Rododendronia[Dom pasera] Milczenie jest złotem...

Rododendronia od wieków strzeże północnych krańców Środkowego Królestwa, zapewniając położonym bardziej na południe miastom względny spokój. Na północy krążą hordy potworów, których to dzielni wojownicy - swoją drogą jedni z najlepszych - usiłują trzymać z daleka od spokojnych ziem na południu. Królestwo Rododendroni posiada kopalnie najczystszego żelaza, z którego lokalne kuźnie wytapiają najznakomitszą stal, co zdecydowania ułatwia zadanie obrońcom.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Barius machnął potężną dłonią, jakby opędzał się od natrętnej muchy, dając tym samym kotołaczce znak, że dywagacje o państwie, ich roli i przywódcach dokończą sobie innym razem. Teraz przyglądał się obozowiczom, już po chwili słysząc, że Kana do niego dołączyła. Przewrócił oczami na jej podszeptywanie, które nie było aż tak ciche, jak jej się wydawało, ani zbyt sensowne. Nie widział możliwości, by ugoszczono ich przy ogniu. Kotołaczka, chociaż urocza, była zbyt dziwaczna, a on sam, mimo że wyglądał na człowieka, to z kolei na takiego niezbyt przyjaznego.

- Ta, na pewno pozwolą Ci sobie wybrać kawałek – mruknął ironicznie, nie odwracając wzroku od obcych mężczyzn, po czym wzruszył ramionami. - Ja się prosić nie będę, a wydarcie im mięsa byłoby żałosne.

Mężczyzna już kierował się w przeciwną stronę, gdy zobaczył, że kotołaczka za nim nie idzie, a wręcz przeciwnie, zmierza w kierunku obozowiska.

- Powaliło cię kocie? Zaprzyjaźniać się chcesz? – wysyczał do niej, lecz dziewczyna już zrozumiała swój błąd i przylgnęła do pnia jednego z drzew. Barius zacisnął szczęki. Nie będzie się chować jak jakiś dzieciak.

- Rób co chcesz, nudzi mnie to, spotkamy się w mieście – mruknął i odszedł szybkim krokiem, słysząc za sobą jak Kana droczy się z młodzieńcem.

[Barius zt]

Młody chłopak wychynął zza drzewa, kierując się źródłem dźwięku i z wyraźną ulgą spojrzał na kotołaczkę. Zaraz jednak na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, a później zmieszanie, by ostatecznie zostawić po sobie tylko lekki niepokój. Kilkukrotnie otworzył i zamknął usta, a w końcu obrócił się przez ramię, spoglądając w kierunku obozowiska. Jak na zawołanie, ktoś tam wstał i zaczął kierować się w ich stronę.

- Thun, kto tam jest?

- Nikt, to tylko zając! – odkrzyknął chłopak przez ramię, a uspokojony mężczyzna wzruszył ramionami i usiadł spowrotem przy wozie.

Chłopak spojrzał znów na Kanę, akurat gdy ta otwierała pyszczek by coś powiedzieć, więc bezceremonialnie zatkał jej go dłonią i przyłożył palec do ust nakazując ciszę. Mimo młodego wieku, przewyższał kotołaczkę o głowę i był na tyle silny, by przytrzymać ją przy drzewie w taki sposób, by nie uciekła.

- Nie wiem czego tu szukasz, ale nie jesteś mile widziana – mruknął do niej cicho i niezbyt grzecznie, z czego chyba zaraz zdał sobie sprawę, bo zacisnął usta.

- Ja nie mam nic do takich jak ty, ale tamci owszem – tu wskazał głową obozowisko i przycisnął mocniej rękę do pyszczka kotołaczki, gdy ta zaczęła coś mamrotać. - Cicho mówię! I spadaj stąd, jeśli ci zdrowie miłe – warknął na odchodnym i zabrał rękę, jednocześnie odpychając dziewczynę w stronę przeciwną do obozowiska.

Dziewczyna oparła butnie ręce na biodrach, niezadowolona, że ktoś jej mówi co ma robić, ale się nie odezwała. Spojrzała w przeciwnym kierunku, po czym wzruszyła ramionami i pobiegła za Bariusem. Może jeszcze uda jej się go dogonić.

[Kana zt]
Zablokowany

Wróć do „Rododendronia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości