Kryształowe Jezioro[Nad brzegiem jeziora] Bijąc się z myślami...

Nad Kryształowym Jeziorem żyje się powoli i spokojnie. Majestatycznym pegazom i jednorożcom jezioro służy za wodopój. Magowie i elfy przychodzą tutaj odpocząć i szukać rzadkich ziół. Driady i Nimfy odnajdują tutaj schronienie. Dla wszystkich istot przyjaznych jezioro jest niezwykłym schronieniem. Położone w rozległym lesie, otoczone drzewami i krzewami tworzy osobną krainę ciszy.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Na reakcję smoka, względem jej słów smoczyca poczuła się dość głupio, choć wcale nie zamierzała go urazić. Przez tysiąć lat swojego życia nie była ona w takiej sytuacji, a nawet nigdy nie myślała, że w takiej się znajdzie. Nie mniej to, co powiedziała, River mógł odebrać w różny sposób, co zdradził jego lekko wymuszony uśmiech, ale dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty robić mu przykrości. Dlatego postanowiła nie drążyć dalej tego tematu, by nie pogrążać samej siebie w jego oczach. No, w oku. Delikatnie unosząc się na palcach, Isambre zbliżyła się do chłopaka i ucałowała go w policzek, po czym udała się na dość marne łóżko, by odpocząć przed jutrzejszym dniem.

Chibi dalej pomrukiwał w jego torbie, skulony w małą, włochatą kulkę, którą smoczyca również ucałowała, nim opadła na sennik i ułożyła się wygodniej. Kątem oka zdążyła jeszcze wyłapać, że River przygotował sobie małe posłanie niedaleko i poczucie bezpieczeństwa, że on będzie czuwał nad nią sprawiło, że Isambre uśmiechnęła się i powoli zamknęła oczy, chcąc poddać się sennym wizjom i by przemyśleć, jak teraz będzie wyglądać jej życie.

Związek z Riverem to coś, czego szczerze pragnęła, ale nie chciała jeszcze dzielić z nim aż tak intymnej sfery. Nie wiedziała, jak na tą sprawę patrzy on, ale ona miała swego rodzaju obawy.

- Dobranoc - mruknęła jeszcze, układając się na boku, z jedną ręką pod głową i z drugą wzdłuż ciała.

Noc była cicha i spokojna, charmider, który robił targ w Kryształowym Królestwie w końcu ustał i wszyscy udali się na spoczynek. Z zewnątrz dobiegał tylko kojący dźwięk wiatru, który momentalnie ułożył dziewczynę do snu.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Dobranoc - odparł spokojnie, a jego głos zdradzał jedynie zmęczenie wywołane ciężkim dniem, a bardziej użyciem Złej magii do ukarania karczmarza za jego nieprzemyślane komentarze i złą ocenę Rivera jako pokaranego przez życie człowieka. Pokarany może i był, ale na pewno nie był człowiekiem. Uśmiechnął się groźnie do samego siebie na wspomnienie wijacego się na ziemi grubaska. Nie miał żadnych wyrzutów sumienia, ani nie żałował nawet w najmniejszym stopniu tego co zrobił, nie był także usatysfakcjonowany bo wolałby go zabić, albo widzieć u swych stóp więcej niż jednego człowieka jeczacego i szamoczacego się w agonii, ale mimo wszystko i tak był zadowolony.

Chłopak wiercił się i kręcił z boku na bok nie mogąc znaleźć sobie wygodniej pozycji, ani w ogóle usunąć. Westchnął z irytacja i rozejrzał się błyszczącym w mroku okiem po pomieszczeniu. Doskonale wszystko widział, nie tak jak za dnia, ale ciemność była dostatecznie rozjaśnia by dostrzegać co gdzie jest. Zerknął na smoczycę wpatrując się w nią przez chwilę, aby upewnić się, że śpi, poczym z niezadowolonym sapnięciem podniósł się z podłogi zakładając swój płaszcz oraz kapelusz i podszedł do stolika gdzie stał miód. Bez namysłu zabrał całą butelkę i wyszedł z pokoju zabierając z sobą klucz i zamykając go za sobą by nikt nie niepokoił jego towarzyszy.

Starał się po cichu zejść po schodach, a przechodząc obok baru zerknął na wciąż leżącego na podłodze oberżystę. Najwidoczniej nikt nie wiedział, że coś mu się przytrafiło. Wzruszył ramionami i wyszedł z karczmy, nie martwił się konsekwencjami bo żadnych nie będzie. Mężczyzna po prostu się obudzi nie pamiętając co się stało i będzie albo skołowany przez jakiś czas, albo zwariuje myśląc, że to co widział w mrocznych wizjach stworzonych przez Rivera będzie prawdą, zacznie o tym rozpoznawać na lewo i prawo i ostatecznie trafi do wariatkowa. Tak czy siak smokowi nic nie groziło i nie myśląc o niczym snuł się po śpiącym mieście jak jakaś zjawa popijając co jakiś czas miód.

Spacerując miastem i myśląc o Isambre nie zauważał, że jego zachowanie nie różni się niczym od tego jaki był jego ojciec, którego nienawidził na równi z ludźmi i magami. Nie dostrzegał, że jest dokładnie taki jak on w swoim postępowaniu. Miał wielką ochotę kogoś zabić lub coś podpalić, ale przez to narobiłby sobie kłopotów, a tego nie chcial. Był przez to zły, ale bardziej denerwowało go myślenie o tym jakie głupstwo popełnił. Pocałował dziewczynę bezmyślnie oddając się we władanie uczuć, a po tym wyznał jej miłość kompletnie jej nie znając. Zatrzymał się i zacisnął rękę na trzymanej butelce. Co jeśli ona do niego nie czuła tego samego i jedynie się nim bawiła jak kot przed zjedzeniem swojej ofiary, co jeśli to był tylko żart, albo jakaś jej inna intencją, której nie rozumiał i jedynie się skompromitował swoim wyznaniem. Warczac cicho wnerwiony nieświadomie zgniótł butelkę, ktorej kawałki szkła podwbijały mu się w dłoń. Syknął zerknąc na powstałe rany, z ktorych zaczęła płynąć krew.

Dziwnym było, że przynajmniej dzięki temu się uspokoił i uwolnił od natłoku myśli rozsadzających mu głowę. Odetchnął ciężko wypuszczając z ust czarny dym niby parę i postanowił wrócić do karczmy. W drodze starał się zębami powydłubywać kawałki, nie patrząc na drogę przez co się potknął. Zaklął paskudnie czując jak szkło wbija mu się głębiej kiedy mocno zaparł się ręką, aby się podnieść. Czuł okropny ból, przez który dłoń mu drżała.

Nie mógł otworzyć pokoju nie pogarszając ran, ale przynajmniej zachowywał się cicho. Wcześniej zabrał zza lady butelkę ze spirytusem, nie przejmując się, że nie ma nieprzytomnego oberżysty. Usiadł w pokoju jak najdalej od łóżka Isambre aby jej nie obudzić i przygotowywał sobie rzeczy potrzebne do wyjścia szkła i opatrzenia rany nie wiedząc, że spacerować całą noc i za niedługo wstanie słońce.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Isambre obudziła się razem ze wschodem słońca, kiedy jego promienie przedarły się przez okno i padły na twarz śpiącej dziewczyny. Unosząc się na łokciu, zamrugała kilka razy i rozejrzała się po pokoju, wciąż ogarnięta sennymi wizjami. Śniło jej się błękitne, bezchmurne niebo pełne latających stworzeń, którymi przewodziła w powietrznym tańcu, wykonując skomplikowane figury zaczynając od prostych liści i małych kwiatków, przez zwierzęta, kończąc na odległych panoramach. Isambre czuła się wtedy prawdziwie wolna, mogąc latać w nieskończoność wśród podniebnych przyjaciół. Nie chciała się budzić, ale najwyraźniej słońce miało powód, by ściągnąć ją na ziemię.

- Dzień dobry - powiedział do siedzącego w kącie smoka, który mocował się z jakąś szmatką. Wokół niego było pełno krwi i kawałków szkła, co mocno wystraszyło smoczycę, która poderwała się z posłania i przyklękła obok niego, ujmując jego pokaleczoną dłoń w swoje.
- Coś ty sobie zrobił? - zapytała, chcąc zachować opanowanie, po czym odwinęła skrawek materiału i obejrzała ranę. - To trzeba opatrzeć.
Później zabrała Riverowi spirytus i wyciągnęła go z kąta na środek pokoju, gdzie było trochę słońca.
- Nie znam się na tym aż tak - powiedziała, wyskubując odłamki szkła, zbyt małe, jak dla niego, ale dość duże dla jej drobnych dłoni. - Ale gorzej już chyba nie będzie.
Po oczyszczeniu ręki, Isambre zmoczyła kawałek szmatki w spirytusie i obmyła Riverowi rękę, a potem, dwoma czystymi kawałkami owinęła i zawiązała w kokardę.
- Stary, kobiecy nawyk - wyjaśniła ocierając mu usta z krwi, którą pobrudził się, przy próbie wyciągania kawałków zębami.

- I co ja mam z tobą zrobić? - zapytała ironicznie, usmiechając się blado i siadając obok niego.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Warcząc cicho i klnąc jak szewc starał się samemu powyciągać drobinki szkła z dłoni na swój sposób utrudniając sobie życie. Nie zamierzał prosić smoczycy o pomoc, ponieważ nie chciał jej budzić, a poza tym sam umiał sobie poradzić, jeśli czegoś nie wyjąłby zębami po prostu zostawiłby to w spokoju nie mając ochoty się dalej męczyć. Wychodził z założenia, że samo by z czasem wypadło, a nawet jeśli nie to co mogłoby mu się stać? To w końcu tylko szkło. Westchnął ciężko wypuszczając opary ciemnego dymu z ust poirytowany całą sytuacją. Nie dość, że zastał go już dzień i wciąż nie opatrzył sobie dłoni, przez co nie ukryje jej przed wzrokiem Isambre, to jeszcze resztę miodu jaka została wtedy w butelce szlag trafił. Ten dzień się zabawnie zapowiadał, gad miał tylko nadzieję, że nie będzie gorzej.

Słysząc jakiś ruch podniósł głowę i spojrzał w stronę budzącej się smoczycy, przez co się w nim jeszcze bardziej zagotowało. Świetnie, po prostu pięknie, pomyślał z niezadowoleniem i szybko schował rękę za siebie. Nie dość, że będzie musiał najpewniej tłumaczyć się z tego co zrobił, zdradzając także swoją nocną przechadzkę, to jeszcze ona nie pozwoli mu samemu się zająć ręką. Nie wiedział czemu zawsze musi mieć takiego pecha, przecież nic złego nie robił, nie zabijał, nie kradł, był miły dla innych. W prawdzie były to sporadyczne akty miłosierdzia i łagodności z jego strony, ale przecież one są ważniejsze niż jego wybryki, burdy i okrucieństwa jakich się dopuścił dla zabawy. Cieszył się przynajmniej, że futrzak spał bo w przeciwnym wypadku skakałby wokół nich spanikowany i przeszkadzałby bardziej niż zwykle.

- Właśnie ją opatruję, nie ma potrzeby się martwić - mruknął niezadowolony tym, że Isambre dojrzała jego pamiątkę po minionej nocy. Chłopak nie zdradzał po sobie żadnego bólu, ale ręka mu drżała ze spiętymi mięśniami, sam River był jedynie tym poirytowany i rozdrażniony. Chciał wyrwać swoją dłoń z jej rąk, jednakże ta wzięła się podniosła i pociągnęła go za sobą by usiąść w lepiej oświetlonej części poddasza.
- To zostaw dam sobie radę. - Powiedział spokojnie gryząc się uprzednio w język by nie wypalić, że też się nie zna, ale to nie znaczy, że potrzebuje pomocy. - Ej, słuchasz mnie? - Wypalił krzywiąc się kiedy dłubała mu w ranach aby powyciągać to co on zostawił, nie mogąc sobie z tym poradzić i myśląc, że samo wyleci z czasem, podczas mycia dłoni.

Miał nadzieję, że gorzej nie będzie, ale się przeliczył bo najgorsze nastało, gdy przyłożyła do ran nasączoną spirytusem materiał. Dreszcz targnął całym jego ciałem, a z gardła wydobył się pełen bólu krzyk. Gad od razu wyrwał jej swoją rękę chowając ją za sobą. Nie powstrzymało to jednak towarzyszki, która chciała mu pomóc. Nie skomentował tego co powiedziała, czuł się żałośnie przez otrzymaną pomoc i swoje dziecinne zachowanie. Patrzył na opatrzoną dłoń, dla próby kilka razy zacisnął i rozluźnił dłoń upewniając się, że nie krępuje to jego ruchów, ale za każdym razem za to się skrzywił z bólem, przez co westchnął ponuro.

- Dzięki - wydusił z siebie zerkając na nią. - Najlepiej dobić, ale nie sądzę byś spełniła to życzenie, więc po prostu bądź, Isambro. - Mruknął spokojniejszy, choć zmuszał się do łagodniejszego tonu. Pogładził ją po policzku i wstał, w końcu mieli się nie śpieszyć i zachować dystans do czego chciał się dostosować. Pogłaskał Chibiego, który obudził się, kiedy River krzyknął czując szczypanie od spirytusu ran i zmartwiony wtulał się w chłopaka. - Dać ci czas na uszykowanie się i poczekać na dole? - Spytał nie bardzo wiedzieć jak się zachować, ale starał zrobić wszystko by tylko uniknąć rozmowy na temat poranionej dłoni.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Jesteś jak dziecko - warknęła na niego, gdy kilka razy wyrwał dłoń z jej uścisku, ale nie zamierzała na niego krzyczeć, czy podnosić ręki. Nie zamierzała też patrzeć bezczynnie, jak River nieudolnie "naprawia" całą sytuację prowizorycznym opatrunkiem, bo choć smoki miały skórę twardą, jak stal, on był teraz w formie ludzkiej, która była bardziej podatna na wszelkie uszkodzenia. - Słyszałam za pierwszym razem, ale nie bądź taki nadąsany. Chcę ci pomóc, bo mnie obchodzisz i nie przestanę. Ty chcesz zadbać o mnie, to pozwól, że i ja zadbam o ciebie. Nie musisz tak odpychać wszelkich prób pomocy.

Później Isambre podniosła się z podłogi i ostrożnie podała gadowi torbę, z której wyskoczył Chibi, pomrókując z niezadowoleniem, na widok zabandażowanej dłoni swojego przyjaciela.
- Możemy ruszyć od razu - zaoponowała, kierując się do drzwi. - Chciałabym zrzucić tę iluzję i rozprostować skrzydła. Brakuje mi przestrzeni.

Na dole czekała na nią pusta izba, w kominku dopalał się ogień, a stoły i krzesła stały tak, jak je zostawili. Nie było także gości i karczmarza, panująca na dole cisza aż dzwoniła w uszach. Dlatego Isambre od razu ruszyła do wyjścia.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nie lubię jak mi się pomaga bo zawsze powodem jest to, że jestem tylko słabym, niedołężnym kaleką. - Mruknął z nieprzyjemnym grymasem, wpatrując się tępo przed siebie pochłaniany z każdą sekundą myślami na ten temat. Szybko pokręcił głową wyrywając się z tego niebezpiecznego dla jego otoczenia stanu. - Ale niech będzie, jeśli przez to masz być szczęśliwsza to postaram się w takich momentach zapomnieć o swojej dumie. - Dodał bardziej czule.

Podziękował jej za pomoc w przewieszenie torby przez ramię, choć według niego była to niepotrzebna pomoc, ale nic nie mówił, aby nie sprawiać jej przykrości i kiwnął głową na jej słowach o natychmiastowej podróży. Ucieszyło go to w duchu z początku, bo obawiał się konsekwencji jakie mogą ich spotkać jeśli jednak karczmarz wszystko pamiętał, co było mało prawdopodobnym, ale i takie przypadki się zdarzały. Później jednak zadrżał z obawą, a jego mina ponownie zrzedła, gdy usłyszał o rozprostowaniu skrzydeł i przybraniu prawdziwej postaci. Nie miał zamiaru się jednak wymigiwać, czy ukrywać bo nie dość, że wyszedłby na tchórza to jeszcze potwierdziłby słowa smoczycy, gdy porównała go do dziecka. Pogłaskał malucha w torbie i ruszył pierwszy, aby otworzyć i przytrzymać jej drzwi.

Schodząc za nią po schodach rozejrzał się po przybytku, zawieszając na dłużej wzrok w miejscu gdzie zostawił nieprzytomnego karczmarza przed swoim pójściem na spacer. Zastanawiał się czy grubasek sam się podniósł i zdezorientowany poszedł spać do swojego łóżka, czy ktoś go tam zaniósł. Z reszta mało obchodziło go co się stało z właścicielem o nieprzyzwoitych myślach, według Rivera należało mu się. Skrzywił się jednak kiedy pomyślał, że mógł mu przy okazji odebrać pieniądze jakie wcześniej zapłacili za posiłek i nocleg, ale było już za późno, no i Isambre mogłaby to zobaczyć, a nie wiedział jaką reakcję by to u niej wywołało. Chwilę się zastanawiał nie zauważając, że ona już wychodzi z karczmy, a kiedy w końcu wrócił myślami do rzeczywistości, ujrzał znikającą za drzwiami dziewczynę.

Westchnął ciężko i poszedł za nią z dłonią głaszczącą lekko wystawiony z torby łepek Chibiego, któremu niemiłosiernie burczało w brzuchu. River nic sobie jednak z tego nie robił i szedł u boku towarzyszki, aby opuścić miasto i ruszyć przez góry niesieni powietrznymi prądami. Maluch kilkakrotnie zaczepiał chłopaka, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, lecz gad nie dał się sprowokować. Zwierzak trącał pyszczkiem jego rękę, lizał, lekko pociągał łapką za jego płaszcz jak dziecko, ale nic to nie dawało dopóki nie zaczął skamleć. Na nieszczęście dla niego przekroczyło to granice tolerancji gada, który z niemałą irytacją łupnął na stworka świecącym niebezpiecznie okiem.

- Zjesz jak będziemy już na miejscu, nie mam zamiaru kąpać się w jakimś cholernym jeziorze tylko przez to, że zarzygałeś mi grzbiet! - Warknął wnerwiony na malucha trochę za głośno, co wszyscy co byli wtedy już na ulicy się za nimi obejrzeli. Maluch się poważnie przeraził i z piskiem schował się w torbie, gdzie się skulił i drżał, mając nadzieję, że skończy się jedynie na podniesionym głosie swojego pana. Przez zmienne zachowania towarzysza i niekiedy jego troskę wobec malucha, Chibi zapominał, że smok nie traktuje go jako przyjaciela, tylko jako podwładnego lub coś w tym rodzaju. Nie mówiąc już o tym, że stworek głupiał nie wiedząc jak powinien traktować chłopaka i jak przy nim zachowywać, by uniknąć bolesnych kar.

Zdenerwowany rozejrzał się po przypatrujących mu się mieszkańcach Kryształowego Królestwa, ale zdusił w sobie niemiły komentarz jaki cisnął mu się na język, po tym spojrzał na Isambre i chwytając ją za rękę poprowadził do bram czym prędzej. Tak jeszcze bardziej odeszli od miasta by bez żadnych świadków móc się zmienić. River nieco ochłonął podczas tej drogi, ale i tak zrzucił z ramienia torbę, jakby były w niej same ubrania, a nie żywe stworzenie, które ciągle dawało o sobie znać cichym, przerażonym szlochem i burczącym brzuchem, którego nie mógł opanować.

- Miejmy to już za sobą. - Westchnął rozdrażniony i odchodząc kawałek od dziewczyny jego postać zniknęła w czarnych obłokach duszącego dymu cuchnącego spalenizną i siarką, tak jakby aura chłopaka całkowicie go pochłonęła zakrywając sobą postać Rivera. Jednakże zaraz po chwili stał przed Isambre czarno-czerwony gad wyglądający jak chodzący wulkan poruszający się na trzech łapach, którego łuski na grzbiecie przypominały skałę wulkaniczną. Prawie dwa razy wyższy od konia, choć i tak mały jak na smoka. Usiadł na ziemi nie chcąc obciążać lewej ręki i patrzył na dziewczynę, przygotowując się już psychicznie na docinki z jej strony na temat swoich rozmiarów. W między czasie wziął torbę i zaczepił ją o kolce wyrastające z jego kręgosłupa by w locie nie spadła.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- To żaden wstyd, poprosić o pomoc - dodała na odchodnym, zanim pochłąnęło ją miasto. - Czemu wy, mężczyźni macie z tym problem.
Kierując kroki w stronę bramy, Isambre po raz ostatni cieszyła oczy widokiem Kryształowego Królestwa i przepięknej, kolorowej, elfiej architektury. Choć sama nie przepadała za przepychem, lubiła go oglądać, bo idące z nim piękno zawsze było warte oglądania. Stawiając małe kroki, Isambre kilka razy zatrzymała się przy zdobionych kamienicach i podziwiała kunszt ich wykończenia. Innym razem pozwoliła sobie usiąść na kamiennym murku, na ściankach którego znajdowały się kolorowe murale, wykonane z największą starannością. Nad nimi stały małe rzeźby ptaków lub smoków, przykuwające oczy swoimi złotymi dodatkami. Smoczyca długo nie mogła oderwać od nich wzroku, acz z zamyślenia wyrwał ją uścisk dłoni, po którym zorientowała się, że jest niemal ciągnięta w stronę. Riverowi najwyraźniej zależało już na opuszczeniu miasta.

Na zewnątrz skręcili w las, pełen wysokich dębów i klonów, gdzieniegdzie przetykanych brzozami i bukami. Zieleń mieszała się tu z żółcią i brązem, a nad wszystkim czuwał blask słońca i błękit bezchmurnego nieba. Pierwsze kwiatki wyginały się w przeróżne strony, chcą wyłapać jak najwięcej ciepłych promieni.

- W Efne kupię ci jabłko - powiedziała, równając się z Riverem i głaszcząc Chibiego między różkami. Maluch, choć był rozrabiaką, sprawiał, że w Isambre budziły się instynkty opiekuńcze, tak pogardzane wśród smoków. Skrzydlate jaszczury gardziły innymi rasami, uważały się za prawowitych władców świata, co budziło obustronną nie chęć ze strony ludzi, najmłodszych istot i czarodziejów, jednych z pierwszych, którzy zasiedlili Alaranię. Ale niestety takie były fakty.
- Albo dwa - dodała, powstrzymując uśmieszek na słowa Rivera o zapaskudzeniu mu karku. Dziewczyna nie sądziła, że stworek byłby do tego aż tak zdolny lub, aż tak złośliwy. W końcu nie wiedziała nic o nim, po za tym, że lubi owoce, bawić się ze wszystkim dookoła i dokuczać smokowi, który wściekał się za to i tracił panowanie.

Później przyszedł czas na przemianę, co pierwsze uczynił River, upewniając się, że są już dość daleko od miasta. W miejscu gdzie jeszcze przed chwilą stał młody chłopak o czarnej czuprynie, w płaszczu i nowym, skórzanym kapeluszu, czaił się wulkaniczny smok, o grubej skórze, najeżonym kolcami łbem i skrzydłach, przypominających łunę pożaru. Puszczając dym z nozdrzy, pokręcił głową i machnął na próbę skrzydłami, odsłaniając trzy z czterech kończyn.
Biedactwo, pomyślała Isambre, starając się skupić wzrok na jego postaci.
- Jako smok też jesteś przystojny - rzuciła z uśmiechem, podeszła bliżej i pogładziła Rivera po boku, uważając, by nie sparzyć się o ogniste żyły, pokrywające przestrzeń między łuskami.

Następnie odeszła kilka kroków i ruchem, którym zazwyczaj ludzkie kobiety zrzucają suknie, ona zrzuciła iluzjonistyczny płaszcz. Jej ciało zasłoniła mleczna mgła, z której wyłoniły się kolejno kończyny, długi, zakonczony hakiem ogon oraz tłów, z silnymi skrzydłami o granatowej błonie. Na końcu zmaterializowala się głowa najeżona kilkoma, długimi kolcami w kolorze srebra. Całość jednak prezentowała się dość przyjemnie.

Isambre była nieco mniejsza od Rivera, szczególnie wzrostowo, ale na długość mogła z nim konkurować, dzięki ogonowi. Już dawno podejrzewała, że chłopak jest silnym i potężnym smokiem, ale nie wyobrażała sobie spotkać kogoś o podobnej aparycji. Uśmiechnęła się do niego, ukazując szereg białych kłów, a potem wzbiła się w powietrze.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Nie ukrywał zaskoczenia spowodowanego brakiem komentarza na temat jego wielkości. Nie wiedział czemu dziewczyna pominęła ten fakt, ale cieszył się, że przynajmniej nie został wyśmiany przez co mógł się uspokoić by nie lecieć rozdrażnionym. Nie chciał być zły w obecności smoczycy, bo nie chciał jej przez przypadek zranić nieprzemyślanymi słowami czy do siebie zrazić.

- Oj już nie przesadzaj. - Uśmiechnął się lekko pochylając ku niej swój łeb i lekko ją nim trącił kiedy gładziła go po boku. Mimo grubych i twardych łusek doskonale czuł jej kojący dotyk, przez który przymknął na moment oko i omal nie zaczął mruczeć z przyjemności.

Na szczęście nie trwało to długo, bo zaraz Isambre odeszła by samej też przybrać prawdziwą postać. Nie odrywał od niej wzroku, a nawet wyrwało mu się z pyska głośne westchnienie kiedy wykonała ruch jakby się rozbierała, a chwilę po tym znikając za gęstą mgłą by zaraz mu się ukazać w smoczej formie. Widząc jej nietypowy, a zarazem piękny w swej prostocie wygląd otworzył szerzej oko i lekko rozdziawił pysk, zachwycony nią. Z początku nie zwrócił uwagi na to, iż jest od niego mniejsza, co świadczyło o tym, że niepotrzebnie się obawiał wyśmiania z jej strony.

- ...Przepiękna. - Pomyślał na głos, a na jego słowa z torby przyczepionej do grzbietu wyjrzał zaciekawiony Chibi. Mruknął na głos z radością coś co brzmiało jak "Wow" pełne zachwytu, ale kiedy Isambre wystartowała przypomniał sobie co go zaraz będzie czekać, przez co jego pyszczek wykrzywił się w niezdrowym grymasie jakby maluch miał mdłości i schował się z powrotem w swoim schronieniu.

Gad się lekko uśmiechnął patrząc z jaką radością ona wzbija się w powietrze gdzie tańczy lekko niczym motyl. Znów odetchnął głęboko i rozpościerając potężne jak on sam skrzydła uniósł się w powietrze. Może bez gracji jaka towarzyszyła jej startowi, ale on wcale nie musiał się starać o to by być pięknym i podziwianym, on chciał jedynie wzbudzać strach i respekt swoją postacią. Leciał spokojnie, nawet ociężale bez żadnych powietrznych popisów, ale nie oznaczało to, że smok taki był. Uwielbiał latać, a w młodym wieku popisywał się akrobacjami, które nawet kilku tysiącletnim, bardziej doświadczonym jaszczurom sprawiały trudności. Wszystko było zasługą okrutnej nauki latania jakiej doświadczył ze strony ojca, ale dzięki niej był świetnym lotnikiem, czego nie pokazywał póki sytuacja tego nie wymagała. Bardzo często zwodził swoim ociężałym i niezdarnym lotem wrogów, by w mgnieniu oka ich pokonać czy pożreć kiedy tylko stracili czujność. River nie bał się uciekania do podstępów.

Dołączył w powietrzu do smoczycy, pod którą przeleciał leniwie, a następnie polizał ją lekko po policzku z łobuzerskim uśmiechem, po czym ruszył przed siebie wyszukując powietrznych prądów, by nie musieć tracić na starcie energii przez machanie skrzydłami. Wolał ją zachować na później, kiedy znajdą się nad szczytami gór.

- Isambre to twoje prawdziwe imię? - Spytał warczącym tonem rozbrzmiewającym jakby delikatnym echem. Nie syczał przy wymawianiu "s" lub "z" co nieraz charakteryzowało smoki. Choć jego głos był groźny, River był łagodny, a nawet w jego tonie wyłapać można było czułość. Chciał z nią spędzić wieczność, może nawet doczekać się smocząt, ale nie zamierzał jej do niczego zmuszać, a ty bardzie się spieszyć. Po pierwsze znali się zaledwie jeden dzień, a po drugie wątpił, aby chciała z przy nim pozostać na wieki biorąc pod uwagę jego charakter i wybuchowość.

Kiedy lecieli co jakiś czas Chibi wystawiał łepek, by zażyć świeżego powietrza. Nie wyglądał na zdrowego co objawiało się położonymi po sobie uszkami, osowieniem i lekko otwartym pyszczkiem wystawionym różowym języczkiem. Było mu niedobrze, ale z powodu pustego żołądka nie mógł zwrócić jego zawartości.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Isambre odpowiedziała na gest smoka miłym uśmiechem, po czym machnęła skrzydłami, przetoczyła się w powietrzu nad nim, jednocześnie wyginając grzbiet i liżąc go po karku. Później dołączyła do niego w tunelu ciepłego powietrza, który miał ich ponieść do samych gór. Obecność chłopaka bardzo ją cieszyła, w końcu miała kogoś z kim mogła porozmawiać i kogoś, kto ją wysłucha, gdyby miała problem. O ile River naprawdę chciał z nią zostać. Słowa smoka cały czas odbijały się echem w jej głowie i Isambre nie wiedziała, jak przestawić się na tę nowy styl życia. On chciał ją uszczęśliwić, a ona pragnęła mu to umożliwić.

- Prawdziwe - odpowiedziała, lekko zaskoczona tym pytaniem. W końcu była z nim kompletnie szczera, więc pytanie jej towarzysza nieco ją zasmuciło, jakby coś sugerował lub był nieufny. Jednak nie zamierzała tego pokazywać, by nie doprowadzić do kolejnej niezręcznej sytuacji, która i tak była już między nimi dość napięta. Najpierw śniadanie, potem pocałunek, przystopowanie, opatrywanie ręki. A teraz to.

- Dlaczego pytasz? - zapytała, podlatując bliżej chłopaka, lecz widok osłabionego stworka, wychylającego się z torby, szybko przykuł jej uwagę.
- Chibi chyba źle się czuje - powiedziała, zniżając lot. - Może się zatrzymajmy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Po ciele przeszedł mu dreszcz kiedy to zrobiła co spowodowało chwilową dekoncentrację i obniżenie lotu przez gada, ale szybko odzyskał kontrolę nad sytuacją. Spojrzał w jej stronę i się uśmiechnął czule. Nie mógł jeszcze mówić o wielkiej miłości do niej bo ledwo ją znał, ale nie mógł ukryć, że przyjemność sprawiała mu jej obecność, a jeszcze ciężej było gadowi zatuszować, iż smoczyca go pociąga w każdy możliwy sposób. Nie myślał może jeszcze o założeniu z nią rodziny i zostania w jednym miejscu, ale na pewno nie myślał też już o samotnych podróżach mając za jedynego towarzysza Chibiego, pomijając już przypadkowe osoby, które napotkał jak dotąd na swej drodze.

- Nie zrozum mnie źle, po prostu byłem ciekaw czy nie nadałaś sobie jakiegoś innego imienia niż własne przez obcowanie między ludźmi. - Wyjaśnił ze skruchą dostrzegając, że jego pytanie zasmuciło Isambre. - Ja zmieniłem swoje po pewnym incydencie, który nie należy do najmilszych wspomnień. - Kontynuował nie zdradzając przy tym nic ważnego, nie chciał o tym mówić i nie było to spowodowane dumą. Uwięzienie przez maga i bycie poddawanym jego badaniom, by stać się najsilniejszym czarnoksiężnikiem na świecie nie było dla niego niczym przyjemnym, a pomimo upływu setek lat wciąż napawało to smoka lękiem. - Kiedyś ojciec mi powiedział, że jeśli zna się imię i istotę czy to przedmiotu, czy żywego stworzenia ma się nad nim władzę. Myślałem, że to tylko takie czcze gadanie, ale po dziś dzień nie jestem pewien czy nie zawierają ziarna prawdy, dlatego po obudzeniu się ze snu nadałem sobie nowe imię, wolę dmuchać na zimne. - Wyjaśnił zastanawiając się czy powinien zdradzić jej jak naprawdę się nazywa. Po tym co powiedział właśnie dziewczynie oznaczało by to, że jej ufa, na tym w końcu opierały się związki z tego co zauważył. - Odkąd się wyklułem, a po tym podróżowałem nim zapałem w Sen mówiono mi Allanir.

Nie wiedział jak ona to przyjmie, obawiał się, że może być na niego zła, albo poczuć się oszukana, że od razu nie wyjawił swojego prawdziwego imienia, ale River mimo wszystko wolał pozostawać ostrożny zwłaszcza, że gdy się przedstawiał nie wiedział nic o jej intencjach i ogólnie o dziewczynie. Słysząc słowa towarzyszki zdziwił się lekko, a po tym obracając łeb w bok zerknął na "zielonego" od mdłości malucha. W obawie o czystość swoich łusek bez żadnego słowa począł zniżać lot wraz z Isambre by wylądować na skalnej półce między szczytami gór. Wylądował miękko na ziemi, a Chibi jak najszybciej wygramolił się z torby spadając ze smoka, a następnie pobiegł między skały zwracając treść żołądkową. Gad się przeciągnął mocno wyginając jak kot swoje ciało w łuk i czekał na zwierzaka zerkając na smoczycę.

- Nie lubi latać. - Odparł prosto z mostu. - Można powiedzieć, że cierpi na coś w rodzaju choroby morskiej, ale związane jest to z lataniem, a nie z rejsem po bezkresnych wodach. - Zadrżał z odrazą na samą myśl, dając do zrozumienia, że on sam źle znosi podróże statkami na otwartym oceanie, na którym nigdzie nie widać stałego lądu.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Nie widziałam potrzeby, by to robić - odpowiedziała, machając co jakiś czas skrzydłami. Prąd, w którym podróżowali często skręcał lub zatracał swoją moc, więc oba smoki musiały dopomagać mu własną siłą mięśni, by kompletnie nie opaść w dół. Oczywiście Riverowi szło w tym sprawniej, był nieco większy, a ruchy skrzydeł był potężne, mogące złamać nie jeden kark. Nie to co jej, miarowe, acz zdecydowane, by tylko utrzymać pozycję. Nie mniej cieszyła się z tego, że River nie komentuje i powstrzymuje się od uwag. Chyba naprawdę mu zależało, by zyskać w jej oczach, co bardzo jej schlebiało i powodowało, że dziewczyna lekko głupiała. Jak przed chwilą.

- Nawet między ludźmi byłam Isambrą i nigdy nie przedstawiałam się inaczej. Ojciec powtarzał mi, że jedyny błąd jaki mogę popełnić to wstydzić się swoich korzeni i imienia, bo jest to gwałt na własnej naturze. W końcu każde żywe stworzenie ma po urodzeniu nadane imię przez rodziców. Każde, nawet zwykły jeleń. Dlaczego więc się tego wstydzić? Ty zmieniłeś po tragicznych dla siebie wydarzeniach, rozumiem i nie chcę drążyć, ale skoro to zrobiłeś to przepraszam, ale okazałeś słabość. Uległeś strachowi, który zasiał w tobie ten ktoś. W takich chwilach najlepiej pokazać światu, że umiesz się podnieść. To czy imię istoty prowadzi do kontroli nad nią zależy tylko od istoty, czy pozwoli sobie na to. Co jak co, ale my smoki powinniśmi o tym dobrze wiedzieć. Jesteśmy najstarszą rasą, którą ciężko kontrolować. Sami nawet tego nie potrafimy, więc nie pozwalajmy innym.

- Ładne - odpowiedziała, liżąc jego policzek, jak on wcześniej jej. - Ale dla mnie już zawsze będziesz "Riverem". Poznałam cię pod tym imieniem i pod takim chcę cię dalej poznawać. Bo kto wie, czy Allanir nie będzie inny.

Później Isambre złożyła skrzydła i spikowała w dół, za towarzyszem, lądując na skalnej półce. Nie było tu za dużo miejsca, jak dla dwóch gadów, ale dziewczyna nie zamierzała korzystać z iluzji do tak błachych spraw, dlatego przysiadła bliżej chłopaka, niemal się do niego tuląc, by znaleźć oparcie dla łap.
- Może poleci teraz ze mną? - zaproponowała smoczyca. - Wezmę go w łapy, obniżymy nieco lot. W końcu góry pokonamy w godzinę, najwyżej dwie. Niech pooddycha trochę świeżym powietrzem, a nie tym nagrzanym z prądów, co?
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nigdy się niczego nie wstydziłem czy karygodnych czynów, czy swojej przeszłości, czy tego kim jestem. - Poprawił ją wyciągnąć z tego błędu. - Ale masz rację, źródłem mojej zmiany imienia był strach i nieufność. - Przyznał bez zawahania, nie chciał jej oszukiwać, więc nie zamierzał mydlić jej oczu, tym że niczego się nie boi. - Będę zaszczycony jeśli wciąż będziesz mi mówić River. - Od razu się rozchmurzył. Znów musiałby jej przyznać rację, ponieważ Allanir siał spustoszenie wszędzie gdzie się pojawił mszcząc się za krzywdy jakich doświadczył. Za to River chciał jedynie świętego spokoju oraz zneutralizowanie wrogości innych ras wobec smoków, co za tym szło chciał się zmienić, być lepszym człowiekiem i szczęśliwszym gadem. Wiedział, że to ciężkie do spełnienia marzenie, jak nie niewykonalne, ale nie zamierzał się poddawać na starcie. Gdyby mu się to udało dużo by zyskał i nie tylko on ale i inne jaszczury, ewentualnie zginie próbując, ale wiedział, że kiedyś się to komuś uda.

Przytulił ją do siebie obejmując delikatnie ręką, ale na tyle mocno by nie pozwolić jej spaść. Umiała latać, więc nic by jej się nie stało, ale i tak wolałby do tego nie dopuścić, albo spaść razem z nią. Przymknął oko oddychając spokoje, upajając się przy tym jej cudownym zapachem i ciesząc jej bliskością.

- Jak uważasz - mruknął łagodnie, chcąc by ta chwila trwała wiecznie. Nie chciał jednak zwiększać muru między nimi i nieco się odsunął od smoczycy by uszanować to co powiedziała mu przed pójściem spać.

Odwrócił wzrok w stronę malucha słysząc, że do nich wraca. Był osłabiony i zataczał się idąc smętnie na tylnych łapkach, zaraz jednak padł na ziemię przy gadach, nie czując się dobrze w tych warunkach. River westchnął ciężko widząc jak maluch się męczy, ale nic nie mógł zrobić... No jedynie zostawić stwora samemu sobie, ale wątpił aby Chibi się z tym pogodził i posłusznie zostałby w lesie, nie szukając smoka.

- Sam jesteś sobie winien. - Burknął chłodno do zwierzaka. Nie był już mały i umiał myśleć, chłopak nie mógł pojąć jego dziecięcej lekkomyślności, która go jedynie irytowała. Nie widział w tym, że zachowuje się dokładnie jak własny ojciec, nie okazując mu nic innego niż obojętność, albo wrogość. - Jesteś już duży, więc weź się w garść i zmężniej w końcu. - Dodał marszcząc nos i nieznacznie obnażając kły. Wiele razy latał z chłopakiem, zawsze kończyło się tak samo, dlatego powinien się przyzwyczaić już.

Maluch spojrzał smutno na zdenerwowanego gada i z trudem się podniósł z ziemi, mimo że słaniał się na nogach przez zawroty głowy jakie powodowało ciężkie powietrze na tej wysokości. Jednakże nawet nie zaskamlał starając się posłusznie spełnić żądanie swojego właściciela i podszedł do Isambre z położonymi po sobie uszkami, bo usłyszał, że to ona teraz będzie go mieć podczas dalszego lotu.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Gdy silne ramię smoka przyciągnęło ją do niego, Isambre na moment zamarła i zamknęła oczy, chcąc nie stracić ani sekundy z tej doniosłej chwili. Bliskość Rivera dawała jej poczucie bezpieczeństwa, którego w ostatnich dniach nie mogła doświadczyć. Atak na gniazdo jej rodziców bardzo ją zasmucił i jednocześnie zdziwił, w końcu jaskinia należała do jednych z najwyższych. Nikt o zdrowych zmysłach się tam nie zakradał. Za duże niebezpieczeństwo. Nie mniej ktoś spróbował i smoczyca obawiała się, że jeśli sama zamieszka w jednym miejscu i doczeka się smocząt to historia się powtórzy. A ona nie chciała żyć w strachu o przyszłe dnie. Może dlatego tak bardzo ciągnęło ją do Rivera. Jego siła, pewność siebie, do tego troska z jaką do niej podchodził. No i nie był brzydki. W naturalnej, jak i ludzkiej postaci. Miała swój ideał, który mimo wszystko trzeba było jeszcze okiełznać, bo choć wybuchowy temperament jest wśród smoków standardem, River inaczej postrzegał świat niż ona i Isambre chciała mu pokazać, że zgrywanie zimnokrwistych jaszczurek, jak mawiali na nich ludzie nie wyjdzie reputacji smoków na dobre. Tylko im zaszkodzi.

- Chodź malutki - mruknęła dziewczyna, zamykając delikatnie Chibiego w łapach i gdy ten oswoił się, znajdując wygodną pozycję, smoczyca poderwała się do lotu i spikowała w stronę lasu i podnóża gór, gdzie powietrze było rzeźkie i w żaden sposób nie mogło zaszkodzić maluchowi. Będąc tak nisko, że niemal zawadzała o wierzchołki drzew, Isambre pozwalała sobie na skromne slalomy i małe akrobacje, ku ucieszy stworka, któremu się polepszyło i za pewne ku uśmiechu Rivera, który cały czas pewnie ich obserwował z nieco wyższego pułapu. Isambre lubiła gdy na nią patrzył i wchodził w zakłopotanie gdy robił to, w swoim mniemaiu, za długo. Wcale nie uważała go za natręta, czy pierwszego lepszego mężczyznę, który ślini się na widok kobiety. I choć wypaliła mu prosto w twarz, że woli zaczekać, nie przeszkadzały jej jego ukradkowe spojrzenia, czy pocałunki, którymi się zaczęli wymieniać. W końcu tworzyli jakiś zalążek poważnego związku.

Nagle w oddali zamajaczyły mury Efne, ludzkiego miasta będącego kolebką sztuki w Alaranii. To stąd pochodzili wszyscy, wielscy artyści, których prace do dziś zdobią m.in królewskie dwory, a równie dobre kopie miejskie ulice i budynki. Właśnie tam teraz zmierzali, choć nie był to główny cel podróży. Główny nigdy nie istniał. Isambre podróżowała od wioski do wioski, czasem drogę, którą na skrzydłach pokonywałaby w kilka godzin, pokonywała w kilka dni pieszo, chcąc dobrze zwiedzić zakątki tego pięknego kontynentu.

- Lądujemy - zakomunikowała, składając skrzydła i zatrzymując się na małej, leśnej polance, otoczonej wysokimi brzozami i bukami. Chibi, który już z wysoka upatrzył jagody, od razu w nich zniknął, napełniając pusty brzuszek. Tymczasem ona zwinęła się w kłębek, podkulając ogon i koncentrując się na magii, by przybrać milsze dla ludzkiego oka ciało.

Chwilę później nie była już czarną smoczycą o ciemno-fioletowych skrzydłach tylko znów niewysoką, czarnowłosą dziewczyną o zielonych oczach w długiej szacie, pończosze na prawej nodze i w butach z króliczyk futerkiem wokół kostek. Z gracją księżniczki, usiadła na pieńku i oczekując Rivera, zaczęła zawiazywać warkocze.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

River nie miał pojęcia o tym co planowała wobec niego smoczyca. Jego zachowanie i postępowanie wynikało z tego co przeżył i jak został wychowany. Nie zdawał sobie sprawy, że większy wpływ wywarły na jego życie nauki znienawidzonego ojca, niż troskliwa i bezstresowa edukacja ze strony swojej nadopiekuńczej matki, która wszczynała awantury za każdym razem kiedy onyksowy opiekun doprowadzał małego Rivera do nieprzytomności podczas uczenia go podstawowych umiejętności. Czule przytulił Isambre bardziej do siebie, zrobiłby dla niej wszystko, sam niczego nie oczekując od niej. Jedynie tego by przy nim była, ponieważ w jej towarzystwie nie był już samotny, a przede wszystkim coś do niej czuł i chciał z nią być do końca swoich dni.

Kiedy ponownie polecieli smok trzymający się wyżej obserwował otoczenie by w porę dostrzec zagrożenie. Inną kwestią było, iż w trakcie tego na dłużej zawieszał wzrok na czarnołuskiej towarzyszce, a widząc jej wariacje na surowym przez skupienie pysku pojawił się łagodny uśmiech pełen czułości. Popisy smoczycy obudziły w Jednookim dziecko, którego mała cząstka wciąż w nim tkwiła. Gad potężnymi machnięciami swoich skrzydeł bez żadnego trudu zaczął się wzbijać coraz wyżej w pionowej pozycji, mając w poważaniu opór powietrza, który bardziej podporządkowywał się jemu niż on żywiołowi. Długo nie trwało jak smok zniknął za warstwą chmur, by tam po prostu złożyć skrzydła oddając się w objęcia grawitacji spadając bezwładnie grzbietem w dół. Wiedział, że gdyby teraz rozłożył skrzydła nie zmieniając wcale pozycji zmniejszając powierzchnię na jaką działało przyciąganie ziemskie, najzwyczajniej w świecie skończyłoby się to ich połamaniem, których szybko by nie wyleczył, a ogromny ból towarzyszyłby mu bardzo długo. Był coraz bliżej wierzchołków drzew i w ogóle nie reagował, aby uratować się od nieprzyjemnego spotkania z ziemią. Miał także zamknięte oko jakby spał, robiąc przez to wrażenie jakby stracił przytomność, albo chciał się zabić ze stoickim spokojem na pysku. Zaraz jednak otworzył złote ślepie, które zalśniło dziko i ustawiając się pyskiem do kierunku spadania. Obracając się tak, że tworzył strzałę lecącą z ogromną prędkością w dół z przyciśniętymi do boków ciała skrzydłami jak pikujący ptak. W ostatniej chwili je rozpostarł na pełną szerokość co spowodowało, że jeszcze szybciej przez nabrany pęd szybował jak latawiec bez potrzeby machania swoimi błoniastymi "kończynami". Wzbijał się i opadał, a nawet wywijał ze śmiechem beczki nad głową smoczycy, którą był zauroczony. Tymi popisami chciał jej pokazać, że jest lepszym lotnikiem niż się zaprezentował na samym początku.

Brawurowy lot mocno wpłynął na jego zasoby energii i gdyby nie komunikat Isambre, wciąż by się nie zatrzymywał, dopóki nie runąłby na ziemię ze zmęczenia. Wylądował z równą co ona gracją i nim całkowicie dotknął ziemi jego ciało ogarnął ciemny dym, w którym pojawił się chłopak przyodziany w ciemnogranatowy płaszcz i czarny kapelusz, spod którego ronda połyskiwało gadzie ślepie w kolorze złota z bardo wąską źrenicą. Patrzył jak jego towarzyszka plecie sobie warkocza i się zaśmiał lekko z czułością. Przeciągnął się leniwie z uśmiechem i przysiadł w cieniu pod drzewem. Nie śpieszyło im się, dlatego mogli poczekać aż Chibi się naje i chwilę odpocząć.

- Dawno tak nie latałem. - Mruknął z rozbawieniem przypatrując jej się. Miał przyśpieszony oddech i był zmachany, jakby przebiegł dwadzieścia kilometrów bez odpoczynku jako zwykły człowiek, do tego rolnik. Nie było to spowodowane jego kiepską kondycją, nic tych rzeczy, nie miał jedynie za dużo energii by w nieskończoność oddawać się takim wariacjom w dodatku w swojej smoczej postaci. Nie wiedział czemu tak miał, zauważył jedynie, że osłabł tak po wygramoleniu się półżywym spod gruzów swojej wierzy. - Zapomniałem jakie to zabawne. - Dodał lekko dotykając klucza schowanego pod swoją koszulą zawierzonego na szyi.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Ja też uwielbiam latać - odparła dziewczyna, siadając obok niego. - Ta wolność, beztrsoka, człowiek czuje, że żyje. Nie pamiętam kiedy ostatnio pozwoliłam sobie na takie szaleństwo wśród drzew. To przyjemne uczucie, położyć się w cieniu drzewa po całym dniu latania. Muszę zacząć częściej to robić, a nie tylko podróżowanie pieszo lub konno. Choć więcej tak zobaczę to nic nie zastąpi własnych skrzydeł.

Następnie Isambre użyczyła sobie jego ramienia i podniosła się z ziemii, obserwując jak Chibi biega w tę i spowrotem, niosąc w łapkach jagody i formując z nich mały kopiec obok Rivera. Najwyraźniej czegoś chciał. Może uznał, że są dobre i prosił go o spakowanie, a może znowu coś kombinował, by zagrać smokowi na rękach. Tego nie wiedziała i postanowił poobserwować całe zajście w milczeniu, skradając kilka jagódek, gdy Chibi ponownie zniknął w krzakach po kolejną garść.

- Skąd go wogóle wziąłeś? - spytała. - Kupiłeś, czy dostałeś?
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Z jednej strony to przyjemność, bo można być sobą i jak już wspomniałaś czuć się wolnym przez zabawę w przestworzach, ale tu też pojawiają się problemy jakim może przysporzyć nasza beztroska, mogących zakończyć się dla nas śmiercią. - Powiedział poważnie w zamyśleniu kładąc dłoń na jej ręce kiedy cupnęła obok niego. To była wada bycia smokiem, nie mogą pozwolić sobie na przebywanie wśród innych w prawdziwej postaci, ponieważ dojdzie do niepotrzebnego rozlewu krwi, a udawanie, że jest się kimś innym niż w rzeczywistości nie było przyjemne. Znał smoki, które całkowicie zatraciły się w udawaniu zwykłych ludzi zapominając o swojej prawdziwej naturze i zginęli jak ci, za których się od dawien dawna uważali. Niepokoiła chłopaka obawa, że inne gady prędzej czy później będą tak robiły na skale masową, co ostatecznie skończy się wyginięciem potężnego rodzaju smoczego. Zdawał sobie sprawę, że każdy początek ma swój koniec, ale nie mógł znieść myśli o degradacji, albo nawet autodestrukcji własnego gatunku.

- Inne rasy, w szczególności ludzie, prześcigają się w wymyślaniu coraz to zmyślniejszych i bardziej niebezpiecznych machin, które z bez trudu spowodują, że smoki będą pojawiały się jedynie w bajkach na dobranoc dla dzieci. - Mruknął ponuro z silną świadomością własnego końca. Sam osobiście nie bał się śmierci, nie raz wymykał się z jej kościstych szponów, obawiał się jedynie, że kiedyś nikt nie będzie pamiętał o latających jaszczurach, które staną się jedynie fikcją.

Z zamyślenia wyrwał go ruch wstającej dziewczyny. Podniósł na nią wzrok, przyglądając jej się pytająco, nie wiedząc co ona kombinuje. Po chwili powędrował za spojrzeniem Isambre na zwierzaka, który zapracowany jak mrówka kręcił się to koło nich, to w krzakach. Nie miał pojęcia co włochaty towarzysz tworzył, dlatego także się mu przyglądał.

- Oczywiście wiesz, że to wilcze jagody? Bardzo trujące, które może i cię nie zabiją, ale będziesz wymiotować dalej niż widzisz. - Uświadomił dziewczynę nie odrywając wzroku od futrzaka. Jemu żadna leśna roślina nie mogła zaszkodzić, gorzej było z pożywieniem uprawianym przez ludzi, gdzie wyjątkiem były jedynie jabłka. Słysząc jej słowa pokręcił głową i na nią spojrzał spokojnie. - Ani jedno, ani drugie. Podczas swojej podróży, niedługo po tym jak się obudziłem ze Snu dostrzegłem powalone drzewo na środku drogi, w którego koronie się ukrywał. Słyszałem jedynie jego piski, choć widziałem wystające spod pnia łapy, bądź ogony takie same jakie on ma teraz. - Wyjaśnił ze wzruszeniem ramion pomijając fakt, że oprócz tego spod kłody wypływała także krew, ale wolał tego nie uświadamiać wrażliwszej niż on smoczycy. - Wątpiłem, że sam sobie poradzi, w końcu był niewiele większy od mojej dłoni. Kilka dni spędziłem przy tym pniu znikając jedynie po to by nazbierać owoców, alby Chibi miał co jeść. W końcu przestał się mnie bać i razem ruszyliśmy dalej. - Dodał zerkając w stronę białego stworka i lekko się uśmiechnął. Wbrew całej obojętności jaką starał się okazywać, to były dla niego dobre wspomnienia, bo nie był już sam i wiele razy zwierzak go pocieszał kiedy gad miał gorszy dzień. Dodatkowo stworek nigdy od chłopaka nie odszedł choć ten nie był najlepszym właścicielem, non stop wyżywając się na maluchu i obwiniając go o wszelkie niepowodzenia. - A niedługo po tym jak podrósł pojawiliśmy się w tej krainie.

Wziął garść jagód i widząc cieszącego się i biegającego dokoła w miejscu futrzaka zaczął mu podrzucać owoce, które ze śmiechem łapał w powietrzu, albo gonił turlające się kuleczki jeśli nie udało mu się ich pochwycić pyszczkiem. Chciał od nich odrobiny uwagi i czułości, może to co robił River nie należało do żadnego z tych dwóch, ale bardzo się cieszył ze wspólnej zabawy z przyjacielem, który co jakiś czas się lekko uśmiechał.
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości