Strona 1 z 2

Re: [Dom pasera] Milczenie jest złotem...

: Sob Wrz 03, 2016 5:43 pm
autor: Kana
Barius już niejednokrotnie zaintrygował Kanę, choć z początku brała go z a nieco mniej ogarniętego niż był w rzeczywistości i czego później nie omieszkał pokazywać. Zachodziła w głowę czym on tak naprawdę jest, głównie dlatego, że chwilami zachowywał się jak wariat - chociażby z uwagi na skrajnie różne postawy następujące po sobie jedna za drugą, jakby to było jak najbardziej naturalne. Czego by nie powiedzieć o Kanie przymiotniki opisujące ją w różnych sytuacjach pozostawały właściwie niezmienne - zawsze te same, charakteryzujące jej chytrą, acz przyjazną i nieco lekkomyślną postać. Mężczyzna zaś potrafił zmieniać się z chwili na chwilę - i robił to już niejednokrotnie podczas ich rozmowy, ale nigdy z taką intensywnością jak po uwadze o domniemanych kobiecych nawykach. Niby sam się prosił, ale po tym co Kana zobaczyła postanowiła nie schodzić więcej na te tematy. Nie jeśli nie będzie dostatecznie wysoko. Póki co jednak musiała z dołu obserwować nieuchwytnie przemieniającą się twarz Bariusa, oraz to ,,coś" dziwego, co czaiło się w jego oczach. Nie, żeby wiedziała co to jest, ale instynktownie się tego bała. Bała? Tak, teraz można było to tak określić, aczkolwiek normalnie odczucia kotki trafniej opisywałyby coś w rodzaju ,,poczucie respektu". Respekt - to wywoływały słowa, przemyślenia i kąśliwe żarciki Bariusa, zaś strach to, że kiedy się wkurzył wyglądał na opętanego. Ale wtedy Kana czuła dla niego dziwne politowanie. Słabe i ledwo majaczące w jej podświadomości, ale wyraźnie istniejące - może dlatego, że uważała nadmierną agresję za przejaw bezwolności. A nie było dla niej wielu paskudniejszych rzeczy od utraty tak wolności jak i panowania nad sobą.
Barius się jednak trzymał.
Dziewczyna spięła się trochę i uważnie obserwowała jego ruchy. Wyłapywała ton i wydźwięk poszczególnych słów. I to ona miała być niepoczytalna!? Zachowywała się jednak spokojnie i nie udawała, że nie jest zdziwiona. Można było odnieść wrażenie, że jej oczy powiększyły się niemal dwukrotnie gdy zaczął mówić o państwach i wszelkich granicach. Ale jednocześnie właśnie wtedy mogła się wtrącić, bo uznała to za niezwykle ciekawy temat i odzyskała swoją zwykłą gadatliwość:
- W sumie nie wiem jaki w tym sens, nigdy nie żyłam w państwie - Przyznała tonem jakby zaraz od niechcenia miała ugryźć jabłko - Ale myślę, że różne rasy lubią tworzyć społeczności. To daje im poczucie odrębności. - Zastanowiła się - Każdy chyba chce czuć, że czymś różni się od reszty - W jej ustach brzmiało to niemal autoironicznie - No i... łatwiej kontrolować takie uporządkowane... struktury. Ty, w sumie sporo takich rzeczy istnieje po to, by ktoś mógł tym rządzić! - Nagle ją jakby olśniło - Ale dziwnie! - Zaśmiała się, ożywiona - Choć w sumie czasem dobrze mieć przywódcę. Chyba... W sensie taka masa ludu bez żadnej kontroli... mi by to nie przeszkadzało, ale zasady utrzymują niektórych w tych, no... ryzach! Wiedziałam, że znam to słowo! Tak czy inaczej społeczności żyją sobie spokojnie i cieszą się swoją przynależnością-odrębnością, a gdy ktoś zasady złamie powstaje chaos. Z resztą w naturze też istnieją złożone społeczności. Więc nawet jak przekroczenie i zatarcie niektórych z granic wywoła rewolucję, to potem i tak wszystko wróci do znanej nam normy. Tak myślę. - Jej spokojny, rzeczowy ton niezwykle kontrastował z dyszącą furią w jakiej tkwił jej kompan. I oboje byli na swój sposób imponujący.
- Mówisz do kogoś kto żyje z dnia na dzień - Przypomniała mu pogodnie - ,,Im mniej oczekujesz i myślisz o sobie tym mniej się zawiedziesz" - machnęła ręką jakby to był jej sposób - Więc nawet jeśli świat to fatamorgana, to mi w nim dobrze - Uśmiechnęła się nieznacznie - Poza tym my już przekraczaliśmy granice. Po prostu (przynajmniej ja) w dość nieznaczny sposób. - Skończyła i odwróciła się, by nie rozpraszać się podczas analizowania dziwacznego dźwięku jaki Barius z siebie przed chwilą wydawał.

- Tak, razem jesteśmy aż dwójką kreatur z leśnych kniei. - Nie mogła się powstrzymać i już po kilku chwilach wtrąciła sarkastyczną uwagę, komentując nią kolejne szalone wymysły mężczyzny. - Aż się zastanawiam jakim byłbyś przywódcą - Nie sprecyzowała przywódcą czego, ale mówiła poważnie. Trudno jej było wyobrazić sobie tą pewną siebie osobę na innym stanowisku, chyba, że musiałby podzielić się władzą z kimś kogo respektował. Ale nie była pewna jakimi przymiotami musiałaby się odznaczać ta druga postać.

Potem szła już spokojnie, aż nie została zadziwiona po raz kolejny - reakcje Bariusa były nieprzewidywalne. I znów miał okazję to udowodnić, kiedy nadleciały wezwane przez kotkę klacze. Kana śmiała się w duchu gdy komentował istnienie jej dwóch towarzyszek i oglądał je z niezwykłą uwagą. To uświadamiało jej jakie ogromne przepaści w wiedzy i doświadczeniach istnieją między osobnikami. Dla niej takie stworzenia były normą, tak samo jak różnorodność ras dominujących na tym kontynencie - do dziś nie pojmowała jak mieszkańcy miast mogą się bać kotołaka, albo że można parać się magią, podczas gdy inni nie mogli sobie wyobrazić innych norm. Nie przeszkadzało jej to za bardzo, ale nie znosiła jak ktoś nie chciał się otworzyć na nowe informacje (tolerowała jedynie olewanie magii przez nie-naturian. To coś było po prostu zbyt pokręcone). Choć w praktyce także i w jej przypadku różnie to wyglądało.
- Hehe - Wyprostowała się dumnie zadowolona ze zdziwienia, które wywołała - Kupić będzie raczej ciężko, to niezbyt liczny gatunek... - Potarła palcem brodę jakby szykowała się do negocjacji, choć oczywiście nie miała zamiaru - Sama poznałam je i oswoiłam. Kaprys jako totalny smarkacz nad Kryształowym Jeziorem. Dziką znam krócej, nawet nie wiesz ile musiałam się nagimnastykować, żeby mnie polubiła... Ech, w sumie ponad rok zajęło mi dogadywanie się z nią... ale było warto - Uśmiechnęła się - Ma charakterek. Jednak z reguły pegazy są płochliwe i najważniejsze jest zdobycie ich zaufania. Bez tego możesz sobie wsadzić wszystkie wysiłki i pieniądze w pończochy, nic ci to nie da. - Zastrzegła poważnie - No i jak podpadniesz mogą Cię próbować zrzucić będąc w powietrzu. Pegazów lepiej nawet nie próbować ,,złamać". - Dodała dziwnie ostrzegawczo. Na samą myśl o narzucaniu woli zwierzęciu bez porozumienia się z nim robiła się wściekła.

Kiedy ruszyli i weszli do lasu zatrzymała się na chwilkę, by zdjąć buty i skarpetki i ukryć je na jednej z wyższych gałęzi solidnie wyglądającego drzewa. Teraz wolała poruszać się boso - łatwiej było jej się wspinać, no i było chłodniej. Podążała za Bariusem bez słowa licząc na to, że zobaczy jego powoli obnażające się instynkty w akcji. Miał dobry węch, z tego co się zorientowała o wiele lepszy niż ona - jednak i kicia miała swojego asa w rękawie i zamierzała go potem wykorzystać. W razie potrzeby. Póki co jednak pilnie słuchała Bariusa nieco denerwując się, że stąpał tak nieostrożnie. Hałas i drgania jakie wywoływał rozpraszały ją i nieco wpływały na jej dwa najbardziej wyostrzone zmysły. Ale skoro on ich prowadził mogła się chwilę podostosowywać.
Wtem zmienił kierunek informując ją o towarzystwie i szedł dalej podając coraz dokładniejsze opisy. Kana na powrót zrobiła się czujna i skupiła się głównie na tym co słyszy i czuje. Nie dopytywała o nic więcej, lecz biegła za Bariusem nadspodziewanie sprawnie i lekko, aż w końcu oboje się zatrzymali. Ciekawska kotka starała się jak najwięcej wypatrzeć, ale po chwili, korzystając z tego, że Barius przestał tupać położyła ręce na ziemi i przymrużyła a oczy nad czymś się skupiając. Wyczuwała kroki ludzi poruszających się nieopodal, ale najwyraźniej ruszało się ich niewielu, bo po niedługim czasie zaprzestała swoich dziwnych praktyk. Zaintrygowały ją natomiast bodźce dochodzące z nieco większej odległości - tam też musiał ktoś być.
- Co robimy? - Zapytała w końcu kocim szeptem chcąc poznać opinię towarzysza - Idziemy do nich czy omijamy? - Spytała, choć najchętniej wlazłaby w sam środek tego obozowiska i zaczęła do wszystkich gadać od rzeczy. Nie była jednak sama, a przypomniawszy sobie, jak się działa w grupie postanowiła nie robić niczego zbyt odbiegającego od pierwotnego planu na własną rękę. Albo przynajmniej bez uprzedzenia.
- Palą ognisko, pewnie mają coś do jedzenia... jak sądzisz podzieliliby się? - Zapytała z cichą nadzieją i miną głodnego kotka, po czym ostrożnie ruszyła do przodu, chcąc zobaczyć coś więcej. Nie uszła jednak daleko, bo młody chłopak z obozowiska najwyraźniej nagle sobie o czymś przypomniał i szybkim krokiem zaczął kierować się w ich stronę, co nieco ją spłoszyło. Odskoczyła w bok i przylgnęła do jednego z grubszych pni rzucając pytające spojrzenie Bariusowi. Skoro pozwoliła mu się rządzić to teraz niech zdecyduje co mają robić.
- Kto tam jest!? - Nagłe pytanie zupełnie ją ogłupiło. Chłopak był czujniejszy niż wyglądał i musiał coś usłyszeć, albo zobaczyć, bo spiął mięśnie i rozejrzał się czujnie. Nastała chwila ciszy.
- Wilkiii - Słodka odpowiedź Kany przerwała ją brutalnie, rozszarpując ją z kocim entuzjazmem na kawałeczki i dając jej tym samym niezły ubaw. Co mogła zrobić? Wyrwało jej się. Po prostu nie mogła przegapić okazji do takiego żarciku. Bądź co bądź kotołaki uwielbiają rozrywkę. A czasem także nabijanie się z innych. W tej chwili bawiła ją jednak absurdalność zdarzenia i oszołomienie stojącego za nią młodego człowieka. Cóż, nie dziwiła się, że się nie przestraszył - udało jej się zabrzmieć nawet uroczo. Oby tylko Barius nie chciał jej za to przypiec tyłka nad ogniem.

Re: [Dom pasera] Milczenie jest złotem...

: Śro Lis 23, 2016 7:49 pm
autor: Pani Losu
Barius machnął potężną dłonią, jakby opędzał się od natrętnej muchy, dając tym samym kotołaczce znak, że dywagacje o państwie, ich roli i przywódcach dokończą sobie innym razem. Teraz przyglądał się obozowiczom, już po chwili słysząc, że Kana do niego dołączyła. Przewrócił oczami na jej podszeptywanie, które nie było aż tak ciche, jak jej się wydawało, ani zbyt sensowne. Nie widział możliwości, by ugoszczono ich przy ogniu. Kotołaczka, chociaż urocza, była zbyt dziwaczna, a on sam, mimo że wyglądał na człowieka, to z kolei na takiego niezbyt przyjaznego.

- Ta, na pewno pozwolą Ci sobie wybrać kawałek – mruknął ironicznie, nie odwracając wzroku od obcych mężczyzn, po czym wzruszył ramionami. - Ja się prosić nie będę, a wydarcie im mięsa byłoby żałosne.

Mężczyzna już kierował się w przeciwną stronę, gdy zobaczył, że kotołaczka za nim nie idzie, a wręcz przeciwnie, zmierza w kierunku obozowiska.

- Powaliło cię kocie? Zaprzyjaźniać się chcesz? – wysyczał do niej, lecz dziewczyna już zrozumiała swój błąd i przylgnęła do pnia jednego z drzew. Barius zacisnął szczęki. Nie będzie się chować jak jakiś dzieciak.

- Rób co chcesz, nudzi mnie to, spotkamy się w mieście – mruknął i odszedł szybkim krokiem, słysząc za sobą jak Kana droczy się z młodzieńcem.

[Barius zt]

Młody chłopak wychynął zza drzewa, kierując się źródłem dźwięku i z wyraźną ulgą spojrzał na kotołaczkę. Zaraz jednak na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, a później zmieszanie, by ostatecznie zostawić po sobie tylko lekki niepokój. Kilkukrotnie otworzył i zamknął usta, a w końcu obrócił się przez ramię, spoglądając w kierunku obozowiska. Jak na zawołanie, ktoś tam wstał i zaczął kierować się w ich stronę.

- Thun, kto tam jest?

- Nikt, to tylko zając! – odkrzyknął chłopak przez ramię, a uspokojony mężczyzna wzruszył ramionami i usiadł spowrotem przy wozie.

Chłopak spojrzał znów na Kanę, akurat gdy ta otwierała pyszczek by coś powiedzieć, więc bezceremonialnie zatkał jej go dłonią i przyłożył palec do ust nakazując ciszę. Mimo młodego wieku, przewyższał kotołaczkę o głowę i był na tyle silny, by przytrzymać ją przy drzewie w taki sposób, by nie uciekła.

- Nie wiem czego tu szukasz, ale nie jesteś mile widziana – mruknął do niej cicho i niezbyt grzecznie, z czego chyba zaraz zdał sobie sprawę, bo zacisnął usta.

- Ja nie mam nic do takich jak ty, ale tamci owszem – tu wskazał głową obozowisko i przycisnął mocniej rękę do pyszczka kotołaczki, gdy ta zaczęła coś mamrotać. - Cicho mówię! I spadaj stąd, jeśli ci zdrowie miłe – warknął na odchodnym i zabrał rękę, jednocześnie odpychając dziewczynę w stronę przeciwną do obozowiska.

Dziewczyna oparła butnie ręce na biodrach, niezadowolona, że ktoś jej mówi co ma robić, ale się nie odezwała. Spojrzała w przeciwnym kierunku, po czym wzruszyła ramionami i pobiegła za Bariusem. Może jeszcze uda jej się go dogonić.

[Kana zt]