcześniej wspomniała elfka.
Smokołak jako pierwszy podszedł do stolika i odsunął krzesło, aby Varii pierwsza zajęła swoje miejsce – on usiadł naprzeciw niej.
Nie minęło dużo czasu, a podeszła do nich młoda dziewczyna, przywitała się i zapytała, co chcieliby zjeść.
         – Ja poproszę gulasz, chleb i dzban z zimną wodą – odpowiedział zmiennokształtny po chwili namysłu. Dziewczyna spojrzała teraz na elfkę, czekając na to, aż złoży zamówienie.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Pią Wrz 15, 2017 10:36 pm
autor: Varii
Przekraczając próg karczmy, Varii starała się zachować zimną krew, ale niestety jej pewność siebie dziwnie uleciała, kiedy przypomniała sobie, że znów znajduje się w obcym jej miejscu. Nie dając jednak tego po sobie poznać, elfka wypięła dumnie pierś i ruszyła za Fenrirem przez zbity z belki strop, przymując uderzające w nią ciepło i spojrzenia mężczyzn.
Choć jej towarzysz prezentował się dziwniej z powodu smoczej łapy, to właśnie jej uroda i kobiece atrybuty przyciągnęły uwagę gości, odrywając ich od rozmów. Została odprowadzona wzrokiem do samego stolika, a gdy usiadła, dawny gwar powrócił i znów była tylko ładnym tłem, na które co chwila ktoś zwracał uwagę.
- Dla mnie piwo i dorsza w czosnku - odpowiedziała na pytanie kelnerki, a następnie opadła się zrezygnowana na oparcie, skupiając się na swoim zadaniu. Musiała odnaleźć w tłumie człowieka, który opowiadał o zamku na wzgórzu, jednocześnie modląc się, by nie było tutaj kupca, którego okradła. Ostatnie czego im było potrzeba to awantura i rozlew krwi.
- Czy ja wiem? - odpowiedziała pytaniem na słowa smokołaka, a następnie uważniej zaczęła lustrować otoczenie. - W przydrożnych karczmach raczej nie spotyka się stałych bywalców, ale może ten ma chatę gdzieś w pobliżu.
W czasie, który Varii wykorzystała na rozglądanie się po przybytku, kelnerka spożytkowała na przekazaniu ich zamówień do kuchni i dostarczeniu jedzenia do stolika, które parowało prawie pod sam sufit.
- Ten przy ladzie co chwila gapi mi się w dekolt - powiedziała, wskazując ruchem brwi na wysokiego i tęgiego chłopa z lekko czerwonym nosem, który starał się utrzymać na chybotliwym stołku. - Ale to nie ten. Może tamten? - wybór padł na niższego i chudszego, który bawił się nożem w kącie izby i cały czas obserwował drzwi, jakby czekał na ważnego posłańca. - Nie, jednak nie... o chwila... jest!
Typem, którego wskazała Varii był nowo przybyły gość, przeciętnego wzrostu blondyn w słomkowym kapeluszu i połatanych spodniach. Na jego twarzy malował się grymas smutku, więc nikogo nie dziwiło to, że ruszył wprost do lady, prosząc o jakiś trunek.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Śro Wrz 20, 2017 7:45 pm
autor: Fenrir
Kelnerka zebrała zamówienia i ruszyła w stronę przejścia do kuchni, żeby przekazać je osobie odpowiedzialnej za przygotowanie pożywienia dla gości karczmy. Fenrir rozejrzał się po stolikach, na każdego z osobna patrząc króciutką chwilę – nie chciał, żeby ktoś uznał, że mu się przygląda albo po prostu gapi się i szuka zaczepki.
         – Dziwisz mu się? Jesteś bardzo ładna, więc nic dziwnego, że przyciągasz ich spojrzenia – odparł, przyciszając nieco głos. To, że powiedział „ich”, oznaczało też, że jego to stwierdzenie niekoniecznie dotyczy. Ci mężczyźni byli samotni albo zostawili swoje kobiety daleko stąd… albo jedno i drugie. Fenrir, jak już wspomniał wcześniej, był wierny Sanayi i wdzięki Varii nie kusiły go tak, jak innych mężczyzn. Oczywiście, zdawał sobie sprawę z ich istnienia, jednak nie przykładał do tego uwagi. Spojrzenia także. Nawet, gdy rozmawiał z elfką, jego wzrok trzymał się jej twarzy i okolic – nie umykał niżej.
Smokołak spojrzał na drugą osobę, którą wskazała jego towarzyszka. Typ wyglądał na kogoś powiązanego z półświatkiem przestępczym i takie wrażenie można było odnieść już po krótkiej chwili, w której obserwowało się go.
         – Jesteś pewna? - zapytał, przyglądając się jasnowłosemu mężczyźnie, który właśnie wszedł do karczmy.
         – Dobra… to idę z nim pogadać i, może, zaprosić do naszego stolika – odparł zmiennokształtny i wstał, od razu ruszając w stronę lady i blondyna, który przed chwilą usiadł właśnie przy niej.

Fenrir podszedł i usiadł obok mężczyzny. Ten spojrzał na niego, a po chwili znowu odwrócił się w stronę karczmarza.
         – Słyszałem, że kilka dni temu byłeś w nawiedzonym zamku – zaczął, od razu przechodząc do celu rozmowy, która by się tu odbyła. Blondyn nie odezwał się, najpierw spojrzał na rozmówcę zaskoczonymi oczami.
         – Ja… ja… Tak. To prawda – odpowiedział w końcu. To była też dodatkowa pewność co do tego, że jest to człowiek, o którym wspomniała Varii.
         – To może zrobimy tak: usiądziesz ze mną przy stoliku i odpowiesz na kilka moich pytań, a w zamian opłacę twoją dzisiejszą wizytę w tym budynku? - zapytał. Od razu zauważył, że oblicze nieznajomego pojaśniało nieco, gdy usłyszał, że dzisiaj ktoś inny zapłaci za alkohol, który wypije.
         – Tylko pij z umiarem… Bo zrobi się nieprzyjemnie – uprzedził go Fenrir. Nie miał zamiaru zbankrutować przez jednego gościa w słomianym kapeluszu.
         – Dobrze… dobrze – odpowiedział krótko, jednak widać było, że prośbę smokołaka wziął na poważnie.
         – Chodź za mną – powiedział do niego zmiennokształtny, wstając od lady. Blondyn dopiero teraz zauważył różnicę w wyglądzie rąk Fenrira, a jego twarz ponownie przybrała zaskoczony wyraz, tym razem jeszcze większy niż wcześniej.

Obaj dotarli do stolika, przy którym Fenrir pozostawił Varii.
         – Jestem Fenrir, a to jest Varii – przedstawił ich blondynowi. Widział, jak mężczyzna przygląda się elfce.
         – Ja… jestem Travis – odezwał się po chwili i zajął wolne krzesło. Tak się stało, że siedział teraz pomiędzy nimi – smokołak znajdował się po jego lewej, a elfka po prawej.
         – Cóż, nie wiem, czy miejsce, o którym wspomniałem wcześniej, jest tym, którego poszukuję, jednak jest to jedyna poszlaka i muszę ją sprawdzić. Nie chcę, żebyś opowiedział mi o twojej wizycie tam… Chcę, żebyś powiedział mi, jak tam dotrzeć – odparł Fenrir, znowu przechodząc do tematu niemalże od razu. Travis kiwał tylko głową, czym dawał znać, że zrozumiał, o co został poproszony. Jednak, zanim zaczął mówić, do ich stolika dotarła kelnerka, a na tacy niosła już ich zamówienia. Całość została wyceniona na czterdzieści ruenów, jednak Fenrir wyciągnął dwie srebrne monety, co zostawiło kelnerkę z dziesięcioma ruenami napiwku.
         – Ja poproszę dolewkę piwa pszennego – odezwał się Travis, a Fenrir wręczył kelnerce opłatę za kufel piwa, a także za kilka kolejnych, która miała regularnie donosić jasnowłosemu mężczyźnie.
         – To tak… Nie byłem wtedy trzeźwy, jednak drogę pamiętam. Przysięgam. Wcześniej słyszałem już opowieści o tym zamku, jednak nigdy nie odważyłem się tam pójść. W końcu kilka dni temu przypomniałem sobie o tym, a alkohol dodał mi odwagi… Musicie wyjść z karczmy i iść traktem na północ, po jakimś czasie natkniecie się na dwa drzewa, które będą rosły obok siebie, a ich korony będą ze sobą złączone – musicie przejść pod nimi. Nie wiem, o co chodzi, jakaś magia czy coś innego… ale jak już pod nimi przejdziecie, waszym oczom ukaże się ścieżka. Wystarczy, że będziecie nią podążać – odpowiedział Travis. Powiedział dość dużo, mimo że wcześniej wspomniał, iż był nietrzeźwy, gdy tamtędy szedł. Wypił porządny łyk piwa, bo widocznie zaschło mu w gardle.
         – A… dlaczego szukacie tego miejsca? Musicie mieć powód… Nikt nie zapuszczałby się tam ot tak, bo ma taką zachciankę – zapytał niepewnie. Kierowała nim ciekawość, co dało się usłyszeć nawet w tonie jego głosu. Dało się też zauważyć, że mężczyzna jąka się trochę, jednak rozmowa z nim nadal przebiegała w miarę sprawnie.
         – Muszę odnaleźć tam coś, co zostało mi odebrane – odpowiedział Fenrir zagadkowo. O dziwo, blondyn nie próbował drążyć tematu i zadawać dodatkowych pytań, jedynie spojrzał na Varii, jakby oczekiwał, że teraz ona wyjawi mu swój powód.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Sob Wrz 30, 2017 8:00 am
autor: Varii
- Wy, mężczyźni, jesteście mało taktowni - mruknęła elfka, poprawiając włosy. - To, że coś widać, nie znaczy, że trzeba od razu na to patrzeć lub dotknąć. Założę się, że gdybym się teraz rozebrała, połowa gości zapomniałaby o bożym świecie i wszystkich dałbyś radę okraść, pobić lub cokolwiek innego, co przyszłoby ci do głowy. I nie mów, że to wina kobiet, skoro się odsłaniają. W końcu to wy jesteście prostakami, którzy nie potrafią zapanować na żądzą.
Swój wykładzik Varii zakończyła przytknięciem do ust kufla ze spienionym piwem, które przyniosła jej kelnerka. W jej wyglądzie i ruchach było coś, co przypomniało elfce stare, dobre czasy pracy i rozpusty w cyrku. Nie było na świecie większej zbieraniny złodziei, kurtyzan i morderców, którzy potrafili zrobić show jak mało kto, zgarniając przy tym prawdziwe skarby. Jakby się nad tym zastanowić to nie szło im źle, oczywiście sława czasem ich wyprzedzała, ale wystarczyło przyczaić się na jakiś czas, zmienić ubrania, nazewnictwo oraz wygląd i na nowo można było pracować.
Kobieta uśmiechnęła się do pięknych wspomnień, lecz zaraz sprowadzono ją na ziemię, kiedy do stolika dosiadł się Travis, sprowadzony przez Fenrira z pomocą kufla złotego trunku.
- Miło poznać - odpowiedziała na przedstawienie jej osoby przez smokołaka, a następnie niczym dama z dworu zabrała się za dorsza.
- To nie ja szukam zamku, tylko on - wskazała na towarzysza widelcem. - Ja podróżuję dla towarzystwa i dlatego, że obiecał mi pomóc, kiedy załatwi swoje sprawy. Nie mniej dzięki za pomoc. Nie pamiętam złączonych ze sobą drzew, ale ciemno było, a ja bądź co bądź wystraszona.
- Chyba takie informacje ci wystarczą, co? - zapytała, kiedy tylko Travis się oddalił, odczytując gest, że jego rola w rozmowie dobiegła końca. Biedny chłop w słomianym kapeluszu zaszył się przy trójce innych i razem z nimi wzniósł kilka toastów. Varii tymczasem przyglądała się Fenrirowi.
- Jeśli chcesz ruszyć na poszukiwania to może jutro, co? Dawno nie miałam okazji spać w łóżku, a zważywszy na małą ilość gości może mają wolny pokój. Lub dwa. Ty, zgaduję, pewnie nie chcesz, ale ja odczuwam pragnienie mężczyzny, więc muszę się jakoś wyładować - powiedziała bez skrępowania, rozglądając się przymrużonym okiem po karczmie w poszukiwaniu kochanka.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Wto Paź 03, 2017 5:54 pm
autor: Fenrir
         – Tylko połowa? Ja obstawiałbym, że to dotyczyłoby zdecydowanej większości zgromadzonych tu gości – odezwał się po chwili. Sam najpewniej też spojrzałby na takie widowisko, jednak przyglądałby się tylko przez chwilę. To, że był już przez kogoś zajęty, nie miało tu dużego znaczenia, bo jego zachowanie nie zmieniłoby się nawet, gdyby był sam.
         – A wy tylko pobudzacie tę żądzę, właśnie przez odpowiednie stroje, mimikę, gesty i tak dalej – dodał na sam koniec i wstał od stolika, żeby móc skierować się w stronę lady i zagadać osobę, którą wskazała mu Varii.

Niedługo po tym, przyprowadził ze sobą Travisa, który, wiedziony możliwością darmowego upicia się, zdecydował się opowiedzieć im o swoim przeżyciu.
         – Tak, to prawda – odparł, gdy napotkał spojrzenie jasnowłosego mężczyzny. Nie wiedząc dlaczego, chyba, nie uwierzył on w słowa elfki i naprawdę szukał ich potwierdzenia u osoby, o której wspomniała.
         – Dziękujemy za informacje – odezwał się Fenrir po chwili, jakby sugerując, że Travis może odejść, jeśli chce. Ten pochwycił to, kiwnął głową i wypił resztę piwa.
         – To… ja już pójdę. Powodzenia w poszukiwaniach – powiedział to wstając, a smokołak pożegnał go skinieniem głowy. Znowu zostali przy stoliku we dwójkę.
         – Wystarczą… - odpowiedział krótko i zaczął się nad czymś zastanawiać. Nie trwało to długo, bo zmiennokształtny był gotowy do kontynuowania rozmowy.
         – A co? Chcesz tu na mnie poczekać, skoro teraz już sam mogę tam trafić? - zapytał. Cóż, dziewczyna na pewno nie wyglądała na wojownika, a coś podpowiadało mu nawet, że starała się unikać otwartej walki tak często, jak jest to możliwe. Właściwie, nie zdziwiłoby go to, gdyby twierdząco odpowiedziała na zadane jej pytanie. Fenrir, nie spiesząc się, spożywał zamówione jedzenie, w czasie, w którym czekał, aż Varii się odezwie.

Westchnął cicho, chociaż on także nie pogardziłby jakimś łóżkiem i nie miał nic przeciwko wyruszeniu, gdy już będzie jasno.
         – Zjemy i zapytam karczmarza o wolne pokoje i ich cenę – zaproponował. Właściwie, brzmiało to bardziej, jak postanowienie.
         – Gdybym był samotny, pewnie zgodziłbym się i nie musiałabyś szukać sobie kogoś wśród gości – dodał, wzruszył lekko ramionami i wrócił do jedzenia.
Wstał od stołu, gdy na jego talerzu nie zostało już nic, co można by było zjeść i znowu podszedł do lady. Przez chwilę stał tam, rozmawiając z karczmarzem i dopiero po tym czasie przed smokołakiem wylądowały dwa klucze – jeden z numerem dziesięć na zielonym tle, a drugi z piętnastką na czerwonym tle. Fenrir wyciągnął sakiewkę, z której wygrzebał srebrnego orła, co miało być zapłatą za nocleg w dwóch pokojach. Na koniec pożegnał się z karczmarzem i wrócił do stolika, przy którym nadal siedziała Varii.
         – Pokoje są naprzeciw siebie – powiedział i podał jej drugi z kluczy, akurat ten do pokoju o numerze piętnaście.
         – Idę do swojego, a tobie życzę powodzenia – dodał. Nawet nie zajął krzesła, na którym nie tak dawno jeszcze siedział, w końcu i tak za chwilę miał udać się na piętro.
         – Jutro będę czekał na ciebie przy tym samym stoliku, przy którym siedzieliśmy dzisiaj… Dobranoc – odparł na sam koniec, a później odwrócił się i skierował w stronę schodów.

Na drzwiach widniały numery na takim samym tle, jak to na kluczach, więc jeśli ktoś nie znał liczb, zawsze mógł odnaleźć swój pokój po kolorze. Fenrir odnalazł dziesiątkę, włożył klucz w zamek i otworzył drzwi, aby wejść do środka i od razu zamknąć je za sobą. Pokój wyglądał… normalnie. Miał jednoosobowe łóżko, okno, wieszak, komodę, szafę, niewielki stół z parą krzeseł i szafkę nocną. Widać było, że właściciel dba o pokoje. Smokołak zdjął z siebie cały ekwipunek, aby na sam koniec pozostać wyłącznie w spodniach. Pochwę z mieczem oparł o szafkę nocną przy łóżku, po prostu wolał mieć szybki dostęp do broni, gdyby musiał sięgać po nią od razu po przebudzeniu. Na sam koniec położył się w łóżku i zasnął, co udało mu się dość szybko. Może był zmęczony bardziej, niż wydawało mu się to na początku.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Nie Paź 15, 2017 8:32 am
autor: Varii
- Każdy radzi sobie na własny sposób - zakończyła rozmowę wraz z posiłkiem i dopijając piwo, zaczęła skrupulatnie przyglądać się mężczyznom w karczmie, dzieląc ich w swojej głowie na godnych pójścia z nią do łóżka i nie godnych. Varii nie zdziwił oczywiście fakt, że więcej było tych drugich. Tędzy chłopi, zapici do granic przytomności, spoceni i cuchnący nie figurowali w jej potrzebie. Oczywiście kiedyś, gdy jeszcze pracowała jako kurtyzana nie mogła wybrzydzać, ale teraz, skoro jest wolna... można kaprysić. Do grupy godnych jej wdzięków elfka od razu zaliczyła Fenrira, lecz skoro otwarcie jej odmówił, postanowiła to uszanować i nie nakłaniać go do współżycia. Nawet jeśli to nic złego, bo jak ta jego Shanaya, czy jak jej tam było, miałaby się dowiedzieć? Mimo to kobieta uszanowała jego decyzję.
- Obiecałam ci pomóc w poszukiwaniach, więc tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - mruknęła, nie patrząc na niego, a na strażnika pod ścianą, wysokiego i umięśnionego chłopa w randze kapitana. - Po za tym nasza umowa jest obustronna. Ja idę z tobą do zamku, a ty zabierzesz mnie do pierwszego alarańskiego miasta, jakie spotkamy.
Nie dała po sobie poznać, że głos towarzysza lekko ją rozdrażnił, gdyż brzmiał jakby zarzucał jej lub proponował akt tchórzostwa i wycofania się z walki. Fakt, elfka nie była mistrzynią miecza, ale była tak samo odważna i dzielna, jak bohaterowie legend. No... może trochę mniej, ale na pewno nie była tchórzem. Potrafiła o siebie zadbać.
- Nie musiałabym szukać, gdybyś wypił, wyobraził sobie, że jestem twoją lubą i wziął mnie w ramiona - zażartowała, przeciągając się zmysłowo. - No ale skoro cię nie przekonam, to trudno. Dobrej nocy życzę i do zobaczenia rano - dodała, kierując się w przeciwną, co Fenrir, stronę.
Strażnik, którego Varii obserwowała od jakiegoś czasu okazał się kapitanem straży z pobliskiego miasteczka i był, w porównaniu z jego kamratami śpiącymi na ławie, dość trzeźwy by ustać prosto i gadać z zachowaniem poprawnej składni. Doświadczenie z mężczyznami elfka miała spore, kurtyzany z cyrku nauczyły ją chyba wszystkiego, co powinna umieć by zaciągnąć mężczyznę do łóżka. Sztuczek tych na smokołaku nie mogła zastosować, gdyż kochał inną, ale taki chłop z pewnością jej ulegnie. I miała rację. Ledwie elfka zaczęła z nim rozmawiać, jego wzrok spoczął na jej kształtach, zarysujących się pod materiałem bluzki i skòrzanych pasków.
- Masz dzisiaj szczęście - wyszeptała mu do ucha, przedstawiając swoją ofertę. Potrzebowała mężczyzny tylko na jedną noc, bez głębszych zobowiązań. Kiedy wzrok strażnika, bo w gardle najwyraźniej mu zaschło, powiedział elfce wszystko, co ta chciała wiedzieć, Varii pociągnęła go na schody, a następnie do pokoju oznaczonych czerwoną tabliczką. Klucz zaskrobał w zamku i para momentalnie znalazła się w środku.
Na wystrój kobieta nawet nie zwróciła uwagi, pośpiesznie odpinając swoje paski i mocując się z jednym przy spodniach mężczyzny. Do szczęścia, może nie do końca pełnego, wystarczyło jej jedynie łóżko. Varii starała się zachowywać najciszej, jak tylko potrafiła. Nie chciała zostawiać innym gościom tematu do rozmowy oraz obudzić Fenrira, który miał pokój naprzeciwko.
Gdy było po wszystkim, Varii zobojętniała na swój sposób i zasnęła, wtulona w ramię strażnika, którego postanowiła nie wyrzucać za drzwi.

Re: [Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

: Pią Paź 20, 2017 11:11 pm
autor: Fenrir
Obudził się rankiem, a przynajmniej tak mu się wydawało, gdy otworzył oczy i wyjrzał przez okno. Wyspał się, co też zauważył dość szybko – nic nie zbudziło go w nocy, a to, że karczma nie miała w tym czasie wielu klientów, powodowało, że niżej także nie było głośno. Przypomniał sobie też, że Varii wspomniała coś o tym, że zaciągnie kogoś do łóżka. Miała pokój naprzeciwko jego, a on i tak nie słyszał czegoś, co wskazywałoby jednoznacznie na to, co dzieje się za drzwiami naprzeciwko. To oznaczało, że albo zachowywali się cicho, albo nie udało jej się zrealizować tego, co planowała. W każdym razie, smokołak przestał o tym myśleć i zabrał się za nakładanie na siebie wyposażenia. Dzisiaj mieli wyruszyć, więc po tym, jak zabrał już wszystko, co jego, wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi na klucz. Później zszedł na dół, zwrócił klucz karczmarzowi i od razu zamówił też śniadanie, czym tym razem była jajecznica z kiełbasą i chlebem do zagryzania, a do tego dzban wody i kubek, żeby móc się napić. Wskazał stolik, przy którym będzie siedział i zapłacił za posiłek. Na koniec odwrócił się i ruszył w stronę niedużego stołu, przy którym chciał usiąść. Miejsce to wybrał tak, żeby Varii zauważyła go krótko po tym, jak sama zejdzie z piętra.

Oczywiście, dzban z wodą i kubek został mu przyniesiony od razu, co więcej kelnerka nawet napełniła kubek po tym, jak przyniosła ten zestaw. Fenrir podziękował jej słowami i uśmiechem, a później napił się przezroczystej cieczy. Woda była orzeźwiająca. W samym smaku dało się wyczuć, że jest ona świeża, poza tym była zimna, jednak nie lodowata. Smokołakowi pozostało czekać na resztę zamówienia i, szczerze mówiąc, miał nadzieję, że ten czas nie wydłuży się, bo zaczynał robić się naprawdę głodny.
Zauważył też, że o tej porze w budynku znajduje się jeszcze mniej ludzi, niż wczorajszego wieczora. Przy ladzie siedziało dwóch mężczyzn i tylko jeden stolik był przez kogoś zajmowany, nie licząc tego, przy którym siedział on sam. Przez chwilę zastanawiał się nawet nad tym, co będzie pierwsze – jego śniadanie, czy Varii. Później myślami znowu wrócił do całego planu, który wymyślił sobie w związku z odzyskiwaniem możliwości przemian. Nie wiedział, jak długo siedział tak, pogrążony w swych myślach i odcięty od otaczającej go rzeczywistości, jednak dźwięk stawianego śniadania na stolik sprawił, że powrócił do rzeczywistości. Spojrzał jeszcze na schody prowadzące na piętro, jednak nie zauważył tam elfki. Cóż… wyglądało na to, że śniadanie wygrało wyścig. Fenrir spokojnie zabrał się za jedzenie, co połączył z czekaniem na towarzyszkę.