Kryształowe JezioroW poszukiwaniu złotego kwiatu

Nad Kryształowym Jeziorem żyje się powoli i spokojnie. Majestatycznym pegazom i jednorożcom jezioro służy za wodopój. Magowie i elfy przychodzą tutaj odpocząć i szukać rzadkich ziół. Driady i Nimfy odnajdują tutaj schronienie. Dla wszystkich istot przyjaznych jezioro jest niezwykłym schronieniem. Położone w rozległym lesie, otoczone drzewami i krzewami tworzy osobną krainę ciszy.
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

W poszukiwaniu złotego kwiatu

Post autor: Eliae »

        Eliae nie miała już większego problemu z powrotem do swojej ludzkiej postaci po tym, jak wróciła z Azalią do domu. Poczucie bezpieczeństwa dało jej możliwość uspokojenia się, mimo to nadal odczuwała straszny niepokój. ”Co to było za uczucie?”, myślała. Wtedy, kiedy po raz pierwszy zachowała kontrolę nad postacią eugony, poczuła coś, co było jej dotychczas obce.
Władzę i spokój. Siłę.
        Dlatego też, gdy wróciła do swojej ludzkiej postaci, ze spokojem oznajmiła Azalii, że chętnie pomoże jej odnaleźć nasiona tajemniczego cudownego kwiatu do ogródka eugony.

        Podróż nie trwała długo; z Danae do Kryształowego Jeziora to zaledwie kilka kilometrów marszu. Eliae zabrała swoją ukochaną torbę z rysunkami, do której zmieściła także kilka ziół leczniczych, węgiel do rysowania oraz mały nożyk. Oczywiście ostrze służyło do zbierania okolicznych roślin. Eugona nie potrzebowała żadnej broni.
        - Nigdy nie widziałam tego miejsca! - rzekła podekscytowana Eliae, kiedy wraz z przyjaciółką znalazła się nad Jeziorem. Plotki nie kłamały; to naprawdę wspaniałe miejsce. Zwierzęta żyją tu w harmonii i spokoju, a ludzie odnajdują tutaj schronienie…
I tu pojawiam się ja, morderca.
        - Tutaj znajduje się ten rzadki kwiat? - zapytała eugona. - Nigdy wcześniej nie szłaś dalej niż do Danae? - Uśmiechnęła się. Miała w pamięci, że przyjaciółka nie zostawi swojego ogródka na dłuższy czas.
Eliae podeszła bliżej jeziora i uklęknęła nad jego taflą. Przejrzała się w wodzie, a gdy tylko spostrzegła za sobą Azalię, uśmiechnęła się promiennie. To była przykrywka, bowiem chwilę potem kilka kropel wody ochlapało tęczowowłosą, a Eliae śmiała się ze swojej jakże udanej zasadzki.
Awatar użytkownika
Azalia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Azalia »

Azalia cieszyła się, że wszystko zakończyło się całkiem dobrze. Eliae ostatecznie wróciła do swojej postaci, ale wcześniej będąc w swej prawdziwej formie, zachowała całkowitą kontrolę, to niebywały postęp. Poczekać, aż całkiem to opanuje, będą mogły urządzać wyścigi, ale takie wężowe, to brzmiało świetnie. Bo któż lepiej dogada się z eugoną niż druga eugona?
Na razie jednak szykowała się misja mająca na celu odnalezienia rzadkiego okazu. Azalia nieczęsto wyruszała tak daleko, aczkolwiek to było zdecydowanie tego warte. Pogoda zapowiadała się dobra, nie za gorąca, nie za zimna przez dłuższy czas. Naturianka uznała, że nie ma sensu szukać zastępczego ogrodnika, pewnie nie będą tam, aż tak długo, a kto wie, czy by taki nie narobił więcej szkody niż pożytku. Dlatego też spakowała najważniejsze rzeczy, jedzenie, picie i parę przydasiów do swojej skórzanej torby przez ramię. Była naprawdę pojemna i pełna kieszeni i kieszonek. Przed wyruszeniem jeszcze podlała najbardziej zachłanne i wymagające kwiaty.

- Jestem gotowa – oznajmiła i obie ruszyły w drogę.

Szło im się wesoło, słonko świeciło, a delikatny wiaterek pilnował, by nie było zbyt gorąco. Ponadto wokół słychać było śpiew ptaków. Nawet nie spostrzegły, jak szybko dotarły nad jezioro. Było cudowne.

- Jest cudowne, dawno tu byłam, oj dawno… Wciąż zachwyca. – Przymknęła oczy, by dać się przywitać przyjemnej bryzie znad wody – Kiedyś, dawno tu byłam, o ile dobrze kojarzę. Byłam mała, szukałam domu, bo z poprzedniego mnie wyrzucili, jak pokazałam im, kim jestem, ludzie czasem… Nie chcą zobaczyć, że nie taki diabeł straszny jak go malują – zachichotała. – Ale tak poza tym to nie, nie ruszałam się potem nigdzie dalej, zawsze było mi dobrze w domu.

Gdy tylko obie podeszły do brzegu, nie trzeba było długo czekać, by rozpętały mokrą wojnę i zaczęły się nawzajem chlapać. Po paru chwilach obie były już nieźle przemoczone. Azalia pierwsza poprosiła o chwilowy rozejm wodny. Musiała coś zrobić.

- Umiesz pływać? – spytała z uśmiechem, zaczynając ściągać ubrania, na jej twarzy nie malowało się o dziwo żadne zakłopotanie – Bo ja się muszę teraz nauczyć, mam nadzieję, że szybko pójdzie, kiedyś trzeba, nie? – zachichotała, i zrzuciła z siebie spodnie, teraz stała całkiem nago i zaczęła ostrożnie wchodzić do wody – Dołączysz? – zachęcała.

W międzyczasie zaczęła uczyć się unosić na wodzie, co wyglądało, jakby właśnie próbowała uniknąć utonięcia. Choć była na naprawdę niewielkiej głębokości, mogła z powodzeniem stanąć, a woda ledwo co zakrywała jej piersi.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

"Eh... Wreszcie ten pniak zarządził postój... I co ja z niego mam? Jakby jeszcze był przystojny, to dałoby się jakiś powód wymyślić."

Grzecznie siadła, a raczej padła na głaz. Wgryzła się w soczysty owoc i pozwoliła, żeby sok spłynął jej po brodzie.
- Shad, nadążasz? - zasapana zapytała powietrze. Dopiero gdzieś w połowie gryzienia drugienia owocu, dostała małą, czarną kulką w plecy. Zenith zaczęła pocierać sobie plecy, a przy okazji zastanawiała się jak jutro wstanie z zakwasami, które najpewniej się zrobią i nie będą miały litości.

Po tym krótkim postoju natychmiast ruszyli w drogę. Czarodziejka zastanawiała się, czy to coś w ogóle je lub śpi. Na przykład w nocy od razu się obudził, kiedy odczytywała przepowiednie, a na postoju w ogóle się nie posilał. Wątpiła, żeby miał jakiekolwiek potrzeby... I to mordercze tempo, które narzucił. Ono wcale nie sprzyjało myśleniu, a Kassandra powoli przestawała nadążać, nawet przy lewitacji. Powoli po prostu słabła, mimo tego, że jej moc jest ogromna i niemal nieużywana. Postanowiła pochłonąć trochę energii, od wszechobecnej natury, jednak nie na tyle, żeby zniszczyć jakieś obiekty, bo mogło to mieć opłakane skutki dla Saphirry. Była zmuszona zatrzymać się na kilka minut, tracąc Straszydło z oczu i nie wiedząc, w którą stronę w ogóle idą. Wyciągnęła ręke do góry i wypowiedziała kilka niezrozumiałych słów. Wtem, do jej dłoni zaczęły przybywać świetliste wiązki energii, pochodzące z leśnych roślin. Kiedy poczuła się już doładowana, mogła lecieć dalej.

Po jakimś bliżej nieokreślonym odcinku czasu, znalazła i dogoniła swojego towarzysza. Przechodzili wtedy koło jakiegoś jeziora... Było z tamtej strony słychać śmiechy. Mrużąc oczy dostrzegła dwie, typowo kobiece sylwetki. Ściemniało się, ale woda błyszczała jeszcze, w ostatnich promieniach słońca. Zenith bardzo zapragnęła się tam znaleźć. Natychmiast.
- Hej, patrz! Tam są jacyś ludzie, pójdziemy tam? Przy okazji się umyje, pomoczymy się trochę, pójdziemy spać, czy coś. Będzie fajnie, zobaczysz. - gdakała uradowana spotkaniem jakichś istot, bardziej skorych do rozmowy niż ten leśny dziadek. Musiała tylko przedstawić na tyle dużo argumentów, żeby go przekonać albo trajkotać na tyle głośno, żeby te dziewczyny ich usłyszały i zagadały, czy coś. Nawet jeśli Straszydło postanowi uciekać, to ona będzie miała z tego frajdę, a poza tym mogła zostać z nimi. Żeby tylko nie zostawiły jej jak tamta liche...
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Przeskakując nad kolejnym, zwalonym pniem na swojej drodze, Arios zastanawiał się dlaczego pozwolił dziewczynie ze sobą iść. Jej narzekań i skarg miał powyżej uszu już po dziesięciu minutach odkąd dane im było wyruszyć wspólnie spod tamtego drzewa, gdzie czarodziejkę zaatakował niedźwiedź. Swoją drogą czarodziejką musiała być dość mizerną skoro zamiast przegnać zwierzaka błyskawicą, postanowiła paść na ziemię i błagać los o ratunek. Całe szczęście, że elf był w pobliżu bowiem miś, a ściślej mówiąc pani miś, nie należała do tych najłagodniejszych, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Swoim jestestwem dziewczyna naruszyła jej terytorium, na którym zamierzała przekazać sztukę polowań swoim młodym, ukrytym w gąszczu z powodu obcego zapachu. Nic więc dziwnego, że zaatakowała.

Teraz problem w postaci "intruza" spadł na barki Leśnika, który miał serdecznie dość wszystkich ras zamieszkujących Łuskę. No może z wyjątkiem innych elfów i driad, którym pomagał przedłużyć gatunek, użyczając swoich lędźwi. Dla obu stron był to wygodny układ ponieważ driady zawsze rodziły driady i nigdy się nie żeniły, a nawet nie dopuszczały mężczyzn do swoich siedlisk. Elfy z kolei dostarczały mu informacji o łowcach nagród w okolicy, często zostawiały prowiant i proste narzędzia, z pomocą których Arios przetrwał jakoś te dwieście lat w kompletnej dziczy. Teraz z kolei musiał użerać się z narzekającą na wszystko czarodziejką i jej pierzastym koleżką.

Kiedy zrozumiał, że ignorowanie jej próśb o postój dodatkowo ją motywuje, Arios, zrezygnowany, zwolnił i dostosował marsz do czarodziejki, nie odzywając się do niej ani jednym słowem. Taki już po prostu był. Milczący.
O tym, że nie są w lesie sami, drzewa same go poinformowały, niosąc pojedyncze słowa wraz z wiatrem muskającym ich liście. Stąd Leśnik wiedział, że znajdują się na wysokości Kryształowego Jeziora, miejsca równie malowniczego co Kamienny Krąg, otoczonego przyjazną aurą. Niestety oznaczało to, że od domu dzielą elfa jakieś trzy dni marszu, zakładając, że wcześniej jego kula u nogi nie postanowi podpaść jakiejś wilczej watasze. Wtedy dotrze tam znacznie szybciej.

Na zarządzony, czy też raczej wybłagany odpoczynek zareagował wzruszeniem ramion, po czym przeciął dzielące go od jeziora trawy. Łagodnie opadający brzeg pokryty był krótką trawą pełną kwiatów, które niczym dywan wskazywały drogę do ogromnego zbiornika, ukrytego przed światem parawanem z drzew. Arios rozejrzał się dookoła i bez przeszkód zlokalizował źródło obecności, o której wspomniały mu drzewa - dwie nagie postacie, prawdopodobnie nimfy, korzystające z życia - nic szczególnego. Jego wzrok był jednak za dobry, by nie dostrzec pewnych szczegółów, każących mu mieć się na baczności. Pierwszym była czarna plamka na tle zieleni, rzucone w stertę ubrania, należące do kobiet. O tyle dziwne, iż nimfy rzadko z nich korzystają. Następnie tęczowy odcień jednej z nich i kolejny - bledsza barwa skóry obu pań, w żadnym wypadku nie przypominający zielonkawego odcieniu skóry leśnych nimf. Te detale nie dawały o sobie zapomnieć, zwłaszcza, że zagrożenie w lesie istniało od zawsze.

Arios nie podzielał tej otwartości swojej towarzyszki, więc gdy ta ruszyła w stronę kobiet, on obnażył ostrza, wbił je w ziemię i usiadł naprzeciwko, dając znak, że poczeka. W końcu nigdzie mu się nie śpieszyło.
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Eliae »

        Eliae zaśmiała się szczerze, widząc radość Azalii. Kobieta widocznie cieszyła się z powrotu w to wspaniałe miejsce. Eugona dobrze znała uczucie nostalgii. Niespodziewanie naszły ją wspomnienia domu, w którym się wychowywała. Miejsce, z którego została przegnana za to, kim tak naprawdę jest. A Eliae jest potworem, który musi nauczyć się panować nad sobą. Może wtedy jej rodzina zaakceptowałaby ją taką?
Tylko że rodzina eugony na pewno już od dawna gryzła piach.
        - Wyrzucili cię? - zapytała Eliae, gdy tylko Azalia opowiedziała jej krótką historię swojego życia. A raczej jego fragment. - A… nie myślałaś kiedyś o tym, żeby się ukrywać z tożsamością? Wiele istot w Alaranii tak właśnie robi. Ukrywa się, udaje kogoś innego. - Ludzkiego chciałoby się rzec. Eliae na początku swej podróży właśnie tak sobie radziła. Ciągle pozostawała w ukryciu, nigdy nie wychylała nosa. Cicha i spokojna; taka, jaka powinna być.
        - Nie… - odsapnęła, kładąc się na ziemi po dość długiej walce na chlapanie. - Nie potrafię pływać, wybacz - powiedziała Eliae, spoglądając na swoją roznegliżowaną przyjaciółkę. Zaśmiała się. Zachowanie Azalii zdawało się być całkowitym przeciwieństwem charakteru naszej małej naturianki. - Hej, nie boisz się, że ktoś cię zaraz zobaczy? - Mimowolnie rozejrzała się za potencjalnymi podglądaczami.
        Eugona siedziała tak i wpatrywała się w Az, myśląc, że samo patrzenie nauczy ją pływać. Długo zastanawiała się, czy nie dołączyć do przyjaciółki, jednakże świadomość tego, że ktokolwiek może je zobaczyć, wywoływała w niej nieuzasadniony lęk. Strach w końcu jest irracjonalny.
        - Tak się nie nauczysz, golasie - krzyknęła do Azalii, śmiejąc się. Eliae powoli wstała, podwinęła sukienkę i postawiła pierwszy krok, zanurzając stopy w przezroczystej toni. - Zimna! - rzekła, siadając na brzegu i mocząc całe nogi. Spojrzała na kolorowowłosą i westchnęła. Eliae widocznie nie posiadała tak wielkich pokładów odwagi co jej towarzyszka.
Po dłuższej chwili nabrała powietrza i powoli zsunęła sukienkę z ramion, jednak w tym samym momencie usłyszała szelest. Odwróciła się i spostrzegła dwójkę nieznajomych. Wstała gwałtownie, zakryła się i wyskoczyła z wody niczym spłoszona sarna.
        - Ktoś tu jest! - pisnęła do Azalii, ostrzegając ją. W afekcie młoda eugona nieświadomie użyła magii ziemi, wywołując lekkie trzęsienie i zapewne powalając z nóg istoty wokół jeziora.
Awatar użytkownika
Azalia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Azalia »

Azalia uśmiechnęła się czule do Eliae, już dawno zapomniała o smutku z tamtego czasu. Po prostu stało się, a życie poszło dalej.

- Owszem, ale rozumiem to. Pewnie sama bym się wystraszyła, gdyby niewinna dziewczynka nagle zamieniła się w półwęża. Było, minęło. Gdyby nie tamto zdarzenie, pewnie nie znalazłabym ojca, który naprawdę mnie pokochał… A wiesz? Opowiadał mi kiedyś, jak to się wszystko potoczyło. Jego ukochaną żonę zabił wąż. Nienawidził tych zwierząt, ale gdy się zjawiłam, uznał, że jestem pewnym znakiem od jego żony, by wreszcie zostawił przeszłość za sobą i znów zaczął żyć pełnią życia. Tak to bywa, raz pod wozem, raz na wozie, ale ostatecznie wszystko ma swój cel, nic nie dzieje się bez powodu. Może zostałam wyrzucona, ale dzięki temu przywróciłam mojemu ojcu utraconą radość. Tak samo z tobą, może nie do końca kontrolujesz swoją eugonią postać, ale właśnie dlatego spotkałaś mnie, a ja zawsze chciałam mieć przyjaciółkę – wyjaśniła z pełnym przekonaniem. – Co innego ukrywać swoją naturę przed obcymi, gdy jesteś handlarzem, a co innego przed bliskim, oni powinni wiedzieć.

Następnie eugona weszła do wody, całkiem naga, po prostu goła i wesoła. Jasnowłosa wolała nie podejmować wyznania, dobrze, jak Azalia się nauczy, to ją przekona. Nauka pływania szła mozolnie, ale pluskanie w wodzie było bardzo przyjemne.

- E tam! I tak jestem w wodzie – krzyknęła i uśmiechnęła się szeroko, po czym skoczyła na głębszą wodę i zaczęła machać nogami i rękami, jakby się topiła. – JAK MI…gul IDZIE? Gul…?! – zawołała, z trudem łapiąc oddech. Choć mogła stanąć, to uparcie miała zamiar odkryć tajniki trudnej sztuki pływania jeszcze dzisiaj.

Gdy Eliae śmiała zanurzyć stopy w wodzie, Azalia wpadła na szatański pomysł. Oparła się rękami o dno i z zanurzonymi ustami zaczęła człapać do przyjaciółki, udając groźne zwierzę, które za chwilę zaatakuje. Gdy zbliżyła się odpowiednio, chlusnęła na dziewczynę sporą ilością wody.

- Ha! – zaśmiała się. – Nic mi teraz nie zrobisz, bo jestem cala mokra, za to ty… - Zaczęła zacierać ręce i gonić Eliae, obie biegały po przybrzeżnej płyciźnie. Zabawę popsuł fakt czyjejś obecności. – Huh? – Az podbiegła do swoich wygodnych spodni i pośpiesznie je ubrała, za chwilę chwyciła też koszulę. Oczywiście ubrania natychmiast zostały przemoczone, ale trudno, było całkiem ciepło, wyschną.

Tęczowowłosa spostrzegła to również. Dwie postacie, zbliżali się do nich i chyba też na nie patrzyli. Ogrodniczka pełna optymizmu oczywiście beztrosko im pomachała. Wtem ziemia się zatrzęsła, aż obie się poprzewracały.

- Rety, co to było? Jakiś smok postanowił sobie poskakać? – Podniosła się z ziemi i pomogła wstać jasnowłosej. – Spokojnie, teraz jesteśmy obie ubrane, nie ma się czego bać, a nawet jeśli to nie ma, bo cię obronię. Choć nie sądzę, by było konieczne użycie siły, ci tam chyba nie mają złych zamiarów.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Jej towarzysz nie zaskoczył jej, kiedy pokazał swoją aspołeczność i nie zbliżył się do kobiet i wyciągnął ostrza. Czarodziejka zniżyła delikatnie swój lot, aż dotknęła ziemi. Zrzuciła wtedy buty i zaczęła stąpać po miękkiej trawie. Wtem jednak coś się stało, ziemia zaczęła się wybrzuszać, a Eterna upadła na ziemię. Zaskoczona, odruchowo wysłała silny podmuch wiatru na wszystkie strony. Zaklęła cicho, po czym wstała i otrzepała się. Spostrzegła, że źródłem tego trzęsienia ziemi była stojąca nieopodal kobieta, jedna z tych, do których tak radośnie śpieszyła. Jednak ona również wyglądała na co najmniej zdezorientowaną, więc niebieskooka postanowiła wybaczyć dziewczynie. Szczególnie, że nie mogła jej zaatakować. Zbliżyła się nieznacznie, aby utrzymać bezpieczny dystans, ale żeby ją usłyszały.
- Witajcie! Spokojnie, nie bójcie się! Po prostu widziałam, że się kąpiecie i świetnie spędzacie ze sobą czas i... No... Ja... Chciałam się... Przyłączyć - wydukała czarodziejka, nagle tracąc pewność siebie i zaczynając się jąkać. Miała nadzieję, że dziewczyny ją zaakceptują.
- Mam na imię Eterna, a wy? - próbowała nawiązać jakąś rozmowę, ale wątpiła w swoje możliwości. Miała też nadzieję, że jej rozmówczynie nie widziały czającego się za nimi kruka, którego wręcz rozszarpywała w myślach.
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

W przeciwieństwie do męczącej kuli u nogi, Arios nie czuł wewnętrznej potrzeby zacieśniania nowych więzi towarzyskich niż było to konieczne. Jasne, elfy z Szepczącego Lasu nazywały go Przyjacielem, a driady i nimfy mogły uważać go za kochanka, gdyż w słusznej sprawie pomagał im zajść w ciążę, by mogły przedłużyć żywotność rasy (co przy niskiej płodności było raczej wątpliwe), ale były to znajomości czysto formalne i korzystne dla obu stron. Leśnik był typem samotnika, wilkiem omega, nie dość że nigdzie nie chcianym to jeszcze sam nie szukał sobie stada. Od pustelnika różniło go tylko, że w razie potrzeby handlował nadmiarem tego, co nieumyślnie odebrał drzewom bądź tym, co umyślnie i siłą odebrał Łowcom Nagród. Innych wariantów nie było.

Dlatego, gdy towarzyszka podróży zarządziła postój, by odpocząć i zaczepić nieznajome kobiety, Arios tak, jak w przypadku gdy poznał oślepioną Kerhje, poszedł na kompromis i zajął miejsce z tyłu, bacznie przyglądając się otoczeniu. Swoje miecze, które wyjął z ziemi wstając, trzymał teraz nisko spuszczone ostrzami na zewnątrz. Oczami skrytymi za maską patrzył na wprost, nie przejmując się, że z perspektywy nieznajomych może wyglądać jak upiór. Jak się nad tym zastanowić, Arios nigdy nie przejmował się zdaniem innych. Kto chciał, ten go obrażał, dziękował, o coś prosił i przepraszał, a on słuchał tego z obojętną miną i skrzyżowanymi rękoma. I nigdy nie odpowiadał.

Czując, jak grunt ucieka mu spod nóg, zamaskowany elf błyskawicznie schował broń i przypadł do ziemii niczym kuna, aby nie stracić równowagi. Kryształowe Jezioro miało co prawda swoją własną, magiczną aurę, podobnie co Kamienny Ołtarz, ale obie nie były tak silne, by trząść lasem. Wniosek, że jedna z dziewczyn znała magię ziemi, nasuwał się sam, jednocześnie zawężając krąg ras, do których mogły należeć.
Słysząc, że jego kula u nogi się przedstawia, elf przystanął obok i skinął głową w pozdrowieniu, po czym zrobił dwa kroki w bok i ponownie przysiadł na ziemi, tyle że tym razem po turecku, opierając łokcie na kolanach, a podbródek na splecionych palcach.

Zapowiadał się długi i męczący dzień, choć w pierwszej kolejności przyszła mu myśl o podrzuceniu dziewczynom znajdy z magicznymi kostkami i powrocie do domu, ale ostatecznie został. W końcu gdyby nie on, czarodziejkę rozszarpałby niedźwiedź. Kto wie, co wyjdzie zza drzewa następnym razem.
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Eliae »

        Eliae wysłuchała krótkiej historii swojej przyjaciółki. Uśmiechnęła się w duchu. Eugona ucieszyła się, że Azalia postanowiła otworzyć przed nią swe serce.
        - Więc miałaś prawdziwe szczęście, że spotkałaś swojego ojca - rzekła blondynka, podkulając kolana do siebie i obejmując je ramionami. - Ja nie wiem, czy mogłabym powiedzieć to samo. Mnie znalazło rodzeństwo, kiedy jeszcze nie potrafiłam nawet mówić czy też chodzić. Moja siostra bardzo mnie kochała, lecz brat… Uważał mnie za potwora z nieprawego łoża jakiejś kobiety spod latarni. Jednakże z racji, że kochał naszą siostrę, ukrywał przed nią swoje przeczucia. Wyrywał mi łuski, żeby nikt nic nie zobaczył. Ostatecznie prawie go zabiłam, kiedy próbował mnie wygonić i, o zgrozo, sama uciekłam. - Cała ta historia została opowiedziana przez Eliae na jednym tchu. Kobieta jak najszybciej chciała dojść do “szczęśliwego zakończenia” opowieści. Chociaż, jeśliby się tak przyjrzeć, nigdy nie było, nie ma i nie będzie dobrego zakończenia. Losy postaci kończą się śmiercią, o ile nie jest się nieśmiertelnym szczęściarzem czy innym czymś. Choć… czy nieśmiertelny może być szczęśliwy, oglądając śmierć swoich śmiertelnych przyjaciół?
        Eliae wyrwała się z przemyśleń, kiedy Azalia zabawiała się w najlepsze, zapewne starając się nauczyć pływać. Eugona zaczęła się śmiać z przyjaciółki, widząc jej daremne próby.
        - Doskonale! Opanowałaś już trudną sztukę topienia się. Jeszcze tylko pomyśl, jak chodzić po wodzie i jesteś w połowie drogi do celu! - krzyczała Eli, wchodząc ostrożnie do wody. Śliskie kamienie utrudniały utrzymanie równowagi, a pokrywające je glony delikatnie łaskotały stópki eugony. Eliae nie pozostawała winna Azalii, kiedy ta wszczęła wojnę wodną. Zabawa niestety nie potrwała długo, bowiem z lasu wyłoniły się dwie postacie, wzbudzając panikę eugony. W błyskawicznym tempie kobieta wyskoczyła na brzeg i okryła się swoją suknią, a rosnący powolutku strach spotęgował drgania ziemi i zmusił wszystkich do znalezienia się bliżej podłoża.
        - Przepraszam! - krzyknęła w pośpiechu przestraszona Eliae, kuląc się na ziemii. Przyjęła pomoc Azalii z lekkim powątpiewaniem, spoglądając na tajemnicze postacie na tle lasu. Trzęsła się, co było u niej całkowicie normalną reakcją. Kolejne nieznane osoby, kolejne ofiary, kolejni, którzy mogą poznać jej okropny sekret i na tym ucierpieć…
        - Znasz ich? - zapytała niepewnie, ukradkiem oka spoglądając na przyjaciółkę. Azalia wyglądała na całkowicie nieprzejętą całą tą sytuacją. Eliae odwróciła się do nieznajomych i wyprostowała się, dumnie stając koło przyjaciółki. - Blaven Eliae - przedstawiła się cicho. Spojrzała wpierw na czarodziejkę. Ciemnowłosa wydawała się ufną istotą; jeśli nie zamierzała zaatakować naturianek, musiała bez większego powodu wyskoczyć z lasu, aby z nimi porozmawiać. Może miała do nich jakąś sprawę, a może one zakłóciły spokój tegoż jeziora?
        - Jesteś nimfą? - zapytała Eliae, podchodząc nieco bliżej Eterny. - Morską…? - wydukała, z zaciekawieniem wpatrując się w kobietę. Następnie jej uwagę zwrócił cichy nieznajomy, który… Cóż, którego trudno się nie przestraszyć. Eugona rozszerzyła oczy i cofnęła się pospiesznie, chwytając po drodze gałązkę “do obrony”.
        Nie trzeba było długo czekać, aż Eliae zachowa się impulsywnie i nierozważnie pod wpływem stresu. Gałązkę posłała magią ziemi w stronę zamaskowanego człowieka. Patyk lekko uderzył w maskę nieznajomego, lecz zdziwienie Eliae spowodowało jego poruszenie się.
        - To nie duch…? - zapytała, ledwo powstrzymując się od piśnięcia. Co prawda powyższe zachowanie jest doskonałą metodą na zapoznanie się z nowo napotkanymi ludźmi. Gratulacje, Eli!
Awatar użytkownika
Azalia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Azalia »

- Ogromniaste, nie wiem, jakbym bez niego skończyła – powiedziała, uśmiechając się na wspomnienie swego ojca. Był wspaniałym człowiekiem. – Ojej, to brzmi… au, boleśnie – zmartwiła się eugona. – Spokojnie, już dobrze, to się więcej nie zdarzy. Wiesz, przeszłość bywa bolesna, ale nie można jej tkwić po wsze czasy, tylko starać się zbudować lepszą przyszłość.

Rozłożyła w tym momencie ręce, a że źle stanęła, wpadła pod taflę wody. Oczywiście szybko wstała, ale już całe włosy były mokre. Aczkolwiek ich kolory wciąż były niebywale wyraźne i nadzwyczajne.

- A dziękuję! – Ukłoniła się niczym przed publicznością i zaśmiała na słowa przyjaciółki.

Beztroskie zabawy nie trwały jednak wiecznie, w końcu ktoś postanowił się zjawić i odebrać im ów prywatność. Na dodatek Eliae wywołała trzęsienie ziemi, niewielkie, ale zaskoczyło ogrodniczkę.

- Ty to zrobiłaś? Rety, tylko nie rób tego w ogrodzie, kwiatki nie lubią wstrząsów – zachichotała i pomogła Eliae. – Hej, trzęsiesz się jak osika, spokojnie. Nie znam ich, ale nie można od razu zakładać, że to jacyś mordercy – szepnęła.

Wtem podeszła do nich czarodziejka, Azalia oczywiście powitała ją szerokim uśmiechem.

- Witaj, ja jestem Azalia, nie posiadam nazwiska, jestem tylko ogrodniczką. – Co jak co, ale reklama dźwignią handlu! – Miło cię poznać Eterna, umiesz może pływać? Muszę się tego nauczyć do wieczora – zachichotała. - Nic nie szkodzi, jeśli nie, możemy się popluskać w trójkę, prawda Eliae? – spytała, próbując nieco ośmielić jasnowłosą. – O, a ty kto? – Spostrzegła upiornie wyglądającego elfa.

Wtem blondynka postanowiła zaatakować długouchego w masce patykiem. Azalia początkowo zaniemówiła, patrząc to na przyjaciółkę, to na obcego. W końcu wybuchła śmiechem i musiała się aż łapać za brzuch, bo tak ją to rozbawiło.

- W… Wybaczcie jej, jest nieco nieśmiała – powiedziała, powoli się uspokajając i ocierając łezkę, którą wywołało tak nagły atak śmiechawki. – Swoją drogą, nimfy chyba mają niebieską skórę i białe włosy, co nie? – Przyjrzała się pradawnej, po czym dotknęła jej ręki, sprawiając, że jej skóra stała się taka jak na nimfę przystało, podobnie zrobiła z włosami. – Teraz mamy nimfę, nie bój się, to tylko kolory. – Dotknęła jej jeszcze raz, przywracając właściwie ubarwienie. – To twój znajomy? Przedstawisz go nam? Chyba jest dość małomówny, co? – spojrzała na mężczyznę.

Po chwili jej wzrok spoczął na Eliae, nadal wystraszonej, objęła ją ramieniem. Biedna, trzeba było jakoś pomóc jej wykorzenić tę aspołeczność.

- Co tu właściwie robicie? Jakaś dłuższa podróż, przygody? – spytała, a w jej oczy aż zabłyszczały, zawsze lubiła słuchać o podróżach i przeżyciach. Sama raczej nie planowała się wybrać na jakąś większą, ale choć tak mogła zaopatrzyć swą wyobraźnię w nowe obrazy do malowania, lub podziwiania przed zaśnięciem.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Nie miała powodów sądzić, że źle jej będzie z tymi dziewczynami.
- Pływać? No... Nie za bardzo... - powiedziała drapiąc się po karku i wciąż zabijając w myślach kruka, ktöry tym razem pomylił włosy jednej z tych pań z robakiem i zaczął je podgryzać.
- Nie... Nie jestem nimfą... Co ty mi robisz?! - odpowiadała spokojnie tej pierwszej, a druga podeszła ją i nagle zmieniła wszystkie kolory. Kassandra przestraszyła się nie na żarty.
- Wiesz... Mam taką przyjaciółkę... Ma na imię Irma i kiedyś... Ktoś wyciął jej podobny numer. Tyle, że jej tak zostało i teraz ma tęczową szopę na głowie... Trochę podobną do twojej, ale bardziej puchatą - powiedziawszy to nie mogła się powstrzymać, żeby dotknąć włosów kobiety.

Kiedy zobaczyła jak patyk odbija się głucho od maski towarzysza, zamarła. Patrzyła z rozwartymi ustami. W powietrzu zawisła gęsta cisza, którą przerwał pisk atakującej.
- Nie... To nie duch... - powiedziała cicho i poważnie, nie spuszczając wzroku ze Straszydła. Słysząc późniejszy śmiech Kolorowej też się roześmiała.

Nad odpowiedzią na późniejsze pytania musiała się nieco zastanowić. Była pewna, że Bestia słuchał. A co jeśli powiedziałaby za dużo? Albo coś niegrzecznego?
- No więc... Ja tak dokładnie go nie znam... Właściwie w ogóle go nie znam... Spotkaliśmy się przypadkiem - zaśmiała się na pytanie o małomówność towarzysza - No chyba jest... Maszerujemy kilka dni, a on odezwał się tylko jeden raz. Ja bym tak nie mogła...

Panna Zenith z wielką chęcią opowiedziałaby wszystko co ją spotkało - od samiutkiego początku, ze wszystkimi szczegółami. Nauczyła się jednak, że inni ludzie nie rejestrują jej ekspresowej gadaniny, a żeby opowiedzieć tak obszerną historię potrzeba było wiele czasu, no w końcu ma się te prawie dwa wieki.
- W sumie to nie wiem... Uczepiłam się go, bo nie chciałam zostać sama... Boje się samotności, zostania sam na sam ze swoimi myślami... Nie spotkało nas nic ciekawego, tylko szliśmy lasem przez te kilka dni... To znaczy ja latałam - powiedziała i demonstracyjnie uniosła się około stopy nad ziemię - Chociaż... Zanim się spotkaliśmy to prawie zjadł mnie niedźwiedź... Marna ze mnie czarodziejka, że nawet nie potrafię się od miśka odpędzić. Ponad 100 lat nauki, a wychodzi jakby chciało, a nie mogło.

Saphirra nie wiedziała jednak, że najgorsze dopiero przed nią... Długo rozmawiała z dziewczynami. Było naprawdę fajnie... Powiedziała im coś o sobie, dowiedziała się nieco o nich, pokąpały się, ale zaczęło się ściemniać. Eterna niezdarnie rozpaliła - to znaczy pomagała rozpalić - niewielkie ognisko. Położyła się spać w pewnej odległości od innych. Miała mały problem z zaśnięciem, ale jak już się położyła to nie będzie wstawać. Patrzyła na gwiazdy, a po jakimś czasie oczy same jej się zamknęły i jakoś odpłynęła.

Obudziła się w środku nocy. Miało się stać coś dziwnego, czuła to. Jak dziwne, to pewnie wina kostek. I faktycznie, przedmioty wyfrunęły z jej kieszeni i zaczęły się obracać jeszcze szybciej i szybciej, szybciej niż dotąd. Ich szelest też był dużo głośniejszy niż zwykle, tak samo zresztą jak światło było dużo jaśniejsze. Nagle zajaśniał krąg ziemi pod nią i pokrył się runami. Próbowała uciec z tamtego miejsca, ale nie dała rady. Z koła nie było ucieczki.
- Nie, proszę nie... Błagam - Eta padła na kolana, a z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Obraz przed nią zaczął się zamazywać, ziemia przed nią znikać. Z miejsca gdzie przed chwilą stała czarodziejka unosił się tylko dym pachnący miętą i różą. Po kilkunastu minutach po pannie Zenith nie pozostał nawet najmniejszy ślad.

Co się stało z Eterną i jej przeklętym losem? Otóż kostki przeteleportowały ją w jakieś odległe miejsce... Smutna i otumaniona zasnęła i spała dalej zostawiwszy nowych towarzyszy wiele staj dalej...

Ciąg dalszy Zenith
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Gdyby ktoś pytał go o zdanie, Arios z pewnością odpowiedziałby obojętnym wzruszeniem ramion, a następnie zniknąłby kobietom z oczu, pozostając jednak w pobliżu, wyczulony na najcichsze szmery. Niestety ani czarodziejka, ani żadna z dziewczyn nie zaprzątały sobie zbytnio nim głowy, toteż i on nie wtrącał się niepotrzebnie. Siedząc w pozycji podobnej do tych medytacyjnych, elf zza drewnianej maski obserwował jezioro oraz trzy sylwetki, zastanawiając się co on tu właściwie robi. Po wizycie w zamku dziwnej nemorianki i spotkaniu dżina, który kazał mu opuścić włości, Leśnik włóczył się po lesie w poszukiwaniu zajęcia. A dokładniej łowców nagród, lubiących polować na jednorożce i inne, rzadkie stwory zamieszkujące Szepczący Las. Zamiast nich trafił natomiast na zagubioną czarodziejkę, która narobiła tyle hałasu, że o mały włos nie skończyła jako pokarm dla niedźwiedzia. Doprawdy, co by się z nią stało, gdyby już wtedy postanowił ją zostawić na pastwie losu.

Nagłe wybudzenie z zamyślenia zafundowała mu rzucona magicznie gałązka, która głucho uderzyła o dębową maskę. Podnosząc głowę, Arios utkwił wzrok w sprawczyni zamieszania, która zaraz zniknęła za plecami towarzyszki, jakby bała się, że poruszyła gniazdem wyjątkowo agresywnych szerszeni. Dopiero teraz zmierzył je badawczym spojrzeniem od stóp do głów, po czym bezszelestnie się podniósł i lekko ukłonił.
- Arios - przedstawił się zaraz po towarzyszce, która odpowiedziała na ciekawskie pytania pary.
Następnie, by nie wydać się bezużytecznym i milczącym straszydłem, udał się po drewno na opał, podczas gdy Zenith, Azalia i Eliae rozmawiały oraz pływały. Niespecjalnie ciągnęło go do zawiązywania nowych znajomości, toteż trzymał się cienia, jak przez ostatni wiek.

Niedługo jednak nadszedł wieczór, a wraz z nim chłodne podmuchy wiatru. Otoczywszy kopiec gałęzi i suchych liści kamieniami, Leśnik sięgnął po ostrza i wykrzesał nimi szereg iskier, od których zaraz rozpaliło się wielkie i przyjemnie ciepłe ognisko. Później pozostało mu tylko słuchać trajkotania kobiet, które dość szybko znalazły wspólny język, aż wszystkich nie zmożył sen. Noc, na szczęście była cicha i spokojna, gwiazdy leniwie przyglądały się śpiącym, a księżyc co rusz wychylał zza chmur. Nad jeziorem nie spały jedynie ważki i świerszcze mieszkające w trzcinach, a także sowy, których nawoływania słychać było zza gęstej ściany drzew.

Tej nocy Arios zaznał mało snu, większość czasu spędził na gapieniu się w niebo, nie wykonując nawet najmniejszych drgań. Jego pierś unosiła się miarowo, a spod maski, przy głębszym oddechu, buchały siwe obłoki pary. Kiedy jednak przymknął powieki, jego sen stawał się lekki jak piórko, każde nadepnięcie patyka mogło go zbudzić. I tak też się stało, kiedy magiczne kostki Zenith zaczęły wirować ze świstem, a sama dziewczyna postanowiła się oddalić. Leśnik, z uwagi że nie lubił kiedy coś podejrzanego działo się w okolicy, niczym cień towarzyszył czarodziejce, skradając się po drzewach, aż ta zaprowadziła go na niewielką polanę, na której postanowiła zniknąć. Światło, które rozbłysło niemal oślepiło elfa, który w ostatniej chwili złapał równowagę, przeskakując na gałąź poniżej. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stała dziewczyna o czarnych włosach tlił się jasny dym, sugerujący silne działanie magii. Czyżby gdzieś się przeniosła? Może miała już dość lasu i jego, choć nie sposób mieć gdzieś kogoś kto milczy. Nie chcąc się nad tym długo rozwodzić, elf wrócił do obozowiska, jakgdyby nigdy nic i w spokoju zaczekał na wschód słońca.
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Eliae »

        Eliae nienawidziła wspominać przeszłości. Budziło w niej to mieszankę sprzecznych uczuć, których wolała oczywiście unikać. Miłość do rodziny, wdzięczność za ocalenie tej srogiej zimy… To wszystko tak bardzo kłóciło się ze strachem, poczuciem śmierci i bojaźnią o życie tej rzekomej “rodziny”. Dlatego w momencie, w którym Azalia odpowiedziała na historię swojej przyjaciółki, eugona tylko uśmiechnęła się delikatnie, aby zakończyć ten temat.

        - Nie boję się tego, że oni zrobią nam krzywdę - rzekła Eliae, rzucając Azalii porozumiewawcze spojrzenie. Każdy nowo poznany człowiek to nowa potencjalna ofiara sadystycznej strony eugony. Naturianka obawiała się, że straci kontrolę w najmniej oczekiwanym momencie, a wystarczyło do tego tak niewiele…
        Kiedy do eugon zbliżyła się czarodziejka, Eliae zamilkła, bacznie obserwując ją i mężczyznę z tyłu. Kimże on mógł być? Czyżby byli kochankami, a może on pełnił funkcję jej strażnika? Czy jeśli to drugie, to może Eterna była jakąś ważną osobą? Eugona zamyśliła się, potakując tylko co chwilę na słowa obu dziewcząt.

        Eliae poczerwieniała na twarzy jak burak, kiedy patyk odbił się od maski dziwnego strażnika. Myśl o duchu odpadała, a więc pozostały jej wcześniejsze opcje swoich rozmyślań. Mimo wszystko zażenowanie, jakie teraz odczuwała blondynka, przewyższyło wcześniejszy strach o życie tej dwójki. Azalia wdała się w rozmowę z czarodziejką, wówczas kiedy Eli tylko słuchała i wyłapywała najważniejsze informacje. Po chwili oparła głowę o ramię swojej przyjaciółki, próbując zaczerpnąć od niej trochę tej odwagi.
Cały ten czas, w którym postanowiły się lepiej zapoznać, Eliae skupiła na nauczeniu Azalii pływania. Mimo że eugona sama nie potrafiła utrzymać się na powierzchni, próbowała zaczerpnąć wiedzy z książek. Raz nawet krzyknęła (co już stanowiło spore wyzwanie dla jej aspołecznego ja) do cichego i małomównego towarzysza Eterny, pytając się, czy on potrafi pływać.
Bawili się tak, aż nastał wieczór…

        Eliae miała straszne problemy z zaśnięciem w obecności tylu osób. Przez większość czasu spoglądała tępo w niebo, licząc gwiazdy. Miała nadzieję, że jakieś monotonne zajęcie pomoże jej usnąć, aczkolwiek to tylko pobudziło jej umysł.
        - Az? - szepnęła po jakimś czasie. - Az, śpisz? - Jednakże eugona nie uzyskała na to pytanie żadnej odpowiedzi, co tylko upewniło ją w przekonaniu, że jej przyjaciółka śpi jak zabita. Więc Eliae położyła się na boku i zaczęła liczyć listki pobliskiego krzaczka.
        Niespodziewanie usłyszała szelest. Eterna wstała i poszła w głąb lasu, a za nią ruszył Arios. Eugona poczekała chwilę, aż dźwięk kroków stanie się ledwo słyszalny i podniosła się powoli, żeby nie obudzić Azalii (cześć i chwała temu, komu się to uda), po czym na palcach ruszyła za nowo poznanymi kompanami. Chwyciła jedną z grubszych gałęzi dla obrony. Obawiała się tego, co mogło się stać; czemu oni wstali w środku nocy? Planowali uciec z dobytkiem eugon? A może zwołać jakiś zbirów?
Co jak co, aczkolwiek Eliae ciągle pozostawała nieufna wobec obcych.
        Długo nie mogła nic znaleźć. W akcie rezygnacji rzuciła gałąź gdzieś na bok i westchnęła, kierując się z powrotem do ogniska. “Musieli uciec…, pomyślała. W tej chwili nie wiedziała, co się stało; niespodziewanie świat stanął, zatrzymał się w jednym miejscu. Dokładniej eugona czuła jego zatrzymanie na karku, gdzie czyjaś silna pięść próbowała ją udusić.
I jegomość tego pożałował. Oj, bardzo pożałował… Eliae odwróciła się do niego momentalnie. Poczuła chwilową ulgę, że to żaden z wcześniej poznanych osób, a ktoś zupełnie obcy. Jednakże strach i złość przezwyciężyły wszystkie inne uczucia. Spod sukni kobiety, zamiast długich, bladych nóg zaczął wystawać ogon, włosy zasyczały, łypiąc groźnie spojrzeniem na oponenta. Tajemniczy człowiek odskoczył jak oparzony, a eugona zaśmiała się.
        - Strach zaraz minie, słodzinko… - zasyczała Eliae, kiedy jej oczy zmieniły kolor. Uśmiechnęła się sarkastycznie. - Wszystko zaraz minie…
Awatar użytkownika
Azalia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Azalia »

- No cóż, szkoda… - wzruszyła ramionami, Azalia – Hej! – krzyknęła, odganiając kruka – Moje włosy to nie robaki, widziałeś kiedyś tak tęczowe robale? – spytała, patrząc groźnie na ptaszysko, ale po chwili się roześmiała.

Zdziwiła się, że Eterna, aż tak się wystraszyła zmiany barwy jej ciała, przecież to nic groźnego i zrobiła to tylko na chwileczkę... No, ale skoro tak źle zareagowała, to cofnęła swoją sztuczkę jak najszybciej.

- Spokojnie, jak komuś coś nie pasuje, to cofam moje sztuczki i hej, wcale nie mam szopy na głowie, dbam o swoje włosy – powiedziała lekko oburzona, a gdy pradawna chciała ich dotknąć, dodała: – Śmiało, są mięciutkie, przekonaj się – prychnęła i przewróciła oczami.

Szybko jednak napięcie minęło, bo Eliae zrobiła rzecz wręcz komiczną, a dziewczyna potwierdziła, że jej towarzysz to przecież nie duch, przecież nawet nie był przeźroczysty w połowie.

- No cóż, różne są charaktery – stwierdziła eugona uśmiechając się także do mężczyzny, przynajmniej się przedstawił, co dawało pewność, że mówić umiał, po czym wróciła do słuchania czarodziejki, w końcu tylko od niej można było się czegoś dowiedzieć. Zachwyciło ją to, jak brunetka się uniosła, coś niesamowitego. – Whoa… też bym chciała tak umieć… Niedźwiedź? Spokojnie, w chwilach wielkiego stresu możemy nie działać tak, jak powinniśmy, zdarza się – poklepała ją po ramieniu.

Później jakoś zaczęła im się kleić rozmowa bardziej. Rozmawialy wesoło o różnych sprawach, nawet przewinęły się jakieś plotki, ploteczki. Ponadto eugona w końcu zaczęła w miarę się unosić na powierzchni i choć wciąż nieporadnie, to w końcu mogła odpłynąć kawałek sama! Ogólnie wszystkie dziewczyny nawet nieco lepiej się poznały. Czas im zleciał bardzo szybko, a że złotego kwiatu wciąż nie było widać, czarodziejka wraz z Az rozpaliły ognisko i wszyscy zaczęli się powoli układać do snu. Tęczowowłosa jeszcze podeszła do elfa i podziękowała mu za przyniesienie drewna na opał i dodatkową pomoc w rozpaleniu.
Gdy zasnęła już silnym snem, leżąc na gołej, ale mięciutkiej trawie nawet nie zbudziły ją słowa Eliae, ani odchodząca czarodziejka i Arios, który za nią poszedł. Cała ta nauka kompletnie ją wykończyła. Jednakże Azalii wcale nie śniły się kolorowe sny, miała koszmary i wręcz pragnęła się obudzić. Śniły jej się węże, to jak w swych prawdziwych formach wraz z jej przyjaciółką atakują bezbronnych i niewinnych ludzi.

- NIE! – krzyknęła, budząc się w końcu, cała była zlana zimnym potem. Rozejrzała się dookoła, nie było Eterny, ani Eliae! Tylko Arios… Nie podobało jej się to. – Gdzie twoja latająca towarzyszka i gdzie moja przyjaciółka? – spytała z niepokojem. – Eliae? ELIAE? – zaczęła nawoływać i biegać dookoła. – Gdzie się schowałaś?! – Nie otrzymała jednak żadnej odpowiedzi – Arios, proszę, pomóż mi ją znaleźć, boję się, że mogło stać się coś złego, proszę.
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Tajemnicze zniknięcie czarodziejki wywołało u elfa dość skrajne i mieszane uczucia. Z jednej strony los znów pozbawiał go towarzystwa, skazując na samotne wędrówki przez las, lecz z drugiej uwalniał od wszelkich zobowiązań wynikających z posiadania kogokolwiek przy swoim boku. I choć samotność była tym, co Arios uwielbiał, a ciszę cenił, to jednak miłym uczuciem było gdy ktoś stał obok i nawet gdy ty tego nie robiłeś, to on rozmawiał z tobą. Zupełnie inaczej niż w towarzystwie wilków i dzikich pum, które do wielce rozmownych nie należą, chyba że chodzi o coś związanego z ich zwierzęcą egzystencją, jak naprzykład wczesne wyciąganie Leśnika z łóżka, by poszedł z nimi polować albo by przypilnował dokazujących pociech. Teraz najwyraźniej wszystko miało wrócić do stanu sprzed opuszczenia Kamiennego Ołtarza, co dla mężczyzny wiązało się z kontynuacją roli strażnika Szepczącego Lasu. Już dość długo nie zaglądał w swoje strony, łowcy nagród, kłusownicy i drwale pewnie z tego powodu nieźle sobie folgują, ale niedługo to się zmieni. Kilka poderżniętych w nocy gardeł znów zapewni czasowy spokój leśnym mieszkańcom.

Niestety kilka uśmiechających się do elfa gwiazd informowało go właśnie, że te plany będą musiały zaczekać. Przebudzająca się z krzykiem Azalia o mały włos nie została wzięta za zagrożenie, kiedy Arios zrywał się z miejsca z ostrzem w ręku. Domyślając się jednak, iż powodem krzyku był koszmar, dorzucił kilka witek do ognia, by go podtrzymać. W świetle ciężko jest bać się czegokolwiek, a że do wschodu słońca zostało jeszcze kilka godzin, żarzące się drwa musiały chwilowo wystarczyć.
Na pytanie kobiety odnośnie Eterny i jej przyjaciółki, elf wzruszył jedynie ramionami i spojrzał na miejsca, które do niedawna obie zajmowały. Wgnieciona ciężarem ciała trawa zdąrzyła się już podnieść, co znaczyło, że kobiet nie ma od dłuższego czasu, choć wymykania się Eliae, Arios wogóle nie odnotował. Czyżby ktoś potrafił poruszać się ciszej od niego?

Poproszony jednak o pomoc nie potrafił odmówić. Przechodząc ognisko dookoła, Leśnik obejrzał wszystkie ślady niczym pies z nosem przy ziemii, a następnie bez słowa ruszył w kierunkiem młodszych odcisków. Co jakiś czas przystawał, nasłuchiwał szeptu wiatru lub oglądał zdeptane liście, by właściwie określić trasę marszu. To, czy Azalia podążała za nim, miało dla niego wartość drugorzędną, o ile nie próbowała przeszkadzać mu w tropieniu. W kompletnej ciszy dotarli więc do miejsca, gdzie drogi Ariosa i Eterny się rozdzieliły. Dalej na północ, elf i towarzysząca mu tęczowowłosa doszliby do polany, z której jakaś siła zabrała czarodziejkę. Jednak były tu też i inne znaki w postaci śladu butów nie należących do nikogo z nich. Prowadziły na zachód, ku brzegom jeziora i odbijały na niższą partię doliny, pośrodku której w świetle księżyca majaczyły dwie postacie. Arios dostrzegł je od razu i czym prędzej przyśpieszył kroku.

Wydawałoby się, że zdążył w ostatniej chwili, zanim rozgniewana eugona zdołała wyrządzić nieznajomemu krzywdę. Arios popchnął go na ziemię, a sam przywarował w miejscu niczym pies, jedną rękę kładąc na ostrzu noża, a drugą kreśląc w powietrzu powolne esy-floresy. Cała magia w walce z dzikim i jadowitym wężem polegała na tym, by odwrócić jego uwagę. Wtedy gad chował kły i podążał za poruszającą się dłonią myśląc, że ma do czynienia z innych wężem, który go papuguje. Co jak co, ale na eugonie w naturalnej powinno to zadziałać, przynajmniej częściowo, a jeśli nie to po to wymyślono miecze, by nimi poskromić podobne zapędy. Oczywiście elf nie chciał wyrządzić nikomu krzywdy. Wężowe kobiety należały do grupy istot, których bronił przed łowcami, a nie likwidował. Jeśli jednak ta nie przestanie prób zgładzenia bezbronnego mężczyzny, który z niewiadomych powodów i porze zawitał do lasu, to będzie zmuszony użyć siły.

- Spokojnie - spróbował w języku węży, będącym jego piętą achillesową ze wszystkich istniejących, zwierzęcych dialektów. Elf nawet z zającami potrafił rozmawiać, nie wspominając o orłach lub małpach, a na zwykłym gadzim łamał sobie język.
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Eliae »

        Samotność jest siostrą ciszy. Zazwyczaj kiedy ludzie potrzebują spokoju, odpoczynku od dźwięków, uciekają od innych. To czyni ich samotnikami. Jednocześnie będąc samemu, wystawiają się na wszelkie ataki większych grup.
A czyż to nie smutne, umierać w samotności?
        Eliae w tej chwili czuła się samotna. Sama poszła za towarzyszami, a teraz sama musiała się obronić przed groźnym człowiekiem. W tym łańcuchu pokarmowym to on znajduje się niżej, jakież to smutne. I niestety musiał trafić na pozornie niewinną kobietę, która okazała się prawdziwym potworem z koszmarów sennych. A więc kto tutaj jest tym złym? Eliae, która próbowała się obronić i uruchomił się jej instynkt, czy mężczyzna, który przypuścił atak, a teraz cierpiał katusze? Ogon węża jest silny, a jeśli już, eugony powielają siłę gadów o połowę…
        - Sza… Szam…! - miotał się nieszczęśnik, próbując uwolnić szyję od uścisku. Eliae skuliła się wewnątrz tej okrutnej i bezlitosnej eugony, pozostawiając jej ocalenie ich obu.
        - Ssssszać to ty…! - zaczęła, jednakże gwałtowny ruch w krzakach wytrącił kobietę z równowagi. Natychmiast obróciła się, aby dostrzec źródło hałasu, puszczając przy tym swojego oprawcę. Niespodziewanie mężczyzna został odepchnięty przez tajemniczego jegomościa, co zapewne ocaliło mu w tej chwili życie. Eugona zasyczała groźnie.
Przed nią znalazł się Arios. Wewnątrz Eliae poczuła żałosne ukłucie, które zmusiły jej okrutną postać do zadania pytania:
        - Sssso ty tu robissszzz?! - Krzyk zapewne już obudził okoliczne gatunki zwierząt, pobudzając je do ucieczki. Eugona oglądała uważnie ruchy mężczyzny, co niestety tylko bardziej ją rozjuszyło. - Nie jesteś mną! - krzyknęła, uderzając Ariosa ogonem, co odrzuciło go odrobinę dalej. Następnie Eliae dostrzegła jeszcze jedną osobę.
Azalia.
        Eugona zasyczała głośno, wijąc się w konwulsjach podczas wewnętrznej walki. Eliae nie mogła pozwolić, aby jej zła strona skrzywdziła jej towarzyszy. Kobieta potrzebowała impulsu, który wywalczyła sobie sama; mianowicie, blondynka uderzyła głową o sąsiednie drzewo, co dla osób trzecich musiało wyglądać dość zabawnie. Aczkolwiek poskutkowało; eugona padła nieprzytomna na ziemię, powoli wracając do swojej ludzkiej formy.
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości