Kryształowe Jezioro[Granica puszczy] Śladami białego świtu

Nad Kryształowym Jeziorem żyje się powoli i spokojnie. Majestatycznym pegazom i jednorożcom jezioro służy za wodopój. Magowie i elfy przychodzą tutaj odpocząć i szukać rzadkich ziół. Driady i Nimfy odnajdują tutaj schronienie. Dla wszystkich istot przyjaznych jezioro jest niezwykłym schronieniem. Położone w rozległym lesie, otoczone drzewami i krzewami tworzy osobną krainę ciszy.
Awatar użytkownika
Thilivern
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Jeleniołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thilivern »

        Gdy padło pytanie, chłopak wciąż był plecami do towarzyszki. Rozumiejąc dosyć logiczne obawy, nie trzymał jej w niepewności zbyt długo.
        — Oczywiście, co prawda Floric później dość długo siedzi u króla i pewnej elfki — odpowiedział, zerkając na nią przez ramię — Tym razem mu się należy. — Uśmiechnął się niebywale szeroko, nieudolnie ukrywając zadowolenie z ów faktu.
        Jeleniołak zdążył wejść już w głębsze partie pomieszczenia, sięgając do różnych pojemników z owocami i nie tylko. Nie hamował się, a wszystko wskazywało na to, że nie był to jego pierwszy raz. Widząc przy tym, jak syrena starała się nie rzucić na jedzenie mimo kuszących zapachów, podszedł do jednego z większych koszów. Przypomniał on bardziej z wyglądu sporą beczkę, a wewnątrz przechowywane były owoce wielkości pięści. Tym razem nie zaczął podjadać. Ostrożnie przebierał owoce, dokładnie obserwując skórkę każdego z nich, rzadziej podnosząc je bliżej nosa. Zaprzestał, dopiero gdy odnalazł „perełkę” wśród całej reszty.
        — Emma, spróbuj tego.
Rzucił do niej wyselekcjonowany owoc z delikatnym, tajemniczym uśmiechem. Nie czekając na reakcję różowej, wrócił do zapełniania żołądka. Wspominał sobie przy tym jego pierwszą reakcję, bo spróbowaniu tych owoców.
        Pierwszym wrażeniem była kwaśność wymieszana ze słodkością przypominającą najsłodszy miód. O ile normalnie, wiele istot odepchnąłby sam miodowy smak, tutaj w dużej mierze neutralizowała ją kwaśność. Nie była to też byle jaka proporcja, bo ani jednego, ani drugiego nie było za dużo, tworząc przyjemną i zaskakującą harmonię. Natura okazywała się w tym przypadku osiągnąć coś, co można był nazwać finezją smaku. Oprócz tego owoc mocno orzeźwiał i dawał sporą dawkę energii.
        Co ciekawe został odkryty przez Biały Świt głęboko w puszczy i prawdopodobnie było to jedyne miejsce, w którym można było go zdobyć. Warto wspomnieć, że cena tej małej wspaniałości osiągała dosyć szalone ceny wśród elfów bez względu na status. Zwał się „Loe’glis”, a nazwę nadała mu sama legenda elfów, jako ich odkrywca.
        Małe podjadanie dwójki zgłodniałych przerwał jeden ze strażników, będącego podczas obchodu. Za nim wpadło paru innych, przez co wyjście z pomieszczenia było teraz niemożliwe. Thili jako częściowe zwierze, zareagował błyskawicznie i miał dosyć kwaśny wyraz twarzy. Znał ich za dobrze, aby nie wiedzieć, że szukają z nim znowu problemów.
        Wszystkie elfy blokujące wyjście, można było zaliczyć do młodego pokolenia, przynajmniej jeżeli mowa o elfach. Każdy z nich miał arogancki i pewny siebie uśmiech, a widząc jeleniołaka, skrzywili się, jakby zobaczyli coś niezwykle niesmacznego. Jeden nawet pokusił się o komentarz.
        — Oj, co tu robisz dzikusie? Kto tobie pozwolił ruszać królewskie zapasy? — warknął, nie ukrywając wrogości wobec zmiennokształtnego. O ile reszta się nie dołączyła, żaden z nich miał przyjaznego spojrzenia.
        — Częstuje się. Jeżeli coś tobie nie odpowiada, możemy razem podejść do Florica, nie? — Thili rzucił tylko sugestię z pogodnym wyrazem twarzy, ale było w tym zachowaniu coś niepokojącego.
        — Nie, nie… — pokręcił głową gwałtownie, słysząc imię jednego z ważniejszy elfów.
        — No to spadajcie — dodał z szerokim uśmiechem, nie zostawiając im żadnej twarzy w tej sytuacji.
Młode elfy zaciskały tak mocno zęby z gniewu i bycia poniżonymi przez jakiegoś zwierze, że prawie można było usłyszeć tracie zębów o siebie.
        — Patrzcie! Syrena i to nawet ślicznotka — zauważył w końcu jeden z nich, uśmiechając się bezwstydnie, gdy zlustrował całą dziewczynę.
        — Oh, zamiast przebywać w towarzystwie tego zwierzęcia, proponowałbym, abyś poszła z nami. — Dodał jeszcze inny, najwyraźniej lider grupy młodych strażników. — Przy nas będziesz bezpieczniejsza i lepiej znamy każdy zakątek.
Nie oczekując żadnej reakcji od młodej kobiety, chciał chwycić ją za nadgarstek i pociągnąć do siebie. Ręka elfa jednak spotkała się z oporem, a dokładniej dłonią jeleniołaka, która zacisnęła się boleśnie na elfim nadgarstku. Długouchy miał dosyć ohydną minę, jakby dostał właśnie od tego zwierzaka po twarzy .
        — Widzę, że chcielibyście ze mną wylądować na audiencji u króla. — To jedno zdanie, wystarczyło, aby elfy odpuściły.
Jeden za drugim zaczęły wychodzić, rzucając gniewne spojrzenia w stronę rogatego.
        — Nie będziesz wiecznie mógł się nim zasłaniać, policzę się z tobą jeszcze! — Pogroził mu na odchodne jeden z nich i w pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza, gdy to jeleniołak stał bokiem do towarzyszki, spoglądając na wyjście z pewnym niepokojem.
        Nie był głupcem. Wiedział, że sytuacja mogła się skończyć o wiele gorzej. Ucierpiała tylko jego męska duma, bo musiał zasłonić się kimś innym. W tym wypadku jednak było warto i nie czuł się specjalnie poszkodowany. Jakby nie patrzeć, syrena była jego gościem.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        Słysząc odpowiedź przechyliła lekko głowę. Lekko rzucone potwierdzenie brzmiało przekonująco, natomiast konsekwencja w postaci bury Florica już mniej, a przynajmniej tak to zrozumiała Emma. Czyli nie do końca robili to, o co prosił Irsa, ale też myszkowanie po spiżarni nie było dla zmiennokształtnego niczym nowym. W końcu wzruszyła lekko ramionami, jakby sama rozprawiała się z własnymi wątpliwościami i poczęstowała się owocem. Chwilowo to chłopak był jej przewodnikiem tutaj, wiec nie miała zamiaru dociekać w nieskończoność. Poza tym naprawdę chętnie by coś zjadła, a taki sposób był nawet wygodniejszy niż proszony obiad. Po truskawce złapała więc za trójkącik żółtego sera i drobne pomidorki, które mogła zjeść na raz, nie martwiąc się o ubrudzenie miąższem.
        Kątem oka obserwowała poczynania białowłosego, który naprawdę czuł się jakby był u siebie, co widać było nie tylko w ogólnej swobodzie, ale też po tym, że wyraźnie wiedział czego szukał. Podjadając, obserwowała jak przebiera w koszu z owocami, dotykając i wąchając kolejne sztuki, aż znalazł ten zadowalający go. Nie zjadł jednak smakołyku, a wrócił z nim do syreny, podając jej go z tajemniczym uśmiechem i werbalnym zaproszeniem do skosztowania. Emma zerknęła na niego z lekką podejrzliwością, ale odebrała przysmak, a jeleniołak zaraz wrócił do swoich zajęć.
        Dopiero wówczas poświęciła większą uwagę kulce w dłoni. Jego skórka nie była gruba, więc kierowana intuicją syrena nadgryzła owoc, niczym jabłko, a ten okazał się wdzięcznie miękki i soczysty. Szczypiąca w wargi kwaskowość szybko zbalansowała rozpływającą się w ustach słodycz, tworząc mieszaninę tak cudowną, że nawet niezbyt czuła kulinarnie Rosa umiała docenić niezwykłość przysmaku.
        Zdążyła jednak nadjeść raptem pół owocu, gdy drzwi do spiżarni otworzyły się nagle, a w ich świetle stanęło kilku elfów, a patrząc na ich twarze, nawet najbardziej optymistyczna istota na świecie nie mogłaby powiedzieć, że mają przyjazne zamiary. Emma ze swoim doświadczeniem z nadmiernie pewnymi siebie mężczyznami momentalnie zrobiła krok w tył, a upuszczony owoc potoczył się gdzieś pod regał. Skryta w cieniu obserwowała jak nieprzyjazna energia przybyłych skupia się na jeleniołaku, a na ich słowa skrzywiła się odruchowo, nagle czując więź z białowłosym. Czyli i jemu, mimo wszystko, zdarza się być sprowadzonym do roli zwierzęcia tylko dlatego, że potrafi się w nie przemieniać. Ona sama z ryby miała tylko ogon i skrzela, jednak słyszała o zmiennokształtnych wystarczająco, by wiedzieć, że przejawiają oni często zachowania charakterystyczne dla swoich zwierzęcych wcieleń. To nie był jej zdaniem wystarczający powód, by odbierać komuś jego człowieczeństwo.
        W końcu jednak uwaga przeniosła się też na nią, sprowadzając się jedynie do jednego wrażenia – „ładna syrena”, wszystko czym była. Uniosła butnie brodę, spoglądając chłodno na natrętów i zawczasu kumulując w sobie energię, by sprawnie użyć magii w razie konieczności. Była ona posłuszna rozkazom syreny już w całkiem zadowalającym stopniu, wciąż jednak Emma wolała się przygotować, by ze względu na charakter arkanu, ograniczyć zniszczenia okolicy do minimum.
        - Z naszej szóstki widzę tu tylko czwórkę zwierząt, które nie umieją kontrolować swoich zachowań – odparła oschle, a wówczas ręka elfa popłynęła w jej stronę, by bezceremonialnie złapać ją za nadgarstek. To jednak męski przegub został pochwycony w mocnym uchwycie Irsa, który po raz drugi ukrócił zapędy strażników krótkim odwołaniem do swoich znajomości w pałacu. I tym razem poskutkowało, a mężczyźni jak niepyszni wynieśli się ze spiżarni.
        Dopiero wtedy Emma odetchnęła i rozluźniła się, wcześniej wyraźnie spięta. Spojrzała krótko na swojego towarzysza, dostrzegając jego strapienie. Nie domyślała się dokładnej przyczyny, zakładając po prostu, że jak i ona nie lubił traktowania go, jak zwierzęcia.
        - Dziękuję – powiedziała uśmiechając się lekko i łapiąc spojrzenie chłopaka. – Wracajmy już lepiej.

        Gdy ponowne pojawili się w komnacie, znajdowała się tam jedna osoba więcej – dostojna elfka o ciemnych włosach spiętych w zgrabny kok, z którego nie odważył się umknąć nawet jeden kosmyk gładkich włosów.
        - Irs, Emmo, pozwólcie, że przedstawię wam pannę Marinę Classe, która uprzejmie zgodziła się towarzyszyć nam w podróży – Floric przedstawił kobietę, a ta dygnęła przepisowo, rozkładając w dłoniach fałdy spódnicy. Następnie elf zwrócił się właśnie do niej, kontynuując skromną prezentację. – Marino, o Irsie z pewnością słyszałaś, masz teraz okazję dopasować twarz do opowieści, a ta przemiła młoda dama to Emma, jego nowa znajoma.
        - Emmarilla Rosa – naturianka z uprzejmym uśmiechem przedstawiła się pełniej i po kolejnej krótkiej bitwie z etykietą, skłoniła się lekko.
        Elfka odruchowo skinęła głową z aprobatą, chwaląc wybór sposobu powitania. Dygająca kobieta w spodniach wyglądała co najmniej śmiesznie, więc w jej profesjonalnej opinii dziewczyna bardzo dobrze radziła sobie z pułapkami etykiety. Nie zmieniało to jednak faktu, że powinna mieć na sobie suknię. I nie mieć skrzeli, na miłość boską.
        Większą uwagę poświęciła jednak jeleniołakowi, do którego zbliżyła się po chwili, po raz kolejny kłaniając się z szacunkiem.
        - To dla mnie zaszczyt – dodała elegancko i powstrzymała się od obrzucenia niekompletnego stroju młodzieńca powątpiewającym spojrzenie, skupiając wzrok na jego twarzy.
        No ale przecież naprawdę, mogliby mu zapewnić odpowiedni strój! Nie chodziło jej nawet o jedwabne koszule i atłasowe wstęgi, które oczywiście byłyby jak najbardziej na miejscu, turkusowa szarfa idealnie podkreślałaby kolor jego oczu, ale... ale daliby mu chociaż jakąkolwiek koszulę! To zupełnie nie przystoi, paradować z obnażonym torsem mężczyźnie w tym wieku, zwłaszcza w towarzystwie kobiet! Jej rozmyślania przerwał jednak Floric, ponownie zwracając na siebie uwagę dźwięcznym klaśnięciem w dłonie.
        - Skoro wszyscy są gotowi, możemy wyruszać!
Awatar użytkownika
Thilivern
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Jeleniołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thilivern »

Młodzieniec skinął głową lekko na powitanie nieznanej mu elfiej damie, ale nie obdarzył ją żadnym zaufaniem we własnych myślach. Wychowany wśród leśny ostępów, wyraźnie odczuwał krótkie spojrzenia pani Classe i wcale nie czuł się z tym dobrze.
„Mam nadzieje, że nie wyglądam zbyt smaczne…”
Przeszło mu przez myśl w dosyć poważnym tonie, nie mogąc pozbyć się uczucia, jakby był na oku groźnego drapieżnika. Thili w sferze emocji nie był specjalnie rozeznany, więc nie mógł pojąć, że to co teraz odczuwał nazywało się w rzeczywistości „dyskomfort”. Z tego też powodu nie był specjalnie rozmowny, ciągle zerkając nieufnie na kobietę. Floric całą farsę zauważył, ale nie reagował — zaśmiał się niezręcznie jedynie, odczuwając spięcie na froncie prawie-męskiego księcia i elfiej guwernantki.
— Wszystko już na nas czeka, zostaje tylko się przygotować do drogi. Wyruszyć możemy w każdej chwili, więc jak o czymś zapomnieliście, lepiej zrobić to teraz — przemówił Floric, rzucając dosyć wymowne spojrzenie na jedną osobę.
— Umm, naprawdę muszę? — zapytał Thili, najwyraźniej spłoszony wcześniejszą kwestią.
Elf pokręcił tylko głową, nie dając młodemu miejsca na dyskusję.
— Przyjdzie czas, że zrozumiesz wartość pewnych rzeczy z wiekiem. Emma, jakbym mógł ciebie prosić, dotrzymaj mu towarzystwa. Czekamy na wasz powrót do jutra — Elf uśmiechnął się łagodnie do syreny.
— Wiedział, że będą chciał dać dyla… — mruknął cicho pod nosem, ale nie na tyle cicho, aby nie usłyszała tego syrena, znajdująca się po jego prawicy.
Nie zwracając już na nic uwagi, przeciągnął się z nieukrywanym zadowoleniem na twarzy. Znana już syrenia magia zawirowała, a na miejscu młodzieńca stał już biały byk jelenia.
Thili niecierpliwie uderzył parę razy racicą o grunt, obracając łeb w stronę syreny. Chciał mieć to jak najszybciej z głowy, więc dosiadanie go, wydawało się naturalnym wyborem z jego strony.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że syrena jest naprawdę za niska, aby wskoczyć na niego, gdy stoi. Wypuścił powietrze z chrapi, jakby próbując wyrazić swoje zniecierpliwienie i zgiął nogi w kolanach. Scena szybko zwróciła uwagę gapiów, więc ilość elfich oczów zwiększała się z minuty na minutę. W końcu nie codziennie się widzi święta bestią, która pokornie czeka aż ktoś ją dosiądzie. Jeleniołak miał ochotę spalić się ze wstydu w tym momencie i ukryć przed tymi wszystkim spojrzeniami.
„TO nie TAK miało być”
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        Emma była obeznana z dworem i niełatwo wytrącić ją z obranej roli, zwłaszcza jeśli dotyczyła pełnego pozorów i wymogów etykiety środowiska. Powstrzymała się więc od strzelania pytającym spojrzeniem pomiędzy wszystkimi obecnymi, pomiędzy którymi wyczuwała dziwne spięcie, o zgrozo obejmujące nawet jej osobę i tylko skinęła uprzejmie głową, gdy zarządzono wymarsz. Nie miała nic więcej poza swoją torbą na ramieniu i żadnych dodatkowych przygotowań do drogi nie potrzebowała. W wodzie była stosunkowo niedawno, a zakładała, że Floric na tyle rozsądnie obierze trasę, by mogła gdzieś po drodze zanurzyć się chociaż na kilka chwil. Stawów i jezior przecież w lesie pod dostatkiem, należało tylko wiedzieć, gdzie się znajdują.
        Coś natomiast szykowało się w przypadku Irsa, który nagle speszył się pod niewinnym dla niej stwierdzeniem elfa, ale chyba znaczącym dla jeleniołaka. Emma teraz już ostatecznie zgubiła się w tym całym planowaniu. Najpierw chciał iść, a teraz marudzi. Floric miał im towarzyszyć, a teraz mówi, że czekają do jutra. Na co niby? Przecież nie dotrą w jeden dzień do granicy puszczy i z powrotem, nawet gdyby to miał być ich jedyny cel, a przecież nie był.
        - W porządku… - odpowiedziała powoli, zastanawiając się czy aby na pewno jest w porządku i czy nie powinna jednak dać nogi. Oczywiście za daleko by nie uciekła, ale teraz to płynięcie z prądem zaczynało wyczerpywać jej cierpliwość, a tym samym kulturę osobistą naturianki. Łagodny uśmiech elfa jednak nie wróżył nic złego, a po chwili pomruk młodzieńca koło niej odwrócił uwagę syreny i pozostawało jej tylko podporządkować się wydarzeniom.
        - Powiedz mi tylko, gdzie idziemy – powiedziała, obracając się w stronę przeciągającego się chłopaka (który zdecydowanie powinien coś na siebie założyć), ale po chwili magia zawirowała, wzbijając w powietrze różowe włosy Emmy, obok której stał teraz potężny biały jeleń.
        Nie mogła powstrzymać się od wyciągnięcia dłoni do białego pyska i pogłaskała ostrożnie chrapy, gdy zwierzę uderzyło kilka razy w posadzkę w zniecierpliwieniu. Dziewczyna zaraz zabrała ręce, skłaniając lekko głowę w ramach przeprosin, ale jeleń wciąż zdawał się czegoś od niej chcieć, co pojęła dopiero, gdy zaczął uginać nogi. Rosa szybko pojęła, czego od niej oczekiwano, ale i tak zawahała się wyraźnie, jednocześnie nie chcąc urazić zmiennokształtnego i znaleźć jakieś inne rozwiązanie z tej sytuacji. Ta jednak eskalowała w zastraszającym tempie, po chwili przyciągając widzów nietypowej sceny i chociaż syrena poczuła się przez to jeszcze bardziej niekomfortowo, chciała jak najszybciej zakończyć tę farsę i rozwiązanie widziała niestety tylko jedno.
        - Co jeszcze…? – mruczała z niezadowoleniem, ostrożnie wsiadając na nietypowego wierzchowca. Nie była nigdy doskonałym jeźdźem, a i jeleń swoją budową nie ułatwiał sprawy. Ignorując więc standardowe miejsce, na którym się siada, przysunęła się do bardziej do przodu i objęła zwierzę za szyję. Losie drogi, w co ona się wpakowała?
Awatar użytkownika
Thilivern
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Jeleniołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thilivern »

Jeleniałakowi nieznane były zmartwienia czy też obawy dosiadającej go syreny. Czując, iż dosyć bystrze dosiadła go w inny sposób niż zwykłego wierzchowca, przez chwilę nawet miał obawy, że wyczytała mu to z umysłu. Biorąc pod uwagę dosyć niestandardowe rozmiary zwierzołaka w tejże formie, nie istniała bezpieczniejsza forma — oprócz bycia olbrzymem rzecz jasna.
Nie zwlekając, podniósł się gwałtownie, a syrena na grzbiecie górowała nad ciekawskim tłumem elfów. Wydawać się mogło, że zainteresowanie dotyczy tylko zwierzołaka, ale syrena wcale nie przepadała w blasku świętej bestii. Elfy były piękne, ale doceniały egzotyczną urodę innych ras, a syreny na pewno znajdowały się w tym gronie. Emma prezentowała się co najmniej jak jakaś bogini natury na swym oddanym, majestatycznym wierzchowcu.

Thili dla bezpieczeństwa parę razy racicą uderzył w ziemię, próbując przekazać bez słów, aby trzymała się mocno. Po ostatnim ostrzeżeniu, zerwał się do galopu jak spłoszone zwierzę. Gdy syrena musiała walczyć z nagłymi siłami fizyki, które chciały ją wręcz zerwać z grzbietu jeleniołaka, on już osiągnął pełen cwał. Drzewa przybliżały i oddalały się w przerażającym tempie, gdy tylko się wydawało, że wpadną na drzewo, omijali je w ostatnich chwilach. Przez swą nietypową pozycję, syrena dokładnie mogła czuć najmniejsze ruchy w naprężonych mięśniach zwierzęcia. Każdy ruchy, każdy manewr, jak i płytkie, ale regularne oddechy białego giganta.
Młodzieniec jako jeleń przebywał dystanse, które były nieosiągalne dla dwunożnych. Zwłaszcza, że minęła już godzina, a dopiero można był zauważyć wolniejsze tempo i nieregularności w ruchach, które wykonywał. Krótko po tych oznakach, cwał zamienił się w regularnych odstępach w wolniejsze odpowiedniki, zatrzymując się na stępie.

Znajdowali się bardzo głęboko w puszczy, gdzie raczej nikt się nie zapuszczał z powodu różnych niebezpieczeństw i możliwości zabłądzenia. Widząc soczyste listki na jednym z krzaków, pochylił łeb, aby zapełnić pusty żołądek. Całkowicie też zapomniał o biedniej syrenie, która dla niego nie ważyła nic. Nie zważając na nic, Thili w najlepsze stołował się na pobliskiej roślinności.
W zasięgu wzroku przez drzewa, można było zauważyć większą ilość światła, a to oznaczało więcej wolnej przestrzeni. Święta bestia jednak była tak pochłonięta podskubywaniem, że całkowicie to jej umknęło. Dana sytuacja przedstawiała go w dosyć potulnej formie, ale raczej żaden drapieżnik nie odważyłby się, rzucić na niego. Jeleniołak mógł zrobić krzywdę samą wagą, to samo w sobie odstraszało potencjalnych śmiałków w tej części puszczy. Warto zaznaczyć, że byli obserwowani przez wiele par ślepi. Przyjaznych, neutralnych, jak i tych mniej bezpiecznych.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        Bogini natury kurczowo trzymała się swojego majestatycznego wierzchowca, byle tylko nie spaść na swoje atrakcyjne cztery litery pośrodku pałacu króla elfów. Absolutnie nie podobał jej się ten środek transportu. Wyglądało może nawet dostojnie, jako że Emma usilnie starała się zachować w miarę neutralny wyraz twarzy, do czasu aż nie pisnęła dziewczęco, gdy jeleniołak niemal z miejsca zerwał się do galopu. Już nie bacząc na to, że może podduszać zwierzę, objęła kurczowo szyję jelenia, przytulając się do niej, gdy Irs gnał na łeb na szyję, jak gdyby znowu goniło ich stado wilków.
        Podczas gdy zmiennokształtny pędził jak szalony, Rosa modliła się do bogów, w których nie wierzyła, by nie spaść w locie, a przy kolejnym z rzędu ominięciem przeszkody w ostatniej chwili już nie wytrzymała.
        - Zwolnij! – krzyknęła, ale widziała, że jej słowa nawet nie dotarły do rozpędzonego wierzchowca. Pozostawało jej się po prostu trzymać. Trzymać i kląć. Soczyste przekleństwa syczane przez zaciśnięte zęby, których na szczęście nikt nie mógł usłyszeć, zawsze poprawiają samopoczucie, sprawdzony sposób.
        Po godzinie niemal nie czuła nóg, zaciskając nieprzerwanie uda na szerokich bokach zwierzęcia. Za jazdą konną nie przepadała, takowej na oklep nawet nie praktykowała, a jazda bez siodła na jeleniu z pewnością nie znajdzie się wyżej na tej liście. Nie dopóki pędzi się z prędkością, która nie pozwala nawet na chwilę nieuwagi.
        W końcu jednak poczuła, że zmiennokształtny zwalnia i stopniowo się rozluźniała, niemal gotowa do zeskoczenia z grzbietu jelenia, gdy ten się zatrzymał. Zatrzymały ją trzy rzeczy. Po pierwsze zdrętwiałą jak diabli i gwałtowne zeskoczenie z białego grzbietu mogłoby skończyć się wyrżnięciem twarzą w murawę. Po drugie przez krótki moment miała okazję naprawdę zobaczyć dostojność swojego wierzchowca, którego biała sierść zdawała się wręcz świecić w otaczającej ich ciemności. Niewielka plama słońca przebijająca na polaną zdawała się jak ucięta nożem wzdłuż linii drzew. I tam znajdował się trzeci powód. Liczne ślepia błyszczące w ciemnościach, jak z ilustracji w bajkowych powieściach – uosobienie zagrożenia.
        - Em… Irs? – szepnęła, trącając lekko szyję jelenia, który w pełni pochłonięty był skubaniem jakiegoś krzaka. Że też naprawdę… - Irs! – syknęła nieco głośniej i gdy w końcu zyskała jego uwagę, wskazała niepewnie czające się w ciemnościach ślepia. – Chyba powinniśmy uciekać. I to szybko – mruczała cicho, jakby bała się, że głośniejsze dźwięki zwabią napastników. Próbowała sięgnąć w ich stronę zmysłem, by odczytać aury, ale dotarł do niej jedynie fakt, że mieli do czynienia ze zwierzętami, a tyle widziała po ślepiach. Pytanie, jak bardzo syrenożerne były owe zwierzęta...
Awatar użytkownika
Thilivern
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Jeleniołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thilivern »

        Jeleniołak nieobeznany w bardziej cywilizowanych rzeczach, nie mógł wiedzieć o problemach syreny na swym grzbiecie. Brak wiedzy na temat podstawowej fizyki, jak i jeździectwa zapewne odbił się na towarzyszce. Dopóki nie wyrażała sprzeciwu lub niezadowolenia, zmiennokształtny pozostawał w mroku niewiedzy, a ona wystawiona na łaskę nieznanych bogów.

        Skubiąc z wielkim zaangażowaniem krzak, poczuł, iż jest szturchany w szyję. Momentalnie przypomniał sobie, że nie był sam. Obrócił łeb, aby chwycić spojrzeniem syrenę i poznać odpowiedź wystarczającą dobrą, która usprawiedliwiałaby przerwanie zwierzęcego posiłku. Powiódł wzrokiem w przestrzeni do miejsca, gdzie wskazywała kobieca dłoń.
        Wewnętrznie się rozluźnił, a nawet wewnętrznie czuł się rozbawiony, jak różowowłosa zareagowała na towarzystwo. Jeleń jednak nie wykazał żadnej reakcji, nawet się nie spiął. Powoli zaciągnął w wielkie płuca spore ilości powietrze, aby wydać z siebie ryk byka.
        O ile w normalnych, naturalnych warunkach można je było głównie usłyszeć na rykowisku, Thili pod tym względem był inny. Wydźwięk jego ryku był swoistą bronią i ostrzeżeniem dla innych zwierząt. Aktualny ryk ukrywał prostą wiadomość dla reszty mieszkańców puszczy: „Nie zbliżajcie się, bo nie odpowiadam za konsekwencje”.
        Co do skuteczności metody nie było wątpliwości — ilość spojrzeń malała z upływającym czasem, a zostały tylko najbardziej uparte i ciekawskie stworzenia.

        Irs przymknął wielkie ślepia i w znany już sposób, magia zawirowała wokół ogromnej sylwetki. Syrena przez chwilę poczuła, jak traci wierzchowca spod siebie i po prostu spada swobodnie na bolesne spotkanie z matką naturą. Ktoś jednak nie pozwolił na przykry finał, bo złapał ją w ramiona, co zakończyło się noszeniem „na księżniczkę”. Thili nie znał nazwy na to, raczej instynktownie wyciągnął dłonie i reszta potoczyła się sama. Jedną dłoń miał na udach syreny, prawie że na zgięciu kolan, a drugą w okolicach połowy pleców. Odpowiednio trzymający przy tym jedną dłoń na nodze syreny, a drugą na jej ramieniu.
        Emma grzeszyła urodą, więc nie można było nieświadomemu jeleniołakowi, mieć za złe, że powiódł po niej spojrzeniem. Zwłaszcza że Thili nigdy nie miał okazji, aby spotkać się z tak egzotyczną urodą, więc owa perła oceanu zahipnotyzowała leśną duszę do cna.
Z jakiegoś powodu, przemknął mu przed oczami obraz ze spiżarni, gdzie subtelnie wywinęła dłoń z jego dłoni. Święta bestia elfów miała przez chwilę dosyć skomplikowany wyraz twarzy, bo nijako rozumiał, jak przystało na zwierzę, że coś ciążyło syrenie. Potrafił w przeciwieństwie do ludzi odczytać o wiele więcej, z takich nic nieznaczących akcji. Nie rozumiał też, czemu odczuwał przez to dziwny dyskomfort, jakbyś coś siadło mu na klatce piersiowej i nie chciało zejść.
Zdobył się na trochę sztuczny, ale łagodny wyraz twarzy, spotykając spojrzenie syreny we własnych objęciach.
        — Póki jestem przy tobie, nie stanie się tobie krzywda — odniósł się lakonicznie do sytuacji, która odbyła się przed rykiem, próbując jednocześnie uciec od nowej dla niego sytuacji.

        Biorąc pod uwagę wcześniejszą reakcję, jak i że zainteresowania z lasu nie brakowało, skierował się ku jaśniejszej stronie puszczy, niosąc Emmę bez większego wysiłku. Ilość światła przedzierająca się przez korony drzew rosła wraz z pokonywaną przez nich drogą. Na końcu leśnej drogi oczekiwał wielka, świetlista dziura w puszczy. Było to nic innego jak granica pomiędzy nasłonecznioną polaną a gęstą, cienistą puszczą. Będąc jednak tak głęboko w leśnych ostojach, obrazek był magiczny. Jakby przechodzili przez granicę między dwoma światami.
        Gdy przekroczyli ową granicę, jeleniołak przymknął oczy, która gwałtownie się zamknęły przez nagłą zmianę w ilości promieni słonecznych. Gdy tylko oczy przyzwyczaiły się do otoczenia, odstawił syrenę na ziemię i skierował spojrzenie na środek polany, zajmowany przez setki jeleni. Nie było to codzienny widok, bo owe zwierzęta zazwyczaj nie łączyły się w tak ogromne grupy.
        Thili spotkał się ze spojrzeniem z najokazalszym bykiem w stadzie, który najwidoczniej też zauważył przybyszów. Sam zmiennokształtny nie miał miny, jakby chciał teraz tu być. Dawał wrażenie, jakby miał się zaraz zamienić i dać dyla w najgłębsze otchłanie puszczy, a nawet przesunął jedną nogę powoli do tyłu podświadomie.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        W końcu zareagował. Emma cofnęła głowę, widząc jak jeleń prostuje się, spoglądając we wskazywanym przez nią kierunku. Mimika zwierzęca była jednak uboga, a syrena nieco zbyt rozkojarzona, by zwracać uwagę na zachowanie Irsa. Jej zdaniem sytuacja była względnie jasna. Podobnie jak wczoraj, znaleźli się w niebezpieczeństwie i trzeba było natychmiast brać nogi za pas! Ewentualnie walczyć chociaż, licząc na szybko łypiące na nich pary ślepi, byli na osłabionej pozycji, delikatnie mówiąc. Mimo to Rosa uniosła lekko dłonie, w odruchowej pomocy dla wypchnięcia magii, gotowa do możliwej potyczki.
        Zarejestrowała głębsze nabranie powietrza przez jeleniołaka, ale nie pokojarzyła faktów, nie tak szybko. Donośny ryk zaskoczył ją na równi z obserwującymi ich stworzeniami i przestraszył pewnie niewiele mniej. Spojrzała niepewnie na łeb jelenia przed nią i przesunęła wzrok na otaczające ich zarośla, które zaszeleściły nieznacznie, gdy zwierzęta wycofywały się powoli. Dopiero wtedy rozluźniła się nieznacznie, niestety na krótko. Magia opłynęła sylwetkę zmiennokształtnego, podrywając w powietrze kilka różowych loków syreny.
        - Irs, poczekaj, muszę zejść!
        Za późno. Poczuła, jak nagle traci oparcie pod sobą i spada, ale odruchowy okrzyk uwiązł jej w gardle, gdy wylądowała miękko na wyciągniętych rękach. Na moment zamarła w bezruchu, orientując się w sytuacji i przesunęła spojrzeniem po obnażonym torsie jeleniołaka do jego twarzy. Chciała powiedzieć, że dziękuje za złapanie jej, ale może już ją odstawić, jednak milczała, z jakiegoś powodu nie chcąc przerywać naturalnej ciszy. Oczy w kolorze nieba przez chwilę spoglądały łagodnie na niewinną twarz Irsa, by stopniowo ciemnieć, niczym zasnuwające firmament burzowe chmury, gdy chłopak przyglądał jej się z beztroskim zainteresowaniem. Później i jego twarz przyozdobił sztuczny grymas i ulotna chwila z przyjemnej zmieniła się w niekomfortową, a dodatkowy komentarz chłopaka przyozdobił oczy syreny o lodowe sople. Na końcu języka miała złośliwą uwagę o szumnych deklaracjach od nieznającego życia młodzika, ale wyjątkowo o jej milczeniu nie zadecydowała kultura, a zwyczajne wyrachowanie. Niech jej broni, jeśli zechce i potrafi. Pytanie, czy ona nie będzie musiała bronić się przed nim. Pozory wszak mylą, a ona nie była już tak naiwna, by pochopnie oceniać nowo poznane istoty. Więc nawet jeśli Irs wyglądał przyjaźnie i niegroźnie, wciąż spodziewała się po nim wszystkiego. A „wszystko” nigdy nie wróżyło niczego dobrego.
        Wbrew rosnącej znów niechęci do bliskości chłopaka, objęła go szybko za ramię, gdy ruszył w stronę łypiących na nich ślepi. Ani nie podobało jej się, że wciąż ją niósł, zwłaszcza nie mając do tego żadnych powodów, o jej zgodzie nie wspominając, ani nie była pewna kierunku, który obrał. Zamiast uciekać kierowali się wprost w zarośla, które Emma próbowała przebić spojrzeniem, nie chcąc dać się zaskoczyć temu, co czekało ich po drugiej stronie. Przez krótka chwilę mrużyła odruchowo oczy, przyzwyczajając się do nagłej zmiany i panującego tu mroku. Po oślepieniu słońcem jeszcze przez chwilę migały jej przed oczami barwne plamki nim w końcu dostrzegła towarzystwo i uspokoiła się od razu. Jelenie. Nie… jeleniołaki. Setki…
        - Matko naturo… - syrena westchnęła, zasłaniając usta dłonią i próbując ogarnąć wzrokiem i umysłem to nietypowe zjawisko. Nigdy, przenigdy, nie widziała tylu zwierząt w jednym miejscu, a ty bardziej dzikich, a już na pewno nie będących w istocie zmiennokształtnymi. Pozwoliła odstawić się na ziemię, już odruchowo poprawiając ubranie, gdy jeden z byków podniósł łeb, spoglądając prosto na nich. A gdyby tego było, w ślad przywódcy poszła cała reszta zmiennokształtnych i kolejne łby unosiły się w górę, zawieszając błyszczące ślepia na przybyszach. A gdyby to wciąż było dla kogoś zbyt niewiele, Irs zaczął się wycofywać. Syrena załapała go szczupłą dłonią za ramię.
        - Ani się waż zostawić mnie tu samą – syknęła przez zęby i sama zrobiła krok w tył, dosłownie chowając się za swoim znajomym. Co za tupet, przywlókł ją cholera wie gdzie, środek puszczy, setki jeleni, czy jeleniołaków, a on chce uciekać?! „Póki jestem przy tobie, nie stanie się tobie krzywda”. Ta… póki jest przy niej. Czyli dopóki nie ucieknie. Cudownie, od razu jej raźniej!
Awatar użytkownika
Thilivern
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Jeleniołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thilivern »

Irs nieprzyzwyczajony do cudzego dotyku, speszył się okropnie. Nie pomagało też, że od wcześniej wspomnianego stada oddzielił się byk, który pokonywał dzielący ich od niego dystans dosyć szybko. Gwałtownie przeskakując wzrokiem między najwyraźniej niezadowoloną i zła syreną, a wściekłym bykiem pędzącym od strona stada, miał ochotę czmychnąć w najgęstsze zarośla. Tymczasem przetrzymany przez syrenę, obawiał się ją skrzywdzić podczas wyszarp, nie wspominając już o nagłej przemianie. Zmierzył tylko syrenę z wyrzutem, gdy schowała się za nim bez skrupułów. Wiedział jednak, że miała do tego prawo. W końcu chciał przed chwilą ją zostawić.
Przywódca stada w międzyczasie zbliżył się do nich, stojąc na wyciągnięcie dłoni. Rozmiarami jako jeleń nie dorównał Irsowi w postaci zwierzęcia, ale niezaprzeczalnie był okazałym, budzącym respekt osobnikiem. Zmierzył łagodnie syrenę, ale gdy tylko przeskoczył zwierzęcym wzrokiem na chłopaka, spojrzenie byka stało się o wiele mniej łagodne, a nawet chłodne.
Młodziak nie miał najciekawszej miny, widząc wyraźnie zarysowaną różnicę w traktowaniu. Nie był w końcu głupi, tylko do pewnego stopnia naiwny i niedoświadczony. Wiedział dobrze co było źródłem niechęci innych jeleniołaków (zwłaszcza byków) do jego osoby. Jeleniołaki w dużym stopniu zachowywały się jak zwierzęta, więc nietrudno się domyślić, że Thili stał się dla samców problematyczną egzystencją.
Samo spojrzenie nie zniechęciło jeleniołaka i spróbował zrobić krok do przodu, ale to był już błąd z jego strony. Odepchnął tylko syrenę na bok mocno, gdy byk zaatakował go i staranował boleśnie porożem. Młodzieniec stracił równowagę i przeturlał się przez wysoką trawę na polanie, na całe szczęście po drodze nie trafił się żaden kamień, ani nic z innych groźnych w tej sytuacji rzeczy.
Byk zmierzył ostatni raz poobijanego i leżącego w trawie jeleniołaka, po czym odwrócił się zadem, aby powrócić do stada. Irs dosyć długo nie wstawał z ziemi, wpatrując się w stado jeleni dosyć nostalgicznie. Westchnął ciężko i wstając, odezwał się w końcu do towarzyszki z uśmiechem, smutnym uśmiechem.
— Czas na nas, nie marnujmy go więcej — rzekł cicho, ale wystarczająco głośno, aby dotarło to do niej.
Otrzepał się i skierował bez większego tłumaczenia w stronę puszczy z niezbyt ciekawą miną, najwidoczniej ciągle myśląc o tym co się stało. Chcąc uniknąć pytań, zamienił się w jelenia, oczekując podobnie jak pod zamkiem elfów, aby syrena mogła spokojnie zając pozycję na grzbiecie.
Gdy tylko go dosiadła, ruszyli w drogę powrotną, która nie do końca zgadzała się z tą pierwotną. Biorąc pod uwagę potrzeby nietypowej towarzyszki, skierował się do najbliższego zbiornika z wodą, jaki znał. On też potrzebował się odświeżyć i ostudzić myśli, a czasu wbrew pozorom mieli więcej niż przypuszczał.
W drodze do owego zbiornika poruszał się wolniej i zwracając większą uwagę na pasażera, odwracając raz na jakiś czas łeb, aby uchwycić czy wszystko było w porządku. Powodem też był kiepski humor jeleniołaka, bo wydarzenia z polany nie dawały mu spokoju.
Podróż do niewielkiego jeziora nie zajęła zbyt długo, a gdy Emma opuściła jego grzbiet, wrócił do humanoidalnej formy. Zapominając o całym świecie (i syrenie), ściągnął jedyne ubranie jakie na sobie miał z przyzwyczajenia i rzucił się do wody. Wynurzając się z niej, odgarnął pozlepiane, mokre włosy z twarzy, spotykając spojrzenie syreny.
– Um, długo zamierzasz tak stać? Stało się coś? — Przekrzywił głowę pytająco, widząc, że Emmie coś najwyraźniej nie pasowało. Z jakiegoś powodu nie mógł połączyć faktów, że właśnie przed chwila pozbył się przed damą ostatniej części garderoby. Sytuacji nie polepszał fakt, że zrobił to prawie pod jej nosem.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        Emma w pierwszym odruchu skryła się za jeleniołakiem i chociaż wciąż była dumnie wyprostowana, teraz zza Irsa było widać tylko szczupłe palce zaciskające się na jego ramieniu, kurtynę różowych włosów i połowę twarzy o alabastrowej skórze, na której błyszczało błękitne oko, czujnie obserwując zbliżającego się byka. Nie dostrzegła pełnego wyrzutu spojrzenia młodzieńca i może lepiej dla niego, bo niepewność w zachmurzonej tęczówce zmieniłaby się w nieme ostrzeżenie. To on ich tutaj przyprowadził, a teraz zachowuje się, jakby wcale nie chciał tu być – nic z tego nie rozumiała.
        Łagodne spojrzenie brązowych oczu jelenia sprawiło, że syrenę opuścił nieco niepokój i odważyła się wyjść zza Irsa, stając niepewnie obok, wciąż nie wiedząc, co ich tu sprowadza. Wrogiego łypnięcia na swojego towarzysza już nie odczytała odpowiednio szybko, zwłaszcza że białowłosy akurat postępował krok do przodu, więc zaskoczyła ją nagła szarża zwierzęcia. Otworzyła tylko szerzej oczy, widząc pochylający się jeleni łeb, a szerokie poroże zbliżało się w ich stronę niczym rozczapierzone palce bestii. Zduszony okrzyk wyrwał jej się odruchowo, gdy pchnięta silnie w bok, upadła na trawę, unikając zderzenia z atakującym jeleniem. Cały impet przyjął Irs, a Emma wytrzeszczając oczy podniosła się szybko na kolana pewna, że z jej znajomego zrobiono właśnie durszlak. Nie ruszyła się jednak z miejsca, spoglądając czujnie na jelenia, i dopiero gdy ten odwrócił się zadem, podeszła szybko na czworakach do zmiennokształtnego.
        - Nic ci nie jest? – zapytała, spoglądając na niego z nietypową dla niej troską. Obejrzała go uważnie, zaciskając usta na widok otarć, które już niedługo zamienią się w malowane tęczą siniaki na całym torsie i ramionach chłopaka.
        – Co za bufon – mruknęła, spoglądając przez ramię na byka, który zdążył już powrócić do swojego stada i do skubania niespiesznie okolicznej roślinności. Kilkoro innych zmiennokształtnych podniosło łby, zerkając wciąż na intruzów, ale nikt więcej się nie poruszył.
        W międzyczasie białowłosy zdążył się podnieść powoli i z wyraźnym trudem, posyłając syrenie smutny uśmiech. Chociaż wcześniej miała zamiar zarzucić młodzieńca pytaniami, teraz powstrzymała się od tego, widząc jego nienajlepszą kondycję, a po chwili straciła do tego okazję, gdy chłopak oddalił się w stronę, z której przybyli. Rzuciła ostatnim spojrzeniem w stronę licznego stada, które teraz, co do jednej sztuki, wpatrywało się w nich (nie, w niego) błyszczącymi ślepiami, po czym szybko podążyła za Irsem, nie chcąc zostawać w tyle.
        Na polanie również nie miała okazji wrócić do tematu, bo przed sobą miała już potężnego białego jelenia, przyklękającego właśnie, by mogła go dosiąść. Zwolniła nieco krok, wzdychając cicho i ostrożnie wspięła się na jego grzbiet. Przez chwilę kierowali się drogą powrotną, a chociaż później zdawało jej się, że trasa nieco odbiega od pierwotnej, nie komentowała tego. Nie znała się na lesie tak dobrze i nie była pewna czy po prostu się nie pomyliła. Swojemu towarzyszowi zaś nie ufała bezkrytycznie, ale zmiana drogi nie mogła jej zaszkodzić bardziej, była w ciemnym lesie tak czy siak.
        Po drodze też zastanawiała się, co dokładnie stało się jakiś czas temu, podczas spotkania z tamtymi jeleniołakami. Ewidentnie się znali, Irs specjalnie ją tutaj zabrał, ale sama nie wiedziała dlaczego, a i spotkanie nie przebiegło chyba tak, jak młodzieniec się spodziewał. Kilkukrotnie zerkał na nią przez bark, nietypowymi dla zwierzęcia turkusowymi ślepiami. Uśmiechała się wtedy do niego niepewnie, nie bardzo wiedząc czego się po niej oczekuje. Parę razy przeszło jej też przez myśl, by pogłaskać zwierzę uspokajająco po szyi, ale odważyła się na to tylko raz, nie będąc do końca pewną czy powinna, ani czy jest powód, by go pocieszać. Tak więc mimo, że droga powrotna była spokojniejsza i przyjemniejsza, odczuła ulgę, gdy jeleń zatrzymał się w końcu, na dodatek przy jeziorze.
        Zsunęła się zaraz z grzbietu wierzchowca i podeszła kilka kroków w stronę wody, niby magicznie do niej przyciągana. Nabrała głębiej powietrza, przymykając lekko oczy i rozkładając dłonie, chłonęła wiszącą tu wilgoć. Stała tyłem do jeleniołaka, więc jej uwagę zwrócił dopiero szelest ściąganych ubrań, który sprawił, że różowe brwi zjechały się w wyrazie konsternacji i nim syrena zdążyła powstrzymać odruch, obejrzała się przez ramię na towarzysza.
        - Oj! – głowę odwróciła tak szybko, że aż poczuła jak coś strzeliło jej w karku, ale nie miało to znaczenia. Zamknęła oczy i zacisnęła usta, by się opanować i najzwyczajniej w świecie nie palnąć młodziaka przez łeb. Co za oryginał, naprawdę. Dopiero słysząc plus wody uchyliła powieki i rozluźniła się, widząc, że chłopak jest już w wodzie. Na zadane pytanie prychnęła pod nosem i pokręciła głową, unosząc jedną brew. Kiedyś nie widziałaby w tym nic zdrożnego, jednak lata życia wśród ludzi nauczyły ją pewnych zasad, co do rozbierania się przy obcych.
        - Eh, nic się nie stało – po pierwszym szoku zaśmiała się już lekko nad własną reakcją i podeszła do jednego z wchodzących do wody kamieni, by nie zmoczyć ubrania. Dopiero wówczas skoczyła do wody, w locie przywdziewając ogon i tracąc odzież, po czym z pluskiem zniknęła pod taflą.
Awatar użytkownika
Thilivern
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Jeleniołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thilivern »

Młodzieniec nieświadomie otworzył usta, sycąc oczy spektaklem dziejącym się w powietrzu. Skok syreny z kamienia, znikającej następnie pod taflą jeziora, umieszczony w paru nieznaczących sekundach, całkowicie porwał niewinne serce jeleniołaka jako zakładnika.
— Jest bajeczna — wyrzucił z siebie wyraźnie, myślami wciąż porwany przez niecodzienność sytuacji.
Nieruchomo stał w wodzie, wystając ponad wodę tylko torsem, wciąż mając skierowany wzrok w miejsce niedawnego wydarzenia. Odgrywał w myślach ją jeszcze parę razy, zanim powrócił do świata żywych i otrząsnął się do świadomości.
Rozglądnął się wokół i odetchnął z ulgą, nie widząc w pobliżu syreny. Z jakiegoś powodu zdawał sobie sprawę, że to co powiedział, nie powinno zostać usłyszane przez drugą stronę. Zwierzęcy instynkt podpowiadał, że dzieliła go od niej przestrzeń, której nie mógł przekroczyć. Chociaż sam nie potrafił tego ująć w żadne znane mu słowa.
Zerknął na swą dłoń, zaciskając ją parę razy z trochę zamyślonym wyrazem twarzy, przypominając sobie jak leżała w niej delikatna dłoń syreny, jak i z niej umyka jak zwinna, płochliwa płotka. Za każdym razem jak o tym myślał, ogarniało go niekomfrotowe uczucie, jakby coś naciskało na jego klatkę piersiową. Dosyć odruchowo przesunął dłonią po torsie, jakby próbując znaleźć fizyczny powód owej sytuacji, ale odpowiedzi nie znalazł.

Rozglądając się wokół siebie i nie mogąc odnaleźć Emmy, skierował się ku płytszej części wodnego zbiornika. Usiadł w końcu w wodzie, krzyżując ze sobą nogi, które znajdowały się pod wodą w przeciwieństwie do reszty ciała zwierzołaka. Wyprostował się i nabrał powietrze głębokim wdechem, starając się czuć naturę całym sobą.
— Przyjacielu, od kiedy? — zadał pytanie w eter przed sobą znienacka.
— Król obawiał się o wasze bezpieczeństwo, dobrze wiesz, że jego słowa dla mnie to jak świętość
Elf o imieniu Floric pojawił się na jednej z grubych gałęzi, wiszących nad wodą, mając splecione dłonie na klatce piersiowej i patrząc z lekkim uśmiechem na odpoczywający Świt.
— Gdzie nasz gość? Chyba nie popuściłeś instynktów ze smyczy? — zapytał z szerszym uśmiechem, badawczo obserwując reakcję od młodzieńca.
— Czasem się zastanawiam czy jesteś szlachetnym elfem, czy tylko perwersyjnym, starym dziadem, żerującym na moim nie doświadczeniu w tych sprawach — mruknął Irs, otwierając jedno oko i zerkając na długouchego z wyrzutem.
— Już, już. Nie chcesz chyba, żebym zarumienił się chłopcze. Gdzie syrena? — zapytał już poważniej, lustrując otoczenie i nie mogąc znaleźć sylwetki, ani ubrań syreny.
— Gdzieś pod taflą wody, tak sądzę.
— Rozumiem. Pamiętasz sytuację w spiżarni? — Elf usiadł na gałęzi i przeciągnął się leniwie, próbując rozruszać stawy i mięśnie.
Tym razem jeleniołak otworzył i drugie oko, przenosząc spojrzenie na spokojną taflę wody.
— Chodzi o tamte elfy? Co w związku z nimi?
— Wiedziałeś dobrze, że nie wszystkim elfom podoba się twój status, prawda? Czemu to zrobiłeś.
— Jestem bykiem, domyśl się — prychnął pod nosem, marszcząc czoło niezadowolony.
— Owszem jesteś, ale używanie rozsądku nie boli — westchnął ciężko elf i wzruszył ramionami, najwidoczniej poddając się w tej kwestii całkowicie. — Musimy opuścić królestwo przed zmrokiem, bo owa sytuacja narobiła problemów. Król długo nie będzie w stanie ich utrzymać w ryzach. Teraz rozumiesz?
— Zrobiłbym to ponownie — odpowiedział uparcie, co spotkało się z następnym westchnieniem od mieszkańca puszczy.
Floric zeskoczył z gałęzi, lądując na innych, aż w końcu wylądował na kamieniu wynurzającym z wody, kładąc dłoń na barku rogatego przyjaciela.
— Odpuść…
— Pójdę na dno razem z tą nadzieją — odpowiedział z uśmiechem, co nieco wybiło z rytmu samego elfa.
— Nie doceniłem ciebie, co? Jesteś beznadziejnym przypadkiem. Pamiętaj, musicie wrócić przed zmrokiem. Do zobaczenia, naiwniaku — dodał złośliwie na odchodne i zniknął w lesie jednym ruchem.
Jeleniołak odetchnął z ulgą i przymknął ponownie oczy, ale nie zachował przy tym ciszy.
— Czy podsłuchiwania również uczą na dworach, różowowłosa? — zapytał, kierując pytanie do jedynej istoty, która z nim pozostała.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        Emma nie zastanawiała się dwa razy. Woda kusiła zawsze tak samo, nawet ta w jeziorze, wołając i nęcąc spragnioną swojej prawdziwej formy syrenę. Rosa zniknęła pod wodą z cichym pluskiem, niemal bez najmniejszego rozbryzgu, wślizgując się przez taflę w podwodny świat. Jezioro było piękne, czyste i klarowne. Dno piaszczyste, bez mułu i wodorostów, niemalże morskie. Syrena otworzyła usta, łapiąc haust wody i pozwalając by przepłynęła przez otwarte teraz szerzej skrzela, dostarczając niezbędnego tlenu. Biła ogonem, płynąc na głębinę i na moment zapominając o swoim towarzyszu; byli tu wszak dla niej.
        Pod wodą dużo myślała, po raz kolejny analizując wycieczkę, w którą dała się wpakować i jej możliwe konsekwencje. Osoba Irsa nieco utrudniała… wszystko właściwie. Legenda. Wciąż nie wiedziała, co takiego zrobił młodzieniec, by zasłużyć na takie miano, ale też niewiele rozumiała z tego, co działo się wokół niej. O dziwo dwór, na którym byli był najbardziej znajomym środowiskiem, nie licząc wody, ale też właśnie tym niebezpiecznym i podstępnym, przed którym należało strzec się na każdym kroku. Jednak z tego, co zrozumiała, wrócą tam tylko na chwilę, by się przegrupować i ruszą w dalszą drogę. Ku skrajowi puszczy.
        Zatrzymała się nagle, zadzierając głowę do góry, a dryfujące w wodzie włosy zawisły wokół niej, jak różowa aureola. Syrena zmarszczyła lekko brwi, słysząc dwa głosy i powoli podpłynęła do powierzchni, wynurzając się minimalnie na środku jeziora. Było widać tylko czubek różowej głowy i wielkie niebieskie oczy, Emma zaś widziała siedzącego już blisko brzegu Irsa i słyszała jak z kimś rozmawia. Dopiero po chwili zobaczyła zeskakującego z drzewa Florica i westchnęła, przewracając oczami. Zanurzyła się jeszcze na moment, płynąc pod wodą w stronę brzegu, i wynurzyła się kawałek od młodzieńca, by przypadkiem nie nacieszyć oczu zbyt szczegółową anatomią swojego towarzysza.
        Elf już zniknął, a dziewczyna podpłynęła do brzegu, siadając obok jeleniołaka i przeczesała palcami mokre włosy, zakrywając się z przodu różowymi pasmami. Słysząc zarzut podsłuchiwania uśmiechnęła się, ukazując zaostrzone teraz zęby. Rysy twarzy dziewczyny zmieniły się pozornie niewiele, znacząco jednak przydając jej drapieżności i dzikości, której próżno by szukać w ugrzecznionej ludzkiej postaci.
        - Niestety, trzeba nauczyć się samemu. Ale to podstawowa umiejętność, bez niej nie można przetrwać – odparła lekko kpiąco, ale melodyjnym głosem, którego barwa również uległa zmianie po przemianie, sprawiając że stawał się jeszcze bardziej kuszący. – Tak się jednak składa, że nie podsłuchiwałam, a usłyszałam. Dźwięk łatwo się niesie po wodzie – stwierdziła swobodnie, opierając się na ręce i przyglądając chłopakowi.
        - Słyszałam tylko, że jesteś beznadziejnym przypadkiem, nie wiem jednak skąd ta surowa ocena – dodała już łagodniej i odwróciła wzrok. Oparła się na obu rękach za sobą i poruszając lekko ogonem w wodzie, spoglądała z zadowoleniem na spokojną taflę jeziora.
        Nie wnikała, dlaczego mają wrócić przed zmrokiem, uznając że Floric chce po prostu szybciej wyruszyć. Jej pora była dowolna, chociaż nie wzgardziłaby kilkoma godzinami snu, prawdę mówiąc. Mimo wszystko potrafiła się zachować, dwór nie był jej i prędzej zdrzemnie się w siodle niż wstrzyma wymarsz dla przyłożenia głowy do poduszki na parę godzin. Poza tym kąpiel też dodała jej energii, jakoś więc sobie poradzi.
        - Wszystko w porządku Irs? – zapytała łagodnie, spoglądając na białowłosego.
        Czuła do niego dziwną sympatię i spolegliwość, jakiej nie zwykła przejawiać wobec nowo poznanych osób, zwłaszcza mężczyzn. Jeleniołak jednak mimo wszystko ujmował swoją niewinnością i powiedzmy, że zasługiwał na minimalny margines zaufania, a nawet troskę.
Awatar użytkownika
Thilivern
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Jeleniołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thilivern »

Jeleniołak przysłuchiwał się uważnie słowom syreny, nieobecnym wzrokiem ciągle obserwując taflę wodę, która niespokojnie falowała po każdym ruchu syreny w wodzie.
— Przetrwanie? W takim razie skąd pochodzisz nie różni się za wiele od mojej puszczy! — stwierdził energicznie, uderzając nieznacznie zaciśniętą dłonią o drugą z góry, która rozłożył — W gęstwinach percepcja to czasem sprawa życia i śmierci, o czym nie raz dane było mi się przekonać, oj tak — zaśmiał się i oparł dłońmi za plecami, odchylając głowę do tyłu.
Wsłuchiwał się melodyjny głos syreny jak zahipnotyzowany, chociaż nie wiele o tym świadczyło, zwłaszcza że miał przymknięte powieki i tylko głupio się uśmiechał bez przerwy. Uśmiech chłopaka był coraz szerszy, im dłużej wsłuchiwał się w głos towarzyszki tej krótkiej przygody.
— Beznadziejność nie zawsze musi być zła, czasem po prostu ciężko się nam otrząsnąć. Och,martwisz się o dzikie zwierzę w puszczy?
Opuścił głowę z otwartymi już oczami, nie ukrywając na twarzy lekko zadowolenia przez ostatnią kwestię syreny. Poświęcając jej teraz więcej uwagi w postaci spojrzenia, oderwał jedną z dłoni od zimnej skały wyprostowany. Ruch nie był gwałtowny, wręcz wydawał się wykonywany w ślimaczym tempie i brakowało mu decyzyjności, ale dotarła w końcu do swojego celu, którym była twarz syreny. Co prawda Irs musiał się pochylić ku rozmówczyni, powodując że białe włosy opadły z jeleniołaczych ramion, opadając na włosy różowowłosej. Pachniał mieszaniną zapachów, które kojarzą się jednoznacznie z lasem.
Mięśnie w ciele syreny się napięły jak struny, co nie umknęło uwadze rogatego, jakby miała zaraz zniknąć pod taflą wody. Skonfrontował się również z jej spojrzeniem i wyszczerzonymi zębami, jakby starała mu się powiedzieć, aby nie pozwalał sobie za dużo.
— Masz piękne ząbki, ugryziesz mnie?
Jeleniołak powiedział to trochę poniesiony chwilą, chociaż nie zdawał sobie sprawy, że nie miałby nic przeciwko, nawet gdyby tak się sprawy obróciły. Korzystając z zamieszania, które powstało, wsunął dłoń pod kaskady różowych włosów, łagodnie kładąc dłoń na alabastrowym policzku. Następnie oparł ich czoła i czubki nosów o sobie, zamykając oczy, wsłuchując się w niespokojny oddech syreny.
— Odpręż się, nie zrobię tobie krzywdy. One chcą z tobą porozmawiać, dzieci lasu.

Po tym twarz jeleniołaka wydawał się skupić, zachowując przy tym swe łagodne rysy, a on sam pozostał w bezruchu. Dopiero jak syrena podążyła za słowami towarzysza, mogła zobaczyć i usłyszeć otaczającą ich gęstą puszczę w nowym świetle.
Świat wirował, a oni otoczeni byli niezliczoną ilością jasnych punktów, jakby gwieździste niebo zdecydowało się postawić pierwsze kroki razem z innymi istotami. Jak się okazało, to oni ciągle pozostawali w miejscu, a owe niewyjaśnione punkciki wirowały wokół nich nieregularnymi ścieżkami, niczym rój różnokolorowych pszczółek. W owym chaosie można było rozróżnić całą paletę tęczy, gdzie spora ilość jasnych punktów była odcieni niebieskiego i zielonego. Niebieskich przybywało od tafli jeziora, a zielonkawych coraz więcej z pobliskich roślin, a nawet trawy.
Wokół Irisa i Emmy utworzył się krąg tych punkcików, który zmniejszał swą średnicę z każdą rotacją wokół nich. W pewnym momencie nie mogli zobaczyć niczego oprócz tych punktów i ich światła. Sama forma “punktów” wydawał się bardzo niestabilna z bliska. Przypominały malutkie kuleczki, których powierzchnie ciągle falowały nieregularnie jak fale na tafli zbiornika, gdy syrena ruszała ogonem.
Gdy zabrakło miejsca, aby zacieśnić krąg jeszcze mocniej, punkty zaczęły jeden po drugim stykać się z ciałami dwójki, całkowicie je pokrywając z czasem. Wtedy rozbrzmiał głos jeleniołaka, ale wydawał się on odległy i bardzo słaby. Jednocześnie był jednak łagodny i kojący w odbiorze.

— Dziecko wody, dawno was tutaj nie widzieliśmy. Wiedz, że nasze serce nie jest dostępne dla każdego, nie jesteś naszym dzieckiem — wydobywający się głos z ust jeleniołaka, wydawał się posmutnieć i milczał chwilę. — Rozmawiamy, bo poprosiliśmy o to nasze dziecko. Nie jest świadomy, tego co się teraz dzieje, ani nie słyszy tej rozmowy.
Ponownie zapadło milczenie, głos wydawał się słabnąć z każdym słowem, które opuszczały usta jeleniołaka.
— Mamy mało czasu, to dziecko nie ma wystarczającej silnej magii, aby być naszym medium na dłużej. Prosimy, cokolwiek się stanie, zaopiekuj się naszym dzieckiem. My, puszcza, bardzo kochamy to istnienie. Od wieków nikt nie był się w stanie z nami rozmawiać, jest naiwny, niedoświadczony — słowa zaczynały się mieszać nieuchronnie z szumem wiatru i dźwiękami falującej wciąż tafli wody — Pokaż mu drogę…

Wszystko w mgnieniu oka wróciło do normy, jakby to co się stało, było tylko snem na jawie, ale fakty były przed syreną. Jeleniołak wciąż był w pozycji, gdzie oba czoła i nosy się stykały.
Młodziak otworzył oczy, jakby wybudził się dopiero co ze snu, napotykając wzrokiem błękitne oczy towarzyszki.
— Emma? — zapytał trochę niepewnie, a wszystko najwidoczniej dopiero co do niego docierało, bo policzki jeleniołaka pokryłwały się coraz wyraźniejszymi rumieńcami.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        Emma z lekko uniesionymi w niedowierzaniu brwiami spoglądała na jeleniołaka, który z taką pewnością przyrównywał pałace i zamki do leśnej puszczy. Później uśmiechnęła się nieco szerzej, samej dostrzegając podobieństwa, ale też dlatego, że z pewnością rozmijali się nieco w swoich refleksjach. Chociaż rzeczywiście, i tu i tu można było stracić życie, jeśli się nie było odpowiednio świadomym otoczenia.
        Fizjonomia syreny zmieniała się pozornie nieznacznie po przemianie, ale jednak były to zmiany istotne. Chociażby teraz trudno było zinterpretować nieznane wcześniej spojrzenie, które wbijała w jeleniołaka, jednocześnie natarczywe i delikatne, zainteresowane, a jednak pełne obojętności.
        - Beznadzieja z definicji jest zła – sprostowała bezlitośnie. Zastanowiła ją jeszcze liczba mnoga w tej wypowiedzi, ale chwilowo puściła to mimo uszu, słysząc pytanie. – Może – odparła tylko z lekkim uśmiechem, zaczepnie zaciągając słowo, ale nie prostując już, że nie o bestię się martwi, a o tego młodzieńca obok siebie.
        Prychnęła z lekkim rozbawieniem, widząc zadowolenie malujące się na twarzy chłopaka, ale tylko przechyliła lekko głowę. Dopiero, gdy zobaczyła, do czego zabiera się Irs, brwi syreny zmarszczyły się delikatnie, a czujne spojrzenie śledziło zbliżającą się do niej rękę. Gdyby była w swojej ludzkiej postaci przerwałaby gwałtownie nieskończony gest, odtrącając natrętną dłoń i zrywając się ze swojego miejsca, by zachować dystans. Tylko tyle mogłaby przecież zrobić. W swojej naturalnej postaci naturianka była jednak bardziej drapieżna, instynkt robił swoje, a warunki fizyczne pozwalały na lepszą formę obrony niż zwykłą ucieczkę. Jeleniołak może i był od niej potężniejszy, jednak i cięższą od siebie zdobycz potrafiła w razie potrzeby wciągnąć pod wodę. A tam już nie miała sobie równych.
        Nie spuszczała wyostrzonego spojrzenia z chłopaka, który pochylał się w jej stronę; coraz bardziej, podczas gdy ona ledwie zauważalnie zmieniała pozycję, by w razie potrzeby mieć akwen za plecami. Gdy dłoń zmiennokształtnego zbliżyła się jeszcze bardziej, Emma ostrzegawczo obnażyła zęby, samej składając jedną dłoń nad kolanem chłopaka i drugą na jego szyi. Zakleszczające się tam szczupłe palce powinny być jasnym sygnałem, że zagrożona syrena nie ucieknie, a zaatakuje. Słysząc pytanie, które chyba bardziej się Irsowi wymsknęło niż zostało świadome zadane, uśmiechnęła się jeszcze szerzej, chociaż grymas z radością niewiele miał wspólnego.
        - Jeśli nie będziesz uważał - ostrzegła cicho.
        Woda z jeziora coraz bardziej zalewała brzeg, a przecież te akweny nie charakteryzowały się przypływami i odpływami. Teraz jednak otaczały siedzących na mieliźnie, otulając ich i zabezpieczając władającą wodą syrenę. Ta jednak, poza wszystkimi tymi środkami ostrożności, pozwoliła chłopakowi dotknąć swojego policzka i oprzeć czoło i nos o jej. Czy była tak naiwny, czy nie wierzył, że mogłaby sobie z nim poradzić, czy zwyczajnie był bezczelny? Może jednak nie różnił się wcale od innych, śmiało wyciągających ręce po to, co im się nie należy, nie wiedząc, jak szybko mogą stracić natrętne kończyny.
        Już prawie znów odpyskowała na kolejną uwagę, chcąc wytknąć młodzikowi błędne myślenie, kto w tej chwili może komu zrobić krzywdę, ale zawahała się na moment. Wciąż oddychała nierówno, trzymając swoją ofiarę tak pewnie, jak on trzymał ją delikatnie. Ale… dzieci lasu? Przez agresywną chwilowo powłokę naturianki przebijała się jej czysta natura. Ta, która wychodziła naprzeciw magii stworzenia i przyrody.
        Różowe usta na moment zasłoniły zaostrzone zęby, gdy twarz Rosy złagodniała nieznacznie. Syrena przyglądała się spokojnemu obliczu jeleniołaka, marszcząc lekko brwi, a później, wciąż nieco unieruchomiona, przeniosła samo spojrzenie na to, co zaczęło się dziać wokół nich. Spięta, śledziła wirujące punkciki, coraz bardziej zalewając siebie i Irsa wodą, jakby w niej czuła się bezpieczniej. Wciąż jednak niepewna nieznanej magii, wciągnęła chłopaka nieco bardziej w głąb jeziora, gdy tylko drobne świetliki zaczęły oblepiać jej ciało. Teraz byli praktycznie na nowo cali w wodzie, wynurzeni tylko od barków, niemal objęci, gdy Irs wciąż tulił dłonią jej czoło do swojego, a ona złożyła dłonie na jego ramionach, wspierając się o dno na ogonie.
        Słysząc rozbrzmiewający głos, zwróciła znów spojrzenie na zmiennokształtnego, marszcząc wyraźni brwi, gdy zobaczyła, że ten jest zupełnie nieświadomy. Nie odzywała się podczas przemowy „dzieci lasu”, przez pierwszy moment wstrzymując oddech z wrażenia. Później tylko wypuściła cicho powietrze, a początkowe zaskoczenie zastępowała niepewność i rosnąca irytacja. Przecież nie jest niańką! Jak ma pokazać mu drogę? Jaką drogę? Ona sama jej nie zna! Otworzyła usta do tysiąca pytań, jednak żadne nie padło, a spojrzenie syreny zbladło, oddając teraz tylko niepewność. Nie spodziewała się tej magii, ani tej prośby. Czy po to tu przybyli? Czy on wiedział?
        Zwróciła znów na niego oczy, słysząc swoje imię i odsunęła zaraz głowę. Otwierające się oczy jeleniołaka spotkały ostre i pytające spojrzenie syreny. Phi, nic nie wiedział! Spoglądał na nią, nieświadomy, a teraz jeszcze zaczynał się rumienić. Fantastycznie. Westchnęła jednak na widok tego niewinnego oblicza i darowała sobie pierwotny plan przywalenia chłopakowi w twarz, tak na zapas, by sobie nie myślał. Skoro i tak nie wiedział, co się stało, łatwo przyszłoby jej stwierdzenie, że się zagalopował. Ale ta chodząca niewinność naprawdę ją zmiękczała i nawet w tej postaci syrena odpuściła, jedyne co robiąc, to odsuwając się od niego. Dłonie dziewczyny puściły jego ramiona, a z jej policzka zjechała męska dłoń. Emma wygięła się w tył, znikając pod taflą wody i szerokim łukiem opłynęła Irsa, by nie oglądać zbyt wiele z jego osoby. Podpłynęła znów do brzegu i podciągnęła się na jeden z kamieni, dopiero tam zmieniając formę na ludzką.
        Zrobiła kilka ostrożnych kroków, przyzwyczajając się na nowo do lądu i odgarnęła na bok mokre włosy, wyciskając z nich nadmiar wody. Później przeczesywała je wolno palcami wspomagając magią ich wysychanie i przemieniając w lśniącą różową kaskadę. Cały czas obserwowała Irsa, odwracając się dopiero, gdy miał wyjść z wody. Wtedy stanęła tyłem, splatając dłonie na piersi i czekając aż się ubierze.
        - Wyruszajmy już w tą całą drogę – westchnęła zrezygnowana w przestrzeń przed sobą, ostatecznie godząc się z rolą towarzysza podróży młodego jeleniołaka.
Awatar użytkownika
Thilivern
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Jeleniołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thilivern »

Jeleniołak nie ruszał się, nie podążając nawet wzrokiem za ogoniastą towarzyszką. Nie znał się na tym całym skomplikowanym procesie pomiędzy przeciwnym płciami u humanoidów, ale powolnym krokami zdawał sobie sprawę, że wpadł w sidła, z których nie może się już wydostać. Co najgorsze to nie on miał tutaj skrzela w tym układzie, a był w sidłach.

Minął czas równy wielu oddechom, zanim młodzieniec otrząsnął się z dziwnego stanu, który przypominał trochę trans. Niecodziennie w końcu mógł na odległość oddechu, widzieć twarz syreny. Irs był pewny, że jakby była łanią, spędzałaby wolny czas na odganianiu byków dniem i nocą. Nie miałby nawet czasu kiedy skubać zielone!

„Czas na powrót, atmosfera raczej nie będzie sprzyjać odprężeniu żadnej stronie” — zerknął przez ramię, gdy wychodził z wody, a syrena odwróciła się do niego w tym samym czasie plecami. Jeleniołak odebrał to jako brak chęci, aby na niego patrzeć. Zrobiło mu się przykro, zapominając całkowicie, że w przeciwieństwie do niego dziewczę było bardziej wychowane w kwestiach nagości. Doprowadziło to przez to do tej omyłkowej sytuacji.
Bez energii ubrał jedyną część ubrania w postaci spodni, zaciskając sznur w pasie. Wykonywał przy tym ruchy pozbawione życia, w myślach obwiniając się wyraźnie za zaistniałą sytuację. Chłopak uważał się za dosyć ostrożnego w tym, co robił, ale gdy różowo włosa była na wyciągnięcie ręki, nie poznawał sam siebie. Przerażało go to, jak tak piękna istota na niego działa, budząc w nim mroczniejszą stronę.
Potrząsnął głową i poklepał się po policzkach, gdzie w tym samym czasie usłyszał niewyraźny głos drugiej strony:
— Wyruszajmy już w drogę — powiedziała, aby po chwili wyraźnie westchnąć.
Z jakiegoś powodu, poczuł się jeszcze bardziej ociężale i okropnie.
— Mhm, wyruszajmy — rzucił pośpiesznie, starając się ukryć w ten sposób rwące go od środka emocje. Nie chciał okazać słabości, bo po prostu wstydził się przyznać, że największy byk w okolicy jest oswojony przez małą syrenkę. W myślach już widział zawiedzioną minę ojca, który był energicznym bykiem.

Przemienił się w zwierzęcą postać, aby zwinnym kłusem znaleźć się przed syreną. W zwierzęcej postaci czuł się pewniej, nie czuł takie pustki w myślach. Oczywiście dzikus nie doceniał gracji sylwetki syreny w ludzkiej postaci, więc lustrował ją dosyć swobodnie, aby nie rzec bezczelnie.
Standardowo zgiął wszystkie nogi, aby łatwiej było go dosiąść. Gdy tylko poczuł, że jest gotowa, ruszył dosyć spokojnym tempem w drogę powrotną, trzymając się bardziej przetartych szlaków.

***

Elf schował się gdzieś w cieniu, objadając się jakimś dziwnym owocem. Reszta zaczynała się mocno niecierpliwić, zwłaszcza dodatek w postaci dziwnej kobiety. Nie miał z nią zbyt sporej styczności, ale był pewny, że to będzie ciężka podróż dla czworonożnego przyjaciela. Sam niespecjalnie przepadał za etykietą, ale nie wyobrażał sobie białego jako grzecznego i okrzesanego dżentelmena. Zwłaszcza że totalnie zauroczył się w małej księżniczce, jak w myślach nazywał syrenę. Chociaż ciężko było odmówić młodemu gustu.
Widząc wyłaniającego się spomiędzy drzew wielkiego jelenia i dosiadającej go osoby, wszystko natychmiast ożyło. Wszyscy zaczęli się krzątać i szykować do drogi.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        Osowiały jeleniołak jeszcze chwilę przyciągał dociekliwe spojrzenie syreny, ale naturianka odwróciła się, gdy zaczął wychodzić z wody. Obróciła się z powrotem dopiero, gdy usłyszała pospieszne potwierdzenie Irsa, ale wtedy ten już zmierzał w jej stronę kłusem, w swojej zwierzęcej postaci. Jak zawsze zawahała się przed dosiadaniem jeleniołaka, wciąż nie czując się komfortowo ani na grzbiecie tego zwierzęcia, ani zwyczajnie traktując zmiennokształtnego jako środek transportu. Innymi słowy ani go pogłaskać, ani z nim pogadać. Nie chcąc jednak kręcić nosem na przyspieszenie podróży, ostrożnie wspięła się na biały grzbiet, względnie wygodnie na nim usadawiając.

        Droga powrotna była na szczęście o wiele spokojniejsza i chociaż trwała nieco dłużej, syrena mogła odpocząć w trakcie, nie martwiąc się, że spadnie z grzbietu jelenia. Gdy tylko wyłonili się spomiędzy drzew, na dziedzińcu przed pałacem zapanowało zamieszanie, gdy wszyscy szykowali się do drogi. Na ten widok do Emmy dotarło, że różnie mogło to wyglądać i teraz poczuła ulgę, że służba zwyczajnie przygotowała cztery konie, zamiast całego powozu. Bo kto wie, jak do tej pory zwykły podróżować osoby powiązane w jakiś sposób z królem? Sytuacja była też o tyle nietypowa, że Irs mógł właściwie podróżować cały czas pod swoją zwierzęcą postacią, a jednak konie podstawiono cztery. Być może po to, by w razie czego jednak mógł skorzystać ze swojego wierzchowca, lub po prostu jako luzaka, w razie gdyby coś się stało po drodze.
        Emma zsunęła się ostrożnie z grzbietu jeleniołaka, ujmując pomocną dłoń Florica, który niemalże zmaterializował się nagle obok niej, a przynajmniej nie miała pojęcia, skąd się wziął tuż obok.
        - Wycieczka się udała? – zapytał, a syrena skinęła głową.
        - Tak, dziękuję. Potrzebowałam tej kąpieli – odparła uprzejmie i odsunęła się, spoglądając pytająco na zmiennokształtnego. Floric zaś, jakby czytał w jej myślach, również zwrócił się do znajomego.
        - Irs, dołącz do nas proszę. Ta podróż nie będzie miała sensu, jeśli cały czas byś miał być w tej postaci, w ten sposób nic się nie nauczysz – powiedział z wesołym uśmiechem i beztrosko poklepał zmiennokształtnego po łopatce. Emmę zaś gestem zaprosił w stronę wierzchowców.
        Naturianka z wahaniem zbliżyła się do parskających koni. Nie przepadała za konną jazdą, ale jeśli coś miało mniej sensu niż poznawanie przez Irsa świata z perspektywy jelenia, to przemierzenie go w tym celu pieszo. Bez ociągania więc pozwoliła jednemu ze służących podprowadzić dla siebie kasztanową klacz i starając się ignorować jej parskanie, dosiadła wierzchowca, siadając niepewnie w siodle. Do jej boku zaraz dołączyła Classe, już w stroju do jazdy, również siedząc po męsku, chociaż syrena nie zdziwiłaby się gdyby kobieta dołączyła do nich w sukni i damskim siodle.
        - Dziękuję, że zgodziłaś się nam towarzyszyć – odezwała się uprzejmie do kobiety, a ta skinęła łaskawie głową.
        Marina wciąż nie była przekonana do różowowłosej, rozdarta między zachwytem nad jej nienagannymi manierami a niechęcią do rasy. Nie miała właściwie żadnego konkretnego uzasadnienia dla swojego uprzedzenia, ale chwilowo usprawiedliwiała się sama przed sobą własną niewiedzą. Logicznym było przecież, że była ostrożna wobec nowej postaci w królewskiej grze, zwłaszcza tak dzikiej. Nawet jeśli naturianie uchodzili za bardziej cywilizowanych niż zmiennokształtni, wciąż nie stanowili naturalnej części społeczeństwa, zazwyczaj trzymając się w mniejszych grupach we własnych środowiskach. Jednak ze względu na wyjątkowe okoliczności, jak chociażby osobę Legendy, postanowiła dać dziewczynie szansę. Była wszak wykształcona i odpowiednio wychowana, by nawet istnienie jakichś tam własnych uprzedzeń nie przeszkodziło jej w wykonywaniu swojej pracy.
        Po chwili więc cała czwórka wyruszyła, na powrót znikając w lesie. Emma obejrzała się przez ramię tylko raz, czując na sobie czyjeś spojrzenie. Na balkonie, na którym jeszcze kilka godzin temu stała z Irsem, widać było teraz króla, opierającego się o balustradę i uśmiechem odprowadzając podróżników.
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości